Stanisław Wasylewski
Dwie współczesne satyry na
Mickiewicza i na romantyzm (1827)
Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce
literatury polskiej 9/1/4, 506-516
506 Notatki.
m iłość syna, z a b ie ra Olgę ze so b ą do P e te s rb u rg a i zsy ła n a sy b irsk ie w y g n an ie. M łody k siążę o d szu k u je ją n a S y b e ry i; z a m ien ia n azw isko z je d n y m z zesła ń có w , c h cąc j ą p o ją ć za żonę. W e w z ru sz a ją cy m epilogu, k tó ry ro z g ry w a się n a pobo jo w isk u w r. 186B, s p o ty k a ją się p e łn a p o św ię c e n ia O lga z d ręczo n ą w y rz u ta m i s u m ie n ia k sięż n ą p rz y k o n a ją c y m T o łsto ju . — Nie trz e b a c h y b a zazn acza ć, że w sz la c h e tn y c h ty c h n o w e la c h b ra k zu p e łn ie h isto ry czn eg o k o lo ry tu i p ra w d y .
Do tego sam eg o o k re su odnosi się także » zajm ująca« ak cy a w strętn e g o sen zacy jn eg o ro m a n su , tłu m ac zo n eg o p ra w d o p o d o b n ie z niem ieckiego, p. t. »W idm o P olski«, w y d an eg o ze straszliw em i ry cin am i około r. 1870 d la u sz c z ę śliw ie n ia p u b liczn o ści szw edz kiej, lu b u ją c e j się w tego ro d z a ju o p o w ie śc iac h .
Je sz cze w o sta tn ic h c z asach J. O. A b e r g ( t 1898), a u to r niez m iern ej ilości h isto ry c z n y c h p o w ieści, p rz e z n aczo n y ch dla szerszego ogółu, p ró b o w a ł w znow ić d a w n e tra d y c y e h is to ry cznego ro m a n su . C ztery jeg o n o w ele o p o lsk ich te m a ta c h o d n o szą się do w y p ra w y K aro la X G u s ta w a : » S p r z y s i ę ż e n i e w K r a k o w i e « (1884, 51 stro n ), » G ó r k a b u n t o w n i k a « , » R z e ź w i e l u ń s k a « (1884, 103 stro n ) i » E l e o n o r a L u - b o m i r s k a « (1895, 254 stron). Do tego d o d ać m o ż n a p o w ieść o polskiej w y p ra w ie K arola X II p. t. » P o r w a n i e z к 1 a s z t o- ru « . E stety czn o - h is to ry c z n a w a rto ść ty c h lu d o w y ch szkiców je s t oczyw iście n iew ielk a.
(D okończenie nastąp i.) S ztokholm . D r A lfre d Jensen.
Dwie w spółczesne satyry na M ickiewicza i na romantyzm.
(1827).
I. „FLORA ROMANTYCZNA“.
»W szystkim zn ajo m y m ośw iadcz u k ło n y i n i e m a r t w się » F lo rą ro m a n ty c z n ą « p is a ł ra z Z alesk i do O dyńca w je d n y m z sw ych n a jb a rd z ie j ro m a n ty c z n y c h listó w , w k tó ry m n o w y h o łd s k ła d a ł „D ziadom “ i św ieżo p rz e c z y ta n y m „S o n eto m “, z a p e w n ia jąc, że dzięki im żyje po ety czn ie w n ie u sta n n e j tęsk n o cie do „ż y w szych, m o cn iejszy ch w z ru sz e ń “ 1). W ie d z ia ł coś także o tej F lo rze Jó z e f G odebski, fe jleto n ista „C hw ili sp o c z y n k u “ (pism a u czn ió w szkoły p o d c h o rą ż y c h , k tó rz y k o n ie c z n ie chcieli b y ć ro m a n ty k a m i i w y stęp a m i sw ym i n iem ało sp ra w ia li k ło p o tu M au ry cem u Mo ch n a ck iem u ), ale by? d o b rej m yśli i ta k so b ie d w o ro w a ł:
D K o respondencya J. B. Z aleskiego. Lw ów , 1900. T. I, str. 17— 18.
Notatki. 507
M ówią ludzie, że miało w yjść pisem ko po d tytułem Flora
R o m a n tyczn o ści z godłem : P a rtu riu n t m ontes, nascitur ridiculus mus.
A że p o ra roku jest ostra, w ięc i ofiara, którą złożyć miano na o ł tarzu tej bogini kw iatów , składać się miała z sam ych pokrzyw , o stó w i cierni. I któż miał być w ydaw cą tak pięknego dzieła? Czy czasem nie m ecenasi klasyczności ? Ja nie wiem, m oże i oni. Dla czeg ó ż nie urzeczywistnili tak szczęśliw ego pom ysłu. Ale bo to W aćpan, panie Echo chciałbyś w szystko w iedzieć. P o d o b n o , że je den z w sp ó łw y d aw có w p o ra ch o w ał się z sum ieniem i w uniesieniu z a w o ła ł: nie budź licha, gdy śpi licho! Ale jabym tym P anom w o- góle pow tórzył, co M alezieux do La Bruyera, który mu był dzieło sw oje odczytał, w szczególności w yrzekł : M es am is, il y a u ra it là
de q u o i fa ir e bien des lecteurs, et bien des ennem isP)
D ro b n a ta n o ta tk a o sią g n ę ła z p e w n o śc ią w ięcej niż zam ie r z a ła : zn iw eczy ła p lan , u ło ż o n y gdzieś w ta je m n ic y w obozie k la sy k ó w p rz y w sp ó łu d ziale i p o m o cy sam ego K a je ta n a K oźm iana. N ie m ogli oni ju ż dłużej p a trz e ć sp o k o jn ie n a to, ja k a u to r B allad i D ziadów , z a ro zu m iały „p in sz c z u k “, k tó reg o „n iesfo rn y z a p a ł ro z d m u c h a ły b ru d n e litew sk ie p o m y w a c z k i“ 2) b u n tu je im c a łą p o s łu s z n ą d o tąd W a rsz a w ę . B u rzy ło się i k o tło w a ło n a se sy ach T o w a rz y s tw a P rz y ja c ió ł N auk, n a c zw a rtk o w y c h o b iad ach u K ra siń sk ieg o i w sa lo n a c h p. m in is tro w ej M ostow skiej, aż w reszcie po n a m y s ła c h z d ecy d o w an o się w y stąp ić o tw arcie. Nie p ro je k to w a n e zb io ro w e tłu m a c z e n ie »Listu do P izonów «, ani w zorow e p ism o p e ry o d y czn e , ale g ry z ą c a i d o tk liw a s a ty ra , tra w e sta c y a , p r a c o w ita a zręczna, ję z y k a p o ezy i M ickiew icza m ia ła zetrzeć w p u c h c a łą jeg o d o ty c h c z a so w ą sła w ę i o d e b ra ć odw agę n a ś la d o w co m . R o m an ty cy zg inąć m ieli od w łasn ej broni...
W ię c m a rtw ił się O dyniec i d o n o sił o tem Z aleskiem u. Ale gdy p rz y szło do p o w zięcia o sta tec zn ej decyzyi, zb rak ło a r y s ta r - chom o d w ag i: strz a ł m ógł s p a lić n a p a n e w c e i ściąg n ąć n o w e g rom y, now e cięgi. „G aw ędzą tylko, a jeśli im k to p o ra d z i p isa ć , n ie w sty d z ą się w y zn ać że s tr a c h “ , o p o w ia d a ł o k la sy k a c h d o b rz e p o in fo rm o w a n y ro m a n ty k 3).
A oto G odebski o d k ry ł n iew czesn e z a m ia ry i w y śm iał dzieło, z an im u jrz a ło św iat. P o d o b n o D m ochow ski, w tajem n iczo n y , (bo
D Chw ila spoczynku. Pism o p eryodyczne. W arszaw a, 1827. T om I, str. 130 (nr. 4, z lutego). — Do tej notatki o d n o szą się słow a listu Podczaszyńskiego do L. C hodźki z 18 w rześnia 1827. (cytat w dziele Śliw ińskiego o M ochnackim , str. 82).
2) W yrażenie K oźm iana w liście do M oraw skiego z marca 1827. P o r. Siemieński, P o rtrety literackie. Tom . I, P oznań, 1868, str. 338.
5 0 8 Notatki.
cieszy ł się sy m p a ty a m i K o źm ian a), „ n a jo h y d n ie j“ z d ra d z ił s e k re t.1) K oźm ian, d o tk n ięty o so b iście w zm ia n k ą w „C hw ili sp o c z y n k u “ , d o sta ł z iry ta c y i g o rąc zk i i ro z s ta ł się w p raw d zie z m y ślą o gło szen ia »F lory«, ale p o sz e d ł ze sk a rg ą do d y re k to ra szk o ły p o d ch o rą ż y c h , że jego w y ch o w an k o w ie, z a m ia st m u stry p iln o w ać, b a w ią się w ro m a n ty c z n o ść 2). G odebski zaś p o d rw iw a ł dalej, z a p ew n ia ją c , że ś w ia t c a ły , zn u ż o n y zim ą r. 1827 c zek a z n ie c ie r p liw o śc ią n a p rzy b y cie F lo r y 3).
K o źm ian b e z ra d n y , żali się zn o w u M o raw sk iem u i p isze do L u b lin a : „ Ż a b a 4) czyli C h w ila spoczynku, n a p isa ł, że m ia ła w y chodzić F lo ra , lecz zm a rz ła . T ak to źle grozić się a n ic nie r o b ić ; gorzej g łu p có w do k o n fid e n c y i dop u szczać. C zekam y C iebie, żeby coś u ra d z ić ; bo nigdy głupszym i, nigdy zu ch w alszy m i nie byli lite ra c i i k rz e m ie ń c za n ie , ja k te r a z “ .5)
N a n a ra d y b y ło ju ż je d n a k zap ó źn o . O saczeni ze w szystkich stro n , tra c ili k lasy cy c o ra z b ard ziej g ru n t p o d n o g am i. W y szły S o n ety k ry m sk ie, Z a m e k K aniow ski, W a lle n ro d i g ro m najsro ższy u d e rz y ł w tw ie rd z ę p se u d o k la sy c y z m u : »Do k ry ty k ó w i re c e n z e n tó w w a rs z a w s k ;ch«. A p o d b o k iem m ieli M ochnackiego, z k tó ry m n ik t nie o d w aż y ł się p ó jść o tw a rc ie w zaw o d y . Jeg o je d n a za c h m u rz o n a m in a n a u ro c z y ste m p o sie d zen iu T o w a rz y stw a P rz y ja c ió ł N auk b u d z iła p o p ło c h w cały m obozie k la sy k ó w ...6)
T ak z czasem o d e sz ła k lasy k ó w o c h o ta d ru k o w a n ia ow ej „ F lo ry “ ; ra d z i n ie ra d z i m u sieli u z n a ć za sw ój n ie ja k o głos ofi- cy a ln y L isty M oraw skiego do k lasy k ó w i ro m a n ty k ó w , choć ro z sąd n y a u to r »D w orca m ego dziadka« nie w z ią ł ich w cale w o b ro nę, lecz o b u stro n n ic tw o m je d n a k o p rz y g a n ia ł.
W ro k u 1880 już byli, rz e c m ożna, bezsilni. Jed n ą, jed y n ą k re sk ą założyli p ro te s t p rz eciw k o w y b o ro w i G oethego n a czło n k a T o w a rz y stw a P rz y ja c ió ł N au k , p o zatem p ła ta li ro m a n ty k o m z ło ś liw e figle. Dzięki je d n e m u z ta k ic h figlów W e rte r, b o h a te r h u m o ry sty c zn ej, fran cu sk iej p a ro d y i G oethego gran ej w r. 1880 w T e a trz e R o zm aito ści m ó w ił w tej sztu ce sło w am i... M ickiew icza, szczególnie tem i, k tó re są „niezgodne z d u c h e m ję z y k a « 7).
L Tak tłum aczę so b ie w yrażenie K oźm iana o D m ochow skim w cytow anym liście do M oraw skiego (Siemieński, 1. c., str. 353— 4).
2) C ytat u Śliw ińskiego, 1. c., str. 82— 3. 3) Chw ila spoczynku 1827. I, str. 272.
4) Siem ieński 1. c., str. 354, gdzie mylna d ata: 13 lutego 1828, zam iast 1827.
5) Ż aba N apoleon Feliks, w spółw ydaw ca „C h w ili“ ; przesie dział się za nią pół roku w areszcie szkoły p o dchorążych w raz z G odebskim .
6) List Koźm iana do M oraw skiego z 2 maja 1829 (Siem ień ski, 1. c., str. 393).
Notatki. 509
W te d y tak że w y jrz a ło n a św ia t k ilk a k w iatk ó w „F lo ry r o m a n ty c z n e j“ . U k rad k iem i po cichu. W ła śc iw ie w ru b ry c e „ rz e czy z n a le z io n y c h “ . N a d e s ła ł ją re d a k c y i „G azety w a rsz a w sk ie j“ ja k iś an onim , k tó ry tw ie rd z ił, że ręk o p is d o s ta ł się p rzy p a d k iem w j e g o rę c e ; zan im w ła śc ic ie l o d b ierze sobie z d ru k a rn i rę k o p is, o n p o z w a la sobie o g ło sić k ilk a w y ją tk ó w tego dzieła.
Czy ta k było w isto cie, czy też m iał to być k ry ty sz ty c h p seu d o k lasy czn ej sa ty ry , n ie w iad o m o , dość, że u ry w e k „ F lo ry “ pt. » N o w e z a s a d y “ u k a z a ł się w „G azecie w a rsz a w sk ie j“ z d. 6 m a r c a 1 8 3 0 1), p rz e d ru k o w a n y z a ra z w „G o ń cu k ra k o w sk im “ . 2).
F ra g m e n t w G azecie w a rsza w sk ie j b y ł, zdaje się, clou całej r o b o ty ; w y jątk i z niego p o w in n y n a m d ać w y o b rażen ie, ja k w y g lą d a ła całość.
W ieszcz (M ickiewicz) w y g łasza m ow ę p ro g ra m o w ą . W y łu sz - cza z a sa d y ro m a n ty c z n o śc i, w sk azu je w yższość poezyi ro m a n ty c z nej. „ C h ó r w ieszczó w “ w tó ru je m istrzo w i, w ielbi go i je s t jego ech em . Z apoznaw szy się d o k ład n ie ze sło w n ik iem M ickiew icza i w y n o to w aw szy u lu b io n e jeg o w y ra ż e n ia i n iek tó re m o ty w y s ta r a się a u to r d ać d o w c ip n ą p a ro d y ę ję z y k a p o ety . Oto p o c z ą te k , p rz y to c zo n y w cało śc i, ja k o n a jle p sz a część fra g m e n tu :
Chór wieszczów.
Stanął pierw szy w w ieszczów rzędzie, C o to będzie, co to będzie!
W ieszcz.
Bez nauki I bez sztuki,
W ieszcz praw dziw y Stw arza dziwy.
W kąt H om ery, w kąt M arony, Tasse, W oltery, R asyny; W ieszcz, nie temi w cale tony, I nie takie głosi czyny. Zdała p ró ż n y c h zasad smaku, Pew nej strzegących granicy, My, G oethego zw olennicy, P rzedm ioty bierzem bez braku.
R ozm aw iające kw iateczki,
Z sercem przekw itłem m łodzieńce x) Nr. 63, str. 5 8 4 — 5.
2) Rok 1830, nr. 34, str. 269— 272.
5 1 0 Notatki.
I obłąkane dzieweczki, Romansowe potępieńce, Góry, doliny, kurhanki, Widma z ciemnic w ychodzące, I upiorow e kochanki,
I niedźwiedzie śpiewające, I gałązki i badylki,
Słońca, gwiazdy i księżyce, Sow y, puhacze, motylki I wybladłe czarownice, Małe rybki, wieloryby,
Dąb, co buja aż pod chmury, I pod dębem w zrosłe grzyby, Krety i myszy i szczury,
Wspomnień gminnych m orsze szczątki I zdarzenia różnorodne,
G odne są wiecznej pamiątki I wieszczych pieniów są godne.
U m ieć to w szystko ra z e m z łą c z y ć , n a p e łn ić ra j c z a rta m i, b ry la n ty p o w sa d z a ć do bło ta, b y ć m iły m i dzikim , ja sn y m i t a jem n iczy m — je s t n a jszczy tn ie jsze m za d an ie m ro m an ty c z n e g o po ety . »C hór w ieszczów « w ielb i m istrz a d ająceg o ta k cen n e w sk a zów ki. W ieczn o ść zrozum ie go i u w ie ń c z y la u re m sk ro n ie » śm ia łe g o u tw ó rc y ro m an ty czn e j p ieśn i« . Bo o tw o rz y ł szero k ie b ra m y n a tc h n ie n iu , bo d ał w zory n ie z n iszcz aln y ch ry m ó w .
M istrz m ów i dalej : R o m a n ty c z n o ść je s t w szędzie. O w sz y st- k iem myśli, i o wrszystkiem pisze, łą c z y d u ch y d o b re ze złym i, a św ia t d u c h ó w ze św iatem ludzi i z le w a n a w szystko sw ój u ro k . K to tego n ie p o trafi, n ie ch dalej „z H o m e re m pieszo c h o d z i“, n iech n a śla d u je W irg ila i strzeże g ra n ic y ro z są d k u i p o p ra w n o śc i.
I te są dla głów miernych zakreślone szranki. Ale my, dzieci talą wydmuchnionej pianki, Za obręb pospolitych wystąpiwszy granic, Smak i rozsądek taki poczytujem za nic. Mamy inne zasady, mamy bujność inną, Razem groźną i płaską, wytworną i gminną, Romansową i twardą i czułą i w ściekłą,
Pieniom naszym swym rykiem odpow iada piekło.
D latego czarty , strzygi, u p io ry i la rw y tak c h ę tn ie k ry ją się
w p rz e p a stn y c h g łęb iach b a lla d y i ro m a n ty c z n e g o d ra m a tu . Oto
c ałe w yznanie w ia ry now oczesnego p o e ty , oto są » p raw d y żywe« ro m a n ty z m u ,
...A jeżeli szemra na nie Który z dzisiejszej m łodzieży
N otatki. 511
I w ow e p raw d y nie w ierzy, Niech się księdza Baki spyta, T en go nauczy — i kwita.
C hór wieszczów.
N iech się księdza Baki spyta, Ten g o nauczy i kw ita !
T rz e b a d o b reg o ro z c z y ta n ia się w ję z y k u epoki K sięstw a W a rsz a w sk ie g o , w je g o m a n ie rz e i szab lo n o w y c h p rz ew ażn ie fo r m u łk a c h sk ła d n io w y c h c zy re to ry c z n y c h , b y zro zu m ieć, ile tru d u z a d a ć so b ie m u s ia ł k la sy k , c h c ą c ta k „ ro m a n ty c z n ie “ p is a ć , ile ra z y o d rz u c ić m u sia ł ze w s trę te m sz a ry to m ik z d ru k a rn i Z a w adzkiego, by zn o w u do n ieg o p o w ró c ić , w słu c h a ć się w tok jeg o s ło w a i p rz y sw o ić so b ie a d usam sz y d e rstw a jego b a rw ę . A le p o z a d o w o d em su m ien n e j le k tu ry p ism M ickiew icza je s t też w te j sa ty rz e w a rto ść n ie z a p rz ec z o n a , a leży w p ysznej p a ro d y i sty lu , w p o d c h w y c e n iu p e w n y c h sy m p a ty i w y razo w y ch „ p a p ie ż a r o m a n ty k ó w “ . Z ro b io n e to zw ięźle a d o sad n ie. Nie p o trz e b a w sk a zy w ać, k tó ry d o w cip godzi tu w „B allad y i ro m a n s e “ , a k tó ry c h c e w y śm ia ć II i IV czę ść „D ziad ó w “ , zb yteczne też c h y b a o b jaśn ien ie , że „ C h ó r w ie sz c z ó w “, to w a rsz a w sc y satelici M ickie w icza, p o w ta rz a ją c y je g o sło w a .
U stępy d alsze, w k tó ry c h w y p o w ia d a się p rz ek o n an ie k la sy k ó w o b r a k u ja s n o o k re ślo n y c h c eló w n o w ego k ie ru n k u i jeg o ro zb ieżn o ści z je d n e j, a z u p e łn e j a n a rc h ii w z a k re sie p o jęć e s te ty c z n y c h z d rugiej s tro n y — są n ie p o ró w n a n ie słab sze. I z tej n ie ró w n o śc i p rz y p u sz c z ać m o ż n a to , czegośm y się z re sz tą d o m y śla ć m ogli ze w zm ian e k G odebskiego i K o ź m ia n a : „ F lo ra “ b y ła p r a c ą zb io ro w ą. Może b a w ił się n ią K oźm ian w ch w ilac h w o l n y c h od „ Z ie m ia ń stw a “ , m o że O siński i M oraw ski p o m ag a li m u w m o zo ln em s k ła d a n iu p rz e c iw ro m a n ty c z n y c h w ierszy. A le a u to r „ Z ie m ia ń stw a “ b y ł w k aż d y m ra z ie p a tro n e m i o p ie k u n em tego w eso łeg o p rz ed sięw zięcia.
II. ROMANTYCZNOŚĆ. BALLADA.1)
W tym sa m y m ro k u , w k tó ry m k la sy cy z b ó le m s e rc a z a n ie c h a ć m u sieli d ru k u „ F lo ry “ , z ro d z iła się tak że d ru g a s a ty ra n a ro m a n ty k ó w . A u to r je j b y ł śm ielszy i n ie d a ł się, ta k ja k K o ź m ian, z a s tra s z y ć : c h o d ził n a jp ie rw , ja k ongi K ielczew ski z „M ow ą“ , po re d a k c y a c h , a gdy sp o strz e g ł, że w szy stk ie m a ją dużo re sp e k tu przed k łó tliw y m lu d k ie m ro m a n ty k ó w i b o ją się d ru k o w ać, w
y-x) R om antyczność. Ballada. W W arszaw ie, drukiem N. Gliicks- berga 1827. 8°, str. 12-4-1 nlb. Jedyny znany mi egzem plarz jest w Bibliotece Akademii U m iejętności w K rakow ie.
512 N otatki.
d a ł sa ty rę w łasn y m n a k ła d e m . P ra c y sobie z a d a ł n iem ało , aby n a p isa ć rzecz „p o d łu g w sz e lk ic h z a sa d ro m a n ty c z n o śc i“ , ja k sam m ów i. A skleciw szy w reszcie d z iw o tw ó r, k tó ry się sk ła d a ł z frag m en tó w p o w ieści p o e ty c z n e j, fa n ta sty c zn eg o d ra m a tu i p se u d o k la - sycznej ody, u zn ał, że b ęd zie n a jle p ie j, gdy go n azw ie — b allad ą. I w tre śc i i w form ie w y s tę p u ją w y b itn e ro m a n ty c z n e p ie rw iastk i : co w iersz, to w y sz u k a n y ry m , a co s tro n ic a , to coś b ard ziej n a d p rzyrodzonego.
W p rz e c iw ie ń stw ie do a u to ra „ F lo ry “ , k tó ry się n ie b a w ił w fa b u ły , ale p ra ż y ł p rz e c iw n ik a ję d rn ą p a ro d y ą ro m an ty czn e g o w y słow ienia, o p o w ia d a n a m p o e ta sm u tn ą h isto ry ę z w łasnego ży cia :
P ew n ej n o cy z b u d ził go ze sn u jak iś b ru ta ln y d u ch i m im o p ro te s tó w p o e ty k a z a ł m u iść za sobą.
Dokąd mnie wiedziesz, o duchu ciem ności? — „Nie lękaj się, idziesz społem
Z czarnym ciem noty aniołem, Posłańcem Rom antyczności“.
P o e c ie zro b iło się zim no, (bo to b y ł p o e ta p seu d o -k la sy c z n y i w y strz e g a ł się z a w sze w życiu i tw ó rcz o ści tak ich p o d e jrz a n y c h ludzi). A ju ż do re sz ty o d e b ra ła m u h u m o r w iad o m o ść, że R o - m a n ty cz n o ść je s t k ró lo w ą i m ieszk a n a Łysej G ó rze; n a jej ski nienie c z e k a ją p o s łu s z n e ro je d u c h ó w : d u ch y piekieł, d zw onnic i cm en tarzy , n ad to sow y, p u h a c z e , k ru k i, n ieto p erze, la rw y i u p io ry : w szy scy d o b rz e znajom i n asi, a le nie p o ety , k tó ry b y ł ro z esp an y a „ D ziad ó w “ n ie czy tał. W ię c d o ść szorstko p y ta p o sła ń c a , ja k i cel m ia ła k ró lo w a , k a ż ą c budzić w n ocy n ie zn an eg o cz ło w ie k a i p ro w a d z ić do siebie.
A lboż nie znasz jej potęgi ? — Duch mi czarny odpowiada — Nie jedna uczy ballada I tysiąca nocy księgi, Że to potęga nielada ; Nie jedna uczy ballada I tysiąca nocy księgi.
Skoro jeszcze ciem no w szędzie I kur sobie jest na grzędzie, Budzim w ieszczków naszych tłum, By na sławy idąc szczyt,
Pisali, co poda um.
I d o w ia d u je się dalej p o e ta , że je s t p rz e z n a cz o n y n a w ie l kiego tw ó rc ę ro m a n ty c z n e g o , zaczem h o łd m u si złożyć sw ej p rz y
-Notatki. 513
szłej P ani i p o d z ię k o w a ć za z a sz c z y tn ą n o m in a c y ę . N a sk rz y d ła c h p o s ła ń c a u n o sz ą się w p o w ie trz u i z d ą ż a ją do zam k u k ró lo w e j.
Leci po powietrzu, leci,
W szędzie ciem no, ciem no w szędzie, Ślip potw oru tylko świeci,
Co to dalej ze mną będzie?
N ajp ierw w ro z w a lin a c h stareg o z a m k u w ita ją go licznie z e b ra n e c z a ro w n ic e, k tó re m ia ły w id o c z n ie ja k ie ś p o ję c ie o k u l tu rz e k lasy czn e j, bo o d p ra w ia ły s a b a t w e d łu g re c e p ty : P a rtu riu n t
m ontes...
N a jsta rsza z czarownic.
Przyłóżcie do żaru zioła A jeśli wyskoczy mysz, W ów czas wołajcie do koła : A pysz, a pysz, a pysz !
Czarownice.
Wyskoczyła bura mysz, A pysz, a pysz, a pysz !
N a jsta rsza z czarownic.
A więc dobry znak, Bo mysz czm ycha wspak.
(po pauzie)
Przyszłość Ci losy szczęsne zapowiada : Staniesz się naszym czcicielem,
Będziesz ciem ności dzielnym wielbicielem , Będziesz poetą nielada.
Widzisz to światło w iskierce, Widzisz duchów w olny chód ?
M iej tylko serce i p a trza j w serce,
W ów czas wszelki ujrzysz cud !
Po tej w stęp n ej c e re m o n ii je d z ie p o e ta n a ło p a c ie c z a ro w n ic y n a Ł y są G órę ; ta m zn o w u d ziały się rzeczy, k tó re m oże s ą ig raszk ą d la ro m a n ty k a , a le stra sz n e b y ły d la p seu d o k lasy czn eg o p o e ty . U p io ry i s tra s z y d ła n a jro z m a itsz e b a w iły się w e so ło w śró d g rzm o tó w , b ły sk a w ic i p o to k ó w u lew n eg o d eszczu . A że ludzie z ty c h sfe r bez sk o w y tu i d re sz c z em p rz e jm u ją c y c h ję k ó w zab aw y n ie ro zu m ieją, w ięc ło s k o t b y ł n ie o p isa n y . N ag le w szy stk o u cich ło i z ja w iła się R o m a n t y c z n o ś ć . I tu p o e ta d o z n a ł ro z c z a ro w a n ia . P a m ię ta ją c z m itologii, że b ó s tw a p o e z y i n a ca ły m św ię cie b y w a ją m ło d e, p ro m ie n n e i u ś m ie c h n ię te , sąd ził, że się b ę
514 Notatki.
dzie ro zk o szo w ał w id o k iem k ró lo w e j, a u jrz a ł zw ykłą, b a rd z o s ta rą i z g arb io n ą cza ro w n ic ę, k tó ra p o w ita ła w n im o b ro ń c ę sw ych d ążeń i id e a łó w i o b w ie śc iła n o w ą e rę w dziejach k u ltu ry : e rę p o g a rd y d la sło ń c a i ś w ia tła , św it k ró le stw a m ro k ó w i c iem ności. M ów iła o tem b ard zo d z iw n ie :
Tak je st; łatw iejszy do ciem noty tór, Łatwiej p ó jdzie w w ierszach rym, Miej tylko N iem ców za w z ó r, P ójdziesz z pierw szym i o prym . Z najdziesz dla się sław y huk, Pisz tylko so b ie stuk i puk.
Dziś — tłu m a c z y ła m u — inaczej p isa ć n ie m o ż n a : ty c h , co się jeszcze p ra w id e ł trzy m ają , ju ż n ik t n ie czyta. W y k ład sw ój zak o ń c z y ła R o m an ty czn o ść m a łą d y g re sy ą w dziedzinę „ ab so lu tu , infinitu i id e a łu “ , a w reszcie w rę c z y ła m u trzy sk ro m n e u p o m in k i: m io tłę (na n ią siąd zie, ta k ja k d aw n iej s ia d a ł n a P e gaza), c u d o w n y p rz y rz ą d do w y tw a rz a n ia ro m a n ty c z n y c h ry m ó w , w reszcie p ió ro , p a m ią tk ę z g ro b u B iirg era. „ T u z a sz ła z m ia n a w sc e n a c h m ojego w id z e n ia “ m ógł po w ie d zieć p o eta, jeżeli d o b rze zn a ł M ickiew icza, bo w y b iła d w u n a sta , a R o m a n ty c z n o ść zn ik ła w ra z z c a łe m sw em k ró le stw e m . N a m ie jsc u Ł ysej G óry szarzeć p o czę ły sp o w ite w m głę szczyty H elikonu i sły c h a ć b y ło szm er k ry sz ta ło w y c h w ó d P e rm e s u : p o e ta p o z n a ł, że je s t n a O lim pie. I ja k Ł y sa G óra w P a rn a s, ta k d o ty ch cza so w y , o p o m stę do B o ile a u ’a w o ła ją c y , w iersz b a lla d y zm ien ił się w p o p ra w n ą stro fę safick ą i ro z b rz m ia ł to n e m d z ię k c zy n ien ia:
N iech będzie p o c h w a lo n e św ia tło sta ro ż y tn e j p oezyi, bo o św ieciło ludzkość i ro z p ró sz y ło g otyckie m ro k i zab o b o n u , i n ie c h się zaw sze św ięci c h w a ła O lim pu, bo b u rz e dziejów i z a k u sy w rogów p ię k n a p rz e trw a ł i — zw yciężył...
P o d n io słą m o d litw ę p r z e rw a ł A pollo, zw ab io n y głosem ś m ie r te ln ik a i z g ro m ił o stro in tr u z a :
O d d al się, nie tyś pierw szy tu się p ró ż n o trudził! — Jam klęknął, chciałem prosić, alem się — obudził.
*
* *
S te fa n W i t w i e k i b y łb y to u w a ż a ł za n a jw ię k sz ą k rz y w d ę lite ra c k ą d la sieb ie, gdyby w ie d z ia ł, że k to ś ze w sp ó łc z e sn y c h n a z w a ł go a u to re m » R o m a n ty c z n o śc i« 1). A u to rstw o W itw ick ieg o je s t n a tu ra ln ie w y k lu czo n e, co ju ż z re sz tą d a w n o z a zn aczy ł R u
-N otatka na egz. A kad. Urn., skąd p rzeszła do bibliografii. (P or. E streicher, Bibliografia, t. V, str. 113).
Notatki. 515
d o lf O ttm an *). P o z a ty m szczegółem niczego się w ięcej d o w ie dzieć n ie m o ż n a o te j sa ty rz e ani w c z aso p ism ach an i w lista c h i p a m ię tn ik a c h w s p ó łc z e sn y c h . Jej a u to r, ja k sam w y zn aje w przy- p isk u , p o e tą n ie b y ł, a o rzeczy w y śm iew a n ej m ia ł b a rd z o n ik łe w y o b rażen ie. S a m o z w a ń c z y epigon w ie k u o św ie c e n ia w y stą p ił z o sk a rż e n ie m , n a k tó re b y się n a w e t K oźm ian i tow . w tedy nie o d w a ż y li: r o m a n ty z m je s t n eg a c y ą o św ia ty i k u ltu ry , sy n o n i m em o b sk u ra n ty z m u , fa lą p o w ro tn ą m ro k ó w saskich. A u to r n ie p o w ie d z ia ł w c a le rz e c z y now ej : o te m w szystkiem p isa ł jeszcze w r. 1816 a u to r » P o d ró ż y do C iem nogrodu« S t a n i s ł a w P o t o c k i w je d n y m z lic z n y c h a rty k u łó w » Ś w istk a krytycznego« p. t.
» T ra k ta t p o k o ju Z a k o n u n ied ź w ia d k a z sta n a m i m isty czn o -ro m an - ty c z n e m i« 2). U szło to w r. 1816, k ied y ro m a n ty z m u p ra w ie jeszcze n ie było, ale ig n o ra n c y ą z a b a w n ą w y d ać się m u sia ło w r. 1827. D latego w » R o m an ty c zn o ści« n ie m a d y so n a n su : n a iw n a id e a w n a iw nej tre śc i i fo rm ie . A p rzecież m ów i n a m w iele o epoce, o don- k iszo tery i p se u d o k la sy c z n e j, o n ie b o sięż n y ch z a m ia ra c h ro m an ty k ó w ; m ów i tak , ja k m ó w ić m oże an eg d o ta, w k tó rej n ie ra z w ięcej w y czy ta ć m ożna, niż w n ajc ie k a w sz y m d o k u m en c ie z pieczęcią.
W o czach W itw ic k ic h i O dyńców o ta c z a ły te s a ty r y 3) ro
*) R. Ottman, Stefan W itwicki. Życie i pisma (Przegląd polski, 1879, t. 53, str. 331).
2) Wójcicki K. Wł., Warszawa, jej życie um ysłowe i ruch li teracki. Warszawa, 1880, str. 7 5 —77; d r .M. Szyjkowski, Génie du Christianisme a prądy um ysłowe w dobie porozbiorow ej, str. 114.
3) Satyrycznych utw orów na ten temat z przed r. 1831 na- zbieraćby można wiele. O bok znanych bajek D m ochow skiego i „Ro m antyczności“ O dyńca-Słow ackiego pojawiały się drobiazgi w cza sopism ach np. w „G azecie Polskiej“ 1827— 1828. Jakiś Wincenty J a s t r z e m b s k i , Litwin, strawestował „Dziady“ w komedyi, którą potem w e Lwowie odczytyw ał Zaleskiemu i Nabielakowi. Wyjątki przytoczył Estreicher w pracy: Wincenty Pol, jego m łodość i oto czenie (1 8 0 7 — 1832), str. 77— 78.
Nawet w kupletach operetkowych drwiono z romantyków. Początek jednego zanotow ał Witwicki w „Wieczorach pielgrzyma“ : „O to romantyk blady, W zywa duchy do ballady“.
W słynnych „M iotełkach“, śpiewanych przez N ow akow skiego w r. 1830 w „ C h ł o p i e m i l i o n o w y m “ była także taka mizerna strofka (Kurjer polski, 1830, nr. 160, str. 8 1 2 ):
C óż to za rzesza ta, Romantyk jest to gęś, Prawidła za nic ma! Laharpie, głow ą w strzęśl Prawidła święta rzecz, Czyż ćmić będzie twój rym Romantyku, nie przecz. Gęsty ich szał jak dym?
5 1 6 Notatki.
m a n ty z m n o w ą a u re o lą . Z acisk ali p ięście i szli do d o m u w dzie w a ć p a n c e rz e...
Ś re d n io w ieczn e m u m n ich o w i, ślę czą cem u n a d ilu m in o w an y m rę k o p isem św ieciło h a sło : Extra, latinitatem non est vita — w a r szaw sk i ro m a n ty k w y stę p o w a ł do w alki, jak d ru g i P a tro k les, w zbroi M ick iew icza; w y p isy w a ł n a ta rc z y sło w a fran cu sk ieg o k ry ty k a : Hors du romantisme il n’est p o in t du salut i to p ił w o jo w nicze z a p a ły w jed n ej w ięcej balladzie.
By p o tem , w la ta c h e m igracyjnych; p a trz e ć z uśm iech em p o b ła ż a n ia n a sw e la ta b u rzy i pędu.
Lwów. Stanisław W asylewski.
Imionniki Maryi Szymanowskiej.
Im ionniki w yszły z m ody. Z a stę p o w a ły n ieg d y ś ra p tu la rz e i p a m iętn ik i. U p rzy to m n iały u sch y łk u ży cia p o sia d a c z o m m inione dni. P o to m n o śc i p rz e c h o w u ją w ie rn ie c h a ra k te ry s ty c z n e cech y d a n ej epoki. P rz e g lą d a ją c n a p rz y k ła d im ionniki M aryi S zy m an o w sk iej, sp o ty k a m y n a zw isk a n a szy ch znakom itości lite ra c k ic h z cza só w K sięstw a W a rszaw sk ieg o . W praw dzie daleko w ięcej zap isało się w n ic h sła w n y c h cu d zoziem ców niż sp ó łzio m k ó w S z y m a n o w sk ie j, ale n a s ro d ac y jed y n ie zajm ą.
„Szymanowska — pisze w swoich pamiętnikach1) doktor Sta nisław M o r a w s k i — posiadała i zostawiła dzieciom swoim rzad kiej wartości albumy. Albumy te należą do um ysłowych skarbów kraju naszego i rzeczywiście do niepospolitych klejnotów liczyć się powinny. W ciągu kilkuletniego pobytu muzy naszej za granicą i w Rosyi, w ciągu długiego pobytu sw ojego w rodzinnym kraju, słow em , gdzie była ta zacna kobieta, umiejąc sobie zaskarbić przy jaźń i szacunek wszystkich i zostając w blizkich z wszystkimi nie pospolitym i ludźmi sw ojego czasu stosunkach, starała się i potrafiła zebrać i skupić w jedno własnoręczne pamiątki i podpisy najzna komitszych gwiazd duchow ego horyzontu całej Europy. Ludzie ci, różnych narodów a różniejszych jeszcze dążeń, z ochotą spełniali jej życzenia, chętnie wtłaczali się w jej pamiętniki, ciesząc się i chełpiąc z tego braterskiego zbliżenia, które wszystkich wielkich przedstawicieli ówczesnej europejskiej sławy pod jedną i tak gościnną strzechą zebrało. Takich album ów miała trzy. Jeden w bogatej, dro- giem i kamieniami ozdobnej oprawie, dar księcia Cambridge, brata
U Urywki z pamiętników St. Morawskiego w yszły w lutym 1898 r. w A t e n e u m .