Tomasz Burek
Janusowe oblicze modernizmu
Teksty : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 3 (27), 55-78
Tomasz Burek
Janusowe oblicze
modernizmu
Janus, mit. rzym . jedno z najsta r szych bóstw rzym.; opiekun bram (ianua), następnie w ogóle wejść i w yjść, wszelkiego początku i koń ca; wyobrażan y z głową o 2 p rze ciwległych obliczach; atrybutam i — klucze lub laska oddźwiernego; od imienia J. pochodzi łac. nazwa s ty c z nia (ianuarius), jako pierwszego
_ miesiąca po przesileniu zim ow ym ; w Rzym ie J. miał sw ą świątynię w kształcie bram y o podwójnych odrzwiach, za m kn iętych w czasie pokoju, otw artych w okresach w o j ny.
E n c y k lo p e d ia P o w sze c h n a PW N . Co to jest «modernizm»? Jest to najb ezm yśln iejszy w yraz, jaki po wstał w literaturze.
P e w ie n Krytyk. *.
Zarów no w yspecjalizow ani b a dacze, h istorycy różnych dyscyplin hum anistycznych,
ja k i skrom ni am atorzy, z a jm u jący się w m niejszym
D wugłowe bóstwo
TO M A SZ B U R E K 56
Zgoda na przełom...
... i na nie określoność
lub w iększym sto p n iu i w n iejednakow ych p ro p o r cjach zjaw iskam i arty sty czn y m i, literackim i, u m y słow ym i, ideow ym i, tj. k u ltu rą duchow ą sch y łk u d ziew iętnastego i początku dw udziestego w ieku, okresem w gran icach od W y sp y u m a rły ch (1880) A rnolda Bócklina po P a n n y z A w in io n u (1907) P a b la Picassa, od Parsifala (1882) R yszarda W agnera po
Ś w ię to w io sn y (1913) Igora S traw ińskiego, od W ie d zy radosnej (1882) i Poza dobrem i z łe m (1886) F ry
d ery k a N ietzschego po T o te m i tabu (1913) Z y g m u n ta F reu d a, od A rebours (1884) Jo risa K a rla H uy s- m ansa po L o ch y W a ty k a n u (1914) A n d re G ide’a i od m an ifestu sym bolistów (1886) po M a n ifest f u tu
r y zm u (1909); otóż w szyscy zgadzają się z sobą, jak
m i się zdaje, w dw óch co n ajm niej spraw ach. Z gadzają się, po pierw sze, na diagnozę, że o sta tn ie d ekady dziew iętnastego w ieku i początkow e la ta dw udziestego to okres w k u ltu rz e europejskiej szcze gólnie w zburzony poza p araw an em bezru ch u i s ta bilizacji pozytyw istyczno-m ieszczańskiej. O kres b rz e m ien n y pod każdym w zględem : filozoficznym , n a ukow ym , estetycznym , cyw ilizacyjnym i techn olo gicznym w zarodki szokującej nowości, jeśli nie ge- nialności albo grozy, w zjaw iska zagadkow e i d o tąd niesp o ty kan e w tak im nasileniu, w idee i p ro g ra m o we zapowiedzi noszące znam iona rad y kalneg o z e r w ania z przeszłością, cechy głębokiego przełom u, a n aw et p rzew ro tu intelektualnego, w w ieloznaczne, lecz spełniające się przepow iednie i w idoczne z p e r spek ty w y czasu p refig u ra c je przyszłych przeobrażeń. Po w tóre zaś, zgadzają się oni co do tego (a to w a rz y szy im żyw a in tu icja a rty s ty i w izja pow ieściopisa- rza), że ta now a s tru k tu ra świadomości, k tó rą u jaw n ił przełom w ieków , w ym yka się jednoznacznej term inologii i konsekw entnem u nazew nictw u ; że rozstrzelone bogactw o zjaw isk literackich i a r t y stycznych, niezw ykła różnorodność m an ifestacji d u chowych, wielość postaw filozoficznych, w ielość teorii i kłócących się poglądów na sztukę i na zada
57 JA N U S O W E OBLIC ZE M O D ER N IZM U
n ia lite ra tu ry nie u k ład a się w żadną całość jedno litą; że nie daje się p rzyporządkow ać żadnem u w y raźn em u term inow i — p rąd u , n u rtu czy stylu. A le pogrążając się w lęku przed uroszczeniam i i n a d m iern ą a rb itraln o ścią sy n tety czn y ch generali- zacji, zapom inam y o drugiej stro n ie spraw y: o tym , że w szystko to, co jaw i się h istorycznem u spo jrze n iu w najw yższym sto p n iu różnorakie, podzielone, sprzeczne i n iejasne, w bezpośrednim przeżyciu w spółczesnych, choć ta k sam o zwodnicze i rozszcze pione, m iało m im o w szystko w spólny m ianow nik i — p rzypo m n ijm y sobie po m istrzow sku w ykonaną eseistyczno-pow ieściow ą c h a ra k te ry sty k ę „bólów po rodow ych nowej epoki” w C złow ieku bez w łaściw o
ści R oberta M usila, księga I, rozdział 15 — „stapiało
się w jed en jasno lśniący sen s” : i dem ony, i w al cownie, i m arzenia w ą tły c h dziew cząt w jesiennych ogrodach, i utopie o zb u rzen iu u s tro ju społecznego. W szystko to było w ielo k ształtn ą ek spresją czegoś jednolitego — ale czego?
Jasno lśniący sens duch a epoki... A by go odnaleźć i nazw ać, nie w ystarczyło, jak przekonyw aliśm y się ju ż nie jeden raz, zredukow ać całą tę p łynną w ielo- rakość do jakiegoś sztyw nego, przesądzającego o w szystkim , czynnika społecznej genezy, do gene raln e j d e te rm in a n ty ekonom icznej i klasow ej. Je śli by się miało mówić ty lk o o dekadenckiej ucieczce od rzeczyw istości w k rain ę w yobraźniow ej ułudy, o indyw idu alisty czn o -n ih ilisty czny m w yobcow aniu sztuki ze społeczeństw a, o idealistycznej reakcji an ty n au k o w ej, o psychicznej i m en taln ej alienacji literató w , o neorom an ty czn ym zagubieniu in te li gencji tw órczej w świecie rodzących się im periali stycznych ko n fliktó w czy o secesji jako chorobie sty lu , nic albo niew iele zostanie w ytłum aczone, ża d en sens nie zalśni. Tak samo przy p isyw anie jed no znacznych fu n k cji politycznych i socjologicznych ta kim czy innym dok try n o m i k ieru n kom literack im przełom u stuleci okazało się n a d e r m ylące. Hasło
Sens ducha
TO M A SZ B U R E K 58
Socjologiczna obrona czyste go Piękna
Vart pour Vart, rzucone w pierw szej połowie dzie
w iętnastego stulecia a zdobyw ające licznych zwolen ników w jego schyłkow ych dekadach, w cale nie m u
siało być w yrazem ostentacyjnego próżnow ania
wzbogaconych w a rstw m ieszczańskich, form ą eks kluzyw nej k u ltu ry zb y tk u i luksusu, b urżu azy jn ej konsum pcji na pokaz czy w reszcie p rzejaw em złośli wego anty d em o k raty zm u ; mogło też ukazyw ać dro gę k u całkow icie p rzeciw staw nym celom i h u m an i sty czn ym w artościom . G autierow ska d efinicja piękna,
pochodząca ze słynnej przedm ow y do P a n n y de
M aupin, rok 1834: „P raw dziw ie piękne jest jedynie
to, co nie służy do niczego. Cokolwiek jest użytecz ne, je st b rzy d k ie ” — odegrała in sp iru jącą ro lę ró w nież i dlatego, poniew aż na przekór w yrachow anem u praktycyzm ow i Biznesu i podporządkow anej sile n a byw czej pieniądza, a więc pełnej h ipo k ryzji skali w artości m o raln y ch m ieszczaństw a, broniła tego, co bezinteresow n e i nie u w arun ko w ane ety k ą k a p ita lizm u, w łaśnie P ięk n a w jego czystości i d u m n ej n ie zależności. W te n sposób hasło „sztuka dla sz tu k i” podkreślało ogólną godność p racy tw órczej, z a ta rtą w społeczeństw ie p rac y zniew olonej, w ydobyw ało na jaw , zapew ne w celowo drażniącym , program ow ym w y jask raw ien iu , antropologiczną istotę k u ltu ry w pełni ludzkiej, w b rew podstaw om i zasadom k u ltu ry zm istyfikow anej, eksp loatato rskiej, u ty lita rn e j i pie niężnej. Z tego też pow odu idee m odernizm u m ogły się k o n tak to w ać z ideam i socjalizm u, a so cjalistycz na m yśl m oraln a znajdyw ać rezonans w śród głosi cieli now ej sztuki. D obitnie w yraził to prześw iadcze nie J u lia n M archlew ski: „A fa k ty p rzem aw iają jasną, zrozum iałą m ową: now a sztuka należy do socjalizm u ” 2.
Ale i podobny k ieru n e k in te rp re ta c ji okazyw ał się zaw odny, ujednoznaczniał bow iem procesy i p o sta
2 J. M archlewski: O sztuce. A r t y k u ł y , p o le m ik i oraz listy. Zebrał J. Rurawski. Warszawa 1957, s. 201.
59 JA N U S O W E OBLIC ZE M O D ER N IZM U
wy, jak ie z sam ej sw ej isto ty b y ły chim eryczne i wieloznaczne — o czym rychło przekonał się M ar chlew ski w głośnym sporze z M iriam em o k ieru n ek społeczny „C him ery ” 3.
Chcąc omówić w yczerpująco fu n k cje ideologiczne i polityczne rep re z en ta ty w n y ch dzieł i postaci eu ro pejskiego m odernizm u, jed n ej części takiego studium należałoby dać bezw zględnie ty tu ł: „Nowe p rąd y w sztuce a socjalizm ” , ale d rug iej — „Nowe p rąd y w sztuce a k o n trrew o lu cja, nacjonalizm i p refa - szyzm ” . I zazw yczaj chodziłoby nie o zupełnie od m ienne k ieru n k i a rty sty c z n e i literackie, walczące z sobą w ram ach jed n ej epoki, nie o skrystalizow ane n a an ty p o d ach społecznych i perso nalnych ten d e n cje ideow e, ale o te sam e k ieru nk i, o te sam e te n dencje i o te sam e biografie, ulegające rozszczepie niu w jakim ś p unkcie ew olucyjnym i z tą chw ilą pełniące role przeciw staw ne.
O statecznie przecież D ’A nnunzio pozostaje w e w szel kich przeistoczeniach D ’A nnunziem , B arres B a rre - sem, Błok, m istyczny piew ca Zaczarow anych Dali, przem ienia się w Błoka, realistycznego w izjonera n adejścia D w un astu , ale nie p rzestaje być Błokiem ; ta k sam o Brzozowski, ta k samo inni: H uysm ans ■— d ek ad en t i dew ot, W ilde — olśniew ający dandys i nieszczęsny więzień, .V e rh a e re n — pesym ista i zw iastun fu tu ry z m u , B arbusse — solipsystyczny
o utsider i p a n te ista zbiorowości.
N a rra to r i zarazem b o h a te r głośnej powieści tego ostatniego, zatytu łow an ej U E n fe r (1908), człowiek podobny w szystkim in ny m , w m ieszany w tłum , w szarą codzienność, zagubiony w hotelow ym po k o ju w ielkiego m iasta jak w stogu siana czy m ro w isku, anonim ow e i sam otne Ja, w y p rz e d za ją ce rodzinę an ty b o h a teró w dw udziestow iecznej
li-Janusowe oblicza pisarzy
3 Por. Program y i d ysku sje literackie okresu Młodej Polski. Opracowała M. Podraza-K w iatkow ska. W rocław 1973. Biblio teka Narodowa. Seria I nr 212.
TO M A SZ B U R E K 60
Tradycja L au- tréamonta
te ra tu ry , poprzez deliryczne upo jen ie sam otno ścią, poprzez fantasm ag orie ro zjątrzo n ej w yo braźni, poprzez erotyczn y v o y e u ry zm , poprzez sam oudrękę i negację, poprzez rozm yślania i w y znania co p rzeb rzm iew ają posępnym i tonam i śpie wów L au tréam o n ta: „Ogrom próżnych m arzeń p rzy tłacza m n ie” , „jestem pełen rozpaczy, poniew aż ko cham w szystko ” , „chciałbym przeżyw ać w szystkie rodzaje życia” , dochodzi do stw ierdzenia, że nie m a rzeczy dziw nych, że n a d n a tu ra ln e nie istn ieje, a r a czej jest wszędzie, w sam ej rzeczyw istości, „tu, w śród ty ch m urów , k tó re czegoś oczekują” , że nie zw ykłe i rzeczyw iste jest ty m sam ym , że nieskoń czoności nie trzeb a szukać gdzie indziej, bo jest w nas i w okół nas, w P raw d zie W szystkich, w d resz czu, k tó ry ogarnia falu jące tłu m y isto t podobnych do siebie, „żyje w e m nie, takim , ja k im jestem , z b a n aln ą tw arzą i zw yczajnym nazw iskiem , z prag n ie niem gw ałtow nym w szystkiego, czego nie m am ” , i że nie m a piekła innego niż szaleńcza gorączka ży cia: „II n ’y a d ’en fe r que la fu re u r de v iv r e ” 4. U m ieśćm y tę powieść n a tle lite r a tu r y poprzednich dziesięcioleci, k tó re u p ły n ęły pod znakiem sym bo lizm u i w yszukania, a dostrzeżem y jej graniczność, przesilanie się stan ó w duchow ych i e ste ty k i lite rack iej, ale zarazem jej przynależność do k ręg u te m atów i nastro jó w , zaintereso w ań i postaw um ysło w ych, obsesji w yobrażeniow ych i fascynacji, jednym słow em — przynależność do epoki, k tó ra widocznie w 1908 r. w cale się nie skończyła. N a pew no nie po m ylim y zn am iennych dla m odernistycznego Z eit geistu dążeń i sy tu acji m entalnych, pasji dziwności, o k tó re j m ówił M arcel Schw ob, pasji pogoni za k w in tesen cją now ych w rażeń, cóż z tego, że p rze kształconej w odkrycie (znane zresztą Schwobowi), iż rzeczyw iste i niezw ykłe stano w ią jedno. Nie po m ylim y m isterió w zakazanego erosa, choć zostały
4 H. Barbusse: L ’Enfer. Paris b.d. Przekład polski Z. Le-w akoLe-w skiej. Piekło. LLe-w óLe-w b.d.
61 J A N U S O W E OBLIC ZE M O D ER N IZM U
w P iekle odestetyzow ane, ani ta k dobrze znanych całej k u ltu rz e d ek ad en ty zm u napięć m iędzy dep resją duchow ą a chorobliw ie rozpłom ienioną p asją życia, m iędzy l’ennui a bezgraniczną, ciekaw ością i żądzą poznania, m iędzy p rzem ijającą złudą oczarow ań zm ysłow ych a upodobaniem do w idoku m o n stru aln ej brzydoty, m iędzy apologią odciętego od Innych n ie p rzeniknionym m u rem m ilczenia, obw arow anego w swej sam otności Ego a ek staty czn ym poczuciem „rozproszenia w e w szechśw iecie” , m iędzy nieskoń czonością prag n ień a znikom ością losu. Nie pom yli m y w szystkich ty ch ostateczności duchow ych i eks tre m aln y c h postaw , m iędzy k tó ry m i m odernistyczna świadomość n ieu stan n ie rozkrw aw ia sam ą siebie, z w rażliw ością psychologiczną innej epoki i dia- lek ty k ą ideow ą in n ej k u ltu ry .
Co jed n ak scala te sprzeczności, jeśli założym y, że coś je przecież scala?
S p ró b u jem y odpowiedzieć n ajk ró cej, try b e m hipote- tyczno-eseistycznym , to znaczy bez p rezen tacji cało k sz ta łtu przesłan ek rozum ow ania i su m y m ożliw ych dowodów. C zynnikiem zespalającym a lte rn a ty w n e postaw y zdaje się być w o statn iej in sta n c ji proces dziejow y i w y nik ła w jego to k u sy tu acja, lata sze roko pojętego przełom u stuleci, co sta w ia ją przed ów czesnym i ludźm i ten sam zespół w yjątkow o n ie p rze jrz y sty c h i skom plikow anych zadań do przem y ślenia, upodab niając ich in te le k tu a ln ie do siebie i jednocześnie różn icu jąc w zależności od form uło w anych odpowiedzi.
Chciałoby się pójść za w zorem M arii Jan io n i H en ry k a M arkiew icza i dokonać zabiegu, jakiego p ierw sza uczona nie ta k daw no dokonała wobec ro m an tyzm u, a d rug i — wobec p o z y ty w iz m u 5; m ianow i
5 Por. M. Janion: Światopogląd polskiego rom an tyzm u oraz H. Markiewicz: D ia lektyka p o z y ty w iz m u polskiego. W: Pro
ces historyczny w literaturze i sztuce. Materiały konferencji naukowej, m aj 1965. Pod redakcją M. Janion i A. Pioru
nowej. Warszawa 1967.
Zespala sy tuacja dziejo wa
T O M A S Z B U R E K 62
D zieje korozji i dysocjacji
cie — zrek o n stru o w ać św iatopogląd epoki i odsło nić w łaściw ą eu ro p ejskim m odernizm om p lu ra li styczn ą w izję św iata jako s tru k tu rę całościową, zintegrow aną, w ew n ętrzn ie k o h e re n tn ą i sensow ną. G dyby w pełni ujaw nić podstaw ow e dla epoki opo zycje, dualizm y, napięcia, antynom ie i skłócone w y bory, ale zorganizow ane wokół czegoś wspólnego; z kolei zaś tę organizację ująć w rozw oju, w ielorako m odyfikow aną przez k o n tek st historyczny, sfunkcjo- nalizow aną i poddaw aną naciskow i dynam iki spo łecznej; gdyby w każdym sk ładn iku dom inującego św iatopoglądu, a także w każdym , z pozoru oderw a nym , geście i znaku, w każdej ekstraw ag an cji, w każdym luźnym i w ędrow nym w ą tk u tem aty cz nym , w każdym n a stro ju um ieć dostrzec związek z całością, reflek s w izji św iata; gd yby opisać, jak każda z w ielkich idei m odernistycznych w tra k c ie w zro stu i m etam orfozy, przem ieszczania się, swego ro dzaju dyslokacji ideologicznej, u jaw n ia w łasną dw ubiegunow ość i antytetyczność, jak oscyluje, jak rozszczepia się w końcu na przeciw staw ne m yślowo pierw iastk i, dając początek now ym ciągom rozw ojo w ym , gdyby... Ale trudności zdają się tu ciągle nie przezw yciężone; całościowe s tr u k tu ry św iatopoglą dowe, spójne sty le m yślenia, trw ałe system y w a r tości — p raw ie niem ożliw e do w ydobycia; dlatego że epoka im w łaśnie w ydała w alkę; toteż jej historię n ależałoby od początku do końca m alow ać jako dzieje korozji, a nie kon stytuow ania w izji św iata, jako dzieje dysocjacji, a nie k ry stalizacji jednolitego (przy n ajm n iej w m iarę jednolitego) św iatopoglądu. W achlarz stan ó w duchow ych, tendencji ideow ych i dążeń arty sty c z n y c h trzydziestolecia, w przyb liże niu, 1880— 1910, w y daje się badaczom ogrom ny, ro zp ięty m iędzy japońszczyzną a hieroglifam i rew o lu cy jn y ch tran sp aren tó w , m iędzy pokusą nicości a opiew aniem heroizm u życia współczesnego, m iędzy
Le C ulte du Moi a Le Rom an de VEnergie nationale
03 JA N U S O W E OBLIC ZE M O D ER N IZM U
pow ieściow ych M aurice B arresa), m iędzy Buddą a M arinettim 6. Należy w ątpić, czy sam Hegel, gdy b y znalazł się pew nego dnia w obliczu m oderni stycznego Sfinksa, d ałb y sobie z nim rad ę i odpo wiedział na jego wieloznaczne py tan ia. W każdym razie Fenomenologia ducha, m ająca am bicje w yczer pania duchow ych m ożliwości now ożytnej ery, nie przew idziała tego fin -d e-siecle’ow o-secesyjno-kon- serw atyw no - m odernistyczno-rew olucyjno - neokato- licko-socjalistycznego galim atiasu. N iem niej, ciągle brzm i w uszach M usilow ska sugestia, że w szystko to stapiało się w jed en jasno lśniący sens. Sugestia pobudzająca do dalszych poszukiw ań.
O dw ołujem y się zatem do globalnej sy tu a c ji epoki. Co ją charakteryzow ało? Co było isto tą procesu dziejowego, dokonyw ującego się w k ilk u ostatnich dziesięcioleciach dziew iętnastego i na początku d w u dziestego stulecia? Co było jąd re m przeżyć ludzkich, źródłem niepokojów i ro zterek, tem atem rozm yślań? Jak ie d y lem aty in te le k tu a ln e i m oralne n ękały m y ślicieli i pisarzy? Jeśli dla końca osiem nastego i pierw szej połow y dziew iętnastego w ieku ogniskiem in telek tu aln ej i m oralnej p ro b lem aty ki było do św iadczenie W ielkiej R ew olucji F ran cusk iej i jej
G Zauważmy: forma scala, idee dzielą. Epoka przełomu stu leci żyła nadmiarem idei; ekscytow ała się wielom a sprzecz nymi, nie zawsze organicznie przyswojonymi ideami; zbie rała je skąd się dało i sama je w pośpiechu produkowała. Ale nie zdołała wyrazić intelektualnego doświadczenia w jednorodnym stylu. Długo nie znajdywała dojrzałych form wyrazu. M yślała fragmentami; mówiła językiem roz chwianych znaczeń, niewyraźnych aluzji, niedomówień i da lekich zamglonych analogii. I dlatego, będąc epoką dzieł „niedociągniętych”, utrzym anych w sym bolistycznej poe tyce „przybliżenia”, nadal nas fascynuje, jakby kryła jakąś tajemnicę, jakby była w ielką alegorią kultury celowo nie spełniającej się do końca, otwartej w przyszłość: jakby pozostawiła nam w łaśnie do rozwiązania zagadkę nie urze czywistnionej możliwości, zaklętą w swoich sfinksach i chi merach.
Inspiracja M usila
T O M A SZ B U R E K
W olność nie pogodzona z równością
konsekw encji, przeżycie „zasadniczego k rac h u feud a- lizm u i u zasadniających go koncepcji św iatopoglą d o w ych ” , jak dowodzi M aria Janion, to obecnie ho ry zo n t problem ow y zdecydow anie się zm ienił i zm ie niła się isto tn a treść ludzkich przeżyć. O obliczu d u chow ym d ru g iej połow y dziew iętnastego w iek u — w ieku, k tó ry m a za sobą rom antyczn ą kulm inację W iosny Ludów , zgrozę p ary sk ich D ni Czerw cow ych 1848 r., zam ach sta n u L udw ika B onapartego, pogrom m yśli u to p ijn ej i zaznaczający się wszędzie w zrost rea k c y jn y c h dążeń m ieszczaństw a, zaledw ie w czoraj wznoszącego rew olu cyjn e sz ta n d a ry — o ty m obli czu przesądza inne dośw iadczenie histo ry czne i in n y niż w rom antyzm ie, choć z jego założeń w y p ły w a jący, ty p głównego k o n flik tu ideologicznego.
Otóż bow iem poddana próbie prozy życiow ej, pró bie ekonom icznej i społecznej p rak ty k i zw ycięskiego k apitalizm u , ulega p raw ie kom pletnej d ezintegracji ta w łaśnie ideologia W ielkiej R ew olucji F ran cu sk iej, k tó ra stanow iła podw aliny u s tro ju liberalno -d em o k ratycznego, jego n atch n ien ie filozoficzne i uzasad nienie p o lity c z n e 7. Ideał wolności dla każdego nie d aje się już pogodzić z ideałem rów ności dla w szy st kich. M yśl lib eraln a, k tó ra upraw om ocniała żywio łową, w yzw oloną z pęt i przesądów feudalizm u, nie podporządkow aną i anarchiczną działalność jedn o stk i n a w olnym ry n k u , i ty m sam ym w spółtw orzyła ro m an ty czn y obraz człow ieka wolnego i spontan iczn e go, popadła obecnie w nieu chronną sprzeczność z d ru g ą fu n d am e n ta ln ą zasadą lib eraln ej dem okracji, z pojęciem „szczęścia ogółu” i z B entham ow skim m odelem społeczeństw a szczęściodajnego. U ty lita rn y ideał społecznej organizacji, w idzący s u m m u m bo
n u m w m ak sy m aln y m szczęściu m aksym alnej licz
b y ludzi, n ab iera p rędko konkretnego sensu i zaczy
7 Streszczam tu, z niew ielkim i modyfikacjami, wywody W. Syphera (Loss of th e S e lf in M odern L ite r a tu r e a n d A rt. N ew York 1962).
65 JA N U SO W E O BLICZE M O D ER N IZM U
n a służyć przede w szystkim klasom średnim jako b ro ń teo retyczn a w polem ice z rady k alizm em ideolo gii w olnościow o-indyw idualistycznych, k tó re zostają w y p a rte na m argines m ieszczańskiej k u ltu ry . Rządy o b ejm u je przeciętność. Coraz burzliw szy rozrost skupisk m iejsk ich zw iastu je naro d ziny cyw ilizacji m asow ej: m ity kolektyw izm u, p raw a w ielkiej s ta ty sty k i i zw iązane z nim i zm niejszone poczucie in d y w id u a ln e j odpowiedzialności, rola przypadku, w szystko to, jeśli nie zagraża jeszcze bezpośrednio osobowej egzystencji, chronionej przez lib eraln e p r a wa, to p rzygotow uje ju ż z ary sy św iata przyszłości, w k tó ry m realn e i m oraln e znaczenie jedn ostki ludz kiej sk u rczy się do m inim um . I oto rom antyczne Ja, strąco n e z w yżyn idealistycznego utopizm u i p o ry w ów p ro m etejsk ich , o d n ajd u je się w kołowrocie b iu ro k ra ty c z n y ch przym usów , w piekielnym zgiełku anonim ow ego życia bez celu, zak u te w dozgonne jarzm o p racy, w tłoczone w los, k tó ry się nie zm ieni. J u ż nie wolność będzie problem em zrozpaczonych filozofów i pisarzy, ale autentyczność.
Począw szy od Pani B o va ry (1857), a zwłaszcza od
L 'E du ca tion sen tim en ta le (1869), w spaniałych i o k ru t
ny ch pow ieści, u k azu jący ch darem ność poszukiw ania au tenty czno ści w św iecie całkow icie n iea u ten ty c z nym , oryginalności — w świecie przeciętnym , w znio słości — w świecie jałow ym , lite ra tu ra d rąży i p rzed staw ia now e cierpienia: tasow anie ról, k tóre staje się niepo strzeżen ie losem, próżność, u tra tę samego siebie, stra c h nieidentyczności. L ’u n ivers urbain F la u b e rta , jak o kreśla rzeczyw istość powieściową
Pani B o va ry i S z k o ły uczuć René G ir a r d 8, to ten
sam p rzen ik liw ie rozpoznany splot nieporozum ień ideologicznych, w ięcej, ilu zji św iatopoglądow ych, ja ki leży u podstaw w spółczesnego F lau b erto w i (i póź niejszego...) d ra m a tu egzystencji zbiorow ej i setek
8 Zob. R. Girard: Mensonge romantique et vérité rom a
nesque. Paris 1961.
Odtąd — po szukiwanie autentyczności
T O M A SZ B U R E K 66
Bogowie Masy i Abstrakcji
tysięcy d ram ató w indyw idualnych. Po jednej s tro nie: „szczęście tłu m u n a zielonym p astw isk u ” , ru s- soizm n iedbale ożeniony z u ty litary zm em , m it ega lita rn y o rów nych szansach dla w szystkich, przeciw k tó re m u zw racał się nieufnie kry ty cy zm D ostojew skiego i N ietzschego. Z drugiej — p rz e ję te w spad k u po rom antycznej ideologii wolności w yobrażenie o spontanicznej n a tu rz e pragnień, gorączka orygi nalności, chęć „bycia sobą” , w szystko p rzy k ro jon e do horyzontów duchow ych k lasy średniej. A obok „kłam stw a ro m antycznego” rzeczywistość. Społeczna rzeczyw istość ryw alizacji, w spółzaw odnictw a, m or derczej k o n k u ren c ji i nienasyconych am bicji. I psy chologiczna rzeczyw istość u razy i zawiści, pogoni za m odą, bałw ochw alstw a, im itacji, w zajem nego n a śladow ania i pow szechnego konform izm u, kiedy to,, jak m ówi G irard, zam iast naśladow ać C h rystu sa n a ślad u je się sąsiada 9.
Nowe im iona ludzkich cierpień, składanych w ofie rze pustoszącym , bezlitosnym bogom M asy i A b stra k c ji, to U zależnienie przez Nic, Życie dla N i czego, Próżność i Panika. To one pchają jednostkę, w y zu tą z poczucia autentyczności, oślepioną bez sensem i trw ogą nieb ytu, ku Innym , ku Zw iązaniu się przez Podporządkow anie, ku Zakorzenieniu w K rw i i Glebie, i k u T otalitaryzm ow i, k tó ry szy k u je sw oje zdyscyplinow ane arm ie w m głach n ad chodzącego stulecia... W tak i w łaśnie sposób obja w ia się na płaszczyźnie psychologicznej i m entalnej k ryzys dziew iętnastow iecznej liberalnej dem okracji,, rozsadzanej przez w łasne sprzeczności; a ta św ia domość politycznego p araliżu i pogłębiający się zm ierzch w artości klasycznego m ieszczaństw a — m i mo całego dynam izm u i rozpędu cyw ilizacyjnego, m im o ekspansji gospodarczej i im perialistycznego „rozdym ania się m ocarstw ” , m imo nie słabnącej gorączki przem ysłow ej, naukow ej i technologicznej
J A N U S O W E O BLIC ZE M O D ER N IZM U
— zabarw ia św iat k u ltu r y n a stro je m chronicznej kryzysow ości, zw ątpienia i sam onegacji, poczuciem w yczerpania i zarazem g w ałtow ną potrzebą odnowy. „W w arunkach, w k tó ry c h w szystko zaczynało w y dawać się dw uznaczne, zatęchłe, zbrudzone, po trze ba odnowienia, oczyszczenia, pow ro tu do jakiegoś niejasnego, zmitologizow anego początku, zaczynała być odczuwana m ocniej niż k iedykolw iek” — zauw a ża trafn ie M ieczysław P o r ę b s k i10. Na tle zaś m o ral nej i in te le k tu a ln e j d ezap ro b aty dla prob lem aty cz nych osiągnięć pojaw ia się ów duch, k tóry, b y za pożyczyć form ułę od Je an a Cassou, m yślącego o poe cie B audelairze, o pow ieściopisarzu Flaubercie, o m a larzu Cezannie, „sam siebie poddaje egzam inow i, tak jak b y p rzed tem nic nie istniało, tra k tu je przeszłość jak tabula rasa — zaciera przeszłość, aby zacząć tw orzyć od now a” n . Mówiąc inaczej, w rażenie, że stoi się wobec p u n k tu zw rotnego i przełom u w d u chowej histo rii św iata, „kiedy to różne dziedziny działalności w y g ląd ają tak , jak b y nigdy przedtem nie istn ia ły ” 12, ekstaty czn e w rażenie nie znanych perspektyw , zespolone n ierozerw anie ze sw oją a n tytezą, z neg aty w n y m odczuciem szczytu kry zyso wości i p e rm a n en tn e j apokalipsy, m ożna uznać za
głów ne przeżycie św iatopoglądow e epoki. O kreśliło
ono z kolei am b iw alen tn ą n a tu rę przew odnich idei literackich, jakie k ry sta liz u ją się w rezultacie p rze silenia rom antycznego, b y całkow icie zapanow ać nad horyzontem euro p ejskim u schyłku X IX i na progu XX w ieku.
Dwa bieguny, od k tó ry c h zw ykle bierze im iona li te ra tu ra tego okresu, to décadence i m odernité,
10 M. Porębski: Modernizm i modernizmy. W: Sztuka około
1900. W arszawa 1969, s. 41.
11 J. Cassou: O nowoczesnej sztuce francuskiej. Nadb. z kwartalnika „Sztuka i K rytyka”. Warszawa 1958 nr 33— 34, s. 204.
12 Ibidem; por. R. Poggioli: The Poets of Russia. 1890—1930. Cambridge, M assachusetts, 1960, s. 80—84.
Bieguny z przełomu stuleci
T O M A SZ B U R E K 68
Pesym izm cyw ilizacyjny
Schyłkow ość i Nowoczesność, w yczerpanie i orygi nalność, sty lizacja i inicjacja, eru d y cja i innow acja, agonia i odrodzenie, U padek i B ohaterstw o Życia W spółczesnego. To z jedn ej stro n y — idea dzie dziczenia, przejm ow ania całej dostępnej w rażliw em u człow iekowi tra d y c ji k u ltu ra ln e j, olbrzym iego spad ku literackiego w szystkich epok, idea un iw ersalnej ciekawości um ysłow ej i encyklopedycznej w iedzy, nie w zdrag ającej się b y n ajm n iej przed poznaw aniem „regionów w ielkiej h e re z ji” , dziedzin zakazanych, taje m n y c h i w y stępnych, to idea przeistaczania się, czarodziejskiej m etam orfozy, wiecznej pielgrzym ki po całym świecie, po obcych, egzotycznych duszach i po k u ltu ra c h , jakie kiedykolw iek istn iały , idea wielopostaciow ości duchow ej, zdolnej do p rze b iera nia w m askach antycznych, średniow iecznych, el- żbietańskich, jarm arczn ych, uczonych, lib erty ńsk ich, św iątobliw ych, orien taln ych , regionalnych, ru b asz nych, m akabrycznych. Z d ru giej nato m iast stro n y — idea heroicznego zerw ania ze sta ry m św iatem i jego k u ltu rą , z całym p an u jący m dotąd sty lem życia i m yślenia, N ietzscheańska idea rad y kaln eg o p rze w artościow ania w szystkich w artości i tęsk n o ta m ło docianego jasnow idza z C harleville, A rtu ra Rim baud, za dzikim stan em um ysłu. Obie te idee, D e kadencja i M odernizm , na pozór głęboko rozdzielone i nie do pogodzenia na płaszczyźnie jed nej św iado mości bądź w ram ach jednego i tego sam ego św iata k ultu raln eg o , okazały się w istocie rzeczy d ialek tycznie w spółzależne i naw zajem sobą u w a ru n k o
w ane. .
P rzesłan k ą pierw szej był pesym izm cyw ilizacyjny, świadomość, że zachodnioeuropejska k u ltu ra ducho w a osiągnęła p u n k t k ry ty c z n y swego ro zk w itu i za chwilę, w ielobarw na, cudow nie skom plikow ana, de lik a tn a i już przesycona sobą — w strząsan a spaz m em h iste rii i n eu rozy — ulegnie gw ałtow ności „no w ych barb arzy ń có w ” , H iperborejczyków , Słow ian,
-09 JA N U S O W E O BLICZE M O D ER N IZM U
letariuszy : że zginie zm iażdżona w alcem m echanicz nego i kolektyw istycznego św iata. Tym sam ym jed na k idea D ekadencji zakładała i um ożliw iała sw oją w łasną skokow ą przem ian ę w ideę przeciw staw ną; z a tru ta starczy m ta ed iu m vita e teza przynosiła w sobie k o n tu ry m odernistycznej antytezy. P rz e św iadczenie bowiem , że św iat się zestarzał, apelo w ało pośrednio do m łodości (młodości in ny ch ludów, cyw ilizacji, k o ntynentó w , pokoleń) i nowości; m yśl, że tra d y c ja klasyczna została w yczerpana, a jej w ielkie idee i te m a ty zbanalizow ane, ta m yśl w y zw alała potrzebę poszukiw ania tego, co nie znane i zdolne ekscytow ać w yobraźnię, a co nie m usiało koniecznie znajdow ać się daleko, w rom antyczny m egzotyzm ie, przeciw nie, mogło k ry ć się w życiu w spółczesnym . Tak zaczyna się estetyczna przygoda M odernizm u. Od słów B au d elaire’a: „w ierzym y w now e i szczególne piękno (...). Życie p aryskie ob fitu je w poetyczne i niezw ykłe tem aty . Niezwykłość otacza nas i p rzen ika jak pow ietrze (...)” 13.
W id eale estetycznym , sform u ło w any m przez B au d e la ire ’a, wr u to żsam ieniu niezw ykłego p iękna z tym , co nowoczesne, a tego, co nowoczesne, z tym , co w ielkom iejskie, w yrafinow ane, złożone, jednocześnie „h eroiczne” i „zep su te” , pociągające i fataln e, p e r w e rsy jn e i odkryw cze, spotkały się oba rozszczepio ne n u r ty w rażliw ości, obie idee — D ekadencja z Mo dernizm em . D okładnie w punkcie ich przecięcia n a rodziła się idea S ztucznych R ajów (paradis a rtifi
ciels), będąca n iew ątp liw ie n ajb ard ziej znam iennym
i o ry g in aln y m ry sem ' tej epoki literack iej, k tó ra sw ego zw iastuna i pierw szego m ęczennika znalazła w osobie tw ó rcy K w ia tó w zła, a sw oją ew angelię i k atechizm — w A rebours H uysm ansa.
33 Ch. Baudelaire: O sztuce. Szkice krytyczne. Wrocław 1961, s. 77—78. Zob. A. E. Carter: The Idea of Decadence
in French Literatu re 1830— 1900. Toronto 1956; sugestyw ną
charakterystykę zjawiska dekadencji i jej dialektyki ideo wej daje R. Poggioli (op. cit., s. 79—88).
Nowoczesne, niezw ykłe, złożone
T O M A SZ B U R E K 70
Katolicyzm zastosow any w estetyce
Idea ta w yrosła na gruncie polem iki z dw om a ak sjo m atam i rom antycznego sposobu m yślenia: z pocho dzącym od Rousseau przekonaniem , że N a tu ra jest dobra 14; i n astęp n ie z głoszoną zwłaszcza przez poe tów niem ieckiego rom antyzm u, w iarą, że ludzkie p ragnienia m ają sam e z siebie c h a ra k te r „g en ialn y ” , na w skroś au te n ty cz n y i spontaniczny. W edług B au d e la ire ’a, k tó ry podobnie jak w spółcześni m u w ielcy pow ieściopisarze, F la u b e rt i Dostojew ski, dokonuje w ielkiej re in te rp re ta c ji praw ie w szystkich p o d sta w ow ych idei filozoficzno-artystycznych poprzedniej epoki i ogląda rom antyczne tem a ty w now ej p e r spektyw ie, n arzu cając sw oje w idzenie pokoleniu k o ń ca X IX w., otóż w edług B audelaire’a w szystko to, co uchodzi w człow ieku za n a tu ra ln e , nieśw iadom e, in sty n k to w n e i pierw otne, je st złe, n ato m iast to, co sztu czn e, a więc w tórne, in telek tu aln ie opanow a ne, przepuszczone przez chłodne filtry świadom ości i dyscypliny, je s t dobre. J e s t dobre w obu znacze niach n araz, m o raln y m i estetycznym . N a tu ra , w b rew koncepcjom X V III w., nie może być uw ażan a za w zór najw yższego dob ra i piękna: „zanalizujcie (...) w szystkie czyny i p rag nienia nieskażonego czło w ieka n a tu ry , a znajdziecie sam e potw orności” 15. C nota rodzi się jed y nie z posiew u cyw ilizacji; jest ona p ro d u k tem p rzym u su , in ny m i w łaśnie słow y jest sztuczna, n a d n a tu ra ln a . K atolicki par excellence p u n k t w idzenia, zalecający uwagę, sam okontrolę, skupiony i sta ły w ysiłek w oli jako skuteczną reg u łę m oralnego życia — sk uteczną w w alce z niskim i skłonnościam i i złym i upodobaniam i n a tu ry zw ie rzęcej w człow ieku, ak tu alizu jący m i ciągle od now a d ra m a t grzechu pierw orodnego — zastosow any przez B au d elaire’a do kategorii piękna i do psychologii gustu przyniósł nieoczekiw ane i paradoksalne r e zu ltaty . P rzy nió sł m ianow icie gorącą pochw ałę
14 Por. A. Hauser: Społeczna historia sztuki i literatury. T. II. Warszawa 1974, s. 327 i n.
71 JA N U SO W E OBLIC ZE M O D ER N IZM U
„w spaniałości sztucznych fo rm ” , kosm etyków , m a kijażu, szm inki, p u d ru , perfu m , ozdób i stro ju . Skoń czył się apoteozą p ro sty tu tk i i dandysa.
Z nane jest doniosłe znaczenie p rzypisyw ane przez B a u d e laire ’a modzie. „Modę należy więc uw ażać za objaw um iłow ania ideału, k tó ry przezw ycięża w um yśle człow ieka w szystko, co życie grom adzi tu prostackiego, przyziem nego, plugaw ego, za w zniosłą d efo rm ację n a tu ry lu b raczej za ciągłą i nieu stającą pró bę po praw ienia n a tu r y ” 16. Nie czym inn ym w łaś n ie, lecz potrzebą prześcignięcia n a tu ry , odzw ierzę- cen ia i uduchow ienia miłości, sp irytualizacji rozko szy zm ysłow ych k ie ru je się ko b ieta p rzy b ran a w ele gancki stró j i upiększona sztucznym blaskiem biżu te rii i m akijażu, kobieta, k tó ra spełnia zadanie cy w ilizacy jne o tyle, o ile „ sta ra się w ydać cudow na i n a d n a tu ra ln a ” . B audelaire um iał podziw iać i ko chać kobietę o urodzie przez nią sam ą w ym yślonej i skom ponow anej, taką, k tó ra w zbudza najw yższe w zru szen ia i nam iętności, lecz sam a pozostaje em o cjo n aln ie daleka, w yniosła, chłodna i obojętna (stąd sy m p a tia dla p ro sty tu tk i jako kobiecego odpow ied n ik a dandysa). A raczej — podziw iał w kobiecie to, co oddalało ją od znienaw idzonego sta n u n a tu ry i daw ało w ielbicielow i poczucie „w spaniałości sztucz n y c h fo rm ” . W konsekw encji pochw alał nie tylko szm inkę i p u d e r na tw a rz y kobiety, ale zarazem czuł się zm uszony zaakceptow ać p erw ersję i p sy chologiczną przew rotność w jej duszy, diabolizm w y stęp k u , radość, jak ą spraw ia zło, chorobliw ą roz kosz św iadom ego upadku.
Ta złożona koncepcja ero ty zm u stanow iła zasadniczą część B au d elaire’owskiej ideologii Piękna. Nie cho dziło tu jed y n ie o piękno przeklęte, m eduzyjskie, skażone, udręczone, sadom asochistyczne, na granicy w y stę p k u i zepsucia, piękno depraw acji, jak tw ie r dzi M ario P ra z w swoim stu d iu m o m otyw ach d e
Piękno nowo czesnego ero tyzmu
TO M A SZ B U R E K 72
Dwie drogi
kadenckie j lite ra tu ry . Chodziło nade wszystk< > 0 piękno nowe, sprzeciw iające się m itow i doskona łej N a tu ry i oddalające się od niej, o piękno sztucz ne, piękn o inw encji.
Stw orzyć dzieło ,,na przekó r n a tu rz e ”, à rebours, dzieło będące całkow icie w ynikiem sztuki, arty sty cz • nej alchem ii, k alk u lacji, k ry tycznej k u ltu ry , eru d y • cy j n e3 znajom ości form , cierpliw ych rozm yślań i s u row ej selekcji, to w h iera rc h ii w artości estety cznych postaw ić najw y żej — w yobraźnię, je j oryginalność 1 w ynalazczość, ale zaraz obok — kom pozycję, teo - rię, in telek tu alizm i świadom ość konw encji. W p rze w idziany zatem sposób ideologia Sztuczności ro z dwoi się w dalszym biegu lite ra tu ry na kreacjonizni i e ste ty zm . P ierw szy z ty ch nurtó w , wychodząc od tezy B ąu d elaire’a o „rozum ie jako praw dziw ym o d k upicielu i refo rm a to rz e ” , będzie usiłow ał skory gować rzeczyw istość i nadać jej sens zgodny z in dy w id u aln ą w olą a rty s ty ... A by w sym bolizm ie M ałlarm eańskim dojść do przekonania o sam ow ładz- tw ie p o e ty -k rea to ra i poety-m aga, k tó ry prow adzi dialog z nicością i dzięki zaklęciom w yobraźni two • rzy now e rzeczy i now e związki m iędzy rzeczam i, nie m ieszczące się już ani w faktycznym , ani w r a cjon alny m porządku w szechśw iata. D rugi n u r t n a tom iast, zbierając w sobie angielskie, francu sk ie, w iedeńskie i inn e dopływ y ideologii Vart pour l’art i teorie o zależności życia od sztuki, będzie co raz b ard ziej pogłębiał świadom ość „ n ien atu raln eg o ’" i zorganizow anego sub specie artis c h a ra k te ru całej k u ltu ry ludzkiej. W węższej dziedzinie pisarstw a zaś, poprzez rozliczne odgałęzienia poetyki pastiszu, tra w e stac ji, św iadom ego naśladow nictw a, stylizow a nia, zdolności p rzy b ieran ia jakiejkolw iek bądź m aski k u ltu ro w e j (P ater, W ilde, Rém y de G ourm ont, V il- liers de 1’Isle Adam , Louys, Schwob), będzie zm ie rzał ku pojęciu lite ra tu ry ja k o -g ry — g ry fa n ta zyjnej, eru d y c y jn ej, k onceptualnej, m isty fik atorsk iej albo czysto w erb aln ej. Aż w reszcie u pisarzy tak ich
73 JA N U SO W E OBLIC ZE M O D ER N IZM U
jak ironiczny Ju le s L aforgue czy A lfred J a rry , zm ę czonych zm iennością m ód i łatw ością konw encji —- znudzonych k u ltu rą — n u r t estetyzm u przeobrazi się w swój a n ty te ty c z n y odpow iednik: w pogardę dla lite ra tu ry i gw ałtow ny głód „ n atu raln o ści” i a u tentyczności.
W ysuw ając ponow nie, w raz z N ietzschem , Bergso nem , F reudem , Życie przed K u ltu rę , A utentyczność przed Sztuczność oraz Czyn przed Słowo, epoka przełom u X IX i X X w. nie rozw iązyw ała w cale swoich duchow ych paradoksów , n a odw rót, prow a d ziła dalej niebezpieczną w konsekw encjach, jak m iało się niedługo okazać, g rę am b iw alen tny ch po staw . Skoro bow iem p rzerw an a została wcześniej tożsam ość n a tu ry i rozum u, dobro jako w yłączny p ro d u k t sztuki, tzn. woli i świadomości, odłączone i przeciw staw ione n atu rze, a n a tu ra zepchnięta w podziem ia psychiczne i cyw ilizacyjne, cóż dziw nego, że „ n a tu ra ln e ” życie, autentyczność, „sponta niczny” czyn po w racają w postaci a n ty te zy rozum u: jako an archistyczny, przypadkow y, nie um otyw ow a n y żadnym celem m o raln y m „ak t bez pow odu” L af- cadia z Lochów W a ty k a n u A ndre G ide’a; jako w zbie rająca fala a n ty in te le k tu a liz m u i a n ty k u ltu ry ; jako in sty n k ty w isty czn a teo ria nacjonalizm u. Cała sztucz ność, całe pow ikłanie, całe przerafino w anie m etod tw órczych, całe nerw ow e napięcie i mózgowe „w y n a tu rz e n ie ” w ielkom iejskiej k u ltu ry m odernistycz nej p rze ra sta — n a zasadzie se k re tn ej dialek ty k i — w nostalgię za świeżością, szczerością, żywiołowością, pierw otnością i prostotą. E k strem y się przyciągają. W ilde prow adzi do H am suna. E stetyzm rusza do tańca z barbaryzm em .
U szczytu m o dernistycznej p e rw e rsji duchow ej, tak przenikliw ie zanalizow anej w Śm ierci w W enecji (1912) Tom asza M anna, a potem ucieleśnionej raz jeszcze przez E liasa C anettiego w niesam ow itej po staci d oktora K iena, uduchow ionego sam otnika, e ru - d y ty i h ip e rin te le k tu a listy , i w dziejach jego ta je m
Znów życie przed kulturą
Estetyzm pro w adzący do barbaryzmu
T O M A SZ B U R E K 74
N eurotyczny indywidualizm epoki
nych pow inow actw i związków, praw dziw ych liaisons
dangereuses z m ocam i najpospolitszej pospolitości (A u to da je, powieść napisan a w przeddzień triu m
fu H itle ra n ad R epubliką W eim arską) — u tego szczytu w szystko, co em ocjonalnie „zim ne” pragnie odpoznać się n ib y w m agicznym zw ierciadle w „b u rz liw ym i n a m ię tn y m ” , w yniosłe pragn ie p rzejrzeć się i zatracić w pospolitym , b ezkrw iste i blade — w krw aw ym , m istyczne — w zm ysłowym , piękne — w o drażającym i upiornym , subtelne, głębokie i h e r m etyczne — w pow szechnym , egotyczne — w anoni m owym , odosobnione — w bezosobistym , in d y w id u alne — w zbiorow ym , a „chorobliw ie” secesyjne — w „krzep k im ” i p ry m ity w nym .
Po drugiej stro n ie Sztucznych R ajów liczni pisarze epoki (nie b ra k w śród nich i Przybyszew skiego, i K asprow icza, i R eym onta, i Tadeusza M icińskiego) o d k ry w ają now y uro k p ry m ity w isty czn y ch m itologii: siłę tzw. żyw otności rasow ej, plem iennej, n a ro d o w ej, „rd z e n n e j” , „organicznej” . Jednakże K sięga M allarm ego i sym bolistów , Księga, k tó rej p oeta m iał poświęcić całe sw oje życie i zniknąć w niej bez śladu, owo A rcydzieło Przyszłości, ów T ekst zawsze przygotow yw any, lecz nigdy nie urzeczyw istn ion y na m iarę ideału, a m ający w istocie objaw ić sens św iata, sam ą jego czystą, obiektyw ną i pozaczasową esencję — czyli Logos: Słowo Jako Takie — czym że była ta sk ra jn ie h erm etyczna, sam otnicza i ą u a si- -m istyczna koncepcja lite ra tu ry , jeśli nie inny m im ieniem , a ściślej m ówiąc, najsu b teln iejszy m p se u donim em tego sam ego im personalizm u, ku k tó re m u ciążył sfru stro w an y , z a tru ty tłum ioną n iew iarą w siebie, n eu ro ty czn y i paniczny indy w idu alizm epoki.
N a płaszczyźnie społeczno-politycznej im personalizm w swoim w ariancie zdeklarow anie praw icow ym , r e akcyjnym , nosił m iano nacjonalizm u, b arresizm u , m au rrasizm u i rasizm u, a w krótce faszyzm u, w w a riancie niezdecydow anie lew icow ym — m iano sy n
-75 JA N U SO W E O BLICZE M O D ER N IZM U
d y k alizm u lub kooperatyw izm u, n a lew icy zaś r a d y k aln ej dochodził do głosu w socjalno-etycznych treściach w izjo nerstw a rew olucyjnego. C ałokształt w yliczonych objaw ów dążenia jednostki do stopie n ia się z duszą tłu m u, rasy, n aro d u — do rozpły nięcia się w czym ś ogólnym — p rop o nuję objąć n a zw ą p a n teizm u na opak, p anteizm u nie n a tu ry , ale ludzkiej zbiorowości, p an teizm u „p rzyrody m iej s k ie j” . To ubóstw ienie Sił Z biorow ych i pokusa r e ligijnego czy m iłosnego oddania im sam ego siebie, ja k w po em atach V erh aeren a, to w yobrażenie E n e r gii N arodu, jak w pow ieściow ym cyklu B arrèsa, o tw a rty m W y rw a n y m i z g ru n tu ojczystego (L es Dé
racinés, 1897), m ożliw e bow iem b y ły w takiej w łaś
nie postaci niepokojącego urzeczenia jedynie na g runcie cyw ilizacji wysoce „sztuczn ej” i w pełni św iadom ej sw ej „sztuczności”, na gru ncie W ielkiego M iasta — skupiska dem ograficznego, W ielkiego M ia sta — m etropolii przem ysłow ej, b iu ro k raty czn ej, k u ltu ra ln e j, W ielkiego M iasta — zbiorowego pro d ucen ta m itów w spółczesnych. Czyż jed nak owo panteistyczn e zan urzan ie się w Oceanicznych F a lach Życia, ro ztapianie w łasnej osoby w Całości, ja indyw idualistycznego w Ja źn i Zbiorow ej, nie było w końcu dążnością do pom nożenia siebie o Innych i zw ielokrotnienie siebie przez Innych?
Toteż obok procesów re b a rb a ry z a cji k u ltu ry , w y ra żających się m iędzy innym i w zjaw isku „w łażenia w sw oje k orzen ie” (jak to nazw ie z grym asem in te lek tu aln ej odrazy m łody Irzykow ski), m odernizm w y łania z siebie in n ą ten d en cję rów noległą: jest nią estety zacja polity k i i tea tra liz a cja życia społecznego, zn ajd ująca sw oją m o n stru aln ą k u lm inację w fa szyzm ie 17. E stety zacja obejm ow ała coraz to inne i rozleglejsze obszary życia; n ajp ierw , w schyłko w ych dekad ach X IX w., rzem iosło, m eblarstw o, a
r-17 Por. A. L. Guerard: A r t for A r t’s Sake. N ew York 1963, s. 263—268 (wyd. I 1936).
Estetyzacja ca łego życia społecznego
T O M A SZ B U R E K 76
Drogi mocy i upojenia
ch ite k tu rę , w y stró j w n ętrz i przedm ioty codzienne go uży tk u , stopniow o rów nież i politykę. Ł atw o to zrozum ieć. Zechciejm y tylko zwrócić baczniejszą uw agę na u k ry ty w przesłankach m acierzystej idei m odernistycznej — idei Sztuczności — aspekt wo- lu n tary sty czn y .
Idea ta k ład ła zasadniczy nacisk na dynam ikę w oli w przeciw staw ien iu do bezw ładu sił n a tu ry pozosta w ionej sam ej sobie; pobudzała więc w ogóle p o trzeb ę w szelkiego ro dzaju m anifestacji w oli m ocy, żądzy w ładania, panow ania nad rzeczywistością, k r e ow ania, czyli d em iu rg izm u, nie tylko w w ym iarze wąsko estetycznym . Na planie psychologicznym w ią zała się bezpośrednio z k u lte m narkotyków , w y w ołujących poczucie nieskończonego zw ielokrotnie nia ja jednostkow ego. Na planie erotycznym łączyła się z p rak ty k a m i sadom asochistycznym i, w y rażała się też poprzez w ątk i rozdw ojenia w miłości, a n d ro - gynizm u, zam iany p artn eró w , orgii. Zarów no m odny, 0 h erety ck im posm aku dem onizm , satanizm , lu cy - feryzm , ja k i sp e k ta k u larn e konw ersje w yznaniow e stano w iły często jej logiczne przedłużenie. Ale istn ia ła jeszcze jedna, może n ajm n iej oczekiwana, k r a ń cowa konsekw encja p rak ty czn a teorii paradis a r ti
ficiels. Jeszcze jedna droga do upojenia się bosko-
-dem iurgicznym sam opoczuciem mocy, nie przez haszysz i opium, nie przez sadystyczny ogród u d rę czeń, i nie przez krzyż, ale przez cezaryzm , przez przyw ództw o n ad tłu m am i, przez odegranie szcze gółowo w ystudiow anej, efektow nej i błyszczącej ro li politycznej. I oto niegdysiejszy dandys i egotysta, d y le ta n t i esteta w stęp u je w szran ki w yborcze, zakłada Ligę P atrio tó w , p rzy b iera pozy wojownicze, s ta je się o rato rem p rzew ro tu antyrepublikańskiego.
Ale na ty m b y n ajm n iej nie kończą się p o laryzacje 1 nie w y czerpu je się dw oiste z sam ej isto ty znaczenie m odernizm u. O stra świadom ość k ry zysu k u ltu ry p ro w adzi tak że w duchow o w zbogacającym k ieru n k u : do pogłębienia analizy świadom ości ludzkiej i z ko
77 JA N U S O W E OBLIC ZE M O D ER N IZM U
lei do udoskonalenia daw n y ch lub w ynalezienia no w y ch technik literack ich , k tó re odpow iadają rozw o jow i tejże an alizy oraz służą potrzebom a rty sty c z nego u d ram atyzow ania i jak najdokładniejszego zobrazow ania przygód nowoczesnego um ysłu.
P rz ed e w szystkim k ateg o ria stanów duchow ych i le dw o p ochw ytnych klim atów w rażliw ości, zrośnięta początkow o z sym bolistycznym dośw iadczeniem poe ty ck im i im presjonizm em , i dopiero sta m tą d p rze niesiona na te re n prozy i powieści subiektyw istycz- nej, um ożliw iła niezw ykłe w y su b teln ien ie i rozsze rzen ie pow ieściow ej stra te g ii „pun któ w w idzen ia” , odsłaniającej, zw łaszcza w utw o rach H e n ry Jam esa i C onrada, przeżycie percepcy jn e w całej jego re a l nej złożoności, w całym bogactw ie w zajem nie po w iązanych doznań, w rażeń, odczuć i m yśli. T utaj tak że bije źródło pionierskiego ek sp ery m en tu Edou- a rd a D u ja rd in a z m onologiem w ew n ętrzn y m (W a w
r z y n y ju ż ścięto, 1887) i p o jaw iają się wczesne a n ty
cypacje m etody zw anej „strum ien iem św iadom ości” (przede w szystkim w opow iadaniach A rtu ra S chnitz- lera P orucznik G ustl i Panna Elza). Ju ż nie jednost k a w k o n k retn y m świecie, społecznym i histo rycz nym , jak w lite ra tu rz e realizm u i n atu ralizm u , ani jed no stk a bez św iata, w y ab straho w ane w nętrze duchow e, przeciw staw ione zew n ętrzn ej, fizycznej i przedm iotow ej rzeczyw istości, jak w7 czystym sym bolizmie, ale cały obraz św iata w świadom ości pod m iotu ludzkiego: oto co w yznacza now y pu łap am bicji i ho ry zo n t poznaw czy lite ra tu ry , tej, k tó ra w ysnu ła swój p ro g ram z przem yślenia i p rze w ar tościow ania dziedzictw a m odernistycznego.
Tomasz M ann, P ro u st, Joyce, Musil, w szyscy oni w y zyskują w sw oich d o jrzały ch dziełach insp iracje in te le k tu a ln e epoki w łasnej młodości — m oderniz m u — w y zy sk u ją je selek tyw n ie i k rytycznie, lecz jednocześnie uw ażnie, i dopiero n a tak usy stem a tyzow anej bazie najbliższej tra d y c ji o tw ierają rze
Dalsze losy modernizmu
T O M A SZ B U R E K 78
W yzwolenie z kłam stw a
czywiście now e p e rsp e k ty w y przed lite ra tu rą d w u dziestow ieczną.
T rzeba w konkluzji podkreślić rów nież i to, że odw ołanie się do zdolności m arzenia, m edytacji i r e fleksji, do po trzeb y bezinteresow ności, do zasady autonom i duchow ej i do poczucia niezależności u m y słow ej i arty sty c z n e j, pełniło w dialektyce m oder nizm u złożoną funkcję. Nie oznaczało ty lko i w y łącznie procesu o d ryw ania się, w yobcow ania jaźni su biektyw n ej od św iata. Oznaczało często coś zu pełnie innego, m ianow icie cierpliw ą, pełną sku p ienia i d e te rm in a cji próbę w ym ierzenia spraw iedliw ości św iatu ponad zgiełkiem i fu rią. Oznaczało próbę w yzw olenia u m y słu człow ieka z kłam stw a ste re o typów k u ltu ry kom ercyjn ej i z fałszyw ych zaanga żowań. Oznaczało zniesienie obu koncepcji sy m bli- zow anych ty tu łam i trylogii Barresow skich, zanego
w anie zarów no w zoru L e C ulte du Moi, jak i w zoru
Le Rom an de VEnergie nationale, w im ię P o szu k i w ania straconego czasu.
N ieprzypadkiem przecież jedną z naczelnych k a te gorii pojęciow ych epoki m odernizm u była tw órczość rozum iana jako p rzew ró t w istniejącym sta n ie rze czy, a jedn y m ze stale obecnych ideałów — w y em ancypow any, w olny, w szechstronny człowiek. W istocie b yły to te sam e skom plikow ane w ą tk i i te sam e tragicznie zaw ęźlone zagadnienia, do k tó ry c h od innej stro n y — od stro n y kategorii p ra xis zbio row ej — dojść m usiała także każda św iadom a siebie rew o lucja — rew o lucja bez hipokryzji.