• Nie Znaleziono Wyników

Eutanazja : przyczynek do studium moralnego

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Eutanazja : przyczynek do studium moralnego"

Copied!
33
0
0

Pełen tekst

(1)

Tadeusz Sikorski

Eutanazja : przyczynek do studium

moralnego

Studia Theologica Varsaviensia 8/1, 447-478

(2)

Studia Theol. Vars. 8 (1970) n r 1

KS. TADEUSZ SIKORSKI

EUTANAZJA i

(PRZYCZYNEK DO STUDIUM MORALNEGO)

T r e ś ć : Wstęp. I. S tan zagadnienia. 1. E utanazja w pracach mo­ ralistów katolickich. 2. Analiza krytyczna argum entów przeciw eu ta­ nazji: a) E utanazja w świetle argum entu biblijnego; b) E utanazja w świetle życia osobowego; c) Eutanazja w świetle życia społecznego. II. Próba odpowiedzi. 1. Ku fenomenologii eutanazji: a) E utanazja a cierpienie; b) Eutanazja a zwątpienie; c) E utanazja a zabójstwo; d) E utanazja a miłość; e) ku definicji eutanazji. 2. Postawienie problemu

i próba odpowiedzi.

WSTĘP

T ru d n y bez w ą tp ie n ia p rob lem e u ta n a z ji doczekał się w ielu szczegółowych o pracow ań ze stro n y lekarzy, p raw n ik ó w i m o­ ralistów . Z estaw ienie blisko osiem dziesięciu p rac pośw ięconych eu ta n a z ji w okresie pow o jen ny m zdaje się z góry przek reślać sensowność dalszych, p rz y n a jm n ie j m oralnych, p u b lik a c ji n a ten tem at. T ym czasem b ad an ia an k ietow e w ykazały , że a rg u ­ m enty p rzeciw e u tan azji, w y su w an e niezm ien nie od lat, p rze ­ stały tra fia ć do um ysłow ości w spółczesnego człow ieka 2. W ię­

1 Niniejszy arty k u ł jest streszczeniem dyssertacji doktorskiej przed­ stawionej na Falkutecie Teologii Katolickiej U niw ersytetu w S trassbur- gu w r. 1966 pt. C o n tr i b u ti o n à une. é tu d e m o r a l e d u p r o b l è m e d e l’e u t ­ hanasie.

2 Zob. I. B a r r è r e et E. L a 1 о u, L e d o s s ie r c o n fi d e n ti e l de l’e u t h a ­ nasie, Stock, Paris 1962.

(3)

4 4 8 T . S I K O R S K I [2] cej, k ry ty c z n a a n aliza ty c h a rg u m e n tó w sk łan ia n ieje d n o k ro t­ nie do podw ażenia ich siły p rzek o n y w u jącej. W reszcie samo określen ie e u ta n a z ji nie jest jeszcze w y starczająco sprecyzo­ w an e 3. P o w sta je w ięc p o trzeb a dalszych p rzem y śleń zagad­ nienia. N iniejszy a rty k u ł stanow i próbę odm iennego teologicz­ nego sp o jrzen ia n a e u ta n a z ję z n ad zieją w niesien ia do d otych ­ czasow ych u jęć p ew ny ch elem en tó w uzupełn iający ch.

Czy jed n a k isto tn ie w ina niepow odzenia tra d y c y jn y c h roz­ w iązań spoczyw a w słabości ich arg u m e n ta c ji? Oto pierw sze p y tan ie, na k tó re n ależy udzielić odpowiedzi. W ty m celu w łaściw a, k o n s tru k ty w n a część a rty k u łu zo stanie poprzedzona częścią spraw ozd aw czo-k ry ty czną, na k tó rą złoży się p rze d sta ­ w ienie sta n u zag ad n ien ia i jego analiza. Część d ru g a zaw ierać będzie fenom enologiczne stu d iu m eu tan azji, k tó re pozwoli na uściślenie d e fin icji i postaw ienie p ro b lem u oraz na propozycję jego rozw iązania.

I. STAN ZAGADNIENIA

1. E u t a n a z j a w p r a c a c h m o r a l i s t ó w k a t o l i c k i c h

U p o dstaw p rac teologicznych pośw ięconych e u ta n a z ji znaj­ d u je się tw ierdzen ie, iż a k t ten , m im o tow arzyszące m u oko­ liczności i m o ty w y ludzkiego działania, zawsze pozostaje za­ b ó jstw em 4. K o n sek w en tn ie, rozw iązanie p ro b lem u nie przed­ sta w ia zasadniczych trudności. O dpow iedzi au to ró w są jed

nc-3 „Euthanasie als Bergriff w ird nicht überal gleich verwendet. Hier w ird daru n ter mi dem heutigen kirchl. Sprachgebrauch Verstanden: die direkte Tötung eines M enschen m it oder ohne seine Zustim m ung ζμ dem Zweck, ihm die Schmerzen seines Sterbens abzukürzen oder darum sein Leben zu beenden, weil es aus anderen G ründen als ’lebensunw ert’ be­ trach tet w ird”, L exikon fü r Theologie und Kirche, H e r d e r 1959, t. 3,

1207.

4 „Elle est toujours une mise à m ort et une décision sur la vie”, P. C o u r t e s , Implicactions de l’euthanasie, Rev. Thom., t. 57, 1957, 737. Podobnie A. M i c h e l , Dictionnaire de Théologie Catholique, Tables Gén., no 6, col. 1415.

(4)

[3]

E U T A N A Z J A

4 4 9

znaczne i fo rm a ln e — nie m a m ożliw ości usp raw ied liw ien ia eutanazji. N a tę kw estię, pisze P h. De 1 h a y e, m ożna dać tylko jed n ą odpow iedź: n e g a ty w n ą i a b s o lu tn ą 5. Nieco d alej dodaje w zw iązku z procesem e u ta n a z ji w L iège w r. 1963: „nie ro zu ­ m iem ja k sąd w Liège m ógł stw orzyć w ty m w zględzie w ą tp li­ wości u n ie k tó ry c h osób” 6. In n y au to r, V an V y v e, rela cjo ­ nując stanow isko m o ralistó w w k w estii dobrow olnej śm ierci podkreśla: śm ierć bezpośrednio zam ierzo na i w y b ra n a w o p a r­ ciu o a u to ry te t człow ieka je s t ak tem w ysoce niegodziw ym 7.

Na p o tw ierd zen ie pow yższej tezy p rzy ta cz a n e są d w a a rg u ­ m enty: b ib lijn y i rozum ow y. Z asadniczą ra c ją sp rzeciw u m o­ ralistów wobec e u ta n a z ji je s t b ib lijn y zakaz zab ijan ia czło­ w ieka. „W celu w łaściw ego ocenienia e u ta n a z ji, w y ja śn ia Ph. D e 1 h a y e, w y sta rc z y odnieść się do P ism a św. P o d k re śla ono, że życie ludzkie je s t uśw ięcone i n ik t nie m a p raw a n a ru ­ szania go, z w y ją tk ie m p raw o w itej w ładzy, k tó ra in te rw e n iu ­ je w obronie społeczeństw a przed napaścią p rze c iw n ik a ” 8. W zw iązku z ty m a u to rz y p rzy p o m in ają zanotow ane w S ta ­ rym T estam encie a k ty Bożej d e z ap ro b a ty zab ójstw a jeszcze w okresie p o p rzed zającym ogłoszenie D ekalogu: potęp ienie czynu K ain a (Rodz. 40, 10— 20) o raz p raw o o d w etu (Rodz. 9, 6). Z aznaczają jed n ak , że zary so w an a w ty ch fra g m e n ta c h m y śl Boża zn alazła sw ój p e łn y w y ra z do piero w p rzy k a z a n iu „nie będziesz z a b ija ł” (W yj. .20, 13; 23, 7). O bok w spom nianych tekstów a u to rz y c y tu ją liczne inne, k tó re, ich zdaniem , po­ tw ierdzają n ien aru szaln o ść życia ludzkiego 9. T eksty te n a b ie ­ rają u a u to ró w szczególnej w agi w św ietle ich in te rp re ta c ji. D om inuje w n iej zasadnicza m yśl, iż życie ludzkie p rz e d sta ­ wione je s t w B iblii jak o d a r Boga. C złow iek je s t ty lk o jego użytkow nikiem , a nie w łaścicielem . N ie m oże więc

dyspono-5 Procès de Liège, Ami du Clergé, no 2, 1963 23.

6 Tamże.

7 La m ort volontaire, Rev. Phil, de Lovain, t. 49, 1951, 81—82; M. O r a ­

i s o n , L ’euthanasie et le m ystère de l homme, Cahier Laënnec, no 4, 1963, 5.

8 Dz. cyt. Por. N i e d e r m e y e r , Sterben und Tod, Vien 1952, 56. 9 Powt. Pr. 5, 17; 33, 39; Wyj. 21, 12 ns; Liczb 35, 16 ss; Mdr 2, 21—23. 29 — S t u d i a T h e o l o g i c a V a r s . N r 1/1970

(5)

4 5 0 T . S I K O R S K I [4]

wać nim sw obodnie w edług , w łasn y ch osobistych intencji. W szelka działalność lu dzka w in n a zm ierzać do osiągnięcia osta­ tecznego celu w p e łn y m poddaniu Tem u, k tó ry „d aje życie i śm ie rć ”. T ym sam y m każde n aru szen ie sw ojego życia i ży­ cia in n y ch jest abso lu tn ie zabronione. „Poza w y p ad k am i k a ry śm ierci i obron y przed n ap astn ik iem , żaden człowiek, żadna n aw et w ładza nie m a p raw a decydow ania o pozbaw ieniu ko­ gokolw iek życia. O bojętne, czy osoba, o k tó rą idzie jest geniu ­ szem w p ełn i życia, dzieckiem w łonife m atk i, c z y .te ż starcem , k tó re m u pozostaje do śm ierci zaledw ie k ilk a bolesnych godzin. N ik t nie może w yłączyć ich spod liczby ż y ją c y c h ” 10. Bóg daje życie kom u chce i On ty lk o m a w ładzę w yznaczania jego końca. N aruszenie życia ludzkiego je s t grzesznym u zu rp o w a­ niem sobie p ra w · p rzy n ależn y ch jed ynie Bogu. Niszcząc życie człow iek w k racza w d o m in iu m Dei w c h a ra k te rz e w łaści­ ciela. D latego „żadna próba, żadne cierpienie, -żadna pokusa nie udziela człow iekow i p raw a dysponow ania sobą” n . Czło­ w iek jest isto tn ie u zależniony od Boga i m a obow iązek w ie r­ nego i cierpliw ego p rzy ję cia w szelkich dośw iadczeń, jakie Bóg na niego zsyła. K ażde n aru szen ie życia, niezależnie od sy­ tu acji, stanow i a k t niw eczenia tej podstaw ow ej zależności.

Obok a rg u m e n tu biblijnego znaczne m iejsce w dowodach przeciw e u ta n a z ji z a jm u ją rac je rozum ow e. P o d k re śla się, że skrócenie życia osoby nieuleczalnie chorej sprzeciw ia się obow iązkom człow ieka wobec siebie oraz społeczeństw a wobec swoich członków . A u to rzy u w y d a tn ia ją a n ty n a tu ra ln y c h a ra k - ' te r e u ta n a z ji jako a k tu sprzecznego z podstaw ow ą dążnością każdej isto ty żyjącej do zachow ania sw ojego istn ien ia. W p rzy ­ pad k u człow ieka p rze rw a n ie życia jest ponadto rów noznaczne z b rak iem n ależnej sobie m iłości. „Ten, kto kocha siebie, chce żyć. J e s t to podstaw ow e dobro, bez którego nie podobna pojąć żadnej innej w a rto śc i” 12. Śm ierć zad an a chorem u, n a w e t wów

-10 E. T e s s o n , Le m eurtre par pitié, Etudes, t. 271, 1951, 354; N i e-. d e r m e y e r, dz. cyt., 36.

11 Van V y v e , dz. cyt., 85—86; E. T e s s o n , Catholicisme, t. IV, col. 727; Ph. D e l h a y e , dz. cyt., 23. ,

(6)

[ 5 ]

E U T A N A Z J A 4 5 1

czas gdy on o n ią prosi, jest też a k te m niespraw iedliw ości. M oraliści zauw ażają, iż w praw d zie n iek tó rzy spośród zw olen­ ników e u ta n a z ji dla u sp raw ied liw ien ia sw ojego stano w isk a pow ołują się n a a k sjo m a t p raw n y : co n sen tien ti non f it in iu ria , czynią to je d n a k niesłusznie, gdyż w ty m w y p a d k u nie m a on zastosow ania. C złow iek nie posiadając p ra w a sw obodnego d y ­ sponow ania sw oim życiem , ty m b a rd z iej nie m oże go delego­ wać d ru g ie j o s o b ie 13. W o dniesieniu do m isji k sz ta łto w an ia w łasnej osobowości i osobowości in n y c h ludzi, e u ta n a z ja u w a­ żana je s t za a k t d e z e r c ji14.

Wobec su g estii n ie k tó ry c h p raw n ik ó w i pró b ulegalizow ania eutanazji, m o raliści k ato liccy p rzy p o m in ają ciążący n a spo­ łeczności obow iązek o ch ro n y poszczególnych jedn ostek . W m yśl tradycyjn eg o i pow szechnego n au czan ia e ty k i ch rześcijańsk iej sens społeczności w y ra ż a się w jej służbie człow iekowi. J e j zadanie polega n a niesieniu pom ocy w szy stk im sw oim człon­ kom niezależnie od ich s ta n u fizycznego, in te le k tu a ln e g o i m o­ ralnego w celu u ła tw ie n ia im osiągnięcia celu zarów no n a tu ­ ralnego ja k i n a d p rz y ro d z o n e g o 15. L eg alizacja e u ta n a z ji d a­ łaby w ładzy p ań stw o w ej m ożność pozbycia się jed n o stek n ie­ zdolnych do sp ełn ian ia sw oich o by w atelsk ich obowiązków. W szczególności b y ły b y zagrożone osoby, k tó re z ra c ji n a u po ­ śledzenie fizyczne czy um ysłow e ży ją n a m arg in esie w spó l­ noty. P rz y ję c ie godziw ości eu ta n a z ji, n a w e t w pew n ych ty lk o w yjątkow ych sy tu a c jac h , rów n o w aży łob y się z zaak cepto w a­ niem państw ow ości, w k tó re j n aczeln ą ideą s ta łb y się p rio ry te t produkcji d ó b r m a te ria ln y c h n a d do b rem człow ieka 16. A u to rzy przytaczają n a ty m m iejscu o ficjaln ą n a u k ę K ościoła, k tó ra zde­ cydowanie p rzeciw staw ia się pojm o w an iu człow ieka jako środ ka do osiągnięcia celów ogólnych, chociażby n ajszlachetn iejszy ch. W kw estii e u ta n a z ji o d w o łują się do orzeczenia Sw. O fficium z r. 1940, w k tó ry m udzieliło ono n e g a ty w n e j odpow iedzi n a

13 E. T e s s o n , Catholicisme, col. 726. 14 M. O r a i s o n , dz. cyt., 12.

15 Th. I o r i o, Theologia Moralis, Napoli, vol. II, 191. 16 Tamże.

(7)

4 5 2 T . S I K O R S K I [6]

zap y tan ie, czy p raw o w ita w ład za m a m oc zezw olenia na prze­ rw a n ie życia osób n iew in ny ch , -lecz będących, w sk u te k braków fizycznych w zg lęd n ie um ysłow ych, ciężarem d la społeczeń­ stw a. Z n am ien n e w ty m w zględzie są w ypow iedzi P iu sa XII, k tó ry p rzy p o m in ając zasadę n ien aru szaln o ści życia ludzkiego,

o k reślił e u ta n a z ję jak o p ra k ty k ę zgubną i niegodziw ą 17. Ten b ard zo ram o w y p rzeg ląd stan o w isk a m o ralistó w kato­ lickich w obec e u ta n a z ji pozw ala n a dostrzeżenie w y ra ź n ej jed­ nom yślności w zajm o w an y ch przez nich stanow iskach. W szyscy w y p o w iad ają się p rzeciw e u ta n a z ji. R acji tego s ta n u rzeczy n ależy u p a try w a ć w zgodnym odnoszeniu się do przykazania ,,nie z a b ija j” . Jego in te rp re ta c ja prow ad zi do u jm o w an ia życia ludzkiego w k a te g o ria c h d a ru . W ko n sek w en cji po w staje zakaz sw obodnego dysponow ania w łasn y m życiem i życiem innych osób. P r a k ty k a e u ta n a z ji stan o w iłab y przyw łaszczenie sobie p ra w p rzy n a leż n y c h ty lk o Bogu. P o n ad to p o d k reśla się, że na­ w e t z p u n k tu w id zen ia ra c ji rozum ow ych p rze rw a n ie życia ludzkiego jest sprzeczne z in sty n k te m zachow aw czym oraz obow iązkam i jed n o stk i wobec siebie i społeczeństw a w sto­ su n k u do podległych m u jednostek.

2. A n a l i z a k r y t y c z n a a r g u m e n t ó w p r z e c i w e u t a n a z j i

B ad an ia an k ieto w e p rzepro w ad zo n e w r. 1963 w e F ran cji p rzez I. B a r r e r e ’a i E. L a 1 o u 18 p o tw ierd z ają spostrzeże­ n ia dokonyw ane sporadycznie, zw łaszcza z o k a z ji procesów sądow ych e u ta n a z ji, odnośnie niepow odzenia tra d y c y jn e j a rg u ­ m e n ta c ji w y k azu jącej niegodziw ość tego czynu. P rz y z n a je się ogólnie, iż jed n y m z jego źród eł je s t b łęd nie u kształto w an e u w rażliw ien ie w spółczesnego człow ieka na w a rto śc i ludzkiej egzystencji. Słuszne w sw ej zasadzie p rzeniesien ie akcentu

17 A. A. S., 1940, t. X X X II, 553. 18 Dz. cyt.

(8)

m

E U T A N A Z J A

4 5 3

z dotychczas p o d kreślan eg o fo rm o w an ia po staw y człow ieka w o p arciu o p rzep isy p ra w n e n a osobiste zaangażow anie1 istoty obdarzo n ej w olnością p rzy b ie ra n ieje d n o k ro tn ie postać pozornej o b ro n y człow ieczeństw a. Z b y t pospieszna dążność do n adania p ełn y c h k sz ta łtó w osobowości lu d zk iej prow adzi do rozw iązań, k tó re w istocie co fają je j rozw ój. Czy je d n a k w ina tego sta n u rzeczy z n a jd u je się jed y n ie po stro n ie człow ieka? W ymogi obiek ty w n o ści b a d ań zm u szają do podjęcia k ry ty c z ­ nej an alizy sam ych argu m entó w .

D la ra c ji m eto dy czn ych w y d aje się koniecznym tym czasow e zacieśnienie pojęcia e u ta n a z ji do jej klasycznego p rzy p a d k u śm ierci zadanej n ieu leczaln ie chorem u w celu u w o lnien ia go od cierpień. O kreślan e m ianem e u ta n a z ji bezbolesne zabicie człowieka niezd atn ego do życia w społeczeństw ie na chorobę um ysłow ą lu b niedo w ład fizyczny skazu jący go na życie czysto w egetatyw n e w y k azu je ta k w ie lk ą odm ienność od p o p rzed ­ niego p rzy p a d k u , iż łączne tra k to w a n ie ich uniem ożliw iłoby przeprow adzenie zam ierzonej analizy. T ym sam y m p rzedm io t niniejszego rozdziału dotyczyć będzie ty lk o p y tan ia , czy tr a ­ dycyjna a rg u m e n ta c ja przeciw e u ta n a z ji zachow uje sw oją siłę w stosun ku do p rz e rw a n ia życia osoby nieu leczalnie chorej w jed y n y m celu zakończenia jej cierpień?

a. E u ta n a zja w św ie tle a rg u m e n tu biblijnego

Czy p ią te p rzy k a z a n ie D ekalogu m oże isto tn ie stanow ić pod­ staw ow y a rg u m e n t p rzeciw eu tan azji? U dzielenie odpow iedzi na to p y ta n ie uzależnione je s t o d p o d an ia k ilk u c h a ra k te ry ­ stycznych szczegółów a rg u m e n ta c ji b ib lijn e j. M oraliści pow o­ łując się n a Boży zakaz zab ijan ia człow ieka z a w a rty w 20. rozdz. K sięgi W yjścia tłu m ac z ą jego sen s w oparciu o u zu p e ł­ nienie, jakie z n a jd u je on w 23. rozdz. tejże K sięgi (w. 7): „nie w ydasz w y ro k u śm ierci n a niew innego i sp raw iedliw eg o”. Sło­ wa „ n iew in n y i sp ra w ie d liw y ” stan o w ią w tłu m aczen iu a u to ­ rów klu cz do w łaściw ej in te rp re ta c ji p rzy k azania. N o 1 d i n, dla p rzy k ład u , w y jaśn ia, że zakaz zab ijan ia n ie jest ab so lutn y.

(9)

4 5 4 T . S IK O R S K I [ 8 ]

Bóg bezw zględnie p o tęp ia n a to m ia st zabójstw o n ie w in n e g o 19. Podobne stanow isko zajm u je P r i i m m e r !0. W obec fak tu , iż przed m io tem e u ta n a z ji je s t osoba n iew in n a, k w estia ta um iesz­ czona je s t w tra k ta c ie de occisione щ п о с е п й в i tam o trzy m u je rozw iązanie w spólne w szy stk im zagadnieniom , k tó re w chodzą w jego sk ład. W y ją tek w ty m w zględzie stano w i O. H ä r i n g , k tó ry w sw y m p o d ręczn ik u teologii m o ra ln ej nieco inaczej u jm u je zw iązek e u ta n a z ji z p ią ty m p rzy kazan iem . W rozdziale pośw ięconym p ostaw ie ch rześcijan in a w obec śm ierci zarzuca jego. k lasyczne om ów ienie w ed łu g sch em atu occisio innocen- tis — occisio m alefactoris, p o d k reślając id eę p rzyg oto w ania się c h rześcijan in a w ciągu całego życia do ostatecznego i decy du ­ jącego czynu — w y ra ż en ia zgody n a śm ierć, ob o jętn ie kiedy i w ja k i sposób Bóg ją ześle 21.

Tym czasem egzegeci zd ają się być b ard ziej pow ściągliw i w in te rp re ta c ji p iąteg o p rzy kazan ia. Ich zdaniem dokładny sens Bożego zakazu nie jest oczyw isty. J. J. S t a m m w swo­ jej p rac y n a te m a t D ekalogu pow iada, że n a w e t „ ta k i znawca przed m io tu , jak im b y ł L. K o e h l e r d o strzeg ał trudności i, w ięcej, uw ażał je za n iero zw iążaln e” 22. S ta m m p rzy jm u je jako pew nik, że przed m io tem p rzy k a z a n ia je s t o brona życia ludzkiego. N ato m iast uw aża, że poznan ie jego głębszego zna­ czenia w y m aga d alszych badań, k tó re je d n a k a k tu a ln ie nie pro w ad zą do w y n ik ó w jednoznacznych. W edług S ta m m a jest rzeczą dopuszczalną uczyn ienie bez obaw y po błądzenia jeszcze jednego k ro k u naprzó d, u trz y m u ją c , że z a w a rty w p ią ty m p rzy ­ k a z an iu zakaz zab ó jstw a nie ogranicza się do w yznaczenia czło­ w iekow i ścisłego m in im u m obow iązków w sto su n k u do bliź­ niego, lecz k ie ru je go n a drogi ogólnie w ziętej dobroczynnej działalności n a rzecz in n y ch ludzi. A le i to tłu m aczen ie nie mo­ że zadowolić egzegety. P e w n y c h szans ud ziela dopiero analiza słow nictw a p rzy k azan ia. T ru dn o ści L. K o eh lera zrodziły się z niem ożności dokładniejszego sprecy zow ania sensu użytego

19 N o 1 d i n, Sum m a Teol. Moralis, Herder, ed. 28, t. II, 338; P r i i m - m e r, M anuale Theol. M oralis, Herder, ed 5, 1928, t. II, 131.

20 P r ii m m e r, tamże.

21 N auka Chrystusa, Pallotinum, t. II, 172.

(10)

[ 9 ]

E U T A N A Z J A

4 5 5

w n im te rm in u rasah tłum aczonego pow szechnie czasow nikiem zabić. J a k i jed n a k rodzaj a k tu zabicia m iał n a m yśli A u to r n a ­ tchniony? P y ta n ie n a b ie ra w agi, g d y się zważy, że B iblia za­ w iera ponad to dw a inn e pojęcia: harag i m u th , k tó ry m w tłu ­ m aczeniu n a d a je się rów nież znaczenie zabicia. C zasow niki ha­ rag i m u th , częściej u ży w an e niż rasah (haragj 65 razy, m u th 201, rasah 48), są sy n onim am i i w y ra ż a ją g w a ł t o w n ą ś m i e r ć zadaną w b itw ie lub w w y n ik u w y ro k u Bożego czy też ludzkiego. C zasow nikiem rasah a u to rz y b ib lijn i po słu g u ją się dla w y ra ż en ia a k tu zabójstw a osobistego n iep rzy jaciela. W y ją tek stan o w i K sięga Liczb (35, 30), w k tó re j rasah oznacza w yk o n an ie w y ro k u sądow ego. Nigdzie poza ty m nie sp o ty k a się czasow nika rasah w sensie zabicia w czasie b itw y lub egze­ k u c ji a k tu spraw iedliw ości. C zasow nik rasah w yraża więc w B iblii śm ierć ró żn ą od tej, k tó rą S ta re P ra w o przyzw alało lub k tó re j w ym agało. W ty m znaczeniu m ożna oddać jego treść określeniem zam ordow ać. W n iek tó ry ch jed n a k m iejscach p rzy ­ b iera on sens zabicia bez p rem e d y ta c ji. T en fa k t zm usza S ta m - m a do in te rp re to w a n ia go w sposób b ard ziej zniuansow any. O statecznie d ecy d u je się n a o k reślen ie jego znaczenia przeciw ­ staw iając go do w y pad kó w śm ierci p rzew id zian y ch przez P r a ­ wo. P rz y k az a n ie „nie z a b ija j” oznaczałoby w ięc wzięcie w obro­ nę życia Iz ra e lity p rze d w szelk ą n ap aścią nielegalną. S tam m ogranicza się jed n ak , zgodnie ze sw ym założeniem , do in te r ­ p re ta c ji D ekalogu w jego b rzm ien iu staro testam en to w y m . Tym czasem to sam o p rzy k azan ie, zachow ując daw n ą form ę, weszło w sk ła d podstaw ow ych nakazów P ra w a C h ry stu sa u zyskując w n im należne m u dopełnienie, isto tn e dla rozw ią­ zania naszej kw estii.

Z asadniczym te k ste m w tej m ierze jest fra g m e n t K azania na G órze, w k tó ry m C h ry stu s p rzy p o m in ając d aw n y zakaz za­ b ijania człow ieka dodaje: „a J a w am pow iadam , że każdy, kto się gniew a n a swego b ra ta podlega sądow i” (Mt. 5, 21— 22). C hrystu s p o tw ierd z ają c d a w n y zakaz, zab ran ia n a w e t gniew u w sto su n k u do drugiego człow ieka. Z ad an iem nakazów Bożych w S ta ry m T estam en cie było pow olne przy g o tow an ie lu d u iz ra ­ elskiego do późniejszego p rzy ję cia naczelnego , p rzy k azan ia

(11)

4 5 6 T . S I K O R S K I [ 1 0 ]

m iłości. Jego pierw szy m etap em było ogłoszenie, w śród innych, piątego p rzy k a z a n ia D ekalogu. W obec niem ożności skłonienia pry m ity w n e g o jeszcze d u ch a Izra e litó w do p e łn ie n ia ak tó w pełn ej m iłości wobec każdego człow ieka, Bóg ograniczył ty m ­ czasowo swe w y m a g a n ia do koniecznego m in im u m — zakazu nienaw istn eg o zabicia n iep rzy jaciela w w y n ik u oso bistej p ry ­ w a tn e j decyzji. Z rozum ienie więc w łaściw ego sensu piątego p rzy k azan ia s ta je się m ożliw e dopiero w sp o jrzen iu na nie z p e rsp e k ty w y p rzy k a z a n ia m iłości, bo w nim o trzy m ało ono swój p e łn y w y m iar. W ty m sensie św. P a w e ł pow iada: „Nie cudzołóż, nie zab ijaj, nie k ra d n ij, nie pożądaj, i w szelkie inne p rzy k azan ie zaw iera się w ty m słow ie: będziesz m iłow ał bliź­ niego tw ego jak siebie sam ego” (Rzym. 13, 9).

W zw iązku z pow yższym i uw agam i ro d zą się dw a zastrze­ żenia wobec b iblijnego a rg u m e n tu p rzeciw e u tan azji. P rzede w szy stk im w y d aje się nieuzasad n io n ą rzeczą tłu m aczen ie fu n ­ dam en taln eg o dla a rg u m e n ta c ji te k stu w w y łączny m oparciu o S ta ry T estam en t. Tym bard ziej, że a u to rz y nie w n ikając w szczegóły w y ja śn ie ń egzegetycznych, o g raniczają się do po­ dan ia spostrzeżeń pobieżnych i . n iew y starczająco um otyw o­ w anych. Isto ta e u ta n a z ji nie w y ra ż a się w sam ym fakcie śm ierci jako tak iej, lecz łącznie z sy tu a c ją, w jak ie j n a stę p u je. L udzkie b y to w an ie p rzebieg a zawsze w określon ych sytu acjach , tw orząc z n im i n iero z erw aln ą całość. I tak , p rzedm io tem Bo­ żego zakazu nie jest śm ierć w ogóle, ale śm ierć jako w ynik ludzkiej n ienaw iści i gniew , k tó ry pow odując zerw anie więzów m iędzyludzkich, rodzi nienaw iść. P odobnie isto ta e u ta n a z ji nie w y raża się w sam ym fak cie p rz e rw a n ia życia, lecz w śmierci·, k tó ra czerpie swe źródło w p rag n ie n iu p rzy n iesien ia pom ocy człowiekowi, k tó ry doznaje nieu leczaln y ch cierp ień p rzew yż­ szających jego siły. M ożna słusznie podw ażyć racjo nalno ść tej pom ocy. W istocie, jest ona dziw na i p arad o k saln a. N iem niej jed n a k z uw agi n a b ra k w n iej elem en tó w egoistycznych, dąż­ ności do w y elim in o w an ia osobistego przeciw n ika, w y d a je się, że rozw iązanie p ro b lem u e u ta n a z ji przez odniesienie go do piątego p rzy k azan ia D ekalogu nie je s t w pełn i przek o n y w u ­ jące.

(12)

[ 1 1 ]

E U T A N A Z J A ,

4 5 7

N a analogiczne tru d n o śc i n ap o ty k a się p rz y analizie pozo­ stały ch tek stó w bib lijn y ch , cy to w an ych obok poprzedniego*. A. M i c h e l w a rty k u le n a te m a t e u ta n a z ji opublikow anym w D ictionnaire de Théologie C a th o liq u e 23 u w aża za isto tn e w ty m w zględzie dw a n astę p u jąc e stw ierdzenia· S ta re g o T e­ sta m e n tu : „ T y m asz w ład zę nad ży ciem ” (M ądr. 16, 13), o raz „Ja sam zabijam i J a sam ożyw iam ” f (Pow t. P r. 32, 39). W e­ dług a u to ra obie w ypow iedzi oznaczają, że życie ludzkie je s t darem Boga i podlega Jego w yłączn ej w ładzy. P rz y jm u ją c in te rp re ta c ję M ichela, n ależało b y przyznać, iż in te n c ją au to ­ rów b ib lijn y ch było w y ra ż e n ie w cy to w an y ch tek sta ch naitury w zajem nej re la c ji m iędzy Bogiem a człow iekiem , relacji, k tó ra polega n a całk o w ity m p o d d an iu się człow ieka Tem u, k tó ry jako pełnom ocny W ładca stw o rzen ia m oże w ydaw ać J e d e n — decyzje odnośnie życia i śm ierci. Tym czasem egzegeza w y k a ­ zuje, że p rzed m io tem ich je s t w y jaśn ien ie Izra e lito m sk ło n ­ nym do politeizm u , iż istn ie je ty lk o jed en Bóg i że, w obec tego żadni in n i bogow ie nie m a ją u d ziału w dziele św iata. P. C l a m e r w k o m en ta rz u do sw ojego tłu m aczen ia K sięgi Pow tórzonego P ra w a w y ra ź n ie zaznacza, że w in te re su ją c y m nas frag m en cie Bóg zw raca się do lu d u żydow skiego, b y w y ­ kazać m u jego n a jw ięk szy grzech politeizm u oraz przypom nieć, że k u lt bogów p ogańskich nie p rzy n ió sł m u n ig d y pom ocy, a liczne o fia ry p ozostały bezskuteczne. „ Ja k a ż w ielk a je s t w o­ bec tej niem ocy, pisze C lam er, p o tęg a Jah w e. O n jed en jest P anem życia i śm ierci, zdolnym , jak w sk azu ją w y d arzen ia, u ratow ać życie sw ojem u ludow i w niebezpieczeństw ie śm ie r­ ci” 24. W k w estii p raw a człow ieka n a d życiem tek st nie zaw ie­ ra żadn y ch w skazań. Z resztą cy to w an e przez M ichela zdanie z K sięgi P ow tórzonego P ra w a stano w i część w ersetu , k tó ry w zięty w całości jasn o po tw ierd za in te rp re ta c ję . C lam era: „widzicie teraz, że J a jestem , J a jeden, poza m ną nie m a żad ­ nego Boga. J a zab ijam i J a sam ożyw iam , J a ran ię i a sam u zdraw iam , że n ik t z m o jej rę k i się nie w y rw ie ” .

23 Dz. cyt.

(13)

458 T . S I K O R S K I

[ 1 2 1

P o d o b n a treść zaw iera się w K siędze M ądrości 16, 13. A u to r te j K sięgi p rz y ró w n u ją c b ałw ochw alstw o E gipcjan (k u lt zw ie­ rz ą t i fig u r rzeźbionych) do w ia ry Izra e la w jed y neg o Boga, p o d k reśla w k o n tra śc ie z niem ocą bogów egipskich (w. 9) po­ tęgę Ja h w e , k tó ry jak o je d y n y je s t w szechm ocny. D latego „niepodobna ujść Jego r ę k i” (w. 15). W ty m k o n tekście sy tu u je się w iersz 13 i z niego czerpie swój sens. W ydaje się więc, że n a zap y tan ie, czy Bóg re z e rw u je sobie całk ow itą w ładzę nad życiem człowieka,, należy i ty m raz e m odpow iedzieć, że tek st o ty m nie m ówi.

Ph. D e l h a y e p rzy tacza zdanie z K sięgi R odzaju (9, 6): „K to p rze leje k rew lud zką, przez ludzi m a być p rze lan a k rew jego, bo człow iek został stw o rzo n y n a w yo brażen ie B oga”. Rów nież i ten te k st nie m a zastosow ania do eu tan azji. P od­ k reśla w p raw d zie w ielką w arto ść życia ludzkiego, jed n a k w y­ rażen ie „p rzelan ie k r w i” czyni a lu zję do zab ó jstw a dokona­ nego w celu pozbycia się osobistego p rzeciw nika. Z aw arte w tekście zezw olenie n a pom szczenie niespraw iedliw ości w ska­ zuje, że sam a w in a nie u sp ra w ie d liw ia żabicia. T rzeba po­ nadto, żeby ono było p raw d ziw y m a k te m u k a ra n ia w innego, p ozostającym w zgodzie z p rzep isam i P ra w a , a nie sprow oko­ w a n y m nienaw iścią wobec o fiary zabójstw a. F a k t te n z n aj­ d u je sw oją ilu s tra c ję w p o tęp ie n iu p rze z B oga czynu K aina (Rodz 4, 1— 15) i u sta n o w ie n iu m iejsc ucieczki (Liczb 35, 20— 25). W o sta tn im p rz y p a d k u ze szczególną w yrazistością d a je się zaobserw ow ać, że niegodziw ość zab ó jstw a w ypływ a p rzed e w szy stk im z nienaw iści, k tó ra z n a jd u je się u jego źró­ dła. A u to r b ib lijn y chcąc określić osoby, k tó re m im o zabicia człow ieka m ają p raw o szu k an ia sch ro n ien ia przed gniew em sw oich n iep rzy jació ł, w y jaśn ia, że n ależą do nich ci wszyscy, k tó rz y nie pow odow ali się w sw y m czynie n ienaw iścią. „G dyby ktoś d ru g iem u zadał cios z nienaw iści, albo rzu cił się n a niego w zbrodniczym zam iarze, ta k żeby te n u m arł, albo gdyby w złości u d e rz y ł pięścią, ta k iż u m arł, w te d y ten, k tó ry ude­ rz y ł m u si być zabity... G dyby je d n a k zad ał cios n ie z n ien a ­ w iści, albo gdy rzu cił n a ń jak im k o lw iek przed m iotem , ale nie w zam iarze zabicia, lub też n ie w idząc spuścił n a niego k a­

(14)

[ 1 3 ] E U T A N A Z J A 4 5 9

m ień, k tó ry może zabić, i on rzeczyw iście u m arł, chociaż nie był m u n ie p rz y je m n y i nie chciał m u nic złego uczynić, w tedy... zgrom adzenie ro zstrzy g n ie m iędzy zabójcą a m ścicielem krw i. Z grom adzenie zabezpieczy go przed zem stą m ściciela k rw i...”. W pod su m ow an iu w y ła n ia się n a stę p u ją c y w niosek: analiza tek stó w b ib lijn y c h cy to w an y ch na pop arcie zakazu e u ta n a z ji w skazu je na ich n iead ek w atn ość w sto su n k u do rzeczyw istości, jak ą ona re p re z e n tu je . Podczas gdy isto ta e u ta n a z ji w y ra ż a się w p rz e rw a n iu życia osoby nieu leczaln ie chorej w celu poło­ żenia k resu jej cierpieniom , om ów ione te k s ty dotyczą zabój­ stw a dokonanego z n ienaw iści dla pozbycia się osobistego przeciw nika.

b. E u ta n a zja w św ie tle życia osobowego

P rzy p o m n ijm y , iż u źródeł w rogiej po staw y m oralistó w wo­ bec e u ta n a z ji z n a jd u ją się, obok bib lijn eg o zakazu zabójstw a, racje rozum ow e dotyczące n a tu ry człow ieka i jego p rzezn a­ czenia. A ngielski m o ra lista Mac G i l l i v r a y w sw ojej bro ­ szurze S uicide and euthanasia u sp ra w ie d liw ia się p rze d czy­ teln ik iem z sięgania do praw d, k tó re na pozór nie m a ją bez­ pośredniego zw iązku z zagadnieniem nienaruszaln ości życia ludzkiego, n iem n iej jed n ak , ja k w y raźn ie podkreśla, one to w łaśnie p row adzą w p ro stej lin ii do w y k azania niegodziw ości e u ta n a z ji25. Isto ta a rg u m e n tu zaw iera się w pierw szej w agi obow iązku człow ieka troszczenia się o kształto w an ie sw ojej osobowości i osobowości in n y ch ludzi. T ym sam ym decyzja p rzerw an ia życia ró w noznaczna je s t z ak tem dezercji albo odrzucenia dóbr życiow ych obecnych i przyszłych, z e w n ę trz ­ nych i w e w n ętrzn y c h . D odaje się, iż decyzja ta jest ty m b a r- bardziej n ieu sp raw ied liw io n a, że w każd ej sy tu acji, n aw et bardzo złożonej i tru d n e j, istn ieje m iejsce n a n adzieję dn i lep­

25 C. J. Mac G i l l i v r a y , Suicide and euthanasia, Catholic F ru th Society, London 1963, 9—11.

(15)

4 6 0 T . S I K O R S K I

[

1 4

]

szych. W reszcie p rzy ję cie cierp ień m a d la ch rześcijan in a w a r­ tość n ad p rzy ro d zo n ą 26.

I w ty m w y p a d k u rozum ow anie a u to ró w bud zi pew n e za­ strzeżen ia. N ie d otyczą one zasad, zupełnie oczyw istych, 'ale

znow u słuszności ich odniesienia do e u ta n a z ji. Tw ierdzenie, iż e u ta n a z ja czyni człow ieka d e z erte re m m isji życiow ej o p a rte je s t n a n ieu zasadn io n y m obiek tyw izm ie d ziałan ia ludz­ kiego z w y łączn ym uw zględ n ien iem jego ele m en tu m a te ria l­ nego ja k im je s t czyn zew n ętrzn y . W trosce o uniknięcie sub iek ty w izm u w ocenie w arto ści m o raln ej czynu bezw iednie w łącza się in te n c ję działającego w szereg okoliczności i zaciera isto tn y c h a ra k te r czynu zew n ętrzn eg o jako znaku w e w n ę trz ­ nego przeżycia. Bez w ą tp ie n ia chory, k tó ry w y b ie ra śm ierć p rze ry w a m a te ria ln ie dalszy w y siłek dążenia do sp ełnienia sw oich zadań życiow ych. Czy jed n a k te n trag iczn y gest od­ pow iada jego najgłęb szy m pragnieniom ? Czy może być n a­ zw any d e z erte re m ten , kto zostaje w y trą c o n y z biegu przez w rog ą m u siłę?

N iek tó rzy a u to rz y zauw ażają, że e u ta n a z ja z n a jd u je się w zasadniczej opozycji do in sty n k tu zachow aw czego i, w y p ły ­ w ającego z p ra w a n a tu ra ln e g o , obow iązku m iło w ania siebie 27. Tym czasem , w k w e stii in s ty n k tu zachow aw czego, fa k ty sk ła­ n ia ją do podw ażenia jego c h a ra k te ru p raw a absolutnego. Ist­ n ie ją sy tu acje, w k tó ry c h człow iek nie będąc w sta n ie kon­ ty n u o w a n ia w alk i o życie, p rag n ie um rzeć. Z n an y filozof P. L. L a n d s b e r g w y ra ż a przeko n an ie, że „nie je s t praw dą, iż człow iek kocha sw e życie b ezw arunkow o i zaw sze” 28. C ier­ pien ie lu d zk ie p rz y ro zw in iętej psychice rcc’zi, p rzv n ajm n iej w p ew n y ch m om en tach , p rag n ie n ie śm ierci. E u ta n az ja je s t tego w y ra ź n y m p rzy k ład em .

Podobnie sprzeczność m iędzy e u ta n a z ją a obow iązkiem m iło­ w an ia siebie nie je s t zu p e łn ie oczyw ista. Z pew nością rez y g n u ­ jąc z życia człow iek pozbyw a się sw ojego najw yższego dobra.

86 Van V у V e, dz. cyt., 18.

11 Mac G i 11 i V r a y, dz. cyt., 14—16.

(16)

[ 1 5 ] E U T A N A Z J A 4 6 1

N ie czyni je d n a k tego pow odow any a w e rsją wobec niego. P odając rę k ę śm ierci wie, że re z y g n u je z ideału, k tó reg o dotąd poszukiw ał. A le też e u ta n a z ja nie jest w jego p rzek o n an iu ocze­ kiw an y m ro zw iązaniem problem u , lecz jed y n y m m ożliw ym wyjiściem z b ezn ad ziejn ej sy tu acji. Człow iek kocha siebie, kiedy d ecyd u je się n a śm ierć, gdyż dostrzega w n iej o statn ią m ożliwość w yzw olenia siebie.

W łączności z dw iem a pow yższym i ra c ja m i pozostaje trzecia, w m y śl k tó re j zgoda n a e u ta n a z ję su p o n u je ocenę życia jak o rzeczyw istości a b su rd a ln e j u p a tru ją c jego w arto ść jed y n ie w k ró tk o trw a ły c h m o m en tach sw obodnej m ożliw ości k o rzy ­

sta n ia z jego d ó b r 29. B łąd tego dow odzenia polega n a o g ra­ niczeniu pojęcia e u ta n a z ji do sam ego m o m en tu p rze rw a n ia życia, w o d e rw a n iu od jego w y m ia ru historycznego, k tó ry aktow i zabicia chorego n a d a je w łaściw y m u c h a ra k te r. Do­ brow olna śm ierć stano w i tu ta j o sta tn i a k t w alki z cierp ien iem o życie, a nie p rzeciw życiu. K w e stia sensu -życia i jego isto t­ nej w arto ści nie w chodzi zasadniczo w grę. P ro b le m e u ta n a z ji n ie s y tu u je się n a -płaszczyźnie teo re ty c z n e j d y sk u sji n a d sen ­ sem b y to w a n ia ludzkiego, lecz w g ran icach p rak ty cznego p y ­ tan ia o m ożliw ość re a liz a c ji obranego id ea łu w p ew n y c h sy ­ tu acjach krańco w y ch.

F rag m en tary czn o ść obrazu e u ta n a z ji u w y d a tn ia się zn am ien ­ nie w roli, jak ą poszczególni a u to rz y w y znaczają w n iej w spół­ czuciu. E u ta n a z ję o k reśla się n a w e t pow szechnie jak o „za­ bójstw o ze w spółczucia”, z zaznaczeniem , że je s t to pięk ne słowo, k tó re w p ro w ad za w błąd. W spółczucie nie m a bow iem w p ły w u n a jak ąk o lw iek zm ianę w arto ści czynu, k tó ry ze sw ej isto ty je s t p rze stęp stw e m zabicia człow ieka. „Co zostanie, p y ta E. T e s s o n , jeśli w celu ocenien ia e u ta n a z ji zdejm iem y z niej zasłonę w spółczucia? Z o stan ie zw ykłe zab ó jstw o” 30. A u to rzy w y ra ż a ją też obawę, że p ró b y u sp ra w ie d liw ie n ia e u ta n a z ji szlachetn ą dążnością p rzy n iesien ia ch orem u pom ocy m ogą łatw o stać się p re te k s te m dla u k ry cia pod im ieniem e u ta n a z ji

29 C o u r t e s , Etudes, dz. cyt., 757. 30 E. T e s s o n, dz. cyt., 335.

(17)

4 6 2 T . S I K O R S K I [ 1 6 ]

cięższych p rz e stę p stw 31. W istocie, po zd jęciu zasłony w spół­ czucia pozostałoby ty lk o zw ykłe zabójstw o, ale też ty m sam ym p rze stała b y istn ieć eu ta n a z ja , k tó ra w e w spółczuciu czerpie sw e źródło. Niebezpieczeństwo· u sp ra w ie d liw ie n ia w iększych p rze stęp stw zaliczeniem ich w poczet p rzy p ad k ó w e u ta n a z ji pozostaje bez w p ły w u n a rozstrzy g n ięcie zasadniczego p ro ­ blem u , k tó ry in te re s u je m o ralistę: godziw ości a k tu p rz e rw a ­ n ia życia w je d y n y m celu p rzy n iesien ia pom ocy osobie n ie u le ­ czalnie chorej i doznającej w ielkich cierpień.

Czy w ięc e u ta n a z ja sprzeciw ia się obow iązkow i realizo w ania przez człow ieka sw ojej m isji życiow ej? P rz y ta c za n e a rg u ­ m e n ty nie u d z ie lają n a to p y ta n ie odpow iedzi oczyw istej.

c. E u ta n a z ja w św ietle życia społecznego

O sta tn ia g ru p a a rg u m e n tó w p rzeciw e u ta n a z ji czerpie swe· uzasad nienia z zadań społeczeństw a wobec w chodzących w jego sk ład jedn o stek . E. Tesson ro zw ijając te n a rg u m e n t w ychodzi z założenia, że społeczność m a obow iązek zap ew n ien ia swoim członkom b ezpieczeństw a o p arteg o o zasadę w zajem n ego sza­ cu n k u dla osobowości każdego człow ieka. L egalizacja e u ta ­ n azji byłaby, w ed łu g a u to ra , pogw ałceniem ty c h podstaw o­ w ych p raw . B ezpieczeństw o osoby zostałoby pogw ałcone w sw ych fu n d am e n ta c h . Społeczeństw o p rzem ien iłob y się w stad o zw ierząt b ezlitośnie w alczących ze sobą 32.

Pow yższy a rg u m e n t zachow uje bezw zględnie w a rto ść w sto­ su n k u do w y p ad k ó w e u ta n a z ji p ra k ty k o w a n e j w in teresie' użyteczności p ublicznej, w celu pozbycia się jed n o ste k zbyt u ciążliw ych dla społeczeństw a z pow odu swego s ta n u fizycz­

nego czy um ysłow ego. B yłoby rzeczą wysoce niegodziw ą zre ­ d ukow an ie jed n o stk i do części m ech an izm u w m aszyn ie spo­ łecznej. N ato m iast m ożna w ątp ić w kw estii, ćzy zgoda a u to ­

31 C o u r t e s , dz. cyt., 741.

(18)

r y te tu p raw n eg o n a e u ta n a z ję z m o ty w u w spółczucia d la n ie ­ uleczalnie chorego p ro w ad ziłab y n ieu c h ro n n ie do ty c h sam ych konsekw encji. O dm ienność obu sy tu a c ji je s t ta k znaczna, iż tru d n o je s t zgodzić się n a tra k to w a n ie ich w id e n ty c zn y spo­ sób. T ym b ard ziej, że ra c ja n ieużyteczności społecznej n ie jest, b y n a jm n ie j, ty p o w a d la . e u ta n a z ji dziś p rak ty k o w a n y c h . B a r r è r e i L a l o u po d ają, że n a dziesięć ty sięcy odpow ie­ dzi n a d e sła n y ch n a ich a n k ietę, jed y n ie w sześciu p rzy p a d k a c h e u tan azja b y ła in sp iro w a n a m o ty w am i korzyści, n a w e t nie społecznej, lecz osobistej.

A rg u m en ty p rzy taczan e tra d y c y jn ie p rzeciw e u ta n a z ji nie w ydają się więc w p ełn i p rzek o n y w u jące. In te rp re ta c ja tek stó w biblijnych su gero w ana p rzez au to ró w budzi zastrzeżenia w św ietle egzegezy. K onieczność zab ro nien ia e u ta n a z ji ze względu n a dobro osoby lud zkiej nie jest zupełnie oczyw ista. Podobnie tru d n o jest n ieje d n o k ro tn ie zrozum ieć, dlaczego n a ­ leżałoby potępić e u ta n a z ję w im ię p o rząd k u społecznego. Szcze­ gólnie jed n a k w a rg u m e n ta c ji tej u d e rz a sposób podejścia do problem u. J e s t on w y raźn ie d y k to w a n y koncep cją e ty k i skon­ centrow anej n a idei obow iązku. Człowiek, do k tó reg o z w ra­ cają się a u to rz y je s t isto tą a b stra k cy jn ą . C złow iek u sy tu o w an y, zakorzeniony w sprzecznościach św ia ta i sw ojej w łasn ej osobo­ wości je s t nieobecny. C zyn lu dzk i ro z p a try w a n y je s t w o d er­ w aniu od p o dm io tu działającego. S form u ło w an ie d o k try n y jest jasne, lecz w n ik ły m ty lk o sto p n iu odzw ierciedla rzeczyw istość.

II. PRÓBA ODPOWIEDZI

K o n k lu zja p o p rzed n iej części b yła n e g a ty w n a. A rg u m en ty przeciw e u ta n a z ji o kazały się m ało p rzek o n y w u jące. Czy słu ­ sznym byłoby w yciągnięcie dalszego w nio sk u n a rzecz e u ta ­ nazji? B y n a jm n ie j. W ydaje się jed n ak , że z uw ag i n a d y sk u ­ syjny p u n k t w y jścia a u to ró w nie b y ło b y uzasadn ion y m szu k a­ nie rozw iązania in te resu jąc e g o nas p ro b lem u w kory g ow aniu dotychczasow ych a rg u m en tó w . N asuw a się p o trzeba odm

(19)

4 6 4 T . S I K O R S K I [ 1 8 ]

nego sp o jrzen ia n a e u ta n a z ję i szu k ania n o w y c h r o z ­ w i ą z a ń . W ty m celu n a pierw szm m iejscu poddam y ana­ lizie sam a k t eu tan azji, co um ożliw i konieczne uściślenie defi­ n icji i p ostaw ienie problem u , by n astęp n ie, na d ru g im m iejscu, p rzed staw ić p rób ę jego rozw iązania.

1. K u f e n o m e n o l o g i i e u t a n a z j i a. E u tan a zja a cierpienie

P ierw sze an ality czn e spojrzenie n a s y tu a c ję nieuleczalnie chorego p ro w ad zi p ro stą drogą do spostrzeżenia, że cała jego ak tyw ność sk iero w an a je s t przeciw cierpien iu 1. W ybór śm ierci n a s tę p u je po b ezsk uteczn y m w y c z e rp a n iu dostęp n y ch środ­ ków uśm ierzający ch i stanow i, w odczuciu chorego, ostateczny i je d y n y sposób o d rzu cen ia p arad ok su , k tó ry p rzek racza siły człow ieka. J a k p rz e d sta w ia ją się szczegóły tej sy tau cji?

Człowiek odrzuca cierpienie, gdyż odczuw a je jakó zdecy­ dow anie w rogą m u d o m in ację obcej m ocy n a d jego w łasnym jestestw em . W istocie, jego zasadniczy ry s w y ra ż a się w agresji, k tó ra zakłóca i r u jn u je n a w e t rozw ój osobowości ludzkiej. U w y d a tn ia się to ze szczególną w y razisto ścią; kiedy porów ­ n u je się cierp ienie z przeżyciam i p o k rew n y m i, np. odczu­ ciem n iep rzyjem n o ści, k tó re je d n a k nie o dznaczając się agre­ syw nością ró żn ią się isto tn ie od niego. C ierp ien ie może być n a stę p stw e m sta n u n iep rzyjem n ego , ale w n im się n ie zawiera. N ieprzyjem ność nie jest m ały m cierpieniem , podobnie ja k cier­ pienie nie jest spotęgow aną nieprzyjem no ścią. Nie jest też ona uw ażana ja k o niebezpieczna lu b jako oznaka niebezpieczeń­ stw a. C złow iek m oże sobie pozwolić n a nie zw racanie uw agi

n a nią, na tra k to w a n ie jej z pew ny m lekcew ażeniem . N ieprzy­ jem ność je s t podobna do chłodnego pow iew u jesiennego w ia­ tru , k tó ry w p ad a przez u ch y lo n e okno do p o k o ju i oziębia go, lecz nie czyni w nim szkody. Tym czasem cierpienie upodabnia się do h u rag a n u , k tó ry niszczy m ieszkanie. Ono a ta k u je czło­ w iek a i niszczy jego osobowość. C ierpienie różni się też od

(20)

[ 1 9 ] E U T A N A Z J A 4 6 5

tru d u , k tó ry to w arzy szy człow iekow i w osiąganiu celów. Isto t­ nym je s t tu ta j fa k t, iż człow iek dobrow olnie w y b ie ra środek realizacji zam ierzonego przedsięw zięcia. M ożna postaw ić za­ rzut, że d ecy zja p o dd an ia się zabiegow i ch iru rg iczn em u ró w ­ nież su p o n u je jednoczesny w y bó r złączonego z nim cierpienia. M iędzy o bum a w y b o ram i istn ieje je d n a k zasadnicza różnica. C ierpienie zw iązane z zabiegiem ch irugicznym je s t w y b ieran e ubocznie, jako pozostające w koniecznej re la c ji z zabiegiem . Jego w y b ó r je s t narzucony. P ra g n ie się in te rw e n c ji lek arza a nie cierpienia. Tymczasfem w d ru g im p rz y p a d k u sam tru d jest chciany. W przeciw ieństw ie do cierp ien ia m a on c h a ra k ­ te r do broczynny i jest p raw d ziw y m śro d k iem do osiągnięcia celu. C ierpienie nie je st środkiem , lecz koniecznym i niepożą­ danym tow arzyszem .

D e stru k ty w n a moc cierp ien ia sp raw ia, że czowiek nie m oże przyjąć go ze Względu na jak ąś u k ry tą w nim w arto ść. Czuje on, że w sk u te k cierp ien ia ró w n o w a g a organizm u zostaje nagle zachw iana. O rgan, k tó ry dotychczas fu n k cjo n o w ał w h arm o n ii z in n y m i o rg an am i zaczyna p rzy b ierać w św iadom ości czło­ w ieka na wadze. C ała uw aga k o n c e n tru je się w yłącznie n a nim. Ciało, dotychczas posłuszne nakazom woli, w y m y k a się spod jej pano w an ia. O drzucenie cierp ien ia nie jest ty lk o spon­ taniczne. C złow iek sprzeciw ia się cierp ien iu rów nież dla rac ji rozum ow ych. P rz y bliższej an alizie o k azu je się on jak o rz e ­

czywistość ab su rd a ln a. T en n ajw a żn ie jsz y tow arzysz lu dz­ kiego p rzejścia przez ziem ię je s t tow arzyszem n ieużytecznym . „C ierpienie jak o takie, zauw aża L. L a v e l l e , ro zp a try w a n e poza uży tkiem , ja k i w ola lu d zk a m oże z niego uczynić i poza dobrem , jak ie m u m oże służyć, jest jednocześnie ' ab surdem i: o k ru cień stw em ” 33. N ależy dodać, że re z u lta ty dociekań m e­ dycznych pro w ad zą do id en ty czn y ch w niosków . W praw dzie kw estia nie je s t jeszcze d e fin ity w n ie ro zstrzy g n ięta, n iem n iej jednak a rg u m e n ty zw olenników celow ości cierp ien ia n ie p rz y ­ niosły d o tąd zadow alającej odpow iedzi. W k o n sek w en cji opinia

33 Le m al e t la souffrance, Pion, Paris, 46. 30 — S t u d i a T h e o l o g i c a V a r s . N r 1/1970

(21)

4 6 6 T . S I K O R S K I [20] przeciw n a po siada a k tu a ln ie n ajw iększe szanse praw dopodo­ b ień stw a. O to d la p rz y k ła d u stan o w isk o w ysokiego a u to ry te tu w te j dziedzinie w ied zy m edycznej d ra L e ric h e ’a z a ję te w r. 1940 w p ra c y z a ty tu ło w an e j „ C h iru rg ie de la d o u le u r” : „ Je ste m coraz b ard ziej p rzek o n an y , że cierp ienie nie m ieści się n a płaszczyźnie n a tu ry . S tw ie rd z a ją c każd-Bgo d n ia zło, do jakiego ono się przy czy n ia, tw ierd zę n ad al, że jego m iejsce n ie z n a jd u je się w p o rzą d k u fizjo log ii” 34. A u to r uw aża n a ­ w et, że n ależy odrzucić w ogóle ideę cierp ien ia dobroczyn­ nego 35. S iedem n aście la t później d r L e ric h e jeszcze ra z po­ tw ierd z ił sw oje stan o w isk o p o p a rte now ym i b ad an iam i. Na ko n g resie m ed ycznym w S a lp ê triè re pow iedział: „ J a k m ożna p rzy ją ć, że cierpien ie sp ełn ia fu n k c ję o b ro n n ą w organizm ie? J a k ą ochronę zapew n ia ch orem u n a rak a? C ierpien ie nie chroni człow ieka; o n o go u m n ie jsz a ” 36.

S tw ierd zenie, że e u ta n a z ja je s t o d rzu cen iem cierp ien ia nie w y sta rc z a jeszcze do pełn eg o zro zu m ien ia specyficznego cha­ r a k te ru tego a k tu . N a k ażde cierp ien ie człow iek odpow iada o d rzucen iem go. E u ta n a z ja je s t n a to m ia s t odrzucen iem cier­ p ien ia o stateczn y m i d efin ity w n y m . P ra g n ie n ie zakończenia zb y t bolesnej agonii p rze z szybką i łago dną śm ierć n a stę p u je zawsze w w y n ik u p o p rzed zający ch je n ieu d a n y c h w alk o życie. E u ta n a z ja stan o w i ich o sta tn i i tra g icz n y etap . K ażd y a k t e u ta n a z ji jest w y ra z em sy tu acji, w k tó re j człow iek czuje się n iezd o ln y do k o n ty n u o w a n ia w a lk i z cierpieniem .

Pow yższe uw ag i z n a jd u ją p o tw ierd zen ie w w ypow iedziach an k ieto w y ch p rzed staw io n y ch przez B a rrè re ’a i Lalou. W każ­ d y m z cy to w an y ch p rzy p a d k ó w d obrow olnie przyspieszona śm ierć p oprzedzona b y ła w a lk ą o życie chorego i u śm ierze­ nie cierp ień . C h o ry p ra g n ą ł śm ierci do p iero w ów czas, gdy u ja w n ia ła się zu p ełn a bezskuteczność p o d ję ty c h w ysiłków . Z n am ien n a je s t w ypow iedź p e w n e j k o biety , k tó ra opieko­ w ała się sw oim nieuleczaln ie ch orym m ężem : „uczyniłam

34 Cyt. przez J. R u i s s i e r w La soujrance, P.U.F., 25. 35 Tamże.

(22)

[ 2 1 ] E U T A N A Z J A 4 6 7

wszystko, co było w m ojej m o cy ” . Po p rze d staw ie n iu szcze­ gółów w alk i ze śm iercią, w y siłkó w p o d e jm o w an y ch d la oca­ lenia resz tek nadziei, i, ostatecznie, sam obójstw a chorego, czyni n a stę p u ją c ą re fle k sję : „społeczeństw o osądza n iek ied y e u ta n a z ję nie rozu m iejąc d o kład n ie tego czynu. Ż eby go p ra w ­ dziw ie zrozum ieć, trz e b a sam em u dośw iadczyć te j o k ru tn e j rzeczyw istości, p rzeżyć n iep rzesp an e noce, lęk p rz e d św itam i przynoszącym i dalsze god zin y cierpień , n o w e b ezsk uteczn e p róby ra tu n k u do ko n yw an e w n adziei p rzy n ie sie n ia ulgi. T rudno je s t zapobiec e u ta n a z ji. N ik t n ie m a p ra w a skró cenia życia d ru g ie j osoby, a je d n a k ciągłe cierpienie je s t n ie ­ ludzkie” 37.

E u ta n a z ja n ie stan o w i w ięc a k tu o d rzu cenia lu b p og ard y w zględem życia. N ie stan o w i też w p ro st p ra g n ie n ia śm ierci jako tak iej. J e s t ona w sw ej istocie od rzucen iem cierpienia, k tó re c h a ra k te ry z u je się ty m , że człow iek z n a jd u ją c y się u k resu sił, po w y c z e rp a n iu w szelkich śro d k ó w u śm ierzen ia cierpień u ciek a się do śm ierci jako uprag nio n ego i pew nego w yzw olenia. D ecyzja bez w ą tp ie n ia p a rad o k saln a, n iem n iej jednak rzeczyw ista. Bez u w zg lęd n ienia jej niepodobna zrozu­ mieć e u ta n a z ji w jej p e łn y c h w y m iarach .

b. E u ta n a zja a zw ą tp ie n ie

E u ta n a z ja jak o odrzu cen ie cierp ien ia w sk azu je m im o w szys­ tko n a p rz e g ra n ą człow ieka. Przedm&otem niniejszego p a ra g ra ­ fu będzie a n a liza te j p rz e g ra n e j w celu zro zum ien ia je j lud zk ie­ go sensu. U cieknięcie się do do b ro w o ln ej śm ierci w w alce z cierpieniem w y ra ż a o statecznie niem oc człow ieka w obec siły swojego przeciw n ik a. Bliższe sp o jrz e n ie n a te n a k t sk ła n ia do tw ierdzenia, że u jego p o d sta w z n a jd u je się k ry zy s nadziei. Cziowiek je s t isto tą , k tó ra ima p o trz e b ę św iadom ości dążenia do jakiegoś celu. N ie p o tra fi żyć w próżni, bez p u n k tu o p a

(23)

4 6 8 ’ T . S I K O R S K I [ 2 2 ]

cia, w sy tu a c ji n ieu k ie ru n k o w an e j bez odniesienia celowego. E u ta n a z ja jest w y nik iem takiej., w łaśn ie sy tuacji. N ie je st ona p od w ójnym p ro b lem em cierp ienia i u tr a ty nadziei, lecz jed ­ n y m p ro b lem em cierpiącego, k tó ry stra c ił n ad zieję n a popraw ę zdrow ia, na m ożliw ość k o n ty n u o w a n ia życia. N adzieja k arm i i ożyw ia w a lk ę z cierpieniem . Rodząc się w śró d dośw iadczeń życiow ych, je s t ak tem p rzeciw staw ien ia się człow ieka w rogiej m u sy tu acji. F a k t te n w y jaśn ia, dlaczego n ad zieja stanow i obok cierpienia s ta łą życia ludzkiego. W edług w y rażen ia G. M a r ­ c e l a jest ono p o d atn e n a nadzieję. Je d n a k n ad z ie ja w ydaje się m niej w ie rn ą niż cierp ien ie to w arzyszką człow ieka. Istn ie ­ ją m om en ty , k ied y opuszcza go w pośrodku doświadczeń. Z chw ilą, k ied y n ad zieja w ygasa, czowiek p rze staje walczyć. Je j m iejsce z a jm u je zw ątp ien ie w ra z ze swoją, jak pow iada M. B i e r d i a i e w, siłą k łam liw ą i diaboliczną. Człowiek w i­ dząc, że jest sk azan y na śm ierć, podd aje się w yrokow i. Akt e u ta n a z ji stanow i ostateczn e z a trzy m an ie w alki z cierpieniem po licznych porażkach, k tó re pow oli gasiły płom ień nadziei.

Ale owa k a p itu la c ja jest ty lko n eg a ty w n y m a sp ek tem e u ta ­ nazji. N ie w y raża się ona bow iem jed y n ie w sam ym zap rzesta­ niu w alki, lecz ponadto i p rzede w szy stk im w pozytyw nym akcie p rz e rw a n ia życia, k tó ry stanow i p ro stą konsekw encję i n a tu ra ln e dopełn ienie z ap rzestan ia w alki. Oba a sp ek ty pozo­ s ta ją w ścisłej re la c ji ze sobą. G dyby nie było pierw szego, nie byłoby też eu ta n a z ji. P ie rw sz y p rzy g o to w u je i w y ja śn ia d ru ­ gi aspekt. Człow iek, k tó ry po w a lk a ch z cierpieniem doznaje' całkow itego zaw odu nie pozostaje w bezru chu. Po chw ilow ym z a trzy m a n iu się w y ciąga ręk ę k u śm ierci. N iek tó rzy dostrze­ ga ją w ty m akcie beznadziejności a k t nadziei. J. L. L a n d s- b e r g u trz y m u je , że człow ieka nie p o d daje się n igd y zw ąt­ pieniu, że je s t to n a w e t n ie m o ż liw e 38. Z daniem L andsberga k ażd y w y b ó r jest ro d zajem św iatła, ku k tó re m u człow iek się zw raca. W ty m znaczeniu w y b ierałb y śm ierć będąc niezdolnym poddać się beznadziejności. Czy jed n a k nie będzie bliższym p raw d y stw ierdzen ie, iż e u ta n a z ja jest m im o w szystko aktem

(24)

zw ątpienia? J e st ona w p raw d zie pew nego ro d zaju ob ron ny m w yjściem z k rańcow ej sy tu acji, lecz zachodzi isto tn a różnica m iędzy nim a poprzed zający m i je przedsięw zięciam i. P rz ed za­ rzuceniem w alk i z cierp ien iem d ziałan ie człow ieka nosiło cha­ r a k te r dążności k u życiu. Po zap rzestan iu w a lk i n a stę p u je pod­ danie się losowi. W p ierw szy m w y p a d k u dom inow ała n ad zieja w zlotu, w d ru g im n ad zieja up ad k u . T am ta ch ro n i człow ieka i przyczynia się do jego w zrostu, ta prow adzi do -zburzenia oso­ bowości lud zk iej. W y d aje się, iż m o m en t zap rzestan ia w alk i z cierpieniem w in ien być u w ażan y za d ecy d ujący dla pełnego zrozum ienia eu tan azji, gdyż n ad aje działan iu człow ieka now y ch arak ter. N ieuleczalnie chory po bezsk u teczny m w y p ró b o ­ w aniu w szelkich środków zw alczających cierpienie sta je bez­ bronny w obec sy tu acji, w jak ą został w tłoczony. Nie m ogąc jedn ak jej zaakceptow ać ucieka się do śm ierci, jedynego w y j­ ścia, jak ie dostrzega jeszcze w ty m k rań co w y m m om encie swojego życia.

[ 2 3 ] E U T A N A Z J A 4 g g

c. E u ta n a zja a zabójstw o

E u ta n az ja jest pow szechnie zaliczana do rzę d u zabójstw . Nie dostrzega się jed n a k n a ogół różnicy, ja k a zachodzi m iędzy zw ykłym zab ó jstw em a eu ta n a z ją . W k onsekw encji podlega ona p o tęp ien iu n ależn em u zab ó jstw u w sensie m o rd erstw a. Czy słusznie? P o ró w n a jm y obie rzeczyw istości sięgając do dwóch typow ych sy tu a c ji: m o rd e rstw a K ain a i jednego z w ie­ lu przyp ad k ó w cy tow any ch przez B a r r e r a — p rze rw a n ia życia osoby n ieuleczaln ie chorej w celu położenia k resu jej cierpieniom .

W obu sy tu a c jac h m am y do czynienia z p ew ny m sp o tk an iem dwojga łudzi. W pierw szej p a rtn e rz y z n a jd u ją się w opozycji, do siebie w y n ik a ją c e j z uczucia nienaw iści, p rzy n a jm n ie j je d ­ nostronnego. M iędzy K ain em a A blem zerw anie w ięzi n a s tą p i­ ło w sk utek tego, że K a in n ie p o tra fił znieść łaskaw ego spoj­ rzenia Ja h w e n a ofiarę sk ła d a n ą przez A bla. Sm uciło to K a i­ na bardzo i chodził ze spuszczoną głow ą (Rodz. 4, 5). P o d e jm u

(25)

-4 7 0 T . S I K O R S K I [ 2 4 ]

je on decyzję zabicia b ra ta , żeby odnaleźć pokój. N atom iast w p rzy p a d k u e u ta n a z ji obie osoby zw iązane są w ęzłem m i­ łości. „U w ielbiałam ojca... Mimo, iż byłam zam ężną i m atk ą pięciorga dzieci m iłość ku niem u ciągle w zrastała. M oja praca i m oje dzieci z ajm o w ały m i w szystkie chw ile. Tym czasem w szystko zostaw iłam na d w a m iesiące, k ied y m ój ojciec m nie po trzeb o w ał” 39. G est zabójczy p rzynosi m o rd ercy zw ycięstw o —. realizację zam ierzonego celu. E u ta n az ja, przeciw nie, stanow i klęskę. N ikt nie p rz y jm u je jej jak o rozw iązania p ro b lem u, lecz ty lk o jako jed y n e m ożliw e w yjście z sy tu acji, w k tó re j życie stało się niem ożliw e. „Jak że trz e b a być nieszczęśliw ym , oświad­ cza a u to r jed n ej z w y p o w ie d z i, n a a n k ie tę B a rrè re ’a, jakże bardzo trzeb a cierpieć, żeby popełnić b ezn ad ziejn y a k t e u ta ­ n a z ji” 40. M iędzy zabójstw em p rzeciw nik a a e u ta n a z ją nieu le­ czalnie chorego zachodzi w ięc isto tn a różnica. D w a zasadniczo różne ’.m otyw y d ziałan ia w p ły w a ją decydująco na odm ienne u k ształto w an ie obu czynów.

W a k tu a ln ie p rz y ję te j n o m e n k la tu rz e te rm in e m eu tanazji ok reśla się rów nież p ra k ty k i stosow ane w czasie o sta tn ie j w oj­ n y przez nazistów , k tó re p o leg ały n a bezbolesnym , p rzy n a j­ m n iej w zam ierzeniu, zab ijan iu n ieu leczaln ie cho ry ch jako osób n ie p rz y d a tn y c h i u ciążliw ych d la życia społeczeństw a. D ekret H itle ra z r. 1940, k tó ry zarząd zał te p r a k ty k i n o sił d a tę 1 w rześ­ n ia 1939 r. w celu n a d a n ia m u c h a ra k te ru rozporządzenia wo­ jennego. C ała działalność m ia ła być u trz y m a n a w ścisłej ta ­ jem nicy. W inni z d ra d y se k re tu podlegali k arze śm ierci. O skar­ żano ich o a k t sabotażu. Po każdorazow ej egzekucji rodzina zm arłego o trz y m y w a ła pism o, w k tó ry m w ładze niem ieckie p o w iad am iały z z ak łam an y m w spółczuciem o niespodziew anej śm ierci. Oto w y ją te k z jednego z tak ic h listów : „ P rz y k ro nam pow iadom ić P a n ią o n ieoczekiw anej i n ag łej śm ierci w dniu 5 sie rp n ia 1940 r. P a n i córki F ranciszki... C iężka choroba spra­ w iała, że życie zm arłej było nieznośne. N iech w ięc P a n i zechce

39 Dz. cyt., 146. 40 Tamże, 88.

(26)

[ 2 5 ] E U T A N A Z J A 4 7 1

p rzy ją ć tę w iadom ość jak o w yzw olenie córki z c ie rp ie ń ” 41. Z na­ m ien n y m jest, że p ra k ty k i te w zb u d zały od razę n a w e t w śró d sam ych N iem ców . W jed n ej ze sk a rg sk ierow an y ch do w ładz niem ieckich z n a jd u jem y najw łaściw szą ocenę ich: „są to m or­ d e rstw a id en ty czn e z tym i, jak ie m a ją m iejsce w obozach k o n ­ c e n tra c y jn y c h ” 42. T rud n o więc zgodzić się n a ok reślenie ich m ianem e u tan azji.

d. E u ta n a zja a m iłość

E u ta n a z ja nie je s t a k te m nienaw iści. Czy p rze to m ożna p rz y ­ jąć, iż jed n y m z jej źródeł je s t imiłość? S p ró b u jm y odpow ie­ dzieć n a to p y ta n ie w o p arciu o an alizę m iłości p rzepro w adzo­ n ą przez M. N é d o n c e l l e ’a, k tó ry w tej m a te rii je s t bez w ątp ie n ia a u to r y te te m 43.

P u n k te m w yjścio w y m filozofii N édoncelle’a jest p rzek ona­ nie, iż m iłość w y ra ż a s ię w dążoności do pro m o w an ia człow ie­ ka. Dążność ta su p o n u je ze stro n y „ ja ”, k tó re kocha p rag n ie ­ nie istn ie n ia osoby k ochanej, jej autonom icznego rozw o ju po­ zostającego w k o rela cji z w a rto śc ią p rzew idzian ą przez pod­ m iot k o ch ający d la osobowości „ ty ” — p rzed m io tu kochania. Z asług ą tego u jęcia je s t u w y d a tn ie n ie m iłości jak o rzeczy­ w istości d y n am iczn ej. N édoncelle podkreśla, iż ów dynam izm je s t specyficznym ry sem m iłości, a n ie ty lk o konsek w encją przy w iązan ia m iłosnego. W ty m w zględzie nie zgadza się z M. S c h e l l e r e m , w u jęc iu k tó reg o m iło ś ć ’je s t je d y n ie pew n ym w zlotem k u osobie k o ch anej. U S ch ellera istn ie je ro z- dźw ięk m iędzy uczuciem a oddaniem . T ym czasem N édoncelle u trz y m u je , iż „m iłość nie je s t len iw y m odpoczynkiem w p ięk ­ ności jakiegoś obrazu, lecz p a te ty cz n ą in te rw e n cją , w sp a n ia ­ łom yśln ym zaangażow aniem sk iero w an y m k u re a liz a c ji ko­ chanego „ ty ” . S e p a ra c ja uczucia od o d dan ia je s t ru in ą m iłości.

41 F. B a y 1 e, Croix gammée contre caducée, éd. l’auteur, 733. 42 Tamże, 745.

43 Vers une philosophie de l’amour et de la personne, Aubier, Paris.

(27)

4 7 2 T . S I K O R S K I [ 2 6 ]

Z ak res p ojęcia m iłości u N édoncelle’a je st b ardzo szeroki. O bej­ m u je zarów no m atkę, k tó ra kocha sw oje dziecko, ja k i p rze­ chodniów , k tó rz y w jed n o razo w y m p rzelo tn y m sp o tk an iu na u licy w y m ien ia ją sp o jrzen ia, gdyż m iłość p rz y b ie ra rozm aite k sz ta łty i rozliczne oblicza. P ozostaje jed n a k zawsze m iłością, o ile, ty lk o jej isto tn y m elem en tem jest prom ocja kochanego

„ ty ”.

Czy analiza a k tu e u ta n a z ji p ozw ala na dostrzeżenie w nim sc h ara k te ry zo w a n y ch p rzez N édoncell’a elem entów miłości? W ydaje się, że tak . Osoba, k tó ra zadaje śm ierć nie k ie ru je się żadnym i po bu d k am i p o rząd k u egoistycznego, nie m a na u w a ­ dze żadnej osobistej korzyści. Je d y n y m celem , do którego k ie­ ru je sw oje działanie jest dobro chorego. Jégo sens w y ra ż a się w udzielen iu odpow iedzi na w ezw anie, w niesien iu pom ocy n a w ołanie cierpienia. Może się w ydać dziw nym , że miłość, w naszym założeniu, zdolna jest do skłonienia osoby koch ają­ cej do zadan ia śm ierci osobie kochanej. N ależy jed n a k w ziąć pod uw agę, że te n p a ra d o k sa ln y bez w ą tp ie n ia p rze jaw m i­ łości w p isan y jest w d ram a ty c z n y k o n te k st życiow y i m usi być rozw ażan y jako fu n k cja tego k o n tek stu . Nie chcąc opuścić osoby kochanej, k o ch ający zw raca się k u rozw iązaniu, które w czysto ze w n ę trz n ej ocenie czynu p rzed staw ia się jako po­ gw ałcenie fu n d a m e n ta ln y c h zasad e ty k i dotyczących życia ludzkiego. W in te n c ji działającego jest to odpow iedź n a prośbę chorego o skrócen ie cierpień. P ro śb a w rzeczy sam ej dziw na. P rzed m io tem p ro śb y lu dzk iej je s t zazw yczaj pew n a w artość, k tó re j p o siadanie s ta je się źródłem radości dla posiadającego. Może ona rów nież dotyczyć usunięcia przeszkody uniem ożli­ w ia ją c e j n o rm a ln y bieg życia. Tym czasem w p rz y p a d k u e u ta ­ n azji ch o ry prosi o dobro, któ reg o udzielenie jest rów noznacz­ n e z uniem ożliw ieniem k o rzy sta n ia z niego. S y tu a cja ta znaj­ d u je w y jaśn ien ie w fakcie, iż człow iek nie będąc w stan ie w yob rażen ia sobie nicości, w idzi siebie w posiadaniu, dzięki

śm ierci, u p ragnionego dobra. ,

Pow yższe uw agi nie przynoszą jeszcze zadow alającej odpo­ w iedzi n a postaw ione w e w stę p ie p y tan ie . S tw ierd ziliśm y bo­ w iem za N édoncellem , że k o ch ający chce nie tylk o istn ien ia

(28)

osoby k ochanej, ale p o n ad to jej autonom icznego rozw o ju w h a r ­ m onii z w a rto śc ią p rzew id zian ą dla n iej. Ale·, dodaje N édon- celle, „m iłość je s t w cielona: re a liz u je się w rzeczyw istości m a­ te ria ln e j i k rw a w e j, a nie w m g listy m św iecie R a ju ” 44. E u ta ­ nazja je s t p rzy k ła d em sy tu acji, w k tó re j w rogość sił ziem ­ skich wobec człow ieka n ie p o zw ala m iłości n a p rz y b ra n ie p e ł­ nych k sz ta łtó w i n a d a je jej n iek ie d y fo rm ę w ysoce p a ra d o k sa l­ ną. W oczach kochającego „ ja ” śm ierć p rze d staw ia się w ów czas jako jed y n ie m ożliw e m in im u m d a ru , ja k i chciałoby ono p rze­ kazać w p e łn y c h w y m ia ra c h osobie kochanej. P op rzed zająca śm ierć bezsilna w alk a o życie i p e łn y rozw ój kochanego „ ty ” zdaje się jasno p o tw ierdzać to spostrzeżenie. Z ad anie śm ierci chorem u nie stan o w i zap rz e sta n ia w alki, lecz jej o sta tn i p a­ rad o k saln y zryw , o statn ie „n ie” w ypow iedziane przem ocy sił ziem skich w obronie osoby kochanej. Taki, w y d aje się, w y ra z p rzybiera logika działan ia ludzkiego w te j k rań co w ej sy tu a c ji, w k tó re j szu k an ie rozw iązan ia o m ate m a ty cz n e j jasności s ta ­ now iłoby opow iedzenie się za czystą rzeczow ością m yślen ia przeciw ta je m n ic y człow ieka zakorzenionego w g ó ru jącej nad nim n ieje d n o k ro tn ie siłą m ate rii.

W ielu au to ró w określa e u ta n a z ję jako śm ierć zad aną przez litość albo p rze z w spółczucie. Czy nie b y lib y śm y bliżej p ra w ­ dy uży w ając ty ch term in ó w zam iast pojęcia m iłości? P e w n ą rezerw ę przed ich p rzy jęciem budzi zam ien ne u ży w anie obu pojęć jako synonim ów , podczas gdy fak ty c zn ie w y ra ż a ją one dwa od m ien n e uczucia. Litość m a c h a ra k te r przejściow y. W ty m znaczeniu G. M arcel m ów i o „fali lito ści”. J e s t ona bolesnym uczuciem, k tó re się budzi n a w idok cierpien ia ja k ie jś żyw ej istoty, nie m a ją c m ocy w y p ełn ien ia duchow ej p rze strz e n i dzielącej dw ie św iadom ości. Ma ona siłę, k tó ra po rusza serce człowieka, ale jej trw ało ść jest nikła, ginie n iebaw em i pozo­ staw ia m iejsce ciszy. N ato m iast w spółczucie c h a ra k te ry z u je się ciągłym dzieleniem cierp ień chorego i znaczniejszym zjed ­ noczeniem z nim . W spółczucie oznacza wzięcie n a siebie d e r

-j 2 7 ] e u t a n a z j a 4 7 3

Cytaty

Powiązane dokumenty

Jeśli natomiast chodzi o obowiązek człowieka wobec samego siebie jedynie jako istoty moralnej (abstrahując od jego zwierzęcości), to formalnie polega on na zgodności

Kronika

Narysuj drzewo wszystkich podformuł dla podanych wy˙zej formuł.. 2

Późna dorosłość wiąże się z wieloma ograniczeniami – zdrowotnymi, finansowymi czy rodzinnymi, gdyż to najmniejsza jednostka społeczna jest często

In this manner, the behavior of the vortex region with densimetric.. Effect of Density Stratification on Length of Vortex Region.

lider SW w imieniu kierownictwa swojej organizacji domagał się rozpisania wolnych wyborów do parlamentu i samorządu terytorialnego oraz zwracał uwagę na uwłaszczenie

Stąd też wniosek, że wykonywanie odlewów z żeliwa sferoidalnego w formach z sypkiej masy samoutwardzalnej na osnowie piasku kwarcowego, także przy zastosowaniu zimowego utwardzacza,

i polskim, Zielona Góra 1986 (współautorstwo z Leonidem Wardomackim); Styl językowy polskiej powieści sentymentalnej, Zielona Góra 1991; O języku poezji