• Nie Znaleziono Wyników

Z portretów gadaniowych

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Z portretów gadaniowych"

Copied!
3
0
0

Pełen tekst

(1)

Marian Białko-Szewski

Z portretów gadaniowych

Teksty : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 4-5 (28-29), 319-320

(2)

M arian B iałko-S zew ski

Z portretów gadaniowych

Be. Le. i Wa. o P. się dogadali. Z araz p o b iesia­ dzie badaw czej o literacie Go. Gdzie go omówili. Bo nie* żyje. Nie u nas skończył. A n a astm ę. Za g ranicą ciągle był. Tam w y b ił się. I u nas też, choć p ok ątn ie i jakoś dziw nie. A le coraz bardziej. Rozu­ m ienie u nas lepsze. Niż tam . Młodzi ty lk o o nim . W ięc te ra z b a d a ­ nia. N iedługo resortow e. P. się w łączyła. I n a biesiadzie też. To co ciem ne jej n a w ątrobie. Szczególnie. U niego (u Go.). I w ogóle. Podziem ne spraw y tropi. R om antyczne. Płciowe, k rw ią obm azane i w redne. O strach ach i diabłach lubi. I w idm ach z lew ego łoża. Z dem onam i się posiostrzyła. A do tego żeby rew o lu cy jn ą drogą kroczyły chce. O ty le je s t niesłuszna. I dobrze sobie robi z t ą n ie ­ słusznością. Ale słuszności też pożąda. Bo słuszność n ie je s t zła. Życiowo. Słuszna jej m etoda. Jedynie. I ona to podkreśla, żeby w ie­ dzieli. Słuszna m etoda n a w e t niesłuszność przerobi w słuszność. T ak uważa. Inni różnie. I to ją boli. Chciałaby w yjątkow ości słuszn o -nie- słusznej. K łopot z ty m jednak. K ry ty k S. zaznaczył, że się rozw ija. Ona. Bo i praw da. A le z tą słuszną niesłusznością to jej nie w ychodzi. U nas m ało w ty m gustu ją. Słusznych się uznaje. Do czasu. N iesłusz­ nych n a w e t z pow ażaniem tra k tu je się. Niekiedy. A słu szno -nie- słusznych po uszach. Bo n i to ni sio. Ja k b y św ider jaki. A ja k n ie po uszach to p rzy g an ą i w ytykiem . Albo b ędą słuszni albo niesłuszni. Ale niesłuszny z tak ieg o słuszno-niesłusznego ju ż jak b y gorszego gatunku. Nie m a p ow ażania ja k niesłuszny od razu. Na niego p rz y ­ w ołania do porząd ku i odpory idą. To on coraz dalej od słuszności. I już z niego ty lk o b u lio n niesłuszności. A ni się obejrzy. W tedy jego dobre sobie bycie je s t naruszone. Bo dobroci słuszności zna. I ceni. A one już hen. Z aczyn ają się w tedy n asłu chiw an ia i w słuchiw an ia

(3)

się. W sytuację. A sy tu a c ja m a rację. To o P. zauw ażyła Wa. A Le. że te ciem ności podziem ne coś ta k ie a n i ciem ne a n i jasne. Z w ysile­ n ia jak b y pow stały. Bez tra f u celnego. Gdzieś obok. I gorączka jej m ało gorąca. Z im na może naw et. A le nie lodow ata. P odstudzona p rę ­ dzej. Gorącość ze stronniczości się bierze. A stronniczości tu brak. W ielu św iętych czci i oni w niej zam iast niej m ówią. Niby chórem zgodnym, czyli nijako. M arks z D iltejem , a ten z F ro jdem po p iera­ nym From em i dopraw ionym Desadem. G rupow o rec y tu ją . I o nich Czewapczici doniośle coś pow iada. O k tó ry m znów R iker. A o nim B onżur n iejak i z Sorbony. System w y m yślił rew olucji. Dla goszy- stów . Sam olot porw ał. A n a w e t dwa. H egla w yssał do dna. Teraz Lukacza przysw oił. W raz z D yrdym andem n ajlepiej ze w szystkich. Z boku sw oje dośpiew ują C ym bergaj z P etry k o n im i M aruchą. I ta k jed en przez drugiego nadają. K ażdy n a sw oje kopyto. A ona ich do kupy. D odaje i ustaw ia. Że n ib y to sam o n adają. T ylko je d e n basem a in ny tenorem . Coś ja k rew elersi. C hór C zejanda wielkości dyw izji. I z tego żenienia chórkow ego podstudzenie pow staje. Duchowe. Bo m yśli niezgodę lubią. W k łó tn i ży ją n a gorąco. A n ie w przym usie uzgodnienia i przyśw iadczania sobie. P. chce żeby to za lekarstw o uważać. Tę m ieszankę szlachetną. J a k k to m a n e rw y zd a rte to go ukoi. W rzody też załagodzi. N a żołądku. A ju ż najb ard ziej bezsen­ ności terap ię da. Człowieka dziś cyw ilizacja uszkadza. D ostarczać m u trzeb a pomocy. To nau k i hum anistycznej zadanie. Bo w ubezpieczal- ni tło k i dopchać się tru d no . Le. ta k nie uw aża. Pow iada, że zęby go bolą od tej m ieszanki. «Chorobę m i przynosi, n ie zdrowie». Tak się użalił. Co innego Be. dorysow uje. W ty m zbiorow ym u stalan iu cha­ rak te ru . D obra Polka — m ów i — ale patetyczność w sobie wzdym a. Więc i komikę., Tylko że każdy jak go z nienacka zobaczyć śm ieszny aż strach. N ajbardziej ja k uw aża że n ie śm ieszny. M a się za donio­ słego, bo sam e w ażne rzeczy mówi. W tej doniosłości granic n ie ma. Dla niego. Bez w yniesienia się patetycznego w górę nie poradzi. I w tedy pech. W koło h a ha, hi hi itp. Też po kątach. H um or i saty ra. Bo komiczność sw oją w ypiął za dużo. I się z niej w yłączył. Ze niby go nie dotyczy. I d latego bezradny. O bśm ieją go ja k norki. Nieżyczli­ wie. Bo jakb y się nie w yłączył to życzliwie. Czyli lepiej. Na to w y ­ chodzi. W ażności nie m a co drabink i podstaw iać. J a k jest to sam a w yjdzie. Tak w y jaśn iał Be. d o Le. i Wa. W sobotę. W szyscy z dala od życzliwości. J a k to u nas. A potem były następ n e dni.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Rak tedy rzecze: „Rodacy, Musimy się wziąć do pracy, Mam pomysł zupełnie nowy - Zacznijmy kuć podkowy!”?. No, ale cóż, kiedy ryby Kuły tylko na

To dopiero wówczas rozpoczęła się swoista kariera portretów rodziny Chopinów namalowanych przez Mieroszewskiego.. I tak w roku 1930 badacz życia i twór- czości Chopina,

Jednak do ukazania się notki o całej sprawie w Życiu Warszawy, zamieszczonej przez dziennikarza śle- dzącego serwis policyjny, nie przyszło mi nawet do głowy, że

[r]

W dowolnym trójkącie odcinek łączący środki dwóch boków jest równoległy do trzeciego boku i dwukrotnie od niego krótszy.. Ten prosty fakt okazuje się

Wstrząsający jest opis losu Żydów, którym udało się przetrwać lata okupacji hitlerowskiej, getto, obozy koncentracyjne, ale którzy po przyjeździe do Izraela wolą milczeć

Bardzo dobrze pamiętam i wspominam też ten wyjazd do Belgii, dlatego, że tam koncertowaliśmy głównie w kościołach i zawsze było bardzo dużo publiczności.. Ja to w

Wieczorkiewicz [2008, 44] stawia pytanie w ogóle o sens mówienia o autentyczności turystycznej pamiątki: czy turysta, któremu się powie, że przedmiot wzięty do ręki z