Rafał Leszczyński
"Zagadki autorskie literatury
polskiego baroku", Władysław
Magnuszewski, Zielona Góra 1977 :
[recenzja]
Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce
literatury polskiej 71/3, 355-358
1980
W ł a d y s ł a w M a g n u s z e w s k i , Z A G A D K I A U T O R S K IE L IT E R A T U R Y P O L S K IE G O B A R O K U . Z ielon a G óra 1977. W yższa Szkoła P ed ag o g iczn a w Zielon ej G órze — W yd aw n ictw o U czeln iane, ss. 280 + 15 w k lejek ilu str. i e r r a ta na w k lejce.
W yższa S zkoła P ed ag ogiczn a w Zielonej G órze. (K olegiu m re d a k c y jn e : J a n W ą - s i с к i — p rzew od n iczący, B r o n i s ł a w R a t u ś — zastęp ca p rzew od n iczącego , A l e k s a n d e r G r y t c z u k — zastęp ca p rzew od n iczącego, H i e r o n i m S z c z e g ó ł a, W o j c i e c h P a s t e r n i a k , C z e s ł a w N o w a c z y k , M a r i a n P r z y g o d a , A n d r z e j T o c z e w s k i — sek retarz. R ecen zen ci [tom u]: prof, dr hab.
A l o j z y S a j k o w s k i , prof, d r W ł o d z i m i e r z D w o r z a c z e k ) .
T ytu ł, pod jak im W ład ysław M agnuszew ski p rzed staw ił sw oje d ociek an ia nad u stalen iem a u to rs tw a dw u starop olsk ich u tw oró w an on im ow ych , je s t zbyt ob szern y w stosunku do z aw arto ści książki. Główne jej w yw ody dzielą się n a dw ie części n ie ró w n ej w ielkości. C zęść d ru ga, tra k tu ją c a o au torze Obleżenia Ja sn ej Góry Często
chowskiej, jest o 100 stro n ic obszerniejsza od p ierw szej, p ośw ięconej ro zw iązyw an iu zagad k i a u to rstw a Diariusza peregrynacji włoskiej, hiszpańskiej, portugalskiej oraz Diariusza podróży włoskiej. D aw ne przypuszczenie, że au to rem Diariusza p e reg ry nacji mógł być K rzysztof P aw łow sk i, odrzucił M agnuszew ski w ślad za H en ry k iem B ary czem i dodał od siebie now e arg u m en ty p rzeciw a u to rstw u P aw ło w sk iego . Nie podziela w szakże opinii B a ry cz a , iż au to rem Diariusza peregrynacji i Diariusza pod
róży jest S tan isław N iegoszew ski, se k re ta rz królew ski, u p atru je n a to m ia st a u to ra w e F ry d e ry k u S zem beku T J . P ierw sza w ersja w yw odów M agnuszew skiego, d ru k o
w an a częściow o w „O drodzeniu i R efo rm acji w P o lsce ” (1974), częściow o zaś w zie
lonogórskich „S tu d iach i M a te ria ła c h ” (1976), sp otkała się ze stan o w czy m sp rz e ci
w em B a ry cz a . W w ersji k siążkow ej arg u m en ty n a rzecz a u to rstw a S zem b ek a zo
stały znacznie rozbudow ane, jednakże nie w szystk ie w ątp liw o ści w yjaśn io n o do k oń ca. Dla M agnuszew skiego kluczow e znaczenie m iała lista gości o b ecn y ch n a p rz y jęciu w N eapolu u S tan isław a R eszki, poniew aż z niej w yłow ił n iejak iego S ch e m - b erga, k tórego n astęp nie zid entyfik ow ał z au to rem Diariusza p eregry n a cji i z jezu itą F ry d e ry k ie m Szem bekiem . P rzy to czy ł ro zm aite sposoby zap isy w an ia tego n azw isk a, k tó re u późniejszych p rzed staw icieli rodzin y u staliło się ostateczn ie w p olskiej p o
s ta ci: Szem bek. Co innego jed nak w ah an ia w grafii, co innego zaś zm ian a fo n ety cz
nej p ostaci n azw isk a. O ile w iadom o, an i d om niem any au to r obu d iariu szy , an i inni członkow ie jego rodziny nie pisali r w sw oim nazw isku.
Nie przek on uje w ytoczony p rzeciw k o au to rstw u N iegoszew skiego z a rz u t: „ Z a biegi w okół ed y cji cudzych u tw orów nie bardzo św iad czą o ak ty w n o ści sam od zieln ej in w en cji tw ó rcz e j” (s. 17). Dowód ten, jeśli odw ołać się do an alogii, nie zaw sze da się potw ierd zić fak tam i. T ru d no odm ów ić in w en cji tw ó rczej np. W esp azjan ow i K o - chow skiem u, choć opublikow ał on w iersze sw ojego s try ja , albo A n d rzejo w i T rz e c ie - skiem u, poniew aż p rzed ru k o w ał p an eg iryk S tan isław a O rzech ow sk iego n a ślub Z ygm u nta A u g u sta, Ig n acem u K rasick iem u , k tó ry ogłosił pew ne w iersze E lżb iety D rużbackiej, itd. Za słabe ogniwo w łań cu ch u dow odzenia p rzych od zi też u znać a rg u m en ty językow e m ające dow ieść, że tak że Zapał srogi i Straszne ze Włoch no
3 3 6 R E C E N Z J E
winy w yszły spod p ióra tego sam ego F ry d e ry k a Szem beka (s. 60— 61). Do ro zw ażań język ozn aw czych M agnuszew skiego w yp ad nie p ow rócić na in nym m iejscu .
B a d a cz zapow iada druk nowego arty k u łu , gdzie przy p om ocy św ieżych źródeł — w tra k c ie pisania om aw ian ej książki jeszcze m u nie zn an ych — sp raw a zostanie ro zstrzygn ięta ostateczn ie n a k orzyść Szem beka. M iejm y n adzieję, że i n a w ą tp li
w ości w yrażon e pow yżej znajdzie się tam odpowiedź. Jak iek olw iek jed n ak będzie rozw iązan ie tej zagadki, w yp ad a zgodzić się z p rzestrog ą B a ry cz a , iż nie należy p rzecen iać doniosłości obu diariuszy. Ze stanow isk a polonistycznego rzecz tra k tu ją c , nie są to tek sty najw iększej w agi, n atom iast pierw szorzędne znaczenie m a k w estia a u to rstw a Obleżenia Ja sn ej Córy Częstochowskiej, k tórem u M agnuszew ski p ośw ię
cił d ru g ą, obszerniejszą część książki.
T y m razem chodzi o u tw ór, k tórego w alo ry arty sty cz n e ocen iane są w ysoko, a jego anonim ow ego a u to ra s ta ra ły się od k ryć tak ie sław y p olon istyczne, jak A lek san d er B rü ck n er, R om an P ollak , Ju lia n K rzyżan ow ski. O to sam o pokusił się i Ja n Czubek, k tó ry w y d ając Obleżenie z ręk op isu przysądził je n ieop atrzn ie W alen tem u O dym alskiem u. Ż ad na z p rop ozycji nie w y trzy m ała k ry ty k i, a do d alszych p rób z a b rak ło ch ętn ych , zrażo n y ch niepow odzeniam i sław n ych poprzedników . P o latach ciszy i zastoju W ład ysław M agnuszew ski odważnie p ow ró cił do sp raw y — w p rze
k onaniu, że „sk rajn ie ró żn a m oże być re c e p cja i ocen a jednego i tego sam ego tek stu , gdy je s t anonim ow y i gdy u stali się jego a u to ra ” (s. 89). P rz e d z ie ra ją c się przez szczegółow e, drobiazgow e n aw et w yw ody M agnuszew skiego nie m ożna op rzeć się w rażen iu , iż zostały one staran n iej obm yślane, niż n ap ręd ce fo rm u ło w an e dom ysły poprzedników . Pod koniec książki W ład ysław M agnuszew ski n apom k nął o sw ej w ie loletn iej p ra c y nad tem atem (s. 243); w yniki jego tru d u zasłu g u ją na b aczn ą uw agę.
Nie tylk o w skazał na A leksego M agnuszew skiego S ch .P . jak o na a u to ra Obleżenia, ale ró w n ież p rzed staw ił bieg życia oraz p ozostały dorobek lite ra ck i tego p ija ra , k tó ry niespodziew anie w yrósł na jednego ze zdolniejszych i p raco w itszy ch p isarzy o statn ich dziesięcioleci X V II w ieku. Okazało się bow iem , że oprócz ok oliczn ościo
w ych u tw orów w ierszow an ych , kazań i sam ego Obleżenia spod p ióra o. A leksego w yszed ł d ra m a t szkolny o W ład ysław ie IV, Regalis m aniplus — ten sam , k tórego obszerne frag m en ty w yd ob yte z rękopisu b udapeszteńskiego ogłosiłem w serii 19
„ P ra c P o lo n isty czn y ch ” (1963).
P od czas lek tu ry ro zp raw y o tw órczo ści A leksego M agnuszew skiego ro śn ie zau fan ie do rzeteln ości roboty W ład ysław a M agnuszew skiego. R ów nocześnie jed nak p ow staje uczucie, że a u to r przesadził w zapale p rzy poszukiw aniu arg u m en tó w na rzecz sw oich tez i nie ch cąc p om ijać żadnego ro d zaju dow odzenia, dopuścił do tego, że obok p rzek on u jących zn alazły się na k a rta c h jego książki dow ody w ątp liw ej w arto ści. N iepotrzebnie w yd aw ał opinie w k w estiach n ad er luźno zw iązan ych z te m atem jego rozpraw y.
W ty m m iejscu p ragn ę założyć sprzeciw w obec n azw an ia W alen tego O d ym al- skiego, rzekom ego a u to ra Obleżenia, „trzeciorzęd n ym p oetą z u p o ru ” (s. 90). Odkąd w „P am iętn ik u L ite ra c k im ” (1932) opublikow ano a rty k u ł A lfred a F e ia , w k tóry m ten słusznie zap rzeczył au to rstw o O dym alskiego w stosunku do O bleżenia, lecz w zap ale polem icznym odesłał do ru p ieciarn i a u ten ty czn ą spuściznę k o m en d arza secem ińskiego, odtąd p rzyjęło się m ów ić w tonie lek cew ażen ia o zd oln ościach p oe
ty ck ich n iefortun n ego k an d yd ata do a u to rstw a Obleżenia. P isząc życiorys O d ym al
skiego dla Polskiego słownika biograficznego p rzeczy tałem p rzy tej ok azji w szystk o, co po nim w druku pozostało, i m o gę zap ew n ić, że p rzesadzono w n ag an ach . Zgoda na to, że w Żałobie pogrzebow ej był p oetą z m usu, a n ied o statek w łasn ej in w en cji łata ł p ożyczk am i np. z K och an ow skiego, gdy pisał, że Z ofia O palińska „zasn ęła snem żelazn ym ” . C zęściej jed nak był p oetą z p otrzeb y w ew n ętrzn ej i d latego sw oje szczupłe dochody o b racał n a druk ksiąg. P rzy zn aję tak że, iż u tw o ry O dym alsk iego
g rzeszą ro zw lek ło ścią, a opinię F e lic ja n a F aleń sk ieg o o Ż ałośnej postaci K orony P olskiej: „ Je s t to dzielna, z am aszy sta poezja, m a ją ca ogrom ne zalety sty lu i ję z y k a” 1, u w ażam za p rzesadn ie pochleb ną. B ard ziej tra fia do p rzek on an ia w y w a żony sąd E s tre ic h e ra o tym że u tw o rze: „w iersz gładki i m iejscam i p o ety czn y ” 2.
Szczęśliw ie skom ponow ane fra g m e n ty zn ajd u ją się też w W izerunku i Św iecie na
praw ionym , a choć giną w długim p oem acie, to jed nak ich obecność nie d ozw ala n a b ezap elacyjn e zak w alifik ow an ie O dym alskiego do pocztu w ierszok letów . Od w yrok u n a O dym alskiego, jak i w yd ał M agnuszew ski bez żadnego postępow ania dow odo
w ego, słuszniejsza w yd aje się ocen a J a n a B ro żk a, k tó ry Odymalsikiego znał osob iście:
„pięknych to w ielu nadziei z iark o ” 3.
N iek tóre słabe p un k ty ro z p ra w y M agnuszew skiego biorą się z jego m a k s y m a li- sty czn y ch p ragn ień , nie dosyć bow iem m u było w y k ry ć tw ó rcę Obleżenia, nie dosyć p rzysp orzyć now ego a u to ra lite ra tu rz e o jczystej, ale jeszcze jak n ajw ięcej u tw oró w p rzyp isać zap rag n ął o. A lek sem u i na dodatek w yk azać, że są to a u to g ra fy p ija ra . M agnuszew ski przyznał, że ek sp erty za pism a nie p otw ierd ziła nadziei, iż ręk op is podoliniecki pt. A urei montes, z a w ie ra ją c y w spom n iany w yżej d ram at szkolny Re- galis m aniplus, okaże się au to g ra fe m A leksego. P on iew aż jed nak ta sam a ek sp erty za nie m ogła w yk lu czy ć ręk i ow ego p ija ra , w y starczy ło to M agnuszew skiem u, ab y m n iem ać, że m am y do czyn ienia z ręk op isem au torsk im .
G ru n tow n iejsza zn ajom ość ręk op iśm ien n y ch podręczników z ta m ty ch lat od
w iod łab y od tak iego wniosku. W n iek tó ry ch ręk op isach pochodzenia p ijarsk iego w y raźn ie odróżnia się a u to ra re to ry k i od p isarza. Np. w rękopisie M iraculum orbis eloąuentia (Bibl. C zarto ry sk ich , sygn. 1555), p ow stałym w rzeszow skiej szkole p i- jarsk iej w bliskim sąsiedztw ie czasow ym rękopisu podolinieckiego, cz y ta m y : „R he- torica elaborata est per patrem V enceslaum ”, tj. przez Z aw adzkiego, ale „scripta p er losephum V alentinum T yxinski, auditorem eloąuentiae”. W innych znów r ę k opisach ty m sam ym duktem n otow an o tre ś ć w yk ład ów i żakow skie dow cipy lub inne m arg in alia, jak ie przecież nie w yszłyb y spod profesorskiego pióra.
Znam w iele ręk op iśm ien n y ch podręczników pochodzących ze szkół p ijarsk ich i ze szkoły ks. ks. k om u n istów w K ielcach , gdzie p rzy n au czan iu h u m an io rów w zo
row ano się n a p ija ra ch — n iem al w szystk ie tek sty spisali uczniow ie. Je ś li zaś chodzi o tek st d ram atu szkolnego Regalis m aniplus m ieszczący się w ręk op isie po- dolinieckim (nb. M agnuszew ski używ a ty tu łu w sw obodnym p rzek ładzie: K rólew ski snop Wazów), to zn ajdu je się w nim błąd św iad czący, że zapis był dok on yw an y ze słuchu. Oto su łtan A m u rat zam ie rz a ją c popełnić sam obójstw o w oła: „toć już w am o statn ią w aletę / O ddaję, spah ijow ie, już płyn ę w zaletę”. T ak jest we frag m en cie p rzed ru k o w an y m przez M agnuszew skiego i ta k sam o w rękopisie, ale tek st jest n a j
w yraźniej p op su ty i pozbaw iony sensu. W tek ście au torsk im m usiało b y ć: „już płyn ę za L e te ”, z czego „au d y tor elo k w en cji”, n iedostatecznie jeszcze spoufalony z g re ck ą m itologią, zrobił jak ąś „zaletę”. Tego ro d zaju błąd może p ow stać tylk o p rzy p isa
niu pod d yk tand o, nie zrobiłby go n ato m iast au to r. Nie jest zatem jego a u to g rafem ów rękopis.
S p rostow an ia w y m ag a przypuszczenie, że podpisany w tym że ręk op isie n iejak i M astalović to, „sądząc z n azw isk a, chyba S łow en iec” (s. 141). Nazw isko jest po p ro stu słow ack ie; liczni p rzed staw iciele te j n arod ow ości p ob ierali nauki w P od oliń cu . T ylko częściow o słuszny jest dom ysł, że Regalis m aniplus w ystaw ion o z ok azji im ie
nin W alen tego K ątsk iego w dniu 29 m a rc a 1690. Je ś li pow iązanie in scen izacji d ra
1 F . F a 1 e ń s к i, „T ren y ” Jana Kochanow skiego. „B ib liotek a W a rsz a w sk a ” 1866, t. 1, s. 343.
2 E s t r . X X I I I , 264.
8 C yt. za: М. H. J u s z y ń s k i , D ykcjonarz poetów polskich. T. 1. K ra k ó w 1820, s. 32.
3 5 8 R E C E N Z J E
m atu z im ieninam i K ątsk iego byłoby tra fn e , to spek takl m u siałb y się od b yć 14 lu tego, w ted y bow iem p rzy p ad ają im ien iny W alen tego. W zm ian k a w W ierszu gra
tulacyjnym , iż obchód im ieninow y odbył się w poście (s. 180), p otw ierd za m oje d ato w an ie; w r. 1690 n iedziela w ielk an o cn a w yp ad ła 26 m a r c a 4.
N ieco m iejsca n ależy p ośw ięcić stosow an ej w obu częściach książk i M agn u szew skiego a rg u m e n ta cji język ozn aw czej. Z a m ia r był n ajsłu szn iejszy, ale jego w yk on a
n ie rodzi obaw y co do p op raw n ości w yciąg n ięty ch w niosków , gdy c z y ta m y np., że
„czw oro słoń ca” to fo rm a liczby podw ójnej (s. 60), gd y w śród w y razó w pochodzenia orien taln ego zn ajd u jem y nazw ę p lem ien ną „E d oń ce” (s. 198), zn an ą ze sta ro ż y tn o ści k lasy czn ej, i w y ra z „m ani” (s. 199; chociaż z zazn aczen iem w ątp liw o ści co do ta k ie j jego k w alifik acji), a w y starczy ło zajrzeć do Słow nika staropolskiego czy do Słow nika Lindego, ab y dow iedzieć się, że to słowo p ochodzenia germ ań sk iego , znane w polszczyźnie od śred niow iecza. O n iczym też nie św iad czy, że F ry d e ry k Szem bek i A leksy M agnuszew ski pisali o zam iast ó o raz: „b arzo”, „ b o h a ty r”, „k on szt”. W szy st
ko to są zjaw isk a pospolite, nie w y ró żn iające system u językow ego jed n eg o i d ru giego p isarza.
P ro je k c ją w spółczesnego n am zjaw isk a w w iek X V I I jest p rzyp u szczenie, że A leksy M agnuszew ski w la ta ch 1689— 1691 na lek cje do P od oliń ca dojeżdżał z R ze
szow a, „czem u nie p rzeczyłab y w zględ n a bliskość ich p ołożen ia” (s. 94). Szkoda, że a u to r recen zow an ej książki nie znał ręk op iśm ien n y ch k ron ik p ijaró w rzeszow sk ich i w ieluńskich. N ak reślon y przezeń życiorys o. A leksego byłby w ów czas p raw d ziw szy i bogatszy w szczegóły. M yślę też, że zbyt stanow czo p rzeciw staw ił się a u to r m o
jem u przypuszczeniu, iż Carm ina Polonica de vanitate florum m ieszczące się w po- dolinieckim rękopisie m ogą pochodzić od S tan isław a H erak liu sza Lu b om irsk iego.
N ależy p am iętać, że dla p ijaró w był o n nie ty lk o b ogaty m m ecen asem , ale jego zw iązki z ty m zgrom adzen iem m iały c h a ra k te r b ard ziej złożony i sub teln y. W a rto przyp om nieć, że k olegium podolinieckie posiadało ręk op is nie d ru k ow an ego tr a k ta tu L u bom irskiego De antiąuis dialectis linguae Polonicae i że p ija rz y cen ili k u l
tu rę oraz sm ak a rty sty cz n y L u bom irskiego, nie tylk o jego w orek . O m aw ian a książk a zysk ałab y , gdyby w niej uw zględniono stosunki pod olin ieck ich i rzeszow sk ich p ija ró w (a w śród n ich o. A leksego) ze S tan isław em H erak liu szem Lu b o m irsk im .
Rafał Leszczyński
B a r b a r a K r y d a , S Z K O L N A I L IT E R A C K A D Z IA Ł A L N O Ś Ć F R A N C IS Z K A B O H O M O LCA . U Ź R Ó D E Ł P O L S K IE G O K L A S Y C Y Z M U X V I I I W . W ro cła w — W arszaw a— K rak ó w — G dańsk 1979. Z ak ład N arodow y im ien ia O ssolińskich — W y d aw n ictw o P olskiej A k ad em ii N auk, ss. 300. „S tud ia z O kresu O św iecen ia”. K o m ite t red ak cy jn y : E l ż b i e t a A l e k s a n d r o w s k a (red. n aczeln y), T e r e s a K o s t k i e w i c z o w a , Z d z i s ł a w L i b e r a . T om X V I. P o lsk a A k ad em ia Nauk. In sty tu t B a d a ń L ite ra ck ich .
W b ad an iach nad lite ra tu rą i k u ltu rą doby O św iecenia w sk azy w an o w ie lo k ro t
nie rozliczn ość zasług i pól d ziałaln ości F ra n cis z k a B o h o m o lca: k om ed iop isarza, poety, p u b licysty, tłu m acza, w yd aw cy, n au czy ciela szkół jezu ick ich . D ziałaln o ść tę tru d n o p rzecen ić, jak i ró w n ie tru d n o u jąć ją całościow o. W sk azu je n a tę tru d n o ść ju ż tylk o stan b adań nad B ohom olcem — w a rty k u ła c h w spółczesnych h isto ry k ó w lite ra tu ry p od ejm ow an y jest głów nie p rob lem k lasy cy sty czn eg o p rzełom u i o św iece
n iow ego p rek u rso rstw a uczonego jezu ity ; n ato m iast w śród u jęć m o n o g raficzn y ch n ad al zachow uje sw ą w yłączn ość p ra c a duńskiego b ad acza A dolfa S te n d e ra -P e te r-
4 Zob. Chronologia polska. W arszaw a 1957, s. 325.