S.M.
Prasa o adwokaturze
Palestra 14/2(146), 113-116
PR/4S/4 O A D W O K A T U R Z E
Publiczna dyskusja o adwokaturze trw a nadal. Jest znam ienne, że biorący w t e j dyskusji udział autorzy publikacji są — jak dotychczas — przew ażnie członkam i p a- łestry. Znają zatem dobrze środowisko, którem u poświęcają sw oje sp ostrzeżenia i uwagi. Opinie ich nie są m imo to zbieżne, polaryzacja stanow isk jest duża.
Ostatnio w dzienniku „Życie W arszawy'’ (nr 2(5 z dnia 31 stycznia br.) P rzem y sław H e l s z t y ń s k i dokonał w artykule pt. N i e m a k r y z y s u . . . przeglądu zagad nień, w okół których koncentrowały się dotychczas głów ne w ątk i analizy sytuacji adwokatury „na dziś i na jutro”. Autor nawiązuje do publikacji Jerzego M ilew sk ie go sprzed kilku tygodni, zam ieszczonej w tym sam ym dzienniku (30 grudnia 1969 r.), pisząc, że „po przeczytaniu tego artykułu (M ilewskiego) można w yrobić sobie n ie słuszne przekonanie, iż rzeczyw iście istnieje kryzys adwokatury p olskiej i że tego zdania są w szyscy, zarówno w środowiskach prawniczych, jak i innych, a k w estia sprowadza się tylko do zagadnienia um iejscow ienia m alkontentów w jednej z trzech grup. Tym czasem w tych trzech ugrupowaniach (o których pisał J. M ilew ski) n ie znalazłbym m iejsca dla siebie i licznych m oich kolegów -adw okatów z najbliższego i dalszego otoczenia, którzy uważają tak jak i ja, że n ie m a w ogóle żadnego kry zysu adwokatury, że jedynie zm ieniła się jej rola związana z odm iennym i w arun kami społeczno-ekonom icznym i i stosow nie do tych ostatnich adwokatura fu n k cje sw e w łaściw ie i! w pełni wykonuje. O czywiście, w ustroju o rozw iniętych stosu n kach kapitalistycznych pozycja palestry jest diam etralnie różna, ale przecież n ie pod tym kątem w id zen ia należy przeprowadzać skalę porów nawczą.”
P. H elsztyński, oceniając zm iany w liczebności i składzie osobowym adwokatury oraz przyczyny spadku powierzania adwokatom spraw do obsługi praw nej, w skazał zarazem na źródła tych zjawisk. „Jakkolwiek te czynniki — stw ierdził A utor — powodują zm niejszenie się spraw w sądach z udziałem w nich adwokatów , to jed nak z obiektyw nego punktu w idzenia m y rów nież sam i jako adwokaci ocenić m u simy, że jest to zjaw isko — ogólnie rzecz biorąc — pozytywne i w yciągać z tego w niosków o jakim ś kryzysie w adwokaturze nie m ożna.”
A utor słusznie — jak się w ydaje — w skazał, że nowe kodyfikacje praw a kar nego nie tylko nie ograniczyły roli adwokata w procesie sądowym , lecz przeciw nie, w zm ocniły jego pozycję i uw ielokrotniły m ożliwości jego od działyw ania na przebieg i w ynik procesu. W skazyw anie z kolei na staw ki taksy usług adwokackich jako n a barierę ograniczania zleceń przez klien tów adwokatury n ie m oże n ie uw zględniać struktury w ydatków , jakie ponoszą zespoły adwokackie, które m uszą pokrywać koszty utrzym ania organów samorządu, kształcenia aplikantów , budowy lub najm u lokali, dopłat do rent adwokackich, opłacać podatki i ubezpieczenia. W sum ie z zapracowanego w ynagrodzenia brutto członek zespołu adw okackiego otrzym uje nie w iele więcej niż połowę przychodu jako zarobek osobisty. E galita- rystyczne tendencje do w yrów nyw ania tych zarobków przez odpowiednią „dystry bucję” zleceń klien tów w łonie zespołów adwokackich nie m ogą ograniczać praw a wyboru przez klienta osoby obrońcy czy pełnomocnika procesowego. „Jest na to — pisze P. H elsztyński — oczyw iście częściowa rada przez regulow anie podziału sp raw i klientów przez kierownika zespołu, ale sam w iem z racji w .w . funkcji, ile z tym ■ jest kłopotu, ile wym aga delikatności w postępowaniu z klientem . O statecznie »klient nasz pan« m a prawo nie zgadzać się z decyzją kierow nika i w ybrać sob ie
8
— P a le s tr a114 P ra sa o a d w o k a t u r z e N r 2 (146) adwokata w edług życzenia, bo przecież kw estia zaufania w stosunkach adwokat — k lien t ma bardzo duże znaczenie (...)”.
W konkluzji swoich rozważań P. H elsztyński w yraził zapatrywanie, że zapotrze bow anie społeczne na kwalifikow aną pomoc prawną ze strony adwokatów w isto cie n ie zm niejszyło się, wym aga ono jednak od adwokatów rzetelnej pracy i g łę bokiej w iedzy, „Ocena tej pracy to w łaśnie rzecz klienta i na podstaw ie tego tw ier dzić m ogę, że U.) społeczeństwo wyrobiło w w ielu z nas przekonanie, że darzy nas dużym zaufaniem , że nie w y stęp u je żaden kryzys tych przekonań i odczuć, nieza leżn ie od tego, że sąd niejednokrotnie nie podzielił naszych poglądów i stanowiska, bo przecież w łaśnie sąd jest od tego, by oceniać te argum enty, a m y od tego, żeby przedstaw iać i udowadniać.”
O statecznie H elsztyński w ramach dyskusji wokół spraw adwokatury zdeklaro w a ł się jako przeciwnik tezy J. M ilew skiego o kryzysie w adwokaturze i z jego artykułu uznał za trafny jedynie tytuł „Optymizm m im o w szystk o”.
*
Spostrzeżenia, jakim dał w yraz Kazimierz K r e t o w i c z w artykule pt.
S i e d e m b o l e ś c i a d w o k a t u r y , opublikowanym w „Prawie i Życiu” (nr 2 z dnia 25 stycznia br.), zaw ierają oceny w yraźnie krytyczne wobec aktualnej pozycji adw o k ata i adwokatury w społeczeństw ie i wobec stylu pracy ogniw samorządu zaw o dowego.
Jakie są te siedem boleści? Nie zaw inione i zawinione. A utor po kolei w skazuje ich źródła, bada przyczyny, ocenia skutki.
Pierw sza sprawa: „(...) adwokat nieustannie broniący przestępcy na sali sądo w ej (a jest to m.in. jego ustaw ow e zadanie — dop. mój S . M.) jest narażony na przytępienie zw ykłej ludzkiej wrażliwości. Jest to uboczny produkt pracy zawodo wej adwokata. Czy każdego? Chcę w ierzyć, że niektórzy adwokaci potrafią się uchronić od »pylicy« sądowej, k tóra'w związku z długoletnim w ykonyw aniem za wodu atakuje organizm psychiczny obrońcy jako reprezentanta interesów proce sow ych przestępcy. A takuje, to znaczy w pływ a na kształtow anie się pewnych p o s t a w i m a n i e r , na narastanie o k r e ś l o n y c h s c h e m a t ó w m y ś l ę - n i a (...)”. K. K retowicz jest zdania, że zawód adwokata jako obrońcy w yku w a takie piętno w jego psychice, iż nie pozostaje to obojętne n ie ty lk o dla niego sa mego, ale m a rów nież sw oje reperkusje społeczne, przy czym dążenie do sukcesów procesow ych i coraz silniejsza rutynizacja postaw i gestów tworzą warunki um oż liw iające dwuznaczne oceny społeczne jego funkcji, „To boleść pierwsza — zauważa A utor — choć nie zawiniona.”
Drugą boleścią jest w edług K. Kretowicza absencja adwokatów w szeroko po jętej pracy społecznej, szczególnie zaś brak ich reprezentacji w radach narodo wych. Jego zdaniem główną w inę za ten stan ponoszą terenow e ogniw a sam orzą dowe. Zjaw iska prowincjonalnego marazmu i społecznej izolacji dają złe św ia dectw o adwokaturze i kształtują nieprawidłowo jej oblicze.
Dalej — nie są w ykorzystyw ane przez centralne i terenow e ogniwa sam orządu ogrom nie w ażne uprawnienia w zakresie inicjatyw y legislacyjnej, w ysuw ania p ostu latów zmian w stanow ieniu i stosowaniu przepisów prawa, w podejm owaniu kon kretnych działań profilaktycznych, ujaw niających źródła powstawania określonych rodzajów przestępstw . Ten brak inicjatyw y fbo św iadectw o niew ytłum aczonego pa raliżu organizacyjnego, stąd rodzą się nieciekaw e sprawozdania z działalności rad adwokackich, niem raw e dyskusje na zebraniach delegatów izb adwokackich, obra cające się wokół drugorzędnych spraw.
N r 2 (146.) P ra sa o a d w o k a t u r z e 115
Dalej — problem w ychow ania m łodej kadry w zawodzie. „Czy ta młoda k a dra — p isze A utor — izajęła pozycje frontalne w naszym ruchu zawodowym albo w ruchu um ysłow ym polskiego prawnictwa? Nic z tych rzeczy. Samorząd terenowy nie dba o to, aby m łody adwokat w chodził do zawodu z pełnym ładunkiem środ k ów społecznego zaangażowania, niezbyt w ielk ą przejawiając troskę niekiedy i o jego ścisłe zaw odowe przygotowanie
Piąta boleść to — zdaniem Autora — zbiurokratyzowanie rad adwokackich, ich oderw anie od żyw ego nurtu pracy zawodowej, przejaw y „wody sod ow ej” u nie których członków tych organów.
Kolejnym objawem niepom yślnej sytuacji jest w edług K. K retow icza nieuchron ny kryzys ekonomiczny zawodu. Trzeba szukać skutecznych rad przeciw działają cych niedalekiej w perspektyw ie katastrofie finansow ej. Trzeba m .in. zapewnić pełną odpłatność obron i zastępstw z urzędu.
I w końcu „boleść siódm a — a przecież n ie .ostatnia” : jakie stanow isk o zajm ują organy sam orządu i prom inentni jego przedstaw iciele do krytyki o reform ę w e w nętrzną w adwokaturze? K. K retowicz popiera postulaty J. M ilew skiego, że stano w isk o organów samorządu, będących często „klubem starszych panów ”, powinno ulec rew izji. N ależy w prowadzić kadrową rotację w ich .składzie, należy je od- urzędniczyć, wszczepić poczucie aktyw izacji intelektualnej, jednym słow em — to już określenie n ie K retow icza — poddać zabiegowi reanim acyjnem u. A nuż po może? U sunie boleści, a naw et odwróci objaw y śm ierci klinicznej?
*
W notatce sprawozdawczej opatrzonej nagłów kiem P o s i e d z e n i e P r e z y d i u m Z a r z ą d u G ł ó w n e g o Z P P („Prawo i Życie” nr 2 z dnia 25 stycznia br.) zamieszczono m .in. lakoniczne zdanie: „Wiele uwagi poświęcono aktualnym sprawom adwokatu r y ”. Może ktoś w krótce uchyli rąbka tajem nicy z protokołu posiedzenia W ysokiej Instancji, tak bowiem sform ułowany przejaw zajęcia się spraw am i adwokatury n iew iele inform uje o tym, jak „w iele uw agi poświęcono....”
*
Trzeba chyba podziwiać, z jaką um iejętnością „główny publicysta do spraw ad w okatury”, którym stał się ostatnio Jerzy M i l e w s k i , um iał sobie w yw alczyć
dostęp na łam y w ielu organów prasow ych w celu propagowania sw ych poglądów na tem at naprawy „Rzeczypospolitej adw okackiej”. Jako p ółprofesjonalny felieto nista tygodnika „WTK” podzielił się z czytelnikam i w felietonie pt. Co n a s c z e k a w N o w y m R o k u ? (nr 1 z dn. 4 stycznia br.) rozważaniam i na kilka tem atów o cha rakterze społeczno-praw nym , nie om ijając oczywiście okazji do poruszenia spraw zw iązanych z adwokaturą. Czy jest w tych rozważaniach coś nowego? Oto ich frag m ent:
„(...) jeśienią 1989 r. zaczęła się na łamach prasy prawniczej i nieprawniczej d y sk usja o sytuacji. O tyle sensowna, że wr;osna 1970 roku ma przynieść kolejne w y bory do władz samorządu adwokackiego. Czy z tej kampanii w yłonią .się nowe, konstruktyw ne idee, czy w yłonią się nowi ludzie m ogący staw iać czoło spiętrzo nym trudnościom, czy zacznie się z a s a d n i c z y z w r o t ku lepszem u, czy też będzie tak, jak było dotąd, to jest stan inercji, stan pogłębiającego się kryzysu za ufania społecznego, stan nadciągającego niżu dem ograficznego, ciągłe zm niejszanie
116 J ó z e f B i e l s k i Nr 2 (146) się ilości spraw, gdzie nie tylko z punktu widzenia interesu jednostki, ale także z p u n k t u w i d z e n i a p r a w i d ł o w e g o w y m i a r u s p r a w i e d l i w o ś c i pow inien działać adwokat, a nie działa — bo strona liczy na znajomość u znajo m ego w oźnego sądowego czy na coś innego jeszcze liczy... No, zobaczymy. Jedno jest p e w n e : cały w ysiłek budowy nowego system u prawnego, izakończony w cho dzącym 1 stycznia 1970 r. w życie ustaw odawstw em karnym, sltanie pod znakiem zapytania, jeżeli w m echanizm ach w cielających go w życie zabraknie sprawnej, no w oczesnej, dynam icznej adwokatury. A w ięc staw ka jest bardzo poważna.”
*
W felieto n ie L u k s a , stałego w spółpracownika „Gazety Sądowej i Penitencjar n ej” (nr 2 z dnia 15 stycznia br.), zatytułowanym D l a k o g o t e n a l a r m , ? , zostały omó w ione w ielce krytycznie trzy w ypadki — jak określił Autor — nierzetelnego przed staw ienia procesów sądowych przez niektórych publicystów -praw ników . Wśród po staw ionych zarzutów jeden dotyczy publikacji Jerzego M ilew skiego zamieszczonej na łam ach „Kultury” pt. „Samobójstwo św iętego Franciszka” (odnotowanej w na szym grudniow ym przeglądzie prasy — dop. mój S . M . ) . Zdaniem felietonisty, „trud ne do odrobienia są straty, jakie wyrządza każdy błędny wyrok sądowy. A le n ie m niejsze i trudne do odrobienia — bo pomnożone przez stu - czy dw ustutysięczny nakład — są straty w yrządzone każdym chybionym, niesłusznym , czy w ręcz n ie rzetelnym artykułem prasow ym .” Można dodać, że najczęściej tak jest, gdy się uprawia „publicystykę pod określoną tezę”, np. o kryzysie w adwokaturze.
S . M .
JÓZEF BIELSKI
Rok Wydawniczy 1970 — Nowości Wydawnictwa
Prawniczego
Podobnie jak w latach ubiegłych w ypada poinform ować ogół naszych odbiorców: sędziów , prokuratorów, adwokatów, radców prawnych, notariuszy, pracow ników arbitrażu gospodarczego i adm inistracji państw ow ej, aplikantów sądowych i ad w okackich, kierow nictw o przedsiębiorstw państw ow ych i spółdzielczych, w reszcie studentów w ydziałów prawa o książkach, jakie W ydawnictw o Prawnicze zamierza w ydać w roku bieżącym , żeby um ożliwić im w ten sposób dokonanie w łaściw ego wyboru pozycji najbardzliej dla nich przydatnych bądź użytecznych.
G eneralne założenie naszej polityki w ydawniczej, tj. zaspokajanie potrzeb praw - n ików -praktyków oraz — w niem ałym zresztą stopniu — potrzeb nauki, pozostały w roku bieżącym bez zmian. N ie uległ też zm ianie dotychczasow y nasz asortym ent książkow y, na który składają slię typow e dla naszego W ydawnictwa zbiory prze pisów, kom entarze i pozycje dla praktyki, a obok nich m onografie naukowe (głów nie prace doktorskie i habilitacyjne). N atom iast pod w zględem tem atyki niem ały