• Nie Znaleziono Wyników

(1)102 RECENZJE dotyczących życia społecznego, w jego ogólnym wymiarze

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "(1)102 RECENZJE dotyczących życia społecznego, w jego ogólnym wymiarze"

Copied!
4
0
0

Pełen tekst

(1)

102 RECENZJE

dotyczących życia społecznego, w jego ogólnym wymiarze. Jednakże metody weryfikowania owych spostrzeżeń, sposób dowodzenia-jednoznacznie zdefinio­

wany w pewnym nurcie badawczym - nie wydają mi się wystarczające i przekonujące. Pozostaje bowiem nadal niejasne i nierozstrzygnięte, czy proces obdarzania zaufaniem ma raczej charakter racjonalny, czy może u jego źródeł tkwią emocje? Od tego założenia zależy bowiem wiele innych kluczowych pytań.

Ponadto, gdzie można wytyczyć, wspomniany przez Piotra Sztompkę, punkt (lub linię graniczną) wzajemnego przenikania się indywidualnego i społecznego wymiaru zaufania? Według mnie, odpowiedź na to, i pa wiele jeszcze pytań związanych z aktami zaufania cały czas oczekuje na empiryczne rozstrzygnięcie.

I na koniec, czy jest możliwe świadomie komuś zaufać? Ile jest w tej świadomości niepewności i automatyzmu, a ile racjonalnej kalkulacji i spekulacji?

Maciej Kryszczuk

Komentarz autora

Obaj recenzenci bardzo wiernie i trafnie przedstawiają główne tezy i logikę argumentacji mojej monografii teoretycznej na temat zaufania. Właśnie „mono­

grafii teoretycznej”, na co starałem się wskazywać już w podtytule: Trust:

A Sociological Theory. Nie jest to bowiem ani „akademicki podręcznik”, jak określa Bohdan Szklarski zmylony zapewne ilością definicji i klasyfikacji, ani praca empiryczna na temat polskiej transformacji, czego chwilami zdaje się oczekiwać Maciej Kryszczuk. Ostatni, ósmy rozdział książki rzeczywiście poświęcony transformacji ma walor jedynie ilustracyjny wobec zbudowanej wcześniej teorii. Pokazuje mianowicie, jakie czynniki składają się na roz­

budowany syndrom nieufności i jakie okoliczności sprzyjać mogą odbudowy­

waniu kultury zaufania. A proces transformacji postkomunistycznej i w tym obszarze stanowi wspaniałe naturalne laboratorium. Bogate dane empiryczne, jakie zgromadziłem we własnych badaniach na temat zaufania w Polsce, są tu jednak użyte w minimalnym zakresie. Posłużyły tylko jako inspiracja heurys­

tyczna dla całej koncepcji zaufania, a także dostarczyły selektywnej egzemp- lifikacji stosowanych pojęć. Mam zamiar wykorzystać je w pełni w innej publikacji, bogacąc o nowe fakty dotyczące okresu po roku 1998. Dostrzegam bowiem pewne głębokie wahnięcia tendencji wzrostu zaufania, którą optymis­

tycznie postulowałem w książce, wydaje mi się jednak ciągłe, że przedstawiony model teoretyczny może sobie z nimi poradzić, kiedy uwzględni się nowe wydarzenia czy nowe sytuacje, odbiegające od przewidywanych. Słowem, korekty wymaga - jak sądzę - nie tyle sam model, ile predykcje na temat warunków brzegowych. Dylemat każdego socjologa, który zajmuje się dynami­

ką społeczną, polega na tym, że zmiany toczą się szybciej, niż pisze się książki.

(2)

103 Ograniczając się zatem do teoretycznej warstwy książki, w mojej intencji centralnej, i z przyjemnością odnotowując liczne komplementy, jakie znaj­

duję w obu recenzjach, chciałbym odnieść się do kilku wątków krytycznych, podniesionych zwłaszcza przez Kryszczuka. Sprawa pierwsza: czy racjonal­

ność, której wyrazem jest estymacja ryzyka podejmowanych działań, nie stoi w sprzeczności z zaufaniem, które ma z natury charakter nieracjonalny?

Otóż w moim ujęciu obdarzanie zaufaniem nie jest bynajmniej nieracjonalne, jest natomiast działaniem racjonalnym w warunkach niepewności (tutaj idę torem wytyczonym przez Niklasa Luhmanna). Wyrażając komuś zaufanie bierzemy pod uwagę m . in. oceniane przez nas ryzyko (co możemy zyskać, co możemy stracić i jakie jest w naszym przekonaniu prawdopodobieństwo strat i zysków), ale także ocenianą przez nas reputację partnera, wrażenie, jakie

«prawia, naszą wiedzę o ewentualnych sposobach zabezpieczenia i wyegzek­

wowania naszych roszczeń itp. Wszystkie te czynniki są objęte sporym m ar­

ginesem niepewności. Dlatego mówię, że zaufanie jest jak gra, jak zakład na temat tego, jak postąpią partnerzy. To jest hazard, bo nigdy nie możemy być do końca pewni, co zrobią. Ale to nie jest zakład „na chybił trafił”, lecz podparty naszą najlepszą, choć subiektywną i zawodną wiedzą o cechach partnera i okolicznościach, w jakich działamy. Oczywiście, jak w każdym hazardzie pewną rolę mogą odgrywać emocje, a także pewne psychologiczne dyspozycje (np. łatwowierność czy, przeciwnie, paranoiczna ostrożność). Ale i te mogą być zinterpretowane jako swoisty dla danej jednostki zapis jej życiowych doświadczeń - np. ilu spotkała ludzi godnych zaufania, ilu ją oszukało - a więc też wyraz swoistej dla niej, subiektywnej racjonalności. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby podkreślać emocjonalne czy irracjonalne aspek­

ty zaufania (jak czyni np J. Q. Wilson). Były takie teorie oparte na pojęciu

„impulsu zaufania” czy przeciwnie „impulsu nieufności” . M oja teoria jest inna, akcentuje kalkulację, ograniczoną racjonalność, bez pretensji do wyłą­

czności czy definitywności takiego ujęcia. Podkreślam to w podtytule: „A Sociological Theory”, co oznacza w tłumaczeniu „Jedna z teorii socjologicz­

nych”.

Po drugie: gdzie jest różnica między pewnością, zaufaniem i przekonaniem (tak bym tłumaczył używany przeze mnie termin „belief’, a nie „faith”, słowo

„wiara” używane tu nietrafnie przez Kryszczuka m a bowiem po polsku sens bardziej złożony)? Otóż właśnie nie bez powodu sytuuję zaufanie w środku: bo jest czymś więcej niż kontemplacyjne przekonanie, implikując określony oparty na przekonaniu czyn, „postawienie na kogoś”, a zarazem jest czymś mniej niż pewność, bo właśnie przyjmuje jakiś stopień niepewności co do reakcji partnera.

Jest taki znakomity rysunek Krauzego: ktoś prowadzi psa na smyczy, a ten szarpie się i ujada. Właściciel mówi: „Oj, bo stracę do Ciebie zaufanie”. Efekt humorystyczny wynika właśnie stąd, że mówienie o zaufaniu, gdy trzymamy psa na smyczy, a więc mamy pełną kontrolę nad jego zachowaniem, jest

(3)

104 RECENZJE

nonsensem. Gdyby natomiast właściciel spuścił psa ze smyczy licząc, że nie ucieknie, to byłby to akt zaufania obdarzony zawsze - ex definitione - dozą niepewności.

Po trzecie: jaka jest relacja między oczekiwaniami na temat działania partnera, a wyrażaniem partnerowi zaufania? Co jest pierwotne, a co wtórne?

W mojej koncepcji sprawa jest jednoznaczna: akt zaufania wynika z pewnych oczekiwań, uprawdopodabniających korzystne dla nas działanie partnera.

Liczę, że będzie uczciwy, więc pożyczam mu pieniądze. Ale, jak pisałem wyżej, uprawnione w ramach alternatywnej teorii byłoby zwracanie głównej uwagi na emocje, impulsy. Wtedy można by potraktować akt zaufania jako pierwotny, nie związany z jakimikolwiek świadomymi oczekiwaniami. Co najwyżej akt taki można by stosować jako niekiedy efektywny (a więc w tym sensie obiektywnie racjonalny) sposób wywołania u partnera zobowiązania do wzajemności, a więc nie tylko do sprostania naszemu zaufaniu (poprzez oddanie nam pożyczonych pieniędzy), ale także na obdarzeniu nas zaufaniem w przyszłości (pożyczenia nam pieniędzy, gdy sami znajdzemy się w potrzebie). W mojej koncepcji nie ma natomiast miejsca na wariant, który Kryszczuk opisuje tak: „ponieważ ufamy, mamy jakieś oczekiwania”. Tutaj słowo „ufamy” jest użyte w innym niż u mnie sensie, jako czysto kontemplacyjne przekonania na temat uczciwości, wiarygod­

ności itp. kogoś innego, implikujące oczywiście na mocy tautologii odpowiednie pozytywne oczekiwania.

Po czwarte, recenzent m a rację, że moja teoria jest, jak powiada, „elastycz­

n a”, bo da się zastosować i do egzaminów na uniwersytecie i do rewolucji francuskiej. D a się jeszcze zastosować do wielu innych rzeczy i na tym polega, zgodnie z tym czego mnie uczono z metodologii, jej główny walor. M a być właśnie abstrakcyjna i ogólna. Stosując ją do różnych obszarów przedmioto­

wych, trzeba rzecz prosta precyzyjnie określać szczególne warunki, konkretne sytuacje, operacjonalizować zawarte w teorii kategorie. Każda teoria może być oczywiście „elastycznie” nadużywana, stosowana ad hoc, czy nawet ponad miarę naciągana. Ale to jest już błąd aplikacji, a nie immanentna cecha samej teorii.

Po piąte z przyjemnością przyznam się, że moja wiara w konieczność zaufania w zdrowym porządku społecznym wynika, jak to określa recenzent, z moich „arbitralnie wybranych preferencji społecznych” . Mianowicie że zdecydowanie wolę zgodność, harmonię i jedność od walki, konfliktu i separa­

tyzmu. Czy jednak to jest rzeczywiście opcja całkiem arbitralna, czy też wskazuje na takie wartości, jakie są fundamentem, wymogiem funkcjonalnym, imperatywem, a może nawet cechą definicyjną każdego porządku społecznego, a już zwłaszcza porządku demokratycznego? Oczywiście ma prawo do opcji przeciwnych np. anarchista, w którego wizji społeczeństwa dla zaufania nie będzie właśnie dlatego miejsca.

Po szóste, Kryszczuk trafnie wskazuje na pewną jednostronność w przed­

stawieniu przeze mnie makrospołecznych determinant kultury zaufania. Rze­

(4)

RECENZJE 105 czywiście, jak w wielu innych społecznych sprawach, to może być determinacja wzajemna, gdy np. harmonia aksjologiczna sprzyja kulturze zaufania, a z kolei zakorzeniona kultura zaufania wspomaga consensus co do wartości. Ciekawe są i wymagające sprawdzenia np. na przykładach historycznych, kontrhipotezy recenzenta na temat wpływu stabilności społecznej na innowacyjność i ryzykan­

ctwo raczej niż zaufanie, czy na temat związku przejrzystości życia społecznego z tradycyjną organizacją społeczną raczej niż z reżimem demokratycznym opartym na zaufaniu. To są sprawy wymagające zbadania, choć intuicyjnie ciągle upierałbym się przy swoich kierunkach zależności. Tak czy inaczej, fakt, że model teoretyczny generuje empirycznie (czy historycznie) sprawdzalne implikacje, traktuję z przyjemnością jako jego zaletę.

Po siódme, przyznaję obu recenzentom rację, gdy wskazują na pewne niedoskonałości w odniesieniu zaufania (i braku zaufania) do ustrojów auto­

kratycznych i demokratycznych. Hipoteza o hipertrofii instytucji egzekwują­

cych zaufanie prowadzącej w efekcie do powszechnej nieufności, niemal równie mocno jak niedowład takich instytucji - wymaga z pewnością doprecyzowania.

Przywiązuję do tej tezy dużą wagę, ale niestety nie potrafiłem określić dokładnie tego przedziału egzekwowania optymalnego, gdzie potencjalna możliwość wymuszenia wiarygodności sprzyja kulturze zaufania. Podobnie wymaga ściś­

lejszego określenia relacja między zaufaniem do przywódcy, zaufaniem do systemu a odpowiednimi formami legitymizacji - charyzmatycznej czy legalnej.

Dziękuję obu recenzentom za wnikliwe i twórcze potraktowanie mojej książki.

Jeżeli autor mógłby traktować recenzentów jako „próbkę reprezentacyjną”

czytelników, to miałbym powody do radości.

Piotr Sztompka

Cytaty

Powiązane dokumenty

Pierwszym etapem jest, w ich ujęciu, odwołanie się do reguł moralnych, te z kolei mogą być uzasadniane przez zasady, zasady zaś — przez teorie etyczne.. Zasada autonomii,

Jeśli istnieją wartości swoiście chrześcijańskie, to zapewne jedną z nich jest pobożność.. Jednakże pobożność nie jest postawą swoiście chrześcijańską,

Wartości chrześcijańskie dotyczą moralności i są na pewno rozpoznawalne dla chrześcijan, a zapewne i dla przedstawicieli innych religii (mozaiści, muzułmanie,

Szuler jest gotów grać z nami wiele razy o dowolne stawki, które jesteśmy w stanie założyć.. Udowodnić, że niezależnie od wyboru strategii nasze szanse na uzyskanie

TABELA 2 Najważniejsze badania porównujące stenty metalowe oraz uwalniające leki Badanie Liczba Rodzaje badanych Czas obserwacji Uwagi.. pacjentów

Jak pokazali Autorzy, wg danych Głównego Urzędu Statystycznego (GUS) współczynnik umie- ralności z powodu choroby niedokrwiennej serca w Katowi- cach jest 3-krotnie większy niż

W przypadku różnicowania między tachyarytmią ko- morową i AF, najbardziej użyteczne wydaje się kryterium stabilności rytmu, jednakże nie jest ono pozbawione pew- nych

Skoro zaś ból jest rzeczywiście złem, to fakt ten wydaje się przemawiać przeciwko teorii prywatywnej, jak zauważyliśmy bowiem, żaden obrońca tej teorii nie