Urszula Szwarc
Tajemnica Wcielenia i Maryja : perspektywa starotestamentowa
Salvatoris Mater 2/1, 11-27
2000
C
zasy Starego Testam entu to ten okres w dziejach zbaw ienia, w którym Bóg przygotow yw ał ludzkość do tego, by była ona w stanie przyjąć praw dę o W cieleniu wówczas, gdy się ono urzeczywistni i zostanie oznajm ione. Stąd też Księgi natchnione pochodzą
ce z tej epoki nie m ogą zawierać i faktycznie nie zawierają tekstów, k tó re w p ro st m ów iłyby o w spom nianej tajemnicy, a tym samym 0 M aryi, wymieniając Ją z imienia. O dzw ierciedlają one jednak zro
dzone za sprawą Bożą w łonie ludu Bożego Starego Przymierza prze
konanie o tym, że oczekiw any Mesjasz będzie potom kiem niew ia
sty. Przeświadczeniu tem u dają wyraz niektóre proroctw a mesjańskie.
Ujawniają one rów nież - gdy rozpatruje się je z perspektyw y now o- testam entow ej - pew ne szczegóły dotyczące jego urzeczywistnienia.
C hodzi o wiersze: Rdz 3, 15; 49, 10; Lb 24, 17; 2 Sm 7, 14; Iz 7, 14; 9, 5; 11, 1; J r 23, 5; M i 5, 1 -2 '. Staną się one przedm iotem zamierzonych rozważań. Są bow iem tymi wypowiedziam i starotesta- m entow ych hagiografów ,
k tó re w sposób bardziej lub mniej bezpośredni o d noszą się zarazem do m i
sterium Wcielenia i M atki Najświętszej jako n iero z
łącznie z nim związanej.
Spośród nich najpierw zo
s ta n ą o m ó w io n e teksty, k tó re k o n cen tru ją się na doczesnym w ym iarze te
go, pod każdym względem wyjątkow ego, m om entu w historii zba
wienia (1). N astępnie będą poddan e analizie wyrocznie ujawniające jego nadprzyrodzony charakter (2). Dzięki ow em u dw uaspektow e- mu ujęciu interesującej nas kwestii powinniśmy uzyskać jej przejrzysty 1 jednocześnie, na ile to m ożliw e, pełny obraz, który ułatw i wysu
nięcie końcowych wniosków.
1. Rzeczywistość ziemska
W yodrębnienie tekstów biblijnych, łączących tajemnicę Wciele
nia z doczesnością, spośród wszystkich wziętych w tym przypadku U rszu la S zw arc
Tajemnica Wcielenia i Maryja. Perspektywa starotestam entow a
SALVATORIS M A T E R 2(2000) nr 1, 11-27
1 Faktem jest, że nie wszystkie w ym ienione teksty przez wszystkich bez wyjątku egzegetów są traktowane jako mesjańskie. W opinii zdecydow anej w iększości uczonych, jak i w tradycji Kościoła taka ich klasyfikacja nie budzi jednak żadnych wątpliwości.
pod uwagę, nie jest proste. Każdy z nich bow iem w większym bądź m niejszym stopniu dotyczy jej ziem skości i doczesności zarazem . Wydaje się jednak, że pięć spośród nich, a m ianowicie: Rdz 49, 10;
Lb 24, 17; Iz 11, 1; Jr 23, 5; M i 5, 1-2, w sposób szczególnie w y
raźny, do b itny i niezaprzeczalny w pisuje m isterium incarnationis w czas, przestrzeń i naturalny bieg zdarzeń.
Jako pierwsze w ypada w tym miejscu przytoczyć od razu czte
ry z w ym ienionych wyżej wierszy, zaczerpnięte z rozm aitych ksiąg Starego Testamentu. Brzmią one następująco:
Widzę go, ale nie teraz.
Dostrzegam go, lecz nie blisko.
Rozswieciła się gwiazda z Jakuba.
I powstało berlo z Izraela (Lb 24, 17).
N ie odejdzie berlo od Judy
i oznaka władzy spom iędzy jego stóp,
aż przyjdzie, do którego ono należy [...]2 (Rdz 49, 10).
Pojawi się latorośl z rodu Jessego.
Wy kiełkuje gałązka z jego korzeni (Iz 11, 1).
O to idą dni - wyrocznia Jhw b -
wzbudzę D aw idow i sprawiedliwego potom ka.
Zapanuje jako król [...] (Jr 23, 5).
Każdy z przytoczonych w ersetów zapow iada zaistnienie w nie
określonej dokładnie przyszłości bliżej nieznanej osoby. Każą one widzieć w niej konkretnego człowieka i to ze znanym rodow odem . A choć żadna z wyroczni nie podaje jego imienia, to czytane w ta kim porządku, jak zostały zacytow ane, coraz dokładniej określają jego pochodzenie. N atu raln ie m a to miejsce tylko w ów czas, gdy przyjm uje się, że chodzi w nich w szystkich o tę sam ą postać, co z p u n k tu w id z e n ia pełn i O b ja w ie n ia jest p o p ra w n e i słuszne.
W świetle powyższych tekstów przodkam i zapowiadanej osoby oka-
2 N in iejsze tłu m aczen ie u w zględ n ia lek cję sellöh jako lepiej z h a r m o n izo w a n ą z kontekstem . N a temat rozmaitej interpretacji terminuśjlh zob. m.in.: J. SY NO W IEC, M esjanizm w Rdz 49, 8-12?, w: M esjasz w biblijnej historii zbaw ienia, Lublin 1 974, 3 0 - 4 0 ; R.A. R O SE N B E R G , B eshaggam a n d Sh ilob, „Z eitsch rift für d ie altte- stam entliche W issenschaft” 10 5 (1 9 9 3 ) 2 5 8 -2 6 1 ; A. M A R X ,J u s q u ’à ce que vienne Shilo. Pour une interpretation m essianique d e Genèse 49, 8-12, w: Ce D ieu qui vient (LD 159), Paris 1 995, 9 5 -1 1 1 .
żują się w ięc w ielcy m ę ż o w ie 3, k tó rz y m ają szczeg ó lny udział w realizacji Bożych obietnic zbawczych. Powszechnie są oni uzna
w ani za protoplastów , kolejno: n aro d u w ybranego (Jakub, Izrael), jednego z pokoleń ludu Bożego (Juda), jednego z ro d ó w pokolenia Judy (Jesse), linii królewskiej tegoż rodu (Dawid). Tym sam ym oso
ba, której nadejście wieszczą przyw ołane w ypow iedzi natchnione, jawi się jako ktoś, kto wpisany jest w struktury ziemskiego społeczeń
stwa, albow iem w myśl powyższego, hagiografowie przedstaw iają ją jako członka Izraela, kogoś związanego z pokoleniem Judy, należą
cego do rodu Jessego, praw ow itego sukcesora króla Daw ida. Pośred
nio świadczy to o poczęciu, jako początku istnienia każdego czło
wieka, także tego, którego mają oni na myśli. D o ow ego m om entu zdają się odw oływ ać kolejne stwierdzenia: „rozświeciła się [...], p o w stało” (Lb 24, 17), „przyjdzie” (Rdz 49, 10), „pojawi się [...], wy- kiełkuje” (Iz 11, 1), „w zbudzę” (Jr 23, 5). Wszystkie przytoczone cza
sowniki, aczkolwiek bardziej lub mniej wyraźne, oznaczają jednak jakiś początek, choć niekoniecznie absolutny4. Pierwszy z nich o d nosi się co praw da do gwiazdy, ale m a ona tu jednak sens przeno
śny i symbolizuje tego, kogo au to r natchniony ujrzał, a k to po zo staje w centrum naszego zainteresowania. To zatem , co jej się tyczy, w istocie jemu trzeba przypisać. Rdzeń d-r-k, od którego pochodzi słow o därak przetłum aczone „rozświeciła się”, w niniejszym k on tek ście m ożna też rozum ieć „podniosła się”, „wzeszła” 5. O w o rozświe- cenie się, podniesienie się czy też wzejście gwiazdy dla obserw ują
cych nieboskłon jest rów noznaczne z jej narodzeniem . Każda z trzech wersji - jeśli przyjąć p u n k t w idzenia hagiografa jako obserw atora m ającego nastąpić w yd arzenia - sugeruje w ięc zaistnienie osoby, którą wiersz Lb 24, 17 przyrów nuje do gwiazdy. Podobną, a naw et identyczną myśl podejm uje zw rot „pow stało b e rło ”, użyty w tym samym wersecie, co p o przednio om ów ione stw ierdzenie. Berło ob razuje w nim postać, k tórą wcześniej w yobrażała gwiazda. Funkcję
’ Jedynie w stosunku d o Judy określenie „przodek” w konfrontacji z treścią proroctwa Rdz 4 9 , 10, m oże budzić pew n e w ątpliw ości. N ie wynika bow iem z niego jasno, że ten, „do którego [...] należy” berlo, jest potom kiem Judy, ch oć faktu tego nie wyklucza.
Pełniejsze uzasadnienie odnośnej w ątpliw ości podaje U. SZW A RC, Przesianie R dz 4 9 i P w t 33. Studium literacko-egzegetyczno-historyczne, Lublin 1 9 9 7 , 6 1 -6 2 .
4 Jeśli przyjmie się, że cztery analizow ane teksty nawiązują m iędzy innym i d o Wcielenia Syna B ożego w naturę ludzką, to trzeba rów nocześn ie pam iętać, że istniał O n już p rzed tym aktem jako D ru ga O so b a B oska. Z atem w y p a d a przyjąć, że Bóg, objawiając cząstk ow o praw dę o przyjściu na św iat Z baw iciela, czu w ał nad tym , by sp osób jej sform ułow an ia ułatw ił, a nie utrudnił przyjęcie jej pełni.
Ż r ó d ło s łó w d-r-k p rzed e w szy stk im w yraża ideę „stąp ania”, którą w nin iejszym przypadku m o żn a ująć precyzyjniej, jak zo sta ło to u czy n io n e.
orzeczenia pełni tym razem czasow nik qäm. Jest on form ą pnia q-w -m , który kryje głów nie myśl o „staniu” bądź „pow staw aniu”.
Przy czym w rozpatryw anym tekście chodzi o drugą z nich w sensie w ystąpienia, wyjścia, ukazania się, naw et wejścia w życie. Przypisa
nie którejkolw iek z wym ienionych czynności berłu oznacza faktycz
nie początek rzeczywistości, którą ono ilustruje. Pamiętając o tym, że idzie tu o przenośnię, trzeba uznać, że autor w istocie poucza o p o czątku konkretnej osoby, którą utożsam ił niejako z owym berłem . Określił on poprzez to jej funkcję, albo lepiej - pozycję w społeczeń
stwie, w którym przyjdzie ona na świat.
W sposób bardziej otwarty powyższą praw dę ujmuje wiersz wy
jęty z Księgi Rodzaju. Jego tw órca nie ucieka się do porów nań, ale w prost mówi o przybyciu kogoś konkretnego, choć bezim iennego.
Czasownik jäbö’ wykorzystany przez niego do określenia tego przy
szłego wydarzenia, ściśle biorąc, nie nazywa narodzin ani tym bardziej poczęcia. Zasadniczą treścią osnowy b-w-’, z której się on wywodzi, jest: „przyjęcie”, „przybycie”, „wejście”, „ukazanie się”. Jednak z ra
cji sensu proroctw a Rdz 49, 10 zapowiadane w nim „przyjście” wy
pada interpretow ać właśnie jako zaistnienie w świecie doczesnym, czyli narodziny tego, do kogo należy berło.
W yrocznia Izajasza, posługując się obrazem latorośli i gałązki, identyfikuje z kolei pojawienie się potom ka Jessego z wychyleniem się z ziemi nowej rośliny czy wyrośnięciem świeżego pędu. Tym samym identyfikuje ona ow o przyszłe wydarzenie z narodzinam i. O ne prze
cież są tym w ludzkim życiu, czym dla rośliny m om ent, o którym p ro ro k pisze. W praw dzie rdzeń pierwszego w ystępującego w jego w ypow iedzi czasownika, a m ianowicie pień j-s-’ wyraża pospolitą, szeroko rozum ianą ideę „w ychodzenia”, „ukazyw ania się”, jednak podm iot słowa w'-jâsâ’ („pojawi się”), czyli wspom niana już latorośl, oraz najbliższy kontekst wskazują, że ow o zjawienie się, to w wierszu Iz 11, 1 właśnie narodziny rośliny - symbolu. Interpretację tę potw ier
dza paralelny zwrot: „wykiełkuje gałązka”. Jego orzeczenie już bez w ątpienia oznacza wspom niane zjawisko botaniczne. Chodzi o cza
sownik jipreh uform owany ze źródlosłow u p-r-h, który przywodzi na myśl: „kiełkowanie”, „zielenienie się”, „ow ocow anie”, „doprow adza
nie do w zrostu”, „wytwarzanie”, gdy m owa o roślinach6 jak tu, co rów noznaczne jest z zaistnieniem now ego życia biologicznego. Jak więc już uprzednio zauważono, obydwa obrazy zaczerpnięte przez ha
giografa z przyrody swą symboliką podkreślają naturalność oraz wpi-
6 O sn o w a p-r-h użyta w o d n iesien iu d o zw ierząt bądź ludzi n azyw a „p o m n a ża n ie p rzez r o d z e n ie ” (np. R dz 1, 2 2 . 2 8 ; 8 , 17; 9, 1. 7; Wj 1, 7; Jr 2 3 , 3).
sanie w czas i przestrzeń tego zdarzenia, które wyobrażają.
Potwierdzenie powyższej praw dy odnajdujem y w zapew nieniu przekazanym przez Jerem iasza. Samo określenie tego, kogo dotyczy wiersz J r 23, 5, wyrazem sem ah („potom ek”), stanow i wskazówkę, że au to r m a na myśli rzeczywistość doczesną. W spom niany term in oznacza bow iem członka k o nk retneg o rodu, co stanow i kategorię ziem ską. Kimś takim staje się zaś poprzez fakt przyjścia na św iat w danej rodzinie. I ten właśnie m om ent zdaje się być treścią słowa w ahäqim öti („w zbudzę”). Pochodzi ono od rdzenia q-w -m , o k tó
rym była już u p rze d n io m o w a. Tym razem jed nak w ystępuje on w koniugacji hifil, akcentującej sprawczy charakter czynności, kie
dy to w pierwszym rzędzie oznacza: „postaw ienie”, „podniesienie”,
„ukazanie”. Przy czym w zajmującej nas wyroczni dosłow ne ro zu mienie rozpatryw anego czasow nika okazuje się niem ożliwe. Potrze
ba modyfikacji w tym względzie wynika stąd, że jego bliższym d o pełnieniem jest w ym ieniony już raz rzeczownik sem ah w znaczeniu - potom ek. Skłania to do m niem ania, że i w erset J r 23, 5 odnosi się do narodzin, co sugerowaliśm y. Postawienie, podniesienie, ukaza
nie, czy lepiej - ustanow ienie, bądź - jak przetłum aczono - w zbu
dzenie potom ka, to w istocie jego narodziny, a nie przedstaw ienie czy prezentacja7.
Wszystko to, co do tąd stw ierdzono, jednoznacznie wskazuje na naturalność, na wpisanie w norm alną, przyrodzoną kolej rzeczy wy
darzenia, które z perspektyw y N ow ego Testam entu uznaw ane jest za zbawcze, za znak nadejścia pełni czasów. N ie byłoby o no możli
we jako w pełni historyczne, czego dow odzą om ów ione wersety, bez udziału kobiety - m atki, choć rozpatryw ane wypowiedzi, ściśle bio
rąc, milczą na jej tem at. W ich świetle jej nieodzow ność, obligato- ryjność czynnego uczestnictw a w tym , o czym one trak tują, a co należy identyfikow ać z m isterium Wcielenia, staje się czymś oczywi
stym i niezbywalnym rów nocześnie. Przyjęcie niniejszego ro zu m o
7 C zasow nik w ahäqim öti, który zgod n ie z pow yższym oznacza przyjście na św iat sukcesora D aw ida, w ystępuje w 1 os. 1. poj. Z kontekstu wynika, że zabierającym g lo s jest Jhw h. A sk oro tak, to należy u znać, że prorok pou cza w ten sp o só b o bezpośrednim zaangażow aniu B oga w urzeczyw istnienie tego, czem u w św ietle p ełn i O bjaw ienia nadaje się m ia n o tajem n icy W cielenia. W m yśl p rzek on an ia ó w c ze sn y ch , że w szy stk o m a s w e ź r ó d ło w B ogu, d zieje się z J e g o w o li lub przynajmniej za J eg o p rzyzw olen iem , jawi się O n im - z punktu w idzenia o d n o śn eg o p ro ro ctw a - w y łą czn ie jako inicjator, pierw sza, g łó w n a p rzyczyna p rzy szłeg o wydarzenia zbaw czego. Tym czasem wybrany przez hagiografa rdzeń oraz jego forma, które wyżej o k r e ślo n o , p o n iek ą d pozw alają w id zieć w tekście Jr 2 3 , 5 w ie lc e n iep recy zy jn e i w n a jw y ższy m sto p n iu o g ó ln e , ale a u te n ty c zn e ś w ia d e c tw o przeczucia faktu poczęcia Syna B ożego za sprawą Ducha Św iętego.
w ania stw arza podstaw y do tego, by m niemać, iż wyrocznie: Lb 24, 17; Rdz 49, 10; Iz 11, 1; Jr 23, 5 pośrednio świadczą o obecności M a tk i Z baw iciela, k tó rą stała się M aryja, w odw iecznym planie zbaw ienia. Jaw i się O n a w perspektyw ie w ym ienionych tekstów głów nie i nade wszystko jako rodzicielka, jako ta, któ ra wydała na św iat oczekiwanego przezeń Wyzwoliciela.
Poczynione spostrzeżenia i uwagi zdają się nie być jedynymi, które m ożna wywieść - odnośnie do problem u ujętego w tytule - z czterech starotestam entow ych wypowiedzi przywołanych jako pierwsze w ni
niejszym opracow aniu. O tóż z każdej z nich wynika ponadto, że roz
w ażana tajemnica oznacza przyjście na świat króla. Przy czym w przy
padku słów Izajasza i Jeremiasza nie jest jasne, czy ten, o kogo cho
dzi, już w m omencie swego poczęcia, a tym bardziej urodzin, będzie m onarchą, czy stanie się nim dopiero później na drodze sukcesji lub poprzez w ybór spośród różnych kandydatów. O jego królewskości obydw aj p ro ro cy każą bow iem w nosić z faktu jego p o ch odzenia z królewskiego rodu. To zaś z punktu widzenia ziemskich realiów su
gerowałoby raczej, że narodzi się on jako ten, kto w przyszłości zo
stanie władcą, a nie jest aktualnie i realnie panującym. Taka interpre
tacja znajduje swe potw ierdzenie w samym tekście Jr 23, 5, który obwieszcza: „zapanuje jako król”, wyraźnie ukazując to jako w yda
rzenie przyszłe, aczkolwiek cechujące się najwyższym stopniem pew ności 8. Tymczasem obydwie w yrocznie zaczerpnięte z Pięcioksięgu skłaniają do tego, by sądzić, że idzie o drugą ewentualność, czyli sy
tuację, w której ten, o kim one traktują, byłby królem już w chwili swego zaistnienia na ziemi. Wiersz Lb 24, 17 w myśl dokonanej ana
lizy, zapowiadając narodziny Mesjasza, utożsam ia je bowiem z „po
wstaniem berła”, symbolu monarchy. Tym samym poucza, że przyj
dzie O n na świat jako rzeczywisty król, pełniący swój urząd. Prawdę tę potw ierdza tekst Rdz 49, 1 0 9. Jego autor dostrzega w tym, kto ma się narodzić, właściciela berła. Takie m iano - jeśli odpow iada praw dzie, a tak bez wątpienia jest w tym przypadku - przysługuje zaś tyl
ko tem u, kto faktycznie posiada i sprawuje władzę, któ rą oznacza wspom niany atrybut.
* P ew n o ść c o d o t e g o , że p o to m e k D a w id a b ę d z ie k r ó le m , w y n ik a stą d , że h a g io g ra f stw ierd zając to , użył form y p erfectu m rdzenia m -l-k , która ją w yraża.
9 N in iejszy w erset op r ó c z ukazania z iem sk ieg o w ym iaru m isterium W cielenia zd a je się p o n ie k ą d s y g n a liz o w a ć n a d p r z y r o d z o n y c h a ra k ter tej tajem n icy , k tó rem u w ięcej u w agi p o ś w ię c im y w dalszej części p r o w a d zo n y ch rozw ażań.
O tó ż h ag io g ra f uznaje za w ła ściciela berła teg o , k o g o jeszcze nie m a na św iecie, i jed n o cześn ie w yraża się o tym kim ś jak o już żyjącym . N ie lo g ic z n e b o w iem b y ło b y m ó w ie n ie o p rzyn ależn ości w sp o m n ia n e g o p r zed m io tu d o k o g o ś, k o g o na razie nie m a. R azem w z ięte p o zw a la to m n iem a ć, że z a p o w ia d a n e w p ro
Podsum ow ując ten n u rt analizy, w ypada przyjąć, że w ujęciu czterech w ypow iedzi natchnionych: Lb 24, 17; Rdz 49, 10; Iz 11, 1; J r 23, 5 tajemnica Wcielenia oznacza poczęcie i w konsekwencji narodziny tego, kto byl królem w m om encie jej urzeczywistnienia.
Tym samym przynajmniej w jakimś sensie włączają one rozpatryw aną p raw dę w rzeczywistość doczesną i przyporządkow ują ją jej. Poję
cie k ró la bow iem i to, co o n sobą rep rezentu je, stanow i przede wszystkim ziemską kategorię, k tó ra w całej swej rozciągłości tkwi w czasie i przestrzeni. A poniew aż w odnośnych w yroczniach nie znajdujem y nic, co przeczyłoby takiej właśnie interpretacji m esjań
skiego królow ania, jawi się o n o w ich świetle jako również, jeśli nie wyłącznie, doczesne.
Rozumienie Wcielenia, jako przyjścia na świat króla, skłania do tego, by tej, k tó ra m iała go urodzić, przypisać tytuł m atki króla.
W Izraelu w epoce m onarchii, do której wszystkie zajm ujące nas obecnie proroctw a wyraźnie nawiązują, pozycja królowej m atki była wyjątkow a. Jej osobę otaczał szacunek i cześć. Z jej opinią liczono się. U niej szukano poparcia. A w razie potrzeby proszono ją o w sta
w iennictw o. A zatem uznając, że odnośne m iano należne jest R odzi
cielce Mesjasza, trzeba przyjąć, że wszystko to, co z niego wynika, w całej pełni Jej dotyczy. Tak więc rozpatrzone wypowiedzi starote- stam entow e, aczkolwiek w sposób wielce daleki od bezpośrednie
go, pouczają, że niepodw ażalny udział M aryi w misterium incarna
tionis, uprzednio stw ierdzony na ich podstaw ie, czyni z Niej kogoś szczególnego, choćby w samej tylko ziemskiej rzeczywistości. Z jednej strony sprawia, że należą się Jej specjalne honory. Z drugiej zaś strony czyni z Niej kogoś o niepoślednich m ożliw ościach i przem ożnym w pływ ie na to, co się dzieje.
W ydobyta z om ów ionych wyżej wierszy wizja tajemnicy Wcie
lenia oraz wyłaniający się z niej w izerunek M aryi mają swe potw ier
dzenie w jeszcze jednym tekście:
r o ctw ie R dz 4 9 , 10 p o c z ęc ie i n a r o d zen ie, c h o ć w p ro st nie z o sta ło to tak n a zw a n e, d o ty c z y osoby, której istn ien ie w y p rzed za ob y d w a te m om en ty. O k o lic z n o ść taka m o ż e za ch o d zić jedynie w o d n ie sie n iu d o B oga. Jeśli w ię c niniejszą in terp re
tację cech u je p o p ra w n o ść, to trzeba przyjąć, że autor n a tch n io n y d zięk i oga rn ia jącej g o asystencji D u ch a Ś w ię te g o p o p ierw sze m ógł p o sia d a ć intuicję p raw d y zbaw czej o w cielen iu Boga w ludzką naturę w pełn i objaw ion ej d o p iero w czasach N o w e g o T estam en tu. A p o d ru g ie, w y k o rzy sta ł takie term in y i sfo rm u ło w a n ia , dzięk i którym praw da ta m ogła zacząć k iełk o w a ć już w ło n ie ludu B o ż eg o Starego Przym ierza.
Urszula Szwarc
A ty, Betlejem Efrata [jesteś] nieznaczne, żeby być w regionach Judy.
Z ciebie m i wyjdzie ten,
który będzie władał w Izraelu [...].
Dlatego wyda ich aż rodząca porodzi (Mi 5, 1-2).
W ostatniej spośród przytoczonych fraz występuje zw rot, k tó rego sens spraw ia, że doczesny charakter zajmującego nas w ydarze
nia nie może budzić żadnej, choćby najmniejszej w ątpliw ości. N a turalnie p o d w arunkiem , że odnośne wiersze zaliczają się do tych, które mają w ym ow ę mesjańską. Chodzi o słowa jôlëdâh jälädäh („ro
dząca p o ro d zi”). O bydw a one pochodzą od tego sam ego rdzenia j-l-d, który w yraża ideę „poczęcia” i „rodzenia” zarazem . Pierwszy z nich jest imiesłowem czynnym występującym tu w funkcji rzeczow
nika i nazywa kobietę w m om encie w ydaw ania przez nią na świat dziecka. Drugi natom iast to form a perfectum oznaczająca w spom nia
ną czynność i wskazująca, że z całą pewnością on a nastąpi. Każdy z tych w yrazów (a w ykorzystane razem jakby w dwójnasób) p o d k re
śla ludzki, ziemski w ym iar m isterium , które zwiastują. W łączają je w n u rt historii ludzkości, czyniąc je jednym z tw orzących ją elem en
tów. Co więcej, użycie przez hagiografa takiego zw rotu, jak o m ó w iony wyżej, stawia Wcielenie w jednym rzędzie, niejako na rów ni z nieogarnioną ilością faktów, które zewnętrznie właściwie niczym się od niego nie różnią. Okazuje się ono bowiem, tak jak i one, czymś norm alnym , naturalnym , codziennym , wręcz pospolitym , choć skąd
inąd nadzwyczajnym , co wciąż się pow tarza. Tym sam ym p ro ro k zdaje się pouczać, że nie będzie ono czymś spektakularnym , budzą
cym zainteresowanie, ale czymś, co może ujść uwadze, dokonać się n iepostrzeżenie, m inąć n iero zp o zn an e przez otoczenie, n a w e t to najbliższe. D o pew nego stopnia niniejszą praw dę potw ierdza pierw szy cytow any stych M icheaszow ej wypowiedzi. Jak w ynika z k o n tekstu podaje on miejscowość, w której mają nastąpić zapow iadane urodziny. Jej charakterystyka nie pozostawia cienia w ątpliw ości, że chodzi o poślednie miejsce, nie liczące się naw et w okręgu, w k tó rym leży. Okoliczność taka d odatkow o sprzyja tem u, by zajmujące nas w ydarzenie wówczas, gdy nastąpi, pozostało praw ie niezauw a
żone przez współczesnych mu. Oznacza ona bowiem , że d o ko na się on o na prowincji, z dala od centrów, w których ludzie - jak się im zdaje - decydują o biegu historii. N ie zmienia to jednak faktu, że poprzez związek m isterium incarnationis (gdyż o nie chodzi) z k o n k retną miejscowością, a m ianowicie Betlejem, jawi się o no jako rze-
czywistość ziemska. N a doczesny w ym iar odnośnej tajemnicy pośred
nio wskazuje też w zm ianka na tem at tego, kim będzie ten, w któ rym się ona wypełni. O tóż hagiograf nadaje mu m iano mośel, czyli:
„panujący”, „zarządzający”, „nakazujący”. Zaznacza równocześnie, że jego aktywność, która z tego określenia wynika, będzie dotyczyć Izraela, ludu Bożego tkwiącego m ocno w doczesności. Tym samym po ucza, że ow o panow anie będzie się odnosić do ziemskich realiów.
A poniew aż stanowi ono jeden z aspektów rzeczywistości Wcielenia, to ją im niejako przyporządkowuje, albo lepiej - wpisuje ją w nie.
To, co do tąd pow iedziano, nie jest pełną wizją misterium incar
nationis, któ ra zarysowuje się w oparciu o analizow ane stw ierdze
nia. W ich świetle okazuje się p o n ad to , że w jego uobecnianiu się uczestniczy niewiasta, co już w prawdzie wyżej było nadm ienione, ale jeszcze dostatecznie nie skom entow ane. W iersz M i 5, 2 wym ienia ją w prost, nazywając „rodzącą”. Wskazuje w ten sposób na jej nie
rozerw alny związek z rozw ażaną tajemnicą, której jednym z etapów realizacji m ają być narodziny dziecka. W spom niane określenie, ró w noznaczne z tytułem m atka, prezentuje tę, k tó rą m a na względzie, przede wszystkim jako przekazicielkę życia. Jest nią zaś w sensie jak najbardziej aktyw nym , co d o d a tk o w o zostało p o dk reślo n e przez gram atyczną form ę oznaczającego ją wyrazu, a m ianowicie - im ie
słów czynny. Skądinąd w iad o m o , że pow yższe ustalenia dotyczą M aryi. O dnośne p ro ro ctw o ukazuje Ją zatem jako włączoną w ta jem nicę W cielenia, ale nie tylko. Uczy rów nież, że w rzeczywisty i jak najbardziej konkretny oraz autentyczny sposób przyczynia się O n a do jej urealnienia. Z kolei fakt, że dokonuje tego za pośrednic
tw em sw ego m acierzyństw a, spraw ia, że całe Jej jestestw o trw ale i bez zastrzeżeń zostaje w to zaangażowane.
Z całej powyższej analizy wynika, że w czasach Starego Testa
m entu m isterium incarnationis było rozum iane i przedstaw iane jako rzeczywistość w pisana w czas i przestrzeń, co więcej - wypełniająca się w ram ach struktur i ustroju ziemskiej społeczności, przy zacho
w aniu p raw i porządku właściwych naturze. Jednym z p o dstaw o
wych, a zarazem głów nych przejaw ów tego, stanow iących jednocze
śnie argum ent, który przem aw ia na rzecz owego ziemskiego wymiaru tajem nicy Wcielenia, jest zapow iedź włączenia w jego urzeczywist
nienie człow ieka. W myśl przyw ołanych wyżej w yroczni w nim b o w iem jako m ężczyźnie, p o to m k u D aw id a, u o b ecn ia się ona.
A stanie się to rów nież poprzez człow ieka-kobietę, k tó ra jawi się w tym kontekście jako ktoś niezastąpiony. Jej istnienie i nieodzow ność są tak oczywiste, że naw et nie trzeba ich bezpośrednio wspo-
minąć. W ynikają zaś one stąd, że będzie O na - jak wskazują w spo m niane teksty - m atką Zw iastow anego. To natom iast czyni Ją w e
w nętrznie, istotow o i na stałe obecną w m isterium , które Go doty
czy. Tym samym, chociaż pozostaje bezim ienna, okazuje się k o n k ret
ną osobą o określonej tożsam ości i ogrom nych możliwościach.
2. Rzeczywistość nadprzyrodzona
Choćby pobieżna lektura proroctw , które pozostały nam jesz
cze do om ów ienia, z łatwością pozw ala zauważyć, że mają one na względzie ziemski w ym iar tajemnicy Wcielenia. Jednak w ich treści dom inuje wyraźnie jej obraz jako rzeczywistości należącej do p o rząd
ku nadnaturalnego. Chodzi o teksty: Rdz 3, 15; 2 Sm 7, 14; Iz 7, 14; 9, 5-6. Ich analizę rozpoczniem y od wiersza w ym ienionego jako drugi:
Ja będę m u ojcem,
Z a ś on będzie dla m nie synem (2 Sm 7, 14).
Z kontekstu niniejszej w ypow iedzi wynika, że zabierającym głos jest Jh w h (2 Sm 7, 8), natom iast tym, o kim m ow a - p otom ek D a
w ida (2 Sm 7, 12), którego narodziny zwiastują wyrocznie u p rzed
nio ro zp a trz o n e 10. O bydw a te fakty razem wzięte ukazują zajmują
ce nas zagadnienie w zupełnie innym , now ym świetle. W ynika z nich bow iem , że m ające przyjść na św iat dziecko będzie p ozostaw ało w jedynej w swoim rodzaju realizacji w obec Boga. Terminy i sfor
m ułow ania użyte przez hagiografa skłaniają do tego, by nadać jej m iano synostwa, gdy ujmuje się ją od strony przyszłego m onarchy - zaś ojcostwa, kiedy określa się ją z punktu widzenia Inicjatora i Re
alizatora planu zbawienia. N ie ulega wątpliwości, że ówcześni r o zumieli w sposób przenośny tak dający się nazwać stosunek, cechu
jący obydwie wym ienione Osoby. W odczuciu pierwszych adresatów tekstu 2 Sm 7, 14 jego auto r posłużył się porów naniem , które m ia
ło zaledwie obrazow ać, względnie w pew nym sensie przypom inać relację, jaka zaistnieje pom iędzy potom kiem Dawida i Jhw h. D o p a
10 W wierszu 2 Sm 7, 12 autor natchniony określa o w eg o w yjątkow ego sukcesora D aw id a term inem zera* (dosłow nie: „nasienie”, „zasiew ”, ale też m iędzy innymi:
„ p o to m ek ”, „dziecko”, „latorośl”), różn ym od tych, które nazyw ały go w w ersetach już przeanalizow anych. N ie oznacza to jednak, że wyrażona wyżej opinia, iż ch odzi o tę samą osob ę, jest błędna. Przem aw ia na jej korzyść kontekst poszczególn ych w yp o w ied zi, a nade w szystko odczytanie ich w św ietle pełni Objawienia.
trywali się zaś w niej czegoś na w zór adopcji. Trzeba jednak przy
znać, że w ystępujący w obu cytow anych zdaniach zw ro t hâjâh Ie, w każdym z nich w odpowiedniej formie, czyli: ’ehjeh [...] le’ab („będę [...] ojcem ”), jihjeh [...] lebën („będzie [...] synem”), pozwala dosłow
nie interpretow ać ich treść. W myśl tego w zapowiadanym w proroc
twie N atana następcy D aw ida należałoby widzieć rzeczywistego, a nie tylko przysposobionego syna Boga. Bóg natom iast objawia się w tym przypadku jako autentyczny ojciec konkretnego człowieka z królew skiego rodu Judy. A zatem praw da o wcieleniu Boga w ludzką natu
rę, w pełni objawiona w N ow ym Testamencie, co d o swej istoty zdaje się być wyraźnie i w p ro st w yrażone już w om aw ianej w ypow iedzi starotestam entowej.
Rozważane frazy, aczkolwiek dotyczą wyłącznie poto m k a D a
wida, pośrednio um ożliw iają wysunięcie określonych w niosków co do niewiasty, k tó ra m a go urodzić. I tak, skoro jego ojciec okazuje się sam Jhw h, ona - z oczywistych w zględów - jawi się jako oblu
bienica i m ałżonka poślubiona Bogu. Z kolei fakt, że zapow iadane dziecko to syn Boga, a jeśli tak, to sam Bóg - jak sugeruje dosłow ne rozum ienie tekstu 2 Sm 7, 14 - skłania do uznania tej, która wyda go na świat, za m atkę Boga. Z perspektyw y pełneg o O bjaw ienia w iad o m o , że ow ą niew iastą jest M aryja. W św ietle pow yższego w olno więc stwierdzić, że Jej udział w urzeczywistnieniu misterium incarnationis czyni z Niej kogoś absolutnie wyjątkow ego i ze wszech m iar niepow tarzalnego w śród ludzi, kogo z nikim nie m ożna p o rów nać. Oznacza bow iem , że jest O na oblubienicą i m atką Boga zara
zem, co wynosi Ją p o n ad wszystkich i każe się domyślać, że Jej zwią
zek z Bogiem charakteryzuje szczególna bliskość, w ręcz zażyłość, naw et intym ność, a przy tym wieloaspektowość.
Prawda o Bożym m acierzyństwie M aryi zdaje się rów nież prze
bijać z następujących słów:
Ponieważ chłopiec urodził się dla nas.
Syn został nam dany. [...] Nadano M u imię:
[...] Bóg Potężny [...] Ojciec Wieczności (Iz 9, 5).
Pierwsze dw a stychy przytoczonego tekstu, stw ierdzając n a ro dziny dziecka, czynią to w sposób, który sugeruje niezwykłość tak w spom nianego w ydarzenia, skądinąd n atu raln eg o i częstego, jak i samego dziecka. Ta niezwykłość zdaje się wynikać z niecodzienne
go, jakby uroczystego charakteru proroctw a. Z a jej poświadczenie wypada też chyba uznać fakt, że proroctw o spraw ia w rażenie, jak-
by było przeznaczone dla szerszego kręgu ludzi (por. Iz 9, 1: „lud chodzący w ciem ności”, „mieszkający w ziemi cienia śm ierci”). Do publicznej wiadom ości i to w form ie podniosłej podaje się przecież to, co przynajmniej pod pew nym względem jest wyjątkowe. Ponad
to w arto zauważyć, że obwieszczenie stosuje się wówczas, kiedy to, czego ono dotyczy, pozostaje nieznane i w jakimś sensie ukryte dla jego adresatów. Ujmując inaczej, jego treść m a znam iona tajem niczo
ści. Jeśli niniejsze rozum ienie jest popraw ne, to ujaw nia o no jeszcze jedną przesłankę na korzyść niepow tarzalności faktu prok lam o w a
nego w wierszu Iz 9, 5. Rów nież przedstaw ienie go jako d o k o n an e
go, choć z kontekstu jednoznacznie wynika, że spełni się on do p ie
ro w bliższej nieokreślonej przyszłości, pozw ala widzieć w nim coś szczególnego. To zaś dlatego, że ow a dokonaność oznacza najw yż
szy sto p ień pew ności, co do jej realizacji11. Tymczasem skądinąd w iadom o, że to, co przyszłe, nie jest pew ne, dopóki się nie urzeczy
w istn i. S koro w ięc w p rzy p a d k u n a ro d z in dziecka, g łoszo ny ch w przytoczonych wyżej frazach, nie m a cienia w ątpliw ości co do tego, że one nastąpią, wydaje się oczywistym, że w jakimś sensie są nadzwyczajne.
O tym , co decyduje o niezw ykłości o d n o śn eg o w ydarzenia, a przede wszystkim jego centralnej postaci, pozwalają z kolei wnosić terminy, nazywające tego, który ma przyjść na świat. Generalnie można stwierdzić, że w ich świetle jawi się on z jednej strony jako ktoś nie
znany. N ie są one bowiem poprzedzone przedim kiem , ani w żaden inny sposób określone. Z drugiej jednak strony ich wym owa sprawia, że jego sylwetka dość wyraźnie się zarysowuje. Pierwszym, co zwra
ca uwagę, jest utożsamienie narodzonego z synem. Nie byłoby to ni
czym zaskakującym, gdyby nie fakt, że tekst w najmniejszym stopniu nie zdradza, o czyim dziecku, albo przynajmniej o czyim potom ku, w sensie ogólnym traktuje. Brak informacji na ten tem at dziwi, jeśli się zważy, że chodzi o kogoś bardzo ważnego w dziejach zbawienia, jak wynika z wyroczni. Pewne domysły w tym względzie dopuszczają jedynie niektóre sform ułowania występujące w omawianej wyroczni.
O tóż form a bierna czasowników oznaczających narodziny, czyli: jul- lad (dosłownie: „był urodzony”) ά nittan („został d any”), skłania do m niemania, że kryje się za nimi, jako podm iot działający, sam Jhw h.
P rzypuszczenie niniejsze d o d a tk o w o znajduje swe u zasadn ien ie w kontekście, zwłaszcza w ostatnim stychu w. 6, który brzmi: zazdro
sna m iłość Jhwh Zastępów [czyli sam Bóg] tego dokona. Zatem , sko
1 ' Za powyższą interpretacją przemawiają formy perfectum czasow ników nazywających to, c o ma się zdarzyć, a m ianowicie: jullad („urodził się”), nittan („został dan y”).
ro Bóg jest tym, kto da syna, w olno domyślać się, że jest to Jego syn12.
Poniekąd potwierdzają to nadane mu imiona. Przy czym nie są one nimi w znaczeniu ścisłym, co wyraźnie wynika z ich budowy. Każde z nich tw orzą dwa zupełnie odrębne, choć związane ze sobą wyrazy:
jeden - główny i drugi - określający go. Imiona te stanow ią rodzaj przydom ków , które wyrażają istotę tego, kom u je przypisano. Ich w ym ow a wyklucza, by m ogły odnosić się do zwykłego człowieka.
Pierwsze - Bóg Potężny - narodzonego syna w prost nazywa Bogiem, choć ówcześni na pew no nie rozumieli tego dosłownie. Drugie - Oj
ciec Wieczności - czyni to pośrednio, jako synonim rzeczownika Bóg.
Jednocześnie akcentuje w szczególności ponadczasow ość mającego przyjść na świat chłopca. C o więcej, pozwala w nim widzieć Stwórcę i Pana czasu.
Wszystko to razem wzięte w określonym sensie dotyczy niew ia
sty, która stanie się rodzicielką chłopca zapow iadanego przez p ro roka. W praw dzie w analizow anym tekście nie ma żadnej, choćby naj
mniejszej wzm ianki o niej. Jed n ak obwieszczone w nim narodziny p o śred n io w skazują na nią. A skoro oznaczają przyjście na św iat kogoś, kto nazw any jest w wierszu Iz 9, 5 Bogiem i zdaje się być w nim utożsamiony z Synem Boga, w niej wypada dostrzec Bożą m at
kę, m atkę Syna Bożego. M aryja, bow iem o N ią chodzi, jawi się tym sam ym jako ktoś niespotykanie uprzywilejowany, nadto - dopusz
czony najbliżej jak to m ożliw e do niew ypowiedzianych, niepojętych tajem nic zbawczych.
N a inny przejaw nadprzyrodzonego wymiaru rozpatryw anej rze
czywistości wskazuje kolejna wyrocznia:
O to m łoda niewiasta brzemienna i rodząca syna [...]
imię jego Bóg z nam i (Iz 7, 14).
Przywołany passus zdaje się stw ierdzać naturalną okoliczność, która nie sprawia w rażenia czegoś nadzwyczajnego, zaskakującego, przeciw nego praw u natury. I tak najpraw dopodobniej rozum ieli go jego pierwsi odbiorcy, którzy m łodą niewiastę identyfikow ali z żoną Achaza, spodziew ającą się dziecka. Tymczasem już stara tradycja żydow ska, sięgająca co najm niej III/II w. przed C hr., k tó ra zna
lazła swój w yraz w S eptuagincie, o d dając hebrajski rzeczow n ik
12 W okresie Starego Testamentu ludzie nie byli jeszcze gotow i na przyjęcie prawdy o Synu Bożym. Tłum aczy to brak precyzji w zakresie odnośnej term inologii. Hagiograf, w spółpracując z D u ch em Św iętym p od czas tw orzenia tekstu , dobrał jednak na określenia Mesjasza taki wyraz, który najlepiej jak m ożna oddaje prawdę zbawczą w pełni objawioną i m ożliw ą d o pojęcia dop iero w epoce N o w e g o Testamentu.
‘almäh - użyty w wersecie Iz 7, 14 - greckim term inem παρθένος, wskazuje, że chodzi tu o dziewicę. W ten sposób obala ona p odaną wyżej, ściśle historyczną interpretację om aw ianych słów, gdyż k ró lowa, o której zgodnie z nią miałyby one traktow ać, z całą pew n o
ścią nie była dziewicą spodziewającą się dziecka. Jednocześnie przy
w ołane greckie tłum aczenie odnośnego w yrazu pozw ala na now o odczytać rozpatryw any stych. Uwzględniając obydw ie jego wersje odnosim y wrażenie, że hagiograf-tłumacz ukazał w pełniejszym świe
tle p raw d ę w yrażoną cząstkow o przez p ro ro k a. C hronologicznie pierw szy z nich, nazyw ając przyszłą m atkę ‘almäh, zaakcentow ał wyłącznie jej m łodość, a naw et więcej - dziewczęcość, czyli cechę, która nie wyklucza, a wręcz przeciwnie - zakłada raczej dziewiczość.
Drugi natom iast, każąc widzieć w niej dziewicę, objawił coś znacz
nie ważniejszego niż w iek wym ienionej w tekście Iz 7, 14 niewiasty.
O kreślając bo w iem jedn o zn aczn ie jej stan, pouczył, że poczęcie mającego przyjść na świat syna będzie cudem , gdyż d okona się bez udziału mężczyzny.
Z kolei imię, które m a zostać nadane n ow onarodzonem u, a d o kładniej - przydom ek opisujący jego istotę wskazuje, że narodziny syna dziewicy będą zbliżeniem się Boga do Jego ludu. Dzięki nim znajdzie się O n blisko, ob o k niego, wejdzie wręcz w społeczność swoich w ybranych. Przyimek ‘im oznacza bow iem bliskość, sąsiedz
tw o, przebyw anie u kogoś, w czyimś towarzystwie. Treść niniejsze
go imienia odniesiona natom iast do matki tego, kom u je przypisa
no, sprawia, że należy w niej widzieć współpracownicę Boga w dziele Jego samozbliżenia się do tych, którzy G o potrzebują.
Z perspektywy pełnego Objawienia wszelkie powyższe wnioski wysnute na podstaw ie wyroczni Iz 7, 14 dotyczą samego Wcielenia oraz M aryi jako czynnie uczestniczącej w jego urzeczywistnieniu. Tym razem m isterium incarnationis okazuje się nade wszystko cudem , za spraw ą którego Bóg staje się niew ym ow nie bliski ludziom . M aryja jawi się zaś jako m łoda dziewicza matka.
Jeszcze jeden aspekt zajmującej nas rzeczywistości, uśw iadam ia
jący jej nadziemski wymiar, odsłania ta oto zapowiedź:
Nieprzyjaźń ustanaw iam m iędzy tobą a m iędzy niewiastą, i m iędzy tw oim poto m stw em a m iędzy potom stw em jej.
O n zm iażdży ci głowę. A ty zm iażdżysz m u piętę (Rdz 3, 15).
Niniejszy tekst w sensie ścisłym nie dotyczy tajemnicy W ciele
nia. Zakłada jednak akt poczęcia i narodzin, które ją urzeczywistni-
ly. W ymienia bowiem markę i jej dziecko. H agiograf używa w nim co praw d a term in u zera‘, k tó ry m oże określać jednostkę („p o to m ek ”), albo wskazywać na zbiorow ość („potom stw o”). Lecz ró w n o cześnie jego odpow iednikiem czyni zaimek osobow y dla 3 os. 1. poj.
rodz. m. Tym samym do pew nego stopnia podpow iada, że odnośny wyraz należy interpretow ać raczej zgodnie z pierwszą możliwością.
W świetle wiersza Rdz 3, 15 potom ek niewiasty jawi się jako ktoś niezw ykły. W ynika to z p rzy p isan eg o m u, przyszłego działania, a m oże jeszcze bardziej z tego, kogo będzie ono dotyczyć. A utor na
tch n io n y zapow iadając je, posłużył się przenośnią. O brazuje ona bezw zględnie, n ieodw racalne, zupełne p o k o n an ie przez p o to m k a niew iasty przeciw nika, którym w myśl kontekstu poprzedzającego om aw iane słowa jest kusiciel z raju, jako że zmiażdżenie, zgniece
nie głowy symbolizuje całkow ite zniszczenie jestestwa, nie zaś wy
łącznie jego częściowe okaleczenie. Jeśli więc zwyciężonym jest naj
większy w róg ludzkości - szatan, to ten, kto go zwycięża, okazuje się potężniejszym od niego. Przy czym nie owa przew aga jest w tym przypadku najważniejsza. O wiele bardziej doniosłe i istotne są jej skutki. Po pierwsze, definityw ne uw olnienie od zła, k tóre zaczęło opanow yw ać człowieka, a w raz z nim cały świat w chwili popełnie
nia grzechu pierw orodnego. Po drugie, przyw rócenie raz na zawsze pow szechnego ładu i harm onii, utraconych w m om encie dania p o słuchu podszeptom szatana. Wszystko to ujęte łącznie i krócej zara
zem, oznacza dzieło zbawienia. Tym samym potom ek niewiasty, który zgodnie z analizowanym proroctw em ma je wypełnić, musi być uzna
ny za Zbawiciela. W obec powyższego, jego m atka okazuje się m at
ką Zbawiciela.
Zajm ujący nas w erset Rdz 3, 15, odczytyw any z perspektyw y pełnej praw dy objawionej, odnoszony jest do M aryi i Jej jedynego Syna, Jezusa. To zatem, co w oparciu o ten tekst stw ierdzono uprzed
nio na tem at niewiasty i jej dziecka, Im właśnie należy przypisać. Tak w ięc analizow ana w ypow iedź n atchniona, aczkolwiek jedynie p o średnio, pozw ala utożsam iać tajem nicę W cielenia z przyjściem na świat Odkupiciela. Tym samym każe widzieć w niej początek reali
zacji kulm inacyjnego, szczytowego w ydarzenia dziejów zbawienia.
O w o zainicjow anie u rzeczy w istn iania się obietnicy w yzw olenia z niewoli grzechu okazuje się nierozerwalnie związane z Maryją. O na bow iem jako m atka zdaje się być postacią nieodzow ną i niezastąpio
ną, skoro z woli Bożej Pogrom ca osobow ego zła, to potom ek nie
wiasty. Z kolei Jego posłannictw o czyni z Niej m atkę Zbawiciela, co w yróżnia Ją i wynosi ponad wszystkich ludzi, z wyjątkiem Jej Syna.
Staje się O na w ten sposób kimś wyjątkow ym w śród stw orzeń ro zum nych, kto nie ma sobie podobnego już nie tylko w porządku d o czesnym, ale nadprzyrodzonym .
W ujęciu czterech rozpatrzonych p ro ro ctw misterium incarna
tionis stanowi rzeczywistość boską z uwagi na to, czym jest i co za
początkowuje. O dnośni hagiografow ie Starego Testam entu p rezen
tują je m ianow icie jako w pełn i realne, postrzegalne i dosłow n e narodziny Boga na ziemi, poprzedzone cudem dziewiczego poczę
cia. Pouczają przy tym , że rozpoczyna ono ostateczne dopełnienie się dzieła zbawienia, czyli zwiastuje nadejście czasów mesjańskich.
W odniesieniu do M aryi oznacza to, że jest O na zarazem oblubie
nicą i dziewiczą m atką Boga, rodzicielką Zbawiciela.
Podsum owując, w ypada stw ierdzić, że starotestam entow e wy
rocznie, choć w czasie, w którym powstały, nie były w pełni zrozu
miane, objawiają tajemnicę Wcielenia, jak również wszczepione w nią posłannictw o M aryi w ich najgłębszej istocie. Tak jedno, jak drugie ukazują bow iem jako rzeczywistość w całej swej rozciągłości jed no
cześnie ziemską i n ad p rzy ro d zo n ą. R ozpatrzone wiersze pouczają m ianowicie, że w tym, co stanow i jej szatę zew nętrzną, dostępną dla zmysłów, należy ona do doczesności. To natom iast, co składa się na jej zasadniczą treść, w myśl odnośnych tekstów posiada charakter nadnaturalny. Prawda ta jasno w ynika z term inów i sform ułow ań, które zostały użyte przez hagiografów. Ich d obór sprawił, że tajem nica Wcielenia już w epoce Starego Testam entu m ogła być kojarzo
na z narodzinam i Boga-Człowieka. W kontekście tak jawiącego się m isterium M aryja okazuje się być przede wszystkim m atką, któ rą stała się w sposób cudowny.
D r hab. U rszula S zw arc K atolicki U n iw ersy tet L ubelski (Lublin)
ul. O g ró d k o w a 1/56 PL - 2 0 -0 6 7 L ublin
Il mistero delPincarnazione e Maria.
La prospettiva anticotestamentaria
(Riassunto)
L’analisi dei versi G en 3 , 15; 4 9 , 10; N m 2 4 , 17; 2 Sam 7 , 14; Is 7, 14; 9, 5; 11, 1; G er 2 3 , 5; M i 5 , 1-2 perm ette di constatare, che il m istero d ell’incarnazione e la m issione di M aria legata ad esso si presentano alla luce d ell’A n tico T estam ento com e realtà terrestre e soprannaturale n ello stesso tem p o. S econdo i testi citati qu esto significa la nascita di D io -U o m o , Re e Salvatore, ch e realizzatasi nel te m p o e nel p o sto concreto preceduta dalla co n c ez io n e verginale. C osì M aria si m ostra prim a di tu tto com e Sposa e vergine M adre di D io -U o m o : la G enitrice del M essia.
27
TajemnicaWcieleniai Maryja. Perspektywastarotestamenrowa