• Nie Znaleziono Wyników

"Cmentarz Łyczakowski we Lwowie w latach 1786-1986", Stanisław Sławomir Nicieja, Wrocław 1988 : [recenzja]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Cmentarz Łyczakowski we Lwowie w latach 1786-1986", Stanisław Sławomir Nicieja, Wrocław 1988 : [recenzja]"

Copied!
5
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

zatem z kart książek i czasopism . Pojawił się dopiero po wojnie i to głów nie w R F N . Znów w szlafmycy, czasem jak o przestraszony now ą sytuacją mieszczuch, to znów skruszony wyrostek, który wie co nabroił i teraz boi się dostać w skórę. Czasem w ystępow ało dw óch „M iche- lów ”— bliźników reprezentujących dw a niem ieckie państwa, dwa różne ustroje, pokazujących sobie nawzajem język.

W N R D o „M ichałku” m ów iło się tylko w pierwszych latach po wojnie. Przedstawiano go jako ofiarę am erykańskiego imperializmu, w yzyskiw anego przez kapitalizm pracusia. M ożn a się tu dopatrzyć analogii do jego sytuacji w Republice Weimarskiej. Jednak stop niow o znikał ze szpalt gazet, staw ał się niewygodny; jakoś ustroje o autokratycznym charakterze nigdy nie służyły „M ichelow i”.

W ciągu swej długiej historii ulegał jak widać "co pewien czas dyktow anym przez zmienne warunki dziejowe m odyfikacjom. M im o to nie tracił swych zasadniczych cech zewnętrznych; pulchnego Szwaba, jak i charakterologicznych: pracow itego i uczciwego poczciwca. U k ształtow a­ ny — szczególnie podczas ostatniej wojny — stereotyp Niem ca, kłóci się (nie tylko u nas) z dobrodusznym „M ichałkiem ”. Ale jak widać nie zawsze był on jednaki. C zęsto zm ieniał się zależnie od potrzeb i okoliczności.

Autor prześledził także, jak postać i cechy „M ichela” widzą jego sąsiedzi, jak oceniają je Francuzi oraz Polacy. Obraz N iem ców w oczach P olak ów starał się ustalić jeszcze w 1938 r. Kurt L ü c k e . Jeżeli chodzi o „M ichela” jak o stereotyp Szwaba, to pojawił się on w satyrycznej prasie polskiej p od koniec XIX w. („Szczutek”, „M ucha”). M ial przytym zabarwienie karykaturalne, lecz w miarę zaostrzenia się antypolskiego kursu w Prusach nabierał znam ion hakatysty. N atom iast w okresie dw udziestolecia m iędzyw ojennego, po 1933 r., coraz częściej przeobrażał się w nazistę z hakenkreutzem na rękawie, a nawet w sam ego fùhrera. W wersji tej nic nie pozostało z pierw otnego wieśniaka, głupka i śpiocha. P o prostu „M ichel” staw ał się niebezpieczny.

W oczach Francuzów najpierw prezentował się jako łebski chłopek, ale już od 1870 r. stał się żołdakiem rozbijającym francuskie dom y, brutalnym i grubiańskim rabusiem. O statecznie został wyparty przez now y stereotyp Niem ca-najeźdźcy, przez przysłow ionego bocha.

Autor d ok onał wielkiej pracy chcąc ukazać wszystkie metafory „M ichela” oscylującego między poczciwcem a okrutnikiem , aby określić od czego były one zależne. D zięki temu otrzym aliśm y po raz pierwszy wszechstronny portret „niem ieckiego M ichela”. Z tego też względu książka T. Szaroty jest godn a uznania i zalecenia.

D o tekstu załączono wykaz źródeł i bibliografię, streszczenie w języku niemieckim, im ­ ponującą ilość ilustracji. O dczuwa się natom iast brak indeksu osob ow ego, co przy korzystaniu z dzieła stanow i pewne utrudnienie. N iestety, do tekstu zakradło się kilka irytujących pom yłek. N p. na s. 71 Obentraut zm aga się z H iszpanam i „w Palestynie” zam iast w Palatyncie, na s. 355 czytam y o „wóju germ ańskim ” zam iast woju, na s. 378 widnieje popraw nie W ewelsberg, który w erracie popraw iono błędnie na Wawelsberg! Szkoda, że w tak starannie wydanej książce nie przep­ row adzono staranniejszej korekty, a p r zecież. oprócz autora patronow ali jej: redaktor Anna К i ż y s, redaktor techniczny M arianna W a c h o w i c z , a korektę przeprowadzał cały zespół. M oże dlatego w ypadła nie nadzwyczajnie?

R yszard Ergetowski

Stanisław Sławomir N i c i e j a, Cm entarz Łyczakow ski we Lwowie w latach 1786-1986, Zakład N arod ow y im. O ssolińskich — W ydaw nictw o, W rocław 1988, s. 449, ilustr.

Z rosnącym zainteresowaniem i uznaniem przeczytałam ostatnią książkę Stanisława N i с i e i, poprzedzoną cyklem szkiców opublikow anych w latach 1983— 1986 na łam ach m iesięcznika „O pole” pod tytułem zbiorowym: „Dzieje łyczakowskiej nekropolii”. „Cmentarz Łyczakow ski we L w ow ie” jest cennym wkładem w dzieje nekropolii polskich. Zrywa z rozpow szechnioną w okresie

(3)

pow ojennym w naszej historiografii wadliwą praktyką przycinania historii Galicji (ziem daw nego Państw a P olskiego zaboru austriackiego) do obecnych granic państw ow ych*. Eliminacja z opraco­ w ań historycznych dziejów m iasta Lwow a, siedziby N am iestnictw a, Sejmu Krajow ego, Rady Szkolnej Krajowej, Banku Krajow ego, polskiego uniwersytetu i do 1898 r. jedynej na ziemiach polskich politechniki, Z akładu N arod ow ego im. O ssolińskich, kolebki kilku polskich partii politycznych, w tym Polskiej Partii Socjalno-dem okratycznej Galicji i Śląska Cieszyńskiego, Stronnictwa D em okratyczno-N arod ow ego i innych, zubaża i zniekształca także historię zachodniej połaci kraju. U w aln ia autorów od konieczności analizow ania stosunków polsko-ukraińskich i spłyca obraz stosunków polsko-żydow skich. Nicieja już w swej poprzedniej książce: „Adam Próchnik, historyk — polityk — publicysta”, opublikowanej przez P W N w 1986 r., sięgnął do środow iska lw ow skiego om awiając m łodość sw ego bohatera, a „Cmentarzem Łyczakow skim ” wszedł w gąszcz problem atyki lwowskiej i jej więzi z ogólnop olską. Spodziewam się, że w swych dalszych badaniach nie opuści Lw iego G rodu nad Pełtwią.

Cm entarz Łyczakow ski należy do najstarszych erygowanych w Polsce na terenach podm iejs­ kich. Z ałożon y w 1786 r. wyprzedza warszawski cmentarz P ow ązkow ski (1790) i krakowski R akowicki (1803), ustępuje tylko wileńskiej „bożej roli” na Rossie (1769), pod względem zaś obszaru i w alorów krajobrazowych, jak podkreśla Nicieja, w ysuwa się na czoło polskich nekropolii. U sytuow an y na m alow niczych pagórkach, przecięty przez cieniste aleje m a charakter parkowy. N a tle intensywnej zieleni zarysowują się strzeliste kapliczki, grobow ce zdobne w rzeźby, płaskorzeźby, m edaliony, nieraz o w ysokich walorach artystycznych. N ie zatłoczony tak jak Pow ązki, wyraziściej eksponuje poszczególne pom niki. Cmentarz lw ow ski ma swoje kwatery zasłużonych. W pięćdziesiątą rocznicę wybuchu pow stania listopadow ego decyzją Rady Miejskiej w ydzielono na nekropolii łyczakowskiej kwaterę przeznaczoną dla uczestników walk zbrojnych 1830/1831 r„ zw aną cm entarzykiem „Żelaznej K om panii”. Staraniem Tow arzystwa Wzajemnej P om ocy U czestników Pow stania P olskiego 1863/1964 r. przeznaczono wzgórze górujące nad cm entarzem na miejsce pochów ku bojow ników pow stania styczniow ego. W 1921 r. zaczęto realizować okazały m onum ent ku czci „orląt lw ow skich” poległych w walkach o Lw ów toczonych w 1918 roku.

W schodnia Galicja była siedzibą potężnych rodów magnackich. W iele z nich m iało pałace we Lwow ie a grobow ce rodzinne na cmentarzu Łyczakowskim . Szczyciły się okazałością grobowce zasobn ego m ieszczaństwa. Stolica kraju skupiała urzędników, prawników, lekarzy, pedagogów , dziennikarzy, literatów, aktorów; Uniw ersytet, Politechnika, Tow arzystw o im. Szewczenki przycią­ gały uczonych. P o klęsce pow stań listopadow ego i styczniow ego nie jeden rozbity oddział przekraczał granicę Galicji. C zęść zatrzym anych znikała w drodze do miejsca internowania, w tapiała się w środow isko wspierających ich rodaków . C how ano ich na Cmentarzu Łyczakowskim zanim jeszcze w ydzielono specjalne kwatery. W okresie konstytucyjnym stolica cieszącego się autonom ią kraju przyciągała uchodźców z K rólestw a P olskiego i Ukrainy. Korzystając z prawa azylu napływali do. Lwow a emigranci, nieraz po kilkunastu i kilkudziesięcioletnim pobycie za granicą. Nicieja wym ienił liczne groby rodaków zza kordonu i uchodźców tułaczy, którzy u schyłku życia szukali schronienia we Lwow ie. W śród grobów rzym sko-katolickich napotykam y grekokatolickie i ormiańskie. Cm entarz był taki jakim był Lw ów — w ielow yznaniow y, w ielo­ narodow y. N a odrębnych cmentarzach znajdow ały się groby żydowskie.

Przy cm en tarzu pow staw ały zakłady p ogrzeb ow e, kam ieniarskie i rzeźbiarskie. N icieja zw raca uw agę na pracow nie szczególn ie zasłu żon e, w yróżn iające się p o z io m em artystycznym n agrob k ów . Były w śród nich w arsztaty, które nieraz przez kilka p o k o leń p o zo sta w a ły w ręku tej sam ej rodziny.

* Zgadzając się z pow yższą uwagą Autorki recenzji, Redakcja nie odn osi jej do „Przeglądu H istorycznego”. W latach 1960— 1989 na łam ach naszego czasopism a ukazało się 11 rozpraw, 9 publikacji źródeł (dział „M ateriały”) oraz 7 artykułów recenzyjnych (dział „D yskusje”), dotyczących w całości lub częściow o południow o-w schodnich ziem dawnej Rzeczypospolitej po 1772 roku. W tytułach pięciu prac figuruje Lwów.

(4)

A utor podzielił swą m onografię na pięć rozdziałów: I. „Dzieje Łyczakowskiej nekropolii"; II. „Rzeźbiarze, nagrobki, epitafia” (uwzględnił tu wiersze nagrobne); III. „R odzinne kaplice grobow e na Ł yczakow ie”; IV. „Obrzędy żałobne i ich odbicie w literaturze"; V. „Cmentarz Łyczakow ski panteonem beni merentium". O statni rozdział jest najobszerniejszy --- pośw ięcił mu autor 114 stron. W yodrębnił cztery podrozdziały: 1. „Żołnierze K ościuszki i N ap oleon a” (9 biogramów); 2. „P ow stańcy listopad ow i” (15 biogramów); 3. „Spiskow cy i w ięźniow ie stanu” (z lat 1833— 1848 — 8 biogramów); 4. „Pow stańcy styczniow i” (50 biogram ów i 220 nazwisk); 5. „Bene merentium”. D o tej ostatniej kategorii zaliczył autor wybitnych działaczy politycznych, społecznych, gospodar­ czych, naukow ych, ośw iatow ych, literatów, artystów scen polskich, plastyków, m uzyków itp. W tej kategorii zmarłych i pochow anych na Cm entarzu Łyczakowskim Nicieja odstąpił od prób stronicow ych, nieraz i kilkustronnicowych życiorysów , natom iast wyliczył 706 zmarłych, podając rok urodzenia i śmierci, zawód, charakter aktyw ności publicznej na dw óch do sześciu liniach w kolumnie. Sądzę, że należałoby w tym rozdzialiku wyodrębnić wszystkich prezydentów miasta Lwowa (ery autonom icznej i II Rzeczypospolitej), ze zwróceniem szczególnej uwagi na ich pozycję społeczną, zawód, ewentualnie przynależność partyjną. Interesujący jest fakt, że Lwów , w przeci­ w ieństw ie do Krakowa, miał trzech prezydentów-rzemieślników: Stanisława Ciuchcińskiego, blacharza, którego biogram um ieścił Nicieja wśród bene merentium. W acława Dąbrow skiego, lakiernika i M ichała M ichalskiego, kow ala (autor zam ieścił opis nagrobka z w ym ow nym epitafium). Ciuchciński i M ichalski byli uczestnikam i pow stania 1863 r. W ykonanie tego postulatu przy ew entualnym now ym wydaniu książki, która rozeszła się błyskawicznie i jest wciąż poszukiwana, nie sprawi autorow i kłopotu, skoro opublikow ał w „O polu” szkic pt. „Prezydenci” a kilka biogram ów podał w różnych miejscach „Cmentarza Ł yczakow skiego”.

Jaki wysiłek w łożył Stanisław Nicieja w opracow anie „Cmentarza Ł yczak ow sk iego”, ile osób uwzględnił w swej monografii, św iadczy chociażby indeks nazwisk obejm ujący 2871 pozycji na 36 stronach.Liczba biogram ów sięga tysiąca. Przy takiej ilości danych nie sp osób było oczywiście uniknąć pewnych usterek. Zdarzają się one przeważnie w króciutkich biogram ach osób za­ służonych (rozdział 5). N ie we w szystkich wypadkach pod ano zaw ód zmarłego; brak ten miejscami m ożna uzupełnić. W zmianka, że zmarły był politykiem , w ym aga wyjaśnienia do jakiego stronnict­ wa należał, zwłaszcza jeśli zgon nastąpił w końcu XIX i w XX w„ gdy w Galicji istniały już partie polityczne now oczesnego typu. W biogram ach zabrakło mi niektórych instytucji, zarówno politycznych, jak N K N , jak i ośw iatow ych o ogólnokrajow ym zasięgu, jak U niw ersytet Ludowy im. Adam a M ickiewicza. Pozw alam więc sobie na garść sprostow ań i uzupełnień, licząc że autor przystąpi wkrótce do opracowywania następnego wydania swej wartościowej monografii.

D aw id Abraham owicz był zastępcą prezydenta a nie prezydentem Izby P osłów Rady Państwa w W iedniu. Bolesław Czerwieński był członkiem redakcji „Pracy”. W ydaw cą „Pracy” był Józef D aniluk a nie Ludwik Inlaender (nie pisał się Inlender), ten zaś był członkiem redakcji, a faktycznie koła socjalistycznego skupionego przy redakcji, autorem jego programu. Zatrudniony był jako urzędnik kolejowy. Ludomir Germ an y to p oczątkow o konserw atysta, następnie (w ślad za Juliuszem Leo) demokrata, członek N K N , w latach 1916— 1917 kierownik jego wydziału organizacyjnego. Aleksander Jasiński, prezydent m. Lwow a w latach 1873— 1880, był notariuszem. Antoni K awczyński był sędzią pow iatow ym , Edm und Libański był socjalistą, należał do najpopularniejszych w ykładow ców Uniw ersytetu L udow ego im. Adam a M ickiewicza. Jan Lerski, pow staniec 1863 r„ krawiec, należał do grona założycieli „G wiazdy”. A ntoni M ańkow ski w m łodości był pow stańcem 1863 r. Przy uczestniku pow stania listopad ow ego i wybitnym działaczu społecznym Alfredzie M łockim warto dodać, że był założycielem „Rękodzielnika” (pierwszego pisma rzemieślniczo-robotniczego). Teofil M erunowicz (a nie M enurowicz, jak podano trzykrotnie — na s. 316, 351, 425) był uczestnikiem pow stania styczniow ego, w ybitnym ekonom is­ tą, zbliżonym do narodowej demokracji, choć formalnie należał do polskich dem okratów . Tadeusz Rutowski, wybitny wiceprezydent a następnie prezydent m. Lwowa, był z w ykształcenia praw­ nikiem, z zaw odu dziennikarzem. G dy armia carska wycofała się ze Lw ow a został wyw ieziony i internowany w Kijowie. M ów iąc o grobie R utow skiego na s. 203 należało go tytułow ać

(5)

prezydentem a nie wiceprezydentem (na s. 365 prawidłowo). Tadeusz R om anow icz był demokratą, jednym z pierwszych popularyzatorów spółdzielczości w Galicji, sekretarzem „G wiazdy”. K azi­ mierz Sichulski był przede w szystkim karykaturzystą, a Aureli Urbański autorem sztuk scenicz­ nych. H ipolit Śliwiński to założyciel Stronnictw a Postępow o-D em ok ratyczn ego we Lwow ie, poseł na Sejm w II Rzeczypospolitej. Przy W acław ie Zaleskim warto dodać: zbieracz pieśni ludowych.

W ydaw nictw o „Cmentarz Łyczakow ski” ma charakter albumow y. Spis ilustracji zawiera 293 pozycje, w rzeczywistości jest ich 368, autor bowiem umieszczał nieraz po dw ie-trzy a zdarzyło się i pięć do ośm iu ilustracji pod jednym tytułem i numerem. M iało to miejsce w ów czas, gdy porów nyw ał elementy figuratywne z różnych pom ników '(np. aniołow ie lub płaczki), charakterys­ tyczne płaskorzeźby, herby zdobiące niektóre nagrobki. Pod jednym numerem zestaw ił też pom niki wystaw ione dzieciom a także zakonnikom . O bok zdjęcia pom nika um ieszczał nieraz jego rysunek lub fotografię szczególnie interesującego fragmentu, najczęściej m edalionu lub popiersia z podobizną zmarłego, czy posążku alegorycznego zdobiącego grobow iec. W iększość zdjęć w ykonał autor osobiście. Z przedwojennych w ydawnictw zapożyczył zdjęcia zniszczonego m onu­ m entu (na cmentarzu „Orląt”) lub wadliwie zrekonstruow anego, ok aleczonego przez wojnę posągu (M arii Konopnickiej). O wyborze pom ników uw zględnionych na ilustracjach decydow ały różne względy: dążenie do zilustrow ania różnych stylów twórczości wybitnych rzeźbiarzy i czołow ych zakładów kamieniarskich, pokazania nagrobków o szczególnej wartości artystycznej, lub oryginal­ nych (np. z postacią tańczącej dziewczyny), pom ników osób szczególnie zasłużonych, pom ników, które przekształciły się w sym bol o szerszym znaczeniu (pomnik Szym ona W izunasa Szydłow s­ kiego ze sztandarem w dłoni, w chłopskiej siermiędze górujący nad wzgórzem , na którym pochow ano pow stańców 1863/1864 r.) i na odwrót: zdjęcia rozpow szechnionych na cmentarzu sym boli o pochodzeniu antycznym względnie chrześcijańskim, zazwyczaj w różnych ujęciach. Staranne w ykonanie zdjęć, opanow anie kunsztu fotograficznego przez autora, przemyślane zestaw ienie odbitek, umiejętne wcięcie w tekst, pierworzędny papier, o który w ystarało się wydaw nictw o, wyraziste nagłówki podkreślone winietą, przepiękna obw olu ta w rzadko spotyka­ nym kolorze, z wyrazistą postacią zasm uconego anioła (dłuta Juliana M arkow skiego, pow tórzona na s. 163), pow odują że książkę N iciei czytam y z rzadką dziś przyjemnością.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Józef Łobodowski urodził się w dniu 19 marca 1909 roku w Purwiszkach na Suwalszczyźnie jako syn Józefa Łobodowskiego i Stefanii z Dobrejko-Jarzębowiczów.. Ojciec, Polak,

zauważyła, że mur nie kończy się tam, gdzie sad, lecz ciągnie się dalej, jakby oddzielał znów ogród inny po tamtej stronie.. Dostrzegła zresztą wierzchołki drzew ponad murem,

W czasie spotkań z Apostołami, Jezus wyjaśniał ponownie Swoją Naukę, umacniał ich wiarę, przygotowywał do głoszenia Ewangelii innym ludziom.. Czynił

• BohdanZadura, poeta, redaktor naczelny „Twór- czości", puławianin Z Wisławą Szymborską zetkną- łem się kilka razy, ale zawsze było to tylko przywitanie czy uś-

Od tego momentu zaczęli się nim interesować Niemcy.. Został wzięty na roboty

Zdaniem Thomasa Szlezáka rozpoczynając lekturę pism Platona trzeba przede wszystkim dokładnie zdać sobie sprawę z własnych oczekiwań, jakie wiąże się z tym

Zygmunt II August (1548 – 1572), syn Zygmunta I Starego i Bony Sforzy, wielki książę litewski od 1529 r., ostatni król na tronie polskim z dynastii Jagiellonów;

 gdy nie uda się dopasować wartości zmiennej (lub obliczonego wyrażenia) do żadnej wartości występującej po słowie case, wykonywane są instrukcje