• Nie Znaleziono Wyników

DZIENNIK ILUSTROWANY DLA WSZYSTKICH O WSZYSTKIEJ

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "DZIENNIK ILUSTROWANY DLA WSZYSTKICH O WSZYSTKIEJ"

Copied!
6
0
0

Pełen tekst

(1)

Środa 26-ęo paźdz. 1932 r. Nr, 158

D Z I E N N I K I L U S T R O W A N Y DLA WSZYSTKICH O W S Z Y S T K IE J

Proces zabójcy z Żyrardowa

Sensacyjne zeznania świadków

W czo raj w drugim dniu p ro ce su S ia ­ tkow skiego zezn aw ał szereg św iad k ów , podających ch arak terystyk ę osk arżonego.

Między innym i le k arz K asy C h o ry c h dr.

Dembowski, stw ie rd z ił, że B lachow ski, który się u niego leczy ł, zdradzał bardzo silny rozstrój n erw o w y .

S zereg św ia d k ó w z e z n a w a ł bardzo niepochlebnie o stosunku kierow n ictw a Zakładów Żyrardow skich do robotników , natomiast dyrektor tych zak ład ów W a ś- kiewicz stw ierd za w sw ojem zeznaniu, że stosunki b y ty zupełnie dobre.

Z eznania d y re k to r a W a śk ie w ic z a n a ­ cechowane są w ielką oględnością w sto­

sunku do oskarżonego.

Całe z e z n a n ie d y r e k to r a W a śk ie w ic z a przedstaw ia sp ra w ę sto su n k u Ż y ra rd o w a do B lach o w sk ieg o w św ie tle b a rd z o ko- rzystnem l rz e c z y w iś c ie z a ró w n o p r z y ­ trzym yw anie go p rz e z ty le lat, podczas gdy zarząd n ie b ył z niego zad ow olon y, jako też 1 w yp łata w y so k ieg o od szk odo­

wania, co w Ż yrardow ie nie b y ło w z w y ­ czaju, d ow od zi, że B lach ow skiego trakto­

wano specjalnie.

Sensacyjne Jednak św ia tło na ten stosunek rzuciło od czytan ie p rzez obroń­

cę adw. B erensona, znajdującego się w aktach, zebranych z archiwum w a rsza w ­ skiego biura fabryki żyrard ow skiej fran­

cuskiego listu dyrektora W aśk iew icza do zabitego dyrektora Koehlera, w którym dyrektor W a śk lew icz p rzedstaw ia ob szer­

nie, że B lachow skłem u trzeba w e w s z y s t ­ kie« pójść na rękę, aby g o tylko z Ży­

rardowa usunąć, jest on b ow iem dla in­

teresów fabryki niepożądany.

W śró d ze z n a ń św ia d k ó w b y ło kilka 6 charakterze w ybitn ie sensacyjn ym . I tak św ia d e k Z aleski, k tó ry b y t sw e g o czasu je d n y m z d y r e k to r ó w w Ż y ra rd o ­ wie w y s ta w ia za m o rd o w a n e m u d y r e k to ­ rowi K oehlerow i ś w ia d e c tw o b a rd z o n ie­

pochlebne. O św iad czą, ż e zachow an ie się lego było n ietylk o brutalne, ale w ręcz s a ­ dystyczno i, ż e się odgrażał, że w s z y s t ­ kich P olak ów z Ż yrardow a w yruguje.

Opowiada ta k ż e , ż e d y r e k to r W a śk ie - wicz, w y je ż d ż a ją c na urlop, ta k mu p rz e d ­ stawił sp raw ę B lach ow skiego, ż e św ia ­ dek w yn iósł w rażen ie, ż e chodzi o to, aby właśnio w cza sie n ieob ecności dyrektora Jaśk iew icza, B lachow ski został zreduko­

wany. O pow iada, ż e do dyrektora Koeh- iera nawet d yrek torzy fabryki nie mogli dostać się inaczej, jak ty lk o telefonując P rzed n io i n astęp n ie ściśle o oznaczonej

»inuclo czekając przed podw ójnem l żelaz- u?m| drzwiam i, które w ó w c z a s dopiero S|ę otw ierały.

Z arząd Żyrardowa upraw iał system

% iegow skl w śród całego personelu j za-

»'erzał n aw et nabyć aparaty podsłucho­

we w P . A. S. T., je d n a k o w o ż do zam ó ­ wienia nie d o sz ło , p o n ie w a ż m odele się 1118 Podobały.

. Zeznania jego jednak osłabia prokura- Pr zapytaniem, dlaczego świadek został usunięty zo

stanow isk a dyrektora.

Swia-

Zaleski uchyla się od odpowiedzi.

Jeden z pracowników fabryki, zajęty w Żyrardowie

od roku 1904

oświadcza, długo się wahał, czy ma zeznawać

°'becnym procesie i narażać siebie i

ro­

dzinę, o sta te c z n ie jed n ak z d e c y d o w a ł się, żo mu nie w olno m ilczeć. Na p y ta n ie o- b ro n y o p o w iad a o n ie s ły c h a n e « s z y k a n o ­ w an iu ro b o tn ik ó w , a p o n ie w a ż p ra c o w a ł w ek sp ed y c ji fa b ry c z n e j w W a rs z a w ie o św ia d c z a , żo sam b y ł św iad k iem , ja k g o ­ to w e w y ro b y , n a d c h o d zą ce z F rancji, e t y ­ k ie to w a n o i w y s y ła n o do s p rz e d a ż y jako w y ro b y k ra jo w e ż y ra rd o w sk ie .

Ś w iad ek Klotz z n a n y sz e rsz e j optnji z cz a só w g d y b y ł sta ro s tą gro d zk im w e

' D o ść często o sta tn io g a z e ty d onoszą o tajem niczem m o rd e rstw ie , popełnionem w e F ra n cji na osobie Anglika, lub A ngiel­

ki.

P rzed kilku dniam i pisaliśm y ob szer­

n ie o zam ordow aniu Anglika Donalda R ossa w M aison Laffitte pod P aryżem .

P o lic ja fra n c u sk a d o ty c h c z a s stoi w ob ec zagadki, ch o ć up ły n ęło ju ż kilka ty g o d n i od dnia zbrodni.

F ra n c u sk a o ptoja publiczna w y ra ż a się w sło w a c h : „Zabójca R ossa? Nie znajdzie się nigdy, tak, jak nie znaleźli się poprzedni zabójcy Anglików w e Francji".

J a k ie ż to b y ły o w e p o p rze d n ie z b r o ­ dnie

Serjia ich ro z p o c z y n a się 26 lu teg o 1927 r., k ie d y to znaleziono za laskiem Builońskim w P a r y ż u zw łoki angielskiej

„ n u rs e “ m iss D aniels.

20 m aja 1928 r. n a p la ży w (Touquet za m o rd o w an o angielkę m rs. W ilson.

30 k w ietn ia 1929 r. w o kolicach Aix en P ro v e n c e za b ito m iss B ran sto n .

10 lipca 1930 r. zn ik n ął i n ig d y się nie

L w ow ie (obecnie je st s ta ro s tą w P ło ck u ) o p o w iad a jako u ro d zo n y w Ż y ra rd o w ie , że sto su n k i ta m ż e b y ły w p ro s t nie do zniesienia. S io stra św ia d k a p ra c u je do­

tąd w fa b ry c e i boi się n a w e t w ro zm o ­ w ie z nim cokolw iek p o w ied z ie ć tak d a ­ lece je st te ro ry z o w a n a . P ra c o w a łe m w drugim oddziale — o ś w ia d c z a św ia d e k — 1 w iem jak się p ro w a d z i w y w ia d . C ała fa b ry k a ż y r a rd o w s k a o p a rta je st na w z a ­ je m n e « sz p ieg o stw ie. In aczej d y re k to r

o d n a la z ł konsul angielski w M a rsy ® , R e­

ginald L ee.

A te ra z ostatn io , D onald R oss, k upiec angielski p a d ł od ręk i m o rd e rc y w sw ej willi po d P a ry ż e m .

Ja k ż e w y g lą d a ło śle d ztw o w ty c h ta ­ je m n ic zy c h a fe ra c h ?

Bardzo dziw nie.

W sp ra w ie m iss B ra n s to n p o d e jrz e ­ w ano o zb ro d n ię jej p rzy ja cie la , m łodego w ieśn iak a, n az w isk ie m Pin et, ale są d go u niw innił. P ra w d ziw eg o zbrodniarza nie znaleziono.

P o lic ja o św ia d c z y ła , ż e stoi w ob ec zagadki.

D o te g o sa m eg o w niosku d o sz ła w zw ią zk u ze sp ra w ą z a m o rd o w a n e j m rs.

W ilson.

W trzy lata po jej śm ierci o św iad czo­

no oficjalnie, ż e spraw a jest nie do roz­

w iązania.

Z niknięciem k o n su la L e e p rz e s ta n o się nagle, nieled w ie z dnia n a dzień, in­

te re so w a ć .

I rz e cz szczeg ó ln a. P ra w ie w s z y s c y

W a śk le w ic z nie p o s ia d a łb y ta k d o k ła d ­ n y c h w iad o m o ści o w s z y s tk ie « , co się w śró d ro b o tn ik ó w dzieje.

W p ra w d z ie p ro k u ra to r z a p o w ied z ia ł, ż e św ia d k ó w z e z n a ją c y c h n ie k o rz y stn ie dla fa b ry k i w eź m ie w obronę, św ia d e k je d n ak u w aż a, ż e niema w ła d zy w P o lsc e tak w ysok iej, która potrafiłaby złam ać zarząd żyrard ow ski.

Z pow o d u m n ó s tw a św ia d k ó w , jakie je szc ze p o zo stało do p rz e słu c h a n ia ro z ­ p ra w a p rze cią g n ie się do c z w a rtk u .

W tej chw ili ro z p ra w a je szc ze tr w a . Z ez n aje w d a lsz y m ciąg u sz e re g ś w ia d ­ k ó w o b ro n y , p rz e d s ta w ia ją c tra g e d ię ż y ­ ra rd o w s k ą o ra z s tr a s z n ą dolę ta m te js z y c h ro b o tn ik ó w .

zam ordow ani b yli k ied yś łub do ostatniej chw ili członkam i w yw iad u angielskiego.

P o lic ja fra n c u sk a tw ie rd z iła , że kon­

sul L ee n ależ ał d o „ S e c re t S e rv ic e “ p r z e z c a ły c z a s w o jn y i że to sam o da się po­

w ie d z ie ć o o sta tn ie j o fie rz e D o n a ld z ie R o ss.

W ypadek zam ordow ania Donalda R ossa obfituje w ty le sp rzeczn ości, ż e ł tu policja stoi w o b e c splotu zagadek.

T a p e ty w w ilii R o s sa z a sta n o z d a rte , m eb le p o p ru te, o b ra z y zd jęte ze ścian .

W szy stk o to w sk a z y w a ło b y na usilne poszu kiw an ie jakichś dokum entów .

P olicji fra n cu sk iej n asu n ęło się je d n a k p rz y p u sz c z e n ie , iż sta n , w jakim zn a le­

ziono m ie sz k an ie p o dokonaniu m o rd e r­

stw a , b y ł ty lk o zręczn ą inscenizacją.

P o z a m o rd o w a n iu k onsula L ee odn ie­

siono to sam o w ra ż e n ie , a sta n pokoju, w k tó ry m z a m o rd o w an o w T o u q u e t p.

W ilson, w y ra ź n ie n a s u w a ł ta k ie p r z y p u ­ szczen ia.

M iss B ran to n , n ato m ia st, co d o k tó re j z a b ó jc y u siło w a li w m ó w ić w o to c z e n ie sa m o b ó jstw o , z n a le zio n o w o g ro d o w y m b asen ie .

C z y te w s z y s tk ie p r z y k ła d y są se rją p rz y p a d k ó w , c z y te ż kryje się za niemi co ś innego?

Bo... „śm ierć nie m ów i ani s ło w a “.

Wszyscy nowi abonenci

otrzymają na żądanie

zupełnie bezpłatnie

początek nowej powieści p. t.:

„Tajemnica Grobowca“

Wolne posady

AGENTÓW poszukujem y odrazu. M. Baum e, Kdtowice. Słow ackiego 10 m. 8, 2736 W ięzienie w gm achu p o k la sz to rn y m w E b erb ac h (B ad en ja) z p o w o d u brak u ... loka-

torów , ma b y ć przebudow ane n a m ie s z k a n ia p r y w a tn e .

ie mdwl ani słowa”...

Tajemnicze morderstwa we Francji

Centrala: K atow ice, S ob iesk iego 11, tel. 960 — 964. O ddziały: K atow ice, ul. M ariacka 5, tel. 960; S osn ow iec, ul. 3 Maja 5 a, teł. 512; D ąb row a G órnicza, ul. K rólow ej Jad w igi 301 Król. Huta, ul. Zjednoczenia 2, tel 526: Rybni k ul. Zam kow a 8, tel. 8; Beuthen O /S. Kais. Franz Joseph PL 10, teL 20-18.

(2)

Stt. a

G R O S Z Y “ Nr . 158. — 26. rev 32.

KRAJV

_ i ZE

iŚ WIATA

— A resztow ano zn an ego p rzem y sło w ca ba rona R óżyck iego-R osen w erth a, w icep rezesa aeroklubu Rzpłltej P olskiej. R. b y ł w ła ścicle lem podlaskiej w y tw ó rn i sa m olotów , którą sp rzed ał n iedaw n o S k arb ow i P a ń stw a . P o w o ­ d y aresztow an ia nie sa znane. P odobn o cho­

d z i tu o w e k sel w y s ta w io n y na 600.000 zł.

p rzez barona, a ż y r o w a n y przez jeg o sz w a ­ gra.

— W m iejsco w o ści M archeza w łfłszpanjl, nieznani o sob n icy p o d ło ży li ogień pod kościół ś w . S eb astian a, w którym znajdują się zabytki w ielk iej w artości a r ty sty czn e j, m. ta. cenny o łta rz ren esan sow y, oraz znany obraz „Najśw.

P an n y P orzu con ych “ z 17 w ieku.

— W dniu d zisiejszym nastąpiło, Jak to zresz tą b y ło do p rzew id zen ia, rozw iązan ie parlam entu b elgijsk iego. N ow e w y b o ry odbę­

dą się, tak do toby, jak 1 do senatu, w dn. 27 listopada.

— W dniu ju trzejszym ma w yb u ch n ąć w T okio strejk generalny w szy stk ich pracow ni k ó w transp ortow ych . P olicja w o b a w ie przed rozrucham i, oraz celem zapew nienia niezb ęd ­ nej komunikacji tram w ajow ej I autobusow ej, zm o b ilizow ała w szy stk ie rezerw y w liczbie

10.000 ludzi. Dokonano w ielu a resztow ań .

*

— Na u n iw ersy tecie w iedeńskim d oszło w czoraj znów do bójek, w c za sie których 5 stu d en tów zostało ranionych.

#

— W ład ze są d o w e z e z w o liły Oorgorrowej na w idzenie się z obrońcam i. Ma ono odb yć się w sob otę, 29 bra. ^

— Min. O św iaty zarząd ziło, ż e dzień 11-go listopada, jako św ię to niep od ległości, będzie w olny od nauki szk oln ej.

— Spadek funta a n gielsk iego na giełd zie trw a w d alszym ciągu . D z isie jszy kurs o fid a ł- n y — 29,20. Koła g iełd o w e tłum aczą tę baissę trudnościam i skarbu an gielsk iego, który w gru­

dniu musi zapłacić Stanom Zjednoczonym ratę dłu go w w y so k o ści 25 mili. funtów .

— Na Hnll Z gorzeli co — H irsd tb erg naje­

ch ał w czoraj w ieczo rem p ociąg o so b o w y na grupę w a g o n ó w to w a r o w y ch , które na pew ien c z a s przedtem o d łą c zy ły się od pociągu, jadą­

c e g o w kierunku Zgorzeltc. 4 o so b y zostały c iężk o ranne. S zk od y m aterialne są znaczne.

— W edług doniesień z Bukaresztu, w w ię ­ zieniu pań stw ow em w C zem ło w ca ch miało dojść do k rw aw ej r e w o lty w ięźn ió w . T rzech żandarm ów I czterech w ięźn ió w z o sta ło zabi­

ty ch , pięciu zaś żandarm ów 1 w ielk a Ilość w ięźn ió w zo sta ła c ię żk o ranna.

— W Arpajon (F ran cja), na Jednym z p rze­

jazd ów k olejow ych , a u to-cystern a z benzyną z d e rz y ła się z pociągiem to w a ro w y m . W sku­

tek eksplozji benzyna zapaliła się, rozlew ając się rów n ocześn ie na w s z y s tk ie stro n y . P ło m ienie o g arn ęły kitka w a g o n ó w to w a ro w y ch oraz dw a budynki. W katastrofie tej postradał jed yn ie t y c ie k ierow ca sam ochodu.

R edaktorka, w y d a w c zy n i tygodnika

»Forces'*, osła w io n a Marta Hanau, zo sta ła w y ­ pu szczon a z w ięzien ia z e w zględ u na słaby stan zdrow ia. P ro c es p rzeciw k o niej, który m iał się od b yć za 2 ty g o d n ie, z o sta ł przesu­

nięty na p óźn iejszy term in.

Echa afery bielskiej

D ochod zenia w sp ra w ie sen sacyjn ej afery oszukańczej w B ielsk u do tej pory je sz c z e nie e o sta iy ukończone. Jak informują, sum a do­

k on anych o szu stw , p op ełn ion ych p rzez U old- fadena i k u zyn kę jego. żonę b. dyr. policji w B ielsk u, w y n o si p rzeszło 300.000 zl„ z czeg o na U oldfadena przypada 30.000 zł., a na K leczk ow ą 280.000 zl. D o ty ch cza s stw ie rd zo ­ no, że g łó w n y m inicjatorem oszu stw I sza n ­ tażów był Goldfaden, a w y k o n a w cą jeg o pla­

n ów K leczk ow ą.

H orow itz-K leczk ow a. która od chw ili are­

sztow an ia u d aw ała „warjatkę"' uznana zo sta ­ ła przez lek arzy p sych iatrów za zupełnie zd row ą I odp ow ied zialną za popełnione c z y ­ n y . B ędzie ona w tych dniach przew ieziona d o w ięzien ia w C ieszy n ie, gdzie przeb yw a G old iad er.

Druga aferzystka. Skoneczna z B iałej, d o ­ ty ch cza s jeszcz e nie została przesłuchana, ani te ż zbadana. Udaje ona, taksam o zresztą, jak K lec zk o w ą , „w arjatkę“, pragnąc w ten spo­

s ó b ujść karzącej dłoni sp raw ied liw ości.

Cennik ogłoszeń

O głoszenia drobne:

Do 10 g ru szv za 1 słow o, Dla poszukujących pracy:

Do 5 g ro szy za 1 słow o, Matrymonialne:

po 15 g r o sz y za I sło w o . O głoszenia szp a lto w e:

po 30 groszy za 1 w iersz milimetr przy 4-szp altow ym układzie.

Okrucieństwa niemieckie w Belgii

Bohaterstwo Bcigiiezyhśw i ich pogania dla ciemięzców

W B elgii u k az ała się k siążk a p. A.

V ie rse t p. t. „M es s o u v e n irs sur 1‘oco u p a- bion allem an d e en B elgique“ . A u to r książki, k tó ry b y ł d y r e k to re m kancelarii b u rm is trz a B rukseli, g ło śn e g o z sw o jeg o p a trio ty z m u M a rx a . m iał m ożność zbli- ska ob serw ow ać przez c a ły czas zach o­

w an ie się N iem ców w Belgii. Poniżej p o d ajem y s z e re g w y ją tk ó w z tej książki, k tó ra w suchej, z d a w a ło b y się, lecz w ja k w y m o w n e j fo rm ie m ów i o okrucień­

stw a ch niem ieckich.

# # »

E n e rg ic z n y o p ó r B elg ó w zask oczył i doprow ad ził do furii d ow ód ztw o niem ie­

ckie, opóźniając m arsz na P aryż. «Tern się tłu m a c z y n ie s ły c h a n y te ro r, jaki N iem cy

ro zp ę tali w obec b ezb ro n n ej ludności c y ­ w ilnej. C hodziło o rzu c en ie popłochu i p odkopanie nastro.ru b ejo w e g o w sp o łe­

c z e ń s tw ie belgij&Idem. B io rą c p rete k st ze strz a łó w , o d d an y ch p rze z w ojska r e ­ g u la rn e i milicję belgijską, albo z om yłek o d d ziałó w niem ieckich, k tó re o strze liw a­

ły się po n o cy lub po pijanem u, spalono setki miast i w si, rozstrzeliw ując m aso­

w o ty sią ce Bogu ducha w in nych m iesz­

k ańców .

U legły tem u losow i L o u v ain , C h a rle­

roi, N am ur, D tnant, A erschoot, «Termon- de etc. Z a c y tu je m y p rz y g o d n ie parę p rz y k ła d ó w . W M ontand o p ró c z licz­

n y ch m o rd ó w ż o łd a c y zmusili! m łodego telegrafistę ze strzaskanem goleniem do

l walki o chleb I pracę

M fl i rtu I ZatKhln B U r m ł k e

Ja k się d o w iad u jem y , d y re k c ja huty

„ P o k ó j“ d o rę c z y ła w ub. p ią tek i sobotę w y p o w ie d z e n ia p ra c y 150 robotnicom . J e s t to o sta tn ia red u k c ja, na k tó rą z e z w o ­ lił k o m isa rz d em o b iiiz a c y jn y je szc ze na w io sn ę b r. Z ty c h 150 ro b o tn ik ó w 103 zo stan ie z c a łą p ew n o śc ią zw olnionych, p o n ie w a ż za ś sp o d z iew a n o się in te rw e n ­ cji, co do n ie k tó ry c h ro b o tn ik ó w , p rac ę w y p o w ie d z ia n o „na w sz e lk i w y p a d e k “ ...

150 ro b o tn ik o m .

G d y d y re k c ja h u ty nie o trz y m a w n aj­

b liższym c z a sie d alszy c h zam ów ień, z r e ­ dukuje je sz c z e 500 ro b o tn ik ó w . :

G łośna spraw a zatargu dyrekcji fabryki B abcook-Z iełeniew sk i w S o sn o w cu z urzędni­

kami nie została d o ty c h cza s leszcze za ła t­

wiona. W y zn a czo n a na w czoraj konferencja inspektora pracy z zarządem ia b iyk i nie do­

szła do skutku, p rzyczem — jak nas urzę­

d ow o reformują — term in konferencji nie jest znany.

W czoraj, w Inspektoracie p racy w S o sn o w ­ cu odb yła się konferencja d ozorców dom o­

w ych z B ędzina z pracodaw cam i, która miała

na celu unormowanie w ir u n k ó w p łacy i pracy, przez zaw arcie um ow y 'b o r o w e j.

W łaściciele dom ów zgłosili jednak waru­

nek rewizji taryfy pła. to też spraw a zaw ar­

cia tirnowy nie doszła do skutku. Powtórna konferencja odbędzie się w tych dniach. • - O n eg d a j o d b y ło się pod p rze w o d n i­

ctw e m d y r. S a b a ssa posied zen ie Komisji S o cjalnej R a d y P rz y b o c z n e j Izb y H an­

dlo w ej w K atow icach. K om isja zajęła się sz cz eg ó ło w em p rz e d y sk u to w a n ie m p ro ­ jek tu now eli do u s ta w y z 18. grudnia 1919 r. o czasie pracy w p rzem yśle 1 han­

dlu, p rzy czem , jako su b s tra t d o d y sk u ­ sji, słu ż y ł referat, o p ra c o w a n y w tej sp ra w ie p rz e z Izbę P rz e m y sło w o -H a n ­ d lo w ą w P oznaniu.

W w yn ik u dyskusji Komisja, uw zg lęd ­ n ia ją c sp ecy ficzn e w aru n k i tutejszeg o p rz e m y słu i handlu, jak ró w n ież o b o w ią­

zujące tu obecnie u s ta w o d a w s tw o w tej m aterjj, zgłosiła szereg zm ian I uzupeł­

nień do projektu u staw y. S p ra w ę p ro je­

ktu now eli u sta w y o urlopach odro czo n o do n astęp n e g o posiedzenia Komisji, k tó ­ re odbęd zie ślę w n ajb liż szy c h dniach.

w s e j m ! zi

i... wymowne milczenie władz

O pinja pub liczn a p o ru sz o n a zo sta ła sw e g o cz asu w y k ry c ie m n a d u ż y ć w sej­

miku z a w ierck im . S ą to n a d u ż y cia n a ­ tu r y finansow ej, p rz y c z e m w ła d z e a r e ­ s z to w a ły i o sa d z iły w w ięzieniu s e k re ­ ta rz a sejm iku J . B a b ia rz a . R ó w n o c z e ś­

nie p ra w ie w y k ry to n a d u ż y c ia w m agi­

s tra c ie Z a w ie rc ia , gdzie a re sz to w a n o k ie­

ro w n ik a a r e s z tu . O k a z a ło się bow iem , że s k a z a n y c h p rz e z s ą d y na k arę a re s z tu zw a ln ia ł on, p o b ie ra ją c za to „ła p ó w k i“ , a w k się d z e w p is y w a ł że k arę odbyli B liższe sz c z e g ó ły ty c h n a d u ż y ć trz y m a n e są p rze z władize w ta jem n icy .

W y k ry c ie ty c h n a d u ż y ć , k tó re rz u c a ­ ją św ia tło n a stosunki, p an u jąc e w tych . u rzę d a c h , m iało m iejsce już p rzed kilku |

m iesiącam i, a śle d z tw o d o ty c h c z a s je sz ­ cze nie zo stało ukończone. J e s t to, o c z y ­ w iście b. c h a ra k te ry s ty c z n e i w y w o łu je w ra ż e n ie , ja k g d y b y ca łą sp ra w ę sta ra n o się z a tu sz o w a ć i u m o rzy ć. A trz e b a do­

dać, ż e w a fe rę w sejm iku, w y m ie ­ nionego se k re ta rz a , z a m ie sza n e są je sz ­ cze inne, i to d o ść w y b itn e osob isto ści D ość głośno z re s z tą w y m ie n ia n e b y ło n a z w isk o p ew n eg o ra d c y w o je w ó d z k ie ­ go, k tó re g o w ek sle g w a ra n c y jn e m iały zn ik n ąć z sejm iku w ta jem n icz y sposób.

O pinja publiczna musi się dom agać, a ż e b y sp ra w a ta zo stała w y św ie tlo n a , a w inni u k aran i. L e ż y to ró w n ie ż w in te ­ resie p o d e rw a n e g o a u to ry te tu w ła d z .

1 !

W S e n a to b ia ( s ta n M ls s is s ip i, S t a ­ n y Z je d n o c z o n e ) p o lic ja n c i a m e r y k a ń ­ s c y t. z w . sz e r y fi z a m o r d o w a li w b e ­ s t j a ls k i s p o s ó b c z t e r e c h m u r z y n ó w , s ie d m iu z a ś c ię ż k o r a n ili. M o r d u t e ­ g o d o k o n a n o d la te g o , ż e m u r z y n i b ra li u d z ia ł w d e m o n s tr a c ji, p r o t e s t u j ą c e j

> r z e c iw k o s a m o s ą d o m , w s k u t e k k t ó ­ r y c h m o r d u je s ię m u r z y n ó w za la d a -

a k ie p r z e w in ie n ia , w ie s z a j ą c ic h . N ie s ły c h a n e g o m o r d u d o p u ś c iło się r ó w n ie ż p o lic ja j u g o s ło w ia ń s k a . W w ię z ie n iu c e n tr a ln e m S r e m s k a M itr o - v ic a , s ie d m iu w ię ź n i ó w p o lit y c z n y c h , n a c j o n a lis t ó w k r o a c k ic h , z a m ie r z a ło z b ie c . O z a p iia r z e t y m d o w ie d z ia ła się p r z e z k o n f id e n t ó w d y r e k c ja w ię z ie n ia , n ic jed n a k n ie p r z e d s ię w z ię ła ,

>y u c ie c z k ę u n ie m o ż liw ić . P r z e c i­

w n ie w ła d z e w ię z ie n n e p r o w o k o w a ły w ię ź n ió w i u ła tw ia ły im m o ż liw o ś ć p o w o d z e n ia u c ie c z k i.

G d y w r e s z c ie 27 w r z e ś n ia br. w ię ź ­ n io w ie z b ie g li z w ię z ie n ia , n a d r o d z e c z a t o w a ła n a n ic h ż a n d a n n e r ja j u g o ­ s ło w ia ń s k a , k tó r a b e z p a r d o n u i n a w o ­ ły w a ń p o c z ę ła d o u c ie k a j ą c y c h p r a ż y ć z k a r a b in ó w . D w ó c h w ię ź n ió w z o s t a ­ ło z a s tr z e lo n y c h , r e s z ta r z u c iła s ię na z ie m ię , b y u c h r o n ić s ię o d ś m ie r t e l­

n y c h s tr z a łó w .

Ż an d arm i, k tó r z y n a s tę p n ie n a d b ie ­ g li, p D częli k łu ć b a g n e ta m i b e z b r o n ­ n y c h w ię ź n ió w . J e d e n z w ię ź n ió w z o s t a ł w te n s p r 6 b z a m o r d o w a n y . W s z y s c y in n i odn '<■ ta k c ię ż k ie ra ­ n y , ż e n a le ż y w ą tp ić , b y m o ż n a u tr z y ­ m a ć ic h p rzy ż y c iu .

d iw ig a n ia ładunku 25-klłow ego. \v Limsneau stróża w iejsk iego I kilku mie- szkań ców po zw iązaniu rąk na krzyż przytroczono do kulom iotów . Wleczono ich p rz e z p a rę k ilo m e tró w , aż zamienili się w k rw aw ą m iazgę. iTra g e ó ja Louvain w y n ik ła ze strz e la n in y p o m ię d zy po dpi.

tem i ż o łd a k a m i W ła d z e pruskie oskar.

ż y ły o to m ie sz k ań có w . M iasto podpalą, no z czterech stron. P rzep ad ły wspania- te z a b y tk i i p o m n ik o w a b ib lio tek a uni- w e rs y te c k a . P a s tw io n o się nad ludno, ścią i m o rd o w a n o n a c h y b ił tra fił. Więk­

szą grupę około 2000 m ężczy zn I 200 ko­

biet i dzieci popędzono w p ole aż do ko- ściółka parafialnego. W ob ecn ości tych n ie szc zę śn ik ó w za c zę to kopać d oły, prze zn aczone rzekom o dla nich.

P o u p ły w ie god zin y skierowano w sz y s tk ic h z p o w ro te m . P rz ez dwie do­

b y nie daw ano Im nic do jedzenia, a przez dobę nic do picia. M ę ż c z y z n w ypraw ię, no do Kotonjii w w a g o n a c h d'a b y d ła , ko b ie ty o ddzielono i z o sta w io n o n a dwor­

cu. Ż ołnierze g w a łtem upoili je szampa­

nem 1 w ciągn ęli w szaloną sarabandę ta­

neczną. Ł atw o dom yśleć, się. co stało się późnie!. Dr. Arnold, k tóry k u ro w ał w L o u v ain ra n n y c h N iem ców , stwierdził pod p rz y się g ą , że r a n y b y ły zadane p rz e z kule n iem ieckie.

W D in an t w y m o rd o w a n o s z e re g rodzin

■z dziećm i, zabito o gółem 500 osób 1 spa­

lono 1200 d om ów . W w io sc e Surice z ra b o w a n o

i

p o d p alo n o w s z y s tk ie chału­

py. Na progu zastrzelon o 88-letniego p, Ć oiot I w rzucono go do płom ieni. iT en sam los sp o tk a ł p. P ie rro t, w ynoszącego n a ręku z g rz y b ia łą 8 0-letnią teściową.

Grupę o k o ło 60 osób w yp row ad zon o po­

za osad ę. M ężczyzn i ch łop ców do 15 lat p ostaw ion o osob no I rozstrzelano w oczach żon, m atek i d zieci. J e d n a z dzie­

w c z y n e k w o ła ła ro z p a c z liw ie do oka, k tó r y za chw ilę m ia ł p a ść pod ku'ami:

„Tatusiu, przebacz ml. ż e byw ałam nie­

grzeczn a!“ Kilka k o b ie t o sz ala ło , pod­

c z a s g d y o p ra w cy dobijali i ra b o w a li ko­

n ają c y c h .

N a p o rzą d k u d z ien n y m b y ło te ż uży­

w an ie bul dum-dum i zn ęcanie się nad rannym i. R a b u ń k i o d b y w a ły się na ol­

b rz y m ią sk a lę z iście n iem ieck ą meto­

d y cz n o śc ią. Że w s z y s tk ie sp a lo n e osady i M a s ta b y ły p rz e d te m splądrow ane, z b y te c z n e b y ło b y c h y b a do d aw ać W sp o m n ijm y tu za p. V ierse t o charak- te ry s ty c z n e m z d a rz e n iu . K ro n p rin z ba­

w ił d w a dni w zamku b a ro n a de Baye, k tó r y z g ro m a d z ił w ciąg u 20-letn ich po­

d ró ż y b e z c e n n e s k a rb y archeologiczne.

Kronprinz przed w yjazdem k azał spako­

w a ć ł o d w ieźć do sw y c h posiadłości cała kolekcję.

N a tle b o h a te rsk ie g o o p o ru Belgów w y s tę p u ją p o sta cie w sp a n ia łe kardynała M e rc ie r i b u rm istrz a M a rx a , k tó r y z go­

d n o śc ią i du m ą s ta w ia ł czo ło najeźdźcy.

Ale ten sam duch c e c h o w a ł sz e ro k ie rze­

sze p u bliczności, k tó ra z św ie tn em po­

czu ciem h u m o ru d rw iła w ż y w e oczy 1 p rzem ocy. O to k ilka k w ia tk ó w z tej epopei h u m o ry sty c z n e j.

Ż o łn ie rz e n ie m ie c c y tłu m n ie gapili się' na w y s ta w y suito z a o p a trz o n y c h masar­

ni. P rz e z w a n o te n p o stó j: „W acht- a®

Schwein!“

W y sta r c z y su ro w y zak az śpiewania lub grania M arsyljanki, ab y w sz y s c y an- drusl stolicy zaczęli zaciek le gw izd ać te m elodię w tw arz Niem com .

P o b itw ie pod Y serą, g d zie Niemców o d p a rto z duźem i stra ta m i, u k a z a ł się w handlu p r o d u k t f a rm a c e u ty c z n y : Ystf p u rg a tiv .

Na afisz u niem ieckim , zaw iadam iają­

c y m o w zięciu do niew o li 23.000 „Russen^

jakiś d o w cip n iś p o p ra w ił to na „Müssen (w róble po flamandzku). Ż a rt ten zresztą k o s z to w a ł m u n ic y p aln o ść A ntw erp ji 50 ty się c y franków kary.

Z a b a w n y w y p a d e k z d a r z y ł się # m ie jsc o w o ści Y voln. J a k a ś n ie w ia s ta ro z g n ie w a n a w łó cz en iem się z a nią P °, oficera n iem ieckiego, uczyn iła z tyłu dosc w y ra ź n y g e s t w zg a rd y . W e z w a n o ją u°

k o m e n d a n tu ry pod z a rz u te m znieważenia arm ji niem ieck iej. N ie w ia sta tłum aczył3 się, że poprostu odczuła p otrzebę podra­

pania się poniżej p lecó w . U w olniono ja, ale b u rm is tr z o trz y m a ł n au c z k ę za ,,or­

d y n a rn e z a c h o w a n ie się o b y w a te li j®S°

m ia sta “ . N iedługo się n a m y śla ją c , kazał rozlepić afisz, w którym za k a zy w a ł m|6*

szkańeom w si drapania się poniżej P,e*

có w w ob ecn ości N iem ców . Afisz ten b y ł źródłem szalonej uciechy w całej ok0 licy, aż do zd jęc ia go p rz e z kom endan­

tu rę.

(3)

N r. 158. — 26. to . 3 2 . „ 7 G R O S Z Y “ S tr 3.

'

H istoria ta je s t tak n iezw yk ła, tak cha­

rakterystyczna, że p rz y to c z y m y ją tu ze wszys+kiemi sz cz eg ó ła m i.

A w ięc rz e c z dzieje się w B elgradzie.

Scena p rz e d s ta w ia salę są d o w ą . O so b y : sędzia i jego s e k re ta r z , Elżbieta, królowa Anglii, dama jej dworu lady Anna, Filip, król Hiszpanii, św ia d k o w ie , ad w o k a ci, pu­

bliczność.

S ędzia (p a te ty c z n ie ): — P a n i lta d jitsc h

— L ad y A u n a o s k a rż a pan ią Z latę M ar­

kowitz — E lż b ietę ikrólowę Anglji o obra­

zę słow n ą i pobicie. P a n ią M a rk o w itz proszę do try b u n y .

W olnym m a je s ta ty c z n y m k ro k iem pod­

chodzi do tr y b u n y Je j K ró lew sk a M ość.

— C z y p a n i p rz y z n a je się do w in y ?

— Ani m y ślę .

Sędzia do s e k re ta r z a :

— P ro s z ę , niech pan p rz e c z y ta sk a rg ę . S e k re ta rz c z y ta m onotonnie, b e z b a r w ­ nie, b ibułki a k tu o s k a rż e n ia sz ele szc zą , na sali cisza.

— 2 liipca w y s ta w io n o w te a tr z e K ró­

lewskim w B e lg ra d z ie s z tu k ę B ru e c k n e ra

„Elżbieta, k ró lo w a an g ie lsk a ". P o d c z a s szóstego o b ra z u k ró lo w a p rz y o tw a r te j kurtynie p o w ie d z ia ła lo la d y A n n y : — Ty b ezw styd n a krow o...“ — których to wyrazów w rękopisie Bruecknera niema.

S ęd zia: S p ró b u je tu o d tw o rz y ć s y tu a ­ cję. P ie r w s z e p ięć a k tó w p r z e d s ta w ie ­ nia o w eg o d n ia, d ru g ie g o Hpca, p rz e sz ły zupełnie n o rm aln ie. W sz ó sty m o b raz ie [rolowa m a p rz e p ro w a d z ić z la d y A nną ów s ły n n y ju ż djalog o religji. F lż b .e ta zd e n erw o w an a w ła s n e m i p rz e ż y c ia m i, niepewna m iło śc i E sse x a o d d ala c a ły dwór i k a ż e p rz y w o ła ć sw o ją ulubioną damę la d y A nnę. L a d y nie z ja w ia się jednak. K ró lo w a c z e k a . W c ią ż jeszc ze czeka. N e r w y o d m a w ia ją jej p isłu szeń - Rtwa, ale c z e k a . S zy b k ie m i k ro k a m i przebiega s w o ją kom natę,, w y c h o d z i na taraz, w r a c a z p o w ro te m , w c ią ż je sz c z e ani Siadu la d y A nny... P ro s z ę , n iech d a ­ lej m ów i o sk a rż o n a .

Jej K ró le w sk a M ość w olno w sk u p ie ­ niu ro z p o c z y n a sw o je o p o w iad a n ie .

— J a k słu sz n ie juiż z a u w a ż y ł sęd zia, były to dla m nie straszne m inuty. S z tu ­

ka B ru e c k n e ra w z b u d z iła w c a ły m ś w ię ­ cie entu zjazm , to obo w iązu je. S ztu k a o p a rta je st w ła ś c iw ie na roli k ró lo w ej — to ró w n ie ż o b o w iązu je. R olę tę p o w ie ­ rzono m nie i to p o tr z y k r o ć obow iązu je.

Ja k n a jp o w ażniej i ja k n ajsu m ien n iej p o ję łam nałożone na m nie za d an ie. P rz e z pięć aktów c a ły en tu zja zm pu b b czn o ści sk u p ia ł się n a m ojej osobie. 1 e to n a d ­ chodzi sz ó sty o b raz . K ulm inacyjny p unkt c a łe g o p rz e d sta w ie n ia . K u rty n a idzie w g ó rę . Z a chw ilę m a n ad e jść id y A nna.

C z ek a m na nią. Mija minuta, d w ie, trzy, mojej partnerki niem a. Mija pięć minut.

O czym a daje znak suflerow i, W yb iega za k ulisy. S ły sz ę , jak pyta o lady Annę, Niem a jej jeszcze. Z d enerw ow anie m eje' w zrasta. Z ac zy n a m m ó w ić m oją rc 'ę . Nie czek am już n a A nnę. Z n asce g o dia­

logu ro b ię m onolog. S ta ra m się to ta k zrobić, b y publiczność n iczeg o nie za ttw a - |

ży ła . U d aje mi się to. W n ajw y ż sz em z d e n e rw o w a n iu i p odnieceniu k o ń czę mój zm o n o lo g o w an y djalog. N agle z za kulis w y b ie g a la d y Anna, chce w e jś ć na scenę.

Daję jej znak, ż e b y tego nie ro b iła .

— M usisz jeszcze raz z a c z ą ć o - po­

czątku — m ów i do m nie.

Pu b liczn ość zaczyn a się nr) lito w a ć w sytuacji. Ja kończę sp ieszn ie swoją rolę, m arząc o kurtynie.

— W c h o d zę , z a c z y n a j od p o c z ą tk u — m ów i ra z je szc ze b e z w sty d n a la d y A nna.

K u rty n a spada. O d d y ch a m z ulgą.

P ó ź n ie j zeznaje la d y A nna. Z m n iejszą niż k ró lo w a godnością i w ię k sz ą w e rw ą o p o w ia d a o tern, jak ją Elżbieta, królowa Anglji sp oliczk ow ała i nazw ała „bez­

w stydną k row ą“, m ów i, że spóźniła się na p rzedstaw ienie nie z e sw ojej w in y, że zdaniem jej m ożna b y ło ow ą n ieszczęsn ą szó stą sc en ę p ow tórzyć raz jeszcze, bo

D w a o s t a t n ie w o z y p o c ią g u r o b o t n ic z e g o w y s k o c z y ł y z s z y n n ie d a le k o s t a ­ c ji T e m e s z w a r ( S ie d m io g r ó d -R u m u n j a ) , w y w r ó c iły s ię i b y ły w le c z o n e k il­

k a d z ie s ią t m e t r ó w . Z 35 p a s a ż e r ó w z o s t a ło 18 z a b it y c h a 17 c ię ż k o r a n n y c h .

Skazanie królowej angielskiej

Niezwykły wypadek w lea rze belgradzkim

ona rolę sw oją doskonale umiała i publicz­

ność byłaby nią zach w ycon a.

G łos m a ją św ia d k o w ie . W s z y s c y p rzy z n a ją , że sły s z e li odgłos po liczk a i o w e nieszczęsne „ b e z w sty d n a k row o“.

S ąd udaje się na n a ra d ę i w y g ła sz a w yrok skazujący k rólow ę na d ziesięć dni b ezw zględ n ego aresztu i zap łacen ie k o sztó w sąd ow ych.

Królowa mdleje. L a d y A nna triu m fal­

n y m w zro k ie m o b rzu c a c a łe a u d y to riu m . A d w o k at kró lo w ej z a p o w iad a ap e la c ję . P o d ra ż n io n a i ro z g o rą c z k o w a n a p u b lic z ­ n o ść o p u szcza salę są d o w ą .

O zdradę słana...

W tych dniach to czy ła się przed sąd em p rzysięgłych w C ieszy n ie rozprawa p rzeciw 1 21-letniem u bezrobotnem u. B. M ehlerow i Z Katowic, oskarżonem u o zbrodnie zdrady sta ­ nu. M ehlera a r eszto w a ła policja w B ielsk u, 24 hpca br. w chw ili, gd y p rzy szed ł do domu p ew n ego kom unisty z pakunkiem, zaw ierają­

cym 4.000 ulotek kom unistycznych.

W niosek prokuratora o przep row ad zenie rozp raw y p rzy drzw iach zam kniętych z o sta ł przez trybunał od rzu con y. Sąd zarządizJł Je­

dynie w y k lu czen ie jaw n ości pod czas odczyn tyw an ia treści ulotek.

O skarżony nie p rzyzn ał się do w in y , tłu­

m acząc się, że nie w ied ział, co w p a czce sie znajduje. O pow iada on, ż e paczkę w r ę c z y ł mu w Parku K ościuszki w K atow icach n iezn an y osobnik z poleceniem , b y oddaj ją w B ielsk u, z a co otrzym aj 15 zJ. Jeden z w yw iad ow ców » p rzesłu ch any w ch arak terze św iad ka, zeznał, że osk arżon y m iał w sp óln ik a, k tó ry zd ołał zbiec.

Na pod staw ie w erd y tk łu p rz y sięg ły ch , tr y ­ bunał o g ło sił w yrok, uw alniający M ehlera od w in y i kary.

Za uratowanie życia

obrzucił go... kamieniami

36-1 etni b ezrob otn y Antoni Gdula z S ie ­ m ian ow ic (ul. Matejki) przed paru la ty udał s ię d o Francji. Plrzed 2 la ty został jednak zredu kow an y i w ró cił d o S iem ian ow ic. Nie m o g ą c zn aleźć na Śląsk u pracy, 24 hm. w połu dnie zro zp a czo n y rzucił się w S iem ia­

now icach na tor k o le jo w y pod n ad jeżdżający p ociąg to w a r o w y . Z a u w a ży ł te jednak w ostatniej chw ili dróżnik k o lejo w y , k tó ry siłą zd o ła ł nieom al w ostatniej seku nd zie ode­

r w a ć d esp erata od szy n i zam knąć w budce kolejow ej. Gdy go w r e s zc ie w y p u ścił z bud­

ki. Gdula z e z ło ści obrzucił dróżnika kam ie­

niami i naw y-m yślal mu.

PRAWDZIWE PRZEŻYCIA w o j e n n e

Rozlepianie ulotek w Poznaniu

W z o rg a n iz o w a n y m p rz e z e m n ie w ro ­ ku 1915— 17 spisku p o w sta ń c z y m w P o ­ znaniu, p ie rw s z y m „ c z y n e m “ b y ło ro zle­

pianie ulo tek m anifestu ro sy jsk ie g o do n a ­ rodu p olskiego. S am m anifest n ie z b y t nas zachw ycał, ale fak t, że zro b iliśm y coś za­

kazanego i k a ry g o d n e g o , a n ie p rz y je m n e ­ go dla N iem ców , d a ł nam d o sta te c z n e za­

dowolenie. S p ra w a rozlep ien ia m anifestu rosyjskiego m ia ła się n a s tę p u ją c o :

N iem cy chełpili się stw o rz e n ie m P o l- ski-B esellerow skiej z R a d ą R e g en cy jn ą fia czele. N a k aż d y m kro k u podk reślali

$woją m iło ść do P o lsk i i podniecali nie­

nawiść do R o sjan . P o lity k a a k ty w is tó w Polskich z a ta c z a ła c o ra z sz e rsz e kręgi.

Germanofile poczęli tum anić lud, o d w r a ­ cając je g o u w a g ę od najgro źn iejszeg o wroga, jakim b y ł N iem iec. A k ty w iśc i pol­

scy, o k tó ry c h m ów iono nam , że są na zołdzie niem ieckim byli w n aszy c h o - czach zd ra jca m i. Kilku o b y w a te li poznań­

skich. zn a ją c n asz „głód do c z y n ó w ", dało Pam n a re sz c ie sposo b n o ść do popisów .

Alfons K rajn a polecił ud ać mi się po uy tk i do re d a k to ra C z e sła w a K ędzier­

skiego, m ie sz k ają ce g o p rz y W ielkich G ar- Paraeh. T r e ś ć ulotek nie b y ła mi znana, iecz w ied z ia łe m , że są o n e sk ie ro w a n e Przeciw ko w ła d z y p ru sk iej. U dałem się Pod w s k a z a n y a d re s i o trz y m a łe m 3.000 Plotek. U lotki te d ru k o w a ł p. W iniew icz.

w łaściciel d ru k a rn i w P o zn an iu , p rz y ni.

Berlińskiej 5. U lotkę p rz e tłu m a c z y ł z ga- Ze*y d u ń sk ie j re d a k to r T a d e u sz P o w id zk i.

Ja k ież b y ło je d n ak ro z c z a ro w a n ie m o ­ je i kolegów , g d y śm y się zaznajom ili z ich treśc ią , k tó rą b y ł sk o n fisk o w an y a rty k u ł p. t. „M anifest K sięcia M ikołaja M ikołaje- w icz a do P o la k ó w " . P ra g n ę liśm y czeg o ś innego. P rz y p u sz c z a liśm y , że u lo tk a n a ­ w o ły w a ć będzie do sa b o taż u w o b e c w ła d z P ruskich, do p rz y g o to w y w a n ia się d o po­

w sta n ia . K ęd ziersk i jed n ak obiecał mi, że o ile się d o b rze sp iszem y ■— b ęd ziem y mieli częściej p o d o b n ą ro b o tę. B y łe m żo ł­

nierzem pruskim , co u ła tw ia ło mj p rz e ­ niesienie ulotek d o dom u. B y ło to w W ie l­

ką S obotę 1917 roku. P o p rz e d n io w y b r a ­ łem 22 sp isk o w có w , k tó ry m ro z k a z a łe m sta w ić się do „ ro b o ty " o godz. 10 w ie c z o ­ rem . G dy w s z y s c y p rz y b y li do b u d y spi­

sk o w ej p rz y ul. S z w a jc a rsk ie j 5, p odzieli­

łem ze b ra n y c h na g ru p y po dw uch i w y ­ zn a c z y łe m rejo n y , w k tó ry c h m c ii ro z le ­ piać ulotki. P o p rz e d n io za w ła s n e p ie n ią ­ dze zakupiłem 11 pędzli i o dpow iednią ilość kleju, p rz y g o to w a łe m odpow iednią ilość p u sz e k b la sza n y ch , sz n u rk i i t. p„ b y k a ż d y spisk o w iec b y ł o d pow iednio te c h ­ nicznie w y e k w ip o w a n y . P o udzieleniu in stru k cy j, jak i gdz e n a le ż y n alep ia ć i ro z d a w a ć ulotki, w y ru s z y liś m y do p ra c y o godz. 1-sze j w n ocy.

M ój rejon o b ejm o w ał ub cę św . M ar- cińska. Aleje M arcin k o w sk ieg o , uil. N ow ą.

S zkolną, P o c z to w ą , P la c S m ie ż y ń s k i K ra m a rsk ą , S ta r y R yn ek , W r c c k ą , św W ojciecha. P la c P io tra i P ie k a ry . W y d a ­ łem polecenie, b y specjalnie oblepiano

g m a ch y rz ą d o w e , o r a z m iejsca n a jb a r­

dziej w id o cz n e. C z a su m ie liśm y dużo, bo n a b o ż e ń s tw o w k o śc io ła ch ro z p o c z y n a ło się d o p ie ro o godz. 6 ran o . M ieliśm y w ięc w p ie rw p o ro zlep iać, a później iprzed k o ­ ściołem ro z d a w a ć p o z o s ta łe nam je szc ze ulotki.

Noc b y ła stra s z n a . D esz cz ze śniegiem p ad ał b e z u sta n n ie . P rz e m o k liśm y do nitki, zim no d o k u cz ało ok ru tn ie.

K ażda niem al g ru p k ą m ia ła sw o ją P rz y g o d ę, na sz cz ę śc ie k o ń c z ą c ą się r a ­ czej h u m o ry sty c z n ie , c o n ie p o ciąg a ło za sobą n ie p rz y je m n y c h sk u tk ó w .

I ja m iałem kilka w e so ły c h epizodów p rz y roztlepianiu u lo te k . B y łe m p rze cie ż żo łn ierze m , m u siałe m b y ć o stro ż n y m , b yłem je d n ak z d e c y d o w a n y na w sz y s tk o . M iałem do p o m o c y Z y g m u n ta K ochań­

skiego, k tó ry mi n iósł g arn e k , ja n a to ­ m iast d źw ig a łe m plikę ulotek. R o b o tę roz­

p o częliśm y od P la c u P io tr a p rz e z ulicę S zk o ln ą. Nie o sz c z ę d z a liśm y ró w n ież b o cz n y ch ulic. P o d ro d ze nie -spotkaliśm y nikogo. D o piero p r z y ulicy N ow ej, w c z a ­ sie nalepiania ulotek na o k n a c h banku B rze sk i & Z ałuski w y c h y liła się z Alei M a rc in k o w sk ie g o .jpikelhauba“ , k tó ra n as sp o strz e g ła . P o lic ja n ta z a u w a ż y łe m n a­

ty c h m ia st i o strz e g łe m Z y g m u n ta K. K rót­

k o w z ro c z n y Z y g m u n t p o c z ą ł się ro z g lą ­ dać na w s z y s tk ie s tro n y i s p o s trz e g ł w ro ­ ga d o p ie ro w ted y , g d y w s z e d ł „pikelhnu- b ie" w p ro s t na odciski. P r z y tej sp o so b ­ ności w y la ł na sw o je u b ran ie cz ęść kleju.

P o łic ia n t m iał nas z a m ia r z a trz y m a ć , p o ­ czuł jednak „ P is m o n o se m ", b o zadow olił się ty lk o w y z w isk a m i, skierow anem u ku nam . U ś n f a łe m się z la m e n tó w „Z ygu- sia" nad pontam ionem u b ran ie m i z p r z e ­ k le ń stw , jakie s y p a ły s:ę z jego ust na

^ fo w v -n iep o trz eb n ie się „ s z w e n d a ją c y c h "

p o licjantów .

D rugi w y p a d e k m ieliśm y p rz e d g m a ­ chem g łó w n eg o U rz ęd u P o c z to w e g o - na n aro ż n ik u Alei M a rc in k o w sk ie g o i ul. F r y ­ d e ry k a .

W ła śn ie b a rd z o sta ra n n ie oblepialiśm y filary u g łó w n eg o w ejścia, ro zm a w iają c p rz y tern zup ełn ie sw obodnie, g d y -nagle ja k b y z pod ziem i sta n ą ł o b o k n as p o li­

cjan t i, p rz y g lą d a ją c się n aszej m o zolnej ro b o cie , z a p y t a ł : „ W a s m a ch t ih r d a ? “ Nie tra c ą c zim nej k rw i o d p o w ie d z ia łe m m u, że ro zle p iam y ogło szen ia. P o lic ja n t p o cz ął c z y ta ć p rz e d ch w ilą n alep io n ą ulot­

kę, m y n a to m ia st ze sło w a m i „G u te N ac h t" p o że g n aliśm y się z p ru sk im stró ­ żem b e z p ie c z e ń stw a , by m óc dalej sp e ł­

niać n aszą p o w in n o ść . O blepialiśm y, c o się ty lk o d a ło . B y liśm y c o ra z zu ch w alsi, a o dw agi d o d a w a ła nam b ro ń . k tó re j w raz ie n ie b e z p ie c z e ń stw a nie z a w a h a li­

b y ś m y się u ż y ć . P o ukończeniu d e k o ra ­ cji m ia sta n a le ż a ło ro z d a ć je sz c z e ulotki p rze d kościołem .

O b sad z iliśm y w s z y s tk ie w e jśc ia ko­

śc io łó w i k aż d em u w ch o d z ąc em u w c is k a ­ liśm y o d ez w ę. J a z K ochańskim sta łe m p rze d kościołem św . M arcina.

O godzinie 7-m ej m ieliśm y się w s z y ­ sc y zejść u m nie w m ieszkaniu. J e d n a k ż e dop iero o 9tej sk o n sta to w a łe m , ż e ro z le ­ pianie i ro z d a w a n ie u lo te k o d b y ło się b ez stra t.

W ciągu dnia d o w ied z ie liśm y się w ielu cie k a w y c h i h u m o ry sty c z n y c h w y p a d k ó w , jakie sp o tk a ły inne g ru p y . S tefan S k o ru p ­ ski z K azim ierzem K ow alskim n atk n ęli się na p olicjanta, k tó ry k oniecznie c h c ia ł ich z a b ra ć do k o m isariatu . Gonił ich ta k d łu ­ go, aż go och lap ali klejem . F ra n c is z e k N ogaj z T a d e u sz e m P a c z k o w s k im oble­

pili c a ły g m ach głó w n ej policji. S ta n is ła w D ąb ro w sk i b y ł tak zn u żo n y , że p rze d ko­

ściołem B ożego C iała , o c z e k u ją c na na­

b o żn y lud z a sn ą ł i p rz e p ę d z o n y z o sta ł p rze z k ościelnego. K ościeln y p rze p ęd ził ró w n ież A lfonsa G o rz e la ń c z y k a , k tó ry ro z d a w a ł ulotki p rz e d kościołem św . W ojciech a bez z e zw o le n ia m iejsco w eg o p ro b o szc za .

P o licja z o rie n to w a ła się d o ść późno, W godzinach ra n n y c h o b se rw o w a liśm y , jak n asze ulotki p a d a ły ofiarą z a w z ię ty c h

„ z d ra p y w a c z y " . R zecz z ro z u m ia ła , że w cz asie w y k o n y w a n ia m ozolnej p ra c y z d ra p y w a n ia ulotek p rze z „ s ż k io łó w " — w y ra ż a liś m y im n asze u b o lew an ie, p o m a­

g ając w y m y śla ć na n ie zn a n y ch sp ra w c ó w . P o licja długo -poszukiw ała sp ra w c ó w , ecz w sz y s tk ie jej w y siłk i s p e łz ły na ni- czem . S p ra w a w y d a ła się d o p ie ro po roku.

Cytaty

Powiązane dokumenty

rżyński, z pasją etnologa pozbierał zanikające coraz bardziej melodje i pieśni obrzędowe weselne, wydobył z chat wiejskich szczątki strojów ludowych, klórych

Temsamem stw ierdzić należy, że sezon rad jow y dał się jednak w e znaki przyborem kilkuset radiosłuchaczy... Moskwa, Motała, Konigswusterhausen i inne stacje

Rok (podać rok, w którym podatnik / małżonek korzystał ze zwolnienia na podstawie art. PRZYCHODY ZWOLNIONE OD PODATKU NA PODSTAWIE ART. 1 PKT 148 USTAWY Należy podać

Postać tłumacza, a więc nie tylko abstrakcyjny umysł, owa przetwórnia sensów, lecz również ciało i psychika, zostają wpisane w sytuację tłumaczenia, zyskują w niej

Zmienność pojęcia filozofii w historii samego filozofowania powoduje, iż uchwycenie i zrozumienie tego, czym ona jest, może, zdaniem autorów omawianej tu pracy,

sującej nas epoce byli już w mniejszości, lecz ciągle jeszcze dominowali w starszych osiedlach nadmorskich i w Fila- delfii, największym ówczesnym mieście

12 Drugi „przekład ukazał się po raz pierwszy w zbiorowej pracy pod redakcją R. Po powrocie do kraju Tuwim drukuje tekst przekładu w

Nikodem - żydowski przywódca, w poszukiwaniu tego samego życia, przyszedł do Jezusa nocą (Jan. Piotr również przyznał w Jan 6:68, kiedy wszyscy się odwrócili, że Jezus miał