• Nie Znaleziono Wyników

Problemy kompozycji powieściowej w estetyce Antoniego Sygietyńskiego

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Problemy kompozycji powieściowej w estetyce Antoniego Sygietyńskiego"

Copied!
40
0
0

Pełen tekst

(1)

Jan Detko

Problemy kompozycji powieściowej

w estetyce Antoniego Sygietyńskiego

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 58/4, 363-401

(2)

JAN DĘTKO

PROBLEM Y K O M PO ZY CJI PO W IEŚC IO W EJ W ESTETYCE ANTONIEGO SY GIETYŃ SK IEG O

W c e n tru m zain tereso w ań a rty sty czn y ch lite ra tu ry drugiej połow y X IX w. znajd o w ały się sp raw y kom pozycji. A ntoni S yg ietyń ski b y ł tym , k tó ry je docenił i z n a le ż y tą uw agą podniósł w swej działalności k r y ­ ty czn o literack iej. K om pozycyjne w alory u tw o ru literackiego stan o w iły dla niego jed en z isto tn y ch elem entów w artości dzieła i decy do w ały o jego m iejscu w d o ro b ku danego pisarza. D latego też w szkicach om a­ w iających tw órczość F la u b e rta , Zoli, D au d eta i b raci G oncourt, a także niek tó ry ch pisarzy polskich — szeroko rozbudow ał p ro b le m aty k ę form kom pozycyjnych i, obok rozw ażań dotyczących kw estii psychologicznych, im pośw ięcił głów ną uw agę.

Te i pozostałe k ieru n k i zainteresow ań k ry ty czn y ch Sygietyńskiego (nowa koncepcja realistycznego sty lu oraz badanie w p ływ u te m p e ra m e n tu a rty s ty n a ty p twórczości) pozw alały m u się koncentrow ać n a u tw o rze literack im i w nim sam ym szukać znam ion arty zm u , bez odw oływ ania się do ró żn o rak ich kontekstów : społecznych, środow iskow ych, biograficz­ nych.

C h a ra k te ry sty c zn e dla k ry ty k i scjentyzm u p róby u jm ow ania p ro b le ­ m ów tw órczości arty sty c z n e j, szczególnie zaś zw iązanych z budow ą dzieła literackiego, znalazły u Sygietyńskiego znam ienne ośw ietlenie. S tąd więc p o trzeba k o n fro n ta cji jego poglądu z propozycjam i inny ch k ry ty k ó w tego okresu. Różne bow iem p u n k ty w idzenia form y w ew n ętrzn ej u tw o ru cechow ały p isarzy i k ry ty k ó w literack ich , teo rety k ó w i p rak tyk ów . K ry ły się za ty m i stanow iskam i w spólne lub odm ienne koncepcje estety czn o -fi- lozoficzne; rozm aita też by ła ich doniosłość dla dalszego k sz ta łto w an ia się sam ego pojęcia oraz, co istotniejsze, dla rozw oju tw órczości lite ra c ­ kiej.

Ów czesne poglądy k ry ty k i literack iej na kom pozycję w y n ik ały z ogól­ n iejszych koncepcji isto ty sztuki. Z adaw ano sobie p y tanie, czy sztuk a m a ty lk o odtw arzać rzeczyw istość bez in g eren cji a rty sty , z w yłączeniem jego

(3)

osobistej oceny oraz próby h ierarch izacji w rażeń odebranych od n a tu ry , czy też przeciw nie — tw ó rca pow inien w procesie in te le k tu a ln e j a n a li­ zy w ra ż en ia te porządkow ać. Porządkow ać, rzecz zrozum iała, m ożna było ty lk o w edle określonych reguł, k tó re niosła ze sobą e ste ty k a n o rm a ­ ty w n a. Pozw alała ona wówczas tw órcy organizow ać d ostrzeg aln y św iat zjaw isk, zm ieniać p roporcje i uk ład istn iejący ch w n a tu rz e elem entów ; p ierw szy zaś p u n k t w idzenia nie dopuszczał tak iej możliwości, w y k lu ­ czał ją. Oba k ieru n k i — jed en p ry n cy p ialn ie w e ry sty c z n y i drugi, u k tó ­ rego p o d staw legła teza o konieczności „ p rz e tw a rz a n ia ” św iata, b y n a ­ b ra ł on w sztuce cech a rty zm u — m iały w spólną teo rety czn ą podstaw ę, w y ra s ta ły z jednego p n ia szeroko rozum ianego p rog ram u estetycznego, tra k tu ją c e g o sztuk ę jako odbicie obiektyw nie istn iejącej rzeczyw istości (przyrodniczej, społecznej, psychologicznej), form ułu jąceg o zatem m im e- tyczną pow inność sztuki. Inaczej m ówiąc: pow inność ta m ogła być tr a k ­ to w a n a jako obowiązek w iernego, bez zakłóceń, odzw ierciedlania obiek­ tyw nego św iata; podporządkow ania woli tw órczej, całego procesu tw o ­ rze n ia zobiektyw izow anym praw om n a tu ry ; takiego szeregow ania zda­ rzeń, u k ład u w ypadków , opisu faktów , jak ie im p licite tk w ią w n a tu rz e szeroko rozum ianej rzeczyw istości; lub też dopuszczała kształtow anie elem en tów obiektyw nego św iata, k tó re pozw alało otrzym ać „ulepszoną” jego w izję, dążyć do w ydobycia cech isto tn ych, w łaściw ości d o m in u ją ­ cych, procesów typow ych. N akładało to n a tw ó rcę obowiązek stałego po­ głębian ia w iedzy o św iecie oraz liczenia się z w y próbow anym i w p ra k ty ­ ce (bądź p rzem y ślan y m i teoretycznie) i u ję ty m i w określone w zorce spo­ sobam i tw orzenia, n iek ied y zaś prow adziło do nadm iernego rygoryzm u, a n a w e t technicyzm u w poglądzie n a budow ę dzieła artystycznego. P rz e ­ ciw nie n ato m iast: gdy głów ny n acisk położony został n a uległość tw ó rcy wobec m ate ria łu , k tó ry m się on posługuje, każdorazow ą inność w idzenia zjaw isk zgodnie z ich w ew n ętrzn ą n a tu rą — w te d y w łaśnie przed p isa ­ rzem o tw ierały się p e rsp e k ty w y n o w ato rstw a, ciągłego ek sp ery m en to ­ w ania, ustaw icznej ucieczki przed szablonem i skonw encjonalizow anym i

fo rm am i tw órczości arty sty c z n e j. Obie koncepcje m iały ogrom ne znacze­ nie d la rozum ienia kom pozycji literack iej, obie też w y w a rły znaczny w p ły w na rozw ój ró żnych typów kom pozycji pow ieściow ej.

Ś cieran ie się ty ch ten d en cji określa d y n am ik ę d y sk u sji literack ich i a rty sty c z n y c h toczonych w Polsce w drugiej połow ie w. X IX, stanow i linię d e m a rk ac y jn ą dzielącą k ry ty k ó w na dw a ugrupow ania, dw ie o rien ­ tacje. Je d n a z nich, rep rezen to w an a przez P io tra Chm ielowskiego, A le­ k sa n d ra Św iętochow skiego i poniekąd Elizę O rzeszkow ą (aczkolw iek jej m iejsce jest z pew nością odrębne), skłonna by ła raczej akceptow ać upo­

rząd k o w an y w w y n ik u in te le k tu a ln e j an alizy sposób tw orzenia, d ru g a zaś, k tó re j głów nym i przedstaw icielam i byli A ntoni S ygietyński, S ta n i­

(4)

P R O B L E M Y K O M P O Z Y C J I P O W IE Ś C IO W E J W E S T E T Y C E S Y G IE T Y Ń S K IE G O 365

sław W itkiew icz oraz Bolesław P ru s, k o nsekw entnie dąży ła do elim i­ n acji „ro bo ty lite ra c k ie j”, p ry m a tu form kom pozycyjnych n a d tw o rzy ­ w em dzieła sztuki.

P ierw sze ugru p o w an ie rep rezen to w ało linię T aine’a, d rug ie F la u b erta. Zachodziły, oczywiście, rozm aite m odyfikacje, m iały m iejsce różne od­ stępstw a od głów nych n u rtó w m yśli teoretycznej, ale w najogólniejszym zarysie podział taki, p rz y w ielu zastrzeżeniach, da się utrzym ać. P am ię ta ć p rzy ty m należy, że jest to podział w obrębie jed nej koncepcji filozo- ficzno-estetycznej, n a k tó re j podłożu rozw ijały się oddzielnie p ro g ram y : filozoficzno-estetyczny T ain e’a i literack o -estety czn y F la u b erta.

H ipolit T aine uzasadniał, że c h a ra k te r, osobowość, a więc psychofizycz­ ne w łaściw ości człow ieka, jego zw iązki ze środow iskiem , rasą, rod zin ą oraz w y k on y w an ym zaw odem — słowem, w ew n ętrzn y u stró j, czyli p o d ł o ż a (określenie filozofa), k tó ry c h kon sekw encją jest określo ny ty p przeżyć i rea k c ji psychicznych — w y ra ż ają się najp ełn iej w tak ich k o n stru k c ja c h literack ich , gdzie d o m in u je d ram a ty z a c ja zdarzeń oraz odpow iednie uszeregow anie w ypadków . W czasie ich trw a n ia m ożna n a j­ pełniej u kazać różne sto p n ie pow iązań człow ieka ze środow iskiem biolo­ gicznym , społecznym i zaw odow ym oraz różne ty p y w rodzonych u k ła ­ dów psychicznych. U tw ó r arty sty c z n y , aby zasługiw ał na m iano udanego, w inien tak p o ję tą osobowość w yrazić n ajp e łn ie j, ujaw nić i u z e w n ę trz ­ nić. T em u celow i podporząd k ow an a m a być jego budow a.

T aine p rzed staw ia n a stęp u jąco kolejne etap y procesu tw órczego oraz sposób budow ania u tw o ru : pierw szym ak tem jest przyjęcie koncepcji c h a ra k te ru (podłoża), dru g im — tak ie zarysow anie położeń i u g ru p o ­ w anie w ypadków , b y owa koncepcja ja k n a jp e łn ie j się ujaw n iła. Służy tem u odpow iednio zorganizow ana akcja, przem y ślan a w szczegółach in ­ try g a . W ysiłek tw ó rczy w inien zm ierzać w k ie ru n k u takiego uszeregow a­ nia elem entów fabuły, ta k obm yślanych „zderzeń” człow ieka z rozlicz­ n y m i sy tu acjam i, takiego uw ik łan ia go w rozm aite k o n flik ty , by w ich

obliczu system atycznie, cząstka po cząstce, zarysow ała się osobowość ludzka, odsłaniała swe n ajb ard ziej u k ry te tajem nice.

To, co się n a zy w a u n ich [tj. p isarzy] in try g ą lu b akcją, jest w ła ś n ie n a ­ stę p stw e m w y p a d k ó w i p orząd k iem położeń , urząd zon ych d la u ja w n ie n ia ch a ­ rak terów , d la p oru szen ia d u sz aż do głęb i, dla w y d o b y cia na p o w ierzch n ię in s ty n k tó w g łęb o k ich i zd oln ości u k rytych , k tórym jed n o sta jn y b ieg z w y ­ cza ju p rzeszk ad za w y d o sta ć się na św ia tło d zien n e h

1 H. T a i n e , Filozofia s z tu k i. P rzeło ży ł, p rzyp isam i i sk orow id zem op atrzył A. S y g i e t y ń s k i . W arszaw a 1896, s. 350. — H. T a i n e (P o r t r e t y lite r a c k ie . W arszaw a 1873, s. 189) cen ił w y so k o T h ack eraya, gdyż p isarz ten „p rzed staw ia p sy c h o lo g ię w a k c ji”.

(5)

P u n k te m w yjścia ty ch rozw ażań było założenie, iż w szystkie elem en­ t y utw o ru : jego podłoża (koncepcja osobowości), położenia i w ypadki, czyli kom pozycja (realizacja osobowości) oraz sty l (sposób uzew n ętrzn ien ia tej realizacji), z n a jd u ją sw oje po tw ierdzenie bądź też w y stę p u ją w „czys­ t e j ” postaci w n atu rze, w życiu. A rty sta jed y n ie dzięki p raw om p rz y n a ­ leżnym sztuce m oże w szystkie te au ten ty czn e stan y i w łaściw ości uze­ w nętrznić w sposób b ardziej skondensow any, skupić je w jed n y m utw orze (w n atu rze, w życiu, są bow iem „rozproszone”), odpow iednio u porządko­ wać, zharm onizow ać i zrealizow ać w biografii sw ych bohaterów . W owej m ożliw ości T aine u p a tru je wyższość sztuki nad n a tu rą (wyższość, a nie odmienność!). P o kazuje, że w życiu zd arzają się w ypadki, kied y określo­ n a osobowość (jej pierw iastkow e w łaściw ości tra k to w a n e są ahisto rycz- n ie ; tk w ią w n iej im m anentnie, poza czasem i historią) nie może się w pełni zrealizow ać, gdyż ob iek tyw n y ciąg histo rii nie dał jej m ożli­ wości. D aje ją ty lk o sz tu k a — dzięki tem u, co T aine nazyw a stopniem zbieżności efektów („convergence des ef f et s ”).

K om pozycja zatem to nic innego jak kond en sacja odpow iednich u k ła ­ dów m ających m iejsce w życiu, to ich ześrodkow anie. Inaczej pow ie­ dziaw szy: samo życie m a c h a ra k te r „ fa b u la rn y ”, ta k ja k akcja, fabuła w utw orze literack im m ają sens „ n a tu ra ln y ”. Różnica — je st różnicą stopnia zbieżności efektów .

N aw et p rzy ty ch zastrzeżeniach odm ienność poglądu filozoficznego o raz postaw estety czn ych T ain e’a i F la u b e rta ry su je się w sposób u d e ­ rzający. „Jed n o sta jn y bieg zw yczaju” — jeśli utrzy m y w ać ową tra fn ą m etafo rę k ry ty c z n ą — nie pozw ala ujaw nić się c h a ra k te ro m w całej zło­ żoności, istn ieje w ięc p o trzeba organizow ania w arun kó w pom ocnych w w ydobyciu w szystkiego, co u k ry te w ciem nych pokładach duszy. T kw iący w ty m założeniu p o stu la t idealizacji rzeczyw istości odbiega w sposób isto tn y od filozoficznych przesłan ek estety k i F la u b erta, k tó re pozw oliły au to row i Pani B ovary odm alow ać „ je d n o stajn y bieg życia” bez upiększeń i popraw ek (taka jest przecież koncepcja filozoficzno-estetycz- na Pani B o v a ry , a n ade w szystko S z k o ły uczuć).

O w artości lite ra tu ry — w koncepcji T ain e’a — decydow ała m ożli­ wość d ram aty zacji zdarzeń, „zgęszczania” i fab u la ry z a c ji życia (intryga była tu nieodzow na). U F la u b e rta zaś przeciw nie: um iejętność dostrze­ żenia w najb an aln iejszej sytuacji, w n a jb ard ziej zw yczajnym losie — w artości o ogrom nym ład u n k u arty z m u (in try g a była tu ta j pojęciem zupełnie n iep rzy d atn y m ). Em il Zola pierw szy, w ro zpraw ie Les R om an­

ciers naturalistes, dostrzeg ł n o w ato rstw o Pani B o va ry w odejściu F la u ­

b e rta od fra p u jąc e j akcji i w lekcew ażeniu przez niego in try g i. Sam rów nież w alczył z przekonaniem , że są to nieodzow ne a try b u ty wszel­ k iej lite ra tu ry :

(6)

P R O B L E M Y K O M P O Z Y C J I P O W IE Ś C IO W E J W E S T E T Y C E S Y G IE T Y Ń S K IE G O 367

In tryga n ie m a w ie lk ie g o zn aczen ia dla pisarza, k tóry n ie troszczy się o ek sp o zy cję n i o z a w ią za n ie ak cji, n i o jej ro zw ią za n ie [ . . . ] 2.

Czyli — niczego nie pow inien wnosić i dodaw ać do rzeczyw istości, lecz resp ek to w ać jej praw a.

Była to rów nież rea k c ja Zoli n a n ad m iern e rozw ijanie in try g i u Scot­ ta, Hugo, D um asa, a n ad e w szystko u George Sand, k tó re j zarzucał, że k om pozycję sw ych u tw o ró w podporządkow ała z góry p rzy jm o w an y m te ­

zom. U derza fak t, że i S y gietyń sk i najm ocniej zw alczał p isarstw o G eorge Sand.

S yg iety ński by ł n ato m iast pierw szym k ry ty k iem , k tó ry zauw ażył, że w S zk o le uczuć m am y w łaśn ie tak ą „nie p o p raw ion ą” biografię. P isarz niczego w n iej nie „ześro d k ow u je” i nie d ram a ty z u je; „ je d n o stajn y bieg zw y czaju” nie przeszkadza F la u b erto w i ukazać całej p raw d y o życiu człow ieka. W ręcz przeciw nie: u w y d atn ia tę p raw dę. F ra p u ją c a akcja, in try g a m ąciły b y ty lk o ów zobiektyw izow any proces życia, pozbaw iałyby ludzi ich zw yczajności. Idealizacja rzeczyw istości — to zabieg całko w i­ cie nie u p raw n io n y . Z ty m poglądem n a tu ra ln ie w iązały się o kreślone k o n sek w en cje d la budow y u tw o ru .

Z założeń T ain e’a w y n ik ała potrzeba do strzegan ia w życiu i n a tu rz e elem entów w ażnych, cech isto tn ych . S tąd pew na selekcja m ate ria łu , k tó ­

ry m pisarz dysponow ał. Chodziło tu ta j z jed nej stro n y o pochw ycenie n a ­ tu r y i życia w ich zw iązkach isto tn y ch , z d ru g iej zaś o racjon alizację procesu tw órczego, o skoncentrow anie się pisarza, k tó ry goniąc za szcze­ gółam i, fak ta m i błahym i, gub iłb y z pola w idzenia zjaw iska zasadnicze. W m yśl tej zasady i z uw agi na te cele tw órca w inien odpow iednio po­ rządkow ać składow e elem en ty u tw o ru literackiego, czynić tak, b y do­ strzeżone zjaw iska sta ły się w dziele sztuki „najb ardziej przew ażający ­ m i” .

W ten sposób b o w iem o trzym u ją całą św ietn o ść i całą sw o ją w y p u k ło ść; w ten sposób ty lk o b ęd ą w id o czn iejszy m i niż w n aturze. O czy w iście p otrzeb a na to, ab y w s z y stk ie części d zieła p rzy czy n iły się do ich u ja w n ien ia . Ż aden z p ie r w ia stk ó w n ie p o w in ie n p ozostaw ać b ezczyn n ym ani te ż od ciągać u w a g i w in n ą stronę; b y ło b y to u ży ciem s iły na w sp ak . In n ym i sło w y : w obrazie, p osągu , p oem acie, gm ach u , sy m fo n ii w sz y stk ie e fe k ty p o w in n y być zb ieżn ym i. S top ień tej zb ieżn ości oznacza m ie jsc e d anego d zieła [ . . . ] 3.

U F la u b e rta i n a tu ra listó w spraw a w yglądała inaczej. W n a tu rz e i w życiu to, co w ażne, je st n iek ied y n ieu ch w y tn e i ginie w m asie p rz y ­ padkow ego; pisarz nie po rządkuje, bo może naruszyć w ew n ętrzn ą h a r­ m onię procesu i u k ry ty p lan zjaw iska. Cechy w ażne obok p rzy p ad k o ­

2 E. Z o l a , L e R o m a n e x p é r i m e n t a l . P aris 1880, s. 124. 3 T a i n e , Filozofia s z tu k i, s. 347.

(7)

w ych, ich pom ieszanie, ten pozorny n a pierw szy rz u t oka chaos, m iały posiadać sw oje odbicie w s tru k tu rz e dzieła sztuki. K ażda chęć porządko­ w an ia b yła z teoretycznego p u n k tu w idzenia zabiegiem n aru szającym „czystość” zjaw iska, jego o biektyw ną egzystencję. Pociągało to za sobą ró w n ie głębokie konsekw encje dla kom pozycyjnego u k ład u ty ch dzieł.

In try g a , akcja, d ram a ty z a c ja i zhierarch izow an y tok zdarzeń, odpo­ w iednie rozłożenie akcentów na w ażnych elem entach u tw o ru — oto co w edług T ain e’a pow inno dom inow ać w lite ra tu rz e , by spełniała sw oje zadanie. U porządkow ana w pew ien sposób fab u ła — a więc fab u lary zacja jak o d y re k ty w a estety czna — zaw arta b yła im p licite w jego system ie.

Prow adziło to rów nież do ograniczenia ro li a u to ra w powieści; a więc w ysu n ięcia tezy, k tó rą zgodnie, aczkolw iek pow odow ani in n y m i p rze­ słankam i, akceptow ali F la u b e rt i Taine. A u to r Pani B o vary uw ażał, że „osobisty” , a u to rsk i p u n k t w idzenia nie pozw ala pisarzow i w cielać się w każdą p rzedstaw ioną sytu ację; Taine n ato m iast sądził, że nie kom en ­ ta rz odautorski, lecz odpow iedni uk ład zdarzeń pozw ala w p e łn i u ja w ­ nić się osobowości- człow ieka. Nie m ó w i e n i e o czynach i zdarzeniach, lecz p r z e d s t a w i a n i e ich, nie o b j a ś n i a n i e rea k c ji ludzkich, ale ukazy w an ie ich w a k c j i .

D rogą tą poszedł niem iecki teo re ty k i pisarz d ru g ie j połow y X IX w. F rie d ric h S p ie lh a g e n 4, k tó ry dążył do całkow itego usunięcia reflek sji au to rsk iej z powieści. Uw ażał, że w pow ieści m a dom inow ać „dzianie się”, d ram a ty z a c ja zdarzeń w inna zająć m iejsce opisu. Zasada k o n cen tro ­ w ania akcji wokół d ram aty czn y ch m om entów głównego b o h a te ra oraz zasadność selekcji m a te ria łu znaczeniow ego — to dalsze jego po stulaty. P o staci powieściowe w in n y działać jak n a scenie. Sceniczność p a rtii fa ­ b u la rn y c h u tw o ru powieściowego n adaw ała d o m inującą rolę dialogowi,

z uszczupleniem p raw k om en tarza autorskiego. U Spielhagena n a d rz ę d ­ ność głów nego b o h a te ra i w yrazistość ak cji b y ły najw ażniejsze. Akcja to d la niego „k rew epicznego życia” — jak określił te n p u n k t w idzenia H e n ry k Biegeleisen 5. Obok w pływ ów F la u b e rta (problem bezosobowoś­ ci 6) w koncepcji S pielhagena zauw ażyć m ożna znaczny w pły w poglą­ dów T aine’a, inspiru jąceg o sfabularyzow any m odel powieści.

Spielhagen w yo d ręb nia trz y etap y p rac y nad pow ieścią: obserw acja, porządkow anie p lan u psychologicznego i praca n ad kom pozycją. A uto r — jego zdaniem — w inien z cy rk lem i linią w rę k u skonstruow ać cały p lan architek to niczn y. N ależy dążyć do w ym odelow ania w n a jd ro b n iej­

szych szczegółach. Słowem : pisarz w inien narysow ać sobie z góry bardzo 4 Zob. F. S p i e l h a g e n , B e it r ä g e zu r T h e o rie u n d T e c h n ik d e s Roman s. L eip zig 1883.

5 H. B[i e g e l e i s e n], T eo ria i t e c h n i k a p o w ie ś c i . „ P raw d a” 1883, nr 38. 6 Zob. O. W a l z e l , Das W o r t k u n s t w e r k . L eip zig 1926.

(8)

P R O B L E M Y K O M P O Z Y C J I P O W IE Ś C IO W E J W E S T E T Y C E S Y G IE T Y Ń S K IE G O 369

dokładnie p lan całej powieści, chociaż w tra k c ie jego realizacji spotka się z n ie je d n ą niespodzianką. „ P rze tw a rza jąc a ” p raca a rty s ty je st u S pielhag en a m ocno podkreślona.

Z inny ch zu pełnie pow odów o n adrzędności tw órcy w sto su n k u do m ateriału sztu k i p isał É m ile H ennequin. Z ajął się on rów nież fo rm ą utw oru, ale w jej tra k to w a n iu odszedł od swojego m istrza — T a in e ’a. U a u to ra F ilo zo fii s z tu k i składow e elem en ty s tr u k tu ry u tw o ru lite ra c k ie ­ go m iały uw idaczniać u k ry te cechy osobowości ludzkiej. Z daniem H en n e­ quina e lem en ty te służyły w yw ołaniu pew nego w zruszenia estetycznego, a jego rodzaj i sto p ień stanow iły w y n ik odpow iednich w łaściw ości danego u tw o ru literackiego: kom pozycji, stylu, techniki. D opuszczalne b y ły więc w szelkie ty p y sty lu d la osiągnięcia różnego ro dzaju w zruszeń estety cz­ nych. W ty m sposobie pojm ow ania lite r a tu r y m ieszczą się obok siebie u tw o ry o o b iek ty w n y m to ku n a rra c ji i p o e m a ty dydak ty czne. S y n k re - tyzm w poglądzie na kom pozycję w y n ik ał u H enn equina tak że i z in n e­ go założenia. Dow odził on, że każd y w y tw ó r sztuki jest p ro je k c ją um ysłu a rty sty ; zatem kom pozycja to w arto ść w niesiona, jej rodzaj jest określo­ ny przez ty p um ysłow ości, s tru k tu rę psychiczną tw órcy. G eneralizując pisze on, że

[istota w iz ji a rty sty czn ej], przen ośn i, ton u ogóln ego, tok u sty lo w eg o , p u n k ta ­ cji n a w e t, u pisarza; d o tk n ięcia lin ii, ró w n o w a g i p ostaci, u sto su n k o w a n ia , k o lo ry tu u m alarza; d źw ięk ó w i ry tm ó w u m u zyk a; lin ii, proporcji, ro zm ia ­ rów , o rn a m en ta cji u a r c h ite k ty — w sz y stk ie te cech y e ste ty c z n e ścią g n ą ć się m ogą do zn a czen ia p s y c h o lo g ic z n e g o 7.

W sy stem ie k ry ty k i nauk o w ej H ennequina nie było m iejsca n a fo r­ m ułow anie szty w ny ch zasad tw orzenia. Raczej należało m ówić o każdo­ razow o odm iennej form ie pow ieściow ej. O dm ienności tak iej nie w a ru n ­ kow ała je d n a k — jak sugerow ali n a tu ra liści — różnorodność zjaw isk n a tu ry , u k tó ry c h p o d staw k ry ją się w końcu określone praw idłow ości, lecz całkow icie su b iek ty w n a m ate ria psychicznych predyspozycji a rty s ty . R elatyw izm ten ró żn ił poglądy H enn equ in a od teo rety czn ych p o stu lató w T ain e’a, k tó re uzasadniać m ogły k ieru n ek poszukiw ań k ry ty czn y ch , zm ie­ rzający ch w stro n ę ry g orystycznego tra k to w a n ia środków kom pozycyj­ nych, jak im i dysponow ać m ógł pisarz.

W śród w ielu w a ria n tó w in te rp re ta c y jn y c h zaw artych w e w spólnej dążności do u nau k o w ien ia zasad k ry ty k i (postulat w y su w an y przez T ai­ n e ’a i H ennequina) — dążności ch a ra k te ry sty c z n e j dla epoki scjen ty z- m u — u d erza w n aszej k ry ty c e stanow isko P io tra C hm ielow skiego, k o n ­ sekw entnego zw olennika estety k i a u to ra F ilozofii sztu ki. Ju ż we w czesnej

7 E. H e n n e q u i n , Z a r y s k r y t y k i n a u k o w e j . P rzeło ży ł F. A. R a w i t a. W arszaw a 1892, s. 53.

(9)

rozpraw ie A rty śc i i a r ty z m w spom inał o „um yśle naszym , k tó ry kom ­ b in u je i now e tw o rzy d zieła” 8; z czasem, zajm u jąc się system atycznie p ro d uk cją literack ą tego okresu, „kanonizow ał ry g o ry stycznie tak ie ce­ chy kom pozycji dzieła, jak np. ład, harm onię, u porządkow anie logicz­ n e ” 9, co o dzw ierciedlają jego recenzje.

W sp raw ach k om p ozycji rygoryzm C h m ielo w sk ieg o b y ł n ie z w y k le su ro­ w y . P rzeją w szy od T a in e ’a jako zasadę w a rto ścio w a n ia „ zestrzelen ie w s z y s t­ k ich czy n n ik ó w (w ątku, ch arakteru, sy tu a cy j) w e w sp ó ln e o g n isk o ”, n ie d arow ał n ik om u żad n ego zbędnego czy n ad m iern ie rozb u d ow an ego epizodu, rw an ia się tok u fa b u la rn eg o , opisu n ie p rzy czy n ia ją ceg o się do rozw oju ak cji [ . . . ] 10.

Chm ielow ski dom agał się sk ru p u la tn e j selekcji sy tu a c ji d ram a ty c z ­ n y ch i k onfliktow ych; raziło go, jeśli w y d arzeń w y stęp u jący ch w róż­ ny ch w ątk ach a u to r nie podporządkow ał ak cji głów nej. D latego bliskie m u by ły teo rety czn e p o stu la ty Spielhagena. O pinie sw oje upow szechnił n iestru d zo n ą działalnością recenzencką; stąd też tak ie rozum ienie kom ­ pozycji literack iej dom inow ało w prasie w arszaw skiej. Z atracało się z czasem filozoficzne credo system u T ain e’a: p o stu lat spójności form y u tw o ru z d y n am ik ą ciągu rozw ojow ego h isto rii — a owocowało w co­ ra z to now e in te rp re ta c je oraz k o n ty n u acje zalecenie ześrodkow ania i odpow iedniego porządkow ania składow ych elem entów tw orzących fa ­ b u łę u tw o ru literackiego. D eterm in isty czn a .wizja św iata i poczynań człow ieka nak azy w ała z całą m ocą zabiegać o logiczną m otyw ację zda­ rzeń: następ stw o sk u tk u i konieczność przyczyny. P oglądy te stały się w spólnym dobrem k ry ty k i pozytyw istycznej.

A leksander Św iętochow ski pisał: „S ztuka w edług m nie jest kom bi­ now aniem i potęgow aniem pierw iastków rzeczyw istości” n , Józef Toka- rzew icz zaś żądał atrak cy jn o ści akcji, chociaż w idział inne m ożliwości arty sty c z n y c h realizacji; Teodor Jeske-C hoiński, m im o zastrzeżeń w o­ bec filozoficzno-społecznego p ro g ram u pozytyw istów , b y ł zgodny z n i­ m i w spraw ie k anonizacji w yznaczników fabuły.

K ry ty k a literack a tego okresu nie pochw alała rozchw iania kom po­ zycji, luźności s tru k tu ry , d raż n ił ją b rak hierarchicznego rozplanow a­ n ia elem entów składow ych u tw o ru artystycznego, logiki zestroju, d y ­ n am ik i w ew nętrznego układu. Zaczęto też form ułow ać coraz częściej 8 P. C h m i e l o w s k i , A r t y ś c i i a r t y z m . W: P is m a k r y t y c z n o l i t e r a c k i e . O pra­ co w a ł H. M a r k i e w i c z . T. 1. W arszaw a 1961, s. 156.

9 Z. Ż a b i c k i , Z p r o b l e m ó w id eo lo g ii i e s t e t y k i p o z y t y w i z m u . P u b l i c y s t y k a

e m i g r a c y j n a J ó ze f a T o k a r z e w i c z a na tle p r ą d ó w epoki. W arszaw a 1964, s. 207.

10 H. M a r k i e w i c z , P io t r C h m i e l o w s k i ja k o k r y t y k liter a ck i. W: C h m i e ­ l o w s k i , P i s m a k r y t y c z n o l i t e r a c k i e , s. 34.

11 P o s e ł P r a w d y , L i b e r u m veto . „ P raw d a” 1885, nr 18. Cyt. za: P olska

(10)

PR O B L E M Y K O M P O Z Y C J I P O W IE Ś C IO W E J W E ST E T Y C E S Y G IE T Y Ń S K IE G O 371

p o stu la t zajęcia się tec h n ik ą powieści, sposobam i tw orzenia, n arzek an o na b ra k k o m p ete n tn y c h p rac w ty m zakresie (Biegeleisen, Jesk e-C h o iń - ski). Jeśli jed n ak Choiński pisze o b ra k u u nas teo rety cznych p rac po­ św ięconych lite ra tu rz e , to m a n a uw adze i ogólną nieznajom ość p ra w i­ deł, i b ra k ipisanych reguł, n a k tó ry ch m ogliby się opierać tw ó r c y 12. T ak próbow ano spojrzeć n a isto tę kom pozycji i usiłow ano w d z ia łal­ ności recenzenckiej rozw iązyw ać p roblem y wchodzące w jej zakres. B yła to k o n stru k c ja w ym odelow ana przez teo rety k ó w sztuki i k r y ty ­ ków literack ich nie zaangażow anych n a ogół p rak ty czn ie w tw órczość a rty sty czn ą, nie rozw iązu jący ch zatem kom plikacji, k tó re u ja w n ia ją się w tru d n y m procesie tw orzenia. W nikliw sze rozum ienie p rob lem u w y ­

kazali dopiero w ielcy pisarze tego okresu.

W ujęciu O rzeszkow ej pro ces tw orzenia pow ieści obejm u je d w a e ta - РУ — pom ysł i kom pozycję. N ajw ażniejszy jednakże jest etap pom ysłu, a więc chw ila, w k tó rej tw órca zauw aża jak ąś sytu ację: kolizję sił sprzecznych sobie, plastyczność kształtów , w alkę i cierpienie, i w ow ym akcie obserw acji, dzięki w łaściw ościom u m ysłu ludzkiego, p o tra fi zna­ leźć ideę, k tó ra jednorazow ości postrzeżenia n a d a je szersze p e rsp e k ty ­ wy, p o tra fi w śród w rażeń łączących odosobnione elem enty w yznaczyć główne, w iodące — i z n ich w łaśnie zbudow ać określoną całość. A kt obserw acji, jak pisze Orzeszkow a, n ależy ściśle do sfery arty zm u , etap r o z m y s ł u zaś, a więc już pew nego porządkow ania obserw ow anych zjaw isk, porządkow ania, k tó re m u podstaw ę d a ją poglądy tw ó rcy i zn a­ jom ość zew nętrznego św iata — p rzyn ależn y je st sferze filozoficznej w iedzy. Ta heterogeniczność a k tu tw órczego rz u tu je rów nież n a ro zu ­ m ienie i rozw inięcie pojęcia kom pozycji. P isarz w inien z jedn ej stro n y m ieć n a uw adze dyn am ik ę obserw ow anych zdarzeń, z dru g iej zaś — i to stanow i elem en t w iodący — porządkow ać owe zdarzenia w m yśl ogólniejszych, d o strzeżonych w zjaw isku idei; tak je organizow ać, b y przyczy ny zjaw iska b y ły uch w y tn e, a cele b ardziej zrozum iałe.

U O rzeszkow ej do m in u je uznanie dla p orządkującej fu n k cji um ysłu ludzkiego. Jego k o m p eten cje ry su ją się w yraziście w etapie rozm ysłu, tej więc chw ili, kied y do k o n uje się selekcja oraz porządkow anie w ra ­ żeń i spostrzeżeń. N asuw a się wniosek, że to, co O rzeszkow a nazyw a kom pozycją, odpow iada istocie rozm ysłu, przynależy zatem do rozległej sfe ry filozoficznej w iedzy, a nie ścisłego a r ty z m u 13.

12 T. C h o i ń s k i , T eo ria p o w ieści. „ N iw a ” 1883, t. 24: „ [czy teln icy ] n ie zn ają za sa d n iczy ch p ra w id eł: n o w eli, p o w ieści lu b dram atu ” (s. 221); „każdy b e le tr y sta m u si zaczyn ać od a b ecad ła tw órczości a rty sty czn ej, z pow odu braku ja k ie g o k o lw ie k , ch oćb y n a jm n iejszeg o , p o d ręczn ik a” (s. 222).

13 E. O r z e s z k o w a , O p o w ie ś c i a c h T. T. J e ża z r z u t e m oka na p o w i e ś ć

(11)

Jeśli porów nać jed n ak dw ie głów ne teo rety czn e w ypow iedzi O rzesz­ kow ej: jed n ą z r. 1866 (K ilka uw ag nad powieścią) i d ru g ą z 1879 (O powieściach T. T. Jeża z rzu te m oka na pow ieść w ogóle), re fe ro ­ w an ą pow yżej, w idoczna staje się zm iana w poglądzie a u to rk i Pana

G raby na isto tę lite ra tu ry , a zarazem i u p raw n ien ia pisarza. G dy bo­

w iem u początków swej drogi tw órczej uw ażała, że prozaik m a p raw o kształtow ać rzeczyw istość zgodnie ze sw ym i ideałam i, to w r. 1879 nie dopuszcza ju ż tak iej możliwości. Rzeczyw istość w olno tylko porząd ko­ wać, a nie stw arzać — stw ierdza. N iem niej jed n a k w dalszym ciągu ak cen tu je n a d rzęd n ą rolę um ysłu tw ó rcy w system aty zow an iu w ra ż eń odebranych w akcie obserw acji. Z poglądu tego w y sn u ła głów ne zało­ żenia swego p ro g ra m u artystycznego, w ty m i ujęcie kom pozycji.

Inaczej problem staw iali n atu raliści. O drzucali oni sferę — jeślib y ta k rzec m ożna — rozm ysłu, absolutyzow ali a k t obserw acji; tw ierd zili, że w szelkie „p o rządkow anie” jest m ąceniem klarow ności zjaw iska, n ie ­ u p raw n ion ą in g eren cją w spontaniczność zjaw isk n a tu ra ln y c h . W ich ujęciu kom pozycji (nierozerw alnie zresztą zw iązanej z procesem tw ó r­ czym) nie było m iejsca n a to, co za O rzeszkow ą dalej będziem y n a z y ­ w ać rozm ysłem , a więc tak ich dokonań, k tó re n ie w chodziły w zakres a r t y z m u . Obecność żyw iołu nieprzynależnego artyzm ow i prow adziła bow iem do n aru szen ia k o n sty tu ty w n y c h elem entów u tw o ru literackiego.

P orządkow anie, a zatem św iadom y zabieg tw órczy, jest ty m b ard ziej dla n a tu ra listó w n ieu praw n io ne, że w noszone do zjaw iska z zew nątrz, podczas gdy w nim sam ym , n a m ocy jego istnienia, z n a jd u ją się w em ­ brionalnej postaci w s z y s t k i e fo rm y realizacyjn e; do tw ó rcy n ależy jedynie to row anie drogi ow ym form om , u jaw n ia n ie ich — każdorazow o odm ienne, ta k ja k odm ienne b yły „ m a te ria ły ”, p rzed m io ty obserw ow ane. Z daniem n a tu ra listó w , m ate ria sztuki m usi ściśle „przylegać” do życia, tw orząc p ełną ilu zję p raw d y nie zam ąconej żadnym w trę te m pisarza, żadną „robotą lite ra c k ą ” . W sposób szczególny też rozum ieli oni życie, rzeczyw istość, n a tu rę .

W u jęciu T ain e’a dzieło sztuki stanow i w y tw ó r pew nych idei, pojęć, sposobów m yślenia, ch arak tery sty czn y ch dla danej epoki. Była to p rze­ d e w szystkim rzeczyw istość psycho-społeczna, u k ształto w an a przez do­ m in u jący w tej epoce sty l m yślenia, ty p idei. Tem u w y r a ż a n i u i d e i przeciw staw ił A ntoni S ygietyński — w naszym rozum ieniu re ­ p rezen tu jący p ro g ram n a tu ra liz m u w jego w ersji estetyzująco-filozo- ficznej — pojm ow anie dzieła sztuki jako „w y rażania życia” w jego fatalistyczno-biologicznej koncepcji; życia jako pew nego procesu nie dającego się u jarzm ić ludzkiej świadomości, realizującego się w edług pew n ych im m anen tn y ch swoich praw , k tó re nie zawsze są zgodne z uśw iadom ionym i dążnościam i człowieka.

(12)

P R O B L E M Y K O M P O Z Y C J I P O W IE Ś C IO W E J W E S T E T Y C E S Y G IE T Y Ń S K IE G O 373

P o stu la to w i „p rzed staw ian ia życia” , uk azyw ania procesów , k tó re k ie ru ją jego przebiegiem , odpow iadało pojm ow anie procesu tw órczego, którego p rzebieg rów nież n ie pow inien być „m ącony” n adrzędnością w oli tw órcy , jego um ysłu. Tw órca nie m ógł zm ieniać „plan u życia” , lecz ro zw ijać go zgodnie z jego praw am i; „zapisaw ać”, a nie „tw o rz y ć ” . T alent pisarza to n iesły ch an ie czuły sejsm ograf re je s tru ją c y n a jb a rd zie j n ieu c h w y tn e d rg an ia n a tu ry ; geniusz zaś to in tu icja, za pom ocą k tó re j tw órca „o dg ad u je” u k ry te procesy życia. R ejestrow ać d rg an ia i w idzieć procesy — tak ie je st w łaśn ie zadanie tw órcy.

T u ta j w ra c am y do pro b lem u postaw ionego n a w stępie szkicu. U n a ­ tu ra listó w te m a t bierze w całkow ite posiadanie w olę tw órcy, o k reśla tok postępow ania w układzie części składow ych u tw o ru literackiego, pod­ suw a w łaściw e rozw iązania k o n stru k c y jn e — dlatego że w nim sam ym z a w a rta je s t p rzy szła a rty sty c z n a fo rm a jego ujęcia.

T ak ro zu m ian y m pojęciem kom pozycji literack iej posługiw ał się w lata ch 80-ych S ygietyński. Jego szkice pośw ięcone lite ra tu rz e f ra n ­ cuskiej p rzy no szą jasno u form ow any p rogram w tej dziedzinie. Pogląd n a kom pozycję pow ieści F la u b e rta , D audeta, b raci G oncourt i Zoli d a je m ożliw ość p raw ie pełnej re k o n stru k c ji owego pojęcia, k tó re znacznie różni się od opinii obiegow ych w k ry ty c e literack iej okresu.

O drębność ty c h poglądów wobec teoretycznej in sp iracji T ain e’a je st w idoczna. S y g iety ń sk i n ie podzielał też stanow iska S pielhagena i C hm ie­ low skiego (dążność do ryg o ry zm u w tra k to w a n iu kom pozycji z określo­ nym i jej w yznacznikam i) ani H ennequina (dom inujący w p ływ s tru k ­ tu ry psychicznej tw ó rcy n a k sz ta łt powieści). J e st zw olennikiem innego, w yrosłego z in sp irac ji F la u b erta, ujęcia problem u.

T em at pow ieści określa jej form ę kom pozycyjną. P o kazu je zatem S ygietyńsk i, że to, co określa kom pozycję powieści G oncourtów , co s ta ­ now i o ich odrębności — zaw iera się w jej tem acie: w izeru n k u w spół­ czesności, Jctórą p rag n ą oddać w całym bogactw ie jej zjaw iskow ej n a ­ tu ry , w jej w i d z i a l n o ś c i . S tąd n a w e t zapożyczanie się u m ala rz y w spółczesnych. D ostrzeżona u G oncourtów luźność kom pozycyjna, p e ­ w ien pozorny chaos („Na pierw szy rz u t oka nic się tam nie trz y m a razem [ . . . ] ” (2 8 5 )14) obrazów barw n y ch jest konsekw en cją tem a ty c z ­ nego p lan u ich powieści: dążności do oddania rozedrgan ej, n erw o w ej, w spółczesnej im epoki; u k azu ją więc „piękność nerw ow ą n o w o ­ c z e s n o ś c i ” (285). W tw órczości G oncourtów „W m iarę [ ...] ja k p rzed m iot się zm ieniał, kom pozycja zm ieniała się ta k ż e ” (295), i d la ­

14 T ak ozn aczam y lo k a liz a c ję cy ta tó w z p ozycji: A. S y g i e t y ń s k i , P i s m a

k r y t y c z n e w y b r a n e . Z ebrał, sp ra w d ził i p rzed m ow ę n a p isa ł Z. S z w e y k o w s k i .

W a rsza w a 1932. L iczb y w n a w ia sie oznaczają stronice.

(13)

tego też ich powieści z życia m ieszczańskiego (Renée M auperin), ludu paryskiego (H erm inia L a c e rte u x) różnią się w swej form ie isto tn ie od u tw orów pośw ięconych środow iskom arty sty c z n y m (np. M a n ette S a ­

lomon).

Sygietyński nie jest jed n ak bezw zględnym zw olennikiem m etody kom pozycyjnej G oncourtów ; tw ierdzi, że obaj b rac ia, przek raczając niekiedy up raw n ienia, jakie daw ał tem a t i obserw ow ana rzeczyw istość, skłonni byli narzucać im w łasne rozw iązania. A nalizując szczegółowo ku n szt kom pozycyjny G oncourtów zgłaszał S ygiety ński różn o rak ie za­ strzeżenia; jednakże — zgodnie ze sw oją naczelną zasadą: te m a t określa

p lan — osłabia w łasne, w cześniej podnoszone zarzu ty, gdyż, ja k za­ uw aża, bracia G oncourt sta ra li się oddać atm o sferę w ieku, „potrzebo­ w a li w yrazić chorobę nerw ów , i to jest najlep szym u spraw iedliw ieniem niepokoju ich kom pozycyj” (301).

Cienia uw agi k ry ty czn ej nie zn ajd u jem y n ato m iast p rzy analizie w łaściw ości kom pozycji głów nych pow ieści F la u b erta. Ową ap ro b a tę tłu ­ m aczy naczelna dew iza tw órczości F la u b erta: żadnych schem atów , żad­ ny ch szablonów; stw orzyć form ę całkow icie odpow iadającą u k ry te m u planow i życia, k tó re p o jm u je się jako zobiektyw izow any proces roz­ w ojow y, nie podlegający św iadom ej w oli człow ieka. Szkoła uczuć w pełni w y raża ten szeroki zasięg życia; w Pani B ova ry został zobrazow any jego jed en n u r t — różnica fo rm y jest różnicą zakresu tem atycznego u tw o ­ rów . D om inuje w nich jed n ak u m iar i spokój, gdyż powieści te u k a­ z u ją pew ne zobiektyw izow ane procesy życia; w K uszen iach św iętego

A ntoniego zaś p an u je zam ęt z uw agi na tem at, k tó ry m jest „szał chorej

m y śli”. Dzieje się tak, poniew aż u F la u b e rta „F orm a [. . .] jest koniecz­ n y m w ynikiem treści [ . . . ] ” (146).

S ygietyński a k cen tu je prek u rso rstw o G oncourtów w posługiw aniu się tak p o jętą form ą, ale stw ierdza, że opanow ał ją całkow icie dopiero F la u b ert.

W praw dzie p o m y sł k om p on ow an ia p o w ie śc i w ta k i sposób, jak natura, jak rzeczy w isto ść k om p on u je życie, n a leży do G on cou rtów , k tórzy go n a szk i­ co w a li w K a r o l u D e m a i l l y w 1859 roku, czy li na d ziesięć la t przed W y c h o ­

w a n i e m s e n t y m e n t a l n y m , sfo rm u ło w a n ie jed n ak jej d atow ać się m u si od

F lauberta, p o n iew a ż on ją rozszerzył, w y p e łn ił i n a w ie lk ą sk a lę zrea lizo ­ w a ł. [286]

Życie to d la n a tu ra listó w przede w szystkim szeroko rozum iana rze­ czywistość z jej najróżn oro dn iejszy m i problem am i; dom inuje wszakże realność zew nętrznego św iata oraz rzeczyw istość psychiczna człow ieka. P ow stały zatem różne u k ład y tem atyczne, dla k tó ry c h należało szukać każdorazow o odm iennej form y; czynić tak, by specyficzność zjaw iska nie ucierpiała w sk u te k nie dostosow anej do niego kom pozycji.

(14)

P R O B L E M Y K O M P O Z Y C J I P O W IE Ś C IO W E J W E S T E T Y C E S Y G IE T Y Ń S K IE G O 3 7 5

Życie psychiczne pełn e niespodzianek, załam ań, sprzeczności, nie kon trolow an y ch decyzji; życie psychiczne m an ifestu jące się s p o n ta ­ nicznością odruchów , d ają c e się uchw ycić jed y n ie w sferze zm a teriali­ zow anych reak cji; życie psychiczne jako jed n a w ielka niew iadom a; sło­ wem , życie ludzkie z jego sferą nieśw iadom ości, nieobliczalnych decyzji i zaskaku jący ch czynów — w arunkow ało ty p k o n stru k c ji litera c k ie j. K om pozycja w podobny sposób nie m ogła być logicznie jed n olita, ry g o ­ ry sty czn ie uporządkow ana, lecz rw ąca się, o po w ikłanych liniach i za­ m azanej stru k tu rz e , bez w y raźn ie w y o drębnionych członów i k o n sek w en­ cji fab u larneg o to k u zdarzeń; pozw alała w chłaniać zew nętrzne objaw y egzystencji człow ieka w ro śn iętego w środow isko i zw iązanego z nim jednością doznań psychicznych. Nie m ogła to być powieść z w y raźn ie rozplanow aną akcją, zm ierzającą do k u lm in acji in try g ą , zarysow anym i liniam i napięć, lecz przeciw nie: w szystkie te reg u ły w in na w niej za­ stąpić n a tu ra ln o ść układu.

F la u b e rt czynił sobie w y rz u ty , że w Pani B o va ry rozw lekła ekspo­ zycja n ie zgadza się z szybkim finałem :

O b aw iam się, że p ierw sza część b ęd zie zbyt duża, gd y ż na w ła ś c iw ą a k cję, na d zia ła n ie n a m iętn o ści, p o zo sta n ie m i za le d w ie 120 lub 140 stron , pod czas gd y p rzy g o to w a n ie a k cji zajm ie dw a razy ty le m ie j s c a 15.

— ale p ro p o rcje owe, ja k sam tw ierdził, są tak ie ja k w życiu:

J estem p rzek on an y, że o d tw o rzy łem układ r z e c z y w i s t y , u k ład n a tu ­ raln y. D w a d zieścia la t lu d z ie noszą w so b ie drzem iącą n am iętn ość, która d ziała ty lk o jed en dzień i um iera.

Z y c ie sam o w so b ie je s t w ła ś n ie tak ie. C ios trw a jed n ą c h w ilk ę , a le o czek u je się go c a ły m i m ie s ią c a m i!16

D latego ekspozycja, a nie akcja, była isto tn a d la F la u b erta. B oris Reizow pisze:

T ak w ię c p o jęcie k o m p o zy cji u F lau b erta z o sta je u w o ln io n e od w s z e l­ k ieg o tech n icy zm u . Ż eb y p o w ieść b y ła zajm ująca, m u si b yć p raw d ziw a. J e ż e li w sz y stk o w n iej b ęd zie u w a ru n k o w a n e ta k sam o jak w rzeczy w isto ści, to za d o śću czy n i ona w sz y stk im w y m o g o m e s t e t y k i17.

P od o bny u k ład do strzeg a u G oncourtów S ygietyński:

N a setn ej stro n ie p o w ie ść się jeszcze n ie zaczyn a, w p o ło w ie tom u jesz c z e n ie rozw ija, a na o sta tn iej jeszcze się n ie k ończy. [284]

Tę odm ienność kom pozycji F la u b e rta i G oncourtów d ostrzegł Zola. Dow odząc, że powieść pow inna być protokołem , ank ietą, pow ołuje się

15 C yt. za: B. R e i z o w , F la u b ert. P rzeło ży ł J. J ę d r z e j e w i c z . W arszaw a 1961, s. 261.

16 I b i d e m , s. 261, 262. 17 I b i d e m , s. 262.

(15)

w łaśnie na F la u b e rta i G oncourtów , k tó ry m nie chodziło o zaciek aw ia­ jącą fabułę, ro zsn u tą w edług pew n y ch reg u ł, n ie o in try g ę trz y m a ­ jącą w napięciu uw agę czytelnika, ale o p raw d ę nag ich faktów . P isarz nie p otrzebu je sobie łam ać głow y nad zadzierzgnięciem sztucznego w ęzła i efektow nym jego rozw iązaniem — lepiej snuć opowieść n a pod ob ień ­ stw o życia. L e k tu ra a rty k u łó w Zoli znacznie pom ogła S y g ie ty ń sk iem u w ocenie kom pozycji dzieł G oncourtów i F la u b e rta .

Im plikacje tem a ty k i psychologicznej — pisze S y g iety ń sk i — szcze­ gólnie są w idoczne w powieści G oncourtów . Z auw aża się u n ich „W a­ dliw ość kom pozycji, k tó ra jest tylk o n a stę p stw e m niedokładności w p sy ­ chologii [ . . . ] ” (292— 293); stąd też szkicowość jako cecha c h a ra k te ry ­ styczna ich sposobu kom ponow ania. Często n erw o w a pogoń za efek to w ­ n ą sceną, dążność do sform ułow ania o ry g in aln ej m yśli — n ie d aje w konsekw encji w nikliw ego studium psychologicznego (np. w M a n ette

Salom on), k tó re „byłoby osią obrazów, linią w y ty c z n ą k om pozycji” (294).

Spójność tego ty p u uzysku je dopiero F la u b e rt:

I d latego to w W y c h o w a n i u s e n t y m e n t a l n y m n ie m a ani jed n ej ta k iej scen y, którą b y z p o w ieści b ezk arn ie u su n ą ć b y ło m ożna: p sy ch o lo g ia F r y ­ deryka stra ciła b y na jasn ości; dla ja k ieg o ś szczeg ó łu zn ik n ą łb y m o ty w , dla jak iegoś sk u tk u p rzyczyn a d eterm in u jąca, dla ja k ie g o ś aktu p sy c h o lo g ic z ­ nego n ie sta ło b y aktu fizjologiczn ego, gd y ż k ażd y szczeg ó ł p o w ie śc i odnosi się tam albo do p sy ch o lo g ii tego czło w ie k a , albo też do życia, do b liższego lub dalszego otoczenia, do w p ły w ó w , k tó re je ż e li go n ie u rob iły w całości, to p rzyn ajm n iej do ta k ieg o a n ie in n ego d z ia ła n ia w znacznej części zm u ­ siły . [286— 287]

Kończąc uw agi o płaszczyźnie psychologicznej i jej im plikacji dla fo rm y kom pozycyjnej powieści, podkreślm y, że S yg ietyń sk i a k c ep tu je dow olność tej fo rm y tylko do pew nych granic. A k cep tu je przede w szy st­ kim zasadę sprzeczności w p o stęp o w aniu człow ieka, ale uznaw szy s p r z e c z n o ś ć , rów nocześnie pragnie, b y jej obecność w utw o rze lite ­ rackim była u m o t y w o w a n a . Je st tu ta j k onsek w en tn y m d e te rm i- n istą 18. P ełnej m oty w acji np. nie do strzeg a w pow ieściach G oncourtów , i stąd k ry ty k a ich . . . luźności kom pozycyjnej, b ra k u pow iązań i łącz­ ności m iędzy scenam i.

L ecz u braci G oncourt, pom im o św ie tn y c h o b serw a cji, p sy ch o lo g ia sz w a n ­ k u je na p ełn ości, na dok ład n ym m o ty w o w a n iu szczeg ó łó w , a n a w et cz ę sto ­ kroć i charak teru ogólnego; nic d ziw n ego zatem , że k om p ozycja, która w zu

-18 W łaściw ość tę za u w a ży ł Z. K u c h a r s k i (rec.: S y g i e t y ń s k i , P is m a

k r y t y c z n e w y b r a n e . „G azeta P o lsk a ” 1933, nr 257): „W yznając zasadę zu pełnej

sw ob od y, zarów no w p sy ch o lo g ii jak a k cji p o w ie śc io w e j, k ła d zie w sza k że S y g ie ­ ty ń s k i siln y n acisk na m o ty w o w a n ie, p rzy czy n o w ą k o le jn o ść zdarzeń, na — żeby ta k rzec — p ra g m a ty za cje zdarzeń”.

(16)

P R O B L E M Y K O M P O Z Y C J I P O W IE Ś C IO W E J W E ST E T Y C E S Y G IE T Y Ń S K IE G O 377

p ełn o ści zależy od p sy ch o lo g ii, od pochodu szczegółów n atu ry p sy ch iczn ej, u ty k a tam , gd zie o b serw a to r życia i duszy lu d zk iej p o zo sta w ił lu k i. [289]

Tu chyb a silniej niż k iedykolw iek S ygietyński potw ierdza fak t, że lite ra tu rę w d ru g ie j połow ie X IX w. w zięła w swe posiadanie psycho­ logia.

W u tw orze m ogła dom inow ać — jak w idzieliśm y — psychologiczna rzeczyw istość lu dzk a i w ów czas obejm ow ała swoim zasięgiem kom po­ zycyjną form ę u tw o ru literackiego 19; form ę tę m ożna było k ied y in ­ dziej określić in n y m i założeniam i tem atycznym i, np. dążnością tw ó rcy do uchw ycenia c h a ra k te ry sty c z n y c h znam ion w spółczesnej sobie rz e ­

czywistości.

Życie przeciętne, szare, jed n o stajn e, pospolite, bez w y raźn y ch cech nadzw yczajności — bo o tak ie uchw ycenie oblicza w ieku chodziło n a tu - ralistom — w ym agało w u tw orze literack im jednostajnego, zwykłego, bez nadzw yczajnych zdarzeń „dziania się” , pow szedniości w jej n a jb a r­ dziej od stręczającej postaci; p rzem ijan ia egzystencji ludzkiej w śród co­ dziennych, b łah y ch sp raw . Nie służyła tem u bogato rozbudow ana fa ­ b uła z w ieloczłonow ą akcją, d y n am ik a zdarzeń pow ieściow ych, k tó ra n iep rzerw an ie trz y m a czy telnika w n apięciu fra p u jąc ą in try g ą, zaska­ kujący m i rozw iązaniam i k o n stru k c y jn y m i itp. Niczego takiego w po­ wieści obrazującej np. szarość prow incjonalnego życia — być n ie m o­ gło. Tego ro d zaju pow ieścią była przecież Pani B o v a r y 20.

W zw iązku z n ią p isa ł S ygietyński, iż tem a t z życia pro w in cji skłonił F la u b e rta do p rzy jęcia fo rm y p ro stej, zm ierzającej w jedny m k ie ru n k u (jest to w oda „ w a rtk iej rzeki o zajm ujących, choć ściśniętych b rzeg ach ” (127)). Z resztą „W ieś ze swoim życiem ograniczonym do m ałych śro d­ ków, ze swoim zam k n ięty m i w yłączającym resztę św iata w id n o k rę­ giem [. . . ] ” m usiała o fakcie tym zadecydow ać. D latego też „K om pozy-19 Z. S z w e y k o w s k i (D r a m a t D y g a siń s k ie g o . W arszaw a pozy-1988, s. 116) z a u w a ­ ża: „n atu ralizm fra n cu sk i rzuca h asło sp ro w a d zen ia tech n ik i u tw orów do n a j­ p rostszych form : ży cio r y su i historii, a le o p eru je n ajczęściej tak sk o m p lik o w a ­ n ym i zja w isk a m i p sy ch iczn y m i, że często m u si szu k ać n ie z w y k ły c h i w y ją tk o ­ w y ch sy tu a cji, aby zn aleźć o d p o w ied n i d la sieb ie- w y r a z ”. Sprzeczność ta znika, je ś li się w e ź m ie pod u w a g ę fak t, że n a tu ra liści stw o rzy li form ę a d ek w a tn ą do tem atu , i jeśli tem a t w y m a g a ł „ p o w ich rzeń ” form y — tw orzono taką. Z asad n iczo jed n ak t e m a t y , k tó re p o d ejm o w a li, b y ły zw y cza jn e (to leża ło w teo rety czn y ch za ło żen ia ch k ieru n k u ), stąd i dom in acja p rostych form .

20 W arto zau w ażyć, że jed n ość k om p ozycji z p rzed sta w io n y m św ia tem , ten F la u b erto w sk i w zo rzec a r ty sty c z n y — zo sta ł zrea lizo w a n y w naszej litera tu r ze n a jw c z e śn ie j w Z y g m u n c i e Ł a w i c z u E. O r z e s z k o w e j , a w ię c p o w ieści, k tóra tra k tu ją c o o b u m iera n iu p ok olen ia, m u sia ła posiadać tech n ik ę o d p ow iad ającą tem a to w i; stąd brak w n iej ele m e n tó w d y n am izu jących , w a rtk iej in try g i, p o w i­ k ła n ej ak cji. T em a to w i p ro w in cji od p o w ia d a ła form a „b ezruchu”.

(17)

cja p rze d staw ia ła się łatw o, poniew aż jej postacie, o c h a ra k te ra c h zde­ cydow any ch od razu, szły do celu prosto i jak gdy b y bez uprzedniego w a h a n ia się, bez n a m y słu ” , a jej ośrodkiem k ry sta liz ac y jn y m je st „ko­ b ie ta n iezw y k ła w otoczeniu ludzi pow szednich” (125) — przed m iot i oś pow ieści. Chociaż w S zko le uczuć m am y kom pozycję szerszą, o tw a r­ tą n a ró żn e zjaw iska życia — to jed n ak ludzie w n iej są jacyś szarzy, n ijacy, galaretow aci, a decyzje ich przypadkow e. Nie k s z ta łtu ją oni swego życia, to życie ukształtuje* ich losy. Życie — jak się rzekło — szare i proste.

P r zeg lą d a ją się o n e [tj. n atu ry lu d zk ie] z jego s ty lu w sw ej w ła sn e j fo r ­ m ie i p o w ieść dlatego cią g n ie się p o w o li, ro zw lek le , n ieje d n o sta jn y m ru ch em w ro zliczn y ch k ieru n k ach , że on dał jej ich k szta łty : p o z w o lił naturom s w o ­ b o d n ie b łą k a ć się, zanim dojdą do celu, w a h a ć się, zanim coś p o sta n o w ią , u le g a ć ty sią czn y m w p ły w o m , zanim n abiorą ja k ieg o ś w y ra źn iejszeg o , z d e ­ cy d o w a n eg o charakteru. [133— 134]

T ak w p ły w a na kom pozycję c h a ra k te r ludzi; n a stę p n y czynnik o k re ­ śla ją c y kom pozycję stanow i c h a ra k te r m iejsca, gdzie się rozg ry w ają w ydarzen ia.

P o n ie w a ż je s te śm y w m ieście m ającym dw a m ilio n y lu d n ości, k tórego ż y c ie je s t ch aosem m y śli, czyn ów i uczuć, p o w ieść w ięc, jako jego obraz, n ie m a k sz ta łtó w zd ecyd ow an ych : lin ie k o m p o zy cy jn e n ie są b y n a jm n iej u m y śln ie w y p r o sto w a n e , le c z p rzeciw n ie , k rzyżu ją się, łam ią, k ręcą, p otyk ają lu b ro z­ b ieg a ją , b y le oddać ch arak ter tego życia. B ajk i, w y sn u te j z łon a lu d zi z w ią ­ z a n y ch z sobą ja k im ik o lw iek bądź uczu ciam i, n ie m a w ca le. [128]

„ B a jk i” — tzn. w ym yślonej in try g i oraz nadzw yczajnych zdarzeń. W k o n k lu zji S ygietyński pisze:

[ S z k o ła uczuć] p rzez sw ą ro zw lek ło ść sta ła się w y ra zem nudy, szarości i b e z ­

c e lo w o śc i życia. [146]

In te g raln o ść ta k pojętego te m a tu z odpow iednio u kształtow an ą kom ­ pozycją — owa d om inująca w łaściw ość p isarstw a F la u b e rta — stanow i dla R eizow a zapow iedź pełnego rozw oju pow ieści n atu ralisty czn ej (G oncourtow ie, Zola, D audet), gdzie odrzucenie „ h isto ry jk i”, frap ującej opow ieści — jako elem en tu drugorzędnego, i zw rócenie uw agi na pospo­ litość, codzienność, szarość życia — jako m a te ria ł sztuki, stanie się isto tn y m składnikiem tej lite ra tu ry .

T ru d n o n ieraz ustalić, co d la S ygietyńskiego je st w ażniejsze: p sy ­ chologia głów nej postaci, jako zasada tem aty czn a utw o ru , czy też „zew nętrzno ść” , rzeczyw istość sama, najogólniej spraw ę biorąc — proces życia. U w agi jego pośw ięcone S zko le uczuć w skazy w ałyb y ną tę p ie rw ­ szą zasadę, ale np. nie w y starcza m u ona u G oncourtów . Istn ieje bowiem u Sygietyńskiego pew na h ierarch ia: płaszczyzna psychologiczna i o parta

(18)

P R O B L E M Y K O M P O Z Y C J I P O W IE Ś C IO W E J W E S T E T Y C E S Y G IE T Y Ń S K IE G O 379

na niej kom pozycja w te d y u zy sk uje pełne uzasadnienie, gdy tło d la nich stanow i pełnia rzeczyw istości — ogólny obraz życia, dla którego an a­ lizow any przy pad ek psychologiczny jest realizacją n ajb ard ziej w y czer­ pującą. T akie ujęcie p ro b lem u pozw ala S y gietyńskiem u dodatnio ocenić kom pozycję u Zoli, a n a w e t przeciw staw ić ją do pew nego stopnia zbyt osobistem u tra k to w a n iu m a te ria łu powieściowego przez G oncourtów . M am y więc zarysow ane ja k gdyby dw ie opozycje. Przedm iotow ość Zoli: „Taki rodzaj kom pozycji stał się zresztą potężnym narzędziem w ręk a c h Zoli, k tó ry [. . .] um iał ją z m niejszym lub w iększym szczęściem zasto­ sować do sw oich p o n u ry ch obrazów życia” (287) — i zbyt daleko po su­ n ię tą subiektyw izację G oncourtów : b ra k u nich „linii życia rzeczy ­ w isteg o”, lecz często istn ieje in d y w id u aln a ocena zew n ętrzny ch zjaw isk; stąd też dałoby się n ie je d n ą scenę z ich powieści usunąć bez szkody „dla psychologii osób, a n a w e t bez w ielkiej szkody d la całości o b ra­ zu [.. .]” (287).

W ty m kontekście pojaw ia się w zór — oczywiście F la u b ert, k tó ry um ie zestroić obie m ożliw ości, odczucie obiektyw nego św iata (zasada „przedm iotow a”) i w łaściw e rozum ienie zasady psychologicznej. G ó ru je on nad G o ncourtam i i Zolą tym , że nie n arzuca m ateriało w i obserw o­ w anem u w łasnych sugestii, oraz tym , że „nie opuszczając n igdy g ru n tu przedm iotow ości, u m iał panow ać n ad liniam i, um iał w nich zakuć życie całego jednego społeczeń stw a” (287).

Żeby unik nąć nieporozum ień, n ależy w yjaśnić, że S ygietyński, bę­ dąc zw olennikiem „przedm iotow ości” w kom pozycyjnym u k ładzie po­ wieści (dom inacja „ lin ii” rzeczyw istych nad subiektyw nym i), nie w y ­ klucza „osobistego” tra k to w a n ia form y (stanow i ona w ów czas p ro je k ­ cję tem p e ra m en tu tw órcy), ale żąda, by istn iała konsekw encja w jej realizow aniu. Inaczej m ów iąc: żąda kom pozycji j e d n o r o d n e j , i to jest k o lejn y p o stu la t k ry ty k a .

Jed n o z d w ojga b o w iem : albo zu pełna p rzed m iotow ość w o b serw o w a n iu ży cia i p isa n iu , albo też c a łk o w ite p o d d a w a n ie się w ra żen io m , zarów no w p a ­ trzen iu na fa k ty jak i w p rzed sta w ien iu ich na papierze. [287— 288]

W pow ieściach G oncourtów n ato m iast stw ierdza S ygietyński n ie je d ­ norodność kom pozycji. P ierw szą przyczynę tego — jak w iem y — stanow i określon y ty p w rażliw ości tw órczej pisarzy (źródło psychologiczne), d ru g ą zaś — n iejednorodność p o g l ą d u estetycznego (źródło estety cz­ ne). K r y ty k ' o d n ajd u je bow iem u G oncourtów z jednej stro n y „ślady fa b u ły na d a w n y ła d ” — ta k rzecz w ygląda po części w H erm inii Lacer-

te u x oraz Sio strze F ilom enie, gdzie h isto ria człow ieka, m iłości, życia

rozw ija się „w m yśl ak cji d ram aty czn ej, k tó rej koroną by ła w ieczna śm ierć lub w ieczny ślub [. . .]” — z d ru g iej nato m iast, i to jest w łaści­ wość dom inująca, w idzi u nich p róby poszukiw ań now ych sposobów

(19)

budow ania powieści, k tó re nie m iały b y ,,nic w spólnego z kom pozycją szem atyczną ani stary ch , ani now ych m istrzó w ” (284).

C ałkow icie w yzw olił się — zauw aża S y giety ński — od daw ny ch w pływ ów dopiero F la u b ert: k tó ry „jest zaprzeczeniem w szystkiego, co się nazyw a konw encjonalną, szablonow ą ro b o tą ” (100). D ostrzega zatem S ygietyń sk i pew ien ciąg rozw ojow y w k ształto w an iu się now oczesnych form kom pozycyjnych; p rek u rso ra m i tu ta j są G oncourtow ie, tw órczość F la u b e rta zaś — n ajp ełn iejszy m rozw inięciem ty ch koncepcji.

P rzy ta c za n e w tra k c ie p o p rzednich analiz w ypow iedzi Sygietyńskie-: go, pośw ięcone w szczególności w ew nętrzn ej form ie S z k o ły uczuć, po­ zw alają rów nież określić jègo pogląd n a isto tę kom pozycji o tw artej, jako tej, k tó ra zdolna jest objąć coraz szersze zakresy zjaw isk życia i stw arza pisarzow i m ożliw ości d ocierania do w szystkich jego objaw ów. O Pani

B o v a ry S ygiety ński w y raził się, że powieść ta m iała „do pew nego jesz­

cze stopnia form ę obrazu w ykrojonego z życia, k ied y W y chowanie se n ­

ty m e n ta ln e jest życiem opraw io n ym w ram y pow ieści” . P rzed staw ił bo­

w iem w niej pisarz „życie o horyzoncie o tw a rty m ” (126), stąd też i k o m ­ pozycja m a c h a ra k te r otw arty .

O jed n ości m iejsca , czasu i ak cji ty lk o na żart ch yb a m ożna by tu m ów ić, tak form a p o w ie śc i pod w p ły w e m życia, k tórego jest obrazem , p rzesk oczyła na drugą stron ę e stety czn eg o dogm atu. [127]

W szczególności nie u znaje S ygietyń sk i zasady jedności akcji jako pew nej n ad rzęd n ej k ateg o rii nak azu jącej pisarzow i tw orzyć w edług określonych praw ideł, podporządkow yw ać żywy, w yniesiony z ob ser­ w acji m a te ria ł klasycy sty czn y m rygorom . S yg ietyń ski nazyw a ten p ro ­ ceder n ie tw orzeniem , lecz zabijaniem sztuki. P o d k reśla, że tak ie pojm o­ w anie kom pozycji nie m ieści się w d u ch u now ej filozofii sztuki.

E stety czn a analiza S z k o ły uczuć została w sp a rta analizą filozoficzną. S yg iety ń sk i bow iem dostrzegł w tej pow ieści jej zasadę filozoficzną, k tó ra w stopniu nie m niejszym niż poprzednio om ówione (zasada p sy ­ chologiczna, środow iskow a itp.) w p ły n ęła n a kom pozycję utw oru. Chodzi o blisk ą S y gietyńskiem u fatalisty czno -p esy m isty czną koncepcję życia w y rażo n ą przez F la u b erta.

S z k o ł a u czuć — stw ierd za S y g ie ty ń sk i — robi tak stra szn e w rażen ie, że

p o k a zu je nago to b łą k a n ie się m y śli lu d zk iej, b ezcelo w o ść m arzeń, b ezow ocn ość d ziałan ia. [139]

N a znaczenie tak iej koncepcji życia d la kom pozycji powieści F la u ­ b e rta zw rócili uw agę dopiero późniejsi badacze jego twórczości.

P o w ie ść ro zw ija się u F lau b erta n ie p rzez d od a w a n ie — p isze A lb ert T h ib a u d et — le c z na drodze rozrostu, k o n cen try czn eg o w zb ogacan ia tem atu

(20)

P R O B L E M Y K O M P O Z Y C J I P O W IE Ś C IO W E J W E S T E T Y C E S Y G IE T Y Ń S K IE G O 381

u sta lo n eg o z góry w sposób n ajp rostszy. J est to w ła śn ie form a, jak ą p rzy ­ biera d z ia ła n ie f a t a ln o ś c i21.

M aciej Ż urow ski an alizu jąc Panią B ovary idzie dalej ty m trop em : W yd arzen ia u szereg o w a n e b ez dyn am iczn ej in try g i w y ra ża ją ró w n ież jakąś p esy m isty czn ą k o n cep cję ży cia , w ed łu g k tórej d ziałan ie, a k ty w n o ść są c z y n ­ n ik iem n ie isto tn y m 22.

P rzenikliw ość Sygietyńskiego w ty m względzie należy z całą s k ru ­ pulatnością odnotow ać.

S ta ra liśm y się pokazać różne płaszczyzny tem aty czn e i ich znaczenia dla w e w n ętrzn e j fo rm y u tw o ró w powieściow ych; nie w y stęp ow ały one — rzecz zrozum iała — w czystej postaci, lecz tw o rzy ły pew ien splot, dając w konsekw encji w rażen ie pełnego życia. Ten w spólny m ianow ­ n ik — „życie” — jak o praw odaw ca sztuki, nie m ógł być przez tw ó rcę lekcew ażony lub p o m ijan y . Je śli tak było — S ygietyński z całą suro ­ wością pisze o kom pozycji tego ty p u utw orów .

Stąd też u jem n a ocena ostatn iej powieści F la u b e rta B ouvard i P é­

cuchet, k tó ra — zdaniem k ry ty k a — nie trzy m a się życia i dlateg o „jej

kom pozycja, polegająca n a szufladkow ym p o k raja n iu całości na roz­ działy, n ie p rzed staw ia żadnego artysty czneg o in te re s u ” (151). T u ta j S yg ietyńsk i raczej zgadzał się z rea k c ją k ry ty k i francu sk iej po u k a z a ­ n iu się tego u tw o ru . Dał jed n ak w łaściw e swej m etodzie k ry ty c z n ej

uzasadnienie.

Spostrzeżenia swe n ad w łaściw ościam i p isarstw a F la u b erta w zboga­ cił jeszcze S y g iety ń sk i uw agam i o układzie toku zdarzeń, k o n stru k c ji obrazu i scen.

K om p ozycja tu pod w zg lęd em zręczności p rzew yższa w sz y stk ie inne. S cen y w ią ż ą się z ta k ą sw ob od ą i tak n atu raln ie, że u w a żn y ty lk o c z y te ln ik je st w sta n ie dopatrzeć się tej sztu czn ej n ici, która je łą czy i u trzy m u je w całości. A p rzy ty m n a stęp stw o ich d aje d o sk o n a łe w ra żen ie chaosu i zam ętu w ie lk o m ie js k ie g o życia. R om ans w ije się cią g le p om ięd zy ep izod am i, k tóre p ozorn ie n ie m a ją z nim zw iązku, tak są one w y stu d io w a n e i w y ­ k o ń czo n e sa m e dla sieb ie. [132— 133]

D aje to k o n stru k c ję o zrytm izow anym toku obrazów, tw orzących sa­ m odzielną całość.

W ieczory w w ie lk im św ie c ie i zab aw y p ó łśw ia tk a , p r z y ja c ie lsk ie ś n ia ­ dan k a i k o la c y jk i, w y c ie c z k a za m iasto, p o jed y n ek , p rzem ow y w k lu b ie z 1848 roku, baryk ad y, w a lk a na u licy, w z ię c ie T u ileries, m iło sn a scen a

21 A. T h i b a u d e t , G u s t a v e F lau bert. P aris 1935, s. 91 (cyt. za: M. Ż u r o w ^ - s к i, „ P ani B o v a r y " i r o z w ó j p o w i e ś c i n o w o c z e s n e j . „P rzegląd H u m a n isty c z n y ”

1958, n r 4, s. 21).

Cytaty

Powiązane dokumenty

przez Podwykonawców lub dalszych Podwykonawców przed dniem Odbioru częściowego robót budowlanych, lub jeżeli roszczenia Podwykonawców lub dalszych Podwykonawców nie

przez Podwykonawców lub dalszych Podwykonawców przed dniem Odbioru częściowego robót budowlanych, lub jeżeli roszczenia Podwykonawców lub dalszych Podwykonawców nie

Płatność realizowana będzie miesięcznie (jako stały miesięczny abonament) przez okres 24 miesięcy a dodatkowe koszty napraw/wymiany uszkodzonych części płatne będą

„Budowlani” w Warszawie, 03-571 Warszawa ul. Tadeusza Korzona 111. Zapłata należności nastąpi przelewem na konto Wykonawcy wskazane na wystawionej fakturze, w terminie 14 dni

2) zaproszenie do złożenia propozycji cenowej dla zadania pn.: „Monitorowanie sygnałów przekazywanych przez systemy sygnalizacji pożaru w obiektach zarządzanych

Wynagrodzenie Wykonawcy, o którym mowa § 5 może być za zgodą Zamawiającego rozliczane, na podstawie faktur VAT (częściowych) wystawianych przez Wykonawcę na kwotę

Zakłada się rozliczanie robót, zleconych przez Zamawiającego w ramach niniejszej umowy, na podstawie zatwierdzonego przez Zamawiającego kosztorysów zamiennych, którego

Dostawca zobowiązany jest do naprawy koparko – ładowarki / elementu maszyny / młota hydraulicznego w terminie 14 dni kalendarzowych od otrzymania powiadomienia