Julian Krzyżanowski
Juliusza Słowackiego "Jasne i
słoneczne słowo" : (karta z dziejów
stylistyki romantycznej)
Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 39, 21-39
JULIUSZA SŁOW ACKIEGO
„JASNE I SŁONECZNE SŁ O W O “
(K arta z dziejów sty listy k i rom antycznej).
1. W p rzeciw ieństw ie do sw ych w ielkich rów ieśników , M ic kiew icza czy K rasińskiego, któ rzy in tereso w ali czytelnika treścią, zaw artością, ideologią, słow em te m a ty k ą sw ych dzieł, Słow acki ucho dził i dotąd uchodzi za w irtu o za poetyckiego, za m istrza słowa, za nisarza, k tó ry arty zm em w y b ił się n ad sw ych poprzedników , n ad sw e pokolenie, za praw odaw cę sztu k i p isarsk iej, niedościgłego dla tw ó r ców pokoleń późniejszych. Na pogląd ta k i złożyły się opinie owych w ielkich rów ieśników , M ickiew icza i K rasińskiego w łaśnie, obojętna czy zaw ierające przy g an ę czy zachw yt, p rzyczynił się do niego zaś niew ątpliw ie i sam Słow acki. Przecież w o ktaw ach „Beniow skiego“ rozsiał on m nóstw o uw ag i w yznań, w k tó ry c h w tajem niczał czytel n ik a w n ajrozm aitsze se k re ty w łasnego w a rsz ta tu pisarskiego, dzielił się spostrzeżeniam i czysto technicznym i, zapow iadał w reszcie sw ą św ietn ą przyszłość o p a rtą w łaśnie n a zrozum ieniu m istrzostw a, do którego doszedł. P a ra fra z u ją c znane pow iedzenia K rasińskiego, tak oto w y rażał sw oje „Exegi m o n u m e n tu m “ :
Ktoś to powiedział, że gdyby się słowa Mogły stać nagle indywiduam i, Gdyby ojczyzną był język i mowa,
Posąg by mój stał, stw orzony głoskam i,
Z napisem Patri patriae. (2, 97 nst.)
Gdzie indziej odw oływ ał się do cieniów K ochanow skiego, za którego dziedzica się uw ażał, a k tó ry po zaznajom ieniu się z „Be niow skim “ dojść by m usiał do w niosku, „że nie zapom niał m ow y oolskiej w g ro bie“. W kilka la t później, w okresie, gdy m ozolnie
<worzył sw ą w ysoce zaw iłą n a u k ę o „słow ie“ i jego znaczeniu w d zie jac h zarów no P olski ja k słow iańszczyzny i n a w e t św iata, o k reślał sam ego siebie jak o tego, „ k tó ry w polskim słow ie w idział ja k w z ia r n ie czystego ' b u rs z ty n u “ 1, i to w idział spraw y niesły chanej donio słości.
W ypow iedzi tego ty p u nie b y ły w p raw d zie czym ś w czasach ro m an ty zm u niezw ykłym . N ajw spanialsza z n ich to n ie co innego •iak „Im p ro w izacja“ K o n rad a, pieśń try u m faln eg o w ład an ia słow em poetyckim . G dy jed n a k M ickiewicz sw ą w sp an iałą odę do poezji p rzysłon ił zagad nien iam i innego rzędu, p ro m e tejsk ą w alk ą o szczęś cie człow ieka, Słow acki, ja k się rzekło, przez w prow ad zanie czy tel n ik a w ta jn ik i p rac y p isarskiej, przez stosow anie m nóstw a term in ó w technicznych, n a rz u c a ł sw em u odbiorcy w y ob rażen ia odm ienne, u ra - Diał sobie opinię zaw odow ego lite ra ta , do m istrzo stw a d oprow adza jącego sztu kę słow a. I opinia ta p rzy ję ła się pow szechnie. P rz y puścić n a w e t wolno, że chętn ie głosili ją ci, k tó rz y nie u m ieli czy nie chcieli zrozum ieć, na czym polegała niezw ykłość śm iałego no w a to ra i rew olu cjon isty , i b ra k odpow iedzi n a te p y tan ia m askow ali łask aw y m p rzy zn aw an iem m u w arto ści n a tu ry w yłącznie form aln ej. P ro ta g o n istą ich b y ł zresztą znow uż K rasiń sk i, przedm iot atak u w poem acie „Do a u to ra T rzech p salm ów “, ub olew ający n ad św iet nością owego, jak o b y chybionego ataku!
Rzecz je d n a k osobliwa, że gdy k a rty się odw róciły, gdy tw ó r czość Słow ackiego nauczono się cenić jako jedno z najw yższych osią gnięć p oetyckich w naszej lite ra tu rz e , gdy poczęto badać ją naukow o, uw agę skupiono n a jej stro n ie ideologicznej, po w tarzając gołosłownie d aw ne opinie o jej arty zm ie, nie próbow ano zaś zdać sobie spraw y, n a czym ten a rty z m polegał, jak dalece był now atorski, jakiego przełom u d okonyw ał i do jakiego stopnia był zestrojony z rew o lu c y jn ą zaw arto ścią dzieł, w k tó ry ch w ystępow ał. A przecież dopiero tak ie sp o jrzen ie n a tw ó rcę „Lilii W enedy“, pozw ala wielkość jego zrozum ieć w całej pełni, dostrzec w niej p ierw iastk i, k tó re inaczej uchw ycić je s t bard zo tru d n o , w yznaczyć w reszcie jego w łaściw e m iejsce w p lejad zie jego rów ieśnych.
P e w n y m u sp raw ied liw ien iem niedo m ag ań w te j dziedzinie n a szej n a u k i m oże być już sam ogrom tw órczości Słowackiego, która
1 D 4, 504. Literą D oznaczam najnowsze w ydanie Dzieł Słowackiego Wrocław, Ossolineum, 1949.
z n a tu ry rzeczy w ykazyw ać m usi n iezw yk łą rozległość stosow anych w niej środków w yrazu, od n a jb ard ziej w y szukanych po n ajprostsze. W skutek tego zresztą i szkicowo u jęta tu ta j próba będzie m iała cha r a k te r bardzo ogólny, będzie kład ła nacisk raczej n a postaw ien ie pe w nego u k ła d u zagadnień, w ym ag ający ch staran n eg o opracow ania, aniżeli zabiegała o łatw e i w ygodne form uły. O pracow anie to w y jaśn ić będzie m usiało n ieje d n ą niespodziankę i n ieje d n ą w ątpliw ość, k tó re w y sunąć tu ta j w ypadnie, a z k tó ry m i uporać się n ie będzie można.
2. P ierw sza z ty ch niespodzianek w iąże się ze słow nictw em Słowackiego. R om antycy, jak w iadom o, dbali niezm iernie*o „barw ę m iejscow ą“ sw ych utw orów , o ich podbudow ę realistyczną, i osiągali ją przez stosow anie o bfitych zasobów w yrazow ych o c h a ra k te rz e narzeczow ym lu b n a w e t gw arow ym . T ak postępow ali M ickiewicz, M alczewski, Zaleski, Goszczyński, O dyniec i inni. Słow acki n a to m iast poszedł szlakiem nieco innym . W praw dzie i w jego słow nic tw ie sp oty k am y sporo prow incjonalizm ów , w ro d zaju w yrazó w jak: „cudow nik“ „d u m n ik “, „skrzeczek“ , „roków ty siące“ 2 i im podob nych, osobliw ostkam i ty m i jed n a k posługiw ał się on bardzo oszczęd nie, nie narzu cały się one sw ą niezw ykłością czytelnikow i, n ie w y m agały kom en tarza w przypisach. Na ogół bow iem a u to r „G odziny m y śli“ rzadko w y k raczał poza o bręb języka literackiego, używ anego w środow isku, z którego wyszedł. P rzy m io tn ik „ lite ra c k i“ m a tu ta j zastosow anie ty m właściwsze, iż języ k Słowackiego, od p oczątku do końca jego k a rie ry pisarskiej, w y k a z u je pew ien sw oisty n a lo t książ kowy, n o rm aln y w m ow ie potocznej ludzi rozm iłow anych w lek tu rze i chętnie do niej się odw ołujących, ró w n ie dobrze w d w o rk u k rze m ienieckim , ja k w salonach w ileńskich, ja k w k a w ia rn iac h w arszaw skich przed pow staniem listopadow ym . Toteż w w ypow iedziach poetyckich Słow ackiego uderza znaczna przym ieszka w y razó w ob cych, dostępnych jed y n ie dla odbiorcy bardzo oczytanego, m ogącego zrozum ieć życzenie: „N iech przy jaciele moi w nocy się zgrom adzą I biedne serce m oje spalą w aloesie“ 3, czy naw et: „Ty będziesz w i dział m oje białe kości, W straż nie oddane kolum now ym czołom “ 4; tru d n o przecież na pierw szy rz u t oka przypom nieć sobie staroegipski zwyczaj zaw ijania serc zm arłych w liście aloesu (chyba że zna się
JU L IU S Z A SŁOW ACK IEGO „JA SN E I SŁONECZNE SŁOW O“ 2 3
2 D 4, 59; 178; 23; 165. 8 D 1, 112.
„ L am b rę“ , gdzie obrzęd te n opisał i w y ja ś n ił5,) czy odgadnąć, że „kolum now e czoła“ stan o w ią odpow iednik „głow ic“ lu b „ k a p iteli“ .
Ta literackość języ k a Słow ackiego w y stą p iła szczególnie silnie w „B eniow skim “, gdzie p oeta celowo, n iera z dla e fe k tu kom icznego, w p la ta ł w tok w ypow iedzi w łasnych ju ż to oddzielne w yrazy, ju ż to całe zw roty obce, angielskie, rosyjskie, w łoskie, czy francu skie. Rzecz jasna, że nagrom adzenie w y razów niepolskich m usiało n astąp ić p rze de w szystkim w n ajro zm aitszy ch sty lizacjach , zwłaszcza w d ra m a tac h barskich, „K siędzu M a rk u “ i „Śnie sre b rn y m Salom ei“, w k tó ry ch jed n e osoby p rzem aw iają z u k raiń sk a (w szak o S w en ty n ie czy tam y „bowiem ta N im fa m ów iła jak ch ło p k i“, 3, 672), in n e zaś zaw zięcie m akaronizują, czy p rzem aw iają z żydow ska. D o k ład n iej sze zbadanie języka W ern y h o ry w „Ś nie sre b rn y m “ i J u d y ty w „K siędzu M ark u “ pozw oliłoby uchw ycić, z jakim m istrzostw em d ra m a tu rg w yzyskał ele m en ty niepolskie d la zindyw idualizow ania w ypow iedzi sw ych b o h ateró w i bohaterek . R ezygnując z tego za dania, w skazać w zam ian w a rto na in n ą sp raw ę, k tó rą u n a s się nie zajm ow ano, a jeśli ją poruszyć w ypadło, o trzym y w ano w y n ik i dalekie od popraw ności nau k ow ej. Chodzi tu o „K róla D ucha“ , poem at, k tó ry w in ten cjach au to rsk ich dotyczył nie ty lk o pradziejó w Polski ale i Słowiańszczyzny. Z godnie z ty m założeniem Słow acki usiłow ał nadać m u pew ien k o lo ry t słow iański, co osiągał przez w prow adzanie w jeg o oktaw y elem entów słow nikow ych u k raiń sk ic h i rosyjskich. P rzy k ład em n a jja sk ra w sz y m będzie tu „podziw ięś“ w u stach Pychy, odpow iednik u k raiń sk iego „p o d y u lju ś“ (popatrzę); tu należą czasow n ik „zarobotać“ (zarobić) i rzeczow niki w ro d z a ju „horodyszcze“ , „p re sto ł“, „ludyszcza“ czy „K ijów m atuszka m ia st“ e.
5 D 2, 159.
6 podziwięś 3, 1, 134 i 144. — zarobotam 4, 2, 309. — horodyszcze 3. 3, 65; 5, 1, 220. — prestoł 4, 4, 198. — ludyszcza 1, 2, 163. — m atuszka 5, 3, 87. Z w y razów tych osobliwością najw iększą jest n iew ątpliw ie „skalic“, użyty raz o delfinach, które w św ietle gwiaździe morskich „swoje łuski skalą“ 1, 1, 77, drugi raz w zdaniu „tak Bóg przysyła los, który tronem duchowi podskalił“, 5, 2, 342. M. Piątkiewicz, w kom entow anym w ydaniu poem atu (Przemyśl, 1923) ■ w ypadek pierwszy zaopatrzył objaśnieniem „jeżą, podnoszą z przerażenia“
(s. 43), co powtórzył K leiner (Dzieła w szystk ie), odwołując się niepotrzeb nie do ros. „skalitj“ (szczerzyć zęby); wypadek zaś drugi w edle Piątkiew icza znaczy „skałą od spodu u trw alił“ (s. 360). Gdyby to drugie objaśnienie było słuszne, trudno by zrozumieć dwuwiersz dalszy: „A duch się ogniem pożarnym zapali, na czarny zgore proch — i sam się w a li“ (5, 2, 343—4). Sprawa jest prosta, gdy przyjąć, że Słow acki wprowadza tu w yraz „skalic“ w znaczeniu
JU L IU S Z A SŁO W A CK IEG O „JA SN E I SŁONECZNE SŁOW O“ 2 5
3. Skoro ju ż m ow a o „K rólu D u chu “, to autom atycznie n asu w a się przypuszczenie, iż poem at ten m usi zaw ierać jakieś skład nik i z k ateg o rii archaizm ów . S praw a to jed n a k b yn ajm n iej nie prosta! A uto r m ianow icie „A nhellego“ znalazł się w dw udziestym trzecim ro k u życia w środow isku językow ym obcym i rychło począł odczuw ać to, co w y raził w słow ach w ygnańca syberyjskiego: „oto język mój rodzinny i m ow a ludzka zostanie w e m nie ja k h a rfa z porw anym i stru n a m i“ 7. L e k a rstw a n a to szuk ał w obcow aniu z poetam i p rze szłości, z Ja n e m i P io trem K ochanow skim i. R ozczytyw anie się
w nich groziło je d n a k em ig rantow i in ny m niebezpieczeństw em , bez w iednym zab rn ięciem w sztuczną staropolszczyznę, w archaizm y. I znow uż rzecz znam ienna, iż niebezpieczeństw a tego Słow acki um iał uniknąć, że n a w e t w d ram a ta c h z pradziejów , tak ich jak „B alla d y n a “, „L ilia W en ed a“ czy „ K ra k u s“, a więc narzucających ponie k ąd archaizację, archaizm ów je st zdum iew ająco m ało. Nieco w ięcej w y k azu je ich „ K ra l D uch “, w k tó ry m sp otykam y w yrazy jak: „broić“, „gąść“, „ lu b “ (lubo, chociaż), „ lu ty “ (srogi) „opiekalny“ , „pierzch“ , „pisorym “, „poim ać“, „przyzw ać“, „ ru m ia n y “ (czerwony), „sienica“ (pałac), „skościeć“ (znieruchom ieć, skam ienieć), „słońcow y“, „sw adź- b a “ (wesele), „szafran iec“ (rudzielec), „w aśń “, „w schodow y“ (wscho dni), „żo łtarz“ (pieśń kościelna, psalm ). W śród archaizm ów tych, w y notow anych je d y n ie z te k stu głównego, najczęstszy je st „ ru m ia n y “ , pospolitszy od rów noczesnego p rzy m iotn ika „czerw ony“ (raz n a w e t czytam y: „dziś od błyskaw ic czerw one ru m ia n y ch “, 1, 1, 354), w yw odzący się n iew ątp liw ie z „Jeru z a le m w yzw olonej“ tak ja k „pi so ry m “ pochodzi od J a n a K ochanow skiego. Do obydw u K ochanow - '
analogicznym do ros. „kalitj, raskaljatj“, tj. rozpalać do czerwoności, rozgrzewać m etal do biała. To znaczenie pozwala zrozumieć sens obydwu obrazów słow nych w K rólu Duchu, w pierwszym chodzi o to, że delfiny, zbliżając się do gwiaździe, poczynają błyszczeć ogniście; łuski są tu oczywiście dowolnością poetycką; w drugim mamy coś niby parafrazę zwrotu „siedzieć jak na rozża rzonych w ęglach“, los króla, osadzonego na rozpalonym tronie, w iedzie do zniszczenia, odm alowanego w końcowym dwuwierszu zwrotki. Wyraz „skalic“ jako neologizm Słow ackiego w szedł do S łow n ika w arszaw skiego, objaśniony w sposób praw ie w łaściw y, jako: parzyć, palić, osmalić. Przykład to n ie- jedyny trudności, w obec których staje kom entator Słowackiego. Sawa w B e
n iow skim w ystępuje „w szerokich bardzo szarawarach z radła“ (3, 612), tj.
„w spodniach lnianych“, jak rzecz objaśnia K leiner (wyd. 1923 w. 127). Mniejsza z tym, że w yjaśnienie nie jest dokładne; grunt, że Słow acki m yślał o wyrazie „radno“, oznaczającym grube płótno konopne, pomieszał go zaś z „radłem“, i że poprawić tu błędu nie podobna, „radło“ bowiem stoi w rymie.
skich dodać jed n ak m ożna trzecie źródło archaizm ów Słow ackiego, m ianow icie „M etam orfozy“ O w idiusza przełożone przez J a k u b a Ż e browskiego, k tó ry ch p rz e d ru k sporządzony przez L. B orow skiego u k azał się w W ilnie w r. 1821. Je śli bow iem zaufać d any m „Sło w nik a w arszaw skiego“, w y razy „skościeć“ i „słońcow y“, w y stę p u ją c e w „K ró lu D uchu“, w prow adził do daw nej polszczyzny w łaśnie t łu m acz „P rzeo b rażeń“. Na ogół jed n a k Słow acki posługiw ał się ró w nież archaizm am i bardzo w strzem ięźliw ie, nie nadu żyw ał ich, ja k to później robić będą W yspiański lu b Żerom ski, dzięki też tem u w łaśn ie są one pięknym i o rn am e n ta m i tek stó w jego, nie sta ją się zaś ich b alastem .
4. Ilościowo g ó ru ją n a d n im i now otw ory językow e, neolo gizm y, k tó ry ch obfitość je st ró w nież niespodzianką. K ażdy znaw ca naszego rom an ty zm u w ie doskonale, iż pisarze te j epoki lub ow ali się w k uciu now ych w y razów i dochodzili w ty m do m an iery . Zabiegi słow otw órcze K rasińskiego czy N orw ida scharaktery zo w ać je st b a r dzo łatw o, p rodukow ali oni bow iem now e w y razy w edług bardzo p ro sty ch schem atów , ry chło dochodząc do skostnienia. G dyby sobie zadać tru d przejrzen ia „Słow nika w arszaw skiego“, stw ierd ziłob y się, że p rzy sporej ilości w yrazów istn ie je tylko sk ró t „Słow .“, w ska zujący, iż w y stęp u ją one ty lko u a u to ra „ B allad y n y “, że zatem on b y ł ich tw órcą. W znacznej rów nież ilości w ypad kó w po jego n az w isk u znalazłoby się K onopnicką, T etm ajera lu b O rkana, z czego w y nikałoby, że poeci ci posługiw ali się neologizm am i Słowackiego, d zięki czem u upow szechniły się one, ta k że a u to rstw a ich czytelnik dzisiejszy się nie dom yśla. Dow odzą zaś one, iż Słow acki odznaczał się niepospolitym i zdolnościam i słow otw órczym i, ale że u m iał w y ra zom przez siebie tw o rzon y m nad aw ać postać n a tu ra ln ą , że u nik ał w tej dziedzinie szablonów , że nie w padał w m anierę. P rzyk ładem tego w ym ow nym m oże być zdanie w w ierszu do m atk i: „Prze-baczże m u, o m oja ty p iastu n k o droga, że się ta k zaprzepaścił i ta k zaczeluś- c ił“ 8. Przez analogię do sto su n k u „przepaść — zaprzepaścić“ uro bił p o eta od „czeluść“ czasow nik „zaczeluścić“ stanow iący synonim do „zaprzepaścić“, ale w w y p a d k u ty m now otw ór tłum aczy się jasno jak o środek, potęg u jący w yrazistość zdania, nie sp raw ia w rażenia now ej łaty na sta ry m odzieniu. Pochodzi to stąd, że n iejedno k rotnie w y ra z y znane o trz y m u ją u Słow ackiego now e znaczenie, k ied y indziej zaś poeta poprzestaje na zm ianie form antów , p rzy czym u n ik a za stęp o w an ia daw nych przedrostków in n y m i (jak to robił K rasiński
JU L IU S Z A SŁOW A CK IEG O „JA SN E I SŁO N EC ZN E SŁOW O“ 2 7
z w y razam i ty p u „ro z strz e ń “), zm ienia n a to m ia st raczej przyrostki. T a k w ięc w oparciu o p ro w in cjo n aln y w y raz „pogońca“ (poganiacz) tw o rzy Słow acki w y raz now y „pogoniec“, n a d a ją c m u rów nież now e znaczenie: w ojo w n ik goniący w roga. P odob nie w archaicznym w y razie „pogonny“ (goniący) zachodzi zm iana znaczeniow a n a „popę dzany, p o g a n ia n y “.
G dy się p am ięta o ty ch odcieniach, w tek ście głów nym „K róla D uch a“ d ostrzega się n a stę p u jąc e neologizm y: „b alsam ica“ (mumia), „ b lad aw iec“, „błyszcz“ (połysk), „gw iaździca“, „gw iażdżący“, „iskrzy- c a “, „ k a ra c z “ (najw yższy sędzia), „kościarz“ (cm entarz), „ k w ia ty n y “ (kw ietniki), „n ied o starcz“ (nieurodzaj), „obiczow aniec“, „o sreb rzy na“, „pogoniec“ , „po g o nn y “ , pożarność“ (uczucie palenia), „przekam ie- n ić “ (zam ienić w kam ień), „przy m ro cze“ (zm rok), „p rzy sto łek “ ( m iej sce przy strz e m ien iu jeźdźca), „ro zbiw ca“, „rozgoń“, „ro ztrzask “,
„rozw eselnica“, „rozżarzę“, „sam ota“, „spłom ienić“, „sztyletow ość“, „w ężogady“ , „w ężow nik“ (wężowisko), „ w y lą d “ , „zberlon y“ (zaopa trz o n y w berło), „zgrozie“ (przerazić), „zjaw ien iec“ , „złotogłów “ (po sąg z głow ą złotą), „złozić“ (oćwiczyć, w y c h ło s ta ć )9.
9 na kształt egipskiej wonnej balsam icy 4, 1, 331. — bladawców zbrod niam i bladych otoczony w ieńcem 1, 3, 205. — złote błyszcze 3, 3, 69. — do gw iaź dzie m orskich 1, 2, 307; 1, 3, 30; 1, 3, 228. — duchy gwiażdżące zaw iesił nade m ną 1, 2, 112; — gw iazdom gwiażdżącym po łąkach 2, 425. — w iskrzycach, w ogniach i w płom ieniach 5, 2, 264. — najpierw sze państw a karacze Supany 1, 2, 403. — głos trupów z kościarzy 1, 2, 349. — ziele... ogród i kwiatyny w yścielające 4, 2, 325. — w pomorach, bitw ach i rzeziach, zboża niedostar- czach 2, 204. — i porzuciwszy te obiczowańce 5, Э, ЗГЗ. — w m iesięczną w yszła osrebrzynę 5, 4, 153. — na hełm ie pogońca 3, 3, 184. — pod biczem mocarza pogonny 4, 3, 223; a w e m głach ciągle brzmi piosnka pogonna w ieśniaka Odm. 118 w. 13 (tutaj wyraz użyty w znaczeniu pospolitym ). — suchość i jakaś pożarność gardlana 1, 3, 158. — w sław ę ducha przekam ienił 4, 2, 548. — w przy- m roczu wieczora 5, 3, 149. — sługi m ająca zw yk łe na przystołku 4, 2, 235. — sakram entalnych rozbiwca nam iotów 5, 4, 171. — w rozgoni 3, 3, 177. — jak piorun w roztrzasku 5, 4, 35. — rozw eselnica ciem ności 4, 1, 145. — twarze przy rozżarzu 1, 2, 61. — ech nie oddała w tych w ielkich samotach 3, 3, 190 — w iatry spłom ienił ducham i 1, 3, 101. — ćma słów sztyletow ości szepczących l, 1, 422. — pływ ają gniazdem w ężo-gad y 1, 2, 492. — ziem ia mało co lepsza już od w ężow nika 5, 2, 350. — na w ylądzie brzegu 1, 3, 109. — klątw ą zgrożona w yszła 5, 4, 89. — którzyście od słońc przyszli jak zjaw ieńce 3, 1, 36. — straszny złotogłów 5, 1, 232'. — niańki kazałem powiązać i złozić 5V 3, 286. —
N aw iasem dorzucić warto, iż zagadkowy „przystołek“ w yrósł z nieporozu m ienia; Słow acki m ianow icie znalazł w M uzie K ochanowskiego zdanie: „Albo i przy nastołce ciągnął się przez pole“ (w. 96) i zw rot „przy nastołce“ przekształ cił w „na przystołku“.
Stosując podane poprzednio rozum ienie neologizm u, zaznaczyć trzeba, iż w dziedzinie tej dw ie k ateg o rie now otw orów są u S ło w ackiego zjaw iskiem pospolitym . P ierw sza z nich ob ejm u je w y ra z y o zm ienionym , rzec by m ożna rozszerzonym znaczeniu. Obok w ięc p rzy m io tn ika „pogonny“ zastępującego im iesłów b ierny od w y ra z u „poganiać“, stosuje Słow acki p rzy m io tn ik „ lo tn y “ rów nież w fu n k cji niezw ykłej, bo im iesłow ow ej. „W idziałem lotn e w p o w ietrzu bo cian y “ — dotyczy przecież p tak ó w w ruchu , „lecących“. T ak sam o zapew ne m a się rzecz z „b ły sk otn ą k o ro n ą“ (KD 1, 2, 413). J a k się zdaje, zwyczaj zastępow ania im iesłow u przym iotn ikiem w y tw o rz y ł Słow acki pod w pływ em le k tu ry klasycystów naszych, od T rem b ec kiego po w łasnego ojca, k tó rz y w te n sposób usiłow ali spotęgow ać w yrazistość języka przez n ad an ie m u p ew nej, d robnej zresztą n ie zw ykłości a zarazem un ik ali nużącej m onotonii końców ek im iesłow - nych. K ategoria druga, na k tó rą daw no ju ż zwrócono uw agę, to następow anie przy m io tn ik ów oznaczających zw ykłe b arw y, tak ic h jak biały, czerw ony, niebieski, żółty i in., ich odpow iednikam i m i neralogicznym i czy ju b ilersk im i, a więc przym io tnik am i: s re b rn y , rubinow y, szafirow y, złoty 10, sk ala m ożliwości jest tu oczyw iście ograniczona, ale dość rozległa, obok „ ru b in o w y “ bow iem m am y „ko ralo w y “, obok „złoty“ w y stę p u je ulub ion y Słow ackiem u „ b u rsz ty n ow y“, nie m ówiąc ju ż o w spom nianej poprzednio p red y le k cji do archaizm u „ru m ian y “.
O statn ią w reszcie niespodzianką lek sy k a ln ą u poety, podziw ia nego dla w ytw orności tęczowego języka, je st jego sw oboda w po sługiw aniu się w u lgary zm am i („zasraniec“ 11 w „B eniow skim “ , „m en- dew eszka“ 12 w „Złotej czaszce“) i to nie ty lk o w u tw o rach stylizow a nych, ale n a w e t w w ypow iedziach w łasnych, ja k epigram : „M ałą jest w adą strój m odny now y; Lecz gd yby u jrz a ł cud M ojżeszowy, M yślałby o tym m odniś zalękły, Że — gdyby u k ląk ł — p o rtk i b y p ę k ły “ 13.
W ten sposób Słow acki, op ierając się n a języ k u litera c k im sw ych czasów, ekspresyjność jego potęgow ał przez stosow anie w nim prow incjonalizm ów i w ulgaryzm ów , przez o b fite w yzyskiw an ie w y razów obcych, przez ożyw ianie archaizm ów i tw orzenie pom ysłow ych neologizmów.
10 Matuszewski: S łow acki i n ow a sztuka, 1902, 141 nst. 11 D 3, 276.
12 D 1, 99 13 D 1.
J U L IU SZ A SŁO W A CK IEG O „JA SN E I SŁON EC ZNE SŁOWtO“ 2 9
5. P ew ne niespodzianki k ry je rów nież sk ładnia Słowackiego. Na ogół nie odbiega ona w praw dzie od składn i potocznej, ureg ulo w anej przez przepisy g ram aty k i szkolnej — o ile w ogóle wolno ta k rzecz ujm ow ać w stosunku do w irtuo za słow a poetyckiego, do pisarza, w yjątkow o w rażliw ego na ry tm , k tó ry może przecież n a rzucać sw e w ym ag an ia zasadom g ram atycznym . Do problem u tego w ypadnie pow rócić w dalszych uw agach, ‘ ry tm ic e Słowackiego po św ięconych. Na razie zaś stw ierdzić trzeba, iż niezw ykłość sk ład niow a ro m a n ty k a polega n a jego w y raźn y ch upodobaniach do pew n y ch w łaściw ości składniow ych, w jego czasach zdaw ałoby się u zna n y ch za przezw yciężone i przebrzm iałe. Słow acki tedy, epik i d ra m aturg, u m iejący ró w nie św ietnie opow iadać ja k przem aw iać ustam i postaci d ram atycznych, w liryce, a nie ty lk o w niej, chętnie posłu guj e się efektam i sk ład ni retory cznej, do m istrzostw a doprow adzo ny m i w poezji w. X V III. U tw ory jego liryczne, ta k od siebie odległe, ja k „S m utno m i Boże“ , „T estam ent m ó j“, „G rób A gam em nona“, „Tak m i Boże dopom óż“^ „O nieszczęśliwa! o uciem iężona“, poddane analizie składniow ej, w y k a z u ją całe łańcuchy zdań w y krzy kn iko w ych, zdań pozornie p y tajn y c h a w ięc ta k zw anych p y ta ń reto ry cz nych, i rozm aitych in ny ch w ypow iedzi o ch a ra k te rz e energicznych apeli. A to sam o dotyczy całego „B eniow skiego“, całego niem al „K róla D u ch a“ i w ielu innych dzieł epickich i d ram atycznych, o p a rty c h na zasadzie „m ów o nas prosto i z k rzy k iem “. Obok tej w łaściw ości, w iążącej u Słowackiego form ę zew n ętrzną z w e w n ę trz n ą , elem enty stylistyczne i stylow e, znam iennej nie tylko d la w yg ląd u zdań, ale i dla c h a ra k te ru całych utw orów , w y stę p u je u tw ó rcy „ B allad y n y “ inn y jeszcze, dziedziczny związek z tra d y c ja m i sty listy k i osiem nastow iecznej. Poeci ted y stan isła w ow scy w etow ali sobie form alne ograniczenie środków w yrazu zwłaszcza w zakresie zasobu słownego w ten sposób, że przez posługiw anie się k o n tra sta m i znaczeniow ym i w ydobyw ali z ze społów w yrazow ych ich niezw ykły ład u n e k ekspresyw ny. Śpiew ak „Iliady b a rs k ie j“ p rzejął ten zabieg sty listy czny i doprow adził go do m istrzostw a, o k tó ry m pokoleniu K rasickiego an i się śniło. „Bądź zdrów — a ta k się żegnają nie wrogi, Lecz dw a na słońcach swych p rzeciw nych bogi“ 14 — „Aż was, zjadacze chleba, w aniołów p rze ro b i“ 15 — „ J a k dziś w ielki, gdy w racasz tu — niczym “ 10 — „Albo
14 D 3, 206. 15 D 1, 113. 16 D 1, 111.
dzieckiem być m usi, lub n a serce c h o ry “ 17 oto k ilk a p rzy k ład ó w n ajb ard ziej typow ych i pow szechnie znanych. G ó ru je n a d nim i in ny . Z ałgany w ew nętrzn ie w y tw o rn iś ro m an tyczny h ra b ia F an tazju sz, odebraw szy dotkliw e cięgi w rozm ow ie z p ełną szlachetności p a n n ą , przygodę sw ą w yraża kró tk o i w ęzłow ato: „D uchow i m em u dała w p ysk — i poszła“ 18. Z danie to, jed n o z najw spanialszych, na ja k ie zdobyła się lite ra tu ra św iata, n a b ie ra zgoła osobliw ej w ym ow y, gdy się zważy, iż wyszło ono spod pióró k tó re rychło m iało rzucić na pa p ie r „Genezis z d u ch a“ i „ K ró la-D u ch a“, pió ra p isarza, k tó ry w y razow i „duch“ nadał przecież sw oiste, sa k ra ln e znaczenie. Św iadczy ono w yraźnie zarów no o n iezw y k ły m poczuciu realizm u u tw ó rcy „F antazego“, o rozum ieniu n aw y kó w i m an ier życiow ych, w łaści w ych p ew nym u kładom i okresom k u ltu ro w y m , jak o niezw ykłej w rażliw ości poety na efekty stylow e osiągane przez zastosow anie zwięzłego k o n tra stu jak o k la m ry zam ykającej całe d łu g ie w ypo wiedzi.
6. Jeśli p rzedstaw ione d o tąd środki w yrazu artystycznego, sp o tyk an e w poezji Słowackiego, nie odbiegały — z w y ją tk ie m neo logizmów i k o n trastó w składn io w ych — nad m iern ie od m ow y po tocznej jego środow iska społecznego, norm ow anej przez zasady g ra m aty k i, to dziedziną, w k tó rej języ k poety odciął się stanow czo nie ty lk o od m ow y zw ykłych śm ierteln ik ó w , ale rów nież od języka in n y ch poetów rom antycznych, stała się k rain a obrazu słow nego, a w ięc ogół tych zabiegów stylistycznych, k tó ry m i języ k poezji różni się od prozy, k tó re przek ształcają go w „m ow ę bogów “.
Spojrzaw szy na sp raw ę z ta k trady cjon alnego stanow iska, ująć ją m ożna w rozw ażeniu trz e ch najpospolitszych kateg o rii obrazów słow nych, tropów , tj. poró w n an ia, p rzenośni i zam ienni, rezy g nując z dociekań n ad innym i ozdobnikam i, k tó re d aw na re to ry k a czy dzi siejsza sty listy k a określa m ianem fig u r czy „postaci krasom ów czych“. U spraw iedliw ieniem tego po stęp k u niech będzie i założenie uw ag obecnych, zam iar ukazania zespołów w łaściw ości stylistycznych, dla Słow ackiego n a jb ard ziej typow ych, i okoliczność, że ow ym i ozdobni kam i posłu g u ją się od daw na w szystkie nasze podręczniki sty listy k i, dzięki czem u dziedzina ta je s t stosunkow o b ardziej znana od sp raw tu roztrząsanych.
17 D 1, 224. 18 D 7, 282.
P o ró w n an ia Słowackiego są ozdobnikam i w yrazistym i, ale dys kretn y m i, pełnym i n aturaln o ści n iem al sam o rzutn ej. I to ozdobni kam i ta k łatw ym i, że czytelnik gotów jest uw ierzyć, iż* tw órca „Be niow skiego“ lekcew ażył te pokłady „złoconej m iedzi“. „Im ię m oje tak przeszło jako błyskaw ica I będzie jak dźw ięk p u sty trw ać przez pokolenia“ , „O dkąd zniknęła ja k sen jak i zło ty “, „ J a k p u ste kłosy z podniesioną głow ą S to ję “, „Żem b y ł jak pielgrzym , co się w d ro dze tru d z i p rzy blaskach grom u“ — oto ty p ich najzw yk lejszy . G dy by je sklasyfikow ać w edle zasad, stosow anych w sty listy kach, a więc ze w zględu na różnorodność przedm iotów w nich zestaw ionych, o k a załoby się, ja k chętnie Słowacki, a zgodnie z ty m co m ówiło się o książkow ości jego słow nictw a, czerpie pom ysły z lek tu ry . „A te n ogród, czarow na sielanka Londynu, J a k u stęp złoty w n u d n y m ginie poem acie“ 19, byłb y to p rzy k ład typow y dla całej tej kategorii. Sło wacki, zdając sobie najw idoczniej spraw ę z isto ty porów nania, stale kładzie nacisk na jego „w zorze“, członie drugim , rozbudow uje go szerzej i bogaciej. P rz y takim sposobie ich stosow ania nie może dziwić p red y lek cja poety do p orów nań zw anych epickim i lu b hom e- ryckim i, a w ięc odznaczających się w łaśnie rozbudow ą członu d r u giego. Isto tn ie też są one w jego dziełach bardzo częste w postaci zarów no kom icznej jak pow ażnej. „M ałżeństw o je s t ja k czereśnie — pow iada P am filu s — W przódy je w róble oskubią złodzieje, A potem człowiek nadgryzione z ja d a “ 20. Oto p rzy k ła d odm iany pierw szej, szczególnie częstej w oktaw ach „Beniow skiego“ czy poprzedzającej je „Podróży n a W schód“. O dm ianę pow ażną ilu s tru je znane porów n anie M ickiew icza do boga litew skiego, ukazującego się w śród m rocz nych sosen odwiecznego cm entarzyska. Do te j sam ej k atego rii n a leży opis sk rzyd ła orlego, k tó ry m P opiel zdobi swój hełm ; opis ten, zbudow any z dw u porów nań o p o krew nym tem acie, doskonale z h a r m onizow any z całością poem atu, w k tó ry m w ystępuje, n ie tylko uplastycznia przedstaw ioną w nim sytuację, ale m a fu n k cję d od at kową, służy w y tw o rzen iu n a stro ju posępnej grozy:
Skrzydła sterczały z piasku takiej miary, Że gdym na dzidę wziął i podniósł w górę Jedno... to jako w ielki upiór szary
Wierzchem o ciem ną kity mej purpurę
JU L IU S Z A SŁOW ACKIEGO „JA SN E I SŁO N EC ZNE SŁOW O“ 3 1
19 D 5, 199. 10*D 7, 400
Dostało — w stając leniw e z moczary. Niby w yzw any czarodziejstwem runów Duch śpiący w błocie przy blasku p ioru nów 21
W ypadek ten m ożna uogólnić. P orów nania, zarów no zw ykłe ja k epickie, w y tw a rz a ją lu b przy n ajm n iej p otęgu ją sw oiste z a b ar w ienie poem atów Słow ackiego, n arz u c a ją je lu b p rzy n ajm n iej u trw a la ją w w yobraźni odbiorcy. Tam zwłaszcza, gdzie poeta używ a ich m asowo, ja k w „B eniow skim “ lub d ram atach , jako środka w y ra z u artystycznego.
7. P rz y całym bogactw ie porów n ań za bardziej zn am ien ny dla w yo b raźni poetyckiej Słow ackiego rodzaj obrazów słow nych uznać m ożna przenośnię, o ile bow iem bez obliczeń liczbow ych pogląd ta k i zaryzykow ać wolno, w y stę p u je ona u niego częściej. M łody poeta um iejętność posługiw ania się n ią zaw dzięczał n iew ątpliw ie w począt k ach swej k a rie ry ro zczy ty w an iu się w Trem beckim , k tó ry przecież i m łodem u M ickiew iczow i n a ty m polu m istrzow ał. Za przy pusz czeniem tak im przem aw ia choćby w yzysk any ju ż poprzednio m ono log londyński K ordiana, odznaczający się w opisie p a rk u n ag ro m a dzeniem w ręcz stłoczonych przenośni, czym przypom ina poem aty opisow e naszych klasycystów :
Drzewa nietknięte rajskie zachowały wdzięki; Nieraz m gły nadpłynione w kłęby czarne zwiną I liściow ym w achlarzem na m iasto odwieją. Po sadzawkach łabędzie rozżaglone płyną, Ludzie piaskiem Paktolu w ęże ścieżek sieją, A łąki flam andzkiego aksamitu puchem.
Tam miasto!... Zegar ludzkim kręcący się ruchem, A tu cisza — tu ludźmi nie kwitną ogrody,
Ale się po m urawach w yperliły trzody 22.
Słow acki jed n a k ry ch ło w yzw olił się z klasycystycznej sztyw ności tak ich sztucznych opisów, dopomogło m u do tego jego m eta fo ryczne w idzenie, słyszenie czy w ręcz m yślenie poetyckie, op arte n iew ątp liw ie n a u zdolnieniach synestezy jny ch. C zytając stro fy „Be niow skiego“ stw ierdza się to n a każdym kroku, obo jętn a czy b ędą to w ypow iedzi satyryczne, liry czn e czy opisowe.
21 D 4, 16. 22 D 5, 199.
JU L IU S Z A SŁO W A CK IEG O „JA SN E I SŁONECZNE SŁOW O“ 3 3 Idź nad strumienie, gdzie w ianki koralów
Na twoje w łosy kładła jarzębina; Tam siądź i słuchaj tego wichru żalów,
Które daleka odnosi kraina; I w pieśń się patrzaj tę co jest z opałów,
A w ięcej kocha ludzi niż — p rzek lin a23.
Z w rotka w y b ran a p rzyp ad kiem , w m iejscu, gdzie tom się otw o rzył, św iadczy o niesam o w ity m w ręcz bogactw ie pierw iastkó w m eta forycznych w lirycznej w ypow iedzi poety; „w ianki k o raló w “ bowiem „k ładła ja rz ę b in a “, „w ich ru ż a le “, „odnosi k ra in a “ , p a trz en ie w pieśń i to pieśń opalow ą, k ochającą czy p rzek lin ającą, w szystko to są tak ie czy in n e p ierw ia stk i m etaforyczne, k tó ry c h całość m ieni się blaskam i p raw dziw ej poezji. N agrom adzenie ich je s t tu bodajże większe niż w opisie p a rk u londyńskiego, n ie odczuw a się go jed n a k dzięki tem u, że obraz doskonale skom ponow any ożyw iony je st n astro jem lirycz nym , żyw o p rzem aw iającym do czytelnika czy słuchacza.
Bardzo często zdolność m yślenia m etaforycznego um ożliw ia Słow ackiem u w prow adzenie m n ó stw a wysoce sugestyw nych skrótów m yślow ych, obliczonych na b y stro ść in teligen tneg o czytelnika, k tó ry pow inien um ieć z w iersza w y czytać to, co poeta zam ierzył w nim w yrazić. K lasycznym p rzy k ład em tej m etod y m oże być sław na zw rot ka „G robu A gam em nona“, w k tó re j skład n ik i m yślow e i uczuciowe, greckie i polskie, d a ją zagadkow y obraz o w strząsającej w ym ow ie;
Na Termopilach bez złotego pasa, Bez czerwonego trup leży kontusza, A le jest nagi trup Leonidasa,
Jest w marmurowych kształtach piękna dusza 24.
I tu ta j w łaśnie o bserw acja zabiegów stylistycznych tw órcy „K o rd ia n a “ n ap o ty k a n ajse n sa cy jn ie jszą niespodziankę. Przytoczony obraz je st rez u lta tem tru d n e g o do an alizy skrzyżow ania przenośni i... zam ienni. N iespodzianka polega n a tym , że zam iennia, n a jb a r dziej uczony obraz słow ny, c h a ra k te ry sty c z n y dla pisarzy an tycz nych i rozm iłow anych w n ich klasycystów , rzadko jakoby byw ała narzędziem poetyckim tw ó rcó w rom antycznych, a tym czasem u Sło w ackiego je s t ona rów nie pospolita, jak p orów nanie lub przenośnia. I to nie ty lk o w pierw szych jego pró b ach m łodzieńczych, ale rów nież
23 D 3, 185. 24 D 3, 74.
w dziełach późniejszych, zarów no w „B eniow skim “ jak, i to przed e w szystkim , w „K rólu D uchu“ . W „B eniow skim “ ted y Słowacki dw o ru je sobie z tego, jak to w ygląda „m ów iąc D elila s ty le m “, ale sam sty lem ty m przem aw ia bardzo często. Co w iększa, w „K ró lu D u ch u “ sto su je go bardzo ko n sekw entnie p rzy każdej okazji. Oto więc obraz Polski pierw otnej, k ra in y zbożem słynącej:
O! ty cudowna i cicha naturo,
Któraś pokryła ten kraj, krwią uprawny, Płaszczem ogromnym z płynącego złota...25.
Oto obraz gniew nego Lecha, gdy na w idok skrzy dlatego P opiela odrzuca p u rpu ro w y , hafto w an y płaszcz z ram ion:
Karmazyn, który św iat od króla dzieli, Cały się w gwiazdy rozsypał i kwiaty. Pokazał się król w odblaskach rubinu, Spojrzał — i berło upuścił z bursztynu. Widziałem, jako Łaskawość pogodna. Jaskółka siw ych w łosów , dobroć cicha Znikła. A nagle twarz trupia i chłodna
Zmroziła mię tak, żem stał na kształt mnicha 2e.
Co osobliwsza, Słow acki nie ty lk o że n ie stro nił od m etonim ii, a le w ręcz przeciw nie stosow ał bardzo rozlegle jej postać wyższą, rozbudow aną a rów nież n a zagadkow ości opartą, m ianow icie uczoną p ery frazę, om ów ienie poetyckie, k tó ry m w świecie staro ży tn y m i w dziełach klasycystów zastępow ano suchą rzeczowość wyliczeń, dat, nazw czy nazw isk. I znow uż zrozum ieć by to m ożna w jego „H y m n ie“ pow stańczym , w opisie „orła dw ugłow ego“ , k tó ry z W ar szaw y uleciał do „G edym ina g ro d u “ 27. W czasie, gdy liry cy listopa dow i w zyw ali Sarm atów do pochw ycenia za bułat, ta k a m aniera sty listyczna była rzeczą norm aln ą. Z inn ych w zględów m ożna by się nie dziw ić refleksjom poety n a w idok P a rn asu , k tó rem u m łody ro m an ty k przynosi pozdrow ienia od sw ych klasycy żujących poprzedników , K ochanow skiego, K rasickiego, Trem beckiego i w łasnego ojca:
25 D 4, 62. 26 D 4, 18. 27 D 1, 40.
JU L IU SZ A SŁO W A CK IEGO „JA SN E I SŁON EC ZNE SŁOW O“ 3 5 0 rom antyczna Muzo, na kolana!
Bo ja ukłony mam tu dla tej góry Od lipy wonnej klasycznego Jana, 1 od poety dzieci i tonsury,
I od śpiew aka Potockich ogrojca, I cichy, łzawy pokłon mego o jc a 28.
P rzypuścić m ianow icie by m ożna, iż Słow acki dał tu ta j sty li zację, odpow iadającą ch arak tero w i tw órczości poetów , któ ry ch im ie n iem przem aw iał, szukając dla n ich ok reśleń ta k osobliwych, ja k „poeta dzieci i to n su ry “, a więc a u to r „B ajek i przypow ieści“ oraz „M onachom achii“. P rzypuszczenie to jed n a k n ie n a w iele by się zdało przy „B eniow skim “, gdzie każda pieśń roi się od p ery fraz, tak n ieraz sztucznych, iż n a objaśnianiu, czy raczej rozw iązyw aniu ich, no ty k a ją się n a j tężsi znaw cy Słowackiego. By nie narazić się na z arzu t gołosłowności przytaczam w y p adek w y jątk o w ej doniosłości, sław n e Credo poety-rew olucjonisty, zbudow ane z aluzyj do n a jro z m aitszych działaczy em igracyjnych, z M ochnackim na m iejscu n a czelnym . Ośm ieszywszy ich rzetelnie, poeta przechodzi do w yznam a w ia ry isto tn ie poważnego:
Jednak wierzę, Że ludy płyną jak łańcuch żórawi W postęp... że z kości rodzą się rycerze, Że nie śpi tyran, gdy łoże okrw aw i I z gniazd najmłodsze orlęta wybierze, Że ogień z nim śpi i w ęże : trwoga...
Wierzę w to w szystko — ha! — a jeszcze w B o g a 29.
*
W ko m en tarzu odpoznano tu ta j aluzje do „Lilii W enedy“ (,,z kości rodzą się ry ce rz e “), do „A nhellego“ („ludy płyną... w po s tę p “) i do.. „D ziadów “ („że nie śpi ty ra n “) 30. A jed n ak rozw iązanie to błędne, alu z ja bow iem trzecia dotyczy nie dzieła M ickiewicza lecz „ K o rd ian a“ , gdzie p rzerażo n y p otw o rny m snem , „sum nienia h a rfą , po k tó rej g ra ją w ich ry s tra c h u “, cesarz M ikołaj w ychodzi z syp ialn i i w idzi om dlałego K ordiana. S p raw a to zaś dlatego węz łow a, iż Słowacki, w skazując n a swój po zytyw ny prog ram poli tyczny, jako realizację jego podaje sw ą dotychczasow ą twórczość,
28 D 3, 77. 29 D 3, 201.
30 B eniow ski ... opracował J. Kleiner (1923) s. 188. Cały układ komentarza dowodzi, iż komentator n ie zorientował się, o co poecie w zwrotce tej naprawdę chodziło.
„A nhellego“, „L ilię W enedę“ i „K o rd ian a“ , w k tó ry c h w ypow iedział jasno swe stanow isko wobec zagadnień n ajak tu aln iejszy ch . A to samo dotyczy sław nej m onom achii, kończącej pieśń V, p o jed ynk u z M ic kiew iczem , ujętego p e ry frasty c zn ie jako gigantyczna w alka A chilla przyszłej poezji z H ektorem i jego Troją. Je d n y m słow em , tw órca „B eniow skiego“, w alczący o rea ln e sp raw y z rea ln y m i przeciw ni kam i, dbał o to, by dzieło jego, pojm ow ane jako dzieło sztuki, nie zm ieniło się w pam flet czy paszkw il, i osiągał to sposobem , stoso w an y m od czasów co n ajm n iej O w idiusza, przez m askow anie d anych szczegółow ych obrazam i, w ystylizow anym i nieraz n a ład antyczny, aluzjam i, pełn ym i u ro k u poetycznego n aw et dla czytelnika, k tó ry nie zaw sze um ie je rozszyfrow ać, odgadnąć, o kogo w nich chodzi i dlaczego. J a k zaś dalece p o eta w tak im u jm o w aniu obrazów sm a kow ał, dowodzi znow uż „K ról D u ch “ , w k tó ry m i zdania i całe ustęp y u ję te są w p ery frazy. T ak w ięc w ypow iedź B olesław a Śm iałego o m atce, schorow anej i bliskiej śm ierci, brzm i:
przez... m atkę ruską w ychowany, Którą odpychał ciągle Charon w iosłem Od m glistej Styksu płom ienistej ściany 31.
a w ięc m a postać, k tó rą bez zdziw ienia spotkałoby się w... „Sofiów ce“ stareg o szam belana Trem beckiego.
Przy k ład ów tego ro dzaju przytaczać by m ożna setki. Ich do k ład n e zbadanie w yjaśniłoby niew ątpliw ie^sporo zagadek w poem acie o P opielach i Bolesławach, czym — rzecz p rosta — tu ta j zajm ow ać się nie podobna. T utaj poprzestać trzeb a na stw ierd zen iu , że omó w ione dotąd elem enty sty listy czne stan o w ią n iew ątp liw ie o niezw y kłości Słowackiego. N iezw ykłość ta jed n ak polega w d anym w y padku, ja k w w y p adk u każdego praw dziw ego poety, nie na tym , że Słow acki m yślał obrazowo, że zgrabnie tw orzył m nóstw o porów nań, przenośni, zam ienni i in n y ch obrazów słow nych, lecz na tym , że sk ład n ik i te łączył i w iązał w u k ład y tchn ące czarem poezji, i to zarów no tam , gdzie chodziło m u o przeróżne efek ty kom iczne czy tragiczne, o b a rw n ą opowieść czy o p rzejm u jące w yzn anie liryczne. O lśniew ając, gdy chciał, przepychem obrazów , um iał rów nocześnie m ów ić ta k zdum iew ająco prosto, ja k w w ierszu o „Sow ińskim na Woli“, czy „prosto a z k rzy k ie m “, ja k w e w strząsający m obrazie
JU L IU SZ A SŁOW A CK IEG O „JA SNE I SŁONECZNE SŁOW O“ 3 7
W arszaw y pow stańczej, noszącym dziw ny pozornie ty tu ł „Uspoko je n ie “, czy w reszcie prosto a m elancholijnie, ja k w zrytm izow anych m uzycznie w ersetach „A nhellego“.
8. Czynnikiem , k tó ry w ezbran ą falę obrazów poetyckich, p ły nącą łożyskiem wzbogaconego języka literackiego, porządkow ał i harm onizow ał, był ry tm Słowackiego. P oeta ten w ładał w praw dzie po m istrzow sku prozą w jej n ajro zm aitszy ch odm ianach, od p rostej, konw ersacyjnej, w k tó rej u trz y m an y c h je s t m nóstw o jego listów , od gaw ędziarskiej stylizacji, ukazanej w d w u h um oreskach staro po l skich, od w nikliw ej analizy k ry ty czn ej, po m elodyjne w ersety „A n hellego“ i p ełne głębokiego przejęcia obrazy pow staw ania św iata p rzy ro d y w „G enezis z d u ch a“. Z ty m w szystkim poeta, m ów iący
0 sobie, że go m atk a jego „m iła na słow ika u rod ziła“ 32, był przede w szystkim poetą, człow iekiem , k tó re m u zdania autom atycznie u k ła dały się w szeregi w yraźnie zrytm izow ane, o granicach zw ykle n a znaczonych rym am i, jakk o lw iek i w iersz biały nie byw ał u niego rzadkością. Ten auto m aty zm ry tm iczn y dyktow ał m u w młodości próby w iersza sylabiczno-tonicznego, trocheicznego ośmiozgłoskow- ca, k tó ry g ó ru je w „D um ie u k ra iń s k ie j“ , czy dźwięcznej zw rotki zło żonej z am fibrachicznych dw unastozgłoskow ców i dziewięciozgłos- kow ców zastosow anej w „D um ie o W acław ie R zew uskim “. Ale 1 w dziedzinie ry tm ik i tw órczość Słow ackiego o bfitu je w niespo dzianki. Poeta, k tó ry niem al fizycznie obcował z ulubionym i u k ła dami rytm icznym i, k tó ry m ów ił o sobie: „Sam się ry tm do m nie m iłośnie nagina, O ktaw a pieści, kocha m ię se k sty n a “ 33, postaci ich pospolite przenosił nad w yszukane i rzadkie. Posługiw ał się ted y sw obodnie terc y n ą dan tejską, zwąc ją żartobliw ie trioletem , znał dziew ięciow ierszow ą zw rotkę spenserow ską, spotykam y ją bow iem pod tą w łaśnie nazw ą już w śród prób jego najw cześniejszych, całe znaczne ustęp y „K róla D ucha“ u k ład a ł w niezw ykłej, „przepasa n e j“ oktaw ie, przez całe życie p isyw ał sonety, jeden z nich w łączył w zbiór epigram ów , w ładał w reszcie ze zd um iew ającą swobodą m ia ram i w ierszow ym i, od czterozgłoskow ca po czternastozgłoskow y h ek- sam etr, słow em b y ł w irtuozem słow a rytm icznego pom ysłowo po d ejm u jący m najrozm aitsze z n im ek sp ery m en ty , a przecież z fo r m alizm em , z um iłow aniem fo rm y dla niej sam ej nic nie m iał w spól nego. W codziennej tedy p rak ty c e poety ck iej posługiw ał się m iaram i
32 D l, 161. 33 D 3, 125.
trad y cy jn y m i, w ierszam i jedenastozgłoskow ym i trzynastozgłosko- w ym , układ an ym i w sek sty n y i przede w szystkim oktaw y. Rozm iło w an ie sw e w nich zaznaczał ty m chyba tylko, że idąc za nakazam i w rodzonej m uzykalności słow nej, w ym aganiom ry tm u podporządko w y w ał reg u ły gram atyczne, składniow e czy akcentow e. Tym się tłu m aczy, że m ało resp ek to w ał klasycystyczne dążenie do uzgodnienia ak cen tu i p rzycisku w spadkach przedśredniów kow ych, że więc pierw szy człon jedenastozgłoskow ca kończył w yrazam i jednozgłos- kow ym i, że n aw et w łaściwość tę w prow adzał do rym ów 34. T ym tłu m aczy się dalej, że nie p rzestrzeg ał klasycystycznej rów nież zasady nakazu jącej un ik an ia zazębień, tj. przestrzegania, by dłuższe n ad w iersz układy ry tm iczn e p o k ry w ały się z zam kniętym i, skończo n y m i zdaniam i. Słow acki pozw alał sobie n a innow acje tak ie, ja k olbrzym i okres zdaniow y, k tó ry , w znanej inw okacji do Boga, w y p ełn ił m u pięć oktaw , a w ięc czterdzieści w ie rs z y 3’. „Do w iersza m am , jak sądzę, p raw o “, m ów ił o sobie 30f ale p raw a tego n ie n a d u żyw ał, nie robił w nim an archicznych w yłom ów . O siągał to w ten sposób, iż tok w ierszow y w olał urozm aicać niezw ykłym i elem entam i składniow ym i i słow nikow ym i, aniżeli sztuczkam i rytm icznym i.
Jak k o lw iek bow iem m ów ił o sobie, jako „ ry tm ia rz u “ 3T, uw ażał się przede w szystkim za „p iso rym a“ i w w ypow iedziach jego na te m aty w ersyfikacyjne, rozsianych ta k obficie w „B eniow skim “, w ła śnie sp raw y ry m u raz po raz w ysu w ają się n a stanow isko czołowe. Było to w zgodzie z faktem , że w spom niane ty lk o co urozm aicenia op ierał na rym ach, k tó ry ch zasobnością i rozm aitością przew yższył zarów no sw ych poprzedników ja k sw ych poetyckich spadkobierców , „dziedziców lu tn i“. Sam zresztą z sw ych zdolności posługiw ania się ry m em dw orow ał sobie, gdy w d ram acie „ K ra k “ w prow adzał swego baśniow ego protoplastę:
34 Chodzi tu o wypadki takie, jak: „Posadziły go //w róble lub gołębie“, „I listkam i się //czarnym i zielen i“; przycisk w ym agałby tutaj akcentowania zgłosek -ły, -m i w wyrazach „posadziły“, „listkami“. Sprawa ta, której F. Sied lecki pośw ięcił sporą książkę, w ydaje się wcale prosta; Słowacki istotnie czytał zgodnie z w ym aganiam i rytmu. Dowodząc tego jego rym y typu: „sto sie — rozgłosie — św ieciło się“, spotykane w B en iow skim a częste w K rólu
Duchu, w ypadek ich m amy w praw dzie i w Panu Tadeuszu, ale tam jest to
w yjątek, gdy u Słowackiego można m ówić o zasadzie. 35 D 3, 201—202 (B eniow ski 5, 437—476).
36 D 3, 125. 37 D 4, 365.
J U L IU SZ A SŁO W A CK IEG O „JA SN E I SŁONECZNE SŁOW O“ 3 9 Jaka jest w acanu
Organizacja, że zawsze na język
Przychodzą — diabeł w ie skąd — dwa wyrazy Podobne sobie jak dwie m a łp y !38
Ich bogactw o i rozm aitość, celowo i z uśm iechem dem onstrow ane w stro fach „B eniow skiego“, gdzie n iejed n o k ro tn ie służą do w y n ie sienia nad s tru m ie ń ry tm iczn y pierw iastk ó w znaczeniow ych, łącznie z swobodną, m elo d y jn ą płynnością m ia r w ierszow ych, spraw iło, iż o Słowackim , od pierw szych n iem al jego w ystąpień, a przy n ajm n iej od pojaw ienia się paryskiego w y d an ia „P oezy j“ (1832— 33), ustaliło się owo w yobrażenie, od którego zaczynają się uw agi obecne, w y obrażenie, jako o nieprześcignionym m istrzu form y poetyckiej, jako o „Synu p ieśn i“ 3e.
J a k już jed n ak zaznaczyć w ypadło, sam tw órca „A nhellego“ daleki był od zachw ytów n ad w łasn ą form ą, od pustego form alizm u, „kw iatów ciała bezw onnych, m a rtw y c h “ 40, jak rzecz określał. P oeta bowiem , k tó ry za próg swej k a rie ry p isarsk iej uw ażał „H y m n “ po w stańczy do Bogarodzicy, jako „śpiew w skrzeszający daw ną w o jen ną pieśń Polaków , n ajd aw n iejszy zab y tek ich m ow y“ , jako „pierw sze słowo daw nej pieśni w now y h ym n rew o lu cy jn y w rzucone“ 41> k ład ł niesły ch an y nacisk n a zachow anie rów now agi m iędzy elem en tam i treści i form y, osiągając tę rów now agę przez opieranie sw ej „tęczo w ej kopuły m y śli“ poetyckiej n a m urach, w y ra sta jąc y c h z g ru n tow nej znajom ości ówczesnego życia zbiorow ego i jego potrzeb.
38 D 7, 11. 39 D 3, 205. 40 D 4, 53. 41 D 10, 524.