• Nie Znaleziono Wyników

Juliusza Słowackiego "Jasne i słoneczne słowo" : (karta z dziejów stylistyki romantycznej)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Juliusza Słowackiego "Jasne i słoneczne słowo" : (karta z dziejów stylistyki romantycznej)"

Copied!
20
0
0

Pełen tekst

(1)

Julian Krzyżanowski

Juliusza Słowackiego "Jasne i

słoneczne słowo" : (karta z dziejów

stylistyki romantycznej)

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 39, 21-39

(2)

JULIUSZA SŁOW ACKIEGO

„JASNE I SŁONECZNE SŁ O W O “

(K arta z dziejów sty listy k i rom antycznej).

1. W p rzeciw ieństw ie do sw ych w ielkich rów ieśników , M ic­ kiew icza czy K rasińskiego, któ rzy in tereso w ali czytelnika treścią, zaw artością, ideologią, słow em te m a ty k ą sw ych dzieł, Słow acki ucho­ dził i dotąd uchodzi za w irtu o za poetyckiego, za m istrza słowa, za nisarza, k tó ry arty zm em w y b ił się n ad sw ych poprzedników , n ad sw e pokolenie, za praw odaw cę sztu k i p isarsk iej, niedościgłego dla tw ó r­ ców pokoleń późniejszych. Na pogląd ta k i złożyły się opinie owych w ielkich rów ieśników , M ickiew icza i K rasińskiego w łaśnie, obojętna czy zaw ierające przy g an ę czy zachw yt, p rzyczynił się do niego zaś niew ątpliw ie i sam Słow acki. Przecież w o ktaw ach „Beniow skiego“ rozsiał on m nóstw o uw ag i w yznań, w k tó ry c h w tajem niczał czytel­ n ik a w n ajrozm aitsze se k re ty w łasnego w a rsz ta tu pisarskiego, dzielił się spostrzeżeniam i czysto technicznym i, zapow iadał w reszcie sw ą św ietn ą przyszłość o p a rtą w łaśnie n a zrozum ieniu m istrzostw a, do którego doszedł. P a ra fra z u ją c znane pow iedzenia K rasińskiego, tak oto w y rażał sw oje „Exegi m o n u m e n tu m “ :

Ktoś to powiedział, że gdyby się słowa Mogły stać nagle indywiduam i, Gdyby ojczyzną był język i mowa,

Posąg by mój stał, stw orzony głoskam i,

Z napisem Patri patriae. (2, 97 nst.)

Gdzie indziej odw oływ ał się do cieniów K ochanow skiego, za którego dziedzica się uw ażał, a k tó ry po zaznajom ieniu się z „Be­ niow skim “ dojść by m usiał do w niosku, „że nie zapom niał m ow y oolskiej w g ro bie“. W kilka la t później, w okresie, gdy m ozolnie

(3)

<worzył sw ą w ysoce zaw iłą n a u k ę o „słow ie“ i jego znaczeniu w d zie­ jac h zarów no P olski ja k słow iańszczyzny i n a w e t św iata, o k reślał sam ego siebie jak o tego, „ k tó ry w polskim słow ie w idział ja k w z ia r­ n ie czystego ' b u rs z ty n u “ 1, i to w idział spraw y niesły chanej donio­ słości.

W ypow iedzi tego ty p u nie b y ły w p raw d zie czym ś w czasach ro m an ty zm u niezw ykłym . N ajw spanialsza z n ich to n ie co innego •iak „Im p ro w izacja“ K o n rad a, pieśń try u m faln eg o w ład an ia słow em poetyckim . G dy jed n a k M ickiewicz sw ą w sp an iałą odę do poezji p rzysłon ił zagad nien iam i innego rzędu, p ro m e tejsk ą w alk ą o szczęś­ cie człow ieka, Słow acki, ja k się rzekło, przez w prow ad zanie czy tel­ n ik a w ta jn ik i p rac y p isarskiej, przez stosow anie m nóstw a term in ó w technicznych, n a rz u c a ł sw em u odbiorcy w y ob rażen ia odm ienne, u ra - Diał sobie opinię zaw odow ego lite ra ta , do m istrzo stw a d oprow adza­ jącego sztu kę słow a. I opinia ta p rzy ję ła się pow szechnie. P rz y ­ puścić n a w e t wolno, że chętn ie głosili ją ci, k tó rz y nie u m ieli czy nie chcieli zrozum ieć, na czym polegała niezw ykłość śm iałego no­ w a to ra i rew olu cjon isty , i b ra k odpow iedzi n a te p y tan ia m askow ali łask aw y m p rzy zn aw an iem m u w arto ści n a tu ry w yłącznie form aln ej. P ro ta g o n istą ich b y ł zresztą znow uż K rasiń sk i, przedm iot atak u w poem acie „Do a u to ra T rzech p salm ów “, ub olew ający n ad św iet­ nością owego, jak o b y chybionego ataku!

Rzecz je d n a k osobliwa, że gdy k a rty się odw róciły, gdy tw ó r­ czość Słow ackiego nauczono się cenić jako jedno z najw yższych osią­ gnięć p oetyckich w naszej lite ra tu rz e , gdy poczęto badać ją naukow o, uw agę skupiono n a jej stro n ie ideologicznej, po w tarzając gołosłownie d aw ne opinie o jej arty zm ie, nie próbow ano zaś zdać sobie spraw y, n a czym ten a rty z m polegał, jak dalece był now atorski, jakiego przełom u d okonyw ał i do jakiego stopnia był zestrojony z rew o lu ­ c y jn ą zaw arto ścią dzieł, w k tó ry ch w ystępow ał. A przecież dopiero tak ie sp o jrzen ie n a tw ó rcę „Lilii W enedy“, pozw ala wielkość jego zrozum ieć w całej pełni, dostrzec w niej p ierw iastk i, k tó re inaczej uchw ycić je s t bard zo tru d n o , w yznaczyć w reszcie jego w łaściw e m iejsce w p lejad zie jego rów ieśnych.

P e w n y m u sp raw ied liw ien iem niedo m ag ań w te j dziedzinie n a ­ szej n a u k i m oże być już sam ogrom tw órczości Słowackiego, która

1 D 4, 504. Literą D oznaczam najnowsze w ydanie Dzieł Słowackiego Wrocław, Ossolineum, 1949.

(4)

z n a tu ry rzeczy w ykazyw ać m usi n iezw yk łą rozległość stosow anych w niej środków w yrazu, od n a jb ard ziej w y szukanych po n ajprostsze. W skutek tego zresztą i szkicowo u jęta tu ta j próba będzie m iała cha­ r a k te r bardzo ogólny, będzie kład ła nacisk raczej n a postaw ien ie pe­ w nego u k ła d u zagadnień, w ym ag ający ch staran n eg o opracow ania, aniżeli zabiegała o łatw e i w ygodne form uły. O pracow anie to w y ­ jaśn ić będzie m usiało n ieje d n ą niespodziankę i n ieje d n ą w ątpliw ość, k tó re w y sunąć tu ta j w ypadnie, a z k tó ry m i uporać się n ie będzie można.

2. P ierw sza z ty ch niespodzianek w iąże się ze słow nictw em Słowackiego. R om antycy, jak w iadom o, dbali niezm iernie*o „barw ę m iejscow ą“ sw ych utw orów , o ich podbudow ę realistyczną, i osiągali ją przez stosow anie o bfitych zasobów w yrazow ych o c h a ra k te rz e narzeczow ym lu b n a w e t gw arow ym . T ak postępow ali M ickiewicz, M alczewski, Zaleski, Goszczyński, O dyniec i inni. Słow acki n a to ­ m iast poszedł szlakiem nieco innym . W praw dzie i w jego słow nic­ tw ie sp oty k am y sporo prow incjonalizm ów , w ro d zaju w yrazó w jak: „cudow nik“ „d u m n ik “, „skrzeczek“ , „roków ty siące“ 2 i im podob­ nych, osobliw ostkam i ty m i jed n a k posługiw ał się on bardzo oszczęd­ nie, nie narzu cały się one sw ą niezw ykłością czytelnikow i, n ie w y ­ m agały kom en tarza w przypisach. Na ogół bow iem a u to r „G odziny m y śli“ rzadko w y k raczał poza o bręb języka literackiego, używ anego w środow isku, z którego wyszedł. P rzy m io tn ik „ lite ra c k i“ m a tu ta j zastosow anie ty m właściwsze, iż języ k Słowackiego, od p oczątku do końca jego k a rie ry pisarskiej, w y k a z u je pew ien sw oisty n a lo t książ­ kowy, n o rm aln y w m ow ie potocznej ludzi rozm iłow anych w lek tu rze i chętnie do niej się odw ołujących, ró w n ie dobrze w d w o rk u k rze ­ m ienieckim , ja k w salonach w ileńskich, ja k w k a w ia rn iac h w arszaw ­ skich przed pow staniem listopadow ym . Toteż w w ypow iedziach poetyckich Słow ackiego uderza znaczna przym ieszka w y razó w ob­ cych, dostępnych jed y n ie dla odbiorcy bardzo oczytanego, m ogącego zrozum ieć życzenie: „N iech przy jaciele moi w nocy się zgrom adzą I biedne serce m oje spalą w aloesie“ 3, czy naw et: „Ty będziesz w i­ dział m oje białe kości, W straż nie oddane kolum now ym czołom “ 4; tru d n o przecież na pierw szy rz u t oka przypom nieć sobie staroegipski zwyczaj zaw ijania serc zm arłych w liście aloesu (chyba że zna się

JU L IU S Z A SŁOW ACK IEGO „JA SN E I SŁONECZNE SŁOW O“ 2 3

2 D 4, 59; 178; 23; 165. 8 D 1, 112.

(5)

„ L am b rę“ , gdzie obrzęd te n opisał i w y ja ś n ił5,) czy odgadnąć, że „kolum now e czoła“ stan o w ią odpow iednik „głow ic“ lu b „ k a p iteli“ .

Ta literackość języ k a Słow ackiego w y stą p iła szczególnie silnie w „B eniow skim “, gdzie p oeta celowo, n iera z dla e fe k tu kom icznego, w p la ta ł w tok w ypow iedzi w łasnych ju ż to oddzielne w yrazy, ju ż to całe zw roty obce, angielskie, rosyjskie, w łoskie, czy francu skie. Rzecz jasna, że nagrom adzenie w y razów niepolskich m usiało n astąp ić p rze ­ de w szystkim w n ajro zm aitszy ch sty lizacjach , zwłaszcza w d ra m a ­ tac h barskich, „K siędzu M a rk u “ i „Śnie sre b rn y m Salom ei“, w k tó ­ ry ch jed n e osoby p rzem aw iają z u k raiń sk a (w szak o S w en ty n ie czy­ tam y „bowiem ta N im fa m ów iła jak ch ło p k i“, 3, 672), in n e zaś zaw zięcie m akaronizują, czy p rzem aw iają z żydow ska. D o k ład n iej­ sze zbadanie języka W ern y h o ry w „Ś nie sre b rn y m “ i J u d y ty w „K siędzu M ark u “ pozw oliłoby uchw ycić, z jakim m istrzostw em d ra m a tu rg w yzyskał ele m en ty niepolskie d la zindyw idualizow ania w ypow iedzi sw ych b o h ateró w i bohaterek . R ezygnując z tego za­ dania, w skazać w zam ian w a rto na in n ą sp raw ę, k tó rą u n a s się nie zajm ow ano, a jeśli ją poruszyć w ypadło, o trzym y w ano w y n ik i dalekie od popraw ności nau k ow ej. Chodzi tu o „K róla D ucha“ , poem at, k tó ry w in ten cjach au to rsk ich dotyczył nie ty lk o pradziejó w Polski ale i Słowiańszczyzny. Z godnie z ty m założeniem Słow acki usiłow ał nadać m u pew ien k o lo ry t słow iański, co osiągał przez w prow adzanie w jeg o oktaw y elem entów słow nikow ych u k raiń sk ic h i rosyjskich. P rzy k ład em n a jja sk ra w sz y m będzie tu „podziw ięś“ w u stach Pychy, odpow iednik u k raiń sk iego „p o d y u lju ś“ (popatrzę); tu należą czasow­ n ik „zarobotać“ (zarobić) i rzeczow niki w ro d z a ju „horodyszcze“ , „p re sto ł“, „ludyszcza“ czy „K ijów m atuszka m ia st“ e.

5 D 2, 159.

6 podziwięś 3, 1, 134 i 144. — zarobotam 4, 2, 309. — horodyszcze 3. 3, 65; 5, 1, 220. — prestoł 4, 4, 198. — ludyszcza 1, 2, 163. — m atuszka 5, 3, 87. Z w y ­ razów tych osobliwością najw iększą jest n iew ątpliw ie „skalic“, użyty raz o delfinach, które w św ietle gwiaździe morskich „swoje łuski skalą“ 1, 1, 77, drugi raz w zdaniu „tak Bóg przysyła los, który tronem duchowi podskalił“, 5, 2, 342. M. Piątkiewicz, w kom entow anym w ydaniu poem atu (Przemyśl, 1923) ■ w ypadek pierwszy zaopatrzył objaśnieniem „jeżą, podnoszą z przerażenia“

(s. 43), co powtórzył K leiner (Dzieła w szystk ie), odwołując się niepotrzeb­ nie do ros. „skalitj“ (szczerzyć zęby); wypadek zaś drugi w edle Piątkiew icza znaczy „skałą od spodu u trw alił“ (s. 360). Gdyby to drugie objaśnienie było słuszne, trudno by zrozumieć dwuwiersz dalszy: „A duch się ogniem pożarnym zapali, na czarny zgore proch — i sam się w a li“ (5, 2, 343—4). Sprawa jest prosta, gdy przyjąć, że Słow acki wprowadza tu w yraz „skalic“ w znaczeniu

(6)

JU L IU S Z A SŁO W A CK IEG O „JA SN E I SŁONECZNE SŁOW O“ 2 5

3. Skoro ju ż m ow a o „K rólu D u chu “, to autom atycznie n asu ­ w a się przypuszczenie, iż poem at ten m usi zaw ierać jakieś skład nik i z k ateg o rii archaizm ów . S praw a to jed n a k b yn ajm n iej nie prosta! A uto r m ianow icie „A nhellego“ znalazł się w dw udziestym trzecim ro k u życia w środow isku językow ym obcym i rychło począł odczuw ać to, co w y raził w słow ach w ygnańca syberyjskiego: „oto język mój rodzinny i m ow a ludzka zostanie w e m nie ja k h a rfa z porw anym i stru n a m i“ 7. L e k a rstw a n a to szuk ał w obcow aniu z poetam i p rze ­ szłości, z Ja n e m i P io trem K ochanow skim i. R ozczytyw anie się

w nich groziło je d n a k em ig rantow i in ny m niebezpieczeństw em , bez­ w iednym zab rn ięciem w sztuczną staropolszczyznę, w archaizm y. I znow uż rzecz znam ienna, iż niebezpieczeństw a tego Słow acki um iał uniknąć, że n a w e t w d ram a ta c h z pradziejów , tak ich jak „B alla­ d y n a “, „L ilia W en ed a“ czy „ K ra k u s“, a więc narzucających ponie­ k ąd archaizację, archaizm ów je st zdum iew ająco m ało. Nieco w ięcej w y k azu je ich „ K ra l D uch “, w k tó ry m sp otykam y w yrazy jak: „broić“, „gąść“, „ lu b “ (lubo, chociaż), „ lu ty “ (srogi) „opiekalny“ , „pierzch“ , „pisorym “, „poim ać“, „przyzw ać“, „ ru m ia n y “ (czerwony), „sienica“ (pałac), „skościeć“ (znieruchom ieć, skam ienieć), „słońcow y“, „sw adź- b a “ (wesele), „szafran iec“ (rudzielec), „w aśń “, „w schodow y“ (wscho­ dni), „żo łtarz“ (pieśń kościelna, psalm ). W śród archaizm ów tych, w y notow anych je d y n ie z te k stu głównego, najczęstszy je st „ ru m ia ­ n y “ , pospolitszy od rów noczesnego p rzy m iotn ika „czerw ony“ (raz n a w e t czytam y: „dziś od błyskaw ic czerw one ru m ia n y ch “, 1, 1, 354), w yw odzący się n iew ątp liw ie z „Jeru z a le m w yzw olonej“ tak ja k „pi­ so ry m “ pochodzi od J a n a K ochanow skiego. Do obydw u K ochanow - '

analogicznym do ros. „kalitj, raskaljatj“, tj. rozpalać do czerwoności, rozgrzewać m etal do biała. To znaczenie pozwala zrozumieć sens obydwu obrazów słow ­ nych w K rólu Duchu, w pierwszym chodzi o to, że delfiny, zbliżając się do gwiaździe, poczynają błyszczeć ogniście; łuski są tu oczywiście dowolnością poetycką; w drugim mamy coś niby parafrazę zwrotu „siedzieć jak na rozża­ rzonych w ęglach“, los króla, osadzonego na rozpalonym tronie, w iedzie do zniszczenia, odm alowanego w końcowym dwuwierszu zwrotki. Wyraz „skalic“ jako neologizm Słow ackiego w szedł do S łow n ika w arszaw skiego, objaśniony w sposób praw ie w łaściw y, jako: parzyć, palić, osmalić. Przykład to n ie- jedyny trudności, w obec których staje kom entator Słowackiego. Sawa w B e­

n iow skim w ystępuje „w szerokich bardzo szarawarach z radła“ (3, 612), tj.

„w spodniach lnianych“, jak rzecz objaśnia K leiner (wyd. 1923 w. 127). Mniejsza z tym, że w yjaśnienie nie jest dokładne; grunt, że Słow acki m yślał o wyrazie „radno“, oznaczającym grube płótno konopne, pomieszał go zaś z „radłem“, i że poprawić tu błędu nie podobna, „radło“ bowiem stoi w rymie.

(7)

skich dodać jed n ak m ożna trzecie źródło archaizm ów Słow ackiego, m ianow icie „M etam orfozy“ O w idiusza przełożone przez J a k u b a Ż e­ browskiego, k tó ry ch p rz e d ru k sporządzony przez L. B orow skiego u k azał się w W ilnie w r. 1821. Je śli bow iem zaufać d any m „Sło w nik a w arszaw skiego“, w y razy „skościeć“ i „słońcow y“, w y stę p u ją c e w „K ró lu D uchu“, w prow adził do daw nej polszczyzny w łaśnie t łu ­ m acz „P rzeo b rażeń“. Na ogół jed n a k Słow acki posługiw ał się ró w ­ nież archaizm am i bardzo w strzem ięźliw ie, nie nadu żyw ał ich, ja k to później robić będą W yspiański lu b Żerom ski, dzięki też tem u w łaśn ie są one pięknym i o rn am e n ta m i tek stó w jego, nie sta ją się zaś ich b alastem .

4. Ilościowo g ó ru ją n a d n im i now otw ory językow e, neolo­ gizm y, k tó ry ch obfitość je st ró w nież niespodzianką. K ażdy znaw ca naszego rom an ty zm u w ie doskonale, iż pisarze te j epoki lub ow ali się w k uciu now ych w y razów i dochodzili w ty m do m an iery . Zabiegi słow otw órcze K rasińskiego czy N orw ida scharaktery zo w ać je st b a r ­ dzo łatw o, p rodukow ali oni bow iem now e w y razy w edług bardzo p ro sty ch schem atów , ry chło dochodząc do skostnienia. G dyby sobie zadać tru d przejrzen ia „Słow nika w arszaw skiego“, stw ierd ziłob y się, że p rzy sporej ilości w yrazów istn ie je tylko sk ró t „Słow .“, w ska­ zujący, iż w y stęp u ją one ty lko u a u to ra „ B allad y n y “, że zatem on b y ł ich tw órcą. W znacznej rów nież ilości w ypad kó w po jego n az­ w isk u znalazłoby się K onopnicką, T etm ajera lu b O rkana, z czego w y nikałoby, że poeci ci posługiw ali się neologizm am i Słowackiego, d zięki czem u upow szechniły się one, ta k że a u to rstw a ich czytelnik dzisiejszy się nie dom yśla. Dow odzą zaś one, iż Słow acki odznaczał się niepospolitym i zdolnościam i słow otw órczym i, ale że u m iał w y ra ­ zom przez siebie tw o rzon y m nad aw ać postać n a tu ra ln ą , że u nik ał w tej dziedzinie szablonów , że nie w padał w m anierę. P rzyk ładem tego w ym ow nym m oże być zdanie w w ierszu do m atk i: „Prze-baczże m u, o m oja ty p iastu n k o droga, że się ta k zaprzepaścił i ta k zaczeluś- c ił“ 8. Przez analogię do sto su n k u „przepaść — zaprzepaścić“ uro bił p o eta od „czeluść“ czasow nik „zaczeluścić“ stanow iący synonim do „zaprzepaścić“, ale w w y p a d k u ty m now otw ór tłum aczy się jasno jak o środek, potęg u jący w yrazistość zdania, nie sp raw ia w rażenia now ej łaty na sta ry m odzieniu. Pochodzi to stąd, że n iejedno k rotnie w y ra z y znane o trz y m u ją u Słow ackiego now e znaczenie, k ied y indziej zaś poeta poprzestaje na zm ianie form antów , p rzy czym u n ik a za­ stęp o w an ia daw nych przedrostków in n y m i (jak to robił K rasiński

(8)

JU L IU S Z A SŁOW A CK IEG O „JA SN E I SŁO N EC ZN E SŁOW O“ 2 7

z w y razam i ty p u „ro z strz e ń “), zm ienia n a to m ia st raczej przyrostki. T a k w ięc w oparciu o p ro w in cjo n aln y w y raz „pogońca“ (poganiacz) tw o rzy Słow acki w y raz now y „pogoniec“, n a d a ją c m u rów nież now e znaczenie: w ojo w n ik goniący w roga. P odob nie w archaicznym w y ­ razie „pogonny“ (goniący) zachodzi zm iana znaczeniow a n a „popę­ dzany, p o g a n ia n y “.

G dy się p am ięta o ty ch odcieniach, w tek ście głów nym „K róla D uch a“ d ostrzega się n a stę p u jąc e neologizm y: „b alsam ica“ (mumia), „ b lad aw iec“, „błyszcz“ (połysk), „gw iaździca“, „gw iażdżący“, „iskrzy- c a “, „ k a ra c z “ (najw yższy sędzia), „kościarz“ (cm entarz), „ k w ia ty n y “ (kw ietniki), „n ied o starcz“ (nieurodzaj), „obiczow aniec“, „o sreb rzy na“, „pogoniec“ , „po g o nn y “ , pożarność“ (uczucie palenia), „przekam ie- n ić “ (zam ienić w kam ień), „przy m ro cze“ (zm rok), „p rzy sto łek “ ( m iej­ sce przy strz e m ien iu jeźdźca), „ro zbiw ca“, „rozgoń“, „ro ztrzask “,

„rozw eselnica“, „rozżarzę“, „sam ota“, „spłom ienić“, „sztyletow ość“, „w ężogady“ , „w ężow nik“ (wężowisko), „ w y lą d “ , „zberlon y“ (zaopa­ trz o n y w berło), „zgrozie“ (przerazić), „zjaw ien iec“ , „złotogłów “ (po­ sąg z głow ą złotą), „złozić“ (oćwiczyć, w y c h ło s ta ć )9.

9 na kształt egipskiej wonnej balsam icy 4, 1, 331. — bladawców zbrod­ niam i bladych otoczony w ieńcem 1, 3, 205. — złote błyszcze 3, 3, 69. — do gw iaź­ dzie m orskich 1, 2, 307; 1, 3, 30; 1, 3, 228. — duchy gwiażdżące zaw iesił nade m ną 1, 2, 112; — gw iazdom gwiażdżącym po łąkach 2, 425. — w iskrzycach, w ogniach i w płom ieniach 5, 2, 264. — najpierw sze państw a karacze Supany 1, 2, 403. — głos trupów z kościarzy 1, 2, 349. — ziele... ogród i kwiatyny w yścielające 4, 2, 325. — w pomorach, bitw ach i rzeziach, zboża niedostar- czach 2, 204. — i porzuciwszy te obiczowańce 5, Э, ЗГЗ. — w m iesięczną w yszła osrebrzynę 5, 4, 153. — na hełm ie pogońca 3, 3, 184. — pod biczem mocarza pogonny 4, 3, 223; a w e m głach ciągle brzmi piosnka pogonna w ieśniaka Odm. 118 w. 13 (tutaj wyraz użyty w znaczeniu pospolitym ). — suchość i jakaś pożarność gardlana 1, 3, 158. — w sław ę ducha przekam ienił 4, 2, 548. — w przy- m roczu wieczora 5, 3, 149. — sługi m ająca zw yk łe na przystołku 4, 2, 235. — sakram entalnych rozbiwca nam iotów 5, 4, 171. — w rozgoni 3, 3, 177. — jak piorun w roztrzasku 5, 4, 35. — rozw eselnica ciem ności 4, 1, 145. — twarze przy rozżarzu 1, 2, 61. — ech nie oddała w tych w ielkich samotach 3, 3, 190 — w iatry spłom ienił ducham i 1, 3, 101. — ćma słów sztyletow ości szepczących l, 1, 422. — pływ ają gniazdem w ężo-gad y 1, 2, 492. — ziem ia mało co lepsza już od w ężow nika 5, 2, 350. — na w ylądzie brzegu 1, 3, 109. — klątw ą zgrożona w yszła 5, 4, 89. — którzyście od słońc przyszli jak zjaw ieńce 3, 1, 36. — straszny złotogłów 5, 1, 232'. — niańki kazałem powiązać i złozić 5V 3, 286. —

N aw iasem dorzucić warto, iż zagadkowy „przystołek“ w yrósł z nieporozu­ m ienia; Słow acki m ianow icie znalazł w M uzie K ochanowskiego zdanie: „Albo i przy nastołce ciągnął się przez pole“ (w. 96) i zw rot „przy nastołce“ przekształ­ cił w „na przystołku“.

(9)

Stosując podane poprzednio rozum ienie neologizm u, zaznaczyć trzeba, iż w dziedzinie tej dw ie k ateg o rie now otw orów są u S ło­ w ackiego zjaw iskiem pospolitym . P ierw sza z nich ob ejm u je w y ra z y o zm ienionym , rzec by m ożna rozszerzonym znaczeniu. Obok w ięc p rzy m io tn ika „pogonny“ zastępującego im iesłów b ierny od w y ra z u „poganiać“, stosuje Słow acki p rzy m io tn ik „ lo tn y “ rów nież w fu n k cji niezw ykłej, bo im iesłow ow ej. „W idziałem lotn e w p o w ietrzu bo ­ cian y “ — dotyczy przecież p tak ó w w ruchu , „lecących“. T ak sam o zapew ne m a się rzecz z „b ły sk otn ą k o ro n ą“ (KD 1, 2, 413). J a k się zdaje, zwyczaj zastępow ania im iesłow u przym iotn ikiem w y tw o rz y ł Słow acki pod w pływ em le k tu ry klasycystów naszych, od T rem b ec­ kiego po w łasnego ojca, k tó rz y w te n sposób usiłow ali spotęgow ać w yrazistość języka przez n ad an ie m u p ew nej, d robnej zresztą n ie ­ zw ykłości a zarazem un ik ali nużącej m onotonii końców ek im iesłow - nych. K ategoria druga, na k tó rą daw no ju ż zwrócono uw agę, to następow anie przy m io tn ik ów oznaczających zw ykłe b arw y, tak ic h jak biały, czerw ony, niebieski, żółty i in., ich odpow iednikam i m i­ neralogicznym i czy ju b ilersk im i, a więc przym io tnik am i: s re b rn y , rubinow y, szafirow y, złoty 10, sk ala m ożliwości jest tu oczyw iście ograniczona, ale dość rozległa, obok „ ru b in o w y “ bow iem m am y „ko­ ralo w y “, obok „złoty“ w y stę p u je ulub ion y Słow ackiem u „ b u rsz ty ­ n ow y“, nie m ówiąc ju ż o w spom nianej poprzednio p red y le k cji do archaizm u „ru m ian y “.

O statn ią w reszcie niespodzianką lek sy k a ln ą u poety, podziw ia­ nego dla w ytw orności tęczowego języka, je st jego sw oboda w po­ sługiw aniu się w u lgary zm am i („zasraniec“ 11 w „B eniow skim “ , „m en- dew eszka“ 12 w „Złotej czaszce“) i to nie ty lk o w u tw o rach stylizow a­ nych, ale n a w e t w w ypow iedziach w łasnych, ja k epigram : „M ałą jest w adą strój m odny now y; Lecz gd yby u jrz a ł cud M ojżeszowy, M yślałby o tym m odniś zalękły, Że — gdyby u k ląk ł — p o rtk i b y p ę k ły “ 13.

W ten sposób Słow acki, op ierając się n a języ k u litera c k im sw ych czasów, ekspresyjność jego potęgow ał przez stosow anie w nim prow incjonalizm ów i w ulgaryzm ów , przez o b fite w yzyskiw an ie w y ­ razów obcych, przez ożyw ianie archaizm ów i tw orzenie pom ysłow ych neologizmów.

10 Matuszewski: S łow acki i n ow a sztuka, 1902, 141 nst. 11 D 3, 276.

12 D 1, 99 13 D 1.

(10)

J U L IU SZ A SŁO W A CK IEG O „JA SN E I SŁON EC ZNE SŁOWtO“ 2 9

5. P ew ne niespodzianki k ry je rów nież sk ładnia Słowackiego. Na ogół nie odbiega ona w praw dzie od składn i potocznej, ureg ulo ­ w anej przez przepisy g ram aty k i szkolnej — o ile w ogóle wolno ta k rzecz ujm ow ać w stosunku do w irtuo za słow a poetyckiego, do pisarza, w yjątkow o w rażliw ego na ry tm , k tó ry może przecież n a ­ rzucać sw e w ym ag an ia zasadom g ram atycznym . Do problem u tego w ypadnie pow rócić w dalszych uw agach, ‘ ry tm ic e Słowackiego po­ św ięconych. Na razie zaś stw ierdzić trzeba, iż niezw ykłość sk ład­ niow a ro m a n ty k a polega n a jego w y raźn y ch upodobaniach do pew ­ n y ch w łaściw ości składniow ych, w jego czasach zdaw ałoby się u zna­ n y ch za przezw yciężone i przebrzm iałe. Słow acki tedy, epik i d ra ­ m aturg, u m iejący ró w nie św ietnie opow iadać ja k przem aw iać ustam i postaci d ram atycznych, w liryce, a nie ty lk o w niej, chętnie posłu­ guj e się efektam i sk ład ni retory cznej, do m istrzostw a doprow adzo­ ny m i w poezji w. X V III. U tw ory jego liryczne, ta k od siebie odległe, ja k „S m utno m i Boże“ , „T estam ent m ó j“, „G rób A gam em nona“, „Tak m i Boże dopom óż“^ „O nieszczęśliwa! o uciem iężona“, poddane analizie składniow ej, w y k a z u ją całe łańcuchy zdań w y krzy kn iko ­ w ych, zdań pozornie p y tajn y c h a w ięc ta k zw anych p y ta ń reto ry cz­ nych, i rozm aitych in ny ch w ypow iedzi o ch a ra k te rz e energicznych apeli. A to sam o dotyczy całego „B eniow skiego“, całego niem al „K róla D u ch a“ i w ielu innych dzieł epickich i d ram atycznych, o p a rty c h na zasadzie „m ów o nas prosto i z k rzy k iem “. Obok tej w łaściw ości, w iążącej u Słowackiego form ę zew n ętrzną z w e­ w n ę trz n ą , elem enty stylistyczne i stylow e, znam iennej nie tylko d la w yg ląd u zdań, ale i dla c h a ra k te ru całych utw orów , w y stę­ p u je u tw ó rcy „ B allad y n y “ inn y jeszcze, dziedziczny związek z tra d y c ja m i sty listy k i osiem nastow iecznej. Poeci ted y stan isła­ w ow scy w etow ali sobie form alne ograniczenie środków w yrazu zwłaszcza w zakresie zasobu słownego w ten sposób, że przez posługiw anie się k o n tra sta m i znaczeniow ym i w ydobyw ali z ze­ społów w yrazow ych ich niezw ykły ład u n e k ekspresyw ny. Śpiew ak „Iliady b a rs k ie j“ p rzejął ten zabieg sty listy czny i doprow adził go do m istrzostw a, o k tó ry m pokoleniu K rasickiego an i się śniło. „Bądź zdrów — a ta k się żegnają nie wrogi, Lecz dw a na słońcach swych p rzeciw nych bogi“ 14 — „Aż was, zjadacze chleba, w aniołów p rze­ ro b i“ 15 — „ J a k dziś w ielki, gdy w racasz tu — niczym “ 10 — „Albo

14 D 3, 206. 15 D 1, 113. 16 D 1, 111.

(11)

dzieckiem być m usi, lub n a serce c h o ry “ 17 oto k ilk a p rzy k ład ó w n ajb ard ziej typow ych i pow szechnie znanych. G ó ru je n a d nim i in ny . Z ałgany w ew nętrzn ie w y tw o rn iś ro m an tyczny h ra b ia F an tazju sz, odebraw szy dotkliw e cięgi w rozm ow ie z p ełną szlachetności p a n n ą , przygodę sw ą w yraża kró tk o i w ęzłow ato: „D uchow i m em u dała w p ysk — i poszła“ 18. Z danie to, jed n o z najw spanialszych, na ja k ie zdobyła się lite ra tu ra św iata, n a b ie ra zgoła osobliw ej w ym ow y, gdy się zważy, iż wyszło ono spod pióró k tó re rychło m iało rzucić na pa­ p ie r „Genezis z d u ch a“ i „ K ró la-D u ch a“, pió ra p isarza, k tó ry w y ­ razow i „duch“ nadał przecież sw oiste, sa k ra ln e znaczenie. Św iadczy ono w yraźnie zarów no o n iezw y k ły m poczuciu realizm u u tw ó rcy „F antazego“, o rozum ieniu n aw y kó w i m an ier życiow ych, w łaści­ w ych p ew nym u kładom i okresom k u ltu ro w y m , jak o niezw ykłej w rażliw ości poety na efekty stylow e osiągane przez zastosow anie zwięzłego k o n tra stu jak o k la m ry zam ykającej całe d łu g ie w ypo­ wiedzi.

6. Jeśli p rzedstaw ione d o tąd środki w yrazu artystycznego, sp o tyk an e w poezji Słowackiego, nie odbiegały — z w y ją tk ie m neo­ logizmów i k o n trastó w składn io w ych — nad m iern ie od m ow y po­ tocznej jego środow iska społecznego, norm ow anej przez zasady g ra ­ m aty k i, to dziedziną, w k tó rej języ k poety odciął się stanow czo nie ty lk o od m ow y zw ykłych śm ierteln ik ó w , ale rów nież od języka in ­ n y ch poetów rom antycznych, stała się k rain a obrazu słow nego, a w ięc ogół tych zabiegów stylistycznych, k tó ry m i języ k poezji różni się od prozy, k tó re przek ształcają go w „m ow ę bogów “.

Spojrzaw szy na sp raw ę z ta k trady cjon alnego stanow iska, ująć ją m ożna w rozw ażeniu trz e ch najpospolitszych kateg o rii obrazów słow nych, tropów , tj. poró w n an ia, p rzenośni i zam ienni, rezy g nując z dociekań n ad innym i ozdobnikam i, k tó re d aw na re to ry k a czy dzi­ siejsza sty listy k a określa m ianem fig u r czy „postaci krasom ów czych“. U spraw iedliw ieniem tego po stęp k u niech będzie i założenie uw ag obecnych, zam iar ukazania zespołów w łaściw ości stylistycznych, dla Słow ackiego n a jb ard ziej typow ych, i okoliczność, że ow ym i ozdobni­ kam i posłu g u ją się od daw na w szystkie nasze podręczniki sty listy k i, dzięki czem u dziedzina ta je s t stosunkow o b ardziej znana od sp raw tu roztrząsanych.

17 D 1, 224. 18 D 7, 282.

(12)

P o ró w n an ia Słowackiego są ozdobnikam i w yrazistym i, ale dys­ kretn y m i, pełnym i n aturaln o ści n iem al sam o rzutn ej. I to ozdobni­ kam i ta k łatw ym i, że czytelnik gotów jest uw ierzyć, iż* tw órca „Be­ niow skiego“ lekcew ażył te pokłady „złoconej m iedzi“. „Im ię m oje tak przeszło jako błyskaw ica I będzie jak dźw ięk p u sty trw ać przez pokolenia“ , „O dkąd zniknęła ja k sen jak i zło ty “, „ J a k p u ste kłosy z podniesioną głow ą S to ję “, „Żem b y ł jak pielgrzym , co się w d ro ­ dze tru d z i p rzy blaskach grom u“ — oto ty p ich najzw yk lejszy . G dy­ by je sklasyfikow ać w edle zasad, stosow anych w sty listy kach, a więc ze w zględu na różnorodność przedm iotów w nich zestaw ionych, o k a­ załoby się, ja k chętnie Słowacki, a zgodnie z ty m co m ówiło się o książkow ości jego słow nictw a, czerpie pom ysły z lek tu ry . „A te n ogród, czarow na sielanka Londynu, J a k u stęp złoty w n u d n y m ginie poem acie“ 19, byłb y to p rzy k ład typow y dla całej tej kategorii. Sło­ wacki, zdając sobie najw idoczniej spraw ę z isto ty porów nania, stale kładzie nacisk na jego „w zorze“, członie drugim , rozbudow uje go szerzej i bogaciej. P rz y takim sposobie ich stosow ania nie może dziwić p red y lek cja poety do p orów nań zw anych epickim i lu b hom e- ryckim i, a w ięc odznaczających się w łaśnie rozbudow ą członu d r u ­ giego. Isto tn ie też są one w jego dziełach bardzo częste w postaci zarów no kom icznej jak pow ażnej. „M ałżeństw o je s t ja k czereśnie — pow iada P am filu s — W przódy je w róble oskubią złodzieje, A potem człowiek nadgryzione z ja d a “ 20. Oto p rzy k ła d odm iany pierw szej, szczególnie częstej w oktaw ach „Beniow skiego“ czy poprzedzającej je „Podróży n a W schód“. O dm ianę pow ażną ilu s tru je znane porów ­ n anie M ickiew icza do boga litew skiego, ukazującego się w śród m rocz­ nych sosen odwiecznego cm entarzyska. Do te j sam ej k atego rii n a ­ leży opis sk rzyd ła orlego, k tó ry m P opiel zdobi swój hełm ; opis ten, zbudow any z dw u porów nań o p o krew nym tem acie, doskonale z h a r­ m onizow any z całością poem atu, w k tó ry m w ystępuje, n ie tylko uplastycznia przedstaw ioną w nim sytuację, ale m a fu n k cję d od at­ kową, służy w y tw o rzen iu n a stro ju posępnej grozy:

Skrzydła sterczały z piasku takiej miary, Że gdym na dzidę wziął i podniósł w górę Jedno... to jako w ielki upiór szary

Wierzchem o ciem ną kity mej purpurę

JU L IU S Z A SŁOW ACKIEGO „JA SN E I SŁO N EC ZNE SŁOW O“ 3 1

19 D 5, 199. 10*D 7, 400

(13)

Dostało — w stając leniw e z moczary. Niby w yzw any czarodziejstwem runów Duch śpiący w błocie przy blasku p ioru nów 21

W ypadek ten m ożna uogólnić. P orów nania, zarów no zw ykłe ja k epickie, w y tw a rz a ją lu b przy n ajm n iej p otęgu ją sw oiste z a b ar­ w ienie poem atów Słow ackiego, n arz u c a ją je lu b p rzy n ajm n iej u trw a ­ la ją w w yobraźni odbiorcy. Tam zwłaszcza, gdzie poeta używ a ich m asowo, ja k w „B eniow skim “ lub d ram atach , jako środka w y ra z u artystycznego.

7. P rz y całym bogactw ie porów n ań za bardziej zn am ien ny dla w yo b raźni poetyckiej Słow ackiego rodzaj obrazów słow nych uznać m ożna przenośnię, o ile bow iem bez obliczeń liczbow ych pogląd ta k i zaryzykow ać wolno, w y stę p u je ona u niego częściej. M łody poeta um iejętność posługiw ania się n ią zaw dzięczał n iew ątpliw ie w począt­ k ach swej k a rie ry ro zczy ty w an iu się w Trem beckim , k tó ry przecież i m łodem u M ickiew iczow i n a ty m polu m istrzow ał. Za przy pusz­ czeniem tak im przem aw ia choćby w yzysk any ju ż poprzednio m ono­ log londyński K ordiana, odznaczający się w opisie p a rk u n ag ro m a­ dzeniem w ręcz stłoczonych przenośni, czym przypom ina poem aty opisow e naszych klasycystów :

Drzewa nietknięte rajskie zachowały wdzięki; Nieraz m gły nadpłynione w kłęby czarne zwiną I liściow ym w achlarzem na m iasto odwieją. Po sadzawkach łabędzie rozżaglone płyną, Ludzie piaskiem Paktolu w ęże ścieżek sieją, A łąki flam andzkiego aksamitu puchem.

Tam miasto!... Zegar ludzkim kręcący się ruchem, A tu cisza — tu ludźmi nie kwitną ogrody,

Ale się po m urawach w yperliły trzody 22.

Słow acki jed n a k ry ch ło w yzw olił się z klasycystycznej sztyw ­ ności tak ich sztucznych opisów, dopomogło m u do tego jego m eta ­ fo ryczne w idzenie, słyszenie czy w ręcz m yślenie poetyckie, op arte n iew ątp liw ie n a u zdolnieniach synestezy jny ch. C zytając stro fy „Be­ niow skiego“ stw ierdza się to n a każdym kroku, obo jętn a czy b ędą to w ypow iedzi satyryczne, liry czn e czy opisowe.

21 D 4, 16. 22 D 5, 199.

(14)

JU L IU S Z A SŁO W A CK IEG O „JA SN E I SŁONECZNE SŁOW O“ 3 3 Idź nad strumienie, gdzie w ianki koralów

Na twoje w łosy kładła jarzębina; Tam siądź i słuchaj tego wichru żalów,

Które daleka odnosi kraina; I w pieśń się patrzaj tę co jest z opałów,

A w ięcej kocha ludzi niż — p rzek lin a23.

Z w rotka w y b ran a p rzyp ad kiem , w m iejscu, gdzie tom się otw o­ rzył, św iadczy o niesam o w ity m w ręcz bogactw ie pierw iastkó w m eta ­ forycznych w lirycznej w ypow iedzi poety; „w ianki k o raló w “ bowiem „k ładła ja rz ę b in a “, „w ich ru ż a le “, „odnosi k ra in a “ , p a trz en ie w pieśń i to pieśń opalow ą, k ochającą czy p rzek lin ającą, w szystko to są tak ie czy in n e p ierw ia stk i m etaforyczne, k tó ry c h całość m ieni się blaskam i p raw dziw ej poezji. N agrom adzenie ich je s t tu bodajże większe niż w opisie p a rk u londyńskiego, n ie odczuw a się go jed n a k dzięki tem u, że obraz doskonale skom ponow any ożyw iony je st n astro jem lirycz­ nym , żyw o p rzem aw iającym do czytelnika czy słuchacza.

Bardzo często zdolność m yślenia m etaforycznego um ożliw ia Słow ackiem u w prow adzenie m n ó stw a wysoce sugestyw nych skrótów m yślow ych, obliczonych na b y stro ść in teligen tneg o czytelnika, k tó ry pow inien um ieć z w iersza w y czytać to, co poeta zam ierzył w nim w yrazić. K lasycznym p rzy k ład em tej m etod y m oże być sław na zw rot­ ka „G robu A gam em nona“, w k tó re j skład n ik i m yślow e i uczuciowe, greckie i polskie, d a ją zagadkow y obraz o w strząsającej w ym ow ie;

Na Termopilach bez złotego pasa, Bez czerwonego trup leży kontusza, A le jest nagi trup Leonidasa,

Jest w marmurowych kształtach piękna dusza 24.

I tu ta j w łaśnie o bserw acja zabiegów stylistycznych tw órcy „K o rd ia n a “ n ap o ty k a n ajse n sa cy jn ie jszą niespodziankę. Przytoczony obraz je st rez u lta tem tru d n e g o do an alizy skrzyżow ania przenośni i... zam ienni. N iespodzianka polega n a tym , że zam iennia, n a jb a r­ dziej uczony obraz słow ny, c h a ra k te ry sty c z n y dla pisarzy an tycz­ nych i rozm iłow anych w n ich klasycystów , rzadko jakoby byw ała narzędziem poetyckim tw ó rcó w rom antycznych, a tym czasem u Sło­ w ackiego je s t ona rów nie pospolita, jak p orów nanie lub przenośnia. I to nie ty lk o w pierw szych jego pró b ach m łodzieńczych, ale rów nież

23 D 3, 185. 24 D 3, 74.

(15)

w dziełach późniejszych, zarów no w „B eniow skim “ jak, i to przed e w szystkim , w „K rólu D uchu“ . W „B eniow skim “ ted y Słowacki dw o­ ru je sobie z tego, jak to w ygląda „m ów iąc D elila s ty le m “, ale sam sty lem ty m przem aw ia bardzo często. Co w iększa, w „K ró lu D u ch u “ sto su je go bardzo ko n sekw entnie p rzy każdej okazji. Oto więc obraz Polski pierw otnej, k ra in y zbożem słynącej:

O! ty cudowna i cicha naturo,

Któraś pokryła ten kraj, krwią uprawny, Płaszczem ogromnym z płynącego złota...25.

Oto obraz gniew nego Lecha, gdy na w idok skrzy dlatego P opiela odrzuca p u rpu ro w y , hafto w an y płaszcz z ram ion:

Karmazyn, który św iat od króla dzieli, Cały się w gwiazdy rozsypał i kwiaty. Pokazał się król w odblaskach rubinu, Spojrzał — i berło upuścił z bursztynu. Widziałem, jako Łaskawość pogodna. Jaskółka siw ych w łosów , dobroć cicha Znikła. A nagle twarz trupia i chłodna

Zmroziła mię tak, żem stał na kształt mnicha 2e.

Co osobliwsza, Słow acki nie ty lk o że n ie stro nił od m etonim ii, a le w ręcz przeciw nie stosow ał bardzo rozlegle jej postać wyższą, rozbudow aną a rów nież n a zagadkow ości opartą, m ianow icie uczoną p ery frazę, om ów ienie poetyckie, k tó ry m w świecie staro ży tn y m i w dziełach klasycystów zastępow ano suchą rzeczowość wyliczeń, dat, nazw czy nazw isk. I znow uż zrozum ieć by to m ożna w jego „H y m n ie“ pow stańczym , w opisie „orła dw ugłow ego“ , k tó ry z W ar­ szaw y uleciał do „G edym ina g ro d u “ 27. W czasie, gdy liry cy listopa­ dow i w zyw ali Sarm atów do pochw ycenia za bułat, ta k a m aniera sty ­ listyczna była rzeczą norm aln ą. Z inn ych w zględów m ożna by się nie dziw ić refleksjom poety n a w idok P a rn asu , k tó rem u m łody ro m an­ ty k przynosi pozdrow ienia od sw ych klasycy żujących poprzedników , K ochanow skiego, K rasickiego, Trem beckiego i w łasnego ojca:

25 D 4, 62. 26 D 4, 18. 27 D 1, 40.

(16)

JU L IU SZ A SŁO W A CK IEGO „JA SN E I SŁON EC ZNE SŁOW O“ 3 5 0 rom antyczna Muzo, na kolana!

Bo ja ukłony mam tu dla tej góry Od lipy wonnej klasycznego Jana, 1 od poety dzieci i tonsury,

I od śpiew aka Potockich ogrojca, I cichy, łzawy pokłon mego o jc a 28.

P rzypuścić m ianow icie by m ożna, iż Słow acki dał tu ta j sty li­ zację, odpow iadającą ch arak tero w i tw órczości poetów , któ ry ch im ie­ n iem przem aw iał, szukając dla n ich ok reśleń ta k osobliwych, ja k „poeta dzieci i to n su ry “, a więc a u to r „B ajek i przypow ieści“ oraz „M onachom achii“. P rzypuszczenie to jed n a k n ie n a w iele by się zdało przy „B eniow skim “, gdzie każda pieśń roi się od p ery fraz, tak n ieraz sztucznych, iż n a objaśnianiu, czy raczej rozw iązyw aniu ich, no ty k a ją się n a j tężsi znaw cy Słowackiego. By nie narazić się na z arzu t gołosłowności przytaczam w y p adek w y jątk o w ej doniosłości, sław n e Credo poety-rew olucjonisty, zbudow ane z aluzyj do n a jro z ­ m aitszych działaczy em igracyjnych, z M ochnackim na m iejscu n a ­ czelnym . Ośm ieszywszy ich rzetelnie, poeta przechodzi do w yznam a w ia ry isto tn ie poważnego:

Jednak wierzę, Że ludy płyną jak łańcuch żórawi W postęp... że z kości rodzą się rycerze, Że nie śpi tyran, gdy łoże okrw aw i I z gniazd najmłodsze orlęta wybierze, Że ogień z nim śpi i w ęże : trwoga...

Wierzę w to w szystko — ha! — a jeszcze w B o g a 29.

*

W ko m en tarzu odpoznano tu ta j aluzje do „Lilii W enedy“ (,,z kości rodzą się ry ce rz e “), do „A nhellego“ („ludy płyną... w po­ s tę p “) i do.. „D ziadów “ („że nie śpi ty ra n “) 30. A jed n ak rozw iązanie to błędne, alu z ja bow iem trzecia dotyczy nie dzieła M ickiewicza lecz „ K o rd ian a“ , gdzie p rzerażo n y p otw o rny m snem , „sum nienia h a rfą , po k tó rej g ra ją w ich ry s tra c h u “, cesarz M ikołaj w ychodzi z syp ialn i i w idzi om dlałego K ordiana. S p raw a to zaś dlatego węz­ łow a, iż Słowacki, w skazując n a swój po zytyw ny prog ram poli­ tyczny, jako realizację jego podaje sw ą dotychczasow ą twórczość,

28 D 3, 77. 29 D 3, 201.

30 B eniow ski ... opracował J. Kleiner (1923) s. 188. Cały układ komentarza dowodzi, iż komentator n ie zorientował się, o co poecie w zwrotce tej naprawdę chodziło.

(17)

„A nhellego“, „L ilię W enedę“ i „K o rd ian a“ , w k tó ry c h w ypow iedział jasno swe stanow isko wobec zagadnień n ajak tu aln iejszy ch . A to samo dotyczy sław nej m onom achii, kończącej pieśń V, p o jed ynk u z M ic­ kiew iczem , ujętego p e ry frasty c zn ie jako gigantyczna w alka A chilla przyszłej poezji z H ektorem i jego Troją. Je d n y m słow em , tw órca „B eniow skiego“, w alczący o rea ln e sp raw y z rea ln y m i przeciw ni­ kam i, dbał o to, by dzieło jego, pojm ow ane jako dzieło sztuki, nie zm ieniło się w pam flet czy paszkw il, i osiągał to sposobem , stoso­ w an y m od czasów co n ajm n iej O w idiusza, przez m askow anie d anych szczegółow ych obrazam i, w ystylizow anym i nieraz n a ład antyczny, aluzjam i, pełn ym i u ro k u poetycznego n aw et dla czytelnika, k tó ry nie zaw sze um ie je rozszyfrow ać, odgadnąć, o kogo w nich chodzi i dlaczego. J a k zaś dalece p o eta w tak im u jm o w aniu obrazów sm a­ kow ał, dowodzi znow uż „K ról D u ch “ , w k tó ry m i zdania i całe ustęp y u ję te są w p ery frazy. T ak w ięc w ypow iedź B olesław a Śm iałego o m atce, schorow anej i bliskiej śm ierci, brzm i:

przez... m atkę ruską w ychowany, Którą odpychał ciągle Charon w iosłem Od m glistej Styksu płom ienistej ściany 31.

a w ięc m a postać, k tó rą bez zdziw ienia spotkałoby się w... „Sofiów ce“ stareg o szam belana Trem beckiego.

Przy k ład ów tego ro dzaju przytaczać by m ożna setki. Ich do­ k ład n e zbadanie w yjaśniłoby niew ątpliw ie^sporo zagadek w poem acie o P opielach i Bolesławach, czym — rzecz p rosta — tu ta j zajm ow ać się nie podobna. T utaj poprzestać trzeb a na stw ierd zen iu , że omó­ w ione dotąd elem enty sty listy czne stan o w ią n iew ątp liw ie o niezw y­ kłości Słowackiego. N iezw ykłość ta jed n ak polega w d anym w y ­ padku, ja k w w y p adk u każdego praw dziw ego poety, nie na tym , że Słow acki m yślał obrazowo, że zgrabnie tw orzył m nóstw o porów ­ nań, przenośni, zam ienni i in n y ch obrazów słow nych, lecz na tym , że sk ład n ik i te łączył i w iązał w u k ład y tchn ące czarem poezji, i to zarów no tam , gdzie chodziło m u o przeróżne efek ty kom iczne czy tragiczne, o b a rw n ą opowieść czy o p rzejm u jące w yzn anie liryczne. O lśniew ając, gdy chciał, przepychem obrazów , um iał rów nocześnie m ów ić ta k zdum iew ająco prosto, ja k w w ierszu o „Sow ińskim na Woli“, czy „prosto a z k rzy k ie m “, ja k w e w strząsający m obrazie

(18)

JU L IU SZ A SŁOW A CK IEG O „JA SNE I SŁONECZNE SŁOW O“ 3 7

W arszaw y pow stańczej, noszącym dziw ny pozornie ty tu ł „Uspoko­ je n ie “, czy w reszcie prosto a m elancholijnie, ja k w zrytm izow anych m uzycznie w ersetach „A nhellego“.

8. Czynnikiem , k tó ry w ezbran ą falę obrazów poetyckich, p ły ­ nącą łożyskiem wzbogaconego języka literackiego, porządkow ał i harm onizow ał, był ry tm Słowackiego. P oeta ten w ładał w praw dzie po m istrzow sku prozą w jej n ajro zm aitszy ch odm ianach, od p rostej, konw ersacyjnej, w k tó rej u trz y m an y c h je s t m nóstw o jego listów , od gaw ędziarskiej stylizacji, ukazanej w d w u h um oreskach staro po l­ skich, od w nikliw ej analizy k ry ty czn ej, po m elodyjne w ersety „A n­ hellego“ i p ełne głębokiego przejęcia obrazy pow staw ania św iata p rzy ro d y w „G enezis z d u ch a“. Z ty m w szystkim poeta, m ów iący

0 sobie, że go m atk a jego „m iła na słow ika u rod ziła“ 32, był przede w szystkim poetą, człow iekiem , k tó re m u zdania autom atycznie u k ła ­ dały się w szeregi w yraźnie zrytm izow ane, o granicach zw ykle n a ­ znaczonych rym am i, jakk o lw iek i w iersz biały nie byw ał u niego rzadkością. Ten auto m aty zm ry tm iczn y dyktow ał m u w młodości próby w iersza sylabiczno-tonicznego, trocheicznego ośmiozgłoskow- ca, k tó ry g ó ru je w „D um ie u k ra iń s k ie j“ , czy dźwięcznej zw rotki zło­ żonej z am fibrachicznych dw unastozgłoskow ców i dziewięciozgłos- kow ców zastosow anej w „D um ie o W acław ie R zew uskim “. Ale 1 w dziedzinie ry tm ik i tw órczość Słow ackiego o bfitu je w niespo­ dzianki. Poeta, k tó ry niem al fizycznie obcował z ulubionym i u k ła ­ dami rytm icznym i, k tó ry m ów ił o sobie: „Sam się ry tm do m nie m iłośnie nagina, O ktaw a pieści, kocha m ię se k sty n a “ 33, postaci ich pospolite przenosił nad w yszukane i rzadkie. Posługiw ał się ted y sw obodnie terc y n ą dan tejską, zwąc ją żartobliw ie trioletem , znał dziew ięciow ierszow ą zw rotkę spenserow ską, spotykam y ją bow iem pod tą w łaśnie nazw ą już w śród prób jego najw cześniejszych, całe znaczne ustęp y „K róla D ucha“ u k ład a ł w niezw ykłej, „przepasa­ n e j“ oktaw ie, przez całe życie p isyw ał sonety, jeden z nich w łączył w zbiór epigram ów , w ładał w reszcie ze zd um iew ającą swobodą m ia­ ram i w ierszow ym i, od czterozgłoskow ca po czternastozgłoskow y h ek- sam etr, słow em b y ł w irtuozem słow a rytm icznego pom ysłowo po­ d ejm u jący m najrozm aitsze z n im ek sp ery m en ty , a przecież z fo r­ m alizm em , z um iłow aniem fo rm y dla niej sam ej nic nie m iał w spól­ nego. W codziennej tedy p rak ty c e poety ck iej posługiw ał się m iaram i

32 D l, 161. 33 D 3, 125.

(19)

trad y cy jn y m i, w ierszam i jedenastozgłoskow ym i trzynastozgłosko- w ym , układ an ym i w sek sty n y i przede w szystkim oktaw y. Rozm iło­ w an ie sw e w nich zaznaczał ty m chyba tylko, że idąc za nakazam i w rodzonej m uzykalności słow nej, w ym aganiom ry tm u podporządko­ w y w ał reg u ły gram atyczne, składniow e czy akcentow e. Tym się tłu ­ m aczy, że m ało resp ek to w ał klasycystyczne dążenie do uzgodnienia ak cen tu i p rzycisku w spadkach przedśredniów kow ych, że więc pierw szy człon jedenastozgłoskow ca kończył w yrazam i jednozgłos- kow ym i, że n aw et w łaściwość tę w prow adzał do rym ów 34. T ym tłu ­ m aczy się dalej, że nie p rzestrzeg ał klasycystycznej rów nież zasady nakazu jącej un ik an ia zazębień, tj. przestrzegania, by dłuższe n ad w iersz układy ry tm iczn e p o k ry w ały się z zam kniętym i, skończo­ n y m i zdaniam i. Słow acki pozw alał sobie n a innow acje tak ie, ja k olbrzym i okres zdaniow y, k tó ry , w znanej inw okacji do Boga, w y ­ p ełn ił m u pięć oktaw , a w ięc czterdzieści w ie rs z y 3’. „Do w iersza m am , jak sądzę, p raw o “, m ów ił o sobie 30f ale p raw a tego n ie n a d ­ u żyw ał, nie robił w nim an archicznych w yłom ów . O siągał to w ten sposób, iż tok w ierszow y w olał urozm aicać niezw ykłym i elem entam i składniow ym i i słow nikow ym i, aniżeli sztuczkam i rytm icznym i.

Jak k o lw iek bow iem m ów ił o sobie, jako „ ry tm ia rz u “ 3T, uw ażał się przede w szystkim za „p iso rym a“ i w w ypow iedziach jego na te ­ m aty w ersyfikacyjne, rozsianych ta k obficie w „B eniow skim “, w ła ­ śnie sp raw y ry m u raz po raz w ysu w ają się n a stanow isko czołowe. Było to w zgodzie z faktem , że w spom niane ty lk o co urozm aicenia op ierał na rym ach, k tó ry ch zasobnością i rozm aitością przew yższył zarów no sw ych poprzedników ja k sw ych poetyckich spadkobierców , „dziedziców lu tn i“. Sam zresztą z sw ych zdolności posługiw ania się ry m em dw orow ał sobie, gdy w d ram acie „ K ra k “ w prow adzał swego baśniow ego protoplastę:

34 Chodzi tu o wypadki takie, jak: „Posadziły go //w róble lub gołębie“, „I listkam i się //czarnym i zielen i“; przycisk w ym agałby tutaj akcentowania zgłosek -ły, -m i w wyrazach „posadziły“, „listkami“. Sprawa ta, której F. Sied­ lecki pośw ięcił sporą książkę, w ydaje się wcale prosta; Słowacki istotnie czytał zgodnie z w ym aganiam i rytmu. Dowodząc tego jego rym y typu: „sto­ sie — rozgłosie — św ieciło się“, spotykane w B en iow skim a częste w K rólu

Duchu, w ypadek ich m amy w praw dzie i w Panu Tadeuszu, ale tam jest to

w yjątek, gdy u Słowackiego można m ówić o zasadzie. 35 D 3, 201—202 (B eniow ski 5, 437—476).

36 D 3, 125. 37 D 4, 365.

(20)

J U L IU SZ A SŁO W A CK IEG O „JA SN E I SŁONECZNE SŁOW O“ 3 9 Jaka jest w acanu

Organizacja, że zawsze na język

Przychodzą — diabeł w ie skąd — dwa wyrazy Podobne sobie jak dwie m a łp y !38

Ich bogactw o i rozm aitość, celowo i z uśm iechem dem onstrow ane w stro fach „B eniow skiego“, gdzie n iejed n o k ro tn ie służą do w y n ie­ sienia nad s tru m ie ń ry tm iczn y pierw iastk ó w znaczeniow ych, łącznie z swobodną, m elo d y jn ą płynnością m ia r w ierszow ych, spraw iło, iż o Słowackim , od pierw szych n iem al jego w ystąpień, a przy n ajm n iej od pojaw ienia się paryskiego w y d an ia „P oezy j“ (1832— 33), ustaliło się owo w yobrażenie, od którego zaczynają się uw agi obecne, w y­ obrażenie, jako o nieprześcignionym m istrzu form y poetyckiej, jako o „Synu p ieśn i“ 3e.

J a k już jed n ak zaznaczyć w ypadło, sam tw órca „A nhellego“ daleki był od zachw ytów n ad w łasn ą form ą, od pustego form alizm u, „kw iatów ciała bezw onnych, m a rtw y c h “ 40, jak rzecz określał. P oeta bowiem , k tó ry za próg swej k a rie ry p isarsk iej uw ażał „H y m n “ po­ w stańczy do Bogarodzicy, jako „śpiew w skrzeszający daw ną w o jen ną pieśń Polaków , n ajd aw n iejszy zab y tek ich m ow y“ , jako „pierw sze słowo daw nej pieśni w now y h ym n rew o lu cy jn y w rzucone“ 41> k ład ł niesły ch an y nacisk n a zachow anie rów now agi m iędzy elem en tam i treści i form y, osiągając tę rów now agę przez opieranie sw ej „tęczo­ w ej kopuły m y śli“ poetyckiej n a m urach, w y ra sta jąc y c h z g ru n ­ tow nej znajom ości ówczesnego życia zbiorow ego i jego potrzeb.

38 D 7, 11. 39 D 3, 205. 40 D 4, 53. 41 D 10, 524.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Uczony również wskazuje dwa bieguny procesu epistemologicznego jako cechę charakterystyczną dla wyobraźni Słowackiego i, co widać, dualizm ów jest obecny nie tylko w dramacie

Oferent może wprowadzić zmiany lub wycofać złożoną ofertę, jeżeli w formie pisemnej powiadomi Udzielającego Zamówienia o wprowadzeniu zmian

ców bydła to preparaty witaminowo-mineralne oraz preparaty mlekozastępcze dla cieląt, a dla hodowców trzody - premixy farmerskie oraz prestartery, W Sklepach Paszowych

Można także zaopatrzyć się w okolicznościowe kartki pocztowe, przygotowane przez Stowarzyszenie Pamięć Jana Pawła II, przywie­.. zione aż z Lublina przez

łem dzieci; program Informacje dnie Różaniec; modlitwa Myśląc Ojczyzna: prof.. imieniny obchodzą: Antonina. 6/27/ serial Pełnosprawni; magazyn Wiadomości Agrobiznes

ł na płaskiej siatce trójkątów rów nobocznych, pow stałej z rów no oddalonych od siebie trzech grup prostych rów noległych, przecinających się pod kątem

My inaczej nauczać nie możem, bo nauka nasza nie jest naszą, lecz tego, który nas posłał, Jezusa Chrystusa; gdybyśm y wołali inaczej, stalibyśmy się solą

załączone wystawione i podpisane przez Oferenta pełnomocnictwo do reprezentowania go w toku postępowania konkursowego (ewentualnie do zawarcia umowy). Wszystkie strony