• Nie Znaleziono Wyników

Opowiadania Stefana Żeromskiego w "Przeglądzie Poznańskim"

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Opowiadania Stefana Żeromskiego w "Przeglądzie Poznańskim""

Copied!
29
0
0

Pełen tekst

(1)

Edward Pieścikowski

Opowiadania Stefana Żeromskiego w

"Przeglądzie Poznańskim"

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 47/3, 213-240

(2)

ED W A R D P IE SC IK O W SK I

OPOW IA D A N IA STEFA N A ŻEROM SKIEGO W „PR ZEG LĄ D ZIE PO ZN A Ń SK IM “

1

U stalając w ykaz czasopism to ru ją cy c h w Polsce drogę m o der­ nizm ow i — pom inięto P r z e g l ą d P o z n a ń s k i ( = P P ) 1. Po­ niew aż tw ierdzono zawsze, że w alki społeczno-narodow e pochłonęły w W ielkopolsce w szelkie am bicje k u ltu ra ln e , dlatego w dotychczaso­ w ych b adan iach n ie uw zględniano p ró b litera c k ic h tego teren u . O fiarą podobnego n astaw ien ia p adł rów nież P P . W yjątkow o zajęli się nim : W ilhelm F eld m an i A ntoni Potocki. F eldm an nazw ał pism o „po strachem dew otek i ju n k ró w polskich“ 2 oraz „siedliskiem w szel­ kiego ręd z a ju rad y k alizm u: politycznego [i] społecznego“ 3. Potocki uznał je za pism o „pełne ech zachodnich, odw ażne w szerzeniu nowości przek o n anio w y ch “ 4, „w y ra sta ją c e z »młodych« ruchów N iem iec i chcące skupić dookoła siebie m łodą P o lsk ę“ 5. Te dw ie wypow iedzi, razem w zięte, u k azu ją istotę P P — periodyku, w k tó ­ ry m d ru k o w ał sw e opow iadania S te fa n Żerom ski. P P s ta ra ł się łączyć now e p o stu la ty literack ie z postępow ą ideologią społeczno- polityczną. A przecież w edług B rü c k n e ra M łoda Polska rzekom o „ignorow ała p o lity k ę czy n n ą“ , głosiła p ro g ram „ani polityczny, ani społeczny, [lecz] w yłącznie a rty sty c z n y “ e.

1 Brano tu pod uwagę: W ę d r o w c a o d r . 1884 (od chw ili przejęcia jego redakcji przez Artura G r u s z e c k i e g o ) , Ż y c i e (Warszawa) Zenona P r z e ­ s m y c k i e g o , Ś w i a t Zygmunta S a r n e c k i e g o , Ż y c i e (Kraków) Lud­ w ika S z c z e p a ń s k i e g o i P o b u d k ę Jana L o r e n t o w i c z a .

2 W. F e l d m a n , P iśm ien nictw o polskie. 1880— 1904. T. 4. Lw ów 1905, s. 364.

3 W. F e l d m a n , W spółczesna literatu ra polska. Kraków 1930, s. 591. 4 A. P o t o c k i , P olska literatu ra w spółczesn a. Cz. 2. Warszawa 1912, s. 128.

5 Tam że, s. 147.

(3)

214 EDW ARD PIESCIK O W SK I

T rzeba zatem analizę zam ieszczonych w P P p ierw o d ru k ó w i p rz e ­ druków Ż erom skiego poprzedzić k ró tk ą c h a ra k te ry sty k ą sam ego pism a. W yjdźm y więc od przypom nienia pew nego fak tu i narosłych wokół niego kom entarzy.

Na rok 1898 p rzy p ad ają: słynne w y stąpien ie S tan isław a Szczepa-

nowskiego w S ł o w i e P o l s k i m oraz polem ika L udw ika

Szczepańskiego i A rtu ra G órskiego na łam ach krakow skiego Ż y- c i a . Zwłaszcza G órski spełnił tu rolę szczególną jako a u to r cyklu arty k u łó w pt. M łoda Polska. J a n L orentow icz pisze: „ A rty k u ły owe w łaśnie u staliły nazw ę M ł o d a P o l s k a , w pisały ją do roczników lite ra tu ry “ 7. Stw ierd zenie to słuszne i oczywiste. N ato m iast K azi­ m ierz Czachowski zaznacza: „Po raz pierw szy w ty tu le tego cyklu pojaw ia się tu nazw a M łodej Polski, k tó rą odtąd p rzy jm ie za sw oją now e pokolenie“ 8. Ten sąd w ym aga ju ż korekty. Celowość jej nie ulega chyba w ątpliw ości, m im o że term in u tego jako n azw y dla okresu literackiego nie podtrzym ano. P o tw ierd zą to zresztą dalsze rozw ażania.

Z początkiem r. 1894 po w staje w Poznaniu g ru p a inteligencji, k tó ra nazw ie siebie „M łodą P o lsk ą“ . S kład tej g ru p y doskonale odbija pew ną swoistość tu tejszej intelig encji — je s t ona p ro d u k tem em ancypującego się m ieszczaństw a (co stało się w następ stw ie jed n ą z przyczyn jej słabości). Toteż „M łoda P o lsk a“ sk u p ia przede w szyst­ kim adw okatów i lekarzy, a dalej — nauczycieli i kupców . Z abrakło w jej szeregach in telig en cji tw órczej 9. G rupa ta pow stała p rzy ty m jako odpowiedź n a istn iejącą podówczas w zaborze pru sk im sy tu ację społeczną, polityczną oraz k u ltu ra ln ą . P ew ien rad yk alizm ideologii „M łodej P o lsk i“ w iąże się więc ściśle z jej genezą i odnosi głów nie

7 J. L o r e n t o w i c z , Młoda Polska. T. 1. Warszawa 1908, s. 19.

8 K. C z a c h o w s k i , O braz w spółczesn ej litera tu ry polskiej. 1884— 1933. T. 1. Lw ów 1934, s. 234.

9 Szczególną rolę spełniają w tej grupie: W ładysław Rabski i Bernard Chrzanowski. Ponadto należą tu z Poznania: dr Jan Nepomucen Szuman, dr Tomasz Drobnik, dr B olesław Krysiewicz, dr W ładysław Seyda. Spoza Poznania: Pluciński z Leszna, Kutzner z Ostrowa, Czypicki z Koźmina, Dziorobek ze Środy. Ze starszych z grupą tą sympatyzują: dr Józef Stasiński i dr Zygmunt Celichowski.

Dane powyższe czerpię ze W spom nień Bernarda C h r z a n o w s k i e g o , cytow anych często w n ie opublikowanej pracy m agisterskiej A nny C h r z a ­ n o w s k i e j - D r ą ż k i e w i c z o w e j (W spom nienia te są w posiadaniu autorki wymienionej pracy). Praca ta — pt. Bernard Chrzanowski. Z dziejów w alki o kulturę polską w zaborze pruskim na przełomie X IX i X X w ieku — powstała w Sem inarium Literatury Polskiej U niwersytetu Poznańskiego, pod kierunkiem prof, dra Romana P o 11 а к a.

(4)

O PO W IADANIA ŻEROMSKIEGO 215

do tam tego tere n u . O rganem owej g ru p y był w łaśnie P P , pow ołany do życia w k w ie tn iu 1894 i w ychodzący do g ru d n ia 1896. R edaktorem był W ładysław Rabski, dotychczasow y w spółpracow nik D z i e n ­ n i k a P o z n a ń s k i e g o . W pływ re d a k to ra na oblicze P P był dość znaczny, w a rto zatem krótko scharak teryzow ać pierw szy okres jego działalności.

Z a p u n k t w yjścia należy wziąć rok 1887, k ied y to R abski p rze­ nosi się z g im n azju m M arii M agdaleny w P oznaniu do gim nazjum w W ągrow cu. Do klasy m a tu ra ln e j uczęszcza razem ze Stanisław em P rzybyszew skim , k tó ry pisze o nim po latach:

Pam iętam go młodym, silnym , pełnym rozmachu życiow ego i w iosny — w tedy, gdy do gim nazjum m ałej m ieściny w niósł tętno Europy (Büchnera, Straussa, Renana, V o g ta )10.

Albo:

I przywiózł nam Rabski Ibsena: U piory, W roga ludu, B randta i Peer

G ynta... N ie pom nę tak wstrząsającego wrażenia, jakie na m nie dramat U piory w yw arł, a ponury postulat Brandta: „Wszystko, albo nic!“ miał

odtąd przez długie lata stać się w ytyczną mego ż y c ia и .

W krótce je d n a k drogi szkolnych przy jació ł rozbiegły się. P rz y ­ szły la ta 1888— 1892 — okres stu d ió w b erliń sk ich Rabskiego. B ył on w ty m czasie jed n y m z założycieli „W olnej S ceny“ i w spółpracow ni­ kiem F r e i e B ü h n e . (W arto tu przypom nieć, przy d a się to w dalszych rozw ażaniach, że na otw arcie „W olnej S ceny“ w y sta­ w iono d ra m a t H au p tm a n n a P rzed w schodem słońca i że F r e i e B ü h n e zapełniały przew ażnie tłum aczenia z lite ra tu ry skandy­ naw skiej.) O publikow ał też wówczas esej Das N ackte in der K u n st oraz rozpraw ę Das ju n g e Polen. W jak im sensie użył tu R abski po raz pierw szy te rm in u „M łoda P o lsk a“? Na p y tan ie to nie m ożna odpowiedzieć w sposób jednoznaczny, bo do rozpraw y tej tru d n o dotrzeć. K o m entarzem w y jaśn iający m niech będzie zatem dalsza działalność litera c k a Rabskiego.

W roku 1892 w raca R abski do P oznania i zaczyna w spółpraco­ w ać z D z i e n n i k i e m P o z n a ń s k i m . W W iadom ościach m ie j­

scow ych i p o toczn ych tego dziennika pod d a tą 9 listopada zn ajd u je­

m y kom unikat, że w najb liższą niedzielę now y w spółpracow nik pism a w ygłosi odczyt O n a jn o w szych prądach w poezji polskiej.

10 S. P r z y b y s z e w s k i , L isty. Т. 1. Warszawa 1937, s. 304.

11 S. P r z y b y s z e w s k i , Moi w spółcześni. Cz. 1. Wśród obcych. War­ szawa 1926, s. 49. ,

(5)

216 EDW ARD PIESCIK O W SK I

O dczyt te n odbył się 13 listopada w H o telu F ran cu sk im , w obec licz­ n ie zgrom adzonej in telig en cji z m ia sta i p row in cji. N azaju trz D z i e n n i к zam ieścił k ró tk ie spraw ozdanie, a w n u m erze z 18 listopada obszerniejsze streszczenie odczytu. W łaśnie ono będzie nas szczególnie interesow ać. F o rm u łu je tu R abski pojęcie „M łodej P ol­ sk i“, ale nazw ą tą o b ejm u je nie ty lk o rodzące się dopiero prąd y literackie, lecz i ostatn ie la ta tw órczości pozytyw istycznej. Spraw iło to poszukiw anie analogii z o w iele w cześniejszym ru ch em „M łodych N iem iec“ oraz w y suw any często przez R abskiego pod adresem lite ra ­ tu ry p o stu lat służby społecznej. W streszczeniu ty m czytam y:

Jest w szelako jeszcze inne podobieństwo, którego przyczyn w spo­ łecznych tendencjach tak „Młodej P olsk i“, jak „Młodych N iem iec“ szukać . należy, a podobieństwo to tkw i w szybkim rozwoju dram atu i powieści.

Tym czasem tw órczość liryczna, jako g a tu n e k m ało p o d atn y na nośność idei społecznych czy tez filozoficznych, n ie sp e łn ia ła w y­ su w anych przez niego postulatów . D latego w k a rtc e z p a m ię tn ik a '— zatytu łow anej N ajm ło d sze N iem cy, a zam ieszczonej w n um erze z 24 g ru d n ia 1893 — napisze:

K ult indyw idualizm u w łaściw y w szystkim „najm łodszym “ stw orzył w dalszej konsekw encji bałwochwalcze uw ielbianie w łasnego „ja“. Pogrze­ bano szkoły i system y, w praw iono um ysły do dzikiej pogoni za orygi­ nalnością, podniesiono m yśl w łasną do godności najwyższego trybunału artyzmu, i poczęto siebie jako „silną indyw idualność“ w yżej cenić od w szystkich w yznaw ców teorii i kierunków.

Na naszym tere n ie jed n a k liry k a „najm ło d szych “ m ieści się w sform ułow anym przez R abskiego pojęciu „M łodej P o lsk i“ . D latego też en tuzjasty czn ie pisać będzie o tw órczości K asprow icza, u któ­ rego zam iast m odnego pesym izm u i dekadenckiej ap atii z n ajd u je n u tę „ b u n tu społecznego“ jak o „konsekw encję p ro g ra m u “ autora* R ów nież tw órczość T e tm a je ra oceni przych yln ie, bo i tu „Duch, zasłuchany w po m ru k b u rzy społecznej, zry w a się i w yciąga ręce k u zw iastunom p rz e w ro tu “ 12.

Ale na genezę tego pojęcia w p ły n ę ła rów nież lite ra tu ra skan­ d ynaw ska, a sty k a ł się z n ią R abski ju ż w lata ch gim nazjalnych i uniw ersyteckich. B ył też a u to re m szeregu stu dió w z tego zakresu, a późniejszy P P obfitow ał w tłu m aczen ia pisarzy z Północy i Za­ chodu. A zatem dw ojakie źródła in spirow ały określenie „M łodej

(6)

O PO W IADANIA ŻEROMSKIEGO 217

P o lsk i“, ale roli ty ch w pływ ów nie należy przeceniać. We wspom ­ n iany m odczycie ostrzegał przed ty m sam Rabski:

Kierunek ten rozwija się w Polsce sam oistnie, nie hołdując na wzór niem iecki przesadnemu ibsenizm ow i ani strojąc się w tak modne strzępy Zoli, D ostojew skiego lub Tołstoja. Te same prądy przenikają całą Europę, ale nie kopiow anie pew nych genialnych pionierów nowoczesnego kierun­ ku, lecz w yciśnięcie na ogólnych prądach własnej indyw idualności lub narodowej odrębności jest postulatem rozwojowym literatury.

T ak więc początkow y okres działalności Rabskiego 13 przyniósł nam pierw sze p ró b y o kreślenia istoty dokonujących się w lite ra ­ tu rze przem ian, a rów nocześnie — p o stu la t jej społecznej użytecz­ ności. Hasło ,,M łodej P o lsk i“ uspołecznionej realizow ać będzie P P. W idoczna zrazu różnica m iędzy ideologią D z i e n n i k a P o ­ z n a ń s k i e g o , o rganu liberalnego ziem iaństw a, a ideologią К u - r i e r a P o z n a ń s k i e g o , organu konserw atyw nego ziem iaństw a, zaczęła się z lata m i coraz bardziej zacierać. I tak w latach dziew ięć­ dziesiątych ubiegłego stu lecia pism a te w y stąp ią już pod w spólnym sztan d arem ten d e n c ji ugodow ych. P ierw sze fo rm u łu je postu lat loja- lizm u wobec w ładz zw ierzchnich, d ru g ie n aw o łu je do serw ilizm u wobec zaborcy pruskiego. To w iernopoddaństw o było wówczas obja­ w em ty m b ardziej niebezpiecznym , że zbiegło się z now ą falą germ anizacji. R ząd p ru sk i zm ienił fro n t swej polityki, podał rękę kościołowi, w y k o rzy stał go w celach g erm anizacyjnych. Tym też tłum aczyć n ależy p rio ry te t założeń narodow ych nad społecznym i w p ro g ram ie P P , czem u n iejed n o k ro tn ie daw ał w y raz w swych cotygodniow ych felieto n ach W ładysław Rabski. P isał m iędzy innym i:

Wy hołdujecie abdykacji narodowej i budujecie jakieś trzy lojalizmy i trzy patriotyzm y, pragniecie naw et zdusić tak polskość w uściskach ka­ tolicyzm u, by łachm an tylko z niej pozostał. My nie abdykujem y z praw narodowych, na bramach przyszłości nie godło śmierci, lecz znak zmar­ tw ychw stania kładziem y i uznając krzyż obok orła, krzyża bez orła nie uznam y n ig d y 14.

18 Szereg now ych faktów z życia i działalności tego pisarza przyniosła nie opublikowana praca m agisterska Ireneusza Gwidona K a m i ń s k i e g o . Praca ta — pt. T w órczość literacka W ładysław a R abskiego w p ie rw szym okresie

jego działalności w Poznaniu — powstała w Sem inarium Literatury Polskiej

U niw ersytetu Poznańskiego, pod kierunkiem prof, dra Zygmunta S z w e y ­ k o w s k i e g o .

14 S u l l a , Na w yło m ie. PP 1896, nr 1. Pod takim pseudonim em i takim tytułem pisał R a b s k i ow e felietony.

(7)

218 EDW ARD PIEŚCI KOWSKI

W sferze p o stu lató w społecznych P P nie w ychodził n ajp ierw poza najogólniejsze sfo rm u łow an ia typ u:

Odrodzenie naszego społeczeństw a na zasadach dem okratycznych jest naszym ideałem . Póki to nie nastąpi, n ie w ierzym y, żeby naród nasz m ógł zająć sam odzielne stanow isko w rodzinie narodów eu rop ejsk ich ir>. Tę słabość p ro g ram u om aw ianego pism a dostrzegł ju ż pierw szy jego in te rp re ta to r, H e n ry k Szum an. A nalizując p rzy czyny upadku Polski stw ierdza:

Przechodziliśm y epokę w alki o niepodległość, w alki beznadziejnej, bo skierowanej przeciw zew nętrznej niew oli, ale prowadzonej w im ię n ie ­ w oli wew nętrznej.

A skoro —

dobrobyt na krzywdzie społecznej oparty kryje w sobie n iespraw iedli­ w ość i kłamstwo, i obłudę, i prowadzi z nieubłaganą koniecznością do zwyrodnienia, [...] ow e bohaterskie w ysiłk i narodu, który m yślał, że z orę­ żem w ręku w yw alczy sobie powrót do niepodległości, nie m ogły m ieć nadziei powodzenia, bo n ie usuw ały przyczyny u p ad k u 16.

R edakcja P P , choć o dpierała z arzu ty au to ra, w ostatecznej in sta n ­ cji poszła jed n a k za jego w skazaniam i. I ta k zbliżyła się głów nie do ru chu ludowego, kierow anego przez R om ana Szym ańskiego, w y ­ suw ając p ro je k t w spólnej ligi politycznej. D odajm y przy tym , że w n iek tó ry ch sform ułow aniach przekroczyła jed n a k ideow e ram y sojuszu z ludźm i O r ę d o w n i k a . P isała na przykład:

Chyba w as [junkrów pruskich i polskich lojalistów] zw ieje w ielk i ruch ludowy, który przede w szystkim liczy na w łasną siłę, a jeżeli szuka przy­ mierza, to w yciąga rękę do lew icy, w ierny dewizie: .,Uciśnieni w szyst­ kich krajów, łączcie się!“ i w ierny przekonaniu, że rozluźnienie śruby rządowej w prowincjach polskich zależy głów nie od zw ycięstw a dem o­ kratycznych i humanitarnych prądów w państw ie n iem ieck im 17. Bardziej jednoznaczne są założenia arty sty c z n e om aw ianego p i­ sma, będące raczej zapow iedzią now ych zjaw isk k u ltu ra ln y c h niż

pogłosem dążeń p ozytyw istycznych 18. W jed n y m z arty k u łó w w stę p ­ nych red ak cja pisze: „staram y się być zw ierciadłem w szystkich p rą -

15 N asz program . PP 1896, nr 7.

1BP. S t r o m a [H. S z u m a n ] , Program „Przeglądu P oznańskiego“. Po­ znań 1896, s. 12 i 14.

17 S u l l a , op. cit. PP 1896, nr 42. Zarówno w tym cytacie, jak i w n a ­ stępnych ujęte w nawias kwadratow y w stawki pochodzą ode m nie — E. P. 18 Jak ujęli to: J. B a c u l e w s k i i J. K u l c z y c k a , H istoriografia p o l­

skiego p o zy tyw izm u . W książce zbiorowej: P o zytyw izm . T. 2. W rocław 1951,

(8)

O PO W IA D A N IA ŻEROMSKIEGO 219

dów życia eu ro p ejskieg o “ 19. Ten p o stu la t ujm ow an ia w szystkich prądów europ ejskich en Ыос, bez u w zględnienia ich gatunkow ości i zróżnicow ania w ew nętrznego, p row adził w k onsekw encji do pew ­ nych objaw ów eklektyzm u. O bciąża on głów nie litera c k ą p rak ty k ę P P. N iem niej zasługą red a k c ji pozostaje fak t, że w alczyła z jednej stro n y o „em ancypację uczuć n aro d o w y ch“ i „głos dla gw ałconych bezprzyk ładn ie p ra w [...] rów ności o b y w atelsk iej“, a z drugiej — 0 „zm artw y ch w stan ie lite ra tu ry [...] n a poznańskim g ru n cie“ 1 o „p raw a o b y w atelstw a dla h u m an ita rn y c h prądów oraz postępo­ w y ch id ei“ 20. S tąd n a łam ach tego pism a d ru k u je się u tw o ry takich pisarzy, jak : A u gu st S trin d b erg , Je n s P e te r Jacobsen, B jö rn stjern e - Björnson, Ola Hansson, G ab riel d ’A nnunzio, M aurycy M aeterlinck, L ew Tołstoj. K o m en tu je się n a d to tw órczość H e n ry k a Ibsena, Em ila Zoli, G uy M aupassanta, G erard a H au p tm an n a. Pism o z a in tere ­ sowało się rów nież lite ra tu rą n arodów słow iańskich, czego echem była m. in. w ypow iedź pro fesora M asary ka w p raskim C z a s i e :

Pracy w tym zrozum ieniu [walki z zacofaniem kulturalnym i socjal­ nym] podjęli się młodzi, których dew izą jest M ł o d a P o l s k a , od­ powiadająca nowożytnym prądom naszym , a reprezentowana w piśm ien­ nictw ie periodycznym tygodnikiem P r z e g l ą d P o z n a ń s k i 21. Ta p ra k ty k a litera c k a P P n ab iera n a te re n ie zaboru pruskiego cech szczególnej odwagi, gdyż k lery k a ln y K u r i e r P o z n a ń s k i zw alczał większość w yżej w y m ienionych autorów . W sw ym p u ry ta - nizm ie poszedł n a w e t ta k daleko, że z okazji w ydruko w an ia p rze­ kładów A n ak reo n ta napisał:

N ie możemy w cale uważać za w ielk ie szczęście dla naszych czasów7, iż między tylom a klasycznym i dziełam i literatury starożytnej przechowa­ ły się również anakreontyki; św iat nie straciłby zapew ne tak w iele, a był­ by mniej pogański, gdyby w iększa część klasyków poszła była z dymem 22. In ną zasługą P P było pozyskanie na w spółpracow ników w ielu znany ch p u b licy stó w i p isarzy z całej P olski 23. Znaczenie tego faktu

19 Do C zyteln ików . PP 1895, nr 25.

20 S u l l a , op. cit. PP 1896, nr 1. Krótką ocenę ideologii pisma zawiera również książka: H. W e r e s z y c k i , H istoria p o lityc zn a P olski w dobie p o ­

p ow stan iow ej. 1864— 1918. W arszawa 1948, s. 236.

21 Za K ron iką literacką. P P 1896, nr 4. 22 Za S u 11 ą, op. cit. P P 1895, nr 46.

23 Cechowało to rów nież niektóre inne pisma tego regionu. Z w cześniej­ szych przykładem T y g o d n i k L i t e r a c k i (1838— 1846) Antoniego W o y - k o w s k i e g o i T y g o d n i k W i e l k o l s k i (1870—1874) Edmunda С a 1- l i e r a . z późniejszych — Z d r ó j (1917— 1920) Jerzego H u l e w i c z a .

(9)

220 EDW ARD PIESCIK O W SK I

doceniali ju ż w spółcześni. W a rty k u le Leona W asilew skiego „M łoda

P olska“ w zaborze p ru skim , zam ieszczonym w krakow skiej K r y ­

t y с e, m. in. czytam y:

Jako pism o literackie i n aukow e organ Młodej Polski może stanąć godnie obok w arszaw skich pism tego rodzaju. Stara się on zapoznać sw ych czytelników z nowożytnym i prądami w literaturze, sztuce i nauce, udziela­ jąc głosu najw ybitniejszym siłom publicystycznym w szystkich trzech zaborów 24.

S tąd na łam ach P P sp o ty k ają się pisarze: A dam A snyk i M aria K onopnicka, S tefan Ż erom ski i G ab riela Zapolska, J a n K asprow icz i K azim ierz T etm ajer; k ry ty c y literaccy: P io tr Chm ielow ski, Ignacy M atuszew ski, W ładysław Jabłonow ski, Leon W asilew ski, K azim ierz Bartoszew icz; ekonom iści: J u lia n M archlew ski i L udw ik K rzyw icki, S tan isław M endelson i W acław N ałkow ski 25. Dużo tu przedru ków , zwłaszcza z G ł o s u i P r a w d y , ale n iejed n o k ro tn ie o d n ajd u jem y i pierw odruki. F a k t to cenny ty m bardziej, poniew aż P oznańskie cechow ał pew ien lib eralizm cenzury, o czym red ak cja w spom ina następująco:

P r z e g l ą d P o z n a ń s k i śm iało ryw alizow ać może pod względem rozmaitości i treści m ateriału z najlepszym i tygodnikam i warszaw skim i, a nie krępow any w ięzam i cenzury przewyższa je stanowczo pod w zg lę­ dem inform acyjnym *®.

2

W n u m erach 17— 32 pierw szego rocznika, tj. od 22 lipca do 4 listopada 1894, drukow ano w każdorazow ym odcinku P P M ogiłę S tefan a Żerom skiego 27. P e łn y ty tu ł był następ u jący : „Mogiła. L isty i n o tatk i M aurycego Z y ch a“. W edług H en ry k a M arkiew icza jest to p ierw o dru k , p rzy czym term in u s a quo pow stania tego u tw o ru prze­

24 Za P rzeglądem p ra sy polskiej. PP 1896, nr 20.

25 Nazwisko N ałkowskiego wspom ina PP 1894, nr 38. O nazw isku M en- delsona m ówi Barbara S u r z y ń s k a - Z a k r z e w s k a w nie opublikowa­ nej pracy m agisterskiej pt. Zaryb m on ograficzn y „Przeglądu Poznańskiego Praca ta pow stała w Sem inarium Literatury Polskiej U niw ersytetu Poznań­ skiego, pod kierunkiem prof, dra Romana P o 11 а к a.

26 Czas odnow ić p rzedpłatę. PP 1894, nr 40.

27 Zbiór opowiadań Rozdziobią nas kruki, w ron y, gdzie znajduje się rów ­ nież Mogiła, ukazał się ostatnio w maju 1956, jako t. 1 P ism Żeromskiego pod red. Stanisław a P i g o n i a . A rtykuł obecnie publikowany napisany został przed ukazaniem się powyższego tomu, którego edytor, S tan isław P i g o ń , W nocie redakcyjnej uwzględnia tylko kilka spośród podanych tu uzupełnień.

(10)

O PO W IADANIA ŻEROMSKIEGO 221

suw a on n a p aźd ziernik 1891. Dowody: 1) rela cja w dzienniku au to ra o zw iedzaniu pobojow iska m acie jowickiego, k tó rej p a ra fra z ą jest późniejsze zakończenie M o g iły ; 2) rozłam ideow y w „kółku kieleck im “, p rzy p ad ający n a la ta 1890— 1891 28. W ynika z tego, że dopiero po trzech lu b dwóch lata ch Żerom ski Mogiłą po raz p ierw ­ szy d ru k u je , a m oże i w ykańcza. F a k t to w iele m ów iący, bo pod­ k reśla p ew n ą ak tualność u tw o ru .

Na ro k 1894 p rzy p ad a bow iem setn a rocznica in su re k c ji kościusz­ kow skiej. D la Żerom skiego było to w ydarzen ie z pew nością do­ niosłe, bo przecież w z ra sta ł w atm o sferze k u ltu dla tego b o h atera n a ro d o w e g o 29. M ówią o ty m p rzed e w szystkim D zienniki, gdzie dużo je s t pełny ch en tu zjazm u w ypow iedzi o Kościuszce. N a p rzy ­ kład:

N ajw iększy z .bohaterów naszych, wieszcz nasz, nasz ukochany spod Racławic zwycięzca — wiedział, gdzie nasze strony ujemne, gdzie nasze zbawienie, w iedział także: w w ieśniaczą sierm ięgę się p rzebrał!30 N ie je st to w ięc przypadek, że Żerom ski w łączył się, choć w spo­ sób nieco swoisty, do ogólnonarodow ych obchodów roku jubileuszo­ wego. D w u k ro tn ie pow iększył katalo g kościuszkow ski w bibliotece rapersw ilsk iej, grom adząc w szelkie d ru k i rocznicow e. K iedy ak tu a ln a stała się m yśl przen iesienia serca K ościuszki z kaplicy M orosinich w Vezia pod Lugano, Żerom ski zajął się u rządzaniem m auzoleum w bibliotece rap ersw ilsk iej 31. P om ag ał jako bib liotek arz Tadeuszow i Korzonowi, p racu jącem u w R ap ersw ilu nad sw ą m onografią o Ko­ ściuszce 32.

W św ietle ty ch fak tó w jak że w zrasta w alor aktualności om aw ia­ nego u tw o ru — p o rtre t w chacie podlaskiego chłopa czy sam o za­ kończenie M o g iły:

Stoi kopiec niew ysoki pośród kęp gęstej olszyny i tarek, a rośnie na nim dzikie ziele i paproć. Na sam ym szczycie usycha krzak głogu dzi-28 H. M a r k i e w i c z , Prus i Żerom ski. Warszawa 1954, s. 140 i 341'—342. 29 Pam iętać tu trzeba o w p ływ ie jego nauczyciela, A ntoniego Gustawa Bema, używającego pseudonimu Tadeusza Racławickiego. Podaję za przypisami Jerzego K ą d z i e l i do wyd.: S. Ż e r o m s k i , D zienniki. [ — D zienniki]. T. 1. Warszawa 1953, s. 464.

30 Tamże, s. 149.

31 W. K ł y s z e w s k i , S tefan Ż erom ski w R appersw ilu. T y g o d n i k I l u s t r o w a n y , 1925, nr 49, s. 979—980.

32 Z. W a s i l e w s k i , W spom nienia o Janie K asprow iczu i Stefanie Ż e­

(11)

2 2 2 EDW ARD PIESCIK O W SK I

kiego, dawno przez kogoś posadzony i od dawna przez w szystk ich za­ pomniany. Przed kopcem, od strony gościńca w yciąga ram iona krzyż m odrzewiowy z napisem:

N A CZESC ER A C I POLEGŁYCH ZA OJCZYZNĘ W D N IU 10 P A ŹD Z IE R N IK A 1794 ROKU

Odczytawszy te słowa, przypom niałem sobie dopiero, że stoję na m iej­ scu m aciejowickiego pogromu. Tędy nastąpiły na Europę i jej kulturę hordy Kałmuków, pojm awszy w tym bagnie najczcigodniejszego jej oby­ w atela i obrońcę. Nieoceniona krew Tadeusza Kościuszki, którą na tym m iejscu przelał, zaw ołała na m nie z ziemi. Z ostrym bólem w sercu i z płaczem dotknąłem ustam i piasku m ogiły. Nareszcie poznałem ją, zrozumiałem, co ona jest, i uw ielbiłem na zaw sze — tę O jczyzn ę33. Rzecz p rzy ty m znam ienna, że w p ierw o d ru k u o statn i fra g m e n t przytoczonego zakończenia m a postać tro ch ę odm ienną. Szczegół to w ażny nie tylk o ze w zględów edytorskich, ale także — in te r p re ta ­

cyjnych, jako ro zszerzający w pew n ym stopniu zaw artość treściow ą. Odczytawszy te słow a, przypom niałem sobie dopiero, że stoję na m iej­ scu m aciejowickiego pogromu. Tędy nastąpiły na Europę i jej kulturę hordy Kałmuków, pojm aw szy w tym bagnie n a j l e p s z e g o , najczci­ godniejszego jej obywatela i obrońcę. B e z c e n n a krew Tadeusza Kościuszki, którą na tym m iejscu przelał, zaw ołała na m nie z ziemi. I k r e w t y c h „ b r a c i p o l e g ł y c h “...

Z ostrym bólem w sercu i z płaczem dotknąłem ustami piasku mogiły. N a r e s z c i e m j ą p o z n a ł , z r o z u m i a ł , co ona jest, i u w ielb ił na zawsze — tę Ojczyznę [nr 32, 4].

Obok k u ltu jed n o stk i — hołd poległym masom. Z godne to z po­ stu la ta m i m łodego Żerom skiego. N ajw yższym szczęściem człow ieka ponieść śm ierć za ojczyznę. M ówią znów o ty m głów nie D z ie n n ik i:

Jedyne m oje marzenie, jedyne szczęście, jakie jeszcze dostrzegam na mojej drodze — to śm ierć za kraj.

Są instynkta, z których musi się śmiać cyw ilizacja. Jednym z takich jest m arzenie o m ęczeństw ie za tych, których się kocha nadludzko. A nadludzko kocham wyraz: P o lsk a 34.

U stalan ie stopnia aktualno ści M ogiły zakończyć trzeb a stw ie rd z e ­ niem , że pisarz będąc jeszcze uczniem kieleckiego g im nazjum — 1) czytał p racę K aro la F alk en ste in a Tadeusz K ościuszko, c zy li do­

k ła d n y rys jego życia i zam yślał ju ż o litera c k im w y k o rzy stan iu tego

m ate ria łu ; 2) chciał p racę eg zam inacyjną P o m n ik i podnoszą ducha

narodow ego zakończyć opisem kopca Kościuszki 35.

83 Cyt. za wyd. Jakuba M o r t k o w i c z a : S. Ż e r o m s k i , R ozdziobią

nas kru ki, w ron y. W arszawa 1923, s. 143— 149.

34 D zienniki, t. 2, s. 248. 35 Tam że, t. 1, s. 164 i 267.

(12)

O PO W IA D A N IA ŻEROMSKIEGO 223

N ie ty lk o jed n a k dla ty ch dw u w e rsji zakończenia (o różnicach zresztą drobnych) p ierw o d ru k w P P zasłu g u je na uw agę. D okładna an aliza w ykazuje, że różnic je s t dużo, i to n iejed n o k ro tn ie w cale isto tn y ch . T ak więc w szelkie odm iany tek sto w e om aw ianego utw oru, p o m ijając oczyw iste błęd y p ierw o d ru k u , m ożna by sprow adzić do trzech katego rii. P ierw szą z n ich stanow ić będą: 1) pew ne uzup eł­ n ien ia tek stu ; 2) d ro bn e o dm iany m od yfikujące sens niek tóry ch zdań. P o d staw ą przeprow adzonego tu porów nania je st w ydanie Ja k u b a M ortkow icza z roku 192 3 36. K ilka przykładów pierw szej k ateg o rii różnic 37:

PRZEGLĄD P O Z N A Ń SK I

13 g r u d n i a . [1] Mam przyjemność ośw iadczyć ci, że zrobiłem znakomity wynalazek. Jaki to je st wynalazek, w yjaśni na­ stępująca przypowieść [nr 21, 2].

Obecnie ten żarłok ma n a j - p i e r w s z y w Siedlcach sklep galan­ teryjny i, jak mi zaraz oświadczył, żeni się z panną Marią Kłucką, córką wice-maczelnika powiatu w i e p r z o - w o d z k i e g o... U w a ż a s z ? Z c ó r k ą w i с e - n а с z e 1n i к a p o w i a t u... [nr 21, 2].

Czyliż podobna przystać na to, że Cie- hie już n ie ma? tak zupełnie, że zo­ stałeś tylko jako odruch przestrachu w pam ięci j e d n y c h , a j a k o p r z e k r e ś l o n a l i c z b a w p a ­ m i ę c i i n n y c h . . . [nr 25, 3]

— Więc pan utrzymuje, że można broić, będąc narzeczoną?

— Co za broić, jakie broić? — M iłe złego początki...

— Ja m yślę, że i dalsze ciągi są bardzo miłe.

W YDANIE MORTKOWICZA

Mam przyjemność oświadczyć ci, że zrobiłem znakom ity wynalazek. Jaki to jest wynalazek, w yjaśni n a­ stępująca przypowieść [52].

Obecnie ten żarłok ma największy w Siedlcach sklep galanteryjny i, jak m i zaraz oświadczył, żeni się z panną Marią Kłucką, córką w iee- naczelnika powiatu... [53]

Czyliż podobna przystać na to, że Cie­ bie już nie ma tak zupełnie, że zo­ stałeś tylko jako odruch przestrachu w pam ięci innych... [93]

— Więc pan utrzymuje, że można broić, będąc narzeczoną?

— Co za broić, jakie broić? — Miłe złego początki...

— Ja myślę, że i dalsze ciągi są bardzo miłe.

36 U względniam w ydanie późniejsze, ażeby ukazać w ielkość i jakość wciąż narastających zniekształceń i braków.

37 Przy cytatach z książek liczby w nawiasach oznaczają strony, przy cytatach z PP liczba pierwsza w skazuje na odpowiedni numer pisma, druga — na stronę.

(13)

224 EDW ARD PIESCIK O W SK I

— W e d ł u g m n i e n a r z e c z o ­ n a p o w i n n a b y ć itd.

Gdy nauczając mię, jaką to narze­ czona być powinna, pochyliła się, usta nasze po długiej pogoni i ucieczce spotkały się przypadkowo i nieu m yśl­ nie [nr 26, 4].

[2] — Ty w łaśnie w i e r z , co on opowiada, — przerwał mu ponu­ ro Dżibennenosah. — Sprawa Janka źle stoi — to nie ma co w bawełnę obwijać [nr 26, 2].

— Za nic na świecie! Czterdzieści kopiejek...

Nie... Za co, za co? N iesłychane ceny!

— Jak to za co? Za czterdzieści godzin żniwa.

T o s ą z a i s t e n i e s ł y c h a n e c e ny!

— Aha, — caca, — caca! Ja się będę zabawiał w rozczulenia i pójdę w św iat z torebkami... [nr 29, 3] Stąpanie całego pułku ludzi, kilku­ dziesięciu koni, ciągnących furgony, kuchnie, szpital i oficerskie wozy, wzbijało kurz n i e w i d z i a n y i n ie- słyszany. P r z y n a j m n i e j j a n i e m i a ł e m w y o b r a ż e n i a o c z y m ś p o d o b n y m [nr 31, 3] *8.

Gdy nauczając mnie, jaką to na­ rzeczona być powinna, pochyliła się, usta nasze po długiej pogoni i uciecz­ ce spotkały się przypadkowo i nie­ um yślnie [105— 106].

— Ty w łaśnie w i e s z , co on opowiada — przerwał m u ponuro Dżibbennenosah. — Sprawa Janka źle stoi — to nie ma co w baw eł­ nę obwijać [100].

— Za nic na świecie! Czterdzieści kopiejek... Nie... Za co, za co? N iesły­ chane ceny!

— Jak to za co? Za czterdzieści godzin żniwa.

— To są zaiste niesłychane ceny!

— Aha, — caca, — caca! Ja się będę zabaw iał w rozczulenia i pójdę w św iat z torebkami... [126— 127] Stąpanie całego pułku ludzi, k ilk u ­ dziesięciu koni, ciągnących furgony, kuchnie, szpital i oficerskie wozy, w zbijało kurz nieprzejrzany i n iesły- szany [140].

Z przytoczonych przy k ład ó w w ynika, że są to korekty , k tó re pow inno uw zględnić w y d anie k ry ty c z n e dzieł Żerom skiego. P rzy tym n iek tó re z nich, analogicznie do om ów ionej już w e rsji zakoń­ czenia, w zbogacają te k st m erytorycznie. Toteż sum a tak ich dro­ biazgów może prow adzić w ostatecznej in sta n c ji do p ew nych k on­ sekw encji in te rp re ta c y jn y ch .

D rugą i trzecią k ateg o rię odm ian teksto w ych stanow ić będ ą róż­ nice w yrazow e. T ylko że w jed n ym w y p ad k u chodzi o k o n sekw en tny

38 Zdanie to posiadają jednak w ydania poprzednie: 1 (1896), 2 (1901) i 3 (1905).

(14)

OPO W IADANIA ŻEROMSKIEGO 225

system stylisty czn y , w d ru g im — o zw ykłe cieniow anie em ocjonal­ nej tre śc i poszczególnych w yrazów . W rela cji n a rra to rsk ie j — jako dom inującej s tru k tu rz e M ogiły, u w aru n k o w anej fo rm ą listów i no­ t a t e k 39 — cechą u d erzającą je s t dążność do hiperbolizacji. Ta p re- d y lek cja w stosow aniu p e ry fraz czy h ip erb o l służy tu postaw ie au to rsk iej (przyjm u jąc, że n a rra to r je s t porte-parole pisarza), jest bow iem zew n ętrzn y m w yznacznikiem pozornego h um oru, k tó ry u w y p u k la zazw yczaj trag izm opisyw anej sy tuacji. Św iadczy zatem nie ty le o h u m o ry sty czn ej, ile o ironicznej czy sarkasty cznej posta­ w ie au tora. Nie zaw sze rozum ieli to w spółcześni, m ów iąc np. o „nie­ w łaściw ie w trąco n y ch dow cipach“ 40. N ie je s t w ięc rzeczą przypadku, że znam iona tego sty lu o d n ajd u jem y w łaśn ie w pierw szych opowia­ daniach Żerom skiego. W ystarczy przytoczyć chociażby po jed n y m u tw o rze z poszczególnych tom ów : pow iedzm y — Mogiłą z tom u

Rozdziobią nas k ru k i, w ro n y , S iła czkę z O pow iadań, K arę z U tw o­ rów pow ieściow ych. Siad y tego sty lu zn ajd u jem y rów nież w p ierw ­

szych pow ieściach Ż erom skiego (dość w spom nieć: P rom ień, S y z y ­

fo w e prace, L u d zi b ezdom nych). M łody pisarz sk o rzy stał tu na pew no

z dośw iadczeń B olesław a P ru s a (co je d n a k nie m oże prow adzić do w niosków za daleko idących) 41. Św iadczą o ty m zresztą D zie n n ik i: Jest on [Prus] tak dobry, że nie ma u niego ludzi złych, jest tak dobry, że kocha się w niedoli. N ie słyszałem jego genialnego śmiechu, który by brzm iał jak pogarda. Jeśli się w słuchać w jego śm iech — to się łzy usłyszy. On się łzami ś m ie je 42.

Nauczyłem się śm iać tym śmiechem, w którym n ie ma ani iskry weso­ łości, który jest m ilion razy sm utniejszy od ł e z 43.

Nic dziwnego, że w ty chże D ziennikach k reśli pisarz obraz swej nędzy w sposób n astęp u jący :

Pieniędzy nie mam (pan rejent uważa za przesąd w ypłacanie na czas korepetytorom pensji) — a dużo m i ich obecnie potrzeba. Moje palto przybrało jakiś jedenasty kolor: zielono-czerw ono-żółto-szaraczkowo-bru- natny. Kapelusz przeraża spotykane facetki: Garibaldi — n ie Garibaldi? 39 Formę dziennika zastosow ał Ż e r o m s k i już w jednym z najwcze­ śniejszych a nie zachowanych utw orów — w D zienniku pow stańca. Zob. D zien ­

n iki, t. 1, s. 214.

40 S. W y r z y k o w s k i , M au rycy Zych. Ż y c i e , I, 1897, nr 8.

41 Już Aureli D r o g o s z e w s k i pisał ( G ł o s , XVII, 1902, nr 7) o Że­ romskim: „Prus tylko tak śm iać się um ie“.

42 D zienniki, t. 2, s. 278. 48 Tamże, s. 220.

(15)

226 EDW ARD PIESC IK O W SK I

Spodnie u dołu mają kształt półw yspu apenińskiego, a w ykrzyw ione obcasy im itują Sycylią. W Cieśninie M essyńskiej sform ow ała się Scylla i Charybda, z odm ętów której w yłania się brudna sk a rp etk a 44.

A zatem od D zien n ikó w Ż erom skiego prow adzi droga do jego m łodzieńczej twórczości. Nie m ożna je d n a k w k o n k retn y m w y p ad k u pom inąć w czesnych prób k ry ty czn o literack ich autora. U w agi pisarza o książce A lek san d ra M ańkow skiego są bow iem bardzo in stru k - tyw ne:

Tam, gdzie silnym „m achnięciem “ ręki chw yta śm ieszne rysy w im ię idei, jaka głęboko w satyrze jego się kryje — ma w sobie coś ze Szcze- d ry n a 45.

Jest to zaledw ie kręgosłup powieści, w yraźnie opowiedziana jej fa ­ buła — daje jednak św iadectw o o sile talentu autora, o jego tem pera­ m encie twórczym, skłonnym do szlachetnego, bezlitosnego, okrutnego śm iechu z brzydoty i z ł a 46.

S ch arak teryzo w anej pow yżej te n d e n c ji do hiperbo lizacji w spo­ sobie k o n stru o w an ia literack ich obrazów służy cały szereg środków zew nętrznojęzykow ych. Je d n y m z nich je s t u żyw anie w yrazów obce­ go pochodzenia dla celów p arodystycznych, in n y m i słow y >— stw a ­ rzanie a u ry pozornej pow agi p rzy rów noczesnej niskości tem atu . Oto p rzy k ład opisu rozpoczynającego opow iadanie O ko za o k o :

R yżawy telegrafista w ym iotow ał m e l a n c h o l i j n i e na kolano in ­ żyniera powiatow ego, który przyglądał się tem u p r o c e s o w i z w y ­ razem niekłam anej życzliwości. Podtatusiały „pan profesor“, pełniący obo­ w iązki filozofa i ateusza powiatowego, pukając palcem w plecy chorego telegrafisty p e r o r o w a ł coś na tem at „ k o n w e r s j i pożyczki“ gło­ sem przerywanym przez czkaw kę w sposób tak szczególny, że m o n o l o g jego sprawiał l i t e r a l n i e w rażenie gdakania kury chorej na p y p ­ c i a 47.

P ie rw o d ru k M ogiły w y k azu je o w iele w iększe nasycenie w y ra ­ zam i obcego pochodzenia, sp ełn iający m i w łaśnie wyżej określoną funkcję, niż jej późniejsze w y d an ia książkow e. W idocznie Ż erom ski zrezygnow ał p otem z tego chw ytu, stosow anego zbyt często, a przez

44 Tam że, s. 193.

45 S. Ż e r o m s k i , „Hrabia A u gu st“. W tomie: Elegie i inne pism a litera c­

kie i społeczne. Warszawa 1928, s. 200.

46 Tam że, s. 201.

47 S. Ż e r o m s k i , O powiadania. U tw o ry pow ieściow e. W arszawa 1949, s. 108—109. Słow o „pypeć“ zostało podkreślone przez Żeromskiego, reszta podkreśleń pochodzi ode m nie — E. P. W całym artykule, o ile nie zaznaczono inaczej, w szystkie podkreślenia w cytatach są moje.

(16)

OPO W IADANIA ŻEROMSKIEGO 227

to łatw o dostrzegalnego. Z rezygnow ał zresztą ty lko w ty ch w y p ad ­ kach, gdzie w prow adzenie w y razu rodzim ego nie osłabiało ostatecz­ nej w ym ow y tekstu . K ilk a przyk ład ów drugiej kategorii różnic:

PRZEGLĄD PO Z N A Ń SK I

Na w ąskim i krótkim sienniku roz­ ciągnięto moje i n d y w i d u a l n e prześcieradło, poduszkę i kołdrę w czerw one i czarne pasy, którą — pa­ miętasz? — otulaliśm y się, czytając

C zto d zie la t’? [nr 18, 2].

Jaka m nie losem przypadła [kate­ goria sukni] — nie pamiętam, to ty l­ ko m ogę k o n s t a t o w a ć w każdej chw ili, że m i sięga pod sam e pachy [nr 18, 2].

Zaprawdę, zaprawdę, powiadam Ci, że trzeba było olbrzymiego tchó­ rzostwa, aby nie podejść w ów czas do niego i nie z a r e k o m e n d o w a ć się wyraźnie:

— Mam honor przedstaw ić się. J e­ stem junkier 43 A strachańskiego puł­ ku piechoty, — taki i taki, — w e ­ w nętrzny wróg ojczyzny [nr 20, 2]. Bóg jej odm ówił urody tak dale­ ce, że ani tusza, ani płodność nie są w stanie zm usić cię do pam ięta­ nia o tym, że uroda u m atki f a m i ­ l i i i gospodyni domu czczym i prze- m ijąjąęym jest tylko s u p l e m e n ­ t e m [nr 24, 2—3].

W YDANIE MORTKOWICZA

Na w ąskim i krótkim sienniku rozciągnięto m oje w ł a s n e prze­ ścieradło, poduszkę i kołdrę w czer­ w one i czarne pasy, którą — pam ię­ tasz? — otulaliśm y się, czytając Czto

dziela t’? [29].

Jaka m nie losem przypadła — nie pamiętam, to tylko m ogę s t w i e r ­ d z i ć w każdej chwili, że mi sięga pod sam e pachy [31].

Zaprawdę, zaprawdę, powiadam Ci, że trzeba było olbrzymiego tchórzo­ stwa, aby nie podejść w ówczas do niego i n ie p r z e d s t a w i ć się wyraźnie:

— Mam honor przedstawić się. Jestem junkier 43 Astrachańskiego pułku piechoty, — taki i taki, — w e ­ w nętrzny wróg ojczyzny [44].

Bóg jej odm ówił urody tak dalece, że ani tusza, ani płodność nie są w stanie zmusić cię do pamiętania 0 tym, że uroda u matki r o d z i n y 1 gospodyni domu czczym i przem ija­ jącym jest tylko d o d a t k i e m [84].

O statnia k ateg o ria odm ian tekstow ych, to — ja k już w spom nia­ łem — cieniow anie em ocjonalnej treści poszczególnych w yrazów . I tu p ierw o d ru k om aw ianego u tw o ru w y k azuje w iele ciekaw ych różnic. Z jed n ej stro n y chodzi o zespół w yrazów , k tó re w zestaw ie­ n iu z kon tek stem zask ak u ją znaczną dozą dowcipu. S tąd w pierw o­ d ru k u czytam y, że n a rra to r w ra c ał z k an celarii w „ b ł ę k i t n y m usposobieniu“ (n r 18, 3), a nie: w „ a n i e l s k i m usposobieniu“ (M 33), jak w w y d an iach książkow ych. S tąd Rogowicz m iał koł­ n ierz y k „białości n i e p r a w d o p o d o b n e j “ (nr 21, 2), a nie: „bia­ łości n i e p o s z l a k o w a n e j “ (M 52). S tąd n a rra to r po m u strze p o

(17)

-228 E D W A R D P IE S C IK O W S K I

ran n ej i zjedzeniu obiadu poczuł „ o s ł a b i e n i e liry c zn e “ (nr 24, 2), a nie „ u s p o s o b i e n i e liry c zn e “ (M 82). Z drugiej stro n y chodzi o zespół w yrazów , k tó re cechuje w iększa siła e k sp re sji i dosadności. D latego w p ierw o d ru k u czytam y, że po p rzy b y ciu n a rra to ra do W arszaw y jego koledzy zaczęli „ p y s k o w a ć , opow iadać, w y p y ty ­ w ać się“ (nr 26, 2), a nie ty lk o „opowiadać, w y p y ty w ać się “ (M 100). S tą d po śm ierci J a n k a n a rra to r pow ie o sobie: „I b e c z a ł e m w tedy, jak p o k u tu ją c a p r o s t y t u t k a “ (nr 27, 3), a nie: „I p ł a ­ k a ł e m w tedy, ja k p o k u tu ją c a g r z e s z n i c a “ (M 112).

N asuw a się te ra z py tan ie: czy i o ile w yd an ie k ry ty c z n e dzieł Żerom skiego w inno uw zględnić odstępstw a tek stow e k ateg o rii d ru ­ giej i trzeciej? Rozw iązanie tego prob lem u w ym aga daleko idącej ostrożności, gdyż m ożem y tu m ieć do czynienia z k o re k tu ra m i sa­ m ego autora. S k ąd in ąd w iadom o przecież, że pisarz w dalszych w yd an iach sw ych u tw o ró w n iejed n o k ro tn ie w nosił popraw ki, dając ty m w y raz now ym tend encjo m swego stylu 48. D yspo nujem y zresztą w ypow iedziam i, w k tó ry c h Ż erom ski p o stu lu je zasadę ciągłych k o rek tu r:

W róciwszy tedy do domu usiadłem do mojego dramatu. Zacząłem go przepisywać. A le ja zw yk le przepisując przerabiam na co in n e g o 4e. Podający te uw agi w ie dobrze, iż w jego pisaninach [...] niejedno znalazło­ by się do poprawienia. A le o to w łaśnie idzie, — o nieustanne poprawia­ nie. Trzeba w ytężyć siły do osiągnięcia powszechnej czystości drukowane­ go słowa, do zdobycia przez wszystkich, kto pióro ujm uje w rękę, dosko­ nałości język ow ej...50

A zatem odstępstw a tekstow e k ategorii drugiej i trzeciej trzeb a uznać raczej za tzw. cenzurę a u to r a 51. U kazu ją one przede w szyst­ kim n iek tó re stro n y pisarskiego rzem iosła. O konieczności zaś p rzy ­ w rócenia w yd aniu k ry ty czn em u dzieł Żerom skiego odstępstw tek sto ­ w ych k ateg orii pierw szej ju ż pisałem . Ten p o stu la t dotyczy rów nież now ego i nieznanego fra g m en tu tekstu:

Ta pierwsza m yśl mierzi m ię i nęka. Męstwo podobne jest do żoł­ nierza prezentującego broń. Stoi nieruchome, aż do tej chw ili, póki głos tajem niczy nie wyrzecze: — pal! Wówczas m artwa bryła złoży się, w eźm ie 48 Zob. posłow ie w ydawców, Wiktora D o d y i Kazimierza W y k i , do tomu: S. Ż e r o m s k i , N ow ele, opowiadania, fragm en ty. K raków 1946, s. 323—324.

49 D zienniki, t. 2, s. 75.

50 S. Ż e r o m s k i , Bicze z piasku. P ro jek t A kadem ii L ite ra tu ry Polskiej.

In ter A rm a. Warszawa 1929, s. 10— 11 (Projekt...).

(18)

O P O W IA D A N IA Ż ER O M SK IE G O 229 na oko i śm ierć zada. A le wymóc na sobie zdolność w ydania tego rozkazu, tego wyroku śm ierci na sam ego siebie...

G d y b y t a k i c h j a k j a b y ł o t u t a j t r z e c h w t e j c h w i l i h a n i e b n e j , — k t ó ż z n a s m y ś l a ł b y o s m u t k u ? Ś m i a l i ­ b y ś m y s i ę i ś p i e w a l i n i e p o d l e g ł e p i e ś n i . L e c z j a j e ­ s t e m s a m , o k r u t n i e s a m . . .

N ic w naturze n ie ginie. Przecież ja jestem sum m a sum m arum — żak i „kaw aler“ dziewiętnastoletni. N ie zdążyłem jeszcze w ydychać z siebie uczniow skiego „ p i e t r a “, tej bojaźni okrutnej, która przez dziew ięć lat długich ogarniała m ię jak powietrze, czyhała na mnie za każdym w ęgłem i w iecznie groziła [nr 25, 3].

W niosek końcowy: k ry ty czn e w y danie M ogiły w inno usunąć narosłe dotychczas zniekształcenia, w inno wzbogacić ją o b rak u jące zdania i przytoczony frag m en t.

*

W n u m erze 33 pierw szego rocznika, tj. 11 listopada 1894 za­ m ieszczono w P P S te fa n a Żerom skiego Rozdziobią nas k ru k i, w rony. P e łn y ty tu ł brzm iał: „M aurycy Zych. Rozdziobią nas k ru k i, w rony. B a jk a “ . P raw dopodobnie i w ty m w y padku m am y do czynienia z p ierw o d ru k iem . W iele m ów iący je s t bowiem fa k t zam ieszczenia tej now eli zaraz po ukończeniu d ru k u M ogiły. Może w ięc to być dow odem przed łużen ia przez a u to ra naw iązanej ju ż z redak cją w spółpracy. W każdym razie skorygow ać trzeb a tw ierdzenie, jakoby no w ela ta u k azała się d ruk iem dopiero w lipcu 1895 52 czy n aw et w ro k u 1896 53.

T en p ierw o d ru k nie dostarcza ty lu zagadnień tekstologicznych co M ogiła. G łów nym p rzedm iotem zainteresow an ia będzie w tym w y p ad k u co innego. T rzeba jed n a k zaznaczyć, że i tu są odstępstw a godne uw agi. W w y d an iu książkow ym czytam y np. o W inrychu: „G dyby nie on, i s a m a p a rtia byłab y się od daw na rozleciała na c ztery stro n y św ia ta “ (M 7). Tym czasem p ierw o d ru k m a tu form ę b ard ziej logiczną: „G dyby n ie on, t o c a ł a p a rtia b y łaby się od d aw na rozleciała n a cztery stro n y ś w ia ta “ (nr 33, 2). W p ierw o d ru k u o najśm ielszej w ro nie a u to r pisze m. in.: „Ta w stą p iła m ajestatyczn ie

52 Jest to data opuszczenia drukam i przez t. 1 opowiadań Ż e r o m ­ s k i e g o , a w ięc przez Rozdziobią nas kruki, w rony. Zob. Ż e r o m s k i , O po­

w iadania. U tw o ry pow ieściow e, s. 317 (nota redakcji).

53 M. K i e r c z y ń s k a , „Rozdziobią nas kruki, w r o n y “ w św ietle listów

(19)

230 E D W A R D P IE S C IK O W S K I

n a n o g ę 54 W inrycha, p rzem aszerow ała po nim , d o tarła szczęśliwie aż do głow y i poczęła dobijać się zapam iętale do w n ętrza tej czaszki, do tej ostatniej fo rtecy polskiego p o w s t a ń c a “ (nr 33, 5). W w y­ dan iu książkow ym m am y form ę logiczniejszą i treściow o pełniejszą: „ p o w s t a n i a “ (M 14). M ogła to być p o p raw k a Ż erom skiego, gdyż śladów uzu p ełnień a u to rsk ich posiada w y danie książkow e więcej.

A le w róćm y do głów nego przed m io tu zainteresow ania. J e s t nim p o d ty tu ł „B ajk a“ ! 55. N iew ątpliw ie n a d a ł go u tw o ro w i sam pisarz. Chodzi tylko o odczytanie, w jak iej to zrobił inten cji. S p raw ę kom ­ p lik u je fak t, że a u to r zrezygnow ał z p o d ty tu łu w w y d an iu książko­ wym. „B ajk a“ w Rozdziobią nas k ru k i, w ro n y nie określa bow iem g atu n k u literackiego, ja k np. „now ella“ w D oktorze P iotrze. Stąd pow odow ał tu Żerom skim zam iar z pew nością innego rodzaju. M amy co p raw d a dowód, że a u to r te rm in u tego użył w odniesieniu do u tw o ru prozaicznego (pojęć „ b a jk a “ i „b aśń “ używ ał więc zam ien­ nie). Oto co pisze o P odróży do m ia steczka Józefa Ignacego K ra ­ szewskiego:

M yśl w ielka, a m ianowicie stosująca się do posłuszeństwa względem starszych i rodziców, ukryta jest w form ie bajki; całe życie człowieka lekkom yślnego przeprowadzone jest pod obrazem nieposłusznego radom ojca m łod zień ca5e.

A le też k o n stru k c ja fa b u la rn a tego u tw o ru m ieści się całkow icie w konw encji baśniow ej. Co w ięcej — jego zakończenie odrzuca zasadę p raw dopodobieństw a na rzecz jasności m orału. Tego nato­ m iast o now eli Ż erom skiego pow iedzieć nie m ożna. S tąd p ró b a w y­ jaśn ien ia om aw ianego tu ta j p o d ty tu łu m oże być p rzy n a jm n ie j po­ trójna.

Po pierw sze: m ógł to być w ybieg a u to ra zm ierzający do uśpie­ nia cenzury. Tłum aczenie tak ie w y d aje się m ało jed n a k praw dopo­ dobne. Cechą znam ienną u tw o ró w Żerom skiego po ru szających spra­ w y polityczne a przeznaczonych do d ru k u w K rólestw ie K ongreso­ w ym — są zazw yczaj dw uznaczne niedom ów ienia i tru d n o czytelne aluzje. Tym czasem polityczna czytelność opow iadania Rozdziobią nas

k ru k i, w ro n y nie uleg ała i nie ulega kw estii. Toteż u tw ó r ten m usiał

być pisany z m y ślą o d ru k u w G alicji lu b w Poznańskiem . D odajm y 54 W pierwodruku mamy tu „na głow ę“, co jest oczyw istym błędem. 55 Podtytuł ten posiada też autograf now eli w rkpsie Ossolineum 466/1. Wiadomość tę zawdzięczam prof. Henrykowi M a r k i e w i c z o w i .

(20)

O P O W IA D A N IA Ż E R O M SK IE G O 231 jeszcze, że P P , w k tó ry m opow iadanie to drukow ano, po d k reślał nie­ jed n o k ro tn ie p a n u ją c y w zaborze p ru sk im lib eralizm cenzury:

Na całym obszarze pruskiego i austriackiego zaboru jesteśm y jedynym t y g o d n i k i e m o charakterze literackim , politycznym i naukowym , a nie krępowani w ięzam i cenzury, zgrom adziliśmy w krótkim przeciągu czasu najdzielniejsze siły literatury ojczystej pod sztandarami P r z e ­ g l ą d u 57.

P o drugie: m ożem y tu m ieć do czynienia z p o d ty tu łem posiada­ jący m — w zestaw ien iu z treścią u tw o ru — sens ironiczny. W D ziennikach Ż erom skiego zn ajd u jem y bow iem ślad niew łaściw e­ go użycia term in u , określającego in ny g a tu n e k literack i, w łaśnie ce­ lem ukazania p o staw y ironicznej. M łodzieńczą im p resję prozą — pt. D zieje ostatniej p a m ią tki — a u to r n azw ie po ro k u m a d r y g a ­ ł e m 58. Ten p o d ty tu ł, posiadający sens ironiczny, nie b y łb y p rzy ty m czymś an achronicznym w stosunku do sam ej noweli. Bo k a te ­ gorię tę o d n ajd u jem y i w odautorskiej relacji Rozdziobią nas kru ki,

w ron y. Nic więc dziw nego, że w stępn y opis W inrycha przypom ina —

pod w zględem zbieżności stylistycznych — Mogiłą. D odajm y jeszcze, że wczesna tw órczość a u to ra dostarcza ponadto p rzy kład ów stoso­ w ania ty tu łó w o zab arw ien iu ironicznym , czego w yrazem Psie pra­

wo czy Z apom nienie 59.

Po trzecie: m ożna w reszcie om aw iany p o d ty tu ł uznać za pew ne­ go rod zaju drogow skaz, celowo przez a u to ra postaw iony, a m ający prow adzić do u k ry te j w tekście u tw o ru aluzji. T ak odczytana in ­ ten cja pisarza w iązałaby się z tą in te rp re ta c ją opow iadania, k tó rą przeprow adziła M elania K ierczyńska 60, a p o d trzy m ał H e n ry k M ar­ k ie w ic z 61. A zatem p o d ty tu ł „B ajk a“ su gerow ałby tu ta j tę, tak znam ienną dla tego g a tu n k u literackiego, dw upokładow ość podanej treści. Obok dosłow nej w ym ow y obrazu — jego sens przenośny. W łaśnie litera c k a k o n w en cja b a jk i um ożliw iała p rzekazanie takich treści, k tó ry ch w y rażen ie exp licite było z różnych w zględów nie­ możliwe. S tąd Ż erom ski uciekł się w ty m opow iadaniu do zabiegu

57 Od redakcji. P P 1894, nr 38. 58 D zienniki, t. 2, s. 226.

59 Takie ujęcie Zapom nienia przeczyłoby tezie o istniejącej tam degradacji chłopa, jak to ujął M a r k i e w i c z (op. cit., s. 117) i Jan Zygmunt J a k u ­ b o w s k i (W czesna tw órczość Stefana Żerom skiego. W pracy zbiorowej:

S tefan Żerom ski. W arszawa 1951, s. 89).

60 K i e r c z y ń s k a , op. cit., s. 55—63. 81 M a r k i e w i c z , op. cit., s. 148—153.

(21)

232 E D W A R D P IE S C IK O W S K I

anim izacyjnego, ażeby sym bolicznym ob razem k ru k ó w i w ron n a d zw łokam i pow stań ca podjąć szeroko ro zu m ian ą d y sk u sję ze s ta ń ­ czykam i 62. Z daw ał sobie p rzy ty m z pew nością spraw ę, że to aluzja tru d n o czytelna, zw łaszcza dla czytelnika w Poznańskiem , dlatego też zaopatrzył u tw ó r p o d ty tu łem , z któ reg o później, w y d ając tom opo­ w iadań w G alicji, zrezygnow ał.

N asuw a się te ra z pytan ie: czy pow ierzen ie p ierw o d ru k u R o z­

dziobią nas k r u k i, w ro n y — a więc u tw o ru g enetycznie zw iązanego

z zaborem au striack im — p rasie w ielkopolskiej nie m ijało się z ce­ lem? O dpow iedź m u si tu być neg aty w n a, gdyż opow iadanie to i w zaborze p ru sk im tra fiło n a g ru n t podatny. W ładysław Rabski pisze:

Stańczycy poznańscy przerośli m istrzów sw oich galicyjskich o głow ę, bo z obawy przed narodowym szowinizm em tam się schronili, gdzie już n ie­ omal narodowość się kończy ®*.

3

Pierw szym opow iadaniem Żerom skiego w P P (1894, n ry 7— 11) b y ł D októr Piotr. M am y tu jed n a k do czynienia z p rze d ru k ie m w a r­ szaw skiego p ierw o d ru k u w G ł o s i e (1894, n ry 9— 13). Dowodem nie ty lk o identyczność różnic w p o rów nan iu z w ydan iem książko­ wym , lecz tak że obecność ty ch sam ych błędów .

W ty m w y padku nie będę przep row ad zał szczegółowej analizy tekstologicznej ja k p rzy M ogile, bo to p rz e d ru k z p ie rw o d ru k u już znanego. Ale i ten p ierw o d ru k , a za nim poznański p rzed ru k , zasłu­ g uje n a uw agę ze w zględu n a szereg isto tn y ch różnic, k tó re w inno odnotow ać k ry ty czn e w y d anie tego opow iadania. P o p rzestan ę na u kazaniu k ilku z nich. Oto n a p rzy k ład p ełniejsze w e rsje tekstow e:

PRZEG LĄD PO Z N A Ń SK I

Chełpiłem się niegdyś z moich zdolności do m atem atyki, oczy m i na wierzch w yłaziły z pychy, gdy ko­ leżkow ie kpinkowali, że ja już w ło­ n ie matki, w randze sześciom iesięcz­ nego embriona, oczekując ch w ili w y ­ dostania się na ten padół rachunku różniczkowego, rozwiązywałem z

nu-W YD A N IE KSIĄŻKOnu-W E

Chełpiłem się niegdyś z moich zdolności do matematyki, oczy mi na wierzch w yłaziły z pychy, gdy ko­ leżkow ie kpinkowali, że ja już w ło­ nie matki, w randze sześciom iesięcz­ nego embriona, oczekując chw ili w y­ dostania się na ten padół rachunku różniczkowego, rozwiązyw ałem z nu-82 Podobnie czyni Henryk S i e n k i e w i c z w krótkim opowiadaniu z ro­ ku 1902 pt. H.K.T. I tam m am y podtytuł „Bajka“.

(22)

O P O W IA D A N IA Ż ER O M SK IE G O 233 dów algiebraiczne zadanie o gońcach. dów algebraiczne zadanie o gońcach T e r a z p r z e k l i n a m i t e n i b y [8]®4.

z d o l n o ś c i i t e g ł u p i e r a ­ c h u n k i [nr 7, 2 ] 65.

Mniej w ięcej przed trzema tygod­ niam i, j u ż p o w y s ł a n i u d o t a t k i o s t a t n i e g o l i s t u , prosi m nie do siebie profesor i daje do czy­ tania list niejakiego Jonatana Munds- leya, chemika, byłego profesora w jednym z u niw ersytetów angielskich [nr 7, 2].

Osiem nastoletniego w yrostka pu­ ściłem bez grosza, samopas za gra­ nicę, — n i e ś l e d z i ł e m j e g o m y ś l i , a n i b a d a ł e m k r o ­ k ó w , — cóż dziwnego, że w yrósł na obcego mym wyobrażeniom, na nowo­ żytnego człow ieka [nr 8, 2].

Pod zachód słońca widać było przedm ioty wyraźnie n a d a l e k i e j , r ó w n e j , b i a ł o - n i e b i e s к i e j p ł a s z c z y ź n i e . Na każdej szybie rysow ały się i rosły w oczach, idąc z dołu do góry, fantastyczne gałązki mrozu [nr 11, 5].

P rzytoczę n ad to k ilk a form p ierw o d ru k u logiczniejszych niż fo r­ m y w y dan ia książkow ego: 1) „N ie m ów ię o rez u lta tac h głęboko i sy­

stem aty cznie o b m y ś l a n y c h planów d ziałania“ (nr 8, 4;

w książce: „ o b l i c z a n y c h planów d ziałania“ — 18). — 2) „S tał na m iejscu, w y c i ą g a j ą c co chw ila r ę k ę , jak b y m i a ł z a ­ m i a r p r z y w o ł a ć stry c h a rz a “ (nr 11, 6; w książce: „S tał na m iejscu i s i ę g a ł co chw ila r ę k ą , jak b y z z a m i a r e m p r z y ­ w o ł a n i a s try c h a rz a “ — 42). — 3) „N astępnie poszedł wolno, nie m ając żadnego ju ż zam iaru ani p o j ę c i a o k ieru n k u , w jakim p o stę p u je “ (n r 11, 6; w książce: „ w i a d o m o ś c i o k ieru nku, w ja ­ kim p o stę p u je “ — 42).

P o m ijam w iele zm ian w prow adzonych później praw dopodobnie przez sam ego a u to ra czy pochodzących z m ylnego odczytania

rękopi-64 W tym rozdziałku cytaty z książki w zięte są z wydania P i g o n i a : Ż e r o m s k i , O pow iadania. U tw o ry pow ieściow e. W arszawa 1949.

85 Zdanie to posiada jednak w ydanie Wiktora D o d у i Kazimierza W y k i . Zob. przypis 48.

Mniej więcej przed trzema tygod­ niam i prosi m nie do siebie profesor i daje do czytania list niejakiego Jo­ natana Mundsleya, chem ika, byłego profesora w jednym z uniw ersytetów angielskich [8].

Osiemnastoletniego wyrostka pu­ ściłem bez grosza, samopas za gra­ nicę... cóż dziwnego, że w yrósł na ob­ cego mym wyobrażeniom, na nowo­ żytnego człowieka? [13]

Pod zachód słońca widać było przedmioty wyraźnie. Na każdej szy­ bie rysowały się i rosły w oczach, idąc z dołu do góry, fantastyczne ga­ łązki mrozu [41].

(23)

234 E D W A R D P IE S C IK O W S K I

su („C edryna“ zam iast „C edzyna“, „jaszczu ry “ zam iast „ja n c z ary itp.). Z atrzy m am się ty lk o na jed n ej różnicy i to b ardzo in stru k ty w -nej.

PRZEG LĄD P O Z N A Ń SK I

Wówczas w łaśn ie poczęto w kraju budować drogę żelazną ż y d o w s k ą . Pan Teodor zjaw ił się i w ziął s p o ­ r y dystans [nr 8, 4].

W YDANIE KSIĄŻKOW E

* ...Wówczas w łaśnie poczęto w kra­ ju budować drogę żelazną. — Pan Teodor zjaw ił się i w ziął n o w y dy­ stans [19].

N ie pam iętam dokładnie, jak się N ie pam iętam dokładnie, jak się to stało, dość, że nadeszła ta chw ila, to stało, dość, że nadeszła ta chwila, gdy pierwsze lokom otyw y św istać po- Gdy pierwsze lokom otywy św istać po­ częły na drodze ż y d o w s k i e j — częły na drodze ż e l a z n e j . Jules Jules Polichnowicz w yjeżdżał z Za- Polichnowicz wyjeżdżał z Zapłocia, płocią, unosząc w podróżnej t o r b i e unosząc w podróżnym s a k u kilka kilka setek rubli [nr 10, 2]. setek rubli [25—26].

M am y tu z pew nością do czynienia z późniejszą cen zurą sam ego pisarza. Chciał on widocznie zatrzeć zbyt w y raźn e pow iązania ide­ ologiczne z G ł o s e m . Bow iem la ta 1892«— 1893 są okresem n a j­ silniejszego u leg an ia ideologii tego pism a. W tedy Ż erom ski pisze i d ru k u je opow iadanie Oko za oko — o ten d en cjach antysem ickich 66. W tedy też p o w staje chyba, d ru k o w an y w n astęp n y m roku, D októr

Piotr. A le i tu — ja k w O ko za oko — obserw ujem y tylko ata k na

żydow ską burżuazję. D októr P io tr w liście do ojca stw ierdza: Tam [w Polsce] żydkowie i niem czykow ie w szystko już w ynaleźli, zatkali w szystkie m iejsca i popychają w ielki przem ysł [10].

Je d n a k to oddanie k iero w nictw a bu d u jącej się kolei w ręce ży­ dow skie spełniało w u tw orze rolę dość szczególną, było bowiem jeszcze jed n y m środkiem dem ask ującym m achinacje Teodora B ija- kowskiego. S tąd też anty sem ickich skłonności m łodego Żerom skiego nie m ożna oceniać jednoznacznie i p ejo raty w n ie.

G a z e t a K i e l e c k a z 24 m aja 1882 p rzyniosła wiadomość, że pro jek to w an ą drogę żelazną podzielone) n a „d y stan se“ 67. W zm ian­ ki o tej kolei zn ajd u jem y ju ż w n o tatk a ch Ż erom skiego z roku n a ­ stępnego (pod d atą 2 czerw ca i 1 listopada). N a przykład:

Byłem rano u kolei. Robi tam 60 Litwinów. Gdym się przypatrzył ich pracy, uczułem doprawdy nicość moją w porównaniu z n im i68.

66 M a r k i e w i c z , op. cit., s. 153—154.

67 Za przypisam i K ą d z i e l i (D zienn iki, t. 1, s. 467). 68 Tamże, s. 173.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Суб’єкти публічно-правових спорів у сфері захисту соціально-економічних прав людини можуть бути класифіковані за

--- U zd row ien ie opętanego z Gerąjjfijw sztuce staroch rześcijań skiej... Judy i Drugiego listu

This position is based on the fact that the definition of the victim provided in the criminal procedural law (Article 55 of the Criminal Procedure Code of Ukraine) may quite

[r]

Zoals het pakket nu is, is het mogelijk om met behulp van een paar extra commando's op een simpele manier grafisch te werken onder XView in C- programma's. Het is echter aan te

widzenia odpowiedzialności karnej Palestra 12/2(122),

Gdy dalsze ukrywanie się na Pomorzu Gdańskim stawało się już niemożliwe, wyjechał Wybicki pod przybranym nazwiskiem Fuklera, poprzez Lubekę.. Hamburg i Amsterdam,

Nie jest jednak w tym zadaniu ani sumienny – wymienia tylko część uzupełnień, które ostatecznie znalazły się w trzech pierwszych tomikach nowej edycji, ani także precyzyjny