• Nie Znaleziono Wyników

Jan Lorentowicz

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Jan Lorentowicz"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

Julian Krzyżanowski

Jan Lorentowicz

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 36/1-2, 241-247

(2)

- P rz y s z ły m onografista dziejów naszej kultury literackiej, czy naszego życia literackiego, w ym ierzy kiedyś spraw iedli­ wość jej pionierom, k ry ty k o m literackim . W świetle jego roz­ w ażań w całej pełni w ystąpi rola, od eg ran a przez ty ch p o śred ­ ników m iędzy w ytw órcam i a odbiorcam i „tow aru literackiego“ ; okaże się wów czas, ile to podniet zaw dzięczali im nie tylko pospolici rzem ieślnicy literaccy, dostaw cy drukow anego to ­ w aru, ale również w ielcy pisarze, liczący się z ich opiniami, oraz w jakim stopniu na öpimach tych form ow ały się upodo­ bania m as czytelniczych. Na k artach tak pojętych dziejów na­ szej ku ltu ry w y stąp ią w całej okazałości ludzie, k tó ry ch n a ­ zw iska są dzisiaj niejednokrotnie tylko nikłym i cieniami, z n a ­ nym i w yłącznie z wieści i powieści, tacy, jak Józef Koenig, jak W ład y sław B ogusław ski, jak w reszcie od obydwu lepiej znany Ja n Lorentow icz (1868— 1940). Lepiej znany, g d y tam ci bo­ wiem setki czy ty siące wnikliw ych spostrzeżeń, św ietnych ch a­ rak te ry sty k , głębokich ocen rozsiali w zapom nianych dzisiaj m iesięcznikach, tygodnikach i dziennikach, po Janie Lorento- wiczu pozostał o k azały stos tomów, za życia au to ra niedoce­ nionych, a w sumie swej wym ownie praw iący o długofalowej

i w ielostronnej działalności' kulturalnej w ybitnego k ry ty k a

w arszaw skiego.

Do pracy , której w yniki pod koniec życia starann ie z g ro ­ m adził w ow ych tom ach, był Lorentow icz przy g o to w an y w sposób, rzadk o sp o ty k a n y w dziejach naszej kultury. Nie znam w praw dzie przebiegu jego studiów, przypuszczam jed ­ nak, że cztern astu lat m łodości, spędzonych w P a ry ż u (1890— 1903), frag m en tarycznie ukazanych w uroczych gaw ę­ dach „Spojrzenia w stecz“ (1935), nie poświęcił jedynie życiu kaw iarnianem u i sporom politycznym w kółkach zacietrzew io­ nej m łodzieży em igranckiej, lecz że, idąc za przykładem w iel­ kich przedstaw icieli francuskiej k ry ty k i literackiej z końca ubiegłego wieku, uczył się pilnie choć nie pedantycznie, obser­ w ując p isarzy i ich życie i rozczytując się w ich dziełach. Za takim przypuszczeniem przem aw ia choćby potoczna opinia

(3)

w arszaw ska, u p a tru jąc a w Lorentow iczu p rzedstaw iciela k ry ­ ty k i raczej „p ro feso rsk iej“,aniżeli „lekkiej“,to znaczy po p rostu dziennikarskiej, choć od opinii tej rzecz całą daleko pełniej poznać pozw ala pobieżny naw et rzut oka na c h a ra k te r w y stą ­ pień k ry ty c z n y c h a u to ra „D w udziestu lat te a tru “.

Rzecz to tym osobliwsza, że Lorentow icz, od chwili po­ w rotu z P a r y ż a i zadom ow ienia się w W arszaw ie (1903), z ko^ nieczności tkw ił po u szy w robocie dziennikarskiej, k arierę bo­ wiem w a rsza w sk ą rozpoczął od se k re ta rstw a w „K urierze Co­ dziennym “ i do końca życia zachow yw ał swój odcinek w tych czy ow ych dziennikach, choć sam o życie red ak cy jn e mu nigdy nie w y starczało . Społecznik z tem peram entu, w m łodości re­ d a k to r p ary sk iej „P obudki“, głosicielki rad y k aln y ch podów czas h aseł socjalisty czn ych , od eg rał w P olsce niepoślednią rolę jako o rg an iz ato r ż y cia literacko-dziennikarskiego w pow staw aniu organ izacyj takich, jak „T o w arzy stw o L iterató w i D ziennika­ r z y “ (1909), „P en-C lub“ (1924) czy „Związek Zaw odow y Lite­ rató w P o lsk ich “. L at w reszcie kilka spędził na stanow isku kie­ row niczym w życiu tea tra ln y m , jak o d y re k to r najpierw „ W a r­ szaw skiej S zk o ły D ra m a ty c z n e j“, później jako pierw szy d y ­ re k to r „ T eatru N arodow ego“ . S p ra w y te, z n a tu ry rzeczy obfite w m om enty an ekdotyczne, oży ją k iedyś niew ątpliw ie w w spom nieniach pam iętn ikarzy. T u taj godziło się je wym ienić dla zaznaczen ia zaró w n o rozległości poczynań Lorentow icza, jako też dla u zy sk an ia odpow iedniego tła dla w ielostronnych jego zainteresow ań, u trw alony ch drukiem . I w skutek nieodzow ­

nego pośpiechu dziennikarskiego nie zaw sze w y rażon ych

z p rec y z ją w y m ag an ą od m yśli literackiej w praw dzie, ale przecież... k ry ty c z n ej.

Od n adm iernego jej spłycenia chroniły Lorentow icza z jednej s tro n y naw yki m łodzieńcze, w y kształcone w czasie w sp ó łpracy w perio dy k ach francuskich, z drugiej zaś niew ąt­ pliwe zain tereso w an ia naukow e, zadokum entow ane robotam i cz y sto w praw dzie m echanicznym i, ale dlatego w łaśnie dowo­ dzącym i ow ych zainteresow ań. M am tu n a m yśli przede w szystkim im ponującą, mimo w szystkich zastrzeżeń , biblio­ g rafię poloników francuskich („L aP ologne en F rance, essai d ’une bibliographie raisonnée“,T . 1—2.1935— 1938), przy n o szącą m .i. spo ro danych do działalności sam ego a u to ra za czasów jego pobytu we F ran cji. Do tej sam ej kategorii zaliczyć by m ożna jego p race edytorskie, jak sporządzenie „Dzieł polskich“ Jana K ochanow skiego, w y d an y ch w serii „M uzy“, gdzie tek st był w praw dzie b a rd z o niedbały, ale ani g o rszy ani lepszy niż w in­ nych w y d aniach popularnych, zao p atrzo n y ch na tytule w na­ zw iska, k tó re pow inny by daw ać rękojm ię popraw ności, lub jak znacznie staran n iej podany tek st «.Ślubów panieńskich“, o p a rty na nieznanym w ydaw com daw niejszym rękopisie te­

(4)

atraln y m , czy w reszcie antologie, bardzo niegdyś popularne, jak „P olska pieśń m iłosna“ i „Ziemia polska w pieśni“.

C zynnikiem drugim , k tó ry chronił Lorentow icza przed innymi schorzeniam i robocizny dziennikarskiej na polu lite­ rackim , było niewątpliwie poczucie odpowiedzialności za słowo pisane, poczucie zdobyte praw dopodobnie również w czasach term inow ania na łam ach pism francuskich. Bardzo być njoże, że w yrosło ono na pniu przekonania o doniosłości p racy po­ średnika m iędzy dwu kulturam i literackim i, p racy człowieka inform ującego czytelnika obcego o zdobyczacn literackich P o l­ ski na przełom ie dwu wieków, oraz czytelnika polskiego o no­ w ościach litera tu ry francuskiej. Co Lorentow icz w dziedzinie pierw szej osiągał, dowiedzieć się m ożna ze wspom nianej bi­ bliografii, św iadczącej m. in. iż w jego to przekładzie pojaw iła się „Sabałow a b a jk a “ Sienkiew icza i „Do swego B o ga“ Żerom ­ skiego, o p rac y zaś zapoznaw ania Polski z dorobkiem francu­ skim wym ow nie św iadczy piękna książka o „Nowej F rancji literack iej“ (1911). O kazałe to studium, do którego sam au tor był wielce p rzy w iązan y i któ re bodajże poczytyw ał za rzecz swą najlepszą, jest istotnie niezw ykle zajm ującym i żyw ym przew odnikiem po krainie naturalizm u i sym bolizm u francu­ skiego, daje b arw n y obraz czasów , które autor oglądał oczym a żyw ych wspom nień i jest bodaj czy nie najcenniejszym pom ni­ kiem tej ścisłej zażyłości, k tó rą raz po raz spostrzegam y, obserw ując nasze życie literackie przed pół wiekiem, a z a ra ­ zem p rzy k ład em tak znacznego rozm achu naszej ówczesnej k ry ty k i literackiej, iż nie poprzestając na w łasnych opłotkach» raz po raz sięgała w dziedziny ościennych zjaw isk lierackich, by w yk azać doskonałą w nich orientację.

Szkice o bieżącej b eletrysty ce polskiej, o Reym oncie, Sie­ roszew skim , K asprowiczu, Langem i in„ ogłaszane w pism ach francuskich, zwł. w „M ercure de F ra n ce “, oraz szkice d ruko­ wane w prasie w arszaw skiej przy g oto w ały Lorentow icza do roli h istoriografa literackiego swej epoki. S tał się nim w trzech- tomowej m onografii „M łodej P olski“ (1908— 1913), w której dał serię zgrabnie ujętych sylw etek w ybitnych p isarzy swego pokolenia. W a rto jest dzisiaj sięgnąć do tej zaczytan ej i rz a d ­ kiej publikacji, by uprzytom nić sobie, jak przed laty czterdzie­ stu w y g ląd ały obiegowe opinie literackie o zjaw iskach i za­ gadnieniach dzisiaj przebrzm iałych czy w ygasłych. Niepodobna będzie p o w strzym ać się od uśmiechu, g d y k ry ty k zlekka dw o­

ruje sobie z T etm ajera jako tw órcy nieudałych zresztą powie­ ści o rewolucji w nieznanym jeszcze Europie państw ie połu- dniowo-słowiańskim i rzuciw szy pytanie „Cóż to za p a ń stw o ? “, w yręcza się odpowiedzią sam ego autora. Z tym w szystkim p o rtre ty M iriam a, Langego, Kasprowicza, P rzybyszew skiego, R eym onta, T etm ajera, Lem ańskiego, N ow aczyńskiego, kreślone m etodą opisu na poły impresjonistycznego» na poły opartego

(5)

na przem yśleniu tw órczości danych p isarzy , dopełnione nadto w y zy sk an iem dobrej znajom ości ów czesnego środow iska lite­ rackiego i w y zn aw an y ch p rzez nie poglądów , odzn aczają się i w y razisto ścią i bogactw em szczegółów wyższymi», aniżeli w analogicznych ujęciach nie ty lk o W . Feldm ana, ale i A. P o ­ tockiego, i już z tego ty tu łu zapew niają „M łodej P o lsce “ nie­ pospolite m iejsce w dziejach naszej k ry ty k i literackiej. P rz y w szystk ich sw ych niedom aganiach, znam iennych dla k ry ty k i literackiej czasów neorom antyzm u, celują one jedną sw ą w ła­ ściw ością, p rzy n o sz ą spraw ozdania z całej tw órczości p o rtre ­ tow anych p isarzy , om aw iają więc nie tylko w ybitne p ozycje w ich dorobku, ale rów nież dzieła ich słabsze, przez k ry ty k ę późniejszą chętnie przem ilczane. I już choćby z teg o tylko w zględu nie przejdzie obok nich obojętnie, ktokolw iek pragnie bliżej poznać tw órczość literack ą t. zw. „M łodej P o lsk i“. T ym więcej, że szkice o L em ańskim lub N ow aczyńskim są jak do­ tąd n ajobszerniejszym i próbam i sy n tetyczneg o rzutu oka na tw órczość ty ch p isa rz y . .

W spom inając m im ochodem ład ny „ z a ry s litera c k i“ dzie­ jów „Polskiej pieśni niepodległej“ (1917), p rze d staw ia jąc y roz­ wój naszej liryki w ojskow o-patriotycznej od konfederacji b a r­ skiej po tw órczość p isa rz y i ry m a rz y legionow ych, L po „Księgę ubogich“ z jej akcentam i aktualno-w ojennym i, dodać należy, że L orentow icz do końca ży cia p arał' się recenzjam i literackim i w słowie i piśmie. M. in. w redagow anej przez St. L am a „Nowej k siążce“ prow adził on p rz e g lą d y najnow szych powieści, ujm ow ane przew ażnie na poziom ie b ardzo w yso­ kim. To sam o cechow ało jego recenzje radiow e, w k tó ry ch p rz y k rą nieraz p raw dę um iał podaw ać autorom z czaru jący m w dziękiem . Ale o ty m później.

To pew ne odchylenie od linii zainteresow ań literackich przy p isać n a le ż y zapew ne skupieniu ich na życiu te a tra ln y m i zag adnieniach tea tra ln y ch . T eatro log p rak ty c zn y , p rzez sześć lat p ełniący obowiązki d y re k to ra gen eralnego W arszaw sk ich T eatró w M iejskich, nie m ówiąc już o w spom nianych po przed­ nio kierow nictw ach in sty tu cy j pom niejszych, przez la t trz y ­ dzieści niem al z asiad ał w „fotelu recen zen ta“ i pod koniec ż y ­ cia zdecyd o w ał się z recenzyj ty ch sporządzić coś, co w w y ­ konaniu stało się k roniką te a tra ln ą W a rs z a w y pierw szej po­ łow y w ieku bieżącego. O grom nych pięć tom ów zatytu łow anych „D w adzieścia lat te a tru “ (1929— 1935), obejm ujących około pięciuset recenzyj, ułożonych alfabetycznie z podaniem dat i m iejsc ich w ystaw ienia, jest dziełem Lorentow icza niew ątpli­ wie n ajam bitniejszym i najbardziej pom nikow ym , w ręcz dzie­ łem jego życia. Mimo bowiem znacznej rozciągłości1 w czasie, jako że recen zje najw cześniejsze sięgają r. 1903, ostatnie zaś pochodzą z r. 1929» zbiór ich odznacza się w ew nętrzną

(6)

litością, w ynikającą z niezmiennej p ostaw y autora. O to jak sam on ją ujm uje: •• ,

C zytelnik „Dwudziestu lat teatru“ łatw o dostrzeże, że na­ czelny m otyw sprawozdań ze w szystkich w ybitniejszych dzieł oryginalnych stanowi troska o utrwalenie tradycji teatralnej. Dbając o ciągłość kulturalną, autor stara sie — o ile to m oż­ liwe — odtw arzać, przy wznowieniu dawnych sztuk, atm osferę ich premier przez cytow anie sądów w spółczesnej krytyki i w ykazyw anie różnicy odbieranych wrażeń. W ten sposób odbyw a się rewizja w artości przem ijających i ocalanie w ar­ tości stałych, które zapow iadają „klasyczność“ danego utworu.

Lorentow icz zdaw ał sobie doskonale spraw ę z różnicy m iędzy recenzją książkow ą i teatraln ą, jak dowodzi jego uw aga o specjalnych zadaniach k ry ty k a teatralnego :

Chodzi mu przede w szystkim o w artości t e a t r a l n e dzieła, czy li o punkt w idzenia specjalny, odmienny od rozw a­ żania książkow ego. G łównym czynnikiem w rażenia teatralnego jest aktor, św iadectw a w ięc o wykonaniu sztuk stanowią w ażny elem ent w historii życia teatru.

Mimo tych zastrzeżeń, czy może w łaśnie dzięki uśw iado­ mieniu sobie ich wagi, na k a rta ch „Dw udziestu la t“ umiał on szczęśliw ie połączyć stanow isko literackie z teatralny m . S tąd jego recenzje są istną i bezcenną kopalnią wiadom ości zarów no 0 literaturze, jak o rep ertu arze W a rsz a w y pierw szego trz y d z ie ­ stolecia naszego wieku. O arcydziełach naszego d ram atu spo­ ty k a się tu raz po raz uwagi świeże i trafne, ty m jednak, co s ta ­ nowi o w artości całego zbioru sa recenzje dzieł p isarzy drugo-1 dalszorzędnych, zw łaszcza w w ypadku, g d y dzieła te nie b y ły drukow ane. Uw agi o nich L orentow icza są wów czas p ra k ty c z ­ nie jedynym , łatw o dostępnym źródłem w iadom ości o nich. O m aw iając obie kategorie dzieł, Lorentow icz, jak p rzy sta ło na rzetelnego i w ytraw n eg o znaw cę literatury , b ardzo często ucieka się do zestaw ień i uw ag o ch arak terze porów naw czym . S tąd, gd y b y zebrać rzucane przygodnie spostrzeżenia o W y ­ spiańskim , otrzy m ało by się niezw ykle ciekaw y m ateriał do z a ­ gadnienia, czym autor „W esela“ stał się dla swej epoki, ile epigońskich pogłosów tw órczość jego w yw ołała u d ra m a tu r­ gów m inorum gentium . Rów nocześnie konsekw entnie zacho­ w ane stanow isko recenzenta teatraln eg o pozw ala zrozum ieć, dlaczego sztuki p isarzy , nienotow anych w historii literatury, cieszyły się d ługotrw ałym powodzeniem , zapew nionym im przez znakom ite w ykonanie aktorskie. Z tego względu „D w a­ dzieścia lat te a tru “ stanow i pasjonującą i pouczającą lekturę dla człow ieka, k tó ry interesuje się zarów no literatu rą jak te ­ atrem . To też, p rzygotow ując swa, „H istorię literatu ry polskiej“, rozczyty w ałem się w dziele Lorentow icza namiętnie, o d k ry ­ w ając w nim ustaw icznie m nóstw o bezcennych w iadom ości i w dzięczność odczuw aną zam ierzałem pokw itow ać recenzją,

(7)

2 4 6 Julian Krzyżanowski

k tó ra m iała w ydobyć z książki to, co w ydaw ało mi się w niej n ajistotniejsze. Bieg historii spraw ił, iż* recenzji tej nie zdo ła­ łem napisać. G dy Lorentow icza odw iedziłem po oblężeniu, chłodną jesionią r. 1939 i' po w ysłuchaniu opowieści, jak — w to w arzy stw ie w ielotom ow ego E streichera, którego m iał z sobą — przebył tygodnie bom bardow ania gdzieś w suterenie, i’ relacji o tragicznej śm ierci S. A dalberga, o trz y m aw szy nowy egzem plarz „D w udziestu la t“, mój bowiem się spalił, dzięko­ w ałem za cenny dar, scho ro w any teatrolog w yciągnął ku mnie rękę z kieliszkiem doskonałego koniaku, o k tó ry .w tedy było łatw iej niż o więgiel, i pow iedział z uśm iechem : „No, profesorze, nie wiem, czy doczekam y się pańskiej recenzji... Ja chyba już nie“.

W ied za i p ra k ty k a w zakresie spraw tea tra ln y ch s p ra ­ wił:/, że g d y w latach, p o p rzedzających wojnę poczęła się na gruncie w arszaw skim z k ażd y m rokiem bogaciej rozw ijać te ­ atro lo g ia polska, Lorentow icz mógł w ystąp ić jako bezkonku­ ren c y jn y znaw ca w tej w łaśnie dziedzinie. W y razem tego znaw stw a sta ła się jego m onografia „T eatru Polskiego w W a r ­ szaw ie“, p rze d staw ia jąc a znakom icie udokum entow ane dzieje tej scen y w ciągu dw udziestu pięciu lat jej istnienia. B o gaty m ateriał bibliograficzny i ilustracyjn y , oddany do dyspozycji autorow i, czerpiącem u nadto z w łasnych wspom nień, w yjaśn ia rów nocześnie, dlaczego p rac a analogiczna, lecz i w cześniejsza i obszerniejsza, bo obejm ująca „Dzieje te a tru w P o lsce “ m u­ siała w y p aść zbyt schem atycznie i blado — sy n te ty c zn y rzut oka, n ieo p arty na odpowiedniej dokum entacji, okazał się p rzedw czesny.

* * *

M ówiąc o k ry ty k u literackim i teatraln y m , k tó ry przez lat niem al czterdzieści konsekw entnie k ro czy ł dro gą obranej p ra c y i bilansując p ra c y tej w yniki, należałoby pokusić się o jej d okładniejszą c h a ra k te ry sty k ę . Zadanie to p rzed staw ia w tej chwili ta k znaczne trudności techniczne, że kusić się o nie nie­ podobna. S tą d po p rzestać trz e b a na w zm iance ogólnikowej, iż L orentow icz łączy ł z a sa d y k ry ty k i im presjonistycznej, panu­ jącej w P a ry ż u jego m łodości, z w y raźną p asją naukow ą, zna­ m ienną dla intelektualisty, k tó ry w praw dzie sam próbow ał tw órczości poetyckiej, rychło jednak spostrzegł, iż nie ona jest jego w łaściw ym polem działania. P ra g n ą ł nie tylko oceniać, ale p rzed e w szystkim poznaw ać zjaw iska, o któ ry ch mówił. Pod ty m w zględem p ozostał w ierny tra d y c jo m k ry ty k i francuskiej, do k tórej zbliżał się czym ś innym jeszcze: w ytw ornym sposo­ bem w ypow iadania sw ych uw ag, choćby najbardziej surow ych. Ł agodna ironia b y ła dlań narzędziem do rozcinania spraw n aj­ zaw ilszych, w zniecających niepokoje i drobne burze w św iatku literackim . N igdy nie zapom nę, w jaki sposób rozpraw ił się

(8)

z głośną w swoim czasie „Ścieżką obok drogi“ К. Iłłakowir czów ny w audycji radiow ej. Na chybionych w pom yśle i w y ­ konaniu wspom nieniach poetki nie pozostaw ił suchej nitki, ale zrobił to w taki sposób, iż a u to rk a żyw ić do niego nie m ogła pretensji, bo dialogizow any w yw ód był zabójczo w ytw orny, w pełnym tych słów znaczeniu. P ro sto ta myśli i jasność jej w yrażenia, p rzy staran n y m unikaniu tego w szystkiego, co w k ry ty k o w an y m pisarzu dotknąć by m ogło człow ieka, słowem postaw a pełna w yrozum iałości wobec naturalnych niedom agań ludzkich, oto znam ienne w łaściw ości L orentcw icza jako k r y ­ tyka, dopełniające jego umiłowanie litera tu ry i głębokie zainte­ resow anie dla w szystkiego, co wchodzi w jej obręb.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Zaznacz spośród wymienionych poniżej (A.–F.) trzy dzieła sztuki znajdujące się w zbiorach Muzeów Watykańskich.. posąg konny

Krótko mówiąc, tak obfita i tak zadziwiająca wielu form różnorodność jawi się wszędzie, że łacniej w marmurze czytać się pragnie, niźli w księgach i chętniej spędza

Spośród wymienionych poniżej dzieł znajdujących się w Warszawie, podkreśl nazwy trzech, których twórcą był Dominik Merlini.. Aleksandra na placu Trzech Krzyży

Podaj nazwę kierunku, jaki reprezentuje dzieło, i wskaż dwie cechy dzieła charakterystyczne dla tego kierunku.. Wypełnia

Odnosząc się do powyższego tekstu źródłowego oraz do własnej wiedzy o kierunku sztuki, o którym mowa, wyjaśnij, jak rozumiesz słowa autora, że „aby namalować przedmiot, nie

Rozdział czwarty „Zakres i formy kryminalizacji przestępstw sprzedajnego nadużycia funkcji publicznej” ukazuje wspomniane już powyżej prawnokarne podstawy

Obserwowany obecnie przypływ nowoczesności (Mo- dernisierungsschub, s. 26) - jak go nazyw a autor, zaczął się kształtować u po ­ czątków epoki nowożytnej

ułomności infrastruktury artystycznej, zarówno obiektywnej jak subiek­ tywnej dominacji kultury zachodniej (można by rzec, zresztą na szczęś­ cie, kultury