• Nie Znaleziono Wyników

"Nowa krytyka" w kontrataku

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Nowa krytyka" w kontrataku"

Copied!
17
0
0

Pełen tekst

(1)

Ignacy Trostaniecki

"Nowa krytyka" w kontrataku

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce

literatury polskiej 58/4, 618-633

(2)

S c h ild e r n s d es L e b e n s s e l b s t t r i t t d ie D a r s t e llu n g d es » W i d e r s c h e i n s d e s L e b e n s in d e n K ö p f e n d e r L i t e r a t u r u n d d e r M enschen«. D e r E r z ä h l e r b e r i c h t e t n i c h t m e h r d i r e k t v o m L e b e n , so n d e r n i n d i r e k t d u r c h da s M e d i u m d e s B e w u s s t s e i n s s e in e r P e r s o n e n ” (s. 136).

N ie ty lk o zostają w y d o b y te m y ś li p ostaci, dla jej p ełn eg o p r z e d sta w ie n ia jako czą stk i św ia ta utw oru , a le św ia t zew n ętrzn y p rzed sta w io n y je s t p op rzez jego p ro jek cję w św iad om ości. W ła śn ie m ow a pozornie zależn a n a jlep iej p o z w a la u k szta łto w a ć ow ą sp ecy ficzn ą sferę, w której zaciera się różn ica p o m ięd zy p o d ­ m iotem a p rzed m iotem i b y t ze św ia d o m o ścią tw orzą syn tezę. Z azw yczaj p o czątek i k o n iec p rzed sta w io n eg o p rocesu m y ślo w eg o sto ją w p ełn y m b la sk u św ia d o m o ści: p y ta n ie, ja k ie sob ie sta w ia bohater, m oże b y ć za k o m u n ik o w a n e w m o w ie z a ­ leżn ej, od p ow ied ź m oże n a w e t p aść w m o w ie n ieza leżn ej, a le droga m ięd zy n im i pogrążona jest w p ółm roku n iew y ra ża ln o ści. Ż yw a m a teria m y ś li m oże p rzy b iera ć je d y n ie k szta łt m o w y p ozorn ie zależnej.

K sią żk ę H o ffm eistera m ożna, jak się w y d a je , zaliczyć do rzędu ty c h s u m ie n ­ nych i p ożyteczn ych prac, k tóre n ie ok reśla ją w p ra w d zie sposobu istn ie n ia b y tó w przez nik ogo jeszcze w sferze n au k i o litera tu r ze n ie w y o d ręb n io n y ch , le c z już o k reślo n e — op isu ją sk ru p u la tn ie i in stru k ty w n ie.

R y s z a r d H a n d k e

„NOW A K R Y T Y K A ” W K O N T R A T A K U

W sposób ła tw y do p rzew id zen ia p a szk w il R aym on d a P icard a N o w a k r y t y k a c z y n o w e s z a l b i e r s t w o ? 1 p o d zielił lo sy p r zy sło w io w eg o k ija w m row isk u : zo sta ł zjed zon y. S tał się po prostu dla „n ow ej k r y ty k i” okazją do zsu m o w a n ia sw y c h p rzesłan ek św ia to p o g lą d o w y ch i m eto d o lo g iczn y ch (a ta k że okazją do za p rezen ­ to w a n ia się szerszej pu b liczn ości). A le też „ w y stę p ” P icarda, m im o iż k ie r o ­ w a n y b ezp ośred n io p rzeciw R o la n d o w i B a rth eso w i, C harles M au ron ow i i J e a n - -P a u l W eb erow i, b y ł w isto c ie próbą za k w e stio n o w a n ia p rzesła n ek te o r ety czn y ch w sz e lk ic h ty ch p rop ozycji k ry ty czn y ch , k tó re w o sta tn ich la ta ch s ta n o w iły w e F ra n cji zasad n iczy prąd r e fle k sji nad literatu rą. Jak b o w iem słu szn ie z a u w a ży ł S erge D o u b r o v s k y 2, zarzuty P icard a ró w n ie dobrze d otyczą prac au torów p r z y ­ zn a ją cy ch się do im ien ia „n ow ych k r y ty k ó w ”, jak i p rzed sięw zięć in te r p r e ta c y j­ n ych J e a n -P a u l S a rtre’a, M aurice B lan ch ota, M arcel R aym onda, G eorge P o u leta i Jea n R ou sseta.

W w a r stw ie b ezp ośred n ich sfo rm u ło w a ń w y w ó d P icarda sp row ad za się do paru zrozu m iałych tez. W yrażają one, po p ierw sze, za n iep o k o jen ie w sp ó łczesn y m żargon em k ry ty czn y m , n ie zn ającym oporu przed p rzy sw a ja n iem sob ie term in o ­ logii in n y c h nauk, szczeg ó ln ie zaś p sy ch o a n a lizy i socjologii. Z w łaszcza p sy c h o ­ an aliza, w e d łu g P icard a, sta n o w i n a czeln e n ieb ezp ieczeń stw o dla k ry ty k i. Jej w p ły w znaczy się n ie ty lk o tw o rzen iem m etafor k r y ty czn y ch op artych na język u a n a liz p s y c h o m e d y c z n y c h 3, a le sięg a dalej, p row ok u jąc, ja k u M aurona, tr a k to ­

1 R. P i c a r d , N o u v e lle C r it iq u e ou n o u v e ll e im p o stu re . P aris 1965. Éd. J. J. P au vert.

2 W d y sk u sji zorgan izow an ej p rzez red a k cję „ S y n th è se s” — zob. np. J. M. M i- n o n, L a C r it iq u e li t t é r a i r e en q u e s t io n (1966, nr 246).

(3)

w a n ie d zieła i autora w ła ś n ie jak o p rzed m iotów ta k ich „ m ed y czn y ch ” an aliz. W y n ik iem „ sp sy c h o a n a liz o w a n ia ” k r y ty k i jest, dla autora broszury, tr a c e n ie z p ola w id z e n ia szczeg ó ln o ści d zieła lite r a c k ie g o — jego a rty sty czn o ści, czy też e s te - ty czn o ści.

P o drugie, w y ra ża P ica rd za n iep o k o jen ie n iesp ra w d za ln o ścią i s u b ie k ty ­ w iz m e m p rzew od ów k r y ty c z n y c h . Z arzuca B a rth eso w i ła tw o ść g e n e r a liz a c ji op a r­ ty c h n a in cy d e n ta ln y c h sp o s tr z e ż e n ia c h 4, n iep rzestrzeg a n ie k a n o n ó w lo g iczn eg o m y ś le n ia 5, m eta fo ry czn o ść s f o r m u ło w a ń 6, p o d d a w a n ie toku w y w o d u a fe k ty w n y m sk ojarzen iom 7.

I to są chyba zarzuty, je ż e li n ie n a jp o w a żn iejsze, to n a jg łęb iej sięg a ją ce. W k o n se k w e n c ji b o w iem z n a jd u je P icard u „ n ow ych k r y ty k ó w ” za sa d n iczy ro z­

k tórego n ie sposób zrozu m ieć b ez zn a jo m o ści języ k a p sy ch o a n a lity czn eg o (G. G e - n e t t e , E n s e ig n e m e n t e t r h é t o r i q u e a u X X e siècle. „ A n n a les” 1966, m ars— avril): „La s i t u a t i o n r h é t o r iq u e n ’a d o n c f a i t que se d é p la c e r , e t ce t r a n s f e r t c o m p o r t e p e u t - ê t r e une c o m p en s a tio n ".

4 P i c a r d , op. cit., s. 36— 37: „P. B a rth es od d aje się w ię c , w g ru n cie rzeczy, p ro ced ero w i a b strak cji, tzn . w m iarę sw y c h potrzeb (i za p om ocą n a d u ży ć in t e ­ le k tu a ln y c h , k tóre b y n a jm n iej n ie sp ra w ia ją w ra żen ia lek k o ści) w y c ią g a z tr a g e d ii R a cin e’a te e lem en ty , k tó re, zręczn ie p rzy sto so w a n e, p o w in n y w e jść , w e d łu g n iego, w ram y u przednio sfa b r y k o w a n e g o p o jęcia ho m o racinia nus. Co do m n ie, n ig d y n ie w ie r z y łe m w is tn ie n ie ta k ieg o , z gru n tu ch im eryczn ego, zw ierzęcia . U siło w a n ia p. B arth esa r ó w n ie ż n ie sk ło n ią m n ie do zm ian y zdania. J e ż e li b o ­ w ie m e le m e n ty sk ła d o w e te g o p o jęcia p o w in n y sto so w a ć się do w sz y stk ic h tra g ed ii R a c in e ’a, to w is to c ie sto su ją się on e z a led w ie, w n a jlep szy m w y p a d k u , do d w óch lub trzech spośród n ic h ”. T u n a stęp u je an aliza rela c ji „au torytetu i m iło ści, s łu ­ żącej je d y n ie do jego p o d trzy m a n ia ”, którą to rela c ję P icard u w aża za is to tn ą w B a ja z e c i e , A n d r o m a c e i M i t r y d a c i e — jed n ak próby w y tr o p ie n ia jej w p o zo ­ sta ły c h ośm iu traged iach u w a ża za śm ie sz n e i n ieisto tn e.

5 I b i d e m , s. 58: „D zieło to [tj. B a rth esa S u r R acin e] le k c e w a ż y p o d sta w o w e zasad y m y ś li n au k ow ej, a n a w e t po p ro stu m o w y a rty k u ło w a n ej: p ra w ie n a k ażd ej stro n ie, w zau łk ach p o śp ieszn ej sy s te m a ty z a c ji, część je s t dana za całość, w ie lo ś ć za p o w szech n o ść, to, co h ip o tety czn e, za to, co k ateg o ry czn e; szy d zi się tu z za ­ sa d y n iesp rzeczn ości; p rzy p a d ek b ra n y je s t za isto tę, p rzyp ad k ow a zb ieżn o ść za p raw o — ca łe zaś to p o m ie sz a n ie je s t p o k ry w a n e p rzez języ k , k tórego o s te n ta ­ c y jn a p recy zja sta n o w i z w y k łe złu d z e n ie ”.

6 I b i d e m , s. 25: „ U ż y w a n ie języ k a ja k ie jś d y sc y p lin y n a u k o w ej b ez u p r a w ia ­ nia sa m ej tej d zied zin y n a u k i p row ad zi n ieu ch ro n n ie do red u k o w a n ia teg o języ k a do zb ioru p orów n ań i m eta fo r. Z tego i z k ilk u in n y ch p ow od ów p. B a rth es, n ie m ó w ią c y z k o n ieczn o ści o rzeczach sa m y ch , od d aje się [ . . . ] czem u ś w rod zaju k r y ty k i m e t a f o r y c z n e j — z c a ły m n iesp recy zo w a n iem , k tó re się w ty m p o jęciu zaw iera, skoro sto su n e k m ięd zy p rzed m iotem i m etaforą, k tó ra go o p isu je, je s t w ie lo r a k i i p ły n n y ”.

7 I b i d e m , s. 24: „ T w ierd zen ia p. B arth esa n ależą n a jczęściej do d w óch k a ­ teg o rii. J e d n e są (by w y r a z ić się jego sty lem ) rodzaju p r o r o c z e g o : b ez a m b i­ cji w y ja śn ia ją c y c h i n ieco d ziw aczn e, te prorocze r e w e la c je m a ją b y ć p r z y jm o ­ w a n e p rzez w iern y ch ja k o w y ro czn ie ostateczn e. Inne, k tórym to w a rzy szy rozu ­ m o w a n ie i k tó re u zu p ełn io n e są p rzyk ład am i, m ożn a poddać k on troli, i w ó w c z a s o k a z u je się, iż, n ie ste ty , o p a rte są na zad ziw ia ją co k ru ch y ch p o d sta w a ch ” .

(4)

zie w m ięd zy tym , co orzek ają on i o d ziełach , a tym , co w sam ych d zieła ch r z e ­ c z y w iśc ie jest zaw arte. O to jak su m u je P icard p racę B a rth esa o R a c in ie 8.

„Czas sa m o p o w ta rza ln y , czas cy rk u lu ją cy , czy też czas n a w ra ca ją cy (str. 57 u B arth esa) — jest czasem z P r z y d r z w i a c h z a m k n i ę t y c h S a rtre’a [ . . . ] . J ed n a k że w A n d r o m a c e , B a ja z e c i e czy F e d r z e p rzeciw n ie , b o h a tero w ie p rzeży w a ją s w e n ie ­ sz c z ę śc ie raz na za w sze w czasie, k tóry n ie pow raca, w cza sie o k reślo n o ści i sk o ń ­ c zen ia [ . . . ] : w y sta r c z y w zią ć pod u w a g ę tragiczn y w a lo r zw ro tó w »po raz ostatn i« i »zostało dokonane«, k tó re kończą tr a g e d ię ” 9.

A n a lizy „n ow ych k r y ty k ó w ” są dla P icard a n ie ty le b ezw a rto ścio w e, ile b e z u ż y t e c z n e , n ie przysp arzają b ow iem , w e d le o p in ii redaktora i au tora w stę p u do p leia d o w sk ieg o w y d a n ia d zieł R a cin e’a, żadnej p o zy ty w n ej w ie d z y o op ra co w y w a n y m d ziele lu b autorze. Z ap ytu je np. P icard, m ając na m y ś li a n a ­ liz y B arthesa: „kogo in te r e su je stw ierd zen ie, iż w traged ii, p od ob n ie jak w do­ w o ln y m sp o łeczeń stw ie, p ew n a jed n o stk a m a jak ąś w ła d z ę lu b w y w ie r a , z p o w o ­ d ów p o lity czn y ch , ro d zin n ych czy relig ijn y ch , p e w ie n w p ły w na in n ą jed n o stk ę ? ” 10. C hodzi m u zap ew n e o b ły s k o tliw ą form u łę, w ja k iej B arth es zaw iera is to tę tra ­ g izm u R a cin e’ow sk iego:

A m a całą w ła d zę nad В A k ocha B, który(a) go n ie kocha.

W yd aje się, jak słu sz n ie sp ostrzegł D o u b r o v s k y n , iż P icard raczej n ie str a w ił tu p seu d o a lg eb ra iczn ej form y „ ró w n a n ia ”, n iż za sta n o w ił się nad w a żn o ścią fo r ­ m u ły . B ow iem , ja k starał się ju ż w y k a za ć G eorge S tein er, k ażda ak cja tr a g ic z ­ na, zarów no u G reków , u Szek sp ira, jak i u C o r n e ille ’a, a ta k że u R a c in e ’a łą c z y się w sposób k o n ieczn y ze św ia tem „ ch w a ły i w ie lk o ś c i”, a w ię c ze ś w ia ­ tem w ład zy. „N ie m a n ic d em ok ratyczn ego w w iz ji tr a g ic z n e j” 12. Z c h w ilą za­ c h w ia n ia się tra d y cy jn ej h iera rch ii w ła d z y g in ie tra g ed ia jako gatu n ek . W tra ­ g ed ii, n o tu je D ou b rovsk y 13, aby m ógł n a stą p ić upad ek , a ten , w e d le A r y sto te le so w - sk ie j d efin icji, jest p o d sta w ą k a th a r sis , m u si u p rzed n io dokonać się w y n ie sie n ie . W y n iesien iem zaś jest w tra g ed ii przede w sz y stk im sp o łeczn a ranga b oh aterów . N ie in aczej u R a c in e ’a. U żadnego z jego b o h a teró w p asja m iło sn a n ie w y s tę p u je sa m o d zieln ie; za w sze to w a rzy szy jej żądza w ła d z y lub p ra g n ien ie w y z w o le n ia się spod czy jejś d om in acji. N eron w Brita n n icu s ie, dążąc do bezk arn ego o w ła d n ię ­ c ia Ju n ią, w y z w a la się jed n o cześn ie spod p o d w ó jn ej k u ra teli A g ry p in y i B urrusa oraz p o tw ierd za się jako cesarz. J ed n a k że w c h w ili, gd y sądzi, iż zd ob ył całą w ła d zę, im p eriu m w y m y k a m u się z rąk, gd y ż cesa rz sam został o w ła d n ię ty p a sją erotyczn ą. T a w ła śn ie , jak ją n a zy w a B a rth es, „relacja s ił” zn a jd u je się u pod łoża k o n flik tu tragiczn ego i n ieza leżn ie od teg o , czy p rzeja w a m i te j rela cji b ęd ą k o n flik to w e sto su n k i n a tu ry rodzinnej czy p o lity c z n e j, m oraln ej czy r e li­ g ijn e j, sto su n k i m ięd zy O jcem i K sięciem , czy m ię d z y K sięciem a B ogiem , czy też, w w e r sji u o g ó ln io n ej, m ięd zy zasadą A u to ry tetu i P orząd k u a zasadą N a tu ry — w y stę p u je ow a „relacja s ił” w każdej tragedii.

Już ten p rzyk ład p o zw a la dostrzec, ile w w y s tą p ie n iu P icard a n iezrozu m ie-8 R. B a r t h e s , S u r Racine. P aris 1963. Éd. du S eu il.

8 P i c a r d , op. cit., s. 69. 10 I b i d e m , s. 39— 40. 11 S. D o u b r o v s k y , P o u r q u o i la N o u v e lle c r i ti q u e . C r i t i q u e et o b je c t iv i té . „M ercure de F ra n ce” 1966, s. 20. 12 G. S t e i n e r , T h e D e a th of T r a g e d y . L on d on 1964, s. 37. P en g u in Book 13 D o u b r o v s k y , op. cit., s. 19.

(5)

nia, czy też ap riorycznej n ie c h ę c i. J ed n a k że pod w a r stw ą w erb a ln ą i d o sło w n ą m ożna w a tak u P icard a d o p atrzeć się isto tn ie jsz y c h p rzesła n ek jego w y s tą p ie ­ nia — za trw o żen ie tzw . k r y ty k i u n iw e r sy te c k ie j ek sp a n sją n o w y ch k o n cep tó w teo rety czn y ch i . in te r p r e ta c y jn y c h poza m u ram i a k ad em ick im i. N ie o m ieszk a ł też tego w y ja w ić B arth es, rep lik u ją c w lu ty m 1966 broszurą K r y t y k a i p r a w d a 14, która zresztą do tej pory p o zo sta je n a jisto tn ie jsz y m te k ste m zw ią za n y m z całą p olem ik ą.

D la B a rth esa sp raw a je s t jasn a. S ty l m y śle n ia , k tóry P icard p rzy jm u je zara­ zem jak o a k sjo m a ty czn e w y p o sa ż e n ie h isto ry k a litera tu r y i p la n o d n iesien ia dla oceny p rzed sięw zięć in te r p r e ta c y jn y c h , je st w isto c ie sp ad k iem po o k reślo n ej h isto ry czn ie form acji in te le k tu a ln e j, d ziś n ieco p rzestarzałej. Isto tn ie, c a ły p ro ­ gram p o z y ty w n y P icard a da się sp row ad zić do n a stęp u ją cy ch haseł: jasn ość, p recyzja, lo g ik a 15. B a rth es n ie u d o w a d n ia , iż m y ś le n ie jego je s t p r e c y z y jn e i lo ­ g iczn e (choć, jak p o d ejrzew a m , tego m u się n ajbardziej w P o lsce zazdrości), w ręcz p rzeciw n ie , sn u je g e n e a lo g ię sam ej k a teg o rii „ja sn o ści”, ch lu b n ej fra n cu sk iej „c la r té ”, w ią ż ą c ją z k la s y c y sty c z n y m id ea łem g a la n ta , „ h o n n ête h o m m e ”, d o­ strzeg a ją ceg o w św ie c ie je d y n ie p ra w o ść i zrozum iałość. F rancja, która n ie m ia ła p ra w d ziw eg o , „ szalon ego” ro m an tyzm u , b y ła n iejak o im m u n izow an a na w s z e lk ie p y ta n ia o ciem n ą stro n ę z ja w isk lu d zk ich , i X V II-w ie c z n a k ateg o ria „c l a r t é ”, p ra w em in ercji, d otrw ała do d zisiaj jak o p o stu la t i m o żliw o ść za m k n ięcia k a ż­ dego a k tu lu d zk ieg o w zw a rtą , odręb n ą form u łę. S p rzężona późn iej z p o z y ty w i­ sty czn y m p ry n cy p iu m o d d ziela n ia „ ob iek tu b a d a n ia ” od su b ie k ty w n o śc i p od m iotu , fu n k c jo n u je dziś zasada „c l a r t é ” w h u m a n isty ce jako k an on lin io w e g o p rzew o d u m y ślo w eg o , ek sp o zy cji, o p isu i w n io sk u , będąc w sp ó łczesn y m o d p o w ied n ik iem d a w n ej r e t o r y k i16.

Jed n a k że ta k i k an on , g łosi B a rth es, n ie je st jed y n y m m o żliw y m sp osob em p rzew od u n a u k o w eg o w h u m a n isty ce.

W op ozycji do k la sy czn eg o k an on u m y ś le n ia 17, k tóry tra k to w a ł języ k je d y n ie jak o in stru m en t lu b ozdobę, a za je d y n ą tech n ik ę w y k ła d a n ia m y ś li u zn a w a ł sy lo g izm , „św iad om ość w sp ó łc z e sn a o d k ry w a , lu b też od k ryw a na n ow o, n a tu rę sy m b o liczn ą języ k a — czy , in aczej m ó w ią c, n atu rę lin g w isty c z n ą sy m b o lu ” 18. Z a­ n ik a p rzed ział m ięd zy m y ś lą a sło w e m . S łow o jest zarazem zn ak iem i p raw d ą sa m ą 19. Z a w a rcie m y śli w sło w ie lu b jej poprzez sło w o w y ja w ie n ie w y m a g a dziś n o w y c h tech n ik p rzew od u d y sk u rsy w n eg o . P rek u rsoram i tych tech n ik b y li, p rzy ­ p om in a B a rth es, już ta c y pisarze, jak Ign acy L oyola, de S ad e i N ietzsch e. D ziś o w ą tech n ik ę, k tóra p o d d a je in te le k t in n ej niż lin io w o ro zw ija ją cej się lo g ice.

14 R. B a r t h e s , C r i t i q u e e t v é r i t é . P a ris 1966. Éd. du S eu il.

15 P i c a r d , op. cit., s. 69: „Jest p e w n a R a cin e’o w sk a p raw da, której is tn ie ­ n ie m oże b y ć n ieza p rze cza ln e d la w sz y stk ic h . O pierając się na p e w n ik a c h ję z y ­ k o w y ch , n a im p lik a cja ch zasad y p sy ch o lo g iczn ej sp ójn ości, na w y ró żn ik a ch g a ­ tu n k o w y c h , cier p liw y i sk rom n y b a d a cz u sta la fa k ty , k tó re w ja k iś sposób d e­ term in u ją str e fę o b ie k ty w n o śc i w b ad an iach . D opiero w ty m p u n k cie m oże k u sić się o rozp oczęcie — o strożn ej — in te r p r e ta c ji”.

16 Zob. G e n e 11 e, op. cit.

17 M y ślen ia w ła śc iw e g o , jak to u jm u je B a r t h e s (C r it iq u e e t v é r i té , s. 21), „k la sy czn em u sp o łe c z e ń stw u m ie sz c z a ń sk ie m u ”.

18 I b i d e m , s. 48.

19 Zob. esej M. H e i d e g g e r a p t. L ogos, który zrobił w e F ran cji n ie b y w a łą k a rierę (przekład fra n cu sk i w : „La P sy c h a n a ly s e ” 1956).

(6)

zb liża ją c tryb m y ślen ia do rodzaju n ieo m a l „ d o św ia d czen ia ” w ew n ętrzn eg o , r e a li­ zu ją ta cy badacze, ja k Jacq u es L acan 20 i C lau d e L é v i-S tr a u ss 21.

N a zw isk a , o czy w iście, n iep rzyp ad k ow e. P ie r w sz y je s t lea d ere m n o w eg o fr e u - d yzm u , n azw isk o d rugiego sta n o w i n iem a l sy n o n im m eto d y i — co w ię c e j — św ia to p o g lą d u stru k tu ra ln eg o 22.

W p ły w zaś tych dw u o rien ta cji p o zn a w czy ch na „n ow ą k r y ty k ę ”, w ię c e j n a ­ w e t — n ieod zow n ość u za leżn ien ia badań lite r a c k ic h od p r o b lem a ty k i p sy c h o a n a ­ lity c z n e j i stru k tu ra ln ej, tak zbiera M ich el F ou cau lt:

„M yślę, iż k ry ty k a litera ck a łą czy się z n au k am i h u m a n isty czn y m i w d w o ja k i sposób. Po p ierw sze poprzez p o jęcie n ieśw ia d o m o ści, po d ru gie poprzez p o jęcie język a.

„Od m om en tu , gdy F reud od k rył p o d sta w o w e zn a czen ie n ieśw ia d o m o ści, l i t e ­ ratu ra okazała się jed n y m z jej najb ard ziej n iep o k o ją cy ch i zagad k ow ych p r z e ja ­ w ó w . C ała k ry ty k a litera ck a została, po F reu d zie, p o sta w io n a w o b ec n ie u n ik n io ­ nego pytan ia: czy d zieło lite r a c k ie z tym w sz y stk im , co za w iera ta jem n iczeg o , n ie od p ow iad a w sam ej sw ej stru k tu rze form om n ieśw ia d o m o ści? P ie r w sz e w ie l­ k ie w y z w o le n ie a n a lizy litera ck iej zostało d o k o n a n e poprzez ten im p u ls m y ś lo w y . „D rugi p unkt, w k tórym k ry ty k a lite r a c k a sty k a się z n au k am i h u m a n isty c z ­ n ym i, to o c z y w iśc ie język . T rzeba b y ło czek ać la t d w u d ziesty ch i ro sy jsk iej szk o ły fo rm a ln ej, b y ujrzeć, iż stru k tu ry w ła ś c iw e ję z y k o w i i w a ru n k i u m o ż liw ia ją c e ja k ą k o lw ie k m o w ę z a ry so w u ją w p e w ie n sposób n iezb ęd n ą p rzestrzeń, w którą p o w in n o w p isa ć się dzieło litera ck ie. T ak w ię c te d w a tem a ty , tem a t n ie ś w ia d o ­ m o ści i te m a t języ k a , zachodzą na sie b ie i ich w z a je m n y zw ią zek sta n o w i ch yb a n ajb ard ziej p o d sta w o w y problem , k tó ry p o zo sta je nam do r o zw ią za n ia ” 23.

W ty m też p rzed ziale, m ięd zy p sy ch o a n a lizą a stru k tu ra ln y m języ k o zn a w stw em , c zerp ie „now a k r y ty k a ” p o d n iety i a rg u m en ty dla sw eg o „p rzew rotu ” w lite r a ­ tu r o z n a w stw ie 24.

P o lem ik a z broszurą P icard a d ostarczyła sp osob n ości do okazania, ja k różne m ogą to być in sp ira cje i jak różne a m b icje m a ją in k ry m in o w a n i k r y ty c y .

P rzed e w sz y stk im w ię c , w p ełn ej gorzk ich w y r z u tó w pod a d resem P ica rd a 20 B a r t h e s , C r it iq u e e t v é r i té , s. 48: „G dy Jacq u es L acan m ów i, za stęp u je tr a d y c y jn ą a b stra k cję p o jęcio w ą ca ło ścio w y m ro zw ija n iem obrazu w jeg o p rze­ str z e n i języ k o w ej, tak że obraz n ie różni się ju ż od id ei, przyk ład od is to ty i sam s t a je się p raw d ą [ . . . ] ”.

21 Ib i d e m , s. 48: „R ezygn u jąc w Le C r u e t le c u it ze zw y k łeg o p o ję c ia w y ­ k ła d u , С. L é v i-S tr a u ss prop on u je now ą reto ry k ę »odm ian tem a ty czn y ch « i w p ro ­ w a d z a w ten sposób tak w ie lk ą o d p o w ied zia ln o ść za form ę, jak iej dotąd n ie

sp o ty k a liśm y w pracach z d zied zin y h u m a n isty k i”.

22 O stru k tu ra lizm ie jako szczególn ej w iz ji św ia ta zob. R. С a s t e 1, M é t h o d e s t r u c t u r a l e e t ideologie stru c tu r a le . „C ritique” 1964, n o v em b re (rec. k sią żk i: L. S e ­ ta a g, M a r x i s m e e t s t r u c tu r a li s m e . P aris 1964. P ayot).

23 M i n о n, op. cit.

24 Is tn ie ją c e p ozorn ie poza ty m p rzed ziałem o r ie n ta c je k ry ty czn e (L. G old- m an n , w sz y stk ie od m ian y k r y ty k i „ e g z y ste n c ja listy c z n e j” J. S ta ro b in sk i, J. W ahl, A. B égu in , G. B lin i inni) łą czy o c z y w iśc ie z a ta k o w a n ą p rzez P icarda „ n o w ą k r y ty k ą ” w ie le rozw iązań szczeg ó ło w y ch , g łó w n ie zaś sto su n ek do „ o b iek ty ­ w iz m u ” badań i r o li p od m iotu w b a d a n ia ch lite r a c k ic h , a ta k że p rzek o n a n ie o d ed u k ty w n y m (p osłu gu jącym się m od elem id ea ln y m ) ch arak terze lite r a tu r o ­ zn a w stw a .

(7)

(o n iezrozu m ien ie, ba — o n ied o czy ta n ie) rep lice, J e a n -P a u l W e b e r 25 w y stę p u je w im ien iu ty ch k ry ty k ó w , k tó ry m p sy ch o a n a liza dostarcza zarów no p o m y słó w d otyczących sam ej id ei d zieła litera ck ieg o , sposob ów jego fu n k cjo n o w a n ia , s t o ­ su nku do in n y ch p rzeja w ó w rz e c z y w isto śc i p sy ch iczn ej i sp o łeczn ej, jak i p e w ­ nych w sk a z ó w e k p o stęp o w a n ia a n a lity czn eg o .

W eber p od k reśla w ie lo k r o tn ie , iż z p sy ch o a n a lizą łą czy go je d y n ie p ew n a idea tw ó rczo ści a rty sty czn ej, za k ła d a ją ca p o w ią za n ia m ięd zy w sz e lk im i form am i ek sp resji i u p r z e d n i o is tn ie ją c y m i z ja w isk a m i p sy ch iczn y m i. W eber jedn ak że, przyjm ując za sw e h asło s tr a w e sto w a n e zdanie B a u d ela ire’a: „dziecko je s t ojcem ek sp resji”, rozum ie tę w ięż w szczeg ó ln y sposób. P od d ając p rzegląd ow i w s z y s t­ k ie rod zaje tw órczości a rty sty czn ej, dochodzi do w n io sk u , iż k ażd y — od a rch i­ tek tu ry do p oezji — w y ra z a r ty s ty c z n y je s t jak g d yb y „ p rzed łu żen iem ” p oszcze­ góln ych w ła sn o śc i p ercep cy jn y ch i p sy ch iczn y ch , k tó re istn ie ją c w fo rm ie czystej i zaczątk ow ej w d zieciń stw ie, w sztu ce znajdują sw ą n a jp ełn iejszą r e a liz a c ję 26.

„M ów im y o p rzy jem n o ści estety czn ej? J est ona a fe k ty w n y m w sp o m n ien iem radości, którą od czu w a d zieck o o d k ry w a ją c św ia ty zm y sło w e, em ocjon aln e i in ­ te le k tu a ln e [ . ..] . M ów im y o m a la rstw ie? W ielk ie jego d om in an ty, szczeg ó ln ie zaś p rzed sta w ia n e p rzez n ie k sz ta łto w a n ie p rzestrzen i in s t a t u n ascendi, są ty m i odczuciam i, k tóre za b a rw ia ły w iz u a ln y w sz e c h św ia t d ziecka, od k ryw ającego stop n iow o — i n ieśw ia d o m ie — g łę b ię i p ersp ek ty w ę. M ów im y o m uzyce? Jej d om in an ty u ob ecn iają zasad n icze cech y u n iw ersu m d źw ięk o w eg o poprzedzającego narod zin y sło w a i znaczenia, u n iw ersu m , w k tórym głos in n eg o czło w ie k a , m ó w ią ­ cego w y r a z y n iezro zu m ia łe dla d zieck a, b y ł dla n iego czy stą m elo d ią [ ...] .

„M ów im y w r e sz c ie o poezji? Jej cech y — słu żą ce p rzy n a jm n iej za w y ró żn ik i p oezji poddanej p ew n y m regu łom — są ty m i sa m y m i zasadam i, k tóre określają p roces u czen ia się m o w y — a w ięc: n iezręczn e p o w ta rza n ie słó w i zdań, sy m b o ­ lizo w a n e w p o ezji p rzez n a stę p u ją c e po so b ie w ersy , k tóre w p rzy b liżen iu n a - ś l a d u j ą s i ę w za jem — poprzez sw ó j rytm , poprzez rym y, a litera cje, asonanse. R ozm yśln e u ży cie obrazów , m eta fo r, a legorii, ja w n y ch sy m b o li ró w n ież jest n i­ czym in n y m jak ech em p ierw szy ch znaczeń n a d a w a n y ch p rzez d ziecko słow om , k tóre w y p o w ia d a [ . . . ] . Z a w sze jed n a k sia tk a m etod i »zasad« k ażdej sztuki jest, poprzez an a lo g ię i sym b ole, in sp iro w a n a n ieśw ia d o m ą sia tk ą m etod i tech n ik , k tóre dane nam b y ły jako dzieciom d la o p an ow an ia ja k ieg o ś w y c in k a św ia ta w o ­ k ół n a s lub w nas sa m y ch ” 27.

Jed n ak że, jak p o w ied zieliśm y , n ie ty lk o ta n a jo g ó ln iejsza k on cep cja „ g en e­ ty c z n a ” łą czy W ebera z p sy ch o a n a lizą — gd yb y na tym p o p rzesta w a ł, jego e s t e ­ ty k a b y ła b y za led w ie d ziałem sw o is te j p sy ch o lo g ii rozw ojow ej. A b y jed n ak orzec, iż k r y ty k zaczerp n ął in sp ira cję z p sy ch o a n a lizy F reu d o w sk iej, m u si on operow ać p o jęcia m i „ n ieśw ia d o m o ści”, „ k o n flik tu ” i „ su b lim a cji” lu b p och od n ym i od ty ch trzech fu n d a m en ta ln y ch k a teg o rii p sy ch o a n a lity czn y ch .

I rzeczy w iście, m im o iż W eber o d żeg n u je się od p rzy p isy w a n ia w ięk szej roli „ p o sta w ie ” p sy ch o a n a lity czn ej w k r y ty c e lit e r a c k ie j 28, to jed n ak w ę z ło w y k on cep t

25 J .-P . W e b e r , N é o -c r iti q u e e t p a lé o - c r it iq u e ou C o n tr e Pic ard. P aris 1966. Éd. J. J. P a u v ert.

26 P ełn a ek sp ozycja tej sw o istej p sy ch o lo g iczn ej p a leo g ra fii sztu k i zaw arta je s t w jego k sią żce P s y c h o lo g i e d e Vart (Paris 1966. PU F).

27 W e b e r , N é o - c r i tiq u e e t p a l é o - c r i t i q u e ou C o n tr e P ic a rd , s. 12— 13. 28 I b i d e m , s. 110: „W ątp liw a w sw e j w ła sn e j d zied zin ie, tzn. w b ad an iach nad n eu ro za m i i ich terap ią, p sy ch o a n a liza freu d o w sk a jest w sposób o c z y w isty n ie

(8)

-jego w ła sn e j p rop ozycji teo rety czn ej — t e m a t y c z n o ś ć („ thém atiq ue") tw ó r ­ czości — za w iera w so b ie śla d y w sz y stk ic h trzech w y ró żn ik ó w m eto d y p sy c h o a n a ­ lity czn ej.

W d ziele k ażd ego pisarza, d ow od zi W eber, zn aleźć m ożna e lem en ty zn a cze­ n iow e, k tóre, jak ok a zu je się przy b liższy m rozp atrzeniu, d elim itu ją p e w ie n sw o isty zakres tem a ty czn y , m o ty w . T e e le m e n ty zn a czen io w e w y stę p u ją na róż­

nych p oziom ach tek stu , p o czy n a ją c od sło w n ic tw a . P o w ta rza n ie się zatem w te k ś c ie jed n o stek le k sy k a ln y c h , term in ó w , w a r ia n tó w zdań o zb liżon ym znaczeniu, dalej m etafor, id ei, obrazów , sy tu a c ji w reszcie — sta n o w i p ierw szą p rzesła n k ę is tn ie n ia „podskórnej” k o n sta n ty zn aczen iow ej tek stu : m o ty w u , tem atu .

Oto, p rzyk ład ow o, w tw ó rczo ści A lfred a do V ig n y rozproszone, le c z częste, w zm ian k i o zegarach, ta rczy zegara, w sk a zó w k a ch , w ie ż y zegarow ej, itp. ro z­ w ija ją się w se n te n c je z e sta w ia ją c e p o sta w y lu d zk ie z m ech an izm em zegarow ym , m etafory op isu ją ce zdarzenia w term in a ch zeg a ro w y ch , b y w reszcie, na z u p ełn ie innym p lan ie, w p le ść s ię w k o n stru k cje fa b u la rn e ta k ich u tw o ró w jak S te l lo czy C h a tt e r to n , jako isto tn e e le m e n ty sy tu a cji. M ało tego, zn aczen ia zw iązan e z z eg a ­ rem a k tu a lizu ją się w in n y ch w y o b ra żen ia ch , jak np. kom pas, koło b rah m ań sk ie, skorpion (zataczający okrąg przed zadaną so b ie śm iercią), n a zw isk o B e ll (a n g ielsk ie 'u d erzenie zegara’), tw orząc a n a l o g o n y w y o b ra żen ia p od sta w o w eg o .

K o n tek st, w k tórym w y stę p u ją te w s z y s tk ie w c ie le n ia id e i zegara, p ozw ala na u sta le n ie szczególn ego sp lotu zn a czen io w eg o , w jak i u w ik ła ła obraz zegara w yob raźn ia (nie chodzi o c z y w iśc ie o w y o b ra źn ię św iad om ą) A lfred a de V ign y.

O tóż V ign y w p ro w a d za zegar lub e le m e n ty znaczenia „ zegarow ości” w ó w cza s, gdy m ow a jest o n a ra sta ją cy m d ram acie, śm ierci i zem ście za śm ierć. Zegar jest w tak ich sy tu a cja ch często rek w izy tem , przy w sp ó łu d z ia le k tórego dok on u je się śm ierć, często je s t b ezp ośred n io p rzyczyn ą śm ierci, często zaś tak je s t sp rzę­ żon y z p ostaciam i, iż on e n ieja k o sta ją się w c ie le n ie m z e g a r a . Zegar sp ełn ia rolę n ie ty le sym b olu , ile p ra w d ziw eg o m o t o r u sta ją cy ch się w yp ad k ów . A cz­ k o lw iek w te k ś c ie op ow iad ań śm ierć je st w y n ik ie m in try g i lu b dram atu z a w ią ­ zanego m ięd zy b oh ateram i, w isto cie — n ieśw ia d o m y m n a w e t dla autora — spraw cą śm ierci je s t ó w Z egar, jak g d y b y m szczący się na lu d ziach za doznaną zniew agę.

P rzyk ład V ig n y ’ego w y b ra ł W eber ze w z g lę d u na szczęśliw ą ed ytorsk ą p e r y ­ p etię, która p o zw a la m u b ły s k o tliw ie d ok u m en tow ać sw ą m etod ę in terp retacyjn ą. P ółtora roku b o w iem po op u b lik o w a n iu jego pracy d o k torsk iej, za w iera ją cej a n a ­ lizę d zieła V ig n y ’ego, w y d a n e zo sta ły in e d i t a teg o p isarza, a w śród nich w sp o m n ie ­ nia m łod zień cze, m. in. pa s s u s n astęp u ją cy :

„N ic n ie m ogło u jść u w a g i m ojej m atk i. P row ad ząc m n ie często na d ługie spacery [ . . . ] , sp o strzeg ła , jak ostry b y ł i ja k i zasięg m ia ł m ój w zrok, gdy u m ie j­ sco w io n y w sam ym środku P la cu L u d w ik a X IV o d czy ty w a łem god zin ę na zegarze pałacu T u ileries z d ok ład n ością n iem a l co do m in u ty (dar, k tóry, urod ziw szy się d alek ow id zem , za ch o w u ję d otychczas). O dtąd łu k i ru szn ica, p otem zaś p isto lety zostały m i d an e jak o w y tc h n ie n ie i cel w a lk i zarazem i n ie b yło ju ż drzew a w n ajd łu ższej n a w e t a le i p arku E lizejsk ieg o , które b y n ie n o siło na sobie tarczy.

w y sta rcza ją ca w d zied zin ie e ste ty k i, sz czeg ó ln ie zaś w d om en ie litera tu ry . Jeżeli p rzy w ią zu je się zb yt w ie lk ą w a g ę do b a n a łó w E d yp ow ych , przepom ina się oso­ bow ość a rty sty . J e ż e li ch ce się iść d alej, n a tra fia się na p rzeszkody m etod olo­ giczne, o k tó ry ch tak tr a fn ie p is a ł p. P ica rd ”.

(9)

d osięgan ej d o k ła d n ie p rzez m e str z a ły i p o cisk i z n a jw ięk szy ch n a w e t o d le ­ g ło ści” 29.

A oto k o m en ta rz W ebera:

„T ekst ten, te m a ty c z n ie m oże n a jw a ż n ie jsz y pośród jego [tj. V ig n y ’egoJ tek stów , p otw ierd za p rzed e w sz y stk im m iejsce, ja k ie za jm u je zegar w d ziecięcych w sp o m n ien ia ch p oety. J e ż e li czarny zegar zn a la zł się w n ieśw ia d o m o ści tw órcy z ca ły m orszak iem p o ety ck ich lub w o jo w n ic z y c h o p o w ieści, to zegar z T u ileries otw iera w u k ry tej p a m ięci V ig n y ’ego in n ą g a lerię w yob rażeń : to z pow odu tego zegara d aje się V ig n y ’em u lu k , ru szn icę i p isto le ty , to d zięk i tem u zegarow i m ia ł on p ew n eg o dnia ja sn e sp ojrzen ie, n iezb ęd n e dla dok ład n ego o sią g n ięcia tarcz, a w ię c in n y ch , o k rą g ły ch i k u szą cy ch tw a rzy zegara; to d zięk i tem u , że ujrzał god zin ę na o d leg łej ta rczy zegara, m a tera z m ożn ość p o tw ierd zen ia sw y ch u m ie ­ jętn o ści i sw eg o p o w o ła n ia na w o jo w n ik a ” 30.

I dalej:

„K ażda tarcza b y ła d la V ig n y ’ego jako d zieck a w p ew n ej m ierze zegarem ; d latego że ok rągła, d la teg o że się do n iej m ierzy (lub m ierzy ją w zrok iem ), d la ­ tego w reszcie, że p o w o ła n a do ży cia p op rzez p ierw szy cel jego, V ig n y ’ego, d alek iego w zroku — zegar na p a ła cu T u ileries. M ierzyć do ta rczy — to ciągle, w p ew ien sposób, d ocierać do czczon ego totem u , Z egara, od k tórego w sz y stk o w zięło p oczą­ tek. L ecz — każda rzecz je s t dla d zieck a żyw a, żyjąca, m ogąca poczuć się zagro­ żoną, zm ien iać nastrój, pragnąć zem sty . Za k ażd ym razem , gd y jako dziecko V ig n y m ierzy ł i tra fia ł w tarczę, s ta w a ła się ona zegarem , w k tóry m ierzy ł i k tó ­ rego zem sty m ó g ł się ob aw iać. Ta w ła ś n ie całość, w której zn ajd u ją się ściśle p o w ią za n e i w za jem s ię za stęp u ją ce zegary, tarcze, m ie r z e n ie do celu , strzały z p isto letu , z w y c ię stw a i ok ru tn e zem sty , u k azu je się na n ow o, ju ż jako str u k tu ­ raln e podłoże, w d ziele p o ety ck im dorosłego V ig n y ’ego” 3l.

K ry ty k a „ tem a ty czn a ”, p r a k ty k o w a n a p rzez W ebera, je ż e li rozu m ieć przez nią sw o istą m etod ę „ ek sp lik a cji te k s tu ” p op rzez o d w o ła n ie do u k ry ty ch d eterm in an t psy ch o lo g iczn y ch , u m y k a w isto cie w ię k sz o ś c i zarzu tów P icarda.

Tak jak id ea ł k r y ty c z n y P icard a, je s t ona „ o d k ry w a n iem ” praw id łow ości k szta łto w a n ia tek stu .

Tak ja k w id ea le k ry ty czn y m P icard a, p r a w id ło w o śc i te n ie są „ w p isy w a n e ” w te k s t przez k ry ty k a , le c z zaw arte są w sam ym te k śc ie , choć źródło ich m oże leżeć poza tek stem .

Tak jak w id e a le k ry ty czn y m P icard a, w y k r y w a n e p ra w id ło w o ści opierane są n ie na p rzy p a d k o w y ch , lecz p o w ta rza ln y ch cech a ch tek stu .

Tak jak w id e a le k ry ty czn y m P icard a, w y ja ś n ie n ie n a stęp u je w oparciu o p e w ­ n e p rzek on an ia p sy ch o lo g iczn e, jed n a k że cen tru m u w a g i sk u p ia się na tek ście, n ie zaś na osob ow ości autora.

Jed yn a, jak się w y d a je , b ariera m eto d o lo g iczn a m ięd zy id ea łem k rytyczn ym P icarda a prop ozycją W ebera le ż y w ty ch w ła ś n ie p rzek on an iach p sy ch o lo g icz­ nych.

D la P icard a w y sta r c z a ją c y m p sy ch o lo g iczn y m p la n em o d n iesien ia dla w y ­ ja śn ie n ia p ostaci u R a c in e ’a jest p sy ch o lo g ia „w oli i u czu cia ”, d la autora G en èse d e l’o e u v r e p o é ti q u e s y s te m o d n iesień p sy ch o lo g iczn y ch sta n o w i p sych ologia N ie ­ św ia d o m eg o .

29 I b i d e m , s. 100. 30 I b i d e m , s. 101. 31 I b i d e m , s. 105.

(10)

N ie je st to jed n ak p sy ch o lo g ia freu d o w sk a s t r i c t e : n ieśw ia d o m o ść dla W ebera je s t n iczym in n y m jak zesp ołem tra u m a ty czn y ch w y o b ra żeń n a b y ty ch w d z ie ­ c iń stw ie w ch w ila ch , b y tak rzec, „ ep ifa n ii” — o lśn ie n ia p ozn aw czego. W y o b ra ­ żen ia te, w ią ż ą c e k ilk a re a lió w w sp lo t zn a czen io w y (jak u V ig n y ’ego: zegar — tarcza, c e lo w a n ie — od w et), tw orzą n ieśw ia d o m ą o sn o w ę p rzy szły ch ek sp resji.

Ś m ia ło m ożna zastąp ić w p ro w a d zo n e p rzez W ebera p o jęcie m o t y w u - t e - m a t u term in em n ieco zw ietrza ły m w u życiu k ry ty czn y m : o b s e s j a , z c a ły m zu b ożen iem p o jęcio w y m , ja k ie się z nim w ią że. W p raw d zie W eb ero w sk i m o - t y w - t e m a t jest s p r z ę ż e n i e m w yob rażeń , jed n a k że b ra k u je w n im te j su b teln ej d ia lek ty k i n ieró w n o w a g i sił i dążeń, która za w a rta jest w e F reu d o w ­ sk iej k o n cep cji n ie rozw iązan ego k o n flik tu jako s iły n ap ęd ow ej p sy ch ik i. O b sesja (w term in o lo g ii freu d o w sk iej — fik sa cja ) je s t rezy g n a cją , sk a m ien ia łą form ą w yob rażeń — dlatego też n ie w sp ółb rzm i z ta k często p r z y w o ły w a n y m p rzez W ebera p ojęciem „tw órczej N ieśw ia d o m o ści”. N ic też d ziw n ego, iż zad an iem k ry ty k i „ tem a ty czn ej” sta je się od szu k iw a n ie w d ziele zn ak ów p o w i e l a j ą ­ c y c h ob sesję, p o w t a r z a j ą c y c h m o ty w -te m a t. N ie m a u W ebera ślad u n a jciek a w szej ch yb a in sp ira cji freu d yzm u , a m ia n o w ic ie p o d n iety do tro p ien ia przebrań, m asek n ieśw ia d o m o ści; sta le p o n a w ia n y ch , na w c ią ż n o w y m m a teria le i n a różnych p oziom ach tek stu , prób rozw iązan ia (n ieśw ia d o m eg o ) k o n flik tu i z w ią ­ zan ych z tym te c h n ik p oetyck ich . G ubi się r ó w n ież atra k cy jn o ść freu d o w sk iej o n to lo g ii, w k tórej k ażd y a k t p sy ch iczn y i k u ltu r o w y je s t w y k ła d n ik ie m od ­ w ieczn eg o d u alizm u te n d e n c ji rozw ojow ych i te n d e n c ji za ch o w a w czy ch , m ito lo - g izo w a n y ch w fig u r y E rosa i T anatosa.

N ic też d ziw n ego, iż W eber w sw o im o d zew ie p rzyb rał ton obronny, n ie zaś atak u jący. S przeczać m ó g łb y się je d y n ie o p sy c h o lo g ię — n ie o św iatop ogląd .

N ie d o ta rły do nas, n ie ste ty , gło sy in n y ch za a ta k o w a n y ch lu b m o g ą cy ch się poczuć za a ta k o w a n y m i p rzez P icarda k r y ty k ó w „ p sy c h o a n a lity c z n y c h ”. C harles M auron n ie zd ązył przed śm iercią od p ow ied zieć, R en é G irard je s t chyba ponad p aszk w ilam i.

W tej sy tu a cji ciężar zasad n iczej p olem ik i z „ p o stp o zy ty w izm em ” k ry ty k i u n i­ w ersy teck iej 32 w z ię li na sie b ie k ry ty cy , dla k tó ry ch p sy ch o a n a liza sp ełn ia fu n k c ję n ie ty le n arzędzia in terp reta cy jn eg o , ile p o d n iety filo z o fic z n e j, jed n ej z p r z e sła ­ nek św ia to p o g lą d o w y ch , p o zw a la ją cy ch na z r e fo rm u ło w a n ie sam ej w iz ji litera tu r y

D ou b rovsk y, w p ełn ej p olem iczn ej p a sji o d p o w ied zi na p a m flet P ic a r d a 33, próbuje p rzed e w sz y stk im u sta lić form aln e w y z n a c z n ik i p o stu lo w a n ej „ w sp óln ej różnorodności” n ow ej k ry ty k i. W edług autora ro zp ra w y C o r n e il le i d i a l e k t y k a b o ­ h a te r a cechą, która ch a ra k tery zu je w sz y stk ic h „ d o tk n ię ty c h ” przez P icard a k r y ­ ty k ó w jest p o szu k iw a n ie jed n ości. „Jedność, ca ło ścio w o ść, k o h eren cja — oto w sp ó ln a d ew iza, lu b też, in aczej, w sp ó ln y p o stu la t n o w y ch k r y ty k ó w [ . . . ] . M ó­ w iło się często, że n o w a k ry ty k a je s t »krytyką znaczeń«, je s t ona jed n ak raczej k ry ty k ą s e n s u c a ł o ś c i o w e g o . R. P icard m a w p e łn i rację, gdy m ó w ią c o ty m c y tu je C harles M aurona, k tóry »całe d zieło R a c in e ’a w id zi jako jedną p artytu rę m uzyczn ą, ro zw ija ją cą w a r ia c je na te m a t p o d sta w o w ej sy tu a c ji dra­ m a ty czn ej [. ,.] « ” 34.

Jed n a k że ó w p o stu la t „całościow ego ro zu m ien ia ” te k stu litera ck ieg o został. 32 S t a r o b i n s k i (Les D ire c tio n s n o u v e ll e s d e la re c h e r c h e c ritiq u e ..P reu v es” 1965, nr 172) n azyw a go zja d liw ie „p o zy ty w izm em fisz k o w y m ”.

33 D o u b r o v s k y , op. cit. 34 I b i d e m , s. 66.

(11)

w ed łu g D ou b rovsk iego, w e w sp ó łc z e s n e j k r y ty c e fra n cu sk iej o b ciążon y d o d a tk o ­ w y m a n iep o k o ją cy m za lec en iem ro zu m ien ia te k stu jako e lem en tu szerszej, już p o za litera ck iej całości. O m a w ia ją c za tem dorobek k ry ty czn y C harles M aurona i L u cien G oldm anna, w id zi D o u b ro v sk y u obu ty ch au torów — tak o d m ien n ie in sp iro w a n y ch — głęb ok i p rzed zia ł p o m ięd zy dw om a p ok ład am i ich m eto d o lo g ii: poziom em op isu i poziom em e k sp lik a c ji. K ieru jąc się przy o p isie zasadą d o strze­ g an ia fu n k c ji części w całości, obaj au torzy n otu ją w ie le ciek a w y ch o b se r w a ­ cji — M auron u k a zu je w n o w y m , sy ste m a ty c z n y m św ie tle w ię z y a fe k ty w n e p o ­ m ięd zy p o sta cia m i R a cin e’o w sk im i, G old m an n p rób u je u sta lić k o h eren tn ą w iz ję św ia ta ry su ją cą się poprzez d zieła fra n cu sk ieg o tragik a, i na tym p oziom ie — opisu fen o m en o lo g icz n e g o , r o z u m i e n i a tek stu przy u życiu n o w y ch k on cep tó w p sy ch o lo g iczn y ch i socjo lo g iczn y ch , p ra ce o b yd w u n a zy w a ją cy ch sie b ie „ stru k tu - ra lista m i g e n e ty c z n y m i” badaczy są d la D ou b rovsk iego do przyjęcia. D opiero próby w y ja śn ia n ia tek stu , a w ię c p a r tie „ g e n e ty c z n e ”, budzą jego g w a łto w n y sp rzeciw .

N a d u ży cie m etod ologiczn e np. G old m an n a p olega na zb ytn im za w ierzen iu zasad zie a rb itraln ego w y d z ie la n ia m a te r ia łu do a n a lizy k ry ty czn ej. S tw ierd za ją c słu szn ie n ieu ch ron n ość ta k iej a rb itra ln o ści w o b e c stru m ien ia fa k tó w em p iry cz­ nych, p o stu lu je G oldm ann, by — w o b e c w ie lu m o żliw o ści „ fa łszy w y ch c ię ć ” — w y d z ie la ć ta k ie w y cin k i, k tóre z a w ie r a ły b y „ w y łą czn ie całości z n a c z ą c e , b ę ­ d ące je d y n ie w a rto ścio w y m p r z e w o d n ik ie m d la n aszego p o zn a n ia ” 35. G dy zatem G old m an n przechodzi do k o n k retn y ch a n a liz tea tru R a cin e’ow sk ieg o i filo z o fii P a sca la , zakłada — i n ie u k ry w a h ip o tety czn o ści tego założenia — iż ow ym „p rzew od n ik iem sen su ” są „prądy m y ś li i u czu cio w o ści najb ard ziej do d z ie ł tych dw óch p isarzy zb liżo n e” 36. O w y m i p rąd am i m y śli i u czu ciow ości są — d ecy d u je G old m an n — ten d en cje ja n s e n isty c z n e w X V II w iek u . I od tej c h w ili zaczyn ają się k ło p o ty . J e żeli b ow iem w w y p a d k u P a sca la m ożna d o w ieść, iż rze c z y w iśc ie ja n sen izm b y ł zapleczem id eo lo g iczn y m autora M yśli, to w w y p a d k u R a c in e ’a sp raw a je s t co n ajm n iej w ą tp liw a , w y m a g a dopiero w ie lu szczeg ó ło w y ch i m o n o ­ g ra ficzn y ch u sta leń , a p rzy n a jm n iej p rzed y sk u to w a n ia tez w ie lu au torów d o w o ­ dzących coś w ręcz p rzeciw n ego. G old m an n jed n ak że, p rzy stęp u ją c do an alizy R a cin e’a, p rzepom ina h ip o tety czn o ść za ło żen ia i p rzyjm u je ja n sen izm pisarza za p ew n ik . W w y n ik u n astęp u ją p r z e d z iw n e elu k u b ra cje a n a lity czn e, w y łą c z e n ie w ię k sz e j części d zieł spod a n a lizy ja k o „ n iezn aczących ”, ten d en cy jn a in te r p r e ta ­ cja. To, co w stosu n k u do filo z o fa w y d a je się b ły s k o tliw ą sy n tezą — o d szy fro ­ w a n ie „ w izji ś w ia ta ” — w sto su n k u do dram aturga w y r a ź n ie zaw odzi. R óżnica je s t zn acząca i w ią ż e się z p o d sta w o w y m zarzutem D ou b rovsk iego pod ad resem M aurona i G oldm anna.

W y ty k a m ia n o w icie D o u b ro v sk y p sy c h o k r y ty c e i so cjo lo g ii litera tu r y n ie - og lęd n ą ten d en cję w k ieru n k u r e d u k o w a n ia sen su litera tu r y do fu n k cji rep rezen ­ to w a n ia o g ó ln iejszy ch i z ew n ętrzn y ch w sto su n k u do litera tu r y zja w isk . S z c z e ­ g ó ln ie p o d k reśla badacz n ie b ezp ieczeń stw o , k tó re p o w sta je, gd y o w e p o za litera ck ie z ja w isk a p o jm o w a n e są jako sy s te m za m k n ięty — ah isto ry czn a top ik a ten d en cji p sy c h ic z n y c h u M aurona czy h isto ry czn a stru k tu ra św ia d o m o ści i fa łsz y w e j ś w ia ­ dom ości k la so w ej u G oldm anna. R ezu lta tem tak iego „ g en ety czn eg o ” u ję c ia jest z d e p e r s o n a l i z o w a n a w iz ja lite r a tu r y , litera tu r y tw orzon ej n ie p rzez k o n ­ k r e tn y c h , eg z y ste n c ja ln ie za a n g a żo w a n y ch tw órców , le c z b ęd ącej „ w y n ik ie m ” p a n p sy ch iczn y ch praw , lu b też — n ie sp ra w d za ją cy ch się a b so lu tn ie w w y p a d k u

35 L. G o l d m a n n , L e D ieu caché. P aris 1955, s. 106. G allim ard. 36 I b i d e m , s. 110.

(12)

p isa rzy w sp ó łc z e sn y c h — h o m o lo g ii stru k tu r ek o n om iczn ych , k la s o w y c h i k u lt u ­ ra ln y ch . T en, jak go n a zy w a D ou b rovsk y, „p seu d o scjen ty zm ”, tro p ią cy często f a ł ­ sz y w e p o sta w y p sy ch o lo g iczn e i id eologiczn e, sam sta n o w i m a te r ia ł do p sy c h o ­ a n a lizy , jest b o w iem w y ra zem , czy ta m y d alej, „k om p lek su u c ie c z k i” : z a w ie r z a ­ jąc p o n a d jed n o stk o w y m p raw om , zakłada częścio w e ty lk o za a n g a żo w a n ie k r y ­ ty k a , podczas gd y isto tą d zia ła ln o ści k ry ty czn ej m a być k o n fro n ta cja całej o so b o ­ w o śc i m oraln ej k ry ty k a z zaw artą w d ziele w y o b ra źn io w ą w iz ją św ia ta i e g z y ­ ste n c ji.

S ło w n ik i a rg u m en ta cja D ou b rovsk iego (co n ie u m n iejsza w a r to śc i jego „ p r z e św ie tle n ia ” m eto d y p sy ch o k ry ty czn ej i G o ld m a n n o w sk iej) n ie brzm ią ju ż d ziś ta k a tra k cy jn ie i od k ryw czo, jak m o g ły b y zabrzm ieć d w a d zieścia i p ię tn a śc ie la t tem u . E g zy sten cja ln a w iz ja litera tu r y i d zia ła ln o ści (zsu m ow an a ongi p rzez S a r tr e ’a w Q u ’e s t - c e qu e la litt é r a t u r e ) n ie m o że — a esej D o u b rovsk iego m a tę w ie lk ą zasłu gę, iż to po n ie w o li o sta teczn ie w y ja śn ił — stać się dla k ry ty k a i b a ­ dacza litera tu r y w a rto ścią operacjon aln ą. Sam zresztą autor szk icu o św ia d cza w k o n k lu zji, iż an aliza, którą zaproponow ał, „m niej je s t sp raw ą m eto d y , a b a r­ d ziej — p o d sta w o w ej o rien ta cji w p oszu k iw an iach ; ok reśla ona n ie ty le p e w n ą sfe r ę w ie d z y , ile p e w ie n k lim a t p o ro zu m ien ia ” 37. N ie m ożna też z c ztero p u n k to - w eg o , op artego na S a rtre’o w sk im rozu m ien iu litera tu r y jako za a n g a żo w a n ia i M er- le a u - P o n t y ’ow sk im rozu m ien iu języ k a jako d z ia ła ln o ści tra n scen d u ją cej, program u k r y ty k i jako „p sy ch o a n a lizy e g z y ste n c ja ln e j” 38 w y n ie ść w ię c e j w sk a z ó w e k in te r ­ p r eta cy jn y ch n iż w ie lc e fra p u ją ce i o p ty m isty czn e, a le je d y n ie w e w n ę t r z n i e m o b ilizu ją ce p rzek o n a n ie o sen so w n o ści w ła sn y c h działań. M oże też je st to w y ­ łą c z n ie n iezb y t ostrożn a p red y lek cja k ry ty k a do słó w „ n a b rzm ia ły ch ”, a le zb yt c z ę ste p o w o ły w a n ie się na ta k ie k ategorie, jak „w artość d u szy ”, „jak ość b y tu ” (s. 56) czy też „n atch n ion a w iz ja ” (s. 59) p rzydają p od ejrzan ej b eb e c h o w a to śc i ty m ża rliw y m w y zn a n io m i każą się g łęb iej za sta n o w ić nad d e w a lu a c ją tez m e ta fiz y k i eg zy ste n c ja listy c z n e j.

T ym n iem n iej, w op ozycji do P icard a i „ sc je n ty sty c z n y c h ” k o n cep cji M aurona i G old m an n a, z a ry so w u je D o u b rovsk y p e w n e u ję c ie d zia ła ln o ści p isa rsk iej, k tóre, zd ając sobie sp ra w ę z n iezliczo n y ch aporii, w ja k ie w p isa ć się m u si fen o m en litera tu r y , n ie p rób u je ich w ła tw y sposób godzić (jak np. G old m an n ze sw oim p seu d o g o eth ea ń sk im k la sy cy zm em ), le c z p rzeciw n ie , p rzed staw ia lite r a tu r ę jako n ie u sta n n e p r o j e k t o w a n i e , w h eid eg g ero w sk im sen sie, sieb ie p rzez in d y w i­ d u aln ość, jako n ieu sta ją cą w y o b ra źn io w ą sy n te z ę n ie z a istn ia ły ch jeszcze m o ż li­ w o śc i eg z y ste n c ji. Jak p o w ied zia n o , tak a w iz ja litera tu r y n ie daje się zop eracjo- n a lizo w a ć, m a jed n ak tę w ie lk ą za letę, iż n a d a je litera tu r ze s t a tu s, n a z w ijm y to tak , on tologiczn ej sw ob od y, n ie w ią żą c jej a p r i o r i z żadną trw a łą stru k tu rą poza- lite r a c k ą i p o zw a la ją c b ad aczow i zaczynać jak gd yb y za każdym razem od p o­ czątk u , przy czym każde jego p o stę p o w a n ie b ęd zie m iało w a lo r p ostęp ow an ia znaczącego, je ż e li ty lk o zajm ow ać się b ęd zie w sp ó ln y m i w a rto ścia m i czasu , w k tó ­ rym b yło p isa n e d zieło, i czasu w sp ó łc z e sn e g o k ry ty k o w i. T aka „ o tw a rta ” k o n ­ c ep cja litera tu r y je s t też jed y n y m łą czn ik iem m ięd zy D ou b rovsk im a takim i p r z e d sta w iciela m i „n ow ej k r y ty k i” jak R olan d B arth es i G érard G en ette, i ona ró w n ież za ry so w u je cezurę m ięd zy „ tr a d y c y jn y m ” P icard em i „ n ow ym i k r y ty k a ­ m i”. (Od te j pory n azw ą „n ow a k r y ty k a ” o b ejm o w a n i b ęd ą w n in ie jsz y m spra­ w o zd a n iu w y łą c z n ie k r y ty c y o p iera ją cy się na d ok on an iach języ k o zn a w stw a stru k tu raln ego.)

37 D o u b r o v s k y , op. cit., s. 239. 38 I b i d e m , s. 225— 230.

(13)

J eżeli Picard, in icja to r sporu, p rzy jm u je literatui'ę jako zesp ól fa k tó w z a ­ stan ych , k tó ry n ależy op isać i dopiero^— e w e n tu a ln ie — zin terp retow ać, to w s p ó ł­ p racow n icy „C om m u n ication s” i „Tel Q u el” m oglib y jako w ła sn e p rzyjąć sło w a Jean S tarob in sk iego:

„K ażda zm iana m eto d y , je ż e li m a być w ja k ik o lw ie k sposób znacząca, za ­ kłada n ie ty lk o n o w y sp osób o p isu o b iek tu , a le też m o d y fik a cję sam ego obiektu. Pozornie — so cjo lo g ia i p sy ch o a n a liza są po p rostu in n y m i tech n ik a m i badań sto so w a n y m i do ty ch sa m y ch k sią żek i postaci, k tóre p rzedtem b y ły pod d an e uw ad ze k r y ty k i h isto ry czn ej. W isto c ie — zarów no jed n a jak i druga z ty ch n o w o czesn y ch m etod k r y ty c z n y c h sta w ia ją pod zn ak iem zap ytan ia sam s t a t u s li t e ­ ratury, p y ta ją na now o, czym je s t [ . . . ] litera tu ra sa m a ” 39.

W y d a je się, iż spośród pytań , k tóre R oland B arthes, G en ette, D ou b rovsk y, H enri R onse i in n i „ n iea k a d em iccy ” k r y ty c y sta w ia ją litera tu rze, d w a są p y ta n ia m i n a j­ isto tn iejszy m i: co to zn aczy, po p ierw sze, że litera tu ra jest jed n ą z form p isem n ej d z ia ła ln o ści języ k o w ej („ é c r itu r e ”), oraz, po drugie, jak fu n k cjo n u je u tw ó r lite r a c k i w (zm ien n ych ) sy tu a c ja c h odbioru, ja k i jest sto su n ek d zieło— odbiorca, in a czej m ów iąc, ja k ie są w a r u n k i o d c z y t a n i a dzieła.

Is tn ie je k ilk a g łęb o k o zak orzen ion ych w p ok olen iach litera tu r o zn a w có w m n ie ­ m ań u tru d n ia ją cy ch o d p o w ied ź na p ierw sze p y ta n ie. G łó w n y m z n ich je s t n ie ­ od m ien n e, n ie z a le ż n ie n ie m a l od w y z n a w a n y c h id eologii, p rzek on an ie, iż litera tu r a jest ek sp resją — in d y w id u a ln ą lu b zbiorow ą. „N ow a k r y ty k a ”, r e d e fin iu ją c l i t e ­ raturę, zry w a przede w sz y stk im z p o jęciem litera tu r y jako ek sp resji. N ie is tn ie je poza lite r a tu r ą nic, co jeszcze trzeba b y „w yrazić” w języ k u litera tu r y , z k o le i zaś „gdyby w d ziele za w iera ło się jeszcze ja k ieś » zew n ętrzn e i o b iek ty w n e« zn a cze­ n ie [sig nifié ], sym b ol b y łb y za led w ie eu fem izm em , litera tu ra zaś je d y n ie p rzeb ra ­ n iem ” 40.

L itera tu ra jed n ak n ie ty lk o je st, a le te ż n ie jest n iczym w ięcej jak szczeg ó ln ą d z ia ła ln o ścią język ow ą. D la o k reślen ia zaś, czym je s t d ziałaln ość języ k o w a , „now i k r y ty c y ” od w o łu ją się do trzech źródeł m y ślo w y ch , w z a je m n ie zresztą p o w ią z a ­ n ych, a m ia n o w ic ie fen o m e n o lo g ii M e r le a u -P o n ty ’e g o 41, ję z y k o z n a w stw a str u k tu ­ ra ln eg o 42 i n eo freu d y zm u szk o ły L a c a n a 43.

W iad om o, iż trzy te k ieru n k i r e fle k sji łą czy ta k ie w id z e n ie d zia ła ln o ści j ę z y ­ k o w ej, w k tó rej p o jed y n czy a k t m o w n y jest w y b o rem z p rzed istn ieją ceg o kodu ję z y k o w e g o . Sam zaś kod zaw iera n ie fo n e ty c z n y i gram atyczn y m a te r ia ł dla e k sp resji m y ś li lub u czu cia, le c z „zestroje se n s u ”, k tóre, p rzeciw n ie , sa m e „ g e n e ­ ru ją” o d czu cie tzw . tr e ś c i — em ocji w ła śn ie , lub m y śli. T ak w ię c d zia ła ln o ść ję z y ­ k o w a m o że od b yw ać się w dw óch rejestra ch — albo przez w y b ó r „ zestro jó w s e n ­ su ” w e d łu g p resk ry b o w a n y ch w k odzie reg u ł k om b in acji (np. fle k s ji i sk ła d n i — szereg lin io w y ), lu b poprzez p rzem ieszczan ie p ozycji p oszczególn ych „zestrojów se n s u ” w k odzie, w e d łu g szereg ó w m eto n im iczn y ch i m eta fo ry czn y ch — za w sze

39 J. S t a r o b i n s к i, op. cit.

40 B a r t h e s , C r i t i q u e e t vérité, s. 72.

41 Zob. M. M e r l e a u - P o n t y , Sig nes. t P aris I960. G allim ard. S z czeg ó ln ie zaś r o zd zia ły Le L a n g a g e d ir e c t et les v o i x d u s ilen ce oraz P a r t o u t e t n u lle part.

42 Zob. zw ła szcza E. B e n v e n i s t e , P r o b l è m e s d e la li n g u is ti q u e gén éra le. P aris 1986. P raca ta w n ow atorsk i sposób p o d ejm u je p ro b lem a ty k ę sto su n k u la n g u e do p arole, k od u do w y p o w ied zi jed n o stk o w ej.

43 Zob. J. L a c a n , Fonction e t c h a m p s d e la parole et du la ngage en p s y c h a n a l y s e . „La P s y c h a n a ly s e ” 1956.

(14)

jed n a k d zia ła ln o ść języ k o w a zaw iera się w ob ręb ie kodu, n ie w ych od zi poza „przestrzeń lin g w is ty c z n ą ” 44, w in n ą p o za języ k o w ą rzeczyw istość.

N a leży so b ie u św iad om ić, ja k ie p rzesła n k i p o zn a w cze i — n iew y k lu c z o n e — em o cjo n a ln e, m ogą w ią za ć się z tą (pozornie n ie z w y k le ogran iczającą am b icje b a d a w cze — n ie ty lk o p rzecież lin g w istó w , a le i filo zo fó w , p sych ologów , ta k że etn o lo g ó w — p rzez od sep a ro w a n ie sfe r y języ k a od tzw . rzeczyw istości) teorią lin g w isty c z n ą , by zrozum ieć „ a k ty w isty c z n ą ” p o sta w ę „now ej k r y ty k i”, w isto c ie odnoszącej je d y n ie do litera tu r y w y n ik i r e fle k sji nad d ziałaln ością i kodem j ę z y ­ k o w y m , w y p ra co w a n e p rzez w sp o m n ia n e trzy szk oły.

N a jisto tn ie jsz y m , jak się w y d a je, k o rela tem teoriop ozn aw czym tej k on cep cji lin g w isty c z n e j jest osta teczn e z n iw e lo w a n ie d y ch o to m ii podm iot— przedm iot, od w ie k ó w n a w ied za ją cej m eto d o lo g ó w i filo z o fó w . Skoro u n iw ersu m języ k o w e jest je d y n ą z a d a n ą nam rzeczy w isto ścią , a p ozn an ie je st k on fig u ra cją w r a m a c h teg o u n iw ersu m , to z jed n ej stron y j a, ten kto orzeka, p rzesta je być podm iotem p ozn ającym , gen eratorem sądów , gd yż p od m iotem je st w isto cie to, co się orzeka, o rzeczen ie, p red yk at, a raczej sy stem orzeczeń — kod języ k o w y ; z drugiej zaś stro n y to, o czym się orzeka, przed m iot pozn an ia, n ie is tn ie je w ja k iejś rzeczy ­ w isto śc i p o za języ k o w ej, le c z za w a rte je s t w sa m y m orzeczeniu lu b raczej, zn o- w u ż, w s y s te m ie orzeczeń. T ak w ię c pod m iot i przed m iot stap iają się w jednym „ ż y w io le ” ję z y k a , zaś d zia ła ln o ść p ozn aw cza (a ta k że, lu b p rzed e w szy stk im — „ e k sp r e s y w n a ”) je s t czyn n ością jednorodną, n ie w p ro w a d za ją cą sztucznego p r z e ­ d zia łu m ięd zy p od m iotem a p r z e d m io te m 45. T ak rozu m ian a działaln ość język ow a, szerzej: zn ak ow a, jest, m ó w ią c em fa ty czn ie, szczeg ó ln y m w y z w o le n ie m daw nego p od m iotu , j a, uprzednio k ręp o w a n eg o fa łsz y w y m p rzek on an iem o, zależnej je d y ­ n ie od jego w o li, m ożn ości dotarcia do rz e c z y w isto śc i p e r s e (lub m ożności b ezp ośred n iej ek sp resji), tera z w id zą ceg o n iesk o ń czo n y w yb ór m ożliw ości z a w a r ­ ty c h w k od zie. To p od p orząd k ow an ie p odm iotu, j a, q itasi-k on k retn em u u n iw ersu m języ k o w em u b y ło w ie lo k r o tn ie p retek stem do zarzu tów o p la to ń sk ie p ro w en ien cje c a łej k o n c e p c ji46, jed n ak że zarzut tak i m ożn a z p ow od zen iem sta w ia ć w ięk szości

44 O p rzestrzen i języ k o w ej zob. G. M a t o r é, L a M é t h o d e en lexicologie. D o ­ m a i n e fran çaise. P aris 1953.

45 Stąd te ż n iech y b n ie am b icja ogóln ej teo rii zn ak ów do stan ia się d y s c y ­ p lin ą w sz e c h in te g r u ją c ą — p o zw a la ją cą na op is w y n ik ó w p ozn aw czych dyscyp lin sz czeg ó ło w y ch w e d łu g sw o iste j form aln ej lo g ik i zn ak ów . O złu d n ości tych nadziei zob. В. В. М а р т ы н о в , Кибернетика, семиотика, лингвистика. Минск 1966, s'22 —28 46 Zob. d y sk u sję nad w y stą p ie n ie m L acan a na rzym sk im kon gresie Société F ra n ça ise d e la P sy c h a n a ly se („La P sy c h a n a ly s e ” 1935), szczeg ó ln ie zaś słow a D. A n z i e u: „A by u sy tu o w a ć h isto ry czn ie m y ś l J. L acana, n ie w y sta rczy [...] od n ieść ją do w sp ó łczesn ej fe n o m e n o lo g ii i eg zy sten cja lizm u . Istn ieje w h i ­ sto rii ró w n ie [...] w a żn y prąd, który stw o r z y ł illu m in izm i sym b olizm , prąd, który z r e fle k s ji nad św ia tem i m ocą sło w a p rzeszed ł do tłu m a czen ia w sz y stk ie j rzeczy p op rzez in terp reta cję i sp ek u la cję na te m a t d ziałan ia i ta jem n ic cyfr i słów N a jc ie m n ie jsz e d zieła B alzaca, jak »np. P o s z u k i w a n i e abso lu tu , n iek tóre u tw ory G. de N erv a la , O skara M iłosza, R im b au d a są częścią i św ia d e c tw e m tego prądu”

C zęste ró w n ie ż p r z y p isy w a n ie B a rth eso w i te n d e n c ji do „roztapiania in d y w i­ d u a ln eg o p rzek azu litera ck ieg o w p o n a d in d y w id u a ln y m k od zie regu ł język ow ych i lite r a c k ic h ”, „red u k cję sym b olu do se m io lo g iczn ie, a w ię c sy stem o w o rozu m ia­ n eg o zn ak u ” (zob. S t a r o b i n s k i , op. cit. — G. D u r a n d , L e s S tr u c tu re s a n th r o p o lo g i q u e s d e l’im a g in a ire. P aris 1963 (P U F ), s. 427— 428) sk ry w a na dnie ten

Cytaty

Powiązane dokumenty

Równie prosta będzie sytuacja, gdy nowe przestępstwo zostanie popełnione przed zatarciem wcześniejszego skazania i przed upływem tego okresu dojdzie do wydaniu

1. Dumański ma niewątpliwie rację, gdy twierdzi, że kryminalistyka jest wie­ dzą. Odmawia jednak tej wiedzy miana „nauki w jej klasycznym znaczeniu”. Czy­ telnik

Tymczasem w komentarzu ten sam zwrot ma treść następującą: „Nie może więc być ani zdawkowe, ani ogólnikowe (uzasadnienie postanowienia o przedstawieniu

W tym miejscu trzeba od razu wyjaśnić, że założeniem nie jest mechaniczna zmiana zależności z jednego na inny organ państwowy, lecz zharmonizowanie

Dlatego spotyka się poglądy, że przy takim specyficznym sposobie zabezpieczenia mamy do czynienia raczej z prowizorycznym zasądzeniem,“ czy nawet z czymś na

Poświęcona ona jest dwóm podstawowym kwestiom: po pierwsze — w jakim trybie osoba trzecia może bronić swych praw przed niekorzystnymi skutkami przepadku

Wprawdzie ogólne ramy takiego jednolitego programu wyznaczyły kodyfikacje karne (choć w tym czasie wiele spośród 'ich rozwiązań zdążyło się nam zestarzeć lub

Rozważania te obrazują złożoność różnych układów procesowo-sytuacyjnych z jednym — jak się zdaje — wnioskiem: granice środka odwoławczego wyznaczają w