SPRAWOZDANIE
z dnia 26 listopada 1916 r.
w Warszawie.
Odezwy i plakaty.
Od trzech tygodni, od czasu proklamowania niepodległego państwa polskiego niem a dnia, k t ó ry b y nie był brzem ienny w ypadkam i ważnymi cią
gle naprzód posuwającym i sprawę urzeczyw istnie
nia zasady w akcie niepodległości zawartej. Ciągle jed na k jeszcze ważą się sprawy: Czy potrafi naród dość silnie dom agać się i działać, by formę p r z y znaną napełnić rzeczyw istą treścią, i zapewnić so- iSie odrazu samodzielność, k tó ra będzie początkiem przyszłej p o tęg i i rozwoju.
N a j w a ż n i e j s i sprawy: Rządu, Sejmu i Arm ji nie są jeszcze zadecydow ane — a zadecydow ać je m usi przedew szystkiem wola narodu.
Ostatniej niedzieli wola ta objawiła się w W ar
szawie w sposób tak silny, że k ażdy dojrzeć m u siał dokąd ona zdąża. Cios ludu b y ł ta k donośny, że dzień ten stał się może przełomow ym.
Dlatego obraz dnia tego i opis wszystkich w y padków, któ re się weń zdarzyły, należy zebrać ra
zem i przedstaw ić, aby wszyscy — mając go jasno prz e d oczyma tem silniej dążyć mogli w dobrze obranym kierunku.
Już w p rze ddz ie ń ukazało się wiele odezw, k a r t e k i plakatów.
Wielki plakat, k tó r y m W arszawa formalnie za
lepiona została, głosił najpopularniejsze dziś hasła w Polsce:
Niech żyje R Z Ą D P O L S K I !
Niech żyje , A R M I A P O L S K A !
N iech żyje
Komendant P I Ł S U D S K I !
In n y p lak a t w formie p y ta ń i odpowiedzi po
pularyzował kwestję Legjonów i Armji:
Czyją własnością są L e g jo n y Polskie?
N arodu Polskiego!
Czyją własnością ma b y ć A rm ja Polska?
N arodu Polskiego!
Kto o sp raw ach Narodu ro zstrz y g a ć ty lk o może?
Rząd przez Naród uznany!
K to więc Armję P o ls k ą do życia powoła?
Rząd Polski!
Na czyj rozkaz do A rm ji staniem y?
Na rozkaz R ządu Polskiego!
A następnie w sposób niedwuznaczny tłu m a czył rolę tego, k t ó r y bez utworzenia rządu i wbrew woli narodu p o d ją ł werbunek na podstawach rozpo
rządzeń władz o k upacyjnych.
Miasto całe zostało zarzucone zostało ulotnem i kartkam i, wołającemi:
„Polacy!
Na każdy m k ro k u domagajcie się głośno o p a r tego o lud R z ą d u Narodow ego i Józefa P iłsudskie
go na W odza A rm ji Polskiej.
Niemasz W ojska bez Rządu!
Niemasz w erb un ku bez jego rozkazu! G oto
wość swą okażecie wstępując do Polskiej Organizacji Wojskowej.
N iech żyje Rząd, A r m ja i K om endant P i ł sudski“!
C entralny Kom itet N arod ow y wydał n a stę p u jącą odezwę:
Polacy!
Zapowiedziano nam wskrzeszenie P a ń s tw a P o l
skiego. Rząd i Armja, oto teg o Państw a dwa naj
ważniejsze czynniki, K ie d y R ząd Polski stanie i naród zawezwie do broni, wezwanie to w całym k raju rozgłośnem odezwie się echem. Prz em ó w i w narodzie ż o łn ie rsk i in s ty k t — dawnej Polski r y cerska spuścizna. W olni—wolności strzedz będzie
m y w walce z połnocną potęgą, bo w iem y, że jej zwycięstwo, to nasz zgon w zaraniu nowego życia-
Ale do tej walki je d y n ie Rząd Polski może P o ls k ę powołać. Naród wstający z niewoli musi m ieć w łasnych kierowników, k tó rzy m u drogę wska
żą; musi się skupić, zestrzelić swe siły w jedno ognisko — musi mieć wiarę i widzieć, że Polska je s t wolna i z własnej woli miecz z p o c h w y dob y
wa. Nam nie w y sta rc z y biały orzeł na sztandarze^
g d y nie nasza dłoń go d zierży i do r ą k polskich oddać się go waha. My w iem y, że sił m am y do- syć, b y sztandar walki o wolność narodu własnemi rękom a podźwignąć.
Lecz oto, nim społeczeństwo zdołało się z p a ń stw ami cen traln em i porozum ieć, n im powstała p ie r w sza władza państw owa polska—ogłoszono werbunek do wojska.
W o lim y w ierzyć, że to pom yłka, k tó rą w y w o łało k rzy w d z ąc e naś mniemanie, iż Polska po ty lu latach niewoli, niezdolna je s t do tw órczej p r a c y państwowej, że nie zdobędzie się na samodzielny w y s iłe k w obronie własnej wolności.
Obcy o m ylić się mogli, rze c z ą narodu jest prostow ać błędy.
T e m surowszy musi być nasz sąd o ty c h P o lakach, którzy stw orzyli złudę, że naród zapowie
dziany werbunek p rz y jm ie i, nie widząc w ładzy polskiej, zgodzi się na tw o rzenie wojska. D l a t y c h niema tłóm aczenia.
Oni to na własną rękę, bez porozum ienia się z przedstaw icielstw em n a ro d u n iety lk o zgodzili się sami rozpocząć akcję, nie m ającą żadnych' szans po wodzenia, lecz rozkazem zmuszają po d w ła d n y c h im legjonistom, b y pomagali w werbunku.
Kiedy Jó z e f P iłsudski w dniu 6 Sierpnia roku 1914 w yprow adził w pole przeciw potędze caratu garść żołnierzy polskich i w obliczu świata stw ier
dził, że n aró d z d o b y ć się może na samodzielność Czynu wojennego, małoduszność polska zwichnęła w zaczątkach t e n tw órczy w ysiłek — i narzuciła żołnierzowi polsk iem u ciasną organizację i oddaliła go od swego społeczeństwa. Później w brew woli św iadomych zadania dziejowego czynników , p ro
w adzony był w K rólestw ie p rz e z D e p artam ent Woj
skowy N. K. N. w erb u n ek do Legionów, k t ó r y rozdw oił obóz p o lsk i do czynu zdolny i samą spra
wę na największe naraził niebezpieczeństwo. Dziś 2
ciż sami ludzie, zwłaszcza wobec zapowiedzi z dnia 5 L istopad a stokroć gorszą stwarzają sy tu a c ję ■- k om prom itują sprawę wojska polskiego wobec ob
cych i wobec własnego nai’odu.
Polacy! stanowisko nasze określiliśmy w ode
zwie C. K. N. z dnia 10 Listopada.
J e d y n ie Rząd Polski może być szafarzem krwi polskiej.
J e d y n ie dla zdobycia i w obronie żywego, niepodległego pa ń stw a —P o l s k a stanie do walki.
Żądam y, by na czele arm ji stanęli dowódzcy, k tó rz y z narodu wyszli i jeg o zaufanie posiadają.
Dość kompromisów, dość upokorzeń d o ty ch c z a sowych; je d y n ie wolni m ożem y wejść z wolnymi w przym ierze.
Naród polski bez wahań do walki stanie gdy pod sz ta n d a ry wezwie go własny, prawomocny, Polski Rząd.
Je m u przysięgę na wierność zło żym y“.
Wysr-edł 5 nr. „Rząd i Wojsko“, poświęcony głównie sprawie R a d y Narodowej, sprawie Legjo- nów i Armji, oraz kolumn robotniczych, — oraz
1-szy n r. „ P o c z ty L u d o w e j“, w której czytam y:
W szyscyście czytali ogłoszenia władz niem iec
kich, wzywające do wojska P olsk ie g o . J e d e n głos powszechny b y ł na to odpowiedzią: N ik t z nas do wojska nie pójdzie, choćby się ono i polskiem nazy«- wało, jeżeli wojsko to nie będ zie w naszym ręku, w r ę k u naszego, polskiego Rządu!
N aród w najszerszych warstw ach zaczyna ro zu mieć, dzięki Bogu, czem może by ć dziś dla nas własne wojsko. Ma ono na zew nątrz bronić Das od zalewu moskiewskiego, a na w ew nątrz, być p o ręc z e n ie m , że niepodległość nam dana nie zostanie na papierze, że sami zaczniem y ją budować, sami u siebie go
spodarzyć.
Czas aby zrozum iał i najciem niejszy, że w szyst
kie je g o dzienne sprawy, n a w e t najdrobniejsze, wszystkie klęski, k tó re nas spotykają" i k tóre jesz
cze g r o ż ą ,’nie dadzą się dziś zwalczać w p o je d y n kę, ani n aw et przez jed n ą warstw ę narodu! W po je d y n k ę narzekać ty lk o można, albo złorzeczyć
bezsilnie!
Dzisiaj je s t czas, w k t ó r y m wszystkie siły narodu z Całą mocą i n ajw iększy m pośpiechem, na ja k i nas stać, zlać się muszą w jed en cel: Stworze
nie rządu własnego, do k tó re g o b y cały n a ró d miał zaufanie, k tó ry b y naś wziął w opiekę, k t ó r y b y za
czął gospodarstwo własne i wojsko stworzył do obro ny tego gospodarstwa!
A czy m am y dziś siły, a b y zdobyć £ę Wielką Rzecz, od której zależy los nasz p rzy sz ły i los n a szych dzieci?
Oto najw ażniejsza rzecz, k tó rą W am dzisiaj
ją objawimy!
Czem się ta siła objawić może?
Objawić się może nam samym i o b cy m po
w szechną gotowością ofiarowania życia w wojsku własnem i pod własnym rządem!
W kwestji w erb u nku i prowadzącego go p u ł
k ow nika S ikorskiego pojawił się L is t o t w a r t y Wa
cława Sieroszewskiego do W ładysław a Sikorskiego, szefa D e p a rta m e n tu Wojskowego Naczelnego K om i
t e tu Narodowego, k t ó r y brzmi w zasadniczych ustępach:
W ielm ożn y Panie!
Znam Pana z opinji i osobiście ju ż dość da
wno. Uchodził Pan za człowieka uczciwggo, choć chw iejnego i słabego. Z niepokojem więc śledziłem drogę, na którą P a n wstąpił, a na której u trz y m ać się na wysokości obywatelskiej uważałem, że było bardzo trudno. Niebezpieczeństwo zaczęło się od chwili, g d y dzięki poparciu moich p rzy ja c ió ł zajął P a n w początkach w ojny ważne stanowisko szefa D epartam entu Wojskowego p rzy Nacz. Kom. Naród.
Miał P a n zostać naszym wojskim, naszym opieku
nem, zastępcą i obrońcą. Dla nas, idących w pole, nielic z n y c h, źle odzianych i licho uzbrojonych b y ło wielkiem pokrzepieniem mniemanie, że na tyłach naszych pozostają je d n a k na tak odpowiedzialnych stanowiskach ludzie, związani z nami wspólną p r z y sięgą strzelecką, wspólnem m arzeniem o wojsku polskiem i Niepodległej Ojczyźnie.
Z początku próbowałeś Pan szczerze walczyć o je d n o i drugie. Ale miałeś przeciw sobie wielkie moce ro d zim y ch i obcych wrogów. I jako wosk pod naciskiem stali kruszyłeś się i naginałeś. Mia
łeś Pan urzadzać szpitale, przytu łk i, kasy dla inwalidów, składy in te ndentury, szwalnie, warsztaty dla rep eracji broni, szkoły wojskowe oraz inne urzą
dzenia tyłow e, potrzebne każdej armji. M iały to być zaczątki aaszej wojskowej nieleżności. Wrogie tem u siły kazały P a n u to zamykać, niszczyć, ogra
niczać...
I poddałeś się P a n rozkazowi!..»
W walce z tera, co było niegdyś i dla Ciebie dobre i święte wykształciłeś Pan stopniowo w sobie zaciekłość p a rty jn ą i nieubłaganą nienawiść osobi
stą, co stwarzało tak ciężką atmosferę w Pańskiem otoczeniu, że porządni ludzie zaczęli unikać służby w D epatam encie Wojskowym. I stało się, że na froncie bojowym D epartam ent Wojskowy pozyskał sławę „katowni leg jo n ó w “, a imię Pana należy tam do najbardziej znienawidzonych. W y zb y w szy się resztek obyw atelskich skrupułów i otoczywszy się doborem podobnych sobie ludzi, zostawiłeś Pan in nym troskę o sprawy, dla k tó ry c h powołany został
narzędziem politycznej in try g i. Różnica m iędzy fałszem a praw dą przestała istnieć dla Pana. Nie m rugnąw szy okiem przeczyłeś P a n dziś tem u coś mówił wczoraj. P rzyp o m n ę Panu narazie instrukcje, jakie dawałeś, k ied y m po wzięciu W arszawy, dążąc tam z K rakow a, zatrzym ał się w Piotrkowie: były one zupełnie zgodne z instrukcjam i niepodległoś- eiowemi; m ia ły one na celu stw orzenie w K r ó le stwie silnej, samodzielnej w ładzy politycznej. N i e długo po tem zwalczałeś te dążenia z niesłychaną zaciekłością, rozbijałeś wszelkie usiłowania czyn io ne w ty m kierunku...
Lecz zaszła okoliczność, iż u fn y w swą zręcz
ność i bezkarność targnąłeś się Pan na rzecz do p r a w d y niesłychan ą.
W iedział P a n dobrze, że po ogłoszeniu N ie podległości P o lsk i utw o rzy ła się R ada Narodowa, która dąży do zorganizowania Rządu T ym czasow e
go, że ten Rząd ma powstać w krótce. W iedziałeś Pan, że większość narodu nie chce i nie uzna woj
ska innego, jak powołanego p rzez R ząd własny;
wiedziałeś Pan, że ty lk o takie powołanie wzbudzi entuzjazm i ofiarność niezbędną dla stworzenia d u żej arm ji ochotniczej; wiedziałeś P a n to wszystko, a mimo to podjąłeś się prowadzić werbunek roze
słałeś n aw et ju ż oficerów w erbunkow ych, nie Cze
kając rozkazu R z ą d u Polskiego, a in n y rozkaz, na k tó ry m się P a n opierasz, sprowokowałeś p rzy p u sz czalnie sam, g d y ż o planach, w y k o n y w a n y ch przez siebie teraz, m ówiłeś publicznie już w sierpniu r,b.
na zebraniu prasy u prof. Jaworskiego...
Pański plan powieść się nie może: w y łączan ie Majestatu Narodowego z decyzji o ofierze krw i i za
stąpienie go czyim kolw iek rozkazem przez P a n a wykonanym, uważać n ależy za zdradę Ojczyzny,
Po cóż P a n to czyni? Kto prócz P a n a odnie
sie korzyść z podobnego obrotu rzeczy?
Nie Polska, bo ona chce wojska, powołanego przez Rząd własny, nie państwa centralne, g d y ż te potrzebują wojska życzliwego im. licznego i b itn e go, a takiego pański w erbunek im nie dostarczy...
Je d y n ie więc dla ty c h ciem nych mocy, które nie pogodziły się z wolością naszą, jak o z koniecz
nością historyczną, robisz Pan ze św ietnego dzieła tw orzenia Armji Polskiej bolesną komedję, może mającą stać się podnóżkiem dalszego Pańskiego awansu.
Z tego strasznego położenia, w którem się P a n znalazł, idąc k ro k za krokiem od m ałych do wiel
kich przestępstw, widzę jedno ty lk o wyjście: jeśli P a n uważasz, że dostałeś się w kleszcze rozkazów, k tó ry c h wykonanie je s t Pańskim obowiązkiem, jako żołnierza, a niew ykonanie jest je d y n ą usługą, jaką
4
Narodowi Pan okazać . m o ż e s z , usuń się Pan, pozo
staw wielką sprawę budownictw a A rm ji Polskiej ludziom mocnym, k tó rz y nie u g n ą się i wolę naro
du wyniosą na barkach swoich.
Wacław Sieroszewski.
Wiec chłopski w Warszawie
dn. 2 6 /X I b. m.
W czasie obecnej wojny niejednokrotnie p r ó bował p. Al. Zawadzki bruździć
i
psuć pożyteczną robotę. Nieudawało to mu się jed n a k przeważnie, zupełną też porażkę odniósł on w ostatnich dniach, ’ zwołując na 26 b. m. wiec chłopski do W arszawy.Zwoływał ten wiec p. Zawadzki, jakoby w imieniu Narodowego Związku Chłopskiego i tym sam y m popełnił ju ż nadużycie. J a k powszechnie bowiem wiadomo Nar. Zw. Chłopski już dziś nie istnieje, wspólnie bowiem z innem i organizacjami ludowemi w y tw o rz y ł jedno wielkie Polskie Stron
nictwo Ludowe.
Bez uzyskania zgody od społeczeństwa, ¡1 n a w e t jakiegokolw iek p o lity czn ego stronnictw a p. Za
wadzki porozumiał się ty lk o z władzami niemiec- kiem i, by zwołać k ilka ty się c y chłopów do W a r szawy. Władze pom ogły mu w t y m ogromnie, dostarczając przepustek, w o ln y c h biletów jazdy i lokali na miejscu w Warszawie.
Ciekawi wieśći, radzi nastręczonej sposobności przyjazdu, p rzy b y li tłum nie, bo w liczbie około 4.000 przedstaw iciele ludowi i inteligencji prowin
cjonalnej z obydw u okupacji. Większość jedn ak nie zdawała sobie spraw y kto wzywa chłopów i w ja- Kim celu. U ś w ia d o m ił' dopiero w szystkich p. Z a wadzki na samym wiecu: w szeregu uchwał chciał pozyskać zgodę wiecu na werbunek ochotników do wojska, nie czekając aż p rzy sz ły rząd polski ten w erbu nek ogłosi. Następnie chciał zaprowadzić wszystkich chłopów na zamek i tem pokazać w ła
dzom jak i to on m a w pływ i znaczenie u chłopów i zamanifestować, że lud razem z nim również, nic sobie nie robi z woli całego społeczeństw a i pom i
ja swoim w ystąpieniem opinję stronnictw niepodle
głościowych. Chciał tego samego i dopomagał w niecnych zam iarach p. Zaw adzkiem u galicyjski ludow iec Dąbski, k t ó r y już w G-alicji stał głównie na przeszkodzie zjednoczenia się r u ch u ludowego, a jak o oficer D epartam en tu Wojskowego w L u b li
nie, rozbijał jedność narodową i szkodził sprawie polskiej, zabiegając, by tw orzyć wojsko bez Rządu Polskiego.
W szystkie je d n a k z a m iary Zawadzkiego, Dąb- skiego i in n y ch jeszcze „zawadczyków“ zostały zniweczone.
Organizatorzy wiecu starali się dawać bilety, ty lk o swoim „ p e w n y m “ ludziom, k a ż d y pod ejrzan y o inne przekonania polity czn e — spotykał się z od
mową. Ale mimo ty c h w szystkich ostrożności zwolenników Zawadzkiego znalazła się na sali ty lk o garstka. Lud polski nie dał się oszukać i zbałam u
cić, poszedł za zdrow ym in sty k tem , przem ówiła jego dusza, uczciwie i gorąco m iłująca ojczyznę.
Rozpoczął się wiec od burzliw ych o krzy k ów na cześć niepodległości, Rządu, Sejmu i Arm ji pod dowództwem Piłsudskiego.
Najzaciętszy w ró g K om endanta P iłsu d sk ieg o p. Zawadzki, zdziwił się niem ile i przeraził, że oto właśnie na „jego“ wiecu, lud poJski m anifestuje na cześć Piłsudskiego i chce w nim widzić wodza przyszłej A rm ji Polskiej.
W stępne przemówienie p. Zawadkiego pełne samochwalstwa i fałszu wywołało oburzenie do tego stopnia, że nie dano mu skończyć.
Przew odniczyć miał wiecowi p. Gorczycki stronnik p. Zawadzkiego, ale na żądanie całego zgromadzenia objął przewodniczenie ukochany przez włościan i cieszący się ogólnym zaufaniem ks. Bli- ziński z Liskowa. P ierw si mówcy księża i chłopi (Maj, W ójcik, Sadlak, W róbel, Szujawa) n a w o ły wali do zgody, jedności, stwierdzając miłość chłopa polskiego do ziemi żywicielki i macierzy. W szyscy podkreślali swą bezpartyjność i wbrew zdaniu Za
wadzkiego o posłuchu, ja k i ma Nar. Zw. Chłopski — zaznaczali, że nic ich w tej chwili nie obchodzą żadne partje. czują się członkami wielkiej ro d zin y polskiej i przy jech ali w sprawach pospólnych nie pod znakiem jakiegokolwiek stronnictwa. Pom im o tego, że Zawadzki dopuszczał do głosu t y lk o ty ch Co do k tó ry c h b y ł pewien, że nie wystąpią p r z e ciwko niemu, zamiary jeg o rozbiły się o zdrową duszę ludu; lud sam potrafił uchronić się od nie bezpieczeństwa, jakie mu groziło i objawić swój m ądry sąd i czystą duszę.
Ostrym zg rz y tem też odbiła mowa p. Dąbskie- go; rozbijacz jedności narodowej karcił W arszawę za to ja k o b y ona rozbijała tę jedność, nawoływał też by nie oglądając się na rząd tw orzyć zaraz wojsko.
Myśli i uczucia wszystkich wiecowników w yp o w ie dział ks. Starkiewicz. Tłómaczył on, że j e ś li n a strój na sali jest burzliw y to płynie więcej nie z warcholstwa, a z gorącości krwi polskiej; mówiąc o konieczności zgody i karności zwracał się do o r ganizatorów wiecu, k tó rzy ja k wiadomo tę zgodę sami rozbijali. Przemawiając w myśl wszystkich wiecowników i wbrew, te m u czego chciał p. Za
wadzki, ks. Starkiewicz przadłożył inną rezolucję niż Zawadzki, p rzy ję tą przez wszystkich z wielkim zapałem.
Rezolucja ta brzmi:
Opierając się na akcie dnia 5-go listopa
da 1916 r, głoszącym Niepodległość Państw a Polskiego, zebrani ze wszystkich stron K r ó l e stwa na zjeździe L u d o w y m w m ieście st. W a r szawie dn. 26.X I 1916 l o k u powzięliśmy na- stępujące uchwały:
1) Ustanowienia Rządu Narodowego w postaci ty m czasowej R a d y Stanu, powołanej ze wszystkich warstw społeczeństwa.
2) Powołania K ró la z jednej dynastji panujących katolickich.
3) Zwołania sejmu ustawodawczego na zasadach d em okratycznych, z któ reg o wyłoni się Rząd Stały.
4) Przy łączenia L itw y do P a ń stw a Polskiego.
5) Zniesienia n a ty c h m ia st g ran ic y m iędzy o k u p a cjami.
6) P r o te s tu je m y przeciw ko wywożeniu ludzi z P o l ski przym usowo, jak to* było p rakty ko w a ne w ostatnich czasach przez władze niemieckie, pomimo ogłoszenia Niepodległości. Uważam y za niezbędne danie możności wolnego pow ro
tu wszystkim, k tó ry dobrowolnie, lub p rzy musowo wyszli do Niemiec, oraz wszystkim jeńcom .
7) W ychodząc z zasady, że wobec zatrważającego braku żywności wieś powinna się dzielić choć
b y ostatnim kawałkiem chleba z mieszkańca
mi miast uznajem y za konieczne, aby w razie dalszego rekw irowania środków żywnościow ych przez władze okupacyjne, środki te obracańe b y ł y na potrzeby naszego kraju i dzielone po
m iędzy ludność przy udziale i pod kontrolą przedstaw icieli społeczeństwa polskiego.
8) Wreszcie oświadczamy, ż e a r m ję ma prawo powołać ty lk o Rząd P o lski.
Postanowiono wysłać a d re sy do:
a) Ojca Świętego;
b) R a d y Narodowej:
Zjazd ludow y dn. 26 listopada 1916 r.
wita z uznaniem powstanie R ady Narodowej, przesyła jej powzięte przez siebie uchwały i domaga się energicznego ich poparcia.
Ksiądz Bliziński, jako przewodniczący wiecu, zapytał czy wiec chce by poddać pod głosowanie obie rezolucje. Na żądanie zgromadzenia głosowa
no ty lk o nad rezolucją ks. Starkiewicza, która p r z e szła jednom yślnie. Uchw alono też nie urządzać żad ny ch pochodów i nie udawać się na Zamek. Po zam knięciu wiecu o d b y ła się manifestacja przed F iłh a rm o n ją na cześć rząd u polskiego, powołanego przezeń wojska i Piłsudskiego, poczem tłum r u szył w stronę kościoła św. Krzyża. P. Zawadzki w b ie w uchwale wiecu próbował skierować garść chłopów pod zamek, ale tłu n własną piersią zagro
dził mu drogę. Dopiero na drugi dzień udało mu się namówić kilkunastu chłopów i poprowadzić ich na Zam ek, do władz niem ieckich.
A le na zebraniach urządzonych na d rugi dzień odniósł
p.
Zawadzki zupełną klęskę jak > na niedzielnym wiecu. Próbował on i tam krępować swobodę głosu, wielu na salę nie puścił, chciał osłabić zna
czenie uchwał wiecowych, ale oburzeni chłopi po
wiedzieli mu tyle gorzkich słów prawdy, że musiał ustąpić. Naw et na bardzo ścisłym zebraniu u sie
bie w redak cji „L u d u Polsk ieg o“ nie zdołał Za
wadzki nikogo pociągnąć i wreszcie przyznał się dlaczego mu ta k chodzi, by jego rezolucja była w ydrukow ana x „Ludzie P o ls k im “. Oto już przed wiecem ułożył on ją i porozum iał się z władzami niemieckiemi, a teraz wielki wstyd, k ie d y wiec uchwalił rezolucję całkiem inną.
Nie udało się p. Zawadzkiem u obałamucić lud polski; nie wiedział pan Zawadzki, że — lud pol
ski — to w ielka potęga i siła, k tó rą kierować, ja k byle k to zechce nie można, nie wiedział, że — lud polski — już w dużej mierze ^wyrósł z ciemnoty, rozum ie na czym jego interes polega nie wiedział, że — lud polski z gotowością do walki z Moska
lem pójdzie, ale dopiero wtedy, jak go rząd pol
ski, nie obce władze, do tego zawezwą.
Wiec Polskiej Partji Socjalistycznej.
W sali Palais de Glace rozp oczął się p u n k tu a l
nie, o g. lO1/.,.
Wiec ten zagaił r a d n y T. Arciszewski, p ro p o
nując na przewodniczącego Al. Dębskiego; s e k re ta rzow ał W ł. Wolert.
P ie rw sz y przem aw iał N. Barlicki, pod k reśla
jąc rolę, jak ą o degrała klasa robotnicza w walce o niepodległość oraz, potrzebę uzbrojenia ludu p r a cującego dla ob ro n y granic Polski i Litw y przed najazdem rosyjskim. Następnie T. Arciszewski op i
sywał położenie p ro le tarja tu polskiego pod pan o
waniem rosyjskiem i k ry ty k o w a ł postawę t y c h p a r tji rzekomo socjalistycznych, k tó re w y stę pują p r z e ciwko niepodległości, nie posiadając same żadnego program u politycznego.
P o T. Arciszewskim w stąpił na trubnnę w itany grzm otem oklasków poseł krakow ski Ig nacy D a szyński. W dniu 5 listopada — mówił przyw ódca socjalnej demokracji galicyjskiej — mocarstwa cen
tralne rzuciły Polsce słowo wyzwolenia; rzeczą pro
letarjatu i w łościaństw a jest wlać w to słowo treść określoną, treść taką, która będzie w yrazem £walki proletarjackiej o ludową Rzeczpospolita d e m o k ra tyczną. L u d polski stworzyć musi p o tę g ę niezłom ną, potęga ta stanie się istotną gwarancją państw o
wości polskiej, położy kres polowaniu na ludzi, zrobi z nas praw d ziw y ch gospodarzy kraju. P olska Partja Socjalistyczna przez 20 la t prowadziła wal
kę o niepodległość, dzisiaj Polska P a r t j a Socjalis
tyczna musi dokonać dzieła utrw alen ia n iepodległo
ści i dem okratyzacji Państwa.
Poseł Daszyński z a ko ńcz ył o k rzy k ie m na cześć Rzeczpospolitej polskiej i Józefa Piłsudskiego.
Na zakończenie dr. W. Jodk o w m o cn yc h sło
w ach oświadczył, że ogłoszone prze^ władze o k u
pacyjne t. zw. wojsko polskie nie jest celem r u c h u socjalistyczno-niepodległościowego i że jedno stki nieodpowiedzialne przed nikim w rodzaju p u łk o w nika Sikorskiego i Al. Zawadzkiego nie mogą być szafarzami krw i lu d u polskiego. Dr. W Jodk o od
czytał następnie rezolucję, p r z y ję tą ogrom ną w i ę k szością głosów:
„Wiec robotniczy w dniu 26 listopada w ilości 4.500 ludzi stwierdza:
1) że t y lk o Sejm Ustawodawczy, w yb rany przez powszechne tajne, równe bezpośrednie i proporcjonalne głosowanie stanowić może o ustroju społecznym i p o lity cz n y m Państw a polskiego.
2) że je d y n ie z ram ien ia takiego Sejmu istnieć może Rząd narodowy, mający zautanie mas ludowych.
3) że je d y n ie ta k i R ząd narodow y po
wołać może pod broń lud p racujący dla obro
ny granic P o ls k i i L i t w y przed najazdem ro
syjskim.
P r o l e t a r j a t polski żąda n atychm iastow ego zwołania Sejm u Ustawodawczego, utworzenia w ty m celu R ząd u tymczasowego z udziałem przedstawicieli mas ludowych, oraz powszech
n ego uzbrojenia lodzi.
Wiec Centralnego
Komitetu Narodowego.
6
O godzinie 2-giej rozpoczął się wiec na tem at
„P o lsk a^ a k o a lic ja “, w tak przepełnionej sali „ P a łacu lodow ego“, że parę ty się c y osób do _ sali do- stać się nie mogło, a do liczn ych tłum ów zale- gający ch po dw órzec, przem aw iać musiał osobny mówca.
Zagaił o b ra d y ob. A r t u r Śliw iński, przew od
niczyli: ob. Osiecki, Al. Dębski, Ł o p u s k i i St. bli- wiński.
Ob. W. G o ź d z i k ó w s k i stwierdza, że społeczeń
stwo polskie nie nauczyło sie mimo bolesnych do
św iadczeń myśleć logicznem i k ategorjam i politycz- nemi. W stosunku do obcych kieruje się s e n ty mentem. Mówca p rzed staw ia stan stosunków pol
sko-francuskich, dowodząc, że nie k to in n y , jak Voltaire i D id e ro t byli ty m i, k tó rz y sworzyli filo
zoficzne podstaw y do rozbioru Polski. Późniejsza p rzy ja źń Fran cuzó w do P o lak ó w była uczuciem, n ig d y bowiem F rancja nie oddała Polsce pomocy p o lity c z n e j, wówczas, g d y u nas na nią liczono.
Rok 1830 je s t w y m ow nym tego dowodem. W praw
dzie S o r e l’tw ierdzi, że wolność swoją Francja zaw
dzięcza pow stan iu K ościuszkow skiemu, nam jednak Fran cja ta odm aw iała sit swoich naw et wtedy, gdy wysłanie korpusu jed n eg o mogło prze w aż yć szalę zwycięstwa na naszą stTonfj. Mówca szczegółowo r o z p a tru je f a k ty h isto ry cz n e z X V I I I wieku, w y prowadzając wniobek, że zarówno F rancja, jak A n glja podw ójną zawsze w stosunku do Po lsk i o dgryw a ły rolę. N aw et Napoleon nie zdobył się na śmiałą w naszej sprawie decyzję. W ynika z tego, że na własne wyłącznie liczyć powinniśm y siły. (Oklaski).
Ob. Wacław Sieroszewski,
gorąco przez p u bliczność przyjm owany, mówi o interesccb państw w o jujących. T ak jak w in teresie państw C entraln y c h leżało odbudowanie P o l s k i — t a k w interesie koalicji leży opanowanie Cieśniny Dardanelskiej.
Dla tego ceiu koalicja gotow a poświęcić b y t m a
ły ch narodów —dla tego celu niszczy azisiaj p ańst
w ow y b y t G-recji. O słuszności interesów zawsze r o z s t r z y g a ie ioak miecz- O słuszności naszej spra
w y również z d e c y d u je miecz. (Huczne oklaski).
Ob. Sulima
mówi o t. zw. koalicyjnej orientacji, rozwiewając złudzenia łatw o w ierny ch. Mów
ca zap y tuje, czam u to Anglja, walcząc niby o b y t i wolność in n y c h narodów, sama nie daje wolności swojej Irla n d ji? Czemu upraw ia p o lity kę podbo
jów, k tó r e ujarzm ienie ludów mają na celu (Wojna Trans walska). Mówca mowi o po lityce koalicji i państw ce n traln y c h , stw ierdzając, że N iepodległa Polska p r z y c z y n i się do u trz y m ania równowagi europejskiej p rze z zabezpieczenie E u r o p y od n a j bardziej zachłannej Rosji. Polska, należąc do Eu- ropy, Rosji będzie musiała się z g o ry p rzeciw sta
wić. Stąd nasze hasła; sląd i fakt, że tam gdzie Rosja, tam P o ls k i być nie może! (B urzliw e oklaski).
W trak cie przem ów ienia ob.
Slllltny
wniesiono na estradę tr a n s p a r e n ty z napisam i- „Na wojnę z R o sją“, „Niech żyje armja", „Niech ż y j e Piłsudski.
Sala długo wznosiła o k r z y k i na cześć Piłsudskiego.
Poczem na try b u n ę wstąpił, e n tu z jasty c zn ie p r z y ję ty przez zebranych,
poseł Ignacy Daszyński
i wygłosił wspaniałą mowę.M O W A
posła Ignacego Daszyńskiego
Pozwólcie mi, szanowni obywatele, złożyć wam nasamprzód imieniem lu d u krakow skiego i t y c h wszystkich sfer społeczeństwa, w k tó re g o imieniu mam prawo mówić, życzenia powodzenia na drodze największego porywu p olitycznej myśli polskiej, która się przed wami z dniem 5 listopada otwarła.
P a t r z y m y na pracę waszą z podziw em i uw ielbie
niem. W iem y bowiem, że utrw alić chcecie p o d stawy państwowości polskiej, zbudować silną, n ie podległą ojczyznę. Jesteśm y myślą z wami, od czuwamy was w głębi serc naszych i dusz, g d y przystępujecie do największego wysiłku, na ja k i stać naród, g d y złożyć macie daninę krw i i m ie nia. Odczuwamy to tem silniej, że m yśm y pod t y m względem obowiązki nasze już spełnili—wioski i sioła nasze opustoszone, t y c h k tó ry c h nie zdołano zabrać do armji austryjackiej oddaliśmy do szere
gów Legjonów, któ re w yszły walczyć o niezależ
ność pod wodzą Piłsudskiego. O je d n o was dziś proszę abyście uznali moje praw o przem awiania do was, prawo równego z wami obywatela.
P ią te g o listopada wskrzeszono słowem, to, o czem marzyli ojcowie nasi, zapowiedziano odbu
dowanie państwa polskiego, którego wschodnich granic jeszcze nie określono. Akt ten ma dla nas p rzeogrom ne znaczenie, jest to słowo, k tó re cofnię
te być nie może, słowo k tóre w czyn zam ienione b y ć musi. Prawda — szykuje się pro test p r z e ciwko ty m słowom. P rotestuje się naw et p r z e ciwko słowu, któ re wolną obiecuje Polakowi oj
czyznę. P r o te s tu je Duma petersburska „polskie — w n ie j— przedstaw icielstw o“. Jesteśm y z b y t silni myślą i liczbą na to, by na serjo p o tra k to w a ć p r o test Harusiewiczów i Szebeków.
- Ale oto głos przeciw powstaniu państw a p o l
skiego podnoszą: Francja, wolności ludów kolebka, Anglja i niedawno odrodzone Włochy. I zaiste smutne p rze ż y w a m y refleksje, g d y budzą się w nas wspom nienia nie tak dawnej jeszcze przeszłości.
Pam iętam y, legendą lat nam przekazane opowieści o tem. ja k wśród zamętu rew olucji francuskich w X I X w. wyłaniał się nad gtowami tłum ów, k r o czących po ulicach P a r y ż a sym bol polskiej wol
ności i rew olucyjnego buntu, sztandar a m a ranto w y z białym orłem. Rozentuzjazm owani F ra n cuz i głośno k r z y c z e li- „Polonais en a w ant“ — „Naprzód Polacy.
A dziś co?—Rząd tego ludu — bez jeg o p r o testu, podnosi sprzeciw przeciwko zapowiedzeniu polskiego państwa.
Zmieniła się postać E u ro p y i fizonomja jej narodów, a wojna obecna zmienia i p rze tw a rza ją dalej. Nasze w niej miejsce wywalczyć — takie m am y zadanie.
I jeśli są dziś jeszcze tacy, k tó rzy sztucznymi sposobami chcą nam hasła podsuwać— na próżno to czynią. Dość rzu cić okiem na napisy rozwieszo
n y c h tu sztandarów, dość posłuchać okrzyków:
Rząd i A r m j a — oto nasze hasło. Na wojnę z R o sją!—oto zew ludu.
Nie potrzeba tu sztucznych zgrom adzeń, na k tó re zwozi się za darmowe bilety jazdy. Na k aż
dą szczerą i wielką p o lity k ę naród polski pójdzie nie na takie sztuczki. '
Gotowi jesteśm y u m rz e ć nawet,
lecz za na
szą jedynie sprawą.
I pow inni to zrozumieć w szyscy. Pow inny to zrozum ieć państwa Centralne, że jeżeli p otrz e b ną im je s t nasza siła, to winni ją p rzed ew szy stkiem w nas szanować.
W dniu dzisiejszym odbyły się w stolicy P o l ski liczne zgrom adzenia. Obradowali robotnicy, mieszczaństwo i chłopi.
I wszyscy na jedno się zgodzili', że Polska nie może być darowana przez żadnego mocarza świata , że własnemi pol- skiemi musi być budowana rękami.
Nie wolno lekcew ażyć tej mocy, którą wzbudzono w nas a k tem resty tu c ji państwa polskiego. Respekt, poszanowanie i dążność do zrozumienia jej—oto żądania, k tó re staw iam y każdem u, kto w polskiej sprawie g r a ć zechce. Nie żądam y wiele: własnego prawa je d y n ie i poszanowania naszego honoru. P ra w t y c h nie odstąpim y nikom u. W dzięcznym sercem p r z y j m u jem y każdą k ro plę krw i za Polskę przelaną, resp e k tu je m y żołnierza niem ieckiego, k t ó r y na k a rab in ie w s p a rty i w nim je d y n ie ufność swoją m a
jąc b roni jednocześnie na rubieży wschodniej ziem naszych i swojej własnej ojczyzny. Niech lud i rząd niemiecki wie, że w dom aganiach naszych niem a uprzedzeń rasow ych, ani ans, p łynących z nienawiści Polaka do Niemca. Nie, m y chcem y j e d y n i e by tak, jak m y szanować um iemy i nas szanowali.
Nie pozw olim y więc, by bez naszej woli r o biono z nami co się komu żywnie podoba. Nie
■ Chcemy tego ab y wskrzeszony m u n du r żołnierza polskiego u zarania dni swoich stał się odrazu m u n d u re m a g e n ta tego lnb innego, lecz
niepolskiego
rządu. I zrozumieją nas— sądzę—w t y m względzie b o h a te rscy żołnierze niem ieccy. Ocenią nasze i n tencje i wówczas g d y jako wolni z wolnymi, rów ni z rów nym i na wspólną przeciw Rosji pójdziemy walkę.Bo my chcemy iść, ale ni jedna kropla krwi nie może i nie zostanie przelaną pod obcy
mi sztandarami.
To będzie zrozumiane.Można się m ylić, można ulegać najrozm aitszym radom i podszeptom, jeste m je d a a k p rzek o nany, że g d y na wezwanie Sikorskiego ani je d e n m e zgłosi się o c h o tn ik —rząd i naród niemiecki dojdzie łatwo do przekonania, że w tej Polsce nie je s t jeszcze tak źle, że naród polski nie jest nie zorganizow a
nym: m a ludzi do rządu, ma ludzi do wojska, ma wodza, ale sam sobą i swym wojskiem chce dyspo
nować. Muszą wpływ ow e sfery i osoby^ zrozumieć, że ta k ie rzeczy, ja k wezwanie- pod broń , nie z o cego rozkazu, ale z serca iść muszą.
Widziałem ju ż takie m om enty . W idziałem, g d y Piłsudski w dniu 5 sierpnia wyruszał w pole z młodzieńcami i dziećmi prawie, gdy m atki i sio
stry ze łzami w oczach żegnały synów swoich i braci, w tej wierze i w tem przekonaniu, że po t y c h pierwszych zastępach p jz y jd ą nowe liczniej
sze, które orężnym czynem zg o tu ją narodowi los lepszy i niepodległe jutro. Tow arzyszyłem tym dzieciom w niejednej chwili. Znam ich zapal, znam poświęcenie i wiem, że ty c h rzeczy nakazać n ikt nie może. Nam samym musi być pozostawiona wo
la czynu i odpowiedzialność.
Rząd, Armja, Sejm, k t ó r y c h lud warszawski się domaga, to nie są puste frazesy ani puste fo r
my. G d y się u ko n sty tu u je rząd i stworzy armję polską, nie będzie w kraju, t u w Królestwie, tyle młodzieży. K ażdego młodzieńca, g d y b y wówczas po z o sta ł— narzeczona, czy jakako lw iek zresztą p a nienka, zapyta: „a pan co tu robi w W arszawie?“.
Rząd i armja — to rzeczy, k tó re bezpośrednio się wiążą. P r z y jd z ie czas, g d y wszyscy w y ru sz y m y na plac boju. N aród da nakaz i rozkaz.
Ale obok teg o pierwszego zadania dla rządu polskiego —powołania armji — wyrosną dlań i inne zadania. Rząd p olski będzie się musiał zająć tem,
ażeby w Polsce w roku 1917 nie brakło chleba.
Wszystkie ręce trzeba będzie zaprządz do pracy ,
ażeby to zadanie spełnić. Nie będzie bezrobotnych.
I już nikt w ty m kraju na l u d z i . . . polować nie b ę dzie. Królestwo miało przed wojną b ogaty p rz e mysł, pół m iljona z górą wykw alifikow anego do
skonale rob otn ika znajdowało w przem yśle tym za
trudnienie. Losy w ojny sprawiły, że fabryki zo
sta ły zam knięte, L ud p ra c y pozbawiony skazany został na dobroczynność. I dopraw dy w z d ry g a m y się wszyscy na myśl, g d y b y przy istnieniu rządu polskiego lud ten w dalszym ciągu nie na pracę, lecz na d o b roczy nną zupkę miał liczyć. Rząd pol
ski musi zatrudn ić wszystkich obywateli kraju.
W przeciw nym razie nie spełniłby swojego najpier- wszego zadania. M ocarstwa ce n traln e z w dzięcz
nością przy jm ą fakt powstania wojennego p r z e m y słu, wzmożenie rolnictwa. J e d en bowiem z nami będą miały interes.
Czekają nas i prace kulturalne. Jeszcze wło- ściaństwo polskie zamalo jest p r zy c iąg n ię te do te go ogniska, w k t ó r y m płoną idee zapału i wiary.
Włościaństwo ulega namowom, każdemu głosowi daje posłuch, a świadczy o tem choćby fakt p r z y jaz d u dzisiaj do W arszawy za biletami wolnej j a z d y kilku tysięcy chłopów. Lecz dok on y w ują się praw dziw e cudy: oto inicjator, na wiecu swoim, przy pom ocy obcych organizowanym , został p rze
głosow anym . Człowiek, k tó ry nieświadomość chciał w yzyskać i c h łop a Niemcom obiecał—zobaczył n a gle, że chłopa tego za sobą nie ma. I stało się, że g d y chciał się udać na czele chłopskiej masy na zamek — został sam, bez tej masy, a ponieważ sam jest osobą na zamku, mało interesującą aczkol
wiek podobno bardzo interesow n ą, przeto nie w p u szczono go tam i ja k niepyszny tia m w a je m wracać musiał do domu.
Prz y jd z ie czas, że P olacy sami ja k jeden mąż na zamek pójdą, g d y będzie na nim polski Rząd rezydował. Nic nie zdoła zatrzeć gotowości w y stąpienia na wojnę z Rosją. Nie zmieni postano
wienia narodu w zm ocnienie p o tęg i Rosji przez na
szych daw niejszych przy jació ł— koalicję. W i e r z y m y w to bowiem, że ry ch ło w y c z e rp ią się źródła ty c h pobudek, k tó re skłaniają koalicję do sojuszu z barbarzy ńską Rosją. F ra n c ja m yli się dzisiaj, jeżeli dro gą niszczenia wolności i n n y c h narodów własną chce ok u p ić wolność. Postępow anie tego rodzaju pozbawia F ra n c ję prawa nazywania się koleb
ką wolności. R ychło , a przekonam y się, że F rancja nie w y trzy m a w służbie rosyjskiej. P ro te s t Frań cji oficjalnej p rz e c iw u k o nsty tu ow aniu państw a pol
skiego spotka się niew ątpliw ie z p ro te s te m ludu francuskiego. Z apelem ty m w k ierun k u winno w ystąpić do te g o ludu i wielkie zgrom adzenie dzisiejsze.
Dla Polski nowa nadeszła era. N iech się na sze serca skupiają: W wichurze c hw il poczujmy, że w n a s ijprzez nas staje się rzecz wielka. Zestrzel
m y myśli w jed n o ognisko.
Niech rząd narodowy zastanie społeczeństwo nasze karne , jednością
silne.
Naszem będzie wówczas zwycięstwo. Z m y ślą, że dojrzało społeczeństwo do zadań, jakie w k ła da na nie dziejowa chwila, wznoszę okrzyk na cześć —wolnej niepodległej Ojczyzny.
Mowa posła Daszyńskiego w yw arła olbrzym ie wrażenie, p rzeryw ano ją h u c z n y m i oklaskami, w m o
mencie, g d y m ówił o P iłs u d s k im urządzono gorącą manifestację na cześć Kom endanta, po skończeniu zaś m ow y wznoszono okrzyki: Niech żyje niepod
legła P o ls k a !— N iech żyje R ząd Polski! — Niech żyje A rm ja Polska! — Niech ż y je Piłsudski!
Po mowie Daszyńskiego p rzy ję to następującą
rezolucję. .
„Państwa wchodzące w skład koalicji uznały sprawę polską za sprawę R osyi i ogłosiły protest przeciw proklam ow aniu niepodległego państwa pol
skiego. Przez akt ten p r z y łą c z y ły się do naszych wrogów.
Pod no sząc sztandar walki o zdobycie i zabez
pieczenie niepodległego państw a polskiego, wzywa
m y naród do w ytworzenia własnego przedstaw iciel
stwa, k tó re będzie powołane do wybrania rządu polskiego i u tw orzenia armji polskiej.
Uważam y p r o te s t państw koalicji za czyn dla wolności ludów europejskich szkodliwy i sprzeczny z przy kazan iem wolności, zdobytej k rw ią całych pokoleń zachodniej Europy.
P olacy zaś, walcząc o niepodległość swego p a ń stwa, tylko przez tę walkę zajm ą należne im m iej
sce w rodzinie wolnych ludów F u r o p y “.
* *
Tak wyglądał ten dzień 26 listopada w stolicy P o lsk i w Warszawie.
Ze wszystkich wieców, ze w szystkich odezw i plakatów, z okrzyków na każdym , k roku w zno
szonych, z rozm ów wszędzie toczonych, z myśli, k tó ry c h każdy obyw atel dnia tego głowę miał p eł
ną, wynika jedna ważna, w ielka rzecz:
wola całego narodu się jednoczy i ku jednolitym celom prze całą siłą:
Chcemy na szerokich warstwach lu dow y ch opartego
Rządu narodowego
; chcem yArmii p ol
skiej p rzez ten Rząd do walki z Rosją powołanej ,
A rm ii pod kouiendą człowieka, k tó ry tę wolę do czynu zbrojnego w narodzie obudził, a niezależnoś
cią pozycji swojej i niezłomnością, c h a r a k te r u daje narodow i porękę, że armia ta posiadać będzie z u pełną narodową niezależność.
Sprawa Armii skupia się dziś dla narodu w osobie Komendanta Piłsudskiego ;
Sprawa Rządu w Radzie narodowej.
Naród zrozumiał że w chwili g d y dążenia wszystkich organizacji, stronnictw , p a rtji i g r u p jego znalazły swój wyraz w w y tw o rz e n iu jednej R a d y narodowej — to je s t wreszcie w Polsce taka instytu cja któ ra wolę n a ro du wobec swoich i ob
cych
będzie wyrażała i reprezentowała bo to jest je j obowiązkiem.
Ta R ada narodowa będzie musiała pizyjm ow ać i załatwiać
wszystkie sprawy t potrzeby , które
w życiu codziennem nas palą.
ta Rada będzie musiała od rządów o k u p a c y j
nych domagać się zmiany postępow ania czy to
w sprawie drużyn robotniczych, czy w spawach rekwizycji , czy w tysiącu innych spraw,
ta R ada będzie musiała w najbliższych dniach doprowadzić do
stworzenia Rządu tymczasowego opartego o najszersze warstwy ludowe ,
ta R ada będzie musiała przepro w adzić zw oła
nie
demokratycznego Sejmu
, przez k t ó r y stały Rząd zostanie w ybran y,ta R ada będzie musiała stw orzyć
Armię na
rodową, silną, samodzielną, pod komendą po- wszechnem zaufaniem obdarzoną.
O tej naczelnej kierow niczej roli R a d y N aro
dowej i o jej w ysokiem odpowiedzialnem przed narodem i historją stunow isku pam iętać m usi każ
da organizacja, każdy działacz, k ażdy człowiek w Polsce — i do niej wracać się ze swemi spraw a
mi, ze swemi żądaniami.