Józef Herbut
Pojęcie hipotezy w filozofii bytu
Studia Philosophiae Christianae 10/1, 57-72S tu d ia P h ilo so p h ia e C h ris tia n a e ATK
10(1974)1
JÓ ZEF HERBUT
POJĘCIE HIPOTEZY W FILOZOFII BYTU
1. U w agi w p ro w a d z a ją c e . 2. P rz y k ła d filozoficznego w y ja ś n ia n ia h ip o te ty c z nego. 3. W a ru n k i k o n ie c z n e filo zo ficzn y ch h ip o tez. 4. S p raw a d o św ia d c z a l n e j ro z s trz y g a ln o śc i filo zo ficzn y ch h ip o tez. 5. W a ru n e k w y s ta r c z a ją c y do
w łą c z e n ia h ip o te z y do filo zo ficzn ej te o rii
1. A utorzy typow ych w ykładów filozofii bytu z reguły nie mówią wcale, że w system ie tej filozofii w ystępują — obok zdań pew nych — zdania tylko w jakim ś stopniu praw dopo dobne. Tymczasem uw ażna lektura tychże w ykładów pozwala niejednokrotnie dostrzec metafizyczne zdania, których praw dziwość nie jest w pełni oczywista. K westia czy w ielu m etafi zyków po prostu nie dostrzega liipotetyczności niektórych w y jaśnień w chodzących w obręb ich dyscypliny, czy tylko ją przemilcza, nie będzie nas tu absorbow ać. O graniczam y się do stw ierdzenia nieadekw atności pew nych program ow ych w ypo wiedzi względem faktycznie osiągniętych rezultatów dociekań filozoficznych.
W yraźne wzmianki o hipotetycznym charakterze niektórych tez m etafizycznych można znaleźć ty lk o w tych w spółczesnych pracach z zakresu filozofii bytu, których autorzy w ykazują w iększe zainteresow anie zagadnieniam i metodologicznymi związanymi z ich dyscypliną. Jednakże ja k dotąd są to w ypo wiedzi dość fragm entaryczne, zaledw ie zarysow ujące proble m atykę filozoficznego w yjaśniania hipotetycznego. A proble m atyka jest interesująca i to nie tylko ze w zględów czysto te oretycznych, lecz rów nież z uw agi na p rak ty k ę m
etafizykowa-nia, dla której w szelka refleksja metafilozoficzna stanow i cen ną pomoc.
Y^szechstronną analizę pojęcia filozoficznej hipotezy można przeprow adzić tylko na tle m etodologicznej charakterystyki całej filozof id bytu: jej koncepcji i założeń, obow iązujących w niej sposobów w yjaśniania, kry terió w uznaw ania tw ierdzeń oraz ich porządkow ania. Pożądane jest rów nież porów naw cze zestaw ianie n atu ry hipotetycznego w yjaśniania filozoficznego z metodam i w yjaśniania stosowanym i w tzw. naukach szcze gółowych. G dybyśm y jednak chcieli w takim podw ójnym kon tekście podjąć problem atykę filozoficznych hipotez, rozm iary tego arty k u łu rozrosłyby się niepokojąco. W obec tego rezy gnujem y z maksym alizmu narażając się oczywiście na zarzut niekom pletnego potraktow ania spraw y i ograniczym y się tu do omówienia niektórych ty lk o w łaściw ości filozoficznych h i potez, w łaściw ości n a tyle charakterystycznych, że przy ich pom ocy można owe hipotezy w zględnie jednoznacznie określić. Kończąc te w stępne uw agi w ypada jeszcze zaznaczyć, iż będzie tu mowa w yłącznie o tom istycznej filozofii bytu, ale pojętej szeroko, bo obejm ującej tzw. m etafizykę ogólną, filozofię przy rody i filozoficzną antropologię.
2. Zacznijmy od prezentacji pew nego przykładu filozoficz nych wywodów. M etafizyk dążąc do w skazania czynników k o niecznych dla istnienia bytu w ogóle lub pew nych jego w y różnionych typów , ustala m iędzy innymi, że istnieją b y ty sa modzielne — substancje oraz b yty niesam odzielne — przypad łości. Realność odrębnych od substancji przypadłości jest przy m etafizycznej wizji św iata oczywista. N atom iast dociekania m ające na celu dokładniejszą ontyczną ch arak tery sty k ę dzie dziny przypadłości nie zawsze prow adzą do rezultatów niepo- w ątpie w alnych. Je st to bowiem sfera bytu bardzo bogata i róż norodna (właściwości rzeczy łączą się wzajemnie, zazębiają, nakładają na siebie, spiętrzają) i w niektórych swoich przeja w ach dana w potocznym poznaniu chyba za mało w yraziście, żeby można było bez trudności dostrzec jej ostateczną stru k turę. Już w stępny zabieg — w yróżnienie zasadniczych k ate
gorii przypadłościow ego bytow ania, nie daje w yników n ie w ątpliw ych.
T radycyjnie przyjm uje się w tomizmie 9 antologicznych k ate gorii w ym ienionych przez A ry stotelesa1. Jed n ak sam A rysto teles nigdzie jasno nie pokazał, w jaki sposób doszedł do ich w ydzielenia i zapew ne n urtow ały go w tej m aterii jakieś w ąt pliwości, skoro w niektórych swoich pismach wylicza — obok kategorii substancji — jedynie 7 kategorii przypadłości, opu szczając kategorie situs i habitus2. Podaw ane przez średnio w iecznych kom entatorów A rystotelesa próby spekulatyw nego uzasadnienia jego zestaw u ostatecznych sposobów bytow ania ugruntow ały opinię, że jest to zestaw w pełni oczyw isty3. Tym niemniej w ielu filozofów, zwłaszcza now ożytnych, miało co do tego różne zastrzeżenia i w ykazyw ało jego w ady oraz pewną arbitralność.
W założeniu — z ontologicznego punktu w idzenia —■ k ate gorie m ają być zasadniczymi i niesprow adzalnym i już do p ro st szych sposobami istnienia, sposobami w pełni obiektywnymi. Na płaszczyźnie języka m ają to być „najw yższe orzeczniki" (pojęcia gatunkow e — suprema genera), utw orzone w drodze n aturaln ej klasyfikacji zasadniczo odrębnych sposobów egzy stencji, a nie konw encjonalny zestaw term inów pozw alających m etafizykowi dogodnie w ypow iadać się o rzeczywistości. Tak rozum iane kategorie muszą się w zajem nie w ykluczać. Tym cza sem pojęcia niektórych kategorii przypadłości, zw ykle w ym ie niane obok siebie, zazębiają się lub naw et mieszczą jedne w drugich. Tak np. pojęcie relacji zdaje się być sprow adzalne do pojęć actio i passio, a pojęcie ubi i quando — z jednej stro ny do pojęcia quantitas, a z drugiej do pojęcia pew nych sto sunków zachodzących w w yniku działania rzeczy na siebie. Brak rozłączności jest tu chyba skutkiem przyjęcia różnych punktów patrzenia na przypadłościow e uposażenie bytów. N ie które z zarzutów w ysuw anych przeciw klasycznem u re je stro wi przypadłości dałoby się zapewne uchylić przez dopracow a nie w chodzących w grę pojęć. W ątpliw e jednak, czy w dotych czasowej postaci można mu zapewnić przedm iotow ą oczyw is
tość. Ciekawe, iż w łaściw ie nie spotyka się pełnych w yw odów pokazujących, jak należy popraw nie dojść do w yróżnienia n a zw anych kategorii i że w takiej w łaśnie liczbie w yróżnić nale ży. Podaw ane przez m etafizyków uzasadnienia A rystotelesow - skiego podziału przypadłości ograniczają się w łaściw ie do po kazania, że człony proponow anej klasyfikacji pojęcia przypa dłości nie są puste, a tym czasem należałoby w ykazać, że dzie dzina przypadłości przejaw ia się ostatecznie ak u rat i tylko w w ym ienianych dziewięciu postaciach. N aw et ci autorzy, co zdecydow anie odrzucają próby innego zestaw u kategorii, p rzy znają, że ,,10 kategorii bytow ania jest tylk o w yliczeniem z grubsza pew nych typów bytow ania sam odzielnego i niesa m odzielnego i nie jest tak, by w rzeczyw istości w szystko moż na było jednoznacznie poznawczo ująć. Przyjm ujem y te roz różnienia, bo ułatw iają ogólne rozum ienie św iata i m ają swoją filozoficzną tra d y c ję"4.
Sumując powyższe uw agi w ypada więc stwierdzić, że jeśli naw et pominie się pew ne zastrzeżenia co do braku rozłącznoś- ci w yróżnionych pojęć kategorii przypadłościow ego istnienia, to zdanie głoszące, że tych kategorii jest 9, ma charak ter h i potetyczny. Nie jest tu naszym celem w szechstronne rozpa trzenie tej filozoficznej hipotezy, zatem nie będziem y się za stanaw iać, na ile jest ona upraw om ocniona na gruncie m etafi zyki i czy jest w ięcej lub mniej praw dopodobna od innych, jakie dają się w tej m aterii utworzyć.
3. Jak ie w arunki muszą spełniać filozoficzne zdania, żeby m ogły figurow ać w system ie metafizyki jako hipotezy? Jeśli filozofia bytu ma być racjonalną w iedzą o świecie, to zdania k andydujące do miana m etafizycznych hipotez muszą być
1) w ew nętrznie niesprzeczne.
Jest to w arunek tak oczywisty, iż nie w ym aga w yjaśnień. W arto jednak wymienić go w yraźnie, poniew aż w metafizyce mamy do czynienia ze zdaniami utw orzonym i z w yrażeń o zna czeniach analogicznych i przy tym nie zawsze dokładnie okre ślonych, w skutek czego niespójność sensu tego typu zdań nie zawsze rzuca się od razu w oczy i przynajm niej w niektórych
przypadkach dobrze jest sprawdzić, iż rzeczyw iście nie za chodzi.
Z założenia, że filozofia bytu to teoria racjonalna, w ypływ a rów nież drugi w arunek w iążący filozoficzne hipotezy:
2) muszą to być zdania niesprzeczne z logicznymi konsek w encjam i zdań koniecznych w tej teorii przyjętych.
Jeśli bowiem określonym zdaniom przyzna się w system ie metafizyki w alor konieczności, czyli przyjm ie się jako pew ne i przy tym dąży się do zapew nienia system ow i w ew nętrznej koherencji, to w yklucza się z góry z owego system u w szelkie zdania, k tóre z tymi pierw szym i lub z ich konsekw encjam i są w yraźnie sprzeczne. Praktycznie w ystarczy mówić o niesprze czności hipotez z logicznymi konsekw encjam i m etafizycznych tw ierdzeń i nie ma potrzeby wspom inać o niesprzeczności tych hipotez z samymi tw ierdzeniam i5, poniew aż żadnych m etafi zycznych w yjaśnień hipotetycznych nie form ułuje się w po staci zdań zanegow anych, a tylko takie zdania pozostają w prost w stosunku sprzeczności z określonym i zdaniami k o niecznymi. N atom iast pew ne logiczne konsekw encje tw ierdzeń mogą być bezpośrednio sprzeczne z jakąś proponow aną hipo tezą. Skonkretyzujm y rzecz na przykładzie. N iektórzy m etafi zycy uznają twierdzenie: każde istniejące to bądź substancja, bądź przypadłość (jednopodmiotowa), bądź relacja. H ipoteza głosząca, że dzieła sztuki istnieją czysto intencjonalnie, nie jest w prost sprzeczna z tym tw ierdzeniem (zdanie sprzeczne względem altern aty w y to koniunkcja utw orzona z zanegow a nych członów alternatyw y), jest jednak sprzeczna z jedną z je go konsekw encji, k tó ra mówi, że nie ma sposobu istnienia czwartego, różnego od poszczególnych w ym ienionych w tw ier dzeniu.
Z drugiej strony należy podkreślić, że żadne zdanie funkcjo nujące w m etafizyce jako hipoteza nie daje się w ywieść lo gicznie z określonego tw ierdzenia lub kilku tw ierdzeń już przyjętych. W szelkie zdania w yprow adzalne w edle stosow a nych w m etafizyce niezaw odnych reguł z jej zdań koniecznych dziedziczą po tych ostatnich moment konieczności i stają się
tw ierdzeniam i. M etafizyczne tw ierdzenia stanow ią dla pozosta łych zdań metafizyki tylko „norm ę negatyw ną", tzn. pewne zdania w yraźnie w ykluczają, lecz nie w skazują pozytyw nie, ja kie należy przyjąć. Albowiem w m aterii nie poddającej się w y jaśnieniu koniecznem u m etafizyk ma zw ykle do czynienia z kilkom a w yjaśnieniam i hipotetycznym i, niesprzecznym i z konsekw encjam i tw ierdzeń już przez siebie uznanych. A jeś li naw et de facto dysponuje tylko jednym , to nie potrafi w y kazać, że jakieś inne są nie do przyjęcia.
Sięgnijm y po przykład. Filozoficzna teoria bytu m aterialne go głosi, że w szystkie b y ty tego rodzaju w istotow ym porząd ku są budow ane ostatecznie z m aterii pierw szej i form y sub stancjalnej. Z tw ierdzeń charakteryzujących te metafizyczne składniki nie w ynika żadne zdanie w yjaśniające, skąd biorą się now e form y substancjalne przy zm ianach istotow ych rze czy. N a pytanie o źródło tychże form możliwe są różne odpo wiedzi. N iektóre z tych odpowiedzi, jak np. ta, iż nowe form y w yw odzą się ze starej form y rzeczy ulegającej zmianie, trzeba odrzucić, bo zespół tw ierdzeń opisujących form y substancjalne w yraźnie w yklucza możliwość przem iany jednej takiej form y w inną gatunkow ą różną. N atom iast odpowiedzi w rodzaju: no we form y „w yprow adzane są z możności" m aterii pierw szej lub nowe form y wywodzą się z pew nych dyspozycji przetw arza jącego się przedm iotu, nie są ani sprzeczne z podstaw ow ym i tw ierdzeniam i teorii hylemorfizmu, ani z nich nie w ynikają. M ożna powiedzieć, że są przez owe tw ierdzenia dopuszczane i jeśli spełnią inne jeszcze w arunki ważne dla filozoficznych w yjaśnień, mogą być uznane jako w pew nej mierze praw do podobne.
Pozostaje jeszcze do rozpatrzenia spraw a stosunku hipotez dopiero konstruow anych względem hipotez już w teorii m eta fizycznej przyjętych. K lasyczna filozofia b y tu poszukując on tycznych czynników oraz ich korelacji koniecznych, nie in tere suje się w ogóle w zględną częstością w ystępow ania elem en tów jednego zbioru przedm iotów w śród elem entów zbioru in nego, a więc koncepcja przypisująca praw dopodobieństw o róż
nego rodzaju zjawiskom lub przedm iotom nie ma w niej za stosowania. W filozofii bytu może mieć sens tylko koncepcja praw dopodobieństw a logicznego. Praw dopodobieństw o logicz ne to — jak wiadomo — stopień pewności, z jakim mamy p ra wo uznać określone zdanie. Ów stopień zależy od uzyskanych w danej dziedzinie informacji, zatem w rozw iniętej formie po w inno się w łaściw ie mówić nie o praw dopodobieństw ie zdania po prostu, lecz o jego praw dopodobieństw ie ze w zględu na po siadaną wiedzę. G raniczne w artości tak rozum ianego praw do podobieństw a stanow ią prześw iadczenia, iż: „ze w zględu na w iedzę W jest całkowicie pewne, że zdanie p jest praw dziw e" oraz „ze w zględu na wiedzę W jest w ykluczone, że zdanie p jest praw dziw e", a nie sama tylko praw dziw ość i fałszywość zdania p.
W myśl założeń klasycznej metafizyki w szystkie jej zdania w yjaśniające m ają w skazyw ać to, co jest konieczne do egzy stencji każdego bytu lub pew nych w yróżnionych typów bytu. Jeśli zdania dotyczące czegoś koniecznego (mówiące, że to a to jest konieczne) nazw iem y k o n i e c z n o ś c i o w y m i,6 a .zdania, które w określonej sytuacji nie mogą nie być uznane za prawdziwe, nazw iem y ·— zgodnie z przy jętą konw encją ■—■ k o n i e c z n y m i , to trzeba stwierdzić, że w szystkie te o re tyczne zdania metafizyki są koniecznościow e, lecz nie w szyst kie są konieczne.
N ie ma tu potrzeby przedstaw iania różnych epistemologicz- nych stanow isk co do tego, jakiego rodzaju zdania i dzięki czemu m ają w alor konieczności. O graniczam y się tylko do za znaczenia stanow iska bronionego przez tom istów, odcinają cych się w yraźnie od tych poglądów, które odryw ają zdania ogólne i konieczne od dziedziny przedm iotow ej i odnoszą je do związków m iędzy myślowymi konstruktam i lub w yrażeniam i języka. Tomiści za ostateczną podstaw ę tw ierdzeń apodyktycz nie praw dziw ych uznają konieczną stru k tu rę rzeczyw istości przez owe tw ierdzenia ujętej. Poznając z przedm iotow ą oczy w istością konieczne stany i związki bytow e w yrażam y je w ko niecznych zdaniach. Zatem metafizyczne zdanie
koniecznościo-we staje się zdaniem koniecznym wówczas, k iedy jest spraw ą oczywistą, że ujm uje ono konieczne stany, w łasności, relacje rozpoznane w sferze b y tu (że ze w zględu na intencjonalną toż samość jego treści z koniecznym i rysam i przedm iotu nie może nie być uznane za prawdziwe). M etafizycy zwykli używ ać za- kresow o zam iennie term inów „praw da konieczna" i „praw da pew na". Otóż jest to upraw nione o tyle, o ile słowo „pew ność” oznacza stan um ysłu uznającego praw dziw ość określonego są du bez obaw y pomyłki w skutek całkow itego zdeterm inow ania przez poznany przedm iot7.
W iele zdań m etafizycznych to praw dy pewne. Bywa jednak i tak, że m etafizyk zm uszony jest zadowolić się w yjaśnieniem tylko praw dopodobnym , a to dlatego, że w niektórych in teresu jących go przypadkach nie dysponuje taką odm ianą poznania, k tó ra upraw niałaby do sform ułow ania w yjaśnienia niepowąt- piewalnego, czyli nie potrafi w ykazać, że jedynie taki układ ontycznych faktorów , o których dane zdanie w yjaśniające mó wi, jest konieczny do egzystencji intrygującego stanu rzeczy. Tego typu w yjaśnienia to w łaśnie filozoficzne hipotezy.
N iepow ątpiew alne uznanie m etafizycznego zdania p, czyli przyjęcie go w system ie metafizyki jako zdania koniecznego, w yklucza uznanie w owym system ie każdego zdania, które jest z tym p lub z jego konsekw encjam i w yraźnie sprzeczne. Jeśli bowiem respektuje się praw o niesprzeczności, to nie sposób żywić całkow itej pewności, że praw dziw e jest p i zarazem ży wić pewność (choćby ograniczoną), że praw dziw e jest non-p. N atom iast uznanie częściowe praw dziw ości zdania p i non-p nie musi prow adzić do sprzeczności. Można przecież być w ja kiejś mierze przekonanym , że praw dziw e jest p i zarazem być w jakiejś mierze przekonanym , że praw dziw e jest non-p. Sprzeczność jawi się dopiero wówczas, kiedy suma stopni p ra w dopodobieństw a p i non-p jest w iększa od jedności.
M ając powyższe na uw adze trzeba stwierdzić, że niesprzecz- ność hipotez dopiero konstruow anych z hipotezam i już w sy stem ie metafizyki przyjętym i lub z ich konsekw encjam i nie jest dla tych pierw szych w arunkiem niezbędnym. Skoro hipo
tezy to w yjaśnienia tylko mniej lub w ięcej praw dopodobne, nie w idać powodów, dla których — przy braku lepszych roz w iązań — nie m ogłyby figurow ać w m etafizycznej teorii róż ne hipotezy ze sobą nie harm onizujące. Można co najw yżej po wiedzieć, że b rak koherencji konstruow anej hipotezy z hipo tezami już zaakceptow anym i jest dla niej okolicznością niepo myślną, t a i. obniża stopień jej w iarogodności8.
Chcąc ująć dokładniej relacje m iędzy różnym i hipotezam i w ystępującym i w metafizyce, należy rozpatrzyć dw a przy
padki:
1) hipoteza Hj i hipoteza H2 w yjaśniają w odm ienny sposób te same stany bytu,
2) hipotezy H-, i H2 w yjaśniają różne stany bytu.
W przypadku (1) możemy mieć do czynienia z hipotezam i al ternatyw nym i, kiedy m ianowicie w yliczone są w szystkie ew en tualności filozoficznego w yjaśnienia danej spraw y, a w ięc al ternatyw a hipotez Hj, H 2, ... Hn jest zdaniem prawdziwym. N a tom iast jeśli rozważa się tylko niektóre hipotezy tłum aczące pew ien stan rzeczy (nie mamy pewności, że w zięte są pod uw a gę w szystkie możliwe), należałoby mówić o dysjunkcji hipo tez, z których być może żadna nie jest trafna.
Skoro m etafizycznych w yjaśnień nie form ułuje się w po staci negatyw nej (w postaci „non-p"), ani hipotezy altern aty w ne, ani hipotezy dysjunktyw ne nie tw orzą nigdy par zdań w prost sprzecznych; są one bądź sobie przeciwne, bądź mię dzy sobą niezgodne. Jed n ak przyjęcie zarów no zdań przeciw nych jak i zdań niezgodnych dotyczących tej samej m aterii prowadzi w konsekw encji do przyjęcia zdań pozostających w prost w stosunku sprzeczności. Przyjm ując bowiem dw a np. zdania Hj i H2 tafcie, że zachodzi -między nimi dysjunkcja lub rozłączona alternatyw a — otrzym ujem y w konsekw encji ne gacje obu tych zdań: non — Hj i non — H2. Jeśli się w ta kim razie nie chce destrukcji m etafizycznej teorii, nie można w niej przyjm ow ać z całkow itą pew nością dw u lub w ięcej zdań przeciw nych lub niezgodnych. N atom iast częściowe uzna nie takich zdań nie musi grozić destrukcją teorii. W praw dzie
otrzym a się w niej pew ne zdania form alnie sprzeczne (na g ru n cie logiki klasycznej), ale częściowa akceptacja jednego zda nia należącego do p ary zdań sprzecznych pozostaw ia m iejsce na ograniczoną akceptację zdania drugiego.
W przypadku (2), tj. gdy chodzi o hipotezy H t i H 2 dotyczą ce różnej m aterii, znowu należy w yróżnić dwie ew entualnoś ci, biorąc pod uw agę to mianowicie czy Hj i H 2 są pow iązane jakim iś relacjam i treściowym i, czy nie. Jeśli różne hipotezy są od siebie treściow o niezależne, przyjęcie jednej z nich nie ma w prost w pływ u na przyjęcie innych. Jeśli zaś hipotezy po zostające ze sobą w pew nych związkach, to może to być np. stosunek w ynikania, przeciw ieństw a lub niezgodności. Dwa ostatnie stosunki zaznaczają się wówczas, kiedy dwie hipote zy, w zasadzie różne bo tłum aczące różne fakty, zaw ierają pe w ien m etafizyczny term in inaczej rozum iany w jednej, a ina czej w drugiej. Z tego typu sytuacją m ielibyśm y do czynienia np. w tedy, gdyby m etafizyk tłum acząc jedne dane dośw iadcze nia przechylał się do wniosku, że przypadłościom rzeczy — oprócz istnienia przez tkw ienie w realnej substancji — p rzy sługuje jeszcze jakieś w łasne sam odzielne istnienie, a tłum a cząc inne dane doświadczenia był skłonny głosić, że przypa dłości istnieją jedynie niesam odzielnie. A kceptacja w m etafi zycznej teorii hipotez w tej formie przeciw nych lub niezgod nych jest dopuszczalna z tych sam ych powodów, k tó re w ska zano już w przypadku pierwszym.
H ipotezy nieharm onizujące ze sobą na sposoby w yżej zary sowane mogą być uznane jednocześnie, ale tylko tak długo, jak długo suma stopni ich praw dopodobieństw a nie przekracza jedności, w yrażającej pew ność całkow itą jako graniczny przy padek praw dopodobieństw a. Ponieważ m etafizyk z reguły nie jest w stanie określić liczbowo praw dopodobieństw a żadnej sw ojej hipotezy i musi poprzestaw ać na ogólnikow ej tylko ocenie ich w artości, w ypow iadanej np. przy pomocy zw rotów „hipoteza Hj jest rów nie praw dopodobna jak H 2" lub „hipoteza Hj jest bardziej praw dopodobna niż H 2" itp., praktycznie mo że w w ielu przypadkach akceptow ać różne hipotezy bez w ięk
szej groźby niekoherencji sw ojej teorii. W ypada tu jednak za znaczyć, że stw ierdzenie jakiejś form y dysharm onii między zdaniami m etafizycznymi może w p raktyce napotykać na roz m aite trudności. Głównym ich źródłem jest to, że asp ek ty rze czy ujm ow ane przez różne filozoficzne zdania (zwykle w ko- niukcji z kilkom a innymi), byw ają tylko nieznacznie rozbież ne, a nie w yraźnie przeciwne, niezgodne lub sprzeczne. Z te go też pow odu dowodzenie nie w prost, w którym w ykazuje się niemożność przyjęcia negacji z,dania dowodzonego, nie cie szy się w m etafizyce klasycznej takim samym uznaniem, co dowodzenie w prost, aczkolw iek z punktu w idzenia logiki oba sposoby dow odzenia m ają w alor jednakow y. W arto tu przy pomnieć, że podobne kłopoty z ustalaniem sprzeczności lub niesprzeczności zdań zdarzają się i n a teren ie innych nauk realnych. Jed y n ie aksjom ałyczne system y sform alizowane w skazują m etodę łatw ego stw ierdzania, czy dana form uła A stanow i negację innej form uły B.
N astęp ny w arunek niezbędny do tego, żeby pew ne zdanie metafizyczne miało status hipotezy, daje się sformułować n a stępująco:
3) m ają to być zdania w yjaśniające określone stany rzeczy wzięte w aspekcie ostatecznych racji w arunkujących ich ist nienie.
Racja w arunkująca istnienie realnego stanu bytow ego, to zawsze pew ien realn y b y t lub elem ent w chodzący w stru k tu rę takiego bytu. Racja zaś ostateczna to racja posiadająca ta ką naturę, że w danym porządku nie daje się zredukow ać do żadnego czynnika bardziej elem entarnego. Potrzeba poszuki w ania ontycznych racji hipotetycznych jaw i się — zdaniem m etafizyków — wówczas, kiedy się dostrzega, że teoria bytu w swych głów nych rysach zbudow ana z tw ierdzeń koniecz nych, zaw iera jakieś luki, tzn. nie w yjaśnia w ogóle lub nie w yjaśnia dostatecznie dobrze pew nego fragm entu czy aspektu swego przedm iotu. Tw orzenie i przyjm ow anie hipotez to w łaś nie jeden ze sposobów usuw ania luk filozoficznej teorii i do pełniania jej adekw atności.
J e s t rzeczą jasną, iż nie każde zdanie popraw ne w języku m etaficznej teorii i niesprzeczne z przyjętym i w niej tw ier dzeniami dopełnia ową teorię choćby hipotetycznie w sensie w yżej w skazanym . M iano hipotez należy przyznać tylko takim zdaniom, które odpow iadają na pew ne zasadne (tj. posiadają ce dostateczny pow ód swego postaw ienia) w system ie m etafi zyki pytanie, n adają się do w ypełnienia faktycznej jego luki i stanow iąc propozycje w yjaśnień intrygującego stanu rzeczy tym samym nadają się do zw iększenia adekw atności tego sy
stemu.
Zadośćuczynienie wszystkim trzem w yżej w ym ienionym w a runkom jest niew ątpliw ie konieczne do tego, by określone zda nie metafizyczne można było traktow ać jako hipotezę posta wioną, zasługującą na dokładniejsze rozpatrzenie i być może w jakiejś mierze praw dopodobną, ale ich łączne spełnienie nie w ydaje się w każdym w ypadku w ystarczać do trw ałej akcep tacji danej hipotezy w filozoficznej teorii. M iędzy innymi ża den z ty ch w arunków nie w yklucza w yraźnie tzw. hipotez ad hoc. W y daje się, że aby pew na hipoteza postaw iona zasługiw a ła na przyjęcie w m etafizycznej teorii, musi odznaczać się in nym i jeszcze właściwościami, dzięki którym może być przez ogół m etafizyków oceniona jako praw dopodobna w stopniu upraw niającym do jej akceptacji. I tu dochodzimy do trudnej •sprawy rozstrzygania filozoficznych hipotez i determ inacji
stopnia ich praw dopodobieństw a.
4. W szelkie filozoficzne hipotezy różnią się od ściśle nauko w ych m.in. tym, iż nie dają się ani potw ierdzać, ani obalać przy pom ocy środków logiczno-em pirycznych stosow anych względem tych ostatnich. Rzecz jasna, jeśli metafizyczna hipo teza ma tłum aczyć pew ne dane doświadczenia, musi być tak pom yślana, żeby owe dane im plikowała i w tym sensie jest przez doświadczenie potw ierdzana. Jednakże nie daje się z niej w p ro st w yw ieść żadnych now ych prognoz w ścisłym znaczeniu tego term inu. Jeśli się pam ięta o specyficznej naturze operacji m etafizykotw órczych, stw ierdzenie to przestaje byc szokują ce. M etafizyk obiera tak ą perspektyw ę świata, że przy pomo
cy analizy, refleksji, różnych typów abstrakcji, syntezy może z określonej bazy em pirycznej od razu w ydobyć w szystko, co je st dla niego ważne. W skutek tego jego hipotezy nie są po datne na generalizację rozum ianą jako poszerzanie zasięgu ich w yjaśniającej funkcji na nowe co do rodzaju fakty. Tak np. w szystkie interesujące z m etafizycznego punktu w idzenia kw a lifikacje dzieł sztuki zbiera się już przed utw orzeniem hipotezy w yjaśniającej ich bytow y status, w obec czego z hipotezy mó wiącej, że tego rodzaju przedm ioty istnieją czysto intencjonal nie, nie sposób w yprow adzić żadnych przypuszczeń dotyczą cych now ych rodzajow o w łasności ow ych dzieł.
O czywiście można, a naw et należy pow tarzać w system a tyczny sposób operacje przygotow ujące m ateriał poddaw any w yjaśnianiu, ale czyni się to jedynie dla spraw dzenia celnoś ci jego ujęcia. H ipoteza ostatecznie w y jaśniająca tak skonstru ow ane explanandum ze swej n a tu ry nie podlega istotnej uni- w ersaiizacji. A w ięc zasadniczo w szystkie fakty w iążące się z określoną hipotezę brane są już pod uw agę przy jej tw orze niu. Można co najw yżej pow iększać liczbę tych sam ych ro dzajowo faktów, ale to niczego istotnie nie zmienia. W ydaje się jednak, iż jest tak tylko na określonym etapie rozw oju w iedzy m etafizycznej, tzn. w szystkie aktualnie znane dane obserw acyjne złączone z konkretną hipotezę uw zględnia się już w fazie jej tw orzenia, ponieważ ujęcie treści tych danych może ulegać pew nym zmianom. Bogacenie i pogłębianie się w iadom ości jest widoczne np. jeśli idzie o spraw ę poznaw ania realnego istnienia rzeczy. Zdarza się zapewne, że przyjm ow a na dotąd hipoteza przestaje dobrze tłum aczyć stany rzeczy, których rozpoznanie uległo pogłębieniu i trzeba bądź ją prze robić, bądź szukać nowej. N ie można jednak znaleźć przykła du czysto filozoficznej hipotezy, k tó ra dałaby się potw ierdzić lub obalić poprzez w yw odzenie z niej em pirycznych prognoz lub postgnoz, czyli w taki sposób, jak postępuje się w naukach szczegółowych.
5. Podkreślając niepodatność filozoficznych hipotez na em pi ryczne spraw dzanie nie chcem y tym samym sugerow ać opinii,
że na gruncie metafizyki n ie ma żadnych k ryteriów pozw alają cych rozstrzygać, czy określone w yjaśnienie zasługuje na w łą czenie do system u tej dyscypliny. Analiza różnych w yw odów podaw anych przez m etafizyków prow adzi do wniosku, że mniej lub bardziej świadomie stosują oni pew ne k ry teria o ch arak terze nie em pirycznym um ożliw iające im ocenę zasadności proponow anych hipotez. W y daje się, że do częściej używ a nych sposobów uzasadniania filozoficznych w yjaśnień hipote tycznych należą: 1° w ykazanie, że nowa hipoteza w ynika z p e w nej nadrzędnej już przyjętej, 2° że odw ołuje się do ontycz nych czynników znanych w system ie skądinąd, 3° że posiada analogię w systemie, 4° że jest w zględnie prostsza od innych konkurencyjnych. Jednakże omówienie tych i ew entualnie in nych jeszcze sposobów uzasadniania spotykanych w m etafizy ce w ykracza już poza ram y naszego artykułu, k tó ry ma na uw adze samo pojęcie filozoficznej hipotezy. Powiemy w ięc ty l ko ogólnikowo, że hipoteza w teorii m etafizycznej przyjęta, to takie w yjaśnienie intrygujące stanu rzeczy, co do którego udało się w ykazać, iż jest w w ystarczającej mierze praw dopo
dobne.
Łatwo jest spostrzec, że w arunki (1), (2), i (3) są ważne dla w szystkich w ogóle teoretycznych zdań filozofii bytu, a w ięc i dla jej tw ierdzeń. Jeśli określonem u w yjaśnieniu m etafizycz nem u uda się zapewnić m aksym alny stopień praw dopodobień stwa, tzn. wykazać, że jest ono w danej sytuacji rzeczowej oraz językow o-logicznej konieczne, zyskuje ono rangę nie- obalalnego tw ierdzenia teorii. Jeśli zaś określone w yjaśnienie, spełniające w arunki (1), (2) i (3), cechuje się ograniczonym stopniem praw dopodobieństw a, pozostaje hipotezą. Ów o g ra niczony stopień praw dopodobieństw a zdaje się być jedynym m om entem różniącym hipotezy od tw ierdzeń metafizycznych, zatem dla pełnej charakterysty k i filozoficznych hipotez już p rzy jęty ch trzeba go w yodrębnić w osobnym punkcie:
4) hipotezy są to zdania uznane jako tylko w pew nym stop niu praw dopodobne.
bem budow ania m etafizycznej teorii i ciągłego jej bogacenia jest form ułow anie odpow iednich twierdzeń, tzn. zdań w skazu jących w całkowicie oczyw istej form ie jedyne racje ontyczne uniesprzeczniające egzystencję in trygujących stanów bytu. J e żeli z pew nych w zględów przedm iotow ych lub m etodologicz nych jest to nieosiągalne, przynajm niej na danym etapie bu dow ania teorii, m etafizyk musi zadowolić się ostatecznym i w y jaśnieniam i jedynie w mniejszej lub w iększej mierze p raw do podobnymi.
DER BEGRIFF DER HYPOTHESE IN DER SEINSPHILOSOPHIE
D ie tr a d itio n e ll b e g riffe n e S e in sp h ilo so p h ie is t b e m ü h t e in e e n d g ü ltig e E rk lä ru n g d e r E x isten z d es S eins im a llg e m e in e n o d er e in ig e r a u se rle se n e n S e in s ty p e n zu liefern . U n te r d en th e o re tis c h e n S ä tz e n d ie s e r D isziplin b e fin d e n sich au c h H y p o th e se n . Ein g ew isser, au s m e ta p h y sisc h e n T erm in en z u sa m m e n g e ste llte r, S atz d a rf d a n n a ls H y p o th e s e b e tr a c h te t w e rd e n , w en n e r fo lg e n d e B ed in g u n g en e rfü llt: 1° er is t in n e rlic h u n w id e rs p rü c h lic h , 2° er w id e rs p ric h t n ic h t d e r K o n se q u e n z e n d e r im R ahm en e in e r m e ta p h y sisc h e n T h e o rie b e re its an g e n o m m e n e n N o tw e n d ig k e itssä tz e n , 3° er e rk lä rt g e g e b e n e S a c h b e stä n d e im H in b lic k d e r ih re E x isten z b e d in g e n d e n G rü n d e. D ie U n w id e rsp rü c h lic h k e it e rs t k o n s tru ie r te r H y p o th e s e n m it b e re its a n e rk a n n te n ste llt fü r d ie e rs te n k e in e n o tw e n d ig e B edin g u n g d ar, o b w o h l sie ih re n W a h rs c h e in lic h k e its g ra d v e rm in d e rt. P h ilo so p h isc h e H y p o th e s e n k ö n n e n n ic h t e m p irisch v e rifiz ie rt w e rd e n , w eil in d e r M e ta p h y s ik k e in e G e n e ra li sie ru n g , b e g riffe n als E rw e ite ru n g e in e r e rk lä re n d e n F u n k tio n d e r H y p o th e s e n auf n e u a rtig e F a k te n , b e ste h t. D ie G la u b w ü rd ig k e it v o n p h ilo so p h i sc h e n H y p o th e se n w ird m itte ls v e rs c h ie d e n e r n ic h t e m p irisc h e n K rite rie n g e w ü rd ig t. E ine b estim m te H y p o th e se , d ie a lle o b e n g e n a n n te n B ed in g u n g en erfü llt, d a rf d a n n in das m e ta p h y sisc h e S y stem e in g e re ih t w e rd e n , w en n sie sich als a u sre ic h e n d w a h rsc h e in lic h erw e ist.
1 Zob. K at. 4, lb ; Top. A 9, 103 b.
2 Zob. M et. IV 7, 1017 a; A n a l. p o st. A 22, 83 a ; P hys. В 1, 225 b.
3 G o d n a u w ag i je s t p rz e d e w szy stk im p ró b a T o m asza z A k w in u : In 5 M et. 9 c.
4 A . M. K rąp iec: M e ta fiz y k a , P o zn ań 1966, s. 326.
5 W ca ły m a rty k u le u ż y w a m w y ra z u „ tw ie rd z e n ie " n ie w lo g isty czn y m z n aczen iu : a k sjo m a t b ąd ź lo g ic z n a k o n s e k w e n c ja zb io ru a k sjo m ató w , lecz w tr a d y c y jn y m ro zu m ien iu : Z d an ie a b so lu tn ie p ew n e.
6 Id ziem y tu za p ro p o z y c ją A. S tę p n ia w y ra ż o n ą w : T eoria poznania.
Z a rys k u rs u u n iw e r s y te c k ie g o (sk ry p t d la stu d e n tó w KUL), L ublin 1971,
s. 88.
7 P o r. St. K am iń sk i: O p ra w d a ch k o n ie c z n y c h . „ S tu d ia P h ilo s. C h rist." 4 (1966), n r 1, s. 50— 1.
8 Zob. A . M . K rą p ie c (i St. K am iński): Z te o rii i m e to d o lo g ii m e ta fiz y k i, L ublin 1962, s. 265, gdzie z n a jd u je się p ró b a u s ta le n ia w a ru n k ó w d e c y d u ją c y c h o sto p n iu p ra w d o p o d o b ie ń s tw a filo zo ficzn y ch h ip o tez. A u to r pisząc, że b ra k z g o d n o ści h ip o te z ze zd an ia m i n a le ż ą c y m i do m e ta fizy czn eg o s y ste m u ob n iża s to p ie ń p ra w d o p o d o b ie ń s tw a ty c h h ip o tez, n ie zaz n a c z a w y raźn ie, ja k ie p rz y ję te zd a n ia s y s te m u m a n a m y śli. A le w o b ec tego, że z d a n ia k o n ie c z n e w y k lu c z a ją a k c e p ta c ję w sy s te m ie w sz e lk ic h z d a ń z nim i lub ich k o n se k w e n c ja m i sp rzeczn y ch , chodzi m u zap e w n e o zd a n ia n ie k o n ie c z ne, czy li h ip o tezy .