• Nie Znaleziono Wyników

Relacja z XXV Międzynarodowego Salonu Przemysłu Obronnego w Kielcach, 5-8.09.2017 r.

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Relacja z XXV Międzynarodowego Salonu Przemysłu Obronnego w Kielcach, 5-8.09.2017 r."

Copied!
10
0
0

Pełen tekst

(1)

Rafał Kopeć

Relacja z XXV Międzynarodowego Salonu

Przemysłu Obronnego w Kielcach, 5-8.09.2017 r.

Report: 25th International Defence Industry Exhibition, Kielce 5-8 September 2017.

W dniach 5-8 września 2017 roku miał miejsce jubileuszowy XXV Między- narodowy Salon Przemysłu Obronnego (MSPO) w Kielcach. Pracownicy Instytutu Bezpieczeństwa i Edukacji Obywatelskiej Uniwersytetu Pedago- gicznego w Krakowie, podobnie jak w ubiegłych latach, odwiedzili te jedne z największych w Europie targów zbrojeniowych. Kielecki salon przez dwie i pół dekady wyrobił sobie bowiem znaczącą pozycję na mapie podobnych imprez, na Starym Kontynencie ustępując jedynie imprezom w Paryżu (Eurosatory) i Londynie (DSEI). Wystawę narodową w tym roku przygoto- wała Korea Południowa, co jest świadectwem zacieśniającej się współpracy między przemysłami obronnymi naszych krajów (chodzi przede wszystkim o koreańskie podwozie do samobieżnej haubicy Krab) i daje nadzieję na intensyfikację tych kontaktów w przyszłości.

Poniżej przedstawimy pobieżny z konieczności przegląd targowych no- wości, wykorzystując go jako przyczynek do szerszej refleksji na temat stanu polskiego przemysłu zbrojeniowego oraz postępów procesu modernizacji technicznej Polskich Sił Zbrojnych.

Niewątpliwie najważniejszą premierą targów był pierwszy prototyp (okre- ślany jako model) bojowego wozu piechoty (bwp) Borsuk rozwijanego przez Hutę Stalowa Wola. Potrzeba rozwijania tego typu pojazdu nie ulega wątpli- wości w sytuacji, gdy o potencjale polskich oddziałów zmechanizowanych stanowi przestarzały i nieperspektywiczny wóz BMP-1. Z uznaniem należy się też wypowiedzieć o pomyśle skonstruowania tego typu pojazdu w Polsce.

Wydaje się, że wyzwanie to nie przekracza możliwości rodzimych ośrodków przemysłu pancernego, oczywiście przy wykorzystaniu wielu kluczowych komponentów (w tym silnika i układu przeniesienia napędu) pochodzących

(2)

z importu. Przyczynia się to do rozwijania potencjału konstrukcyjnego, pozwala na ominięcie ograniczeń licencyjnych oraz daje w efekcie pojazd idealnie skrojony pod polskie potrzeby.

I właśnie te polskiej potrzeby, w postaci wymagań opracowanych przez wojsko, skłaniają do spojrzenia na cały projekt co najwyżej z umiarkowanym optymizmem. Chodzi przede wszystkim o kontrowersyjny i szeroko dysku- towany w mediach branżowych wymóg pływalności. Obecnie odchodzi się od pływających bojowych wozów piechoty, na pierwszym miejscu stawiając wymogi w zakresie odporności pojazdu. Jedynie nieliczne kraje (Korea Po- łudniowa, Rosja, Turcja) rozwijają pływające bwp. Zazwyczaj jest to jednak rezultat specyficznej i przemyślanej koncepcji operacyjnej. Wydaje się, że w naszym przypadku u podstaw tych wymagań legły przyzwyczajenia (żeby nie określić ich mianem lenistwa intelektualnego) kadry dowódczej. Uzna- no, że skoro powstały na bazie skrajnie ofensywnej koncepcji operacyjnej Układu Warszawskiego BMP-1 pływał, to pływać też powinien jego następca.

Kurczowe trzymanie się tego wymogu uzasadniano szczupłością środków przeprawowych. Wymóg pływalności został zakwestionowany w ramach Strategicznego Przeglądu Obronnego z 2017 roku, ale projekt znajdował się już na zbyt dalekim etapie rozwoju.

Efekty tego sposobu myślenia mogliśmy „podziwiać” w Kielcach. Pierw- szy prototyp Borsuka charakteryzuje się kształtem kadłuba optymalnym z punktu widzenia pływalności, ale daleko nieodpowiednim, jeśli chodzi o zapewnienie maksymalnej odporności na ostrzał. Widać to zwłaszcza w jego przedniej części. Pływalność pociąga też za sobą drastyczne ograni- czenie masy. Co prawda konstruktorzy deklarują, że pojazd będzie można dopancerzyć (wtedy straci on pływalność), lecz deklarowana masa całkowita po opancerzeniu i z uwzględnieniem zapasu modernizacyjnego to zaledwie 32 tony. Stawia to pod znakiem zapytania możliwość uzyskania akcepto- walnego poziomu osłony pancernej. Dość powiedzieć, że najnowsze kon- strukcje bwp oraz wersje rozwojowe starszych konstrukcji charakteryzują się masą oscylującą w granicach 35-42 tony, z oczywistymi konsekwencjami dla stopnia ochrony.

Abstrahując od tych wątpliwości, należy docenić, że wóz powstał, będzie poddawany badaniom i dalej rozwijany. Program postępuje to mimo ogra- niczonych środków finansowych przyznanych na jego rozwój – zaledwie 75 mln złotych. Założenie, że przy finansowaniu na tym poziomie można skonstruować nowoczesny pojazd tego typu obrazuje poziom myślenia

(3)

życzeniowego w Ministerstwie Obrony Narodowej. Borsuk cechuje się też pewnymi ciekawymi rozwiązaniami konstrukcyjnymi, z zawieszeniem hydropneumatycznym (oczywiście importowanym) na czele. Pod tym względem wyprzedza on większość światowej konkurencji. Trudno w tej chwili wyrokować, jaka będzie przyszłość tego niezwykle potrzebnego dla naszej armii pojazdu. Obecność na targach dwóch zagranicznych konkuren- tów – niemieckiego Lynxa i międzynarodowego (o hiszpańsko-austriackim rodowodzie) ASCOD-a – pokazuje, że niektóre zagraniczne firmy nie wierzą w powodzenie polskiego projektu i w razie jego fiaska z chęcią zapełnią powstałą lukę.

W zakresie ciężkiej techniki pancernej uwagę zwracały dwie przygoto- wane przez Bumar propozycje modernizacji szeroko wykorzystywanych w naszej armii wozów rodziny T-72/PT-91. Pierwsza z nich, oznaczona jako PT-91M2, odzwierciedla koncepcję modernizacji ograniczonej. Taki po- mysł szczegółowo przedstawił Jarosław Wolski na łamach „Nowej Techniki Wojskowej” w 2015 roku. Zaprezentowany przez Bumar prototyp odbiega jednak nieco od tej, optymalnej zdaniem autora, koncepcji. Według udzie- lanych informacji nie wprowadzono udoskonaleń w obszarze możliwości prowadzenia ognia w ruchu – taka opcja jest proponowana. Nowy układ stabilizacji uzbrojenia i bezluzowe łożysko wieży powinny bezwzględnie stać się elementami pakietu modernizacyjnego. Kontrowersyjne są zmiany z zakresie systemu kierowania ogniem (sko) – zdecydowano się na za- stosowanie francuskiego systemu SAVAN-15, jednak bez panoramicznego przyrządu obserwacyjnego dowódcy. Według autora bardziej zasadne byłoby rozwiązanie pełne, z nową „panoramą” dowódcy, lub w razie ograniczeń budżetowych, postawienie obecnego sko Drawa-T, ewentualnie z wymianą starych i awaryjnych kamer termowizyjnych. Generalnie wóz ten traktować można jako głos w dyskusji nad koniecznością modernizacji wozów T-72/

PT-91. Warto przypomnieć, że jeszcze niedawno pomysł takiej modernizacji był odrzucany przez Ministerstwo Obrony Narodowej, mamiące się wizjami rozwoju wozu wsparcia ogniowego Gepard.

Druga koncepcja modernizacji oznaczona jako PT-17, zakłada bardziej gruntowną przebudowę pojazdu i instalację armaty kalibru 120 mm z auto- matem w niszy wieży. Tak daleko idąca modernizacja zmusza jednak do za- dania pytania o jej kosztową efektywność. W efekcie otrzymujemy bowiem praktycznie nowy czołg (i zapewne odpowiednio kosztowny, chociaż o kon- kretach nie było mowy), cechujący się jednak znaczącymi ograniczeniami

(4)

wynikającymi z zachowania starej „skorupy”. O tym, że podejście takie może być ślepą uliczką świadczą czeskie doświadczenia z realizowaną „na bogato”

modernizacją T-72 do standardu T-72M4Cz. Wydaje się przy tym wątpliwe, by koncepcja, która została opracowana na Ukrainie dwie dekady temu i nie wzbudziła wtedy zainteresowania, zainteresuje kogokolwiek obecnie.

Przedstawiciele Bumaru przyznawali zresztą, że wóz powstał w kooperacji z Ukrainą, co prowokuje pytania, jak duży jest polski „wkład” w ten projekt.

Jak co roku znaczącą reprezentację stanowiły wozy Rosomak. Oprócz standardowych pojazdów w wersji kołowego bojowego wozu piechoty poja- wiły się wersje specjalistyczne – moździerz samobieżny Rak, wóz sanitarny, wóz rozpoznania technicznego. Ich skromna liczba ukazuje rzeczywisty stan programu tworzenia brygad średnich, które w dalszym ciągu nie mogą doczekać się pojazdów w wersjach specjalistycznych. Zaprezentowano również Rosomaka z włoską wieżą Hitfact-120 z armatą kalibru 120 mm.

Pojawiające się co roku koncepcje wozu wsparcia ogniowego stanowią dowód, że wojsko w dalszym ciągu nie wie, jak prezentować się ma poten- cjał przeciwpancerny i możliwości ogniowego wsparcia piechoty brygad średnich. Pokusić się przy tym można o dalej idący wniosek – brygady te powstały bez głębszej refleksji, do czego mają służyć, jak mają walczyć i na jakie potrzeby mają odpowiadać. Wydaje się, że nie było takiej refleksji ani na poziomie strategicznym, ani operacyjnym, ani taktycznym. Pomysł takiej brygady (początkowo zakładano przezbrojenie tylko jednej) był rezultatem mody na jednostki ekspedycyjne. Jest on smutnym odbiciem amerykańskiej koncepcji znanej obecnie jako Striker Brigade Combat Team, forsowanym bez namysłu nad różnicami w zakresie strategicznych potrzeb i możliwości Stanów Zjednoczonych oraz Polski. Rola brygad średnich na platformach kołowych w polskiej doktrynie powinna stać się jak najprędzej przedmio- tem pogłębionej refleksji decydentów w mundurach. Przy wszystkich ich ograniczeniach trzeba wziąć pod uwagę fakt, iż dysponujemy udaną plat- formą w tym segmencie, a co więcej, koszty bieżącego utrzymania pojaz- dów kołowych są niewspółmiernie niższe względem ich gąsienicowych odpowiedników.

W zakresie pojazdów lżejszych zaprezentowano kilka konstrukcji będą- cych odpowiedzią na ślimaczący się od wielu lat program opancerzonych pojazdów patrolowych Pegaz. W Kielcach pojawił się szwajcarski Eagle V, niemiecki AMPV, australijski Hawkei, turecka Cobra II, oferowany przez cze- skie zakłady VOP CZ pojazd Ajban 440N skonstruowany w Zjednoczonych

(5)

Emiratach Arabskich przez firmę NIMR Automotive, dwa egzemplarze pojazdu Tur V z zakładów AMZ-Kutno, a także niezwykle ciekawy Husar.

To połączenie opancerzonego nadwozia zainstalowanego na sprawdzonym i unikalnym pod względem technicznym podwoziu Tatry. Centralna rura stanowiąca element nośny, niezależne zawieszenie na półosiach wahliwych i elementach pneumatycznych zapewniają bezprecedensowe możliwości poruszania się w trudnym terenie. Za polonizację tego pojazdu odpowia- dać ma spółka H.Cegielski-Poznań i jest to próba jej powrotu do biznesu militarnego po kilkunastu latach od przeniesienia produkcji wojskowej z Poznania do zakładów ZM Tarnów.

Tymczasem jednak program Pegaz znajduje nadal w fazie analityczno- -koncepcyjnej, a lukę w tej klasie pojazdów wykorzystała firma AMZ-Kutno, wprowadzając niejako tylnymi drzwiami pojazd Żubr (nieco większy, bo 15-tonowy) jako nośnik wyrzutni i radarów systemu przeciwlotniczego Poprad. To pokazuje, jaka logika panuje w zakresie unifikacji pojazdów wykorzystywanych w naszych siłach zbrojnych. Swoją drogą, Żubr przy- mierzany był także jako nośnik systemu rozpoznawczego w jednostkach artylerii, ale próby wykazały, że nie spełnia on wymogów wojska.

Lżejsze pojazdy reprezentował pick-up Ford Ranger z nową, kuriozal- nych rozmiarów nadbudową skrzyni ładunkowej. Powstał on tylko po to, by spełnić absurdalne wymagania wojska przewozu 9 żołnierzy w lekkim pojeździe. Ford Ranger to pokłosie programu Mustang, w którym skumu- lowały się wszystkie patologie polskiego sektora obronnego. Wojsko posta- wiło bezsensowne wymagania, poczynając od próby połączenia na jednej platformie lekkiego, masowego pojazdu terenowego i niewielkiej liczby cięższych pojazdów opancerzonych. Z drugiej strony państwowy przemysł, czyli spółka WZM Poznań należąca do Polskiej Grupy Zbrojeniowej, za- oferował importowany pojazd doliczając do tego marżę tak absurdalną, że proponowana cena przekroczyła dziesięciokrotnie (!) kwotę przewidzianą przez zamawiającego. W efekcie do podpisania umowy nie doszło, a wojsko dalej czeka na potrzebne pojazdy.

W istniejącą lukę próbuje wpisać się bielska spółka Concept, oferując pojazd Dino, będący czymś w rodzaju uterenowionego samochodu dostaw- czego. Za bazę posłużyło podwozie Mercedesa Sprintera z napędem 4x4 au- striackiej firmy Oberaigner. Zabudowano je niezgrabnym nadwoziem, które zdaje się sugerować, że głównym imperatywem jego powstania był wojskowy wymóg przewozu 9 żołnierzy. Na stoisku firmy Concept zaprezentowano

(6)

także pojazd Wirus w finalnej postaci, w jakiej został on zamówiony w licz- bie 118 egzemplarzy w ramach programu pojazdów dalekiego rozpoznania Żmija. Sam program budzi jednak spore kontrowersje. Wojsko zażyczyło sobie bowiem konstrukcji w rodzaju amerykańskich Chenowth Fast Attack Vehicle, HDT Storm, General Dynamics Flyer czy Polaris Dagor, wykorzy- stywanych przede wszystkim do rajdów jednostek specjalnych w warun- kach pustynnych lub do działań aeromobilnych. W Polsce pojazd ten ma tymczasem pełnić zadania rozpoznawcze, i to nie w warunkach misyjnych, lecz w kraju. W Europie do tego typu zadań zazwyczaj używane są zupełnie inne, cięższe, całkowicie zabudowane, często też opancerzone pojazdy. Co więcej, wybrany przez wojsko Wirus (to kolejny przetarg, w którym zgłosił się tylko jeden oferent, co budzi wątpliwości w kwestii zasadności wyma- gań) nie jest bynajmniej wyspecjalizowanym pojazdem na wzór wozów amerykańskich, singapurskich czy izraelskich. Tamte są zmilitaryzowanymi pojazdami wywodzącymi się z konstrukcji typu dune buggy. Ich zasadniczą zaletą jest zdolność do bardzo szybkiej jazdy w średnio trudnym terenie.

Wybrana przez wojsko konstrukcja tylko zewnętrznie przypomina tamte pojazdy, natomiast pod tą powłoką kryje się zwykłe podwozie komercyjnego pojazdu typu pick-up Mitsubishi L200. Wystarczy porównać konstrukcję zawieszenia Wirusa z zawieszeniem amerykańskich odpowiedników, by nabrać wątpliwości, czy będzie on w stanie równie efektywnie wypełniać powierzone zdania.

W zakresie lżejszych typów broni najważniejszym wydarzeniem targów było podpisanie umowy na dostarczenie dla wojska polskiego ponad 53 ty- sięcy karabinków kal. 5,56 mm. Przedmiotem zamówienia jest konstrukcja znana dotychczas jako Modułowy System Broni Strzeleckiej (MSBS), której podczas kieleckiego salonu nadano oficjalną nazwę Grot. Beneficjentem zamówienia o wartości niemal 500 mln zł są zakłady FB Radom. Broń wydaje się być przemyślaną, ergonomiczną i nowoczesną konstrukcją. Wy- pada cieszyć się, że znajdzie się na wyposażeniu wojska polskiego i będzie powoli zastępować broń opartą na systemie Kałasznikowa. Powoli, bo jesz- cze w maju 2016 roku zawarto kontrakt na dostawy 26 tysięcy karabinków Beryl, będących wersją rozwojową radzieckiego AK. Kilka miesięcy temu pojawiły się informacje o planowanym zakupie kolejnych 57 tysięcy Beryli.

Dobrze więc się stało, że przedmiotem finalnego kontraktu jest broń nowa i perspektywiczna, zamiast schodzącego modelu.

(7)

Pewne wątpliwości wzbudza fakt zamówienia tak dużej liczby niespraw- dzonych karabinków. Broń obecnie dopiero przechodzi badania kwali- fikacyjne, jednak rzeczywistym sprawdzianem może być tylko codzien- na służba w jednostkach. Dla przykładu, czeski karabinek Bren dopiero w drugiej wersji okazał się konstrukcją dopracowaną, a jego producent to firma znacznie bardziej doświadczona niż radomskie zakłady. Kolejne wątpliwości związane są z wysoką ceną broni, przy pokaźnym przecież zamówieniu, które powinno wygenerować efekt skali. Z ostateczną opinią na temat ceny należy się jednak wstrzymać do czasu poznania szczegółów całego „pakietu”. Należy mieć też na uwadze, że pewna forma ukrytego do- towania zakładów przemysłu obronnego przy okazji zamówień lokowanych w podmiotach krajowych jest normą na europejskich i światowych rynkach obrotu specjalnego. Generalnie jednak fakt wdrożenia rodzimej i zapewne dobrej broni należy odnotować z satysfakcją.

Kolejnym dużym kontraktem na dostawy broni strzeleckiej był zakup 657 karabinów wyborowych kalibru 7,62 mm Bor produkowanych w zakładach ZM Tarnów. Tu także należy się zastanowić, czy był to zakup zasadny. Po pierwsze, w grudniu 2016 roku zamówiono 150 karabinów Sako TRG M10 na silniejszy nabój kalibru 8,6 mm, uznając go za optymalny dla broni wyborowej. Teraz wracamy do standardowego kalibru 7,62x51 mm. Po drugie, tarnowska broń, użytkowana już w wojsku polskim, zbudowana jest w układzie bezkolbowym, który chociaż ma swoje zalety, to nie wydaje się optymalny dla broni wyborowej. Sam tarnowski producent najwyraź- niej doszedł do tego samego wniosku, przedstawiając na targach bardzo ciekawe samopowtarzalne karabiny wyborowe SKW kalibru 7,62 i 8,6 mm zbudowane w układzie klasycznym. I tu trzecia wątpliwość – czy nie można było poczekać z zamówieniem na wyniki testów tej broni (które zostały już zapowiedziane).

W zakresie najpoważniejszych programów modernizacji technicznej Pol- skich Sił Zbrojnych nie było na MSPO żadnych znaczących nowości. Myśląc o najpoważniejszych programach, mam na myśli m.in. system przeciwra- kietowy i przeciwlotniczy średniego zasięgu o kryptonimie Wisła, system przeciwlotniczy bliskiego zasięgu Narew, system artylerii rakietowej i tak- tycznych pocisków balistycznych Homar, okręty podwodne Orka, śmigłowce uderzeniowe Kruk. Wydaje się, że należy przygotować się na znaczące opóź- nienia w realizacji tych programów. Co prawda, większość firm oferująca sprzęt wojskowy w tych postępowaniach była obecna na targach, ale nie

(8)

pojawiły się żadne nowe informacje, które mogłyby świadczyć, że którymś z postępowań poczyniono jakiś postęp. Jedynym wyjątkiem, niestety nega- tywnym, była ujawniona podczas targów informacja o możliwym zakresie transferu technologii pocisku SkyCeptor, oferowanego jako część systemu Patriot w ramach programu Wisła. Jest to tzw. pocisk niskokosztowy, de- dykowany do zadań przeciwlotniczych, w odróżnieniu od wyrafinowanego, niezwykle kosztownego PAC-3 MSE przeznaczonego do zwalczania rakiet balistycznych. W tym przypadku liczono na znaczący transfer technologii, co miało pozwolić na uzyskanie akceptowalnego wskaźnika polonizacji w sytuacji, gdy nie można liczyć na przekazanie technologii kluczowych elementów Patriota, w tym rakiet PAC-3. Tym większym rozczarowaniem okazała się informacja, że dwa najważniejsze elementy SkyCeptora, czyli wieloimpulsowy silnik rakietowy i głowica naprowadzająca, nie będą mogły stać się przedmiotem transferu technologii.

W tej sytuacji należy zastanowić się nad redefinicją postępowań doty- czących pozyskania systemów przeciwlotniczych i przeciwrakietowych. Być może zasadny byłby zakup Wisły bez „zabawy” w transfer technologii, który nigdy nie jest za darmo, ale znacząco wpływa na cenę zakupu. Zamiast tego należy kupić po prostu uzbrojenie (czy to Patriota, czy to konkurencyjny MEADS), skupiając się na wynegocjowaniu najlepszej ceny i najkorzystniej- szych warunków serwisowania systemu. Należy bowiem mieć świadomość, że gros kosztów uzbrojenia to nie sam zakup, lecz późniejsza eksploatacja.

Kolejną kwestią do rozważenia jest odwrócenie kolejności pozyskiwania systemów. Dotychczas zakładano, że technologie pozyskane w ramach Wisły posłużą do zbudowania systemu Narew, gdzie jedynym ważnym zagranicznym elementem miały być rakiety. W obecnej sytuacji zasad- ne wydaje się skupienie w pierwszej kolejności na Narwi, gdzie zapewne można liczyć na dalej idący transfer technologii. Poważne ustępstwa w tej dziedzinie deklarował na MSPO europejski koncern MBDA, producent systemu EMADS z rakietami CAMM i CAMM-ER. Jest to chyba najno- wocześniejszy obecnie system tego szczebla na świecie. Przy czym także w tym przypadku powinniśmy wyciągnąć wnioski z negocjacji z Rayteonem, producentem Patriota, i pamiętać, że firmy chętnie składają wstępne niewią- żące deklaracje, które nijak mają się do rzeczywistości twardych negocjacji nad konkretnymi kontraktami. Danie pierwszeństwa systemowi Narew i przesunięcie zakupu Wisły byłoby jeszcze o tyle korzystne, że producenci oferowanych systemów w ciągu kilku lat zapewne wprowadzą do służby

(9)

ich znacząco udoskonalone wersje, których pozyskaniem jesteśmy zainte- resowani. Przede wszystkim chodzi o zintegrowanie Patriota z systemem dowodzenia IBCS. Zawieranie kontraktu obecnie, gdy kluczowy komponent nie jest gotowy i nie wiadomo dokładnie, jak długo potrwa jego dopracowa- nie, nie wydaje się rozsądne. Wreszcie kwestia, która często jest pomijana w dyskusjach nad polskimi potrzebami obronnymi – zagrożenie ze strony rosyjskiego lotnictwa wydaje się być daleko bardziej znaczące niż ze strony taktycznych rakiet balistycznych, mimo rozdmuchanej i podsycanej przez rosyjską propagandę „iskanderowej” psychozy. Popycha ona państwa do zakupu wyjątkowo kosztowych systemów antyrakietowych bez pewności, że w ogóle będą skuteczne. Z oczywistych względów przecież nikt nie te- stował rakiet PAC-3 przeciwko Iskanderom. Tymczasem to właśnie Narew ma być podstawowym systemem przeciwlotniczym. Oczywiście powinna ona być uzupełniona o system wyższego szczebla, czyli Wisłę, która również powinna mieć możliwości przeciwlotnicze, podczas gdy my skupiamy się na zdolnościach przeciwrakietowych.

Podsumowując, kielecki salon był niewątpliwie ciekawy, chociaż w po- równaniu do lat ubiegłych nie zachwycił w zakresie interesujących premier i nowości konstrukcyjnych. Dyrektor Targów Kielce Andrzej Machoń przy- znał w rozmowie z internetowym wydaniem czasopisma „Raport – Wojsko Technika Obronność”, że nie można oczekiwać progresu w tej kwestii z roku na rok. Relacja została przygotowana tuż po zakończeniu targów, więc nie są jeszcze dostępne oficjalne statystyki odnośnie do liczby odwiedzających, akredytowanych dziennikarzy czy oficjalnych delegacji.

Trudno jednak o optymizm, jeśli przez pryzmat kieleckiego salonu spoj- rzymy na proces modernizacji technicznej Polskich Sił Zbrojnych. Nega- tywne zjawiska występują przede wszystkim po stronie MON i wojska: brak całościowego – w kategoriach systemu – podejścia do obronności, niemoż- ność oderwania się od dawno przestarzałych schematów, zakupy, które nie przekładają się na rzeczywisty wzrost potencjału bojowego sił zbrojnych, często absurdalne lub wręcz nierealne wymagania względem planowanego do pozyskania uzbrojenia, brak realizmu planów finansowych lub zupełne ignorowanie realiów w tej dziedzinie. Nie są one niczym nowym, lecz pod obecnym kierownictwem MON zdają się zdecydowanie nasilać. Patologii nie brakuje także po stronie przemysłu zbrojeniowego. Należy zaznaczyć, że chodzi o przemysł państwowy, gdyż przemysł prywatny wykazuje się względnie dużą innowacyjnością, ale jest przez obecne kierownictwo MON

(10)

praktycznie odcinany od kontraktów zbrojeniowych. Producenci w wielu przypadkach okazują się mieć bardzo ograniczone możliwości (które po części wynikają oczywiście z niedostatecznego finansowania), maskowane deklaracjami o możliwości budowy prawie każdego systemu uzbrojenia pod warunkiem otrzymania odpowiednich środków. O tych ograniczeniach świadczy zapaść polskiego eksportu uzbrojenia, gdzie znaczącą cześć i tak mizernych obrotów generują polskie oddziały zagranicznych koncernów z sektora lotniczego. Wypada mieć nadzieję, że na przyszłorocznych targach zobaczymy więcej zwiastunów przełamania tego impasu.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Jedną z odmian techniki rusztowej jest również konstrukcja podkładkowa, polegająca na zastosowaniu tylko jednego wzdłuż­ nego legara, na którym układa się dyle drewniane

Fakt Relacja przystawania modulo m jest relacj¸ a równoważności, która jest kongruencj¸ a w pierścieniu liczb całkowitych (Z, +, ·), tzn., że kongruencje wzgl¸ edem tego

Ważnym narzędziem w ustalaniu źródeł poważnych awarii jest prowadzenie rejestru zakładów, których działalność może być przy- czyną zaistnienia takich zdarzeń, w

przemyślenia, nieumiejętność przewidywania, planowanie, rozważanie, nieumiejętność rozpoznawania zła, niewiedza o zagrożeniach, brak analizy sytuacji, nieumiejętność

Jego opra- cowanie jest analizą roli i  znaczenia współczesnych targów prezentujących uzbrojenie – także na przykładzie Międzynarodowego Salonu Przemysłu Obronnego w 

Jego własne poszukiwania odpowiedzi na pytanie: „co to jest litera- tura?”, sytuowały się zaś między biegunowymi stwierdzeniami, że pytanie to „tak naprawdę jednak wydaje

A odpowiedziałbym tak między innymi dlatego, że taka właśnie, twierdząca odpowiedź padłaby z ust samego Ajdukiewicza, który nie pytany o to, czy

Zasadniczo rzecz biorąc, współczesna praktyka projektowa w wymiarze designu doświadczeń została sprowadzona do totalitaryzmu semantyk, przeciwko któremu trudno się buntować,