Katowice, 25-go marca 1927.
Pokora.
Dzień Zwiastowania Najśw, Marii Panny.
Przed przyjściem na świat Chrystusa Pana Pod berłem pychy i próżnej chwały, Był bez wyjątku prawie świat cały...
Pokora ludziom była nieznana!
świat nie chciał znać jej nawet z imienia;
Byt jej wskrzesiła Matka — Dziewica, Kiedy wyrzekła: „Jam służebnica“, W tak drogiej dla nas chwili Wcielona!...
I jak przed wschodem słońca — jutrzenka Tak nam wydała święta Panienka,
Cudnej pokory pierwszy blask złoty.«
Później Byn Boży — w słońca jasności Wzniósł ją do wielkiej w niebie godności I stał się szczytem wzoru tej cnoty!
niemoralne zabawy w teatrach i kinach,, a wreszcie ist
ny potop nieprzyzwoitych obrazów i pism, książek i gazet codziennych; oraz przemówienia podburzające a rzekomo oświecające na publicznych zebraniach i uczel
niach.
To wszystko dowodzi, że zły duch zestąpił na ten świat. Strzeżmy go się więc i brońmy mu przystępu do naszych rodzin. Zachowujmy sami też piękny, chwa
lebny zwyczaj kropienia się wodą święconą oraz odma
wiania nabożeństwa do Stróża Anioła. Przyzwycza
jajmy do tego też i dzieci nasze.
Oby kilka tych wzazówek wystarczyło na to, by stać się źródłem obfitego błogosławieństwa!
Szymon Cyrenefczy--.
Podanie.
GS*5SSS«Ä961«>a9<»ÄVSC»S»i9Sy«OG?8‘tS<S»ÄSSS»6g)Gye«>
Rozważanie tygodniowe.
Zły wróg, który w czasie snu ludziom nasłał kąko- lu w pszenicę na polu, to diabeł. Wszędzie i stale daje on się ziemi we znaki. Każde życie ludzkie podlega wpływom szatańskim. Uprzytomnijmy to sobie w każdej chwili.
Wielu ludzi zaprzecza istnienie z’ego ducha. Po
doba triu się to niezmiernie, albowiem tam, gdzie w nie
go nie wierzą, łatwiej i bez przeszkód może on wyko
nywać swe zamiary, tak samo jak strzelcowi, który naj
łatwiej schwyci lub upoluje zwierzynę, gdy ta go nie spostrzeże. Wszak nie sprawimy złemu duchowi tej radości! O istnieniu jego mówi nam księga Boskich Objawień oraz nauka Kościoła, która zawarta jest w wielu modlitwach. Przypomnijmy sobie tylko modlit
wę do archanioła Michała po cichej mszy świętej, w której jest mowa o tern, że ma wtrącić szatana i'inne złe duchy mocą Bożą w przepaści piekielne. Odmawia
my ją zawsze nabożnie, aby unicestwić pokusy złego ducha względem dusz naszych.
Dokoła nas pali się otwarcie i skrycie ostry bój przeciwko Bogu i Jego Królestwu. Odblaskiem tego są:
brak święcenia niedziel i świąt, poniżanie życia ro
dzinnego, połączone z zapoznaniem szczytnego celu małżeństwa, dorastywanie młodzieży bez chrześcijań
skiego wychowania, które przecież jedynie daje podsta
wę do życia prawowitego, następnie uczęszczanie na
Któż nie zna Szymona Cyrenejczyka, owego tnężi szczęśliwego, któremu danem było pomóc Boskiemu Zbawicielowi w dźwiganiu ciężkiego krzyża pod stromą górę Kalwarji? Szymon Cyrenejczyk! Stać się nim może każdy z nas, kto cierpliwie na ramiona swoje weź
mie krzyż zesłany mu od Boga i w pokorze i miłości podąży za Zbawicielem.
Ponieważ Szymon Cyrejnejczyk, — tak mówi po
danie, — już od długiego czasu przebywał w niebie, zbudziło się w nim pewnego razu życzenie zejścia znów na ziemię, aby zobaczyć, jak ludzie dzisiejsi krzyż swój niosą.
Pan Bóg wypełnił mu jego życzenie i oto Szymon Cyrejnejczyk zeszedł w pewnym wielkim mieście do wspaniałego pałacu. Mieszkał w nim niezwykle boga
ty i możny pan, który się otoczył wybranym przepy
chem. Wkrótce też stanął Szymon Cyrejnejczyk w małym pokoju, którego przepych niejednegoby onie
śmielił. Ale na niego, przyzwyczajonego do przepy
chu i blasku w niebie, zbytek doczesny nie robił wra
że;; a. Pozdrowił z uszanowaniem gospodarza, który go zmierzył pogardliwym wzrokiem.
»Cóż chcesz odemnie?“ zapytał się dumnie przy
bysza.
Szymon rzekł:
„Panie, zechciej posłuchać mnie chwilkę, będzie cl to pożytecznem. Pozwól, te ci się zapytam, czy w twonm pięknym pałacu są też krzyże?
Niezwykłe to pytanie zadziwiło bogacza. Dlacze;;<$
przybysz obcy nie prosił go o posadę, o pomoc w ja
kiejkolwiek sprawie lab choćby o jaka jałmużnę? Jul
1 - * J " -. . ^. t*1" l V. . . - . - f „ i _
MB# ■'• : y.. . ;: .. . -y »ŁiX;-ł. .. : .» .. .o.».*'.
# // /
——■/^wAvitv.-vX V-.v/.vit V,v> w.X'i \ tłVutAa\«tvt\ V.o vi\yv «l\v«.\ \ vnat.
vłcvłT\«*Atxwv RXoS y.x\<\ś, w<\\^cmVwu\X so, a\iy Xe^o T\\ft cxv-\ TOdx\uą. NN Xeötv Xo -z.xxv«XäV.xx\<^xx\, V>oCl \YN\t£XXY TOX-
th\ \ wmmowóu. -wprost zapytał go s\<r. \ paczy, a\e Pan Bóg mi dał s\Vy do przetrwania. X znów
„Mówisz o krzyżach, przybyszu i Może sadzisz, \ było iepiej, znów wyzdrowiałem, mogłem pracować, że krzyże zna*** są tylko biedakom, nędzarzom 1 Wte
dy myliłbyś się srodze! Oto słowa bogacza możnego pod całym tym blaskiem, który mnie otacza we wnę
trzu mego wspaniałego pałacu ukrywają się najcięższe krzyże. Czy ci je mam wymienić? Niezgoda w ro
dzinie, która nie zna pokoju, zgon mojej ślicznej córecz
ki, nieuczciwość mego syna dorosłego, niewierność mo
jej małżonki....!"
..Dosyć, panie,“ zawołał Szymon, „a te krzyże, czy znosisz je też z chrześcijańską cierpliwością i podda
niem?“
Przy tych słowach nieszczęśliwy bogacz zacisnął pięści, zgrzytnął zębami i wykrzyknął:
„Nie, bynajmniej! Dlaczego właśnie mnie zesłano takie krzyże, mnie, który w złocie się wpławić mogę, mnie, który kieruje losami tylu ludzi; dzięki sile mego ducha! Przeklęty dzień, w którym się urodziłem, prze
klęty nieszczęsny mój los!“
Przy tych słowach Szymon odchylił płaszcz swój 1 odkrył ciężki, wielki krzyż, który miał ukryty pod nim.
„Nie złorzecz, nieszczęśliwy człowieku“, zawołał,
„wszystkie twoje krzyże porównywać się nie mogą z tym oto krzyżem; wiedz bowiem, jest to krzyż nie
siony przez twego Boga.“
Wymówiwszy te słowa, oddalił się Szymon, a pro
mień łaski wniknął do serca biednego bogacza i dopro
wadził go w ramiona swego Zbawcy.
Szymon Cyrenejczyk opuścił więc owe wielkie miasto. Ciasno mu się zrobiło pośród wysokich mu
rów, zawrotów dostawał z powodu łoskotu wozów, sa
mochodów i innych wozów, które spieszyły z hukiem przez ulice, a ludzie biegający spiesznie za swemi spra
wami trwożyli go i niepokoili. Udał się więc w świat i po długiej wędrówce zaszedł do małej, wesołej wio
ski. Tam czuł się lepiej i zdawało się, że odcień nieba spoczywał na spokojnych, cichych domkach. Przysta
nął przy drzwiach pracowni rzemieślnika i spojrzał do iśrodka: znajdował się tam starszy wiekim człowiek, a 5>ył pochylony nad swoją robotą stolarską, trzymając jw ręku hebel i przyśpiewywał sobie wesoło.
„Mój ojcze“, rzekł do niego Szymon, „śpiewasz przy pracy i twarz twoja wesoła i swobodna; powiedz,
czy jesteś naprawdę szczęśliwym?“
' „Dlaczego nie miałbym być szczęśliwym? Pracuję i zarabiam na chleb; żyję wedle przykazań Boga i u- tfam, że ml przebaczy grzechy! Jakże miałbym być
’smutnym, kiedy jestem zadowolonym?“
„Czyś przyjacielu, nigdy nie cierpiał?“
„Zasępiło się czoło rzemieślnika a oczy jego za
szły łzami. Wkrótce jednak już zwalczył wzruszenie, 'Wzrok jego znów wypogodniał i ze spokojem zaczął o-
jpowiadać: v
„Wiele już lat temu, gdy miałem jeszcze ukochaną, drogą i dobrą żonę, którą kochałem nadewszystko,
^mierć zabrała mi ją po kilkogodzinnej zaledwie choro
bie, a ja pozostałem sam z czworgiem maleńkich dzie
ci. Smutek mój był bezmierny, ale czyż życie czło
wieka nie zależy od Boga? Choć zabrał mi moją wier
ną towarzyszkę, czyż miałem sarkać przeciw przezna
czeniu? Wszak poszła do nieba, tam modliła się i mo
dli się dotąd za mnie, tak, że byłem w stanie troszczyć
■się o dzieci nasze. „Bądź wola twoja“, modlimy się w Ojcze naszu i w tern znalazłem pociechę. Cicho więc znosiłem swój krzyż, a wkrótce i inne jeszcze do tego doszły. Zaniemogłem na długi czas, wskutek czego nie mogłem pracować; dzieci jeszcze były zbyt małe, aby mogły zarabiać, a krewni nie zatroszczyli się o nas.
Spójrz ha ten dómek z ogrodem !e Kiedyś był może mo- ją własnością, dziś ■>.' nim mieszkam .jako komornik
dzieci nadrastały ku mojej radości. Wkrótce też córka najstarsza już tyle się poduczyła, że mogła zająć się gospodarstwem, żyliśmy wesoło i porządnie i czułem się szczęśliwym jak jaki król. Może stałem się zbyt dum
nym i pysznym — niebo bowiem zesłało na mnie nowy krzyż."
„Biedaku,“ szepnął Szymon.
„Najstarszy syn, mój ulubieniec, zapadł na tyfus, a był on mi już wielką pomocą przy pracy. O, jakże go pielęgnowałem dniem i nocą! Z jaką obawą klęczałem przy łożu dziecka i błagałem o jego ratunek. „Panie, jeśli będziesz chciał, syn mój wyzdrowieje“, wołałem bezustannie do Boga. — Widocznie Bóg nie zechciał i syn mój umarł. Dotąd jeszcze mam przed oczami cia
ło martwe... sam mu zrobiłem trumnę i włożyłem go do niej i oddałem go Bogu w wiośnie jego lat ośmnastu."
Oczy biednego ojca znów zwilgotniały od łez. Szy
mon również był wzruszony. Podobał mu się ów sta
rzec, który tak poddawał się wyrokom Bożym, a mimo tego pozostał silnym po ciężkiem doświadczeniu. Mi
łosiernie zapytał go się:
„A czy był to wasz. krzyż ostatni?“
„Nie,“ odrzekł, „ostatni dla serca mego był najcięż
szy. Córka moja poślubiła najzacniejszego młodzieńca w naszej wsi; szczęśliwą była nad wyraz w małżeń
stwie; była wiernem odbiciem swej dobrej matki, wprost świętą — a zmarła po urodzeniu pierwszej dzie
ciny. Zmarła niestety, zmarła tak młodo!“
„Nieszczęśliwy człowieku, powiedz mi otwarcie, czy w tym nowym wielkim smutku nie sarkałeś prze
ciwko Opatrzności Boskiej?
Zdziwiony, wprost obrażony spojrzał stary stolarz na Szymona, potem odkrył głowę i rzekł:
„Szarkać przeciwko Bogu lub żądać wytłumacze
nia za Jego dopuszczenia? Ej, nie, powtarzałem so
bie „Bądź wola Twoja“ i w myśli całowałem Jego rę
ce. Czy Matka Najświętsza narzekała, gdy stała u stóp krzyża Syna swego?“
Szymon Cyrenejczyk przytulił go do swego serca i wyrzekł z płaczem:
„Bracie mój, znałem ja Najświętszą Pannę, widzia
łem Pana Jezusa i zaręczam ci, że cię miłują i cl błogo
sławią. Pracuj i cierp nadal, a wspaniałą będzie koro
na, którą ci aniołowie gotują.“
Po tych słowach znikł. —---- ---
I Szymon Cyrenejczyk stanął znów w przybytku człowieka, który . rządził nad wielu narodami. Obec
nie zrzucono go z tronu. Narody jego wypowiedziały mu wierność, nieprzyjaciele wygnali go z kraju i oto leży on na śmiertelnym łożu w samotnym, cichym dom- ku. Nie otacza go ani przepych, ani dostatek; przy ło- żu jego jedynie klęczy zasmucona małżonka i otaczają je jego dzieci płaczące. Głęboka cisza zalega pokój.
Konający spogląda wzrokiem pełnym miłości na maleń
ki krzyż, który trzyma w swej ręce, a cichym głosem usta jego szepcą:
„Panie, bądź wola Twoja!“
Po krótkiej chwili dodaje:
„Przebaczam wszystkim moim wrogom! O Boże, w ręce Twoje oddaję życie moje, mojej żony i dzieci moich.“
A głosem ledwie dosłyszalnym, gdy już oczy mgłą zachodzą, błaga:
„Panie, życie moje poświęcam za dobro moich na
rodów !“
Raz jeszcze spojrzał na ukochaną małżonkę i nie
winne swe dzieci, poczem piękna jego dusza uleciała do nieba i stanęła przed Bogiem.
Szymon Cyrenejczyk nieprzerwanie: spoglądał na konającego; słowa iego były echem podobnych słów.
r -i'/>
■SVL'ÄXVSJ Oft X>X 'Ltt-iX NN\v£V^TVTC\V \ x»l\^łŁ %TÄ\»XVö\\
?>xtx^fc\V»i V cxXa'NVucxe, YXOty xoos\\e& VTxyi. s«t>\ x' taV'xem poddaxxiem-, yakże podobnym staXeS sie 'Zbawi
cielowi, niosącemu z pokorą krzyż, który dobrowolnie
■wziął na siebie, jakże śmierć twoja przypomina mi zgon na Golgocie.“
I Szymon Cyrenejczyk zniknął, wracając tam do
tąd, skąd był przyszedł.
Wychowanie.
Zważajcie na dzieci.
W gazetach nieraz podają wiadomości, jak nastę
puje: „Z okna rodizcielskiego mieszkania wypadł na podwórze dwuletni chłopczyk. Małego odwieziono dó szpitala miejskiego z ciężkiemi wewnętrznemi okalecze
niami. Dziecko wkrótce umarło.“
Często samemu jest się świadkiem podobnych nie
szczęść. Upadło n. p. dziecko praczce do wanny z go
rącą wodą —, która stała na ziemi i umarło wśród strasznych boleści. Inne pożałowania godne dziecko wleciało do naczynia z gotującemi się powidłami i u- legło śmierci wskutek odniesionych ran. — Inne znów przy biciu wieprza w domu odcięło sobie palec wielkim nożem, który leżał w nieswojem miejscu. — W nieo
becności rodziców dzieci, pozostawione w mieszkaniu zamkniętem bez opieki, bawiły się zapałkami, przez co powstał pożar, w którem się dzieci żywcem spaliły.
Jednein słowem, codzienne to prawie wypadki nie
szczęścia, przy których giną tysiące dzieci. Okropno
ścią swoją mogą one doprowadzać rodziców do rozpa
czy! Wiele nieszczęścia dałoby się uniknąć, gdyby ro
dzice bardziej zważali na swe umiłowane dzieci. „Zbyt
nia ostróżność nigdy nie zawadzi." Zasadniczo nie po
winno się dzieci pozostawiać bez opieki; wydaje sie to trudnem do wykonania, a jednak jest koniecznem. Do
bra wola i w tych razach wynajdzie odpowiednią drogę.
Dla ułatwienia podajemy poniżej kilka wskazówek.
W mieszkaniu nie należy nigdy dzieci samych po
zostawiać. Należy je zabierać ze sobą lub oddawać pod opiekę sumiennej sąsiadki. Napewno ta lub owa kobieta za dobre słowo lub wzajemną przysługę po
dejmie się opieki nad dzieckiem w ważnych wypad
kach, Nie należy się wzdrygać i serdecznem słowem poprosić o tę przysługę, jak również nie trzeba zapomi- ( nać podziękować za opiekę. Przekonamy się, że są
siadka nie jest ani dumną, ani nie miłą — jak dotąd są
dzono, gdyż „na grzeczności nikt nigdy nie stracił“.
Drzwi nie powinno też być zamykane z zewnątrz, jeśli dzieci pozostawają w mieszkaniu; gdyż w razie wy
padku nie mogą zawezwać pomocy lub też nie można im jej udzielić. Nieraz chodzi o sekundy! Pouczyć należy najstarsze dziecko, jak obrócić kluczem i że jedynie członkom rodziny powinno otwierać.
Usunąć należy z pobliża małych rąk dziecięcych wszystkie przedmioty niebezpieczne, jak nożyczki, no
że, widelce, siekiery, młotki, piłki, flaszki z ostremi i trującemi płynami, a przedewszystkiem zapałki. Prze
strzegać wciąż też należy dzieci przed takiemi przed
miotami, a wskazywać na niebezpieczeństwo grożące z pieca i ognia. „Kto śię na gorącem sparzył, ten na zim
ne dmucha,“ mówi przysłowie. Nawet samo zbliżenie się do pieca może stać się dla dziecka niebezpiecznem, gdyż łatwo od gorąca lub wypadającego kawałka węgla zajmie się odzież. Przy pracy matki przy piecu dziecko stojące w pobliżu też ponieść może szkodę przez gorącą wodę. Dzieci, zwłaszcza większe dziewczynki, należy przestrzec przed gorącą wodą. Naczynie, garnki z go
tującą wodą należy chwytać tylko przez płatek i to mocno, ostróżnie, wylewając wodę powoli, aby nie pry
skała. Niestety przyzwyczajenie codzienne znosi .u' lu
dzi zachowywanie ostróżności, inaczej, nie zachodźiło-
>v tvle wvßadkdw onarzanią rąk i nóg. które Dowoduia więcej osób.
VVyÄv xÄBitanÄ.,
Przyzwanie do popeXwiowy cXv Xksdöw nie XesX po
wodem do wstydu, przeciwnie, tchórzem jest ten, który ich się wypiera lub je upiększa.
*
To, co przypisujemy naszym bliźnim,
sami robimy. zazwyczaj
Dobroduszny człowiek jest bierny, dobry natomiast uczynny.
Niejeden przeraziłby się, gdyby swoją duszę nićteł zobaczyć w zwierciadle.
Pan Bóg jako największe dobro dał człowiekowi su
mienie.
Mymówka jest najbrzydszą mową.
$ Stała wola jest siłą człowieka.
Ludzie, którzy łatwo zapominają, niczego nie po
winni odkładać na czas dłuższy.
Gorzkie cierpienia najlepiej wyrabiają charakter.
Myślenie tylko o przeszłości osłabia; kto natomiast nigdy nie myśli w przeszłości, ten z niej się niczego nie nauczył.
dłuższą niezdolność do pracy, wiele bólu a I kosztów niepotrzebnych.
„Dotąd się nic nie stało!“ zazwyczaj się mówi, aż się nieszczęście zdarzy! Zatem nie bądźmy lekkomyśl
nymi!
Nigdy matka nie powinna na ziemi postawiać ko
tłów, wanien z gorącą wodą lub garnków z gorącym płynem n. p. z kawą na stole, jeśli mniejsze dzieci są w domu!
Ileż to dzieci lekkomyślnością ! bezmyślnością taka przypłaciło życiem. Przy kąpieli nasamprzód nalewa się zimnej wody, a następnie dopiero dolewa się ciepłej.
Okna mieszkania wielkie też dla dzieci stanowią niebezpieczeństwo. Matki nie powinne dzieciom ze
zwalać na otwieranie okien lub wyglądanie z nich. W.
razie nieposłuszeństwa należy dzieci o to ukarać. Lep
sze jedno uderzenie rózgą, niż miażdżący upadek na twardy chodnik na ulicy. W pewnej rodzinie zabijano gwoźdźmi okna, dopóki dzieci były małe. Ostrożność taka nie zawadzi, to też troskliwym tym rodzicom ani jedno dziecko nie wypadło z wysoko położonych okien.
Dobitnie i wielokrotnie dzieci, zwłaszcza większe, trzeba przestrzegać przed obcymi, nieznanemi osobami, które dzieci nęcą do siebie obietnicami lub podarkami, są to bowiem zazwyczaj bardzo niewłaściwi „przyja
ciele dzieci“. Ilu młodych ludzi uratowałoby sobie ży
cie, gdyby byli zważali na tę przestrogę i do niej się stosowali. Osobne przestrogi należy dawać dzieciom, które jeżdżą do szkół lub udawają się w dalszą podróż.
Przestrzegać je należy, aby nie opierały się o drzwi wagonu, aby nie wychylały się z okien w czasie jazdy, aby nie wsiadały lub wysiadywały z pociągu w biegu będącym, aby nie stawały na platformie, aby nie opie
rały rąk na otwartych drzwiach. Przestrogi podobne przydadzą się nieraz i dorosłym; inaczej nie wydarza
łoby się codziennie tyle nieszczęść, ktoreby można uni
kać przy zachowywaniu ostrożności. Dzieci podróżu
jące same niech najlepiej siadają do przedziałów, w 'których znajduje się kilka osób, stąd lepiej będzie, że będą jeździły czwartą klasą, gdzie zawsze przebywa W dłuższej podróży należy dzieci odda-
- ■ .-ate.. -.lass. > rn «mtlTi-filMflr-jteóaEi i aćrf-i7r *... r . ■■ ■ --- - ...
łra<? op/e-ce urzęon/fca Kolejowego, Który cnętn/e bacz- f ś%vfatła, wyctKKfzący z okfcn. gaooooa tea täte s*c za
rtem okiem będzie czuwał nad niemL Jkorzenił, że trudno gx> usunąć. Również niemądrym
„Kto ufność w Bogu położy, ten się nieszczęściem I jest strach przed nietoperzem, zwłaszcza u kobiet #
tile trwoży“, mówi inne przysłowie. — Na końca jeszcze
‘chcielibyśmy dodać radę, aby rodzice dzieci swe co
dziennie w opiekę Anioła Stróża oddawali. Wszak to jego zadanie, by pilnować dzieci I opiekować się niemi.
Przyzwyczajajmy też dzieci, aby same modliły się do swego Anioła Stróża. Tym sposobem zapobiegnie "się jwielu nieszczęściu i ochroni się rodzinę przed niejed
nym strapieniem.
Podania o zwierzętach.
Człowiek siebie z dumą nazywa koroną dzieł Stwórcy i panem wszelkich żyjących stworzeń. Pod niejednym względem podobien on królowi, który nie bardzo zna swój kraj, który wielu spraw nie zna, jakie- mi się w rzeczywistości, a zna je tylko z opowiadań i przedstawień swych doradców i sług. W rzeczy samej mało wiemy o tern wszystkiem, co pływa w wodzie, czołga się po ziemi lub fruwa w powietrzu, a to, co wiemy, to nieraz jest niedorzecznością. Dziwnem jest, jak z pokolenia na pokolenie przechodzą bajki staroda
wne o życiu zwierząt, o których nawet pisują w dzie
łach naukowych i podawanebywają jako prawdziwe zdarzenia przyrodnicze.
Wielu wyrzeka się przechadzek po lesie z obawy przed żmijami. Nie da się zaprzeczyć, że żmija kąsa I że posiada gruczoł jadowity, który w chwili ukąsze
nia wydaje truciznę ostrą. Tymczasem opowiadania O niebezpieczeństwie ukąszenia tego są przesadzone i w bardzo rzadkich wypadkach śmierć z tego wynika.
Na ciele żmiji też w żaden sposób nie można dojrzeć kształtu krzyża, jak o tern piszą w wielu książkach przyrodniczych.
Starym zabobonem też jest mniemanie, że kto za
bije zaskólkę lub zniszczy jej gniazdo, niszczy zarazem swe szczęście. Na wsi więc wolą znieść nieprzyjemny brud, spowodowany przez gnieżdżące pod dachem lub nad drzwiami jaskółki, gdyż wierzą, że ptaszki te są zwiastunami szczęścia. — Jaskółka bowiem w staro
żytności była poświęconą penatom t. j. bożkom domo- iWym. Troska o nią zatem była obowiązkiem religij
nym, którego zachowywanie przynosiło błogosławień
stwo. Wprost znakiem łaski bożków było, jeśli jaskół
ka gniazdko swe zbudowała w domu, czy to nędzarza, czy bogacza. Gdy domostwo zaś opuszczała, oznacza
ło to gniew penatów i zapowiadało choroby, śmierć, u- bóstwo lub pożar. — Rosyjski lud swe przywiązanie do jaskółki tłómaczy sobie pochodzeniem tego płochliwe
go ptaka. Wedle podań rosyjskich jaskółka przybywa Wprost z nieba na ziemię, aby ją ogrzać. Stąd wczesne pojawianie się jaskółki jest przepowiednią obfitego żni
wa. Ktoby zaś ukradł gniazdko jaskółcze, aby błogo
sławieństwo zapewnić własnemu domowi, temu za ka
rę wysypią się piegi na twarzy. — Liczne jeszcze po
dania krążą wśród różnych narodów o jaskółce; a wszystkie upatrują w niej zwiastunkę szczęścia.
Dziwić się trzeba, że w obecnych czasach jeszcze tylu ludzi wierzy, że salamandra ognista ma swą naz
wę stąd, że zdolna żyć w ogniu. W razie zaczepki zaś stwor ten rozpryskuje z siebie ostry płyn, który co- prawda pali jak ogień i stąd jego nazwa.
Bajki wprost nieprawdopodobne krążą między lu
dem o ropusze. Jedna jest prawdziwą, mianowicie ta, że się co pewien czas nadyma. Nie czyni ona tego z pycl y, jak raczej z obawy przed zaczepkami innych stworzeń; tak, jak gdyby przez to pragnęła być oka
zalszą.
Już nieraz wspominano o tern, że pewne rodzaje sów, n. p. nocny ptak nie na to podlatując pod okna do
mostw, aby straszyć chorych i przepowiadać im bliską śmierć, iak raczej przywabia i zaniepokaja je blask
I to dlatego, że rzekomo nietoperz wplata się we włosy, f Stworzonko to szczęśliwe jest, gdy jak najmniej ma do I czynienia z ludźmi
W końcu w imieniu prawdy zniewoleni jesteśmy pozbawić pszczoły niezasłużonego miana, „pilnej pra
cownicy“. W czasie krótkiego swego życia, które w, lecie zaledwie trwa 4 do 6 tygodni, nie jest ona wciąż zajętą zbieraniem miodu, traci raczej ona bezczynnie du
żo czasu. Przy wielkiej liczbie współpracownic przy licznem rozmnażaniu się, może ona sobie na to pozwo
lić bez uszczerbku dla ula. Pomimo tego pszczoły po
zostaną na zawsze wzorem z powodu swego przykład
nego porządku w ich ustroju społecznym.
Liczne jeszcze przykłady możnaby podawać z ży
cia zwierząt, które świat ludzki mylnie osądza. Że do
tąd takie błędne zdania się zachowały, świadczy o tern, jak trudno wykorzenić zastarzałe zapatrywania, zwła
szcza, gdy je otacza pewien urok.
Rady domowe.
Czyszczenie ceraty czyli płótna woskowanego.
Nie należy nigdy do zmywania ceraty używać my
dlin, gdyż już po kilkakrolnem zmywaniu deseń lub barwa ucierpią. Zmywać płatkiem flanelkowym, uma
czanym w ciepłej wodzie bez jakiegokolwiek dodatku.
Następnie nalewać na ceratę kilka łyżek mleka i rozcie
rać je suchym płatkiem również flanelowym, tak długo, aż mleko się zużyje. Gdy i tego dokonano, wziąć trze
ci płatek flanelkowy i nim ceracie nadać ostatecznego połysku, przyczetn zniknie reszta nieczystości Tym sposobem cerata przez długi czas zachowa nieskażony, wygląd.
ŻARTY.
Pocieszające.
„Kiedy więc pan zapłaci wreszcie ten rachu
nek?“ pytał rozgniewany wierzyciel.
„Nie mam pojęcia“, odparł spokojnie dłużnik:,
„ale niech pana o to głowa nie boli. Wolę pozostać dłużnikiem patia przez sto lat, niż gdybym pana miał ukrzywdzić choćby jeden grosz.“
Wynalazca.
Synek: Już wiem czem będę, skoro dorosnę.
Zostanę wynalazcą!
Ojciec: Ej, to pięknie bardzo. Ale powiedz mi, skąd przypuszczasz, że będziesz miał zdolności pc<
temu?
Synek: Wie ojczuś, chciałem wyciągnąć śrubę, nie znalazłem dłutka, więc śrubę wykręciłem two
ją brzytwą.
Podejrzany.
A.: Niech mi pan powie, co to za człowiek z o- becnego tu świadka T.?
B-: Wydaje mnie się także podejrzanym, gdy wszedł do sali sądowej, zaraz usiadł na ławie prze
znaczonej dla oskarżonych.
Dobre cygara.
Pani M.: „Mąż mój jest bardzo szczodry, nie znam nikogo, któryby był bardziej szczodrym od niego'.
Przyjaciółka: „A to pięknie!“
Pani M: Podarowałam mu na gwiazdkę skrzynkę cygar, a on je wszystkie rozdarował Ani jednego sam nie wvnalit