• Nie Znaleziono Wyników

Dwa monologi i cztery wierszyki

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Dwa monologi i cztery wierszyki"

Copied!
11
0
0

Pełen tekst

(1)

Biblioteka

Główna

940730

.= ■ • /< ? #

*$••$♦♦£♦♦$♦♦$• *$*#§*«5*' ^ UMK Toruń

Dwa Monologi i Cztery Wierszyki

f f

*4*

4*

4* i

W Y D . MUZ. I K S IĘ G A R N IA , | B. J. Z A L E W S K I |

1505 Tell Place

CHICAGO, ILL. |

(2)

Nie Mogę Deklamować

Przez Bolesława Londyńskiego (Bruno Las) N ie mogę deklamować.

Boć to kłopot — i nielada:

Ciągle trzeba w myśli chować Jedną kwestję — czy wypada;

Znam naprzykład wierszyk śliczny;

T a k i ... trochę erotyczny,

Trochę pieprzny — no cóż z tego ? On ją kocha, ona jego. . . A tu zaraz. . . burze, gromy W śród Gomory i Sodomy N ic nie było podobnego.

Człek się radby w ziemię schować. . . N ie, nie mogę deklamować!

Albo ten. . . co to satyrą Chłoszcze wady bez litości. . . Rąbie prawdę, jak siekierą, W ytyka różne zdrożności:

N a złodzieja mówi złod ziej;

N aw et ów papa dobrodziej, Co na panny oczkiem str z e la .. . Ma n azw ę. . . uwodziciela. . . A p fe !. . jak można, z a is te .. . Przebacz-że mu Jezu C hryste! . . . Za ten wierszyk. . . bagatela, Mogliby mnie w y forować. . . N ie, nie mogę d eklam ow ać.. .

1

(3)

A czy państwo pamiętacie Te na pozór piękne wiersze, Co w najprostszej nawet chacie Budzą uśmiechy naj szczersze. . . Duch poety wątły, chory, Buja sobie gdzieś w przestwory A le . . . siewu brak na rol ę. . .

Czczo w tej pieśni najokrutniej. . . A słuchacze tacy smutni,

Że doprawdy, milczeć wo l ę . . . Mógłbym się skompromitować Nie, nie mogę deklamować!

Słowem, każdy, czy to smutny, Czy wesoły wierszyk jaki, Pieprzny, słodki, bałamutny, Siaki, taki czy owaki — Jeden zbytnio śmiechem razi, Ten zasmuci, ów obrazi;

Ten zanadto biada, jęczy, Tamten filozofją dręczy, Inny, zamiast tylko bawić, Może serce nam zakrw aw ić. . . Ach tu wybór, znuży, zm ęczy. . . Raczcież państwo mi darować Ja, nie mogę deklam ować!. . .

/'SfeUO T& c?

\ UNIWERSYTECKA

• • H' ThmntU

•i 5V /i

f i e ■

Smutno, tęskno w tej jesieni!

Smutno, tęskno w tej jesieni, Jakby życie uleciało,

Lub się szarą mgłą owiało, Do półmroków poszło, cieni.

Kwiaty zwiędły, nagie drzewa Sterczą w niebo jakby trupy, Lub szubienic własnych słupy.

Wśród gałęzi ptak nie śpiewa.

Nawet słońce życiodajne Jakby zatraciło siłę

Lub w chwilową szło mogiłę Na narady w wszechświat tajne.

Dusze ludzkie przygnębione, Smutek przyobleka lica, Serca za tern je tęsknica Co minęło, co prześnione!

Lecz co mija, kiedyś wróci,

Nie smuć duchu się człowieczy — Taka kolej jest wszechrzeczy, Kto dziś płacze, jutro nuci.

Płacz, wzdychanie, ból, tęsknota, Śpiew, śmiech, radość i uciechy, Cnota, miłość, szały, grzechy — Przejść muszą przez życia wroto!

3

(4)

Straszny Sen.

Monolog.

Straszny! straszny sen miałam... O! jeszcze się trwożę,

Wypieki mam na twarzy, a oczy łzą, świecą...

Bo i jakżesz nie płakać? ! Zamknięta w klasztorze Przez noc całą! calutką! byłam .... zakonnicą!

Natychmiast mi warkocze obcięły matrony — Okrutne! Sam je Stefcio upinał na głowie!

Stefcio? alboż nie wiecie! To mój narzeczony!

Już mija dwa tygodnie, jak jestem po słowie!

Pojmiecie moją rozpacz... I to w takiej chwili Dostać się do klasztoru — choćby tylko we śnie To to... proszę się nie śmiać! ale moi mili Jak mamę szczerze kocham! nadzwyczaj bole- Krzyczałam w niebogłosy! aż się trzęsły mury!

Że mi brak powołania — że za mąż iść pragnę...

Że do reguł klasztornych nigdy się nie nagnę...

Że . że... jestem nadzwyczaj swawolnej natury!

W tern ujrzałam Stefana...stoi blady i smutny Jakby mnie chciał wejrzeniem wykraść z poza

kraty!

Krzyknęłam rozpaczliwie! Prysnął sen okrutny!

I służąca weszła prosić mię do "herbaty. — Prawda, że to okropneć mieć takie widzenie!

Stracić Stefa! Stef unia! Ach, jak ja go lubię!

Odtąd, kiedy spać idę, czuję trwogi drżenie — I nie zasnę spokojnie, aż chyba... po ślubie!

Kazimierz Laskowski.

4

P o e t a .

P o e tą być— to nie ry tm y tw o rzy ć i nie w iersze sklejać,

O raz dobierać ry m y na ko ń co w e słow a,

Lecz z p rzęd zy w y sz u k an ej cu d n ą tk a n k ę zw i­

jać,

K tó ra tęcz ko loram i w ciąż m a błyszczeć n ow a.

O g rzać nią ludzkość, choć sam zim n e dreszcze C zuje p o eta— W y d ać tchn ien ie w ieszcze I sn o p em św iatła w cisnąć się do cieni.

N iech je ro zjaśn i m oc tw y ch słów pro m ien i!

Nie m asz szu kać p o eto w łasn y ch życia celów , Lecz odrzucić egoizm , z serca nieść ofiarę, Do d n a gorzkiego ja d u w ypić czarę

S zy d erstw się spodziew ać, nie p o ch w aln y ch trelów .

K iedy k to ś zrani, d o tk n ie cię boleśnie T y w ten czas słodko u śm iechnij się błogo, Ja k o n a m atk i łonie dziecię w e śnie,

R az w y ty c z o n ą stąp aj życia drogą.

C hoć ci się p iek ieł o tw ie ra ją w ro ta, 1 ogień b u ch a n a cię z ich otch łan i L udziom k w iatam i drogi ściel ży w o ta, I do niebieskiej p ro w ad ź ich p rzy stan i.

5

(5)

C hoć ci gorycze p o ją w n ę trz e łon a,

T y słodycz m iodu nieś w serce, ja k pszczoła.

J ę k ci b o lesn y niech na u stach sk o n a C iosaj kam ien ie ludzkości K ościoła.

C hoć łza ci k rw a w a z ócz sm u tn y c h w y p ły n ie, D uch tw ój z C h ry stu sem ogrojce p rzeż y w a — C zuj się z N im razem w Z m a rtw y c h w sta ń go­

dzinie,

Jasn o ść słońc w szy stk ich niech ci św ieci żyw a.

D la ludzi d u m n y c h b ąd ź sędzią su ro w y m Nie głaszcz ich p y ch y dla lcihej n ag ro d y , Lecz rzucaj p raw d ę głosem p io ru n o w y m , Jak o n atc h n io n y p ro ro k grzm ij w n aro d y ! Nie bój się w yp ow iedzieć sw ych m yśli otw arcie Bo ty ś k a p ła n e m św iętego ogniska,

C o n a w sze stro n y sn o p y iskier ciska,

P rz y św iętym znieczu ty ś staw io n n a w arcie.

O b ro ń cą bądź słabych, ciem nych, m istrzem ży ­ cia,

lak o ta m a tk a sw ą śpiącą dziecinę

H ue taj w objęciu słów w św iętą godzinę, U cz staw iać k ro k i— rw ij pieluch pow icia.

G d y kto cierpiący— p rzeż y w a G olg o ty , S zarpie się serce, a duch jest w rozpaczy, Niech pieśń tw a w ieszczu tam m u drogę znaczy K ędy nadzieji p ro m ień lśni się złoty.

6

W serca nie rzucaj nienaw iści ziarn a, Bo te ciern iam i tam że w y rastają , K olcam i sw ym i całą ludzkość k ra ją — 1 z nich się rodzi żagiew k rw ią p o ż a rn a

P o e to ! C ałą ludzkość m ieść w sw em sercu m a- łem ,

K ochaj ją szczerze, jak Bóg sw e stw o rzen ie I pędź z nią razem w te św ięte p rzestrz en ie, G dzie S łow o P ań sk ie ju ż się stało C iałem . Śpiew aj zbolałej o w ieszczu ludzkości

Jak iś h y m n no w y , co w zach w y t ją w p raw i —*

D usze n a niebios g ó rn y ch szczytach staw i Serca o g ro m em zapali M iłości.

Nie tej co pełza, jak robak, co zg rzy ta,

Co się szty letu i tru cizn y ch w y ta— ; Co szarpie kleszczem , żarem p iek ła pali, L ub w s tru n y h a rty płaczliw ie się żali,

Lecz tej w łonie B ożem p rzed w ieki po czętej, Co n r 1 ja rd y cu d n y ch św iatłó w w y tw o rz y ła , J a k B óg p o tę ż n e j— niesk alan ej św iętej—

J a k ą M atk a w chw ili poczęcia p rzeż y ła.

N iech św ięty Jej ogień górze w tw y ch ź re n i­

cach

Niech słow o serca zniczem o nem p ło n ie R zu caj Jej p ro m ień w ognia błysk aw icach Na Jej stój w ieszczu, P ieśń sw ą tw o rząc tro n ie.

(6)

W z ro k m iej z w ró co n y k u tej cu d nej P an i S k rz y d ła tw ej m yśli ku niej niech się w zn o szą N iech Jej p o w ab y — s tru n y lu tn i głoszą S erca kadzideł d y m y nieś Jej w d ani—

W tern w niebow zięciu w ow ej cud u chw ili L u tn ia tw a w y d a ak o rd ó w m iljo n y

A n aró d ziem i w idziadłem zd u m io n y C zoło p rzed T obą, ja k P ro ro k iem schyli — A Bóg, co iskrę S w ojej T w ó rczej M ocy W la ł w tw ego serca k o m o ry tajem n e, Ś w iatło n a n iw y ziem skie zeszłe ciem n e—

D zień w ieczny tw o rząc z m g ław ej życia nocy.

Jan Sroka

Chrystus Król.

Z słońca M iłości Jego K o ro n a;

W sercach ludzkości w zn iesio n y tro n , C h w ała g w iazdam i P ra w d y olśniona, Z takiej stolicy n am w ład a O n.

N a d u ch a niw ie Jego ogrody,

G dzie w tęcz kolorach bły szczą cn ó t kw ia- ty —

Serc M u sw ych pienie szle lud b o g aty W cn o ty b ry la n ty , w szafir pogody.

8

P o g ody , k tó rej ciem ność nie sk ry je, Bo P ra w d a P ań sk a, co w sercach gości, P e łn a w n ajw ięk sz y m cieniu jasności B laskiem sw y m c h m u ry czarn e przebije.

Na sk rzy d łach zło ty ch p rzez m leczne drogi M odły, ja k p ta k i sreb rzy sto białe

W zlecą do K róla, jasn e, w sp aniałe, K w ieciem się ścieląc pod Jeg o nogi.

Z ziem i w sze troski, p ry sły i ból,

W ieczn a ju ż M iłość w ziem skim n aro d zie K w itn ie p ach n ą ca w serca ogrodzie,

D usze w Sw e w ład ztw o w ziął C h ry stu s Król!

— J. Sroka

Królestwo Chrystusa.

L udzkości nęd zę kojąc i ból, S tą p a ł przez ziem i ju dzk iej ła n y S zczerą litości, żalu łzą zlan y

C h ry stu s, dusz ludzkich w ła d n y król.

W śró d ła n ó w zboża, łąk i pól, N a k ry ształo w y c h jezio ra to n iach Z a sercm i ludzi zm ęczon w p o g oniach, S począł po d drzew em cichy K ról.

(7)

W niebo Sw e słodkie zw ró cił oczy, Do O jca m o d ły szle w p o k o rze:

O A b b a! W ielki, św ięty Boże

Z s tą p w ziem ię z gw iazd S w ych p rzeźro czy ! I w serca ludzkie, ja k w m oje,

M ajestat królew ski w iej!

P ro m ień m i słońca się śm iej, / W duszach K rólestw o stw ó rz S w oje!

S łone w szech k o ro n ą złoci się głow a, M ajestat boski z ócz w y try sk a,

Iskry, płom ienie w koło ciska ) N atch niona po stać C h ry stu so w a !

W raz sp o jrzał S w em okiem w szechm ocy W św iat p rzy szły i w jego syny,

W ich serca, p ełn e zb rodn i, w iny ,

W dusze ich śpiące w ch m u rn e j nocy ....

S pojrzał w p ro ro k ó w przy szły ch tw arze P ełn e n iezm iernej d um y, pychy,

W złociste szaty i kielichy W zdobne, ja sk raw e o łtarze....

I u jrza ł postać Sw ą u szczy tu Siedząca na w zn io sły m tro n ie, W e gw iazdach na tle b łę k itu — A pod nią ludzkość w p o k ło n ie....

10

Z a p ła k a ł P an , a serce M u ból Ścisnął n iezm iern y , ja k strzały grot, Z u st słow o w yszło, ja k o b y grzm o t, P o k o rn y , g niew em zaw rzał K ról!

Nie z tego św iata K ró lestw o M oje!

W d u ch u i w p raw d zie czcić m acie P an a!

Nie ciała p rzed Nim zginać k o lan a — Lecz serca cn o ty p ełn e, dać sw oje!

T a m m e królestw o , k ęd y w m iłości I w św iętej zgodzie b ra t żyje z b ratem , D ru h em ludow i lud, a nie k atem — I kęd y litość, nie zaś m iecz gości!

I dziś w śró d ziem i m iast i pól C hodzi ow ian y w n im b y tajem n e,

D la d u m n y c h jed n ak p y szałk ó w ciem ne, Ja k ongiś chodził, C h ry stu s K ról!

C hodzi i szu k a gościnnych prog ó w , K ędy b y sk ło n ił zn ęk a n ą głow ę.

Lecz św iat do obcych '’•wrócił się bogów , S ło w a uciekły, z serc. K róla zdrow e!

1 jak o ongiś po obłokach gonił.

P ra w d y rzu cając posiew w lu d zk ie dusze, A m iejsca nie m iał. gdzieby głow ę skłonił, T a k i dziś, d u ch a K ról, cierpi k atu sze!

11

(8)

Lecz p rzy jd zie chw ila. Ś w ietlane słow a W sercach ludzkości p u szczą k o rzen ie — W y d ad z ą k w iaty, a ich n asien ie

Z ejdzie, ja k k a rm a ludzkości zd ro w a!

P recz zn ik n ą ciernie ze ziem i pól, Ź ró d ła ż y w o ta w o d y zabiją.

K w iatem się łąki serc o k ry ją — B łogo uśm iech nie się C h ry stu s, K ról.

Jan Sroka.

Zmartwychwstanie.

K am ień ciężki grób ludzkości O d w iek w iek ó w ju ż p rzy g n ia ta.

Nie w zbije się ku jasności,

K u przed w iecznej P raw d zie św iata!

P ieśń z a m a rła w d u ch a głębi, Nie m oże się w znieść w obłoki Lecz leniw e w lecze kroki Coś ją nęka, gniecie, gnębi.

L udzkość w lecze się, jak cienie W jakieś bezd en n e otch łanie, C hoć m ajaczy Z m a rtw y c h w sta n ie , C hoć rad osne sły szy pienie!

— SS —

C hoć w id n ie ją sło ń ca św ity C hociaż św iecą jasn e zorze, Z g rob u d u ch a w znieść nie m oże, B y w yleciał w nieb z e n ity ...

O d ty sięcy o k azałą

W idzi po stać pro m ien istą,

P raw d ę w ieczną, Z m a rtw y c h w sta łą , N iew zrószoną, ja k śnieg czystą!

A le ludzkość w ciąż n a k rzy żu K o n a m ękam i p rz y b ita ;

Nie chce spojrzeć, k ęd y św ita,

Z m a rtw y c h w sta n ie w ziem sk im niżu!

P ieśń S w obody i W olności, W zb ić nie m oże się z jej łona, Lecz ta k w m ęce i podłości, W o ln o w sm u tn y c h w izjach ko na.

D uch p o jo n y jej żółciam i, Serca szarp ią srogie g ro ty D usze śpią pod kam ien iam i, Z b ro d n i, p y ch y i sro m o ty . Nie m a M ocy, jak o P an , Co p o k o n ał, zerw ał grób,

Z śm iercią pó jść w zw ycięski tan , Z życiem w ieczn em zaw rzeć ślub.

13

(9)

Jakiś chyba w ielki cud, K am ień g ro b o w y o tw orzy, Z tru m n y , osłon w y rw ie lud, Do św itó w w ieść będzie zorzy.

M oże ja k aś n o w a pieśń, Z erw ie p ę ta i łańcuchy, Z m y je s ta rą zbrod ni pleśń, Ś w ietne czyste stw o rzy duchy.

M oże b ły śn ie jak iś św it, P o ra n e k obw ieści now y, I w śró d ludu p ro ro k , W id

J a k D uch w stan ie C h ry stu so w y . O n p rzy p o m n i chw ile C udu, Ż e Z m a rtw y c h w sta ń idzie dzień, S ło ńce św ieci p o śró d ludu,

S łychać w zn io sły ch n u tę pień.

A gdy ludzkość ją zrozum i, W sercach sw oich ją posieje, Z m a rtw y c h w sta n ia dzień zadnieje, A llelu ja w n e t zaszum i

W św iście w iatru , w p ta k ó w p ien iu W szum ie m orza, w leśn ym gw arze, W zbożach łanach, w tra w nasien iu, U śm iechn ą się w szy stk ie tw arze

14

I w esoło sp o jrzą w górę, ;

G dzie w ciąż słońce pro m ienieje, C h ry stu s w chw ale Sw ej jaśnieje, Co ro zp ró szy ł śm ierci ch m urę!

J. Sroka W E ST C H N IE N IE K A W A L E R A

Przez Si. Rossowskiego.

Dziś, gdy karnawał znów odsłania pole Miłej nadziei i różowych planów.

M ówię do siebie: “Pomnąc na swą dolę, Szczerze nad sobą, człecze się zastanów” !

I Bo jako woda, tak płyną me lata,

Próżno wytężam wzrok na wszystkie strony, Zawistny los mi ciągłe figle płata,

Kiedyż posażnej doczekam się żony ? . . . Gdym na prowincji w czortkowskim powiecie O pięćkrociową starał się Jadwigę,

Ona za miłość raz mi na serwecie Własną sw*ą rączką p o ło ż y ła ... figę!

Hrabianka Minia z trzema kroć tysięcy Również sny moje rozsypała w gruzy;

Za to, żem kochał jak najgoręcej,

Dwa mi przysłała w prezencie — harbuzy!

15

(10)

A gdy w miłosnej trwając wciąż tęsknocie, Dalej za nowym gonił ideałem,

Od panny Józi, co ma ze dwa krocie, W sam dzień imienin koszyk otrzymałem!

<^.zyż i na przyszłość figa, harbuz, kosze Mają me skromne niweczyć żądanie?

\fyszak już pokornym głosem dzisiaj proszę:

Jedenkroć tylko daj z żoną Pani e ! . . . A choćby nawet pięćdziesiąt, trzydzieści, Dziesięć tysięcy — przecież to tak mało!

Na mej pozycji, przytem w naszem mieście, Uboższą żonę czyżby mieć przystało? . . . Lecz jeśli ustępstw trzeba jeszcze więcej, I nic nie naczą wszelkie me zasługi, Błagam cię daj mi głupich pięć tysięcy, Abym przynajmniej miał czem spłacić długi!

Biblioteka Główna UMK ^UNIWERSYTECKA^

300043342437

• ).■

(11)

» 1 w Biblioteka Główna UMK

300043342437

Cytaty

Powiązane dokumenty

Jeszcze baran nie skończył, a genialny Zenobi wyciągnął już z gardła chrapliwe szczekanie psa, aby je mistrzowsko zmienić na rozpłakane, rozjęczane miauczenie kota, który nagle

Here, we address this shortcoming by integration of healing fluid reservoirs into honeycomb core sandwich composites that autonomously transport healing fluids

61 ) Przepisy wykonawcze zob. 50% wpłaconych sum, przedłużony do 31. 50 dotyczący dochodów z podatku gruntowego).. Prawo skarbowe 695 mogą być zryczałtowane, o ile zarobki

Praca w ćwiczeniach Nowi Tropiciele strony:38,39,40,41,42 czytanka jest w załączniku jest niezbędna do zrobienia ćwiczeń“ Wiosenne nowiny“ może być trudna do

Ze względu na duże rozmiary Księżyca, jego układ z Ziemią można traktować jako planetę podwójną, choć jest to określenie nieoficjalne, stosowane

Symbol su- meryjski dwóch węży pojawia się, jak wi- dać, także w Egipcie i również jest zwią- zany z bogiem uzdrawiającym – prze- piękny relief w świątyni faraona Setiego

Niech się wielmożny konsyljarz nie obraża : chłop od tego jest, żeby orał, a konsyljarze, żeby śmier­.. telne proszki