M 12 . W arszawa, d. 20 Marca 1892 r. Tom X I
TYGODNIK POPULARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM.
PRENUMERATA „W SZECHŚW IATA".
W W arszaw ie:
rocznie rs. 8 k w artaln ie „ 2
Z przesyłką pocztow ą:rocznie „
10półrocznie „ 5
P renum erow ać m ożna w R ed ak cy i W szechśw iata i we w szy stk ich k sięg arn ia ch w k ra ju i zagranicą.
Kom itet Redakcyjny Wszechświata
stanowią panowie:
Aleksandrowicz J ., Deike K., Dickstein S., Hoyer H., Jurkiew icz K., Kwietniewski W ł., Kramsztyk S., Natanson J., Pranss St., Sztoleman J . i Wróblewski W.
„W szechśw iat" przy jm u je ogłoszenia, k tó ry ch treśó
m ajak ik o lw iek zw iązek z n au k ą, n a n astępujących w aru n k ach :
Z a 1w iersz zw ykłego d ru k u w szpalcie
a lb ojego m iejsce p o b iera sig za pierw szy ra z kop.
7 * /jz a
sześć n astęp n y ch ra z y kop. 6, za dalsze kop. 5.
. A . d r e s Z S © d .a ,ls :c 3r x : K Z r a ł r o - ^ T - s l c i e - ^ r z e d . n o . i e ś c i e , USTr G S .
Doświadczenia M ikołaja Tesli.
W SZEC H ŚW IA T.
N r 12.
DZIAŁANIA
PRĄDÓW PRZEMIENNYCH
Z N A C Z N E J C Z Ę S T O Ś C I.
Z zam ieszczonej n ied a w n o w p iśm ie na- szem m ow y p. W illia m a C rookesa, w y p o w iedzianej na zebraniu tow arzystw a inży- n ieró w -elek try k ó w w L o n d y n ie ‘) d o w ie
d z ie li się czy teln icy nasi o now ych i zd u m iew ających praw d ziw ie dośw iad czen iach p. M ikołaja T e s li. D ośw iad czen ia te w y k o n y w a ł p. T esla poraź p ierw szy p u b licz
nie d. 20 M aja r. z. w am erykańskim in s ty tu cie in ż y n ie r ó w -e le k tr y k ó w , obecnie zaś p rzy b y ł do E u rop y i p o w tó rzy ł je dla róż
n ych stow arzyszeń n a u k o w y ch w L o n d y n ie i Paryżu; korzystając w ięc ze spraw ozdań zam ieszczon ych w k ilk u pism ach, a z w ła szcza z opisu p. H o sp ita liera w „L a N atu r ę ”, skąd też czerpiem y załączon e tu ry su n k i, podać m ożem y ob ecn ie w iadom ość do
k ładniejszą o pracach p. T e sli, które n ie w ątp liw ie prow adzą do now ej d zied zin y badań elek try czn y ch , m ogących p rzed sta
w iać w ażne znaczenie, zarów no pod w z g lę dem teoretyczn ym , ja k i praktycznym .
D ośw iad czen ia p. T esli tyczą się prądów przem ien n ych , nader szyb k o po sobie na
stęp u jących . W iad om o, że prądy takie pow stają pod d ziałan iem in d u k cyi. G dy zam knięty zw ój drutu obraca aię dokoła j e dnej ze sw y c h śred n ic w polu m agn etycz- nem , czy li innem i sło w y , m iędzy biegunam i m agnesu, w ytw arzają się w nim prądy ch w i
lo w e , przeb iegające n aprzem ian w jed n ę i drugą stronę, tak, że kieru n ek ich zm ien ia się d w u k rotn ie w ciągu każd ego okresu.
O bracający się w ięc zw ój taki je st s ie d li
skiem s iły e lek trow zb u d zającej,k tóra w szak
że n ie je s t stateczną, ale d ziała p eryjod ycz- n ie, stając się n aprzem ian dodatnią i odje- m ną w ciągu k ażd ego obrotu. O braz tej p ery jo d y czn o ści daje nam z w y k ły ruch w a
h a d ło w y , a ja k przez trw an ie w ahnięcia
*) „A tom e le k trj czn y ‘‘ (W szechśw iat z r. b., N r 8).
rozum iem y przeciąg czasu, ja k i wahadło- ło ż y na przebieżenie pełnej drogi w jed n ę i drugą stronę, tak też i okres czy li peryjod prądu przem iennego obejm uje p ełn y jeg o przeb ieg w jed n ym i drugim kierunku.
W ciągu każdego podw ójnego sw ego wah
nięcia p rzesuw a się w ahadło dw a razy przez
| sw e położen ie rów n ow agi, a podobnież w ięc i prąd przem ienny w ciągu każdego okresu dw a razy przechodzi przez zero sw eg o na
tężenia. Szybkość, albo raczej częstość w ah
nięć oceniam y, oznaczając ich liczb ę w cią
g u sekundy; tak samo przeto i częstością prądów przem iennych będzie liczb a ich okresów w ciągu sekundy, częstość zaś ma w p ły w bardzo znaczny na ob jaw y przez prądy te w y w o ły w a n e. Jestto czynnik, k tóry n ależy m ieć na uw adze obok ich n a tężen ia i siły elektrow zbudzającej, czyli po- tencyjału; dw a bow iem prądy przem ienne posiadać m ogą jed n a k ie natężenie średnie i jed n ak ą siłę elektrow zbudzającą średnią, a pom im o to różnić się m ogą znacznie sw o
ją częstością.
E lek trotech n ik a dzisiejsza p osłu gu je s ię chętnie prądam i przem iennem i i stosuje je do różnych sw ych celów ; są to w szak że prądy o częstości n iew ielk iej tylk o od 50 do 150 okresów na sekundę, n asuw ało się w ięc pytanie, ja k ie będą ich objaw y przy częstości posuniętej daleko poza tę granicę*
T em i w łaśn ie badaniam i zajął się p. T esla, skoro zd o ła ł zbudow ać przyrządy d o zw a lające w y w o ły w a ć prądy o w ielk iej czę
stości.
N ajprostszy z tych przyrządów p rzedsta
w ia fig. 1. S k ład a się on z krążka stalo
w ego o średnicy 80 cen tym etrów , na k tó rym osadzone są drobne cew k i, c zy li zw oje w liczbie 384; krążek ten obraca się w e
w nątrz w ieńca, dźw igając takąż samę liczb ę zw ojów , po których p rzebiega prąd przy
byw ający zzew nątrz i które tw orzą tedy ty le ż b iegu n ów indukujących. P rzy ob ro
cie zatem krążka pow stają w zw ojach w ew n ętrzn ych prądy in d u k cyjn e, tak, że na każdy obrót przypada 192 okresy; g d y w ięc krążek w iruje z szybkością 3 0 0 0 obro
tów na m inutę, czy li 50 na sekundę, m am y
częstość 9 6 0 0 , to je st 9 600 okresów na se
kundę. P rzyrząd opatrzony je s t w cztery
biegu n y, z których dw a łączą się z ob ie
Nr 12.
AVSZECH ŚW IAT.179 giem prądu pierw otnego, czy li in d u k cy jn e
go, dwa zaś drugie zbierają i odprowadzają zapom ocą kolektorów i szczotek prądy w zbudzone przez indukcyją, jak w z w y k łych m achinach dynam oelektrycznych. Za pośrednictw em w reszcie odpow iedniego transform atora w zbudzone tak prądy prze
obrażają się w prądy o w ysokim potency- ja le , cz y li o znacznej sile elektrow zbudza- jącćj, tak, że p ow od ow ać mogą iskry i w ogólności w szelk ie działania elek tro
statyczne.
O bjaw y te wszakże, w y w oływ an e przez prądy przem ienne o bardzo w ielkiój czę
stości przedstaw iają cechy zg o ła różne od
G dy prądy są słab e ale następują po so
bie szybko, w yładow anie zachodzi ju ż z o d ległości znacznśj i w ytw arza cien k ą nitkę św ietlną, słabo zabarw ioną, która pom im o trw ałości u lega ruchom pow ietrza i drga bezustannie. G dy prąd indukujący w zm a
ga się, łu k św ietln y rosszerza się, dochodzi grubości palca i przybiera barw ę silnie białą. Za p ow ięk szen iem częstości okre
sów w yład ow an ie staje się prom ienistem , przyczem tow arzyszy mu szm er charakte
rystyczn y i obfite w ytw arzan ie ozonu. G dy w reszcie częstość dalćj się je szcze wzm aga, zachodzi silne rozgrzanie, a p rom ieniow a
nie je st tak potężne, że przedziera się przez
Fig. 1. P rz y rz ą d Tesli, w ytw arzający p rąd y przem ienne b ard zo w ielkiej częstości.
d zia ła ń m achin elek trostatyczn ych , lub też od cew ek in d u k cyjn ych , które dają n ie
w ielk ą ty lk o ilość okresów na sekundę.
W szy stk ie w ogóln ości zjaw iska, ja k ie z a chodzą przy w yład ow an iu m achin elek tro
statyczn ych m ogą być pow tórzone zapom o- cą ce w e k in d u k cyjn ych , w których in d u k cyją pow odują prądy przem ienne bardzo znacznćj częstości, dośw iadczenia te w szak
że w ystęp u ją tu w sposób daleko bardzićj uderzający, a to dla daleko w iększej ilości en ergii elek try czn ćj, ja k ą doprow adzają prądy przem ienne.
O bjaw y w y ła d o w a n ia elek tryczn ego w ta
k ich cew kach przedstaw iają form y różne, które zależą od częstości okresów .
grube w arstw y substancyj izolu jących , k tó rych obecność w p ływ a naw et na podsycenie blasku prom ieni św ietlnych. G dy p rzy do
św iadczeniu tem wprow adzam y p ły tę ebo^
nitow ą m iędzy k u lki, stanow iące biegu n y cew y, w ytryskują m iędzy niem i m iryjady isk ier.
W ytw arzan ie się tych prom ieni ś w ie tl
nych przypisuje p. T esla je d y n ie g w a łto w nem u w strząśnieniu cząsteczek pow ietrza m iędzy biegunam i cew y; sądzi on n aw et, że podobneż zjaw isko n astąp iłob y zgoła bez ud ziału przyrządów elek tryczn ych , g d y byśm y w strząśnicnie rów nie silne p ow ie
trza sprow adzić m ogli sposobam i m ech a-
nicznem i.
1 8 0 W SZECH ŚW IA T.
Nr 12.
Z w yk ły m łyn ek elek try czn y , g d y je s t po
łączon y z cew ą in d u k cyjn ą, pobudzaną przez prądy szyb k iej przem ienności (fig. 2) przed staw ia się w postaci św ietln e g o kręgu, ja k b y słońca, rozjaśnionego przez w y ła d o w ania elek tro sta ty czn e. D ru t m iedziany, p ok ryty je d w a b iem i p ołączon y z jednym
F ig. 2. M ły n ek elek try czn y .
biegunem cew y (fig. 3 ) sprow adza w y p ły w elek try czn y , k tó ry go zu p ełn ie św iatłem oblew a; w ty ch że sam ych w arunkach drut p ok ryty gu tap erk ą, lu b kauczukiem w y daje się, ja k b y u m ieszczo n y w p ow łoce św ietlnej.
G d y na je d n y m b iegu n ie cew y in d u k c y j
nej osadzone je s t ostrze, a obok n ie g o k u l
ka m etalow a, w ted y p rzy użyciu prądów
F ig . 3. W ypływ e le k try czn y przez d r u t p okryty jed w ab ie m .
o bardzo w ielk iej częstości w y p ły w ele k tryczn y zachodzi ró w n ież ła tw o przez ostrze ja k i przez k u lk ę, ja k b y w brew zasadzie, że elektryczność uchodzi ty lk o przez ostrza.
G d y z obu biegunam i cew y in dukcyjnej po
łączon e są słu p y m etalow e, p ok ryte staran
n ie ebonitem , tak , by w y p ły w elek tryczn y za ch o d ził ty lk o na końcach, p ow stają dwa p raw d ziw e p ło m ien ie, p raw ie b ia łe u swej
podstaw y i przedstaw iające w ciem ności w ejrzenie płom ieni gazow ych, w yryw ają
cych się pod znacznem ciśnieniem . W ed łu g p. T esli jestto n ietylk o p odobieństw o, u w a ża on j e za płom ienie istotn e, choć nietak gorące jak płom ienie w ytrysk ów gazow ych;
sądzi on wszakże, że tem peraturę ich moż- naby b yło doprow adzić do takiej samej w y sokości, g d yb yśm y zdołali w zm ódz od p o w iednio p oten cyjał i częstość prądów .
W y w ią zy w a n ie ciepła je st zresztą bardzo znaczne na całej dłu gości przew odnika.
W łók n o bardzo cienkie zam knięte w kuli szk lan ej, w której nietrzeba naw et w y tw a rzać próżni, u lega rozżarzeniu. D o św ia d czenie to, w skazane na fig. 4, uderza jeszcze tym objaw em , że w łókno opisuje stożek d o k oła sw eg o punktu uczepienia i przyjm uje w ejrzen ie lejka św ietlnego; ze zmianą zaś
F ig . 4. W łókno rozżarzone w k u li szklanej, w y
pełnionej pow ietrzem .
p oten cyjału zm ienia się otw ór lejka, zw ęża się on i rosszerza.
W podobny sposób u rząd ził p. T esla ró ż
ne m odele lam p elek tryczn ych , w których
u legają silnem u rozżarzeniu bądź w łókna,
bądź b r y łk i cia ł trudno to p liw y ch i op iera
jących się w ogóln ości działan iu siln ego
ciepła. P rzy użyciu stosow nego w ięc ma-
teryjału, któryby dobrze zn o sił w ysok ie
tem peratury i siln ie się pod ich w p ływ em
rozżarzał, otrzym ać będzie można lam py
żarzące bardzo trw ałe i ja śn iejsze, an iżeli
lam py dotychczasow e, gd y posiadać b ę
dziem y m etody p rzem ysłow e otrzym yw an ia
prądów przem iennych o w ysok im poten-
cyjale. D zia ła ln o ść takiej lam p y o w łó
knie p ojedyńczem w zm aga się znacznie,
g d y górna je j część opatrzona je st w p o
kryw ę m etalow ą, która łą czy się drutem
Nr 12.
W SZECHŚW IAT.181 z płytą m etalową, ja k w id zim y na fig. 5.
P ok ryw a m etalow a stanow i tu zarazem re
flektor, a blask takiój lam py zm ieniać m oż
na ła tw o w rozległych granicach przez zm ianę w ym iarów p ły ty , która słu ż y w ła ściw ie do rospraszania en ergii i ma zn a czen ie drutu p ow rotnego, to je s t drutu w ra
cającego od lam py do gieneratora elek try cznego. L am pa p ło n ie rów nież i przy po
łączen iu drutu z ziem ią, zam iast z płytą m etalow ą. P . T esla daje nam w ięc lam py elek tryczn e o je d n y m tylko drucie, tak jak jed en rów nież drut ty lk o w ystarcza do t e legrafow ania; bardziej jed n ak jeszcze ude-
z jed n ego źródła zaczerpnęli pierw sze swe, że tak pow iem , n atch n ien ia naukow e.
W szyscy czterej jed n eg o m ieli m istrza, w ielk iego Jana M ullera, który w N ie m czech stw orzył fizyjologiją dośw iadczalną.
W p ierw szych dziesiątkach lat naszego stu lecia berlińska pracow nia M ullera była w i
dow nią, grupującą w sobie ludzi, w których um ysłach k iełk o w a ły zarodki w ielk ich prze
obrażeń w poglądach na czynności żyw ych ustrojów. Tutaj pierw sze sw e kroki sta
w iali T eodor Schw ann i Jakób H enie;
a podczas g d y epokow e prace M ullera i w spółczesnego mu E rnesta H enryka W e-
F ig . 5. L a m p a o w łóknie pojedyńczem , połączona z p ły tą m etalow ą o zm iennej pow ierzchni, służącą do zm iany blasku lam py.
rzające są dośw iadczenia, przy których ru
ry, zaw ierające gazy rozrzed zon e, rozża
rzają się, czy li raczój rozjaśniają zgoła bez pośrednictw a drutów .
(dok. nast.).
T. Ii.
E r n e s t B r iic k e .
W S P O M N I E N I E P OŚ MI ER TN E.
Na firm am encie nauki w N iem czech przez pół w iek u św ie c iły w jed n ej k on stelacyi cztery g w ia zd y pierw szej w ielk ości. Z nich jed n a zg a sła obecnie.
Z im ionam i H erm an a H elm holtza, E m ila du B ois-R eym on d a, K arola L u d w ig a i E r nesta B riick ego w iążą się n ietylk o w sp o
m nienia n a jw ięk szy ch w ostatniej dobie od
kryć na polu fizyjologii, le c z i tradycyja k lasyczn ych szk ół m etody dośw iadczalnej w badaniu zjaw isk życia. W szy scy czterej
bera (w L ip sk u ) zw iastow ały n ow y okres w dziejach fizyjologii, do k oła tego p rzy
byli czterej m łodzi lu d zie, którzy w w iedzy dzisiejszej oznaczają cztery w ielk ie ogniska b ijologii dośw iadczalnej.
B riicke, m ając lat dw adzieścia trzy, zo
stał w roku 1843 asystentem M ullera po uprzedniem ukończeniu stu d yjów m edycz
nych w H eid elb ergu i B erlin ie. W nastę- nym roku h ab ilitow ał się w uniw ersytecie berlińskim , a od 1846 r. prócz tego w y k ła dał anatomiją w tam tejszej akadem ii sztuk pięknych. P o znakom itym Burdachu objął w r. 1848 k atedrę fizyjologii w K rólew cu, i lecz ju ż w rok później pow ołano go do W ie dnia, gd zie aż do 1889 r. niezm ordow anie b y ł czynny ja k o n auczyciel i sam odzielny badacz, stanow iąc jednę z ozdób fakultetu w iedeńskiego. U su n ą w sz y się przed d w o ma laty od czynności profesorskich, nie za
przestał B riicke pracy, a g d y d. 7 Stycznia r. b. śm ierć ju ż mu w oczy zaglądała, jesz
cze zajęty b y ł popraw ianiem ostatnich ar
kuszy świeżo napisanego dzieła.
W trzech g łó w n ie kierunkach rozw ija się
182
W SZECH ŚW IA T.N r 12.
od p ołow y n aszego stu lecia fizyjologija. Gdy poznano, że w ła ściw y ch sie d lisk ob jaw ów życia szukać należy w ow y ch drobnych p ier
w iastkach anatom icznych, które zw iem y ko
m órkam i, naturalnem b yło n astęp stw em , że d aw niejsza anatom ija, od której zw y k le fizyjologii n ie od łączan o, zrod zić ze siebie m usiała ow oc, k tórego poznanie w ym agało całk ow itego pośw ięcen ia się całego szeregu w ytraw n ych pracow ników . W ten sposób fizyjologow ie zw ró cili się k u badaniom m or
fologiczn ym , upatrując w n ich potężną, broń, która p ozw oli im w targnąć do o w eg o zacza
row anego gm achu, g d z ie m ieszczą się taje
m nice życia. L ecz n iez a le żn ie od teg o — w m yśl daw niej ju ż g ło szo n ej, a od czasów L avoisiera datującej się zasad y, że zjaw isk a życia tłu m aczyć n ależy d ziałan iem tych sam ych sił, ja k ie panują w przyrod zie m ar
tw e j— nie przestaw an o pracow ać w k ie r u n kach fizycznym i chem icznym . I do dnia d zisiejszego isto tn ie trzy te k ieru n k i na na- czeln em pozostały m iejscu; ty lk o ro zg a łę
z iły się jeszcze b ardziej, w y d o sk o n a liły i liczn em i szc zeg ó ło w e m i m etodam i zostały uzu p ełn ion e. T ru d n ości zaś, ja k ie n ieza leżn ie od p ostęp ów badania fizy jo lo g iczn e- g o napotykano, p o le g a ły i p olegają g łó w n ie na tem , że tak prosty napozór organizm , ja k istota jed n o k o m ó rk o w a , d otych czas je szcz e n aigraw a się w szelk im n aszym po
kusom d ok ład n ego poznania zarów no szcz e
g ó ło w ej je g o budow y, jak i n ieskończenie zaw iłych funkcyj.
T ak n iew iele, zd aje się, czasu u p ły n ę ło od założenia p od w alin fiz y jo lo g ii n au k ow ej, trzeźw o obserw ującej, w olnój od skądinąd zaczerp niętych u p rzedzeń, a je d n a k że tru
dno obecnie jednem u u m ysłow i objąć tę moc p ostępów , k tóre ta n auka w e w szy stk ich sw ych k ierunkach d o k o n y w a . W ie d z a na
sza d zisiejsza tem się w ła śn ie odznacza, że, otrząsnąw szy się z p łon n ych , ja k się ok a
zało, u siłow ań a p rio ry sty czn eg o tw orzen ia poglądów na zja w isk a p rzyrod y, stara się przez poznanie n a jd ro b n iejszy ch sz c z e g ó łó w , przez w n ik n ięcie w najm niej napozór p rzystęp n e p rocesy n atu ry zdobyć ta k ie ich zrozum ienie* które po u o g ó ln ien iu okaże się od p ow ied n iem do w y sn u cia w ieczn ie p raw d ziw y ch , n iezm ien n ych praw . Stąd ow a k on ieczn ość pracy w n ajrozm aitszych k ie
runkach, stąd ow a różnorodność m etod ba
dania, nieprzebrane w ilości i rozm aitości p om ysły, stąd nieodzow na potrzeba m ożli
w ie w ielk iego zastępu pracow ników . Lecz pom im o takiego rosstrzelenia p om ięd zy bio
rącym i u d ział w tej olbrzym iej pracy, za daniem rzeteln ego uczonego jest u staw icz
ne p ozostaw anie w łączności z tem w szyst- kiem , co badań jeg o d otyczy, n iezryw an ie tych naturalnych n ici, które w nioski jeg o pracy łączą ze zdobyczam i innych. I jeżeli w spółcześni uczeni niejednokrotnie grzeszą w tym w zględ zie, to jed n ak że nie należy p rzypuszczać, że samej nauce na złe wyjść to musi. W nieprzerw anym postępie wiedzy mu
si nastąpić ch w ila, k ied y w ielk i, nad zw y k łą m iarę w yrastający u m ysł skorzysta z zeb r a nego ju ż m ateryjału i dojrzy w nim to, co isto tn y stanow i krok naprzód w naszych w iadom ościach.
W ięcej m oże niż w innej g ałęzi nauki, w fizyjologii w łaśnie w ciąż pam iętać należy 0 tem , ja k ściśle i nierozerw aln ie są ze sobą zespolone w yn ik i badań na rozm aitych d ro
gach zdobyte. F izy jo lo g -m o rfo lo g , fizyjo- lo g fizyk i fizyjolog chem ik, to trzój bada
cze, którzy na czas pew ien pracę pom iędzy sobą ro zd zielili, lecz n ig d y zapom inać nie p ow in n i, że w szyscy razem do jed n eg o dążą celu n iety lk o , że naw zajem kom unikow ać się muszą, lecz w prost, że każdy z nich w ładać p o w in ien koniecznie w szystkiem i środkam i, którem i p osługujem y się dzisiaj w badaniach procesów życia. A w ielką je s t przedew 8zystkiem zasługą, ow ych w ielk ich m istrzów , k tórzy fizyjologiją, naukow ą do życia pow ołali, że w łaśn ie o tych sw oich ob ow iązk ach na ch w ilę n ie zapom inali.
W zrok ich zaw sze b y ł sk ierow an y ku osta
tnim , najw yższym zadaniom; um ysł ich obej
m ow ał ro zleg łe w idnokręgi i zataczał k oła w yb ieg a ją ce daleko poza d zied zin ę samój fizyjologii. B y li oni tym i praw d ziw ym i u czon ym i, którzy h ołd u ją zasadzie: homo sum et n il hum ani a me alienum esse puto.
H e lm h o ltz i du B ois - R eym ond, L u d w ig 1 B riicke — to w ięcej niż u czen i w d zisiej- szem , pospolitem zn aczen iu tego w yrazu.
T o u m ysły, którym nic n ie je st obce, co do
ty czy czło w iek a i zapew ne tym zaletom ich
ducha p rzyp isać trzeba, że do p raw d ziw ie
zdum iew ających doszli rezultatów .
N r 12.
W SZECHŚW IAT.183 D o n io sło ść prac B riiekiego n iety le polega
n a jakiem ś w ielkiem odkryciu, ile na bo
gactw ie idei naukow ych, na rozw ażnej, nie- uprzedzonśj k rytyce i klasycznem w y k o n y
w aniu pracy. S tanow czy sąd je g o , n iep o
sp olita um iejętność dopatryw ania ziarn p ra
w dy tam, gd zie się one istotnie mieszczą, n ieubłagana krytyka poronionych m yśli, lub n iedojrzałych ow oców badań charakte
ryzują go n iety lk o ja k o badacza, lecz i jako n auczyciela. W chaosie krzyżujących się na w sze strony rozm aitych poglądów , w na c h w ilę w stuleciu naszem nie ustępującym w irze idei n au k ow ych je s t rzeczą n ie z u p e ł
n ie łatw ą zachow ać besstronność sądu i nie zbaczać z drogi niezarosłśj chwastem uprze
dzeń i przesądów . „Jak m ajestatyczny ok ręt żeg lu je duch B riickego w tój epoce w zburzenia n au k ow ego, będąc gw iazdą przew odnią dla licznych łod zi, ch w iejn ie
jd o k oła n iego płynących na roshukanych fa la c h ” ').
D ow odem niezm ordow anej pracy Brucke- go je st 130 prac treści przyrodniczej, ja k ie po nim p ozostały. A w ielostronność, o ry g in a ln o ść i w ytrw ałość, która z prac tych przeb łysk u je, aż nadto daje sposobności do p od ziw ian ia tego n iez w y k łe g o um ysłu. T y l
ko o k ilku najw ażniejszych badaniach Brti-
■ckego słów kilka na tem m iejscu pow iedzieć zam ierzam y.
P ier w sza w ięk sza praca B riickego po-
jśw ięcon a je s t anatom icznem u opisow i oka,
ja w niej m nóstw o je st zaw artych cennych spostrzeżeń fizyjologicznych. P rzed m ioto
w i tem u pozostał B riicke w ierny aż do osta
tnich lat życia; do najw ażniejszych zaś je g o zd ob yczy w tym zakresie należy w yk rycie w e w nętrzu oka m ięśnia t. zw . akomoda- -cyjnego, którego skurczenia, zm ieniając j
krzyw izn ę soczew k i, p rzygotow u ją organ w zroku do w id zen ia przedm iotów z rozm ai
tej o d leg ło ści. Z jaw isko św iecenia oczu, objaśnione przez B riick eg o , dało, jak w ia
dom o, p r zy ja cielo w i je g o H elm h oltzow i p ier w sz y bodziec do pracy, której rezulta-
') S igm und E x a e r. E rn s t v. Briicke und die m od ern e Physiologie. E rs te V orlesung gehalten a r a 8 Octob. 1890. O dbitka z „W ien er K linische W ochenschrift1', 1890, N r 42.
tem było pam iętne na wsze czasy zbudow a
nie w ziernika ocznego (oftalm oskopu).
D oskonale obeznany ze zjaw iskam i i m e
todam i optyki fizykalnej, pojął Briicke, że
| p rzyczyny w spaniałych barw nych i ś w ie tl
nych efektów w ożyw ionej przyrodzie n a der są rozm aite. W w ielu przypadkach mam y do czyn ien ia, np. w kw iatach, z ros- puszczonem i barwnikam i. L ecz często bar
dzo, ja k np. w m asie perłow ej, osobliwa budow a anatom iczna daje pow ód do rodza
ju falow ania św iatła, które nazyw am y in- terferencyją. W innych przykładach w sk a
zał B riicke działanie kilku barw ników , ich sum ow anie lub wzajem ne znoszenie się, d a lej w p ły w m ętnych ośrodków i t. p. N a podstaw ie podobnych spostrzeżeń udało mu się także w yjaśnić zm ianę barw u n iek tó
rych zw ierząt, ja k u żab, kam eleona, atra- m entnic. Tutaj układ nerw ow y w pływ a rosstrzygająco na ruch kom órek p igm en to
w ych we w nętrzu skóry, a spostrzeżenie to duże ma też znaczenie dla ogólnego zrozu
m ienia czynności kom órek. Zjaw iska bar-
| w ne, w ystępujące w św ietle spolaryzow a- nem , spożytkow ał B riicke w sposób n ie zm iernie p o m ysłow y do badania budow y w łókien m ięsnych, a m etoda ta okazała się nader płodną dla fizyjologii i anatom ii m i
k roskopow ej.
N auka o traw ieniu i odżyw ianiu, o ch e
m ii krw i i o krw iobiegu, o m ięśniach i ner
w ach w iele też B riickem u ma do za w d zię
czenia. B riicke b ył jed n ym z p ierw szych , który z pew ną dokładnością poznał zm iany, jak im w odany w ęgla i cia ła b iałk ow e u le gają pod w p ływ em soków traw iących oraz podał sposoby w y d ziela n ia t. zw . ferm en
tów rospuszczalnych. Trudno tu p oszcze
g ó ln ie w ym ien iać treść tych w szystk ich prac. T y le w szakże koniecznie p ow ied zieć trzeba, że zarów no przy tych ostatnich ja k i w yż6j w spom nianych badaniach z fizyjo- I lo g ii barw i w zroku n ie op u szczał B riick e- go n igd y m ikroskop, a na budow ę m ikro
skopow ą tkanek ciała przedew szystkiem za
w sze uw aga je g o była zw róconą.
N iew iele w ów czas u p ły n ęło czasu od
p ierw szych badań S ch leid en a i Schw anna,
a nauka o kom órce ja k o elem entarnej j e
dnostce żyw ej m ateryi, nie przeniknęła
je szcz e w e w szystkie u m ysły. Ż yw y u d ział
184
W SZECH ŚW IA T.N r 12.
w jś j u gru n tow an iu i u p ow szech n ien iu p rzy ją ł w łaśn ie B riick e. B adając g ła d k ie w łók n a m ięśniow e, n ab łon ek i n aczynia lim fatyczn e kiszek , części sk ła d o w e układu naczyń k rw ion ośn ych u w ielu zw ierząt k rę
gow ych , m iał B riicke bezu stan n ie sp o so bność sk iero w y w a n ia swój m y śli ku p o g lą dom tw órców teo ry i kom órki. A g d y znów w p rzecen ien iu ó w czesn ych zd ob yczy w tym kierunku zn a leźli się tacy, dla których ju ż ty lk o k w estyją czasu było sztu czn e stw o rżen ie ży w y ch k om órek, w ów czas B riicke z m istrzow ską w y stą p ił rospraw ą, w którój jasn o stan n au k i o kom órce w y ło ż y ł i w y
ja śn ił, do ja k ie g o stopnia za w iłą być musi budow a tego „elem en tarn ego o rg a n izm u ”.
P rzed n iesp ełn a k ilk u tygod n iam i znany botanik w ied eń sk i, profesor W iesn er w yd ał k siążkę p. t. „ D ie E lem en tarstru ctu r und das W ach stu m der leb en d en S u b sta n z”, p ośw ięcając ją B riickem u. K siążka ta w sp o
sób dość p rzystęp n y zapoznaje nas z tem w szystk iem , co w iadom o d ziś o g ó ln ie o b u d o w ie i w zroście kom órki, a jed n ocześn ie daje dow ód, ja k praw d ziw ie głęb ok iem i, trafnem i i d otych czas je sz c z e n ie w zru sz o - nem i są pogląd y, w yp ow ied zian e przez B rii- ck eg o lat tem u przeszło trzy d zieści.
Jan M u ller badaniam i sw em i nad orga
nem g ło su , krtanią, o tw o r z y ł drogę do na
szej d zisiejszej a k u sty k i fizy jo lo g iczn ó j, a pow stanie teg o d zia łu w ied zy za w d z ię
czam y p rzed ew szystk iem d w u je g o w ielkim uczniom , H elm h o ltzo w i i B riickem u. H elm - h o ltz, a w części też D on d ers, b liżśj w y ja śn ili nam istotę m uzyczną d źw ięku sam o
g ło sek . B riick e natom iast zw ró cił sw e ba
dania ku sp ó łg ło sk o m , które jak o n iep ra w i
d ło w e drgania i szm ery w ym yk ają się z pod w szelk iej analizy fizyczn śj.
R ozm aitość tych szm erów , polegająca na rozm aitem w zajem nem u k ła d a n iu części or
g a n ó w g ło so w y c h , je s t aż n ad to o czy w ista i znajduje swój w yraz ju ż u najstarszych gram atyk ów . L ecz ra cy jo n a ln y p od ział, oparty n ie na dow oln ych ok reślen iach , osię- gn ą ć m ożna je d y n ie przez ścisłą analizę fizy jo lo g iczn ą , która zarazem je s t w stanie u sunąć zam ięszan ia tk w ią c e w n ienauko
w y ch definicyjach. B riick e p ie r w sz y podjął i do ostatnich niem al szczegółów w y k o ń c z y ł taką analizę. Z badał on fizyjologicz-
n ie w szelk ie m ożliw e środki, słu żące nam do w ytw arzania d źw ięk ów m ow y i w e d łu g rezultatów tych ok reślił d źw ięk i w szystkich ję z y k ó w w istotn ym ich charakterze. W ia dom o, że, ja k k o lw iek nasze znaki (litery ) w yobrażające w m ow ie pew ne szm ery (sp ó ł
g ło sk i) pow stały w stopniow ym rozw oju ze znaków odpow iadających pew nym poję
ciom , to jednakże w skutek w ędrów ek i k rzy
żow ania się ich śród rozm aitych narodów w w ielu w ypadkach zu p ełn ie praw ie zm ie
n iły p ierw o tn e sw e znaczenie. N iektóre np., by poprzestać na najprostszym p rzy k ła d zie, bardzo odm iennie są w ym aw iane
w rozm aitych język ach . A n a liza sp ó łg ło sek dokonana przez B riick ego p ozw oliła mu stw o rzy ć taki „system fo n ety czn y ”, w którym pom inięte zostały w zupełności litery ogóln ie używ ane; natom iast każdy d źw ięk je st w nićj w yrażon y w sposób fizy- jo lo g ic z n y , t. j. takim znakiem , który w sk a
zuje, jak ich u żyw am y przy w ym aw ianiu części anatom icznych (w arg, ję zy k a , pod
niebienia i t. d.) oraz jak iego rodzaju w ten sposób w ytw arzam y szm ery. I system ten obejm uje w sobie w szystkie znane nam i n ie
znane ję z y k i. K ażd y rozum iejący te znaki d oskonale potrafi w ym ów ić w szelk ie d ź w ię ki. N ietrzeb a dodaw ać, ja k ie g o d o n io słe
go nabiera znaczenia ten system np. przy nauczaniu głu ch on iem ych . T a „pazygra- fija” B riickego, m ogąca m ieć bespośrednie zastosow an ie w n iejed n ym k ierunku prak
ty czn y m , zb yt m ało dotąd znalazła u w z g lę dnienia.
M ow a ludzka we w szystkich jś j objaw ach i szczegółach fizyjologicznych nieustannym b y ła przedm iotem zajęć B riick eg o . I n ie p op rzestał on na analizie jak ościow ej, lecz w zakres sw y ch badań w łą czy ł też czyn n ik ilo ścio w y , m iarę, czas, potrzebny na skła
danie d źw ięk ów i szm erów w zgłosk i, tych zaś w w yrazy. D o tego jeszcze lic z y ć mu się w ypadało z w ysokością i siłą ton ów . U w z g lę d n ie n ie zaś tych w szystkich m om en
tó w p o zw o liło mu sprow adzić zasady m e
try k i w ierszow ej do naturalnych w arun
k ó w fizy jo lo g iczn y ch .
W ie lb ic ie l i n iep osp olity znaw ca sztuk p ięk n ych , B riick e w objaw ach piękna szu k a ł w szędzie podstaw naturalnych. P ły n ę ła
w nim krew artysty: ojciec i brat byli z n a -
Nr 1 2 .
nym i w sw oim czasie m alarzam i. M alar
stw u też, je g o krytyce i naukow em u w yro
zum ieniu p ośw ięcał chw ile w o ln e od pracy zaw odow ej i od zajęć czysto fizyjologicz- nych. Zasady naukow ej, fizycznej i fizyjo- logicznćj op ty k i starał się on spożytkow ać do celów artystycznych. I jak k olw iek zda- w aćby się m ogło, że do tój d ziedziny, w k tó
rej tak ważne mają znaczenie kw estyje sm a
ku i osob istego upodobania, badanie nau
kow e do w kroczenia nie je st pow ołane, to jednakże B riick e szczęśliwą, dokonał próbę p ostaw ienia tu pew nych reg u ł. R ozróżnia on d ziałan ie na widza barw w utworach idealnego m alarstw a od działania ich w przedm iotach sztuki stosow anej do prze
m ysłu. T y lk o dla tych ostatnich, w k tó rych barwa nie je st uw arunkow ana przez sam przedm iot, lecz zależy od w yboru ar
tysty, staw ia r eg u ły , opierając się przew aż
n ie na op tyczn ym w p ły w ie kontrastu. P i
sma B riickego p. t. „P h y sio lo g ie der Far- b en ”, „B ruchstucke aus ein er T heorie der bildenden K iin ste” pełn e są pogląd ów tak zdrow ych i n atu raln ych na istotę sztuki m a
larsk iej, że p rzysw ajają je sobie n ajw ięksi w sp ółcześn i m alarze i k rytycy.
T a dzied zin a estetyk i barw i kształtów ulubionym była przedm iotem badań i roz
m yślań B riickego. R ok tem u dopiero zbo- g a cił B riicke literaturę fizyjologiczn o-este- tyczną now em dziełem p. t. „Schonheit und F eh ler der m en sch lich en G esta lt”. A. na dow ód, że do ostatniej ch w ili życia um iał być pożytecznym , dość przytoczyć, że nie doczekał się ujrzen ia w druku całkow itej pracy swej ostatniej p. t. „W ie behiitet man die G esu n d h eit sein er K in d e r ”. D opiero w u b iegłym tygod n iu książka ta w św iat została puszczoną.
B riicke p ozostaw ił po sobie cenną pam iąt
kę n au czycielsk iej swej działalności. W y k ład y jeg o zebrane są w książce, która się ju ż d oczek ała k ilk u wydań. Co do m nie, w yznać m uszę, że z m nóstw a w spółczes
nych pod ręczn ik ów n iem ieckich, p ośw ięco
nych fizyjologii o g ó ln ej, książka B ru ck e
go najbardziej m nie p ob u d ziła do bliż
szego zajęcia się tym przedm iotem . N ie- tylk o, że czytan ie jej daje doskonały p o g lą d na stan nauki o zjaw iskach ży cio w ych , le c z — co niezm iernie jest ważnem —
185 pobudza do m yślenia i przejm uje m iłością dla nauki.
M a k sy m ilija n F laum .
N A J N O W S Z E
WYPRAWY FRANCUSKIE
W A F R Y C E . '
R ok 1880 stanow i przełom w dziejach badania A fry k i. Skończyły się św ietn e w y
praw y,m ające na celu rosstrzygnięcie trzech od w ieczn ych pytań, którym na im ię: k w e- styja N ilu , K on ga i N igru . Na pierw sze z n ich dali od p ow ied ź stanow czą w r. 1862 S p e k e i G rant, w iążąc je zio ro W iktoryja N yan za z początkiem N ilu B iałego; drugie zostało rosstrzygnięte przez L m n g sto n e a , Stanleya i C am erona w d ługim szeregu do
n iosłych podróży, których w yn ik iem było w yk reślen ie biegu rz. K ongo od źródeł do ujścia, odgraniczenie jej od N ilu , zw iązanie T an gan ik i zapom ocą L u k u g i z L uapulą, czy li z K ongo. Trzecią z p ow yższych kw e- styj rozw iązali pom yślnie w r. 1879 Z w eifcl i M oustier, odnajdując źródła N ig ru . W y znaczenie b iegu Zam beze dokonane zostało przez w iekopom nego L ivin gston ea. B y ły to w ypraw y w w ielk im stylu, które p ozw oliły w ejrzeć w stosunki hidrograficzne A fryki i d ały pojęcie o ukształtow aniu tej części świata; do nich, ja k do w iązadeł skieletu, przyłączają się pom niejsze odkrycia i p o dróże.
P o nich badanie A fry k i posuw ało się wciąż naprzód tak szybko, że w r. 1886 zna
kom ity podróżnika R ohlfs we w stępie do d ziełk a sw ojego „Q uid novi ex A frica ” w y
krzykuje: „Czasy odkryć dla A fryk i bespo- w rotnie m in ęły. P ozn an e ju ż dzisiaj z o stały system aty rzeczne i źródłow iska rzek ”.
Zdanie to b yło, ja k się przekonam y, cokol
w iek przedw czesne. Stan jed n ak badań hipsom etrycznych lądu czarnego był już o ty le posunięty, że można było ob liczy ć przeciętne w y n iesien ie A fry k i nad poziom m orza 673 m etry, co staw ia A fryk ę na dru-
W SZECHŚ W IA T .