• Nie Znaleziono Wyników

Tom XI. M .

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Tom XI. M ."

Copied!
20
0
0

Pełen tekst

(1)

M 10 . Warszawa, d. 6 Marca 1892 r. Tom XI.

TYGODNIK POPULARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM.

PRENUMERATA „W SZECHŚW IATA".

W W arszaw ie: rocznie rs. 8 k w artaln ie „ 2 Z przesyłkę pocztow ą: rocznie „ 10 półrocznie „ 5 P renum erow ać m ożna w R edakcyi W szechśw iata

i we w szystkich k sięg arn ia ch w k ra ju i zagranicą.

Komitet Redakcyjny Wszechświata stanowią panowie:

Aleksandrowicz J., Deike K., Dickstein S., Hoyer H., Jurkiewicz K., Kwietniewski WŁ, Kramsztyk S„

Natanson J., Prauss St. i Wróblewski W.

„W szechśw iat11 p rzyjm uje ogłoszenia, k tó ry c h treśó m a jakikolw iek zw iązek z n au k ą, n a następ u jący ch w arunkach: Z a 1 w iersz zw ykłego d ru k u w szpaloie albo jego m iejsce p o b iera się za pierw szy ra z kop. 7 '/i

za sześć n astęp n y ch razy kop. 6, za dalsze kop. 5.

- < ^ c i r e s : E B e d . a . ł r c 3 7 - i : K r a k o - w s k i e - P r z e d m i e ś c i e , 3 > T r © G .

P E R IP A T U S .

Jej# bodowa i stanowisto w M a e zwiera!.

(SZKIC ANATOMO PORÓWNAWCZY).

P erip atu s, podobnie ja k B alanoglossus, z którego budową, i stosunkam i rodowem i zapoznaliśm y niedaw no czyteln ik ów na­

szych *), je st zw ierzęciem , budzącem w ie l­

kie zajęcie pod w zględem m orfologicznym . N a leży także do zw ierząt przejściow ych, cz y li innem i słow y łączy w sobie cechy k il­

ku grup odm iennych. Zw ierzę to, którego lic z n e d osyć gatunki zamieszkują, okolice podzw rotnikow e A m eryk i, N ową Zelandyją i p ołu d n iow y kraniec A fryk i, dochodzi do kilkunastu linij d łu gości i przypom ina na pierw sze w ejrzen ie nagie gąsienice m otylów m iękkiem sw em ciałem , zlekka zm arszczo­

ną skórą i sposobem oraz pow olnością ła że­

nia. P rzeb yw a pod liśćm i i pod drzewem gnijącem ; je st bardzo ku rczliw y, tak, że

■) W szechśw iat t. X, N r 15 i 16.

w dwójnasób m oże ciało sw e w yciągnąć;

przestraszony lub zaniepokojony zw ija się w kółko, podobnie ja k niektóre nasze tysią- conogi.

Z w ierzę to pod w zględem położenia w u k ład zie naturalnym najrozm aitsze prze­

chodziło ju ż koleje i dopiero w now szych czasach, jak zobaczym y, w skutek dokładne­

go poznania budowy w yznaczono mu w ła ­ ściw e stanow isko gienealogiczne i o k reślo ­ no koligacyje je g o rodowe. L ansdow n- G uilding, który p ierw szy odkrył to zw ierzę w r. 1826, za lic z y ł je do m ięczaków , u tw o ­ rzyw szy dlań osobną klasę „P ołyp od a”.

N astępnie A udouin i M iln e-E d w ard s zali­

czyli je do robaków obrączkow ych, czyli pierścienic (A n n elid es), G ervais do w ielo- nóżek czyli w ijów (M yriapoda), M. de B lain- v ille tw orzy dlań oddzielną grupę „Mala- copoda”. W r. 1853 Grube o g ło sił bardzo cenną pracę o budow ie anatom icznej P e r i­

patus Edw ardsii i u tw orzył dla całego ro­

dzaju oddzielną grupę „O nychophora”, któ­

rą do dziś dnia przyjm uje się w system a­

tyce. Schneider tw ierd ził następnie, że grupa ta, przez G rubego ustanow iona, ma w iele w spólnego z pijawkam i (zw łaszcza pod w zględem budowy m ięśni) i że jest

(2)

1 4 6 W SZECHŚW IAT. Nr 10.

z niem i sp ok rew n ion a. N ajw iększą, jed n a k d on iosłość mają k la sy czn e poszu k iw an ia H . N . M oseleya, o g ło szo n e w r. 1874 p. t.

„On the structure and d evelop m en t of P e ­ ripatus ca p e n sis”, z k tórych poraź pierw szy poznano dopiero w ła ściw e sta n o w isk o tego o so b liw eg o zw ier zęcia , a m ian ow icie stosu ­ n ek je g o do staw on ogów i robaków obrącz­

k ow ych . P o pracy a n g ie lsk ieg o badacza, poszu k iw an ia F . M. B alfou ra, S ed gw iek a i K en n ela nad budow ą i rozw ojem P erip a - tusa oraz G affrona nad budow ą je g o an a to ­ m iczną ostateczn ie w y ja śn iły zw iązk i p o ­ k rew ień stw a tej istoty z innem i grupam i, o czem z d alszego ciągu pracy n iniejszej czy teln ik bliżej się dow ie ').

P erip a tu s ma c ia ło w y d łu żo n e, zlek k a sp łaszczon e (fig. 1) w k ierunku grzbieto- brzusznym , o w yp u k łej p o w ierzch n i g rzb ie ­ tow ej i płaskićj brzusznej.

dw om a ch ityn ow cm i pazurkam i, które się m ogą zapom ocą specyjalnych m ięśni w y su ­ w ać, lub też chow ać na podobieństw o pazu­

rów kota.

N a całym grzbiecie, na zew nętrznej po­

w ierzchni nóżek oraz na rożkach znajduje­

my brodaw kow ate w zniesienia. N a w ierz­

chołku każdój takiej brodawki znajduje się mała jak b y b eczułeczka, a na niej sterczy dosyć d łu gi, pusty wewnątrz k olec chit.y- n ow y. G affron zauw ażył w ew nątrz tych brodaw ek zakończenia nerw ow e, z tego w ięc w zględ u , a także dlatego, że rożki po­

k ryte są w ielk ą ilością podobnych broda­

w ek, badacz ten przypuszcza, że tw ory te są organam i dotyku.

P od skórą znajdujem y bardzo siln ie roz­

w inięte m ięśnie, które szczeln ie się zrastają ze skórą i tw orzą wraz z nią t. zw. wór skórno-m ięśniow y. U tych zw ierząt, u któ-

Skóra naga, m iękka, drobnem i fałdkam i p oprzecznem i opatrzona. G łow a wyraźnie od reszty ciała o d d zielo n a , uposażona w pa­

rę oczu, parę rożków i otw ór g ęb ow y. Na końcu ciała od b yt. Z b ok ów , poza głow ą, aż do tyln ego końca ciała, osadzone są lic z ­ ne pary w oreczk ow atych nóżek, m ających różną postać i w y stęp u jących w rozmaitej ilości (o d 14 do 42 par) sto so w n ie do g a ­ tunku. N óżki, podobnie ja k p ok rycie cia­

ła, nie okazują segm en tacyi zew n ętrzn ej, lecz p ok ryte są poprzecznem i szeregam i brodaw ek, przez co na skórze nóżek tw orzą się delik atn e fa łd k i. N óżki złożon e są z dw u części: p od staw ow ej, w iększej i w ierz­

ch o łk o w ej, m niejszej, opatrzonej na końcu

’) A rty k u ł niniejszy opracow ałem n a podstaw ie p rac: E . Gaffrona, B eitrag e z n r A n ato m ie un d Hi- stologie von P eripatus, w Zool. B eitrage Schnei- d ra , 1883, 1885; J . K ennela, E n tw ick lu n g sg esch ich te von P e rip a tu s E d w a rd sii i P. to rq u a tu s, w A rbei- te n Zool. In s t. W u rz b u rg , 1885, 1886 oraz dra A rnolda L ange, L e h rb u c h d e r Y ergl. A natom ie, 2 zeszyt, 1889.

rych, jak u staw onogów , istnieje w yraźny sk ielet zew n ętrzn y, czy li sp ecyjaln e stw a r­

dnienia skórne, w postaci obrączek, pance­

rzów i t. d. i u których odróżniam y w yraź­

nie zzew nątrz p ojed yń cze pierścienie, czy li obrączki (segm enty) ciała, np. u raków, .owadów, układ m ięśniow y składa się z po- jed y ń czy ch grup m ięśni, z u p ełn ie n ieza leż­

nych od skóry, t. j. sw obodnych na całej długości i tylk o końcam i przyczepiających się do tw ardych części sk ieletu z e w n ętrz­

nego; jeszcz e w ięk szą sam odzielność mają, m ięśn ie zw ierząt k ręgow ych , co pozostaje w zw iązk u z rozw ojem sk ieletu w ew n ętrz­

nego k ostn ego, którego części ruchom e po­

łączon e są ze sobą zapom ocą m ięśni.

Z u pełnie co in n ego znajdujem y u tych zw ierząt, u których, ja k u robaków , skóra jest m iękka i g d zie niem a żadnego sk ieletu , ani zew n ętrzn ego, ani w ew nętrznego. T u ­ taj m ięśnie, u łożon e w k ilk a w arstw , cią­

gną się nieprzerw anem i pokładam i przez całą d łu gość, lu b szerokość ciała i szczeln ie zrastają się ze skórą, tw orząc z nią jed n ę F ig. 1. P e rip a tu s capensis.

(3)

N r 10. W SZECHŚW IAT.

ja k b y całość. T aki to „wór skórno-m ięś- n io w y ”, bardzo charakteryczny dla grupy robaków , posiada także P erip atu s. W skład worka skórno-m ięśniow ego tego zw ierzęcia wchodzą, oprócz skóry cztery głów n e p o ­ kłady mięśni: w arstw a kolista, dw ie w ar­

stw y m ięśni krzyżujących się i przechodzą­

cych w kierunku przekątni i wreszcie naj­

silniej rozw in ięta w arstw a m ięśni p od łu ż­

nych. O prócz tych w arstw m ięśni pod- skórnych znaj dujem y je sz c z e m ięśnie grzbie- tobrzuszne, ciągnące się z góry na dół przez jam ę ciała, od ścianki grzbietu do p o w ierz­

chni brzusznej; m ięśnie te przebiegają g łó ­ w nie dw om a szeregam i d zieląc jam ę ciała Peripatusa na trzy oddziały: środkow y, m ieszczący w sobie kanał pokarm owy, serce i organy rozrodcze oraz dw a b o czn e,w któ­

rych przebiegają dw a głów n e boczne pnie (p. niżój) układu nerwowego i narządy w yd zielan ia, czyli nerki. O becność ta­

kich przegródek m ięśniow ych, utw orzonych przez m ięśnie grzbieto*brzuszne, przypom i­

na nam bardzo stosunki układu tychże m ię­

śni u robaków obrączkow ych, a zw łaszcza u pijaw ek, u których (zw łaszcza w rodzaju C lep sin e) istnieją zupełnie takie sam e dw ie podłużne przegrody m ięśniow e, dzielące ja ­ m ę ciała na trzy oddziały: środkow y i dwa boczne.

P ow ied zieliśm y już, że na przednim koń­

cu ciała P erip atu sa, na g ło w ie znajduje się para rożków i oczu, a na stronie spo­

dniej — otw ór gębow y. O tóż, z boków , w zagłęb ien iu gębow em um ieszczona je st para szczęk, które tak ze w zględu na spo­

sób p ow staw ania, jako też na budow ę (za­

kończone są, podobnie jak nóżki, dwom a pazurkam i) odpow iadają najprzedniejszej parze nóżek, zm odyfikow anych naturalnie i do in n ego celu p rzystosow an ych . P o bo­

kach otw oru gęb o w eg o znajduje się także prócz tego para w zgórków , pokrytych licz- nemi brodaw kam i (jak nóżki) i uw ażanych rów nież przez niektórych zoologów za ho- m ologi nóżek (w takim razie drugiej pary).

O tw ór g ęb ow y prow adzi do jam y gęb y , w g łęb i której w spólnem ujściem otw ierają się dw a w ielk ie gru czoły ślin ow e, przed­

staw iające d łu g ie bardzo w orki, ciągnące się ku ty ło w i w bocznych oddziałach jam y ciała. Za jam ą gęb ow ą następuje m ięsista I

gardziel (pharynx), dalej krótki przełyk, szeroka kiszka środkowa, o ściance sfałdo- wanój, c z y li żołądek i w reszcie krótka bar­

dzo kiszka tylna (prosta) z otw orem od b y­

tow ym na końcu ciała. Cały k an ał pokar­

m ow y przedstaw ia zatem mniej więcej p ro ­ stą rurkę, mającą w różnych m iejscach roz­

maitą średnicę.

U k ład nerw ow y Peripatusa (fig. 2) sk ła­

da się: z m ózgu czy li parzystego w ęzła na- przełykow ego, z którego w ychodzą dwa nerw y do rożków , dwa do oczów oraz ze

Fig. 2. P rzednia część układu nerw ow ego Peripatus.

E —oko, a tn —nerw rożków, co—spoidła poprzecz­

ne, fg—zgrubienia węzłowe, p n —nerw y obwodowe.

spodniej części m ózgu dw a n erw y, ciągnące się ku grzbietow ej ściance przełyku, gdzie łączą się w jeden nerw n ieparzysty, uważa­

ny za w sp ółczu ln y (sym patyczny). Z w ęzła m ózgow ego w ychodzą ku d ołow i i ty ło w i dw a w ielk ie pnie podłużne, ciągnące się do sam ego końca ciała na brzusznej p o w ierz­

chni tegoż, w bocznych oddziałacli jam y ciała. W tylnym końcu oba pnie łączą się ze sobą, okrążając półk olistem spoidłem kiszkę tylną (prostą). D w a te pnie są zgru­

białe w każdym segm encie ciała, t. j. w m iej­

scach odpow iadających każdej parze nóżek.

U w iększości innych zw ierząt (fig. 3), ma­

jących układ nerw ow y na brzusznej stronie ciała (np. u staw onogów , robaków obrącz-

(4)

148 W SZECH ŚW IA T. N r 10.

k o w có w ) dw a pnie n erw ow e są zb liżo n e do sieb ie i poczęści spojone, tak, że w każdym segm encie ciała zn ajd u je się jed n o o b rzm ie­

nie, m ające je d n a k za w sz e budow ę !) pa- i-zystą, c z y li t. z w. w ę z e ł n erw ow y, a od jed n eg o w ęzła do d ru g ieg o ciągn ie się, od segm entu do segm entu, para pod łu żn ych p n i n erw ow ych , c zy li t. zw . sp o id eł podłuż-

A B

F ig . 8. S chem at u k ła d u nerw ow ego p ie rśc ie n ic (A) i P e rip a tu sa (B). U p ie rśc ie n ic (oraz staw onogów ) w idzim y szereg węzłów, z k tó ry c h w ychodzą n e r­

wy obw odow e (n), u P e rip a tu s a dw a pnie, każdy ze z g ru b ie n ia m i w ęzłow em i, połączone licznem i

sp o id łam i (sp), M—mózg.

nych; oprócz tego w ty ch w yp ad k ach k o ­ m órki n erw ow e znajdują, się ty lk o w w ę ­ zła ch , spoidła zaś p o d łu żn e u tw orzon e są tylk o z w łó k ien n er w o w y ch (obie p o ło w y każdego w ęzła łączą się także pęczkam i w łó k ien , p rzeb iegających w kierunku p o ­ p rzeczn ym — sp oid ła poprzeczne).

(dok. n a st.).

D r J ó z e f N u sb a u m .

Doświadczenia Hertza.

S treszczen ie p rzez p re le g ie n ta odczytu, wygłoszo­

nego w d n iu 25 L isto p ad a 1891 ro k u , n a dochód Kasy pom ocy im ie n ia d ra J . M ianowskiego.

(D okończenie).

J e ż e li c z y teln ik p oprzednio przytoczone objaśnienia zech ce p rzyjąć bez d ow od ów i u w ierzyć im in verba m agistri, to łatw o

>) W ęzeł ta k i sk ład a się z dwu połów: praw ej i lew ej, p ołączonych spoidłam i poprzecznem i.

ju ż zdoła ocenić, że każda iskra elek try cz ­ na oscylująca, przeskakująca pom iędzy k u l­

kam i blach A i C, w ytw arza fale elek tro­

m agnetyczne i elektrostatyczn e, roschodzą- ce się w kierunkach A B i O M (oraz w in ­ n ych an alogiczn ych ). Każdą w ięc taką iskrę oscylującą m ożem y przyrów nać do szar­

pnięcia stru n y, do uderzenia nóżki kam er- tonu, lub do bardzo k rótk otrw ałego zadę­

cia w piszczałk ę organu i je ś li tylk o nasze rozum ow ania są słu szn e, to m am y prawo w przestrzeni otaczającej iskrę doszukiw ać się fal elek trom agn etyczn ych , tak ja k w po­

w ietrzu otaczającem strunę drgającą znaj­

dujem y fale d źw ięk ow e. J eśli jed n a k obec­

ność tych ostatnich w yk ryw am y z w ielką łatw ością, gd yż posiadam y sp ec y ja ln y zm ysł słu ch u do ich odczuw ania, to w yk rycie fal elek trom agn etyczn ych stanow i pew ną tru­

dność, gdyż nie posiadam y żadnego specy- jaln ego zm ysłu do odczuw ania zm ian ele k ­ trycznych i m agnetycznych. D ziw n y m je st ten brak naszego organizm u, ta niem ożność bespośredniego zm ysłow ego odczuw ania d ziałań tak pow szechnych, tak nieustannych ja k m agnetyczne i elek tryczn e, brak jed n a k ten je st faktem , z którym p ogod zić się m u ­ sim y i w szelk iego skonstatow ania istnienia falow ań elek try czn y ch m usim y się doszuki­

w ać na in n ych pośrednich drogach. I skoro organizm nasz nie je s t w rażliw ym n a b es- pośrednie działan ia zm ian elek trom agn e­

tyczn ych , to pozostaje nam jako jed y n a dro­

ga um ieszczenie na kierunku prom ienia elek trom agn etyczn ego tak iego ciała, lub przyrządu, na którym zm iany w napięciach sił m agn etyczn ych i elek tryczn ych u ja w ­ n ia ły b y się w sposób d ostrzegaln y przez n a ­ sze zm ysły.

J e śli p rzypom nim y sobie teraz w ielk ie odkrycie F arad aya o p ow staw aniu prądów in d u k cy jn y ch , to m ożem y ju ż w celu w y ­ k ry cia fal elek tryczn ych rozum ow ać w sp o ­ sób następujący: J e śli iskra przeskakująca w O je st isto tn ie szeregiem prądów to w tym to w ow ym kierunku, to każdy z tych p o ­ szczególn ych prądów m usi z konieczności w zbudzać w obw odzie zam kniętym , u m ie­

szczonym w pob liżu isk ry, szeregi prądów in d u k cyjn ych , których w yk rycie p ow szech ­ n ie znanem i sposobam i p ow in n o być m o- żebnem .

(5)

149 N iestety, rozum ow anie to nie jest w p raw ­

dzie błędnem , ale nie jest i zu p ełn ie słusz- nem . R óżnokierunkow e prądy indukcyjne, w zbudzone w obw odzie, um ieszczonym na kierunku prom ienia elektrom agnetyczn ego, z niezm iernie w ielką częstością popychają ig łę galw anom etru raz w tę, drugi raz w przeciw ną stronę, ig ła w ięc pozostanie nieruchom ą i tą drogą zm ian w polu d z ia ­ łania w ykryć nie zdołam y l).

N ależy jed n a k w yczerpać pytanie d o k ła ­ d n ie, by się prześw iad czyć, czy nie zdoła­

m y zn aleść sposobu w ykryw ania tych n ie ­ zm iernie k rótkotrw ałych, a w ięc o małój energii, prądów in d u k cyjn ych . P o szu k a j­

m y zjaw isk analogicznych w in n ych obja­

w ach ruchu falistego. J e śli pragniem y w y - | kryć w falującem pow ietrzu pew ien bardzo słab y ton, to należy tylk o um ieścić w niem tak zw an y rezonator, to je st blaszaną kulę lub cy lin d er, w którym pow ietrze zawarte je st dostrojone do ow ego słabego poszuki­

w anego tonu. R ezon ator wzm acnia ton ba­

dany, ale ten ty lk o , do którego je s t dostro­

jo n y . Ż adnego innego n ie wzmocni.

J e śli m asa p ow ietrza, zaw artego w rezo­

natorze ma takie w ym iary, że sam odzielne d rgania tego pow ietrza zachodzą, dajmy nato, z częstością 435 razy na sekundę, to rezonator taki w zm acniać może je d y n ie to­

ny (fale) od pow iadające częstości 435 na sekundę.

Z u p ełn ie analogiczne zjaw isko daje się dostrzedz i w oscylacyjach elek tryczn ych i elektrom agnetyczn ych . J e śli na k ieru n ­ k u prom ienia OM um ieścim y m etalow y obw ód takich w ym iarów i kształtów , aby sw obodnie przebiegająca w nim ele k tr y c z ­ ność przesuw ała się z taką samą częstością, z ja k ą przesuw a się ona pom iędzy obu k u l­

kam i blach A i C, to pow stające w tym ob­

w odzie prądy in d u k cyjn e ujaw nią się z ta- k iem natężeniem , że są w stanie dać iskrę elektryczną, chociaż ig ły galw anom etru, ze w zględ u na sw ą jednokierunkow ość, nie od­

ch ylą. P rzez analogiją w ięc każdy taki

*) Cieplikowe d ziałan ie p rą d u (zjaw isko Jo u lea) od k ie ru n k u p rą d u n ie zależą i jak o tak ie m ogą służyć i isto tn ie w ostatnich czasach posłużyły do | w ykryw ania fal elektrom agnetycznych sposobem ) bolom etrycznym . (P rzy p . au t.), 1

| układ przew odników , w którym sam odziel­

ne oscylow anie elektryczności dokonyw a się z tą samą częstością, co i m iędzy kulkam i A i C, zwać będziem y rezonatorem w zg lę- i dem tychże blach, które w tym razie przyj -

| m ują nazw ę wibratora ').

Na od czycie używ ałem dw u rezonatorów . Jed en sta n o w iły zu p ełn ie takie same dw ie blachy, ja k te, które tw orzyły w ibrator.

D ru g i b y ł zgiętym w koło drutem m iedzia­

nym , n aw in iętym dla u sztyw n ien ia na obręcz drewnianą (d łu g o ść 210 cm, średni­

ca 1,48 m m ). O tóż pom iędzy końcam i tego drutu, um ieszczonego poziom o na o d le g ło ­ ści 4 — 5 m etrów od k u lek O, przeskakują m aleńkie iskierki, łatw o jed n a k d ostrzegal­

ne. P o w sta w a n ie ich dow odzi, że działa­

nia elektrom agnetyczne roschodzą się d a le­

ko w otaczającćj przestrzeni. Podobnież i pom iędzy drutam i, odchodzącem i od blach stanow iących rezonator, także przeskakują isk ry. Iskry te jed n ak zarów no w pierw ­ szym ja k i w drugim razie są bardzo m ałe, led w ie w idoczne. P ragnąc pokazać je ca­

łem u audytoryjum , d ru ty odchodzące od blach p ołączyłem rurką G eisslera, w którój w yładow ania elek tryczn e u jaw n iały się sil- nem św ieceniem , dostrzegalnem , ja k sądzę, z n ajod leglejszych punktów sali.

O pisane powyżój św iecenie rurki G eissle- I ra i pow staw anie słabych iskier w rezona­

torach dow odzi niezbicie: 1) że działanie

| elektrom agnetyczn e rosprzestrzenia się da­

leko od przew odników , pom iędzy którem i w ystępuje w yładow anie i 2) że isk ry prze­

skakujące w w ibratorze mają charakter oscylujący.

Oba te fakty są oddaw na znane, a stw ier­

dzenie ich nie dow odzi pow staw ania fal elek trom agn etyczn ych , doniosłe zaś znacze­

nie dośw iadczeń H ertza na czem innem po­

lega.

N auka o ruchu falistym d op row ad ziła do w niosku, że je śli w ja k iem k o lw iek środo­

w isku pow stają fale, to działanie (ruch) w yw ołu jące te fale przenosi się od punktu

') K oniecznym i w y starczającym w arunkiem jest^

aby w yrażenie 2 ttV IC zarówno dla w ib ra to ra ja k i dla rezo n ato ra posiadało jednakow ą w artość.

(Przyp. aut.).

(6)

150 W SZECH ŚW IA T. Nr 10.

do punktu (od cząstki do czą stk i) z pew ną ograniczoną prędkością. B ez teg o w arun­

ku niem asz fal.

P o sta w m y sobie teraz pytanie: czy z a p o ­ m ocą opisanych rezonatorów m ożna d o ­ w ieść pow staw an ia fal elek tro m a g n ety cz­

nych w środ ow isk u , w którem mają m iejsce w y ła d o w a n ia oscylujące?

J e śli dośw iad czen ie zorgan izu jem y w spo­

sób opisany p o w y ż ćj, to d ow ieść tego nie zdołam y. W tych w arunkach pow stać m o­

gą tylk o fale postępujące i następujące po sobie z tak olbrzym ią częstością, że w g ra­

nicach w rażliw ości n aszych zm ysłów pro­

m ień elek tro m a g n ety czn y O M w e w sz y st­

k ich punktach przestrzen i i czasu w yd a się nam jed n a k o w y m . L e c z na pom oc p rzy­

b y w a nam tu m ożność otrzym yw ania tak zw an ych fal stojących , których typ ow y p rzyk ład przedstaw ia drgająca struna fo r­

tepianu lub skrzypiec. N a takiej fali sto ją ­ cej każdy punkt ma stale inne w łasn ości, sp otyk am y na niój w ę z ły , t. j. p u n k ty po­

zostające u staw iczn ie w cza sie falow ania w sp oczyn k u i w y n io sło ści, t. j . p u n k ty (cząstk i) o m aksym alnych prędkościach, a położen ie jed n ych i d ru gich nie zm ienia się z czasem , ja k to m a m iejsce w falach postępujących.

G dybyśm y w ięc zd o ła li na k ierunku pro­

m ienia OM otrzym ać zam iast fal p ostęp u ­ ją c y c h fale stojące, to w takim razie j u ż n a ­ sze rezonatory p o w in n y dać nam m ożność w yk rycia i w ęzłów i w y n io sło ści. R e z o n a ­ tory um ieszczone w w ęzła ch nie p ow in n y daw ać ani iskier, ani św iecen ia (w rurce G eisslera), u m ieszczon e zaś na w y n io sło ­ ściach fal w inny daw ać m aksym alne isk ry i m aksym alne św iecen ie.

N auka o ruchu falistym daje m nóstw o środków otrzym ania fal stojących. Jed n ym z najprostszych je st od b icie fal od p ow ierz­

chni zw iercia d la n ej, prostopadłej do pro­

m ienia padającego. D la fal elek tro m a g n e­

ty czn y ch zw ierciad łem je st p o w ierzch n ia m etaliczna.

J eśli w ięc zdała od w ibratora V (fig. 5) u m ieścim y dużą taflę cynkow ą ZZ, to p o stę­

p u jące fale e lek trom agn etyczn e,rosch od zące się od w ibratora, w raz z falam i odbitem i od z w ier cia d ła ZZ, dadzą nam w przestrzeni m iędzy w ibratorem i zw ierciad łem układ

fal stojących. P rzesu w ając w zdłuż tego u k ładu rezonator, z łatw ością ju ż możemy w ykryć w szystk ie w yn iosłości aaa, w któ­

rych otrzym am y n ajśw ietn iejsze iskry i w ę­

z ły bb, w których ani iskier, ani św iecenia n ie dostrzeżem y.

R zecz prosta, że dłu gość pow stających fal stojących zależy od częstości oscylacyj w w ibratorze.

D ośw iad czaln e otrzym anie tych fal sto ją ­ cych oraz w yk rycie na nich w ęzłów i w y­

n iosłości stanow i niezaprzeczoną zasłu gę

F ig . 5. A — akum ulator, C — cew ka in d u k cy jn a, V — w ib rato r, R — rezo n ato r, Z Z — zw ierciadło m e­

talow e, a a—w yniosłości, bb—węzły.

prof. H ertza. D o w ió d łszy w ten sposób pow staw ania fal elektrom agnetyczn ych , stw ierd ził on zarazem przeczuw ane ju ż da­

wniej przypuszczenie, że działania elek tr o ­ m agnetyczne roschodzą się z ograniczoną prędkością.

T en ostatn i w niosek je s t bardzo w ażny.

P rzy ro d n icze i naukow e je g o zn aczen ie po­

staram się w ykazać w następnych a rty k u ­ ła ch , n in iejszy bowiem uważać należy je d y ­ n ie jak o fak tyczn y elem entarny opis d o ­ św iadczeń, które w dalszem rozw in ięciu są i bardziej złożone i głębiej sięgające w isto ­ tę zjaw isk elektrycznych.

J . J . B oguski.

P E R Ł Y

NATURALNE I SZTUCZNE.

przez H e n ry k a T heen.

(Ciąg dalszy).

Co do p o ło w u pereł rzecznych specyjal- n ie w N iem czech , m ożem y o nim p o w ie­

d z ie ć co następuje: Ze w szystkich krain n ie­

(7)

m ieckich B aw aryja jest najobficiej w m u­

szle p e rło w e rzeczn e zaopatrzona, jest bo­

wiem w niśj najm niej 120 strum ieni, w któ­

rych te zw ierzęta przebyw ają. Już w X V I stuleciu upraw iano tam połów pereł, ale bogactw a, ja k ie to przedsiębiorstw o p rzy­

nosiło, zostały praw ie zm arnowane skut­

kiem z łeg o dozoru, kradzieży, a poczęści i skutkiem w ojen. D opiero M aksym ilijan II przed sięw ziął środki dla ochrony pereł.

W sąsiedztw ie z B aw aryją, w Saksonii, w Białej E lsterze, w okolicach m iejsca k ą ­ p ielo w eg o E lster, aż do m iasteczka E lster- b erg w e w szystkich d opływ ających do E l­

stery strum ykach perłopław y rzeczne uka­

zują się obficie. N aw et w okolicach Che- m nitz w wodach, doskonale oczyszczonych od w szelkich odpadków fabrycznych, zn a j­

dują się m uszle p erłow e, co św ieżo stwier- dzonem zostało.

W r. 1621 ło w ien ie pereł, będące dotąd praw ie w yłączną w łaściw ością kupców w e­

neckich, zostało objęte prawem państw o- wem i nadane jako w yłączn y przywilej ro­

dzinie Schm erlerów z O elsn itz, których pra­

dziad M aurycy Schm erler pierw szy zw rócił uw agę K urfiirsta, Jana Jerzego I, na d o n io ­ słość tej gałęzi przem ysłu i pierw szy z o ­ sta ł m ianow any łow cą pereł z pensyją 30 guldenów . O d drugiej p ołow y X V I I stu­

lecia przytrafiały się p ew n e lata, odznacza­

ją ce się szczególniej obfitym zbiorem pereł.

Od roku 1711 — 1836 zbiór w y n o sił 153 9 3 sztuk oszacow anych na cenę 13055% tala­

rów . Od r. 1835 — 1846 znaleziono 1041 pereł.

D a w n iej, gd y perły je szcz e w większej b y ły cenie, a p o łó w ich byw ał obfitszy ksią­

żęta sascy więcej się u b iegali o prawo ło ­ w ienia pereł, aniżeli o m onopol kopania sre­

bra w górach K ruszcow ych. W ostatnich latach przekonano się, że np. w r. 1864 zn a­

leziono w o g ó le tylko 123 perły, w r. 1865 znów 185, a w 1866 tylk o 143, w liczb ie tój objęte ju ż są dobre z lichszem i, a przeciętna cena jednej p erły w ynosi ok oło l 1/, talara.

W r. 1888 poraź pierw szy u stał królew ski połów pereł. W r. 1890 podjęto się łow ić nanow o, ale znaleziono w szy stk ieg o tylko 71 pereł, m ięd zy tem i 9 jasnych, a 25 w pół- jasn ych , pozostałe zaś były zepsute lub nie- dokształcone. P o ław iacze pereł zanoszą

] bezustannie zażalenia, że m uszle perłow e ucierpiały skutkiem fabryk.

Na przestrzeni, dawniój bardzo obficie pe- { reł dostarczającej, w r . 1890 znaleziono w ie­

le m ięczaków nieżyw ych, tak, że 4815 sztuk

| musiano zabić i do fabryk perłow ej m asy w V oigtlan d odstaw ić i sprzedać. W e d łu g w szelkich danych zanosi się na to, że kró­

lew sk i połów pereł zu p ełn ie w krótce z a g i­

nie, aby temu zapobiedz m inisteryjum spraw w ew nętrznych postanow iło m iejsca łow ców pereł przez śm ierć opustoszone nanow o ob­

sadzić.

Baden otrzym ał przed stu laty z Ba*

w aryi sprow adzone do strum ieni kam ieni­

stych m uszle perłow e, ale to, co dotąd zb ie­

rano, n iew iele je st warte. Już w X V I w ie­

ku strum ienie zaw ierające p erłop ław y rze­

czne H anow eru były znane. I S zlezw ig - H olsztyn także posiadał strum ienie z per­

łam i. N ajw ażniejszym w szakże b ył zaw sze połów pereł w Czechach. Znajdowano ich najw ięcej w M ołdaw ie, na przestrzeni od Rosenbergu do M oldaustein, ale złe g o sp o ­ darstwo i chciw ość zniszczyły nazaw sze plony w tój okolicy.

P rzy łow ien iu rzecznych m uszli perło­

wych łow ca wchodzi w prost do wody i w y ­ grzebuje m uszle ręką, lu b jeżeli woda je st głębsza, to czyni to nogą.

N iektóre znaki zew nętrzne na skorupce z niezaw odną pew nością zdradzają obecność perły w środku. T e m uszle, które okażą się przydatnem i, kładą do worka, lub wprost na brzeg w yrzucają. W głębokich wodach szukają zapom ocą laski, a m uszle w ydoby­

wają przy pom ocy odpow iednio urządzone­

go haczykow atego przyrządu. Znalezione m uszle otw ierają gw ałtem , ostrożnie w yj­

mują perłę a zw ierzę zw y k le napo wrót rzu­

cają do w ody, poniew aż przypuszczać nale­

ży, że po pew nym czasie ta sama m uszla nową perłę w ytw orzyć może. P e r ły rzeczne są często rozmaitej barwy i w piękności mało ustępują perłom m orskim. D ochodzą one w ielkości ziarna grochu polnego, często jed n ak są o w iele m niejsze. Z w ykle znaj­

duje się w jednój m uszli rzecznój 3 —4 p e­

reł, a naw et spotykano 12. N a 100 m uszli liczą jed n ę perłę, a na 2 700 m uszli dopie­

ro zaledw ie jed n ę piękną perłę. W per-

‘ łopław ach m orskich znajdują jed n ę dobrą

(8)

W SZECH ŚW IA T.

perłę na 1 0 0 0 zw ierząt. P o sp o lic ie w y stę ­ pujące okrągłe p erły nazyw ają kroplam i perłow em i, c z y li oczam i p erłow em i, n iep ra­

w id ło w o u tw orzone n azyw ają p erły B a- rock, drobne — p erły łu to w e (L o th p e rlen ), a n ajm niejsze— p erły nasienne (S aatp erlen ).

III. Perłopław morski.

M eleagrin a m argaritifera posiada n aj­

rozm aitszy w y g lą d , zależn y od w ła ściw o ści gruntu, ja k i zam ieszkuje i od organizm ów zw ierzęcych i roślin n ych , ja k ie obrastają jćj skorupki. Z w yk le są one w znacznej liczb ie zgrom adzone w głęb ok ości 5 do 28 m, tw orzą praw ie ła w y , najczęściej na k oralo­

w ym gruncie, n ie k ied y są rogow em i n itk a­

mi bisioru do sk ał p rzyczep ion e. Z najdują się w zatoce P e r sk ie j, na w yb rzeżach C ejlo­

nu, na w yspach oceanu W ie lk ie g o , w m orzu C zerw onem , w zatoce Panam skiej i M ek sy ­ kań sk iej, na w ybrzeżach K a lifo rn ii i na w yb rzeżach A u stra lii zach od n iej. N a jm n iej­

sz e mają 5 cm d łu g o śc i a do 8 szerokości, z cienką skorupką, g d y tym czasem w innych m iejscach są znów o w iele w iększe, z bar­

dzo grubą skorupą i dochodzą do d w u fu n ­ tów w agi. P e r ły m orskie w szędzie łow ion o p rzy p om ocy n u rk ów , ale w P anam ie stara­

no się zu żytk ow ać do tego celu różne p rzy ­ rządy.

W starożytności i w iek ach średnich ło ­ w ion o p er ły g łó w n ie na pobrzeżu arabskiem w zatoce P e rsk iej, w m orzu In d y jsk iem po­

m ięd zy w yspą C ejlo n a w yb rzeżem K oro- m andelskiem . W tych ok olicach i d ziś p o ­ łó w p ereł j e s t w stanie k w itn ą cy m , a p on ie­

w aż je s t to rzecz w ysoce interesująca, po­

zw o lim y sob ie podać o niej n iek tó re sz cze­

g ó ły .

W zatoce M anaar zn ajd u je się na dnie m orza w ielk a ła w a m uszlow a, która zajm uje blisko d w u m ilow ą p rzestrzeń . T am tęd y przechodzą częstok roć o k ręty z C ejlonu.

Ł ow ią p erły ty lk o przez je d e n m iesiąc, z w y k le w ciągu M arca. P od ążm y za taką w yp raw ą. Z w iosną k ażd ego roku grom a­

dzi się na p ółn ocn o-zach od n iem w yb rzeżu C ejlonu 1 5 0 0 0 0 lu d zi z n ajrozm aitszych k la s i p och od zen ia w celu ło w ie n ia pereł.

G d y ju ż kontrakt zo sta ł zaw arty, każdem u w y zn a cz a eię w ła ściw e m iejsce, g d zie z ozn a­

czoną liczbą statków i nurków w olno mu ło w ić, w ted y na brzegu pow staje m nóstw o chat bam busow ych i co rano, z pierw szym brzaskiem dnia, na od głos w ystrzału arma­

tn iego rospoczyna się p ołów .

Ł a w ice p erłow e są o trzy m ile od brzegu oddalone; każda łód ź spieszy się na w yścigi, by zająć m iejsce, na którem ma ło w ić . N a każdej łod zi je s t 20 rybaków , którzy sw oje zadanie tylk o z pom ocą nurków w ypełnić m ogą. P ię c iu nurków spuszcza się, k a ż ­ dy na oddzielnój lin ie, każdy dużym k a m ie­

niem obciążony, co im u łatw ia spuszczanie się na dno. Są oni całkiem nadzy i tylko przy pasie mają przytw ierdzony k osz, do k tórego w kładają m uszle i w ręku duży ostry nóż, służący im do odrzynania m uszli, lub do obrony w razie, gd yb y obcy nurek ch ciał w je g o oddziale p erły łow ić.

N u rek przed spuszczeniem się do w ody u szy i otw ór nosa zatyka baw ełną lub w o­

skiem , w usta kładzie gąbkę um oczoną w o liw ie, p łu ca n ap ełn ia pow ietrzem i za­

puszcza się, ja k można najprędzej, na d łu ­ giej linie pod w odę. M usi się zanurzyć na 25 do 30 m etrów , zanim natrafi na ła w ę m uszlow ą, tutaj z b łysk aw iczn ą szyb ­ kością ch w y ta on m uszle do kosza bez w y ­ boru, bo częstokroć w ielk ie m uszle w cale pereł nie mają, g d y tym czasem m aleńkie zaw ierają ich nieraz 7 do 8 i to zw y k le naj­

p ięk n iejszych . Jak tylk o nurek uczuw a, że ju ż dłużój pod w odą nie w ytrzym a, daje znak rybakom na łod zi potrącaniem lin y i ci go spieszn ie w ciągają napo wrót. Jeśli skutkiem n ieu w agi ruchu tego nie sp ostrze­

gą na łod zi, biedny nurek zgubiony. G dy ju ż je s t na łodzi m inutę lub dw ie, niem oż­

na jeszcze sło w a od niego w yd ob yć, tak je st w yczerp an y fizycznie i koniecznie musi się p ołożyć, bo na nogach utrzym ać się nie m o­

że. P o d w odą zostaje on tylk o 60 do 70 sek u n d , m oże jed n ak pow tórnie, a naw et k ilk an aście razy z k olei zanurzać się, byle ty lk o z przerw am i.

{dok. nast.).

T łu m a czy ła J . S.

(9)

W SPÓŁCZESNA

TEOKYJA ROSTWORÓW.

(D okończenie),

F a k ty te sp ow od ow ały hipotezę A rrhe- niusa, która tłum aczy w bardzo zadaw al- niający sposób powyżój wspom niane anor­

m alne zachow anie się ciał nieorganicznych.

Zanim przystąpim y do w ykładu teoryi A rrheniusa, zm uszeni jesteśm y zapoznać się jeszcze z jedną w łasnością, charakterystycz­

ną dla rostw orów , a m ianow icie z ich prze­

w odnictw em elektryczności. W iadom o, że n ie w szy stk ie ciała przeprowadzają, e le k ­ tryczność z jednakow ą łatw ością; niektóre ciała stałe, jak m etale, są dobrem i przew o­

dnikam i elek tryczn ości, inne, jak szkło, pa­

rafina, n ie są przew odnikam i, są izolatora­

m i. W od ę uw ażano przez d łu ższy czas za ciecz należącą do najlepszych p rzew od n i­

ków elek tryczn ości, lecz przekonano się, że p rzyczyna teg o tkw i w obecności choćby tylk o ślad ów ciał, zanieczyszczających che­

m icznie czystą, wodę. N iem ieck i badacz K oh lrau sch , znany z prac sw ych nad p rze­

w odnictw em rostw orów , u d ow od n ił, że opór staw iany prądow i elektrycznem u przez d o ­ skonale czystą w odę je st olbrzym i. L ecz w ystarczy, aby p oczątkow o chem icznie c z y ­ sta w oda p ostała czas ja k iś na pow ietrzu, a natychm iast zan ieczyszcza się o tyle, że staje się w zg lęd n ie dobrym przew odnikiem elek tryczn ości. P om iary dokonane nad in - nem i cieczam i przekonały, że w szy stk ie są niedobrem i przew odnikam i elektryczności.

P od ob n ie i g a zy skroplone źle przew odzą elektryczność. C hlorow odór n a p rzy k ła d skroplony n ależy do niedobrych p rzew od n i­

k ó w , lecz ju ż obecność m inim alnój ilości w od y w ystarczy, aby przew odnictw o jeg o pow ięk szyć. A n a lo g iczn ie zachow uje się w oda, nieprzew odząca w stan ie czystym elektryczności, a otrzym ująca tę w łasność przez rospuszczenie w nićj choćby tylk o m ałych ilości chlorow odoru. W id zim y w ięc, że w w ielu razach przez zm ięszanie dw u n iep rzew od n ik ów otrzym uje się rostwór

przew odzący elektryczność. Z tego w yni­

ka, że rostworu nie n ależy uważać za m ię- szaninę m echaniczną dw u ciał, poniew aż m ięszanina m usiałaby posiadać własności pośrednie dwu składników . W obranym przykładzie natom iast w idzim y, że dwa ciała nieposiadające pewnćj w łasności (p r z e ­ w odnictw a elek tr.) przy zm ięszaniu dają trzecie, które w łasność tę posiada. W po­

dobny sposób nie zachow ują się m ięszaniny m echaniczne, lecz tylko zw iązki chem iczne, t. j. takie zw iązk i, przy których tw orzeniu następuje w spółdziałanie atom ów cząsteczek poszczególnych ciał. O prócz p rzew od n i­

ctw a elek tryczn ości, chlorow odór otrzym ał jeszcze inną w łasność, którój w czystym aczk olw iek płynnym stanie nie posiadał, a m ianow icie otrzym ał w łasność działania, czy li, jak m ówią chem icy, reagow ania na niektóre ciała, np. marmur czy li w ęglan wa­

pnia: W iadom o, że kw as soln y (tak się na­

zyw a rostwór chlorow odoru w w odzie) przy zetknięciu z marmurem rospuszcza go, przy- czem tw orzy się pewna sól, chlorek wapnia, a jednocześnie w ydziela się dw u tlen ek w ę­

gla. Jeżeli natom iast do bezw odnego p ły n ­ nego chlorow odoru w rzucim y k aw ałek m ar­

muru, żelaza, lub cynku, to nie zauw ażym y najm niejszej zm iany ostatnich. P om ięd zy bezw odnym chlorow odorem a tem i ciałam i n ie odbyw a się żaden proces chem iczny.

W id zim y więc, że chlorow odór z chw ilą rospuszczenia się w wodzie otrzym uje, oprócz własności przew odzenia elektryczności, jesz­

cze w łasność działania na inne ciała. P a ra ­ lelę tę można zauw ażyć i u innych ciał.

W iem y np., że k w asy odróżniają się od s ie ­ bie w ed łu g stopnia reagow ania na niektóre ciała, np. na m etale i łu g i. Jed n e działają silniój, t. j. w przeciągu pew nego czasu ros- puszczają pew ną ilość m etalu szybciój niż inne. J. J. B ogu sk i b ył jed n ym z p ierw ­ szych, którzy badali tę sprawę. J eżeli do octanu sodu dodam y taką ilość kw asu so l­

nego, aby na jed n ę cząsteczkę tćj soli p rzy­

padła jed n a cząsteczka chlorow odoru, to k w as solny odbierze kw asow i octow em u praw ie w szystek sód i pow stanie sól kuchen­

na czy li ch lorek sodu i kw as octow y. K w as soln y nazyw a się d latego kwasem silnym , a kw as octow y — słabym . M ożem y zresztą przekonać się o tem jeszcze innem i sposoba­

(10)

154 w s z e c h ś w i a t . N r 10.

m i, który kw as je s t siln iejszy , a n aw et j e ­ steśm y w stan ie stosu n k ow e pow in ow actw o k w asów w yrazić lic zb o w o . W spom nim y tu o m etodzie ozn aczen ia sto su n k o w eg o p o w i­

n ow actw a k w asów , analogicznej z metodą, używaną, w m ech an ice do m ierzenia sił.

P o d o b n ie ja k w m echanice m ierzym y siłę zapom ocą szyb k ości, nadanej przez nią j e ­ dnostce m asy w jed n ostce czasu i w chem ii sto su n k o w e pow inow actw o m ierzy się tą ilo ­ ścią ciała, która u le g a przem ianie pod w p ły­

w em k w asu w p rzeciągu je d n o stk i czasu.

W iadom o nap rzyk ład , że cu k ier trzcinow y roskłada się pod w p ływ em k w a só w na cu ­ kier o w o co w y (le w u lo z ę ) i g ro n o w y (d ek - strozę *). L ecz nie w szy stk ie k w a sy z j e ­ dnakow ą szybkością u sk u teczn ia ją ową prze­

m ianę (in w ersyją). K w as so ln y n ap rzyk ład przy p ew nem stężen iu p rzem ien ia w ciągu jed n ostk i czasu 250 razy w ięk szą ilo ść niż kw as octow y.

M ierząc w ięc szyb k ość in w e rsy i cukru trzcin ow ego pod w p ły w em różnych k w a­

sów , określono stosu n k ow e p ow in ow actw o bardzo w ielu k w asów . P om iary te uczą, że n ajsiln iejszem i kw asam i są: kw as azotny, so ln y i brom ow odorny. K w as siarczany, aczk olw iek n ależy do siln y c h k w asów , są­

d zon y w ed łu g szyb k ości dokonanej in w e r ­ syi cukru, je s t p raw ie dw a razy słab szy niż k w as ch lorow od orn y, organ iczn e zaś kw a­

sy , ja k kw as o c to w y , m ró w k o w y i t. p. są bardzo słabem i k w asam i, poniew aż inw er- syja cukru pod ich w p ły w em od b y w a się nad zw yczajn ie w oln o.

S to su n k o w e p ow in o w a ctw o k w asów m oż­

na zm ierzyć je szcz e in n em i sposobam i. W i­

dzieliśm y, że kw as so ln y d ziałając na octan sodu odbiera praw ie w szystek sód k w asow i octow em u, łą czy się z nim , a k w as octow y w yd ziela się jak o taki; p od ob n ie za w sze się rzecz ma, g d y kw as so ln y d ziała na jak ą­

k o lw iek sól słab ego kw asu . In n e zjaw isko zachodzi g d y działam y na sól je d n e g o sil­

n eg o kwasu, np. na sól k u chenną, drugim np. kw asem azotnym . I w tym razie z a j­

d zie w ym iana atom ów p om ięd zy czą stecz­

kam i so li i kw asu , lecz zam iana ta dokona się nie dla w szystk ich cząsteczek . R ostw ór

*) P orów naj W szechśw iat, 1891, str. 19, Sztucz­

n e o trzy m an ie c ia ł cukrow ych.

będzie zaw ierał, obok soli kuchennój i k w a ­ su azotnego, azotan sodu i kw as solny, a po­

niew aż k w asy te są p raw ie jed n ak ow o silne, otrzym am y w ięc jed n ak ow e ilości w szyst­

kich czterech ciał.

P r z y k ła d y te, ja k sądzim y, dadzą dosta­

teczne p ojęcie o tem, w ja k i sposób można m ierzyć stosunkow e pow inow actw o. L iczn e prace w ielu badaczów um ożliw iły o k reśle­

n ie stosu n k ow ego pow in ow actw a praw ie w szystkich kw asów nieorganicznych i bar­

dzo w ielu organicznych. P orów nanie liczb, w yrażających pow in ow actw o stosunkow e kw asów w rostw orach w odnych i ich prze­

w odnictw a elek tryczn ego, w yk on an e przez O stw alda, doprow adziło do nader w ażnych rezultatów . O kazało się m ianow icie, że im lepićj dany k w as p rzew od zi elektryczność, tem w iększe je s t je g o stosunkow e p ow in o­

w actw o i od w rotn ie i zależność ta je s t tak dokładna, że na zasadzie stosu n k ow ego po­

w inow actw a dw u k w asów i przew odnictw a elek tryczn ości jed n eg o z nich m ożem y z do­

stateczną dokładnością oznaczyć przew odni­

ctw o elek tryczn e d rugiego k w asu . O piera­

jąc się na tój a n a lo g ii, A rrh en iu s w y p o w ie­

d ział h ip otezę, o którój uprzednio w sp o ­ m nieliśm y, h ipotezę, która zw róciła p ow sze­

chną u w agę, poniew aż dzięki jćj tłum aczy się, popierw sze zw iązek pom iędzy liczn em i, na p ierw szy rzut oka, niezależnem i zja w i­

skam i, a p od ru gie, tłum aczą się też w yjątki od prawa, rządzącego ciśn ien iem osm otycz- nem , które zauw ażono dla niektórych cieczy.

Pow yżój j u ż p ow ied zieliśm y, że w yjątki te zauważono dla tych c ia ł, które przewodzą elek tryczn ość, t. j. d la t. zw . elek trolitów .

P ły n y ch em iczn ie czyste, np. w oda, nie są przew odnikam i; n ie są też p rzew od n ik a­

mi rostw ory cukru, g licery n y , alkoholu i t. p. L ecz gd y rospuścim y w w od zie ch lo ­ row odór, lu b sól kuchenną, w tój ch w ili w oda staje się przew odnikiem ; zauw ażym y p rzy tem inne zjaw isko n iż przy p rzep ły w ie elek tryczn ości przez ciała stałe. P rą d e le k ­ try czn y n ie zm ienia w łasn ości chem icznych m iedzi lub żelaza; inaczćj się rzecz ma gdy przepuszczam y prąd przez rostw ór kw asu soln ego. N a biegunie dodatnim w y d zieli się w tedy chlor, a na odjem nym wodór. P o d o ­ b nie zachow ują się w szy stk ie elek trolity:

pod w pływ em prądu elek tryczn ego nastę­

(11)

puje jak ob y roskład cząsteczek elek trolitów na ich części sk ład ow e, które pod postacią, atom ów lub konglom eratów atom ow ych po­

dążają w stronę biegunów .

W ed łu g starej teoryi elek tro lizy jedynym czynnikiem , roskładającym cząsteczki e le k ­ trolitu na części składow e, m iała być siła elektrom otoryczna. L ec z ju ż C la u siu s zw ró­

cił uw agę na to, że w ed łu g tej teoryi dany p łyn nie pow in ien przew odzić elek tryczn o­

ści, a rospuszczony w nim elek trolit nie po­

w inien u legać roskładow i, dopóki siła e le k ­ trom otoryczna będzie m niejszą od pew nego minimum; skoro zaś siła elektrom otoryczna przekroczy tę granicę, p ow in ien się prąd ujaw nić. T ym czasem w rzeczyw istości rzecz się ma odm iennie: natężenie prądu wzrasta d ok ład n ie proporcyjonalne z w zrostem siły elektrom otorycznej bez w zględu na w ie l­

kość ostatniej. Z jaw isko to C lausius tłum a­

czy w następujący sposób: zgodnie z teory- ją cyn etyczn ą budow y ciał, w cieczach, p o ­ dobnie ja k w gazach, ma m iejsce ciągły ruch cząsteczek , przyczem niektóre c z ą ­ steczki, zn ajd u jące się w cieczy, otrzym ują taką prędkość, że p rzy spotkaniu się z in- nem i cząsteczkam i ulegają rosszczepieniu i oddzielne ich części m kną dalej, szukając, jak mówi M axw ell, in n ych tow arzyszów . C lausius przypuszcza, że siła elektrom oto­

ryczna ujaw nia sw ą działalność pod posta­

cią siły , kierującej ruchami tych części sk ład ow ych , zm uszając jed n e posuw ać się w k ierunku biegunu dodatniego, a inne w p rzeciw nym . C ząsteczki w ięc ciał ros- puszczonych za w sze zm ieniają sw ych „to­

w a rzy szó w ”, naw et bez w spółdziałania siły elek trom otoryczn ej, jed y n y w p ływ jój p o ­ leg a na nadaniu określonego kierunku tym ruchom , k tóre w każdym razie istnieją.

O pierając się na tej teoryi Clausiusa, A rrh en iu s przypuszcza, że w rostw orach takich ciał, ja k siln e k w asy, sole i zasady, w ięk sza część m olek u ł znajduje się w stanie zdysocyjow an ym . W oda rospuszczając ch lo­

row odór i ch lorek sodu osłabia połączenie p om iędzy atom am i, tw orzącem i cząsteczki ch lorow odoru lub soli kuchennej o tyle, że ruch jed n eg o atom u (ionu) nie je st tam o­

w any przez drugi. A w ięc w rostworach chlorow odoru jedna część m olekuł znajduje się w stanie n ierozłożonym , a inna je s t roz­

łożona na oddzielne atom y (ion y) chloru i wodoru.

Ilość rozłożonych cząsteczek zależy od ilości w ody, im więcej dodam y w ody tem w iększa liczba cząsteczek u lega roskładow i.

W rostworach silnych kw asów , jak solnego i jodow odornego, całk ow ity roskład cząste­

czek następuje, g d y w 1 0 0 0 litrach rostwo- ru znajduje się tyle gram ów danego kwasu w iele odpow iada jeg o m asie cząsteczkow ej.

Podobnie rzecz się ma z solami tych k w a ­ sów , np. z chlorkiem sodu, azotanem potasu i t. p. N ie na w szystkie k w asy zresztą rów ­ n ie en ergicznie działa woda; rostw ory n ie ­ których kw asów organicznych, np. octow e­

go, m rów kow ego i t. d. zaw ierają bardzo nieznaczną ilość rozłożonych ionów .

J e st rzeczą zrozum iałą, że te rostw ory, które zaw ierają znaczną ilość cząsteczek rozłożonych na iony, są dobrem i przew o­

dnikam i elektryczności, poniew aż elek try cz­

ność, przy p rzep ływ ie przez rostw ory trans­

portuje się tylko przez ion y, przez produkty roskładu cząsteczek; dzięki tem u rostw ory takich kw asów , jak solny, azotny i ich soli są dobrem i przew odnikam i elektryczności.

R ostw ory zaś, zawiei^ające stosunkow o n ie­

znaczną ilość cząsteczek rosszczepionych na iony, pow inny być przew odnikam i gorsze- mi i w samej rzeczy kw asy organiczne prze­

w odzą elektryczność nieporów nanie słabiej niż m ineralne.

W yżej ju ż p ow ied zieliśm y, że kw asy, któ­

rych rostw ory w odne są dobremi przew o­

dnikam i elektryczności, posiadają znaczne stosunkow e pow inow actw o chem iczne. F ak t ten tłum aczy się przez hipotezę A rrheniusa w następujący sposób: im więcój znajduje się w danym rostw orze zdysocyjow anych cząsteczek, tem łatw iej reagują one na inne ciała. W id zieliśm y, że pod w p ływ em s il­

nych kw asów w iększa ilość cukru trzcino- w ego (w przeciągu jed n ostk i czasu) roskła- da się na cukier ow ocow y i gronow y, niż pod w p ływ em słabych kw asów . R oskład ten dokonyw a się pod w pływ em atom ów w odoru, pod w p ły w em jed n eg o z ionów , na które się kw as rosszczepia. P oniew aż w ros­

tworach kw asów siln y ch w iększa część czą­

steczek u lega roskładow i, w ynika stąd prze­

to, że w danej objętości znajduje się znacz­

na ilość atom ów , działających na cząsteczki

(12)

156 W SZECH ŚW IA T. N r 10.

cukru i zm u szających j e do rosk ład u na dekstrozę i le w u lo z ę . W ro stw o rze kw asu sła b eg o , w tej samej objętości zn ajd u je się n iew ielk a liczba ro zło ż o n y c h cząsteczek , n iew ielk a ilo ść atom ów je st do d y sp o zy cy i, a zatem d zia ła n ie tego k w asu n ie je s t ener­

giczn e.

W końcu, h ip oteza A rrh en iu sa z ła tw o ­ ścią tłum aczy o d ch y len ia od norm alnego c i­

śn ien ia osm o ty czn eg o ,k tó re w ykazują w szy ­ stk ie rostw ory elek tro litó w .

W id zieliśm y , że d e p re sy ja cząsteczk ow a punktu k rzep n ięcia rostw orów elek tr o litó w je s t p raw ie d w a razy w ięk sza od norm alnej.

W podobny sposób e lek tro lity pow odują w ięk sze zm niejszen ie prężności pary w i ­ dnej. P o n iew a ż oba te zja w isk a znajdują się w prostym stosu n k u do ciśn ien ia osm o­

tyczn ego, ciśn ien ie osm otyczn e rostw orów elek tro litó w je st także w ięk sze od n o rm a l­

nego.

N ie je s t rzeczą trudną w y tłu m a czy ć owe zw ięk szen ie ciśn ien ia osm otycznego. N or- m alnem ciśn ien iem n a zyw am y ciśn ien ie, które w y w a rły b y cząsteczk i rosp u szczon ego ciała, g d y b y się on o zn ajd ow ało w stanie gazow ym i gd y b y za jm o w a ło przy je d n a k o ­ w ej tem peraturze tę sam ę objętość. W sta ­ n ie g a zo w y m ciśn ien ie je st następstw em u derzeń cząsteczek o ścianki n aczy n ia i d la­

tego je s t ono p rop orcyjon aln e do ilo śc i czą­

stecz ek w jed n o stce ob jętości. W y sta w m y sobie, że w tej samej ob jętości rostw oru część cząsteczek rosk ład a się na d w ie części sk ład ow e, z k tórych każda, p osiad ając ruch niezależn y, przyjm uje zn a czen ie sa m o d z iel­

nej cząsteczki; ciśn ien ie sk u tk iem teg o się p o w ięk szy i m ożna n aw et z p ow ięk szen ia są d zić o tem , ja k a część m o lek u ł u le g ła r o s­

k ła d o w i. C iśnienie osm otyczn e, ja k wyżej u d ow od n iliśm y, także za le ży od ilości czą ­ steczek ro sp u szczon ego cia ła w jed n ostce objętości, a d la teg o , je ż e li część cząsteczek roskłada się na iony, ciśn ien ie osm otyczne m usi się p o w ięk sz y ć. N a zasad zie p o w ię k ­ szenia c iśn ien ia osm otyczn ego m ożna zresz­

tą tak że sądzić, w iele cząsteczek zn ajd u je się w sta n ie n ierozłożon ym , a w ie le w rozłożo­

nym i rachunek prow adzi do tych sam ych w yn ik ów , k tóre się otrzym u je p rzy obser- w acyi p rzew o d n ictw a elek try czn eg o tych rostw orów . O statn io w spom niana o k o lic z ­

ność o czy w iście rów nież przem aw ia za słu ­ sznością hipotezy A rrheniusa.

T eoryja rostw orów van t’Hoffa i teoryja elek trolityczn a A rrh en iu sa znalazła stano­

w czego p rzeciw nika w osobie T rau b ego, a także P ick erin g a i M en d elejew a. W alk ę tę śledzi z naprężoną uw agą cały św iat na­

u k o w y , w alk ę, którą ze w zględ u na d o n io ­ sło ść k w estyi porów naćby m ożna ze s ły n ­ n ym turniejem pom iędzy B ertholletem i Proustem , stoczon ym na sch yłk u zeszłeg o w ieku; objektyw ność a to li i elegan cyją w danym razie zastąpiła niew yrozum iałość, su b jek tyw n ość a n aw et pew ne rozdrażnie­

n ie osob iste. U fajm y jed n ak że, że zbliża­

ją c y się w ie k X X zastan ie ju ż je d n o lite za­

p atryw an ie na naturę rostw orów i ujrzy zw arte szereg i badaczów , g o tow ych , o p ie ­ rając się na p oglądach zw ycięsców , do d a l­

szego rosśw ietlen ia tajników przyrody.

L . P . M archlewski.

Z francuskiego, w edług Ju liju sz a R o ch ard a.

(D okończenie).

III.

D zia ła n ie tytu n iu zależy od sposobu jeg o u ży cia , a najłatw iej j e zbadać na palących, bo ich jest najw ięcej.

L u d zie żujący tytuń należą ju ż do prze­

szło ści i ty lk o lekarze w iedzą o w p ływ ie tytu n iu na zęb y i usta, opis b yłb y m ało zaj­

m ującym .

L u d zie zażyw ający tabakę m uszą naprzód z nią osw oić błonę śluzow ą nosa, która n a- k o n iec gru b ieje do tego stopnia, że robi się n ieczu łą na zapach tabaki u tych , którzy jój n ieum iarkow anie zażyw ają. Z czasem n aw et w pada ona w stan zapalny chronicz­

n y, którem u p od lega i gardło, co w y w o łu je k a szel ch arak terystyczn y. S k u tk iem n ik o­

ty n y je s t częste u zażyw ających tabakę drżenie rąk rytm iczn e, niep od ob n e do teg o , które w yw ołu ją starość lub alkoholizm , ale tylk o do tego, którem u p o d leg a ją palący tytuń. D r Lebour za ży w a ł nieum iarkow a-

Cytaty

Powiązane dokumenty

Celem prezentowanych badañ by³a jakoœciowa analiza wzorów i konsekwencji u¿ywania przez nastolatków ró¿nego rodzaju substancji psychoaktywnych, czyli okreœlenie

ra ją one szkielety dinozaurów lub ich frag ­ m enty, natom iast rzadziej pojaw iają się poje­.. dyncze

W skutek zupełnego stopienia się dziedziczności rodziców potom ek p rzejaw ia cechy pośrednie, w ypadkow e z, cech rodziców... Tom aszów

Wynika to także z uzasadnienia do projektu ustawy, zgodnie z którym: „Przyjęto, iż koordynatorem pacjenta w całym systemie ochrony zdrowia jest lekarz podstawowej opieki zdrowotnej

sin(mx) · cos(nx) dx w zależności od parametrów całkowitych dodatnich m,

Innymi metodami stosowanymi do wykrywania C. pneumoniae są: łańcuchowa reakcja polimerazy, test immunoenzymatyczny i test fluorescencji bezpośred- niej. papugi, ary, gołębie,

kwiatek), jednocześnie pyta klasę, jak nazywa się taki sposób przekazywania treści.. uczniowie nie potrafią go nazwać, nauczyciel tłumaczy, iż jest to przekaz niewerbalny, czyli

Sole są obecne w naszym najbliższym otoczeniu, tworzą minerały zawarte w skałach, występują w płynach ustrojowych organizmów żywych, tworzą ich kości.. Sole są rozpuszczone