• Nie Znaleziono Wyników

Adama Mickiewicza pisma. T. 2 / wydał, objaśnił, wstępami poprzedził Józef Kallenbach

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Adama Mickiewicza pisma. T. 2 / wydał, objaśnił, wstępami poprzedził Józef Kallenbach"

Copied!
255
0
0

Pełen tekst

(1)

• % # ł 1

# ■ M 1

^ I ł " * 1 %

• • • 1 f • • * i f

. u : i t ?

• « » ? • • « • # •

• • 0 ' # 4 | 4 • l l • 1

l \w i k y i

■ • * % » W k ł • • I I I • < • ' • • • i

* * % t # / • ■ f l i

■ 1 1 " % 1 4 I I I

|T% j % ». „ _ | 1 ^

■ 1 | 1 C l i A « 1 J j | • . i 1 Ł #

• * P » ^ # #

• f U f t i i

* • % * • . • •

A « # *

* • ^ • W ™ J ■

j. Jw. 4 | i

ftW

laJp ■v r f I

fi ;

• V l i I r I H L * X

9 33 ik wtml

• • \ * i % | ■» « 4 * * •

* \ » M r • * • X

W

Jl:. ,*.i

• t i f T r .

i itrłMnk)!

> * * »

7. • .

^ * S Pf T S

« u ; K J

wm Ł

f e t

, n r i U f l

v * t* » < ; ‘ ł *

[II• • % 4 • *

?# • 4a

[IV • • i |1 fii^;

li |IU 44 1 i *

% 4 • ■ | 1 111 III • m i

a r Pa ftf 1 1 1 1 % 1 * 4 114

i B r l •

; V -

94 If •

|l€/44

• 4 > • • :;::j;

_ 1 • ■ k* • li

% • I*

i. * • ’ • • yfi•*

v fi • • •*

k«M | r i#« « i | I %* • «,•• • • %»* sy ^ ap

m 9 * • •ifiii

* fii f V H ł i[ J 0 # • <0l

»

M IC K IE W IC Z A

< r ~ \

s *

S a v i u H |

« ^ y - « : V - t u s s *

M A

.1 W & J

« J r S

3 E & L * S

Rp M

S R M ®

M + Sk Z ę J M Ł f H ) |

$ P & * H g

t~> U M ^ % t f ^

I f e

riw\Jh itJaćr.

l i i S

mm® i»s««

#StPc<]

& S t& # | Ł v

> H & § F 18

^ J t f ł • « V

' *

v: uMfij p *

V > ^ K ‘ » ® V . , » V * 1

*** m

i i H# • * h M

i , / : . ' , ! . '

^ 3 i j j r « J

f o w A i i ; i 2

m M r ^ «

f t p

B

t

nIi

wFirn — • ” ^ 1 * « p »

l i i r i r i

W P I

F i r t r • 1 V *

WM'%

v * : •

/ * • ' * > < #4

i # i i

l i « i l

i

f l I l i f l TL

W'»r

w B I P

llfef « I I P ijidi jłjjsWM

r w

I * Ca/

lit i

f i S S u . - a M S i ;

D « T j

( • V '

;*'- TJOf Qh • .

% U \ i , « • # * . % K r l / f ł ^ ' • < 4

! ś f { / • ; ' l ' : ' A r

• t u *

? o i f ' :

r . « 9

-Tri

Uf i i • 11n# |#

r : H i / w

i # i *t#

n i | f

• r # ^ ? * r

; ; v

r O M I I

1 AKhA D K S i^G A H N l F. W ESTA

w w f i L

a<;4 if.fi

n **

< • • * ' i

» * - ś , 9

\ ’ >

^ Mil g p p :

m m

(2)
(3)

s l

I

FA

\

p I f

‘•T. * łT

o* fS%S*w i Vj •.--* frk4 .,.■

i* T.

. ł 4

I

f f ( |

i

V. -

i&

B IB L IO T E K A m t m m s i

t e

a

ri

a /

I

(4)

WIELCY PISARZE

ADAM MICKIEWICZ

NAKŁADEM KSIĘGARNI

FELIKSA WESTA W BRODACH

(5)

A D A M A M IC K IE W IC Z A

PISMA

W Y D A Ł , O B JA Ś N IŁ , W ST ęP A M I P O P R Z E D Z IŁ

JÓZEF KALLENBACH

TOM II

NAKŁADEM KSIĘGARNI F. WESTA

W BRODACH 1911.

(6)

Wszelkie prawa co do wstępów, objaśnień' i układu zastrzegają sobie Wydawca i Księgarnia Nakładowa.

Ozdoby wedle rysunków Stanisława Pichora.

(7)

1

ł 1

ADAM MICKIEW ICZ.

(1823 r.)

(8)

P I S M A

T O M II.

(9)
(10)

Wstęp.

Powodzenie pierwszego tomiku Poezyj A. Mickiewicza przeszło wszelkie nadzieje przyjaciół. W listopadzie 1822 r. a za­

tem niespełna w pół roku po ukazaniu się w księgarniach już nakład pierwszego tomiku był wyczerpany i poeta myślał o drugiem wy­

daniu. To wielkie powodzenie było mu bodźcem do ogłoszenia innych poezyj, bądź ukończonych, bądź blizkich ukończenia. Niemal równocześnie powstawały Dziady i Grażyna. Zaczętych Dziadów

zaniedbał Poeta, aby dokończyć Grażyny , którą skończywszy w listopadzie r. 1822 w Kownie, zaraz do druku zaczął przepi­

sywać ( Niezn . Pisma, str. 369 — 370). Przeznaczał ją poeta na początek tomu drugiego i radził przyjacielowi Czeczotowi druk rozpocząć, zanim Dziady nadejdą. „Wszakże i Dziady byłyby dotąd, ale mię powieść dusiła, a pierwszą część Dziadów trochę poprawiam wedle uwag Borowskiego niegdyś mnie czynionych*.

(koniec listopada 1822 r.)

Poeta nie był zadowolony z Grażyny. „Jest to pierwsza robota, której skończenie nic mię nie cieszy, bo po większej części klepana inviia Minerva“ — tak zwierzał się w liście do

Czeczota. Jak rozumieć owo narzekanie na niechętną Minerwę?

Był to całkiem naturalny przesyt artystyczny wobec po­

mysłu bardzo dawnego, kilkakroć w rozmaity sposób obrabianego.

Geneza Grażyny przechodziła bardzo znamienne ideowe ewo- lucye; tkwi ona cała w pierwszych wierszach poematu. „Zamek na barkach nowogrodzkiej góry“ był pierwszą dla wrażliwego pacholęcia historyczną zagadką. Te po dziś dzień potężne ruiny, świadczące o dawnej chwale Nowogródka, nęciły wyobraźnią

chłopca, pobudzały do zapytywań o przeszłość grodu, o zmienne

(11)

II

koleje ukochanego kraju, który wywoływał już w szkole powia­

towej z piersi studenckiej pierwsze westchnienia i zachwyty:

„ O ziemio nowogrodzka, kraju mój rodzimy.

Mieszko Xiążę Nowogródka jest pierwszym hołdem, ziemi rodzinnej złożonym, a jakkolwiek pobudką literacką do napisania tego heroikomicznego utworu był jeszcze Wolter, to przecież wykonaniu przyświecała dewiza Horacego, przypadająca mu do serca: celebrare domestica facta; przyczem uwydatnia dziewięt­

nastoletni poeta główną myśl utworu: wpływ zbawienny boha­

terskiej dziewicy na odrodzenie duchowe młodzieńca i czynną jej rolę w obronie kraju przed najeźdźcą.

Piękna Zyla jest ukochaną Mieszka, ale dzielniejszą od księcia Nowogródka i dalej od niego patrzącą. Jej to stanowczość ocala Nowogródek od Mamaja: „Zginę — woła ona do Mieszka—

lub będę twoją i kraj mój zachowam!* O kra} chodzi jej prze- dewszystkiem. Ten typ litwinki-bohatyrki poeta będzie w sobie kształcił przez lat kilka, aż go wyrzeźbi w posągową Grażynę.

Już Mieszko zapowiada gruntowne studya w kierunku odtworze­

nia tła dziejowego. Z dopisków do Mieszka znać studyowanie źródeł historycznych (Stryjkowskiego i Gwagnina) a to już w roku

1817, na pół roku p r z e d krytyką Jagiellonidy D. B. Tomaszew­

skiego (15 kwietnia — 15 maja 1818 r.). Niezadowolenie z Ja ­ giellonidy zmuszało zaś do uświadomienia sobie warunków opo­

wieści historycznej, do zgłębienia t. zw. „ducha czasu* i przy­

swojenia sobie stylu archaicznego. Już Mieszko nie mógł wy­

starczyć: skazał go poeta na wygnanie i zapomnienie. Zyla prze- rodziła się w Zywilę

%

, która była nową, staranniejszą próbą od­

tworzenia litwinki-bohatyrki. Gardzi ona miłością Poraja, co przez zdradę kraju osiągnąć chciał osobiste szczęście. — Ale i ten po­

mysł nie zadowolił poety. Morał powiastki przykryty był bardzo kunsztownym kobiercem słowa archaicznego, które znawców tylko mogło przynęcić, ogół zaś raczej odstręczyć od czytania. Przytem rola czynna Żywili nie była dość wyraźnie uzasadnioną; dopiero czyn końcowy aureolą bohatyrską duszę jej* opromieniał. ]

Lat znowu parę minęło. Poeta pogłębił jeszcze swe znaw­

stwo epoki historycznej. Zamiast na ruiny zamku nowogródzkiego

(12)

III patrzał on od dłuższego czasu w Kownie na szczątki krzyżackiej fortecy. Zamiast wroga od wschodu Litwy miał ciągle nauczy­

ciel kowieński przed oczyma wspomnienia wroga od Zacho­

du: — Krzyżaków. Potęgował się kontrast dziejowy. Już sam Stryjkowski wystarczyć nie mógł. Rozczytywał się Mickiewicz w dziejach „Krzyżackiego gaduM (Kotzebue, Becker, J. v. Posilge, J. v. Winterthur i i.) i dawną, ulubioną myśl o bohatyrce — litwince przeniósł na koniec wieku XIV. w czasy zaciekłych walk książąt litewskich.

Żywiła stała się Karyną, w końcu Grażyną; dziewica boha- tyrka przemieniła się na bohatyrkę niewiastę, równie dbałą o cześć męża rycerską jak o dobro ojczyzny. Problem miłości wywyższył się i uszlachetnił. Niewiasta z wdzięków staje się bohatyrem z ducha. Ewolucya Żyli przez Źywilę doprowadziła do Gra­

żyny. A w utworze tym miał poeta na swe usługi nie jak w Ży­

wili prozę tylko archaiczną, ale wspaniały, na zygmuntowskiej polszczyźnie wzorowany, własnym zaś gieniuszem prześwietlony wiersz, który górował nad całą jego dotychczasową twórczością.

Dojrzałość myśli nurtującej w nim od r. 1817 zeszła się z do­

skonałością formy w r. 1822 i wydała utwór pomnikowy.

Wykonanie samo nastręczało pod koniec różne trudności kompozycyjne, .zwiększone jeszcze i tą okolicznością, że poeta wyrywał się już ku Dziadomy które częściowo pisał przedtem, a które przenikały go na wskróś i przenosiły go ciągle z wieku XIV-go na sam żar własnych serdecznych katuszy. W tych wa­

runkach oczywiście „powieść1* go „dusiła*4. Ale wykończyć ją musiał przecie, a moralny przymus sprawił, że go w końcu i Gra­

żyna cała „nie cieszyła**. Trudności wykończenia odnosiły się zaś głównie do zdeterminowania wątku historycznego. Pierwotnie zamierzał Mickiewicz dokładniej określić postacie historyczne.

Powieść miała (w dochowanym autografie) tytuł Korybut, książę Nowogródka; księżna zwała się Karyną, zamiast Witolda wy­

stępował Kiejstut. Spór książąt litewskich o władzę jako osnowa

powieści litewskiej wzięty był ze Stryjkowskiego; ale poeta nie

krępował się materyałem historycznym. Aby uniknąć możliwych

zarzutów nieścisłości historycznej, w końcu odstąpił od histo­

(13)

IV

rycznego Korybuta i zamienił go na zmyślonego Litawora, przyczem w nazwie tej, będącej przydomkiem rodu Chrepto-

wiczów, spłacał dług wdzięczności za gościnę w Szczorsach.

Grażyna jest dziełem artystycznej rozwagi, dążącej świa­

domie do osiągnięcia patryotycznego celu. Zaznacza się w tym utworze jedna z najznamienniejszych cech geniuszu Mickiewicza:

energia myśli i słowa. Skupienie treści jest nadzwyczajne a zwar­

tość wiersza jakby granitowa. One-to sprawiają, że Grażynę na­

leży czytać powoli i uważnie, jeśli się niechce utracić mnóstwa piękności, stłoczonych nieraz w zwięzłym jedynastozgłoskowym wierszu. Sam styl Grażyny był już niepospolitą nowością w 1823 roku. Gdzie był wtedy drugi przykład takiego .mistrzowskiego opanowania mowy polskiej, tak umiejętnego wprowadzenia do niej żywiołów zygmuntowskiej polszczyzny i przez to dodania jej blasku i mocy? A dopieroż charakterystyki świetne Litawora,

Grażyny, Rymwida,. Komtura! Kto bezpośrednio przed czytaniem

Grażyny odczyta Zywilę

#

, ten łatwo zrozumie, ile psychologicz­

nego pogłębienia dzieli od siebie te dwa utwory chronologicz­

nie tak niedalekie, a przecie tak już z gruntu odmienne. Pamię­

tać trzeba, że właśnie lata kowieńskie wypełniał poeta zdoby­

waniem olbrzymich zasobów oczytania wszechstronnego, które tak jest widoczne w doskonałości formalnej utworu. W spiżu, z którego odlany posąg Grażynyy odkrywa dziś analiza1 wpływy najróżnorodniejsze, poczynając od Iliady i Tassa Jerozolimy w przekładzie Piotra Kochanowskiego, a idąc przez Krasic­

kiego i Niemcewicza aż do Floryana, Ossyana i Walter Scotta. Ale wszystkie te wpływy stopiły się razem w jeden niezrównany spiż w ogniu natchnienia młodzieńczego, które zdołało szczęśliwie przelać metal płynny w pięknie obmyśloną formę. Najwcześniej

na doniosłości Grażyny poznali się Leon Borowski i Jan Czeczot;

* Ob.

studya prof. W . B r u c h n a l s k i e g o :

1) Geneza G rażyny (Sprawozd. zakł. Ossolińskich, 1889.) 2) Wstęp do wy­

dania Grażyny w Dziełach A . M . wyd. T o w. Miek. t. IIL Lw ów 1893. 5) Mickiewicz.

Niemcewicz, Pamięt. liter. 1903 i 1904.

Zwięzłe informacye podaje D r, Konst. W o j c i e c h o w s k i w swem wydaniu

Grażyny.

(Arcydzieła po i. pis. t. 5. B rody, 1906. N akł. F. W esta.)

(14)

V ale dopiero w lat siedm po jej wydrukowaniu pierwszy Moch­

nacki głośny hołd piękności utworu złożył.

>-y-'

*V : » v ■*' . -v ' '* V- * . - ;

Jeżeli Grażyna była wynikiem aspiracyj romantycznych w kierunku średniowiecza Litwy, to Dziady spełnić miały pro­

gram romantyzmu narodowego, łącząc osobiste przeżycie z tłem na wskroś ludowem prastarego obrządku pamiątki zmarłych. Pomysł zasadniczy, nadający tytuł utworowi, był jeszcze starszym od idei Żyli — Żywili — Grażyny, bo sięgającym pacholęcych czasów.

Gdzie i kiedy Mickiewicz po raz pierwszy był na Dzia­

dach, na ludowym obrzędzie, dziś jeszcze na Białej Rusi i na Litwie obchodzonym, nie wiemy. To pewna, że od dziecka żył wśród ludu, znał i kochał to życie ludowe, które okrążało dom jego rodziny, wciskało się do pokoju dziecinnego w piosnkach ludowych służącej Gąsiewskiej, w bajkach wieczornych i klech­

dach starego Błażeja.

Zapewne jako uczeń szkuły nowogrodzkiej miał niejedną sposobność przypatrywania się obrzędowi Dziadów we wsiach pod Nowogródkiem. Drukując w r. 1823 objaśnienie wstępne do

Dziadów, napisał: „cel tak poważny święta, miejsca samotne, czas

W * i • * r 0

nocny, obrzędy fantastyczne, przemawiały n i e g d y ś silnie do mojej imaginacyiu. „Niegdyś1* — a zatem dawno temu, może 9, może 10 lat. Zważmy, że od r. 1815— 19 przebywał w Uniwersy­

tecie Wileńskim i w końcu października ch>ba umyślnie w oko­

lice Nowogródka na Dziady nie wyjeżdżał. •

Dziady przemówiłyprzedewszystkiemsilnie d o i m a g i n a c y i chłopięcej. Wyobraźnia po raz pierwszy, zwróciła się w zaświaty, w zagrobowe kraje; po raz pierwszy genialne pacholę zaczęło się poważnie zastanawiać nad zagadką śmierci... Kto wie, czy Mickiewicz nie był po raz pierwszy na Dziadach w tym samym r. 1812, w którym stracił ojca... Może już w Nowogródku zasta­

nawiać się zaczął głęboko nad tą znamienną cechą Dziadów, że

„obrzędy pogańskie* są tam „pomieszane z wyobrażeniami religii c h rze ś c ija ń s k ie ja ż z czasem, po latach prób duchowych w sa­

motnej ciszy kowieńskiej i na to zwrócił uwagę kochanek-ma-

rzyciel, że w tym obrzędzie ludowym, jak i w innych „zmyśle­

(15)

VI

niach poczwarnych można dostrzedz pewne dążenia m o r a l n e i pewne n a u k i , gminnym sposobem zmysłowie przedstawiane*.

W ten sposób obrzęd ludowy święta zmarłych od wczesnej młodości zaprzątał wyobraźnię, następnie myśl i uczucia Mickie­

wicza; tkwił on w najtajniejszych głębiach jego wiary.

Lata uniwersyteckie nie sprzyjały poetycznemu odtworze­

niu wrażeń wyniesionych z Dziadów nowogrodzkich. Trzeźwa praca filomatyczna zużywała całą energią twórczą. Pierwszy rok kowieński wypełniły żmudne obowiązki nauczycielskie, które nawet na wykończenie prawie gotowej tragedyi Demosłenes

i dalszych pieśni K artofli nie pozwoliły. Dopiero osobiste cięż­

kie przejścia w drugiej połowie 1820 roku wstrząsnęły do gruntu całą istotą duchową Mickiewicza i stworzyły ideowy i rzeczowy podkład dla twórczości Dziadów. Na przejścia te złożyły się dwa fakty: 1) nieszczęśliwa miłość Maryli Wereszczakówny, która kochając gorąco poetę zmuszona była przez rodzinę swą do poślubienia hr. Wawrzyńca Puttkamera; 2) śmierć ukochanej Matki Poety, ( f 9 października 1820 r. w Nowogródku) ukry­

wana przez przyjaciół Mickiewicza aż do grudnia 1820 r.

Utrata dwu najdroższych istot: Matki i Maryli („gdy na dziewczynę zawołają: żono! Już ją żywcem pogrzebiono /•*) wpra­

wiła Mickiewicza w stan gorączkowy ciągłego podniecenia, który był przedmiotem serdecznej troski dla jego przyjaciół. Z tej walki wewnętrznej wyszedł on w końcu zwycięzko; ale nadmiar bolu, goryczy, zwątpienia i wreszcie rezygnacyi wyładował się jako krzyk zbolałej duszy, ujęty na wieki we wspaniałe, namiętne wiersze czwartej części Dziadów . W pierwotnej swej formie ten wybuch lirycznego uniesienia był zapewne krótszy, jak wspaniały monolog, sobie nie komu wyśpiewany. Skarga przejmująca wyrwała mu się z piersi jak wezbrany wiosenny potok, rwący wszelkie tamy światowych względów. Po napisaniu dopiero za­

czął się zastanawiać, jak tę serdeczną pieśń wyjawić światu. Nie mogła to być skarga żywego człowieka. Już choćby tylko ze wzglę­

du na Marylę, na p a n i ą Puttkamerową, musiał skardze swej na­

dać pozory przebrzmiałej historyi. Śmierć rzeczywista Matki jego

i zgon najdroższych nadziei co do Maryli stawiały i jego samego

(16)

VII w roli człowieka, który żył wprawdzie jeszcze na świecie, ale już nie „dla świata1*. Właściwym bowiem światem jego był kraj pamiątek, kraina wspomnień najdroższych; rzeczywistość była mu wstrętną, a jedynie miłe o przeszłości marzenia uważał za naj­

cenniejszą swą rzeczywistość. W tym melancholijnym nastroju, w jakim przez cały rok 1821 się znajdował, uważał poezyą swych uczuć osobistych jako pogrobowe dziecię niedawnej a na zawsze straconej przeszłości. Dziady , obrzęd zaduszny, wspo- mieniom najdroższych istot poświęcony, wydawał mu się najod- powiedniejszem tłem dla smutnych dziejów zmarłego, „żywcem pogrzebionego4* Gustawa.

To, co w kilku ostatnich latach przeżył, uważał za skoń­

czoną, zamkniętą w sobie całość, za okres życia swego bolesny, ale pouczający i dla siebie i dla swych rówieśników. Dla „na­

uki*, dla „przestrogi* napisać chciał cierpienia młodego Gusta­

wa. („Smutne dzieje! ja k smutnej są źródłem nauki “). Skargom

#

jego chciał dać tło nie tylko mistyczne w obrządku Dziadów — ale psychologiczne w historyi dwojga młodych dusz, które „Bóg urządził ku wspólnemu życiu*. W' pierwszej części chciał dać ich wizerunki duchowe na tle romantycznem, nocnem. Tak „Dzie­

wica* w samotnym pokoju, jak i młody strzelec Gustaw są zbli­

żeni i miejscem i czasem do obrzędu Dziadów, który w nieda­

lekiej kaplicy wiejskiej ma się odprawić... Część tę pierwszą po­

myślał poeta scenicznie, nazwał ją „widowiskiem14, wprowadził chór wieśniaków z guślarzem na czele, dążących na Dziady;

ale jej nie dokończył. Z fragmentu pierwszego pomysłu wyła­

niają się dziś głównie dwie prześliczne sylwetki Dziewicy i G u­

stawa. Powodein zaniechania wówczas pierwszej części utworu nie była bynajmniej niedojrzałość idei, ani rzekome przekonanie się, że posjtać Dziewicy sentymentalnej nie licuje z ludowością Dziadów, ani to wreszcie, że młodzież i guślarz nie są jakoby dość wiernie pochwyconemi z ludu postaciami — ale zaniechał tej najstarszej historyi dwojga istot dla siebie stworzonych

po prostu dlatego, że chciał ją mieć doskonałą, godną tej bo-

hatyrki, której „był poddanym44; a do takiej doskonałości, jaką

czuł w duszy, dostroić się wówczas jeszcze nie mógł. Rzeczy­

(17)

VIII .

wistość zbyt jeszcze była blizką, aby z niej robić chociażby tylko na papierze: „widowisko14. Zgodnie, z rzeczywistością byłby mu­

siał wprowadzić Marylę w jej prawdziwem oświetleniu i otocze­

niu, które zbyt przykro zapisało się w pamięci i sercu poety, aby mogło liczyć na spokojne, bezstronne odmalowanie. Wszakże z Upiora widać, jak poecie głos drga oburzeniem, ilekroć po­

myśli, co tam, w Tuhanowiczach szlachetna duma jego wycier­

pieć musiała.

Nie wykończył więc na razie części pierwszej, choć miał ją ciągle na myśli, jak to widać z korespondencyi. Dochowały się tylko fragmenty tej części pierwszej, napisanej w Kownie w zimie z r. 1820 na 1821* Domysły w ostatnich latach powstałe, jakoby fragmenty części pierwszej Dziadów napisał poeta do­

piero w Lozannie w r. 1837, są zupełnie bezpodstawne i nie powinny były tak skwapliwie wejść do podręcznika szkolnego.

Pomijając wszelkie dowody językowo stylowe (ortografia, fone­

tyka, wyrazy gwarowe), które przemawiają stanowczo za epoką wileńsko-kowieńską1, rozstrzygał sprawę już dawniej wzgląd

formalny: papier, na którym fragmenty I. cz. Dziadów były p i­

sane. Papier ten jest bezsprzecznie współczesny autografom wi­

leńskim i kowieńskim z lat 1820 — 1822. Raz na zawsze powinny zatem ustać błędne mniemania o rzekomem późniejszem pocho­

dzeniu I. części Dziadów z czasów lozańskich.

Ogłaszając w 1823 r. tylko drugą i czwartą część Dziadów

poeta uważał za konieczne objaśnić główną postać utworu i już po oddaniu II i IV. części Dziadów do cenzury, napisał w lutym 1823r. „kilkanaście strof niby to p r o l o g u p. t. Upiór a.2 Wiersz ten na wskróś osobisty i z trudem napisany3, miał widocznie na celu uzasadnienie stanowiska poety wobec Maryli.

Związek zaś obu wydawanych w r. 1823 części Dziadów

na pozór luźny, był jednak bardzo ścisły i silny. Podobnie jak dwie wyspy rozdzielone morzem, łączą się z sobą podwodnemi

1 O b . Rewizya tekstu I. cz.

Dziadów

podług a u t o g r a f u podał J . Kallen­

bach. Kraków 1888. (VI. Tom Pamiętnika W ydziału filolog. Akad. umiej.) 2 Nieznane Pisma, str. 377.

«? Tamże, ob. str. 386.

(18)

skałami, tak drugą i czwartą część Dziadów wiąże z sobą ukryta, niewidoczna, a nierozerwalna nić jednej i tej samej wiary, tego samego uczucia głębokiego, tej samej przewodniej idei o w p ł y ­ wi e ś w i a t a n i e w i d z i a l n e g o , d u c h o w e g o na m y ś l i i d z i a ­ ł a n i a l u d z k i e . Tę prostą, ludową, od dziecka w nim tkwiącą

wiarę w tajemne, duchowe obcowanie zmarłych pokoleń z żyją­

cymi nazwie sam poeta później ideą m a t k ą D ziadów Jakoż pro­

mienie tej idei oświecają nie tylko II. i IV część poematu, ale przebłysku ją nawet z fragmentów części pierwszej. Gustawowi

„zawsze się zdaje, że ktoś łzy jego widzi i słyszy westchnienia i w i e c z n i e k o ł o n i e g o k r ą ź y u... •

Cała d r u g a część poematu, zawierająca obrzęd ludowy1 D z i a d ó w , jest ciągłym objawem poetycznym owej wiary w wpływ świata niewidzialnego na myśli i działania ludzi; nawzajem zaś wpływ zbawienny żyjących na dusze, cierpiące w czyścu, jest tu „gminnym sposobem zmysłowie wyrażony®. Rzec można,.że tu znikają granice obu światów, skoro „duszyczki" spowia­

dają się niejako gromadzie wiejskiej i od niej wyglądają po­

mocy, a już tem samem dają przestrogę, jak żyć nie powinniśmy i czego się mamy wystrzegać „według bożego rozkazuw. Z tych przestróg i wskazówek wysnuć można przewodnią ideę, która ogarnia wileńskie „Dziady1*, bynajmniej nie przecząc owej ogól­

niejszej idei, wierze w wpływ świata zagrobowego na doczesny, ziemski.

Tą ideą przewodnią prześwietlającą całe Dziady wileńskie jest idea z n a c z e n i a c z ł o w i e k a pa z i e mi , t. j. jego powo­

łania, celu i przeznaczenia; idea wskazująca, że jeśli, żywot ludzki nie kończy się z życiem organizmu cielesnego, ale trwa i po śmierci ciała, to celem tego żywota ziemskiego: żywot w nie­

bie, — ale środkiem wiodącym do tego celu jest ziemia; ziemia z swą twardą, znojną pracą; z wielkiem mrowiskiem ludzi, którzy powinni być sobie braćmi; ziemia z odwiecznem pra­

wem odradzania się, z obowiązkami pracy dla dobra wspól­

nego. I dla unaocznienia tej świętej idei c z ł o w i e c z e ń s t w a

1 Znaczenie ogólno-ludowe obrzędu

Dziadów

rozważam w rozprawie p. t. T ło obrzędowe

Dziadów.

Studyum porównawcze. Lw ów 1898. (Przew ód, nauk. liter.)

IX

(19)

na zi emi , rozwinął poeta szereg cudownych wizyj — widm, ukazujących się na obrzędzie Dziadów.

Część c z w a r t ą jest dalszym ciągiem nauk, jakie „z Bo­

żego rozkazuw wygłaszają w drugiej części dzieci, pan okrutny i dziewczyna Zosia. Wpływ zaświatowy i tu się zaznacza bardzo silnie (robaczek świętojański, kołatek) a dążenia moralne wyraża

całą swą istotą Gustaw, kiedy dla „nauki“ scenę boleści i roz­

paczy powtarza, kiedy w końcu z Bożego rozkazu“ wyznaje, że kto za życia choć raz był w niebie, ten po śmierci nie trafi

odrazuV ' . . V /

Pod względem zaś artystycznym była czwarta część Dzia­

dów wspaniałem objawieniem geniuszu poetycznego. Mochnacki nazwał tę część najtrafniej: „strumieniem najczystszego unie­

sienia, najwyższą liryczną inspiracyą“.

Ogłoszone w drugim tomiku Poezyi Dziady (Wilno, 1823 r ) były równie niespodziewanym a t, okowym dla poezyi polskiej zjawiskiem jak Ballady i Romanse. Jeżeli tamte wnosiły z sobą do literatury naszej nowe życie, nowe barwy, wonie i świeżość polnego kwiecia, to druga część Dziadów sięgała prastarych po-

w

kładów wierzeń ludowych, a czwarta ich część była po prostu wobec konwencyonalnej liryki pseudoklasycznej zamachem stanu, który zrywał z wyszukanym, słodkawym tonem dawnych Laur i Filonów i dawał prawo bytu szczeremu głosowi serca, pozwa­

lał poezyi wznieść ludzki krzyk bolu — bez względu na to, czy krzyk ten mógł razić „delikatne" uszy.

Czwarta część „Dziadów“, to niejako M agna Charta li- bertatum, dana literaturze polskiej ręką geniuszu.

\ r v •*. - * . ; ' v : v i ; , v . • *•

Twórczość lat kowieńskich zaznaczyła się nietylko Gra­

żyną i Dziadami. Sporo drobniejszych utworów gromadziło się

■ ■ i ■ pi i . ^

1 W ażn ejsze badania nowsze, szczegółowo dotyczące

Dziadów:

J . Kallenbach, Czwarta część

Dziadów.

Studyum porównawcze Kraków 1888.

J . Tretiak. M łodość Mickiewicza. Petersburg 1898. * J . Kallenbach. Dziady. Wstęp do wydania T ow . Mick. Lwów, 1905.

Sz. Matusiak. O Dziadach Mickiewicza Lwów 1903.

Konst. W ojciechowski. W erter w Polsce. Lw ów 1904.

Zygm . Matkowski. Rousseau — Mickiewicz.. Studyum porównawcze. Kraków 1907.

W ilh. Bruchnalski. Przyczynki do genezy

Dziadów

Wileńskich. Pamiętnik Literacki.

Rocznik IX . zeszyt II. str. 231— 250. Lw ów 1910.

X • / . '• . •./; * ■

(20)

/

XI

„ce poety, który zamierzał niebawem wydać t o m i k t r z e c i swych Poezyj. Byłby ten zamiar doszedł do skutku, gdyby nie kata­

strofa filarecka , zakończona w październiku 1822 r. uwięzieniem Mickiewicza i całego mnóstwa najdzielniejszej młodzieży litewskiej.

Wydanie trzeciego tomiku nie mogło już w Wilnie dojść do skutku. Różne zamierzone prace literackie przerwał wtedy M ic­

kiewicz. Niektóre pomniejsze utwory weszły do następnego zbio­

rowego wydania w Petersburgu (1829 r i n n e przygodnie, do­

rywczo, nieraz bez wiedzy i woli autora ogłaszano w almana­

chach z kopij niezawsze dokładnych. Z utworów tych zasługują na wyróżnienie przedewszystkiem p r z e k ł a d y z S z y l l e r a i By­

rona. Mickiewicz rozmiłowawszy się w Kownie w r. 1820 w Schil­

lerze rozpoczął od przekładu Rękawiczki poczem poszły próby tłómaczenia wiersza Światło i ciepło, Rezygnacya (niedochowana)

Amalia , wreszcie dłuższy wyjątek z Don Carlosa bardzo cie­

kawy i charakterystyczny ze względu na treść nie całkiem cenzu- ralną; skutkiem czego drukowane dawniej ustępy tego prze­

kładu wypuszczały wiersze niektóre ze względu na cenzurę;

obecnie pora już chyba drukować cał y przekład, jak się do­

chował w autografie. -

Po „germanomanii“ nastąpiła „brytanomaniau, głównie z po­

wodu Byr ona , którego wówczas pochłaniał zbolały kochanek Maryli. Wybór poezyj Byrona i sam sposób przekładu Mickie­

wicza są bardzo ważne dla charakterystyki tak usposobienia ja- koteż i ówczesnej twórczości poety. Łącznie z tymi przekładami trzeba oceniać uwagi Mickiewicza o Byronie, zawarte w arty­

kule p. t. Goethe i Byron (str. 204—214).

Mickiewicz w *więzieniu nie przestawał tworzyć; w oce­

nianiu tej twórczości należy mieć ciągle na uwadze ciężkie warunki duchowe, które p o p r z e d z a ł y j ego uwięzienie, a które doprowadziły go do takiego stanu, że w końcu maja 1823 r. Czeczot zdesperowany pisał: ‘„Już mnie wszystkie nadzieje odpadają! Co się z nim dzieje? Zawsze w stanie nienaturalnym* itd. Wiersz p. t. Nowy Rok, w więzieniu pod wpływem Jean Paul’a pisany określał do­

skonale ówczesną rozterkę duchową poety, na którą więzienie

(21)

XII

miało jednak — według własnego jego wyznania — wyw^m, wpływ uzdrawiający. Ta rozterka, nie zawsze korzystnie oddzia­

ływająca na siłę natchnienia (Renegat), najlepiej oddaną została w wierszu p. t. Majtek , który w wydaniach zbiorowych był z ra­

żącymi błędami drukowany. Podaliśmy tekst M ajtka poprawny na podstawie autografu, wydanego przez prof. Ignacego Chrza­

nowskiego. .

D o d a t e k do tomu drugiego zawiera ważne szczegóły do­

tyczące genezy tak drugiej jak i czwartej części Dziadów. Nie możemy jednak na tem miejscu zastanawiać się, o ile nowe te materyały wpłyną na zmianę dotychczasowych zapatrywań na układ i stosunek obu części do .siebie.

Jozef Kallenbach.

(22)

G R A Ż Y N A

P O W I E Ś Ć L I T E W S K A .

Mickiewicz. Pisma II.

(23)

#

irw

tł.

C-ff 1

4

' . ł , Ł

y •

'

• -*iV

(24)

G r a ż y n a .

Powieść Litewska.*

Coraz to ciemniej, wiatr północny chłodzi, Na dole tuman, a miesiąc wysoko,

Pośród krążącej czarnych chmur powodzi We mgle nie całe pokazował oko;

I świat był nakształt gmachu sklepionego, A niebo nakształt sklepu ruchomego,

Księżyc jak okno, którędy dzień schodzi.

Zamek na barkach nowogródzkiej góry1 O d miesięcznego brał pozłotę blasku,

Po wałach z darni i po sinym piasku Olbrzymim słupem łamał się cień bury

Spadając w fossę, gdzie śród wiecznych cieśni Dyszała woda z pod zielonych pleśni.

Miasto już spało, w zamku ognie zgasły, Tylko po wałach i po basztach straże

Powtarzanemi płoszą senność hasły;

Wtem się coś zdała na polu ukaże, Jakowiś ludzie biegą tu po błoniach,

A gałąź cieniu za każdym się czerni,

A biegą prędko, muszą być na koniach;

A świecą mocno, muszą być pancerni.

Zarżały konie, zagrzmiała podkowa, Trzej to rycerze jadą wzdłuż parowa,

* Ukończona w Kownie w listopadzie 1822 r. — Objaśnienia Poety znajduję

(25)

4

Zjechali, stają, a pierwszy z rycerzy Krzyknie, i w trąbkę mosiężną uderzy.

Uderzył potem raz drugi i trzeci,

Strażnik mu z baszty rogiem odpowiada;

Brzękły wrzeciądze, pochodnia zaświeci, I most zwodzony z łoskotem opada.

Na tentent koni zbiegli się strażnicy Chcąc bliżej poznać i męże i stroje;

Pierwszy mąż jechał w zupełnej zbroicy,

Jaką zwykł Niemiec przywdziewać na boje;

I krzyż miał czarny na białej kapicy, I krzyż na piersiach u złotej pętlicy, Trąbkę na plecach, kopiją u toku, Różaniec w pasie i szablę u boku.

Poznali męża Litwini z tych znaków, Więc cicho jeden do drugiego szepce:

To jakiś urwisz od psiarni Krzyżaków,2

Tuczny, bo pruską krew codziennie chłepce;

O, gdyby nie był nikt tu więcej z warty, Zarazby w bagnie skąpał się ten plucha,*

Aż pod most pięścią zgiąłbym łeb zadarty.

Tak oni mówią; on niby nie słucha,

Lecz musiał słyszeć, bo się bardzo zdumiał, A chociaż Niemiec, głos ludzki rozumiał.4*

Książe jest w zamku? — Jest, lecz o tej porze Bardzoście wasze poselstwo spóźnili;

Dziś nie możecie stawić się we dworze, Chyba na jutro. — Jutro? ani chwili,

Zaraz, natychmiast, choć w spóźnioną porę, Lita worowi o posłach donieście;

Niebespieczeństwo na mą głowę biorę, A wy dla znaku pierścień tylko weźcie;

* Czytelnik niech uważa, że to jest głos pogański przeciw Rycerstwu Nie­

mieckiemu użyty, który objaśnia się poniźszemi przypiskami 2 ,3 ,4 . (Nota Poetjr)

(26)

Nie trzeba więcej, skoro ujrzy godło,

Pozna kto jestem, i co nas przywiodło. — Cichość dokoła, zamek we śnie leży;

Co za dziw? północ; jesienią noc długa.

Za cóż dotychczas w Litawora wieży

Lampa jak gwiazdka między kratą mruga?

Wszak dziś powrócił, jeździł w kraj daleki, Snu potrzebują troskliwe powieki.

O n przecie nie spi. — Posłano na zwiady, Nie spi; lecz żaden z pałacowej straży,

Ani z dworzanów, ani z panów rady, Do progu jego zbliżyć się nie w aży .^

Daremnie poseł i grozi i prosi,

Groźba i prośba na nic się nie przyda;

Kazano wreszcie obudzić Rymwida.

O n wolą pańską nosi i odnosi,

O n głową w radzie, prawą ręką w boju:

Jego nazywa książę drugim sobą,

W obozie, w zamku jemu każdą dobą Wstęp do pańskiego otwarty pokoju.

W pokoju ciemno, i tylko od stoła Kaganiec światłem konającem płonął,

Litawor chodził po gmachu dokoła, A potem stanął i w myślach utonął.

Słucha co Rymwid o Niemcach powiada, Ale mu na to nic nie odpowiada.

To się rumieni, to wzdycha, to blednie, Wydając twarzą troski nie powszednie.

Poszedł ku lampie, żeby ją poprawił, Wrzkomo poprawia, a do głębi ciśnie;

Wcisnął nareszcie i całkiem zadławił,

Nie wiem, przypadkiem, czyli też umyśnie.

#

Snać, że poskromić nie mógł wnętrznej wrzawy,

I w pogodniejsze wystroić się lice;

(27)

A jednak nie chciał, by sługa z postawy Zgadnął pańskiego serca tajemnice.

Znowu komnatę obchodzi do koła, Lecz kiedy okna kratowane mijał,

W idna przy blasku miesięcznego koła, Co się przez szyby i kraty przebijał,

Widna posępność zmarszczonego czoła:

Przycięte usta, oczu błyskawica, I surowego zagorzałość lica.

Potem w róg gmachu zwraca się z pośpiechem, Każe podwoje zamknąć Rymwidowi,

a

Siadł i z kłamliwą spokojnością mówi,

Szyderskim mowę zaprawując śmiechem:

„Wszak mi sam z W ilna przywiozłeś Rymwidzie, Że Witołd, pan nasz możny i łaskawy,8

Miał mię podwyższyć książęciem na Lidzie, I spadłe dla mnie po żonie dzierżawy,

Jak swoję własność, lub zdobycze cudze, Litaworowi podarował słudze?"

— To prawda, książę. — „My więc po te dary Jako przystało wystąpimy godnie;

Każ wynieść na dwor książęce sztandary, Zapalić w zamku ognie i pochodnie.

Gdzie są trębacze? niechaj o północy Zjadą na miasto i stanąwszy w rynku, Na cztery wiatry trąbią z całej mocy;

A póty będą trąbić bez spoczynku,

Póki się wszystko rycerstwo rozbudzi.

Niech każdy piersi zbroją ubeśpiecza, Nasadzi groty i pociągnie miecza.

Zgotować żywność dla koni i ludzi;

Każdemu z mężów zgotuje niewiasta, Ile zjeść można od ranku do mroku,

Czyj koń na paszy, sprowadzić do miasta,

Nakarmić i wziąć na drogę obroku;

(28)

A skoro słońce z Szczorsowskiej granicy8

Pierwszym promieniem grób Mendoga draśnie, Wszyscy staniecie na Lidzkiej ulicy.

Czekać mię rzeźwo, zbrojno i zapaśnie."

Tak mówił książę; w prawdzie jego mowa Zaleca zwykłe do drogi przybory;

Lecz za co nagle, i niezwykłej pory?

Dla czego postać była tak surowa?

A kiedy mówił, choć gwałtowne słowa Biegą, że jedno drugiego nie ścignie,

Zda się jakoby wyszła ich połowa,

A reszta w piersiach przytłumiona stygnie.

Ta postać coś mi niedobrego wróży, I głos ten myśli spokojnej nie służy.

Umilkł Litawor, zdało się, że czeka,

Aż Rymwid z wziętym odejdzie rozkazem;

I Rymwid milczy, a odejście zwleka, Bo to co słyszał, i co widział razem, Kiedy stosuje i waży w rozumie,

Z lekkich słów ciężką rzecz odgadnąć umie.

Ale cóż pocznie? zna, że książę młody Namowom cudzym mało daje ucha,

I nielubiący w długie brnąć wywody, Zamiary knuje w swojej głębi ducha;

A skoro uknuł, nie dba na przeszkody, I hamowany, tem srożej wybucha.

Lecz Rymwid, jako wierna Panu rada I zacny rycerz w litewskim narodzie, Zapewne hańbie niemałej popada,

Odzieby powszechnej nie zabieżał szkodzie.

Milczeć, czy radzić? na dwoje myśl dzieli, Waha się; w końcu na drugie ośmieli.

„Panie, gdziekolwiek chęci twoje godzą,

Nigdyć na ludziach i koniach nie zbędzie;

(29)

Wskaż tylko drogę, my za twoją wodzą Nie patrząc kędy, gotowi iść wszędzie;

I Rymwid pewnie nie przyjdzie ostatni.

Ale, o Panie, na różnym miej względzie Pospólstwo ślepe, twoich rąk narzędzie, I mężów, którzy na coś więcej zdatni.

Bo i twój ojciec, choć lubił sam z siebie Wyciągać skrycie przyszłych dzieł osnowy;

Jednak nim gminne miecze ku potrzebie, Wprzódy ku radzie mądre wzywał głowy.

Kędym ja nieraz z wolnem zdaniem siadał, A com umyślił, śmiało wypowiadał.

Więc i dziś wybacz, jeśli w szczerym głosie Zeznam, co serce ustom przekazało;

Długo ja żyłem i na siwym włosie

Dźwigam i czasów i czynów nie mało,

Przed się dziś widzę, oby nie ze szkodą!

#

Rzecz dla nas starych niezwykłą i młodą.

Jeżeli prawda, że na Lidzkie państwo Ciągniesz, do twojej należące właści;

Ten pochód skory coś nakształt napaści, Zrazi i nowe i dawne poddaństwo.

Ci jak zwyciężcy czekają zdobyczy,

Tamci kajdanów, jak lud niewolniczy.

„Zaraz po kraju wieść ziarna rozsypie, Ucho je gminne chwyta i przesadza,

Skąd w końcu gorzki owoc się wyradza, Co truje zgodę i co sławę szczypie;

Okrzykną zaraz, żeś chciwy łupieży,

Wdarł się na państwo, któreć nie należy.

„Inaczej cale po dawnym zwyczaju Litewskie niegdyś stąpały książęta,

Niosąc stolicę do własnego kraju;

Tych książąt dobrze wiek mój zapamięta.

(30)

I jeśli zechcesz iść po starym trybie,

Spuszczaj się na mnie, w niczem nie uchybię.

„Naprzód rycerstwo obeślemy wszędy, 1 tych co w mieście zostali się bliscy,

I co na wiejskie powrócili grzędy,

Mają na zamek zgromadzić się wszyscy;

Więc krewne pany, więc starsze urzędy, Ku bespieczeństwu, a większej ozdobie,

Z sowitym pocztem niech staną przy tobie.

Co nim dokonasz, ja mogę tym czasem Wyruszyć jutro, lub po jutrze z rana,

Ze służbą, z świętą osobą kapłana,

Tudzież z potrzebnym do uczty zapasem;

Aby się wszystko złatwiło na przodzie, A na źwierzynie nie brakło i miodzie.7

„Nie tylko bowiem sam naród prostaczy Lecz i starszy na za łakocią goni;

A widząc zrazu pańskiej hojność dłoni,

Dobrze stąd sobie na przyszłość tłumaczy, Tak zawżdy było w Litwie i na Żmudzi;

Jeśli nie wierzysz, pytaj starych ludzi".

Skończył, podchodzi ku oknóm i doda:

„Wietrzno, niepewna na jutro pogoda.

Jakiegoś widzę rumaka przy wieży, A tuż i rycerz oparty na łęku,

Drudzy dwaj chodzą konie wodząc w ręku;

Posły Niemieckie — poznałem z odzieży;

Czy ich zawołać? Czyli niech na dole Przez usta sługi odbiorą twą wolę“?

To mówiąc okno przemknięte zaszczepił, Niby niechcący i patrzył i gadał,

Ale umyślnie pytanie uczepił,

By coś o posłach niemieckich wybadał.

(31)

Na to mu prędko Litawor odpowie:

„Jeżeli kiedy wychodzę po radę

Do cudzych, własnej nie ufając głowie, Zawżdy twe zdanie na początku kładę.

Boś zewsząd godzien mojej czci i wiary, Jak w polu młody, tak na radzie stary.

„Więc choć nie lubię, by dzieł przyszłych końce Lada czyjemu widne były oku;

Zamiar wylęgły w myślenia pomroku

Źle jest przed czasem wykazać na słońce.

Niechaj rzecz cała dokonania bliska,

Jak piorun wprzódy zabija, niż błyska;

Przetoż ja krótko pytania odbywam,

Kiedy? dziś, jutro — gdzie? na Żmudź, do Rusi".

„To być nie m oże!“ — „będzie i być musi;

Lecz dzisiaj tobie głąb’ serca roskrywam.

„Dla tegom kazał do konia i zbroi, Dlatego nagle i orężnie godzę,

Bo wiem Witołda, że z wojskami stoi, Gotowy wstręty czynić mi po drodze;

A może na to chciał do Lidy zwabić, By zwabionego pojmać albo zabić.

„Ale ja z mistrzem Pruskiego Zakonu8 Tajemne zaraz związałem przymierze,

Aby mi swoje dał w pomoc rycerze;

Za co w nagrodę ustąpię część plonu.

Jeśli, jak słyszę, przybyli posłowie,

Znać, żem na jego nie zwiedziony słowie.

„Wprzód więc nim zajdą siedmiorakie gwiazdy,9 Ruszymy przydać ku litewskiej sile

Niemców pancernej trzy tysiące jazdy,*>

I pieszych knechtów we dwójnasób tyle;

Będąc u Mistrza sam sobie wybrałem,

Jakie ma przysłać rumaki i chłopy,

(32)

Od wszystkich naszych ogromniejsze ciałem,11 Żelazem kute od głowy do stopy;

Wiesz, jako dzielnie brzeszczotami* sieką, I dzidą srożsi od naszych daleko.

„Knecht zasię każdy ma żelazną żmiję, Którą ołowiem i sadzą utuczy,

Potem ku wrogóm nawracając szyję, Podraźni iskrą, wnet paszcza zahuczy Ogniem i gromem, zrani lub zabije,

Kogo jej Strzelca trafny wzrok poruczy.

O d takiej broni niegdyś obalony

Pradziad Gedymin na szańcach Wielony.

„Wszystko gotowo; tajemnemi drogi, Jutro, gdy Witołd w zaufaniu zbytniem

Na Lidzie słabe zostawił załogi,

Wpadniem, podpalim, zabierzem i wytniem*.

Rymwid niezwykłą rażony nowiną

Stał pełen dziwu, nieprzytomny sobie;

Przegląda burzę, myśli o sposobie;

Skłócone myśli jedne w drugich giną.

Ale rzecz nagła, próżno zwlekać zdanie, Z gniewem i żaleni zawoła: „O Panie!

Bogdajbym nigdy nie dożył tej pory!

Brat przeciw bratu ma podnosić dłonie!

Wczora wyszczerbił na Niemcach topory,12 Dziś ma je ostrzyć ku Niemców obronie?

Zła jest niezgoda, ale gorszą zgodą

Chcesz nas pojednać; raczej ogień z wodą.

„Zdarza się wprawdzie, że sąsiad sąsiada, Z którym nieprzyjaźń toczył od lat wielu, Uściska wreszcie, gniewne serce składa,

Jeden drugiego zowąc: przyjacielu!

*

Brzeszczot:

głownia szabli, klinga.

(33)

Że bardziej jeszcze, niźli złe sąsiady, Gniewne na siebie Litwiny i Lachy, Często u wspólnej pijają biesiady, Snu używają pod jednemi dachy,

I miecze łączą ku wspólnej potrzebie;

A jeszcze bardziej nad Litewskie męźe I nad Polaki zawziętsi na siebie

O d wieku wieków są Judzie i węże;

Przecięż jeżeli do domowych progów13 W ąż zaproszony gościem od człowieka, Jeśli dla chwały nieśmiertelnych bogów Litwin mu chleba nie skąpi i mleka;

Wtenczas gad swojski pełznie w jego ręce, Społem wieczerza, z jednych kubków pija, I nieraz senne piersi niemowlęce

Mosiężnym wiankiem bez szkody obwija.

„Lecz krzyżackiego gadu nie ugłaszcze Nikt ni gościną, ni proś&ą, ni dary;

Małoż Prusaki i Mazowsza cary,

Ziem, ludzi, złota wepchnęli mu w paszcze?

O n wiecznie głodny, choć pożarł tak wiele, Na resztę naszę rozdziera gardziele.

„Spólna moc tylko zdoła nas ocalić.

Darmo hordami ciągniemy co roku,

Burzyć ich twierdze i mieściny palić.

Przebrzydły Zakon podobny do smoku.

Jeden łeb utniesz, drugi rośnie skoro, I ten ucięty rośnie w dziesięcioro.

Wszystkie utnijmy. Napróżno się trudzi,

Kto naszych szczerze chce godzić z Krzyżaki;

Bo czy to z kniaziów, czyli z prostych ludzi, Na Litwie całej nie znajdzie się taki,

Coby ich nie znał chytrości i dumy,

Nie stronił od nich jak od krymskiej dżumy,

Coby nie wolał stokroć od ich broni

(34)

Raczej śmierć w polu, niżli pomoc zyskać, Raczej żelazo rospalone w dłoni,

Niżli krzyżacką prawicę uściskać.

„Lecz Witołd grozi? czyż bez obcych mieczy Już nie zdołamy rozeprzeć się w polu?

Albo czy do tych kresów zaszły rzeczy, Iż domowego naszych zwad kąkolu

Nie zdoła wyrwać dłoń bratniej przyjaźni, Oręż dla cudzej zachowując kaźni?

„Skądże masz pewność, że słuszna twa skarga, Że Witołd znowu stawiąc się upornie

Zdrady napina i umowy targa?

Posłuchaj, szlij mnie do niego powtornie,

Wznowim umowę," — „Dość tego, Rymwidzie, Znane mi dobrze Witołda umowy:14

Wczora mu taki wiatr zawiał do głowy, Dzisiaj nań znowu co innego przydzie.

Wczora ufałem książęcemu słowu,

Że sobie Lidę w dziedzictwo zabiorę;

Dziś Witołd uknuł coś różnego znowu, Na gwałt swobodną wyśledziwszy porę,

Gdy się do domów rozjechali moi, A on u Wilna obozami stoi,

Dziś oznajmuje, jakoby Lidzianie

Za swego pana słuchać mię nie chcieli, Więc Witołd Lidę dla siebie wydzieli, Mnie zaś w nagrodę inny kraj dostanie.

Pewnie Ruś gołą, lub bagna Warega!15 Bo tam wskazana jest siedziba nasza,

Tam W itołd braci i krewnych wypłasza, A świętą Litwę sam jeden zalega.

Patrz jak uradził I a wie na co radzić, Bo w jedno bije, chociaż różną drogą,

Chciałby się jeden nad wszystkich posadzić,

1 sobie równych cisnąć pod swą nogą.

(35)

„Przebóg! czyż niedość, że Witołda buta Na koniu wiecznie trzyma całą Litwę?

Pierś nasza wiecznie do zbroi przykuta.

Szyszaki już nam przyrosły do czoła, Z łupów po łupy i z bitwy na bitwę,

Świat jako wielki, zbiegliśmy do koła;

To na Krzyżactwo, to znowu przez Tatry Na Polski pięknie zbudowanej sioła,

Stamtąd po stepach żeglujące z wiatry Goniąc błędnego obozy Mogoła.

A cośmy skarbu z zamków wyłamali, I co żywego szablica nie dotnie,

Głód nie dogryzie, ogień nie dopali, Jemu znosimy, spędzamy ochotnie.

Na trudach naszych w potęgę urasta.

O d Fińskich zatok po Chazarów morze16 Wszystkie pod siebie zagarnął już miasta.

Sam w jakiem mieście! w jakim siedzi dworze!

Widziałem pysznych Krzyżaków warownie, Na które Prusak nie spojrzy bez strachu;

A przecież mniejsze od Witołda gmachu,

Co jest na Wilnie, lub Trockiem jeziorzel17 Widziałem piękną dolinę przy Kownie,18

Kędy Rusałek dłoń wiosną i latem

Ściele murawę, kraśnym dzierzga kwiatem;

Jest to dolina najpiękniejsza w świecie.

Lecz któżby wierzył? u syna Kiejstuta W pałacu świeższa murawa i kwiecie;

Takim podłoga kobiercem osuta,

Takie po ścianach rozwisłe bisiory,

Z liściem ze srebra i kwieciem ze złota;

Nad dzieło bogiń, nad smug różnowzory Cudniejsza branek Lechickich robota.

W kratach u niego szklanne okienice,

Przywoźne kędyś aż od ziemi końca,

Błyszczą, jak polskich rycerzy zbroice,

(36)

Albo jak Niemen przed oczyma słońca Z pod śniegu zimne gdy odsłoni lice.

„A ja com zyskał za rany i znoje?

Com zyskał, że od maleńkiego wieku

Z pieluchów zaraz przewiniony w zbroje, Książe jak Tatar żył o końskiem mleku?

Cały dzień konno, w wieczór końska grzywa Poduszką moją, przy niej noc wystoję,

A rankiem znowu trąba na koń wzywa;

Że wtenczas kiedy moi rówiennicy

Jeżdżąc na kijach, szablami z łuczywa Beśpiecznie sobie grali po ulicy,

By siwą matkę lub dziecinną siostrę Zabawić wojny kłamanej obrazem;

Wtenczas z Tatary jam gonił na ostre.

Lub wręcz z Polaki ścinał się żelazem I

„Przecież me państwa od Erdwiłła czasii I piędzią szerzej ziemi nie zaległy;

Patrz na te mury z dębowego lasu,

I na ten pałac mój z czerwonej cegły;

Pójdź przez komnaty pradziadów siedliska,

Gdzie szklanne kuple?* gdzie kruszcowe łupy?

Miasto blach złotych, mokry kamień błyska, Miasto kobierców śniade mchu skorupy.

Cóżem chciał wynieść z ognia i kurzawy?

Państwa, czy skarby? nie; nic, kromia sławy!

„Ale i sławą wszystkim po nad głowę W itołd podleciał, Witołd wszystkich gasi;

Jego, jakoby drugiego Mindowę,19 Na ucztach wielbią Wajdeloci nasi.

Jego na strónach i na wieszczym rymie Do potomnego wysyłają blasku;

Nasze śród gminu kto wypatrzy imie?

Kto podjąć raczy z niepamięci piasku?

*

kupla:

zakup, kupno (staropolskie: kupią)

(37)

„Przecież nie zajrzym, niech walczy, niech gromi, Niechaj się w imie i skarby bogaci;

Tylko niech zęba chciwego poskromi,

Od swych ojczyców, od ziemie swej braci.

Czyż dawno w środku pokoju i zgody Gwałtem Litewska wstrząśniona stolica?

Czyż dawno Witołd kniaziów wielkich grody Naszedł, i z tronu zmiótł Olgierdowica?20

I sam owładał? a tak lubi władać,

By jego poseł, jak Krywejty goniec,21

Książąt podwyższał, albo zmuszał spadać!

O ! czas, że temu położymy koniec,

Czas, że po sobie jeździć nie dozwolim;

Póki młodego w piersiach żywię ducha, Póki żelazo ręki zdrowej słucha,

Dopóki koń mój ze skrzydłem sokolim,

Com z łupów krymskich jednego wziął sobie, Jakiemu równy dany tobie drugi,

A jeszcze dziesięć rże przy moim żłobie, Któremi wierne poobdzielam sługi,

Dopóki koń mój, póki szabla moja!...“

Tu mu gniew słowa i tchnienie zatłoczył, Umilkł, lecz chrzęstem ozwała się zbroja;

Znać, że się wzdrygnął, i z miejsca wyskoczył.

Jakiż to płomień nad głową mu błysnął?

Jak oderwana gwiazda przez niebiosa Spada, z długiego żary trzęsąc włosa;

Tak on brzeszczotem koło stropu cisnął, 1 siekł w podłogę, od tęgiego razu

Rzęsiste iskry sypnęły się z głazu.

Znowu ich głuche obeszło milczenie,

Znowu rzekł książę: „Dosyć próżnej mowy, Oto noc prawie dochodzi połowy, ’

Wkrótce usłyszym drugich kurów pienie;

Wiesz, com roskazał: bądźcie w pogotowiu.

(38)

17 Ja legnę, może duch troskliwy spocznie,

I ciało trochę pokrzepię na zdrowiu,

Bom trzy dni nie spał. Teraz jeszcze mrocznie, Lecz dziś zapełnia księżyc rogi nowiu.

Swit będzie widny, ruszymy niezwłocznie, Synom Kiejstuta w Lidzie zostawimy

Godne dziedzictwo — popioły i dymy!"

To powiedziawszy usiadł i w dłoń klasnął, Skoczyli słudzy, kazał zwlekać szaty,

I legł — nie na to może, aby zasnął,

Lecz aby Rymwid miał się precz z komnaty.

I on gdy widzi, iżby nic nie sprawił, Ani co mówił, ani dłużej bawił.

Poszedł, a jako znał powinność sługi,

Wytrąbił ukaz, rycerstwo zgromadził, ..

Potem do zamku wrócił się raz drugi,

Po cóż? czy żeby znowu z panem radził?

Nie, w inną stronę wiódł on kroki swoje, Na lewe skrzydło zamkowej budowy,

Gdzie ku stolicy spadał most zwodowy,

Szedł krużgankami przed księżnej podwoje.

Była naonczas książęciu zamężną Córa na Lidzie możnego dziedzica,

Z cór nadniemeńskich pierwsza krasawica, Zwana Grażyną, czyli piękną księżną;

A chociaż wiekiem od młodej jutrzenki Pod lat niewieścich schodziła południe, Oboje, dziewki i matrony wdzięki

Na jednem licu zespoliła cudnie.

Powagą zdziwi, a świeżością znęca,

Zda się, że lato oglądasz przy wiośnie;

Że kwiat młodego nie stracił rumieńca, A razem owoc wnet pełni dorośnie.

Nie tylko licem nikt jej nie mógł sprostać, Ona się jedna w dworze całym szczyci,

Mickiewicz. Pisma U.

2

(39)

Źe bohaterską Litawora postać

)Vzrostem wysmukłej dorówna kibici.

Książęca para, kiedy ją okoli

Służebne grono, jak w poziomym lesie Sąsiednia para dorodnych topoli,

Nad wszystkich głowę wystrzeloną niesie.

Twarzą podobna i równa z postawy, Sercem też całem wydawała męża;

Igłę, wrzeciono, niewieście zabawy Gardząc, twardego imała oręża,

Często myśliwa na żmudzkim rumaku**

W szorstkim ze skóry niedźwiedziej kirysie, Spiąwszy na czole białe szpony rysie

Pośród strzelczego hasała orszaku;

Z pociechą męża nie raz w tym ubiorze Wracając z pola oczy myli gminne,

Nie raz od służby zwiedzionej na dworze Odbiera hołdy książęciu powinne.

Tak zjednoczona zabawą i trudem, Osłoda smutku, spólniczka wesela,

Nie tylko łoże i serce podziela,

Lecz myśli jego i władzę nad ludem.

Wojny i sądy i tajne układy

Częstokroć od jej zależały rady,

Acz innym rzecz ta nie była świadoma;

Bo księżna, wyższa nad żon prostych rzędy, Które zbyt rade, że panują dom a,

Chciałyby z tem się popisować wszędy:

Owszem cudzemu pilnie kryła oku,

Z jaką potęgą w sercu męża władnie;

Nawet baczniejsi i bliżsi jej boku

Nie prędko mogli zbadać i nie snadnie.

Imo* to Rymwid mądry odgadywał, Gdzie mu jedyne pozostało wsparcie,

*

imo

staropolska forma zam, mimo.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Mógł więc - i umiał - na podstawie własnych bogatych wspomnień przedstawić dzieje i pracę tak bardzo dla kultury polskiej zasłużonego wydawnictwa, a na

Op basis van bovenstaande overwegingen hebben we een eerste indeling gemaakt van risicovolle woonsituaties: gebieden met een verhoogde kans op bepaalde rampen

dały mu się tylko ułamkiem wielkiej całości, o której przed dziesięciu laty nie roił, a która miała wypowiedzieć treść jego ducha, syntezę jego

czem wylewu żółci, „dał Śniadecki, że nie dostrzega obecności Mickiewicza w towarzy­ stwie. Ale do gospodarza domu należało zapo­ wiedz owym szyderczym

się zagadnienia sądowego dochodzenia odpowiedzialności z powodu szkód wyni- kłych z nielegalnego aktu administracyjnego, wydanego przez organ administracji kościelnej.. Praca

KODEKS KARNY WOJSKA POLSKIEGO I PRZEPISY WPROWADZAJĄCE KO­ DEKS KARNY WOJSKA POLSKIEGO WRAZ ZE SKOROWIDZEM RZECZOWYM, TABELAMI PORÓWNAWCZYMI DAWNEJ I NOWEJ

W rozważaniach tych zwraca się też uwagę na kwestię roszczeń regresowych zakładu ubezpie­ czeń w stosunku do sprawcy szkody (§ 33 rozp.) oraz na terminy

W latach 1975-2003 prowadził wykłady i ćwiczenia na Wydziale Prawa Kanonicznego ATK i UKSW z następujących dyscyplin kanonicznych: historia źródeł i lite- ratury prawa