• Nie Znaleziono Wyników

Spowiedź Ławcewicza

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Spowiedź Ławcewicza"

Copied!
11
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

STEFAN KIENIEWICZ

Sp ow ied ź Ьашсешісга

W dniu 6 lutego 1864 r., n a schyłku ciężkiej zimy, w której dogory­

wało powstanie styczniowe, urzędowy „Dziennik Powszechny“ zamieścił

następującą notatkę:

„W dalszym ciągu działań służby policyjnej osiągnięto znowu ważne

rezultata co do knowań stronnictw a bezrządu mianującego się już to rzą­

dem narodowym, już to organizacją narodową. Tak w dniu 22 stycznia

(3 lutego) rb. o godzinie 10 z rana zatrzym any został na Nowym Świecie

Jan Ławcewicz, pracujący w Zarządzie Komunikacji Lądowych i Wod­

nych. Z znalezionych przy nim oraz z zabranych jednocześnie w jego

mieszkaniu w czasie rew izji papierów w ykazuje się, iż tenże należał do

nader czynnych ajentów policji pod ziem nej.--- Po zaczerpnięciu z pa­

pierów tych wiadomości co do osób znajdujących się w Warszawie w ydano

natychm iast rozporządzenia co do ich przytrzym ania, co zaś do zamiesz­

kałych na prowincji, drogą telegraficzną wysłano polecenie ich areszto­

w ania“ 1.

Ta sama notatka „Dziennika Powszechnego“ wyliczała niektóre pisma

władz powstańczych, znalezione przy Ławcewiczu. Jednakże nie te pa­

piery miały okazać się najcenniejszą zdobyczą żandarmów. Już po kilku­

nastu godzinach aresztow any Ławcewicz zaczął składać zeznania; przy­

znał mianowicie, że był współpracownikiem sekretarza stanu Rządu Na­

rodowego, Józefa Janowskiego. Policja miała aresztować go zaraz następ­

nej nocy; lecz przestrzeżony Janowski ukrył się, a po dwóch miesiącach

przedostał się za g ran icę2.

Jego nie dość odporny na metody śledcze pomocnik, Jan Ławcewicz,

liczył lat 32 i był synem skromnego urzędnika. Młodość spędził w Suwał­

kach, gdzie skończył szkołę średnią, ożenił się i zaczął praktykę w m iej­

scowym Rządzie G ubernialnym. Za udział w m anifestacjach patriotycz­

nych 1861 roku został zesłany do Rosji; wrócił stam tąd po 4 miesiącach

i naw ei pozwolono m u w stąpić ponownie n a służbę rządową, jednakże już

1 „Dziennik Pow szechny” nr 29, s. 260—1.

2 W piśm ie sw ym do A. Kręckiego z 1883 r. (brulion Oss. rps. 8048, s. 277—80) Janowski podaje, że Ł aw cew icz został aresztowany 1 lutego. Janowski m ógł był dobrze pam iętać tę datę, skoro następnej nocy m usiał uciekać z domu. Trzymam się jednak daty „Dziennika Pow szechnego”. W w ykazie dokumentów znalezionych przy Ławcewiczu cytuje on pism a Rządu Narodowego z 1 i 2.II. Datę 3 lutego potwierdza rów nież, Bi D y b o w s k i , Pam iętnik, L w ów 1930, s. 4 i L. S y r o c z у ń s к i, Rek w ięzienia w X Paw ilonie, 1907, s. 10.

PRZEG LĄ D H ISTORYCZNY T o m L I — zeszy t 1

(3)

175

nie w Suwałkach. Ławcewicz przeniósł się więc do Warszawy, gdzie po

długich staraniach, we w rześniu 1862 r. dostał się na aplikanturę w Za­

rządzie Komunikacji. Oznaczało to rok pracy bez uposażenia. Obarczony

żoną i dzieckiem Ławcewicz klepał biedę w obcym mieście utrzym ując

się z dorywczego przepisywania różnych papierów biurowych. W tej sy­

tuacji zastał go w ybuch powstania. Ławcewicz zaczął pracować (podobno

od kw ietnia 1863) w organizacji narodowej, wciągnięty przez kolegę z Su­

wałk i członka Rządu Tymczasowego, Oskara Awejdę. Jak tw ierdził po­

tem w kajającym się piśmie do Komisji Śledczej, skłoniła go do wejścia

na drogę konspiracji obietnica 30 rubli zasiłku miesięcznego': — „Stąd

moja m oralna obrona, że znalazłem się w tej spraw ie znaglony, wepchnięty

trudnym położeniem i rzeczywistą biedą“ 3.

Od lata 1863 r. Ławcewicz był praw ą ręką J. K. Janowskiego, człon­

ka niem al wszystkich kolejnych „rządów narodow ych“, człowieka odpo­

wiedzialnego za spraw ne funkcjonowanie tajnej biurokracji powstańczej

na jej najwyższym szczeblu. Współwięźniowie z organizacji warszawskiej

nazywali Ławcewicza z przesadą „podsekretarzem stan u “. Był on w isto­

cie tylko „galopenem“ Janowskiego, dla którego co rano przed pójściem

do biura roznosił papiery rządowe. Mieszkał zresztą w tym samym domu,

co Janow ski (przy ul. Nowogrodzkiej), co bardzo ułatw iało współpracę.

Z obowiązków swych wywiązywał się dobrze i Janowski sam w Pam ięt­

niku m a dla niego tylko pochwały 4. Natomiast Benedykt Dybowski, któ­

rego Ławcewicz obciążył w czasie śledztwa, zarzucał mu karygodną lek­

komyślność, próżność oraz brak ta k tu w stosunkach z kolegami 5.

Dochowane w Archiwum Głównym A kt Dawnych akta procesu Trau­

gutta 8 nie zawierają, niestety, pierwszych zeznań Ławcewicza. W księdze

protokółów śledczych nazwisko jego zjawia się dopiero pod datą 9 marca

1864. W tym momencie Ławcewicz należy już do grupy najgorliwiej „sy­

piących“ podsądnych. Komisja w ykorzystuje go dla konfrontacji: naprzód

z Dybowskim, następnie zaś z Rafałem K rajewskim , Józefem Toczyskim,

K arolem Przybylskim i innymi. W czasie tych konfrontacji, o ile można

sądzić z protokółów, Ławcewicz zachowuje się z dużą pewnością siebie,

przyczyniając się do wym uszenia zeznań na wielu współwięźniach, m. in.

też na straconych wspólnie z Trauguttem : K rajew skim i Toczyskim.

W związku z tym rap o rt końcowy Tymczasowej Komisji Śledczej z 14

maja 1864 zaliczył Ławcewicza (wraz z dwoma braćmi La uber, К. Przy­

bylskim, С. Morawskim i A. Goldmanem) do grupy tych oskarżonych,

którzy „przyczynili się do odkrycia głównych przywódców b u n tu “, oka­

zali ponadto zupełną i serdeczną skruchę („wyraziwszije połnoje i

czysto-3 „Dodatkowe tłum aczenie Jana Ł aw cew icza”, 21 kw ietnia 1864, Audytoriat. vol. 1269, f. 514— 16. Stam tąd też czerpię szczegóły biograficzne.

4 J. K. J a n o w s k i , P am iętn iki o pow stan iu sty czn io w ym t. II, W arszawa 1925, s. 276: „Mój sekretarz Ław cew icz znał system [urzędowania R. N.] doskonale i nawet lepiej ode m nie”. Por. tamże, s. 55, 59 n., 74 n.

5 B. D y b o w s k i , op. cit., s. 3: „W ogóle w szyscy sekretarze są z niego nieza­ dow oleni”. Dybowski bezpodstaw nie nazywa Ł aw cew icza „naczelnikiem sekretarzy w ydziałów ”.

Audytoriat, vol. 1266— 1270. Z inicjatyw y Nacz. Dyrekcji A rchiw ów P aństw o­ w ych akta te zostaną niebaw em w całości w ydane drukiem, co zw alnia m nie od obowiązku obszerniejszego cytowania.

(4)

176

sierdiecznoje raskajanije“) 7. Sześć wymienionych osób zostało za zgodą

nam iestnika Berga wyłączonych ze spraw y sądowej i ukaranych stosun­

kowo lekko, zesłaniem adm inistracyjnym w głąb Rosji. Ławcewicz z żoną

i 14-miesięczną córeczką w czerwcu 1864 został w yprawiony do K urska 8„

Ze względu na „skrajną nędzę“ Ławcewicza Berg na wniosek Komisji

Śledczej kazał mu wypłacić 400 rubli 9. Ten właśnie zasiłek z kasy car­

skiej pogrążyć miał Ławcewicza w opinii potomnych.

Pierwsi historycy powstania styczniowego : G i l l e r , B e r g , P r z y -

b o r o w s k i , D u b i e c k i 10 nie znali roli, jaką odegrał Ławcewicz w pro­

cesie Traugutta. Dopiero A. S z e l ą g o w s k i odnalazł to nazwisko

w raporcie końcowym Komisji Śledczej i wypowiedział się, jak następuje:

„Czy i jakim i męczarniami policja jeszcze na Paw iaku zmusiła Ławcewi­

cza do pierwszych zeznań, to rzecz inna. Dość n a tym, że on jeden został

wyróżniony, czyli dostał odznaczenie, jakim rząd moskiewski rozporzą­

dzać mógł dla zdrajców, tj. pieniądze, a zatem on pierwszy w ydał orga­

nizację“ u .

Do akt tej sprawy, zdawałoby się zam kniętej, przybyw a obecnie jesz­

cze jeden dokument: późniejsze w yznanie samego oskarżonego. W papie­

rach J. K. Janowskiego w Ossolineum dochował się odpis oświadczenia,

które Ławcewicz ułożył po powrocie z zesłania do kraju, jeśli nie w n a­

dziei rehabilitacji, to dla częściowego przynajm niej usprawiedliwienia 12.

List towarzyszący tem u memoriałowi nosi nagłówek: „Kochany Feliksie“.

Adresatem jest niew ątpliw ie szwagier Ławcewicza, Feliks Bieńkowski,

powstaniec 1863 rolku, później inżynier Wydziału Krajowego we Lwo­

wie 13. Ja k w ynika z listu, Bieńkowski zwrócił się do Ławcewicza z za­

pytaniem o okoliczności śledztwa i w ten sposób sprowokował go do na­

pisania tej próby apologii. Oba dokum enty są niedatowane, natom iast

odpis ich pióra Wł. Zawadzkiego nosi datę 16 stycznia 1881 r. Zawadzki

wraz z Bieńkowskim należał we Lwowie do tego samego kółka w etera­

nów 1863 r., w którym Janowski grał w ydatną rolę 14. Łatwo zrozumieć, że

użyczono Janowskiem u odpisu dokum entu, który interesował go z tylu

względów.

Publikowane poniżej w yznanie Ławcewicza nie jest całkowicie szczere.

Praw dą jest, że do pierwszego w yznania został on zmuszony biciem; że

7 Audytoriat, vol. 1270, f. 6.

8 Tamże, f. 445’, sprawa paszportu dla Ławcew icza i jego rodziny. 8 Pokw itow anie Ławcewicza z 21 czerwca 1&64, tamże, f. 448.

10 A. G i l l e r , H istoria pow stan ia narodu polskiego t. I, Paryż 1867, s. 98, w ym ienia jako zdrajców Przybylskiego, M orawskiego i Laubera. M. W. B e r g ,

Z apiski o polskich spiskach i pow staniach t. X , Warszawa 1906, s. 43', twierdzi, że

pierw szy zaczął sypać Lauber. Toż sam o W. P r z y b o r o w s k i , O statnie chw ile

pow stan ia styczn iow ego t. I, Poznań 1887, s. 297. M. D u b i e c k i , Rom uald Traugutt i jego dyk ta tu ra , 1924, s. 176 podaje, że wskazali Traugutta: naprzód A. Goldman,

następnie zaś K. Przybylski i C. Morawski.

“ A. S z e l ą g o w s k i , Polska, je j d zie je i ku ltu ra t. III, Warszawa 1930, s. 453. S zelągow ski oparł się w yłącznie na raporcie Kom isji Śledczej, n ie przerabiał zaś sam ych zeznań; stąd się biorą niedokładności w jego relacji o procesie Traugutta.

12 O podobnych zabiegach C. M orawskiego wspom ina D u b i e c k i op. cit., s. 178. 13 Dane biograficzne: J. B. C h o ł o d e c k i , K sięga p a m iątkow a w 40 rocznicę

pow stan ia r. 1863— i, Lw ów 1904, s. 170, 426.

(5)

177

następne wymusił n a nim kolega z organizacji i współwięzień, Emil Lauber.

Istotnie, w brew tw ierdzeniu Szelągowskiego, Lauber, jak w ynika z akt

śledczych, zaczął „sypać“ wcześniej, niż Ławcewicz — i on też pogrążył

Ławcewicza pociągając go do dalszych zeznań 15. Próżno jednak Ławce­

wicz w swoim oświadczeniu stara się pomniejszyć i zbagatelizować roz­

m iary własnej winy. Dochowane protokóły wskazują, że powiedział

V/ śledztwie znacznie więcej, niżby to w ynikało z jego późniejszej apo­

logii.

Jeśli w racam y dzisiaj do tej sm utnej spraw y, to nie dlatego, by jesz­

cze raz ferować w yrok na złamanego człowieka. Lecz każdy szczegół zwią­

zany z procesem T raugutta ma swoją historyczną wagę; ten zaś szczegół

oświetla w sposób niedwuznaczny m etody stosowane w procesie tym

przez władze śledcze 10. Praw da, że w porównaniu do praktyk Gestapo

z lat nie tak dawno minionych chlasta, jaką przeszedł Ławcewicz, może

się zdawać omal że prym ityw nym zabiegiem. W łaśnie jednak zasób do­

świadczeń współczesnego nam pokolenia nakazuje nam ogromną powścią­

gliwość w definityw nym osądzaniu ludzi, którzy w tak ciężkiej próbia

nie stanęli na wysokości zadania.

Dodajmy, że list Ławcewicza w pewnej mierze przekonał człowieka,

dla którego był pośrednio przeznaczony, mianowicie Janowskiego. Ten

ostatni napisał w swoim pam iętniku: „Nigdy nie potępiałem stanowczo

i bezwzględnie tych nieszczęśliwych, którzy pod katuszam i męczarni in­

kwizycji zdradzali tajem nice. Nie potępiałem też i nie potępiam Jana

Ławcewicza, który mnie wydał, bo uczynił to pod w rażeniem tysiąca

rzeczy, bo mieszkał obok mnie, bo na pół godziny przed złapaniem go na

ulicy odebrał ode mnie papiery, które przy nim znaleziono“. W przeci­

wieństwie do Ławcewicza nazyw a Janowski zdrajcam i ludzi takich, jak

Lauber, Przybylski i Morawski, „którzy dobrowolnie, bez żadnego gwał­

tu i p rz y m u s u --- zdradzili T raugutta i cały Rząd Narodowy“ 17.

ODPIS DO SŁO W NY 18

Proszę Boga, żeby m i dal spokój przy -opowiadaniu przejść w tych godzinach k rw i i łez. Potrzebuję spokoju, bo m uszę opow iedzieć w szystko w celu uspraw iedli­ w ienia się pnzed tym i, co m ię nlie w ysłuchaw szy potępiają.

15 Por. zeznanie E. Laubera, 9 marca 1864, Audytoriat, vol. 1268і, f . 23: „Mając sobie pokazanego Jana Ław cew icza w osobie jego poznałem Jana z rudą brod’*, który odbierał ode m nie papiery w paw ilonie gabinetu zoologicznego”. Bezpośrednio po tej konfrontacji zaczynają się zeznania Ławcewicza.

16 O biciu, głodzeniu, zam ykaniu do lochu pisze dyskretnie R. Krajew ski w liście do rodziny z 12 m aja 1864 (A. G i 11 e r, Polska w w alce t. II Kraków 1875, s. 90. O w ym ierzeniu 200 rózeg L. Ł yszkiew iczow i wspom ina „w edług ustnych podań” P r z y b o r o w s k i , op. cit., I, 196'. Tamże, s. 298 (za Bergiem) o zamknięciu jednego z w ięźniów (prawdopodobnie Toczyskiego) na 71 dni do kazamaty.

17 J. K. J a n o w s k i , op. cit., t. I, s. 210.

18 Oss. rkps 8047, s. 429—440. Odpis bardzo czytelny, praw ie bez kreśleń na 3 ćwiartkach białego papieru .145 na 230 mm. Ostatnia strona niezapisana. W prze- draku zm odernizowano pisow nię i przestankowanie. U zupełnienie skrótów i opustek w nawiasach kwadratowych. Wyrazy podkręślone wyróżniono spacją.

(6)

178

S T E F A N K IE N IE W IC Z

K iedy na u licy zostałem aresztowany, im ałem przy sobie papiery i druki kom ­ prom itujące mnie, a co gorzej w ym agające zeznania, skąd mam te korespondencje. Dochodząc do u licy S[w ięto]krzyskiej, nie w iedząc sam, co robię, próbowałem uciekać, ale z placu Dzieciątka Jezus 19 zatrzym ali m ię żołnierze z bagnetam i. Oto­ czonego zaprowadzili m ię do cyrkułu m ajora R yd zew sk iego20, który znalazłszy u m nie papiery, chciał m nie ćwiczyć, żebym powiedział, skąd je wziąłem .

N a prędce, nie m ając nic pod ręką gotowego powiedziałem , że dał m i te papiery znajomy m i z w idzenia Jasiński i prosił o zaniesienie ich do cukierni Sem ady- niego, [s], gdzie przyjdzie do m nie m ężczyzna z um ów ionym znakiem i w eźm ie ode m nie papiery.

N ie wiem , z jakich powodów R ydzew ski pow strzym ał się z biciem, a dał znać 0 m oim areszcie do R atu sza21. Po niedługim czasie z Ratusza przysłali karetę i R y­ d zew sk i m nie powiózł.

Tam już m nie czekał znany z okrucieństwa inkw irent, nazw iska którego nie pamiętam teraz.

Zaczęło się śledztwo, grozili mi, straszyli, przychodził policm ajster F ryd eryk ” i; po rusku m ów ił do inkw irenta, żeby ten m i ośw iadczył, że jeżeli się nie przyznam, będą m nie siekli. Pow tórzył m i to po polsku inkw irent, a ja ciągle stałem na swoim 1 powtarzałem pierwsize zeznanie.

Tak d w ie godziny przem ęczyli m nie, aż inkw irent z wyrazam i „budiet porka” .(to jest bicie) kazał m nie wyprowadzić.

W rzucili m nie do jakiejś kom órki bez okien, krzesła d łóżka. Położyłem s!ię na ziemi, a przy m nie żandarm.

N ie umiem w ypow iedzieć uczuć, jakie m ną m iotały. Prosiłem Boga krw aw ym i łzami, żeby m i dał siłę w ytrzym ać m ęki i żebym nic nie pow iedział. N astępnie •w upadku ducha chciałem się zadusić, ale m aterialnych sił zabrakło. Tak przele­ żałem praw ie bezm yślny (bo tego chaosu m yślam i zwać nie mogę) aż za północ.

D rzw i się otw orzyły i m nie zmęczonego, głodnego (gdyż cały dzień prócz szklan­ k i herbaty nic w ustach nie miałem), zaprow adzili m nie do obszernej sali, gdzie przy stole siedział ów inkw irent, a przy nim m łody oficer (szatan, jak się potem pokazał). Obok stołu postaw iona ław ka i pęk i pałek, kilku prostych żołnierzy stało obok ław ki.

Inkw irent zaczął m nie się pytać, a kiedy stałem przy sw oim zeznaniu, kazał m nie bić. Rozebrano m nie, położono na ław kę, dwóch żołnierzy trzym ało m nie za głowę i ręce, dwóch za nogi, a dwóch katow ało. B ili m nie tak do 4-tej godziny.

Wśród bicia, ciągle m ię dopytywano o prawdę, — i kiedy już straciłem przy­ tomność, pam iętny, żeśm y się um ów ili z Janowskim , że jeżeli z nas którego wezmą, to zaraz w olny ucieknie, nie m ogąc dłużej wytrzym ać, praw ie w konwulsjach, nieprzytom ny, powiedziałem , że znam Janowskiego. (W naw iasie dodaję, że w dzień, jeszcze w cyrkule, w idziałem przez okno B r o ń c ię23 d byłem pew ny, że Janow ski

w Później plac Warecki (dziś: Pow stańców Warszawy). W w ersji D y b o w s k i e - g o, op. cit., s. 4, Ław cew icz uciekał nie Świętokrzyską, ale Warecką.

M Konstanty Rydzewski, komisarz X („nowoświeckiego”) cyrkułu; w edług Dy­ bowskiego, op. cit., s. 5, „straszny barbarzyńca i w ściek le nienawidzący Polaków ”. 21 Na Plac Teatralny. D y b o w s k i , loc. cit., twierdzi, że Ław cew icz zostal zaw ieziony do Pałacu Prym asowskiego, gdzie było biuro oberpolicm ajstra; „tu obnażonego bito rózgami godziny całe”.

22 Płk Platon Fredericks, oberpolicm ajster warszawski. 83 Zona Ław cew icza, Bronisław a z Bieńkowskich.

(7)

S P O W IE D Ź Ł A W C E W IC Z A

179

usunie się, jak się też 'i stało). Przestali m nie bić i p y tali o Janowskiego, p ow ie­ działem, że słu żył w R'z[ądzie] Narodowym, a ja pracowałem u niego.

Kiedy niie chciałem w ięcej szczegółów i nazw isk w ym ienić, zaczęło się nowe katowetw o. Ja w estchnąłem do Boga i czułem , że w ięcej powiedzieć nie m ogę i m il­ czałem. Kiedy m i już n iew iele ducha zostało, inkw irent kazał zaprzestać bicia. Po­ szedł do Fryderykda, a w róciw szy kazał m nie do w ięzienia w Ratuszu zapro­ wadzić.

Jak w yszedłem za drzwi, okrw aw iony i prowadzony, zem dlałem , a obudziłem się rozebrany w celi w ięziennej w Ratuszu. Tu jakiś poczciw y oficer kazał m i dać szklankę herbaty z arakiem, i zostaw ili samego· z żołnierzem obok m n ie siedzą­ cym.

To pierwsza stacja m oich dziejów! Bóg m i dał ty le siły, że w ym ieniłem w niej tylko tego, o którym wiedziałem , że nie złapią, — i to w tedy w ym ieniłem , kiedy ludzkie siły ustaw ały, a człow iek nie odpowiada za to, co m ówi. Jest to stan bez- przytom ności — kiedy ciało bierze górę nad duchem!

Na drugi dzień jakiś poczciwy m ilicjant podjął się zanieść do żony kartkę. Posłałem go do pani Ja n o w sk iej24 pisząc, co przenoszę, żeby w szyscy, któr[z]y mogą, usuwaLi się. Nie zdradził m nie poczciwiec, przyniósł m i od nich trochę pieniędzy i pokłon. Za parę godzin w idziałem Brońcię pod oknem swego w ięzienia. To m nie pokrzepiło i dodało otuchy — że m i tak bez w spółczucia umrzeć nie dadzą. (Ja­ koż — o czym się potem dowiedziałem , że Brońcia poszła do T rep ow a 25 wołając energicznie, że m nie katują).

Parę dni wśród ciągłej obawy przesiedziałem w Ratuszu. A zaglądającemu w dziurkę od drzwi L a u b e r o w i s t a r s z e m u 26 pokazałem palec przyłożywszy do gęby, który m iał oznaczać, żeby milczał. ( P r o s z ę o t y m p a m i ę t a ć ! ) .

Jednego dnia w zakrytej dorożce przew ieźli m nie na Paw iak i sam ego posa­ dzili do celi. Możecie wyobrazić sobie stan m ojej duszy, n ie w ied ząc co dalej będzie, a w idząc Laubera, którego się bałem!

M odliłem się głęboko leżąc krzyżem i prosząc Boga, żeby m i dał fizyczne siły do w ytrzym ania m ęczarń nowych. Obawiałem ®ię bowiem , że ich nie wytrzym am .

N ie m ogłem pojąć, dlaczego mając tak skom prom itowanego w ięźnia (Laubera) nie w ołali m nie na śledztw o. N ie w iedziałem o tym, o czym się później d ow ie­ działem, to jest, że uw ażali m nie po pierwszych m ękach za nie w iedzącego nic w ięcej. N ie w iedziałem , że Brońcia dotarła do pułkow nika Ż.27, grającego w ielką rolę w komisji, głośnego kata, że potrafiła go ująć środkami, które znają Wujo siw o W ojszyk i L u cy n a 28, -i że ten pułkow nik przyrzekł m n ie ratować.

24 Pauliny z Tolkem itów, żony Józefa.

25 Teodor Trepów, generał-policm ajster i naczelnik III okręgu korpusu żan­ darmów w Warszawie.

26 Emil Lauber, ur. 1833, syn zmarłego pastora w Przasnyszu, aplikant w tym samym, co i Ławcewicz, Zarządzie Kom unikacji, sekretarz W ydziału Policji Rządu Narodowego. A resztow any już w styczniu 1864 w związku ze sprawą W. Bogusław ­ skiego. Lauber starszy — w odróżnieniu od aresztowanego również, m łodszego brata, Zygmunta.

27 Może ppłk Zdanowicz, figurujący w Roczniku Urzędowym na 1863 r. jako komendant Fortu Sliw ickiego w Cytadeli W arszawskiej. D y b o w s k i , op. cit., s. 35, m ówi, że Zdanowicz, „kat w komisji śledczej”, m. in. w yrw ał Krajewskiem u brodę w czasie badań.

(8)

S T E F A N K IE N IE W IC Z

Jakoż w parę dni pow ołali m nie do śledztwa. I gdy n ic w ięcej n ie pow iedzia­ łem , nastraszyli m ówiąc: „N am yśl się pan, m y tu nie m am y czasu do stracenia“ -τ­ ι od esłali na powrót do w ięzienia.

Dziś jasno widzę, że protekcja Ż, a obok tego nie m ając na m nie Więcej da­ nych, zm usiła ich, że mi dali w zględny spokój. A le wtenczas patrzyłem na to w go­ rączce i czekałem co ch w ila bez snu w nocy, jak przyjdą i porwą m nie na nowe m ęczarnie. Trwało tak blisko m iesiąc, długi jak w ieczność, a ciężki jak powolne konanie. N ie mam w yrazów na opisanie stanu duszy m ojej — m iędzy obawą, iż nie w ytrzym am nowych m ęczarni i obawą skom prom itowania innych. Może dru­ dzy siilniejsi w ytrzym ali te m ęczarnie. Wiem, że n iew ielu przechodziło takie kato­ w anie, a co chcieli, m ów ili. K iedy człow iek z bólu cielesnego odchodzi od przytom ­ ności, nie odpowiada za to, co w m ękach mówi.

Powiadam , że taki stan, w którym nie wołano m nie do śledztw a, trw ał m ie­ siąc cały. Aż dnia jednego przyszli do m nie żandarmi i poprowadzili w to pie­ kielne m iejsce, na w spom nienie którego i dziś dusza się wstrząsa. Zastałem czterech ś l e d z c ó w , którzy w szyscy razem do m nie przypadli i każdy z nich krzyczał: „To tak powiedziałeś, że nic nie w iesz, a bywałeś u D ybow skiego”! ? 20. W tej ch л iii pojąłem , że Lauber m usiał być przeniesiony z Ratusza na Paw iak i że on wszystko powiedział.

Trzeba opisać stanow isko Laubera w w ięzieniu. B ył on jakim ś krewnym hr. Berga 30, w ięc go nie bili, a zapew nie gdy go pytali o mnie, powiedział wszystko.

Przypominam wam, że on jednocześnie siedział ze m ną w Ratuszu. On cho­ dził w olno po korytarzu. W iedział, jak m nie katowali, bo w idziałem na jego twarzy przerażenie; gdy m nie tam poznał, pokazywałem mu, żeby m ilczał, — to znaczy, że i sam milczałem.

Za w ielką w in ę m am jemu, że potem, na Pawiaku n ie bity, praw ie dobrowolnie pow iedział wszystko.

Stąd całe nieszczęście i dla mnie, bo co przeszedłem, Bóg jeden wie! Ściągną­ łem na siebie podejrzenie o dobrowolne w ydanie wszystkich! Tym czasem Lauber protegow any przez tych szatanów, na um yślnie zostaw iony w cieniu, a m nie — w ystaw iono na ogień plotek i podejrzeń.

Jednak gdy żona A. L ew iń sk ieg o 31 którego aresztowali, poszła do sędziego Kom isji S łu p sk ieg o 32 i powiedziała, że w ie, iż to ja jej męża wydałem , on jej rzekł słowa, o których się później dowiedziałem : ,,Ław[cewicz] poczciwy człow iek”. W yrazy takie w ustach nieprzyjaciela, który gw ałtem w ydobyw ał z człowieka zeznania, są bardzo w ym ow ne i tłum aczą w iele!

Widzę, że tracę spokój w opowiadaniu. A le były to chw ile, na wspom nienie których gorączka m nie ogarnia. Muszę się uspokoić, odpocząć.

W racam do opowiadania.

W chw ili, kiedy mi to powiedzieli, błysnęła mi cała intryga Laubera. Wydal m nie, a sam skrył się, żeby po m ojej krwi, bo po m ojej dobrej sław ie w yjść cało. Protegowanem u z wysoka, udało się to. Krzyknąłem w ięc: „Nieprawda, pokażcie mi panowie, kto to mówi!

29 Benedykt Dybowski (Ш З— 1930), profesor Szkoły Głównej, użyczał swego audytorium na spotkania sekretarzy w ydziałów rządowych.

30 Teodora Berga, nam iestnika Królestwa.

81 A leksander Lew iński, księgarz warszawski, oskarżony był o przechowywanie papierów Rządu Nar. B ył kolegą szkolnym Ław cew icza z Suwałk.

(9)

S P O W IE D Ź Ł A W C E W IC Z A

Długo się opierałem tem u, w yprow adzili m nie na dół do pokoju, gdzie były przygotowane rózgi.

W iedziałem, że jeżeli pow iem im sam, zgubiony jestem w opinii. Jeżeli nie powiem , zaćw iczą mnie! N ie chciałem powiedzieć nic, żeby mi pokazali tego, kto na m nie to zeznaje.

Położyli m nie na ław ce, uderzyli kilka razy, aż obecny Ż. kazał się wstrzym ać z biciem i poszedł na górę. N ie w iem , co tam m ów ił, tylko w róciw szy kazał pro­ wadzić m nie za sobą. Wprowadzony do tych panów, którzy na m nie pierwej napadali, znalazłem tam bladego L au bera33.

Ten na w ezw anie obecnych inkw irentów powiedział, że m nie zna, opowiedział m oje zajęcie i że schodziliśm y się u D ybow skiego jako sekretarza w szystkich w y ­ działów, z papierami. Ja rozgniew any tą podłością powiedziałem , gdy m nie pytali o w ięcej nazwisk: „Ponieważ panowie Wiedzą, że Lauber był sekretarzem policji, przez którą szły w szelkie nom inacje, w ięc on wam powie ich nazwiska, — ja dosta­ w ałem korespondencje w kopertach i nikogo n ie znam ”. Na szczęście te, które przy m nie złapano, były w kopertach w szystkie. N ie w iem , czy im w ydało się to prawdą,' dość że m nie odesłali do więzienia.

Odtąd jeszcze raz postaw ili m nie na oczy z Dybowskim, a kiedy na niego napadli, iż wszystko wiedzą, — ja obawiając się, że on w ygada się z czym innym, czego nie w iedzieli, powiedziałem : „Wiadomo Kom isji, że u pana schodzili się sekretarze i bez pańskiego w iększego udziału w spraw ie zam ieniali m iędzy sobą korespondencje”. Więcej nic nie p ow ied ziałem 34.

Inkwirenci widząc, że powiedziałem nie wszystko, za co jest więziony, na­ tychm iast odesłali m nie do w ięzienia.

Oprócz tego nie w idziałem się z nikim. N ie w iem , co inni na m nie p ow ie­ dzieli, co na m oje zeznania zwalono? To tylko w iem , że dobrowolnie nic n ie po­ w iedziałem i że Lauber całą biedę sprowadził. Co on gadał, tego nie w iem także. Tylko potem codzień pokazywano mi kogoś przez szparkę i pytano się. czy go znam. Pokazano mi takim sposobem: K rajew sk iego] Toczy[skiego] a później Trauguftta]. O nich nie m ów iłem nic, ale i nie pytano m nie o t o 35. Znać już dobrze w iedzieli tami.

Jednego razu zaw ołali m nie — i tam dowiedziałem się, że z zeznań Przybyl­ sk ieg o ] 36 aresztow ali m oją żonę za to, że pieczęcie n o siła 37.

W tym czasie dowiedzieli się o G ałęz[ow skim ]38 a z zeznań i n n y c h osób w ie­ dzieli, że m ieszkał w jednym domu ze mną. Zawołali m nie przeto i pytali, czemum im nie w yznał nic o G ałęzowskim i n ie powiedziałem , że on m ieszkał w jednym do­ mu. Na to powiedziałem , że Gałfęzowskil przychodził zaw sze do nas z latarką i o go­ dzinie 9 w ychodził, jak m ów ił — obawiając się, żeby go nie aresztowali. Wtedy

33 Zapewne m owa tu o konfrontacji z 9 marca 1864, por. Audytoriat vol. 126'8, f. 24 n.

34 Por. protokół konfrontacji z Dybowskim , 10 marca 1964, tamże, f. 29 n. —- dużo bardziej obciążający dla Ławcewicza. Sam Dybowski jednak przem ilcza w P a ­ miętniku scenę tej konfrontacji.

35 Przeciwnie, Ław cew icz był konfrontowany 14) marca z Krajewskim , a 15 marca

z Toczyskim.

3® Dr Karol Przybylski, dom ownik Traugutta; zeznaw ał w sposób szczególnie kompromitujący.

37 Ławcewicz isam zeznał 18 kw ietnia (Audytoriat, rok 1269, f. 408), że jego żona nosiła pieczęcie. Aresztowano ją zaraz następnej nocy (Aud. vol. 1270. f.' 213).

(10)

182

S T E P A N K IE N IE W IC Z

Słupski jakby pomagając m oim tłumaczeniom , zapytał — czy to w ielk i był dom, gdzie pan m ieszkał? Bardzo w ielki, odpowiedziałem . I w ięcej n ie pytali.

Otóż gdy żonę aresztow ali, m iędzy innym i pytano ją, gdzie m ieszkał Gał[ęzowski], Zona naturalnie powiedziała, że nie w ie. Potrzym ali ją kilka dni i uwolnili. O t o w s z y s t k o , c o ż o n a m o j a p o w i e d z i a ł a , a j e d n a k i j ą o b w i ­ n i a j ą !

Tam gdzie siedziało kilkadziesiąt osób w jednej sprawie, dosyć jeżeli każdy choć w yraz powiedział, z czego zręczni śledzcy w yprow adzili wszystko. To tylko pew na rzecz, że Lauber sam dobrowolnie, bez męczarni, zaczął pierw szy m ówić i takie fakta przedstaw iał, że mu zaprzeczyć n ie było podobieństwem.

Przeszedłem ja w tym w ięzieniu takie duchowe męczarnie, że nie życzę wro­ gow i sw ojem u niczego podobnego. Co chw ila w idziałem kogoś nowego z naszej spraw y i coraz w ięcej oni (inkwirenci) się dowiadyw ali. To tylko św iętą jest prawdą, że dobrowolnie ani wyrazu nie powiedziałem , a tylko wtenczas, kiedy nie było m ożności zaprzeczenia, to jest gdy mówiono fakty, gdy nie było ratunku rato­ w ania kogokolwiek, m usiałem się godzić z fatalnością wypadków!

Że m nie w zględnie lekko ukarali to zawdzięczam temu, że byłem na stanowisku jednakow ym co do zajm owanego m iejsca w organizacji z Lauberem, i że jego chcieli uw olnić i uniew innić. T u ch ołk o39 w yraźnie mi to powiedział, dodając, „że jeżeli kiedy w życiu powiem prawdę (co do moich przejść w więzieniu), żebym pam iętał, że oni m ają długie ręce i potrafią m nie znaleźć”.

Oto jest smutna historia mojej sprawy, która mi odebrała spokój na całe życie! Kochając kraj swój i spraw ę jego zarobiłem sobie opinię zdrajcy! Może mi Bóg pozwoli kiedy oczyścić się z tego, ale mi nikt nie wróci tego, co przecierpiałem! N ie narzekam zresztą na to, n ie ma człowieka, coby nie przyniósł w spraw ie naszej ofiary!

Za ciężka w praw dzie w ypadła na mą dolę ofiara, ale poświęcam ją dla sprawy, dla której cierpię, a która mimo tego będzie zawsze dla m nie świętą!...

Za wiarogodność niniejszego odpisu poręczam

Wł. Zawadzki bez n o g i,0

Lwów 19 Kopernika 16/1 1881”. Odpis.

Kochany Feliksie,

Posełam Ci w odpowiedzi na Twój list te kartki. Posełam je dla Ciebie, którego tak szanuję, że pragnąłbym przed Tobą się oczyścić. Co do innych — m oże m i Bóg pozw oli kiedy usprawiedliw ić się przed tymi, których szanuję.

Podziękuj Jaru tk ow i41 za dobre o m nie słowo.

39 Płk Teodor Tuchołka, prezes Tym czasowej Komisji Śledczej.

40 Ow oryginalny przydomek dodawał sobie Zawadzki zapew ne dla odróżnia­ nia od znanego literata lw ow skiego W ładysława Zawadzkiego (1824— 1891).

(11)

S P O W IE D Ź Ł A W C E W IC Z A

183

N ie um iem w tej chw ili w ięcej pisać, cała ta tragedia odżyła na nowo i ciepła krew płynie ze w szystkich ran m ojego ducha! Ciężki, bardzo ciężki wypadł mi udział w życiu, ale na w ieki pozostanę dobrym Polakiem , kochającym swój kraj!

Spal te kartki i napisz m i słów parę. Proszę Cię o to, choćby one m iały być najsurowsze.

Twój kochający brat

J.

Wiarogodność odpisu z oryginałem poświadczam

Wł. Zawadzki bez nogi.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Nie wiedzieliśmy w ogóle co się dzieje, bo Jurczyk zakończył strajk trzydziestego, Gdańsk zakończył trzydziestego pierwszego, powstały z tego powodu jakieś animozje

Karola Miarki 1133/499-56-5033/499-56-00Od poniedziałku do piątkuod 7.30 do 15.30sekretariat@mops.bielsko.plNieodpłatna pomoc dla osób/rodzin korzystających z pomocy społecznej: •

Pozostaje pytanie — czy wszyscy Polacy w Suffield zapisali sdę do polskiej parafii? Do parafii bowiem etniczno personalnej należało się zapisać. Na to pytanie

Dla operatorów samosprzężonych obraz numeryczny jest rzeczywisty, jego kresy należą do widma, widmo zawiera się w domknięciu ob- razu numerycznego, więc dla operatora

- piętro koron drzew (do 40 m wysokości), tworzoną przez w pełni dojrzałe rośliny drzewiaste (różne gatunki zależnie od zbiorowiska roślinnego, w Polsce: sosna, świerk, buk,

Autorzy nau- czyciele uważają, skąd inąd słusznie, że oni lepiej wiedzą, co uczeń może zro- zumieć, i że ich, nauczycieli, prezentacja wiedzy jest lepsza..

Uczestnicy projektu Wagon Pamięci spotkają się dzisiaj o go- dzinie 11 na placu Kobzdeja.. Przedstawicielom Europej- skiego Centrum Solidarności przekażą materiały z ich po-

Widać już, że coś się zmieniło i zmienia się z dnia na dzień.. Co znaczy, gdy przyjdzie odpowiedni człowiek na odpowiednie