4972
- ' ' . ■ ■
' ■ _
.O P I s
R O Z M I A R U G R O C H O W A
z O K O L I C A M I, ■
«. . .
VA* ’ « * ‘
. p n z
ez
U C Z N I Ó W K L A S S Y IVXy
S Z K Ó Ł W O I E W Ó D Z K I C H W A R S Z A W S K I C H XX. r i l A R Ó W
W Y K O N A N E G O
P o d P r z e w o d n i c t w e m
W JX . A n t o n i e g o W O L I C K I E G O
•PROFESSORA MATEMATYKI W D n ia c h M ie s ią c a M a ia 1819 R o k u .
i ' ,
fjf g
ę'.9U0T/Y.
O S°f
V N 1V. A lAGEl-lu, CRA CO V IEW fi««
C joż ia to widzę ? coż za odm iana,
Gdziekolwiek tylko wzrok b y s try zboczy,.
Chociaż tak wcześnie, chociaż tak zrana
Każdy zaspałe przeciera oczy. . Lecz na coż darmo czynię p y ta n ia,
Kiedy się odgłos rozchodzi wszędzie, Słyszę ro zm o w y , słyszę szemrania,
Ze pod Grochowem dziś rozm iar będzie.
Jakiego R om ul laurami o k ry ty , Używał wozu w try u m f znamienity ,
Na takim w pięknym porządku złożone , ' W io z ą rzeczy niezliczone.
T u D io p tr y , tutay p ik i, T u łańcuchy, tu stoliki,
T u widzisz kołków bez m ia ry ,
T u libelle, kątgm iary.
o «
.T a się straszny magnes w a l i ,
T a pudełka...i tam daley.
D aley widzisz różne fanty, Żołądk owe p ro w i an ty . A ciężar tego p o d w a la , M a lcó w niezliczona zgraia.
/
W szy stk o zaś ciągną porządnie zaprzężne Dwa R ossynanty ■ potężne.
J
liŻ minęli m ost W i-slany,
A chociaż ieszcze tak zrana
Każdy przecież zadyszany, * - Brodzi w piasku po kolana ;
A idąc powolnym krokiem
/ •
Pocieszeni byliśmy Grochowa widokiem.
W nim P ałacyk średniey m ia ry , K arczm a i iukis dom sta ry , .
Cztery chałup i s to d ó ł, w tych się zboże chow a, • Y . . . koniec opisu Grochowa. '
Ale odbyte tr u d y osładza,
I małą ilość domów nagradza, Nader piękna okolica;
Laski się rozzieleniły,
A W a rsz a w y widok m iły- Oczy i zm ysły zachwyca.
W i o s k o ! ty po ry m iłey ozdobo T e ra z się przecież nacieszę z tobą.
Czy w uymuiące udam się gaie, Gdzie czuły' słowik słyszeć się daie.
Czyli na środku przyiem ney łąki , Słucham iak mile kwilą sk o w ro n k i, I iako ptasząt rozliczna zgraia, P rz y ie m n ą p o rą dziś się upaia.
Na którąkolwiek wzrok rzucę s tro n ę , W szędzie postrzegam n iw y zielone.
A upatruiąc p rzed m io ty in n e , R o z ry w k i wiosny widzę niewinne.
Słowrem co tylko wzrok chciwy zoczy, Upaia z m y sły , omamia oczy.
L ecz cóż ia w p ie rw sz y m zapale, Do wioski tę odę palę ?
N iep o m n y , że nie zdaleka, R o zm iar na pió ro czeka', Ze iuż z ładow ney b r y k i,
W y im u ią kołki i p i k i .
.