Dobrosława Wężowicz-Ziółkowska
W sprawie naukowych
schwarzcharakterów rodem z
baśni... : odpowiedź polemiście
Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce
literatury polskiej 75/3, 396-400
3 9 6 D Y S K U S J E — K O R E S P O N D E N C J A
W SPR A W IE N AU K O W YC H SC H W ARZCH ARAK TERÓW RODEM Z BA ŚN I... O D P O W IE D Z P O L E M IŚ C IE
W szyscy u czestn icy w noszą sw ój w k ład do jed n ej w sp ó ln ej d efin icji sy tu a cji, która zakłada n ie ty le rzeczy w istą zgodę co do stan u rzeczy, ile rzeczyw istą zgodę co do tego, czyje i jakie roszcaenia będą przez p ew ien czas h onorow ane. [E. G offm an, C z ło w i e k w te a t r z e ży cia co
d z i e n n e g o .]
W zeszy cie 2 „P am iętn ik a L itera c k ieg o ” z 1983 r. w y d ru k o w a n a została m oja recen zja o obszern ym d w u to m o w y m w y d a w n ictw ie: L it e r a tu r a p o p u la r n a — fo l
klor — j ę z y k . Pod redakcją W. N a w ro ck ieg o i M. W aliń sk iego. T. 1—2. K a to w ice
1981. R ecen zja ta, jak się okazuje, w zb u d ziła p ow ażn e zastrzeżen ia autora jed n ego z a rty k u łó w zam ieszczon ych w recen zow an ej edycji, czem u — oburzony — dał w yraz w w y p o w ied zi p olem iczn ej, poddając to ta ln ej k ry ty ce zarów no treść i jakość recenzji, jak k om p eten cje i poziom ety czn y jej autorki.
D obra i n ie w ą tp liw ie w ażk a ku ltu row o trad ycja p olem ik n au k o w y ch sięga g e nezą starożytn ości, trudno w szak że nie zau w ażyć, iż n ie zaw sze jej tw órcze w y k orzystan ie prow ad ziło jed n ozn aczn ie do obrzucania in w e k ty w a m i teg o u czestnika dialogu, k tó ry p o w a ży ł się w yrazić p u b liczn ie opinię krytyczn ą na tem at sposobu rozw iązan ia danego problem u czy zagadnienia. A tak stało się, n iestety , w n in ie j szym przypadku.
Otóż w ła śn ie p od staw ow ą i głów n ą p artię w y p o w ied zi p olem iczn ej pana W ie sła w a K rajk i sta n o w ią in w ek ty w y , których rozm iar i jakość w ciek a w y sposób ch arak teryzu ją — p ew n ie w b rew założeniom — n ie osobę recen zen ta, lecz sam ego ich tw órcę, u ja w n ia ją c w yraźn ie obszar i ty p w ła śc iw y c h m u k om p lek sów oraz m ech an izm y ich k om p en sow an ia na drodze zach ow ań w erb aln ych . Z tej też p rzy czyny w y p o w ied ź p ana K rajk i m ogłab y sta n o w ić w d zięczn y ob iek t badań p sych o logiczn ych nad form ow an iem się obrazu w ła sn eg o „ja” podm iotu m ów iącego, nad k szta łto w a n iem się p o sta w i ich m otyw acji, nad fu n k cjo n u ją cy m i w yob rażen iam i au to ry tetu n a u k o w eg o w reszcie. C hociaż kuszące, d ociek an ia tego rodzaju w o m a w ia n y m przypadku od su n ęły b y jed n ak zd ecy d o w a n ie na plan dalszy k w estie m ery toryczne, a tak iego znaczącego przesu n ięcia, w p rzeciw ień stw ie do m ego szan ow nego adw ersarza, p ragn ęłab ym uniknąć, d ysk u tując nad p roblem em , a nie nad osobą p roblem sta w ia ją cą .
Poza w y tk n ię c ie m e w id en tn ej ignorancji, h a ła śliw eg o m a n ifestow an ia w ła sn ej osob ow ości n a u k o w ej, in tereso w n ej stronniczości, braku elem en tarn ych zasad k u l tu ry n a u k o w ej czy n ied o sta tk u d ośw iad czen ia w p row ad zen iu p ow ażn ych d ysk u r só w n a u k o w y ch , etc., etc..., g en era ln y m zarzutem , jaki czyni m i autor tak „po chopnie, n iek o n sek w en tn ie i e fe k c ia r sk o ” zrecen zow an ego artyk u łu , jest zarzut n ie u argu m en tow an ej i b ezzasad n ej k ry ty k i jego te z y o e w o lu cy jn y m p rzek ształcen iu się b aśn i fo lk lo ry sty czn ej w baśń literack ą, która to teza została jakoby udow od niona w oparciu o m etod ę ew olu cjon istyczn ą.
Istotn ie, k ry ty k a — ty le, że zasadna i w m iarę w y m o g ó w k rótk iej recen zji u a r g u m e n to w a n a 1 — została przeze m nie sform u łow an a, a w yp ow ied ź polem iczn a pana K rajki d od atk ow o m nie w n iej u tw ierd za, św iad czy b ow iem , iż autor a r ty
1 M oja recen zja w p ierw o tn ej w ersji ob ejm ow ała 2 p ełn e arkusze au torsk ie, z czego ponad 3 stron ice pośw ięcon o o m ów ien iu a rty k u łu W. K rajki. Na prośbę R edakcji, m o ty w o w a n ą różnorakim i ogran iczeniam i, jak im podlegają nasze czaso pism a n au k ow e, sk róciłam sw ój tek st do ob jętości 1 arkusza.
kułu T r a d y c je baśni f o l k l o r y s t y c z n e j fo r m u łu ją c e angie lsk ą baśń liter a ck ą e p o k i
w i k t o r ia ń s k ie j n ad al tk w i w p rześw iad czen iu , że coś, co określa m ian em „ legen d y
baśniow ej, czyli lu d ow ego w ierzen ia i zabobonu o charakterze b a śn io w y m ” (s. 57), a w in n ym m iejscu n azyw a „baśnią fo lk lo ry sty czn ą ”, drogą stad ialn ego rozw oju „przepostaciow ało” się w baśń literack ą (s. 48).
O dpierając m oje zarzuty dotyczące w prow adzonego w artyk u le zam ętu te r m inologicznego i w y sn u w a n ia błęd n ych w n io sk ó w na tem at zja w isk u k szta łto w a nych w dw óch różnych system ach ku ltu row ych , W iesław K rajka pow iada: „W a r ty k u le p osłu żyłem się sk rótem m y ślow ym sądząc, iż rozróżnienie baśni m ityczn ej (stan ow iącej hyb ryd ę baśni i m itu) i b aśn i fo lk lo ry sty czn ej k onotuje różnicę p o m iędzy m item i baśnią folk lorystyczn ą (zasugerow aną zresztą w pracach w y m ie nionych w przyp isie 1) — tego rodzaju skrót m y ślo w y b y ł u zasadniony ze w zględ u na to, iż d otyczył sp raw y m argin aln ej dla tem a ty k i i celó w m ego w y w o d u ”. Czy rzeczyw iście d ook reślen ie i charak terystyk a dw óch spośród trzech elem en tó w za proponow anej ew o lu cjo n isty czn ej triady jest spraw ą m arginalną?
Z apew ne, k rytyczn e u stosu n k ow an ie się do istn ieją cy ch już k o n cep cji i różnych sta n o w isk badaw czych , p rzed staw ian ie szczegółow ego opisu i szeregu d efin icji w przypadku a rty k u łu będ ącego jedynie fragm en tem w ięk szej całości, m ożna b y łob y potrak tow ać jako zbędny b alast eru d ycyjn y, gdyby a rtyk u ł ten w yraźn ie p r e zen tow ał rozpoznanie zjaw isk folk loru , odp ow iad ające ak tu aln em u sta n o w i badań. Jed n ak że tek st pana K rajki w sk azu je, iż dokonania całej rzeszy an trop ologów i fo lk lo ry stó w zo sta ły w n im pom in ięte, zniek ształcon e, uproszczone lub po prostu zrozum iane n ie w ła śc iw ie i bardzo pow ierzch ow n ie, a od la t obow iązująca w tych naukach term in ologia p otrak tow an a zdum iew ająco beztrosko.
T ak i stan rzeczy sp row ok ow ał m nie do p ostaw ien ia w recen zji pytań o p o d sta w o w e rozróżnienia om aw ian ych zjaw isk, o stosunek autora artyk u łu do znanych teorii fu n k cjon alistyczn ych , sem iotyczn ych , p sych olin gw istyczn ych etc., o jego p o gląd y na prace N. R oçianu, L. R öhricha, M. L üthiego, E. M ieletin sk iego i in nych, k tórych n azw isk a p rzyw ołałam , a k tórych rzeczyw iście, poza badaniam i nad genezą, strukturą i fu n k cją bajki, nic (lub praw ie już nic) n ie łączy, toteż — jak chce p o lem ista — ty lk o tan im efek cia rstw em i m oją chorą w yobraźnią w y tłu m a czy ć m ożna fa k t p ojaw ien ia s ię ich w tek ście recenzji.
C ytow an e w y ż e j w y ja śn ien ie, iż „rozróżnienie baśni m itycznej [...] i baśni f o l k lorystyczn ej k on otu je różnicę pom iędzy m item i baśnią fo lk lo ry sty czn ą ”, pozw ala przypuszczać, że w koncepcji pana K rajki „baśń m ity czn a ” (folk loryści m ów ią r a czej: „ludow a b ajk a m agiczn a”) i m it są n iem al tożsam e. N atom iast z ch arak terys tyk i tejże baśni zaw artej w artyk u le: „Owa baśń m ityczn a była p rzejaw em n a iw nego postrzegan ia przez człow iek a pierw otn ego otaczającego go św iata, a także, poprzez zabobon i m agię, sta n o w iła p ew ien rodzaj obrony przed n ieb ezp ieczeń stw a mi grożącym i „ p ra czło w iek o w i” ze strony p otężn iejszej od niego n a tu ry ” (s. 46), w y n ik a jasno, że m ój adw ersarz dodatkow o m yli ją jeszcze i z m agią, sp ro w a dzając do w sp ó ln eg o m ian ow n ik a cały szereg odm iennych zjaw isk ku ltu row ych .
T ak rozum iana baśń m ityczn a to — zd aniem pana K rajki — głów n a odm iana gatu n k ow a b aśn i fo lk lo ry sty czn ej (zob. s. 49) i jed n ocześn ie pierw sza faza sta d ia l nego rozw oju gatu n k u b aśn iow ego (zob. s. 48), przy czym (jakby n ie dosyć b yło tych „n ow atorsk ich rozw iązań ”) jako drugie stadium ew o lu cjo n isty czn ej triad y, na której opiera się ca ły artyk u ł i 156-stronicow a książka m ego p o lem isty , figuruje... baśń folk lorystyczn a! (zob. s. 48). Zaiste, w yp a d a zgodzić się z a u torem tego a rcy - ciek aw ego ujęcia, że „baśń jest w ię c gatu n k iem w y ją tk o w y m nie ty lk o ze w zg lęd u na n iezw y k le długą h istorię [...]” (s. 48).
Z nane m i p race an trop ologów i fo lk lo ry stó w n ie potw ierdzają, n iestety, w n io s ków pana K rajki, d latego w in ie n on, sądzę, jako zw olen n ik ew olucjonizm u, p rzed ło żyć p raw d ziw ie n au k ow e d efin icje porów n yw an ych rzeczyw istości, co z reg u ły
3 9 8 D Y S K U S J E — K O R E S P O N D E N C J A
u m ożliw ia w ła śc iw e rozpoznanie zależności m ięd zy u w zględ n ian ym i zjaw iskam i. B ow iem , jak w k ry ty ce ew o lu cjo n izm u p isa ł B ro n isła w M alinow ski, „jeśli nie dam y p ełn eg o w y k a zu zja w isk n ap raw d ę p o ró w n y w a ln y ch , to będ ziem y u leg a li złu d ze niom zew n ętrzn ych p o d o b ień stw i fik cy jn y ch an alogii i duża część p racy m oże pro w ad zić do b łęd n ych w n io sk ó w ” 2 P rzestrzegan ie tak ich m. in. założeń n iestry w ia li- zow an ego ew o lu cjo n izm u zdaje się b yć w y m o g iem p o d staw ow ym , zaś p ow oływ an ie się na d okonania S a w ick ieg o , Z gorzelsk iego czy O packiego i na n ow oczesn ą e w o lu cyjn ą teorię gatu n k u litera ck ieg o n ie w ie le m oże w tym w yp ad k u w yjaśn ić, po niew aż, po p ierw sze — p rzyk ład y p om yśln ego rozw iązan ia ok reślon ych problem ów za pom ocą jak iejś m etod y w c a le n ie sta n o w ią dow odu, że ta sam a m etoda zasto sow an a przez in n ych badaczy p rzy n ieść m u si rów n ie dobry sk u tek , po w tóre — dlatego, że u s t n a l i t e r a t u r a l u d o w a n i e j e s t t y m s a m y m c z y m l i t e r a t u r a p i s a n a . T e d w a różne zja w isk a , sfo rm u ło w a n e w obrębie dwu różnie zorgan izow an ych sy ste m ó w k u ltu ry, p o w in n y b y ć ro zp atryw an e w ich m a cierzystych k o n tek sta ch (i ta k ich in terp reta cji dom agałam się w recenzji), a bada ne za pom ocą a d ek w a tn y ch narzędzi, z czego daw no już zdała sobie sp raw ę fo lk lorystyk a, rezygn u jąc z w ie lu popularnych k ied yś k on cep cji rodem z literatu ro zn aw stw a. T akie u jęcie p ozw ala też zrozum ieć rzeczy w isty charak ter badanych przedm iotów , a w k o n sek w en cji u m ożliw ia rów n ież śled zen ie zachodzących m iędzy n im i zw ią zk ó w i zależności, bez o b a w y o sch em atyzm , uproszczenia i p ow ierzch ow ną in terp retację, co m iało m iejsce w p rzypadku w y w o d u pana K rajk i opartego, podobnie jak w y w o d y w ie lu X I X -w ie c z n y c h e w o lu cjo n istó w , na zew nętrznych p od ob ień stw ach i fik c y jn y c h an alogiach .
B ad acze n iejed n o k ro tn ie rozw ażali już zw iązk i i zależności m ięd zy folklorem (także m item ) i literatu rą. Na n aszym gru n cie n a jp ełn iejsze chyba przed staw ien ie tej p ro b lem a ty k i p rezen tu je a k tu a ln ie, w sk a zy w a n a w recen zji, praca J o la n ty Ł u go w sk iej L u d o w a b a j k a m a g ic z n a j a k o t w o r z y w o l i t e r a t u r y (W rocław 1981). G run to w n e n ieraz b a d a n ia fo lk lo ry sty czn e żad n ego z nich n ie p rzy w io d ły jednak do w n io sk ó w , jak ie za p rezen to w a ł pan K rajka. P rzeciw n ie, P. B o g a ty riew i R. Jakob son w p o p u larn ej p racy F o lk lo r ja k o s w o is ta fo r m a t w ó r c z o ś c i stw ierd za li wręcz: „Choć lo sy litera tu r y p isan ej i p o ezji u stn ej są z sobą siplecione, choć w z a je m ne w p ły w y b y ły cią g le i in ten sy w n e, choć folk lor często op erow ał m ateriałem literack im , a literatu ra lu d ow ym , to jednak n ie m am y p raw a zacierać zasadniczej g ran icy m ięd zy p oezją ustną a literatu rą p isan ą w im ię g e n e a lo g ii” s.
A m oże w ła śn ie „legenda b aśn iow a, czy li lu d o w e w ierzen ie i zabobon o ch a rakterze b a śn io w y m ” jest ty m n ie d ostrzeżon ym przez n ich „brakującym o g n iw em ”? F o lk lo ry ści i a n trop ologow ie, k tórzy w bad an iach nad m item , m agią, bajką etc. u w zg lęd n ia ją z r e g u ły p sy c h o -so cjo lo g iczn o -k u ltu ro w e w aru n k i ich g en ezy i fu n k cjon ow an ia, częstok roć w y k a z y w a li już odrębność tych zjaw isk . „ O p o w i a d a n i e l u d o w e — pisze np. w jed n ej ze sw y ch k lasyczn ych już dziś prac p rzy w o ły w a n y przeze m nie w recen zji B. M alin ow sk i — jest, jak w iem y , zja w isk iem sezonow ym oraz a k tem tow arzysk im . L e g e n d a , w y w o ła n a zetk n ięciem się z jak ąś n iezw yk łą rzeczy w isto ścią , p o zw a la spojrzeć w h istoryczn ą przeszłość. M i t n atom iast w y s tę puje tam , gdzie obrzęd, cerem on ia lub ja k ieś p raw id ło m oralne w y m a g a u sp ra w ie d liw ie n ia , p oręczen ia sw ej od w ieczn ości, realn ości i św ię to śc i” 4. „K iedy p rzej
2 B. M a l i n o w s k i , N a u k o w a teoria k u lt u r y . W: S zk ice z te o r ii k u ltury.
W arszaw a 1958, s. 15.
8 P. B o g a t y r i e w , R. J a k o b s o n , F olk lor ja k o s w o is ta f o r m a tw órczości. W zbiorze: S e m i o t y k a k u l t u r y lu d o w e j . W arszaw a 1975, s. 77.
4 B. M a l i n o w s k i , M it w p s y c h o l o g ii l u d ó w p i e r w o t n y c h . W: Szkice z t e
d ziem y do trzeciej i n a jw a żn iejszej kategorii opow iadań — o p o w i e ś c i s a k r a l n y c h l ub m i t ó w — dow odzi dalej — i zestaw im y je z l e g e n d a m i , ch a ra k ter w szy stk ich trzech k las u w y p u k li się w całej p e łn i” 5. Takie m. in. u stalen ia M alinow skiego, ale i innych badaczy, poparte n ajczęściej bogatym m ateriałem fa k tograficznym , uznaje się rów n ież za obow iązujące w rozw ażaniach nad m ech an iz m am i tran sform acji i adaptacji gatu n k ów folk loru na u żytek literatury. Jednak, jak w sk a zy w a ła m w y żej, n ie są one resp ek tow an e w w y w o d zie pana K rajki. T ym d ziw n iejsze w ię c w y d a je się stw ierd zen ie m ego p olem isty, iż ch arak terystyk a b aśn i zaproponow ana w artyk u le oparta została na literaturze antropologicznej, którą w recen zji polecałam jego uw adze.
P e w n e p ogłosy p o w ierzch ow n ej in terp retacji tez M alin ow sk iego i M ieletin sk ie- go — choć bez w sk azan ia adresu bibliograficznego — rzeczyw iście m ożna, przy dużej dozie dobrej w oli, odnaleźć w tek ście T r a d y c je baśni f o l k l o r y s t y c z n e j [...], ale na p ew n o nie w ch arak terystyce „baśni fo lk lo ry sty czn ej”, b ow iem tego term in u żaden z nich n a w et nie stosuje, ani też n ie w sform u łow an iach o „ ch arak terystycz nym dla m itu n aiw n y m uczłow ieczan iu otaczającej przyrod y”, bo ta k ie akurat s t a now isk o M alin ow sk i w y śm iew a , a nie p o p ie r a 6. B yć m oże przyczyną n iep orozu m ie nia są tu „skróty m y ślo w e ” stosow an e przez pana K rajkę w rozbudow anym w y w odzie n au k ow ym , a stan ow iące raczej w ła śn ie dom enę recenzji?
M im o lak on iczn ości u w ag w y p o w ied zia n y ch przeze m nie pod adresem artyk u łu , w b rew tem u, co im p u tu je p olem ista, n ie zdarzyło m i się w recenzji ani też w żad nym in n y m m iejscu zan egow ać istn ien ia bajki m ityczn ej, która, choć stru k tu raln ie podobna, m item jed n ak n ie jest, i tak też pozw alam sobie ją p ojm ow ać, choćby nie b yło to w zgodzie z ew olu cjon istyczn ą triadą zaprezentow aną przez m ojego dośw iadczonego i starszego stop n iem k olegę. O pisyw ane przez M ieletin sk iego i in nych badaczy pod staw y rozróżniania m itu i bajki („sa c r u m / p r o f a n u m ” i „ścisły a u ten tyzm / n ieścisły a u ten ty zm ”) 7 nadal uznaję za obow iązujące.
P odobnie tra k tu ję tak że term iny: m it, bajka m agiczna (m ityczna), legen d a, ga w ęda, w ierzen ie, które w folk lo ry sty ce posiadają ustalon e znaczenie n au k ow e, n a zyw ają różne zjaw isk a i w żad n ym w y p ad k u nie p o w in n y b yć u żyw an e tak b eztros ko, jak czyni to pan K rajka, pisząc o „gaw ędzie b a śn io w ej” czy o „legendzie b a ś n iow ej, czyli lu d o w y m w ierzen iu i zabobonie o charakterze b a śn io w y m ”. P rzy t a kim — co p odkreślałam i w recen zji — zam ęcie term inologicznym trudno b o w iem dopraw dy dociec, czy w sp om n ian y „zabobon o charakterze b a śn io w y m ” to pod- odm iana odm iany „zabobon” (obok „zabobonu p ieśn io w eg o ”, „ p rzysłow iow ego” „za gad k o w eg o ”), czy też zjaw isk o n ie m ające z genologią n ic w spólnego? Trudno też dociec zaiste, czym jest „baśń fo lk lo ry sty czn a ” w odróżnieniu od „baśni m ity czn ej”. S to so w a n ie uznanej i obow iązującej w fo lk lo ry sty ce term in ologii w artyk u le dotyczącym folk loru i litera tu ry n ie w y d a je się stan ow ić przesadnego puryzm u te r m inologicznego, ale raczej logiczn e n astęp stw o pow ażnego potrak tow an ia o m a w ia nego przedm iotu, toteż m oje zarzuty nie są chyba tak bezpodstaw ne i m ało zna czące, jak by to w y n ik a ło z w yszyd zającej je polem iki. Za takie natom iast, w znacz nej m ierze, u znałabym w y tk n ię te mi n ieścisło ści term inologiczne, jakich zdaniem pana K rajki d opuściłam się w recenzji. P odane przez niego przykłady św iadczą b o w iem albo o niezn ajom ości znanych term in ów i teorii (np. teorii hom ogenizacji p rzyjętej w badaniach k u ltu ry m asow ej, co sygn alizow ałam w przypisie 5, czy pro pozycji d otyczących tzw. p ersonal n a rr a tiv e s , life story, personal history..., w y su w a
-5 Ib id e m , s. 482. 6 Ibid em , s. 471.
7 E. M i e l e t i n s k i , Mit, b ajka, epos. W: P o e t y k a mitu . W arszaw a 1981,
400
D Y S K U S J E — K O R E S P O N D E N C J An ych przez an glosask ich so cjo lin g w istó w i a n trop ologów k u ltu ry — przypis 18), albo 0 nazb yt p ob ieżn ym zazn ajom ien iu się z recen zją i a rty k u ła m i w n iej om aw ianym i (np. sfo rm u ło w a n ie: „ w szy stk ie u tw ory na d an y i zb liżon y tem at [...] stan ow ią jeden w ie lk i tek st fo lk lo r u ” n ie jest m oim sform u łow an iem , lecz tezą Jerzego B artm iń- sk iego p rzed staw ion ą przez n iego w arty k u le K l a s y f i k a c j e g a t u n k o w e a s y s t e m a
t y k a t e k s t ó w fo lk lo ru , czego pan K rajka n ie dostrzegł w p olem iczn ym ferw orze).
Ś w ia d czy ć rów n ież m ogą o sw o isty m p ojm ow an iu przez n iego term in o lo g ii n au k o w ej, czego n a jlep szy p rzykład daje cytu jąc k olejn ą rzekom ą „n ieścisłość term in o lo g iczn ą ”, a m ia n o w icie: „an alizy te k stó w S k u p n ia -F lo rk a stan ow iące dow ód w y rach ow an ego fo lk lo ry zo w a n ia tej p o ezji poprzez p rzy w o ły w a n ie szeregu barw nych, fo ld ero w y ch r e k w iz y tó w i p o słu g iw a n ie się gw arą w r e sz c ie ”. P om ijając fak t, iż p od an y przykład w c a le nie jest cy ta tem z m ojej recenzji, ale fa łszu ją cy m jej treść „sk ró tem ” p okaźnego a k a p it u 8, p ytam : co trak tow ać tu ta j jako n ieja sn y term in? „ F old erow y r e k w iz y t”? „W yrachow ane fo lk lo ry zo w a n ie”? „G w arę”? „S k u p n ia-F lor k a ”? Z k o lei — w zw ią zk u z „ folk lorystyk ą a n trop ologiczn ą” i „antropologią fo l k lo ry sty czn ą ”, w arto chyba zaznaczyć w ty m m iejscu , iż w recen zji b y ły to jedynie p isan e w cu d zy sło w ie (a w ięc z p ełn ą św iad om ością ich u m ow n ości i tym czaso
w ości) p ropozycje rozw iązań term in ologiczn ych , przy czym zap ew n e o k reślen ie „fol k lo ry sty k a an tro p o lo g iczn a ” w y d a je się w ła ściw sze i bardziej uzasadnione niż „ an trop ologia fo lk lo ry sty czn a ”.
N ie w iem , czy m oją odpow iedź, popartą znow u, podobnie jak recenzja, szere g ie m cy ta tó w i tzw . litera tu rą p rzedm iotu — do czego pan K rajka ż y w i n iesk ry w aną n iech ęć — zech ce on p otrak tow ać serio. Mnie ta k że — przyzn aję — trudno czasem , m im o starań, zach ow ać p o w a g ę w obliczu jego a u to ry ta ty w n y ch stw ierdzeń w typ ie: „niepraw da, recen zen tk a n ie zna w ogóle re a lió w pod h alań sk ich , a tym sa m y m [co, ja k w idać, w y n ik a w p rost — D. W -Z.] gó ra lsk iej tw órczości p o e ty c k ie j”. Z druzgotana a u to ry tetem p o lem isty m ogę jed y n ie w y zn a ć ze w sty d em : n igd y nie b y ła m na P od h alu , n ie znam a b so lu tn ie rea lió w p od h alań sk ich , a górala w idziałam jed y n ie w postaci w d zięczn eg o w izeru n k u na b ileta ch N arodow ego B anku P o l sk iego.
M oże jak im ś u sp ra w ied liw ien iem będzie tu w ła śc iw e m i „ recen zyjn e w idzenie św ia ta ” i fa k t, że n ig d y dotąd n ie czytałam „baśni fo lk lo r y sty c z n y c h ”, w których „ jak że ży w o fu n k cjo n u ją n au k ow e sch w a rzch a ra k tery ”?
D o b r o s l a w a W ę ż o w i c z - Z i ó ł k o w s k a
SPÓ R O R EA L IA „P IŁ SU D SK IE G O ” JA N A LECHONIA
P olem ik a, którą w y to c z y ł J ó zef A dam K o siń sk i w a rty k u le W o k ó ł „ P iłsu d sk ie
g o ” го „ K a r m a z y n o w y m p o e m a c i e ” 1, n ie ty lk o form ułą ty tu ło w ą p rzyw ołu jąc mój
szk ic W o k ó ł „ K a r m a z y n o w e g o p o e m a t u ” Ja n a L e c h o n i a 2, z pozoru oparta jest na 8 W recen zji a k a p it ten brzm i: „A n alizy te k s tó w S k u p n ia -F lo rk a n ie p o tw ier dzają w p ełn i tez a u tork i o „ p rezen tacji lu d ow ego św iatop ogląd u góralsk iego w w e r sji p o d h a la ń sk iej” (s. 170). S ta n o w ią raczej dow ód św iad om ego, celow ego, często n aw et w y ra ch o w a n eg o „ fo lk lo ry zo w a n ia ” tej poezji poprzez p rzy w o ły w a n ie szeregu barw n ych , fo ld ero w y ch r e k w iz y tó w od p ow iad ających m iastow ym w yobrażeniom „górala” i „gó ra lsk o ści”, poprzez od w ołan ia do tra d y cy jn y ch m od eli gatu n k ow ych 1 p o słu g iw a n ie się gw arą w reszcie.
1 „ P a m iętn ik L ite r a c k i” 1983, z. 3, s. 309— 320. W dalszym ciągu n in iejszej w y p ow ied zi od esłan ia do tek stu K o s i ń s k i e g o p od aw an e będą w tek ście g łó w - л у т , przez w sk azan ie stronic w n aw iasach .