Teresa Walas
"Deconstructive Criticism : an
Advanced Introduction", Vincent B.
Leitch, New York 1983 : [recenzja]
Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce
literatury polskiej 77/3, 396-414
396
R E C E N Z JEL ek tu ry tego typ u m ają, m im o w o ln e, n a sta w ien ie tem a ty czn e, u p rzy w ilejo w u ją , grę sprzeczności, m om enty, w k tórych tek st sam sob ie w jak iś sp osób zaprzecza, np. ru jn u je ilu zję referen cja ln ą , którą w cześn iej w y tw a rza ł.
C iek aw sze są p rzypadki lek tu ry biorącej pod u w a g ę w ew n ętrzn y , za w a rty w tek ście, m ech an izm sa m o in terp retu ją cy i k on fron tu jącej ó w m ech a n izm z już. istn ieją cy m i o d czytan iam i dzieła. D ek on stru k cja z reg u ły jest op eracją p rzep row a dzaną na p od staw ie danych, dotyczących poprzednich odczytań tek stu , jest lek tu rą „zaszczep ion ą” n a in n ych lek tu rach .
Istotn ą cechą k ry ty k i d ek on stru k cyjn ej jest od n ow ien ie tra d y cji clo se re a d i n g (ścisłego czytania) — n a sta w ien ie na to w szystk o, co w tek ście sta n o w i opór d la rozum ienia, np. elem en ty fig u ra ty w n e, szczegóły trad ycyjn ie p o m ija n e jak o n ie w ygod n e i nied op asow an e.
O sobny problem sta n o w i d ek on stru k cja sch em a tó w n a rracyjn ych h isto rii li t e ratury: k rytyk a pokazuje, jak h istoria przerzuca opozycje tk w ią ce w e w n ą tr z s y n - ch ron ii w d iach ron ię — tw orząc efe k to w n e period yzacje. C uller k oń czy sw o je r o z - w ażn ia polem ik ą z p oglądem , dość rozp ow szech n ion ym , że d ek on stru k cja a n a liz u je tek st jak o sam ozw rotn y m ech an izm form aln y. T y m czasem k rytyk a d ek o n stru k - cyjn a p rzynosi isto tn y m a teria ł poznaw czy, „ w y czy tu je” z tek stu bardzo w ie le .
T rzeci rozdział k sią żk i n ie posiada zw a rto ści p ozostałych ani ich sy s te m a ty c z n o ści w w y k ła d zie. R ządzi się p o ety k ą w y licze n ia — C uller chce po prostu p ok a zać rozm aitość stra teg ii k ry ty czn y ch i d latego p rezen tu je poszczególn e p race dość obszernie. M im o to dem on stracja k ry ty k i d ek o n stru k cyjn ej rozczarow uje — w p re zen tow an ym m ateriale n ie w id ać tego rozm achu, jaki ob serw ow ało się w d ek o n - stru k cji filozoficzn ej.
K siążk ę zam yka obszerna (s. 281— 302) b ib liografia.
O grom ną zaletą pracy C ullera jest to, że w tek ście stosu n k ow o n ie w ie lk im (ok. 280 stronic) zaw arł sw o istą sy n tezę g łó w n y ch k ieru n k ó w w b ad an iach lite r a c k ich na początku la t osiem d ziesią ty c h , sy n tezę p rzejrzystą, bogatą w szczeg ó ły ,, tra fn ą w uogóln ien iach .
K r z y s z t o f K ł o s i ń s k i
V i n c e n t В. L e i t e h, D EC O N STRU CTIV E CRITICISM . A N A D V A N C E D · IN TRO DU CTIO N. N ew Y ork 1983. C olum bia U n iv ersity P ress, ss. 290.
K siążk i L eitch a D e c o n s tr u c tiv e C r it ic i s m n ie n a p isa ł ani k om b atan t d ek o n - strukcjonizm u, a n i jego św ieżo n a w rócon y w y zn a w ca . L eitch u w aża się za s y m p atyk a dek on stru k cyjn ej m etody, n ie zam ierza jednak n ikogo dla n iej p o zy sk iw a ć.. O pow iada się za strategią n eu traln ości, sp rzyjającą ob iek tyw n em u u jęciu tej m e todologii, która w p o ło w ie la t sied em d ziesią ty c h n abrała rozgłosu w zb u d zając e n tu zjazm i w y w o łu ją c sp rzeciw , sta ła się przed m iotem u n iw ersy teck ich sy m p o zjó w i te le w iz y jn y c h d ysk u sji, tr a fiła na ła m y sp ecja listy czn y ch czasop ism n a u k o w y c h i do w y so k on ak ład ow ych m agazyn ów . C elem książk i, pow iad a skrom nie autor, je st przed staw ien ie d ekonstrukcjonizm u: p rzystęp n e, zw ięzłe, u ła tw ia ją ce zrozu m ien ie,, oparte na rozsądnej se le k c ji m ateriału . K ażdy jednak, kto zetk n ął się b liżej z d e - konstru k cjon izm em , w ie, że ten sk rom n y cel n a leży do trudno osiągaln ych .
K om pozycję k siążk i L eitch a w y zn a cza p ołączen ie u jęcia dyn am iczn ego z u ję ciem tem atyczn o-p rob lem ow ym , ty m zaś obu podporządkow ani zo sta li p o szczeg ó l n i badacze i ich k sią żk i. B y u zysk ać pożądaną p ełn ię obrazu, autor chce w y k a za ć, z jakich źródeł w y w o d zi się dekonstrukcjonizm , jak w y g lą d a jego p ostać k a n o n iczn a rep rezen tow an a przez D erridę, jak m o d y fik u je się on w ew n ętrzn ie i jak rozprzestrzenia, różnicując się w zależn ości od prob lem atyk i, jaką o b ejm u je, i odi
R E C E N Z J E
397
in d y w id u a ln o ści badaw czych , k tóre go u p raw iają. K siążk a L eitch a n ie poddaje się ła t w o referu jącem u streszczen iu ; n ie ty lk o dlatego, że w dużej m ierze ona sam a je s t już referu jącym streszczen iem , lecz tak że ze w zg lęd u na to, iż często p o ja w ia ją się w niej pow tórzen ia i n a w ro ty , ci sa m i b adacze w y stęp u ją w różnych tem a ty czn y ch ciągach, a porządek rzeczo w y k rzyżu je się z u jęciem rozw ojow ym . W ypada w ięc uprzedzić, iż w sp raw ozd an iu ty m lin ia dram atyczna k sią żk i częścio w o u leg n ie zatarciu, a p rzem yślan a jej top ografia n ie za w sze b ędzie w iern ie od w zorow an a. W ym aga teg o b o w iem ek on om ia opisu, k tórego p rzed m iotem będą tu ró w n o cześn ie d w ie rzeczy: k siążk a L eitch a i sam d ek onstrukcjonizm .
L eitch p od zielił D e c o n s t r u c t i v e C r i t i c i s m na trzy duże części, w k tórych w y od ręb n ił m n iejsze ca ło stk i d w u sto p n io w o sobie podporządkow ane. W części p ierw sz e j, zaty tu ło w a n ej S e m i o l o g y a n d D eco n str u ctio n : M o d e r n T h eories of th e Sign, •autor w sk a zu je, co w e w sp ó łczesn ej h u m a n isty ce b yło p u n k tem w y jśc ia i przed m io
te m k rytyk i, która d op row ad ziła do w y k r y sta liz o w a n ia się sta n o w isk a d ek on stru k - ityw istycznego; w części drugiej, n oszącej ty tu ł V e rsio n of T e x s t u a l i t y and I n t e r -
t e x t u a l i t y : C o n t e m p o r a r y T h eo ries of L i t e r a t u r e and T radition , L eitch odsłania
filo z o fic z n e zap lecze d ek on stru k cjon izm u i cel w ła sn y , ku którem u zm ierza ten k ierunek: ra d y k a ln e zerw an ie ze starą m eta fizy k ą , za ch ow u jącą pojęcia bytu, p raw d y, obecności, co dla litera tu ry oznacza m . in. zerw a n ie z ilu zją referen cja l- n o ści i w y zn a czen ie odm iennego pun k tu o d n iesien ia , k tórym s ta je się tek stu a ln o ść i in tertek stu a ln o ść. W ostatn im rozd ziale tej części L eitch p rzed sta w ia te k stu a li- za c ję k on tek stu , czy li om aw ia n o w e u jęcie tra d y cji i historii. C zęść trzecia,
C ritica l R e a d in g a n d W ritin g: S tr a te g i e s of D econ stru ction , sta n o w i p rezentację
d ek on stru k cjon istyczn ej te o r ii i p rak tyk i k rytyczn ej. Tu została om ów ion a d zia ła ln o ść d ek on stru k cyjn a sam ego D erridy (od rozp raw y o R ou sseau po Glas), a ta k ż e k siążk i P a u la de M ana, J. H illisa M illera, R olan d a B a rth es’a, G illesa D eleu ze’a i F elix a G uattariego; tu też dok on u je autor zw ięzłeg o p od su m ow an ia, raz jeszcze p rzed staw iając w sk rócie zasady i d zieje d ek on stru k cyjn ej m etody.
D ekon stru k cjon izm , m im o że sam u w aża się za m etod ologię graniczną, p rzy z n a je się do posiiadania p rzodków i w sk a zu je na sw o ich prekursorów , k tó rzy w y ty czy li drogę d ek on stru k cji, choć n ig d y n ie p rzeb y li jej do końca. Do p rekursorów tych L eitch za licza F reuda, H egla, H u sserla, H eid eggera, L acana, L év i-S tra u ssa , M arksa, N ietzsch eg o i de S a u su re’a, p ięciu zaś pośród n ich w yzn acza rolę szcze góln ie w ażną. S ą to: de Sau ssure, L év i-S tra u ss, L acan oraz H u sserl i H eidegger. Co w ich p ogląd ach ok azało się szczególn ie w a rto ścio w e i in sp iru jące dla d ekon strukcjonizm u? U de S a u ssu r e’a przede w szy stk im p o d k reślen ie zasady różn icow a nia, tak na poziom ie sygn an su, jak i s y g n a t u x, oraz brak szczególn ego p rzy w ią za n ia do „p raw d y” uk rytej w referen cja ln o ści. S em io lo g ia uczy, w ja k i sposób poru szać się w sy stem a ch znakow ych, n ie p oszu k u je p raw d y. A n aliza sem iologiczn a a strologii czy a lc h e m ii pozw ala sporządzić m apę reg u ł i k on w en cji, k tóre rządzą ty m i d zied zin am i w ied zy, n ie czy n i jed n ak nic, b y nas przekonać o ich p raw d zi w ości. A n a lizę tę m ożna przeprow adzać n ie w ierzą c alch em ik om n i astrologom . To, na co w sk a zu je znak, jest dla sem io lo g ii rzeczą drugorzędną, i de S au ssure porzu cił w k ońcu o p isy w a n ie znaku, by zająć się (w pracy o anagram ach) izolow an ą sylab ą.
W p ogląd ach L acana i jego in terp reta cji p sy ch o a n a lizy dokonanej w św ie tle
1 W m iejsce s ignifiant (ang. signifier) i signifié (ang. sign ified) w p row ad zam odpow iednio sygn an s i sygnat, p o n iew a ż w y d a ją m i się ła tw e w u życiu i ła tw e w odm ianie. P ropozycja A. S z u l c a (P o d r ę c z n y s ł o w n i k j ę z y k o z n a w s t w a s t o s o w a
nego. D y d a k t y k a j ę z y k ó w ob cych . W arszaw a 1984), m ia n o w icie para sig n ifik a n t—
398
R E C E N Z JEstru k tu ralizm u p u n k tem in teresu jącym sta ła się w e ry fik a cja S a u ssu r o w sk ieg o m o d elu znaku. N ieśw ia d o m o ść podług L acana cała jest strukturą język ow ą, a w y tw a rza n ie sn ó w p o d p orząd k ow ane jest p raw om , które rządzą sy g n a n sa m i. S to su n ek m ięd zy sy g n a n sem a sy g n a tem w id zi jed n ak L acan in aczej niż de S au ssure. R e p rezen tow an ie sy g n a tu n ie jest głów n ą (a tym bardziej jedyną) fu n k cją i przezna czen iem sygnansu. L acan u w a ln ia sygnans od obow iązku służenia sy g n a to w i. M ó w i o stru m ien iu sy g n a n só w , które nie m uszą znaczyć, lecz m ogą sw ob od n ie p rzep ły w ać, w oln e, n ieob ciążon e znaczeniem . D opuszcza też L acan p row ad zen ie badań p o jednej tylk o stronie: w p aśm ie (nieciągłym ) sygn an sów . P od trzym u jąc F reu d o w sk ie rozróżnienie m ięd zy św iad om ością a n ieśw iad om ością, w obrębie (czy na po ziom ie) tej drugiej u m ieszcza L acan sy stem język ow y. J e śli dla F reuda sen b y t k o m u n ik atem sta n o w ią cy m zakłóconą ek sp resję p odśw iadom ości, dla Lacana jest. on jed yn ie potok iem sy g n a n só w posiad ających stru k tu rę retoryczną. S y g n a n sy ow e p rzep ływ ają, w cz e śn ie j b o w iem zostały w y p ro d u k o w a n e przez ludzką p s y c h e „
w stopniu zaś, w ja k im uprzednio obciążono je sk ojarzen iam i i w jak im przy w a rły do nich w artości, są od początku zd eform ow an e i zepsute. N ie m a „czys ty c h ” sygn an sów , k tó re d a w a ły b y m o żliw o ść dobrego startu. P s y c h e jest po p ro stu sy stem em d ysk u rsy w n y m , m aszyną p iszącą. P sy ch o a n a lity k n ie szuka w ię c „p raw d y”; p ok azu je jed y n ie sw ojem u pacjen tow i, jak iem u to sy g n a n so w i — trau m atycznem u, n o n sen so w n em u — pacjen t ów ulega. Interp retacja p sy ch o a n a lity cz na w y d ob yw a z p od św ia d o m o ści jądro n on -sen su , p ozw ala zdać sobie sp raw ę, ja k i p ierw otn y sygnans tam um ieszczon y n iszczy danem u p od m iotow i jego sens; sam a jednak n ie zm ierza k u żadnem u sen sow i. P sych oan aliza Lacana pom aga też lite raturze w y zw o lić się z przesądu referen cja ln o ści język a. T ekst jest dla n ie g o sy stem em d ysk u rsy w n y m , złożonym z lek k ich i lotn ych sygn an sów , w oln ych od b rzem ien ia zn aczen iow ości, zab aw iających się m ięd zy sobą zgodnie z regu łam i re
toryki.
W dorobku L é v i-S tr a u ssa (dobrze u nas znanym , n ie d om agającym się w ię c szczegółow ej p rezen tacji) u w a g ę d ek on stru k cjon istów przyciągn ęło sam o p o jęcie n ieu św iad om ion ej stru k tu ry m ityczn ej, pogląd, że n ie człow iek m y śli za pom ocą m itów , lecz m ity p ra cu ją w u m y śle lu d zk im . In teresu ją ce okazało się też w y ró ż n ien ie przez L é v i-S tr a u ssa jed n ostek sen su zw an ych m item am i. J ed n o stk i te d zia ła ją jed n ocześn ie na dw óch poziom ych. N a poziom ie języka, jako w yrazy, zacho w u ją sw o je znaczenie, rów n ocześn ie zaś na p oziom ie m eta języ k a -m itu u czestn i czą — jako elem en ty n ad -zn aczen ia — w innej całości. Co w ięc na jed n ym pozio m ie jest znakiem , na innym staje się sygn an sem . S am e zaś m item y p osiad ają znaczenie o tyle, o ile w y zn a czy je stru k tu raln a analiza. W ięź m ięd zy sy g n a n sem a sygn atem u lega w ten sposób destab ilizacji, a stałość p ozycji każdego z nich — n aruszeniu. Tak w y g lą d a ją „ ślad y” dekonstru k cjon izm u w poglądach de S a u ss u - r e ’a, Lacana i L év i-S tra u ssa , które w y k ry w a m yśl D erridy.
L eitch zdaje sob ie sp raw ę z trudności, jak ie napotkać m usi każdy, kto p od ej m ie próbę p rzed sta w ien ia sta n o w isk a D erridy za pom ocą p o w szech n ie ob ow iązu jącego język a d ysk u rsyw n ego, nie m oże jednak (a zap ew n e i nie chce) u ch y lić s ię od tego obow iązku, i D errida jest w ielo k ro tn ie pow racającym b oh aterem jeg o k siążki.
Rok 1967 b ył dla d ek on stru k cjon izm u p rzełom ow y, w roku tym b o w iem J a c ques D errida, m a î t r e - a s s i s t a n t w É cole N orm ale S u p érieu re w P aryżu, o g ło sił tr z y k siążki: De la g r a m m a t o lo g i e , La V o ix et la p h é n o m è n e . I n tro d u c tio n au p r o b l è
m e du signe dan s la p h é n o m é n o l o g ie de H u s serl oraz L ’Ë critu re e t la d i f j é r a n c e »
O czytan y w fen o m en o lo g ii i stru k tu ra lizm ie D errida w id zi k on ieczn ość sk o k u w in ną ep ok ę m y śli i sk o k ten (w e w ła sn y m p rzyn ajm n iej m n iem an iu ) w y k o n u je, pozo sta w ia ją c po drugiej stron ie k ilk a w ie k ó w eu rop ejsk iej filo zo fii. Z am k n ięcie jed nej epoki jest ró w n o cześn ie otw arciem drugiej. I na odw rót. Epokę p ierw szą, która k oń czy się w raz z n arod zen iem się św ia d o m o ści d ek on stru k cjon istyczn ej, n a z y w a
R E C E N Z JE
D errid a epoką logocen tryczn ą. O piera się ona na w y tw o rzo n ej p rzez sieb ie i od sła n ia ją c e j się w toku d ziejów m a try cy a k sjo lo g iczn ej, która p rzy b iera p ostać sz e reg u opozycji: obecność — brak (nieobecność), p raw d a — k ła m stw o , istota rzeczy — p rzeja w , rzeczyw istość — rep rezen tacja, w ew n ętrzn o ść — zew n ętrzn ość, św ia d o m ość — n ieśw iad om ość, rzecz — znak, sy g n a t — sygnans, to co p ierw o tn ie w y p o w ie d z ia n e — to co w tó rn ie zaznaczone, zapis fo n ety czn y — p ism o n iefonetyczne,. d ź w ię k — cisza, słow o m ów ion e — znak zapisany, b y t — n ieb y t. T radycja lo g o - cen tryczn a u p rzy w ilejo w u je p ierw szy człon k ażd ej opozycji; tę tra d y cję chce D er rid a podw ażyć, k w estio n u ją c taką w y ra zistą op ozycyjn ość i na n iej u m o co w a n e
w a rto ścio w a n ie.
P u n k te m w y jśc ia sta ła się dla n iego op ozycja: m o w a — p ism o, w n iej b o w ie m d ostrzegł jądro system u lo gocen tryczn ego i starej m eta fizy k i. T em u zagadnieniu p o św ię c ił rozdział p ierw szy k sią żk i De la G r a m m a to l o g ie , p o lem izu ją c z k on cep cją de S a u ssu r e ’a, w yło żo n ą w K u r s i e j ę z y k o z n a w s t w a ogólnego. W d u ży m p rzy b liżen iu u jęte rozu m ow an ie D erridy da się p rzed staw ić n astęp u jąco. T rad ycja lo g o cen try cz- na, której ostatn im og n iw em i k raw ęd zią zarazem jest m y śl de S a u ssu r e ’a, u sta liła pogląd, że za w ła śc iw ą p ostać sło w a (języka) uznać n a le ż y sło w o m ów ione,, m o w ę żyw ą. S ło w o p isan e trak tu je się jako pochodne, jako sposób u trw a la n ia m o w y żyw ej, czy li rodzaj techniki. Co w ięcej, od P latona po de S a u ssu r e ’a w p iś m ie w id zian o zepsutą, gorszą form ę m ow y. D laczego? Z w iązan e to jest, o d p o w ia da D errida, z całym w cześn iej zary so w a n y m sy stem em opozycji, w k tó ry m m ie j sce cen traln e zajm ują oznakow ane d odatnio pojęcia: praw da, b y t, w ew nętrzność,. sy g n a t. Z godnie z A ry sto teleso w sk ą trad ycją poprzez słow o m ów ion e, k tóre jest bezp ośred n ie, obecne, przeźroczyste i k iero w a n e intencją, n a w ią zu jem y kontakt, z praw dą i b ytem , pod trzym u jem y go zaś tak długo, jak d łu go m ów im y. L ogo- cen tryzm był za w sze fo n ocen tryzm em i w sp ó łistn ia ł z p rzek on an iem , że b yt in d y w id u a ln y ok reśla się poprzez obecność. U p rzy w ilejo w a n ie sy g n a n su fonicznego* w stosu n k u do graficzn ego u m o ty w o w a n e b y ło rów n ież rozróżn ien iem m ięd zy w n ę trzem (gdzie m ieszk a m yśl) a zew n ętrzem (jakim jest pism o). M ow ę uważano.· zaw sze za b liższą św iad om ości.
W teorii de S a u ssu r e’a zau w aża jed n ak D errida d w ie co n a jm n iej szczeliny,, w które da się w etk n ą ć żelazny pręt d ekonstrukcji. J est to p o jęcie arb itraln ości i pojęcie różn icy. T w ierd zen ie o arb itraln ości znaku, c z y li o n ie u m o ty w o w a n y m przyp orząd k ow an iu sygn an su i sygn atu , każe zastan ow ić się, czy m ow a rzeczy w iście rea lizu je w y m ó g „bycia ob ecn y m ” znaku, w y m ó g jego b ezp ośred n iości, i c zy tw ierd zen ie to daje się pogodzić z ideą podrzędności pism a. J e ś li uznać znak za n ie u m o ty w o w a n y , jest on n ie do p om yślen ia bez trw a łej in sty tu cjo n a liza cji, cz y li bez w p ro w a d zen ia „ślad u ”, „od ciśn ięcia” (i m p r i n t) w p rzestrzen i inskrypcyjnej,. która zatrzym u je p ierw otn e różnice i dzięk i stru k tu rze o d n iesień stw arza m ożli w o ść p o ja w ien ia się różn icy „jako ta k ie j”. Skoro o istn ien iu sy stem u język ow ego d ecyd u ją różnice, w ta k im razie struktura język a sta n o w i grę w y tw a rza n ia , k tórej istotą jest „odnoszenie d o”, i gdzie k ażdy elem en t n ie posiada innej obecności n iż postać śladu, do k tórego został zred u k ow an y. Sam de S a u ssu re tw ierd ził, że s y g nans języ k o w y jest w sw ej naturze b ezcie lesn y (nie zaś fon iczn y), u k o n sty tu o w a n y przez różnice, które w y od ręb n iają i od d zielają jedne od d ru gich jego obrazy- -d źw ięk i. J e śli tak, p o d sta w o w e dla de S a u ssu r e’a rozróżn ien ie m ięd zy p ism em a m ow ą traci sw o ją ryg o ry sty czn o ść. Z m ien ia się ta k ż e p ozy cja sy g n a n su u p o d rzęd - n ionego d otych czas na rzecz sygn atu , k tó ry b y ł tra k to w a n y jak o n ieza leżn y od w y rażającego go sy g n a n su , b ezp ośred n i i tr a n scen d en ta ln y . R ó żn ica (u tożsam ian a ze śladem ) w y tw a rza każdy elem en t tr w a łe g o zap isu rela c ji oraz w yp rzed za zarów n o sygnans, jak i sygn at, który tak że rodzi się w a k cie ró żn ico w a n ia . K ażdy sy g nat znajduje się „zaw sze ju ż” w p ozycji sygn an su i w ob ręb ie każdego sygn atu jest coś, co fu n k cjo n u je jako sygnans; rolę ta k ą od gryw a ślad.
4 0 0 R E C E N Z JE
pom ocą k ażdy elem en t język a otrzym u je sw oją form ą, form ę tę zaś potraktuje się ja k o „od ciśn ięcie”, p ism o stan ow ić b ęd zie w ó w cza s m odel sy stem u językow ego. P rzyjęcie jednak p ism a ja k o m odelu sy stem u język ow ego, co D errida w yraża za pom ocą skrótu m ów iąc, że język jest już w sobie pisan iem , d om aga się zreform o w a n ia sam ej id ei pism a. B iorąc pod u w a g ę ta k ie cech y czy w ła sn o śc i pism a, jak różn icow an ie, itera cy jn o ść, reten cy jn o ść, opóźnianie, od łączen ie od in ten cji pod m iotow ej, D errida w p ro w a d za p ojęcie „ a rch e-p ism a ”, k tóre lo g iczn ie poprzedza opo zy cję pism a i m o w y (także: p rzestrzen i i czasu, sy g n a tu i sygn an su ), a zarazem zam yk a ją w sobie. S am a id ea „ g ra p h ie ” (czyli jed n o stk i m o żliw eg o sy stem u g ra ficzn ego) w sk a z u je na z in sty tu cjo n a lizo w a n y ślad jako na w sp ó ln ą ram ę w szy stk ich sy s te m ó w zn a czen io w y ch . W yob rażen ie ślad u n ie b ęd zie m ogło p rzen ik n ąć do w y o b rażen ia logosu tak długo, jak długo logos oznaczać b ęd żie stłu m ie n ie i w y g n a n ie pism a. D latego g ra m a to lo g ia p o d ejm u je d ek o n stru k cję ty c h p resu p ozycji, na k tó rych w sp iera się lin g w isty k a . N ie czyn i tego po to, b y je obalić, le c z b y dotrzeć •do ich korzeni. I co m o żliw e jest dzięk i w y so k iem u sto p n io w i rozw oju, ja k i lin g w i
sty k a już zd ołała o sią g n ą ć *.
Te rozw ażan ia na tem a t p ism a są rów n ocześn ie sp osob em i środ k iem dekon stru k cji d o tych czasow ej m eta fizy k i od A ry sto telesa po H eid eggera. F ilo zo fia tego o sta tn ieg o daje się u m ieścić na k ra w ęd zi epok i w yzn acza dzielącą je granicę: jest •ostatnim sło w em d aw n ej o n to teo lo g ii i zaw iera w sob ie p rojek t n o w eg o system u . Ze starą m eta fizy k ą w ią że H eid eggera przede w szy stk im p o jęcie logosu oraz „praw d y b y tu ”, rozu m ian e jako „ p r i m u m s i g n a t u m ” tra n scen d en ta ln eg o znaczenia. To tra n scen d en ta ln e zn a czen ie o b lig u je do dokonania ro zróżn ien ia m ięd zy syg n a n sem a sygn atem , rozróżn ien ia a b solu tn ego i n iered u k o w a ln eg o . M yśl tożsam a z bytem m a n ifestu je się za pom ocą głosu: język a słów . G łos ten jest sły sza ln y (rozum ia n y ) jako „starty sy g n a n s” — jako czy ste sa m o o d d zia ły w a n ie św ia d o m o ści, które
w sposób k o n ieczn y posiada form ę czasow ą i które n ie zaw iera w sobie niczego, co pochodzi z zew n ątrz, ze św ia ta „rea ln eg o ”: żadnego dod atk ow ego sy gn an su , ża d nej su b stan cji będącej p od staw ą i źród łem ek sp resji różnej od jego w ła sn e j sp on tan iczn ości. M am y tu do czyn ien ia z w y ją tk o w y m p rzyp ad k iem znaczenia, które sam o się p rodukuje i dane je s t w bezp ośred n im d ośw iad czen iu . W obrębie tego d ośw iad czen ia w y ła n ia się ży w e słow o: sta n o w i ono elem en ta rn ą i n ierozk ład aln ą jedność znaczenia i głosu, id ei i p rzejrzystej su b sta n cji ek sp resyjn ości. D o św ia d czen ie to rozw ażan e ja k o casu s n a jw y ższej czystości (przy założeniu sam ej m o żli w o ści jego zajścia), uznane zostało przez H eid eggera za d o św iad czen ie b ytu. S ło w o „ b yt”, podobnie jak in n e sło w a w y zn a cza ją ce sens „ b y cia ”, to słow o pierw otn e, p ra -sło w o (U h r w o r t ), sło w o tran scen d en taln e. Jako tak ie jest ono przed -rozu m ian e w e w szy stk ich język ach i ty lk o tak ie p rzedrozum ienie p ozw ala p o sta w ić p ytan ie o sen s bytu w ogólności, p y ta n ie zn ajd u jące się poza w szelk im i lo k a ln y m i on tolo- g iam i i m etafizyk am i.
H eid egger w cią ż p rzypom ina, że sen s b ytu (bycia) n ie jest to żsa m y a n i ze sło w em „b yt”, an i z id eą b ytu . M ów iąc o „głosie b y tu ” p od k reśla w ielo k ro tn ie, że jest on n iesły sza ln y , m ilczą cy , n ie -d ź w ię k o w y , p ie r w o tn ie a -fo n iczn y . D a je się on opisać jako szczelin a m ięd zy p ierw o tn y m zn aczen iem b ytu a słow em , m ięd zy zn aczeniem a głosem , m ięd zy g ło sem b y tu a „ ph on é” (p ostacią brzm ienia), m ięd zy „w ołan iem b y tu ” a a rty k u ło w a n y m d źw ięk iem . W ty m m iejscu D errida zn ajd u je coś dla sieb ie. H eid egger r esp ek tu je w ed le n ieg o m eta fizy k ę obecności (czy li b ez p ośred n iego b ycia danym ) oraz logocen tryzm , a ró w n o cześn ie przekracza je i o p u
sz-2 W ykładnię D erridy, jaką d aje L eitch, u zu p ełn iam za: O. D u с r o t, T. T o - d о г о V, E n cyclo p ed ic D ic tio n a ry of th e Scie nces of L anguage. Transi, b y C. P о r-
r e c e n z j e 4 0 1
c z a . D errida zw raca też u w a g ę, iż H eid egger często p rzyp om in a o szczególn ym u sy tu o w a n iu „ b ytu ” w obrębie sy ste m ó w języ k o w y ch . M eta fizy k a zachodnia, która se n s b ytu ogranicza do b ycia w polu tera źn iejszo ści, zo sta ła oparta na dom inacji k o n k retn ej form y języ k o w ej — trzeciej osoby lic z b y p ojed yn czej czasu tera źn iej sz e g o trybu oznajm ującego. P odać w w ą tp liw o ść p och od zen ie źródła tej dom inacji, t o za k w estio n o w a ć w szy stk o , co sta n o w i naszą h isto rię i co w y tw a rza tra n scen - d en tn o ść jak o tak ą. H eid egger dokonuje tego, g d y w sw o im Zur Sensf rage p ozw a la czy ta ć sło w o „ b yt” jed yn ie jako przek reślon e. O w o sk reślen ie, pow iad a D errida, s t a n o w i w ła śn ie k on iec epoki. Za jego spraw ą ob ecn ość tra n scen d en ta ln eg o sy g n a - t u została starta, choć w cią ż jeszcze m ożna ją o d czytać. N a lin ii H eid eg g ero w sk ie- g o horyzontu dostrzega D errida fu n d a m en ta ln e d la sieb ie rozróżnienie: sen s b ytu n ie jest ju ż tra n scen d en ta ln y m i p on ad czasow ym sy g n a tem , lecz jest, ze w zględ u n a rzeczy w istą n iesły sza ln o ść sen su , z n a c z ą c y m ś l a d e m . P o jęciem k o n sty tu t y w n y m sta je s ię dla D erridy p o jęcie o n ty czn o -o n to lo g iczn ej r ó ż n i c y .
T rzecią p olem ik ą filozoficzn ą D erridy w y o d ręb n io n ą i przed staw ion ą przez L ei tc h a jest p olem ik a z H u sserlem i fen om en ologią, sta n o w ią cą , podobnie jak filo z o fia H eid eggera, g ran icę i pom ost m ięd zy starą a n a jn o w szą m etafizyk ą. W edle D errid y fen o m en o lo g ia k ry ty k u je w p raw d zie m e ta fiz y k ę , zm ierza w szak że do od n o w ien ia i od św ieżen ia jednego z najb ard ziej p o d sta w o w y ch p rześw iad czeń sta re g o system u : ok reśla b yt jako obecność (naoczność). H u sserl utrzym u je, że sam o- ob ecn ość zachodzi i u ja w n ia się bez ud ziału zn ak ów czy jak ich k o lw iek operacji zn aczen iow ych . T o p rzed ek sp resyjn e d ośw iad czen ie czy stej czy id ealn ej sam oob ec- n ej id en tyczn ości od b yw a się w m ilczen iu . Z nak jest czym ś pochodnym . H u sserl potw ierd za w ięc w yob rażen ia o język u jako o zja w isk u w tórn ym i drugorzędnym z a k resie d o św iad czen ia. S a m o o b ecn y byt, b y t czy sty w yp rzed za język . W obrębie z a ś tego ogóln ego poglądu znajduje też sw o je m iejsce trad ycyjn y fon ocen tryzm ch a ra k tery sty czn y dla starej m etafizyk i. N ad ążając za tą p ierw otn ą ciszą czy steg o b ytu język w yraża i przyobleka w ciało, ale ró w n o cześn ie zam ąca, przygasza i tłu m i jego sam oobecność. J ęzy k n a leży w ięc uznać za coś in stru m en taln ego, opóźnio nego i fon etyczn ego. P ogląd tak i — p ow iad a D errida — da się utrzym ać jedynie pod w a ru n k iem w stęp n eg o „przeoczen ia” p ierw o tn ej różnicy. C zysta różnica, która k o n sty tu u je sam oob ecn ość żyw ej obecności, od początk u w p row ad za do tej sam o- o b ecn o ści n ie-czy sto ść, w sposób dom niem any jed y n ie z niej w yłączon ą. Ta żyw a ob ecn ość w y tr y sk a z w ła sn ej n ieid en ty czn o ści ze sobą sam ą i z m o żliw o ści za trzym u jącego (reten cyjn ego) śladu. T am gdzie H u sserl w id zia ł sam o-ob ecn ość, D er rid a u m ieszcza ś l a d i r ó ż n i c ę . P ism o (pisanie) w k ra cza do on tologii.
L eitch referu je szczegółow o esej D erridy na tem at dif férance, gdzie pojęcie p ierw o tn ej różn icy zostało n a jp ełn iej ob jaśnione. E sej ten jest stosu n k ow o dobrze znany, ogran iczyć się w ięc w y p a d n ie do p rzyp om n ien ia n a jisto tn iejszy ch m yśli w nim za w a rty ch . W edle D erridy tym , co w y tw a rza b yt i ży w ą obecność, jest en er g ia p ierw o tn eg o różn icow an ia. Ż yw a ob ecn ość sta n o w i rezu lta t r ó ż n i c y , r o z s u n i ę c i a (s p a c i n g ) i ś l a d u . N ie m ożna różn icy u zn a w a ć za pochodną b ytu , jak ch c e H u sserl. To ona stw arza m ożliw ość za istn ien ia ta k ich zjaw isk , jak naoczność, b yt, zn aczen ie (s i gni f i cat i on). Od pojęcia ró żn icy p rzech od zi D errida do p ojęcia
di f f ér ance (u żyw ając sło w a „ p o jęcie” u leg a m y n a w y k o m starego język a, czego,
n ie ste ty , trudno u n ik n ąć i czego n ie zam ierzam y się w yp ierać). W d i f f é r a n c e (d o ty ch cza so w e p olsk ie tłu m aczen ie: r ó ż n ią s) u legają k o n ta m in a cji trzy
zn a czen ia p o sia d a ją ce podobną lu b id en tyczn ą postać b rzm ieniow ą: „d i f f é r e r ” —
8 S ło w o „różn ią” zaproponow ane zostało przez tłu m aczy w y k ła d u D erridy: J . S k o c z y l a s i S. C i c h o w i c z a . W: Dr ogi ws p ó ł c z e s n e j filozofii. W ybór i w stęp M. J. S i e m e k. T łu m aczył S. C i c h o w i c z i inni. W arszaw a 1978.
402
R E C E N Z JEróżnić się od sieb ie co do n a tu ry , ja k o ści lu b form y, „d i f f e r r e ” (łac.) — rozrzu cać, rozszczepiać, oraz „ d i f f é r e r ” — opóźniać, odraczać. D w a p ierw sze zn aczen ia odnoszą się do w y zn a czn ik ó w p rzestrzen n y ch , o sta tn ie — do różn ic tem p oraln ych . D i f f é
r a n c e (która jest n eo lo g izm em g ra ficzn y m , sta n o w i b o w iem w a ria n t n a p iso w y s ło
w a „ d ifféren ce” — różn ica) d aje się op isać g łó w n ie przez n eg a cję. N ie je s t b y te m , n ie jest esen cją a n i eg zy sten cją , k a teg o rie ob ecn ości i n ieo b ecn o ści n ie zn a jd u ją w ob ec niej za sto so w a n ia , n ie jest sło w e m a n i p ojęciem ; d if f é r a n c e robi w r a ż e n ie w szech o b ecn ej i n igd y n ie u c h w y tn e j w sw ej ob ecn ości p ierw o tn ej s iły p r a -r ó ż n i- cow an ia. M a n ifestu je s ię p rzez cich e ro zry w a n ie i podział. N ic jej n ie u m yk a, a z a razem to ona w ła śn ie p o zw a la w y ło n ić się, jako tak im , to żsa m o ści i p o w tó r z e n iu . N ie m ożn a m y śleć o ró żn i jak o o w y d a rzen iu lu b zajściu (czyli jak o o a k ty w n o ś c i poprzedzonej przez b ezru ch i przech od zącej w stab iln ość), cech u je ją b o w iem , c z y jest jej w ła śc iw e , o p ó źn ien ie, droga okrężna (détour). D errida n ie p o zw a la u z n a ć różni an i za pracę, a n i za produkt, an i za przyczyn ę; m ów i, że je s t ona n ic z y m . Istn ieją ca poza sy s te m e m lo g o cen try czn y m i n ie dająca się p o m y śleć w jego o b ręb ie różnią u ja w n ia s ię poprzez su b sty tu ty , k tóre rodzi: poprzez rozsu n ięcie, śla d , pism o. G dyby ch ciało się ją u jąć p o jęcio w o w sposób n a jm n iej d eform u jący, n a le żałob y o n iej m y śleć jako o ustru k tu row an ym , ró żn icu jącym „źród le” różnic.
D errida zw alcza w ię c przede w sz y stk im sąd, k tóry każfcfe uznać b yt za o b ec n ość b ezpośrednio daną. Z w alcza zastaną k o n cep cję p raw d y jak o n ieru ch o m o ści, p od w aża p rześw ia d czen ie o referen cja ln o ści języka. S p rzeciw ia się też w sz e lk ie m u d ążen iu do integracji, p o szu k iw a n iu tożsam ości, o stateczn ego k ształtu , je d y n eg o cen tru m (stąd jego p o lem ik a z L é v i-S tr a u sse m i L acan em zm ierzającym i do w y k ry cia p od sta w o w y ch o p o zy cji czy centralnego obrazu); odrzuca p o d m io to w o ść i stare m arzenia o p orządku p rzy czy n o w o -sk u tk o w y m . W zam ian za to p ro p o n u je d ezin tegru jącą grę różnic, n iecią g ło ść, n iereferen cjaln ość. B ezlito śn ie niszczy w s z y stk ie d otych czasow e sch ro n ien ia p raw d y i źródła tr a n scen d en ta ln eg o znaczenia. C e lem in terp reta cji n ie je s t już od n ajd yw an ie p raw d y, sen su czy zasad y p orząd k u jącej. In terp reta cja p o le g a na r o z s u w a n i u (czyli w sk a z y w a n iu u k ry ty ch ro z stę pów ) i s u p l e m e n t a c j i . R o zsu w a n ie jest p r z e c iw sta w ie n ie m s ię p raw dzie, s t a b iln ości, b ezp ośred n iej o b ecn o ści. O znacza ono podział, ro zczło n k o w a n ie, in te r w a ły m ięd zy rzeczam i, siły rozb ijające, rozszczep iające na fra g m en ty , m. in. siły te m p o - ralizacji. S a m oob ecn a, dana w d ośw iad czen iu całość jest złu d zen iem . N a leży d ą ży ć do a fir m a c ji ruchu, gry, n iew in n o ści, lek k o ści, sta w a n ia się; zgodzić się na is tn ie n ie zn a k ó w n ie ob cią żo n y ch p raw d ą, fa łszem czy p och od zen iem , rozk oszow ać się s w o bod n ie p ły n ą cy m str u m ie n ie m sy g n a n só w . In terp reta cy jn y m ozół zastąp ić tańcem ,, zgod n ie z n a k a zem N ietzsch eg o .
D errida odw raca w ię c porządek logocen tryczn y: b yt za stą p io n y zostaje przez, n ieb yt, św iad om ość p rzez n ieśw ia d o m o ść, m ow a przez pism o. P ism o jako n ieo b ec ność (brak) gło su (nie zaś jako jego zastąpienie) oznacza w e jśc ie w różn icu jący ję zyk. P isa n ie to w szelk a p ra k ty k a różnicow ania, arty k u la cji, rozm ieszczan ia w p r z e strzeni. W m iejsce znaku (sygn an s 4- sygn at) D errida in sta lu je ślad, będący te o retyczn ą jed n o stk ą g ra m atologii, która zastąpi sem iologię. J est on tajem n iczy, po k rew n y różn i (czy n a w e t z n ią tożsam y), n iep o strzeg a ln y zm ysłow o, jak n iep o strze- g aln e są „u n o b s e r v a b l e s ” (n iep ostrzegaln ik i?) w p row ad zon e p rzez w sp ó łczesn ą f i zyk ę teoretyczn ą. S iad d aje się ok reślić jako sum a w sz y stk ic h m o żliw y ch relacji, (izolow an ych i n ieizo lo w a n y ch ) zam ieszk u jących w znaku i znak ten k o n sty tu u ją cych. L o g o cen try zm op arty n a u kładzie: głos (m yśl) — b y t — p ra w d a — sy g n a t — sy g n a n s, p o zo sta je w z a sięg u św ia d o m o ści i m ow y. P r z e jr z y sty i arb itraln y sy g n a n s słu ży do p rzen oszen ia p raw d y. M ilczące, n ieu św ia d o m io n e, ró żn icu jące operacje- śladu p od d aw an e są w ob ręb ie logocen tryzm u stłu m ien iu i cen zurze. F o rm u ją ce różn ice oraz braki, jak ie p o ja w ia ją się podczas p rod u k ow an ia znaku, są ukryw ane» N ie do p o m y ślen ia w tra d y cji lo gosu b yłb y fakt, że sy g n a t jest pierw7otnie p ism e m ,
R E C E N Z JE
403
śla d em i w y k a zu je częścio w o n a tu rę sygn an su. T y m cza sem n ie m a znaku języ k o w e g o przed p ism em . To ślad u sta n a w ia m o żliw o ść p o ja w ien ia się znaku. S iad i p is m o w yp rzed zają znak i p o zw a la ją w y ło n ić się języ k o w i. G ram atologia będzie p ierw szy m k ro k iem na ob szarze w o ln y m od logocen tryzm u i starej m eta fizy k i. Z a jm ie się ona a n a lizą p isa n ia przed m ow ą i w m o w ie. L in g w isty k a stan ow ić b ęd zie jed yn ie część tak p o jętej n auki.
P rezen tu jąc d y sk u sję D errid y z L acanem i L é v i-S tr a u sse m L eitch zw raca u w a g ę na ch a rak terystyczn ą tra n sfo rm a cję zachodzącą w e w sp ó łczesn y m stru k tu ra liz- m ie i w y ra ziste p rzesu n ięcie za in tereso w a ń , o tw iera ją ce ep ok ę p o ststru k tu ra listy cz- ną. P rzedm iot a n a lizo w a n y zo sta ł w y p a rty przez czyteln ik a, g en era ty w n a teoria d zieła — przez tek stu a ln ą czy retoryczn ą teo rię d ysk u rsu; k o d y fik o w a n ie znaków u stą p iło m iejsca b ad an iu izo lo w a n y ch sygn an sów , p o szu k iw a n ie zaś p raw a — b ez tro sk iej p och w ale anarchii.
Za strefę p ośrednią m ięd zy trad ycyjn ą k rytyk ą a d ek on stru k cjon izm em uw aża L eitch k ry ty k ę „d estru k cy jn ą ”. Z w o len n icy d estru k cji od w ołu ją się podobnie jak D errida do H eid eggera, ale in n ego H eid eggera. N ie au tora prac o języ k u i poezji, le c z H eid eggera w cześn iejszeg o , autora B y t u i czasu. T ego w cześn iejszeg o odkryła część k ry ty k i a m ery k a ń sk iej, o p ow iad ającej się po stron ie d estru k cjon izm u i c z ę sto w ch od zącej w spór z d ek on stru k cjon istyczn ą ortodoksją; p óźn iejszy H eid egger je st patronem , a p on iek ąd ta k że i w y tw o r e m D errid y oraz r a d y k a ln y ch d ek o n - stru k cjo n istó w a m eryk ań sk ich : P a u la de M ana, J. H illisa M illera czy Josep h a N . R iddela. W rozd ziale The D e s tr u c tio n of T r a d it io n a n d Bein g of L it e r a tu r e L eitch o m a w ia dw u p r z e d sta w ic ie li a m eryk ań sk iej k r y ty k i „ d estru k cy jn ej”: P au la B o v ég o i W illiam a V. Spanosa.
P au l B o v é zy sk a ł sła w ę jak o autor p ierw szej „ d ek o n stru k cjo n isty czn ej” roz p ra w y d oktorskiej obronionej i p rzyjętej przez u n iw e r sy te t am ery k a ń sk i (1975); jej w ersja przerobiona u k azała się w roku 1980 jako książk a za ty tu ło w a n a D e
s t r u c t i v e Poetics. W k sią żce tej B o v é proponuje „ d estru k cy jn e” czy ta n ie trzech
w y b itn y c h p oetów : W hitm ana, S te v e n s a i O lsona, oraz czterech zn a n y ch k ry ty k ó w : C lean th a B rooksa, H arolda B loom a, W altera Ja ck so n a B a te ’a i P a u la de M ana. C elem głó w n y m tej lek tu ry jest u su n ięcie b łęd n y ch odczytań, jak ie n a w a r stw iły się na utw orach w w yn ik u d z ia ła ln o ści k ry ty k i fo rm a listy czn ej i este ty c z n e j. T e zy głó w n e B ovégo brzm ią n astęp u jąco: w sz e lk i język jest in terp retacją, a in ter p retacja poezji sta je się h erm en eu ty k ą p ierw otn ej h erm en eu ty k i (interp retacji). H istoria literatu ry u kłada się w serię tek stó w , które w sposób d estru k cy jn y in terp retu ją in n e tek sty . K ażdy w ię c nap otk an y w litera tu r ze p oem at sta n o w i in ter p retację in n ych p oem atów tak że będ ących in terp retacjam i. T ek st w y ła n ia się jako dysk u rs in terp retu jący, u jęty w sieć in n ych p od ob n ych sob ie d ysk u rsów . N ie m a gruntu tw ard ego i b ezpiecznego; sto im y nad przep aścią in terp retacji. B o v é sk u p ia się jednak nie na sam ej te k stu a ln o śc i czy in tertek stu a ln o ści, lecz na tej p o ten cji języka, która czy n i go zd oln ym do w y ja w ia n ia P ra w d y lu b sk iero w u je k u N icości. S ied ząc k o lejn e od słan ian ia się B y tu w tek ście, k ry ty k dochodzi do pun k tu , gd zie B yt sp otyk a się z N icością. K ry ty k a d estru k cyjn a zm ierza do osta teczn eg o odsło n ięcia bytu, do od -k ry cia p raw d y. O stateczn ym r ezu lta tem działan ia d estru k cy jn e go m a być zach ow an ie b ytu w tek sta ch n a leżą cy ch d o tradycji; u d aje się to d zięk i od zysk an iu p raw dy, k tóre n a stęp u je w ak cie k ry ty czn eg o czy ta n ia . T ek sty w p ełn i od słon ięte stan ow ią (czy w ręcz stw arzają) w g lą d w p raw d ę i w b y t p ierw otny. P rak tyk a d estru k cyjn a B o v ég o zm ierza w ię c k u p raw d zie te k s tu przez jego odgruzow anie, oczyszczen ie z n a ro sły ch na nim czy ta ń opacznych, n a w e t przez jego częścio w e zn iszczen ie. L ek tu ra d estru k cyjn a oznacza w ięc r e w iz ję h isto rii li teratury prow adzącą n iek ied y do ca łk o w iteg o jej zburzenia. C elem jej jed n ak jest u zysk an ie „w artości p rzed m io to w ej”.
404
R E C E N Z J Ejest W illiam V. Spanos, red ak tor głośn ej k sią żk i M a r tin H e id e g g e r an d th e Q u e
st io n of L it e r a tu r e . T o w a r d a P o s t m o d e r n L i t e r a r y H e r m e n e u t ic s (1979), k tóra
utorow ała drogę do H eid eggera całej n iem a l w sp ó łczesn ej k ry ty ce a m ery k a ń sk iej. Za H eid eggerem u zn aje też Spanos, że o d d zia ły w a n ie on toteologiczn ej tra d y cji (od P laton a do H usserla) b y w a groźne i n iszczące w sk u tk ach . S w o ją en erg ię sk u p ia na d estru k cji teg o system u , szczególn ą u w a g ę p o św ięca ją c lek cew a żen iu tem p o ra l- ności, a także złem u jej rozum ieniu, jak ie p o ja w ia się w obrębie tej trad ycji. Tem poralność b ycia w św ie c ie zostaje w niej zastąpiona dw om a m o d ela m i p rze strzennym i: „obrazem św ia ta ” (m apą), w y tw a rza n y m przez św ia to p o g lą d n au k o - w o-p ragm atyczn y, oraz „ik on em ”, ch a ra k tery sty czn y m dla u jęć id e a listy c z n o -sy m - bolicznych. Spanos chce zniszczyć m od el przestrzenny i zastąp ić go tem p oraln ym . P rzed staw ia in terp retację tem p oraln ą jako proces pow tarzan ia (r e p e t i t i o n ), który p rzeciw sta w ia p rzyp om in an iu (re c o l le c t io n ) — rozp ozn aw an iu isto ty rzeczy w p rze ja w ie lu b rep rezen tacji w ła śc iw e m u h erm en eu ty ce p rzestrzen n ej. Ta o statn ia, k tó rej podporządkow ać m ożna w ięk szo ść w sp ó łczesn y ch szkół b ad aw czych , zm ierza do w ym u szan ia ładu tam , gdzie p an u je n ieporządek, sprow adza różn ice do to ż sam ości, sło w a zam ien ia w S ło w o . K ieru je nią „w ola m o c y ”, ch ęć zap an ow an ia nad tek stem oraz tłu m ion y lęk, jaki rod zi się w obliczu ciągłej n iep ew n o ści. In terp retacja tem p oraln a od zysk u je tek st przez „p ow tarzan ie do przod u ” sek w en cji sło w n y ch w ak cie ek sp loracji. M an ifestu je się ona w n a w ią za n iu d ialogow ego sto su nku m iędzy n a p ięty m i u w ażn ym czy teln ik iem a b y to w o ścią tek stu , jak r ó w n ież, co n a jw a żn iejsze — b y tem sam ym . Sp an os p od k reśla procesu aln ość c z y ta n ia i in terp reta cji oraz fakt, że są one ak ta m i (p e r f o r m a n c e s ). T ow arzyszy im lęk , jak i zazw yczaj w iąże się z ryzyk iem , a le lęk za ak cep tow an y. C zytanie jest zaw sze ryzyk ow n ą przygodą, jak każda w y p ra w a w n iezn an e. O czyw iście, k ażd y te k s t sta n o w i p oten cję coraz to n ow ych od czytań i n ieu sta n n ie rodzącego się sensu, pod w aru n k iem pow rotn ej lek tu ry, czy li u czestn ictw a w ak cie spotkania.
W arto zw rócić u w agę, że Sp an os w yraźn ie p rzeciw sta w ia się D erridzie. N ie ty lk o dlatego, że w sporządzonej przez sieb ie ta b e li w a rto ści n iek ied y od m ien n ie rozm ieszcza znaki dodatnie i u jem n e (np. kolum na, której p rzyp orząd k ow an y został znak dodatni, zaw iera ta k ie pojęcia, jak: „czasow y”, „ d źw ięk o w y ”, „różnica”, „brak”, ale rów n ież ta k ie jak: „o d sło n ięty ”, „praw da”). P rz e c iw sta w ia się ró w n ież otw arcie, zarzucając m u u p ra w ia n ie h erm en eu ty k i p rzestrzen n ej (idea pism a), a za n ied b a n ie b y cia -w -cza sie, sta w a n ia się. Sp an os z k o le i osk arżan y jest przez d ek on stru k - cjo n istó w o herezję logocen tryzm u , prop on ow an a b o w iem przez n iego in terp reta cja zm ierza do praw dy, do u zysk an ia spokoju, m im o że za ch w a la on ryzyko e k s p loracji. Jak tw ierd zą d ek on stru k cjon iści — zach w ala ob łudnie. W sporze tym L eitch staje raczej po stron ie d ek on stru k cjon istów . Sp an os m oże ign orow ać in ter- tek stu aln ość, pon iew aż jego idea d estru k cji w cią ż opiera się na tak ich w y o b ra że n iach o literaturze, które każą (czy p ozw alają) w id zieć ją jako orygin aln ą i w o l ną m ow ę, tek st zaś p oetyck i jak o od p orn y na d ziałan ie rozk ład ow ych sił tra d y
cji.
K on serw atyści, zm ierzający jak B o v é czy S p an os do zach ow an ia „p raw d y” i „ sen su ” w literaturze, znajdują się jednak w zd ecyd ow an ej m n iejszości. S iła p rzejaw ia się po stronie rew o lu cji d ek o n stru k cjo n isty czn ej. T ek st lite r a c k i zostaje uznany za n iereferen cja ln y i n ieek sp resy jn y ; w m iejsce b y to w o ści tek stu , p raw d y i znaczenia w p row ad za się p o jęcie retoryczn ości oraz in tertek stu a ln o ści, czy też p recyzyjn iej: tek stu a ln o ści jako in tertek stu a ln o ści. R etoryczn ość fa scy n u je przede w szy stk im A m erykanów : P a u la de M ana i J. H illisa M illera, k tórych poglądy referu je L eitch w części p ierw szej sw o jej książk i, p rzed sta w ia ją cej teo rię znaku. P a u l de M an, 'autor dw u w a żn y ch d la d ek on stru k cjon izm u k siążek B lin d n e ss and
In s ig h t (1971) i A lle g o rie s of R e a d in g (1979), zajm uje się teorią k rytyk i, in teresu je
R E C E N Z J E
405
k o rzy sta de M an ze sło w n ik a D erridy; w jego zaś w ła sn y m lek sy k o n ie k ry ty cz n y m p ow tarzają się d w a przede w szy stk im pojęcia: retoryk a i język , a filo z o fe m , do k tórego b ezp ośred n io n a w ią zu je, jest F ried rich N ietzsch e. G łów n a teza de M ana brzmi: cech ę p a rad ygm atyczn ą stru k tu ry język a sta n o w i jej n a sta w ien ie na reto ry czn o ść. N ie m a p ierw o tn eg o n ieretoryczn ego języka. R etoryczność jako jego c e c h a d y sty n k ty w n a rozsadza ilu zoryczn ą „p raw d ę” i o tw iera p rzyp raw iającą o za w r ó t g ło w y n iesk o ń czo n o ść referen cy jn y ch od ch yleń . Znak języ k o w y jest s ie d li sk ie m a m b iw a len tn y ch i tru d n ych do u ch w y cen ia rela c ji m ięd zy zn aczen iem r e - fe r e n c ja ln y m a fig u ra ty w n y m . W szystk ie znaki sk ład ają się z w a rstw y g r a m a ty - k a ln e j, retoryczn ej i referen cja ln ej, w obrębie zaś k ażdej z n ich dokonać m ożna d a lszy ch jeszcze p o d zia łó w . W ten sposób de M an narusza jedność i stab iln ość zn ak u , w m iejsce zaś ab solu tn ej sem a n ty czn o ści proponuje trójw ład zę, rezerw u jąc d la retoryczn ości p o zy cję n a jm ocn iejszą.
T akże dla M illera w sz y stk ie zn ak i są figu ram i retoryczn ym i, czy li „ w szy stk ie sło w a są m eta fo ra m i”. W szystk ie b o w iem za w iera ją w sobie różnicę, różnicują i opóźniają. Z astęp u ją rzecz, którą n azy w a ją , opóźniają jej p o ja w ien ie się, p od su w a ją n ak reślon y n a p ap ierze znaczek zam iast rzeczy w isto ści. S tarając się ' zach o w a ć p olaryzację: referen cja ln o ść — retoryka, M iller u w aża znak za m iejsce od d z ia ły w a n ia różn icu ją cy ch i n iecią g ły ch sił retoryczn ości. Trudno p ow ied zieć, że p raw d a w y m y k a s ię zn a k o w i i tem u, który znak ten czyta. P o prostu — n igd y jej tam n ie b yło. J ęzy k — p rzekonuje M iller — b y ł od sw eg o początku fik cy jn y i iluzoryczny.
D ek on stru k cjon izm p rzesycon y jest duchem ortodoksji; do k ry ty k ó w w o jo w n iczy ch n a leży sa m D errida, k tó ry jak S a v o n a ro la n iszczy ślad y lo g o cen try zm u i starej m eta fizy k i, w y p a la ją c je żelazem d ekonstrukcji, ta zaś żarliw ość u d ziela s ię także jego uczniom . D ek on stru k cjon iści w a lczą n ie ty lk o z w rogiem zew n ętrz n y m ; tropią też h erezję w e w ła sn y c h szeregach , co stw a rza okazję do n ie m n iej za cię ty ch w e w n ętrzn y ch polem ik . P rzed sta w ien iem jednej z n ich rozpoczyna L eitch p ią ty rozd ział sw o je j k siążk i za ty tu ło w a n y n iep ok ojąco The D iss e m in a tio n of the
T e x t 4, pok azu jąc przy tej okazji, jak k szta łto w a ło się i n a b iera ło rad yk alizm u
jed n o z n a jisto tn iejszy ch dla dek on stru k cjon izm u pojęć: p ojęcie tek stu a ln o ści ro zu m ian ej jako in tertek stu a ln o ść. J e st to p olem ik a m ięd zy szk ołą w Y a le (która u sch y łk u lat sied em d ziesią ty c h o p u b lik ow ała sp óźn ion y m a n ifest D econ str u ction
a n d C riticism , za w iera ją cy eseje pióra B loom a, de M ana, D erridy, H artm ana, M il
lera) a J o sep h em N . R iddelem , au torem k sią żk i T h e I n v e r t e d Bell. M o d e r n is m e
a n d the C o u n te r p o e t ic s of W i ll ia m Carlo s W i ll ia m s (1974). Z a atak ow an y w cześn iej
przez M illera R id d el w y stę p u je z osk arżen iem szk o ły w Y ale. Zarzuca jej p o w ró t do starej tra d y cji h u m an istyczn ej: p rzyw rócen ie p ozycji autora (n aw et je ś li rozum ie się go ja k o funkcję), w a lo ry za cję języ k a litera ck ieg o , p rzyzn aw an ie l i teratu rze sp ecja ln eg o statu su , a n a w et — o zgrozo, k u lt arcyd zieła. P r z e c iw sta w ia ją c się tem u R id d el głosi k o n sek w en tn ą tek stu a ln o ść rozum ianą jako in te r te k stu a ln o ść (w y ch o d zi on n ie od znaku, lecz od tek stu , stąd tek stu a ln o ść zbiega się u n ieg o z in tertek stu a ln o ścią ).
L iteratura w e d łu g R iddela posiada n atu rę k a n ib a listy czn ą . K ażdy tek st jest ze sw ej isto ty i w sposób n ieu n ik n io n y n a sy co n y w cześn iej istn ieją cy m i te k s ta mi. K ażd y tek st posiada sw ego p rzo d k a -tek st i sw ego p otom k a-tek st, k ażd y n osi
4 S ło w o „ d is s e m i n a ti o n ” posiada zn aczenie sło w n ik o w e „ ro zsiew a n ie”, „szerze n ie ”; tu idzie ra czej o rozczłon kow an ie, d ecen tralizację, rozrzucenie. Jako tło se m an tyczn e p o ja w ia się także „ d esem iza cja ”, czy li p ozb aw ian ie znaczenia. Ze w zg lęd u w ię c n a trudności ze zn a lezien iem p o lsk ieg o od p ow ied n ik a p ozostaw iam
406
R E C E N Z JEw sobie pam ięć in n y ch tek stó w . Z am iast czystego sy g n a n su m am y k o n ta m in a c je cząsteczek w ch od zących w sk ład różnych in tertek stó w . S iły in te r te k stu a ln o śc i ro z sadzają znak, czyn iąc go grą różnic i zakłóceń, znak k o n sty tu u je s ię ja k o p ier w otn ie in tertek stu a ln y . P o n iew a ż w k ażd ym tek ście, cz y li w jego sy g n a n sa ch , r e zyduje zw ielo k ro tn io n y tek st-p op rzed n ik , żad en tek st n ie jest w p e łn i sa m oob ecn y a n i sa m ow ystarczaln y. R ozstęp m ięd zy sy gn an sem a sygn atem , m ięd zy te k s te m a in tertek stem p o w o d u je otw arcie się w o ln y ch przestrzeni, w k tó ry ch toczy się gra różnic. T ek st n ie sta n o w i uk rytej jedności, n ie zaw iera też w sob ie żadnego zaciem n ion ego sensu, k tóry m ia łb y być od k ryty czy zrek on stru ow an y. Z te k s tu a l- ności rozu m ian ej jako in tertek stu a ln o ść w y p ły w a jed en ty lk o w n io sek : p raw d a w literaturze (czy praw da literatury) jest złudzeniem , podobnie jak p o jęcie ca ło ściow ego i o stateczn ie u ch w y tn eg o znaczenia. L iteratura sta n o w i grę ty sięczn y ch różnic. W m iejsce praw dy w ch od zi d ysem in acja. K o n sek w en tn ie, k ażd e czytan ie sta je się w u jęciu R id d ela „m yln ym ” czy ta n iem (m i s - r e a d i n g ) 5, co n a le ż y odróż nić od n iep ra w id ło w eg o odczytania (incorrect reading). Co w ięcej, te k s ty m ogą a n ty cy p o w a ć sw o je przyszłe m yln e odczytania, projek tow ać n ie ja k o sw o je su p le m enty, które w yp rod u k ow ać m a k rytyk . M ożna w ięc m ó w ić o sa m o d ek o n stru k cji tek stów , a stop ień tej sam od ek on stru k cyjn ości b yłb y g łó w n y m w y zn a czn ik iem ich w artości. Gdy w ięc in terp retacja trad ycyjn a p osłu gu je się czytan iem to ta lizu ją cy m i zm ierza do zam k n ięcia gry, cz y li do u sta n o w ien ia jed n ej p o sta ci sen su , h erm e n eu ty k a d ek o n stru k cjo n isty czn a p od w aża tam tą prak tyk ę: k a że pogodzić się z n ie - w y czerp y w a ln o ścią tek stu , w m iejsce zaś d aw n ych w a rto ści p od staw ia n iesk o ń czo ność m y ln y ch odczytań, narzuconą przez teo rię in tertek stu aln ości.
S p rzeciw ia się też R iddel przek on an iu , zn ajd u jącem u sw o ich z w o le n n ik ó w w śród p rzed sta w icieli szk oły z Y a le (przede w szy stk im de M ana i M illera), jak o by in tertek stu a ln o ść w ła śc iw a b y ła jed yn ie literaturze. W edle n iego litera tu r a (czę sto brana w cu d zysłów ) n ie jest tajem n iczą i w n a jw y ższy m stop n iu u p r z y w ile jow an ą form ą sam od ek on stru u jącej się tek stu a ln o ści, za jaką ch cielib y ją u w a żać k ry ty cy broniący resztek h u m an istyczn ej tradycji. K ażd y rodzaj języ k a w łą czony został w sieć tek stu aln ości, a litera tu ra sta n o w i ty lk o jedną z w ie lu p o sta ci éc ritu re .
O m aw iając zagad n ien ie d y sem in a cji i in tertek stu a ln o ści L eitch zw raca u w a g ę na ró żn ice zach od zące m ięd zy d ek on stru k cjon izm em fra n cu sk im a a m ery k a ń sk im . P ierw szy p odw aża obie tradycje: stru k tu ralistyczn ą i fen om en ologiczn ą; drugi k szta łtu je się g łó w n ie w op ozycji do fen om en ologii, którą w ięk szo ść p óźn iejszych d ek on stru k cjon istów u p raw iała, oraz do form alizm u (N e w Critic ism ). S em iologia, słab iej w A m eryce zakorzeniona, pozostała na uboczu d ek on stru k cjon istyczn ych p olem ik . D la w ie lu a m eryk ań sk ich k ry ty k ó w p u n k tem w y jśc ia b y ł po p rostu D er rida, a głoszon e przezeń p ogląd y przybrały p ostać „p ierw szej p ra w d y ”, n ie dom a g ającej się dod atk ow ego u p raw om ocn ien ia. W e F ran cji d ek on stru k cjon izm m u sia ł się rozp raw ić z sem iologią i sem iotyk ą, a tak że u sto su n k o w a ć do p sy ch o a n a lizy
6 T łu m aczen ie sło w a „m i s r e a d i n g ” stw arza kłopoty, p o n iew a ż w języ k u a n g ie l sk im przed rostek m i s - n ie za w sze oznacza k ategoryczn e przeczenie (np. u n d e r
stan din g — rozum ienie, m i s u n d e r s ta n d i n g — n iep orozu m ien ie); poza tym , jeśli
w szy stk ie czytan ia są n iew ła ściw e, n ie p ow in n o się jako p r z e ciw sta w ien ie p oja w ia ć czytan ie popraw ne, zgodne z praw dą. N ie m ożna w ięc tłu m aczyć m i s r e a d i n g jako b łęd n ego czytan ia an i jako nieod czytan ia. W sło w ie „ m y ln y ” za w a rta jest co p raw d a tak że — jako p rzeciw ień stw o — id ea p op raw n ości, obecna jest ona jednak w sposób m n iej, by tak rzec, k ategoryczn y n iż w sło w ie „ b łęd n y ”. N a j w ła ściw szy m tłu m aczen iem w y d a je się g raficzn y n eologizm , k tó ry za p ew n e sp o dob ałb y się D erridzie: n iedo(od)czytanie.
R E C E N Z J E
407
i m a rk sizm u . A utorem , u k tó reg o zb iegają się w sz y stk ie te in telek tu a ln e w ą tk i, je s t dla L eitch a R oland B arthes.
W czesne pogląd y B a r th e s’a są, w ed le L eitch a, zb ieżne z pogląd am i D erridy. T e k ste m dla tego okresu r ep rezen ta ty w n y m b y ła b y Ś m i e r ć au to r a (La m o r t de
Vaute ur, „M an téia”, V, 1968). L iteratu rę za stęp u je tu B arth es p ojęciem a k tu -p isa -
n ia , au tora — sk ry p to rem , to żsa m y m z fu n k cją p isan ia, tek st — w ią zk ą rela c ji z in n y m i tek sta m i, sek w en cją sy g n a n só w pochodzących z in tertek stu a ln eg o zaso bu język a. Z nika sen s, o stateczn e znaczenie, autor, praw da, znak, n a w e t przy o k a zji — B óg. A k cep tu jem y w oln ą grę znaków , n ie troszcząc się o ich p och od ze n ie a n i o p raw dę, którą m ia ły b y na sob ie dźw igać. B arth es posiada jed n ak zo b o w ią za n ia in telek tu a ln e n ie znane D erridzie: zob ow iązan ia lew icu ją ceg o in te le k tu a listy . T oteż w o p u b lik o w a n y m w „Tel Q u el” (1971) eseju za ty tu ło w a n y m É c r i
v a in s , In t e ll e c tu e l s , P r o fe s s e u r s (Pisarze, I n t e le k t u a li ś c i, N a u czyciele) rozróżnia d w ie
w e r sje tek stu aln ości: ra d y k a ln iejszą i m n iej rad yk aln ą. W ersja rad yk aln a rów n o zn a czn a jest z o d ejściem od p o l i s e m i i k u a s e m i i , czy li z p ełn ą d ysem in acją. Istn ie je jed n ak obaw a, że w ob ecn ej sy tu a c ji sp o łeczn ej, w jak iej przyszło działać fra n cu sk iem u in telek tu a liście, pogląd ta k i m oże u lec n ieb ezp ieczn ej d egeneracji. Z jed n ej stro n y m oże p rzek ształcić s ię w rodzaj d rob n om ieszczań sk iego in d y w id u a lizm u , z d rugiej — doprow adzić do in d y feren ty zm u p olityczn ego. Stąd też ze w z g lę d ó w stra teg iczn y ch lep iej p rzyjąć w e r sję m niej rad yk aln ą i raczej za a k cep to w a ć p o ję c ie u m y k a ją ceg o sy g n a tu n iż zgodzić się na jego ca łk o w ite zn ik n ięcie. L eitch pokazuje, w jak i sposób zm ien ia ł się stosu n ek B a rth es’a do zja w isk a in tertek stu a ln o ści. P oczątk ow o in tertek stu a ln o ść posiad ała dlań charakter w y r a ź n ie a m b iw a len tn y . B y ła czym ś w rodzaju w ię z ie n ia ku ltu ry, którego n ie sposób opuścić, a ró w n ocześn ie słu ży ła jako n arzęd zie w y zw a la ją cej d ekonstrukcji. Z b ie giem czasu ó w asp ek t d eterm in isty czn y sta je się coraz słab iej w idoczny. B arth es rzad ziej sk arży się na in tertek stu aln ość, częściej się nią posłu gu je. Za jej p om o cą dok on ał n a jp ierw d ek on stru k cji autora, p o tem — czy teln ik a , k tóry tak że p rzy brał p ostać zbioru p rześw ieca ją cy ch przez sieb ie tek stów ; w reszcie przy w sp ó ł u d ziale p sy ch o a n a lizy p rzep row ad ził d ek o n stru k cję aktu czytan ia.
W Le P laisir du t e x t B arthes p o d zielił c zy teln ik ó w na n astęp u jące typ y: fe ty - szy stó w , o b sesyjn ych , p aranoicznych i h isteryczn ych . W k rytyce d otych czasow ej d o m in o w a ł ty p o b sesyjn y; w k rytyce d ek on stru k cjon istyczn ej dochodzą do głosu h istery cy . T y lk o k ry ty k h isteryczn y — pow iad a B arthes — m oże osiągnąć rozkosz w ob cow an iu z tek stem . C zytanie zaś n ie zm ierza ku p raw dzie, jego cele m nie jest też w zięcie w posiad an ie g lob aln ego znaczenia; zm ierza ono ku rozkoszy ( jo u is s a n c e ), celem jego jest orgazm . S p o tk a n ie polim orficzn ego czyteln ik a z p o li- m orficzn ym tek stem okazuje się w oln ą grą znaczenia i sek su , której zw ień czen iem b yłob y o sią g n ięcie p ełn ej w oln ości. O czyw iście, n ie w szy stk ie tek sty zdolne są do d an ia rozk oszy, jak n ie w szy scy czy teln icy n oszą w sobie g otow ość do o rg a sty cz- nego sa m o u n icestw ien ia . W S /Z i w R o la n d B a r th e s autor przyznaje, iż są te k s ty przeznaczone do pisan ia i te k sty przezn aczon e do czytan ia. P ierw sze zak ład ają w sp ó łtw o rzen ie ze strony czyteln ik a i one w ła śn ie stają się źródłem rozkoszy; dru gi ty p te k s tó w n adaje się w y łą czn ie do k on su m p cji i p rojek tu je czy teln ik a serio, czy teln ik a im p oten ta. Ten sam w ięc in tertek stu a lizm , który D erridzie i jego zw o len n ik o m k ojarzy się z p rzyp raw iającą o zaw rót g ło w y otchłanią, B a rth es’o w i k a że m y śle ć o u n icestw ia ją cej osobow ość rozk oszy.
P o d su m o w u ją c p rob lem y zw iązan e z in tertek stu a lizm em L eitch proponuje (za D erridą) opis n o w eg o tek stu , k tó ry w y ło n ił się po ob alen iu trad ycyjn ych p rze św ia d c z e ń na tem a t jed n ości sensu, sem a n ty czn o ści i referen cjaln ości, w y p iera ją c te k s t sta ry op arty n a ta m ty ch przesądach. T en stary tek st p o sia d a ł ty tu ł, m a rg i nes, p od p is autora, początek, koniec, ograniczoną treść. P oza jego gran icam i leża ła su w e r e n n a d ziedzina rzeczy w isto ści. T ek st b y ł w ię c czym ś różnym od życia, ś w ia