• Nie Znaleziono Wyników

"Deconstructive Criticism : an Advanced Introduction", Vincent B. Leitch, New York 1983 : [recenzja]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Deconstructive Criticism : an Advanced Introduction", Vincent B. Leitch, New York 1983 : [recenzja]"

Copied!
20
0
0

Pełen tekst

(1)

Teresa Walas

"Deconstructive Criticism : an

Advanced Introduction", Vincent B.

Leitch, New York 1983 : [recenzja]

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce

literatury polskiej 77/3, 396-414

(2)

396

R E C E N Z JE

L ek tu ry tego typ u m ają, m im o w o ln e, n a sta w ien ie tem a ty czn e, u p rzy w ilejo w u ją , grę sprzeczności, m om enty, w k tórych tek st sam sob ie w jak iś sp osób zaprzecza, np. ru jn u je ilu zję referen cja ln ą , którą w cześn iej w y tw a rza ł.

C iek aw sze są p rzypadki lek tu ry biorącej pod u w a g ę w ew n ętrzn y , za w a rty w tek ście, m ech an izm sa m o in terp retu ją cy i k on fron tu jącej ó w m ech a n izm z już. istn ieją cy m i o d czytan iam i dzieła. D ek on stru k cja z reg u ły jest op eracją p rzep row a­ dzaną na p od staw ie danych, dotyczących poprzednich odczytań tek stu , jest lek tu rą „zaszczep ion ą” n a in n ych lek tu rach .

Istotn ą cechą k ry ty k i d ek on stru k cyjn ej jest od n ow ien ie tra d y cji clo se re a d i n g (ścisłego czytania) — n a sta w ien ie na to w szystk o, co w tek ście sta n o w i opór d la rozum ienia, np. elem en ty fig u ra ty w n e, szczegóły trad ycyjn ie p o m ija n e jak o n ie ­ w ygod n e i nied op asow an e.

O sobny problem sta n o w i d ek on stru k cja sch em a tó w n a rracyjn ych h isto rii li t e ­ ratury: k rytyk a pokazuje, jak h istoria przerzuca opozycje tk w ią ce w e w n ą tr z s y n - ch ron ii w d iach ron ię — tw orząc efe k to w n e period yzacje. C uller k oń czy sw o je r o z - w ażn ia polem ik ą z p oglądem , dość rozp ow szech n ion ym , że d ek on stru k cja a n a liz u je tek st jak o sam ozw rotn y m ech an izm form aln y. T y m czasem k rytyk a d ek o n stru k - cyjn a p rzynosi isto tn y m a teria ł poznaw czy, „ w y czy tu je” z tek stu bardzo w ie le .

T rzeci rozdział k sią żk i n ie posiada zw a rto ści p ozostałych ani ich sy s te m a ty c z ­ n o ści w w y k ła d zie. R ządzi się p o ety k ą w y licze n ia — C uller chce po prostu p ok a­ zać rozm aitość stra teg ii k ry ty czn y ch i d latego p rezen tu je poszczególn e p race dość obszernie. M im o to dem on stracja k ry ty k i d ek o n stru k cyjn ej rozczarow uje — w p re­ zen tow an ym m ateriale n ie w id ać tego rozm achu, jaki ob serw ow ało się w d ek o n - stru k cji filozoficzn ej.

K siążk ę zam yka obszerna (s. 281— 302) b ib liografia.

O grom ną zaletą pracy C ullera jest to, że w tek ście stosu n k ow o n ie w ie lk im (ok. 280 stronic) zaw arł sw o istą sy n tezę g łó w n y ch k ieru n k ó w w b ad an iach lite r a c ­ k ich na początku la t osiem d ziesią ty c h , sy n tezę p rzejrzystą, bogatą w szczeg ó ły ,, tra fn ą w uogóln ien iach .

K r z y s z t o f K ł o s i ń s k i

V i n c e n t В. L e i t e h, D EC O N STRU CTIV E CRITICISM . A N A D V A N C E D · IN TRO DU CTIO N. N ew Y ork 1983. C olum bia U n iv ersity P ress, ss. 290.

K siążk i L eitch a D e c o n s tr u c tiv e C r it ic i s m n ie n a p isa ł ani k om b atan t d ek o n - strukcjonizm u, a n i jego św ieżo n a w rócon y w y zn a w ca . L eitch u w aża się za s y m ­ p atyk a dek on stru k cyjn ej m etody, n ie zam ierza jednak n ikogo dla n iej p o zy sk iw a ć.. O pow iada się za strategią n eu traln ości, sp rzyjającą ob iek tyw n em u u jęciu tej m e ­ todologii, która w p o ło w ie la t sied em d ziesią ty c h n abrała rozgłosu w zb u d zając e n ­ tu zjazm i w y w o łu ją c sp rzeciw , sta ła się przed m iotem u n iw ersy teck ich sy m p o zjó w i te le w iz y jn y c h d ysk u sji, tr a fiła na ła m y sp ecja listy czn y ch czasop ism n a u k o w y c h i do w y so k on ak ład ow ych m agazyn ów . C elem książk i, pow iad a skrom nie autor, je st przed staw ien ie d ekonstrukcjonizm u: p rzystęp n e, zw ięzłe, u ła tw ia ją ce zrozu m ien ie,, oparte na rozsądnej se le k c ji m ateriału . K ażdy jednak, kto zetk n ął się b liżej z d e - konstru k cjon izm em , w ie, że ten sk rom n y cel n a leży do trudno osiągaln ych .

K om pozycję k siążk i L eitch a w y zn a cza p ołączen ie u jęcia dyn am iczn ego z u ję ­ ciem tem atyczn o-p rob lem ow ym , ty m zaś obu podporządkow ani zo sta li p o szczeg ó l­ n i badacze i ich k sią żk i. B y u zysk ać pożądaną p ełn ię obrazu, autor chce w y k a za ć, z jakich źródeł w y w o d zi się dekonstrukcjonizm , jak w y g lą d a jego p ostać k a n o ­ n iczn a rep rezen tow an a przez D erridę, jak m o d y fik u je się on w ew n ętrzn ie i jak rozprzestrzenia, różnicując się w zależn ości od prob lem atyk i, jaką o b ejm u je, i odi

(3)

R E C E N Z J E

397

in d y w id u a ln o ści badaw czych , k tóre go u p raw iają. K siążk a L eitch a n ie poddaje się ła t w o referu jącem u streszczen iu ; n ie ty lk o dlatego, że w dużej m ierze ona sam a je s t już referu jącym streszczen iem , lecz tak że ze w zg lęd u na to, iż często p o ja ­ w ia ją się w niej pow tórzen ia i n a w ro ty , ci sa m i b adacze w y stęp u ją w różnych tem a ty czn y ch ciągach, a porządek rzeczo w y k rzyżu je się z u jęciem rozw ojow ym . W ypada w ięc uprzedzić, iż w sp raw ozd an iu ty m lin ia dram atyczna k sią żk i częścio­ w o u leg n ie zatarciu, a p rzem yślan a jej top ografia n ie za w sze b ędzie w iern ie od­ w zorow an a. W ym aga teg o b o w iem ek on om ia opisu, k tórego p rzed m iotem będą tu ró w n o cześn ie d w ie rzeczy: k siążk a L eitch a i sam d ek onstrukcjonizm .

L eitch p od zielił D e c o n s t r u c t i v e C r i t i c i s m na trzy duże części, w k tórych w y ­ od ręb n ił m n iejsze ca ło stk i d w u sto p n io w o sobie podporządkow ane. W części p ierw ­ sz e j, zaty tu ło w a n ej S e m i o l o g y a n d D eco n str u ctio n : M o d e r n T h eories of th e Sign, •autor w sk a zu je, co w e w sp ó łczesn ej h u m a n isty ce b yło p u n k tem w y jśc ia i przed m io­

te m k rytyk i, która d op row ad ziła do w y k r y sta liz o w a n ia się sta n o w isk a d ek on stru k - ityw istycznego; w części drugiej, n oszącej ty tu ł V e rsio n of T e x s t u a l i t y and I n t e r -

t e x t u a l i t y : C o n t e m p o r a r y T h eo ries of L i t e r a t u r e and T radition , L eitch odsłania

filo z o fic z n e zap lecze d ek on stru k cjon izm u i cel w ła sn y , ku którem u zm ierza ten k ierunek: ra d y k a ln e zerw an ie ze starą m eta fizy k ą , za ch ow u jącą pojęcia bytu, p raw d y, obecności, co dla litera tu ry oznacza m . in. zerw a n ie z ilu zją referen cja l- n o ści i w y zn a czen ie odm iennego pun k tu o d n iesien ia , k tórym s ta je się tek stu a ln o ść i in tertek stu a ln o ść. W ostatn im rozd ziale tej części L eitch p rzed sta w ia te k stu a li- za c ję k on tek stu , czy li om aw ia n o w e u jęcie tra d y cji i historii. C zęść trzecia,

C ritica l R e a d in g a n d W ritin g: S tr a te g i e s of D econ stru ction , sta n o w i p rezentację

d ek on stru k cjon istyczn ej te o r ii i p rak tyk i k rytyczn ej. Tu została om ów ion a d zia­ ła ln o ść d ek on stru k cyjn a sam ego D erridy (od rozp raw y o R ou sseau po Glas), a ta k ­ ż e k siążk i P a u la de M ana, J. H illisa M illera, R olan d a B a rth es’a, G illesa D eleu ze’a i F elix a G uattariego; tu też dok on u je autor zw ięzłeg o p od su m ow an ia, raz jeszcze p rzed staw iając w sk rócie zasady i d zieje d ek on stru k cyjn ej m etody.

D ekon stru k cjon izm , m im o że sam u w aża się za m etod ologię graniczną, p rzy­ z n a je się do posiiadania p rzodków i w sk a zu je na sw o ich prekursorów , k tó rzy w y ­ ty czy li drogę d ek on stru k cji, choć n ig d y n ie p rzeb y li jej do końca. Do p rekursorów tych L eitch za licza F reuda, H egla, H u sserla, H eid eggera, L acana, L év i-S tra u ssa , M arksa, N ietzsch eg o i de S a u su re’a, p ięciu zaś pośród n ich w yzn acza rolę szcze­ góln ie w ażną. S ą to: de Sau ssure, L év i-S tra u ss, L acan oraz H u sserl i H eidegger. Co w ich p ogląd ach ok azało się szczególn ie w a rto ścio w e i in sp iru jące dla d ekon­ strukcjonizm u? U de S a u ssu r e’a przede w szy stk im p o d k reślen ie zasady różn icow a­ nia, tak na poziom ie sygn an su, jak i s y g n a t u x, oraz brak szczególn ego p rzy w ią za ­ n ia do „p raw d y” uk rytej w referen cja ln o ści. S em io lo g ia uczy, w ja k i sposób poru­ szać się w sy stem a ch znakow ych, n ie p oszu k u je p raw d y. A n aliza sem iologiczn a a strologii czy a lc h e m ii pozw ala sporządzić m apę reg u ł i k on w en cji, k tóre rządzą ty m i d zied zin am i w ied zy, n ie czy n i jed n ak nic, b y nas przekonać o ich p raw d zi­ w ości. A n a lizę tę m ożna przeprow adzać n ie w ierzą c alch em ik om n i astrologom . To, na co w sk a zu je znak, jest dla sem io lo g ii rzeczą drugorzędną, i de S au ssure porzu­ cił w k ońcu o p isy w a n ie znaku, by zająć się (w pracy o anagram ach) izolow an ą sylab ą.

W p ogląd ach L acana i jego in terp reta cji p sy ch o a n a lizy dokonanej w św ie tle

1 W m iejsce s ignifiant (ang. signifier) i signifié (ang. sign ified) w p row ad zam odpow iednio sygn an s i sygnat, p o n iew a ż w y d a ją m i się ła tw e w u życiu i ła tw e w odm ianie. P ropozycja A. S z u l c a (P o d r ę c z n y s ł o w n i k j ę z y k o z n a w s t w a s t o s o w a ­

nego. D y d a k t y k a j ę z y k ó w ob cych . W arszaw a 1984), m ia n o w icie para sig n ifik a n t—

(4)

398

R E C E N Z JE

stru k tu ralizm u p u n k tem in teresu jącym sta ła się w e ry fik a cja S a u ssu r o w sk ieg o m o­ d elu znaku. N ieśw ia d o m o ść podług L acana cała jest strukturą język ow ą, a w y ­ tw a rza n ie sn ó w p o d p orząd k ow ane jest p raw om , które rządzą sy g n a n sa m i. S to su n ek m ięd zy sy g n a n sem a sy g n a tem w id zi jed n ak L acan in aczej niż de S au ssure. R e­ p rezen tow an ie sy g n a tu n ie jest głów n ą (a tym bardziej jedyną) fu n k cją i przezna­ czen iem sygnansu. L acan u w a ln ia sygnans od obow iązku służenia sy g n a to w i. M ó w i o stru m ien iu sy g n a n só w , które nie m uszą znaczyć, lecz m ogą sw ob od n ie p rzep ły­ w ać, w oln e, n ieob ciążon e znaczeniem . D opuszcza też L acan p row ad zen ie badań p o jednej tylk o stronie: w p aśm ie (nieciągłym ) sygn an sów . P od trzym u jąc F reu d o w ­ sk ie rozróżnienie m ięd zy św iad om ością a n ieśw iad om ością, w obrębie (czy na po­ ziom ie) tej drugiej u m ieszcza L acan sy stem język ow y. J e śli dla F reuda sen b y t k o m u n ik atem sta n o w ią cy m zakłóconą ek sp resję p odśw iadom ości, dla Lacana jest. on jed yn ie potok iem sy g n a n só w posiad ających stru k tu rę retoryczną. S y g n a n sy ow e p rzep ływ ają, w cz e śn ie j b o w iem zostały w y p ro d u k o w a n e przez ludzką p s y c h e „

w stopniu zaś, w ja k im uprzednio obciążono je sk ojarzen iam i i w jak im przy­ w a rły do nich w artości, są od początku zd eform ow an e i zepsute. N ie m a „czys­ ty c h ” sygn an sów , k tó re d a w a ły b y m o żliw o ść dobrego startu. P s y c h e jest po p ro­ stu sy stem em d ysk u rsy w n y m , m aszyną p iszącą. P sy ch o a n a lity k n ie szuka w ię c „p raw d y”; p ok azu je jed y n ie sw ojem u pacjen tow i, jak iem u to sy g n a n so w i — trau ­ m atycznem u, n o n sen so w n em u — pacjen t ów ulega. Interp retacja p sy ch o a n a lity cz­ na w y d ob yw a z p od św ia d o m o ści jądro n on -sen su , p ozw ala zdać sobie sp raw ę, ja k i p ierw otn y sygnans tam um ieszczon y n iszczy danem u p od m iotow i jego sens; sam a jednak n ie zm ierza k u żadnem u sen sow i. P sych oan aliza Lacana pom aga też lite ­ raturze w y zw o lić się z przesądu referen cja ln o ści język a. T ekst jest dla n ie g o sy stem em d ysk u rsy w n y m , złożonym z lek k ich i lotn ych sygn an sów , w oln ych od b rzem ien ia zn aczen iow ości, zab aw iających się m ięd zy sobą zgodnie z regu łam i re­

toryki.

W dorobku L é v i-S tr a u ssa (dobrze u nas znanym , n ie d om agającym się w ię c szczegółow ej p rezen tacji) u w a g ę d ek on stru k cjon istów przyciągn ęło sam o p o jęcie n ieu św iad om ion ej stru k tu ry m ityczn ej, pogląd, że n ie człow iek m y śli za pom ocą m itów , lecz m ity p ra cu ją w u m y śle lu d zk im . In teresu ją ce okazało się też w y ró ż­ n ien ie przez L é v i-S tr a u ssa jed n ostek sen su zw an ych m item am i. J ed n o stk i te d zia­ ła ją jed n ocześn ie na dw óch poziom ych. N a poziom ie języka, jako w yrazy, zacho­ w u ją sw o je znaczenie, rów n ocześn ie zaś na p oziom ie m eta języ k a -m itu u czestn i­ czą — jako elem en ty n ad -zn aczen ia — w innej całości. Co w ięc na jed n ym pozio­ m ie jest znakiem , na innym staje się sygn an sem . S am e zaś m item y p osiad ają znaczenie o tyle, o ile w y zn a czy je stru k tu raln a analiza. W ięź m ięd zy sy g n a n sem a sygn atem u lega w ten sposób destab ilizacji, a stałość p ozycji każdego z nich — n aruszeniu. Tak w y g lą d a ją „ ślad y” dekonstru k cjon izm u w poglądach de S a u ss u - r e ’a, Lacana i L év i-S tra u ssa , które w y k ry w a m yśl D erridy.

L eitch zdaje sob ie sp raw ę z trudności, jak ie napotkać m usi każdy, kto p od ej­ m ie próbę p rzed sta w ien ia sta n o w isk a D erridy za pom ocą p o w szech n ie ob ow iązu ­ jącego język a d ysk u rsyw n ego, nie m oże jednak (a zap ew n e i nie chce) u ch y lić s ię od tego obow iązku, i D errida jest w ielo k ro tn ie pow racającym b oh aterem jeg o k siążki.

Rok 1967 b ył dla d ek on stru k cjon izm u p rzełom ow y, w roku tym b o w iem J a c­ ques D errida, m a î t r e - a s s i s t a n t w É cole N orm ale S u p érieu re w P aryżu, o g ło sił tr z y k siążki: De la g r a m m a t o lo g i e , La V o ix et la p h é n o m è n e . I n tro d u c tio n au p r o b l è ­

m e du signe dan s la p h é n o m é n o l o g ie de H u s serl oraz L ’Ë critu re e t la d i f j é r a n c e »

O czytan y w fen o m en o lo g ii i stru k tu ra lizm ie D errida w id zi k on ieczn ość sk o k u w in ­ ną ep ok ę m y śli i sk o k ten (w e w ła sn y m p rzyn ajm n iej m n iem an iu ) w y k o n u je, pozo­ sta w ia ją c po drugiej stron ie k ilk a w ie k ó w eu rop ejsk iej filo zo fii. Z am k n ięcie jed ­ nej epoki jest ró w n o cześn ie otw arciem drugiej. I na odw rót. Epokę p ierw szą, która k oń czy się w raz z n arod zen iem się św ia d o m o ści d ek on stru k cjon istyczn ej, n a z y w a

(5)

R E C E N Z JE

D errid a epoką logocen tryczn ą. O piera się ona na w y tw o rzo n ej p rzez sieb ie i od­ sła n ia ją c e j się w toku d ziejów m a try cy a k sjo lo g iczn ej, która p rzy b iera p ostać sz e ­ reg u opozycji: obecność — brak (nieobecność), p raw d a — k ła m stw o , istota rzeczy — p rzeja w , rzeczyw istość — rep rezen tacja, w ew n ętrzn o ść — zew n ętrzn ość, św ia d o ­ m ość — n ieśw iad om ość, rzecz — znak, sy g n a t — sygnans, to co p ierw o tn ie w y p o ­ w ie d z ia n e — to co w tó rn ie zaznaczone, zapis fo n ety czn y — p ism o n iefonetyczne,. d ź w ię k — cisza, słow o m ów ion e — znak zapisany, b y t — n ieb y t. T radycja lo g o - cen tryczn a u p rzy w ilejo w u je p ierw szy człon k ażd ej opozycji; tę tra d y cję chce D er­ rid a podw ażyć, k w estio n u ją c taką w y ra zistą op ozycyjn ość i na n iej u m o co w a n e

w a rto ścio w a n ie.

P u n k te m w y jśc ia sta ła się dla n iego op ozycja: m o w a — p ism o, w n iej b o w ie m d ostrzegł jądro system u lo gocen tryczn ego i starej m eta fizy k i. T em u zagadnieniu p o św ię c ił rozdział p ierw szy k sią żk i De la G r a m m a to l o g ie , p o lem izu ją c z k on cep cją de S a u ssu r e ’a, w yło żo n ą w K u r s i e j ę z y k o z n a w s t w a ogólnego. W d u ży m p rzy b liżen iu u jęte rozu m ow an ie D erridy da się p rzed staw ić n astęp u jąco. T rad ycja lo g o cen try cz- na, której ostatn im og n iw em i k raw ęd zią zarazem jest m y śl de S a u ssu r e ’a, u sta ­ liła pogląd, że za w ła śc iw ą p ostać sło w a (języka) uznać n a le ż y sło w o m ów ione,, m o w ę żyw ą. S ło w o p isan e trak tu je się jako pochodne, jako sposób u trw a la n ia m o w y żyw ej, czy li rodzaj techniki. Co w ięcej, od P latona po de S a u ssu r e ’a w p iś ­ m ie w id zian o zepsutą, gorszą form ę m ow y. D laczego? Z w iązan e to jest, o d p o w ia ­ da D errida, z całym w cześn iej zary so w a n y m sy stem em opozycji, w k tó ry m m ie j­ sce cen traln e zajm ują oznakow ane d odatnio pojęcia: praw da, b y t, w ew nętrzność,. sy g n a t. Z godnie z A ry sto teleso w sk ą trad ycją poprzez słow o m ów ion e, k tóre jest bezp ośred n ie, obecne, przeźroczyste i k iero w a n e intencją, n a w ią zu jem y kontakt, z praw dą i b ytem , pod trzym u jem y go zaś tak długo, jak d łu go m ów im y. L ogo- cen tryzm był za w sze fo n ocen tryzm em i w sp ó łistn ia ł z p rzek on an iem , że b yt in ­ d y w id u a ln y ok reśla się poprzez obecność. U p rzy w ilejo w a n ie sy g n a n su fonicznego* w stosu n k u do graficzn ego u m o ty w o w a n e b y ło rów n ież rozróżn ien iem m ięd zy w n ę­ trzem (gdzie m ieszk a m yśl) a zew n ętrzem (jakim jest pism o). M ow ę uważano.· zaw sze za b liższą św iad om ości.

W teorii de S a u ssu r e’a zau w aża jed n ak D errida d w ie co n a jm n iej szczeliny,, w które da się w etk n ą ć żelazny pręt d ekonstrukcji. J est to p o jęcie arb itraln ości i pojęcie różn icy. T w ierd zen ie o arb itraln ości znaku, c z y li o n ie u m o ty w o w a n y m przyp orząd k ow an iu sygn an su i sygn atu , każe zastan ow ić się, czy m ow a rzeczy ­ w iście rea lizu je w y m ó g „bycia ob ecn y m ” znaku, w y m ó g jego b ezp ośred n iości, i c zy tw ierd zen ie to daje się pogodzić z ideą podrzędności pism a. J e ś li uznać znak za n ie u m o ty w o w a n y , jest on n ie do p om yślen ia bez trw a łej in sty tu cjo n a liza cji, cz y li bez w p ro w a d zen ia „ślad u ”, „od ciśn ięcia” (i m p r i n t) w p rzestrzen i inskrypcyjnej,. która zatrzym u je p ierw otn e różnice i dzięk i stru k tu rze o d n iesień stw arza m ożli­ w o ść p o ja w ien ia się różn icy „jako ta k ie j”. Skoro o istn ien iu sy stem u język ow ego d ecyd u ją różnice, w ta k im razie struktura język a sta n o w i grę w y tw a rza n ia , k tórej istotą jest „odnoszenie d o”, i gdzie k ażdy elem en t n ie posiada innej obecności n iż postać śladu, do k tórego został zred u k ow an y. Sam de S a u ssu re tw ierd ził, że s y g ­ nans języ k o w y jest w sw ej naturze b ezcie lesn y (nie zaś fon iczn y), u k o n sty tu o w a ­ n y przez różnice, które w y od ręb n iają i od d zielają jedne od d ru gich jego obrazy- -d źw ięk i. J e śli tak, p o d sta w o w e dla de S a u ssu r e’a rozróżn ien ie m ięd zy p ism em a m ow ą traci sw o ją ryg o ry sty czn o ść. Z m ien ia się ta k ż e p ozy cja sy g n a n su u p o d rzęd - n ionego d otych czas na rzecz sygn atu , k tó ry b y ł tra k to w a n y jak o n ieza leżn y od w y ­ rażającego go sy g n a n su , b ezp ośred n i i tr a n scen d en ta ln y . R ó żn ica (u tożsam ian a ze śladem ) w y tw a rza każdy elem en t tr w a łe g o zap isu rela c ji oraz w yp rzed za zarów ­ n o sygnans, jak i sygn at, który tak że rodzi się w a k cie ró żn ico w a n ia . K ażdy sy g ­ nat znajduje się „zaw sze ju ż” w p ozycji sygn an su i w ob ręb ie każdego sygn atu jest coś, co fu n k cjo n u je jako sygnans; rolę ta k ą od gryw a ślad.

(6)

4 0 0 R E C E N Z JE

pom ocą k ażdy elem en t język a otrzym u je sw oją form ą, form ę tę zaś potraktuje się ja k o „od ciśn ięcie”, p ism o stan ow ić b ęd zie w ó w cza s m odel sy stem u językow ego. P rzyjęcie jednak p ism a ja k o m odelu sy stem u język ow ego, co D errida w yraża za pom ocą skrótu m ów iąc, że język jest już w sobie pisan iem , d om aga się zreform o­ w a n ia sam ej id ei pism a. B iorąc pod u w a g ę ta k ie cech y czy w ła sn o śc i pism a, jak różn icow an ie, itera cy jn o ść, reten cy jn o ść, opóźnianie, od łączen ie od in ten cji pod­ m iotow ej, D errida w p ro w a d za p ojęcie „ a rch e-p ism a ”, k tóre lo g iczn ie poprzedza opo­ zy cję pism a i m o w y (także: p rzestrzen i i czasu, sy g n a tu i sygn an su ), a zarazem zam yk a ją w sobie. S am a id ea „ g ra p h ie ” (czyli jed n o stk i m o żliw eg o sy stem u g ra ­ ficzn ego) w sk a z u je na z in sty tu cjo n a lizo w a n y ślad jako na w sp ó ln ą ram ę w szy stk ich sy s te m ó w zn a czen io w y ch . W yob rażen ie ślad u n ie b ęd zie m ogło p rzen ik n ąć do w y o ­ b rażen ia logosu tak długo, jak długo logos oznaczać b ęd żie stłu m ie n ie i w y g n a n ie pism a. D latego g ra m a to lo g ia p o d ejm u je d ek o n stru k cję ty c h p resu p ozycji, na k tó ­ rych w sp iera się lin g w isty k a . N ie czyn i tego po to, b y je obalić, le c z b y dotrzeć •do ich korzeni. I co m o żliw e jest dzięk i w y so k iem u sto p n io w i rozw oju, ja k i lin g w i­

sty k a już zd ołała o sią g n ą ć *.

Te rozw ażan ia na tem a t p ism a są rów n ocześn ie sp osob em i środ k iem dekon­ stru k cji d o tych czasow ej m eta fizy k i od A ry sto telesa po H eid eggera. F ilo zo fia tego o sta tn ieg o daje się u m ieścić na k ra w ęd zi epok i w yzn acza dzielącą je granicę: jest •ostatnim sło w em d aw n ej o n to teo lo g ii i zaw iera w sob ie p rojek t n o w eg o system u . Ze starą m eta fizy k ą w ią że H eid eggera przede w szy stk im p o jęcie logosu oraz „praw ­ d y b y tu ”, rozu m ian e jako „ p r i m u m s i g n a t u m ” tra n scen d en ta ln eg o znaczenia. To tra n scen d en ta ln e zn a czen ie o b lig u je do dokonania ro zróżn ien ia m ięd zy syg n a n sem a sygn atem , rozróżn ien ia a b solu tn ego i n iered u k o w a ln eg o . M yśl tożsam a z bytem m a n ifestu je się za pom ocą głosu: język a słów . G łos ten jest sły sza ln y (rozum ia­ n y ) jako „starty sy g n a n s” — jako czy ste sa m o o d d zia ły w a n ie św ia d o m o ści, które

w sposób k o n ieczn y posiada form ę czasow ą i które n ie zaw iera w sobie niczego, co pochodzi z zew n ątrz, ze św ia ta „rea ln eg o ”: żadnego dod atk ow ego sy gn an su , ża d ­ nej su b stan cji będącej p od staw ą i źród łem ek sp resji różnej od jego w ła sn e j sp on ­ tan iczn ości. M am y tu do czyn ien ia z w y ją tk o w y m p rzyp ad k iem znaczenia, które sam o się p rodukuje i dane je s t w bezp ośred n im d ośw iad czen iu . W obrębie tego d ośw iad czen ia w y ła n ia się ży w e słow o: sta n o w i ono elem en ta rn ą i n ierozk ład aln ą jedność znaczenia i głosu, id ei i p rzejrzystej su b sta n cji ek sp resyjn ości. D o św ia d ­ czen ie to rozw ażan e ja k o casu s n a jw y ższej czystości (przy założeniu sam ej m o żli­ w o ści jego zajścia), uznane zostało przez H eid eggera za d o św iad czen ie b ytu. S ło ­ w o „ b yt”, podobnie jak in n e sło w a w y zn a cza ją ce sens „ b y cia ”, to słow o pierw otn e, p ra -sło w o (U h r w o r t ), sło w o tran scen d en taln e. Jako tak ie jest ono przed -rozu m ian e w e w szy stk ich język ach i ty lk o tak ie p rzedrozum ienie p ozw ala p o sta w ić p ytan ie o sen s bytu w ogólności, p y ta n ie zn ajd u jące się poza w szelk im i lo k a ln y m i on tolo- g iam i i m etafizyk am i.

H eid egger w cią ż p rzypom ina, że sen s b ytu (bycia) n ie jest to żsa m y a n i ze sło w em „b yt”, an i z id eą b ytu . M ów iąc o „głosie b y tu ” p od k reśla w ielo k ro tn ie, że jest on n iesły sza ln y , m ilczą cy , n ie -d ź w ię k o w y , p ie r w o tn ie a -fo n iczn y . D a je się on opisać jako szczelin a m ięd zy p ierw o tn y m zn aczen iem b ytu a słow em , m ięd zy zn aczeniem a głosem , m ięd zy g ło sem b y tu a „ ph on é” (p ostacią brzm ienia), m ięd zy „w ołan iem b y tu ” a a rty k u ło w a n y m d źw ięk iem . W ty m m iejscu D errida zn ajd u je coś dla sieb ie. H eid egger r esp ek tu je w ed le n ieg o m eta fizy k ę obecności (czy li b ez­ p ośred n iego b ycia danym ) oraz logocen tryzm , a ró w n o cześn ie przekracza je i o p u

sz-2 W ykładnię D erridy, jaką d aje L eitch, u zu p ełn iam za: O. D u с r o t, T. T o - d о г о V, E n cyclo p ed ic D ic tio n a ry of th e Scie nces of L anguage. Transi, b y C. P о r-

(7)

r e c e n z j e 4 0 1

c z a . D errida zw raca też u w a g ę, iż H eid egger często p rzyp om in a o szczególn ym u sy tu o w a n iu „ b ytu ” w obrębie sy ste m ó w języ k o w y ch . M eta fizy k a zachodnia, która se n s b ytu ogranicza do b ycia w polu tera źn iejszo ści, zo sta ła oparta na dom inacji k o n k retn ej form y języ k o w ej — trzeciej osoby lic z b y p ojed yn czej czasu tera źn iej­ sz e g o trybu oznajm ującego. P odać w w ą tp liw o ść p och od zen ie źródła tej dom inacji, t o za k w estio n o w a ć w szy stk o , co sta n o w i naszą h isto rię i co w y tw a rza tra n scen - d en tn o ść jak o tak ą. H eid egger dokonuje tego, g d y w sw o im Zur Sensf rage p ozw a­ la czy ta ć sło w o „ b yt” jed yn ie jako przek reślon e. O w o sk reślen ie, pow iad a D errida, s t a n o w i w ła śn ie k on iec epoki. Za jego spraw ą ob ecn ość tra n scen d en ta ln eg o sy g n a - t u została starta, choć w cią ż jeszcze m ożna ją o d czytać. N a lin ii H eid eg g ero w sk ie- g o horyzontu dostrzega D errida fu n d a m en ta ln e d la sieb ie rozróżnienie: sen s b ytu n ie jest ju ż tra n scen d en ta ln y m i p on ad czasow ym sy g n a tem , lecz jest, ze w zględ u n a rzeczy w istą n iesły sza ln o ść sen su , z n a c z ą c y m ś l a d e m . P o jęciem k o n sty tu ­ t y w n y m sta je s ię dla D erridy p o jęcie o n ty czn o -o n to lo g iczn ej r ó ż n i c y .

T rzecią p olem ik ą filozoficzn ą D erridy w y o d ręb n io n ą i przed staw ion ą przez L ei­ tc h a jest p olem ik a z H u sserlem i fen om en ologią, sta n o w ią cą , podobnie jak filo ­ z o fia H eid eggera, g ran icę i pom ost m ięd zy starą a n a jn o w szą m etafizyk ą. W edle D errid y fen o m en o lo g ia k ry ty k u je w p raw d zie m e ta fiz y k ę , zm ierza w szak że do od­ n o w ien ia i od św ieżen ia jednego z najb ard ziej p o d sta w o w y ch p rześw iad czeń sta re­ g o system u : ok reśla b yt jako obecność (naoczność). H u sserl utrzym u je, że sam o- ob ecn ość zachodzi i u ja w n ia się bez ud ziału zn ak ów czy jak ich k o lw iek operacji zn aczen iow ych . T o p rzed ek sp resyjn e d ośw iad czen ie czy stej czy id ealn ej sam oob ec- n ej id en tyczn ości od b yw a się w m ilczen iu . Z nak jest czym ś pochodnym . H u sserl potw ierd za w ięc w yob rażen ia o język u jako o zja w isk u w tórn ym i drugorzędnym z a k resie d o św iad czen ia. S a m o o b ecn y byt, b y t czy sty w yp rzed za język . W obrębie z a ś tego ogóln ego poglądu znajduje też sw o je m iejsce trad ycyjn y fon ocen tryzm ch a ra k tery sty czn y dla starej m etafizyk i. N ad ążając za tą p ierw otn ą ciszą czy steg o b ytu język w yraża i przyobleka w ciało, ale ró w n o cześn ie zam ąca, przygasza i tłu ­ m i jego sam oobecność. J ęzy k n a leży w ięc uznać za coś in stru m en taln ego, opóźnio­ nego i fon etyczn ego. P ogląd tak i — p ow iad a D errida — da się utrzym ać jedynie pod w a ru n k iem w stęp n eg o „przeoczen ia” p ierw o tn ej różnicy. C zysta różnica, która k o n sty tu u je sam oob ecn ość żyw ej obecności, od początk u w p row ad za do tej sam o- o b ecn o ści n ie-czy sto ść, w sposób dom niem any jed y n ie z niej w yłączon ą. Ta żyw a ob ecn ość w y tr y sk a z w ła sn ej n ieid en ty czn o ści ze sobą sam ą i z m o żliw o ści za­ trzym u jącego (reten cyjn ego) śladu. T am gdzie H u sserl w id zia ł sam o-ob ecn ość, D er­ rid a u m ieszcza ś l a d i r ó ż n i c ę . P ism o (pisanie) w k ra cza do on tologii.

L eitch referu je szczegółow o esej D erridy na tem at dif férance, gdzie pojęcie p ierw o tn ej różn icy zostało n a jp ełn iej ob jaśnione. E sej ten jest stosu n k ow o dobrze znany, ogran iczyć się w ięc w y p a d n ie do p rzyp om n ien ia n a jisto tn iejszy ch m yśli w nim za w a rty ch . W edle D erridy tym , co w y tw a rza b yt i ży w ą obecność, jest en er­ g ia p ierw o tn eg o różn icow an ia. Ż yw a ob ecn ość sta n o w i rezu lta t r ó ż n i c y , r o z ­ s u n i ę c i a (s p a c i n g ) i ś l a d u . N ie m ożna różn icy u zn a w a ć za pochodną b ytu , jak ch c e H u sserl. To ona stw arza m ożliw ość za istn ien ia ta k ich zjaw isk , jak naoczność, b yt, zn aczen ie (s i gni f i cat i on). Od pojęcia ró żn icy p rzech od zi D errida do p ojęcia

di f f ér ance (u żyw ając sło w a „ p o jęcie” u leg a m y n a w y k o m starego język a, czego,

n ie ste ty , trudno u n ik n ąć i czego n ie zam ierzam y się w yp ierać). W d i f ­ f é r a n c e (d o ty ch cza so w e p olsk ie tłu m aczen ie: r ó ż n ią s) u legają k o n ta m in a cji trzy

zn a czen ia p o sia d a ją ce podobną lu b id en tyczn ą postać b rzm ieniow ą: „d i f f é r e r ” —

8 S ło w o „różn ią” zaproponow ane zostało przez tłu m aczy w y k ła d u D erridy: J . S k o c z y l a s i S. C i c h o w i c z a . W: Dr ogi ws p ó ł c z e s n e j filozofii. W ybór i w stęp M. J. S i e m e k. T łu m aczył S. C i c h o w i c z i inni. W arszaw a 1978.

(8)

402

R E C E N Z JE

różnić się od sieb ie co do n a tu ry , ja k o ści lu b form y, „d i f f e r r e ” (łac.) — rozrzu cać, rozszczepiać, oraz „ d i f f é r e r ” — opóźniać, odraczać. D w a p ierw sze zn aczen ia odnoszą się do w y zn a czn ik ó w p rzestrzen n y ch , o sta tn ie — do różn ic tem p oraln ych . D i f f é ­

r a n c e (która jest n eo lo g izm em g ra ficzn y m , sta n o w i b o w iem w a ria n t n a p iso w y s ło ­

w a „ d ifféren ce” — różn ica) d aje się op isać g łó w n ie przez n eg a cję. N ie je s t b y te m , n ie jest esen cją a n i eg zy sten cją , k a teg o rie ob ecn ości i n ieo b ecn o ści n ie zn a jd u ją w ob ec niej za sto so w a n ia , n ie jest sło w e m a n i p ojęciem ; d if f é r a n c e robi w r a ż e n ie w szech o b ecn ej i n igd y n ie u c h w y tn e j w sw ej ob ecn ości p ierw o tn ej s iły p r a -r ó ż n i- cow an ia. M a n ifestu je s ię p rzez cich e ro zry w a n ie i podział. N ic jej n ie u m yk a, a z a ­ razem to ona w ła śn ie p o zw a la w y ło n ić się, jako tak im , to żsa m o ści i p o w tó r z e n iu . N ie m ożn a m y śleć o ró żn i jak o o w y d a rzen iu lu b zajściu (czyli jak o o a k ty w n o ś c i poprzedzonej przez b ezru ch i przech od zącej w stab iln ość), cech u je ją b o w iem , c z y jest jej w ła śc iw e , o p ó źn ien ie, droga okrężna (détour). D errida n ie p o zw a la u z n a ć różni an i za pracę, a n i za produkt, an i za przyczyn ę; m ów i, że je s t ona n ic z y m . Istn ieją ca poza sy s te m e m lo g o cen try czn y m i n ie dająca się p o m y śleć w jego o b ­ ręb ie różnią u ja w n ia s ię poprzez su b sty tu ty , k tóre rodzi: poprzez rozsu n ięcie, śla d , pism o. G dyby ch ciało się ją u jąć p o jęcio w o w sposób n a jm n iej d eform u jący, n a le ­ żałob y o n iej m y śleć jako o ustru k tu row an ym , ró żn icu jącym „źród le” różnic.

D errida zw alcza w ię c przede w sz y stk im sąd, k tóry każfcfe uznać b yt za o b ec­ n ość b ezpośrednio daną. Z w alcza zastaną k o n cep cję p raw d y jak o n ieru ch o m o ści, p od w aża p rześw ia d czen ie o referen cja ln o ści języka. S p rzeciw ia się też w sz e lk ie m u d ążen iu do integracji, p o szu k iw a n iu tożsam ości, o stateczn ego k ształtu , je d y n eg o cen tru m (stąd jego p o lem ik a z L é v i-S tr a u sse m i L acan em zm ierzającym i do w y ­ k ry cia p od sta w o w y ch o p o zy cji czy centralnego obrazu); odrzuca p o d m io to w o ść i stare m arzenia o p orządku p rzy czy n o w o -sk u tk o w y m . W zam ian za to p ro p o n u je d ezin tegru jącą grę różnic, n iecią g ło ść, n iereferen cjaln ość. B ezlito śn ie niszczy w s z y ­ stk ie d otych czasow e sch ro n ien ia p raw d y i źródła tr a n scen d en ta ln eg o znaczenia. C e­ lem in terp reta cji n ie je s t już od n ajd yw an ie p raw d y, sen su czy zasad y p orząd k u ­ jącej. In terp reta cja p o le g a na r o z s u w a n i u (czyli w sk a z y w a n iu u k ry ty ch ro z stę ­ pów ) i s u p l e m e n t a c j i . R o zsu w a n ie jest p r z e c iw sta w ie n ie m s ię p raw dzie, s t a ­ b iln ości, b ezp ośred n iej o b ecn o ści. O znacza ono podział, ro zczło n k o w a n ie, in te r w a ły m ięd zy rzeczam i, siły rozb ijające, rozszczep iające na fra g m en ty , m. in. siły te m p o - ralizacji. S a m oob ecn a, dana w d ośw iad czen iu całość jest złu d zen iem . N a leży d ą ży ć do a fir m a c ji ruchu, gry, n iew in n o ści, lek k o ści, sta w a n ia się; zgodzić się na is tn ie n ie zn a k ó w n ie ob cią żo n y ch p raw d ą, fa łszem czy p och od zen iem , rozk oszow ać się s w o ­ bod n ie p ły n ą cy m str u m ie n ie m sy g n a n só w . In terp reta cy jn y m ozół zastąp ić tańcem ,, zgod n ie z n a k a zem N ietzsch eg o .

D errida odw raca w ię c porządek logocen tryczn y: b yt za stą p io n y zostaje przez, n ieb yt, św iad om ość p rzez n ieśw ia d o m o ść, m ow a przez pism o. P ism o jako n ieo b ec­ ność (brak) gło su (nie zaś jako jego zastąpienie) oznacza w e jśc ie w różn icu jący ję ­ zyk. P isa n ie to w szelk a p ra k ty k a różnicow ania, arty k u la cji, rozm ieszczan ia w p r z e ­ strzeni. W m iejsce znaku (sygn an s 4- sygn at) D errida in sta lu je ślad, będący te o ­ retyczn ą jed n o stk ą g ra m atologii, która zastąpi sem iologię. J est on tajem n iczy, po­ k rew n y różn i (czy n a w e t z n ią tożsam y), n iep o strzeg a ln y zm ysłow o, jak n iep o strze- g aln e są „u n o b s e r v a b l e s ” (n iep ostrzegaln ik i?) w p row ad zon e p rzez w sp ó łczesn ą f i­ zyk ę teoretyczn ą. S iad d aje się ok reślić jako sum a w sz y stk ic h m o żliw y ch relacji, (izolow an ych i n ieizo lo w a n y ch ) zam ieszk u jących w znaku i znak ten k o n sty tu u ją ­ cych. L o g o cen try zm op arty n a u kładzie: głos (m yśl) — b y t — p ra w d a — sy g n a t — sy g n a n s, p o zo sta je w z a sięg u św ia d o m o ści i m ow y. P r z e jr z y sty i arb itraln y sy g n a n s słu ży do p rzen oszen ia p raw d y. M ilczące, n ieu św ia d o m io n e, ró żn icu jące operacje- śladu p od d aw an e są w ob ręb ie logocen tryzm u stłu m ien iu i cen zurze. F o rm u ją ce różn ice oraz braki, jak ie p o ja w ia ją się podczas p rod u k ow an ia znaku, są ukryw ane» N ie do p o m y ślen ia w tra d y cji lo gosu b yłb y fakt, że sy g n a t jest pierw7otnie p ism e m ,

(9)

R E C E N Z JE

403

śla d em i w y k a zu je częścio w o n a tu rę sygn an su. T y m cza sem n ie m a znaku języ k o ­ w e g o przed p ism em . To ślad u sta n a w ia m o żliw o ść p o ja w ien ia się znaku. S iad i p is­ m o w yp rzed zają znak i p o zw a la ją w y ło n ić się języ k o w i. G ram atologia będzie p ierw szy m k ro k iem na ob szarze w o ln y m od logocen tryzm u i starej m eta fizy k i. Z a jm ie się ona a n a lizą p isa n ia przed m ow ą i w m o w ie. L in g w isty k a stan ow ić b ęd zie jed yn ie część tak p o jętej n auki.

P rezen tu jąc d y sk u sję D errid y z L acanem i L é v i-S tr a u sse m L eitch zw raca u w a ­ g ę na ch a rak terystyczn ą tra n sfo rm a cję zachodzącą w e w sp ó łczesn y m stru k tu ra liz- m ie i w y ra ziste p rzesu n ięcie za in tereso w a ń , o tw iera ją ce ep ok ę p o ststru k tu ra listy cz- ną. P rzedm iot a n a lizo w a n y zo sta ł w y p a rty przez czyteln ik a, g en era ty w n a teoria d zieła — przez tek stu a ln ą czy retoryczn ą teo rię d ysk u rsu; k o d y fik o w a n ie znaków u stą p iło m iejsca b ad an iu izo lo w a n y ch sygn an sów , p o szu k iw a n ie zaś p raw a — b ez­ tro sk iej p och w ale anarchii.

Za strefę p ośrednią m ięd zy trad ycyjn ą k rytyk ą a d ek on stru k cjon izm em uw aża L eitch k ry ty k ę „d estru k cy jn ą ”. Z w o len n icy d estru k cji od w ołu ją się podobnie jak D errida do H eid eggera, ale in n ego H eid eggera. N ie au tora prac o języ k u i poezji, le c z H eid eggera w cześn iejszeg o , autora B y t u i czasu. T ego w cześn iejszeg o odkryła część k ry ty k i a m ery k a ń sk iej, o p ow iad ającej się po stron ie d estru k cjon izm u i c z ę ­ sto w ch od zącej w spór z d ek on stru k cjon istyczn ą ortodoksją; p óźn iejszy H eid egger je st patronem , a p on iek ąd ta k że i w y tw o r e m D errid y oraz r a d y k a ln y ch d ek o n - stru k cjo n istó w a m eryk ań sk ich : P a u la de M ana, J. H illisa M illera czy Josep h a N . R iddela. W rozd ziale The D e s tr u c tio n of T r a d it io n a n d Bein g of L it e r a tu r e L eitch o m a w ia dw u p r z e d sta w ic ie li a m eryk ań sk iej k r y ty k i „ d estru k cy jn ej”: P au la B o v ég o i W illiam a V. Spanosa.

P au l B o v é zy sk a ł sła w ę jak o autor p ierw szej „ d ek o n stru k cjo n isty czn ej” roz­ p ra w y d oktorskiej obronionej i p rzyjętej przez u n iw e r sy te t am ery k a ń sk i (1975); jej w ersja przerobiona u k azała się w roku 1980 jako książk a za ty tu ło w a n a D e ­

s t r u c t i v e Poetics. W k sią żce tej B o v é proponuje „ d estru k cy jn e” czy ta n ie trzech

w y b itn y c h p oetów : W hitm ana, S te v e n s a i O lsona, oraz czterech zn a n y ch k ry ty k ó w : C lean th a B rooksa, H arolda B loom a, W altera Ja ck so n a B a te ’a i P a u la de M ana. C elem głó w n y m tej lek tu ry jest u su n ięcie b łęd n y ch odczytań, jak ie n a w a r stw iły się na utw orach w w yn ik u d z ia ła ln o ści k ry ty k i fo rm a listy czn ej i este ty c z n e j. T e­ zy głó w n e B ovégo brzm ią n astęp u jąco: w sz e lk i język jest in terp retacją, a in ter­ p retacja poezji sta je się h erm en eu ty k ą p ierw otn ej h erm en eu ty k i (interp retacji). H istoria literatu ry u kłada się w serię tek stó w , które w sposób d estru k cy jn y in ­ terp retu ją in n e tek sty . K ażdy w ię c nap otk an y w litera tu r ze p oem at sta n o w i in ter­ p retację in n ych p oem atów tak że będ ących in terp retacjam i. T ek st w y ła n ia się jako dysk u rs in terp retu jący, u jęty w sieć in n ych p od ob n ych sob ie d ysk u rsów . N ie m a gruntu tw ard ego i b ezpiecznego; sto im y nad przep aścią in terp retacji. B o v é sk u p ia się jednak nie na sam ej te k stu a ln o śc i czy in tertek stu a ln o ści, lecz na tej p o ten cji języka, która czy n i go zd oln ym do w y ja w ia n ia P ra w d y lu b sk iero w u je k u N icości. S ied ząc k o lejn e od słan ian ia się B y tu w tek ście, k ry ty k dochodzi do pun k tu , gd zie B yt sp otyk a się z N icością. K ry ty k a d estru k cyjn a zm ierza do osta teczn eg o odsło­ n ięcia bytu, do od -k ry cia p raw d y. O stateczn ym r ezu lta tem działan ia d estru k cy jn e­ go m a być zach ow an ie b ytu w tek sta ch n a leżą cy ch d o tradycji; u d aje się to d zięk i od zysk an iu p raw dy, k tóre n a stęp u je w ak cie k ry ty czn eg o czy ta n ia . T ek sty w p ełn i od słon ięte stan ow ią (czy w ręcz stw arzają) w g lą d w p raw d ę i w b y t p ierw otny. P rak tyk a d estru k cyjn a B o v ég o zm ierza w ię c k u p raw d zie te k s tu przez jego odgruzow anie, oczyszczen ie z n a ro sły ch na nim czy ta ń opacznych, n a w e t przez jego częścio w e zn iszczen ie. L ek tu ra d estru k cyjn a oznacza w ięc r e w iz ję h isto rii li­ teratury prow adzącą n iek ied y do ca łk o w iteg o jej zburzenia. C elem jej jed n ak jest u zysk an ie „w artości p rzed m io to w ej”.

(10)

404

R E C E N Z J E

jest W illiam V. Spanos, red ak tor głośn ej k sią żk i M a r tin H e id e g g e r an d th e Q u e ­

st io n of L it e r a tu r e . T o w a r d a P o s t m o d e r n L i t e r a r y H e r m e n e u t ic s (1979), k tóra

utorow ała drogę do H eid eggera całej n iem a l w sp ó łczesn ej k ry ty ce a m ery k a ń sk iej. Za H eid eggerem u zn aje też Spanos, że o d d zia ły w a n ie on toteologiczn ej tra d y cji (od P laton a do H usserla) b y w a groźne i n iszczące w sk u tk ach . S w o ją en erg ię sk u p ia na d estru k cji teg o system u , szczególn ą u w a g ę p o św ięca ją c lek cew a żen iu tem p o ra l- ności, a także złem u jej rozum ieniu, jak ie p o ja w ia się w obrębie tej trad ycji. Tem poralność b ycia w św ie c ie zostaje w niej zastąpiona dw om a m o d ela m i p rze­ strzennym i: „obrazem św ia ta ” (m apą), w y tw a rza n y m przez św ia to p o g lą d n au k o - w o-p ragm atyczn y, oraz „ik on em ”, ch a ra k tery sty czn y m dla u jęć id e a listy c z n o -sy m - bolicznych. Spanos chce zniszczyć m od el przestrzenny i zastąp ić go tem p oraln ym . P rzed staw ia in terp retację tem p oraln ą jako proces pow tarzan ia (r e p e t i t i o n ), który p rzeciw sta w ia p rzyp om in an iu (re c o l le c t io n ) — rozp ozn aw an iu isto ty rzeczy w p rze­ ja w ie lu b rep rezen tacji w ła śc iw e m u h erm en eu ty ce p rzestrzen n ej. Ta o statn ia, k tó ­ rej podporządkow ać m ożna w ięk szo ść w sp ó łczesn y ch szkół b ad aw czych , zm ierza do w ym u szan ia ładu tam , gdzie p an u je n ieporządek, sprow adza różn ice do to ż ­ sam ości, sło w a zam ien ia w S ło w o . K ieru je nią „w ola m o c y ”, ch ęć zap an ow an ia nad tek stem oraz tłu m ion y lęk, jaki rod zi się w obliczu ciągłej n iep ew n o ści. In ­ terp retacja tem p oraln a od zysk u je tek st przez „p ow tarzan ie do przod u ” sek w en cji sło w n y ch w ak cie ek sp loracji. M an ifestu je się ona w n a w ią za n iu d ialogow ego sto ­ su nku m iędzy n a p ięty m i u w ażn ym czy teln ik iem a b y to w o ścią tek stu , jak r ó w ­ n ież, co n a jw a żn iejsze — b y tem sam ym . Sp an os p od k reśla procesu aln ość c z y ta ­ n ia i in terp reta cji oraz fakt, że są one ak ta m i (p e r f o r m a n c e s ). T ow arzyszy im lęk , jak i zazw yczaj w iąże się z ryzyk iem , a le lęk za ak cep tow an y. C zytanie jest zaw sze ryzyk ow n ą przygodą, jak każda w y p ra w a w n iezn an e. O czyw iście, k ażd y te k s t sta n o w i p oten cję coraz to n ow ych od czytań i n ieu sta n n ie rodzącego się sensu, pod w aru n k iem pow rotn ej lek tu ry, czy li u czestn ictw a w ak cie spotkania.

W arto zw rócić u w agę, że Sp an os w yraźn ie p rzeciw sta w ia się D erridzie. N ie ty lk o dlatego, że w sporządzonej przez sieb ie ta b e li w a rto ści n iek ied y od m ien n ie rozm ieszcza znaki dodatnie i u jem n e (np. kolum na, której p rzyp orząd k ow an y został znak dodatni, zaw iera ta k ie pojęcia, jak: „czasow y”, „ d źw ięk o w y ”, „różnica”, „brak”, ale rów n ież ta k ie jak: „o d sło n ięty ”, „praw da”). P rz e c iw sta w ia się ró w n ież otw arcie, zarzucając m u u p ra w ia n ie h erm en eu ty k i p rzestrzen n ej (idea pism a), a za n ied b a ­ n ie b y cia -w -cza sie, sta w a n ia się. Sp an os z k o le i osk arżan y jest przez d ek on stru k - cjo n istó w o herezję logocen tryzm u , prop on ow an a b o w iem przez n iego in terp reta ­ cja zm ierza do praw dy, do u zysk an ia spokoju, m im o że za ch w a la on ryzyko e k s­ p loracji. Jak tw ierd zą d ek on stru k cjon iści — zach w ala ob łudnie. W sporze tym L eitch staje raczej po stron ie d ek on stru k cjon istów . Sp an os m oże ign orow ać in ter- tek stu aln ość, pon iew aż jego idea d estru k cji w cią ż opiera się na tak ich w y o b ra że­ n iach o literaturze, które każą (czy p ozw alają) w id zieć ją jako orygin aln ą i w o l­ ną m ow ę, tek st zaś p oetyck i jak o od p orn y na d ziałan ie rozk ład ow ych sił tra d y ­

cji.

K on serw atyści, zm ierzający jak B o v é czy S p an os do zach ow an ia „p raw d y” i „ sen su ” w literaturze, znajdują się jednak w zd ecyd ow an ej m n iejszości. S iła p rzejaw ia się po stronie rew o lu cji d ek o n stru k cjo n isty czn ej. T ek st lite r a c k i zostaje uznany za n iereferen cja ln y i n ieek sp resy jn y ; w m iejsce b y to w o ści tek stu , p raw d y i znaczenia w p row ad za się p o jęcie retoryczn ości oraz in tertek stu a ln o ści, czy też p recyzyjn iej: tek stu a ln o ści jako in tertek stu a ln o ści. R etoryczn ość fa scy n u je przede w szy stk im A m erykanów : P a u la de M ana i J. H illisa M illera, k tórych poglądy referu je L eitch w części p ierw szej sw o jej książk i, p rzed sta w ia ją cej teo rię znaku. P a u l de M an, 'autor dw u w a żn y ch d la d ek on stru k cjon izm u k siążek B lin d n e ss and

In s ig h t (1971) i A lle g o rie s of R e a d in g (1979), zajm uje się teorią k rytyk i, in teresu je

(11)

R E C E N Z J E

405

k o rzy sta de M an ze sło w n ik a D erridy; w jego zaś w ła sn y m lek sy k o n ie k ry ty cz­ n y m p ow tarzają się d w a przede w szy stk im pojęcia: retoryk a i język , a filo z o ­ fe m , do k tórego b ezp ośred n io n a w ią zu je, jest F ried rich N ietzsch e. G łów n a teza de M ana brzmi: cech ę p a rad ygm atyczn ą stru k tu ry język a sta n o w i jej n a sta w ien ie na reto ry czn o ść. N ie m a p ierw o tn eg o n ieretoryczn ego języka. R etoryczność jako jego c e c h a d y sty n k ty w n a rozsadza ilu zoryczn ą „p raw d ę” i o tw iera p rzyp raw iającą o za ­ w r ó t g ło w y n iesk o ń czo n o ść referen cy jn y ch od ch yleń . Znak języ k o w y jest s ie d li­ sk ie m a m b iw a len tn y ch i tru d n ych do u ch w y cen ia rela c ji m ięd zy zn aczen iem r e - fe r e n c ja ln y m a fig u ra ty w n y m . W szystk ie znaki sk ład ają się z w a rstw y g r a m a ty - k a ln e j, retoryczn ej i referen cja ln ej, w obrębie zaś k ażdej z n ich dokonać m ożna d a lszy ch jeszcze p o d zia łó w . W ten sposób de M an narusza jedność i stab iln ość zn ak u , w m iejsce zaś ab solu tn ej sem a n ty czn o ści proponuje trójw ład zę, rezerw u jąc d la retoryczn ości p o zy cję n a jm ocn iejszą.

T akże dla M illera w sz y stk ie zn ak i są figu ram i retoryczn ym i, czy li „ w szy stk ie sło w a są m eta fo ra m i”. W szystk ie b o w iem za w iera ją w sobie różnicę, różnicują i opóźniają. Z astęp u ją rzecz, którą n azy w a ją , opóźniają jej p o ja w ien ie się, p od su ­ w a ją n ak reślon y n a p ap ierze znaczek zam iast rzeczy w isto ści. S tarając się ' zach o­ w a ć p olaryzację: referen cja ln o ść — retoryka, M iller u w aża znak za m iejsce od­ d z ia ły w a n ia różn icu ją cy ch i n iecią g ły ch sił retoryczn ości. Trudno p ow ied zieć, że p raw d a w y m y k a s ię zn a k o w i i tem u, który znak ten czyta. P o prostu — n igd y jej tam n ie b yło. J ęzy k — p rzekonuje M iller — b y ł od sw eg o początku fik cy jn y i iluzoryczny.

D ek on stru k cjon izm p rzesycon y jest duchem ortodoksji; do k ry ty k ó w w o jo w ­ n iczy ch n a leży sa m D errida, k tó ry jak S a v o n a ro la n iszczy ślad y lo g o cen try zm u i starej m eta fizy k i, w y p a la ją c je żelazem d ekonstrukcji, ta zaś żarliw ość u d ziela s ię także jego uczniom . D ek on stru k cjon iści w a lczą n ie ty lk o z w rogiem zew n ętrz­ n y m ; tropią też h erezję w e w ła sn y c h szeregach , co stw a rza okazję do n ie m n iej za cię ty ch w e w n ętrzn y ch polem ik . P rzed sta w ien iem jednej z n ich rozpoczyna L eitch p ią ty rozd ział sw o je j k siążk i za ty tu ło w a n y n iep ok ojąco The D iss e m in a tio n of the

T e x t 4, pok azu jąc przy tej okazji, jak k szta łto w a ło się i n a b iera ło rad yk alizm u

jed n o z n a jisto tn iejszy ch dla dek on stru k cjon izm u pojęć: p ojęcie tek stu a ln o ści ro­ zu m ian ej jako in tertek stu a ln o ść. J e st to p olem ik a m ięd zy szk ołą w Y a le (która u sch y łk u lat sied em d ziesią ty c h o p u b lik ow ała sp óźn ion y m a n ifest D econ str u ction

a n d C riticism , za w iera ją cy eseje pióra B loom a, de M ana, D erridy, H artm ana, M il­

lera) a J o sep h em N . R iddelem , au torem k sią żk i T h e I n v e r t e d Bell. M o d e r n is m e

a n d the C o u n te r p o e t ic s of W i ll ia m Carlo s W i ll ia m s (1974). Z a atak ow an y w cześn iej

przez M illera R id d el w y stę p u je z osk arżen iem szk o ły w Y ale. Zarzuca jej p o­ w ró t do starej tra d y cji h u m an istyczn ej: p rzyw rócen ie p ozycji autora (n aw et je ś li rozum ie się go ja k o funkcję), w a lo ry za cję języ k a litera ck ieg o , p rzyzn aw an ie l i ­ teratu rze sp ecja ln eg o statu su , a n a w et — o zgrozo, k u lt arcyd zieła. P r z e c iw sta ­ w ia ją c się tem u R id d el głosi k o n sek w en tn ą tek stu a ln o ść rozum ianą jako in te r ­ te k stu a ln o ść (w y ch o d zi on n ie od znaku, lecz od tek stu , stąd tek stu a ln o ść zbiega się u n ieg o z in tertek stu a ln o ścią ).

L iteratura w e d łu g R iddela posiada n atu rę k a n ib a listy czn ą . K ażdy tek st jest ze sw ej isto ty i w sposób n ieu n ik n io n y n a sy co n y w cześn iej istn ieją cy m i te k s ta ­ mi. K ażd y tek st posiada sw ego p rzo d k a -tek st i sw ego p otom k a-tek st, k ażd y n osi

4 S ło w o „ d is s e m i n a ti o n ” posiada zn aczenie sło w n ik o w e „ ro zsiew a n ie”, „szerze­ n ie ”; tu idzie ra czej o rozczłon kow an ie, d ecen tralizację, rozrzucenie. Jako tło se ­ m an tyczn e p o ja w ia się także „ d esem iza cja ”, czy li p ozb aw ian ie znaczenia. Ze w zg lęd u w ię c n a trudności ze zn a lezien iem p o lsk ieg o od p ow ied n ik a p ozostaw iam

(12)

406

R E C E N Z JE

w sobie pam ięć in n y ch tek stó w . Z am iast czystego sy g n a n su m am y k o n ta m in a c je cząsteczek w ch od zących w sk ład różnych in tertek stó w . S iły in te r te k stu a ln o śc i ro z­ sadzają znak, czyn iąc go grą różnic i zakłóceń, znak k o n sty tu u je s ię ja k o p ier­ w otn ie in tertek stu a ln y . P o n iew a ż w k ażd ym tek ście, cz y li w jego sy g n a n sa ch , r e ­ zyduje zw ielo k ro tn io n y tek st-p op rzed n ik , żad en tek st n ie jest w p e łn i sa m oob ecn y a n i sa m ow ystarczaln y. R ozstęp m ięd zy sy gn an sem a sygn atem , m ięd zy te k s te m a in tertek stem p o w o d u je otw arcie się w o ln y ch przestrzeni, w k tó ry ch toczy się gra różnic. T ek st n ie sta n o w i uk rytej jedności, n ie zaw iera też w sob ie żadnego zaciem n ion ego sensu, k tóry m ia łb y być od k ryty czy zrek on stru ow an y. Z te k s tu a l- ności rozu m ian ej jako in tertek stu a ln o ść w y p ły w a jed en ty lk o w n io sek : p raw d a w literaturze (czy praw da literatury) jest złudzeniem , podobnie jak p o jęcie ca ło ­ ściow ego i o stateczn ie u ch w y tn eg o znaczenia. L iteratura sta n o w i grę ty sięczn y ch różnic. W m iejsce praw dy w ch od zi d ysem in acja. K o n sek w en tn ie, k ażd e czytan ie sta je się w u jęciu R id d ela „m yln ym ” czy ta n iem (m i s - r e a d i n g ) 5, co n a le ż y odróż­ nić od n iep ra w id ło w eg o odczytania (incorrect reading). Co w ięcej, te k s ty m ogą a n ty cy p o w a ć sw o je przyszłe m yln e odczytania, projek tow ać n ie ja k o sw o je su p le ­ m enty, które w yp rod u k ow ać m a k rytyk . M ożna w ięc m ó w ić o sa m o d ek o n stru k cji tek stów , a stop ień tej sam od ek on stru k cyjn ości b yłb y g łó w n y m w y zn a czn ik iem ich w artości. Gdy w ięc in terp retacja trad ycyjn a p osłu gu je się czytan iem to ta lizu ją cy m i zm ierza do zam k n ięcia gry, cz y li do u sta n o w ien ia jed n ej p o sta ci sen su , h erm e­ n eu ty k a d ek o n stru k cjo n isty czn a p od w aża tam tą prak tyk ę: k a że pogodzić się z n ie - w y czerp y w a ln o ścią tek stu , w m iejsce zaś d aw n ych w a rto ści p od staw ia n iesk o ń czo ­ ność m y ln y ch odczytań, narzuconą przez teo rię in tertek stu aln ości.

S p rzeciw ia się też R iddel przek on an iu , zn ajd u jącem u sw o ich z w o le n n ik ó w w śród p rzed sta w icieli szk oły z Y a le (przede w szy stk im de M ana i M illera), jak o­ by in tertek stu a ln o ść w ła śc iw a b y ła jed yn ie literaturze. W edle n iego litera tu r a (czę­ sto brana w cu d zysłów ) n ie jest tajem n iczą i w n a jw y ższy m stop n iu u p r z y w ile ­ jow an ą form ą sam od ek on stru u jącej się tek stu a ln o ści, za jaką ch cielib y ją u w a ­ żać k ry ty cy broniący resztek h u m an istyczn ej tradycji. K ażd y rodzaj języ k a w łą ­ czony został w sieć tek stu aln ości, a litera tu ra sta n o w i ty lk o jedną z w ie lu p o sta ­ ci éc ritu re .

O m aw iając zagad n ien ie d y sem in a cji i in tertek stu a ln o ści L eitch zw raca u w a g ę na ró żn ice zach od zące m ięd zy d ek on stru k cjon izm em fra n cu sk im a a m ery k a ń sk im . P ierw szy p odw aża obie tradycje: stru k tu ralistyczn ą i fen om en ologiczn ą; drugi k szta łtu je się g łó w n ie w op ozycji do fen om en ologii, którą w ięk szo ść p óźn iejszych d ek on stru k cjon istów u p raw iała, oraz do form alizm u (N e w Critic ism ). S em iologia, słab iej w A m eryce zakorzeniona, pozostała na uboczu d ek on stru k cjon istyczn ych p olem ik . D la w ie lu a m eryk ań sk ich k ry ty k ó w p u n k tem w y jśc ia b y ł po p rostu D er­ rida, a głoszon e przezeń p ogląd y przybrały p ostać „p ierw szej p ra w d y ”, n ie dom a­ g ającej się dod atk ow ego u p raw om ocn ien ia. W e F ran cji d ek on stru k cjon izm m u sia ł się rozp raw ić z sem iologią i sem iotyk ą, a tak że u sto su n k o w a ć do p sy ch o a n a lizy

6 T łu m aczen ie sło w a „m i s r e a d i n g ” stw arza kłopoty, p o n iew a ż w języ k u a n g ie l­ sk im przed rostek m i s - n ie za w sze oznacza k ategoryczn e przeczenie (np. u n d e r ­

stan din g — rozum ienie, m i s u n d e r s ta n d i n g — n iep orozu m ien ie); poza tym , jeśli

w szy stk ie czytan ia są n iew ła ściw e, n ie p ow in n o się jako p r z e ciw sta w ien ie p oja­ w ia ć czytan ie popraw ne, zgodne z praw dą. N ie m ożna w ięc tłu m aczyć m i s r e a d i n g jako b łęd n ego czytan ia an i jako nieod czytan ia. W sło w ie „ m y ln y ” za w a rta jest co p raw d a tak że — jako p rzeciw ień stw o — id ea p op raw n ości, obecna jest ona jednak w sposób m n iej, by tak rzec, k ategoryczn y n iż w sło w ie „ b łęd n y ”. N a j­ w ła ściw szy m tłu m aczen iem w y d a je się g raficzn y n eologizm , k tó ry za p ew n e sp o­ dob ałb y się D erridzie: n iedo(od)czytanie.

(13)

R E C E N Z J E

407

i m a rk sizm u . A utorem , u k tó reg o zb iegają się w sz y stk ie te in telek tu a ln e w ą tk i, je s t dla L eitch a R oland B arthes.

W czesne pogląd y B a r th e s’a są, w ed le L eitch a, zb ieżne z pogląd am i D erridy. T e k ste m dla tego okresu r ep rezen ta ty w n y m b y ła b y Ś m i e r ć au to r a (La m o r t de

Vaute ur, „M an téia”, V, 1968). L iteratu rę za stęp u je tu B arth es p ojęciem a k tu -p isa -

n ia , au tora — sk ry p to rem , to żsa m y m z fu n k cją p isan ia, tek st — w ią zk ą rela c ji z in n y m i tek sta m i, sek w en cją sy g n a n só w pochodzących z in tertek stu a ln eg o zaso­ bu język a. Z nika sen s, o stateczn e znaczenie, autor, praw da, znak, n a w e t przy o k a zji — B óg. A k cep tu jem y w oln ą grę znaków , n ie troszcząc się o ich p och od ze­ n ie a n i o p raw dę, którą m ia ły b y na sob ie dźw igać. B arth es posiada jed n ak zo­ b o w ią za n ia in telek tu a ln e n ie znane D erridzie: zob ow iązan ia lew icu ją ceg o in te le k ­ tu a listy . T oteż w o p u b lik o w a n y m w „Tel Q u el” (1971) eseju za ty tu ło w a n y m É c r i­

v a in s , In t e ll e c tu e l s , P r o fe s s e u r s (Pisarze, I n t e le k t u a li ś c i, N a u czyciele) rozróżnia d w ie

w e r sje tek stu aln ości: ra d y k a ln iejszą i m n iej rad yk aln ą. W ersja rad yk aln a rów n o­ zn a czn a jest z o d ejściem od p o l i s e m i i k u a s e m i i , czy li z p ełn ą d ysem in acją. Istn ie je jed n ak obaw a, że w ob ecn ej sy tu a c ji sp o łeczn ej, w jak iej przyszło działać fra n cu sk iem u in telek tu a liście, pogląd ta k i m oże u lec n ieb ezp ieczn ej d egeneracji. Z jed n ej stro n y m oże p rzek ształcić s ię w rodzaj d rob n om ieszczań sk iego in d y w id u a ­ lizm u , z d rugiej — doprow adzić do in d y feren ty zm u p olityczn ego. Stąd też ze w z g lę d ó w stra teg iczn y ch lep iej p rzyjąć w e r sję m niej rad yk aln ą i raczej za a k cep ­ to w a ć p o ję c ie u m y k a ją ceg o sy g n a tu n iż zgodzić się na jego ca łk o w ite zn ik n ięcie. L eitch pokazuje, w jak i sposób zm ien ia ł się stosu n ek B a rth es’a do zja w isk a in tertek stu a ln o ści. P oczątk ow o in tertek stu a ln o ść posiad ała dlań charakter w y r a ź ­ n ie a m b iw a len tn y . B y ła czym ś w rodzaju w ię z ie n ia ku ltu ry, którego n ie sposób opuścić, a ró w n ocześn ie słu ży ła jako n arzęd zie w y zw a la ją cej d ekonstrukcji. Z b ie ­ giem czasu ó w asp ek t d eterm in isty czn y sta je się coraz słab iej w idoczny. B arth es rzad ziej sk arży się na in tertek stu aln ość, częściej się nią posłu gu je. Za jej p om o­ cą dok on ał n a jp ierw d ek on stru k cji autora, p o tem — czy teln ik a , k tóry tak że p rzy ­ brał p ostać zbioru p rześw ieca ją cy ch przez sieb ie tek stów ; w reszcie przy w sp ó ł­ u d ziale p sy ch o a n a lizy p rzep row ad ził d ek o n stru k cję aktu czytan ia.

W Le P laisir du t e x t B arthes p o d zielił c zy teln ik ó w na n astęp u jące typ y: fe ty - szy stó w , o b sesyjn ych , p aranoicznych i h isteryczn ych . W k rytyce d otych czasow ej d o m in o w a ł ty p o b sesyjn y; w k rytyce d ek on stru k cjon istyczn ej dochodzą do głosu h istery cy . T y lk o k ry ty k h isteryczn y — pow iad a B arthes — m oże osiągnąć rozkosz w ob cow an iu z tek stem . C zytanie zaś n ie zm ierza ku p raw dzie, jego cele m nie jest też w zięcie w posiad an ie g lob aln ego znaczenia; zm ierza ono ku rozkoszy ( jo u is s a n c e ), celem jego jest orgazm . S p o tk a n ie polim orficzn ego czyteln ik a z p o li- m orficzn ym tek stem okazuje się w oln ą grą znaczenia i sek su , której zw ień czen iem b yłob y o sią g n ięcie p ełn ej w oln ości. O czyw iście, n ie w szy stk ie tek sty zdolne są do d an ia rozk oszy, jak n ie w szy scy czy teln icy n oszą w sobie g otow ość do o rg a sty cz- nego sa m o u n icestw ien ia . W S /Z i w R o la n d B a r th e s autor przyznaje, iż są te k s ty przeznaczone do pisan ia i te k sty przezn aczon e do czytan ia. P ierw sze zak ład ają w sp ó łtw o rzen ie ze strony czyteln ik a i one w ła śn ie stają się źródłem rozkoszy; dru­ gi ty p te k s tó w n adaje się w y łą czn ie do k on su m p cji i p rojek tu je czy teln ik a serio, czy teln ik a im p oten ta. Ten sam w ięc in tertek stu a lizm , który D erridzie i jego zw o ­ len n ik o m k ojarzy się z p rzyp raw iającą o zaw rót g ło w y otchłanią, B a rth es’o w i k a ­ że m y śle ć o u n icestw ia ją cej osobow ość rozk oszy.

P o d su m o w u ją c p rob lem y zw iązan e z in tertek stu a lizm em L eitch proponuje (za D erridą) opis n o w eg o tek stu , k tó ry w y ło n ił się po ob alen iu trad ycyjn ych p rze­ św ia d c z e ń na tem a t jed n ości sensu, sem a n ty czn o ści i referen cjaln ości, w y p iera ją c te k s t sta ry op arty n a ta m ty ch przesądach. T en stary tek st p o sia d a ł ty tu ł, m a rg i­ nes, p od p is autora, początek, koniec, ograniczoną treść. P oza jego gran icam i leża ła su w e r e n n a d ziedzina rzeczy w isto ści. T ek st b y ł w ię c czym ś różnym od życia, ś w ia

Cytaty

Powiązane dokumenty

During solution treatment all g-phase precipitates dissolve, whereas the Q-phase precipitates dissolve only partly During subsequent ageing at 453 K, precipitation of 8’ occurs

Rozdział trzeci pracy to katalog siedmiu klasztorów: Bierzwnik i Mironice w historycznej Nowej Marchii; Bukowo (obecnie Bukowo Morskie) i Kołbacz na Pomorzu

As the time delay in the feedback loop is fixed, this change in the oscillation frequency significantly alters the effective feedback force, which gives rise to intriguing dynamics

Dimensionering van een gesloten bekleding op wateroverdrukken : 27766 Bijlage 4 Blad 1 Stroomschema dimensioneringsmethode bepaal de grondwaterstand bepaal de buitenwaterstand

Przetwarzanie informacji o zabiegach ochrony roślin odbywa się podobnie jak w przypadku danych do- tyczących nawożenia – można uzyskać zestawienia i raporty na temat działek

Ujemne wartości b i HMLF dla portfeli o niskich wartościach FUN i LICZ oznaczaj ą, że dla rynku charakteryzuj ącego się rosnącą wartością HMLF inwe­ stycje w

W przerwie między sesją poranną a dyskusją panelową, w podcieniach katedralnego muru uczestnicy mieli możliwość posilenia się kiełbaskami, wypicia kawy i

This paper shows that levees with high uncertainties in the relevant variables, experience a significant change of the reliability estimate by incorporating information on