doświadczenia wartości
zabraniami
doświadczenie towyrazić jako przeświadcze
nie o wartości
[...] Treść mojego
doświadczenia musiałabybyć bowiem, w
innym przypadku, taka:«to
niejest
wartością, leczjawierzę, że to jest wartościąw...
”5
. Skorouznaliśmy, że Kant jest najlepszym
narzędziem do budowania demokracji, to nie możemy już powiedzieć,że Kant
objawia namprawdę. Stwierdzenie, że wybieramy takie a takie
lektury, boone
najlepiej sięprzydadzą
do naszychcelów, może nasodróżnić od Rorty
’ego
jedyniew
tymsensie,
że ma on inną niżmy
listę lektur.Natomiast mimo
wolizaczęliśmy
siędotychlektur
podobnie jak onodnosić.I
na to właśniechciałem zwrócić
uwagę czytelnikom materiałówz
debaty —na
niebywałe retorycznezdolności
Rorty’
ego. Rorty takdługo
i umiejętniedrażnił wszystkich
obrazem swejbogatej i zadowolonej z siebie ojczyzny,
żew
końcujego
polemiścidali
się sprowokować i uznali,że być może
ma on rację,ale
na razie tylko usiebie w kraju. W
tensposób Rorty
wciągnął wszystkichw
retorycznąpułapkę:
spór natemat
swojejfilozofii zamienił w spór dotyczący
kanonu lektur oraztego, które
krajejuż sągotowe zaakceptować
jego filozofię. Pytanie Szahajao
konieczność posiadania zdolności retorycznychprzez neopragmatystę
(s. 147)było
więc otyle
nie trafione, żewszyscy
uczestnicy debatyod
dawna już znajdowalisię
wewnątrzwykreowanej
przez Rorty’ego sytuacji, w której
pełniłon rolęamerykańskiego enfant
terribles,a
oni— niedojrzałych jeszczedotolerowania takichenfant
terriblesmetafizyków. Ta
skutecznaretorykajeszczerazwykazała, że Rorty wiele skorzystałz dorobku opcji
filozoficznej, z której się wywodzi.Oddalony
„narazie
”Rorty zapewne jeszcze
zawitaw Polsce. (Po części
jużsię tak stało po wydaniu jego książekFilozofia izwierciadło natury
iPrzygodność, ironia i solidarność). Już
choćby dlategowarto przeczytać materiały z
debaty.’ L. Kołakowski, Obecność mitu, Wrocław 1994, s. 30-31.
Recenzował Jakub
Kloc-Konkołowicz
Joachim
Kohler,
TajemnicaZaratustry.
FryderykNie
tzsche
i
jegozaszyfrowane przesianie.
Biografia,przeło
żył
Wojciech Kunicki, Wydawnictwo Dolnośląskie, Wrocław
1996, 536s.
Czyżby
koniec
tajemnicyNietzschego?
Wydawnictwo
Dolnośląskie
sprezentowało nam pod koniec1996
roku(więc jakby
podchoinkę) nową, nadzwyczaj
kontrowersyjną w swej wymowie książkęo
autorze Takorzecze
Zaratustra. Niejest ona
—podobnie zresztą
jaki poprzed
nia
(Ivo Frenzel, Nietzsche,przeł.
JacekDziubiński, Wrocław
1994) —typową
książką biograficzną, ale
raczej próbąukazania
postaciNietzschego
natle twór
czości oraz wydarzeń
z życia tego „wielokrotnie tabuizowanego
artysty słowa”(s.
5). O
ile polscybadacze myśli
Nietzschego bezwiększego zainteresowania przyjęli przetłumaczenie pracy Frenzela
(nazapoznanie
się zjejoryginałem mieli około
30 lat), tyleukazanie
siępolskiej
wersji pracy Kohleramusi być
zapewne niemałym zaskoczeniem.Jest to
bowiem nowaksiążka także
w tymznaczeniu, że
jej oryginał ukazał się w Niemczechw 1992
roku, a więczaledwie kilka
lat temu.Jestto
ponadto książka
błyskotliwie napisana iprzetłumaczona, starannie zredago
wana,
zaopatrzonaw
ciekawe fotografieoraz indeks
nazwisk. Szkoda tylko,że przy cytatach z tekstów
Nietzschego,które
dotąd nie byłytłumaczone
na język polski,niefrasobliwie „zapomniano” o
podawaniuodnośników
do krytycznegowydania dzieł.
Największy problem wiąże sięjednak z
treścią książki...Praca
Kohlera
prowokujeswym
tytułem i zapewne wielu da się skusić dojej
przeczytania,aby
wreszciepoznać tajemnicę Zaratustry,
aw
ten sposób itajem
nicę samego
Nietzschego.
Autorjuż w przedmowie uświadamia czytelnikowi, o jaki rodzaj
tajemnicy tutajchodzi.
Aluzja dohomoseksualnych skłonności
Augusta Platenajest
nieprzypadkowai służy
do wprowadzenia w swoistymoral-
no-intelektualnyklimat
tamtejepoki. Momentem kulminacyjnym
zdają się dysku
sje prowadzone nazebraniach
młodychpsychoanalityków,
którzypod czujnym okiem Mistrza Freuda usiłują
„prześwietlać” ludzkie
dusze.Nietrudno
się już domyślić, żew tym gronie
osóbniekonwencjonalne życie i
twórczość Nietzschegomusiały wzbudzać
szczególnezainteresowanie. Znaleźli
się więc itacy,
którzy podejrzewali goo
homoseksualizm, a nawetzamierzali
pisaćpoważne
prace na ten temat. Ich zapałostudził
jednakw
poręsam Mistrz, zdając
sobie zapewne sprawęraczej z
niestosowności takiegoprzedsięwzięcia
niżz istnienia „straż
ników”
broniących
dostępu dorzekomej tajemnicy Nietzschego. Tak oto
już jednoznacznie określona„tajemnica” przetrwała aż do naszych czasów,
a konkret
nieaż
doczasu, kiedy za sprawą
MazzinaMontinari
iGiorgia
Colliuporząd
kowano i
opublikowano
dużą liczbę notatek ilistów
Nietzschego. „Nowe”, niejasne
teksty stały sięświetną
pożywką dlawspółczesnych
poszukiwaczypikan
tnych
tajemnic. Wystarczyło,że znalazł
się ktośodważniejszy i
szukającyroz
głosu, a
całafilozofia Nietzschego zamienia
sięw zaszyfrowane,
„niewypowie
dziane
lęki” i w
„nie dającesię
wypowiedzieć pożądania”. Kohler
stwierdza,że
„kto
pragnierozjaśnić
ciemności, rozwiązaćtajemnicę Zaratustry,
ten musi zbadać życieNietzschego,
musikroczyć
pośladach, jakie pozostawił,
i niemoże przy
stawać nawet
tam,
gdziedomaga
siętego «niestosowna dyskrecjaw
” (s.11).
Podążajmy
więc zaKohlerem śladami
Nietzschego.Miejscem,
odktórego rozpoczynamy
naszą wędrówkę pojego
życiu i twórczo
ści,jest
wieś Rócken nieopodal Liitzen. Tamwłaśnie urodził
sięFryderyk jako
syn pastora;także
ojciecjego matki był
pastorem.Religijna
atmosfera domuumyka
jednakKohlerowi i
niemiała ona
jego zdaniemwiększego
wpływu naprzyszłe
losy
Fryderyka. Napierwszy
plan wysuwają się natomiastkłopoty
zdrowotne.dręczące
rodzinęNietzsche z pokolenia
na pokolenie.Nie
chodzi bynajmniejo bóle
korzonków czy reumatyzm,ale o „rozmiękczenie mózgu
”.
Niektóre opisyzachowań
małego Fryderyka, taktypowych
dladzieci, stają
się przedmiotemuważnych
studiów Kohlera. „Silnyupór
” iuciekanie
do„cichego
kącika”
musząbez
wątpienia zwiastować nadciągającą chorobę psychiczną. Umiejętnośćczytania
ipisania w
wiekuczterech
latzasługujew
zasadzie tylkona krótką wzmiankę. Nie mamy
bowiem poznawać biografiiczłowieka
niezwykle utalentowanego,ale
biografięczłowieka
chorego.Odtąd
— jak napsychoanalizę
przystało — leit- motivem pracy Kohlerabędzie
interpretacja snówFryderyka.
Przyznaćtrzeba,
żejest
cointerpretować,
jako iżwrażliwy dzieciak
boleśnie przeżył wczesnąśmierć
ojca i odtej pory
śniąmu
siępo
nocachróżne
koszmary. Wyedukowanyna Freudzie
Kohler uważajednak, że „w widmach tkwi
lękprzed przemocą
patriar-chalnej władzy”
(s. 28).Na
dodatekokazuje się, że—
jakto mówią
—nieszczęś cia chodzą
parami i wkrótceumiera młodszy
bratFryderyka.
Drugatragedia,
rozgrywająca się na jego oczach, wydajesię
jakbywyprorokowana we
śnieo nocnej
zjawie.Czy jest to jednak
wystarczający powód,aby
przypisywaćFryderykowi trwający przez całe życie, paniczny lęk przed
powrotem zmarłego ojcai
przed tym,że
zostanieprzezeń zabrany w
zaświaty?Śmierć
ojcarzeczywiście staje się koszmarem
dlamłodego
Nietzschego ijego najbliższych, ale jest
to koszmarnędznych
warunków bytowychpo przymusowej
przeprowadzce doNaumburga.
Nienależy
się dziwić,że
warunki te oraz surowemetody
wychowawcze,jakie
stosowałajegomatka,
nieprowadziły
dospontanicz
nego tworzenia się
radosnejosobowości dziecka.
Był to jednakczas, w
którym Fryderykodkrywa
swe poetyckie uzdolnieniai zaczyna
pisać pierwsze, młodzień cze wiersze.
Kohlermało mówi o
rozwoju talentu,dużo
zaśo
„ostrzegającymgłosie
zmarłegoojca
”,o
„kulcie ojcowskiegozwierzęcia
—totemu
”,o
świadomo
ści bycia„następcą zmarłegoojca”
io możliwości „powrotu
prawowitego dziedzi ca
” (tj. ojca — H.B.).Późniejsza, filozoficzna twórczość Fryderyka jest
jużzdaniem
autora tylko upoetyzowanym opisem upiornych wyobrażeń opowracają
cym
ojcu: „Dla śniącego rzeczywistością jest
nietylko
to, comoże zobaczyć oczami, dotknąć rękoma, ale przede
wszystkimcoś,
co wyciągapoń(upiorne) ręce i spogląda nań
(upfomymi) oczyma.W Tako
rzeczeZaratustra Nietzsche
inten sywnie zajął
siętymi zjawiskami,
czego niedostrzeżono
dodziś.
Wieleprzypad
ków
z praktyki badaczy koszmarów sennych czyta sięjak fragmentyz
rozdziałów Zaratustry" (s. 48).Podobnie
jakw naumburskim
domu, tak iw
internacieSchulpforta Fryderyk
niemiał łatwego
życia.Niemalże
żołnierskidryl
niesprzyjał rozmyślaniom
ifilozofowaniu.
UwagęKohlera
przykułyoczywiście
przedewszystkim wpisy
w rejestrze chorobowymmłodego wychowanka. Wbrew
jegolicznym i niedwu
znacznym sugestiom, trzeba
uczciwie stwierdzić,że poza
pojawiającymi sięwzmiankami
okatarze i
bólachgłowy,
nie matam
nickonkretnego.
Możetylko
dopisek lekarzao
ewentualnychskutkach „czynników
dziedzicznych”
wrodzinie
Nietzsche i o
„odrętwiałym
spojrzeniu” odbiega odprzeciętności.U Fryderyka
niewystępują
jednak żadne symptomy chorobypsychicznej,
zaśwygląd
jego oczuniewątpliwie wiąże
się zdużą
krótkowzrocznością. Kohlerowi pozostajezatem
dozinterpretowania właściwie
tylko zbiór wierszy,jaki zachował się z tamtych
czasów.Utrzymane są w stylu poezji
romantycznej, zatemjest w
nich duży ładunekemocjonalny i
sporo odrealnionychskojarzeń bujnej wyobraźni.
Trudno natomiast zgodzić sięz
tezą,że
powstawaływ
wyniku słyszeniaprzez Fryderyka
„nieartykułowanych dźwięków” czy „upiornego
szeptu
”, a
już napewno
niebyły rezultatem
utajonego „okrucieństwa”
czy „fatalnych skłonności”
. WedługKohlera
zaś młodyNietzsche jest
kimś, kto„we
śniejakoupiór nocny
ryjeziemię grobów, biczowany poczuciem winy,
judzony sadystycznymi tęsknotami” (s. 59).Czy przekroczyliśmy
już granicę absurdu?Nauczyciele
w Schulpfortapoznali
się na prawdziwym talencie Fryderyka.Jego
wiersz Śmierć Ermanaricha został nagrodzony,a
autoruznany za chłopca,
„którego
warto popierać”.
Literacka działalność Fryderyka wtowarzystwie
samo
kształceniowymGermania
jest równieżbardzowysoko oceniana. Conato Kohler?
A
to,że Nietzsche to żaden
geniusz,tylko „mały
sadysta”
(s. 60),zafascynowany
twórczościąLorda
Byrona, tego „potworawszelakich zakazanych
namiętności”(s.
70),
który
zmarł „na mieszankęgorączki
inudy
” (s. 71). Także nanielicznych,
ale zażyłych przyjaźniachz innymi uczniami
Schulpforty zaciążyłopodejrzenie o
sub-limowany
homoseksualizm.W
końcuKohler
stawia diagnozę:„Najpóźniej
w roku1862
Nietzsche wiedział,że coś w jego
życiu się nie ułożyło. Przeszłość ciążyła na nimjak koszmarny sen,wychowanie
odebrałomu
swobodę ruchów, oczekiwa nia,
jakiewobec
niego żywiono,przeciwstawiały
się własnym”
(s.80).
Matura
i rozpoczęcie
studiów teologicznychw
Bonnrozpoczyna nowy okres życia
Fryderyka. Wstępujeteraz także
dokorporacji Franconia,
ponieważ chceczuć się
dziarskim studentem,mogącym
nosić się zżołnierska, a nawet
cojakiś
czaswywijać szabelką.
Czyjestw
tym trochęszpanerstwa?
Zpewnością tak, ale
tojeszcze
niepowód, aby
jego wrażeniaz pobytu w tej
korporacjinazywać
„bzdetami o Franconii”
(s. 85). Poroku Nietzsche przenosi
się do Lipska,aby
pod okiem wybitnegoprofesora Ritschla
kontynuowaćstudia filologiczne.
Nie da się ukryć,że właśnie one stanowią
jegożyciową pasję. Całym
sobą oddaje sięstudiom,
działateż
wStowarzyszeniu
Filologicznymi rozmyśla nad
DieWelt ais
Wille undVorstellung
Schopenhauera.A
co nato
Kohler? Pisze,że
„demonicznypanseksualizm,
który nie daje się — chybaże we
śnie — pogodzićz
jegorzeczywistym życiem
pogrążył gow praktykach pokutnych,
«cielesnych męczar-niachw,
apóźniejw filologii
greckiejuprawianej przez Ritschla
i jegouczniów”
(s.111).
Innichyba
jednakobiektywniej
ocenili jegozaangażowanie i
niebawemFryderyk
Nietzsche,mający
zaledwie 24 lata (!)i
niespełniający
jeszczeformal
nie obowiązujących wymogów, zostaje powołany
na
Uniwersytet wBazylei
jakoprofesor
filologii klasycznej.Wkrótce staje
sięsławny,
a jego kariera rozwija sięw
błyskawicznymtempie. Poznaje
równieżRyszarda
Wagnerai
rozmawia z nimo muzyce, sztuce
ifilozofii. Czy jest
tojednak wartościowa
znajomość, skoro dla Kohlera Wagnerto
tylko„ogarnięty
pasją erotoman,bawiący się w chowanego ze swymi żądzami”
(s. 150)?Nagle
życie Nietzschego
zaczyna się burzyć jak domekz kart.
Kłopotyzdrowotne, brak
zrozumieniaw bardzo zachowawczym
środowisku uniwersytec kim, potrzeba
samotnegorozmyślania nad zagadnieniami
filozoficznymi. Wszyst
koto powoduje, że
rezygnujez
aktywnegożycia i
wycofuje sięw
swójwłasny
świat. WedługKohlera
zaśpowodem zaistniałego stanu rzeczy jest
to,że Nie
tzsche
Jestpedałem. Jego
perwersja wciąga gow
obszary dekadencji.Rozpad cielesny jest
tylko zewnętrznym wizerunkiemnałogu”
(s. 169). Prawdąjest
tylko to, żeNietzsche
zaczynaprzenosić
sięz
miejsca namiejsce w
poszukiwaniu bardziej sprzyjającegomu
klimatu.Najlepiej
czuje się weWłoszech
i tamteż osiada
nadłużej. Kohler uważazaś,
że nagorących plażach
mógł„zaspokoić
swój zmysł dlapięknamęskiejnagości
”(s.
259).Pewnego
razuwśród
owychmężczyzn
pojawiła się takżekobieta,
i tonie bylejaka, ale
bodajnajinteligentniejsza kobieta końca XIX
wieku. Mowaoczywiście o
LouSalome, która
nie tylko osobiście znałatakich
ludzi jak Tołstoj,Nietzsche, Freud
czy Rilke, alebyła
także uznawa
nejpóźniej
zaznawczynię
ichpoglądówżyciowych
i filozoficznych. Niedo końca wiadomo,
dlaczego niedoszło
domałżeństwa Fryderyka z Lou. Najprawdow-
podobniejintrygi
Elizabeth —zazdrosnej
siostryFryderyka
—pokrzyżowały
ich matrymonialneplany.
Zdaniem Kohlera natomiast znajomość tamiała
perwersyj- no-infantylnycharakter. Podobno
Loukochała, a
nawet ubóstwiała wyłącznieswego
ojca. Pojego śmierci
nieświadomietraktowała wszystkich mężczyzn podobnie
jak ojca, czyli „zainteresowana starszymi mężczyznamio właściwoś
ciach charyzmatycznych czarowała dziecięcym
wdziękiem
jak niegdyś ojca, iden tyfikowała
sięaż
doutraty tożsamości ze swoim
«mistrzem», by wmomencie
«prawdy»,
gdy partner
zdejmował maskę, spiesznie się odeńodsunąć. Wierność zmarłemu
ojcu jako zemstadokonana
na jegonastępcach”
(s.295). Zgodnie z opinią Kohlera,
małżeństwoz Lou
i tak nie mogłoby dojść doskutku, ponieważ męski homoseksualista
niepotrzebuje
kobietyza
żonę.Według
niegoNietzsche radzi
sobiezupełnie inaczej ze swoimi
tajonymi skłonnościami,a mianowicie odwiedza dom
publiczny dla mężczyzn,upija
się,zażywa
opium,tańczy nago w
swoimpokoju
iw
ogóle—używajączwyczajowego
słownictwa—zachowuje
się nieprzyzwoicie.Czy
trzebarzeczowo
polemizować z tymi poglądami?Ostatnia
część
książkipoświęcona jest wprost tajemnicy
Zaratustry. DotądKohler znęcał
się tylkonad wczesnymi pismami
Nietzschego,nad
przechowanyminotatkami
z tegookresu oraz nad
listami.Teraz
zabrał się do głównegodzieła, tj.
do Tako
rzecze
Zaratustra ipozostających w
związkuz
nimnotatkami oraz
do fragmentów autobiografii Eccehomo.
Jego zdaniem,człowiek,
którycierpi na
„paraliż
spowodowanysyfilisem
”, „zrzucił już wszystkie maski:jest
maską,zmienia je
niemal co godzinę” (s. 328). Z pomocą Freudowskiejpsychoanalizy
iliterackich porównań Kohler
usiłuje dotrzećdojakiejś pierwotnej
maskiNietzsche
go.
Przytaczanie wszystkich
skojarzeń, jakieprzychodzą
mu dogłowy,
byłobychyba pogwałceniem
zasad dobregowychowania.
Aczkolwiekprzyznać
trzeba,że autor
ten doskonale radzisobie z wypowiadaniem
niewypowiadalnego. Czasem zatrzymuje się jakby wpół
słowa i unikanazwania
tego, cow oczywisty sposób sugeruje.
Czemuto
służy?Na
pewno niewyjaśnieniu
fundamentalnych zagadnieńZaratustry, tj.
idei wiecznychpowrotów oraz
nadczłowieka. Enigmatyczna wizja znad Sils-Mariaz
1881roku, która
dlaNietzschego stała
sięw
równejmierze wielkim
przeżyciemegzystencjalnym,
jaki nowym
poznaniem filozoficznym,jest
dla Kohleraraczej rezultatem
narkotycznej„euforii
wyzwolenia”lub
„atakuepilepsji”
(s. 340).Obwieszczenie
zaś śmierci Boga, notabene pojawiające
sięjużw Wiedzy
radosnej, symbolizuje chęć ostatecznegouśmiercenia przez
Fryderykawłasnego
ojca.Dlaczego miałby
chciećczegoś
tak makabrycznego?Dlatego,
że trawił go „nie tylko smutekspowodowany
niezastąpioną utratąojca, lecz
także lękprzed
jegopowrotem
” (s. 356). Niejest to
tylko lęk przedjakimś upiornym
wyobrażeniem,ale
lęk winy, Kohler uważa bowiem,że Fryderyk
„był winnytej śmierci
” (s.357).
Pamiętamy,że miewał koszmarne sny, a
jegopoetycko roz
budzona wyobraźnia przynosiła
mu różne
reminiscencje obrazu ojca.Czy
tojednak jest wystarczającą
podstawądo wyciąganiatakskrajnych, że aż
absurdalnychwniosków?
Filozofia
Nietzschego, którajest
„religią dlazdobywców
świata” (s. 424),okazuje się
tylko zaszyfrowaną obsesjąhomoseksualną. Zaratustra,
będącymaską Fryderyka, za
pomocąidei wiecznych powrotow
wyrażaswe
niezaspokojone pożądanie męskiejpłci. Kohler twierdzi, że „Zaratustrę
ogarnąłprzyprawiający o
zawrotygłowy
zachwyt nie nawidok piękna kobiecego,
lecz grecko-męskiej doskonałościi ozłoconych
ciał herosów.Jego
demon nie zachęca go doroz
mnażania się (odejście
od metafizyki Schopenhauera —
H.B.); uwiecznia przemi
jającą chwilę dziękitemu, że wciąż
jejpragnie”
(s. 427). Wieczne powrotyto jednak
nic tylkozakamuflowany, perwersyjny seksualizm, ale i
perwersyjnie zniekształconapercepcja świata. Kolejna
maska Nietzschego,„Dionizos,
bóg wiecznych powrotów,przyniesie zagładę tym wszystkim ludziom, którzy
niezniosą
jego «filozofii»— innychz jej
pomocąuczyni nadludźmi, owymi doskona łymi,
harmonijnymiludźmi, którzy w strapieniu odnajdą radość, w bólu
rozkosz”(s.
486).Tylko
tyle filozofiijest
ponoćw
Zaratustrze. Niejest to
jednak zakończenieanaliz,
pozostałabowiem jeszcze
ostatnia,czwarta część Nietzsche- ańskiego
dzieła. ZnawcyNietzschego
dobrzewiedzą,
żeowa czwarta część jest
jakbydodatkiem
do całości, jako iżgłówna
konstrukcja opiera się na trzechczęściach. Czwarta
—w pewnym sensie zbyteczna — maza zadanie
przybliżyć iunaocznić
to, co wcześniej zostałojuż
pokazane. WedługKohlera
natomiast,jest
ona
swoistą kwintesencjąchorego
seksualizmu: „Wczwartej
części Zaratustryautor
rozdzielił swój duchowy icielesny
striptiz na kilka postaci koronując tymsamym
przyjemność ekshibicjonistycznego aktusadystyczną
puentą,że
ktośinny
poczuć
się może tuzdemaskowany”
(s. 504). Do Takorzecze Zaratustra
należąjeszcze
tematycznie DytyrambyDionizyjskie.W
nichtakże
nic nowego: Nietzsche„obnaża
się, a nikttego
nie dostrzega.Sprawia
mu to dodatkową przyjemność” (s.
515).Na koniec należy zadać
sobie pytanie o
wartość książkiJoachima
Kohlera.Z
literackiegopunktu
widzeniajest ona
bezwątpienia bardzo
interesująca. Zawie ra wiele
odniesień dotwórczości Byrona,
Goethego,Hólderlina,
Mannai innych wybitnych postaci. Jest więc
swoistymdziełem
wielkiego erudyty,swobodnie poruszającego
sięw
obrębie prozy ipoezji
najwyższychlotów. Nie
możnaby też chyba twierdzić, że Kohler
nie znatwórczości
Nietzschego.Przeprowadza
wiele subtelnych porównańi
analizz
pogranicza literatury i filozofii. Odrazu
jednakrzuca
sięw oczy, że
niepara się profesjonalnie filozofią,
a pisząc o Nietzschem, nie zamierza zajmować sięjego twórczościąjako
filozofią. Kohler konsekwentnie usiłuje —czego
zresztą nieukrywa —
dokonać psychoanalitycznej interpretacji całego dorobkuNietzschego. Innymi słowy,
chodzimu
o pokazanie, jakimczło
wiekiem był Fryderyk
Nietzsche,w oparciu o
to, conapisał. Pomysł taki jest wielce obiecujący,
gdyż nie ulegawątpliwości, że
życiowe doznania niepozostają bezwpływu
na twórczość. W tym przypadkujednak oczekiwaniaczytelników
niezostały
spełnione,chyba że mowa o
nielicznych czytelnikach,którzy są spragnieni
taniejsensacji lub nieprzyzwoitych
doznańw trakcie lektury. Nie można
więcpolecić
tejksiążki osobom,
którechciałyby
dowiedzieć się czegośo
prawdziwymFryderyku
Nietzschem.Z
drugiejstrony
jednak, nic nie stoi naprzeszkodzie, aby przeczytali
ją ci, którzyrzeczywiście
znają się na filozofii Nietzschego. Tym osobom książkaKohlera
nie powinnazaszkodzić, a
nawetjest w stanie dopomóc w zobaczeniu,
jak niepowinno się pisać o Nietzschem. Nie wszystkie
bowiem tajemnice izaszyfrowane przesłania
można rozwiązaćw
tak prosty,że chwilami nawet
prostacki sposób.Recenzował
Henryk Benisz
Umberto
Eco,
Nieobecna struktura, przełożyli Adam Weinsbergi Paweł Bravo,
WydawnictwoKR, War
szawa, 1996, 418 s.
Nieobecna struktura, której
fragmenty były już wcześniejdostępne
polskiemu czytelnikowi(Pejzaż
semiotyczny, 1972),jest
niewątpliwieksiążką z
innej epoki.Epoki
dyskusji, jakarozgorzała wokół
strukturalizmu i zarazem epoki wyodręb niania
sięsemiologii1
jako autonomicznej dziedzinybadań. O
tym „historycznym”' Konsekwentnie posługuję się tu terminologią Eco, który rozróżnia semiologię (naukę ogólną) i poszczególne semiotyki.