• Nie Znaleziono Wyników

Lubartowiak : miesięcznik poświęcony wychowaniu młodzieży starszej. R. 6, nr 5 (1937)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Lubartowiak : miesięcznik poświęcony wychowaniu młodzieży starszej. R. 6, nr 5 (1937)"

Copied!
10
0
0

Pełen tekst

(1)

DWUTYGODNIK POŚWIĘCONY SPRAWOM POWIATU LUBARTOWSKIEGO

PŁASZCZYZNA KONSOLIDACJI.

Deklaracja ideowo-polityczna, ogłoszona w niedzielę przez pułkownika Adama Koca, stanowi platformę dla skonsolidowania Narodu Polskiego.

Platformę szeroką i bardzo wyraźną.

1 to właśnie jest dziś najważniejsze. Wiemy, że rozbicie wewnętrzne czyniło znaczne postępy, że

„dekompozycja” wewnątrz społeczeństwa polskiego przybierała coraz większe rozmiary.

Przeciwieństwem takiej dekompozycji, jej za­

przeczeniem i zakończeniem, unicestwieniem i prze­

kreśleniem, musi być możliwie największy wysiłek konsolidacyjny.

To tez. wyłoniła się potrzeba określenia takiej platformy, na której mogłaby się oprzeć konsolida­

cja wszystkich twórczych sił Narodu.

Dziś tę platformę mamy i dziś możemy już przystąpić do realnej i pozytywnej pracy pracy jednolitej, jedną wolą kierowanej.

Platforma jest — jak już powyżej zaznaczyli­

śmy szeroka. Mieści się na niej każdy Polak dobrej woli, każdy Polak myślący kategoriami pań­

stwowymi.

Ale jak to bardzo wyraźnie podkreśla de­

klaracja Adama Koca nie mieszczą się na niej komuniści, ani ci, którzy czy to pod wpływem in­

teresów osobistych czy obcych mogliby szkodzić Państwu.

To ograniczenie jest konieczne, bardzo prosto i jasno się tłumaczy. Komunizm — powiada dekla­

r a c j a j e s t tak obcy duchowi polskiemu, że w Rze­

czypospolitej nie ma dla niego miejsca. I nie ma również miejsca dla tych „graczów politycznych", którzy wciąż jeszcze gnieżdżą się za „plotami i murami”, strzegąc nienaruszalności „osobistych lub partyjnych ambicyj i interesów".

Wszyscy inni Polacy natomiast, każdy, kto umie się wyemancypować z doktrynerstwa i ma do­

brą wolę pracy dla Państwa staje śmiało i jaw­

nie na platformie konsolidacyjnej, by stać się ogni­

wem w łańcuchu prac i wysiłków, zmierzających do głównego celu, obrony Polski.

I tu docieramy do najgłębszego pokładu ideo­

wej zawartości deklaracji pułkownika Adama Koca.

Musimy zwiększyć obronność Państwa, musimy stwo­

rzyć szereg wartości, któreby uodporniły Polskę wo­

bec wszelkich ewentualności.

Nie możemy tęgo uczynić w atmosferze potę­

pieńczych swatów, w stanic atomizacji wewnętrznej Nasze pogotowie obronne bezpośrednio zależne jest nie tylko od .siły zbrojnej, ale również od spręży stości i poziomu organizacyjnego całego społeczeń­

stwa. Musimy więc mieć zarówno świadomą wolę, jak i szereg prac organizacyjnych, któreby umożli­

wiły koncentrację wysiłku w dziedzinie wzmożenia naszej obronności.

I tu przechodzimy do zasadniczego problemu-, struktura Polski opiera się na masie ludzi pracy wsi i miast. Masa ta stanowi trzon wszelkich poczy­

nań w kierunku „zagwarantowania Polsce należyte­

go rozwoju i pewności jutra wśród pełnej niespo­

dzianek atmosfery świata”.

To tez temu światowi pracy muszą być dane wszelkie warunki rozwoju. Narastanie sił Państwa zależne jest od tego właśnie, jak rozwiążemy za­

gadnienie wsi, stworzymy dla robotnika miejskie­

go, dla pracownika umysłowego, dla polskiego rze­

mieślnika, dla handlu i przemysłu, dla wszystkich twórczo pracujących żywiołów takie warunki, by stały się źródłem coraz większych „elementów bo­

gactw i siły”.

W jakie zaś formy tę pracę wcielić...to właś­

nie stanowi najobszerniejszą część deklaracji.

A z tego właśnie, co ta deklaracja mówi o ce­

lach i metodach pracy, wynika bardzo ważne wska­

zanie, nie ma u nas miejsca dla walk klasowych.

Konsolidacja sił zmierza właśnie do tego, aby at­

mosfera naszego życia zbiorowego nic była zmąco­

ną walkami klasowymi, by jak to określa dekla­

racja „żadna doktryna gospodarcza i społeczna służąca jednej grupie” nie hamowała wysiłku twór­

czego dla rozwoju potęgi Państwa i nie wstrzymywa­

ła sprawnego funkcjonowania machiny państwowej.

Tak w najbardziej zasadniczym ujęciu brzmią główne myśli tej platformy konsolidacyjnej, którą dziś w swym sumieniu rozważyć muszą miliony Po­

laków, by powziąć decyzję, czy chcą nadal pogłę­

biać stan „dekompozycji", osłabiającej jeno siły na­

rodu i Państwa, czy też chcą zewrzeć się w zwią­

zek dobrej woli i twórczej siły.

M.

(2)

Str. 2 LUBARTÓW I AK Nr. 5

Roman Brzostowic/..

Wędrówka do najbiedniejszych w Lubartowie.

(ciąg dalszy)

O kilkanaście kroków dalej mieszkanie Tyca Józefa. Jeszcze przed wejściem wiem dobrze, że wewnątrz musi być chłodno. Patrzę na dach, na komin, a ta cieniutka, suchotnicza smuga dymu, nikła, jak nitka, nie wróży żarem rozpalonego pieca. j Nie mylę się, drzwi prowadzą do izby prosto ze i dworu, nie domykają się, tu i ówdzie szpary, utka­

ne szmatami. W biednej, lecz czysto utrzymanej izbie ; mieszka Tyc z żoną i trojgiem dzieci. Chłodno.

Ulica Mickiewicza. Domek Roli Franciszka. Mie­

szka na strychu z żoną i dwojgiem dzieci. Po obmar- i złych, śliskich, karkołomnych schodach, bez porę­

czy, wchodzę na maleńki, bez poręczy, ganek. Z ganeczka do mieszkania prowadzą drzwi o sześciu szybkach. Te szybki w drzwiach, są jedynym żród- | łem dziennego św iatła,.. okna na stryszku brak, w

małej izbie panuje zupełny mrok. W słabym blasku , palącej się nocnej lampki, rozróżniam kontury jedy­

nego łóżka, jakiegoś stolika, jakiejś ławki, reszta pozostaje wielką niewiadomą. Gospodarz leży na betach, rozesłanych na podłodze. Jest chory. W tej izbie, pozbawionej światła i słońca, bytuje jeszcze dwoje dzieci. Jedno chodzi do szkoły. Tu nasuwa się dręczące pytanie, gdzie to dziecko odrabia lek­

cje? Izbę na dole zajmuje bezrobotny, który zalega z zapłatą komornego. Wychodzę.

Na rogu Krzywego-Koła wstępuję do mieszka­

nia szewca Walentego Biskupa. Biskup odsiaduje po raz drugi więzienie za działalność komunistyczną.

W domu pozostała zmizerowana, chora na serce i płuca, żona z dwojgiem małych dzieci, Do miesz­

kania przyjęła sublokatorkę. Jasny, czysto utrzyma­

ny pokój. Dwa łóżka, nad nimi św. obrazy.

Sprzęty porządne. Zastaję Biskupową z 5-cio let­

nim chłopczykiem, dziewczynka ślizga się przed do­

mem. Chłopiec wymyty, uczesany, schludnie ubrany.

- Umiesz, pacierz? pytam.

— Umiem, śmiało odpowiada chłopiec.

—• Przeżegnaj się. Składa rączki i czyni znak krzyża, wymawiając jednocześnie wyrazy.

Z chwilą przymusowej nieobecności męża, do domu Biskupów zawitała bieda; nie ta bieda, którą zaraz za progiem czujesz w zatęchłym powietrzu;

nie ta bieda, która mimowoli wzrusza i zniewala do doraźnej pomocy, ale laku bieda, która, mimo po- | zornego dostatku, krzyczy o każdy kawałek chleba, gdzie łyżka gorącej zupy jest już szczęściem, a mi­

łe ciepło w mieszkaniu — marzeniem.

Ten kawałek chleba, tę smaczną gorącą zupę otrzymują codziennie dzieci Walentego Biskupa od policji; od tej samej policji, która go przymknęła.

Ten fakt jest tak wymowny, że żadnych nie wymaga komentarzy.

Opuszczam dom Biskupa, skręcam na prawo, na Krzywe Koło. Po chwili wchodzę do mieszkania Anieli Dziedzicowej, wdowy. Spora, ale wilgotna i brudna izba. Tu na dwóch łóżkach sypia matka i troje dzieci. Urządzenie nędzne. Niedostatek widocz ny. Czem i jak żyje? Ima się wszystkiego, aby

siebie i swoją gromadkę wyżywić.

Idę półkolem Krzywego-Koła, aby niedługo znaleźć się na ulicy Ks. Biskupa Bandurskiego.

Wchodzę w ciasną sionkę, otwieram drzwi, i chociaż zdawało mi się, że przestałem się wszyst­

kiemu dziwić, staję zdziwiony, oszołomiony nie­

prawdopodobnie ciasną izbą. Jest małe okienko, jedno, jedyne mieści się łóżko, mały stolik, lilipu­

cia kuchenka, parę garnczków i stołek Mieszka tu Katarzyna Dudkowa z 12-letnim synem Mieczysła­

wem i sublokator Krygier Aleksander, bezrobotny, który od czasu do czasu znajduje zajęcie po kaszar­

niach. To już nie bieda — to nędza. Nie byłem nigdy prymusem w matematyce, ale podjąłbym się raczej rozwiązać kwadraturę koła, niż rozsupłać zawiłe pytanie, gdzie i jak te Irzy osoby rozmieś­

cić. Z ulicy Ks. Bandurskiego skręcam na ul. Krę­

tą, odnajduję dom L. 4. Z obszernej sieni, wchodzę w równie obszerną, widną, czystą izbę. Mieszka tu wdowiec Borzęcki Feliks z dwojgiem dzieci i siostrą.

W mieszkaniu ciepło i jasno. I tu bieda nie straszy, nie wyłazi, nie czycha, nie rzuca się na przybysza, ale choć niewidoczna — jest. Brak pracy, życie z dnia na dzień, borykanie się z losem. 1 dręczące pytanie: co jutro będziemy jeść.?...

Z ulicy Krętej, przez jakieś ciasne przejście, między parkanami, wchodzę na ulicę Browarną i prosto zmierzam do mieszkania Dziedzica Feliksa.

W mieszkaniu zastaję żonę Dziedzica, Mariannę z córeczką, jednoroczną Zosię. W tym przenikliwie zimnym mieszkaniu, pomimo bijącego w oczy nie­

dostatku, pomimo, że na całe umeblowanie składa się 2 łóżka, stół i stołek, panuje czystość. Tu wiel ka bieda. Z policyjnego komitetu obiady otrzymuje syn Kazimierz. Dziedzicowa prosi mię bardzo, abym wstawił się do Przewodniczącego Komitetu Policyj­

nego p. Komisarza Józefa Krzeczkowskiego, aby do garnuszka Kazia dolewać choć pół łyżki zupy dla maleńkiej Zosi.

— Mam mało pokarmu w piersiach, dziecko mizerne, jak zobaczy Kazia przy łyżce, krzyczy daj...

daj... objaśnia Dziedzicowa.

W tej chwili mała, śliczna, jasnowłosa Zosia uśmiecha się i powtarza daj... daj... daj...

Czy mam zapewniać czytelników, że p. Kom.

Krzeczkowski spełnił to życzenie?

Kazio Dziedzic, lat 8, niema palta! Wiadomo mi, że Policyjny Komitet podjął akcję rozdawnictwa obuwia i sukienek, najbardziej potrzebującym, i wiadomo mi, że p. Starościna Wąsowa w tej spraw­

ie idzie z najdalej posuniętą pomocą, ale palto, to jest duży wydatek i zrobiłby dużą lukę na szkodę bosych dzieci i dlatego, w roli felietonisty, pozwa­

lam sobie wezwać litościwe serca o stare choć palto dla 8-letniego Kazia. Pragnę przekonać się, czy ten inny, zamożniejszy Lubartów, podaruje Kazikowi Dziedzicowi, tak mu potrzebne i tak przez, niego u- pragnione palto. Spodziewam się, że mój głos nie będzie głosem wołającego na puszczy.

c. d. n,

(3)

Nr. 5 LUBARTOWIAK Sb. 3

Budżet Lubartowskiego Powiatowego Związku Samorządowego na rok 1937/38

Rada Powiatowa na posiedzeniu w dniu 16 stycznia 1937 r. pod przewodnictwem Starosty p.

Mgr Wąsa Henryka, uchwaliła budżet Pow. Zw.

Samorząd, na rok 1937 38 tak po stronie wydatków jak i dochodów na sumę 347938 zl.; wydatki zwy­

czajne uchwalone zostały na sumę 286255 zł. i nad­

zwyczajne na sumę 61683 zł.

Budżet na rok 1937/38 dostosowany jest do obecnej sytuacji gospodarczej i w porównaniu z budżetem zeszłorocznym został podwyższony o su­

mę zł. 18561. Podwyżka la spowodowana została koniecznością prowadzenia racjonalnej polityki go­

spodarczej, czego nie uwzględnił w swoich su­

mach, budżet 1936/37, często nie zaspakajając naj­

niezbędniejszych potrzeb. Suma wydatków nadzwy­

czajnych przewidziana została wyłącznie na inwe­

stycje takie jak: a) roboty przy budowie domu spo­

łecznego — zł. 5683, b) budowa dróg na odcin­

kach: Michów Łysobyki (połączenie Lubartowa z Warszawą), Lubartów —• Czemierniki, Łęczna — Ludwin i Łęczna Puchaczów - zł. 51000. W wydatkach i adzwyczajnych przewidziana jest rów- I nież kwota 5000 zł. przeznaczona na spłacenie resz­

ty należności za nabyty w 1935 r. aparat Roentge­

na dla Szpitala Powiatowego.

Poszczególne pozycje budżetu, kształtują się w |

sposób następujący:

Dz I wydatki adm. osobowej i rzeczowej — zł. 18850. Dz II utrzymanie i obsługa majątku nie­

ruchomego Skrobów zł. 2667. Dz. 111 Podwyższenie kapitału zakładowego K. K. O. (przedsiębiorstwo komunalne) -■ zł. 3000. Dz. IV Spłata długów zl. 26991. Dz. V Drogi i place publiczne — zł, 164000 i spłata długów zł. 21000; razem zł. 185040.

Dz.VI Oświata zł. -1030 z uwzględnieniem roz­

szerzenia akcji świetlicowej (lOOOzł), odbywania konferencji oświatowych (600 zł), oraz udzielanie stypendiów dla uczniów szkół średnich i wyższych (500 zł). Dz. VII Kultura i Sztuka ... zł. 920, na powiększenie biblioteki ruchome o dwa nowe kom­

plety, i bibliotoki teatralnej oraz na zapomogi przy budowie domów ludowych. Dz. VIII Zdrowie pu­

bliczne — zł. 34767.

Wydatki podwyższono w tym dziale z powo­

du utrzymywania ośrodków zdrowia w Lubartowie i Michowie, które będą obciążone obowiązkami o- pieki higienicznej nad dziećmi szkolnymi. Co do szpitala to jest on instytucją .samowystarczalną, nie potrzebuje subsydium ze strony Pow. Zw. Sam. i budżet jego zamyka się kwotą zł. 40187,

Dz. IX. Opieka Społeczna (utrzymanie sierot)

— zł. 2501.

O mowie, kobietach

i p e w n e j p r z y g o d z i e .

„Mówić mało i źle jest nieszczęściem prosta­

ków; mówić wiele i źle jest zuchwalstwem głupców;

mówić wiele i dobrze jest szczęściem dowcipnych;

mówić mało i dobrze, jest roztropnością mądrych”

ktoś, gdzieś, w przystępie dobrego humoru o- kreślil. I pewnie miał rację; tylko jakże często tej racji się nic uznaje. Wystarczy wziąść na przykład pierwszego z brzegu bażanta, robaka lub innego gogusia, aby się przekonać do czego służy mowa ludzka. Wiele jest zuchwalców i prostaków, choć chętnie patrzylibyśmy na szczęściarzy, nie tylko wygrywających na loterii lub mądrych przez roztro­

pność. Ale to jeszcze nie wszystko. Znam teki przy bytek, gdzie wiadomości są najświeższe, gdzie ni­

cuje się na każdej ofierze potrzykroć opinię. No ale tam w grę wchodzi języczek kobiecy; wszystkim wiadomo, ze nadobne istotki rozporządzają nietylko długimi włosami. Ale może by tak opodatkować

„jamę omal michalikową" specjalnym podatkiem od obrotu.

Przynajmniej skatb zyska nowe wpływy, a urzędnicy świeżą robotę. Choć warto by zatrudnić w jaki sposób bezrobotnych, dać im możność wy­

życia się w kieracie pracy, a nie pozostawiać ich na pastwę codziennej nudy, przez którą często się zapominają. Co zrobić to naprawdę nie wiem. Kwa­

dratura koła lub trzeci prosty kąt w trójkącie — to błahostka przy rozwiązaniu i ostatecznej likwidacji łobuzerji lubartowskiej. Zimowa pomoc dobrze fun­

kcjonuje, i widocznie szczodrze obdziela, bo ci a- pasze wieczorni są agresywni, i cięci w pysku Jeśli tej bandy z przed gospody nie można rozpędzić, to

ją poprosić o zmianę miejsca postoju; (np. nad Wieprzem lub w areszcie). Poprosić — nieinaczej się teraz robi, gdy czas walnych zebrań nadszedł.

A jakie czarujące są nieraz obrady, jaka ożywiona dyskusja, ilu kandyd-ftów do nowej roboty, że po­

jęcie ludzkie przechodzi. Choć cierpliwość to po ­ tężna cnota i wielki atut w ręku, bo nowe liczniki nadal pędzą jak szalone, ku rozpaczy żądnych świa­

tła. Boję się, że nie długo to opłacł się założyć szkołę do nauki czytaniu po ciemku, systemem dla niewidomych. Jeden mój starszy znajomy to fantazję ma niezgorszą, i nie stroni od wszelkich rozrywek.

Jeśli możnąby mu coś zarzucić, lo słabość zwie rzaiiia się kolegom z sukcesów u płci pięknej. Po­

wiada mi kiedyś, że przygodę miał arcj zabawną w Warszawie podczas urlopu. Cały w słuch Xię za­

mieniłem, lecz, nie widzę końca, bo... „widzisz sie­

dzę sobie, rozumiesz sam jeden w domu i nie wiem co robić... zaczynam dzwonić..,, ot tak sobie, do byle - kogo... Nagle rozlega się głos telefonistki z kontroli: „panie, pan się źle łączy".,., powiadam ci co za głos ,. Zach-wy-ca-ją-cy! Rozumiesz?.., i Zach-wy-ca-ją-cyl... Oczywiście, że nawiązałem z nią

rozmowę... Od słowa do słowa, kapujesz, umówi- i liśmy się na godzinę dziesiątą wieczorem, bo wtedy i właśnie ona kończyła dyżur... Punktualnie o dziesią- j tej czekam na ulicy. Przyszła. Zdębiałem. Wyobra żalem sobie, sądząc z jej głosu, ze musi być pię­

kna, ale tak pięknej nigdy nic mógłbym sobie wy­

obrazić... Powiadam ci, zach-wy-ca ją-ca, rozumiesz?

Ubrana jak najelegantsza dama... Nóżki jak Marle­

na!... Figura GretyT... Co za uśmiech, co ‘za oczy, ten nosek, te usteczka! Oczywiście... że zaprosiłem ją do lokalu, kapujesz, postawiłem szampana, warta była tego, potem poszliśmy do niej, bawiliśmy się do rana i t, d. No, jak ci się podoba ta historia?..

„Obrzuciłem wzrokiem mego interlokutora, pesząc

(4)

Str. 4 LUBARTOWIAK N r. 5 Dz. X. Rolnictwo (popieranie) — zł. 37046.

Dz, XI Popieranie Przemysłu i Handlu — nic nie przewidziane.

Dz. XII Bezpieczeństwo publiczne — zł. 1700.

Dz. XIII Różne — zł. 10593.

DOCHODY ZWYCZAJNE.

Dz. I Majątek Komunalny (o/„ °/„ od kapit. i rent) zł. 3250

Dz. II Przedsiębiorstwa komunalne — zł. 1134 zysk z betoniarni — zł. lOOu, zysk ze szkółki drzewek zł. 134.

Dz. III Subwencje i dotacje — zł. 4450 (od Skarbu Państwa, zw. samorz. i osób pr. publicz.)

Dz. IV Zwroty — zł. 5437 (od Skarbu Pań­

stwa i innych)

Dz. V Opłaty administracyjne — zł. 100 (po­

zwolenie budowlane)

Dz. VI Opłaty za korzystanie z urządzeń ko­

munalnych — zł. 18624 (ośrodek zdro­

wia, szpital zwierzęcy, dozory rzeźni i targowic).

Dz. VII Udział w podatkach państwowych — zł. 13300.

Dz. VIII Dodatki do podatków państw. — zł. 114200.

Dz. IX Podatki samoistne — zł. 186040 (od gruntów państw, i opł. na budowę i i i -

trzymanie dróg bitycłi).

Dz. X Różne — zł. 1403 (opłaty od podań wnoszonych do Pow. Urzędu Rozjem.

i inne)

Jednocześnie Rada Powiatowa uchwaliła budżety:

a) Szpitala Powiatowego . . — zł. 40157

b) Ośrodka Zdrowia w Lubartowie - zł. 12906 c) » „ Michowie — zł. 1760

d) betoniarni . . . , _ z}_ 66890 e) szkółki drzewek . . . ZJ. 5900

Poza tym Rada Powiatowa postanowiła zaciąg­

nąć pożyczkę krótkoterminową w kwocie do 60000 na prowadzenie robót drogowych; pożyczkę długo­

terminową zł. 6000 na budowę 5 kl. szkoły w Dy- sie> Niemce. Gmina posiada własny fundusz zł. 5000.

, Sprawa przymusowego ubezpieczenia rucho­

mości rolniczych, nie została przeprowadzona, wo hec zajęcia nieprzychylnego stanowiska przez po­

szczególnych radnych, tłumaczących się ciężką sy­

tuacją wsi.

Świadczenia na drogi w naturze od gmin u- chwalono: na drogi państwowe zł. 10950, woje wódz- kie zl, 9160, powiatowe zł. 18300.

W ten sposób przedstawiają się poszczególne pozycje Pow. Zw. Sam. na rok 1937/38, oraz głów­

niejsze uchwały.

Mgr Ni wieki tPoc/uw.

go zupełnie.” „Nie wierzysz mnie” — oburzył się. Nie, widzisz... wierzę, że dzwoniłeś z nudów i byłeś sam w mieszkaniu — to możliwe; że potem spotkałeś się z jakąś kobietą*! że ona była bardzo | ładna — to też ostatecznie możliwe, że poszedłeś z nią do lokalu i postawiłeś flaszkę szampana i to się mogło zdarzyć, ale w jedno nie mogę w żaden sposób uwierzyć, że to była telefonistka — bo wi­

dzisz... wtedy, gdy tyś mógł się bawić do rana, nie było jeszcze telefonów. Ale to tylko opowiastka bo właściwa zabawa to odbywa się w „zaciszu”, gdzie dyskretnie można spędzić chwile, o każdej porze dnia i nocy, ze wszelkimi rozrywkami. Nie radzę jednak tam się wybierać o dwunastej w po­

łudnie, bo pewnie puchy, lub spotka się kogo z towarzystwa. Więc po co się narażać na przykrość, kiedy tej nigdzie nie brakuje.

Wystarczy przejść się ulicami miasta podczas słoty. Ze instytucja dozorców domowych jest u nas nieznana, to mniejsza rzecz, ale zamiatać chodniki z błota trzeba. Napcwnę robią to w Lublinie Lu- | kowie, ale nie w Lubaitowie. Jest nadzieja, że to się kiedyś zmieni, może jak piękna ulica będzie prowadziła do stacji. Wyobrażam sobie, — chodnik

— ławeczki - - pary do siebie przytulone (odwie­

cznie tak się dzieje), a wszystko pod opieką mo­

ralną władz miasta.

I łaźnią też się pewnie ktoś opiekuje; widać to na pierwszy rzut oka — wszędzie czysto schlu- j

dnie, ze przyjemność ma się idąc — tylko nie do kąpieli; bo... bo często wody niema Szkoda, Wieprz pod bokiem i taki kaprys natury. Takie to szczę­

ście człowieka, jak chce się wykąpać —- to może najwyżej się dowiedzieć co słychać w mieście, choć podobno dobre źródło wiedzy to zakład fryzjerski. Tam się goli na całego, wymienia­

jąc, bogate informacje.

Na to nie ma rady, rządzą tu odwieczne pra­

wa, może nie takie dyktatorskie jak w niektórych domach gdzie płeć piękna alfą i omegą. Ale a propos niewiasty ... mężatki, jeśli w zapędzie flirtu

mile spędzanie czas na spacerze, to róbcie to roz­

tropnie, bez reklamy i wpadania, by nie dawać tematu do plotek. Lepiej spotykać się bardzo wcze śnie, lub późnym wieczorem. Trzeba być prakty­

czną i górować strategią nad „podlotkami” wcho dzącymi w życie. Bo jednak pannice lubartowskie to sprytnie się urządzają,- niby to niewinne, ale ba­

łamucą nawet zaawansowanych w więku. Niech się tak dzieje, kryle tylko nie trzeba przypominać przy­

słowia z dzbanem, któremu oderwało się ucho.

Spryt to ważna zaleta, humor jeszcze większa (ale nie w stylu kiepurowskim) cóż mówić o dziewoi która kładzie się do snu w okulary, aby nic nie stracić z ułud sennych. Ale sen mara, a praca czeka, trzeba się do niej wziąść, okazja świetna — nowe zarządy, tylko szkoda, że narazie nic nie robią a tylko biadają na s a r e - piękne zajęcie byle tylko dotrwać do następnego wal nego zebrania, tymczasem grając w brydża zło­

szcząc się na przeciwnika i „Lubartowiaka”, który sprawy te wywleka.

Niewszyscy chyba tubylcy wiedzą, że właści­

wa nazwa m iasta— to I.ewartów Są projekty przy­

wrócenia dawnej historycznej nazwy. Jakby to wy­

glądało: „jadę do I.ewartowo, łobuz lewartowski.

błoto lewartowskie i t. p.” Owszem, owszem wcale nieźle i prawie fotogenicznie jeśli tak można powie­

dzieć czy napisać

Zresztą chyba zawsze można pisać, papier wy­

trzyma, drukarz wytrzyma, a czytelnik rzuci w...

Choć może tym razem tego nie zrobi, -- ufajmy i

bądźmy pewni, jak jeden śpiewak orderu.

(5)

Sir. 5 LUBARTO WI AK Nr. 5

Zadania L.O.P.P. w Obronie Państwa.

Wyrazem nowego stanowiska Anglii w sprawie nokoiu w Europie jest uchwalenie przez I arlainent Analii kwoty 400 milionów funtów, a więc, około 10 miliardów złotych na wydatki związane z powie- kszeniem sił zbrojnych. Anglia je,t jednym z ostat­

nich państw w Europie, w którym piysły iluzje utrwalenia pokoju na drodze konferencji, paktów czv przymierzy. Pozostała jedna tylko o ro g a d o ie a- lizacii bezpieczeństwa zbiorowego, mówi premier Baldwin, przez stworzenie siły tak druzgocącej, ażeby napastnik nie mógł rozpocząć. Przyszły na­

pastnik myśli podobnie, że nie może rozpocząć do­

póki jego siły nie będą miały druzgocącej przewag,, wiec w konsenkwencji mamy tak zwany wyścig zbrojeń. Jest to błędne koło do którego chcąc me- chcąc wciągnięte są i inne państwa, gdyż nie do pomyślenia jest by baran znalazł się w stadzie wil­

ków bez szkody dla całości swojej skóry. Sprawa siły obronnej państwa w dzisiejszych czasach me tylko polega na stworzeniu silnej armii ale rowmez na zabezpieczeniu wnętrza kraju przed napadem lot­

nictwa nieprzyjacielskiego. My na szczęście me po- zostajemy w tyle. Przyznane kredyty na rzecz do­

zbrojenia armii stwarzają gwarancję, że ewentualny napastnik spotka się z odpowiednią odprawą, jeżeli zaś chodzi o zabezpieczenie wnętrza kraju to w dniu 29 stycznia b. r. Rada Ministrów zatwierdziła roz­

porządzenie o przygotowaniu obrony przeciwlotni- ezo-gazowej Państwa. Nie wchodząc w szczegóły te­

go rozporządzenia należy podkreślić olbrzymi udział Ligi Obrony Powietrznej i Przeciwgazowej w pracy nad Obroną Państwa. Zadania LOPP ujęte są w następujących punktach: LOPP 1. Organizuje i przeprowadza uświadomienie ludności co do po­

trzeb i sposobu obrony przeciwlotniczej i przeciw­

gazowej, 2. - Organizuje, szkoli i zaopatruje w sprzęt organa obrony, 3. — Bierze udział w pokry­

waniu kosztów przygotowań obrony przeciwlotni­

czej i przeciwgazowej.

Zadania włożone na barki tej instytucji przez Państwo jest ogromne i LOPP aby wykonać swoje obowiązki musi znaleźć całkowite zrozumienie i po­

parcie obywateli tak w interesie Państwa jak i swo­

im własnym.

Obwodowy instruktor OPLG ( ) J. Kutnik

Na marginesie działalności Koła P o ls k ie j M acierzy Szkolnej

w L u b a rto w ie w 1936 r.

W ostatnim numerze (Nr. 4) Lubartowiaka na str. 4 w notatce, zresztą stylowo wystękancj, o dzia­

łalności Koła Polskiej Macierzy Szkolnej w Lubar­

towie, znajduje się między innymi takie zdanie:

„Wprawdzie na zebraniu ogólnym Ks. Stanisław Niedźwiński, wikariusz przy kościele parafialnym w : Lubartowie, podał wniosek skasowania biblioteki przy szpitalu (sic), wniosek ten wszakże nie został przyjęty (sic) i biblioteka istnieje nadal, nawet po­

winna być powiększona, gdyż oprócz lekkiej bele­

trystyki chorzy proszą o książki treści religijnej, a |

jeszcze by się przydały książki dla dzieci"

Notatka jest podpisana małymi literami a. s. - kto się kryje pod tymi literami nie. wiem.

Ładny kwiatl Ks. Niedźwiński, który sam pro­

wadzi z młodzieżą lubartowską konkurs dobrego czytania książki, przeciwnikiem biblioteki, przeciw­

nikiem udostępnienia i popularyzowania książki, najlepszej nieraz przyjaciółki dla człowieka przy­

gniecionego brzemieniem smutku i cierpienia. Czło­

wiek bez serca, podał wniosek skasowania biblio­

teki i to gdzie — przy szpitalu! Chorych znękanych bólem i nieraz tęsknotą za dziećmi i rodziną, któ­

rym o każdej porze nocy i dnia przychodzi chętnie z pomocą duchową zaopatrując Sakramentami Św.

— chciał pozbawić biedaków jedynej może pocie­

chy, jaką znaleźć mogą w dobrej książce.

Piękne pojęcie może o nim mieć społeczeństwo lubartowskie, nie mówiąc już o chorych w szpitalu.

Toż to zgodnym chórem zdrowi i chorzy krzyknąć powinni „anatem sitl” mech będzie wyklęty! Bo zamiast nieść pochodnię kultury, sączącej się czę­

stokroć z książki jak czysty potok ze skalistego żródliska, sam tuczony przez parę lat kulturą i cy­

wilizacją zachodniej Europy ... rozsiewa tu w na­

szym grodzie ciemnotę, wszeteeznictwo i zakłamanie tego, co słyszał o znaczeniu książki i doniosłości biblioteki na uniwersytecie w Innsbrucku, w War­

szawie, na kursie dziennikarskim w Monachium i Wyższej Szkole Dziennikarskiej w Warszawie. Co za człowiek!...

Panie „as”, pan pozwoli, że mu się przed­

stawię: jestem ks. Niedźwiński, a jeśli wolno, to za­

pytam: gdzie pan był w czasie zebrania walnego Koła P. M. S. w Lubartowie? Czy pan w czasie dyskusji na temat wypożyczania książek chorym był przytomay, czy wzdychał do księżyca, czy mo­

że wogóle zapomniał na zebranie zabrać ze sobą głowy? Dlaczego pan wmawia we mnie, jak w cho­

rego jajko słowa, które nie przeszły przez moje usta?

Wprowadzanie opinii publicznej w błąd, fał­

szowanie czyichś słów, a przez to i stawianie ko­

goś w złym świetle przed oczami społeczeństwa jest krzywdą moralną. Tego rodzaju postępowanie może być wynikiem głupoty albo podłości, Jedno i drugie jest przywarą człowieka.

Ja nie jestem korkiem do zatykania dziura­

wych i potłuczonych butelek. Jestem księdzem i duszpasterzem. Szanowni Czytelnicy wybaczą łas­

kawie moje oburzenie, ale jako duszpasterz dbać muszę o dobre unię i pełnię zaufania u tych, wśród których powołanie mnie postawiło.

Protestuję przeciwko tego rodzaju postępowa­

niu! Jeśli kto chce zabierać glos publicznie na szpaltach prasy, to niewolno mu opierać swoich powiedzeń na faktach nie sprawdzonych. Papier wytrzyma wszystko, nie tak się ludzie ułożyli, ze za każde słowo na papierze trzeba ponosić konsek­

wencje. Kto lego nie rozumie to, choćby się daleko posunął na ścieżce doczesnej wędrówki, i wiele innych rzeczy nie jest w stanie zrozumieć, Takiemu radziłbym po przyjacielsku, aby, zamiast bawić się w publicystę, niech sobie na świeżym powietrzu pogra w klipę, to mu wyjdzie na zdrowie

i nikomu nie zaszkodzi.

(6)

Str. 6 LUBARTOWIAK Nr. 5 1) Nieprawdą jest, abym miał zgłaszać wniosek

o skasowaniu biblioteki przy szpitalu; prawdą na­

tomiast jest, że w sprawie biblioteki szpitalnej zgło sił wniosek Pan Komisarz Stankiewicz Antoni.

2) Nieprawdą jest, aby ktokolwiek z zebranych zgłaszał wniosek tej treści, jaką podał autor notat­

ki; prawdą natomiast jest że Pan Komisarz Stan­

kiewicz zgłosił wniosek, w którym domagał się, a- by książki znajdujące się w szpitalu tam nadal po ­ zostały i w razie potrzeby jeszcze uzupełnione dublami z ogólnego zbioru tak, iżby stanowiły od­

dzielną biblioteczkę szpitalną. Prawdą jest, że po­

pierając powyższy wniosek zaproponowałem Zarzą­

dowi urządzenie kwesty po Lubartowie na biblio­

tekę dla szpitala lubartowskiego.

3) Nieprawdą jest, że wniosek ten nie został przyjęty; prawdą natomiast jest, że wniosek zgło­

szony przez Pana Komisarza Stankiewicza i popar­

ty przeze mnie został jednogłośnie przyjęty.

Tyle jest prawdy w sprawie biblioteki szpital­

nej, wszystko inne z palca wyssane.

Co się odnosi, do wyjaśnienia w sprawie bib­

liotek podanego na str. 7 przez Ks. Aleksandra Szulca, to ono jest wynikiem jedynie nieporozu­

mienia. Zresztą nie można się dziwić, gdyż będąc chorym wówczas, nie mógł być na zebraniu, a za tym nie słyszał przebiegu dyskusji, źle został poin­

formowany i stąd polemika, podobna do walki z wiatrakami. Bo takiego wniosku o jakim wspomina nikt na zebraniu nie zgłaszał. Z całego wyjaśnie­

nia można by mieć tylko zastrzeżenie co do tego, | czy społeczeństwo lubartowskie ma prawo głosu na walnych zebraniach P. M. S. i czy może doma­

gać się od kierownictwa względnego zabezpiecze­

nia księgozbioru od możliwości zakażenia książek, czy takie głosy należy uważać za przeczulenie na punkcie higieny. Ale o tym pomówimy przy innej sposobności.

Ks. St. Niadźwiński magister filozofii

Z Polski i ze świata.

D e k la r a c ja id e o w o - p o lity c z n a .

Wygłoszona przez radio w dniu 21 b. m. przez płk. Adama Koca deklaracja ideowo - polityczna wzbudziła niebywałe zainteresowanie zarówno w kraju jak zagranicą.

W miarę zapoznawania się z tezami deklaracji odzew społeczeństwa się wzmaga i jest olbrzymi.

Nie ma miasteczka, i wsi, gdz eby społeczeństwo zarówno zorganizowane, jak i nie zorganizowane nie poświęcało uwagi i nie omawiało podstawy ideowej, tworzącego się obozu konsolidacji narodowej.

Masowy napływ zgłoszeń zar wno zbiorowych jak i od osób poszczególnych świadczy o głębokim zrozum eniu konieczności połączenia całego narodu.

Piasa zagraniczna poświęca całe wstępne arty- i kuły podkreślając doniosłość sprawy dla narodu pol­

skiego.

C en tra ln e biu ro o r g a n iz a c ji tw o rzo n ej p rzez p ik . A. K oca

Sekretariat płk. Adama Koca komunikuje, że

biura centralne twoszącej się organizacji znajdują się w Warszawie przy ul. Matejki 3. Całą korespon­

dencję kierowaną na ręce płk. Adama Koca należy nadsyłać pod tym adresem. Wszystkie organizacje i poszczególne osoby, zgłaszające akces do akcji płk.

Adama Koca, są proszone o nadsyłanie zgłoszeń telegraficznie lub listownie pod wskazanym adresem.

Sekretariat płk. Adama Koca komunikuje, że godziny przyjęć interesantów są następujące: od 10-ej do 14-ej i od 17-ej do 19-ej. Telefony są na­

stępujące: zastępca szefa biura propogandy 8-18-06, wydział prasowy 9-03-60, wydział organizacji spo­

łecznych 8 18-65 oraz informacje 7-23-98.

K om unikat s e k r e ta r ia tu pik. A. K oca Sekretariat płk. Adama Koca komunikuje, że organizacje i osoby które zgłosiły swój akces do O- bozu, otrzymywać będą w miarę postępu prac orga­

nizacyjnych zawiadomienie o ewentualnym przyjęciu do Obozu. Samo zgłoszenie bowiem nie jest równo­

znacznie z przyjęciem.

Jan K iep u ra d la b ez ro b o tn y c h .

W niedzielę 21. U. 37, w Krakowie, w Starym Teatrze odbył się wielki koncert Jana Kiepury i małżonki jego Marty Eggertli, koncert był transmi­

towany przez radio.

Dochód z koncertu państwo Kiepurowie prze­

znaczyli na zimową pomoc bezrobotnym. Równo­

cześnie Główny Komitet Zimowej Pomocy Bezro­

botnym zwrac i się do wszystkich radiosłuchaczy, a- żeby przy opłacaniu abonamentu za marzec złożyli po 1 zł., za skorzystanie z tego koncertu, na po­

moc bezrobotnym.

P o lo w a n iu w B ia ło w ie ż y

W Białowieży odbyło się reprezantacyjne po­

lowanie, w którym udział wziął P. Prezydent prof.

Mościcki, Marszałek Śmigły-Rydz, szereg osobliwości ze sfer wojskowych i politycznych, oraz premier niemiecki gen. Goering.

N ow y p r e zy d o n t m . L ublina

W wyniku- powtórnych wyborów na prezydenta m. Lublina, większością głosów wyłącznie polskich zoslal wybrany p. Bolesław Liszkowski, dotychcza­

sowy wiceprezydent, znany działacz społeczny na terenie powiatu chełmskiego.

Z H iszp an ii

Madryt został otoczony pierścieniem wojsk po­

wstańczy b, w mieście, dzielnicy uniwersyteckiej i Casa de Campo rozgorzała bitwa, wojska powstań­

cze zgrupowane na frontach Madrytu pod dowódz­

twem gen. Miaja obliczone są na 300 tysięcy ludzi, co dowodziłoby, że zbliża się okres decydującej walki o Madryt. Walencja była bombardowana przez wodnopłatowce we wtorek ub„ wskutek czego 3 o- soby zostały zabite, kilkanaście rannych.

K on trola m orsk a H iszp a n ii.

Przyjęty plan kontroli granic morskich portu- galsko-hiszpanskicłi przewiduje, że 130 angielskich obserwatorów będzie pełnić kontrolę, że Hiszpania

(7)

Nr. 5 LUBARTOWIAK Sir. 7 zostanie otoczona łańcuchem okrętów wojennych

które będą patrolować wody w odległości 10 mil

morskich od wybrzeży. ,

Z a m a c h n a W ic e k r ó l a A b is y n ii.

W Addis-Abebie dokonano zamachu bombowe­

go na wicekróla Abisynii marsz. Grazianego, który został lekko ranny, zaś towarzyszący mu Abuna ki- ril, głowa kościoła koptyjskiego ranny ciężko, stan zdrowia jego jest groźny.

N i e z a t w ł e r d z e n ł e n o w o o b r a n c g o p r e z y d e n t a m . Ł o d z i.

W Łodzi zostały przeprowadzone wybory pre­

zydenta miasta, w wyniku których został wybrany na prezydenta Norbert Balicki, znany działacz socja­

listyczny, — Pan Minister Spraw wewnętrznych od­

mówił zatwierdzenia tego wyboru.

Z m ia n a w K u r a to r iu m S z k o ln y m

Kurator szkolny Okręgu Lubelskiego p. Dr.

Lewicki podał się do dymisji. — Pan Munster o- światy dymisję przyjął.

Wiadomości w paru słowach

C u k r o w n ie n a L i t w i e nie przyjmują bura­

ków od rolników polaków.

W R o s ji z m a r ł Ordżonikidz, komisarz cięż­

kiego przemysłu sowi- ckiego, prasa sowiecka twier­

dzi, że powodem śinii rei zmarłego był proces Pia takowa.

Z a o s t r z e n i e w a l k i z k o m u n iz m e m w Szwajcarii. Wielka rada kantonu Neuenburg uchwa­

liła ustawę o zakazie wszelkich komunistycznych i | antypaństwowych organizacji i stowarzyszeń.

Z a p r o s z e n i e c e s a r z a A b is y n i i na koro­

nację króla Jerzego VI. — We Włoszech z. tego : powodu, jest wielkie niezadowolenie.

N a Ś lip k u ma powstać wielka fabryka tanich samochodów, w cenie dostępnych dla szerokiego ogółu społeczeństwa.

P i e n i ą d z e z e s z k ł a , — w Waszyngtonie rozważany jest poważnie projekt wprowadzenia pie niędzy ze szkła niełamliwego.

2 .0 0 0 g ó r n ik ó w p o l s k ic h znajdzie pracę w Belgii Biuio pośrednictwa pracy w Sosnowcu przy­

stąpiło już do przyjmowania zapisów.

Z powiatu.

W jedności Polaków — potęga Polski.

Pod tym hasłem Towarzystwo Pomocy Polonii za granicą wystąpiło w tym roku do całego społe­

czeństwa polskiego, organizując zbiórkę na Fundusz Szkolnictwa Polskiego za granicą. Towarzystwo to powołane zostało kilka lat temu do życia, w celu urabiania właściwej opinii w szerokich masach na­

szego narodu, że Polska dzisiejsza nie kończy się w

granicach politycznych i na sprawach wewnątrz kra­

ju, ale zasięg Jej spraw jest szeroki i sięga tam wszędzie, gdzie tylko są Polacy.

Rozumiejąc i doceniając znaczenie tej akcji przez wszystkich nas oddychających wolnym po­

wietrzem, przyczyniamy się walnie naszej sprawie i naszym rodakom, rozsianym po wszystkich zakąt­

kach świata, przez utrzymywanie łączności ducho­

wej z Macierzą.

Wynik zbiórki pieniężnej, przeprowadzonej każdego roku na ten cel, wyrywa całe zastępy dzieci naszych rodaków z obcej szkoły i obcej przemocy. Zbiórka la, w przeważającej części prze­

prowadzana jest przez szkoły, bądź organizacje szkolne. Zapewne dla tego, aby wskazać naszej mło­

dzieży obowiązek troszczenia się o swych braci - rówieśników pozbawionych najdroższego skarbu:

mowy ojczystej.

Zobaczmy tedy, jak nasz teren wywiązuje się z obowiązku niesienia pomocy swym rodakom. Tabel­

ka poniższa jest sprawdzianem wyniku zbiórki prze- prowadzrnej przez szkolę w Woli Semickiej, za os­

tatnie pięciolecie.

L. p. R o k Ilość ofiarodawców W yniki

Zł. #r.

1 1933 176 7 76

2 1934 224 8 10

3 1935 291 21 53

4 1936 251 23 29

5 1937 289 43 40

Zestawienie to wykazuje niezbicie, że po odbi­

ciu się od dnu kryzysu gospodarczego w 1933 ro­

ku, stale posuwamy się naprzód w świadczeniach, by „podciągnąć Polskę wzwyż”.

Zebraną kwotę dzieci złożyły w darze Panu Prezydentowi w dum .lego imieniu iia akademii, jaką zorganizowały dla Dostojnego Solenizanta.

5. fi. O.

„Suche fiordy".

„ A ety znasx ty bracie młody I woje ziemie, twoje wody?.,.1’

Pytanie to skierował do każdego Polaka jeden z wielkich synów ziemi l ubelskiej Wincenty Pol.

Napisał on piękny utwór poetycki p. t. „Pieśń o ziemi naszej”. W pieśni tej ustami Pola przemawia do serca urok nizin i wyżyn, równin i pagórków, łąk i pól, piasków i błot, lasów i gor słowem cała pięknie rzeźbiona ziemia polska. Nie brak tu i ziemi Lubelskiej. Wystarczy rzucie okiem wokół siebie, by dojrzeć owe dziwy w pionowym ukształ­

towaniu terenu naszego województwa, owiane często legendą dawnych wspomnień 1 złączone z wydarze­

niami przełomowych dni naszej historii.

Lubelszczyzna i Lublin - prawdziwe serce Poiski — poszczycić się mogą licznymi osobliwoś­

ciami. Wszak to tu w Lubelszczyźnie społeczeństwo polskie organizuje strajki szkolne jako wyraz pro-

(8)

Str. 8 LU BAR TO W IAK Nr. 5

testu wobec zaborcy i jednocześnie jako pierwszy rys współpracy wychowawczej domu ze szkołą; to Lubelszczyzna jest jedynym z pośród 16 wojew.

Polski, które (poza miastem Warszawą jako woje­

wództwem) nie ma ani jednego cm. granicy z pań stwem zewnętrznym; to Lublin — jakże wiele wie­

ków dźwiga na swych starych szczerniałych murach, skoro — w/g kroniki Kadłubka — miał być nieg­

dyś grodem córki Cezara; to tu w Lublinie powsta- je też pierwszy Rząd Odrodzonej Rzeczypospolitej...

Piękna karta rzeczywistości. Dopełniają ją je­

szcze ukryte w zakątkach piękno i urok rzeźby te­

renu. Najbardziej charakterystycznym jej szczegółem są bezwątpienia w ą w o z y l u b e l s k i e , które wyżej nazwałem „suchymi fiordam i” .

Słowo „fio rd ” przywołuje na myśl zatopione skaliste przełęcze w górach Norwegii, którymi za­

chwycał się już niejeden podróżnik. Sądząc z Opi­

sów fiordy Norwegii mają inny charakter niż wąwo­

zy lubelskie. Ściany tamtych rozpoczynają się bo­

wiem od powierzchni wody i pną się ku górze do znacznej nieraz wysokości; zbocza wąwozów naszych żłobione są w głębię. „D oły nasze” — jak je się tti nazywa - zjawiają się często niepostrzeżenie w równej i lekko pogiętej płaszczyźnie, a niewinnym i nieznacznym zrazu obniżeniem prowadzą w labirynt ) głębokich komór i tajemniczych zakosów.

Piękne te koryta dawnych strumyków obramo­

wane miejscami krzewiną niby ciemno • zielonym wieńcem znajdziemy i w pow. Lubartowskim w gm.

Niemce. Szczególnym wyrazem odznaczają się wą­

wozy w okolicy Dysa i Ciecierzyna. Do każdego większego wąwozu prowadzi droga, która następnie w zapadlinie wije się białą wstęgą u podnóża stro­

mych ścian, dochodzących tu i ówdzie do kilkunastu metrów. Okrzesane i wygładzone przy naprawie dróg ściany uwidoczniły tajemnicę swej budowy.

Wyróżnisz w nich warstwy gliny, glinki i piasku.

Skały te ocienia wzdłuż krawędzi leszczyna przety­

kana tarniną, dziką różą, kępami brzóz plączących i zielonych sosen. A dalej przestrzenie pól upraw­

nych, spływających łagodną falą w nowy wąwóz.

W splocie dziwnym i nieuporządkowanym mniej­

sze zapadłości prowadzą do większych, te do je- j

szcze większych, a ostatnie urywają się w dolinie rzeki Ciemięgi, która wespół z zielenią, rdzawo - j szarymi ścianami, białą plamą dna latem, a śnie­

giem zimą, skąpana w złotych promieniach słońca, daje zgodną grę barw i bawi pogodą. Wszystko to razem nadaje temu zakątkowi powiatu Lubartowskie­

go swoiste piękno, które przyciąga oko widza.

Obok wrażeń estetycznych ów specyficzny charakter powierzchni tutejszego'terenu przy sprzy­

jających warunkach nadać się może do praktycznego wykorzystania szczególnie dla celów wychowania | fizycznego. Tu bowiem znaleźć można wiele mater­

iału do nauczania szkolnego, tu drużyny sportowe znajdą teren do wstępnych zapraw np. w narciar­

stwie i saneczkarstwie, tu znaleźć można warunki do ćwiczeń z zakresu wyszkolenia wojskowego, tu wreszcie może być początek poznania i miłości polskiego krajobrazu przez polskie dzieckol...

Gdyby „suche fiordy” lubelskie nabrały życia a snuta tu na tle rzeczywistego obrazu krótka ref­

leksja stała się prawdą — byłoby milo kiedyś wspomnieć.

E fjot.

Z życia Stowarz. Spoż.

w W oli S e m ic k ie j.

Stowarzyszenie Spożywców „Wola Semicka”

zasługuje na szczególną uwagę. Założone zostało w 1919 roku, a siedzibą jego była dawna karczma. W dwa lata później karczma (dzisiaj na tym miejscu stoi budynek szkolny) spaliła się, a z nią cały ma­

jątek spółdzielni poszedł z dymem. Jednak zrze­

szeni „pogorzelcy" nie dali się uśpić czerwonemu kurowi, bo jeszcze tego samego roku zebrały po­

nownie udziały i założyli nową spółkę.

W kilka lat po tym wypadku majątek spół­

dzielni stał się łupem złodziei. To członków nau czyło, bo od lej pory ubezpieczony jest < d ognia i kradzieży,

W roku 1933, w okresie największego nasile­

nia kryzysu gospodarczego, kiedy cały szereg tego rodzaju placówek kończyło haniebnie swój żywot,

„W ola Semicka” (tak nazywa się Stowarzyszenie) wybudowała za g o t ó w k ę własny dom na pomiesz­

czenie sklepu, masarni i mieszkania dla sklepowego.

Dom drewniany, kryty dachówką łącznie z placem kosztował 2000 zł.

Dzisiaj spółdzielnia liczy 67 członków. Kapita­

łów własnych posiada ponad 5000 zł. Obroty stale zwiększają się, bo kiedy w roku 1934 osiągnęły 14000 zł, to rok 1936 zamknięto 17000 zł, z nad­

wyżką 182 zł.

Przy podziale czystej nadwyżki uwzględniane są każdego roku cele kulturalne i humanitarne. Os- l, tnie Walne Zebranie na wniosek c złonka Rady p.

Marciniaka Pawia (wójta gminy) prz< znaczyło część zysków na pomoc zimową dla bezrobotnych, szkoły polskie za granicą i ogrodzi nie przydrożnego krzyża we wsi, pobudowanego swego czasu tą samą drogą przez spółdzielnię.

W działalności tej instytucji jeszcze jeden szczegół zasługuje na podkreślenie, jako rzecz, która nie miała by miejsca w innych terenach. Mianowi­

cie, do Rady Nadzorczej należą od samego załóż - nia jedni i ci sami ludzie. Są to pp. Marciniak Pa­

weł, Budzyński Jan, Kucharski Franciszek, Matyjasz- czyk J a ', Urban Karol, Marciniak Stanisław. Ten ostatni jest młodego narybku.

Zarząd Spółdzielni stanowią pp, gospodarz — Szymczak Szczepan, skarbnik — Wiosek Paweł i sekretarz —• Marzęda Józef.

Tak członkowie Rady, jak i Zarządu są miejs­

cowymi rolnikami, a każdy z nich ze swego manda­

tu wywiązuje się należycie, gospodarka oparta jest na zdrowych podstawach finansowych i moralnych, mimo sąsiedztwa Lubartowa i wielkiej konkurencji pięciu sklepów prywatnych jakie istnieją we wsi.

W planie pracy na bieżący rok postanowiono wszcząć wstępne kroki organizacyjne do założenia własnej spółdzielni mleczarskiej.

Notujmy więcej tego rodzaju dorobku naszej wsi, a wówczas wiele naczelnych zagadnień gospo­

darczo - państwowych zostanie rozwiązanych ku o- gólnemu zadowoleniu.

5. Z7. O.

Prenumerujcie „Lubartowiaka”

Cytaty

Powiązane dokumenty

stępuje do egzekucji, która odbywać się musi przy 2 cienkich jak zapałki świeczkach.. Jeden z

Nadszedł dzień boju. Oddziały powstańców starły się z najeźdźcą. W bitwie polała się krew. Śpią tu snem wiecznym, a rosnące przy cmentarzu wiecznie

Rok ten wykazał: wszystko, co jeszcze myśli wedle kategorii partyjnych, coraz bardziej atomizu- je się i budzi wrażenie jakby sypkiego i lotnego piasku;

Może mniej byłoby ludzi niezadowolonych ze swego życia, czających się pokrzywdzonymi przez los — gdyby każdy z nas miał to głębokie poczucie, że żaden z

wać i użytkować dla Państwa:.. Ponieważ w pokoju, w którym się znajdował, nie zauważył nikogo, więc skierował się w stronę tego pokoju, sądząc, że tam

szaniem potencjału gospodarczego kraju. Rozumie się samo przez się, że nie może to być optymizm łatwy i powierzchowny, zadawalający się już osiąg­.. niętymi

sander Nankiewicz stracił młode życie, ale krew jego i śmiały wyczyn bojówki P. nie poszły na marne. Napad na kasę stał się epoką w życiu sennego

Defilada w bieżącym roku, w dniu Święta Niepodległości odbyła się pod hasłem zbratania młodzieży z Armią, co u nas uzewnętrzniło się przez liczny