• Nie Znaleziono Wyników

Powstanie i początkowe dzieje Zgromadzenia SS. Rodziny Marii

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Powstanie i początkowe dzieje Zgromadzenia SS. Rodziny Marii"

Copied!
49
0
0

Pełen tekst

(1)

Hieronim Eug. Wyczawski

Powstanie i początkowe dzieje

Zgromadzenia SS. Rodziny Marii

Prawo Kanoniczne : kwartalnik prawno-historyczny 16/1-2, 129-176

1973

(2)

16 (1973) n r 1—2 KS. H IER ON IM EUG. W YCZAW SKI

PO W STA N IE I POCZĄTKO W E D ZIEJE ZGR OM ADZENIA SS. R O D ZINY M A RII

T r e ś ć : W stęp; 1. In ic ja ty w a ks. K o nstantego Ł ubieńskiego; 2. I n ­ te rw e n c ja ks. Z ygm unta Szczęsnego F alińskiego; 3. F ak ty czn e początki R odziny M arii i je j p ie rw o tn a s tr u k tu r a ; 4. Rozwój in sty tu c ji i z a tw ie r­ dzenie rządow e; 5. F o rm a cja w ew n ętrz n a zgrom adzenia; 6. Zabiegi o sprow adzenie R odziny M a rii do W arszaw y; 7. W arszaw ski dom przy ul. Ż elaznej i dalszy rozw ój zgrom adzenia w p ań stw ie rosy jsk im ; 8. Dom w C zerniow cach; 9. Dom w D źw iniaczce; 10. Rozłam w Rodzinie M arii; 11. C hw ilow a u n ia ze Szkołą P ra cy D om ow ej Jad w ig i Z am ojskiej; 12. E k sp an sja zgrom adzenia w G alicji. O stateczne zjednoczenie Rodzi­ ny M arii.

W stęp

Założone przez ks. Z ygm unta Szczęsnego F e l i ń s k i e g o (1822—1895), profesora A kadem ii Duchownej R zym sko-K atolickiej w P etersb u rg u i późniejszego arcybpa w arszaw skiego i, zgrom adze­ nie Rodziny M arii nie posiada dotąd napisanych w sposób nauko­ w y swoich dziejów. Istniejące w lite ra tu rz e dłuższe lub krótsze o niej w zm ianki oraz kilka pu blikacji inform acyjnych zaw ierają przew ażnie bałam utne sądy o jej początkach 2. Nic dziwnego. Zgro­ m adzenie pow stało w sposób zakonspirow any i przez długi czas istniało bez zew nętrznych form zakonnej organizacji, unikało n a­ w et pilnie tw orzenia o sobie urzędow ych dokum entów , by nie n a­ rażać swojego b y tu wobec obow iązujących w X IX w. w cesarstw ie rosyjskim praw . A kta zaś, jak ie mimo to n arastały z biegiem lat w zgrom adzeniu, spaliły się w pow staniu w arszaw skim 1944 r. S tąd to obok pow szechnej na ogół opinii, że ks. F eliński założył to zgromadzenie, m ożna spotkać i takie tw ierdzenia, jakoby fu nd ato ­ rem był ks. K onstanty Łubieński, a F eliński dopiero ko nty n u ato ­ rem jego dzieła 3, albo że zgrom adzenie zawdzięcza swe pow stanie 1 A u to r przygotow ał do d ru k u obszerną m onografię arc y b p a F eliń ­ skiego pt. „A rcybiskup Z ygm unt Szczęsny F eliń sk i 1822—1895” (s. 692 m aszynopisu), w k tó re j zostało także om ów ione pow stan ie Rodziny M a­

rii, w innej tylko k o n stru k cji.

2 O. M. P i r o ż y ń s k i , Z a k o n y że ń skie w Polsce, L u b lin 1935 s. 133— 7; Z grom adzenie Sióstr F ranciszkanek R o d zin y Marii. C a ritas 5 (1949) s. 49—52; Ks. W. M a z u r , Ks. A rc y b isk u p Z y g m u n t S zczęsn y F eliński a

R odzina Marii. W iadom . A rchidiec. W arsz. 40 (1958) s. 101—119; O. J.

B a r , P olskie zako n y. P ra w o kan. 4(1961) s. 481—4.

3 A rchiw um SS. Rodziny M arii w W arszaw ie (dalej cy tu ję ARM - W ar.) F -f-6, t. I s. 11; F-e-23 n r 1 s. 176—7.

(3)

obu w ym ienionym kapłanom 4, a n aw et że jego założycielką była F lo ren ty n a Dym m an 3. J a k a jest praw da?

Bez trudności m ożnaby ją ustalić, gdyby zachowały się w tym przedm iocie archiw alia. Tym czasem dysponujem y dziś jedynie la­ konicznym i w ypow iedziam i o początkach Rodziny M arii samego założyciela w jego „P am iętnikach” oraz inform acjam i zaw artym i we „W spom nieniach” k ilk u sióstr tegoż zgrom adzenia, pochodzą­ cych w praw dzie z czasów późniejszych, lecz oparty ch niew ątp li­ w ie na jak iejś nieistniejącej dziś dokum entacji 7. Dokładna analiza naw et tych ułam kow ych przekazów pozw ala stw ierdzić, że w 1. 1856—1857 pow stały w P etersb u rg u 2 insty tu cje pod nazw ą Ro­ dziny M arii: jedna pow ołana do życia przez ks. K onstantego Ł u ­ bieńskiego w m iesiącach letnich 1856 r., k tó ra w niedługim czasie zupełnie upadła, i druga, założona przez ks. Felińskiego w 2-giej połowie 1857 r., istniejąca do dziś. P odstaw ą do tych ustaleń są 2 d aty orientacyjne: w rzesień 1856 r. i początek m aja 1857 r. Gdy arcybp Flavio C h i g i przybył we w rześniu 1856 r. do P e te rs­ burga w drodze na koronację m oskiew ską cesarza A leksandra II, zastał tam w łaśnie świeżo zorganizow aną Rodzinę M arii ks. Ł u ­ bieńskiego. Zwiedził jej zakład i m u pobłogosławił 8. Pow ołana zaś do życia przez ks. Felińskiego Rodzina M arii pow stała dopiero rok później. Ks. Ł ubieński bowiem, zleciwszy opiekę nad swym za­ kładem ks. Felińskiem u, w yjechał z P etersb u rg a 5/17 XI 1856 r. W racając z początkiem m aja 1857 r., zastał ferm en t w założonym przez siebie zgrom adzeniu, k tó ry stał się w łaśnie bezpośrednią przyczyną utw orzenia przez Felińskiego zgrom adzenia nowego, choć pod tą sam ą nazw ą 9.

Tak w ięc w św ietle powyższych u staleń zapisana przez s. T e­ resę H elm an d ata założenia Rodziny M arii 27 X II 1856 r . 10, acz o parta na inform acji pierw szej i długoletniej przełożonej F lo ren - ty n y Dym m an, nie m a żadnego uzasadnienia źródłowego. P ie rw ­ sza bowiem Rodzina M arii istniała już przed tą datą, dru ga zaś zo­ stała zorganizow ana blisko rok później. Podana przez s. H elm an data odnosi się nie do pow stania Rodziny M arii, pierw szej czy

4 ARM W ar. F -f-20 s. 19. A. Ł ączyńska zapisała o s. D ym m an: „Tyś w spólnie z b iskupam i Ł ubieńskim i F elińskim fu n d ato rk ą b y ła” .

5 Tam że oraz ARM W ar. F-g-1 s. 18 C. Bogdanowicz pisze, że niek tó ­ re siostry uw ażały Felińskiego i D ym m an za współzałożycieli.

6 Ks. Z. Sz. F e l i ń s k i , P am iętniki, Lw ów 1911, II s. 54—5, 58—64, 85—92, 1556.

7 ARMW ar. F -f-3 s. 25—6, 32—3; F -f-5 t. I s. 1—152 (pierw szych 30 stro n przytoczonego tu „P am iętn ik a” s. T. H elm an zostało p rzejętych z P a m iętn ikó w F e l i ń s k i e g o , II s. 145—158); F-f-27 s. 5.

8 F e l i ń s k i , P a m iętn iki, II s. 54.

9 ARM W ar. F -g-4 z. 8 pod d a tą 5 X I 1856 i 2 VI 1857; F e l i ń s k i ,

P a m iętn iki, II s. 58, 62.

(4)

drugiej, ale jest w skazaniem dnia, w któ ry m s. D ym m an objęła kierow nictw o nad in stytucją. Rządząc przez blisko 50 la t zgrom a­ dzeniem i to zupełnie sam odzielnie w skutek rychłego w yw iezienia arcybpa Felińskiego, poczęła s. Dym m an uw ażać się pod koniec życia niem al za założycielkę zgrom adzenia, co chyba utw ierdzały w niej i m łodsze siostry, nieznające już założyciela n . Nic dziw ne­ go stąd, że d atę zw iązania się z Rodziną M arii indentyfikow ała z jej założeniem.

Zauw ażyć należy, że i w innych zgrom adzeniach i zakonach tru d n o na ogół oznaczyć daty ich pow stania. Proces bow iem fo r­ m ow ania się tego rodzaju in sty tu c ji trw a przew ażnie czas dłuższy, zanim nie zostaną one kanonicznie pow ołane do życia przez w ła­ dzę kościelną. O ile więc data kanonicznego ich zatw ierdzenia jest zw ykle pew na, o tyle sam e początki zgrom adzeń zakonnych mogą być oznaczane najczęściej tylko w przybliżeniu. Założyciele bo­ wiem , grom adząc wokół siebie zw olenników sw ojej idei, nie za­ czynali p racy od spisania dokum entu erekcji, lecz przeciw nie d o ­ piero w tedy sta ra li się o praw n e zabezpieczenie b y tu pow ołanej przez siebie instytucji, gdy ta ustaliła się już jako tako i rokow a­ ła nadzieję trw a ło ś c i12. Podobnie było i ze zgrom adzeniem Rodzi­ ny M arii. Za jej początek, oczywiście niekanoniczny jeszcze, moż­ na uw ażać nadanie jej przez ks. Felińskiego reguły i ustanow ienie przełożonej, a to — ja k wiadom o — m iało m iejsce w 2-giej poło­ wie 1857 r. Szukanie d aty dokładniejszej jest darem ne. Dodać n a­ leży, że proces dalszego form ow ania Rodziny M arii nie zam knął się bynajm niej na oznaczonej w przybliżeniu dacie jej pow stania. T rw ał on jeszcze długie lata i przechodził różne etapy, zanim uzyskało zgrom adzenie kanoniczną erekcją 13.

1. I n i c j a t y w a k s. K o n s t a n t e g o Ł u b ie ń s k ie g o

Z chw ilą zam knięcia now icjatów życie zakonne w carskiej Rosji zostało autom atycznie skazane na zagładę i faktycznie poczęło w szybkim tem pie zam ierać. K lasztory znikały jeden po drugim , tak m ęskie, jak i żeńskie. Tych ostatnich znalazło się po rozbiorach Polski około 30 w tzw. prow incjach zabranych. Były to konw enty benedyktynek, b ernardynek, dom inikanek, karm elitanek, szarytek, w izytek 14. Jed nakże do połowy X IX w. niew iele już z nich do­

11 A RM W ar. F -f-20 s. 19; F -g-1 s. 18; F -f-5 t. I s. 31, 33.

12 A by się o tym przekonać, w y starczy przejrzeć początkow e dzieje różnych zakonów , p rzedstaw ione przez M. H e i m b u c h e r a , O rden

un d K ongregationen der kath o lisch en K irche, 3 Aufl. M ünchen 1965,

I —I I lub o. J. B a r a , P olskie zakony. P ra w o kan. 4(1961) passim . 13 Zob. s. 31—49.

(5)

-trw ało, m imo że n iektóre uznane za etatow e, m ogły jeszcze p rzy ­ jąć od czasu do czasu za zezwoleniem w ładz jakieś n o w ic ju sz k i15. Tego rodzaju sytuacja w śród zakonów w cesarstw ie rosyjskim zm uszała niew iasty z pow ołaniem zakonnym bądź do szukania dla siebie klasztorów poza granicam i Rosji, co zrealizować były w sta­ nie jedynie osoby zamożne, bądź do praktykow an ia na m iejscu n a­ m iastek życia zakonnego w bezinteresow nej pracy ch a ry taty w ­ nej 16.

Pola do p ra k ty k i m iłosierdzia chrześcijańskiego było w iele w ów­ czesnym cesarstw ie, przede w szystkim w stolicy państw a. Obok bow iem bogatej ary sto k racji i zamożnej burżu azji gnieździło się w P e tersb u rg u dużo nędzy, zarów no w śród ludności praw osław nej jak i katolickiej. P rzyznać należy, że nad zorganizow aniem opieki ńad ubogim i starcam i i opuszczonymi sierotam i pracow ały czyn­ nie n iektó re panie z najw yższych sfer rosyjskich, w śród k tó ry ch były też katoliczki, niekiedy ukryte, lub sym patyzujące z k ato li­ cyzmem pod w pływ em słynnych jezuitów G agarina i P ierlin ga 17. Na przynależność w yznaniow ą podopiecznych nie zawsze się oglą­ dano. W ten sposób rosła w P e tersb u rg u liczba najrozm aitszych przytułków , utrzym yw anych z p ry w atn y ch funduszów w spom nia­ nych pań, a zarządzanych przez zespoły niew iast, chętnych do po­ św ięcenia się bezinteresow nej p racy charytatyw nej. Tego rodzaju „sam orodne siostry m iłosierdzia” — jak je nazw ał arcybp F eliń ­ ski — prow adziły rodzaj wspólnego życia i przyjm ow ały najczę­ ściej jednakow y strój, zbliżony do habitów zakonnych ł8. Rząd nie tylko tolerow ał te instytucje, ale naw et je popierał.

Jeżeli przed 1856 r. istn iał w P etersb u rg u już szereg praw osław ­ nych in sty tu cji dobroczynnych, to ani jednej jeszcze nie posiadali p etersb urscy katolicy, którzy, acz przynależeli do różnych n aro ­ dowości, z najsilniejszą gru p ą polską, byli zorganizow ani w 2 p a­ rafiach, św. K atarzyn y i św. S tanisław a o łącznej liczbie przeszło 30.000 19. K ierujący w ielką p arafią petersb u rsk ą św. K atarzy ny do­ sk o -k a to lic k ie przez rząd ro sy jsk i w w ie k u X I X - ty m w diecezji łu c kie j, ży to m ie rsk ie j i ka m ien ieckiej. N ova Pol. S acra 1(1928) s. 145—165, 208—

211, 303—312; Ks. J. K u r c z e w s k i , B isk u p stw o w ileń skie, W ilno 1912 s. 469—73; B p W. U r b a n , O statni etap dziejów Kościoła w Polsce (1815—1965), [Romae] 1966 s. 229—30.

15 Zob. schem atyzm y diecezji w ileńskiej, łuckiej, archidiecezji m o- hylew skiej z 11. 1850—55.

16 F e l i ń s k i , P a m iętn iki, II s. 54.

17 Charitas. K sięga zbiorow a w yd. na rzecz rz.-k a t. T ow . D obroczyn­

ności p rzy kościele św. K a ta rzyn y , P e te rsb u rg 1894; L exikon f. Theol.

u. K irche, IV kol. 255—6 (o G agarinie); Ks. J. N [i e d z i e l s k i] , P ier­

ling Paw eł. Podr. Enc. Kośc., X X X I—X X X II s. 128.

18 F e l i ń s k i , P a m iętn iki, II s. 54.

19 Bibl. Jagiell. (dalej cy tu ję BJag.) rk p s 5364 k. 392—2v. P a ra fia św. K a ta rz y n y liczyła w ted y 25.000 w iern y ch (K o n sta n ty Ire n e u sz P o­

(6)

m inikanie, o ile dużo robili na odcinku szkolnictw a 00, o ty le nie w ykazyw ali żadnej inicjatyw y w k ieru n k u zorganizow ania opieki nad ubogim i swojej parafii. P ierw szy i przez długie lata jedyny 21 katolicki p rzytułek na większą skalę w P e te rsb u rg u pow stał do­ piero w 1856 r. dzięki ks. Ł ubieńskiem u i to tylko jako konsekw en­ cja innego jego pom ysłu, m ianow icie jako szyld, m ający zasłaniać istnienie zgrom adzenia zakonnego Rodziny Marii.

Nie m ożna powiedzieć, aby intelig en tn y i pełen gorliw ości k a­ płańskiej Łubieński, pracujący od 1854 r. w p arafii św. K atarzy ­ ny jako w ikariusz i kaznodzieja francuski, nie dostrzegał potrzeby zaprow adzenia w niej akcji charytatyw nej. Osobiście w ydaw ał znaczne kw oty na cele dobroczynne i w spierał chary taty w n ą dzia­ łalność pani F ranciszki Jaum e, czy zaw iązany już w cześniej m a­ leńki p rzytułek dla sierot, nazyw any w źródłach „o uv ro ir”, pani R euilly 22, ale ostatnio zaczął go pasjonow ać przede w szystkim inny problem .

Spotkaw szy w śród sw ych p enitentek 3 osoby z pow ołaniem za­ konnym , noszące się z k o n k retnym zam iarem w stąpienia do klasz­ to ru poza granicam i Rosji, skłonił je do pozostania w P etersbu rgu w celu uform ow ania z nich żeńskiego zgrom adzenia zakonnego. W ym ienione osoby to 2 g u w e rn an tk i pracujące w dom ach ary sto ­ kratycznych stolicy Zofia Horoszewska i naw rócona z p ro testan ­ tyzm u M aria M ann oraz m niej w ykształcona, ale za to w ielkiej pobożności, K atarzy na Szym ańska. W szystkie zgodziły się prow a­ dzić życie w spólne na wzór zakonnego. W tym celu w y n ajął dla nich Ł ubieński w m iesiącach letnich 1856 r. kilk a pokoików w za­ budow aniach dom inikańskich, aby zaś zakonspirow ać przed w ła­ dzami praw dziw y cel stowarzyszenia, dał m u szyld sierocińca. P rojektow ane stow arzyszenie m iało w ychow yw ać zawsze kilk a sie­ rot, aby mieć wobec w ładz uzasadnienie swego bytu. I faktycznie oddał im Ł ubieński pod opiekę 2 sieroty, praw dopodobnie zabrane spod nadzoru pani Reuilly, k tó rą w łaśnie z nieznanych przyczyn

m ia n hrabia Ł u b ie ń sk i b isku p se jn eń sk i, K rak ó w 1898 s. 61—2), a p a ra fia

św. S tan isław a, prow adzona przez p ija ró w o b ejm ow ała 5.000 w iernych (Bp A. K r a s i ń s k i , W spom nienia, K ra k ó w 1900 s. 63).

20 L. K o s i ń s k i , D zieje kościoła św. K a ta rzy n y w P etersburgu. W:

Z m u ró w św. K a ta rzyn y . K sięga p a m ią tk o w a b. w y ch o w a n ek i w y c h o ­ w a n k ó w G im n a zju m p rzy kościele św . K a ta rzy n y w P etersburgu, W a r­

szaw a 1933 t. I s. 17—20; W. M a r k o w s k a , Z a rys d zie jó w G im n a zju m

żeńskiego. Tam że, s. 116; M. R z e s z o t a r s k a , S zk o ła elem entarna.

Tam że, s. 165; S. C y b u l s k i , G im n a zju m p rzy kościele św. K a ta rzy n y

w P etersburgu. Tam że, s. 221; K o n sta n ty ... Ł u b ie ń sk i ... s. 61.

21 K o n sta n ty ... Ł u b ie ń sk i ..., s. 73—4; Bibl. PAN w K rakow ie rk p s 2413 s. 33—4; ARM W ar. F -g -4 z. 8 pod d a tą 25 i 29 IX 1856 r.

22 ARM W ar. F -g -4 z. pod d a tą 27 i 29 IX 1856 r. oraz F -g-6 z. 8 w stęp T. M ajow ej s. 2; Bibl. PA N w K r. rk p s 2413 s. 33.

(7)

od sierot odsunął 23. Gdy chodzi o m aterialn e zabezpieczenie utw o­ rzonej instytucji, m ało praktyczny fun d ato r sądził, że po trafi się ona utrzym ać z publicznej ofiarności, n a razie zaś łożył na nią z w łasnej szkatuły. Ł ubieński był stosunkowo zamożny, oprócz bow iem drobnych dochodów z pracy duszpasterskiej otrzym yw ał rocznie 3.000 ru b li od swojej rodziny 24. Jak o przełożoną zgrom a­ dzenie naznaczył M arię M a n n 25. Nie zatroszczył się n ato m iast o nadanie pow ołanej in sty tu c ji określonej reguły. S praw ę tę odło­ żył na później, tym czasem zaś, korzystając z pobytu w P e te rs b u r­ gu w e w rześniu arcybpa C higi’ego, poprosił go o poświęcenie za­ k ład u i pobłogosław ienie zaw iązującego się zgro m ad zen ia26. N a­ zw ał je R odziną M arii, praw dopdobnie dla podkreślenia z jednej strony rodzinnego c h a rak teru stow arzyszenia, a z drugiej d la od­ dania specjalnej czci M atce Boskiej, k tó rej k u lt w tym czasie b a r­ dzo się wzmógł w zw iązku z objaw ieniam i w Lourdes i z zapro­ w adzaniem po kościołach nabożeństw a m ajow ego 27. Z aprzątnięty spraw am i politycznym i w yjechał Ł ubieński 5/17 XI tego ro k u na 6 m iesięcy do K ongresów ki, zostaw iając troskę o in sty tucję swe­ m u przyjacielow i ks. Felińskiem u 28.

Poniew aż na tym zam knął się faktycznie pierw szy etap w orga­ nizow aniu przez ks. Łubieńskiego tzw. pierw szej Rodziny M arii, należy dać odpowiedź na pytanie, jak i ch a rak ter m iała pow ołana przezeń do życia instytucja. W żaden sposób nie można jej nazw ać zgrom adzeniem zakonnym , chociaż ono było zam iarem Ł ubieńskie­ go. Istota bow iem zgrom adzenia zakonnego polega nie tylko na zbiorow ym życiu kon k retn y ch osób, dążących wspólnie do dosko­ nałości chrześcijańskiej, ale przede w szystkim na zw iązaniu się ślubam i w oparciu o określoną regułę i pod w ładzą przełożonych. Istotne jest tu rów nież zatw ierdzenie przez władzę kościelną, to ostatnie wszakże, że n astępu je zw ykle — jak już powiedziano — dopiero później po ustabilizow aniu się instytucji, nie m usi być bran e w rach ub ę w p rzyp adku założonej przez Łubieńskiego Ro­ dziny M arii. T ak samo żadną m iarą nie można brać za aprobatę kościelną błogosław ieństw a ze strony C higi’ego, poniew aż naw et

23 A RM W ar. F -g -4 z. 8 pod d a tą 25 i 29 IX 1856 r.

24 K o n sta n ty ... Ł u b ie ń sk i ..., s. 64; F e l i ń s k i , P a m iętn iki, II s. 55. 25 F e l i ń s k i , P a m iętn iki, I I s. 54—5.

28 Tam że, s. 55; ARM W ar. F -g -4 z. 8 pod d atą 27 IX 1856 r. 27 Ks. K o n sta n ty Ł u b ień sk i zaprow adził nabożeństw o m ajo w e w W is­ k itk a c h w archidiec. w arszaw skiej, gdzie proboszczem był jego s try j bp T adeusz Ł ubieński i gdzie K o n sta n ty chw ilowo p racow ał, chociaż nie w prow adziła go jeszcze o ficjaln ie w ładza archidiecezjalna. T ak sam o zainaugurow ał to nabożeństw o w P e te rsb u rg u w kościele m altań sk im , rów nież u p rzed zając urzędow e w prow adzenie przez konsystorz. K o n sta n ­

ty ... Ł u b ie ń sk i ..., s. 28; F e l i ń s k i , P a m iętn iki, II s. 62; ARM W ar.

F -g -4 z. 8 pod d atą 3 V 1857 r. ' 28 F e l i ń s k i , P a m iętn iki, I I s. 58.

(8)

Stolica Ap. nie zw ykła zatw ierdzać zgrom adzeń bez uprzedniej ap rob aty miejscowego ordynariusza. Tym bardziej nie uczynił tego przypadkow o obecny, dyplom atyczny w ysłannik papieski. In te r­ w encja C higi’ego to nic innego jak zw ykłe błogosław ieństw o, ja ­ kiego udziela biskup, gdy się go o to prosi. P ierw szej Rodzinie M a­ rii brakow ało rzeczy zasadniczej, m ianow icie reguły, a nie w ia­ domo też, czy i kw estia ślubów została od początku w zięta w ra ­ chubę. A bsolutnie przeto nie można uw ażać pierw szej Rodziny M arii za zgrom adzenie zakonne.

2. I n t e r w e n c j a k s . Z y g m u n t a S z c z ę s n e g o F e li ń s k ie g o

Zm ieniło się w iele w Rodzinie M arii podczas 6-miesięcznej nie­ obecności w P etersb u rg u ks. Łubieńskiego. Uproszony bowiem do opieki nad in sty tu c ją ks. Feliński, o ile nie w prow adzał żadnych zm ian do życia stow arzyszonych kobiet, o ty le rozbudow ał znacz­ nie mieszczący się przy nich sierociniec, m ający być w pom yśle Łubieńskiego tylk o zasłoną dla właściw ego celu instytu cji. P rz y j­ m ow ał bow iem nie tylko coraz w ięcej sierot, ale równocześnie b ra ł w opiekę i niedołężne a ubogie staruszki, dla k tórych w y najął osobny lo k a l29. W szystko zaczęło się od szukania środków m ate­ rialn y ch na u trzym anie sierocińca i od zm iany przełożonej. Ł u­ bieński na w yjezdnym zarządził, aby po w yczerpaniu pozostaw io­ nego przezeń zaopatrzenia zwrócić się o pomoc do księżny G ali- cyn. Tym czasem okazało się, że księżna, pozbaw iona m ajątk u z po­ w odu swego przejścia na katolicyzm , w żaden sposób nie może dać subw encji. Odm ówił rów nież pomocy przeor dom inikanów i ad ­ m in istra to r p a ra fii św. K atarzy n y o. Józef M aksym ilian S taniew - ski, późniejszy su fragan m ohylew ski, k tó ry radził naw et rozw ią­ zać zupełnie stow arzyszenie, na co oczywiście F eliński absolutnie nie m ógł się zgodzić 30.

Wobec niepow odzenia u księżny G alicyn udał się ks. F eliński do ofiarności innych pań z arystokracji, a m ianow icie do Teodoryny M illot, księżny G agarin i baronow ej M eyendorff. M aterialna po­ moc ty ch osób dla zakładu przeszła w szelkie oczekiwania. Teodo- ry n a M illot, narzeczona d r Józefa M onkiewicza, a n atu ra ln a córka księcia Fiodora G alicyna i francuskiej śpiewaczki, pozostająca pod opieką m in istra Czewkina, była nie tylko bogatą, ale i osobą w y­ soce religijną. Jej spow iednikiem był ks. Łubieński, a po jego wy- jeździe ks. Feliński. Otóż panna M illot urządziła na rzecz zakładu Rodziny M arii lo terię fantow ą w śród sw ych znajom ych, przez co

29 ARM W ar. F -c-4: Dn. 24 I II 1858 pisał F. do m a tk i, że zarządza dw om a „z akładzikam i”, jednym dla sta ru sze k i ułom nych, d rugim dla sie ro t, a 14 IX 1858, że sta ru szk i są już połączone z dziećm i w obszer­ nym lokalu.

(9)

uzyskała znaczny fundusz na dalsze utrzym anie instytucji. Poza tym skontaktow ała M illot Felińskiego za pośrednictw em pan i Ba- łabin, m atk i paryskiego jezuity o tym sam ym nazw isku, z dam ą dw oru carowej księżną G agarin, z dom u W alewską. M ecenat nad zakładem tej ostatniej, acz k rótkotrw ały, okazał się niezw ykle zba­ w ienny. Poprzez loterie i kw estę w kręg u swego otoczenia p o trafi­ ła księżna G agarin tak zabezpieczyć sierociniec, że ks. F eliński mógł teraz rozszerzyć jego lokal i umieszczać w nim coraz więcej sierot. Z w iosną 1857 r. było ich już ponad 20 31. Równocześnie p rzy jął F eliński do stow arzyszenia now ą siostrę, nie starą jeszcze wdowę po pułk ow nik u M alcowie Anetę. Z pow odu w yjazdu za granicę G agariny przyjęła z kolei stałą opiekę nad sierocińcem w skazana przez nią baronow a M eyendorff, córka austriackiego m in istra hr. B oul-Schauensteina, a żona prezesa gabinetu cesarza, P io tra M eyendorffa, niezw ykle gorliw a katoliczka 32. N iew iasta ta zw iązała się z Rodziną M arii na dłuższy czas, dostarczając siero­ cińcowi system atycznie środków m aterialnych, a niebaw em stając na czele utw orzonego kom itetu opiekuńczego.

Zabezpieczywszy m aterialn ą stronę egzystencji zakładu, w y­ b rn ą ł F eliński rów nież pom yślnie z krzyzysu, wywołanego dezer­ cją przełożonej M arii M ann. N iew iasta ta, zorientow aw szy się za­ raz po wyjeździe Łubieńskiego, że środki utrzym ania są na w y­ czerpaniu, opuściła Rodzinę M arii i w yjechała za granicę dla w stąpienia tam do klasztoru. Nie przypuszczała, że F eliński po trafi b ra k i usunąć. Pozostały więc tylko 3 członkinie stow arzyszenia: Horoszewska, Szym ańska i Malców, z których żadna w m niem aniu Felińskiego nie nadaw ała się na przełożoną zakładu. Na szczęście tra fiła się niespodziew anie osoba, k tó ra bardzo chętnie przystała na propozycję Felińskiego, by do pow rotu Łubieńskiego pokiero­ w ać zakładem , m ianow icie F lo rentyna Dymman, k tó ra też dała w net dowody sw ych organizacyjnych uzdolnień 33.

Dym m anówna, ur. w 1828 r. w Sadowiczach w pow. w itebskim , była córką Jak u b a Dym m ana, starosty surażskiego i A nny Mikosz. Uczyła się w dom u rodzicielskim pod kierun kiem Tomasza Zana, a potem u m inim itek w W itebsku, względnie u w izytek w ileńskich, jak podała Cecylia Bogdanowicz. Po śm ierci m atk i w 1854 r. — ojciec zm arł już wcześniej — znalazła się w P etersbu rgu , gdzie była p en iten tk ą ks. Łubieńskiego. Chcąc w stąpić do jakiegoś k la­ sztoru poza granicam i Rosji ,udała się w 1856 r. w strony rodzinne 31 Tam że, s. 60—1; ARM W ar. F -c-4 L ist F-go do m a tk i z 28 IV 1857. W liście z 12 II 1858 (tam że) pisał, że w zakładzie uczy się już 27 dziew ­ czynek, nie licząc dochodzących. Było to ju ż po całkow itym przejęciu sierocińca przez Felińskiego.

32 F e l i ń s k i , P a m iętn iki, II s. 61; ARM W ar. F -c -4 L ist F -g o do m a tk i IV 1857; F -f-20 s. 30. ,

(10)

celem zebrania potrzebnego funduszu. Ponaglona do pow rotu przez Łubieńskiego nie zastała go już w stolicy. Z etknęła się za to z ks. F elińskim . Poniew aż postanow iła z podjęciem ostatecznej decyzji czekać na pow rót sw ego duchow nego przew odnika, przystała na ofertę Felińskiego 34. P olegając na przekazie s. H elm an, m iało to mieć m iejsce 27 X II 1856 r., z tym tylko, że nie m ożna tego uw ażać za jej w stąpienie do zgrom adzenia Rodziny M arii, bo takiego — ja k wyżej w ykazano — jeszcze nie było, ale tylko objęcie kierow ­ nictw a sierocińca Rodziny M arii 35. F lo ren ty n a Dym m an ani prze­ czuwała, że tym czasow e przyjęcie obowiązków w sierocińcu zw ią­ że ją z Rodziną M arii na całe życie.

Z początkiem m aja 1857 r. w rócił do P etersb u rg a ks. Łubieński. Widząc, że sp raw y Rodziny M arii stoją na zew nątrz znakom icie dzięki kiero w n ictw u ks. Felińskiego i w ypersw adow aw szy zapew ­ ne pannie Dym man, by porzuciła m yśl w stąpienia do klasztoru za granicą, a pozostała w zakładzie, dał się w ciągnąć w w ir innych spraw i zajęć. P rzede w szystkim narzucił się na stałego doradcę m etrop. W acława Żylińskiego. N astępnie po starał się u hr. B orcha o p rezentę dla siebie na re k to ra kościoła m altańskiego, na k tó re to stanow isko otrzym ał też insty tucję m etropolity. W objętym koście­ le zaprow adził zaraz nabożeństw a m ajowe, począł urządzać reko­ lekcje i w ykłady katechizm u, założył bractw o A doracji N. S ak ra­ m entu, którego zadaniem m iała być opieka nad ubogim i kościoła­ mi, oraz pow ołał do życia nowe stow arzyszenie dobroczynne, To­ w arzystw o św. W in centego36. Dzięki w yrobionym stosunkom w najw yższych sferach tow arzyskich każda jego inicjatyw a m iała na początku zapew nione powodzenie. Jednakże m usiał niebaw em w glądnąć i w spraw y Rodziny M arii, k tó ra na g w ałt potrzebow a­ ła jego interw encji.

W spom niano już, że ks. F eliński podczas w ykonyw ania nad za­ kładem swej opieki położył głów ny nacisk na rozwój sierocińca, a na boku zostaw ił spraw y stow arzyszenia n iew iast w przekonaniu swej tu niekom petencji. S iostry Horoszewska i Szym ańska podnio­ sły lam ent, że pierw otny cel ich zgromadzenia, jakim by ła ścisła 34 N ajw ięcej szczegółów o s. F lo re n ty n ie D ym m an p rzek azała s. T. H elm an (ARMW ar. F -f-5 t. II s. 145—57). Z nały dobrze s. D ym m an s. A. Ł ączyńska i s. J. S kirgajło, obie też w sw ych w spom nieniach bardzo dodatnio ją sc h arak tery zo w ały (F-f-20 s. 19—30; F -f-27 s. 3—13). P ew n e szczegóły o s. D ym m an p o d ała rów nież C. Bogdanow icz, k tó ra w m ło­ dości także ją znała (F-g-1 s. 20—2). Zob. też F e l i ń s k i , P a m ię tn ik i, I I s. 60.

35 w zgrom adzeniu d atę tę uw ażano od d aw n a za p o cz ątek R odziny M arii i do dziś 27 X II obchodzi się rocznicę p o w sta n ia zgrom adzenia. U czyniono je d n a k o statnio k o re k tu rę odnośnie do roku. P rz y jm u je się ro k 1857, a nie ja k d aw niej 1856.

36 ARM W ar. F -g -4 z. pod d atą 2 VI 1857; Bibl. PAN w K r. rk p s 2413 s. 42 nn.; F e l i ń s k i , P a m iętn iki, I I s. 62; K o n sta n ty .. Ł u b ień sk i ..., s. 87—109.

(11)

kontem placja, został przez Felińskiego zw ichnięty, a one z powodu stałego w zrostu sierocińca m uszą czynnie się nim zajm ować. Żą­ dały przeto od Łubieńskiego pow rotu do początkow ych założeń. Łu­ bieński uznał to za słuszne, zarządził dla sióstr rekolekcje, po skończeniu któ ry ch przedstaw ił im ułożoną na prędce regułę. We­ d łu g niej m iała odtąd Rodzina M arii prow adzić życie k ontem pla­ cyjne, a kilka w ychow yw anych sierot jedynie uzasadniać wobec rządu rację istnienia stow arzyszenia. W ykonanie tego p lan u rów ­ nało się autom atycznie likw idacji rozbudow anego sierocińca, tym bardziej że siostry D ym m an i Malców oświadczyły, iż w tej sy tu ­ acji opuszczają Rodzinę M arii, poniew aż nie czują pow ołania do kontem placji. Także M eyendorffow a zapow iedziała swe w ycofanie z ta k pojętej Rodziny M arii. Sierociniec urato w ał ks. F eliński 37.

Szanując wolę Horoszewskiej i Szym ańskiej praktykow ania kon­ tem placji i zdanie w tej m ierze Łubieńskiego, uw ażał Feliński, że rów nie szczytną jest inna form a dążenia do doskonałości chrześci­ jańskiej, m ianow icie poprzez dzieła m iłosierdzia, konkretnie przez pracę w istniejącym już sierocińcu. Dlatego w ystąpił z p rojektem kom prom isow ym . P oradził Łubieńskiem u, aby zabrał z zakładu Ho- roszew ską i Szym ańską i zorganizow ał dla nich w innym pom ie­ szczeniu kontem placyjny klasztorek w edług nadanej im reguły, a on zajm ie się sierocińcem i ułoży na całkiem innych zasadach życie pozostałych 2 sióstr. Ł ubieński na plan się zgodził. H oro­ szewskiej i Szym ańskiej przygotow ał inne mieszkanie, a na ich przełożoną sprow adził z W ilna panią Sawicz. To 3-osobowe zgro­ m adzenie niedługo jed nak trw ało i to w pew nej m ierze z w iny samego założyciela. Po pierw sze brakow ało Ł ubieńskiem u w ogóle w y trw ało ści w ko ntynuow aniu rozpoczętych prac i dzieł, skutkiem czego ciągle b ra ł się do nowych spraw , niew iele dbając o losy prac zaczętych. Po w tóre 20 III 1859 r. m usiał opuścić P etersbu rg. A rcybp Żyliński bowiem, chcąc się pozbyć uciążliwego doradcy, w ysłał go na w ikarego do C harkow a, a później na proboszcza do Rew ia w Estonii. Tak więc zabrakło m łodem u zgrom adzeniu po p ro stu środków do życia, o zabezpieczenie których nie postarał się Łubieński. Toteż w niedługim czasie zgrom adzenie to, nazw a­ ne tu „pierw szą Rodziną M arii” przestało istnieć. S. Sawicz u m ar­ ła, podobno ze zgryzoty z pow odu usunięcia ze stolicy Ł ubieńskie­ go, a Szym ańska po k ilk u latach w róciła do Łubieńskiego, gdy ten został biskupem sejneńskim i zajm ow ała się w S ejnach kon­ gregacją te rc ja rsk ą św. Franciszka, s. Horoszewska zaś przeniosła się do nowej Rodziny M arii, którą w 2-giej połowie 1857 r. za­ łożył ks. Z ygm unt Szczęsny F eliński 38.

87 F e l i ń s k i , P a m iętn iki, II s. 63—4.

38 Tam że, s. 64, 73; Bibl. PA N w K r. rk p s 2413 s. 16, 33; ARM W ar. F -f-5 t. I s. 34—5.

(12)

3. F a k t y c z n e p o c z ą tk i R o d z in y M a r ii i je j p ie r w o t n a s t r u k t u r a

Feliński, p rzystępując do zorganizow ania zgrom adzenia, okazał się większym re alistą od Łubieńskiego. S tan ął na stanow isku, że katolicki zakład dobroczynny jest bezw zględnie potrzebny w P e ­ tersb u rg u , wobec czego należy dalej prow adzić i rozbudow yw ać istn iejący już sierociniec. Z daw ał też sobie spraw ę, że przy b ra k u stałego m a ją tk u zakładowego potrzebne są do jego prow adzenia osoby, k tó re by podjęły się tego nie za w ynagrodzeniem , ale z po­ budek ideowych. N adaw ać by się przeto tu mogło tylko zakonne zgrom adzenie. P rzew idyw ał wreszcie, że ofiarność dla zakładu jed n ej czy naw et k ilku zam ożnych p ań jest niepew na, może się z czasem skończyć, a w każdej chw ili zawieść, należy wobec tego ta k statutow o ustaw ić zadania zgrom adzenia, aby potrafiło w p rzy ­ szłości utrzym ać i siebie i prow adzony zakład. Tego rodzaju w y­ tyczne daw ały przedsięw zięciu szanse powodzenia i jak n a jb a r­ dziej odpow iadały pragnieniom pań D ym m anów ny i Malców. Za­ kład m iał stanow ić te re n pracy zgrom adzenia, k tó re tym sam ym m usiało otrzym ać c h a ra k te r w yb itnie czynny.

Trzy spraw y w ym agały od razu załatw ienia: Zdobycie większego lokalu dla rozrastającego się zakładu, ułożenie reg uły dla zgrom a­ dzenia sióstr, opiekujących się zakładem , oraz zapew nienie dopły­ w u k an d y d atek do zgrom adzenia. P ierw szy problem rozw iązała n atychm iast baronow a M eyendorff, w y n ajm u jąc dla zakładu ob­ szerniejsze m ieszkanie, w spólne dla sierot i staruszek. U rządzenie pomieszczenia trw ało kilka miesięcy. W cześniej w prow adzono tam sieroty, m ieszkanie dla sióstr było gotowe dopiero w lecie 1858 r. Uroczyste otw arcie kaplicy w zakładzie nastąpiło 13 V III tegoż ro k u 39.

Chyba jeszcze w 1857 r. załatw ił F elińsk i i dw ie dalsze spraw y. Zapisał bowiem w sw ych „P am iętn ik ach ”, że po przeniesieniu sie­ ro t do nowego lokalu ułożył regułę dla zgrom adzenia, pozostaw io­ nego przy pierw otnej nazw ie Rodziny M arii (według istniejącej w zgrom adzeniu trad y c ji m iał ją w ręczyć s. Dym m an 27 X II 1857 roku), i że zw rócił się pisem nie do w izytek w ileńskich z prośbą, aby kierow ały do Rodziny M arii te ze swoich asp irantek, któ ry ch z różnych przyczyn nie mogą przyjąć. Posław szy im dla zorien­ tow ania się w celach Rodziny M arii jej regułę, uzyskał rzeczy­ w iście tą drogą kilka now ych k andydatek. Przełożoną zgrom adze­ nia ustanow ił F lorentynę Dym m an 40.

O nadanej zgrom adzeniu regule niew iele m ożna dziś powiedzieć, 39 ARM W ar. F -c-4 L ist do m a tk i z 14 V III 1858. W liście z 14 IX 1858 (tam że) pisał: „S taruszki połączone już z dziećm i pod jed n ą dy­ r e k c ją ”.

(13)

ponieważ nie znam y jej pierw otnego tekstu. Początkow o istniał praw dopodobnie tylko jeden jej egzem plarz, przekazany przez za­ łożyciela przełożonej, s. Dym m an. T ekstu nie drukow ano, ale chy­ ba później zrobiono szereg odpisów dla użytku przełożonych po­ szczególnych domów. Liczniejszych kopii nie sporządzano z obawy przed zdekonspirow aniem zgrom adzenia. Egzem plarz reg uły m iała z sobą s. Dymman, gdy dla k u ra c ji baw iła za granicą i dała go w P ary ż u do przeczytania ks. W iktorow i Ożarowskiem u. O żarow ­ ski ta k o niej pisał do kapucyna H onorata Koźmińskiego: „P rz e­ czytasz regułę, jak ą napisał ks. Feliński, oryginalną w swoim ro ­ dzaju, ale wcale tra fn ą i zdaje się z Ducha Bożego, bo jest w y ra ­ zem nie konceptu, ale doświadczonej p ra k ty k i” 41. Siostry uczyły się regu ły tylko ze słuchania na lekcjach, jak ich udzielał im po­ czątkowo ks. F eliński i s. Dymm an, a później m istrzyni now icjatu. P ra k ty k a ta istn iała w cesarstw ie rosyjskim aż do re w o lu c ji42. Istniejące egzem plarze reguły przepadły w P etersb u rg u w czasie likw idacji zakładu, w W arszaw ie podczas pow stania 1944 r.

D ysponujem y znacznie późniejszym tekstem reguły, dru k o w a­ nym w r. 1888, a używ anym przez siostry w G alicji 43. Czy jedn ak ta ostatnia, o 30 la t późniejsza, red ak cja jest identyczna z regułą pierw otną, m ożna mieć w ątpliw ości. Z tek stu z 1888 r. przebija dokładna znajom ość życia zakonnego i w szelkich przepisów p ra w ­ nych, których to zalet, przynajm niej w tak im zakresie, nie m iał z pew nością tek st pierw otny. W 1888 r. m iał F eliński za sobą znaczne dośw iadczenie w spraw ach zakonnych. W okresie rządów arcybiskupich w archidiec. w arszaw skiej zetknął się z bliska z w szystkim i żeńskim i klasztoram i w archidiecezji, nie tylko z za­ konam i starym i jak b ernardynki, sakram entki, szarytki i w izytki, ale też ze zgrom adzeniam i nowym i, czynnymi, z założonymi przez o. H onorata Koźmińskiego felicjankam i i z organizow anym i przez T eresę Potocką m agdalenkam i. Dwie podróże do Rzym u w 1883 r. po powrocie z w ygnania chyba rów nież dały Felińskiem u okazję p rzypatrzen ia się różnym zgromadzeniom obcym. M ieszkając n a­ stępnie w Dźwiniaczce w archidiec. lwowskiej, pozostaw ał w b li—

41 A rchiw . OO. K apuc. w N ow ym M ieście rk p s I II D: L ist ks. W. O żarow skiego do o. H. K oźm ińskiego z 6 X 1859. Podczas p o b y tu swego za g ran ic ą dow iadyw ała się D ym m nów na, ja k p rze d staw ia się o rg an i­ zacja św ieżo założonych niepokalanek. A rchiw . OO. Z m artw y ch w st. w Rzym ie (dalej cy tu ję AZmRz): L ist o. A. Jełow ickiego do o. K. G rab o w ­ skiego z 2·2 X 1859.

42 P iszą o tym w yraźnie sta rsze zakonnice ja k s. M atylda G e tte r (F -f-3 s. 18), s. T. H elm an (F-f-5 t. I I s. 5), s. R. K om orow ska (F-f-17 s. 6), s. K. W asińska (F-f-33 s. 3).

43 U staw y R o d zin y M arii albo S łu że b n ic Ubogich, K ra k ó w 1888, 16°, ss. 130. F. pisał 17 VI 1891 do J. Z am ojskiej (Bibl. PAN w K ró rn ik u — d alej cy tu ję BK órn. — rk p s 7618) o p ierw o tn ej regule Rodziny M arii, że „w głów nych zasadach pozostała dotąd niezm ien io n a”.

(14)

skich k o n tak tach z niepokalankam i z Jazłow ca i Niżniowa 44. Poza ty m poczynając od czasów w arszaw skich, utrzym yw ał bliskie sto­ sunki z szeregiem w yb itnych zakonników , którzy bądź sam i byli założycielam i zgrom adzeń, bądź m ieli dużo do pow iedzenia na te ­ m at spraw zakonnych, że w ym ienię kapucynów P rokopa Leszczyń­ skiego i H onorata Koźmińskiego, zm artw ychw stańców H ieronim a K ajsiew icza, P io tra Sem enenkę, Eustachego Skrochow skiego i swe- bo b ra ta Ju lian a, felicjankę M arię M agdalenę Borowską, karm eli­ tan k ę M arię K saw erę C zartoryską, niepokalankę M arcelinę D arow - ską, m agdalenkę Teresę P o to c k ą 45. N iew ątpliw ie więc odbiła się dojrzałość sądów Felińskiego w spraw ach zakonnych na oddanej w 1888 r. do d ru k u regule. N atom iast brakow ało m u jej w tak szerokim zakresie w r. 1857. Przecież nie znał w tedy z bliska żad­ nego żeńskiego zgrom adzenia, bo naw et osobiste zetknięcie z w i­ leńskim i w izytkam i nastąpiło dopiero po nap isaniu regu ły dla Ro­ dziny M arii 46. To, co w iedział w tedy o zakonach, ograniczało się zapew ne do ogólnych wiadom ości z lek tu ry , w zględnie z w yw iadu 0 tego rodzaju in stytucjach, jakiego m u udzielał listow nie baw iący za gran icą jego b ra t Ju lia n 47.

T ak w ięc tru d n o przyjąć, aby p ierw otna reg u ła odznaczała się już ta k ą precyzją sform ułow ań i była tak bogata w szczegółowe przepisy, co reg uła z 1888 r. Jednakże mimo tych zastrzeżeń w y­ daje się nie ulegać wątpliw ości, że zasadniczy zrąb reguły, m iano­ w icie w ytknięcie celu zgrom adzenia i określenie głów nych śro d­ ków do jego realizacji były identyczne w obu redakcjach. Siostry, k tó re w 11. 1884—1889 przybyw ały od s. D ym m an do zakładanych w G alicji przez Felińskiego domów, nie zauw ażyły żadnych różnic m iędzy m odelem życia zakonnego w dom ach w Rosji i K ongre­ sówce, a w dom ach organizow anych przez założyciela w G alicji, dla któ ry ch w łaśnie w ydrukow ano w 1888 r. w spom nianą regułę. Byłoby to dowodem, że głów na idea reg u ły d rukow anej była taka sam a co pierw otnej 48. Pierw szej reguły trzym ały się siostry w

Ro-44 Św iadczy o ty m częsta k o resp o n d en cja a rc y b p a F -g o z M. D a- row ską. O ryginały listów z n a jd u ją się w A rch. SS. N iepokal. w S zym a­ now ie (dalej cy tu ję ANiepSz.) P. 21. 4. I. 1 i nn. K opie posiada ARM ­ W ar.

45 K opie w ielu listów tych osób posiada A RM W ar. O ryginały są ro z­ sypane po różnych arch iw ach i bibliotekach.

46 F e l i ń s k i , P a m iętn iki, I I s. 64, 87.

47 A RM W ar. F -c-4: Dn. 8 X 1857 p isał F. do b r a ta Ju lian a , b a w ią ­ cego w Rzymie: „... p rz y p a tru j się p rzy każdej n ad arzonej zręczności szkołom , zw łaszcza przez księży zaw iadyw anym , b rac tw o m m iłosierdzia 1 w szelkiego ro d za ju dobroczynnym zakładom , bierz gdzie m ożna roz­ kłady, spraw ozdania, p ro sp ek ty i to w szystko, co nie sam ą zasadę, ale urządzenie p rak ty c zn e m oże dać poznać, książeczek też w tym p rze d ­ m iocie nie o m ijaj. Co zobaczysz, opisz m i z a ra z i w liście p rzy ślij”.

48 A RM W ar. F -f-20 s. 15: s. A. Ł ączyńska zapisała, w p raw d zie w 20 przeszło la t po śm ierci F -go, że siostry w G alicji o trzym ały te sam e

(15)

sji i Kongresówce aż do ich agregacji do zakonu braci m niejszych (bernardynów ) w 1889 r. i przyjęcia w tedy reguły trzeciego zako­ nu św. F ranciszka.

Pozostaje jeszcze do w yśw ietlenia problem kościelnej aprobaty powołanego do życia zgrom adzenia Rodziny M arii w m yśl obo­ wiązującego wówczas p raw a kanonicznego. W okresie pow staw a­ nia Rodziny M arii obow iązyw ała jeszcze w zasadzie k on stytucja św. P iusa V „Circa p astoralis” z 29 V 1566 r. 49, dopuszczająca za­ kony żeńskie jedynie o ślubach uroczystych i o papieskiej k lau ­ zurze. Zaznaczyć jednak trzeba, że już w XVII i X VIII w. poczęto om ijać tę k o nsty tu cję wobec zm ienionych w w ielu państw ach sto­ sunków politycznych i społecznych. W jednych bowiem k ra ja c h na skutek nieprzychylnego nastaw ienia rządów do zakonów brakło po p rostu w arunków do przestrzegania k lauzury papieskiej i w ią­ zania się wieczyście z klasztorem przez śluby uroczyste. Gdzie in ­ dziej znow u okazyw ała się nieodzow ną praca zakonnic na zew nątrz klau zu r w śród społeczeństwa. Poza tym w iele osób widziało ideał życia zakonnego nie w kontem placji w edług m odelu wspom nianej konstytucji, ale w życiu czynnym. T ak więc poczęli n ajpierw bi­ skupi diecezjalni, a potem i Stolica Ap. tolerow ać pow stające z in i­ cjatyw y różnych osób nieklazurow e kongregacje zakonne, o p a rte na ślubach nie solemnych, ale zw ykłych. W dalszym etapie n ie­ k tó re z nich otrzym yw ały apro batę sw ych statutów , a naw et osta­ teczne zatw ierdzenie sam ych in sty tu cji so. Do połowy przeto X IX w. istniał już w Kościele i działał cały szereg nowych żeńskich zgro­ m adzeń, pow ołanych do życia w sposób kanoniczny przez bisku­ pów i zatw ierdzonych przez Stolicę Ap. z pom inięciem k on sty tu cji „Circa pasitoralis” 51.

W tym stanie rzeczy m iał praw o erygow ać kanonicznie zgrom a­ dzenie Rodziny M arii na podstaw ie ustalonej w Kościele p ra k ty k i m iejscow y ordynariusz, arcybp m ohylew ski W acław Żyliński. Czy jednak tego dokonał? Nie przem aw ia za tym żaden dokum ent, przeciw nie w szystko w skazuje, że w P etersb u rg u zgrom adzenie nie uzyskało urzędow ego zatw ierdzenia kościelnego. P rzede w szystkim na jaw n ą aprob atę nowego zgrom adzenia nie odw ażyłby się w tedy żaden o rdynariusz pod panow aniem carskim , ponieważ pociągnę­ łoby to nieobliczalne rep resje im peratora. Tym bardziej nie zdo­

ustaw y co w P e te rsb u rg u i że założyciel w y rab iał w nich tego sam e­ go ducha.

49 J. C r e u s e n, De iuridica sta tu s religiosi evolutione. S yn o p sis

historica, ed. 3, Rom ae s. 12—42; B ulla riu m R om anum , V II, 447 nn.

50 A. G a m b a r i, In stitu to ru m saecularium e t congregationum re li­

giosarum evolutio com parata. W: De in stitu tis saecularibus, Rom a 1951,

I s. 317—19.

(16)

był się na to pow olny wobec carskiego rządu m etropolita Żyliń­ ski 52.

Po w tóre w ysiłki s. D ym m an z 11. 1888—1889, zm ierzające do uzyskania dla zgrom adzenia ap ro b aty kościelnej, zakończone jego agregacją do zakonu b raci m niejszych, były w yraźnie podykto­ w ane brakiem dotąd kanonicznego z a tw ie rd ze n iaS3. Jeszcze do­ bitn iej tego dowodzi fakt, że i sam F eliński podjął pod koniec życia stara n ia o aprobatę kościelną Rodziny M arii, czego nie czyniłby w konsystorzu lwowskim , gdyby zgrom adzenie m iało już zatw ier­ dzenie diecezjalne. In na rzecz, że m ieszkający w P etersb u rg u arcbp Żyliński w iedział o istnieniu sierocińca, a chyba został rów nież poinform ow any przez ks. Felińskiego o tym , że opieku ją­ ce się zakładem niew iasty prow adzą życie w spólne w oparciu o określony statu t. Dnia 19 X I 1859 r. odpraw ił naw et Żyliński w kaplicy zakładu Mszę na rozpoczęcie adoracji N. S akram entu 54. Czy jednak pow iedział F eliński w prost m etropolicie, że chodzi tu o zgrom adzenie zakonne, tru d n o tw ierdzić. R ów nałoby się to po­ staw ieniu bojaźliwego arcybiskupa w dw uznacznej s y tu a c jiS5. P raw dziw y c h a ra k te r Rodziny M arii m usiał być w ówczesnej nie­ przychylnej zakonom atm osferze ukry w an y przed każdym . N aw et wobec w stępujących do niej k andydatek unikano określenia „zgro­ m adzenie zakonne”, acz w drażano je w życie o form ach zakon­ nych, a in sty tu cję nazyw ano po pro stu Rodziną M arii, rozum iejąc pod nią i zgrom adzenie sióstr i sierociniec. T ak też zapew ne tr a k ­ tow ał ją i w tym sensie uznaw ał m iejscow y ordynariusz. A jeżeli dom yślał się naw et czegoś ,to urzędow o w olał o tym nie wiedzieć. Siostry nazyw ano oficjalnie paniam i lub pannam i, natom iast dziew częta z zakładu zw racały się do nich zależnie od w ieku sióstr przez „ciociu”, „babciu”, a do siostry Dym m an „m ateczko”. Dla założyciela zaś ucierała się nazw a „ojciec” se.

52 W arto zw rócić uw agę, że żaden schem atyzm archidiec. w a rsz a w ­ skiej nie n o tu je w śród zakonów żeńskich felicja n ek czy sió str M. B. M i­ ło sierd zia (m agdalenek), chociaż ordynariusze u zn aw ali te zgrom adzenia. — J a k arcy b p Ż yliński był ostrożny, św iadczy w ypow iedź s. D ym m an do o. Jełow ickiego w P a ry ż u w 1889 r., że „pierw sze tru d n o ści i p o d e j­ rzenia w ładzy d u ch o w n ej” zostały p o konane (AZmBz. L ist Jełow ickiego do o. G rabow skiego z 22 X 1859), co tłum aczyć trze b a w te n sposób, że Ż yliński jakoś się uspokoił, poniew aż R odzina M arii to nie kanoniczne zgrom adzenie zakonne.

53 ARM W ar. F -f-3 s. 16—7: s. M. G e tte r n o tu je słow a s. D ym m an: .A b y śm y m iały oparcie o Kościół św., przyjęło całe nasze zgrom adzenie reg u łę III zakonu św F ra n cisz k a” ; F -f-6 t. IV s. 175—184.

M ARM W ar. F -c-4: L ist F -go do m a tk i z 15 X I 1859.

55 Zob. opinię o Ż ylińskim o. P. S e m e n e n k i w jego D zie n n iku (wyd. ks. E. E lte r (w skrócie). S acru m P oloniae M illenium , 2(1955) s. 264

—5).

(17)

Po przeniesieniu Rodziny M arii do nowego lokalu, nadaniu jej reg u ły i zapew nieniu dopływ u k andydatek, co w szystko miało m iejsce w 2-giej połowie 1857 i na początku 1858 r., ks. Feliński m iał nadal ręce pełne pracy wokół nowego zgrom adzenia. M usiał myśleć przede w szystkim o likw idacji prow izorium , jakim były najm ow ane lokale, za k tó re czynsz w ynosił aż 1.400 ru b li rocznie, a starać się o nabycie dla zakładu dom u w łasnego 57. Łączyła się z tym spraw a uregulow ania podstaw państw ow o-praw nych siero­ cińca. Poza ty m należało postarać się o dalsze aspirantki, jeśli rozrastający się stale zakład m iał być prow adzony w yłącznie siła­ m i sióstr. Nie m ało czasu wreszcie zajm ow ało Felińskiem u ducho­ w ne kierow nictw o sióstr i u trw alen ie jego w ew nętrznej form acji. W ciągu najbliższych 3 la t udało m u się problem y te szczęśliwie rozwiązać. G dy 31 I 1.862 r. opuszczał P etersburg, Rodzina M arii stała już na m ocnych fundam entach.

Dzięki rosnącej stale ofiarności przyjm ow ano do sierocińca co­ raz więcej dziewcząt. B rano też na utrzym anie — jak zaznaczono — i ubogie staruszki. W lutym 1858 r. było już 25 podopiecznych, a w k w ietn iu tegoż ro k u aż 80 58. Jednakże lokal dla dziew cząt mógł zmieścić najw yżej 50 osób. J a k duże było pomieszczenie sta­ ruszek, nie wiemy. A by rozwiązać problem ciasnoty, w yszukał ks. F eliński n a pery feriach P etersb u rg a nadający się n a zakład dom, w pradzie drew niany, ale za to z ogrodem, k tó ry był do kupienia za 10.000 rubli, a baronow ą M eyendorff skłonił do rozpoczęcia na ten cel k w esty w kręg u jej znajom ych. Zbiórka przyniosła nie­ byw ały sukces, dała nie 10.000, ale 43.000 rubli. P anie z katolickiej ary sto k racji całkowicie doceniły potrzebę w mieście dobroczynnej instytucji. M eyendorffow a dała 1.000 rubli, księżna G agarin 1.000, księżna z B ranickich W orońcowa 2.000, baronow a Schtieglitz 2.000, księżna Koczubej 1.500, inne panie po 500 rubli, a księżna z Potoc­ kich N aryszkina obiecała urządzić przy zakładzie szpital na 15 łóżek 59. W spomagli też zakład niektórzy księża ®°. P ew n ą kw otę ukw estow ał sam Feliński, gdy podczas w akacji 1858 r. udał się na W ołyń 61. Jednakże z kupnem dom u w strzym yw ano się jeszcze, ażeby w pierw zebrać nań jak najw iększy k ap itał oraz uzyskać dla sierocińca osobowość p raw n ą wobec praw a państwowego.

4. R o zw ó j in s ty tu c ji i z a tw ie r d z e n ie rzą d o w e

F-f-27 s. 3—6. — S am arcybp F eliński podpisyw ał listy do sió str często przez „T ato”.

57 A RM W ar. F -c-4: L ist F -go do m a tk i z 14 IX 1858; B Jag. akc. 181/55 t 13 n r 3—12: L isty F -g o do L. Szaszkiew icza.

58 A RM W ar. F -c-4: L isty F -g o do m a tk i z 12 II i 20 IV 1858. 59 F e l i ń s k i , P am ię tn ik i, I I s. 86.

60 ARM W ar. F -c-4: L ist F -go do m a tk i z 12 I I 1858.

(18)

G dy zbiórka pieniężna na w łasny dom była na jak najlepszej drodze, w yjechał F elińsk i — jak w spom niano — w lipcu 1858 r. na W ołyń do m atki, a potem do W ilna. Chodziło m u m ianow icie o dw ie spraw y. P rag n ą ł rozglądnąć się za now ym i k an dy datkam i do Rodziny M arii, k tó re m iał nadzieję znaleźć zwłaszcza w W ilnie przy pomocy życzliwych m u tam tejszych w izytek. Po drugie chciał przypatrzy ć się z bliska życiu zakonnem u ty ch ostatnich oraz u rzą­ dzeniom innej instytucji, zakładow i dla starców Zofii D ąbrow skiej. Na W ołyniu chętnych k andydatek nie znalazł, zebrał tam n ato ­ m iast tro chę ofiar na zakład 62. W W ilnie w kościele w izytek u rz ą­ dził rekolekcje, podczas któ ry ch w ygłosił cykl n auk na tem at po­ w ołania i właściw ego w yboru stanu. W rezultacie zgłosiło się doń kilka dziew cząt („do dziesięciu”) z prośbą o przyjęcie do Rodziny M arii, k tó re też niezw łocznie zostały w ypraw ione do P etersbu rg a. Uproszony przez w izytki na spow iednika nadzw yczajnego ich kon­ w entu, zapew nił sobie ty m sam ym dalszą w spółpracę ty ch zakon­ nic w k ierow aniu k andy datek do jego zgrom adzenia. Pięć nowych kandyd atek przyw iozła stam tąd w r. 1859 w racająca z zagranicy F loren tyna D ym m an 63. W sam ym P etersb u rg u bow iem tru d n o było o pow ołania zakonne. Poznał też bliżej F eliński w ileński p rzy tułek pani D ąbrow skiej, w k tó ry m rów nież pracow ało utw orzone przez D ąbrow ską pew nego rodzaju zakonne zgrom adzenie pod nazw ą sióstr ubogich. Zetknięcie się z założycielką tej in sty tu cji było dlań — jak sam w yznał — „nie bez pożytku” 64.

Zabiegi o jak najliczniejsze k an d y d a tk i do zgrom adzenia dykto­ w ał F elińskiem u nie tylko in teres ro zrastającej się insty tucji, ale także plan organizow ania podobnych zakładów w ychow aw czych poza P etersb urgiem . W łaśnie w 1859 r. otw arły się możliwości ob­ jęcia sierocińca w Żytom ierzu, ufundow anego przez C ezarynę G ruszecką pod p ro tek to ratem księżny W asylczykow 65, k tó re nie­ stety nie doszły do skutku. R ealną natom iast postać p rzyb rała inna inicjatyw a.

Ks. Tam ulew icz, proboszcz w Iłłukszcie pod D ynaburgiem , do­ w iedziaw szy się o Rodzinie M arii, poprosił w letnich m iesiącach 1858 r. ks. Felińskiego o przysłanie tam sióstr dla prow adzenia m iejscowego szpitala i szkółki parafialn ej. Tak F eliński jak i Ro­ dzina M arii p rzyjęli ofertę z w ielkim zadowoleniem . Chodziło bo­

62 Tam że.

63 F e l i ń s k i , P a m iętn iki, II s. 86—7; ARM W ar. F -c-4: L ist F -go do m a tk i z 15 X I 1859; A rchiw . SS. W izytek w K r. rk p s I-c -5 s. 291.

84 F e l i ń s k i , P a m iętn iki, II s. 87; ARM W ar. F -f-5 , t. I s. 4—7. 65 ARM W ar. F -c-4: L ist F -go do m a tk i z 20 IV 1858, w k tó ry m pisze że m a za m ia r zabiegać o osoby „pragnące dla m iłości bożej n a usługę •biednych pośw ięcić się”, k tó re w ykształciw szy się w zakładzie, m ogłyby potem organizow ać podobne zakłady u siebie. Tam że lis t do m a tk i z 15 X I 1859.

(19)

wiem nie tylko o propagandę dzieł m iłosierdzia, ale rów nież o po­ siadanie dom u poza stolicą. T en ostatni był potrzebny po pierw ­ sze, aby było gdzie umieszczać „dla pow ietrza” dzieci słabsze, po w tóre by poza P etersburgiem dać dogodniejsze w a ru n k i w ycho­ w ania podrzucanym sierocińcowi coraz częściej niem owlętom , dla których w stolicy tru d n o było o m am ki i piastunki. Zgodzono się przeto skw apliw ie na objęcie w Iłłukszcie szpitala i szkoły z tą tylko klauzulą, by przygotow ano ponadto jakieś oddzielne pom iesz­ czenie dla sióstr i w ym ienionej wyżej dziatw y. Trudności rozw ią­ zała baronow a Ropp, k u p u jąc w Iłłukszcie dla sióstr drew niany dom z kaw ałkiem g ru n tu i przyrzekając stałą opiekę nad zakła­ dem. Po uregulow aniu w szystkich w stępnych spraw w ysłał ks. F e­ liński, ale chyba dopiero w 1859 r., do Iłłukszty kilka sióstr i g ro ­ m adkę dzieci, wyznaczywszy na przełożoną s. A netę M alcó w 66. Przystąpiono wreszcie do uregulow ania ostatniej spraw y, m ia­ nowicie legalności sierocińca wobec p raw a państwowego. Istn ienie zakładu opierało się dotąd na protekcji osób, m ających w pływ y u dw oru. Rzecz zrozum iała, że tego rodzaju prow izorium nie mogło trw a ć zawsze. Należało więc postarać się o rządow e zatw ierdzenie sierocińca i nadanie m u c h a rak teru osoby praw nej, tym bardziej, że zakład nosił się ostatnio z zam iarem k upna w łasnej realności i objął już filię w Iłłukszcie. Toteż ks. F eliński i baronow a M eyen- dorff, przy udziale chyba także przełożonej zakładu F lo ren ty n y Dym m an, p rzystąp ili do ułożenia dlań statutu, a M eyendorffow a przeprow adziła bez w iększych trudności jego zatw ierdzenie przez samego cesarza 27 X 1859 r. pod nazw ą „U staw y dom u p rzy tu łk u dla ubogich rzym sko-katolickiego w yznania w St. P e te rsb u rg u ” . Przez w ydanie „najw yższej decyzji” zyskano w pew nym sensie opiekę m onarszą 67.

Skoro kw estia legalności zakładu została załatw iona, nabyto nie­ zwłocznie na 14 Linii W asiljew skiego O strow ia p iętrow y m urow a­ ny budynek z odpow iednim ogrodem, któ ry baronow a M eyendorff od razu poczęła przystosow yw ać do potrzeb zakładu. Z biegiem czasu siedzibę tę rozbudowano. Po dokupieniu w latach później­ szych sąsiedniej realności obejm ow ała posesja 2 ha 68. W spom niana „U staw a” daw ała duże możliwości rozw oju tak dla zakładu, jak i dla k ierującej nim Rodziny M arii. W m yśl s ta tu tu bowiem zakład stał się pełnopraw nym w łaścicielem nabytej posesji, zwolnionej od jakichkolw iek podatków , i m iał praw o zakładać w m iarę po­ trzeby filie poza stolicą. Dzielił się na 2 oddziały: na p rzytułek 68 F e l i ń s k i , P a m iętn iki, II s. 88—90; ARM W ar. F -f-5 t. I s. 20—7; F -f-32 s. 2—3.

67 D ru k ulotny pt. ja k w yżej. Byl dru k o w an y w „K urierze W ileń­ sk im ” 19 I 1860 (nr 6) w j. polskim i rosyjskim .

(20)

dla ubogich i starych niew iast oraz na sierociniec dla dziewcząt. S troną m ateria ln ą zakładu m iał zajm ow ać się odtąd nadzorczy kom itet, w skład którego weszły księżna G agarin jako prezeska, baronow a M eyendorff jako w iceprezeska i 4 inne dam y, dokoop­ tow ane przez G agarinę i M eyendorffow ą. S ek re ta rk ą zarządu zo­ stała kierow niczka personelu wychowawczego, k o n k retnie przeło­ żona sióstr Rodziny M arii, F loren ty n a Dymman. Dochody oparto jak dotąd na ofiarności katolickiego społeczeństwa. Z biegiem cza­ su coraz pow ażniejszą pozycję w budżecie zakładu stanow iły w pły­ w y z prow adzonej przez Rodzinę M arii szw alni o k ilk u specjal­ nościach (szycie bielizny, hafciarstw o, szycie p aram entów kościel­ nych). „U staw a” gw arantow ała dalej zakładow i posiadanie w łasnej kaplicy i osobnego kapelana do odpraw iania nabożeństw i do nauki religii. Od w ychow aw czyń i nauczycielek podopiecznej dziatw y w ym agała przepisanych praw em kw alifikacji i poddaw ała je n ad ­ zorowi państw ow ych w ładz oświatowych. Poniew aż cała stro na w y­ chowawcza w zakładzie spoczywała w rękach sióstr Rodziny M a­ rii, przepis ten zapew niał autom atycznie należyty poziom in telek ­ tu aln y zakonnic. W razie likw idacji instytucji m iał przejść jej m a­ ją te k na rzecz w ładzy archidiecezjalnej i m iał być obrócony na cele dobroczynne ®9.

Nic dziwnego więc, że przy takiej ram ow ej organizacji zakładu, gdy do tego była do dyspozycji dzięki zabiegom Felińskiego zna­ czna grup a sióstr, mógł on rozw inąć pracę na w ielką skalę i na odpow iednim poziomie. O tw arło się tu szerokie pole działania dla s. Dym m an, osoby św iatłej, energicznej i niezw ykle praktycznej oraz całą duszą oddanej idei Rodziny M arii. P anie kom itetow e ogrom nie ją ceniły. Toteż blisko 50-letnie jej przełożeństw o zosta­ wiło trw a ły ślad. Założyciel liczył się z jej zdaniem, a bp W incen­ ty Popiel w yraził się o niej w późniejszych latach, że została „na m inistra stw orzona” 70.

N iem ow lęta odsyłano do Iłłukszty, staruszkom stworzono dogod­ ne w aru n k i życia, najw iększą wszakże troską otoczono dziewczęta w w ieku szkolnym, które nie tylko w ychow yw ano w duchu kato­ lickim, ale i odpowiednio kształcono. N auka szła w dwóch k ieru n ­ kach, teoretycznym i praktycznym . Uczono program u szkolnego w zakresie ówczesnych m iejskich szkół p arafialny ch oraz właściw ych dziewczętom rzemiosł: szycia, h a ftu i gospodarstw a domowego. Te­ go rodzaju zajęcia realizow ano od samego początku istnienia za­ k ładu 71. Z biegiem czasu zaczęły uczęszczać do zakładu na naukę 69 U staw a d om u p r z y tu łk u ...; ARMW ar. F -f-5 t. I s. 16; F e l i ń s k i

P a m iętn iki, II s. 90.

70 ARM W ar. F -f-5 t. II s. 155.

71 Jeszcze w pierw szej Rodzinie M arii istn ia ła szw alnia, o k tó rej pisał F eliński 28 IV 1857 r., że dobrze pro sp eru je. ARM W ar. F -c-4; F -f-3 s.

(21)

i dziewczęta z zew nątrz. Należycie ustaw iona od początku in sty ­ tucja rozw ijała się nadal i w ciągu kilku la t zyskała sobie sławę najlepszego zakładu wychowawczego w stolicy Rosji. S tanisław P taszycki stw ierdził, że do czasu założenia w P etersb u rg u Tow a­ rzystw a Dobroczynności w 1884 r. w zakładzie Rodziny M arii na 14 Linii skupiała się cała „dobroczynna i patriotyczna działalność p u b ­ liczna społeczeństwa polskiego w P etersb u rg u 72.

N iebaw em złączono z zakładem B ractw o O patryw ania Ubogich Kościołów. Członkinie b ractw a zbierały się w każdy czw artek na Mszę w kaplicy zakładu, a potem przez k ilk a godzin haftow ały pa­ ram en ty liturgiczne. Z w ykonanych ornatów i kap robiono w y sta­ wy, część aparatów spieniężano dla powiększenia funduszu b ra c ­ tw a, część zaś rozdaw ano za pośrednictw em konsystorza między

ubogie kościoły 73.

5. F o r m a c ja w e w n ę t r z n a z g r o m a d z e n ia

Nie posiadam y źródłow ych wiadomości o kształtow aniu się w 1. 1857—1862 życia w ew nętrznego w śród sióstr Rodziny M arii. Póź­ niejsze dopiero w spom nienia s. H elm an, oparte na tra d y c ji i n ie­ znanych dziś m ateriałach podały, że pierw sze siostry „były pełne sam ozaparcia”. „Zdawało się — pisała Helm anów na — że w szyst­ kie siostry są św ięte”, że „miłość m iędzy siostram i była w ielk a”, tym bardziej że „na początku nieraz i chleba brakow ało” i t d . 74 N iew ątpliw ie ta k było. Sam F eliński podkreślał, że siostry Rodzi­ ny M arii stały na wysokim poziomie. Sąd ten tym bardziej jest m iarodajny, że w ypow iedział go założyciel w W arszawie, gdy m iał okazję porów nać swoje zgrom adzenie z różnym i w arszaw skim i za­ konnicam i 7S.

Pom ijając zjawisko, że w każdej społeczności zakonnej panu je najw iększa gorliwość w jej początkach, bezstronnie trzeb a stw ier­ dzić, że do ta k ubogiego, prym ityw nego w sw ych urządzeniach i na dodatek niepew nego jeszcze zgrom adzenia nie mogło pociągać dziewcząt, a potem sióstr nic innego, ja k tylko w ew nętrzne powo­ łanie, chęć dążenia do doskonałości chrześcijańskiej poprzez pracę nad opuszczoną dziatw ą i staruszkam i. Ta w łaśnie w ew nętrzna po­ staw a sióstr g w arantow ała w w ielkim stopniu nie ty lk o rozwój 25—6; F -f-5 t. I s. 77—9; Bibl. OO. P ija ró w w K r. rk p s ks. K aro la D ębińskiego, Z przeszłych chw il, II s. 38—9.

72 ARM W ar. F -c-4: L ist F -go do m a tk i z 12 II 1858; S. P t a s z y c k i , Z m oich w sp o m n ień znad N e w y . W: Z m u ró w św. K a ta rzyn y , 56—7.

73 F e l i ń s k i , P a m iętn iki, I I s. 91—2. Podobne b rac tw o istniało w W arszaw ie przy kościele sa k ra m en tek .

74 ARM W ar. F -f-5 t. I s. 72—3.

75 ANiepSz. P. 5. 1. I. 157: L ist D arow skiej do o. H. K ajsiew icza z 7 V II 1862, w k tó ry m D. przytacza w ypow iedź Felińskiego o Rodzinie M arii.

(22)

samego zakładu, ale rów nież decydow ała o ascetycznym poziomie zgromadzenia. Nie m ożna tw ierdzić, aby nie było i trudności. Nie­ k tóre kandydatki, zorientow aw szy się, że życie w Rodzinie M arii w ym aga wielkiego sam ozaparcia, w ystępow ały. Były też chyba w ypadki, że i Feliński usuw ał osoby nieodpowiednie. Do końca 1858 r. 10 k an d y d atek opuściło zgromadzenie. Ale ten w łaśnie fa k t ostrożnej selekcji asp iran tek decydow ał o należytym poziomie sióstr pozostałych w zgrom adzeniu. N iezm iernie w ażnym też czynnikiem była gorliw a opieka założyciela, któ ry z tego powodu naw et re ­ zygnow ał z w akacyjnego w ypoczynku i na ogół nie opuszczał P e ­ tersb u rg a 7e. Raz tylko w y b rał się n a W ołyń i do W ilna, ale też w spraw ach Rodziny M arii. Ks. F eliński od początku był k ap ela­ nem zgrom adzenia, n ajp ierw nieoficjalnym , a po otw arciu k ap li­ cy w dom u w y n ajęty m przez M eyendorffow ą urzędowym , m iano­ w anym przez konsystorz arc y b isk u p i77. On też b y ł zapew ne s ta ­ łym spow iednikiem sióstr.

Z b ra k u źródeł n ie można także nic powiedzieć o pierw otnym now icjacie w zgrom adzeniu. W każdym razie od początku siostry składały śluby, oczywiście pryw atne. Ks. Feliński, pisząc o utw o­ rzonych w P etersb u rg u przez w. księżnę H elenę Paw łów nę i księż­ nę B oratyńską stow arzyszeniach sióstr dla działalności ch a ry taty w ­ nej, w yraźnie przeciw staw ił je siostrom Rodziny M arii, podkreśla­ jąc, że nie m a w tych stow arzyszeniach żadnych ś lu b ó w 78. B yły zatem śluby w Rodzinie M arii. J a k w każdym, ta k i w tym zgro­ m adzeniu śluby stanow iły głów ną dźw ignię postępu w ew nętrzne­ go zakonnic i zespalały je w jeden zw arty organizm . P rac a sióstr w prow adzonym zakładzie była p rzep latan a każdego dnia wspól­ nym i m odlitw am i w edług ułożonego z góry planu. W szystkie n a­ bożeństw a w zakładow ej kaplicy odpraw iał ks. Feliński, on też głosił do sióstr konferencje i rekolekcje 79. N atom iast bezpośrednie kierow nictw o życiem i pracam i zakonnic spoczywało w rękach s. F lo ren ty n y Dym m an, k tó ra od założenia placów ki w Iłłukszcie stała się głów ną przełożoną zgromadzenia.

Gdy po konsekracji biskupiej w yjeżdżał F eliński 31 I 1862 r. z P etersb urga, Rodzina M arii liczyła już 30 sióstr, opiekujących się 80 dziew czętam i-sierotam i, 18 staruszkam i, 15 chorym i w ufundo­ w anym przez N aryszkinę szpitalu i przeszło 20 p o d rz u tk a m i80. Dodać tu trzeba jeszcze kilka sióstr oraz grupę dziewcząt i n ie­

78 A RM W ar. Г -с-4: L isty F -go do m a tk i z 14 V III i 29 X II 1858 oraz z 16 VI 1859.

77 A RM W ar. F -c-4: L ist F -go do m a tk i z 14 IX 1858, w któ ry m p i­ sał o św ieżej sw ej nom inacji.

78 F e l i ń s k i , P a m iętn iki, II s. 91.

79 ARM W ar. F -c-4: L ist F -go do m a tk i z 29 X II 1858; F -f-5 t. I s. 31—2.

Cytaty

Powiązane dokumenty

szej klassy ujarzmiony. A lubo wnet nie brakło fakcji możnych opierających się dla tego, że jej górnym widokom w tem zadosyć się nie stawało, fakcij silnie

50-lecie prowincji warszawskiej Zgromadzenia Sióstr Felicjanek.. Collectanea Theologica

In Figure 1a, the normalized mean streamwise velocity is obtained by the stationary hot-wire and compared with the data obtained by the flying hot-wire at x/D = 15.. The

TEM images of the particles obtained aer thermal decomposition of these droplets showed that the presence of octadecane leads to less homogenous solid particles (Fig.. Therefore,

tych, przerobionej i dostosowanej do Matki Bożej. Część ta zaczyna się od słów: propitius esto-parce nobis, Domina. Za najstarsze znane nam dziś teksty litanii

We assess the use and potential of Gold Open Access (OA) in Finland, Flanders (Belgium), Norway, and Poland by comparing data at the level of articles from full-coverage

Potrącenia dokonał Piotr Bajka, który otrzymał mandat od wezwanej Policji, a z notatki policyjnej wynika, że był ubezpieczony przez: Towarzystwo Ubezpieczeń

poprzez MessageBox().. Jednocześnie też stworzyliśmy i pokazaliśmy nasze pierwsze prawdziwe okno. Wszystko to mogło ci się wydać, oględnie się wyrażając, trochę