• Nie Znaleziono Wyników

Szczutek. R. 3, nr 44 (1920)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Szczutek. R. 3, nr 44 (1920)"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

Należytość pocztową opłacono ryczałtem.

ROK III. NR. 44. 1. LIST O PA D A 1920.

S T R A J K I

CENA N-RU 5 MK.

Rys. K. G rusa

Rozejm podpisany i od komina do komina snuje swą siateczkę ciszy i pokoju znany owad ze wschodu

(2)

POJEDYNEK SZLACH ETNYCH

Rys. K. tiru s a

C z e r w o n y i b i a ł y : P recz z S e n a te m ! N iech żyje S e n a t!

G r u s : C zy ż n ie m a w Polsce cyrku, k tó ry b y z a a n g a ż o w a ł ty ch d w ó c h b ła z n ó w ?

W A L K A O S E N A T

Niech żyje Senat! wrzeszczą wszechpolacy, Pragnąc nad polskim zapanować światem, Socjały znowu krzyczą: Precz z Senatem!

1 grożą długiem zatrzymaniem pracy.

Na dwa obozy Polska się rozpadła Znow u nam grozi kampanja zajadła.

Jeśli Senatu nie chcą dziś miljony, Poco go wtłaczać ludowi przem ocą?

Poco siać ziarno, co się pleni nocą, A rankiem wzrasta niby kwiat czerwony

| na zagrodach, które odbiegi Ares Pisze przestrogę : M ane! Tekel! Fćires!

Lekka atletyka poślic.

Polityczny bieg z przeszkodami (ty­

łem; i z 'ziawiązanemi oczyma).

Część humorystyczna: Sztuczki b. pa- iskarzy i złodziei.

— 2 -

N O W A O L IM P IA D A

Odbyć się ma w roku 1922 w W ar­

szawie. Program zaw odów : W yścigi intellektów.

Rzul okiem (tylko dla flirtujących pań);

Zapasy m ężów stanu z domowem wykształceniem.

W olne ćwiczenia z ideą.

Zamiast po wojnie do pracy się skupić, Wznosząc kolumnę silną po kolumnie, Po staropolsku, dziko, bezrozumnie, Znów zaczynamy się ze skóry łup:ć

I niepamiętni, co jest rzeczą głów ną Znowu włazimy z własnej woli w g . . . . Słysząc tę wrzawę, co nad Polską płynie, Co grzmi jak niebo cięte piorunami, Mickiewiczowski Maciek nad Maćkami

Podniósł się z grobu w zapadłym Dobrzynie I owijając głowę w całun trupi

Wyszeptał głucho jedno słowo: G łu p i!!!

H e n r y k Z bie rzc h o w $ k i.

(3)

Fragment z dramatu pt. „Senat".

A K T II.

S cena V il

(Ks. Lutosławski, Dubanowicz, arcy­

biskup Teodorowicz, Xsitążę Piesio Za- kuiołebski, Dymowski, trabanci, suwe- reni, pachołkowie, muzykanci i tluin ludu).

Ks. Lutosławski. Uderzmy w czynów stal! Ramię do ramienia bracia w Chry­

stusie — a szczeźnie przeklęta moc, co się Naczelnem Dowództwem zwie!...

Cel uświęca środki, więc zamach sta­

nu który w imieniu naszego stronni­

ctwa proponowałem jednemu z gene­

rałów jest tylko jednym z naszych ro­

zległych celów w imię kultury, wiary i tradycyi jezuickiej w Polsce. Precz z Naczelnem Dowództwem ! Precz z i- zbą posłów ! Precz z Kijowem ! (na u- stach występuje mu piana) Precz zpre- czem !...

Arcybiskup Teodorowicz: Pst! Sza...

ściany m ają uszy, a szpiegów dokoła moc! Słowto z ust się wykradnie, a p o ­

tem są kalamancye...

Dymowski (niedosłyszawszy) Nic nie kradłem ! To są wymysły masonów międzynarodowych! Niech żyje „R o ­ zwój !“

Arcyb. Teodorowicz: (z namaszcze­

niem) Amen!...

Ks. Lutosławski: (trwożliwie się roz­

glądając, m ówi szeptem) Sza!... Z a ­ mach musi się udać! Jeden z genera­

łów wyrzucił mię za drzwi gdym mu zaproponował zamach na Piłsudskiego.

To nic!,.. Niema takiego muru, przez który-by osioł naładowany dolarami nie przelazł! Muśnicki chciał, a nie m ógł — Sikorski m ógł, a nie chciał...

Dubanowicz. Caetero censeo Cartagi- nam...

Xiążę Piesio Zakutołebski: Phano- wie!... Shenat mhusi bhyć uchwahlo- n y !

Phanowie!... Lud to klacz p hół krwi, a ahystohkhacya to niby dżhokej co ujeżdżhae ją mhusi! Niech żhyje she­

nat.

Trabanci i (pachołkowie (czynią wrza­

w y i w ołają głośno) Niech żyje!

Muzykanci grają furioso „A m uzy­

czka tirli, tirli!“

Lud (wrzeszczy) O cześć wam pano­

wie !...

' Arcyb. Teodorowicz (rozdając m ię ­ dzy trabantów! i pachołków egzempla­

rze „Rzeczpospolitej" i centimy am e­

rykańskie) Zaiste, powiadam wam, że ci co są poniżeni, będą wywyższeni...

Lud (wrzeszczy) Po latarniach!...

Arcyb. Teodorowicz (kończąc z na­

maszczeniem) A ci co są wywyższeni, będą poniżeni!...

S ce n a V lll

(C i* w c h o d z i sześciu N ie m có w p o m o rs k ic h i rabin P e rm u tte r).

Dubanowicz. Meine Herren und preussische Bundesgenossen!... W itam was w imieniu mego stronnictwa tein serdeczniej, że jedynie wasz wielki na­

ród m iał odwagę zamknąć Piłsudskiego w M agdeburgu! W itam cię im Namen der israelitischen Cultusgemeinde prze- zacny rabinie Perlmutter i wznoszę na tw oją cześć okrzyk: Rabajnu szmoka- la jn i!...

Ks. Lutosławski: Do rzeczy panowie!

Czy panowie, jako potomkowie dziel­

nego narodu niemieckiego możecie nam dać gwarancyę, że głosować będziecie za senatem ?...

i-szy Niemiec: W ir Deutschen fiirch- ten nur Oott und Lloyd George!

Il-gi Niemiec: Es gibt nyszt! M y chcemy koncesye od waszego Partei.

X ią żę Piesio Zabitołebski: Es lebe Sheine Kaisehlichc Mhąjestat W ilhelm der 11-te!

Wszyscy Niemlcy i Rab.n Perlmutter:

Hurra! Hurra! Hurra!

Hl-ci Niemiec: W ir fordem : Żaden Deutscher nie może być asentiert in die polakische W ehrmacht! Żaden Deutscher nie musi płaczicz podatki dla polska kasa. Jak będzie wojna, to wir Deutsche ogłosimy się neutral, a jak przyjdzie Friede czyli pokój, to dacie nam wszystkie prawa obywateli po lackich.

Rabin Perlmutter. I ja poczebuję w imieniu ortodoksyjny gmyny wyznanio­

wy żądać taki samego koncesyjny klau­

zuli mniejszości narodowościowy.

Dym owski: Pogrom to jedyna odpo­

wiedź!... święty Andrzeju Niemojew- śki, ratuj mnie!...

Ks. Lutosławski: Wszystko można, byle z wolna1. i z ostrożna!...

Rabin Perlmutter: Panie Dymowski, pan poczebuje naruszać traktat wersal­

ski z taki antysemickie gadanie!

Arcyb. Teodorowicz: Przestańcie pa­

nowie! Jesteśmy zagrożeni w naszych najżywotniejszych interesach przez m o ­ ttach, a panowie tracą czas na łapaniu się na słówkach...

III -ci Niemiec: Also?...

Dubanowicz: Jestem za przyjęciem propozycyi postawionych . nam przez panów Niemców pomorskich.

Arcyb. Teodorowicz. I ja. Trudno;, jak inaczej nie m o żn a !

Cel uświęca środki.

Ks. Lutosławski: A więc gemacht, meine Herren! Tylko jeden jeszcze w a­

runek : Gdyby przypadkowo Piłsudski może kiedyś dostał się w wasze ręce, zobowiążecie się nie wypuszczać go, jak to uczyniliście ostatnio w M agde­

burgu.

Wszyscy Niemcy, Gemacht!

RAORT.

R O Z E JM

Czy nie wiesz, jak komisarze bol­

szewiccy przyjęli rozejm z Polską?

Będą go święcili jakoby drugi

„Dzień pojednania*'... modłami i po­

stem.

Mar.

W S Z K O L E

N a u c z . : Co to jest Ojczyzna ? M a ł y S t i n k f e i n : To jest takie słowo, na którem można dużo zarobić.

Z R Y G I

Zarządzono tu 3-dniową, zupełną e- wakuację miasta, celem przeprowadze­

nia desinfek^ji i wywietrzenia tegoż po pokojowej misji bolszewickiej.

0 P O K O JU

Jak źle, że wojna się skończyła, a stosunków pokojowych, ani widu ani słychu... Potrzebuje człek papieru za­

drukowanego, a tu progadanda w y ­ schła...

Im bardziej będziemy się oddalać od czasów wojny, tem więcej wzrośnie li­

czba uczestników walk...

Nie. chciałbym być w skórze podpo­

rucznika Siasia, dowódcy kompanji sztu­

rmowej, który wróci do równań 2 sto­

pnia, lub być pracowniczką „czołów ­ ki", panną Zosią, gdy znowu zdeklaruje się do nudnego biura między niedoży­

wionych cywilów...

M Y Ś L I R O Z R Z U C O N E Czy w razie najazdu Marsjan na Zie­

mię nastąpiłaby solidarność narodów ? Może... Aleby ks. Theodorowicz nie umieścił listu pasterskiego w „Dzien­

niku Ludowym ", to pew ne!

*

Jakby bolszewicy nazwali teatralną ko imisję, w yłonioną z Zw iązku literatów?

Czy jaką „komte" czy też może we­

dle n a z w i s k : „Ję-Ja-Je". (Jędrkie- wicz— Jampolski— Jedlicz).

*

A gdyby tak nazwali ją „ k o m i s j ą j o t ó w " , to jakby nazwali komisję te­

atralną Rady Miejskiej?

p i

SŁ U S Z N A U W A G A .

P r o b o s z c z : Wojciechu, wystrze­

gajcie się wódki, to największy nieprzy­

jaciel człowieka.

W o j c i e c h : A przecież pismo św ię­

te nakazuje, abyśmy miłowali i sw o­

ich (nieprzyjaciół.

(4)

W NIEBEZPIECZEŃSTWIE Rys- j Doskowskiego'-;'brać cio szynku pod djabełkiem — leży ...tam pod stołem !"

Z N IE M IE C

Zebranie komunistów.

Towarzysze, zebraliśmy się tu, by głosić wojnę w obronie towarzyszy rosyjskich! Niech zginie stary świat!

śmierć burżujom, śmierć socjalistom, śmierć....

Hola towarzyszu — przerywa czło­

nek egzekutywy — jeszcze nie przybył wachmistrz policji na nasz meting, m u­

simy się wstrzymać...

Komisja rozbrojenia wydała orzecze­

nie, że karabin bez zamku, lub zamek bez karabinu nie jest bronią i nie ulega wydaniu.

Stowarzyszenie uczestników wojny —

„Schinderhannes" podzieliło swe kara­

biny.

W Krahwinkel przedłożyło Francu­

zom 25.000 karabinów bez zamków a w Oberschilda 25.000 zamków bez ka­

rabinów i otrzymało oczywiście wszystko to z powrotem.

T E M P O R A M U T A N T U R Królowa Izabella ślubowała, że nie zdejmie koszuli, aż padnie Granada...

Dotrzymała ślubu.

A konie barwy jej bielizny noszą po dziś dzień nazwę izabellowatych.

Obecnie zdaje się gros ludzi zrobiło taki ślub...

A ch , czy dobiegnę do m ego oko pu, cięży m i te n p le cak p ełen ja j, k tó re „K upiłem " n a w s i — n o ! d a ła b y m i w ia ra , ja k b y m ta k bez ja j w r ó c i ł! !

P A T R JO T A

O późnej godzinie dzwoni ktoś do mieszkania państwa (jedlińskich przy ul. Wierzbowej. Pani dom u otwiera drzwi, wtłacza się starszy jegomość czarno ubrany: Pani pozwoli, że się przedstawię, jestem Rzepecki. Czy pa­

ni wiadomo, że prowadzimy obecnie bardzo ciężką wojnę z bolszewikami?

„Wiem o tem, mój panie" — odrze- cze nieco zdziwiona (jedlińska.

„Na wojnie odnoszą niektórzy ż o ł­

nierze lżejsze, lub cięższe rany, nie­

prawdaż ?"

„Zapewne" odpowiada pani domu jeszcze bardziej zdziwiona.

„By ich wyleczyć potrzebne są lekar­

stwa, a niektóre z nich mamy tylko w płynie, czy nie ta k ?"

„Ależ, tak !"

„Lekarstw płynnych nie można trzy­

mać w pudełkach, ani woreczkach, b o ­ by wyciekły, muszą w ty m celu być użyte flaszki, czy nie tak się rzecz ma ? “

Pani Jedlińska podnosi się zniecier­

pliwiona :

„Proszę pana, co ta cała mowa ma oznaczać ?"

„Za chwileczkę, dobrodziejko, otóż obowiązkiem każdego patrjoty jest od­

danie próżnych flaszek do szpitali, e- wentualnie wypróżnienie wszystkich fla­

szek, by nadawały się na lekarstwa".

„Dobrze, z przyjemnością, popatrzę się i wypróżnię kilka flaszek"!

Pan Rzepecki wstaje z powagą m ó ­ w i: „Zupełnie niepotrzebnie, pani d o ­ brodziejko, pani m ąż już spełnił swój patrjotyczny obowiązek, wypróżniając sześć flaszek. Może go pani pójść ode-

*

Dawniej w solidnej rodzinie wybucha­

ła radość, gdy córka zawierała znajo­

mość z kimś z przyszłych większości, profesorem, literatem, malarzem..

Obecnie wybucha radość, gdy córka puszcza się z swym krawcem...

*

Dawniej pisarze poprawiali błędy ze- cerów, dziś zecerzy prostują ortografię

literatów... ni.

Z U L IC Y

Stoi jegomość na rogu ulicy i w ydo­

bywa z portfelu tysiącmarkówkę.

W iatr zadął — porywa mu kapelusz i tysiącmarkówkę.

Jegomość w te pędy — za kapelu­

szem.

*

W tramwaju KD w ciągu jednego przedpołudnia skradzonio dwa portfele wyrwano jedną srebrną torbę, odcięto trzy zegarki od łańcuszka.

Popołudniu zdarzył się tylko jeden taki ubolewania godny wypadek. Mece­

nasowej Y. w tłoku wyjęto... złotą szczękę.

p i

(5)

W o jn a się s k o ń c zy ła - p a n ie m a jo rz e , co p a n z a m ie r z a te ra z u c z y n ić ze s o b ą ? Z a c z ą łe m się w ła ś n ie p rz y g o to w y w a ć do m a tu ry .

- 5 -

(6)

Hys. C z e r m a ń s k ie g O KARYKATURY AKTUALNE t ’ ys . J Ż y z n o w s k ie g o

P rezes d e le g a cji p o k o jo w e j D Ą B S K I

E C H A ST R E JK U K O L E JO W E G O Pan X., od kiiku dni wybierający się w podróż telefonuje na dworzec kole­

jowy w te słowa:

— Proszę mi powiedzieć, czy pociągi są!

Są — brzmi odpowiedź.'

Uszczęśliwiony p. X. na gw ałt pakuje walizy, pędzi na kolej, aż tu na miejscu

•ku wielkiemu swenui oburzeniu konsta­

tuje, że strejk trwa w dalszym ciągu.

— Przecież powiedziano mi że p o ­ ciągi są! — huczy pan X.

— A jio są, tylko że nie chodzą — odpowiada jakiś kolejarz.

*

— Panie, ten strejk kolejowy będę pamiętać całe życie!

— A to czemu?

— W yobraź pan sobie, siedziałem przez trzy doby oko w oko z moją te­

ściową !

*

— Panie Fajnbube ja poczebowałem mieć a kolosale cures przez tego strej- k u !

— Nu ? !

— Kolejarze protestowali i nie nasta­

wiali wekslu, a mnie w tego czasu w Warszawie zaprotestowali wekslu!

*

— Moje uszanowanie p a n i! Czy po­

zwoli się pani odprowadzić?

— Ależ panie, ja nie znam wcale pa­

na !

— Zechce pani sobie przypomnieć:

strejk kolejowy, Piotrków, druga klasa 11-sta w nocy — zapaliła pani papie­

rosa moją z ap ałk ą!

podsłuchał Jerzy-Gur.

D U M A N IA W IE L K IC H L U D Z I L lo yd G eorge :

— Postawiłem na „rouge" — prze­

grałem...

Teraz co? Grać w „zielone", brrr...

kolor narodowy Irlandji..!

* von W ra n g e l:

— Znalazł Radetzky swego Grillpar-

<zera, znalazłem, i ja swego Mejbauma, który pisze, że w mym obozie rozstrzy­

gają się losy Europy wschodniej...

* W ilson :

— Zrobiłem Ligę Narodów, a ta kłóci się jak Liga Kobiet...

* J o ffe

— Choć jestem... niezupełny, znala- lazłcm koniec... od wojny!

D R A B IN K A W O J S K O W A

Do koszar baonu etapowego wprow a­

dził się na dniu postoju baon 493 pułku strzelców.

Po odejściu frontowców, oficerowie etapowi biegną do dowódcy swego z wyzywa niam i.

— Panie majorze, my tu dalej nie b ę ­ dziemy mogli kwaterować, te łazarze, z 493 pułku zrobili takie świństwo, że

G e n e ra ł Ż E L IG O W S K I

człowieka mało szlag nie trafi!

Dowódca baonu melduje oddziałowi kwaterunkowemu.

— 493 p. strzel, zniszczyli tak kwate­

rę, że nie można mieszkać..!

Inżynier X. referuje Dowódcy etapu 493 p. strzel, wedle meldunku baonu et. miał uszkodzić kwaterę wym ienio­

nego baonu.

Dowódca etapu do Dowódcy 87 dy­

wizji :

— Baon et. żali się na 493 p. strzel, za nieprzestrzeganie przepisów postoju.

Komunikuję do wiadomości.

Dywizjoner do dowódcy 174 bryga­

dy:

— W ytknąć 493 p. strzel., że uszko­

dzili im kwaterę..!

Brygadjer woła dowódcę pułku.

— Co to znaczy? W y niszczycie kwa­

tery ?

Pułkownik zbiera oficerów swych.

— Coście tam za świństwa zrobili znowu na kwaterze w N ? Te łaziki z baonu etapowego skarżą się, niech to szlag trafi! Żeby mi to ostatni raz b y ło !

Tymczasem kwatera etapników rozle­

ciała się. pi.

(7)

KALENDARZ TYGODNIOWY

W NA ROK 192T.

JUŻ WYSZEDŁ NAKŁADEM DRUKARNI

IGN. JAEGERA

WE LWOWIE, UL. SYKSTUSKA 33.

P

NA F R O N C IE

— Wojtek, słyszałeś podpisano p o­

kój !

— Co ty m ówisz?-Szalona okazja żeby łupnąć porządnie bolszewikom z naszej arm atki!

*

— Sierżancie Wątróbka, zaprzestać ognia, podpisano rozejm !

— Niech pan porucznik sam rozka­

że, ja się boję powiedzieć coś po­

dobnego.. !

*

— Z tego pokoju wcale nie jestem zadow olony!

— A to czemu ?

— Bo jak będę w cywilu, to nie będę ju ż więcej szanował samego siebie!

*

I cóż Makolągwa, wojna skoń­

czona !

— Jeszcze nie panie poruczniku!

— Jakto nie?!

A no mam w d o m u ,— teściową!

Z N A W C A

Pan Nowobogacki ogląda obraz olej­

ny w pracowni artysty.

— Ile pan żąda ?

— 150.000 marek!

— Cooo ? 150.000 za obraz, który nie ma nawet szkła!

K O M U N IK A T P A Ń S T W O W E G O IN ST Y T U T U M E T E O R O L O G IC Z N .

(prawie, że autentyczne).

W y s o k i e c i ś n i e ni e, między W il­

nem, a Warszawą.

D e p r e s j a na wschód od Francji, druga d e p r e s j a nad Moskwą, o p a - d y walutowe nie przewidziane

Z P O L IT f K I

— Dlatego Millerand jest tak popu­

larny we Francji ?

— Par ce qu‘i! r e n d 1 e s m i 11 e s zrabowane przez niemców!

Z M Y Ś L I O - K O B IE C IE O dy dziewczę młode czasem W ramiona cię oplata 1 m ó w i: Luby, z tobą Na koniec pójdę świata —

To m ów i tak dlatego, Jaśniejsza rzecz od słońca, Bo wie wybornie o tem

Że świat ten — nie ma końca..!

P R Z E D G IE Ł D Ą

— Panie Kancyper, co pan powie o tem złapaniu 13 m iljonów na dachu kolejowym ?

— Że lepszy rubel w garści, jak 13 Imiljonów na dachu!

J G.

N O W Y S T R A JK

Wszystkie dzieci szkolne w Sapiencji zagroziły strajkiem, o ileby ultimatum ich natychmiast w całości spełnionem nie zostało.

Żądają o n e :

Ograniczenia dnia nauki do i/2 godzi­

ny dziennie, która odbywać się ma w lede na łódkach, w zimie na ślizgawce.

Zniesienie instytucji nauczycieli i na­

uczycielek.

Bezzwrotna subwencji d!a uczącej się młodzieży, równająca się poborom d o ­ tychczasowych dyrektorów szkół śre­

dnich wraz z wszystkimi ich dodatkami.

Przyznania uczącej się młodzieży praw pełnoletności, opieki nad rodzi­

cami, oraz wstępywania do wojska w randze oficera sztabowego.

D W A Z E R A ETC.

( Au te n tyczn e .

Dwie znane warszawskie artystki dra­

matyczne pokłóciły się ze sobą na próbie. Przyszło do gwałtownej sce­

ny, w ciągu której artystka M. M. za­

w ołała do swej koleżanki L. P . :

— Jako człowiek jest pani dla mnie

zerem, jako artystka drugiem zerem, spuszczam wodfe i wychodzę.

„ R 0 M A u I J E R U Z A L IM

Pewien literat warszawski, zwiedzając Lwów, wstąpił też do znanej kawiarni ,,Roma“ . Tu dał wyraz swemu zdu­

mieniu, że prawie cała publiczność ma wybitnie... orle nosy.

C óż chcesz mój kochany — p o ­ wiada mu na to jego lwowski cicerone.

Jest to tylko sprawiedliwość dziejo­

wa !

Swego czasu Roma zdobyła Jeru­

zalem, a tu stało się przeciwnie.

Mar,

O S T R O Ż N O Ś Ć

W pewnym kościele istniał zwyczaj, że przed każdym zapowiedzianym ślu­

bem kościelny zasłaniał dolną część obrazu, w g łó w n y m ołtarzu.

Zapytany o powód kościelny, wska­

zał na obraz, u spodu którego w idnia­

ły słowa: „Przebacz im Panie, albo­

wiem nie wiedzą co czynią."

NA U L IC Y

A. Co się stało właściwie z pańskim subjektem Karolem, jak mu się wie­

dzie ?

B. Otworzył niedawno sklep przy ul. Legionów.

A. Powodzi mu się więc dobrze?

B. Nie — bo złapali go przytem i dostał 5. lat więzienia.

Ubogi żydowski chłopak stoi na ryn­

ku z koszykiem pełnym drewiranych łyżek na sprzedaż.

Drugi chłopak przechodząc pyta : Nu, Herszku jak si czebi pow odży?

Prószy czebi jak mnie sze ma powo- dżycz jak choremu co dwa godzi­

ny łyżka.

Mn.

V

P R E D S IĘ B IO R S T W O

1ECHNICZNO- H A N D L O W E

L W Ó W , L W O W S K A 48 d o s ta r c ia i kupuje

M A S Z Y N Y

WSZELKIEGO RODZAJU

— 7 -

(8)

PO CUDZIE NAD WISŁĄ Rys M Be-ezov skiej

K o a l i c j a (do p olskiego ż o łn ie r z a ): A te ra z m ó j k o c h a n y , b ą d ź ła s k a w w y r ó w n a ć rachu=

n e c zk i z a p rz y je m n o ś ć b ro n ie n ia n a szy c h ty łków .

Kierownik llteracko-artystyczny i redaktor odpowiedzialny Kazimierz ©rus.

Klisze wykonane w zakł. art.-graf. „Unia".

Nakładem wydawnictwa „Szczutek"

Drukiem Ign. Jaegera Lwów, Sykstuska 33.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Wtedy już odwiedzało się Panią Profesor we współlokatorskim mieszkaniu przy ulicy Chopina.. Jej pokój wypełniał regał z książkami, skromne biurko,

Później mieliśmy [kryjówkę] tak na poddaszu, była tam altana, to byliśmy na dachu w altanie, ale też jak nie było ludzi, można było zejść.. To było nie za pieniądze,

A może działo się tak po prostu dlatego, że pani Maria nie chciała się przyznać, że jest z pochodzenia Rosjanką.. Urodziła się w Warszawie w 1888 roku jako córka

Rozmawiamy chocia¿by z Agencj¹ Restrukturyzacji Przemys³u, której do- œwiadczenia chcemy wykorzystaæ przy tworzeniu agencji do spraw restrukturyzacji d³ugów szpitali –

(Fiszka 14 Métiers, Vocabulaire illustré). Należy dopasować rysunek do nazwy zawodu. Nauczyciel rozdaje klasie zdjęcia i prosi, by uczniowie zadawali sobie nawzajem pytania o

Teraz na podstawie lektury uzupełnij zdania lub dopisz odpowiedź.. 1.”

Ich lese Bϋcher gern, ich male gern, ich tanze gern, ich koche gern,………... Spróbujcie uzupełnid sobie powyższe przykłady

Dzięki zaangażowaniu Pani Dyrektor Jolanty Skolimowskiej oraz profesjonalnemu, kreatywnemu i bardzo konsekwentnemu podejściu Pani Krystyny Kret możemy poszczycić się