Należytość pocztową opłacono ryczałtem.
ROK III. NR. 44. 1. LIST O PA D A 1920.
S T R A J K I
CENA N-RU 5 MK.
Rys. K. G rusa
Rozejm podpisany i od komina do komina snuje swą siateczkę ciszy i pokoju znany owad ze wschodu
POJEDYNEK SZLACH ETNYCH
Rys. K. tiru s aC z e r w o n y i b i a ł y : P recz z S e n a te m ! N iech żyje S e n a t!
G r u s : C zy ż n ie m a w Polsce cyrku, k tó ry b y z a a n g a ż o w a ł ty ch d w ó c h b ła z n ó w ?
W A L K A O S E N A T
Niech żyje Senat! wrzeszczą wszechpolacy, Pragnąc nad polskim zapanować światem, Socjały znowu krzyczą: Precz z Senatem!
1 grożą długiem zatrzymaniem pracy.
Na dwa obozy Polska się rozpadła Znow u nam grozi kampanja zajadła.
Jeśli Senatu nie chcą dziś miljony, Poco go wtłaczać ludowi przem ocą?
Poco siać ziarno, co się pleni nocą, A rankiem wzrasta niby kwiat czerwony
| na zagrodach, które odbiegi Ares Pisze przestrogę : M ane! Tekel! Fćires!
Lekka atletyka poślic.
Polityczny bieg z przeszkodami (ty
łem; i z 'ziawiązanemi oczyma).
Część humorystyczna: Sztuczki b. pa- iskarzy i złodziei.
— 2 -
N O W A O L IM P IA D A
Odbyć się ma w roku 1922 w W ar
szawie. Program zaw odów : W yścigi intellektów.
Rzul okiem (tylko dla flirtujących pań);
Zapasy m ężów stanu z domowem wykształceniem.
W olne ćwiczenia z ideą.
Zamiast po wojnie do pracy się skupić, Wznosząc kolumnę silną po kolumnie, Po staropolsku, dziko, bezrozumnie, Znów zaczynamy się ze skóry łup:ć
I niepamiętni, co jest rzeczą głów ną Znowu włazimy z własnej woli w g . . . . Słysząc tę wrzawę, co nad Polską płynie, Co grzmi jak niebo cięte piorunami, Mickiewiczowski Maciek nad Maćkami
Podniósł się z grobu w zapadłym Dobrzynie I owijając głowę w całun trupi
Wyszeptał głucho jedno słowo: G łu p i!!!
H e n r y k Z bie rzc h o w $ k i.
Fragment z dramatu pt. „Senat".
A K T II.
S cena V il
(Ks. Lutosławski, Dubanowicz, arcy
biskup Teodorowicz, Xsitążę Piesio Za- kuiołebski, Dymowski, trabanci, suwe- reni, pachołkowie, muzykanci i tluin ludu).
Ks. Lutosławski. Uderzmy w czynów stal! Ramię do ramienia bracia w Chry
stusie — a szczeźnie przeklęta moc, co się Naczelnem Dowództwem zwie!...
Cel uświęca środki, więc zamach sta
nu który w imieniu naszego stronni
ctwa proponowałem jednemu z gene
rałów jest tylko jednym z naszych ro
zległych celów w imię kultury, wiary i tradycyi jezuickiej w Polsce. Precz z Naczelnem Dowództwem ! Precz z i- zbą posłów ! Precz z Kijowem ! (na u- stach występuje mu piana) Precz zpre- czem !...
Arcybiskup Teodorowicz: Pst! Sza...
ściany m ają uszy, a szpiegów dokoła moc! Słowto z ust się wykradnie, a p o
tem są kalamancye...
Dymowski (niedosłyszawszy) Nic nie kradłem ! To są wymysły masonów międzynarodowych! Niech żyje „R o zwój !“
Arcyb. Teodorowicz: (z namaszcze
niem) Amen!...
Ks. Lutosławski: (trwożliwie się roz
glądając, m ówi szeptem) Sza!... Z a mach musi się udać! Jeden z genera
łów wyrzucił mię za drzwi gdym mu zaproponował zamach na Piłsudskiego.
To nic!,.. Niema takiego muru, przez który-by osioł naładowany dolarami nie przelazł! Muśnicki chciał, a nie m ógł — Sikorski m ógł, a nie chciał...
Dubanowicz. Caetero censeo Cartagi- nam...
Xiążę Piesio Zakutołebski: Phano- wie!... Shenat mhusi bhyć uchwahlo- n y !
Phanowie!... Lud to klacz p hół krwi, a ahystohkhacya to niby dżhokej co ujeżdżhae ją mhusi! Niech żhyje she
nat.
Trabanci i (pachołkowie (czynią wrza
w y i w ołają głośno) Niech żyje!
Muzykanci grają furioso „A m uzy
czka tirli, tirli!“
Lud (wrzeszczy) O cześć wam pano
wie !...
' Arcyb. Teodorowicz (rozdając m ię dzy trabantów! i pachołków egzempla
rze „Rzeczpospolitej" i centimy am e
rykańskie) Zaiste, powiadam wam, że ci co są poniżeni, będą wywyższeni...
Lud (wrzeszczy) Po latarniach!...
Arcyb. Teodorowicz (kończąc z na
maszczeniem) A ci co są wywyższeni, będą poniżeni!...
S ce n a V lll
(C i* w c h o d z i sześciu N ie m có w p o m o rs k ic h i rabin P e rm u tte r).
Dubanowicz. Meine Herren und preussische Bundesgenossen!... W itam was w imieniu mego stronnictwa tein serdeczniej, że jedynie wasz wielki na
ród m iał odwagę zamknąć Piłsudskiego w M agdeburgu! W itam cię im Namen der israelitischen Cultusgemeinde prze- zacny rabinie Perlmutter i wznoszę na tw oją cześć okrzyk: Rabajnu szmoka- la jn i!...
Ks. Lutosławski: Do rzeczy panowie!
Czy panowie, jako potomkowie dziel
nego narodu niemieckiego możecie nam dać gwarancyę, że głosować będziecie za senatem ?...
i-szy Niemiec: W ir Deutschen fiirch- ten nur Oott und Lloyd George!
Il-gi Niemiec: Es gibt nyszt! M y chcemy koncesye od waszego Partei.
X ią żę Piesio Zabitołebski: Es lebe Sheine Kaisehlichc Mhąjestat W ilhelm der 11-te!
Wszyscy Niemlcy i Rab.n Perlmutter:
Hurra! Hurra! Hurra!
Hl-ci Niemiec: W ir fordem : Żaden Deutscher nie może być asentiert in die polakische W ehrmacht! Żaden Deutscher nie musi płaczicz podatki dla polska kasa. Jak będzie wojna, to wir Deutsche ogłosimy się neutral, a jak przyjdzie Friede czyli pokój, to dacie nam wszystkie prawa obywateli po lackich.
Rabin Perlmutter. I ja poczebuję w imieniu ortodoksyjny gmyny wyznanio
wy żądać taki samego koncesyjny klau
zuli mniejszości narodowościowy.
Dym owski: Pogrom to jedyna odpo
wiedź!... święty Andrzeju Niemojew- śki, ratuj mnie!...
Ks. Lutosławski: Wszystko można, byle z wolna1. i z ostrożna!...
Rabin Perlmutter: Panie Dymowski, pan poczebuje naruszać traktat wersal
ski z taki antysemickie gadanie!
Arcyb. Teodorowicz: Przestańcie pa
nowie! Jesteśmy zagrożeni w naszych najżywotniejszych interesach przez m o ttach, a panowie tracą czas na łapaniu się na słówkach...
III -ci Niemiec: Also?...
Dubanowicz: Jestem za przyjęciem propozycyi postawionych . nam przez panów Niemców pomorskich.
Arcyb. Teodorowicz. I ja. Trudno;, jak inaczej nie m o żn a !
Cel uświęca środki.
Ks. Lutosławski: A więc gemacht, meine Herren! Tylko jeden jeszcze w a
runek : Gdyby przypadkowo Piłsudski może kiedyś dostał się w wasze ręce, zobowiążecie się nie wypuszczać go, jak to uczyniliście ostatnio w M agde
burgu.
Wszyscy Niemcy, Gemacht!
RAORT.
R O Z E JM
— Czy nie wiesz, jak komisarze bol
szewiccy przyjęli rozejm z Polską?
Będą go święcili jakoby drugi
„Dzień pojednania*'... modłami i po
stem.
Mar.
W S Z K O L E
N a u c z . : Co to jest Ojczyzna ? M a ł y S t i n k f e i n : To jest takie słowo, na którem można dużo zarobić.
Z R Y G I
Zarządzono tu 3-dniową, zupełną e- wakuację miasta, celem przeprowadze
nia desinfek^ji i wywietrzenia tegoż po pokojowej misji bolszewickiej.
0 P O K O JU
Jak źle, że wojna się skończyła, a stosunków pokojowych, ani widu ani słychu... Potrzebuje człek papieru za
drukowanego, a tu progadanda w y schła...
Im bardziej będziemy się oddalać od czasów wojny, tem więcej wzrośnie li
czba uczestników walk...
Nie. chciałbym być w skórze podpo
rucznika Siasia, dowódcy kompanji sztu
rmowej, który wróci do równań 2 sto
pnia, lub być pracowniczką „czołów ki", panną Zosią, gdy znowu zdeklaruje się do nudnego biura między niedoży
wionych cywilów...
M Y Ś L I R O Z R Z U C O N E Czy w razie najazdu Marsjan na Zie
mię nastąpiłaby solidarność narodów ? Może... Aleby ks. Theodorowicz nie umieścił listu pasterskiego w „Dzien
niku Ludowym ", to pew ne!
*
Jakby bolszewicy nazwali teatralną ko imisję, w yłonioną z Zw iązku literatów?
Czy jaką „komte" czy też może we
dle n a z w i s k : „Ję-Ja-Je". (Jędrkie- wicz— Jampolski— Jedlicz).
*
A gdyby tak nazwali ją „ k o m i s j ą j o t ó w " , to jakby nazwali komisję te
atralną Rady Miejskiej?
p i
SŁ U S Z N A U W A G A .
P r o b o s z c z : Wojciechu, wystrze
gajcie się wódki, to największy nieprzy
jaciel człowieka.
W o j c i e c h : A przecież pismo św ię
te nakazuje, abyśmy miłowali i sw o
ich (nieprzyjaciół.
W NIEBEZPIECZEŃSTWIE Rys- j Doskowskiego'-;'brać cio szynku pod djabełkiem — leży ...tam pod stołem !"
Z N IE M IE C
Zebranie komunistów.
— Towarzysze, zebraliśmy się tu, by głosić wojnę w obronie towarzyszy rosyjskich! Niech zginie stary świat!
śmierć burżujom, śmierć socjalistom, śmierć....
Hola towarzyszu — przerywa czło
nek egzekutywy — jeszcze nie przybył wachmistrz policji na nasz meting, m u
simy się wstrzymać...
Komisja rozbrojenia wydała orzecze
nie, że karabin bez zamku, lub zamek bez karabinu nie jest bronią i nie ulega wydaniu.
Stowarzyszenie uczestników wojny —
„Schinderhannes" podzieliło swe kara
biny.
W Krahwinkel przedłożyło Francu
zom 25.000 karabinów bez zamków a w Oberschilda 25.000 zamków bez ka
rabinów i otrzymało oczywiście wszystko to z powrotem.
T E M P O R A M U T A N T U R Królowa Izabella ślubowała, że nie zdejmie koszuli, aż padnie Granada...
Dotrzymała ślubu.
A konie barwy jej bielizny noszą po dziś dzień nazwę izabellowatych.
Obecnie zdaje się gros ludzi zrobiło taki ślub...
— A ch , czy dobiegnę do m ego oko pu, cięży m i te n p le cak p ełen ja j, k tó re „K upiłem " n a w s i — n o ! d a ła b y m i w ia ra , ja k b y m ta k bez ja j w r ó c i ł! !
P A T R JO T A
O późnej godzinie dzwoni ktoś do mieszkania państwa (jedlińskich przy ul. Wierzbowej. Pani dom u otwiera drzwi, wtłacza się starszy jegomość czarno ubrany: Pani pozwoli, że się przedstawię, jestem Rzepecki. Czy pa
ni wiadomo, że prowadzimy obecnie bardzo ciężką wojnę z bolszewikami?
„Wiem o tem, mój panie" — odrze- cze nieco zdziwiona (jedlińska.
„Na wojnie odnoszą niektórzy ż o ł
nierze lżejsze, lub cięższe rany, nie
prawdaż ?"
„Zapewne" odpowiada pani domu jeszcze bardziej zdziwiona.
„By ich wyleczyć potrzebne są lekar
stwa, a niektóre z nich mamy tylko w płynie, czy nie ta k ?"
„Ależ, tak !"
„Lekarstw płynnych nie można trzy
mać w pudełkach, ani woreczkach, b o by wyciekły, muszą w ty m celu być użyte flaszki, czy nie tak się rzecz ma ? “
Pani Jedlińska podnosi się zniecier
pliwiona :
„Proszę pana, co ta cała mowa ma oznaczać ?"
„Za chwileczkę, dobrodziejko, otóż obowiązkiem każdego patrjoty jest od
danie próżnych flaszek do szpitali, e- wentualnie wypróżnienie wszystkich fla
szek, by nadawały się na lekarstwa".
„Dobrze, z przyjemnością, popatrzę się i wypróżnię kilka flaszek"!
Pan Rzepecki wstaje z powagą m ó w i: „Zupełnie niepotrzebnie, pani d o brodziejko, pani m ąż już spełnił swój patrjotyczny obowiązek, wypróżniając sześć flaszek. Może go pani pójść ode-
*
Dawniej w solidnej rodzinie wybucha
ła radość, gdy córka zawierała znajo
mość z kimś z przyszłych większości, profesorem, literatem, malarzem..
Obecnie wybucha radość, gdy córka puszcza się z swym krawcem...
*
Dawniej pisarze poprawiali błędy ze- cerów, dziś zecerzy prostują ortografię
literatów... ni.
Z U L IC Y
Stoi jegomość na rogu ulicy i w ydo
bywa z portfelu tysiącmarkówkę.
W iatr zadął — porywa mu kapelusz i tysiącmarkówkę.
Jegomość w te pędy — za kapelu
szem.
*
W tramwaju KD w ciągu jednego przedpołudnia skradzonio dwa portfele wyrwano jedną srebrną torbę, odcięto trzy zegarki od łańcuszka.
Popołudniu zdarzył się tylko jeden taki ubolewania godny wypadek. Mece
nasowej Y. w tłoku wyjęto... złotą szczękę.
p i
W o jn a się s k o ń c zy ła - p a n ie m a jo rz e , co p a n z a m ie r z a te ra z u c z y n ić ze s o b ą ? Z a c z ą łe m się w ła ś n ie p rz y g o to w y w a ć do m a tu ry .
- 5 -
Hys. C z e r m a ń s k ie g O KARYKATURY AKTUALNE t ’ ys . J Ż y z n o w s k ie g o
P rezes d e le g a cji p o k o jo w e j D Ą B S K I
E C H A ST R E JK U K O L E JO W E G O Pan X., od kiiku dni wybierający się w podróż telefonuje na dworzec kole
jowy w te słowa:
— Proszę mi powiedzieć, czy pociągi są!
Są — brzmi odpowiedź.'
Uszczęśliwiony p. X. na gw ałt pakuje walizy, pędzi na kolej, aż tu na miejscu
•ku wielkiemu swenui oburzeniu konsta
tuje, że strejk trwa w dalszym ciągu.
— Przecież powiedziano mi że p o ciągi są! — huczy pan X.
— A jio są, tylko że nie chodzą — odpowiada jakiś kolejarz.
*
— Panie, ten strejk kolejowy będę pamiętać całe życie!
— A to czemu?
— W yobraź pan sobie, siedziałem przez trzy doby oko w oko z moją te
ściową !
*
— Panie Fajnbube ja poczebowałem mieć a kolosale cures przez tego strej- k u !
— Nu ? !
— Kolejarze protestowali i nie nasta
wiali wekslu, a mnie w tego czasu w Warszawie zaprotestowali wekslu!
*
— Moje uszanowanie p a n i! Czy po
zwoli się pani odprowadzić?
— Ależ panie, ja nie znam wcale pa
na !
— Zechce pani sobie przypomnieć:
strejk kolejowy, Piotrków, druga klasa 11-sta w nocy — zapaliła pani papie
rosa moją z ap ałk ą!
podsłuchał Jerzy-Gur.
D U M A N IA W IE L K IC H L U D Z I L lo yd G eorge :
— Postawiłem na „rouge" — prze
grałem...
Teraz co? Grać w „zielone", brrr...
kolor narodowy Irlandji..!
* von W ra n g e l:
— Znalazł Radetzky swego Grillpar-
<zera, znalazłem, i ja swego Mejbauma, który pisze, że w mym obozie rozstrzy
gają się losy Europy wschodniej...
* W ilson :
— Zrobiłem Ligę Narodów, a ta kłóci się jak Liga Kobiet...
* J o ffe
— Choć jestem... niezupełny, znala- lazłcm koniec... od wojny!
D R A B IN K A W O J S K O W A
Do koszar baonu etapowego wprow a
dził się na dniu postoju baon 493 pułku strzelców.
Po odejściu frontowców, oficerowie etapowi biegną do dowódcy swego z wyzywa niam i.
— Panie majorze, my tu dalej nie b ę dziemy mogli kwaterować, te łazarze, z 493 pułku zrobili takie świństwo, że
G e n e ra ł Ż E L IG O W S K I
człowieka mało szlag nie trafi!
Dowódca baonu melduje oddziałowi kwaterunkowemu.
— 493 p. strzel, zniszczyli tak kwate
rę, że nie można mieszkać..!
Inżynier X. referuje Dowódcy etapu 493 p. strzel, wedle meldunku baonu et. miał uszkodzić kwaterę wym ienio
nego baonu.
Dowódca etapu do Dowódcy 87 dy
wizji :
— Baon et. żali się na 493 p. strzel, za nieprzestrzeganie przepisów postoju.
Komunikuję do wiadomości.
Dywizjoner do dowódcy 174 bryga
dy:
— W ytknąć 493 p. strzel., że uszko
dzili im kwaterę..!
Brygadjer woła dowódcę pułku.
— Co to znaczy? W y niszczycie kwa
tery ?
Pułkownik zbiera oficerów swych.
— Coście tam za świństwa zrobili znowu na kwaterze w N ? Te łaziki z baonu etapowego skarżą się, niech to szlag trafi! Żeby mi to ostatni raz b y ło !
Tymczasem kwatera etapników rozle
ciała się. pi.
KALENDARZ TYGODNIOWY
W NA ROK 192T.
JUŻ WYSZEDŁ NAKŁADEM DRUKARNI
IGN. JAEGERA
WE LWOWIE, UL. SYKSTUSKA 33.
P
NA F R O N C IE
— Wojtek, słyszałeś podpisano p o
kój !
— Co ty m ówisz?-Szalona okazja żeby łupnąć porządnie bolszewikom z naszej arm atki!
*
— Sierżancie Wątróbka, zaprzestać ognia, podpisano rozejm !
— Niech pan porucznik sam rozka
że, ja się boję powiedzieć coś po
dobnego.. !
*
— Z tego pokoju wcale nie jestem zadow olony!
— A to czemu ?
— Bo jak będę w cywilu, to nie będę ju ż więcej szanował samego siebie!
*
I cóż Makolągwa, wojna skoń
czona !
— Jeszcze nie panie poruczniku!
— Jakto nie?!
A no mam w d o m u ,— teściową!
Z N A W C A
Pan Nowobogacki ogląda obraz olej
ny w pracowni artysty.
— Ile pan żąda ?
— 150.000 marek!
— Cooo ? 150.000 za obraz, który nie ma nawet szkła!
K O M U N IK A T P A Ń S T W O W E G O IN ST Y T U T U M E T E O R O L O G IC Z N .
(prawie, że autentyczne).
W y s o k i e c i ś n i e ni e, między W il
nem, a Warszawą.
D e p r e s j a na wschód od Francji, druga d e p r e s j a nad Moskwą, o p a - d y walutowe nie przewidziane
Z P O L IT f K I
— Dlatego Millerand jest tak popu
larny we Francji ?
— Par ce qu‘i! r e n d 1 e s m i 11 e s zrabowane przez niemców!
Z M Y Ś L I O - K O B IE C IE O dy dziewczę młode czasem W ramiona cię oplata 1 m ó w i: Luby, z tobą Na koniec pójdę świata —
To m ów i tak dlatego, Jaśniejsza rzecz od słońca, Bo wie wybornie o tem
Że świat ten — nie ma końca..!
P R Z E D G IE Ł D Ą
— Panie Kancyper, co pan powie o tem złapaniu 13 m iljonów na dachu kolejowym ?
— Że lepszy rubel w garści, jak 13 Imiljonów na dachu!
J G.
N O W Y S T R A JK
Wszystkie dzieci szkolne w Sapiencji zagroziły strajkiem, o ileby ultimatum ich natychmiast w całości spełnionem nie zostało.
Żądają o n e :
Ograniczenia dnia nauki do i/2 godzi
ny dziennie, która odbywać się ma w lede na łódkach, w zimie na ślizgawce.
Zniesienie instytucji nauczycieli i na
uczycielek.
Bezzwrotna subwencji d!a uczącej się młodzieży, równająca się poborom d o tychczasowych dyrektorów szkół śre
dnich wraz z wszystkimi ich dodatkami.
Przyznania uczącej się młodzieży praw pełnoletności, opieki nad rodzi
cami, oraz wstępywania do wojska w randze oficera sztabowego.
D W A Z E R A ETC.
( Au te n tyczn e .
Dwie znane warszawskie artystki dra
matyczne pokłóciły się ze sobą na próbie. Przyszło do gwałtownej sce
ny, w ciągu której artystka M. M. za
w ołała do swej koleżanki L. P . :
— Jako człowiek jest pani dla mnie
zerem, jako artystka drugiem zerem, spuszczam wodfe i wychodzę.
„ R 0 M A u I J E R U Z A L IM
Pewien literat warszawski, zwiedzając Lwów, wstąpił też do znanej kawiarni ,,Roma“ . Tu dał wyraz swemu zdu
mieniu, że prawie cała publiczność ma wybitnie... orle nosy.
— C óż chcesz mój kochany — p o wiada mu na to jego lwowski cicerone.
Jest to tylko sprawiedliwość dziejo
wa !
Swego czasu Roma zdobyła Jeru
zalem, a tu stało się przeciwnie.
Mar,
O S T R O Ż N O Ś Ć
W pewnym kościele istniał zwyczaj, że przed każdym zapowiedzianym ślu
bem kościelny zasłaniał dolną część obrazu, w g łó w n y m ołtarzu.
Zapytany o powód kościelny, wska
zał na obraz, u spodu którego w idnia
ły słowa: „Przebacz im Panie, albo
wiem nie wiedzą co czynią."
NA U L IC Y
A. Co się stało właściwie z pańskim subjektem Karolem, jak mu się wie
dzie ?
B. Otworzył niedawno sklep przy ul. Legionów.
A. Powodzi mu się więc dobrze?
B. Nie — bo złapali go przytem i dostał 5. lat więzienia.
Ubogi żydowski chłopak stoi na ryn
ku z koszykiem pełnym drewiranych łyżek na sprzedaż.
Drugi chłopak przechodząc pyta : Nu, Herszku jak si czebi pow odży?
Prószy czebi jak mnie sze ma powo- dżycz jak choremu co dwa godzi
ny łyżka.
Mn.
V
P R E D S IĘ B IO R S T W O
1ECHNICZNO- H A N D L O W E
L W Ó W , L W O W S K A 48 d o s ta r c ia i kupuje
M A S Z Y N Y
WSZELKIEGO RODZAJU
— 7 -
PO CUDZIE NAD WISŁĄ Rys M Be-ezov skiej
K o a l i c j a (do p olskiego ż o łn ie r z a ): A te ra z m ó j k o c h a n y , b ą d ź ła s k a w w y r ó w n a ć rachu=
n e c zk i z a p rz y je m n o ś ć b ro n ie n ia n a szy c h ty łków .
Kierownik llteracko-artystyczny i redaktor odpowiedzialny Kazimierz ©rus.
Klisze wykonane w zakł. art.-graf. „Unia".
Nakładem wydawnictwa „Szczutek"
Drukiem Ign. Jaegera Lwów, Sykstuska 33.