• Nie Znaleziono Wyników

AMERYKAŃSKIE NISZCZYCIELE DLA MARYNARKI WOJENNEJ [ŻART NA PRIMA APRILIS]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "AMERYKAŃSKIE NISZCZYCIELE DLA MARYNARKI WOJENNEJ [ŻART NA PRIMA APRILIS]"

Copied!
6
0
0

Pełen tekst

(1)

aut. Maksymilian Dura 01.04.2020

AMERYKAŃSKIE NISZCZYCIELE DLA MARYNARKI WOJENNEJ [ŻART NA PRIMA APRILIS]

W czasie negocjacji dotyczących warunków pozyskania systemu HIMARS dla Wojsk Lądowych i samolotów F-35 dla Sił Powietrznych pojawiła się propozycja przekazania Polsce trzech

wykorzystywanych obecnie w US Navy niszczycieli rakietowych typu Arleigh Burke. Zakłada ona, że Polacy mają zapłacić: nie za same okręty, ale tylko za ich uzbrojenie rakietowe, torpedowe, amunicję oraz amerykańskie śmigłowce pokładowe. Na przyjęcie amerykańskiej propozycji wstępną zgodę wyraziła strona polska

Jak widać decyzja o wstrzymaniu realizacji programu okrętów obrony wybrzeża „Miecznik” klasy korweta wcale nie oznacza, że przygotowywane są wymagania tylko na jednostki pływające klasy fregata. Analizy przeprowadzone przez niezależną grupę ekspertów skupioną przy Ministerstwie Obrony Narodowej wykazały bowiem, że o wiele większe możliwości do bezpiecznego działania na Bałtyku, w zasięgu systemów brzegowych z Obwodu Kaliningradzkiego, mają niszczyciele rakietowe.

Są one bowiem w stanie nie tylko się samodzielnie obronić, ale również prowadzić obronę strefową polskiego wybrzeża.

(2)

Nabrzeże w basenie portowym nr IX jest standardowo wykorzystywane do przyjmowania dużych okrętów nawodnych, ale wymaga przebudowy dla potrzeb niszczycieli. Fot. M.Dura

Naprzeciw potrzebom Marynarki Wojennej RP wyszli sami Amerykanie, którzy z inicjatywy grupy byłych, polskich admirałów zaproponowali przekazania trzech służących obecnie w US Navy okrętów typu Arleigh Burke. I to dlatego grupa negocjacyjna z MON przy zakupie systemu HIMARS i samolotów F-35 ustalała również warunki przyjęcia, jak by nie było stosunkowo dużych amerykańskich okrętów.

Rozmowy na ten temat były zresztą prowadzone od co najmniej dwóch lat – i to właśnie z tego

powodu m.in. tak duży nacisk w Marynarce Wojennej położono na realizację programów Holownik. Jak się teraz okazuje decyzje te były w pełni przemyślane, ponieważ do zabezpieczenia działania każdego z niszczycieli w porcie potrzebne są co najmniej dwa holowniki (stąd jednorazowe zamówienie aż sześciu jednostek).

Wbrew pozorom – nie za darmo

Amerykanie przekazując Polsce niszczyciele typu Arleigh Burke postawili twarde warunki, jeżeli chodzi o sposób ich wykorzystania – na co wstępnie już zgodziło się polskie Ministerstwo Obrony Narodowej.

Przede wszystkim Polacy mają zdjąć z Amerykanów część obowiązków, jakie wcześniej realizowały okręty US Navy stacjonujące w Europie. Stany Zjednoczone chcą przede wszystkim w ramach oszczędności zmniejszyć z czterech do dwóch ilość niszczycieli rakietowych, jakie rotacyjnie stacjonują w hiszpańskiej bazie morskiej Rota. Polskie jednostki Arleigh Burke mają przejąć ich

zadania w Północnej Europie (w tym głównie na Bałtyku), jak również w razie potrzeby być gotowe do wysłania jednego okrętu jako wsparcie na Morze Śródziemne (w wyjątkowych sytuacjach).

Amerykański niszczyciel typu Arleigh Burke USS „Jason Dunham” wpływający do portu w Gdyni. Fot. M.Dura

Daje to jednak wyraźne korzyści Polsce ponieważ do przekazania dla Marynarki Wojennej RP wybrano wcale nie najstarsze okręty z US Navy ale jednostki z systemem AEGIS już zmodernizowanym po

(3)

katem udziału w tarczy antyrakietowej BMD (Ballistic Missile Defense). Nieoficjalnie mówi się o okrętach w wersji Flight IIA z serii od DDG-91 do DDG-99 (wprowadzane do służby w latach 2003 – 2005).

Zysk jest również dla Amerykanów, ponieważ w ich flocie wojennej zwolni się miejsce dla trzech

najnowszej generacji niszczycieli typu Arleigh Burke wersji Flight IIB (bez zwiększania liczby etatów we flocie, na co wymagana by była zgoda Kongresu), które wzmocnią siły działające głównie na Pacyfiku (z powodu zagrożenia chińskiego) i w rejonie Zatoki Perskiej.

Polskie okręty mają dodatkowo zapewnić miejsca pracy dla amerykańskich stoczni przechodząc taki sam cykl eksploatacyjny jak jednostki w US Navy. Ma to być związane z prowadzeniem okresowych przeglądów i remontów realizowanych w stoczniach wskazanych przez stronę amerykańską. Część tych robót będzie wykonywanych również w polskich zakładach stoczniowych przy zaangażowaniu amerykańskich specjalistów – w tym tych, działających dla potrzeb instalacji AEGIS Ashore w

Redzikowie. Nieoficjalnie wskazuje się, że to właśnie konieczność ochrony tej instalacji zadecydowała o zgodzie na przekazanie Polsce, jako jedynemu państwu poza USA, niszczycieli rakietowych typu Arleigh Burke. Zgodnie z umową jeden z nich ma bowiem na stałe działać na południowo środkowym Bałtyku chroniąc przy okazji amerykańskich żołnierzy.

Negocjacje były bardzo trudne o czym świadczy fakt, że Stany Zjednoczone nie zgodziły się jak na razie na sprzedaż do Polski w pakiecie uzbrojenia pokładowego rakiet manewrujących pionowego startu Tomahawk. Waszyngton chce bowiem jak najbardziej ograniczyć protesty Rosjan, wskazując, że przekazane Marynarce Wojennej okręty mają mieć głównie misje defensywne z możliwością

atakowania jedynie innych jednostek pływających: nawodnych i podwodnych. Dodatkowo byłoby podejrzenie, że teoretycznie przekazane Polsce pociski Tomahawk będą montowane docelowo w wyrzutniach Mk41 – jednak nie na okrętach ale w bazie lądowej AEGIS Ashore w Redzikowie.

Nabrzeże w basenie portowym nr IX jest już częściowo przygotowane do przyjmowania amerykańskich okrętów. Fot.

(4)

M.Dura

Ograniczenia dotyczą również rakiet przeciwlotniczych. Już wiadomo, że polskie niszczyciele na pewno otrzymają rakiety: SM-2 i SM-3, ale na razie nie zostaną wyposażone w pociski SM-6 ERAM. Otwarty pozostaje problem pozyskania właśnie opracowywanych pocisków przeciwlotniczych krótkiego zasięgu ESSM Block 2 (z naprowadzaniem aktywnym) oraz rakietotorped VL-ASROC nowej wersji. Dla

Amerykanów nie ma bowiem problemu, by na pokładzie ich okrętów w Polsce zainstalować wyrzutnie dla torped MU-90 jak również, by uzbroić w ten system śmigłowce pokładowe.

Rozmowy ze Stanami Zjednoczonymi są na tyle zaawansowane, że obecnie dyskutuje się już nawet nad sposobem włączenia polskich okrętów do europejskiej i amerykańskiej tarczy antyrakietowej (będzie to związane m.in. z wydzieleniem do dowództwa BMD w Europie (zorganizowanego w Alliance Headquarters Air Command w Ramstein) stałego przedstawiciela Marynarki Wojennej. Prowadzone są także rozmowy z NATO na temat działalności polskich niszczycieli w stałej grupie okrętowej SNMG-1.

Polska Marynarka Wojenna proponuje, by w tym zespole zawsze był jeden okręt typu Arleigh Burke, który naprzemiennie byłby dostarczany przez Stany Zjednoczone i Polskę.

Polscy marynarze byliby więc cały czas w gotowości operacyjnej do działań; zarówno jeżeli chodzi o wyszkolenie jak również stan techniczny wykorzystywanych przez nich okrętów. Ministerstwo Obrony Narodowej, chce by listy intencyjne konieczne do transferu okrętów zostały podpisane w obecności przedstawicieli NATO i Unii Europejskiej. Ma to być bowiem dowód woli współdziałania w ramach sił sojuszniczych w ogólnoeuropejskim systemie obrony. Ma to również pokazać Rosji, że nie ma konfliktu pomiędzy zadaniami realizowanymi przez NATO i Unię Europejską.

Jak na razie wiadomo, że załogi dwóch pierwszych niszczycieli zostaną skompletowane w oparciu o personel pływający dwóch polskich fregat typu Oliver Hazard Pery. Dla zabezpieczenia trzeciego okrętu mają być wykorzystane etaty z planowanego ograniczenia liczby trałowców bazowych projektu 207 jak również z przygotowywanej do wycofania po 2023 roku korwety ZOP ORP „Kaszub”.

Oficerowie Marynarki Wojennej intensywnie zaczęli również pracować w grupie ekspertów

zajmujących się modernizacją Portu Gdynia. W plany polsko – amerykańskie doskonale wpisuje się bowiem projekt poszerzenia Obrotnicy nr 2 znajdującej się na wprost wejścia głównego (co było związane m.in. z wyburzeniem części Nabrzeża Gościnnego należącego wcześniej do Stoczni Marynarki Wojennej. Ze względu na zanurzenie amerykańskich niszczycieli przyda się również

planowane przez spółkę Port Gdynia pogłębienie do 17 metrów toru podejściowego, pogłębienie do 16 metrów akwenów wewnątrz portu i poszerzenie do 140 metrów wejścia wewnętrznego.

(5)

Manewrowanie długimi niszczycielami w porcie Gdynia ułatwi przebudowa Obrotnicy nr 2. Na zdjęciu widać miejsce postoju pozyskanych z US Navy polskich okrętów (na razie stoją tam dwie fregaty typu OHP). Fot. www.port.gdynia

Marynarka Wojenna będzie za to musiała samodzielnie przebudować instalację elektryczno – paliwową (część z tych prac już została rozpoczęta po sprowadzeniu ze Stanów Zjednoczonych dwóch fregat typu OHP). Planowane jest także przedłużenie do Nabrzeża Północnego w basenie IX (gdzie mają stacjonować polskie niszczyciele typu Arleigh Burke) torów dla dźwigu stoczniowego, które jak na razie biegną tylko do bramy zakładów PGZ Stocznia Wojenna (wzdłuż nabrzeża naprzeciw Pirsu nr 2).

Dźwig ten ułatwiłby i przyśpieszył operacje załadunku np. rakiet do wyrzutni pionowego startu typu Mk41.

(6)

Dla potrzeb amerykańskich niszczycieli mają być przedłużone m.in. tory dla dźwigu stoczniowego, które kończą się jak na razie przy bramie oddzielającej Port Wojennej od PGZ Stocznia Wojenna. Fot. M.Dura

MON nie chciał natomiast ujawnić szczegółów tego rodzaju prac, jakie planuje się przeprowadzić w porcie w Świnoujściu, drugim miejscu stacjonowania przyszłych polskich niszczycieli. Wszystko wskazuje jednak na to, że będzie tam przygotowane miejsce postoju dla przynajmniej jednego niszczyciela rakietowego.

Cytaty

Powiązane dokumenty

The analysis of the data collected facilitated self-interest assessment and its influences on the decision for broadband service diffusion and adoption in the rural areas

Z drugiej strony, we współczesnych realiach świata podlegającego gwałtow­ nym przemianom cywilizacyjnym, w okresie narastającej globalizacji i towarzy­ szącego jej,

Istnienie w dialektach dolnołużyckich między Nysą Łużycką a Odrą i Bobrem ele- mentów językowych polskiego typu skłoniło Kazimierza Nitscha (1912, 1923, 1951,

Druga część przedstawia dane ilościowe, takie jak liczba Franko-Amerykanów w różnych stanach i miastach czy też ilość ludności francuskojęzycznej, podczas gdy ostatnia

Tytuły wskazują na to, iż ambicją wydawców było zebranie całości spuścizny Sarbiewskiego, włączenie do edycji pism stanowiących inedita oraz przekładów

Swoista „popularność” tendencji „odchu- dzania klastrów” i „rozdrobnienia” (kiedy to spadki liczby pracujących dominują nad zmianami liczby aktywnych firm) zauważalna

Wariant straż grobu się miesza ma szyk nienacechowany; jest to szyk natu- ralny dla języka polskiego: przydawka rzeczowna bezpośrednio po określanym rzeczowniku, zaimek się

Sądzę, że taka też w przybliżeniu jest chronologia osady średniowiecznej w