• Nie Znaleziono Wyników

Nowe spojrzenie na "Mazepę" Słowackiego

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Nowe spojrzenie na "Mazepę" Słowackiego"

Copied!
11
0
0

Pełen tekst

(1)

Hubert F. Babinski

Nowe spojrzenie na "Mazepę"

Słowackiego

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 64/2, 47-56

1973

(2)

P am iętn ik L iteracki LXIV, 1973, z. 2

HUBER T F. B A B IŃ SK I (N ow y Jork)

NOWE SPO JR ZEN IE NA „M A ZEPĘ” SŁOW ACKIEGO

M azepa cieszy się w h isto rii polskiego rom antyzm u i d ram a tu dużą popularnością jako dzieło zrozum iałe, w zruszające, dzieło niem al arche­

typow e. Zgłaszanie zastrzeżeń wobec tego utrw alonego tra d y c ją poglądu może spraw iać w rażenie przysłow iow ej w alki z w iatrak am i lub, co gorsza, w yda się próbą n arzu cen ia dziełu in te rp re ta c ji aw angardow ej, uw spół­

cześnionej, „zrobionej pod” dzisiejszego odbiorcę. M oja propozycja om ija te niebezpieczeństw a, bow iem analizie poddaje pow iązania tem a tu M aze­

py z historią, sztuką i lite ra tu rą : poczynając od życia h etm an a w o statn im ćw ierćw ieczu X V II stulecia, aż do o publikow ania u tw o ru Słowackiego w 1840 roku. Moje uw agi o M azepie nie m ają wszakże być w y czerpującą analizą tek stu ; są jedynie podsum ow aniem , z uw zględnieniem p a ru sto­

sow nych przykładów , m oich spostrzeżeń dokonanych w b ardziej szczegó­

łow ym stu d iu m b

Wobec powyższego zajm ę się dw om a ty lk o zagadnieniam i w iążącym i się z M azepą Słowackiego. Pierw sze: jak i w pływ m iały n a d ram a t: po­

wieść poetycka B yrona pt. M azeppa (opublikow ana w Londynie, P ary żu i Bostonie w 1819 r.) oraz liry k M azeppa W iktora Hugo (zamieszczony w Les Orientales 1829)? D rugie: czy sym boliczna in te rp re ta c ja M azepy Słowackiego podsuw a now y ob raz s tru k tu ry i znaczenia d ram atu ?

Po raz pierw szy o w pływ ie M azepy B yrona na d ra m a t Słowackiego pisał K azim ierz Z im m erm ann. On też podał przykłady tego, co uw aża za

„k alk ę” u tw o ru B yrona w tekście Słowackiego, n ato m iast arg u m en t p rze­

m aw iający za takim w pływ em w idział w słynnym liście Słowackiego do m atki (z 7 listopada 1834), w k tó ry m poeta inform ow ał o tym , jak zro­

dziła się m yśl napisania pięcioaktow ej trag ed ii o M azepie, m yśl, k tó ra

„galopow ała” w jego głow ie po jed n y m z w ieczorów ta n e c z n y c h 2. List

1 M am nadzieję, że stu d iu m to w n ajb liższej przyszłości u każe s ię w fo rm ie książkow ej.

2 K. J. Z i m m e r m a n n , S tu d iu m n ad g en ezą „ M a ze p y ”, tr a g e d ii J. S ło w a c k ie -

(3)

m ów i o sztuce, k tó rą Słow acki przypuszczalnie s p a lił3. N ik t w szakże nie próbow ał p rzyjrzeć się bliżej w pływ ow i w iersza Hugo, m im o iż w iele pisano o pow iązaniach M azepy z jego d ram atam i 4. Oczywiście nie do tar­

łem do w szystkich pośw ięconych filiacjom i źródłom M a zep y studiów , w k tó rych analizow ano elem en ty d ram a tu rg ii Szekspira, C alderon a i Schil­

lera w utw orze, ani do w szystkich p rac historycznych, jakie Słow acki m ógł czytać, nie zająłem się też śladam i pow ieści B alzakow skiej w d ra ­ m acie. J a k ju ż m ówiłem , tem a ty k ę zaw ęziłem przede w szystk im dlatego, że nie uw ażam tego d ram a tu ani za pastisz in n y ch u tw o ró w pośw ięconych M azepie, ani za sw oistą m ozaikę historyczną, re k o n stru o w a n ą z m yślą o efekcie dram atu rgiczn y m . Dzieło w y k azu je spoistość i oryginalność, co przeczy tezie o naśladow nictw ie. Z drugiej stro n y Słow acki w iedział, że jego M azepa może stać się kolejnym w ęzłem tra d y c ji, w śród pokaźnej liczby utw orów pośw ięconych hetm anow i. J a k zauw ażył tra fn ie Zbigniew Raszew ski, o sta tn i z badaczy d ram a tu — Słow acki całkow icie rozm yślnie w ybielił postać M a z e p y 5. W ydaje się rzeczą oczyw istą, że poeta nie u le­

gał tra d y c ji w schodnioeuropejskiej, k tó ra M azepę uzn aw ała przew ażnie za zdrajcę. N ajcelniejsze jej przy k ład y to P oltaw a P u szkin a (1829), Iw a n M azepa P. I. Gołoty (1832) oraz w y d an y w 1833 r. po rosyjsku, a w 1834 przełożony na język polski, M azepa Tadeusza B ułharyna. B yły też dzieła bardziej p rzychylne M azepie, np. W ojn a ro w ski (1825) R ylejew a oraz op u­

b lik ow an a w 1824 r. dum a Zaleskiego; p o eta nie znał je d n a k tek stó w rosyjskich, nie inspirow ał się też raczej w ierszem Zaleskiego. P a m ię tn ik i J a n a Chryzostom a P aska (ogłoszone w 1836 r.) przedstaw iające M azepę w ta k złym św ietle, podziałały ja k o stro g a n a koncepcję Słowackiego, zresztą u poety hetm an jest nie tyle postacią historyczną, co k rea c ją duchow ą; a zasadniczy asum pt do takiego w izeru n k u M azepy dały w znaczniejszym sto p n iu dzieła B yro n a oraz Hugo aniżeli jakiegokolw iek a rty s ty w schodnioeuropejskiego, k tó ry podejm ow ał te n tem at. T rzeba przecież także dodać, że Słow acki m iał zdecydow ane poglądy polityczne, k tó re niew ątpliw ie rzuciły su b teln y cień n a M azepę. D la p rzy k ła d u : w Poemacie Piasta D a n tyszka o p iekle i nie dokończonym P osieleniu,

go. L w ów 1895, s. 12 n. — K o re sp o n d e n c ja J u liu sza S ło w a ck ieg o . O p racow ał E. S a - w r y m o w i с z. T. 1. W rocław 1962, s. 267.

* Zob. J. K l e i n e r , J u liu sz S ło w a c k i. D z ie je tw ó rc z o śc i. T. 2. W yd. 3. L w ó w 1925, s. 3-4.

4 B. K i e l s k i , S ia d y w p ły w u W ik to ra H ugo na n ie k tó re d r a m a ty J. S ło w a c k ie ­ go. „Spraw ozdanie S zk oły R ealnej w K rośn ie” (K rosno) 1909. Spora część w y n ik ó w pracy K ielsk ieg o znalazła się w K lein erow sk iej a n a liz ie utw oru w m on ografii J u liu sz S ło w a c k i (t. 3, w yd. 2, L w ó w 1928).

5 Z. R a s z e w s k i , M a zep a w m a la r s tw ie i w tr a g e d ii S ło w a ck ieg o . W zb iorze : R o m a n ty zm . S tu d ia n a d sz tu k ą d ru g ie j p o ło w y w ie k u X V I II i w ie k u XI X. W arsza­

w a 1967, s. 191.

(4)

które pow stały w ty m sam ym m niej więcej okresie co M azepa, Słow acki w yraźnie o kazuje sw ą nienaw iść do caratu , P io tra I zaś, początkow o przyjaciela, a o stateczn ie w ro g a M azepy, um ieszcza w sam ym środ ku piekła. Ale, ja k b ędę próbow ał w ykazać, szczegóły historyczne p raw ie nie m ieszczą się w k o n stru k c ji M azepy.

Słow acki znał, czy tał i podziw iał dzieła B yrona oraz Hugo, a jego d ram at nosi niezw y kle silne piętno in sp iracji ich M azepam i. P o eta polski sięgając po te n te m a t p rag n ął stw orzyć dzieło w iększe niż u tw o ry jego poprzedników , ale i dzieło odm ienne. Nie naśladow ał ich — w chłonął ich u tw o ry i przeob raził w n ow ą form ę. W przy p ad k u Słowackiego nie należy szukać p odobieństw lin earny ch , ale analogii s tru k tu ra ln y c h i ich przekształceń.

Siedem dziesięcioletni h e tm a n B yro na w w ieczór swej klęski w bitw ie pod P ołtaw ą, n a p a rę m iesięcy przed śm iercią, w raca m yślam i w p rze ­ szłość; M azepa u Hugo n ato m iast je st człow iekiem m łodym : pędzi po s te ­ pie, obnażony, p rzy w iązan y do dzikiego konia. Tym czasem Słowacki zde­

cydow ał się opisać w ypadki, k tó re w życiu M azepy m iały m iejsce u p rzed ­ nio; rzeczyw iście pod w zględem czasu historycznego d ram a t Słowackiego w y przedza inne, w cześniejsze u tw o ry o M azepie. Cele poety są oczyw i­

ste: podnosząc c n o ty młodego M azepy, z samego założenia oczyszcza d al­

sze życie h etm an a. Słow ackiego in te resu je M azepa bohater, nie zdrajca, i jeśli w łaściw ie rozum ie się przem ianę M azepy w akcie IV, to nie m a w ątpliw ości, że stoi o n zaw sze po stro nie dobra. Byron, darząc m niejszym zaufaniem n a tu rę ludzką, ja k też m etafizykę b oh aterstw a, nie był ta k o p tym isty cznie n astaw io n y do swego hetm ana. Słow acki chce oczywiście rehab ilitow ać p ostać M azepy; jego d ra m a t — m im o u leg ania w pływ ow i B yrona — je st jednocześnie polem iką z obdarzonym ry sam i Don J u a n a M azepą B yrona. Do m o m en tu zam urow ania M azepy (w akcie III) w y d aje się o n płochym k ochankiem z u tw o ru B yrona. Od owego w y d arzen ia w szystko się zm ienia. D la Słow ackiego isto ta poem atu B yro n a tkw i w do­

znaniu śm ierci za życia, n a grzbiecie dzikiego rum aka, a n ie w dzikiej jeździe, k tó ra ta k p o rw ała w y o braźn ię Hugo. Mimo że sam ej jazdy nie w idzim y w M azepie, to je d n a k Słow acki robi k ró tk ą aluzję do niej w a k ­ cie V, scenie 8, k ied y oszalały W ojew oda m ów i n a d tru m n ą zm arłego syna, Z bigniew a:

B iorą go — w iążą. — T o m i to zem sta nad w rogiem ! Szn u ry s ię w m ię so w p iły... koń cia ło roztarga. — Z im no m i. — S yn u ! o jc ie c W aszm ości się szarga W e k rw i [...] [w. 2 0 0 -203]6

6 J. S ł o w a c k i , D zie ła w s z y s tk ie . T. 4. W rocław 1053, s. 271. N a tym w yd an iu oparte są tak że d alsze cytaty.

(5)

W p a ru ty ch w ierszach Słow acki zam ienił fizyczną m ękę dzikiej jazdy, z poem atu B yrona, w to rtu rę duchow ą — szaleństw o — a h ań b ę i samo przeżycie p rzesunął n a W ojew odę. J e s t to m ały, ale c h a ra k te ry sty c z n y przykład im pulsu B y ro n a i rea k c ji Słow ackiego n a te n im puls. T o rtu rę fizyczną przem ienił w duch o w ą i to p rzekształcenie je s t kluczem zależ­

ności zachodzących m iędzy poem atem a d ram atem .

P u n k tem zw ro tny m u M azepy, ta k dla Słow ackiego ja k d la B yrona, je st doznanie śm ierci za życia, ale S łow ackiem u nie odpow iada pew ien rodzaj zobojętnienia, z jak im odnosi się M azepa do w łasnej n iem al-śm ier- ci. Po klęsce pod P o łta w ą h e tm a n B y ro n a pow iada:

— Vd g iv e T h e U k ra in e b a ck a g a in to liv e I t o’er on ce a g a in 7.

M azepa Słow ackiego tak że p raw ie u m iera, ale nie n a k o n iu — zostaje żywcem zam urow any. Słow acki w y b ra ł to doznanie, przełożył je na now e obrazy, a poprzez samo przeżycie p rzem ien ił głów ną postać. Próba, jako archetyp, je st w obu u tw o ra c h ta sam a, now e są jed y n ie obrazy. In ny m i słowy, ten o r m eta fo ry Słow ackiego i B y ro n a je s t te n sam, zm ienia się tylko nośnik [vehicle]. D ośw iadczenie śm ierci za życia B yron w y k o rzy stał jed y n ie jako quasi-sym boliczne ujęcie sta n u psychicznego: poprzedzające śm ierć odejście od zm ysłów . Słow acki n a to m ia st odnalazł w nim im p lika­

cje m etafizyczne. Im puls i rea k c ja n a M azepę B yro na w yglądały n a stę ­ pująco: Słowacki zap am iętał i głęboko przeżył zasadniczy m om ent poe­

m atu, n astępnie zaś zam knął go w o braz odm ienny, n a d a ją c m etafizyczne w y m iary znaczeniu tego m om entu. T en o sta tn i e ta p objaśnię p rzy analizie samej sztuki.

W m etafizycznym p rzek ształcen iu doznania śm ierci za życia m ogła być pom ocna le k tu ra M a zep y Hugo. O n bow iem zm ieścił całe o b razow a­

nie B yrona dotyczące dzikiej jazdy, z ustęp ó w IX, X, XI, czyli 105 w e r­

sów, w 18 w ersach. F ak ty cz n ie zresztą p ierw sza połow a w iersza Hugo, 92 w ersy, to jak b y esencja całego, liczącego 818 w ersów , u tw o ru B yrona.

D ruga część w iersza to sym boliczne u jęcie konia i jeźdźca, przy czym jazda M azepy stanow i analogię do sztu k i i a rty sty . Teza je s t tu ta j n a stę ­ pująca: isto ta śm ierteln a, w k tó rej zdaje się jaw ić bóg, dostrzega, że została zw iązana z G eniuszem , tu : przy w iązan a do g rzbietu dzikiego ko­

nia, że w alczy n a próżno. In n y m i słow y: a rty s ta je s t zw iązany z G e n iu ­ szem i uciec nie może, m im o że p ró b uje. Tkw i poza św iatem rzeczyw i­

stym , którego granice sk ru szy ł u d erzen iem swej stalow ej stopy. G eniusz to Pegaz unoszący a rty s tę ponad św iat, w m roczne dziedziny. G eniusz, koń i jeździec tw o rzą w w ierszu je d n ą całość. N iezm ordow any lot G en iu ­

7 T he C o m p le te P o e tic a l W o r k s of B yro n . Ed. P. E. M o r e . B oston 1935, s. 409.

(6)

sza przenosi a rty s tę ze św iata b a n a łu k u k rain o m ideału; św iat rzeczy­

w isty to królestw o nudy, id ealny n a to m ia st — je s t królestw em doskona­

łości. Hugo w y ra ż a w ty m w ierszu p rzekonanie, że ty lko dem ony i anio­

łow ie w iedzą, co to znaczy iść za G eniuszem . To G eniusz w iedzie M azepę do jego k ró le stw a i w tra k c ie tego procesu H ugo przem ienia go w arty stę.

W iersz je s t św iecką apoteozą m łodego M azepy.

Bardzo w iele w ty m w ierszu rzeczy, k tó re m ogły przem aw iać do Sło­

w ackiego: św ia t id ealn y ponad rzeczyw istym , człow iek zdany na łaskę dem onów i aniołów, geniusz w iedziony i zniew olony przez św iat ducho­

w y, będący geniuszem w b rew sobie. Z całą pew nością przem ów iła do Słow ackiego m ityczna d eifik acja M azepy, ale b o h a te r Hugo przebyw ał w pogańskim niebie. Słow acki m u sia ł w ięc przekształcić to nację orficką n a chrześcijańską. P odobnie ja k to było z poem atem B yrona, Słowacki pozostaw ia te n o r m eta fo ry Hugo, a zm ienia nośnik. Z am iast pogańskim p oetą-k ró lem czyni M azepę św ieckim św iętym , k tó ry oczyszczony zakoń­

czeniem d ra m a tu podejm ie św ięte i n arodow e posłannictw o. Zgodnie ze słow am i sam ego M azepy, stan ie się on „m ścicielem aniołem ” (V 7, w. 182).

T w ierdzenie o uśw ięceniu M azepy pow inno się w yjaśnić, gdy przejdę do sym bolicznej analizy te k stu ; n a razie p rag n ąłem pokazać w pływ utw o­

rów B y ro n a o raz Hugo n a Słow ackiego i p rzed staw ić sposoby przekształ­

can ia ty ch w pływ ów przez w y o b raźn ię poety. W cześniejsi k ry ty c y i ucze­

ni m ogli nie przy w iązy w ać dużej w agi do w p ły w u tych utw orów n a Ma­

zepę, dlatego że Słow acki n ap isał d ram at, a nie poem at o h etm anie. Ale ta k a zm iana g a tu n k u to także c h a ra k te ry sty c z n a dla Słowackiego m u ta ­ c ja m ateriału . Słow acki po p ro stu uchw ycił d ram atyczną istotę tych utw orów , przekształcił ją, by w reszcie dla sceny przebrać ją w now y kostium . P rz e b ra n ie było bardzo przekonujące, może jed n a k pow inniśm y te ra z zdjąć m askę z d ram a tu , bo je s t to w istocie poem at, k tó ry tylko w ygląda ja k d ram at. Z takiego u k ształto w an ia czerpie on swe znaczenie i s tru k tu rę — sw ą spójność.

M azepa, ja k tw ierd zi się od chw ili p u b lik acji utw o ru, posiada dziw ną s tru k tu rę i to nację: zdaje się h y b ry d ą farsy i tragedii. Te ry sy uw ażano n a ogół za w ad y w k o n stru k c ji d ram a tu . K a ro l Libelt, a u to r pierw szej recenzji tej sztuki, m ów ił o rozbieżnościach m iędzy to n ac ją tragiczną i kom iczną 8, podobne głosy k ry ty czn e m ożna spotkać i dzisiaj 9. N ajlepiej ten pogląd został w y rażony przez Stan isław a T arnow skiego:

8 K. L i b e l t , „ M a zep a ” J. S ło w a c k ie g o . „T ygodnik L itera ck i” 1840, nr 13. P rze­

druk w : S ą d y w s p ó łc z e s n y c h o tw ó r c z o ś c i S ło w a c k ie g o . (1826-1862). Z ebrali i opra­

c o w a li : B. Z a k r z e w s k i , K. P e c o l d i A. C i e m n o c z o ł o w s k i . W rocław 1963, s. 99-105.

9 E. C s a t ó , S zk ic e o d ra m a ta c h S ło w a c k ie g o . W arszaw a 1960, s. 281-284. — J. К o 11, M ia rk a za m ia rk ę . W arszaw a 1962, s. 164-170.

(7)

Jest w ięc M a zep a dram atem źle ułożonym , p ełn y m m o ty w ó w p o w ierzch o w ­ nych, płytk ich , p ełn y m scen p rzesad n ie p atetyczn ych , a przez to dobrych do m elodram atu, n ie do tr a g e d ii10.

W szyscy, którzy pisali o ty m utw orze, znajdow ali w nim rozliczne w ady, a m im o to w zruszał ich i odczuw ali przecież siłę jego o ddziaływ a­

nia, której nie um ieli jed n a k w yjaśnić. Ze w szystkich badaczy tego d ra ­ m atu n a jtrafn ie j in tu icy jn ie pojął go K lein er; to, co m am do pow iedzenia o M azepie, n aw iązu je w dużym sto p n iu do jego zasadniczych m yśli.

W M a zep ie z ch w ilą, gdy zaczyn a rozw ijać się w strzą sa ją cy dram at, n ic już n ie przeryw a nap ięcia i w zru szen ia n .

A więc d ra m a t je s t spójny i po siad a jedną, ciągłą akcję 12. N atom iast zm iana c h a ra k te ru M azepy z D on J u a n a n a szlachetnego ry ce rz a jest, zdaniem K leinera, zb y t szybka i n iedostatecznie u m o ty w o w ana psycholo­

gicznie 13. W ty m punkcie odchodzę od K leinera i realisty cznej analizy u tw o ru n a rzecz an alizy sym bolicznej.

B rak pozatekstow ych przesłanek, k tó re sk łan iały b y do sym bolicznego pojm ow ania M azepy, ale sam utw ór, od w ew n ątrz, su g eru je pew ne oso­

bliwości, k tó re pozostają n iew y jaśn io n e i podsunęły m i m ożliw ość nowej in te rp re ta c ji. Mimo że w dram acie w y stę p u ją postaci historyczne, nie od­

syła on do żadnego k o n kretn ego m iejsca ani czasu historycznego; dokład­

ność i szczegóły h istoryczne zd ają się nie interesow ać Słow ackiego w ty m dram acie.

W ro ku 1834, przed p rzy stąp ien iem do p racy nad pierw szą w e rsją M azepy, Słow acki pisał w przedm ow ie do trzeciego tom u sw ych w ierszy:

Lecz m y li się ten, k to sądzi, że n arodow ość p oezji za leż y na op isy w a n iu n arodow ych w yp ad k ów : w yp ad k i są ty lk o szatą, ciałem , pod k tórem trzeba szukać d u szy n arodow ej, lu b duszy św ia ta 14.

T aką postaw ę tru d n o byłoby praw dopodobnie odnaleźć w p ierw szym M azepie, zaznacza się o n a dopiero około r. 1838-1839, gdy Słow acki n a p i­

sał już Poema Piasta D a n tyszka o piekle i A nhellego, w k tó ry c h s ta ra ł się przeniknąć pod „sk o ru p ę” h isto rii i stw orzyć postaci m esjaniczne.

Ś w iat zdarzeń był dla poety jed y n ie osłoną rzeczyw istości i p raw d d u ­ chowych, h isto ria stan o w iła ta k ą w łaśnie szatę. M azepą, n a pierw szy rz u t o ka ta k realisty czny dram at, a ta k o d m ien n y od Egm onta, H ernaniego

10 S. T a r n o w s k i , H isto ria lite r a tu r y p o ls k ie j. T. 5. K raków 1900, s. 153.

11 K l e i n e r , op. cit., t. 3, s. 19.

12 A. M a ł e c k i (J u liu sz S ło w a c k i, je g o ży c ie i d zie ła w sto su n k u do w s p ó ł­

c ze s n e j ep o k i. W yd. 3. T. 2. L w ó w 1901, s. 202, 210-211) w y ty k a ł d ram atow i brak g łó w n eg o bohatera, stw ierd zając, że n ie je st nim M azepa. K l e i n e r (op. cit., t. 3, s. 19) m ów i, że są tam cztery g łó w n e p ostaci.

13 K l e i n e r , op. cit., t. 3, s. 24.

14 S ł o w a c k i , op. cit., t. 2, s. 12.

(8)

czy n a w e t Borysa G odunow a, należałob y praw dopodobnie odbierać ja k o bjaw ienie h istoryczne, nie zaś ja k in try g ę m iłosną w plecioną w w y d a ­ rzen ia historyczne. Słow acki w ty m okresie życia w szystkie sw oje m yśli o h istorii k ieru je k u przyszłości. W przeszłości o dnajdu je ślady tego, co m a nadejść; je s t to p rzep o w iad an ie przyszłości. Stąd i postać M azepy je s t w ażna nie dlatego, że je s t to paź k ró la J a n a K azim ierza, baw idam ek lub zgoła uw odziciel; d ra m a t opow iada o tym , kim on się staje, kim będzie po okropnym dośw iadczeniu ze śm iercią.

Słow acki pisze dla te a tru — u tw ó r te n nigdy nie m iał być d ram atem

„niescenicznym ” — m oże w ięc używ ać sym boli kon kretnych, k tó re u k a ­ zu ją się oczom w idzów. T ak jed n a k jak postaci sztuki skłonne są nie dostrzegać w łasnej realności, tak też czy telnik lub w idz je s t n arażo ny n a niebezpieczeństw o n ied o strzeżen ia sensu tego, co dzieje się przed jego oczyma.

Spoistość s tru k tu ra ln a sztuki nie o p iera się n a akcji, w ograniczonym też tylko sto p n iu u zależniona jest od rozw oju postaci. Spoistość tę tw o rzy w zajem n y zw iązek architekto n iczn ego sym bolizm u u tw o ru z rozw ojem postaci M azepy. Sym bolizm architektoniczny, odzw ierciedlając n ie u sta n ­ nie stan d u ch a M azepy, w yznacza jednocześnie sens ludzkiego w y tw o ru , budowli. D ra m a t w najogólniejszym sensie dotyczy niew łaściw ej percep­

cji em pirycznego, w idzialnego św iata oraz skutków tego zniekształce­

nia dla du cha ludzkiego i dla ducha św ia ta — a nim us m undi. Człowiek, w y b ra n y do rozbicia m u ró w niezrozum iałości, uśw iadom i sobie kiedyś sw ą potęgę, zniknie św iat fałszyw ych cieni, rozpadnie się, a człow iek p ó j­

dzie sam otnie ze sw oją praw dą. T akie m istyczno-m esjanistyczne św iatło błyska w M azepie poprzez a rc h ite k tu rę zam kow ą, bow iem Słowacki chce pokaZać, jak g ru b e są m u ry złudzeń, jak nie u n ik n ą ich pułapki n a w e t dobrzy i cnotliw i.

Rozważę zatem pokrótce sposoby uzy sk an ia tego w y m iaru sym bolicz­

nego w dw u p ierw szy ch scenach d ram atu . W ojew oda rozm aw iając z K a­

sztelanow ą oczekuje w zam ku przybycia króla J a n a K azim ierza. W chodzi C hrząstka, d w o rzan in W ojew ody, i relacjo n u je spór dwóch m arszałków o to, k tó ry pow inien w ejść pierw szy w bram ę. Obaj w chodzą jednocześ­

n ie i grzęzną w tej b ram ie; W ojew oda w y daje rozkaz zburzenia m uru , rozw iązując cały problem . K asztelanow a kończy scenę I 2 słow am i:

„O! k ro to ch w ila!” O pisane zdarzenia w y d ają się rzeczywiście pasować do b u rleski czy farsy, ale w szystkie te elem enty w trak cie sztuki u k sz ta łtu ją się tragicznie. Z burzen ie m u ru je st zapow iedzią sztu rm u w ojsk k ró lew ­ skich n a zam ek W ojew ody przy końcu ak tu V oraz faktycznego w ygaśnię­

cia jego rodu. M azepa w akcie III zostanie zam urow any, n ato m iast w akcie IV ten m u r będzie zburzony. Sam W ojew oda w akcie V z a ta ra su je królo ­ w i w yjście z zam ku tru m n ą swego sy n a Zbigniew a. M ury, w y tw ó r czło­

(9)

w ieka, stale zaciem niają praw dę, m im o że ludzie n ieu sta n n ie je przem ie­

szczają. S ym bolizują one złudzenie, że człow iek p rac u je dla siebie, złudze­

nie, że dokonuje zm ian, ale te złudzenia uniem ożliw iają m u w gląd w istotę otaczającej go rzeczyw istości. T ajem n ica polega n a um iejętn o ści p rze n ik ­ n ięcia m uró w — w całym u tw orze ty lk o dw ie osoby p o tra fią tego dokonać.

K asztelanow a, k tó ra dla k ry ty k ó w je s t tak im sam ym problem em ja k d la reżyseró w — to K asan d ra; ty lk o o n a bow iem w akcie I zna coś z głęb­

szej p raw d y każdej postaci i dzieli się tą praw dą, m im o że n ik t nie zw raca uw ag i n a jej słowa. M ówi np. Z bigniew ow i, że m usi być ostrożny, bo inaczej stan ie się „niew iern y m , / Płochym , uw odzicielem , ja k w szyscy ro tm istrz e ” (I 1, w. 16-17). F a k ty czn ie kocha o n sw ą m łodą m acochę A m elię i jest psychicznym , jeśli nie fizycznym , uw odzicielem . A m elia do­

w ia d u je się, że zakocha się w niej M azepa. I w łaśnie zakochał się od pierw szego sp ojrzen ia — zgodnie z tą przepow iednią. M azepie K asztela­

n ow a pow iada: „ te n dom zrobisz p iek łem ” (I 4, w. 117). W szystko, co m ów i ta postać, spraw d za się w jakiś sposób, n ik t jed n a k nie bierze serio jej słów. O na i jej uw agi są dodatkow ym kluczem do o d czy tan ia tek stu . W pozornie realistycznym kontekście — uw agi n ajb ard ziej przypadkow e, jeśli znaczenie ich pojąć w całej głębi, o dkryw ają, co isto tn ie nastąpi.

P oniew aż je d n a k postaci o d b iera ją je pow ierzchow nie, szarad a trw a d a ­ lej, m aska złudzeń tw a rd n ie je . Po scenie I 10 K asztelanow a nie pojaw i się ju ż w ięcej, bo ci, do k tó ry c h mówi, najw idoczniej nie są jeszcze p rzy ­ gotow ani do poznania praw dy . P rz y g o tu ją ich dopiero trag iczn e w y d arze­

n ia aktów III, IV i V, a wów czas M azepa przejm ie jej ro lę; on powie p raw d ę królow i, Am elii, Z bigniew ow i i W ojew odzie. K asztelanow a je s t postacią bardzo ważną, bo o n a w łaśnie pozw ala w idzow i zorientow ać się w sytuacji, jak ą ogląda, ona też przyg o to w u je w idza do przenikliw ej ob­

serw acji dram atu .

D ziw acznie je s t uk azan y sam M azepa. Po raz pierw szy w chodzi n a scenę przez okno i m ów i o sobie sty lem nieco kw iecistym , że w szedł ja k księżyc przez szp ary w ścianie, jak m o ty lek (I 4, w. 107, 109). W scenie III 2 wchodzi przez okno do pokoju Am elii. M azepa, w odróżnieniu od m arszałków , nie p rzy b y w a zgodnie z ety k ietą, ale ja k duch czy w łam y­

wacz. W rozm ow ie ze Z bigniew em (II 9) M azepa m ów i:

Czar b y ł jak iś w tym zam ku, w księżycu , w ogrodzie, Co m ię obłąkał, o g n iem zap alił, m iłością; [w. 229-230]

Mimo że n a te w e rsy i w y d a rz en ia m ożna spojrzeć ironicznie, z roz­

baw ieniem , albo ja k n a d ram a ty z a c ję w łasnej osoby przez M azepę-ego-' c en try k a, su g e ru ją one rów nież oddziały w anie ja k ie jś siły niew idocznej i niezn an ej, k tó ra popycha go k u nie o dg adnionem u jeszcze przeznaczeniu.

Coś fałszyw ego je st w zabiegach M azepy o Am elię, poniew aż ona nigdy

(10)

w łaściw ie nie b y ła nim zajęta; M azepa jed n a k obstaje przy swoich uczu­

ciach, jak b y chciał spełnić p roroctw o K asztelanow ej — a potem nagle zaniecha w szystkich starań . P u n k te m kulm in acy jny m je st m om ent, gdy M azepa kaleczy sobie dłoń, b y osłonić przed podejrzeniam i króla, k tó ry chodził w jego p rze b ra n iu pod okno Am elii, gdzie zaatakow ał go Z big­

niew. R an a k ró la je st k a rą dla poten cjalneg o uw odziciela, n atom iast ra n a M azepy pochodzi ze szlachetności i jest, o czym b o h a te r nie wie, zapo­

w iedzią nadchodzących cierpień. R anę króla m ożna by w yjaśnić w k a te ­ gorii zdarzeń, k tó re w y m ag ają nałożenia k ary ; ra n a M azepy — w y daje się irracjonalnym , choć szlachetnym gestem , n ap raw d ę niem ożliw ym do w y jaśn ien ia w sposób logiczny, p osiadającym głębsze znaczenie. Sądzę, że M azepa zawsze był kim ś innym , niż to się w ydaw ało przed jego zam uro­

w aniem , oraz że m ożna to pow iedzieć o w szystkich w ydarzeniach i po­

staciach, z w y jątk iem K asztelanow ej. Aż do zam urow ania M azepa je st uw ikłan y w tę sam ą sieć złudzeń co w szyscy inni, istn ie ją jed n ak nie­

w idzialne siły, któ re już o dd ziały w ają n a niego, i ty lk o na niego, one to w końcu pod porządkują go sobie.

A kt III, k tó ry n a pierw szy rz u t oka w yda się kom edią om yłek, nie je s t n ią oczywiście. M azepa u k ry w a się w alkow ie w scenie 2, pojaw i się dopiero w scenie IV 6. J e s t obecny, ale niew idoczny; t a sy tu a c ja — do­

słow nie: c e n traln a w sztuce — p o ję ta szeroko, sym bolicznie, m ieści w so­

bie znaczenie u tw o ru i postaci M azepy. H istoria, ludzie, w ydarzenia, uczucia itd., w szystko to je st obecne — dzieje się — ale w aga, duchow e znaczenie tego, nie jest jasne an i dostrzegalne. W idzim y tylko szatę, u k ry te pod n ią ciało je s t niew idoczne. M azepa, o k tó ry m m ówi się na scenie w czasie, gdy jest zam u ro w an y — przechodzi, bez w iedzy postaci i widzów, przeobrażenie. Człowiek, k tó ry się ukaże, je st dogłębnie p rze­

m ieniony. W ydarzenie to nie je st m elodram atyczne; je s t cudem .

W czasie zam u ro w y w an ia alkow y W ojew oda kategorycznie rozkazuje, aby pokój zam ienić n a kaplicę królew ską. Dlaczego? W sztuce nie m a w yjaśnien ia. Czy to bezsens? P ozornie tak , ale jego re z u lta t jest cudow ­ ny. G dy zostaje zburzony g rób-ołtarz, M azepa w ychodzi m ówiąc: „Mości K rólu, w ychodzę spod tego ołtarza / J a k L azarus — rzecz całą, jak była, odsłonię”, (IV 6, w. 176-177). W yznaje niezw łocznie królow i, co się zda­

rzyło, i opisuje doznanie śm ierci-za-życia do m om entu, w któ ry m om dlał — m om entu, w k tó ry m zginął k a n a re k Am elii. A lkow a — sy pial­

n ia Am elii (w ym ow a m iejsca, gdzie czysta dziew czyna kładła się spać każdej nocy i doznaw ała „m ałej śm ierci” snu, je s t aż n azb y t oczyw ista) — sta je się grobem , w k tó ry m M azepa ogląda zgon p tak a i rozw aża w łasny zgon. W końcu stanie się o n a ołtarzem , tu zm artw y ch w stan ie i stąd pójdzie w św iat M azepa now y. W tej c e n traln e j scenie archetypow e przeżycia z utw orów B yrona oraz Hugo sk u p ia ją się i o trz y m u ją now y w y m iar

(11)

na m ocy przek o nan ia Słowackiego o m etafizycznym sk u tk u takiego p rze ­ życia. Czy to przeżycie m ożna objaśnić? Oczywiście — nie. Z założenia m a ono przeczyć logice. A co doprow adziło do tajem niczej p rze m ia n y M a­

zepy? O brazow anie w skazuje, że je s t to tajem nicze oddziaływ anie D ucha Pocieszyciela. Nie m a w ty m żadnego p rzy p adk u, że Słow acki alkow ę przem ien ił w o łta rz n a scenie. W o łtarzach często um ieszcza się relikw ie, często palono n a nich — żyw ych lub m artw y c h — m ęczenników ; zatem te n M azepa, k tó ry ukazał się, m usi być bardzo szczególnym człow iekiem .

K im że on jest? N a to p y tan ie odpow iada sam, zw racając się w akcie V do W ojew ody:

B o ja tu jestem d la nich [zm arłych] m ścicie lem aniołem ...

Bo ja m am p iorun w ustach [...] [V 7, w . 182-183]

Z alotn y dw o rak przem ienił się w anioła m ściciela, m oralnego m ści­

ciela, postać apokaliptyczną. Rozwój w y p ad kó w sta ł się dla M azepy szko­

łą sam opoznania, procesem oczyszczenia z n iem o raln y ch nam iętności. Po z am urow aniu je st on obserw ato rem tego, co się dzieje, potem , gdy zabie­

ra głos, m ówi praw d y bolesne, zdobyw a p rz y ty m coraz w iększą w ia rę w siebie — coraz w yraźniej odczuwa swe przeznaczenie. O puszczając sce­

nę p rzy końcu sztuki, stw ierdza1, że w ychodzi bez w zględu n a to, co czeka go za progiem ; cierpiał, odpokutow ał, i to uodporniło go n a dalsze cier­

pienia. Został oczyszczony i jest gotów do p rzy jęcia roli w ielkiego p rzy ­ w ódcy duchowego i m ilitarnego.

T akie odczytanie u tw o ru nie w ym aga n ag in an ia tekstu, m ieści się je ­ dynie w w ielkiej koncepcji M azepy jak o postaci m esjanicznej, a w ięc w idei — k tó ra ta k silnie zaw ażyła n a sposobie m yślenia Słow ackiego w ty m okresie życia. M azepa je s t więc podobny do A nhellego: A nhelli do końca nie wie, że został złożony w ofierze w ielkiej rew olu cji politycz­

n ej, k tó ra po nim przyjdzie. M azepa rów nież zostanie pośw ięcony historii.

J a k pow iedziałem w cześniej, M azepa je s t poem atem : w y d arzen ia, po­

staci, obrazy i m etafo ry są w nim — op eru jąc term in em E liota — k o rela- tam i przedm iotow ym i uczuć i m yśli głębszych, czytelnych m iędzy w e rsa ­ m i te k stu i poza deskam i sceny. M oja in te rp re ta c ja z pew nością nie je s t zgodna z tradycją, chociaż podstaw y tak iego sym bolicznego odczytania z n a jd u ją się w sam ym utw orze. T rzeba jed y n ie pojąć to, że Słow acki u tk a ł g ru b ą szatę p o k ry w ającą ducha jego u tw o ru . N ajistotniejsze może w ty m w szystkim je s t to, że ta k a in te rp re ta c ja pozw ala odnaleźć w M a­

zepie spoistość i głęboki sens, w ym ykające się tra d y c y jn e m u sp o jrzeniu na ten utw ór.

Z a n g ielsk ieg o przełożył J ó zef Japola

Cytaty

Powiązane dokumenty