Ludomił German
"Szkice krytyczne", Jan Sten, Lwów
1906 : [recenzja]
Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce
literatury polskiej 5/1/4, 361-362
R ecenzye i Sprawozdania. 3 6 1
Jan Sten:
S z k i c e k r y t y c z n e . Lwów 1906. Nakładem Księ
garni Narodowej. 8° str. 207.
Zal z b ie ra , że b u jn a , barwna i bogata teraźniejszość naszego piśm iennictw a już staje się historyą, że poczyna podlegać procesowi k rytycznem u , k tóry usuw a bezpośrednie działanie poety na dusze mu w spółczesne a m iędzy dzieło i czytelników staw ia komentatora, k rytyka i historyka.
Mam w ra ż en ie, źe zawcześnie w zięto się u nas do sy n te zy „nowych kierunków “, a przedew szystkiem zaw cześnie do konstato w ania i w yjaśniania. R ezultaty syn tezy zm ienić się m uszą pod w pływ em d zieł dalszych , zostaw ią tylko uprzedzenie i sąd przed w czesny u tych , którzy lubią brać gotowe sąd y innych ; komentarze popierają tylk o lenistw o m yślenia.
Zdaje się jednak, źe ogrom ny odskok m iędzy tw órczością m łod szego pokolenia a produkcyą poprzedniej jałowej epoki zastał szer sze koła społeczeństw a zupełnie nieprzygotow ane na zrozum ienie d zieł nowych , źe p łytk ość i tryw ialność, rozwielmoźniona przez lat trzydzieści, tw orzy zaporę nie do przebycia, że rozwój fantazyi, po g łę b ie n ie uczucia i m y ś li, a naw et nowe formy wypow iadania się potrzebują tego sztucznego pomostu komentarza i dorywczej syn tezy, b y m ogły przeniknąć w pewne koła.
Tem tłum aczy się w zględn ą mnogość prac k rytyczn ych , sz k i ców i artykułów , których u nas pojawia się stosunkowo w ięcej, niż gd zieind ziej w podobnych warunkach , m nogość u siłow ań zoryento- wania siebie i innych pośród rozbieżnych prądów.
Do takich usiłow ań należą „Szkice k ry ty czn e“ Stena.
U m iłow anie i głębok ie w niknięcie w istotę „nowych kierunków, oparte może nie ty le na krytycznem zaciekaniu się , ile na odczu waniu ich u p ra w n ien ia , zdolność obejmowania całego szeregu zja w isk , w yszu kiw an ia ich różnic i podobieństw, to cechy dodatnie ; natom iast pewna pobieżność w m otywowaniu sądów, nadająca im czasem cechę nieuzasadnionej ap o d y k ty czn o ści, to strona — mojem zdaniem — ujemna, chociaż tłum aczę ją w ła śn ie odczuwaniem, które nie zaw sze da się umotyw,ować. Ta pochopność do sy n te z y uderza szczególn ie w szkicach o Staffie , Orkanie i Tetmajerze , podczas g d y szk ic o Prusie , a szczególn ie najobszerniejszy o W y spiańskim , z natury rzeczy na szerszych oparte podstawach , dają całość trafnie zaokrągloną. D ziw na , że w szkicu o A snyk u , gd zie 0 syn tezę było najłatw iej, są zaledwie jej próby. Szkic o W yspiań skim odznacza się bystrem w niknięciem w twórczość tego poety 1 środki tej twórczości ; od czytaw szy go dokładnie, żałuje się, że n ie je st obszerniejszy, źe mnóstwo k w estyi autor zaledwie zaznaczył, czasem dość n iejasn o, że nie rozw inął rzeczy o środkach twórczości tak, jak na to zasługuje.
Wobec nowości środków, u żytych przez W y sp ia ń s k ie g o , tak zgodnych z jego twórczością , tak z nią zrosłych , nieporozum ienia
3 6 2 R ecen zye i Spraw ozdania.
zdarzają się ciągle, naw et pośród zwolenników, a przenoszą się czę sto na treść. W yjaśnien ia potrzebuje ta strona zew nętrzna może naj w ięcej. Sten rzuca kilk a nader trafnych m y śli o środkach poetyckich W y sp ia ń sk ieg o , o m uzyczności jeg o w ierszy, „tajem nicy jeg o słów , w ybitnej lir y c z n o ś c i, której elem entam i są całe scen y dram atyczne“ , m yśli, które potrzebują jednak szerokiego um otyw owania i przykładów w ielu, aby m ogły b y ć pow szechnie zrozumiane. W d zisiejszej p ostaci rozumieć je mogą ty lk o c i , którzy, w czy ta w szy się w um iłow anego poetę , tak mają w pamięci jeg o s ło w a , a w uchu ich m uzykę , źe m ogą n atychm iast stw ierd zić przykładam i tw ierdzenia k rytyka. N a leżałoby pragnąć , aby autor „S zk iców “ rozw inął rzecz o W y sp ia ń skim szerzej , bo zdaje mi się , źe z pośród p iszących o tym poecie je st najbardziej do tego powołany.
N akoniec jedna skromna u w aga. P ięk n e i zrozum iałe je st dą żenie, ab y także a rty k u ł k ry ty cz n y b y ł dziełem sztu k i , ale dążenie to nie powinno polegać na sztu czn ości sty lu ; o n ajw iększych i naj p ięk n iejszych rzeczach można m ówić p op rostu , szlach etnie i jasno. Im rzecz trudniejsza do przedstaw ienia, tem prostota potrzebniejsza. Szkice niektóre, mniej ważne, pisane prościej okazują, że sztuczny, czasem p atetyczn y s t y l innych nie je st konieczną w łaściw o ścią autora.
L. German.
J . D . : S ł o w o o A d a m i e A s n y k u . Odczyt nie wygłoszony. W ar-
szawa-Kraków. 1906. Nakład i druk W. L. Anczyca i Ski w K ra
kowie. 8. m. str. 40 + 2 nl.
„Zerejestrow aliśm y go w podręcznikach literatu ry m ięd zy e p i gonam i rom antyzmu , nieco w ierszy jego, zw łaszcza lżejszych , w su nęli do salonow ych w ydań ulubionych p o e z y i, zam ianowaliśm y go lirykiem reflek syjnym , prócz tego autorem m ilutkich i w dzięcznych erotyków ... Pochow aliśm y ziem skie jego szczątk i w narodowym Pan teonie , zap isali im ię jeg o złotem i głosk am i w Panteonie w ielkich imion — i przeszliśm y nad nim do porządku d zien n ego“.
Trudno nie przyznać słu szn ości tym słow om , w yjętym z pier wszej k arty wym ienionej k siąźeczk . Isto tn ie, odurzeni modernizmem, zapom nieliśm y o A sn yk u . P ub liczn ość nasza nie się g a naw et , lub się g a bardzo rzadko, po te skarby u czu cia, m yśli i piękna, zawarte w jego poezyach — a nauka nasza nie zdobyła się dotychczas na to, aby tę prześliczną postać z g łę b ić i zrozumieć. Pomimo kilkuna stu broszurek , które po najw iększej części zgon A sn y k a w yw ołał, nie w iem y o tym w ielkim poecie prawie nic ponad szereg pięknych, choć często zupełnie fa łszy w y c h frazesów — a juź zupełnie nic nie u czyn ili nasi h isto ry cy literatury, aby postać tę zw iązać z tłem d ziejo w em , p ołączyć z przeszłością i czasam i n a jn o w szy m i, jednem