• Nie Znaleziono Wyników

Historiozoficzna lekcja romantyka : o wierszu "Do Joachima Lelewela"

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Historiozoficzna lekcja romantyka : o wierszu "Do Joachima Lelewela""

Copied!
28
0
0

Pełen tekst

(1)

Alina Witkowska

Historiozoficzna lekcja romantyka : o

wierszu "Do Joachima Lelewela"

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 52/3, 23-49

(2)

H ISTO RIOZO FICZN A LEK CJA ROMANTYKA

O W IER SZU „DO JOACHIM A LELEW ELA“

1

Swe znakom ite stu d iu m poświęcone historiozofii m łodego M ickie­ wicza 1 rozpoczynał przed laty Stanisław Pigoń od ubolew ania, że w iersz

Do Joachim a Lelew ela nie przyciąga uwagi badaczy i cieszy się w śród

in te rp re ta to ró w tw órczości poety nieszczególną opinią. Stało się ta k po części, przypuszczał Pigoń, za spraw ą Rom ana P iłata, jedynego badacza, k tó ry poświęcił tem u utw orow i osobną rozpraw ę 2. P iła t zajął się szcze­ gółow ym porów naniem sądów n a tem at historiozofii i m etodologii h i­ sto rii w yłożonych w w ierszu Mickiewicza z ty m i, k tó re form ułow ał w sw ych pism ach Lelew el. W niosek podjętej analizy porów naw czej był ty lko jed en — uczeń pow tarza w iernie sądy profesora zasłyszane w w y ­ kładach bądź przeczytane w jego ówczesnych publikacjach. W olno więc było przypuszczać, że w iersz te n — to w yłącznie okolicznościowa po- chw ała, k tó ra zarów no w swej zaw artości in telek tu aln ej, jak i w koncep ­ c ji a rty sty c z n e j n ic interesującego, a ty m bardziej oryginalnego nie zaw iera.

B yć m oże — d om yślał się P igoń — że tem u, n ie w yrażon em u w p raw d zie, a le w yraźn em u w n io sk o w i krytyka trzeba zaw dzięczać, że w iersz Do J. L e le ­

w e l a n ie zw ró cił potem już w ła śc iw ie niczyjej baczn iejszej u w a g i 3.

Te n iesp rzy jające okoliczności postanow ił uchylić Pigoń, elim inu jąc ow ą g eneralną, krzyw dzącą d la u tw o ru i — zdaniem badacza — w części jed y n ie praw dziw ą tezę P iła ta o rep ro d u kty w ny m ch arakterze w iersza M ickiewicza. Pigoń d o jrzał rzeczyw isty problem św iatopoglądow y tam , gdzie jego poprzednik w idział tylko tru d kopisty. P o trak tow ał bow iem

1 S. P i g o ń , H istorioz ofia m ło d eg o M i c k ie w ic z a na tle l i te r a tu r y w i e k u O św iecen ia . W: Z e p o k i M i c k ie w ic z a . Studia i szkice. L w ó w 1922.

2 R. P i ł a t , W i e r s z A. M i c k ie w ic z a do J. L e le w e la . P a m i ę t n i k T o w a ­ r z y s t w a L i t e r a c k i e g o i m. A. M i c k i e w i c z a , 1887, s. 78—94.

(3)

w iersz M ickiewicza jako w ażny d o kum ent historiozoficznych poglądów młodego poety. P rzerzucił także pom ost m iędzy m łodzieńczą historiozofią a poglądam i n a dzieje dojrzałego M ickiewicza, a u to ra Ksiąg p ielg rzym -

stw a. Zdawałoby się więc, że u tw ó r uzyśkał pozycję m ocno podbudo­

w an ą arg u m en tam i i zarekom endow any został czytelnikom oraz b ad a­ czom od najlepszej strony.

K am pania Pigonia nie przyniosła jed nak rezultató w , jakich badacz m iał praw o oczekiwać. To praw da, że n ik t dzisiaj n ie pam ięta już a r ­ ty k u łu P iłata, pow tarza się nato m iast sądy Pigonia. A le ty lk o ty le. W iersz nie obrósł bogatą bibliografią, a i w m onograficznych ujęciach twórczości poety poświęca m u się zdaw kow e raczej oceny 4.

W yjątkiem może być tu jedynie książka H en ry k a Życzyńskiego tra k ­ tu ją c a o młodości M ickiew icza5. Badacz te n sform ułow ał k ilk a in te re ­ su jących sądów szczegółowych, prostu jący ch nieporozum ienia, któ re w y ­ stą p iły w Pigoniow skiej analizie w iersza Do Joachim a Lelew ela, a tak że w ystąpił ze słuszną w zasadzie tezą, iż nie Volney — jak chciał P igoń — lecz H erder w inien być uw ażany za p a tro n a M ickiewiczowskiego ép ître'u . W skazanie n a zw iązki w iersza M ickiewicza z rew elacy jny m dziełem schy łku X V III w. — P om ysłam i do filo zo fii dziejów rodzaju ludzkiego — stanow ić mogło doskonały p u n k t w yjścia do rozw ażań posuw ających naprzód wiedzę o historiozoficznych poglądach m łodego M ickiewicza. N iestety, Życzyński osłabił w agę sw ych spostrzeżeń sta ra ją c się w spo­ sób wpływologiczny i jednocześnie a rb itra ln y d opatrzyć się bezpośred­ n ich zależności od H erdera tam , gdzie P iła t w idział zw iązki z L elew e­ lem , a Pigoń z Volneyem. To bezw zględne forsow anie nowego patro n a i u stalen ie nowego źródła w pływ u w yczerpało am bicje badacza. I bo­ daj zaszkodziło naukow em u upow szechnieniu się, trafn eg o przecież, sąd u o zw iązkach M ickiewicza z historiozofią H erdera. S tu diu m Pigonia bow iem górowało zarów no gruntow nością m etody badaw czej, jak i sze­ rokością ko n tek stu filozoficznego, przynosiło więc tezy w szechstron­ niej uzasadnione.

Mówiąc o zw iązkach z V olneyem Pigoń w skazyw ał w łaściw ie n a zależność młodego M ickiewicza od historiozofii O św iecenia, k tó ra w y ­ daw ała m u się „chlebem m acierzy stym “ w iersza Do Joachim a L elew ela. Teza o zależności ép ître’u M ickiewicza od R uin V olneya w skazyw ać m iała n ie na zbieżności frazeologiczne, dem askujące źródło inspiracji

4 Tak su m ien n y zazw yczaj K lein er n ie sta n o w i w tym w yp ad k u w yjątk u , ogól­ nik am i za led w ie k w itu ją c h istoriozofię w iersza Do Joachim a L e le w e la . W an a­ liz ie utw oru K l e i n e r (M i c k i e w i c z . T. 1. L u b lin 1948, s. 266 i n.) zw raca u w a g ę przede w sz y stk im na jego tr e śc i p o lity czn e, a n ty d esp o ty czn e i id eo w e — lib era ­ lizm , p o ch w a lę w o ln o ści.

(4)

m łodego poety, lecz n a istotne pokrew ieństw a ze sty lem oświecenio­ wego m yślenia o historii. Była to k o n stru kcja in te le k tu a ln a jasno się tłum acząca, a za w yborem V olneya jako bezpośredniego patro n a Mic­ kiew iczowskiego é p ître ’u przem aw iać m ogły pow ażne racje. N a począt­ ku lat dw udziestych — a w ted y powstało stu d iu m Pigonia — teza o pow iązaniach M ickiewicza z epoką Oświecenia torow ała sobie do­ piero drogę, a zatem badacz dorzucając now e nazw isko do grona ośw ie­ ceniow ych bóstw m łodości p oety — W oltera, H elw ecjusza, C ondor- ceta — odkryw ał now ą sferę jego ideowych pow iązań z tra d y c ją w. X V III — historiozofię.

O tak g run to w ne uzasadnienia i przekonyw ające ra c je in te le k tu a ln e n ie potrudził się Życzyński, gdy w ystąpił ze sw oją pry m ity w nie u ję tą tezą o zbieżnościach w iersza Do Lelew ela z 'poglądami H erdera. A m im o w szystko w y daje się, że w łaśnie on tra fił na ślad słuszniejszy, pro ­ wadzący do o dkrycia rzeczyw istych związków M ickiewicza z bardzo zaw ikłaną tra d y c ją osiem nastow iecznej refleksji historiozoficznej. Vol- ney i H erd er są bow iem reprezen tan tam i dw u różnych n u rtó w m yśli społecznej sw ojej epoki — filozofii praw a n a tu ry i historyzm u. N aj­ istotniejsze zw iążki, te, k tó re decy du ją o now atorstw ie m yślow ym w ie r­ sza Do Joachim a Lelew ela, łączą M ickiewicza z historyzm em , w ty m sensie i z H e rd e re m — w ielkim p rek u rso re m historiozofii ro m an ty czn ej. F a k t ten nie p rze k re śla jed n a k w pełni zw iązków w iersza M ickiew i­ cza z tra d y c ją p raw a n a tu ry , pozbaw ia je tylk o decydującego dla u tw o ru znaczenia.

W ydaje się, że w spółcześnie istn ieje potrzeba i możliwość inn ej niż zaproponow ana przez Pigonia in te rp re ta c ji historiozofii w iersza k u czci Lelew ela. W skazują n a nią w y nik i nowszych 'badań pośw ięconych m yśli społecznej w. X V III, now e ksdążki, które dość zasadniczo zm odyfiko­ w ały i poszerzyły w iedzę o k u ltu rz e in telek tu aln ej tego s tu le c ia 6. U ka­ zały one zasadniczą antynom iczność problem atyki św iatopoglądow ej XV III stulecia, sięgającą 'aż do korzeni w iedzy o społecznej istocie czło­ w ieka, o funkcjonow aniu organizm ów społecznych, o form ach i sensie postępu. Podstaw ę św iatopoglądow ego podziału w śród m yślicieli epoki

6 M ow a g łó w n ie o n astęp u jących pracach, które próbują dokonać sy n tezy m yśli filozoficzn ej i h istoriozoficzn ej w. X V I I I : F. M e i n e c k e , Die E n tstehung d es H i­

sto r is m u s . M ün ch en 1936. — E. C a s s i r e r , D ie P h ilo so p h ie d e r A u fk lä r u n g .

T ü b in gen 1932. — B. G r o e t h u y s e n , P h il osoph ie de la r e v o l u t i o n fr a n ç a ise . P aris 1956. — M. L e r o y , H istoire des id ées sociales en France. D e M ontesquieu à R obespierre. T. 1. P a ris 1947. A ta k ż e o pracy В. G. R e i z o w a (Ф ран ц узская романтическая ист о р и о г р а ф и я < 1 8 1 5 — 1830> Л ен и н гр ад 1956), n ieo cen io n ej p rzy

w szelk ich rozw a ża n ia ch o h isto ry zm ie. W iele w n ik liw y c h u w a g o m y śli sp o łeczn ej X V III stu lecia sfo rm u ło w a ł tak że W. W o ł g i n w książce: Р а зв и т и е общест­ венной мысли во Ф р а н ц и и в X V I I I веке. М осква 1956.

(5)

stanow ić pow inny — jak przekonyw ająco dowodzą nowsze badania — różnice w sty lu m yślenia, w yw odzącego się bądź ze stary ch koncepcji praw a n a tu ry , bądź z rodzących się k ry terió w historystycznej in te rp re ­ tacji człow ieka i dziejów ludzkości.

Uśw iadom ienie tej antynom ii stanow iło p u n kt zw rotny w rozum ieniu k u ltu ry filozoficznej XVIII wieku. Pozwoliło bow iem skorygow ać sche­ m atyczny pogląd n a to stu lecie jako n a epokę w yłącznej w iary w postęp, w triu m f rozum u, w e wszechmoc w ychow ania, w harm o n ijn y przebieg stopniowego, lecz ciągłego doskonalenia się „rodu ludzkiego“ . Nowsze badania ugru n to w ały prześw iadczenie, że istn ieje pow ażny n u rt h isto ­ riozofii w. XV III, k tó ry cechuje sceptyczne podw ażenie zasady ciągłego postępu; n egacja do m in u jącej roli czynników w o lu n tary sty czn y ch , poszukiw anie innych niż aprio ry czn ie w ykoncypow ane p raw i koniecz­ ności rządzących h istorią, te n d e n c ja do zajm o w ania się u k ry ty m „ d u ­ chem dziejów “, nie zaś dziejam i u m y słu ludzkiego. Pozw oliło to w skazać wśród filozofów i historiografów X V III stulecia bezpośrednich heroldów historyzm u, kategorii, k tó ra określi sty l m yślenia X IX w. i w yznaczy k ierun ek rozw oju w szystkich n au k społecznych.

Nowe spojrzenie n a w iek X V III, podkreślające antynom iczność te n ­ dencji filozoficznych epoki, je st przede w szystkim zdobyczą fu n d am e n ­ talnego dzieła F ry d e ry k a M eineckego Die E ntstehun g des H istorism us (1936). Książka t a Zburzyła raz na zaw sze jed no lity obraz X V III stu le­ cia — epoki encyklopedystów i W oltera, M orelly’ego i Rousseau, zaję­ tych „rodzinnym i“ sporam i na tem at tego, jak a jest w łaściw ie n a tu ra ludzka i jaki ty p stosunków społeczno-państw ow ych sp rz y ja najb ardziej pom yślnem u jej rozwojowi. W skazując na osiem nastow ieczne pochodze­ nie historyzm u, będącego now ą siłą, now ym in telek tu aln y m 'partnerem ośw ieceniow ych dysku sji, M einecke zdaje sobie spraw ę, że je s t to zjaw isko dopiero k iełkujące, ale już d ostatecznie silne, a b y u p raw n ia ło do u p a try w a n ia w ty m stu leciu nie tylk o triu m fu p raw a n a tu ry , lecz także okresu narod zin jego g rab arza — historyzm u.

Oczywiście różnice m iędzy w yznaw cam i praw a n a tu ry i przed staw i­ cielam i historyzm u nie zawsze w y stęp u ją na ty le klarow nie, aby m ogły stać się podstaw ą rygorystycznych klasyfikacji. A nalizy M eineckego pokazują n ajlep iej, jak dalece za w ik łan y przebieg m iał proces u tw ie r­ dzania się now ych pojęć, jak często m yślenie kategoriam i praw a n a tu ry sąsiaduje z historyzm em n ie tylko w kilku kolejnych dziełach tego sam ego autora, lecz naw et n a k a rta c h jednej książki. Dowodem — O duchu praw M onteskiusza i P o m ysły do filozofii dziejów rodzaju

ludzkiego H erdera. Można zatem w skazać jed y n ie n a w ielkich n ow a­

torów to ru jący ch drogę historyzm ow i. To Vico, M onteskiusz, H erder. N atom iast dużo łatw iej w ym ienić konsekw entnych przedstaw icieli

(6)

hi-storiozofii ośw ieceniow ej, rozum ujących w yłącznie kategoriam i praw a n atu ry . W śród nich z n ajd u je się także, i to n a niepoślednim m iejscu, Volney. Sens opozycji m iędzy V olneyem a H erd erem jako p atronam i w iersza Do Joachim a L elew ela w y k racza w ięc poza ram y przy czy n - k arskich rozw ażań w pływ ologicznych, jest bow iem przejaw em isto t­ nych rozbieżności m yśli historiozoficznej X V III w. i zm usza do pod­ jęcia decyzji dotyczącej pow iązania M ickiewiczowskiej filozofii dziejów z określonym ideow o n u rte m epoki.

Filozofowie spod zn aku praw a n a tu ry stanow ią zdecydow aną w ięk­ szość w śród m yślicieli X V III w ieku. Są to ci, dla k tó ry ch podstaw ą rze­ czyw istości społecznej i w szelkiego działania ludzkiego była niezm ienna n a tu ra ludzka; badacze analizujący kształtu jące ją n o m y i praw a, zagłę­ biający się w dociekania n ad pierw otną, tj. n a tu ra ln ą m oralnością człowieka, takiego, jakim stw orzył go Bóg lu b Przyroda. Filozofow ie ci to zazwyczaj jednocześnie m oraliści, w ychow aw cy i politycy szukający form uły doskonałego u stro ju.

Na tej dro d ze m yślenia spo ty kali się Rousseau i Condorcet, M an- deville i S haftesb u ry , choć ta k zasadniczo różniły się odpowiedzi, jakie daw ali oni n a wciąż t e sam e p y tan ia — dotyczące m oralnej isto ty czło­ w ieka i kodeksu społeczno-politycznego w ypływ ającego z du cha od­ w iecznych „u staw “ N a tu ry (niezależnie od tego, czy N atu rę pojm ow ano w sensie p raw relig ijn y ch i boskich, czy też bard ziej m aterialisty czn ie, jako „odwieczne zakony p rzy ro d y “). Był to więc ciągle w ysiłek m y­ ślenia teoretycznego, zdążającego do rozstrzygnięć u niw ersalnych, s ta ­ łych i niezm iennych.

Tę cechę teoretycznego uniw ersalizm u noszą w szystkie rozw ażania historiozoficzne m yślicieli spod zn aku praw a natu ry. Z adanie filozofii dziejów sprow adzało się bow iem głów nie do p o tw ierd zan ia tez te o re ty ­ ków praw a n a tu ry , zaś m ate ria ł historyczny b y ł im z reg uły bezw zględ­ nie podporządkow any. W te n sposób koncepcja praw a n a tu ry odb ierała niem al całkow icie sam odzielność badaniom historycznym , choć ta k ch ęt­ nie odw oływ ała się do św iadectw a dziejów. Zawsze jed nak w ow ym ogólnym teoretycznym sensie, określonym przez założenia filozofa.

P ow stają w ięc wówczas, jak że liczne, sy ntezy dziejów , często o ch a­ rak te rz e literackim , ro zk w ita poem at historiozoficzny, k tó ry zawsze jest w ykładem d o k try n y , nigd y obrazem rzeczyw istego biegu historii. I próż­ ny b y łby tru d konfro n to w an ia ty c h sy n tez historiozoficznych ze sp raw ­ dzalną w iedzą historyczną. Je st to bowiem św iat m niej lub w ięcej do­ skonałej filozoficznej abstrak cji, k tó ra odw ołuje się do historii w sposób czysto kon w en cjon aln y . T ak je s t w w y p ad k u R uin V olneya, ta k je st naw et w S zk ic u obrazu postępu ducha ludzkiego, dziele m yśliciela ch ętn ie przecież korzystającego z realiów historycznych i naukow ej

(7)

w iedzy o dziejach. W żadnym jed n ak m om encie fak ty history czne nie m ącą m u doskonale czytelnej, ab strakcyjn ej k on stru k cji historiozofic2- nej — stałego ew olucyjnego postępu rozum u i ducha ludzkiego. Dopóki bow iem w system ie m yślenia o społeczeństw ie dom inow ała teleologia, de­ pot y rzeczyw ista treść historii, zagadnienie p raw i konieczności rządzą­ cych procesam i historycznym i — nie m ogły w ogóle w ystąpić. Istotne

były w yłącznie subiektyw ne id ee filozofa w noszone ,,z z e w n ą trz “ do rozw ażań o dziejach i porządkujące ich sens w edle p rzy jęty ch z g ó r/ założeń.

H istory zm podw ażył teleologię, obalił w szechw iedzę filozofujących m yślicieli, rozpoczął od zw ątpienia w potęgę rozum u porządkującego sens dziejów, od u k orzenia się p rzed fak tam i h isto ryczn y m i. C h arak ter „ d u ch a d ziejów “ p rze stał być ju ż w szystkim w iadom y. R eprezentanci h isto ry zm u nie spotykali w śród strzask an y ch kolu m n i szczątków u padłych cyw ilizacji usłużnego G eniusza Dziejów, k tó ry — jak w R u­

inach V olneya — odsłoniłby im tajn ię ludzkiego przeznaczenia i sens

p raw a przem ijania. Przeznaczenie odsłaniało sw e w yroki jed y n ie tym, k tó rzy um ieli czytać w ielką księgę historii, w yciągać z chaosu w y d a­ rzeń m yśl o praw idłow ościach i n a nich w spierać przekonanie o k ie ru n ­ k u przyszłego rozw oju.

Rozwój to także pojęcie now e, nie znane p raw u n a tu ry . Zarówno chrześcijański prow idencjalizm B ossueta, jak teleologizm praw a n atu ry dalek ie były od pojęcia rozw oju. W kręgu idei z góry w iadom ych m ógł ist­ nieć ty lko postęp, tj. stopniow e zbliżanie się do osiągnięcia założonych ce­ lów, albo — jak u Rousseau — d ekadencja, naznaczająca dzieje ludzkości piętnem stałego upadku. Rozwój zaś był pojęciem , k tó re pojaw iło się w raz z uznaniem pew nej obiektyw ności procesów historycznych, s ta ­ now iących w ypadkow ą w spółdziałania w ielu sił, w ielu „tajny ch sp rę ­ ż y n “ . Pojaw iło się ono już u duchow ego ojca historyzm u — J a n a B ap­ ty sty Vico, k tó ry próbow ał sform ułow ać pierw sze ujęcie p ra w rządzących dziejam i św iata. Było to w y sn u te z biologicznych pojęć o rozw oju prze­ konanie, iż także historią rządzi ry tm konieczności w zrastania, osią­ gania dojrzałości, w reszcie sch y łku prow adzącego k u zagładzie. Tę kon­ cepcję rozw oju u jął Vico jako praw o kołowego obiegu. Niezależnie od niego, w k ierun k u poszukiw ania p raw rozw oju zwrócili się także H erder, M onteskiusz, a także n ajw y b itn iejsi historiografow ie X V III w. — Hum e, G ibbon, Robertson. Nie p rzypadkiem pod koniec tego stulecia pojaw iły się prace badające „przyczyny w ielkości i u p a d k u “ , dzieje Wzrostu, roz­ k w itu , bądź degeneracji w ielkich k u ltu r i narodów .

Oczywiście, poszukiw anie przyczyn zjaw isk historycznych nie m u ­ siało oznaczać pełnego zw ycięstw a m yślen ia historystycznego. Częstokroć przyczynę pojm ow ano w sposób staty czny , jako nie podlegającą histo­

(8)

rycznej zmienności. Do roli takiej ,,przyczyny głów nej“ M onteskiusz w ynosił np. w pew nym okresie k lim at, uzależniając od niego c h a ra k te r naro dów i form ę rządu. In n y m razem tajem n iczą siłę historii nazyw ał , duszą u n iw ersaln ą“ , przypisując jej w ręcz fatalisty czny w pływ n a życie społeczne i jednostkow e. P rzekonanie o istn ieniu jakichś sił tajem n ych rządzących św iatem kazało M onteskiuszow i i w ielu innym m yślicielom epoki w yznaw ać sk ra jn y fatalizm historyczny. W sensie poznaw czym po­ sta w a ta przynosiła jednak znacznie w ięcej niż łatw y optym izm prow i- d e n c ja listy c z n y B ossueta lub p rzek reślen ie konieczności, w o lu n tary z ac ję h isto rii, jak ą proponow ała filozofia p raw a n atu ry .

W prow adzone przez prek u rso ró w h isto ryzm u pojęcie rozw oju zm ie­ niło zupełnie c h a ra k te r rozw ażań historiozofa. Nie jest on już, jak d aw niej, filozofem i m oralistą, sw obodnie kom ponującym swój w łasny o b raz dziejów . W zrosła ran ga stu d iu m histo rii, przede w szystkim historii pow szechnej, n a której m ateriale łatw iej d ają się uchw ycić praw idłow o­ ści rządzące św iatem ludzkim . Zadaniem historiozofa staje się więc w y ­ śledzenie p raw p rzejaw iających się w bieg u dziejów , nie zaś narzucenie h isto rii z góry założonych idei filozoficzno-m oralnych. Stąd w ielcy hi- storiozofow ie ty p u M onteskiusza czy H erd era to jednocześnie uczeni biegli w dziejach powszechnych, w n ikliw i i k ryty czni badacze przeszłości.

W Polsce do tego ty p u filozoficznej koncepcji historii zbliżał się w po­ czątk ach X IX w. jedynie Joachim L e le w e l7. Oczywiście, był on przede w szystkim historiografem i pedagogiem, w ykład ającym nauki historycz­ ne. A le jego w y jątk o w a ro la w ów czesnym życiu ideow ym i w dziejach

7 O ddzielnym i bardzo sk om p lik ow an ym p rob lem em pozostaje h istoriozofia S t a s z i c a jak o autora R odu ludzkie go, a przede w szy stk im U w a g do „Rodu

l u d z k i e g o ”. U w a g i , sta n o w ią ce, jak się w y d a je , w y n ik rozm yślań i p o g lą d ó w p ó ź­

n ie jsz y c h n iż te k s t p oem atu , fo rm u łu ją o w ie le ja śn iej p ogląd y autora na d zieje. W ielo k ro tn ie pow raca tu S t a s z i c do p ro b lem u k o n ieczn o ści i n ieo d w ra ca ln o ści p ro cesó w h isto ry czn y ch . J est to bardzo c e n n y rys jeg o rozu m ow an ia, k tó ry p o z w o lił m u na ostrą k ry ty k ę p o w ierzch o w n eg o p ragm atyczn ego o p is y w a c tw a w h isto rio g ra fii.

R ó w n o cześn ie jednak p raw a i k on ieczn ości rozum ie S t a s z i c w sposób sta­ tyczn y, fa ta listy czn y i teleologiczn y, jako „ n iezło m n e w sw ych ustaw ach przyro­ d z e n ie “, k tóre „n aw et sa m y m i n arod ów b łęd a m i w y p ro w a d zi ród lu d zk i do z a m ie ­ rzon ego w jego p rzeznaczeniach c elu “. T ym i „n iezłom n ym i u sta w a m i“, k tóre rządzą św ia tem , są zasad y praw a natury. Ich d ziałan ie jest w id oczn e n ie ty lk o w p ocząt­ k ow ym , sz częśliw y m ok resie ludzkości, a le ta k ż e później, gdy w a lk i o w ła sn o ść i w ła d z ę p o h a ń b iły p ierw o tn e id eały. N a w et w najb ard ziej zw y ro d n ia ły ch form ach w ła d zy d esp o tó w m ożna b ow iem dostrzec g łęb szą celow ość natury. Z w yrod n iałe fo rm y doprow adzą się d o sam ou n icestw ien ia, a nad chaosem h istorii za triu m fu je zn o w u dobroczynna natura.

B yła to w ię c koncepcja, która stw arzała m o żliw o ść d ociek liw ego m y ślen ia h i­ storycznego, doszu k iw an ia się p raw id łow ości i k on ieczności, lecz p o jm ow an ych je ­ szcze statyczn ie, w duchu n iezm ien n y ch praw natury.

(9)

historii jako dyscypliny płynie nie tylko ze skrupulatności badaw czej uczonego, z nie prak ty k o w aneg o d o tąd w Polsce k ry ty c y z m u w obec źródeł historycznych, ale także z owego zm ysłu do filozoficznych uogól­ nień, do odsłaniania u k ry ty ch sprężyn, „które w żadnej chw ili n ie spo­ czyw ają, któ re rów nie m om entalnym uderzeniem działalność ludzką n acinają, jak ciągłym parciem o k ieru n k u tej działalności stan o w ią“ 8. B ył w ięc jednocześnie przeciw nikiem Bossuetow skiego p ro w id en c ja- lizm u i w rogiem filozofów spod znaku praw a n a tu ry , k tó ry ch ideow y a p riory zm i m o ralisty k a przejm ow ały go odrazą. Był wreszcie e n tu z jastą i św ietnym znawcą historii pow szechnej, któ ra wówczas przyciągała u w a­ gę n ajw yb itn iejszych historiografów . Aż nadto w iele powodów, by uznać go za p io n iera now oczesnego sty lu m yślenia historycznego 9.

Dzięki Lelew elow i M ickiewicz nie tylko poznał najw ybitniejsze dzieła ówczesnej historiografii europejskiej, ale na w ykładach profesora p rze­ szedł prak ty czn y k u rs nowoczesnej w iedzy historycznej. Zarów no w za­ kresie filozofii dziejów, jak in te rp re ta c ji faktów został przygotow any do tego rozum ienia historii, k tó re n arzu cą rom antycznej Europie history cy o k resu R estauracji. Taka szkoła m yślenia n ie tylko staw iała m łodego słu ­ chacza Lelew ela n a poziomie europejskiej w iedzy historycznej, lecz była rów nież źródłem w artości ideow ych o ak tu aln y m , użytkow ym c h a ra k ­ terze. Nowy sty l m yślenia historycznego stanow ił skuteczną o d tru tk ę p rzeciw „w yssanym “ z m acierzystego chleba k u ltu ry Oświecenia n aw y ­ kom teoretycznego d o ktrynerstw a, przeciw tendencjom do rozw iązyw ania pro blem aty k i społecznej i historycznej w duchu p raw a n atu ry . Aby zrozum ieć sw oją epokę i sens jej przeznaczeń, aby pojm ow ać p rze­ szłość i przew idyw ać, „00 będzie“, trz e b a było przysw oić sobie kilka pod­ staw ow ych pojęć historyzm u, tak ich ja k rozwój, konieczność, przyczyno- wość, i um ieć doszukać się ich obecności w żyw ym m ateriale historii.

M ickiewicz pozostaw ił dokum ent dowodzący jego um iejętności now o­ czesnego m yślenia historycznego. J e st nim w iersz Do Joachim a Lelewela. O ryginalność tego u tw o ru tkw i ju ż w sam ym pom yśle przedstaw ie­ nia zarysu dziejów powszechnych w m iniaturze, stw orzenia w ielkiego sk ró tu historii, w iernego jednak wobec ówczesnej w iedzy o epokach hi­ storycznych, ich c h arak terze i właściwościach. N a tak i tem a t pisało się

8 J. L e l e w e l , O historii, j e j roz gałęzien iu i naukach z w i ą z e k z nią m a j ą ­

cych. W: H istoryka. W arszaw a 1862, s. 106.

9 Szerszych uzasadnień szczególnej roli L elew ela w dziejach p olsk iej h istorio­ g ra fii dostarcza praca N. A s s o r o d o b r a j K s z t a ł t o w a n i e się za ło ż e ń te o r e t y c z ­ n y c h his to riografii Joachim a L e le w e la (w k sięd ze zbiorow ej: Z d z i e j ó w p o ls k ie j m y ś l i filo zo f iczn ej i społecznej. T. 3. W arszaw a 1957, s. 112— 194) oraz książka

M. H. S e r e j s k i e g o K o n c e p c ja histo rii p o w s z e c h n e j Joach im a L e le w e la (War*-*1 szaw a 1958).

(10)

podręczniki, ale nie w iersze. W litera tu rz e X V III w. zazwyczaj filo­ zofow ało się n a te m a ty historyczne ta k , ja k uczynił to Poipe w W ierszu

0 człow ieku, V olney w arty sty cznej prozie R uin, Staszic w swej „poem ie

d y d a k ty c z n e j“ Ród ludzki. Było oczyw iste, że h isto ria jest tam tylk o p re te k s te m d la filozofii, dla w y ra ż en ia sądów i ocen m oralnych.

M ickiewicz n atom iast odrzucił ry g o ry oświeceniowego poem atu hi­ storiozoficznego, choć sam o przedsięw zięcie i „poetyka“ é p ître’u k iero ­ w ały go k u tej trad y cji. N apisał dziw ny w iersz — sy n tety czn y sk ró t historii pow szechnej, w iersz, k tó ry nie m a poprzednika w ówczesnej lite ­ ra tu rz e polskiej, a bodaj i europejskiej. Ze w zględu n a zasadnicze ró ż­ nice w po trak to w an iu m ate ria łu historycznego żaden z ośw ieceniow ych poem atów historiozoficznych nie może być uznany za tra d y c ję w iersza

Do Joachim a Lelew ela. Z byt obsesyjnie bow iem konw encje oświece­

niow ej poezji historiozoficznej b yły ta m pow iązane z w izją dziejów w duchu p raw a n a tu ry , łącznie z zasadą obszernego potraktow ania „hi­ storycznego ro m an su “ — w edle o kreślenia K ołłątaja, czyli okresu p ier­ w otnej szczęśliwości człow ieka. B yła to poezja idei filozoficznych i po­ staw m oralnych, p ełna historycznych dowolności, alu zyjn a, często gubią­ ca się w reto ry czn y ch ozdobnikach stylu. D latego m. in. istn ieje ta k w ielka różnica w zakresie precyzji m yśli m iędzy tek stem R odu lu d zk ie ­

go a auto rskim i uw agam i do poem atu. Podobną rozpiętość obserw ow ać

m ożna tak że w poemacie Erazm a D arw ina Tem ple of N ature, fo rm u łu ją ­ cym n o rm atyw n e zasady ośw ieceniow ej etyki. W przypisach je st to św ietny, d ysk u rsy w n y w ykład podstaw p raw no naturaln ej antropologii 1 etyk i. W poezji — grzm iąca re to ry k a i „cudowna m achina“ bóstw an­ tycznych zdradzających człow iekowi odw ieczne praw dy n a tu ry . Mic­ kiew icz pozostał jeszcze przy poetyckim tra k to w a n iu tem atów nauko­ w ych, ale odsun ął zdecydow anie tra d y c je gatu nku, k tó ry n a rz u c a ł u ta r ty schem at w idzenia h isto rii i k tó ry w ty m w y p a d k u pro w ad ziłb y go na m anow ce „historycznego ro m a n su “ .

A m bicje m łodego apologety L elew ela nie kończyły się jed n ak na pochw ale dziejów pow szechnych. M ickiewicz zapragnął nadać swej relacji faktów historycznych głębszy sens filozoficzny, wydobyć, z natło k u w y ­ d arzeń przew odnią ideę rozw oju. W iązanie faktów historycznych nie z a trzy m u je się tu n a granicy historycznego pragm atyzm u. P oeta wznosi całą k o n stru k cję historiozoficzną, k tó ra każe dom yślać się działania u k ry ty c h p raw rozw oju historycznego, określonej logiki dziejów, będą­ cej w y nikiem funkcjonow ania pew nych nieusuw alnych konieczności. U kład i in te rp re ta c ja m ateriału historycznego pozwala m niem ać, że za naczelną zasadę rozw oju uw ażał M ickiewicz w alkę „dw u princip iów “ , dwu w ielkich idei poruszających bieg dziejów — wolności i despotyzm u. Cały u k ład m ate ria łu historycznego został konsekw entnie pom yślany

(11)

tak , aby d a ł św iadectw o praw dzie filozoficznego i ideow ego założenia poety.

Nie było to założenie w pełni oryginalne. W alka wolności i p rze ­ m ocy tkw i — co tra fn ie w ydobyw a Pigoń — u podstaw ideow ej k o n ­ cepcji R uin Volneya. W jeszcze w iększej m ierze w y stęp u je w Rozpraw ie

o nierówności Rousseau, w naszej zaś lite ra tu rz e — w Rodzie lu d zk im

Staszica, jak ko lw iek u dw u o statn ich m yślicieli pojęcie to m a p rzede w szystkim ch a ra k te r społeczny, m niej zaś polityczny. W szak genezę p rze­ m ocy u p a tru je Staszic — za Rousseau — w ,,d zierży “ , czyli w yłącznym posiadaniu ziemi, sprow adzającym na ludzkość w śzelkie m o raln e i poli­ tyczne nieszczęścia. W ybitna rola, jak ą obie zasady ideowe odgryw ały w dziejach ludzkości, nie stanow iła zatem tajem n icy dla oświeceniowych filozofów.

Historyści zm odyfikow ali jednak zasadniczo ten sta ry schem at. O de­ brali m u w ym ow ę w yłącznie m oraln ą i społeczną, nadając zabarw ienie zdecydow anie polityczne, i uw ikłali go w swego rodzaju dynam ikę w alki. Dzieje ludzkie przestały być żałosnym ciągiem „d e n atu ra c ji“ , cie­ m iężenia i triu m fu despotów. S taw ały się także dynam icznym obrazem w alki odm iennych racji, postaw , sił społecznych.

N ajw ybitniejsze prace historyczne Sism ondiego czy T h ie rry ’ego n a­ pisane wszak były z określonym celem ideow ym — obrony wolności, w y ­ kazania jej historycznej genealogii, etapów jej w alki z przem ocą. H isto­ riografia rom antyczna podniosła w alk ę „dw u principiów “ do czołowej zasady rozw oju historycznego, znajd ując w niej najdojrzalszą przed m arksizm em próbę w yjaśnienia nierów ności społecznych.

Mickiewicz postąpił podobnie, a n ty cy p u jąc w te n sposób założenia ideow e i m etodologiczne historiografii rom antycznej. Inspiracji d o sta r­ czyła m u niew ątpliw ie idea przew odnia w ykładów Lelew ela, ale nie bez znaczenia były tu także tra d y c je n iek tórych dem okratycznych p rzedsta­ wicieli filozofii praw a n atu ry . Od nich bodaj zaczerpnął ów gorący ton nienaw iści w rozw ażaniach o despotyzm ie — tu zwłaszcza niejedna zbież­ ność frazeologiczna su g e ru je podobieństw o ze Staszicem — a tak że pew ną skłonność do u przyw ilejow ania k o n stru kcji filozoficznej w stosun­ k u do faktów historycznych. Mimo bow iem program ow o szerokiego w y ­ korzy stania naukow ej w iedzy o h istorii ludzkości M ickiewicz zawsze skłonny jest poświęcić praw dę fak tu dla w yeksponow ania przew odniej idei rozw oju. S tary to naw yk, uspraw iedliw iony p rak ty k ą historiozofów ze szkoły praw a n a tu ry — w zm ocniony ponadto w sk u tek bardzo oso­ bistego stosunku piszącego do obu w alczących ze sobą „principiów “ ideow ych — a także tro sk ą o to, a b y praktyczno-polityczny sens prze­ prow adzonego rozum ow ania był oczyw isty, aby dowieść, iż w iek XIX,

(12)

zapoczątkow any w w ierszu rew olucją francuską, jest now ą w ielką epoką triu m fu wolności.

Dowiódł tego poeta za cenę pew nych u stęp stw na rzecz teleologii w yw odzącej się z p raw a n a tu ry . R ew olucja fran cu sk a o tw ierała dla w ielu m yślicieli z przełom u w ieków epokę wolności, równości, nieom al now y w iek złoty. Tak oceniał ją V olney i w zasadzie cała historiozofia R uin zm ierza do tego, w ieńczącego dotychczasow e dzieje ludzkości triu m fa l­ nego finału. Otóż pogłosy tego teleologicznego ujęcia pozostały tak że w w ierszu M ickiewicza, choć poeta daleki jest od optym istycznego up o ­ jen ia osiągniętym i już postępam i wolności i od rów nie optym istycznej oceny p ersp ek ty w n a przyszłość.

W ydaje się zresztą, że skłonność do pew nych ujęć teleologicznyćh cechować będzie historiozofię M ickiewicza nie tylk o w w ierszu Do Joa­

chim a Lelew ela, jakkolw iek z czasem zm ienią się poglądy poety n a fi­

nalne cele ludzkości i in n e będą jego racje dowodowe. W m łodości, w o k re ­ sie pisania w iersza Do Joachim a Lelewela, pojm ow ał te cele w sposób zdecydow anie polityczny, jako dążenie do bezapelacyjnego zw ycięstw a wolności, a argum entów dowodow ych dostarczało m u .prawo historycz­ nej konieczności, logika rozw oju dziejów, a także stara, w ypróbow ana te - leologia praw a n atu ry .

Mimo w skazanych wyżej koncesji na rzecz m yślenia teleologicznego i tra d y c ji filozofii praw a n a tu ry M ickiewicz w yszedł obronną ręk ą z am ­ bitnego zam iaru nak reślen ia dziejów ludzkości w duchu idei historyz­ mu. Stało się ta k dzięki tem u, że w prow adził pojęcie rozw oju histo­ rycznego w m iejsce statycznych i m oralistycznych poglądów na dzieje, operujący ch schem atem stałego postępu lub stałej dekadencji rodzaju ludzkiego. Że siłom decydującym o rozw oju historycznym — wolności i przem ocy — o d eb rał c h a ra k te r ab strak cy jn y ch racji, „czy sty ch “ idei zm agających się w dziejow ej próżni. Że nadał im k o n k retn e kształty historyczne, osadził w różnorodnych w cieleniach, ukazał w perspektyw ie zindyw idualizow anych c h a ra k te ry sty k epók.

P rz y ją ł więc try b postępow ania właściw y dla historiografii ro m an ­ tycznej .

2

M ickiewiczowski przegląd dziejów otw iera w wierszu Do Joachim a

L elew ela frag m en t dotyczący początków kształtow ania się społeczeństw

(w. 101— 106):

P ierw szy tow arzysk iego w id zim obraz stanu Od łożysk a E ufratu po w ie ż e Libanu.

Na rów n iach n ie d zielon ych żadnym i przegrody

(13)

Tam naprzód w w ie lk ie ciało zrosły się narody; Zaraz na karku onych ciem iężcy u sied li, M iasta w a łem , a lu d y ła ń cu ch em o b w ie d li10.

W ty m sześciowierszu, pełniącym rolę w stępu do w łaściw ych rozw a­ żań o dziejach, zwrócić m usi uw agę powściągliwość au to ra wobec jed ­ nego z istotnych problem ów sy ntezy dziejów, dotyczącego tzw . dziecię­ cego okresu ludzkości. W lite ra tu rz e filozoficznej X V III w. ten w łaśnie okres budził szczególne zainteresow anie (zwłaszcza po pracach Rousseau) i on też stał się żelaznym argum entem dla w szelkich m yślicieli opiera­ jących się n a przek o nan iu o pierw otnej doskonałości n a tu ry człowieka. M łody uczeń Lelew ela postaw iony więc został wobec tem a tu o bo­ gatej tra d y c ji in te rp re ta c y jn ej, zwłaszcza że w szystkie niem al utw ory literackie, polskie i obce, podejm ujące problem atykę historiozoficzną narzucały u to p ijn e ujęcie początków rodu ludzkiego.

Zarów no Ród lu d zki Staszica, jak znany M ickiewiczowi W iersz

o człow ieku P o p e’a, jak wreszcie Franciszka K arpińskiego pieśń Do W olności najw yb itn iejszą rolę w syntezie dziejów przypisyw ały w łaśnie

tem u pierw szem u, „dziecięcem u“ okresow i. Zwłaszcza czynił ta k K a r­ piński, k tó ry w łaściw ie parafrazow ał Rousseau;

W olności! córko w ysok iego nieba, Jakże n a ziem i b yło cię potrzeba! Ten ci to posąg w y sta w ił św ia t m łody W tenczas, gdy jeszcze n ie znano niezgody; K ied y żelazo w y g o d zie słu żyło,

A ni krw ią ludzką pom azane było. N ik t sobie ziem i n ie ogradzał płotem , N ik t się potęgi n ie dokupił złotem .

A ni znał żaden człow iek tych słów dw oje: M oje i T w oje u .

Dalszy bieg dziejów przyniósł, ' zdaniem K arpińskiego, w yłącznie u p ad ek pierw otnej doskonałości i triu m f zła.

Pope i Staszic ujm ow ali to zagadnienie w sposób bardziej skom ­ plikow any. Z jednej strony, w ytw arzanie się narodów i państw było d la nich procesem koniecznym , świadczącym o postępie cyw ilizacji i ro ­ zum u, z drugiej zaś — gdy n a historię spoglądali okiem m oralisty — w idom ym św iadectw em skażenia pierw otnej doskonałości człow ieka i po­

10 W iersz D o Jo a c h im a L e l e w e l a c y tu ję w e d łu g tzw . W ydania J u b ileu szo w eg o

D z ie ł M i c k i e w i c z a (t. 1, W arszaw a 1955), k tóre opiera się na p ełn iejszy m , n ie zn iek szta łco n y m przez cen zurę tek ście utw oru .

11 F. K a r p i ń s k i , P is m a w i e r s z e m i p rozą. Ze w stę p e m P. C h m i e l o w - s к i e g o. W arszaw a 1896, s. 78— 79.

(14)

dep tan ia św iętych „zakonów “ n atu ry . I Pope więc zw raca się z uw iel­ bieniem ku dziecięcem u okresow i ludzkości:

G aj rozległy b y ł w szy stk ich rozległym kościołem , T am w sz e lk ie głosy czciły Boga sw eg o w społem . O łtarz b ył bez k rw i zm azy, bez złota połysku, A k apłan n ie zbroczony i n ie ch ciw y zysku. N ieb o całej istn ości dobro m iało w pieczy, B ez n a d u ży cia w ła d zy rządził ród c z ło w ie c z y 12.

M ickiewicz, p rzejaw iając sceptycyzm wobec ty ch sielankow ych i m o- ralisty czn ych fan tazji, opow iedział się ty m sam ym po stro n ie nau k o ­ w ych dociekań w du ch u now ych pojęć h istoryzm u. Jego dw u w iersz „Na rów niach nie dzielonych żadnym i przegrody / Tam naprzód w w iel­ kie ciało zrosły się n a ro d y “ — daje bowiem w y raz przekonaniom , to ru ­ jącym sobie drogę w ówczesnych poglądach historycznych, o w ielkich przestrzeniach A zji jako kolebce osiadłego życia ludów. H erder w dłuż­ szych rozw ażaniach pośw ięconych w alorom g eog raficzno-klim atycznym A zji — m. in. jej w ielkim przestrzeniom „nie dzielonym żadnym i p rze ­ g ro d y “ n a tu ra ln y m i — w alnie podtrzym yw ał, w ysuw aną jeszcze przez W oltera, tezę o historycznej roli tej części św iata w rozw oju „rodu lu dzk ieg o“ 13.

Być może, iż M ickiewicz dlatego ta k łatw o i bez w ah ań porzucił ulubiony tem a t rozw ażań filozofów X V III w. o początkach ludzkości, że p u n k t zap aln y sporów ideow ych w h isto rio g rafii przesuw ać się zaczął w yraźnie n a in n e epoki historyczne, zwłaszcza na przełom starożytności i średniow iecza; tam lokalizow ał się kolejny, najbardziej ak tu a ln y , w iel­ ki spór o historię, k tó ry był jednocześnie dy sk usją o współczesności. Poza ty m bardziej niż początki ludzkości interesow ał młodego poetę św iat sta ro ż y tn y — h istoria G recji i Rzym u, znana m u św ietnie z w y k ła­

dów Lelew ela i le k tu ry jego D ziejów starożytnych.

Ten w łaśnie zakończony, zam knięty już frag m en t dziejów św iata ilu ­ strow ać m iał w w ierszu M ickiewicza tezę o działaniu historycznych ko­ nieczności. Losy G recji i Rzym u potraktow ane zostały przezeń w du ch u poglądów Vico — jako cykl rozw ojow y przebiegający od w zrostu po­ przez m om ent szczytowego rozw oju do schyłku i upadku. Zarysow ana

12 A. P o p e , W i e r s z o c z ł o w i e k u . Z a n g ielsk ieg o p rzełożon y przez L. K a m i ń - s к i e g o. W arszaw a 1816, s. 31.

13 N a to m ia st P igoń rozum ie zw rot o „rów niach n ie d zielo n y ch ża d n y m i p rze­ grod y“ w duchu russoistycznym , społecznym , n ie p o d ejrzew ając tu z w y k łeg o okre­ ślen ia geograficznego. Ta pom yłka odegrała istotną rolę w jego in terp retacji h i- storiozofii w iersza, u tw ierd zając uczonego w przekonaniu o istn ien iu ru ssoisty czne- go pun k tu w y jścia w M ick iew iczow sk iej k oncepcji d ziejów . Stąd n arzu cające s ię P ig o n io w i p od ob ień stw o z V oln eyem i h istoriozofam i spod znaku p raw a natury. T ę p o m y łk ę P igon ia p rostow ał już Ż y с z y ń s к i, op. cit., s. 78.

(15)

przez Vico, naiw n a jeszcze, ,,dialek ty k a “ rozw oju ta k ż e zdaniem M on­ teskiusza oddaw ała najgłębiej „ducha“ dziejów starożytnych. Sądził on zresztą, że m ożna zasadę tę podnieść do rangi ogólnie obow iązującego praw a i że w szystkie n arody św iata przeżyw ać będą te sam e sta d ia b a r­ barzyństw a, podboju, potęgi, w ew nętrznego osłabienia (zadow olenie ze zw ycięstw , zniew ieścienie i upadek ducha), w sk utek czego staną się łatw e do podboju i w rócą do stad iu m początkow ego, tj. do b a rb a rz y ń stw a 14. Sądów tak ich M ickiewicz nie podzielał w pełni, ale m yśl o cyklicz­ n ym rozw oju m usiała m u się w ydać trafn a, gdyż b y ł to schem at tłu ­ m aczący jasno upadek potęg św iata starożytnego, a problem ten p rzyk u ­ w ał uwagę n ajw ybitniejszych historiografów epoki. Praw o „kołowego obiegu“ losów G recji i Rzym u było jed nak ty lk o k o n stru k cją ogólną, k tó rą a u to r w ypełnił poetycką prezen tacją starcia dw u głów nych pojęć ideow ych, decydujących o dziejach ludzkości — w olności i despotyzm u.

Mickiewicz w sw ych rozw ażaniach o starożytności daleki był od za­ ch w y tu oświeceniowców — np. W oltera — dla osiągnięć cyw ilizacyjnych i potęgi cezariańskiego Rzym u. Obce m u było tak że stanow isko, sform u­ łow ane później przez Saint-Sim ona, że Rzym cezariański zajm ow ał w rozw oju historycznym stanow isko wyższe i z p u n k tu w idzenia w y­ kształcenia form społeczno-państw ow ych bardziej zaaw ansow ane niż rep u b lik i greckie, w ogólnym rozw oju ludzkości rep rezen to w ać by m iał zatem wyższy szczebel. Poeta p a trz y ł na Rzym ta k jak dem okratycz­ n i historycy X V III i początku X IX w. w ychow ani na ideałach postępo­ wych, ow iani tchnieniem rew olucji francuskiej. Idea m ałych repub lik jako najdoskonalszej form y rządu, spopularyzow ana przez M onteskiusza i teo rety k ów praw a n a tu ry , uczyniła z G recji w zór wolności, swobód, równości obyw atelskiej, w yko rzystyw an y rów nież w bezpośredniej w al­ ce politycznej przeciw ko absolutyzm ow i k ró lew sk iem u w e F ran cji. G re­ c ja także, w przeciw ieństw ie do Rzym u, była św ietlanym ideałem re­ w olucjonistów . S taw ała się w ięc n iem al m item o wolności, a w każdym razie — w zniosłym sym bolem n ajlep szy ch dążeń ludzkości. M ówiąc „ G re c ja “ m ówiło się w łaściw ie: „w olność“ .

W ty m duchu potraktow ał G recję także M ickiewicz. Zbyt w iele m iał politycznych powodów, dla k tórych nienaw idził R zym u i kochał Grecję. P a trz y ł 'bowiem na dzieje ty ch k ra jó w jako na dw a przeciw staw ne sym ­ bole — wolności i despotyzm u. Jego sym patie i a n ty p a tie podzielała zresztą większość historiografów rom antycznych — H erder, Sismondi, T h ierry , a tak że Lelewel. Tyle że każdy z nich, zwłaszcza obow iązany do „kursow ego“, pełnego w ykładu dziejów staroży tn ych Lelewel, m usiał

14 P og lą d y te w y ło ż y ł M o n t e s k i u s z w w y d a n y ch p o śm iertn ie P en sées et

(16)

w idzieć i zło, i dobro, i m ałość, i wielkość — w y stępujące zarów no w dziejach G recji, jak Rzym u. Byli w sk utek tego nie tylko bardziej obiektyw ni, ale tak że bliżsi kategorii nowoczesnego historyzm u, gdyż dostrzegali złożoność przebiegów procesu dziejowego, k tó ry niesie p ier­ w iastki o m ieszanej w artości ideow ej i m oralnej.

P olityczne stanow isko młodego en tu zjasty H ellady, w in tencji zgodne

7. uczuciam i Lelew ela, spraw iło, iż Mickiewicz zrezygnow ał z w ierności wobec fak tó w historycznych, by wznieść pom nik k u czci ideałów grec­ kich — P ięk n a i Sw obody (w. 113— 116):

D la n iezn a n y ch cór n ieb a p ierw szy w jego rodzie W ystaw ion o P ięk n ości k ościół i Sw obodzie.

T ych n a tch n ien iem H elen in gdy piersi zagrzew ał, W alczył, rozpraw iał, kochał, nauczał i śp iew ał.

Teza o łączności rozw oju sztu k i i n au k i z form am i rzą d u głoszona była zarów no przez m yślicieli Oświecenia, jak i przez historyków ro m an­ tycznych. Filozof i histo ry k epoki Ośw iecenia M ably w ypow iadał się n a ten te m a t w sw ych Uwagach nad historią g re ck ą :

G recja d esp otyczn ie rządzona n ie w y d ałab y ani praw , ani talen tów , an i cn ót ty c h , k tóre em u la cja w niej zrodziła [...] 13.

B racia Schleglow ie, założyciele niem ieckiej „szkoły ro m an ty czn ej“ , w pełni podtrzym yw ali ten sąd oświeceniowców. F ry d ery k Schlegel w Obrazie litera tu ry sta ro żytn ej i n o w o ży tn ej pisał:

B ez w oln ości n igd y by [...] G recy n ie b yli o siągn ęli w zn io ślejszej sztuki i m ocy ducha, k tóre b y ły sk u tk iem odbytej ze sła w ą w a lk ilß.

Z d u ch a tej w spólnej, oświeceniowej i rom antycznej tra d y c ji w ysnuł M ickiewicz sw oje sąd y o G recji — idealnym k ra ju wolności.

K u lm in acyjn ym m om entem „u stęp u “ greckiego w w ierszu Do Joa­

chim a L elew ela jest obraz zw ycięskiej obrony niepodległości H ellady za­

grożonej przez A zjatów . Ten patetyczny epizod historii greckiej p rzy ­ ciągnął uw ag ę w ielu poetów . M ickiewicz kładzie akcen t nie na w ie l­ bioną zazw yczaj odw agę i ofiarność Greków, nie w yciąga n aw et łatw ego w ty m w y p a d k u patrio ty czn eg o m orału. A bsorbu je go bow iem nie h e- roiczno-m oralny aspekt zjaw iska, lecz przeciw staw ienie dw u idei — Sam ow ładztw a i W olności. U kazuje więc św ietny, dynam iczny obraz

15 G. B. M a b l y , U w a g i n ad historią grecką, c zy li o p r z y c z y n a c h p o m y ś ln o ś c i

i nies zczęś cia G r e k ó w . Z fran cu sk iego na polski język przetłum aczone przez A. K.

W arszaw a 1771, s. 9.

16 F. S c h l e g e l , O b r a z l i te r a tu r y s t a r o ż y t n e j i n o w o ż y tn e j . T. 1. W arszaw a 1831, s. 25.

(17)

najazd u P ersów — law iny azjatyckiej, k tó ra z siłą rozpędzonego żywio­ łu ru n ę ła na k ra j n ajw span ialszej k u ltu r y ludzkiej (w. 119— 122):

T rzaskiem sa m o w ła d n eg o napędzona bicza W ali się od K aukazu zgraja n iew oln icza. K serkses ludy podeptał, m iasta porozw alał, Morza flotą zahaczył, lą d y tłu m em zalał;

In n a spraw a, że ten obraz, eksponujący starcie bohaterskich obroń­ ców wolności z pędzoną biczem „desp oty “ zgrają niew olniczą nadcią­ gającą „od K au k azu “, nie był pozbaw iony elem entów ak tu a ln ej aluzji po lity czn ej.

M ickiewiczowska w izja najazdu P ersów zgodna jest w zasadzie z Le­ lew elem , aczkolwiek uczony bardziej obiekty w n ie rozkładał św iatła i cienie przy ch arak terystyce potęgi A zjatów . N iezależnie bowiem od sy m p atii politycznych, nie mógł podzielać m niem ania, iż tylko „niew ol­ niczą z g ra ją “ b y ła arm ia, k tó ra zb u do w ała sły n n y m ost hellesponcki, ab y „suchą n ogą“ p rzedostać się do G recji.

Lelew el sk u p ił więc uw agę n a innym aspekcie tego historycznego zjaw iska: uw yd atn ił rolę G reków w obronie narodów E uropy środkow ej, zagrożonych n ajazdem perskim — a w ięc swego rod zaju rolę przedm urza — m niej więcej zgodnie ze z n an y m pow iedzeniem W oltera: „Gdyby K serkses zwyciężył pod Salam iną, b yć m oże bylibyśm y jeszcze b arb a­ rzy ń cam i“ . N iem al zupełnie nie zatrzy m yw ał się n ato m iast Lelew el nad historycznym studium despotyzm u i nad k o n fron tacją dw u system ów. M ickiewicz w c h arak tery sty ce d espotyzm u azjatyckiego bliższy jest raczej H erderow i, k tó ry w P o m ysłach do filo zo fii d ziejów oddzielny

passus poświęcił analizie despotyzm u porskiego.

Zw ycięstw o wolności nad despotyzm em — to o statn i eksponow any przez M ickiewicza m om ent dziejów G recji. O prom ienioną patosem triu m ­ fu żegnam y Helladę. Potem n a stę p u je jeszcze kilka zdaw kow ych w ier­ szy, które in fo rm u ją o „wzięciu sennego w łań cuchy“ . Aż nie chce się w ierzyć, że za tą zdawkowością k r y je się potężny okres historyczny, w k tó ry m rozegrała się trag ed ia n aro du !

Inaczej h istory k Lelewel — i z obow iązku, i z pasji dociekania „tajem ­ n ych przyczyn“ zjaw isk dziejow ych. O to jak, jego zdaniem , schodziła G recja z w ielkiej aren y historycznej :

R zezie i n ielu d zk ie p a stw ien ie się z p odstępam i zn iew a ża ły b ezp ieczeń stw o i św iętości. Z n ik ły d aw n e uczucia, osob istość ch ciw ością ogarnięta spodliła charakter, za n ic m ia n e przysięgi, n iew ia ra pow szechna. N ieukojona n ien a w iść w za jem n a rozegnała zew sząd ty sią ce n a tu łactw o, rozboju lu b n ajem stw a c h w y ­ ta ją ce się. G recja po w ielk iej części w ylu d n ion a, bez w igoru, z sił opadła, gn u śn ieje, trw ogą przejęta o n iep o d leg ło ść sw oją 17.

(18)

Poeta — najpraw dopodobniej św iadom ie — sprzeniew ierzył się po­ glądom histo ry k a i sum ienności relacji historycznej, aby zachować jednolity, piękny i czysty ry su n ek G recji. W arto także zwrócić uw agę -na jeszcze jedną, d robną okoliczność, k tó ra potw ierdza celowość w pro­ w adzenia przez M ickiewicza pew nych nieścisłości historycznych. P o­ e ta przesuw a m ianow icie m om ent u p a d k u G recji i zm ienia osobę pod­ b ijającego: jest nim w jego utw orze nie Filip M acedoński, lecz „W ilcze R om ulusa plem ię, Italskie p astu ch y “ . Pogląd ta k i nie był p rz y ję ty w li­ te ra tu rz e historycznej, chociaż m ożna się z nim spotkać w sporadycz­ nych w ypadkach, n p . u M onteskiusza w Uwagach nad p rzyczyn a m i w ie l­

kości i u p a d ku R zym ian. O G recji pisze się tam :

w strzą sn ęli n ią w p ra w d zie najprzód Filip, potem A lek san d er i A n typater, a l e n i e p o d b i l i ; i k ró lo w ie m acedońscy, którzy się n ie m ogli zd ecyd ow ać u stą p ić sw o ich p reten sji i n ad ziei, u p a rli się, ab y ją u ja r z m ić 18.

Rzekom a pomoc w obronie ojczyzny, jak ą ofiarow ali G rekom Rzym ia­ nie, przyniosła H elladzie niew olę i panow anie rzym skie.

P rzy jm u jąc tę zdecydow anie nie-Lelew elow ską w ersję up ad k u G recji Mickiewicz zyskiw ał św ietny p u n k t w yjścia do c h a ra k te ry sty k i dziejów Rzym u: w prow adzał bowiem w ten sposób na scenę k ra j, który w jego ujęciu stać się m iał sym bolem b ru ta ln ej żądzy podbojów, i jaskraw o przeciw staw iał d w a c h a ra k te ry narodow e, dw a ty p y k u ltu ro w e — w yrafinow anego sy b ary tę i bru taln eg o pastucha.

O stra in w ek ty w a an ty rzy m sk a o tw iera zw ięzłą ch arak tery sty k ę dzie­ jów „wiecznego m iasta“ . Je st to poetycka synteza ty le św ietna, co jed­ nostronna. M ickiewicz podobnie ja k w obrazie G recji w y biera m otyw przew odni, dom inantę, w okół k tó rej grom adzi elem en ty ch a ra k te ry sty k i, i podobnie jak poprzednio, dom inantę tę w ybiera trafn ie. Pokazuje za­ borczą ekspansyw ność R zym u — tę zaciśniętą pięść ciążącą nad świa­ tem . W w yborze głównego ogniw a c h a ra k te ry sty k i jest całkow icie zgod­ n y z Lelew elem : łączy ich w spólna niechęć do rzym skiej zaborczości i despotyzm u; różni ich jed nak M ickiewiczowska jednostronność, stopień tendencyjności w poetyckim zagęszczaniu obrazu. Rzecz bow iem pole­ ga n a ty m , że dla każdego ze składników M ickiewiczowskiej sy n tezy m ożna by znaleźć odpow iednik w rozw ażaniach Lelew ela. N iekiedy byw a to naw et podobieństw o zasad k ształtow ania m ateriału historycznego, po­ dobieństw o porów nań czy określeń, ta k często przekształcających Lele- w elow ską relację w scenę historyczną, w obraz. Synteza, dobór i zestaw elem entów ch a ra k te ry sty k i jest zawsze w łasnością M ickiewicza.

18 M o n t e s k i u s z , U w a g i n ad p r z y c z y n a m i w ie l k o ś c i i u p a d k u R z y m ia n .

(19)

Lelew el z okazji rozw ażań n ad d eg en eracją rzeczypospolitej rz y m ­ skiej zamieścił charak tery sty czn ą w zm iankę o dem oralizacji ludu rzy m ­ skiego, k tó ry w alkę o praw a zam ienił w w archolskie zam ieszki i eks­ cesy:

Od R ubikonu do S ycylii ściągający się m otłoeh p rzeistoczył k om icja w do­ ryw cze w rzaw y, na których zjaw iają się u ch w a ły n i lu d ow i, n i sen a to w i n ie znane; kom icja te p rzeistaczają się w pobojow isko, gd zie się i n ie w o ln ic tw o z o b y w a telstw em tłukło, bo ich zbrojne czeredy u c h w a la n ie w n oszon ych praw popierały 19.

Mickiewicz, przejm ując te elem enty c h a ra k te ry sty k i w ew n ętrzn ych w alk Rzym u, odejm uje im historyczną jednostkowość, jak ą m iały u Lele­ wela, i w prow adza je na zasadzie sugestii uogólniającej, dem o nstrując zasadę rzym skiego divide et im pera (w. 135— 136):

A lbo darli się z sobą, w ten czas ty lk o w zgodzie, K iedy społem o cudzej przem yślali szkodzie.

Przez ten filtr poetyckiego uogólnienia przeszło wiele szczegółowych sądów Lelewela, i nie tylko jego, lecz także w ielu historyków X V III w ieku. O trzym ujem y w rezultacie klasycznie zwięzłą form ułę up adku Rzym u (w. 139— 140):

R zym p astw i się nad św iatem , a tyran nad R zym em , Ś w ia t rzym sk i ob u m arłym staje się olbrzym em .

Ten oszczędny dw uw iersz — to nie tylk o pointa uprzednio przepro­ w adzonej ch arak tery sty k i m ilitarystycznego państw a, to zarazem usto­ sunkow anie się dó całej przebogatej trad y cji naukow ej, zogniskow anej w okół przyczyn u padku Rzym u i oceny tego fak tu w dziejach k u ltu ry lu d zk ie j.

Co zniszczyło Rzym? P y ta n ie to zadaw ał sobie każdy m yślący „w przedm iotach historycznych“ , i uczonych różniło ono nie m niej ostro niż n ajbardziej ak tualne kw estie polityczne. Stanow iło wszak klucz do oceny średniowiecza, tego zapalnego problem u historiografii, o k tó ry m pisał F ustel de Coulanges:

W e Francji ty le jest partii, ile jest sposobów u jm ow an ia w ie k ó w średnich. D zielą nas w ła śc iw ie n asze teorie historyczne; są one punktem w yjścia, od którego zaczyna się nasza działalność, są glebą, na której w yrosła nasza n ien a w iść 20.

U padku Rzym u nie sposób było oderw ać od problem u średniowiecza. W olter, k tó ry ujm ow ał proces dziejowy przede w szystkim jako proces

19 L e l e w e l , W y k ł a d d z i e j ó w p o w sze c h n y c h , t. 1, s. 144.

20 Cyt. za: M. A. A ł p a t o w , Idee p o lity c z n e f r a n c u sk ie j historiogra fii burż ua-

(20)

rozw oju cyw ilizacji, m ógłby śm iało — obok jezuitów i jan sen istó w — w ym ienić rów nież średniow iecze jako przedm iot swojej szczególnej nie­ nawiści. W edług niego chrześcijanie i b arb arzyńcy zniszczyli Rzym — cudow ne ognisko k u ltu ry ; gdyby nie zrobili nic w ięcej, i tak stanow iliby przedm iot godny potępienia.

Czy R zym podbito? To zagadnienie uboczne — odpow iadał M ontes­ kiusz. Rzym upadł w rezu ltacie dysharmon-ii m iędzy p rak ty k ą polityczną, k tó ra organizow ała jego życie w ew nętrzne, a m ożliwościam i realizow a­ nia tej polityki. Rzym , aby istnieć, m usiał podbijać. Paradoksem jest, aby m iasto mogło panow ać nad św iatem . Rzym m usiał zginąć z rąk tych , k tó rzy za niego walczyli.

Nie, R zym u nie podbito — stw ierdzał H erder. Zło tkw iło w sam ej isto­ cie system u, despotyzm m usiał się sam unicestwić. Rzym grzebiąc w ol­ ność innych pogrzebał i w łasną. Jego losy mogą być dla ludzkości groź­ n y m m em ento:

S tra szliw e ostrzeżenia, jak się podług sp ra w ied liw y ch u sta w natury kończy w śc ie k ło ść zd ob yw cza p a ń stw w ie lk ic h i m ałych , a m ia n o w icie duch w o je n n y , sam ow ład czy. N igd y p a ń stw o w o jen n e n ie m iało zręb ów m ocn iejszych , szer­ szej p od staw y, lecz też n igd y żaden ogrom ny trup pań stw a n ie b ył okropniej do grobu c ią g n io n y 21.

Dochodzenie przyczyn up adku Rzym u poprzez analizę istoty syste­ m u politycznego pow raca także u Lelew ela. P ojaw ia się naw et u niego te n sam obraz p aństw a-olbrzym a stoczonego przez tkw iący w nim za­ ród zła:

C ałe p a ń stw o b yło w ięzie n iem obszernym , zaludnionym jed n ych uczuć lu ­ dem, d aw n ą niedolą, rozw iązłością, zep su ciem i d w u w ieczn y m desp otyzm em przetraw ion ym , w u p odleniu sw oim ogołoconym ze sw obód polityczn ych i bez zdolności u żyw an ia onych, a do spokojności i b ezczynności d ą ż ą c y m 22.

Z tej tra d y c ji ujm ow ania przyczyn upadku Rzym u w yciągnął Mic­ kiew icz n ajsk rajn iejsze wnioski. Oceniając jego dzieje tylko z p u n k tu w idzenia idei wolności, zam ykał księgę historii Rzym u z pełnym przeko­ naniem , że przyniosła ona całkow ite pohańbienie greckich ideałów i za­ kończyła epokę starożytności triu m fem despotyzm u. A zatem podbój R zym u przez barbarzyńców był zjaw iskiem postępow ym , usuw ał bow iem potężną przeszkodę n a drodze wolności, jak ą stanow ił ów despotyczny kolos.

F orm ułując tak ą sugestię, w kroczył M ickiewicz w cen tru m n a jz a ­ gorzalszych sporów naukow ych i w ypow iedział się w yraźn ie w spraw ie

21 J. G. H e r d e r , P o m y s ł y do filo zofii d z i e j ó w ro d z a ju ludzkie go. P rzeło ży ł J. B y c h o w i e c . T. 3. W ilno 1838, s. 41.

(21)

budzącej podówczas ty le k o n tro w ersji — w spraw ie oceny średniow iecza. A probata podboju Rzym u pociągnęła bowiem za sobą w niosek n a stę p ­ ny — pozytyw ną ocenę ow ych „hord b arb arzy ńsk ich “ . J e st to tym znam ienniejsze, iż m ożna było zachować pośrednie stanow isko H erdera — przyklasnąć spełnionej przez barbarzyńców funkcji g rabarzy Rzym u, ale nie .entuzjazm ow ać się specjalnie porządkiem , k tó ry średniow iecze stw orzyło w Europie.

Tych kom prom isów n ie chciał znać Mickiewicz. Był całkow icie po stron ie rodzącej się historiografii rom antycznej i ty c h w szystkich, k tó rzy deklarow ali głośno: średniow iecze jest początkiem now ożytności, w szy­ scyśm y stam tąd, to jest źródło europejskiej k u ltu ry , cyw ilizacji. Ś rednio­ wiecze, w ołał rozkochany w nim Burkę, różni nas od Azji i od sta ro ż y t­ ności, je st kolebką E u ro p y 23. S tanow i nasz „złoty w ie k “ — do daw ał po latach T hierry, gdy w Historii podboju A nglii p rzez N orm anów (1825) uzasadniał szczegółowo ow ą kluczow ą rolę w ieków średnich w rozw oju historii now ożytnej. W każdym razie już pierw sze p race historyczne o za­ barw ieniu rom antycznym , jak Historia rep u b lik w łoskich Sism ondiego (1809— 1818) czy jeszcze w cześniejsza H istoria z w ią zk u szw ajcarskiego Jo h a n n a M iillera (1786), p od jęły spraw ę średniow iecza w d u chu zu peł­ n ie innym , niż czyniło to Oświecenie. Oto ja k w idział średniow iecze rac jo n alista W olter, oceniając h istorię z p u n k tu w idzenia rozw oju cyw i­ lizacji i k u ltu ry :

K iedy się przechodzi od historii im perium rzym sk iego do historii ludów , k tóre zachodnią jego część rozszarpały, jest się podobnym do podróżnego, który op u ściw szy d u m n e m iasto zn alazł się na pustyni pokrytej ostam i. D w a ­ dzieścia leg io n ó w barbarzyńskich zostało spadkobiercam i pięknej łaciny, która rozbrzm iew ała od głęb in Illirii po góry A tlasu. M iejsce m ądrych praw , którym i rządzono się na p o ło w ie naszej półkuli, zastąp iły d zik ie ob yczaje. Cyrki, a m fi­ teatry w zn iesio n e w e w szystk ich p row incjach zostały za m ien io n e w rudery pokryte kurzem . W ielk ie i p ięk n e drogi, tak solidne, rozciągn ięte od stóp K a­ p ito lu aż do gór T aurusu, zo sta ły p rzyk ryte m a rtw y m i w od am i. P odobna re­ w o lu cja d ok on ała się i w um ysłach . G rzegorz z T ours, m n ich z S a in t-G a ll, F rédégaire zostali naszym i P olib iu szam i i L iw iu szam i. R ozum ludzki zb yd lę- ciał w najbardziej podłych i głupich zabobonach. Z abobony te ro zp o w szech ­ n iły się, gdyż m n ich y zostały senioram i i k siążętam i [...] 24.

Zw olennicy rom antycznego historyzm u nie tylko odrzucali poszczegól­ ne arg u m en ty W oltera, lecz podważyli całkow icie jego sposób w idzenia dziejów i ośw ieceniow e m iary w artości. Rozwój rea liz u je się, w edług nich, nie poprzez postęp cyw ilizacji, lecz poprzez dialek tykę idei, k tó ry ch

23 Por. zw łaszcza en tu zjastyczn e ocen y śred n iow iecza w jego g łów n ym d ziele

R e fle k s je o r e w o lu c j i f r a n c u sk ie j (1790).

24 F. V o l t a i r e , Essai sur les m oeu r s et l’e sp r it des nations. T. 2. Paris 1813. s. 143. Przekład A. W.

(22)

w ew n ętrzn a w alk a posuw a naprzód postęp wolności. Ta generalna teza historiografów ro m an ty czn ych doprow adziła do podstaw owego p rze­ w artościow ania ocen: przekreślała Rzym, a odk ryw ała średniow iecze. M łody jego e n tu z jasta — M ochnacki, z p a sją polem iczną jakby w p ro st przeciw ko ocenie W olterow skiej skierow aną, w ydobył tra fn ie tę now ą w izję epoki:

Ś red n ie w iek i, k tóre stronniczy, na zarozum iałej n iew iad om ości oparty p rzesąd zbyt d łu go barbarzyńskim i n azyw ał, są p raw d ziw ą epopeją albo raczej u ło m k iem d ram atyczn ym w dziejach ludzkości. U ch ylm y przed sobą zasłon ę czarod ziejsk iego św ia ta i na skrzydłach im agin acji p rzen ieśm y się do epoki, k tórą w io sn ą w życiu narodów lub piękną jutrzenką n ow szych czasów n a­ zw a ć by m ożna 25.

Lelew el w sw ych w ykładach, a zwłaszcza w w ykładzie in au g u ra cy j­ nym w ygłoszonym 9 stycznia 1822 i w zagajeniu k u rsu historii powszech­ nej z w rześnia 1822, d a ł obszerną ch arak tery sty k ę w ieków średnich, w k tó re j, nie rezy g n u jąc z w ydobycia licznych sprzeczności i ciem nych stro n tego okresu, p odkreślał jego rolę w powszechnym ożyw ieniu w ol­ ności. N astępny ciąg stuleci jest tylko k o n tynuacją ty ch idei średnio­ wiecza. Lelew el m ówił:

Już p ow szech n a opinia w iek i tam te, nadto m oże z uprzedzeniem za p rzed­ m io t odstręt jed n ający, za w id ok jed y n ie grubość, ciem n otę i p on iżen ie lu d ­ n ości w y sta w u ją cy rozgłosiła. W szakże on k on ieczn ie in teresow ać m usi. Ma b ez w ą tp ien ia charak ter posępny, uśm iech jego jest cierpki lub n iew czesn y. W iek tam ten , czy w a lczy , czy spoczyw a, czy się m odli, czy w szrankach staje, cz y li o sw obody, czy o m iejsca św ię te dobija: zaw sze stęsk n ien ie sp raw iać zdolen, a w każdym razie w y sta w ia n o w e odrodzenie się d ziałan ia w rodzie lud zk im , którego n asze czasy są ty lk o dalszym ciągiem 2e.

Średniow iecze w ty m ujęciu staw ało się d ru g ą — obok G recji — epoką m anifestacji m łodości ducha ludzkiego, rozkw itu ideałów i sztuki, w olnej od późniejszego „praw a m usu i p o trzeby “, stw arzało k lim at dla rozw oju wolności. Te treści ideowe, ten m odel historyczny epoki m iał n a m yśli M ickiewicz, gdy w przedm ow ie do w ileńskiego tom iku

Ballad i rom ansów definiow ał pojęcie poezji rom antycznej, poezji oży­

w ionej „duchem w ieków śred nich“ , opiew ającej „sposób m yślenia i czucia ludów w w iekach śred n ich “ .

Oczywiście obraz tej epoki zaw arty w w ierszu Do Joachim a Lelew ela jest w izją poetycką i już choćby z tego w zględu nie m oże być w iernym pow tórzeniem sądów historyków . Nie na szczegółach bowiem, lecz na identyczn y m u jęciu głównego problem u — oceny średniow iecza —

25 M. M o c h n a c k i , P ism a po raz p i e r w s z y e d y c j ą k s i ą ż k o w ą o b ję te . W ydał A. Ś l i w i ń s k i . L w ó w 1910, s. 23.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Obecność na liście świadków licznych kanoników kujawskich z najbliższego otoczenia biskupa (w tym także 3. prałatów kapituły katedralnej włocławskiej) zdaje

Przedmiotem opracowania jest wprowadzenie zmiany docelowej organizacji ruchu dla zadania pn.: Zmiana organizacji ruchu na drodze powiatowej Nr 2744D w Płoszczynie gm.. Celem

Mając jednak na uwadze dość szeroki zakres tego pojęcia, wielu pedagogów i psychologów badających związki kultury szkoły z procesami i zachowaniami uczniów i

powyżej, przystąpić do udziału w Loterii, (&#34;Zgłoszenie&#34;) poprzez dokonanie rejestracji za pośrednictwem strony internetowej maxloteria.pl, wypełniając

dokona rejestracji konta, postępując zgodnie z komunikatami na Stronie (ustawiając indywidualny profil Uczestnika zawierając login i hasło do Strony), obowiązkowo podając

WYNAJMUJĄCY oświadcza, że jest właścicielem lokalu użytkowego położonego w Katowicach przy ul. Wynajmujący oświadcza, że oddaje w najem lokal, o którym mowa w §

• zestaw 5 etykiet dla produktów: ESSENS Home Clean Multi-Purpose Cleaner, ESSENS Home Clean Glass Cleaner, ESSENS Home Clean Kitchen Cleaner, ESSENS Home Clean Bathroom

I contrasti tra elementi cannettati e non, in finitura legno e finitura tinta unita, si fanno netti a tal punto da scan- dire con eleganza minimalista