• Nie Znaleziono Wyników

W kręgu "Kamiennego świata" Tadeusza Borowskiego

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "W kręgu "Kamiennego świata" Tadeusza Borowskiego"

Copied!
27
0
0

Pełen tekst

(1)

Ewa Frąckowiak

W kręgu "Kamiennego świata"

Tadeusza Borowskiego

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 53/4, 451-476

(2)

EWA FRĄCKOWIAK

W KRĘGU „KAMIENNEGO ŚWIATA” TADEUSZA BOROWSKIEGO W stęp

W ejście Tadeusza Borowskiego do polskiej literatu ry powojennej było w ydarzeniem niezwykłym , miało nieledwie posmak skandalu. De­ b iu t prozatorski Borowskiego — mowa o dwóch opowiadaniach d ruko­ wanych w „Twórczości” w 1946 r. 1 — był pozbawiony wszystkich cech, jakie się zwykło z ty m term inem wiązać. Borowski zaprezentował się jako pisarz już całkowicie ukształtow any, a deform acja rzeczy­ wistości, jaką proponował, była w yrazem świadomie przyjętych założeń ideowych i artystycznych. Powyższą tezę zdaje się potwierdzać fakt, że najw iększe osiągnięcia Borowskiego jako prozaika leżą w łaśnie na linii wytyczonej przez te dwa opowiadania.

Ów posmak skandalu — napaści ze strony prasy katolickiej oraz m ylne odczytanie Borowskiego przez krytyków prasy, jak się w tedy mówiło, lewicowej — został spowodowany zupełnie odmiennym, nie­ zw ykle odw ażnym i z całym poczuciem odpowiedzialności dokonanym przez Borowskiego rozrachunkiem z rzeczywistością obozową.

Inna rzecz, że okres tuż po wojnie, gdy w twórczości dającej św ia­ dectw o dopiero co zam kniętej epoce górowały tendencje m artyrolo- giczne, nie sprzy jał w ystąpieniu prozy typ u Borowskiego. Było to nie­ w ątpliw ie stanowisko, które wymagało czasu, zgodnie z tym, co się mówi o fidze i ty to n iu w trzeciej części Dziadów, a co poświadczają niedaw ne entuzjazm y nad opow iadaniem Ryszarda Kozielewiskiego Trzeba głęboko oddych a ć2 Opowiadanie to, uważane za ewenem ent li­ teracki, nie dodaje w swym spojrzeniu n a obóz nic ponadto, co m iał odwagę powiedzieć Borowski piętnaście la t temu.

1 T. B o r o w s k i , K. O l s z e w s k i , Dzień na Harmenzach, Transport Sosno­

w ie c —Będzin. „Twórczość”, 1946. z. 4. Jak się okazało później, autorem obu tek stów

b ył Borowski.

(3)

452 E W A F R Ą C K O W IA K

Jarosław Iwaszkiewicz oceniając po tych piętnastu latach tragicznie niepełną twórczość Borowskiego pisze:

Borowski na zaw sze zostanie autorem nowel obnażających całe upodlenie obozów koncentracyjnych. Reszta pism jego, poczynając od Kam iennego św ia ­

ta, to już jest ów potrzaskany cmentarz złu d zeń 8.

K am ienny świat, ten cykl krótkich opowiadań, które zgodnie z ży­ czeniem autora należy traktow ać jako jedno opowiadanie, nie od stro­ ny form alnej oczywiście, jest nierozerw alnie związany z opowiadaniami oświęcimskimi. Nie sposób właściwie ocenić, nie tylko z historycznolite­ rackiego punktu widzenia, twórczość Borowskiego pom ijając ten utwór, k tó ry usiłuje dać syntezę doświadczenia, jakie ukształtow ało postaw ę twórczą pisarza.

C harakterystycznym zjawiskiem jest fakt, że w stosunkowo, obfitej, jak na tak młodego twórcę, bibliografii w ystąpień krytycznych poświę­ conych twórczości Borowskiego ta k znikomą ilość zajm ują pozycje do­ tyczące Kamiennego świata. Wokół tego utw oru nagrom adziło się wiele, dziś już zupełnie przebrzm iałych, nieporozumień, n a co nie bez w pływ u pozostały autointerpretacyjne sugestie samego p is a rz a 4. W iktor Wo­ roszylski, autor jedynej próby monograficznego ujęcia twórczości Bo­ rowskiego, pisze o K am iennym świecie:

Chyba żadna z książek Borowskiego nie budziła tyle zdziwienia i niepo­ koju, co ta. Trudności interpretacji skłaniały k rytyków do w ypow iadania zdań bardziej zaw iłych aniżeli cośkolw iek znaczących. N iew ątpliw ie: więcej niż ogra­ niczona czytelność tomiku rzucała się w oczy. N iew ątpliw ie: ciężka, zagęszczo­ na atmosfera książki kazała się domyślać nowych i bynajm niej nie zw ycięs­ kich szamotań z osaczającym pisarza pesym istycznym obrazem świata. Za­ pewne te w łaśnie dwie przyczyny uwarunkow ały widoczną (i nie przemijającą po dzień dzisiejszy) niechęć czytelników do Kam iennego świata. A le, biorąc je oczywiście pod uwagę, jako pewne strony skom plikow anego zagadnienia, w ciąż jeszcze nie w ychodzim y ze strefy m glistych dom ysłów i wrażeń, wciąż jeszcze klucza do trudnego cyklu Borowskiego nie p o sied liśm y 5.

K am ienny świat zajm uje szczególne miejsce w twórczości Borow­ skiego ze względu na to, że jest — mówiąc najprościej — wyrazem poglądów autora na literatu rę, a dokładniej: na relację literatu ra — rzeczywistość.

I tu ta j należy szukać źródła nieporozumień związanych z owym opowiadaniem „złożonym z dw udziestu samodzielnych części” i zawie­

8 T. B o r o w s k i , Pożegnanie z Marią i inne opowiadania. Warszawa 1961, s. 6.

* Por. artykuł T. B o r o w s k i e g o R o z m o w y („Odrodzenie”, 1950, nr 8), będący

w łączeniem się w nurt rozrachunków pisarzy z sam ym i sobą po zjeździe szczeciń­

skim. * ; !

5 W. W o r o s z y l s k i , O Tadeuszu Borowskim , jego ży ciu i tw órczości. War­ szawa 1955. s. 64.

(4)

W K R Ę G U „ K A M IE N N E G O Ś W I A T A ” B O R O W SK IE G O 453

rającym ^polemikę z cudzymi postawami pisarskim i” (2, 259) 6. Chodzi mianowicie o to, że zwracano za m ało uwagi na podstawową, polemiczną funkcję Kamiennego świata, że wnioski płynące z cyklu uogólniano zbyt szeroko: odnoszono do filozofii i postaw y autora wobec ś w ia ta 7, podczas gdy kom prom itacje dokonane w K am iennym kwiecie odnoszą się nie bezpośrednio do samej rzeczywistości, lecz do sposobów jej ujm ow ania przez utw ór literacki, a poczynione są w imię tej rzeczy­ wistości.

K am ienny św iat tra k tu je więc o życiu w idzianym poprzez literaturę, a ta k rozum iany jest podsumowaniem dotychczasowej twórczości Bo­ rowskiego, w yciągnięciem wniosków, w ytłum aczeniem zajmowanej przez niego postaw y twórczej, niejako, mówiąc metaforycznie, kom en­ tarzem do tej twórczości. Jeżeli mówiono o K am iennym kwiecie, że w tym utworze Borowski doszedł do granic swego pisarstw a, że dalej po tej linii iść nie można, to jest to słuszne stw ierdzenie tylko wówczas, gdy za jego przesłankę przyjm iem y w ym ieniony wyżej charakter cyklu. U tw ór kom prom itujący literackie schem aty ujm ow ania rzeczywistości można napisać tylko raz i w tym sensie jest on zebraniem pewnego etapu doświadczeń pisarskich i w yrazem postaw y pisarza.

K am ienny św iat pow stał w ciągu jesieni 1947. Świadczą o tym zwie­ rzenia Borowskiego w związku z pracą nad cyklem, poczynione w listach do W andy Leopold 8.

P ierw otna koncepcja utw oru była zupełnie inna. Cykl m iał nosić ty tu ł „W ielkie zmęczenie”. Borowskiemu chodziło o „zagadnienie no­ wej w ojny i naszego do niej stosunku” 9- Ju ż wcześniej, bo w lipcu 1947, Borowski d ru k u je w „O drodzeniu” trzy z opowiadań, które później w ejdą do cyklu, a mianowicie O dwiedziny, Pokój, Zaliczką. W liście z lutego 1948 donosi: „skończyłem moje krótkie opowiadania, z których parę Ci w ysyłam ” 10.

e Sform ułow anie z przedm owy do Kam iennego świata. W: T. B o r o w s k i ,

U tw o r y zebrane. T. 1—5. W arszawa 1954. Poniew aż w szystkie cytowane fragm enty

tek stów Borowskiego, jeżeli ich źródło nie zostało podane inaczej, pochodzą z tego w ydania, lokalizację ich podajem y obok w nawiasach. Liczba przed przecinkiem w skazuje tom, po przecinku stronę.

7 Św iadczy o tym np. w ypow iedź A. K i j o w s k i e g o (Tadeusz Borowski.

„Życie L iterackie”, 1955, nr 24: „ K am ien n y ś w ia t stanow i w twórczości B orow ­ skiego n ihilistyczną depresję”) lub W o r o s z y l s k i e g o (op. cit., s. 64: „Nie­ w ątp liw ie: ciężka, zagęszczona atm osfera książki kazała się dom yślać nowych i b y­ najm niej nie zw ycięskich szam otań z osaczającym pisarza pesym istycznym obra­ zem św iata”).

8 W. L e o p o l d , B orowski w pią tą rocznicą śmierci. „Nowa K ultura”, 1956, nr 28. We w spom nieniach tych autorka cytuje fragm enty listów B o r o w s k i e g o pisanych do niej w latach 1947— 1948.

» Ibidem, list z 22 X 1947. 18 Ibidem, lis t z lutego 1948.

(5)

E W A FR Ą C K O W IA K

W przedm owie do Kamiennego świata autor sugeruje, by cykl ten uważać za jedno obszerne opowiadanie, złożone z dw udziestu samodziel­ nych części. Co wobec tego stanowi o jedności zbioru? Przypom nijm y znowu słowa autora:

Oddałem to do „Kuźnicy”, Stefan ma w ojować ze sw oim personelem , żeby drukowali, bo tam pełno aluzji do postaw pisarskich Hertza, Dygata, Rudnic­ kiego, Ważyka, taka m a l u t k a r o z p r a w k a z z a k ł a m a n i e m 11. Aby ocenić to skrom ne sformułowanie autorskie należy przyjrzeć się bliżej K am iennem u światu, który jest utw orem skomplikowanym tak myślowo, jak i formalnie, rozgryw ającym się na w ielu planach.

W przedm owie do opowiadań czytamy:

N iektóre z tych krótkich opowiadań są tylko realistyczne, niektóre są błahe, inne zaw ierają polemikę z cudzymi postawam i pisarskim i. Adresy pole­ m iki wskazują dedykacje, ale nie w szystkie. N iektóre są tylko grzeczno­ ściowe. [2, 259]

Plan pierw szy utworu to skondensowane, doskonale zbudowane nowelki. Jed n e realistyczne w znaczeniu: przedstaw iane w nich zda­ rzenia mogły mieć miejsce naprawdę; drugie błahe, tzn. też realistyczne w powyższym znaczeniu, tyle że tem atycznie nie dotyczą spraw zasad­ niczych; wreszcie te zaopatrzone w dedykacje — niektóre są „reali­ styczne”, inne „błahe”.

W tej sytuacji jest oczywiste, że o jedności poszczególnych opo­ w iadań stanowi drugi plan — identyczny ładunek myślowy, k tó ry jak podziemna rzeka płynąc poprzez wszystkie opowiadania tw orzy głębszy n u rt utw oru, jego uogólnienie. Bowiem każda z części Kamiennego świata wymową zaw artych w niej zdarzeń kom prom ituje jakieś ogólnie przyjęte schem aty ujm owania rzeczywistości, schem aty niew ątpliw ie wygodne, które jednak rzeczywistość tę upraszczają i zakłam ują.

Podejm ując niewdzięczne zadanie odkłamania Borowski postępuje, toute proportion gardée, jak nauczyciel, który mówiąc n a lekcji pol­ skiego o m etaforze tłumaczy dzieciom, że „słońce wschodzi” jest właś­ nie m etaforą. Rzecz niby oczywista, ale czasami w arto ją sobie uzmy­ słowić.

Dem askujący stosunek wobec konwencji literackich m iał u Borow­ skiego swoistą genealogię. Decydująco zaważyły w ty m przypadku przeżycia obozowe pisarza. Są to rzeczy tak znane i oczywiste, że truizm em w ydaje się ich wspominanie. Przeżycia w ojenne i obozowe były wspólne całemu pokoleniu. Ale z drugiej strony jedynie Borowski, co w konsekwencji zadecydowało o „inności” jego prozy w stosunku do całej reszty literatu ry mającej za przedm iot czasy pogardy, potrafił

(6)

W K R Ę G U „ K A M IE N N E G O Ś W I A T A ” B O R O W SK IE G O 455

z doświadczenia tego wyciągnąć krańcowe i ostateczne wnioski. Wnioski, od których nie mógł się wyzwolić i k tó re raz na zawsze zdeterm inowały jego twórczość.

W rażliwy, obracający się w świecie myśli, uczuć i ku lturaln ej tr a ­ dycji m łody poeta, który widział współczesny m u św iat w w ym iarach spełniającej się Apokalipsy, został straszliwie oszukany. I nie chciał być oszukany po raz wtóry. Stąd bierze się m ądre cwaniactwo i pozorny cynizm n a rra to ra jego opowiadań, którem u świat przedstaw ia się prze­ raźliw ie prosto i jasno:

Cały św iat jest jak obóz: słaby pracuje na mocnego, a jeśli nie ma siły lub nie chce pracować — niech kradnie albo niech umiera. [5, 9]

Borowski przeżył obóz i dokonał brzem iennego w skutki dla swej dalszej drogi pisarskiej odkrycia: cywilizacja, k u ltu ra, sztuka nie po­ m agają człowiekowi, lecz służą jego zagładzie, p>onieważ nie są nosi­ cielkami praw dy. Praw dziw e jest tylko ludzkie cierpienie, żądza życia i strach przed śmiercią.

Doświadczenia tego nie sposób w ykreślić. Św iata powojennego nie można m ierzyć w artościam i sprzed dni zagłady. Nie można żyć dalej, jakby nic się nie stało. Tak więc krańcow a sytuacja, w której człowiek w każdej chwili b y ł konfrontow any ze śmiercią, spowodowała redukcję w szystkich m oralnych i kulturalno-cyw ilizacyjnych w artości, które nie w ytrzym yw ały je j próby. L iteratura, która te zredukow ane wartości reprezentuje, zostaje poddana zarzutowi kłamstwa.

Co prawda m ógłbym rów nież kłamać, używ ając odwiecznych sposobów, które literatura przyzw yczaiła się stosować, aby udać, że wyraża prawdę, ale na to nie mam wyobraźni. [5, 20]

— stw ierdza ironicznie n a rra to r w opow iadaniu Faszyści.

Doświadczenie obozu doprowadziło więc do jednolicie zarysowanego stosunku wobec rzeczywistości. Tu nastąpiło obalenie w szystkich mitów zw iązanych z k u ltu rą i cywilizacją, co w konsekw encji spowodowało pow stanie program u artystycznego: kom prom itow anie legend, w które obrasta historia, a więc tom Pożegnanie z Marią, a także kom prom itacja m etod pow staw ania tych legend i jej twórców, a więc K am ienny świat

W poszukiw aniu ..pierwiastka p alu b iczn ego”

1 Irzykowski pisze w Pałubie:

P ierw iastek pałubiczny polega m iędzy innym i na inkongruencji (nieprzy- staw aniu) obrazu w duszy, m yśli, fantazji, teorii z odnośną rzeczywistością Aby głębiej odczuć działanie pierwiastka pałubicznego. trzeba stosunkować

(7)

4 6 6 E W A F R Ą C K O W IA K

się do życia, w ybiegać poza nie m yślą, m ieć plany pojm ow ania lub k ształto­ wania go, w yrosłe czasem do tzw. id ées fix es lub m ieć choćby jakieś żyw iejf osobiściej odczute szablony — w tedy nawiedza nas ten gość, skryty, niepożą­ dany, wyrzucany za drzwi, gość, którego biletu nie kładzie się na tacy 12. Jego niezw ykła powieść eksperym entalna to nieustanne w yłuskiw a­ nie tego pierw iastka z grubych otoczek psychologicznych i literackich kłam stw i konwencji. W strętna, brutaln a K seńka-P ałuba symbolizuje Boginię Rzeczywistości i jakże daleka jest od dziecinnych marzeń i wyobrażeń Paw ełka Strum ieńskiego. Rzeczywistość um yka wszelkim schematom, a jej k u lt polega na dążeniu do praw dy .poprzez demasko­ wanie tych schematów.

Była już mowa o tym, że K am ienny świat dem askuje konwencjo- nalizm literackich ujęć w imię praw dy rzeczywistości. Cykl ukształto­ wało krytyczne spojrzenie n a polską literatu rę powojenną. Ta „mała rozpraw ka z zakłam aniem ” została dokonana w imię uczciwości postaw pisarskich. To był p u n k t wyjścia. K rótkie opow iadania Kamiennego świata m ają pow tarzający się rytm icznie schemat. Poprzez opis, dialog czy układ zdarzeń autor ko nstru u je wywód myślowy, z którym na pozór się zgadza, by w poincie przeprowadzić jego komprom itację, za­ skakując czytelnika. Na K am ienny świat składają się opowiadania „prze­ w rotne”. N ajzwyklejsze spraw y zyskują nowy, niespodziewany akcent. Każde z opowiadań jest niespodzianką, która zaw arta jest w poincie.

Należy przedstaw ić poszczególne plany przeprow adzonych przez Bo­ rowskiego komprom itacji, podbudowane wypowiedziami i sądami teore­ tycznymi autora, które ukażą proces kształtow ania się polemicznej po­ staw y pisarza w K am iennym świecie.

Persyflażow y charakter cyklu ukształtowało przede w szystkim prze­ świadczenie Borowskiego, że literatu ra zajm ująca się artystycznym przetworzeniem okupacyjnej grozy daje jej schematyczny, niepraw dzi­ wy obraz.

W pierwszym rzędzie Borow ski-m aterialista nie mógł się zgodzić z idealistyczną koncepcją św iata i losu ludzkiego, jaką prezentują utw o­ ry pisarzy katolickich. Pod ich piórem okupacyjny św iat zmienia się, zdaniem Borowskiego, w nierzeczyw istą krainę czarów, w której „świat nadprzyrodzony rządzi rzeczywistością, rzeczy boskie są ważniejsze niż ludzkie poczynania, sens życia m ierzy się w artościam i nadprzyrodzo­ nymi, niespraw dzalnym i i w iele trzeba samozaparcia, aby w nie uwie­ rzyć” (4, 46).

N ajdrastyczniejszy przykład skrzyw ienia obrazu spowodowanego boską, nadprzyrodzoną m otyw acją postępowania człowieka stanowi

w dziedzinie litera tu ry obozowej relacja oświęcimska

(8)

W K R Ę G U „ K A M IE N N E G O Ś W I A T A ” B O R O W SK IE G O 457

kiej, w której obóz był k arą za grzechy, a jednocześnie okazją do zbio­ rowej ekspiacji. Podobnie w sferę m oralnej ekspiacji przenosi sen? i znaczenie pow stania warszawskiego J a n Dobraczyński, jak to w yka­ zuje Borowski w recencji z jego książki W rozw alonym domu. Recenzja ta, znacząco zatytułow ana W oczach i uszach Courts-M ahlerowej, za­ opatrzona jest w rów nie znaczące m otto z P lauta: „poeta w ręce wziąw­ szy tabliczki szuka takich rzeczy, co ich nie m a n a świecie, a przecież znajduje i prawdziwie rów nym czyni — to, co wręcz nakłam ie” (3, 32). Pisze w niej Borowski o Dobraczyńskim i jego książce:

P ośw ięcił ją W arszawie i jej obrońcom — w istocie jednak, przem ieszawszy podniosłe elem enty uczuciowe i bardzo oryginalne poglądy etyczne z niew y­ bredną akcją, zam iast pow ieści o gorzkiej akcji powstania stw orzył utwór, w którym m otyw y zaczerpnięte z M ostowicza i Courts-M ahlerowej przesiąknię­

te są atmosferą znaną nam z dziesiątków m niej lub bardziej literackich re­ portaży z tragicznych w ypadków w arszawskich. [3, 32]

P rzypom nijm y jeszcze, że przedm owa do Kamiennego świata zade­ dykow ana jest w łaśnie Janow i Dobraczyńskiemu.

Innem u pisarzowi katolickiemu, już z pokolenia Borowskiego, Woj­ ciechowi Żukrowskiem u, zadedykowane jest jedno z opowiadań cyklu Lato w m iasteczku.

Z okazji w ojennych opowiadań Żukrowskiego zaw artych w tomie Z kraju m ilczenia napisano w iele o zmyśle epicznym tego autora, o wi­ talizm ie i zmysłowości jego opowiadań oraz o szkaplerzykowej religij­ ności rodem z Sienkiewicza 13. Przeżycia religijne nie są u Żukrowskie­ go spraw ą psychologii, lecz g e stó w 14. Borowski wprowadza lekki nie­ pokój w ten jednoznacznie religijny, bez cienia wątpliwości św iat Żu­ krowskiego. Jego pogodnie złośliwe opowiadanko, a właściwie, jeżeli już jesteśm y w sferze zagadnień religijnych, przypowieść, przedstawia młodego księdza, który spaceruje po ogródku swojej plebanii czytając brew iarz. Nie zw raca żadnej uwagi n a g w ar dochodzący z placyku obok plebanii, gdzie roztarasow ali się w ędrow ni cyrkowcy. Ale... Jest tylko w ascetycznej postawie młodego księdza jedno ale. Otóż od czasu do czasu zwraca wzrok ku galeryjce na piętrze, gdzie „wisiały pół­

kolem przejrzyste i powiewne, różnobarw ne — seledynowe, karminowe, 13 K. W y k a , Pogranicze powieści. K raków 1948. Zob. rozdział W szystkie lata

okupacji. — W. M a c h , K w itn ą ce krzy że. „Twórczość”, 1946, z. 6.

14 Sprawę tę om awia W y k a w Pograniczu powieści. Pisze tam (cyt. za. K. W y k a , Szkice literackie i arty sty czn e. T. 2. K raków 1956, s. 40—41): „Jest to religijność całkow icie fideistyczna, zam knięta w system ie katolickich znaków re­ ligijn ych , gestów w ew nętrznych, ich bezpośredniego w pływ u na konkretne sy ­ tuacje życiow e, w pływ u, w jakim zupełnie jest nieobecna skomplikowana w ięź m etafizyczna czy etyczna. [...] R eligia w stanie codziennej i użytkow ej oczyw i­ stości. [...] R eligijność absolutnie tradycyjna, a już najbardziej tradycyjna w sferze

(9)

458 EW A F R Ą C K O W IA K

niebieskie i czarne części dam skiej bielizny: koszule, staniczki, piżamy i pończoszki, — i, jakby ktoś w nich przebierał dla zabawy, kołysały się łagodnie na sznurze, potrącane ciepłym w iatrem ” (2, 294). A więc kom­ prom itacja jednolitego, spokojnego schem atu religijności Żukrowskiego, wskazanie na pęknięcia, rysy i skazy, jakie na nim kreśli — „Bogini - -Rzeczywistość”.

Jeżeli główną przyczyną niegodzenia się Borowskiego z twórczością pisarzy katolickich były dzielące go różnice światopoglądowe, to dla innych racji oceniał krytycznie związaną z w ojną literaturę, której twórcam i byli pisarze przekonań lewicowych.

Była to po pierwsze naiw na i upraszczająca p rak ty k a ostrego roz­ graniczania postaci, a zarazem w yrażanego przez nie ładunku wartości na negatyw e i pozytywne, jak w w esternie. W jednym z listów do W andy Leopold pisze Borowski:

Całe św ięta przesiedziałem albo w Łodzi, albo w Zakopanem na brudnej robocie — dialogi do film u spartolonego przez Kotta i Żółkiew ską o drukarni, oczyw iście A L -ow skiej i oczyw iście bohaterskiej, ani jednego słow a prawdy, ani jednego prawdziwego człow ieka ls.

Następnie mitologizowanie, a tym samym odrealnianie pewnych za- . gadnień, np. m otywu śmierci, bohaterstw a, konspiracji.

Zarzut mitologizowania śm ierci staw ia Borowski Adolfowi Rudnic­ kiemu. Nad spraw ą kom prom itacji w K am iennym kwiecie postaw y Rud­ nickiego w ypadnie zatrzym ać się dłużej. Zadedykowane jest m u opo­ wiadanie Człowiek z paczką — historia chorego Żyda, „doświadczonego lagrow ca”, który został przy pierw szej selekcji, chociaż był „prom inen­ tem ”, wyznaczony do gazu. Jak o doświadczony lagrowiec nie mógł się łudzić, mimo to do ostatniej chw ili trzym ał w ręk u paczkę, w której mieścił się jego cały obozowy m ajątek: para butów, łyżka, ołówek i ja ­ kieś w iktuały. N arrato r dziwi się tak nierozsądnem u w obliczu śmierci przyw iązaniu do tych sm utnych resztek ziemskiej własności. Rozmawia­ jący z nim Doktor sugeruje, że człowiek nigdy nie godzi się ze śmiercią, do końca ma nadzieję, że coś jej zapobiegnie. Przeznaczonych do gazu Żydów w rzucono nagich na auta ciężarowe. Ludzie ci płacząc i złorze­ cząc odjechali z obozu. N astępuje pointa opowiadania:

N ie w iem dlaczego, m ówiono później na lagrze, że odjeżdżający do gazu Żydzi śp iew ali po hebrajsku jakąś w strząsającą pieśń, której nikt nie mógt zrozum ieć. [2, 273]

Opowiadanie to jest doskonałym w swej surowości i syntetycznym skrócie zobrazowaniem schem atu pow staw ania legendy.

(10)

W K R Ę G U „ K A M IE N N E G O Ś W I A T A ” B O R O W SK IE G O

S konfrontujm y Człowieka z paczką z jednym z najbardziej repre­ zentatyw nych opowiadań Rudnickiego z tom u Szekspir, a mianowicie z W ielkim S tefanem K oneckim . Oto pokrótce fabuła opowiadania: Ste­ fan Konecki, pisarz, przed w ojną poglądów skrajnie prawicowych, u k ry ­ wał swe żydowskie pochodzenie — napraw dę nazyw ał się Kon. U kry­ wał, to za mało powiedziane — był synem m arnotraw nym , bo w yparł się swego narodu. W czasie okupacji w padł w ręce Gestapo. Odesłano go do Lwowa, a stąd do obozu. Konecki uciekł z obozu, resztkam i sił dowlókł się do swego pięknego m ieszkania w e Lwowie. Syn m arno­ traw n y powrócił, bo oto jak kończy się opowieść o Stefanie Koneckim: T eraz usłyszałem w reszcie jego tak przeze m nie upragniony głos — p io­ senkę. S tefan K cnecki śpiew ał starą żydow ską piosenkę o żydowskiej m e- lcdii, rozpoznawalnej naw et na końcu św iata; obozy kaźni, obozy śmierci roz­ brzm iew ały w ielcm a takim i pieśniam i. R ów nocześnie czułem, iż ktoś stoi w drzwiach. Odwróciłem się. Istotnie, stał tam m ilicjan t ukraiński:

Jude — rzekł do mnie — w skazując w ielk iego Stefana Koneckiego, w ielki

pseudonim literatury naszej drugiej niepodległości.

Jude — powtórzył i zaśm iał się grubo le.

Ukazanie sensu kom prom itacji postaw y Rudnickiego dokonanej przez Borowskiego w K am iennym świecie ograniczym y w dalszym cią­ gu tylko do konfrontacji wypowiedzi pisarskich.

Oto ja k rozum ie posłannictwo lite ra tu ry Rudnicki:

P ierw szy i głów ny cel literatury: dotrzeć do tego, co w człowieku wielkie, podniebne. Innego celu poza ściganiem w ielk ości w człow ieku literatura nie powinna m ieć u .

Przypom nijm y, że opowieść o Koneckim zatytułow ana jest W ielki Stefan Konecki.

Gdy palą „ się w czasie pow stania m u ry getta, czarna kobieta z etiudy p ro zaiczn ej18 Wielkanoc mówi do narratora:

Żeby to choć ktoś napisał. W zniósł w ysoko pod słońce, dał św iadectw o ich życiu i tem u nieludzkiem u i tak p k k n em u ich końcowi. Jeśli jeden pozo­ stanie, niechby on to w Biblii napisał. Żeby ludzie zza siódm ego morza przy­ jeżdżali pod te mury — i tak płakali jak m y d z isia j18.

Na te d eklaracje pisarskie Borowski, bardzo trafn ie oceniając ideę pisarstw a Rudnickiego związanego z latam i wojny, odpowiada:

R udnicki jest dziś nam iętnym ideologiem Żydów, pozwala im odbudować w iarę w siebie, jako w naród i w ludzi, dlatego typow ość losów jest u niego ie A. R u d n i c k i , Szekspir. Warszawa 1949, s. 61.

17 A. R u d n i c k i , Niebieskie kartk i, ślepe lustro ty c h lat. W arszawa 1958, s. 18. 18 Term inem tym określa utw ory R u d n i c k i e g o z tomu S zekspir W y k a w Pograniczu powieści, rozdz. Funkcja solidarnej pamięci.

(11)

460 E W A F R Ą C K O W IA K

tłem , w yjątkow ość — w yb ija się na plan pierw szy. Według fałszyw ej, ale efek ­ tow nej form uły chrześcijańskiej R usinka w dyskusji nad E ta p e m : „Jeden dobry człow iek okupił ohydę O św ięcim ia”. A dolf uważa, że najlepszym le­ karstw em na faszyzm jest pokazać piękność um ierających przez niego (przez co zaciem nia sam m echanizm faszyzm u — jeżeli ludzie b yli tacy, to jak m ożli­ w e b yło to — co się sta ło ? )20.

Rudnicki w prozie okupacyjnej broni godności człowieka, a tym, co godność tę mogło obronić najbardziej, była piękna, bohaterska śmierć. M itologizując, w yolbrzym iając jej często jakże zwykły, ludzki w ym iar Rudnicki spełnia to zadanie pisarza — dać świadectwo czasom m inio­ nym — k tó re W yka w Pograniczu powieści nazyw a funkcją solidarnej pamięci, a Rudnicki sam określił przytoczonym i wyżej słowami: „żeby to choć ktoś napisał”.

Borowski dekom ponuje przebieg myślowo-ideowy m artyrologicznej legendy Rudnickiego, pow oduje w niej zgrzyt przez sprowadzenie jej do wym iarów, które uważa za rzeczywiste. A więc tym dekom ponują- cym czynnikiem jest to, co za Irzykow skim nazw aliśm y pierw iastkiem pałubicznym . Pokazuje — do czego m oralne przyzwolenie dają m u jego przeżycia oświęcimskie — że w człowieku bardzo silny jest instynkt samozachowawczy, a śm ierć nie ma nic z patosu. „To tylko jest zwykłe św iństw o” 21 — jak mówią bohaterowie Hemingwaya.

K ontynuując rekonstrukcję sądów Borowskiego o głównych grze­ chach lite ra tu ry czy w ogóle sztuki pow ojennej tem atycznie związanej z w ojną, należy wspomnieć o jego recenzji z Zakazanych piosenek (3, 37—41). Film Zakazane piosenki — rzecz sama w sobie niewinna, ale sym ptom atyczna: sentym entalna, łzawa, hurrapatriotyczna, psycholo­ gicznie niesłychanie naiw na. Szlachetne intencje realizatorów nie ule­ gają wątpliwości. Borowski jednak surowo a dosadnie pyta: „Po jaką cholerę był te n kicz spreparow any?” Rzeczywiście, na Eroikę Munka, która w swym antykonw encjonalizm ie kom prom itującym papierową, „literacką” bohaterskość jest tak bliska postawie Borowskiego, trzeba było zaczekać dobre parę lat.

Błaha recenzja, tak jak i błahe opowiadania Kamiennego świata, pozwala n a wyciągnięcie niebłahych wniosków: sentym entalizm , krze­ pienie serc, wszelka rom antyczność była najdalsza postawie Borow­ skiego. Jego domeną była Apokalipsa, a uznanym celem literatu ry nie budzenie szlachetnych uczuć, lecz bezwzględna, surowa, możliwie n a j­ pełniejsza prawdziwość obrazu. W cytowanej w łaśnie recenzji pisze:

N ie sądzę, aby literatura nasza bez w yjątk u trafnie ujm owała obraz m inio­ nych lat. Te same problem y są ośw ietlane z diam etralnie różnych stanowisk

20 L e o p o l d , op. cit., list z 23 V I 1948.

(12)

W K R Ę G U „ K A M IE N N E G O Ś W I A T A ” B O R O W SK IE G O 461 (pow stanie w arszaw skie, obozy), postaw y ideologiczne są najrozmaiciej osą­ dzane (sprawa AK), są zagadnienia i fakty m itologizow ane, w yolbrzym iane lub zm niejszane albo w ręcz niedostrzegane (choćby brak obrazu struktury go­ spodarczej GG). Tu bystrzejszą od literatury stała się publicystyka polityczna i gospodarcza, a nagą prawdę ukazuje częstokroć najw ym owniej — dokument. P osługując się zarówno m ateriałem literackim , jak dokumentarnym, jak w resz­ cie w łasn ym i w spom nieniam i — można by pokusić się o stworzenie syn tetycz­ nego obrazu życia okupacyjnego, obrazu, w którym by w szystk ie elem enty b yły — prawdziwe. [3, 38]

N astępnie Borowski poddaje krytyce jakże częsty daltonizm poli­ tyczny, nieum iejętność czy cofanie się przed wyciąganiem wniosków z w ielkiej lekcji, jaką stw arza ciągle historia. Chodzi mi o ten nu rt twórczości Borowskiego, którego najpełniejszym w yrazem jest Bitwa pod G runwaldem . Doświadczenie w ojny nauczyło Borowskiego zbyt w iele (inna rzecz, że był w yjątkowo pojętnym uczniem), by po jej zakoń­

czeniu wołać w raz z innym i: cieszmy się, w ojna się skończyła. W po­ w ojennym zam ieszaniu natychm iast ocenił praw idłow o sytuację w za­ chodniej Europie. Tak prawidłowo, że przerażająca jest dzisiejsza ak tu ­ alność jego m onachijskich wierszy.

Pierw szym , psychologicznie zrozumiałym, rozczarowaniem Borow­ skiego po w yjściu z obozu było spostrzeżenie, że mimo w ojny cały daw ny świat, k tó ry do niej doprowadził, wcale się nie zawalił. Spostrze­ żenie to świetnie oddaje aluzyjne opowiadanie z Kamiennego świata pt. Opera, opera. Po w yzw oleniu n a rra to r jest w Niemczech w operze z elegancką i w yperfum ow aną Niemką, Słuchaja Fidelia, wszystko jak przed wojną. Tyle tylko, że Niem ka m a wątpliwości, czy jej towarzysz dobrze się bawi. Uporczywie zapytuje: „Bist du vielleicht böse?” N ar­ ra to r — w poesesmańskiej kurtce, którą dostał, gdy wychodził z obozu, za pasiak i koszulę z pokrzyw — równie uporczywie odpowiada: „ Aber wo! W arum soll ich denn?” Cóż innego można było odpowiedzieć ko­ muś, dla kogo w ojna niczego nie zmieniła i kto nic nie rozumie.

Dla polskiej em igracji zachodniej, tych żałosnych cieni wielkich emi­ grantów , Borowski ma w swoich środkach pisarskich tylko zjadliw ą ironię i szyderstwo. Jej groteskow y w ym iar ocenia trzeźwo i bez­ błędnie:

Pułkow niku spod Zamościa, prowadź pew nie, prowadź prosto, z echem piosnki marsz, Dąbrowski! Z tej niem ieckiej ziem i sielskiej w ejdziem prosto do angielskiej. [1, 160]

W Bitw ie pod G runw aldem jest scena pełniąca funkcję m etofory po­ litycznej. A m erykański w artow nik zastrzelił dziewczynę z obozu

(13)

462 E W A F R Ą C K O W IA K

sów. Przerażonem u porucznikowi n a rra to r odpowiada: „Przez sześć 1st strzelali do nas Niemcy, teraz strzeliliście wy, co za różnica?” (2, 206i. A tłum zgromadzony nad ciałem dziewczyny skanduje: Ge-sta-pc! Ge-sta-po!

Podobnie metaforyczną rolę spełnia opowiadanie z Kamiennego świata pt. „Independence Day”. Akcja jego rozgrywa się w tym sam y n obozie dipisów. B yły więzień Dachau, ukarany przez Niemców b u n k ren za sabotaż polegający na pieczeniu placków kartoflanych, zostaje uka­ ran y tym samym bunkrem za to samo przestępstw o przez nową władz? obozu — A merykanów.

Naciągnięta do granic prawdopodobieństwa pointa opowiadania wskazuje w yraźnie na jego symboliczny charakter. Opowiadanie t» najbardziej z całego cyklu można by, ze względu na spełnioną funkcję m etaforyczno-dydaktyczną, nazwać przypowieścią w znaczeniu, jakie tem u term inow i nadaje Biblia. Zadedykowane jest „Publicyście Kazi­ mierzowi Koźniewskiem u” jako autorow i wojennych reportaży z alian­ ckich frontów dyplomatycznych, pt. Rok ziem i obcej i Przez dziesięó wojen, napisanych w beztroskim stylu roman d’aventures, z szlachet­ nym zam iarem przedstawienia, „jak to na wojence ładnie”. A utor tych reportaży ukazuje z równym zapałem zabiegi dyplom atyczne Rządu londyńskiego, organizowanie kontaktu z krajem , jak i uczenie się przez polskich żołnierzy w Szkocji, przy w ydatnej pomocy Szkotek, języka angielskiego oraz tęsknotę do k raju — między jednym a d ru ­ gim party — polskich oficerów-lotników w Afryce. Rom antyczny i ga­ wędziarski ch arakter tych wspominek pokrewny jest relacji Wańkowi­ cza o Monte Cassino, o którym w jednym z listów z Monachium Borow­ ski z przekąsem napomyka:

M elchior W ańkowicz niesłychanie gruby i opowiada w szystkim o Mont? Cassino, które zdobywał (z laską w ręce, bo było pod g ó rę )22.

Adres polemiczny jest zrozumiały. W tego rodzaju dokumencie nie było miejsca na jakąkolwiek ocenę, przyporządkowanie ideolo­ giczne czy polityczną refleksję. Autorowi, który w przypadku znale­ zienia się w obozie dipisów należałby do tych, którzy urządzają pa­ triotyczne ogniska, prezentuje ujrzany przez siebie ponuro-groteskowy porządek w prow adzony przez polskie władze em igracyjne i nadrzęd­ ne — am erykańskie.

Opowiadania cyklu pozbawione dedykacji, a związane z rzeczywi­ stością obozową i końcem wojny, podbudowują i rozszerzają oskarżenia z w yraźnym i adresami.

22 L ist do H. Bodalskiej. W: A. M a ł e k , W 10-lecie śmierci T. Borowskiego. „Twórczość”, Д961, z. 8, s. 62.

(14)

W K R Ę G U „ K A M IE N N E G O Ś W I A T A ” B O R O W SK IE G O 463

Odm istyfikowane życie obozowe to opowiadanie Kolacja — b ru ­ talny skrót obozowej rzeczywistości, jaką kreu ją opowiadania z tom u Pożegnanie z Marią. Egzemplifikacja spostrzeżenia, że człowiek zagro­ żony śmiercią nie cofa się przed niczym, aby przeżyć. Świadomie pro­ w okacyjna pointa: n arra to r nie jadł mózgów rozstrzelanych więźniów, bo nie mógł „dodrapać się na czas” — wym ierzona zostaje przeciwko jednostronnie bohatersko-m ęczeńskiem u schematowi przedstaw iania wojennej rzeczywistości. Sprawiedliwość — to akty samowoli w typie „oko za oko” reprezentow ane przez M ilczenie i Spotkanie z dzieckiem . Niemcy po w ielkiej wojnie to cichy kościółek z otoczonymi czcią ta ­ bliczkami nagrobnym i esesmanów w Końcu

wojny-W szystko opowiadania przew rotne, rozbijają one schematy i nad każdym z nich można b y umieścić jako dedykację wezwanie z mona­ chijskiego wiersza pisarza:

Tłum owi słow em iść na przekór! [1, 187] 2

N astępny plan polemiczny cyklu to rozpraw a z literatu rą nazwaną przez Kazim ierza Wykę rozrachunkam i inteligenckim i.

W powojennej rzeczywistości, która w ym agała od pisarza pełnego zaangażowania i aprobaty dla dziejących się przemian, pisarze usiłując odnaleźć miejsce swego socjologicznego zaszeregowania przeprowadzili, poprzedzoną rachunkiem sumienia, generalną spowiedź ze swej inte- ligenckości.. Postaw ę inteligencką określa W yka następująco:

Zagadnienie postaw y inteligenckiej pow staje w naszej prozie w ówczas, k ied y uczestnicy dokonanego już procesu w yodrębnienia i izolacji inteligenta polskiego podejm ować zaczynają próby przeciw staw ienia się tem u procesowi. N ie m ogąc już w dziedzinie faktów społecznych, przynajm niej na obszarze sw ojej św iadom ości usiłują stanąć w konkretnym szeregu społecznym *3. N u rt rozrachunków inteligenckich reprezentują: D ygat w Jeziorze B odeńskim i Pożegnaniach, Paw eł H ertz w Sedanie, Kazimierz B ran­ dys w D rew nianym koniu czy W ilhelm Mach w Rdzy.

Słusznie zauważa Andrzej K ijo w sk i24, że literatu ra ta rozgrywała się w kategoriach biograficznych. Znalazło to swój form alny w yraz w n ar­ racji prowadzonej w pierw szej osobie czy po prostu w konstrukcji pam iętnika. B ohater jest ofiarą alienacji. N ie wiąże go nic z nvesz- czańskim środowiskiem, z którego najczęściej pochodzi, w każdym ra ­ zie na pozór nic. Św iat realn y oglądany jest poprzez jego psychikę,

23 W y k a , Pogranicze powieści, s. 210.

(15)

464 E W A F R Ą C K O W IA K

a konflikt polega na dążeniu do przezwyciężenia alienacji, k tó rą po­ głębia okoliczność, że bohater ten, jak to w ystępuje np. u Dygata, obdarzony jest gombrowiczowską niemożnością. Kijow ski pisze o tym bohaterze:

Z plazm y psychologicznej i surowych praw socjologicznej konstrukcji losu ludzkiego ulepiono cierpiętniczą kukłę odchodzącego in te lig e n ta 25.

Kukła — to właściwe określenie, zwłaszcza jeżeli chodzi o bohatera stworzonego przez H ertza. Został on skonstruow any tylko po to, by zaprezentować przebieg procesu socjologicznego. Toteż nie ma żad­ nych cech indyw idualnych, wszystko w nim jest typowe, każda jego myśl czy ruch służy ilustracji z góry założonej tezy. Jest to bohater- -symbol, bohater-ilustracja. Nie ma mowy, by w zruszał, jak też z d ru ­ giej strony nie można jego losu nie zaaprobować. Bezwzględna typo- wość konfliktu, która obchodzi jedynie Hertza, znalazła w yraz nie tylko w kreacji bohatera, lecz i w rodzaju prozy, jaką zastosował w Sedanie. Jest to proza na pograniczu eseju, gdzie kom entarz gra rolę główną, a w ydarzenia służą w yłącznie egzemplifikacji podanych w kom entarzu uogólnień.

L iteratu ra ta usiłując przezwyciężyć postawę inteligencką przezwy­ cięża ją tylko pozornie. Jeżeli bohater nie działa, lecz myśli, to jego zerwanie z mieszczaństwem odbywa się tylko w kategoriach in telektu­ alnych. Przem iany spadają na niego z zewnątrz, decyduje o nich hi­ storia. Tak zadecydowała np. w ojna o losach Adama Lam berta z Se- danu Hertza.

Zagadnienie rozrachunku inteligenckiego, które przejaw ia się jedy­ nie jako pewna konw encja literacka, Borowski podchw ytuje i kompro­ m ituje w K am iennym świecie. Dwa spośród opowiadań cyklu zadedy­ kowane są Hertzowi i Dygatowi.

Klucz do in terpretacji opowiadania K am ienny świat, opatrzonego w adres polemiczny ,,Dla towarzysza Paw ła H ertza” , daje sam autor określając w K rótkiej przedm owie kom prom itow aną postawę jako po­ zytyw ny katastrofizm . W poglądzie na św iat bohatera, jakiego stwo­ rzył Hertz, Adama Lam berta, dom inantą jest przeczucie nieuniknionej katastrofy, która grozi św iatu mieszczańskiemu. Tę nieuchronną klę­ skę symbolizuje ty tu ł tomu: Sedan.

A utor nie poddaje krytyce swego bohatera, lecz go aprobuje, co wynika, o czym już była mowa, z typu jego kreacji. Adam L am bert jest bohaterem pozytywnym : przeczuwana przez niego klęska miesz­ czańskich w artości doprowadza do zajęcia wobec tych wartości stano­ wiska krytycznego, a w dalszej konsekwencji do jedynego słusznego

(16)

W K R Ę G U „ K A M IE N N E G O Ś W I A T A ” B O R O W SK IE G O 465

w yboru: zaakceptow ania przem ian, opowiedzenia się po ich stronie. Ale „treści, do których zdąża moralnie, szczególnie w Porwaniu Euro­ p y będą antylam bertow skie, antyinteligenćkie, droga ku nim nie prze­ staje być lam bertow ska” 26.

Adam Lam bert, którego przem ianę sugeruje komentarz, jest ukształtow any od pierw szych stron książki i do końca pozostaje taki sam: w yrafinow any kulturalnie, ostatni z wielkiego, mieszczańskiego rodu Lam bertów . Tylko w świecie myśli i sztuki czuje się pewnie. Realne zdarzenia, cała codzienność jest m u równie obca, gdy poddaje się kuracji psychoanalitycznej w sanatorium pod Wiedniem, jak kiedy przystępuje do pracy w m uzeum w zburzonej Warszawie.

Borowski kom prom ituje po pierwsze w ogóle postawę k atastro ­ ficzną, dla której charakterystyczne jest bierne oczekiwanie, zupełne nieangażowanie się w bieg wypadków. Pokazuje najpierw jej m oralne zakłamanie. N arrator opowiadania, totalny katastrofista, który opa­ now any jest obsesją, że „wszechświat w ycieka w pustkę jak woda przez palce i że kiedyś — może jeszcze dziś, może dopiero jutro, może za parę la t św ietlnych — wsiąknie w nią bezpowrotnie, jakby był zbudow any nie z solidnej m aterii, lecz tÿlko z przelotnego dźw ię­ k u ” (2, 269), mimo to kłopocze się spraw am i codziennymi. Załatw ia w biurach jakieś spraw y, wieczorem w raca do mieszkania kupionego „na lewo” za wysoką sumę.

W szystko to robi z pogardą i lekceważeniem, do czego daje mu praw o rzekom a wyższość nad innym i. Bo on jeden wie, że wszystko nie m a sensu, jeżeli praw dziw ym końcem jest nicość i pustka. Tę wyższość w yraża poprzez patrzenie z góry, okiem turysty, n a otaczającą go rze­ czywistość. Jak Adam Lam bert, jest chłodnym i obojętnym obserw a­ torem. U nicestw iająca dla krytykow anej postaw y pisarskiej jest, jak zawsze w K am iennym świecie, pointa opowiadania. O bojętnie i z wyż­ szością patrzący na św iat n arrato r, dla którego najw ażniejsze są jego psychiczne doznania, co stanowi zaprzeczenie epickiego dystansu i epic­ kiej sprawiedliwości, usiłuje wzbudzić w sobie tkliwość dla ogląda­ nych rzeczy i uchwycić ich sens:

Zamierzam bowiem napisać w ielkie, w ieczyste dzieło epickie, godne tego nie przem ijającego, trudnego, jakby ciosanego w kam ieniu świata. [2, 263] Podobnie Hertz, tworząc bohatera jak najbardziej inteligenckiego w swym odczuwaniu, jego losami w yraził praw dę obiektywnego pro­ cesu socjologicznego, co w w yniku dało pozorne przezwyciężenie po­ staw y inteligenckiej.

(17)

466 E W A F R Ą C K O W IA K

Dygatowi zadedykowane zostało opowiadanie pod tytułem M iesz­ czański wieczór. N arrato r opowiadania jest skondensowaną, skrótową kreacją utworzoną w edług wzoru Dygata. O Jeziorze Bodeńskim pi­ sze Wyka w Pograniczu powieści:

Tylko zachowując dużą ostrożność i pam iętając o różnicach powiedzieć można, że organizuje tę książkę m o n o l o g a u t o r s k i . Proza z um ieszczo­ nym pośrodku egotycznym narratorem zawsze ciąży ku podobnemu m onologo­ wi. W w ypadku D ygata ciąży tym m ocniej, że sprawa w ew n ętrznego i zew ­ nętrznego aktorstwa stanow i jeden z najgłów niejszych jej m otyw ów m yślo­ w ych 27.

Bohater Dygata jest egocentryczny, zam knięty w świecie w łasnych myśli i doznań, m arzy o w yrw aniu się z mieszczańskiego środowiska i o czynnym udziale w życiu, ale poza te pragnienia nie wychodzi. Zbyt interesuje się sobą, wypadki zewnętrzne, naw et takie jak wojna, nie wnoszą żadnych zm ian do mikrokosmosu jego psychiki. Jest po gombrowiczowsku niedojrzały, a jego bunt przeciw ko intelektualnym i obyczajowym konwenansom stanowi w ynik dążeń, też rodem z Gom­ browicza, do w yrw ania się z określających człowieka ram, w jakie w tłaczają go inni ludzie.

Borowski — w imię zachowania właściwych proporcji ludzkich do­ znań i przeżyć, w których najw ażniejszym powinien być czynny kon­ ta k t z realnym, zew nętrznym św iatem — naraża Dygatowskiego boha­ tera na konfrontację z rzeczywistością, z której ten wychodzi ośmie­ szony.

M ieszczański wieczór jest opowiadaniem złośliwym. B ohater Dy­ gata, który w Jeziorze Bodeńskim mówi o sobie: „Szlachetne poryw y dokonyw ały się przed zaśnięciem w łóżku, nasycały mrok nocy i roz­ praszały się w blasku d n ia” 28, w M ieszczańskim wieczorze przed za­ śnięciem oddaje się erotycznym marzeniom. M arzenia te w term ino­ logii freudow skiej noszą miano m arzeń na jawie i tak jak sny zaspokaja­ ją ukryte życzenia i pragnienia człowieka, rekom pensują jego niepowo­ dzenia w życiu realnym . N arrato r Mieszczańskiego wieczoru myśli więc o kobietach. W szystko byłoby zrozumiałe, logiczne, gdyby nie dekom ponująca pointa opowiadania. Oto m arzący o różnych kobie­ tach i związanych z nim i różnych przeżyciach erotycznych bohater w kulm inacyjnym punkcie „m yślonej” fabuły m usi ją z żalem p rzer­ wać, by wziąć w ram iona młodą żonę, która w łaśnie w róciła z łazien­ ki. Rzeczywistość więc, zew nętrzny świat jest odległy o ru ch ręką, ale Dygatowski bohater, k tó ry m arzy o czynnym w nim udziale, do­ browolnie zasklepia się w spraw ach w łasnej jaźni. Jego główny pro­

27 Ibidem, s. 218.

(18)

W K R Ę G U „ K A M IE N N E G O Ś W I A T A ” B O R O W SK IE G O 467

blem: człowiek jako aktor g rający samego siebie przed audytorium w szystkich innych i przed sam ym sobą — doskonale podchw ytuje Borowski w konstrukcji przedsennego m arzenia na jawie.

A utor Kamiennego świata uw aża literatu rę rozrachunków inteli­ genckich za ucieczkę od zasadniczych problem ów współczesnej rzeczy­ wistości. Wiąże się to z jego poglądam i na zadania pisarza i literatury, którym dał w yraz w swej publicystyce i krytyce literackiej. Nie bez w pływ u na to stanowisko były też zapewne ówczesne polemiki lite­ rackie.

Chodzi tu przede w szystkim o toczącą się w latach 1945— 1948 na łam ach „K uźnicy” i „O drodzenia” dyskusję nad ideow o-artystycz­ nym i założeniami lite ra tu ry Polski Ludowej. Główny n u rt tej dyskusji koncentrow ał się wokół zagadnień prozy, a jej kierunek polemiczny skierow ano przeciwko literaturze dwudziestolecia.

W „K uźnicy” i „O drodzeniu” ścierało się w dyskusjach średnie po­ kolenie pisarzy i krytyków . Młodzi dawali w yraz swym poglądom prze­ de w szystkim na łamach „Pokolenia”, dw utygodnika literackiego w y­ chodzącego w latach 1946— 1947.

Do bardzo „dorosłej” dyskusji, w kraczającego do literatu ry pokole­ nia twórców, nowy, ożywczy ton w niósł Borowski. Nie miejsce tu na relacjonow anie jej przebiegu. Chodzi tylko o w ypunktow anie sta­ nowiska Borowskiego. Znalazło ono szczególny w yraz w pełnym pasji i m anii pouczania artykule, napisanym w form ie dialogu wspólnie ze Stanisław em M arczakiem-Oborskim, pt. P am flet na starszych b ra ci29. J e st to znakomita ilustracja młodzieńczej gwałtowności i niecierpliwości Borowskiego, jego żądań przem iany w literaturze typu hic et nunc, jego zrozumiałego w kontekście biografii żalu: „Apokalipsa była! Poszła! A w literatu rze spokój” 30.

W arty k u le tym w yraźnie doszły do głosu te pretensje Borow­ skiego do kształtującej się lite ra tu ry Polski powojennej, k tó re póź­ niej znalazły artystyczne przetw orzenie w K am iennym świecie.

Najgłówniejsze zarzuty dotyczą — po pierwsze: nieautentycznego i niepełnego odzwierciedlenia przez literatu rę dokonujących się w k ra ­ ju przem ian; po drugie: rzekom ej zm iany postaw pisarzy, którzy w przew ażającej ilości wywodząc się z klasy mieszczańskiej przysto­ sowali się do nowej rzeczywistości, ale literatu ra, jaką tworzą, nie spełnia przyjętych przez nich zobowiązań ideowych; po trzecie: prze­ w ażającego w literatu rze tonu „tradycyjnego, bogoojczyźnianego i mieszczańskiego”.

29 T. B o r o w s k i , S. M a r c z a k - O b o r s k i , Pa m flet na starszych braci. „Pokolenie”, 1947, nr 3.

(19)

468 E W A F R Ą C K O W IA K

Ustosunkowując się do tradycji dwudziestolecia, prow adzący dia­ log stw ierdzają, że powojenne postulaty poezji zaangażowanej i ko­ m unikatyw nej powinny organizować się w opozycji do dwóch pod­ stawowych szkół poetyckich dwudziestolecia: Skam andra i Awangardy. Ten stosunek do tradycji dwudziestolecia m a dalszą genealogię niż czasy bezpośrednio po wojnie. Da się on bowiem łatw o odczytać z dys­ kusji i programowych utw orów poetów okupacyjnej W arszawy. Na pytanie ,,jak pisać?” pierw szy z prowadzących dialog, Tadeusz Borow­ ski, odpowiada:

Wierzę, że żywa, prawdziwa literatura leży raczej na ulicy niż na biurku pisarza, że bez kontaktu z rzeczywistością, bez porzucenia eklektycznej posta­ w y sm ętnie zadumanego klerka, bez ostrej i bezwzględnej w alk i o swoją rze­ czyw istość społeczną i ideologiczną — ani się atm osfery życia literackiego nie oczyści, ani się nie napisze żadnej rzeczy, w której by było choć jedno słow o o rzeczyw istym świecie.

W pierwszym num erze poświęconego zagadnieniom k u ltu ry efem e­ rycznego czasopisma „N u rt”, którego założycielem i redaktorem n a­ czelnym* był Tadeusz Borowski, ukazał się program ow y arty k u ł S ta­ nisława Marczaka-Oborskiego pt. W alka o treść po raz drugi. A rty ­ kuł ten można uważać także za w yraz ówczesnych poglądów Borow­ skiego. Jest on rozwinięciem postulatów P am fletu na starszych braci. Pisze w nim M arczak-Oborski:

Gotowi jesteśm y przyjąć taki lub inny w yraz artystyczny, jeżeli tylko dzieło będzie m iało w sobie praw dziw ie „życiowe bebechy”, a nie tęsknotę za n ie ­ w idom ym księżycem .

Twórczość H ertza uważa za „okaz niezwykle w yrafinow anego este- tyzm u”, a o Jeziorze B odeńskim pisze:

Jest to zam knięte koło błyskotliw ych sform ułowań i sublim owanych n a­ strojów, poza które nie potrafi w yjść ani bohater powieści, ani autor — obaj cierpiący na nieuleczalną „piętrow ość”, tzn. przekorną m anierę oglądania św ia ­ ta z wyższej jakiejś kondygnacji. Ale wszystko, na co patrzy się z w ieży, w y ­ daje się małe, nieproporcjonalnie w ielka staje się w łasna postać 31.

Zarzucając gubienie właściwych proporcji, rozdmuchiwanie psy­ chicznych problem ów bohatera tak dalece, że niemożliwy staje się kon­ ta k t z rzeczywistością, Borowski nie godzi się na postawę Dygata.

Opowiadania zadedykowane Hertzowi i Dygatowi w yróżniają się w yraźnie spośród innych opowiadań w K am iennym świecie. To nie jest proza Borowskiego. Zarów no K am ienny św iat, jak i M ieszczański wieczór są pastiszami. Dlaczego Borowski „podrabia” prozę tych dwóch

31 S. M a r c z a k - O b o r s k i , Walk a o treść po raz drugi. „Nurt”, 1947, nr 1, s. 47, 44.

(20)

W K R Ę G U „ K A M IE N N E G O Ś W I A T A ” B O R O W SK IE G O 469

pisarzy? Kazimierz Wyka pisze w rozdziale Pogranicza powieści zatytuło­ wanym Rozrachunki in teligenckie:

Ponadto w tych książkach w łaśnie od ujęcia form alno-narracyjnego pro­ wadzi najpew niejsza droga do pełnego opisu krytycznego i dobrze oznaczone kąty tego ujęcia mogą w yznaczać cały przebieg k ieru n k u 32.

Ukazanie w krzyw ym zwierciadle postaw Hertza i Dygata jest peł­ niejsze, w yraźniejszy jest polemiczny stosunek dzięki podchwyceniu przez Borowskiego właściwości narracyjnych i stylowych tej prozy. Jej ch arak teru zwierzeń, jaki nadaje n arracja prowadzona w pierw ­ szej osobie oraz introspekcyjna m etoda analizy psychologicznej. Da­ lej — w sferze cech językowych długa, skomplikowana, o szerokim od­ dechu fraza zdaniowa, spokojny tok wypowiedzi, daleki od języka mówionego. Oto dw a fragm enty, które zobrazują pastiszowe uzdol­ nienia Borowskiego. Pierw szy z Sedanu Hertza, drugi, z Kamiennego świata:

B yłem sm utnym dzieckiem m ojego czasu, rosłem Sam, pełen pogardy dla ludzkich spraw moich rodziców, pełen lekcew ażenia dla rówieśników: oni bo­ w iem , jak to zauw ażyłem , przyjm owali obraz św iata łatw ow iernie, nie podej­ rzewając, że kryje w sobie ogromną ruinę i ciszę, która przyjdzie i zakończy, niby dobrze skonstruow ana muzyczna fraza, kanonadę artylerii i płacz dziecka w spalonym domu pod w zdętym jak papier d ach em 33.

Od pew nego czasu, jak płód w łonie kobiety, dojrzewa w e m nie i trwoż- nym oczekiw aniem napełnia m nie świadomość, że Niezm ierzony W szechświat w ydym a się z niew yobrażalną szybkością, niczym kosm iczna bańka mydlana; nurtują m nie kłujące niepokoje skąpca, kiedy choćby przez chw ilę pom yślę, że w szech św iat w ycieka w pustkę jak woda przez palce i że kiedyś — może jeszcze dziś, może dopiero jutro, może za parę lat św ietln ych — w siąknie w nią bezpowrotnie, jakby był zbudowany nie z solidnej m aterii, lecz tylko

z przelotnego dźwięku. [2, 260]

3

N astępny problem, jaki w yłania się z dem askującego stanow iska Borowskiego w K am iennym świecie, stanowi zagadnienie etyki p isar­ skiej. Doszło ono do głosu w opowiadaniu D ziennik podróży. Opowiada­ nie to prezentuje swoiste i nietypow e w rażenia, jakie wyniósł Borow­ ski z podróży do Jugosławii, którą odbył w jesieni 1947 jako członek delegacji Związku L iteratów Polskich.

Pisarze zmęczeni zwiedzaniem D ubrownika przysiedli na chwilę na kam iennej ławie, jakich jest dużo po drodze ze starego D ubrow ­ nika do nowego portu. Jeden z członków delegacji zastanaw ia się, ile i co napisano o nim w gazecie, inny myśli o obiedzie. Borowski w p rze­ glądanej gazecie znajduje zdjęcie, które przedstawia rozstrzeliw anie

32 W y k a , Pogranicze powieści, s. 212—213. 33 P. H e r t z , Sedan. Warszawa 1950, s. 8.

(21)

470 E W A F R Ą C K O W IA K

greckiej ludności przez greckich faszystów. Opowiadanie zaopatrzone jest w motto z Ważyka: „...faszysto, wrogu mój śm iertelny” (w skład tej delegacji Ważyk też wchodził) — i kończy się zdaniem:

W staliśm y i poszliśm y raźno do hotelu, gdzie nam podano: hors d ’oeuvres

variés i caviar de Cladave do wyboru, crème de volaille, dindonneau rôti, charlotte russe oraz dingac i „turską k afę”. [2, 306]

Wymowa zestawienia w strząsającej fotografii i w ykw intnego menu obiadu polskich pisarzy jest jednoznaczna, choć z drugiej strony należy stwierdzić, że jest to dosyć demagogiczny i niew ybredny chwyt. Poza tym opowiadanie to m a nieprzyjem ny posmak osobistych porachun­ ków.

Borowski nie znosił atm osfery, jaka z konieczności w ytw arza się w zam kniętym klanie literatów . Był w ogóle zaprzeczeniem tego, co się wiąże ze słowem „lite ra t”. Podróż do Jugosław ii spotęgowała te urazy. Pisze o niej w liście do W andy Leopold:

Wróciłem z pewnym osadem w głow ie, samą podróż m iałem bardzo n ie ­ przyjemną, towarzystw o w prost fantastycznie niedobrane od Rudnickiego po­ czynając, który — zresztą w sp an iały człowiek, tylko dobrze św iadom swej w artości — wrócił zaraz do Polski, znudziwszy się, a na Mortonie kończąc. Zrobiliśmy w rażenie bardzo dziwne, coś pośredniego m iędzy surrealistam i, obżartuchami, hipochondrykami i h rab iam i34.

Ja k bardzo zafascynowała Borowskiego ta znaleziona w „Borbie” fotografia, świadczy jej ponowne pojawienie się w artykule zamiesz­ czonym przez Borowskiego w „Przeglądzie Akademickim” pt. Koło, tró jkąt i rozstrzelany człowiek, gdzie z kolei jako symbol dziejących się ciągle jeszcze n a świecie zbrodni faszystowskich służy ona konfron­ tacji z abstrakcyjnym i obrazam i. Jest to „wycieczka” Borowskiego przeciwko m alarstw u nieprzedmiotowemu, w którego systemie este­ tycznym, zdaniem autora, „mieści się kw adrat, tró jk ą t i koło, ale nie ma miejsca dla rozstrzelanego za wolność człowieka” (4, 15).

A więc problem D ziennika podróży zaw iera się w słowach Borow­ skiego o praw dzie pisarzy „na wychodne i na po dom u” z cytowanego arty k u łu Pam jlet na starszych braci. Jest to zagadnienie autentycz­ nego zaangażowania się w spraw y ideowe i autentycznej uczciwości wobec przyjętej postawy.

4

Odkłam ania dotyczące literatu ry i jej twórców dopełnione zostają przez dem askowanie kłam stw, nazw ijm y je tak, psychologicznych. Chodzi o takie fragm enty Kam iennego świata, jak Śm ierć Schillin- gera, Upalne popołudnie, Z aliczka. Borowski dekonspiruje tu ten pro­

(22)

W K R Ę G U „ K A M IE N N E G O Ś W I A T A ” B O R O W S K IE G O 471

ces psychiczny, k tó ry Irzykowski nazyw a w Pałubie garderobą duszy lub punktem fałszywym.

Punkt fałszyw y jest to świadom e albo zw ykle nieświadom e zam ilczenie prawdy, uchylenie pierwiastka pałubicznego, w ym inięcie tego, co jest dla n a­ szego dobrobytu intelektualnego w pewnej ch w ili n iew ygod n ym 3S.

P u n k t fałszyw y to zatem nic innego jak to, co Freud nazywa cen­ zurą. Wyciągnięcie na jaw przeżyć stłum ionych i w ypieranych ze świadomości w ystępuje w opowiadaniach Zaliczka i Upalne popołud­ nie charakteryzujących się freudow skim podejściem do zagadnień psy­ chicznych.

W Zaliczce narrator, który zmuszony jest prosić wysokiego urzędni­ ka, zapewne jakiegoś wydawnictwa, o zaliczkę, podświadomie jest wrogo do niego nastawiony. Gdy ten m u odm awia w ypłacenia pienię­ dzy, n a rra to r wychodzi z gabinetu zadzierając dum nie głowę i stąpając na palcach. Uważa, że urzędnik naw et jest przyjem ny, co sobie tłu ­ m aczy tym, iż w brew zwyczajowi ludzi niskich nie próbuje rekom ­ pensować braku w zrostu zadzieraniem głowy. Tu następuje kom pro­ m itujące dla n arrato ra zdanie:

nagle uśw iadom iłem so b ie’ że przecież ja jestem o w iele niższy od niego. [2, 298]

Podobny schem at ma Upalne popołudnie. Chłopiec w skazuje n a rra ­ torowi opalającą się w dość swobodnej pozie dziewczynę i mówi: „O, ja ­ ka bezw stydna dziewczyna”, a narrator: „W rzeczy samej, co za bez­ w stydna dziewczyna — odpowiedziałem przyjaźnie kiwnąwszy głową i, położywszy chłopcu rękę na ramieniu, zacząłem patrzeć na nią zachłan­ nie — tak samo jak on” (2, 299—300).

Zupełnie in n y charakter ma fragm ent Śm ierć Schillingera. Nie obrazuje on w gruncie rzeczy społecznie nieszkodliwych kłam stw , ja ­ kimi człowiek chce podnieść się w oczach innych, lecz mówi przede w szystkim o samookłamywaniu. Śm ierć Schillingera staw ia prob­ lem poczucia w iny w Skromnym w ym iarze Kamiennego świata. S ta r­ szy sierżant SS Schillinger, znany z okrutnego obchodzenia się z więź­ niami, gdy spotyka go wreszcie dobrze zasłużona kara, mówi:

O Gott, m e in Gott, was hab’ ich getan, dass ich so leiden muss? [2, 269] O pow iadający o tym zdarzeniu fo rarb ajter, którego sumienie też nie jest zupełnie czyste, dziwi się, jak to możliwe, by zbrodniarz nie zda­ w ał sobie spraw y z popełnionych win. Ironia tego opowiadania, w ska­ zującego na krańcow e zakłamanie moralne, do jakiego zdolny jest czło­

(23)

4 7 2 E W A F R Ą C K O W IA K

wiek, mieści się w tym, iż brak poczucia w iny zarzuca zupełnie szczerze zbrodniarz zbrodniarzowi.

5

O statnią grupę stanowią opowiadania „ostrzegające”. Istotę ich pa- łubicznej linii oddaje dobrze powiedzenie: „za ładne, żeby było praw ­ dziw e”. Jeżeli przebieg myślowy czy zdarzeniow y układa się w „ładną”, konsekw entną i uporządkow aną ku zadowoleniu czytelnika całość, na­ leży odnieść się do niego podejrzliwie. Bowiem wszelki porządkujący schemat, dający w percepcji to estetyczne zadowolenie, może być źró­ dłem fałszu.

W Podróży pulm anem w racające do k ra ju gruźlicze dzieci witane są orkiestrą, kwiatami, podróżują wygodnie, podczas gdy stłoczone w to­ w arowych wagonach gnieżdżą się z całym dobytkiem rodziny prze­ siedleńców. W innym fragmencie, zatytułow anym Pokój, mieszkająca z n arratorem dziewczyna żyje nie z nim, lecz — ku zdziwieniu czytel­ nika — z młodym bezrobotnym.

W Dziewczynie ze spalonego domu n a rra to r patrząc na ru in y wspo­ mina swoją dziewczynę, k tó ra tu mieszkała. Przechodząc koło domu czuje unoszący się w pow ietrzu zapach gnijącego ciała. Czytelnik jest już m ylnie zasugerowany, toteż w tym m iejscu następuje chłodne i rzeczowe ostatnie zdanie:

Jednakże węch mnie om ylił, gdyż, jak m nie przypadkowo poinformowano, dziewczyna ta została na innej u licy i w innym domu zasypana gruzem, w pół roku zaś po jej śm ierci ekshum ow ali ją krew ni i lege artis pochowali na ta­ nim podm iejskim cmentarzu. [2, 297]

Technika przeprowadzonego ostrzeżenia w opowiadaniu „Pod B oha­ terskim P artyzantem ” jest analogiczna. W ogródku rozrywkowym „Pod B ohaterskim P arty zan tem ” odbywa się zabawa taneczna. Ogólną uwagę

zw racają dwie pięknie tańczące lesbijki. A jednak:

N ie w ierzyliśm y w łasnym oczom. Gdy zaś lesbijka w eszła w krąg św iatła dopinając charakterystycznym , m ęskim ruchem rozporek, przekonaliśm y się ostatecznie, że to był m ężczyzna. [2, 302]

Opowiadanie to skomponowane jest zresztą tak, że nie tylko pointa rozw iew a jego konsekw entną i logiczną konstrukcję. Ostrzeżenia napo­ tykam y już po drodze. Na przykład opisując akordeonistę n arrato r do­ daje: „Jego w yłupiaste oczy były — rzecz oczyw ista — ślepe”. Dlaczego „rzecz oczywista”? Prow incja, prow incjonalna zabawa. Znany jest sche­ m at udziwniania, niezwykłości, rom antycznego i brzydkiego czaru, jaki często w literaturze nadaje się właśnie prowincji.

(24)

W K R Ę G U „ K A M IE N N E G O Ś W I A T A ” B O R O W S K IE G O 473

Albo taki opis:

Tym czasem w ogródku ściem niło się zupełnie. Pom iędzy drzewami k oły­ sały się na w ietrze św iatła jak złote kule. Czarne cienie drzew bezszelestnie przesuwały się po ziemi. Liście topól drżały i m igotały prześw ietlonym grzbie­ tem, w iatr odchylał je, zanurzał w cień i pokazyw ał ich czarne podbrzusza. Niebo było sine, prawie granatowe, w oń potu ludzkiego m ieszała się z zapa­ chem lip, które rosły w parku po drugiej stronie ulicy. [2, 302]

To nie jest rzeczowa i oszczędna proza Borowskiego. Wrażliwy, n a­ strojow y opis, atmosfera, oczywiście ledwo naszkicowana, dziwności i niezwykłości, brutalnie rozbita. Dodajmy, że opowiadanie zadedyko­ wane jest Iwaszkiewiczowi, a zatytułow ane „Pod Bohaterskim Partyzan­ tem ”, i że Borowski miał Iwaszkiewiczowi bardzo za złe, że wojna w y­ wołała tak m ały bezpośredni rezonans w jego twórczości 36.

I wreszcie Opowiadanie z prawdziwego życia, które mówi w ogóle, co w arta jest literatura, jak tru d n e i właściwie niemożliwe jest spro­ stanie w literackiej w izji bogatej i o k rutnej rzeczywistości. Spojrzenie na literatu rę spoza w ielkiego rozczarowania negującego jej pocieszającą i upiększającą życie rolę, rozczarowania, k tó re nazwano kompleksem obozowym pisarza.

N arrator opowiadania, ciężko chory, w obozowym szpitalu opowiada kapie Kwaśniakowi, który jest wielbicielem autentyzm u, bzdurne, ale prawdziwe historyjki z własnego życia, m arząc o kubku zimnej kawy stojącej przy łóżku kapy.

Byłem uczciw y i m ów iłem w najprostszych słowach prawdę, nic, tylko prawdę. A le czas m ijał bardzo powoli, a ja m iałem coraz większą gorączkę i coraz silniejsze pragnienie. [2, 264—265]

Gdy w yczerpał już re p e rtu a r tych praw dziw ych opowiastek, opowie­ dział kapie historię chłopca z Biblią. Kwaśniakowi nie podobała się ta opowieść, bo „To nie było zdarzenie z pańskiego życia”, ale łaskawie dodaje: „Może pan wypić moją kawę, mnie i tak nie wolno [...]. Ale niech mi pan już nic nie opowiada” (2, 265—266).

A więc opowiadanie z prawdziwego życia, jak w obozowym w ierszu pisarza Niebo października: „ziemia jest prawdziwa, i wiem już, jak prawdziwe jest ludzkie cierpienie” (1, 145). Reszta to są prawdziwe zmyślenia, bo oto co pisze Borowski w Igraszkach uczonego dow cipu:

Wśród zdarzeń i opowieści, które w ypełn iły dziesięć dni Dekameronu, tylko ponura zaraza w e Florencji i sielanka w ykw in tn ej m łodzieży są prawdziwe, reszta jest pięknym kłam stw em poezji. [4, 39—40]

36 Mówią o tym artykuły B o r o w s k i e g o : cytow any już Pam flet na s ta r ­

szych braci oraz Czy n arodzin y n o w ej literatury? („Przegląd Akadem icki”, 1947,

Cytaty

Powiązane dokumenty

Kiedy pani dyrektor znów udało się nas uciszyć, nasz gość przedstawił się i przywitał z nami?. Następnie pani dyrektor zapytała nas o różne zwycięstwa pani

Substituting the steady flow by uniform flow introduces considerably different motion resul for medium wave lengths. Japanese experiments for a tanker model indicate that for blunt

ICESat data over ~700 glaciers are enough to assess trends in glacial thickness change on the Tibetan Plateau which hosts ~37,000 glaciers.. Impact of

The film techniques, such as panning, tilting, sniper vision and different camera angles (wide shot, long shot, close-up, and extreme close-up), employed in the novel, as it were,

Brak perspektyw na osiągnięcie dwustronnego porozumienia w kwestii ewen- tualnego rozgraniczenia Śląska Cieszyńskiego spowodował, że na forum konferen- cji pokojowej Rada

within physics discussed in the introductory part of Book Two): in the proem of Book One, Seneca makes a powerful case for physics seen here as the necessary sister of ethics:

Spectral Clustering has been effective for trajectory analysis [34], [35] however; the similarity measure was based on trajectory location, rather than movement behaviour, as in

zadań zaproszona jest również rodzina, by mogła rozmawiać z innymi chrześcijanami, najpierw na płaszczyźnie lokalnej, to znaczy w para- fii czy diecezji, a następnie rodzina