• Nie Znaleziono Wyników

Balzac i "Jasełka" J. I. Kraszewskiego

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Balzac i "Jasełka" J. I. Kraszewskiego"

Copied!
20
0
0

Pełen tekst

(1)

Bronisław Czarnik

Balzac i "Jasełka" J. I. Kraszewskiego

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 14/1/4, 47-65

(2)

BRONISŁAW CZARNIK.

Balzac i „Jasełka“ ]. I. Kraszewskiego.

Kiedy n ied aw n o tem u czy tałem p ow ieść K raszew skieg o p. t. Ja sełka i sp o tk ałem się w niej z postacią h rabiego R ajm unda Górki, k tó ry tak gorliw ie i z takim zapałem pracuje nad w y ­ n alazkam i w z a k re sie m echaniki gospodarskiej, p rzy sz ła mi n a­ ty ch m iast n a m y śl pow ieść B alzaca, zn ana dobrze m iłośnikom fran cuskieg o a u to ra p. t. La R echerche de Г absolu i jej głów na osoba, B a lta z a r C laes. P o d o b ień stw o w y d ało mi się z b y t w iel­ kie, a ż e b y d w óch tych postaci nie p o staw ić b ezpośrednio obok siebie.

D o ty c h c za so w e p rac e k ry ty c z n e o K raszew skim pou­ czają n as o tem d o statecznie, że po siadał on um ysł b ard zo w r a ­ ż liw y na w szelkie w p ły w y zew n ętrzn e, zaró w n o społeczne, jak literackie. W ie d z ą c o tem , m ożna z g ó ry przypuścić, że K ra­ szew sk i ulegał w sw ojej tak niezm iernie obfitej działalności po- w ieściopisarskiej w w ięk szy m lub m niejszym stopniu w p ły ­ w om innych p isarzy , czy to polskich, czy to obcych. Ja k ą ż w ięc odpow iedź d a ją nasi k ry ty c y na pytanie, czy na K raszew skiego o d d z ia ły w a ły jakie obce w p ły w y i o ile? O dpow iedź ta nie m oże n as d o ty ch czas zadow olić. I nic dziw nego. O św ietlić k r y ­ ty czn ie i w szech stro n n ie tak olbrzym ią tw ó rcz o ść pow ieściow ą a u to ra D w óch Ś w ia tó w i ro zło ży ć na sk ład ające ją p ierw iastki, to zadanie nielada i dużo jeszcze upłynie czasu, zanim ono da się uskutecznić, tem bardziej, że K raszew sk im zajm ow ano się u nas do ty ch czas tak niew iele.

N ajpow ażniejsi nasi k ry ty c y , jak C hm ielow ski1),

Chle-x) J ó z e f I g n a c y K r a s z e w s k i , Kraków, 1888, str. 3 1 — 5 9 , 64, 7 7 — 78, 1 0 0 , 2 4 5 — 2 4 8 i 4 0 1 — 4 0 2 . — flistorya literatury pol­ skiej, Warszawa, 1 9 0 0 , t. V ., str. 196 i t. VI., str. 93 i 212. — Wstęp do X. tomu Wyboru pism Kraszewskiego, Warszawa, Lewental, 1 8 9 4 , str. VII— VIII, X, XIII i XV— XVI.

(3)

48 Bronisław Czarnik.

bo w sk i2), K aszew sk i3) i K rzem iński4) zazn aczają te w p ły w y innych p isarzy na K raszew skiego b ard zo ogólnie, nie określają ich dokładnie, nie podają na poparcie sw oich tw ierd z eń d ow o­ dów i szczegółow ych zestaw ień , a co w ięcej, różnią się w sw o ­ ich z a p atry w a n ia c h pod ty m w zględem . W latach daw niejszych zajął się jeden ty lk o C hm ielow ski zagadnieniem tern w e w ła ­ śc iw y sposób w p ra c y o P ie rw sze m dziesięcioleciu tw órczo ści K raszew skiego, um ieszczonej w w a rszaw sk iej K sied ze Jubile­

uszow ej z r. 18805), p rzed ru k o w an ej później w N a s z y c h P o- w ieściopisarzach (S e ry a I.) i w cielonej do dzieła jego o K ra­

szew skim . P o d a ł w niej au to r genezę pierw ocin p ra c y tw órczej znakom itego a u to ra w e w sz y stk ic h dziedzinach, a p rz e d e w sz y ­ stkiem na polu pow ieści, i w sk a z a ł na pisarzy , w y w ie ra ją c y c h w ó w cz is w p ły w na niego w jakim kolw iek kierunku. I tutaj jed­ nak pozostaje niejedno do dodania i w ycieniow ania, jak m ożna przekonać się o tem ze stu d y ó w now szy ch d ra K onstantego W ojciechow skiego, z ro z p ra w y jeg o: Kilka uw ag o zadaniu i te­

chnice p ierw szy c h „obrazów " K raszew skieg o (Pam . L iter., r. 1912, str. 400—411) i z dziełka W e rte r w Polsce (w p ły w W e r ­

tera na Poetą i Św iat).

Ni 2 p rzedstaw ia w iększej trudności dochodzenie, których

p isarzy znał K raszew ski, co o nich sądził i k tó ry c h w p ły w o w i m ógłby ulegać. K raszew sk i bow iem rów nocześnie z tak liczny ­ mi sw oim i u tw oram i pow ieściow ym i o g łaszał rów nież liczne a rty k u ły litera c k o -k ry ty c z n e w czasopism ach i w y d an iach książkow y ch , k tó re w sk a z y w a ły na to w sz y stk o b a rd z o do­ kładnie. Λ rozpoczął pisać te a rty k u ły już u w stę p u sw eg o za­ w odu — w r. 1832, u kładając p rzed m o w ę do pow ieści: Dwa

a dw a jest c z te r y , z c h a ra k te ry sty c z n y m napisem : R z u t oka na ścieżką, któ ra poszedłem , w y d ru k o w an ej jednak w ra z z po­

w ieścią dopiero w r. 1837. D odam nakoniec, że rozp atrzen ie się w tej całej spuściznie literack o -k ry ty czn ej u łatw ił ogrom nie

2) Kraszewski J ó z e f Ignacy. Wiek XIX. Sto lat myśli polskiej, t. VIII, str. 3 1 — 32.

3) Kraszewski jako powieściopisarz. Tygodnik Ilustrowany, r. 1887., nr. 22 1 , str. 199.

4) Kraszewski J ó z e f Ignacy. Wielka Encyklopedya Ilustrowana, t. XXXIX—-XL., str. 78 1 . Przedruk dosłowny tego artykułu znajduje się w Krzemińskiego Nowych Szkicach Literackich, Warszawa, 1 9 1 1 , str. 1 6 8 — 219, z dodatkiem tylko kilku uwag u dołu tekstu i z dodatkiem rozdziału VII-go, p. t. Kraszewski jako powieściopisarz.

W powyższych uwagach wymieniłem jedynie te dzieła i artykuły o Kraszewskim, które rzeczywiście poruszają sprawę wpływu pisarzy obcych na naszego powieściopisarza.

(4)

Balzac i „Jasełka“ J. I. Kraszewskiego. 49

n iestru d z o n y C hm ielow ski, k tó ry w X. tom ie W y b o ru Pism K raszew sk ieg o, w y d a n ia L ew en tala, z e b ra ł ją i p rzed ru k o w ał p. t. S tu d y a i s z k ic e literackie, uw zględniając nie ty lk o rzeczy ogłoszone za ż y c ia a u to ra w osobnych książkach, ale co naj­ cenniejsze, w s z y s tk ie w ięcej w a ż n e a rty k u ły , rozprószone po ro zm aity ch czasop ism ach .

W ym ien iłem w ty tu le niniejszej notatki n azw isko B alzaca. C zy w iem y dzisiaj co o stosunku K raszew skiego do francu sk ie­ go p isarza, o jakim ś wypływie a u to ra Eugenii Grandet na au to ra

D w óch ś w ia tó w ? O dpow iedź k ró tk a. K ry ty k a n asza nie zaj­

m o w a ła się jeszcze n a p ra w d ę tą sp ra w ą. Chm ielow ski, k tó ry jak dotąd, o kazał się najlepszym zn a w c ą tw ó rczo ści K ra sze w ­ skiego w e w sz y stk ic h p raw ie jej kierunkach, zaznacza tylko w dziełach i a rty k u ła c h w ym ienionych już pow yżej, że dow ód poznania B alzaca sp o ty k a m y u pow ieściopisarza polskiego sto ­ sunk ow o b a rd z o w cześn ie, bo już w r. 1836, że później w spom i­ na K raszew ski o nim n ieraz w sw oich p rac a c h litera c k o -k ry ty - cznych, a co w ięcej, liczy go do ty ch kilku pow ieściopisarzy, k tó ry c h b y ł „w ielbicielem “ i k tó ry c h u w a ż a ł za tw ó rcó w po­ w ieści now ej. Na tem już jednak p o p rze stał Chm ielow ski. Obok g łosu C hm ielow skiego w ym ien ię ch y b a jeszcze K aszew skiego, k tó ry w a rty k u le ładnym , ale w ięcej okolicznościow ym (z po­ w odu śm ierci K raszew skiego), rzucił b a rd z o ogólną uw agę, że K raszew sk i, „ p ierw szo rzęd n y pow ieścio p isarz“, nie w pro w adził jed n ak do lite ra tu ry św iato w ej żadnej nowej m yśli, ani form y, i ow szem , form y „B alzaca lub D ic k e n s a . . . naginał gwoli tw ó rcz o śc i w ła sn ej“. A w o b e c tego rzecz jasna, że zagadnienie, czem b y ł B alzac dla K raszew sk ieg o , oczekuje dopiero w p rz y ­ szłości dokładnego w yjaśnienia.

N o tatk a niniejsza z a m ierz a do całej tej niezm iernie rozle­ głej s p ia w y w p ły w ó w literack ich na u tw o ry K raszew skiego dorzucić drobniutkie ziarnko. Zanim jednak p rzy stą p ię do tego, ch ciałby m naprzód ze sw ojej stro n y p rze d staw ić pokrótce, co głosił i sądził K raszew ski o B alzacu. Kiedy sp o ty k am y się u nie­ go po raź p ierw sz y z au to rem K o m ed yi L udzkiej? Chm ielow ski, jak w spom niałem już, w y m ien ia w sw ojem dziele o K raszew ­ skim p o raź p ierw sz y B alzaca w roku 18366), sądzę w ięc, iż m ożem y p rzy jąć jako pew nik, że p rzed ty m rokiem nie zaszło w u tw o rach K raszew skiego to nazw isko. N aprzód dlatego, że gdyby w k tó ry m ś z w cześn iejszy ch u tw o ró w K raszew skiego ono znalazło się, C hm ielow ski, dosko n ały ich zn aw ca, b y łb y je niew ątpliw ie w ym ienił, a n astęp n ie dlatego, że w e w spom nia­ nym już L ew en talow sk im zb io rze S tu d y ów i szkicó w literackich sp o ty k a m y je w tym w łaśn ie roku. Z re sz tą p rac a szczegółow a,

6) Str. 7 7 — 78.

(5)

52 Bronisław Czarnik.

pala się w późniejszym już w ieku ta k ą g w a łto w n ą n am iętnością ku badaniom chem icznym , ku zdobyciu s ła w y naukow ej, że ta chłonie całe jego jestestw o . R zecz dla nas zajm ująca, że z ap ał ten ku nauce lat m łodych w zb u d za u C laesa oficer polski, A dam W ierzchow nia, ch w ilo w y gość w jego dom u w r. 1809, n a z w a ­ ny w pow ieści W ierzchow nią n a cześć pani H ańskiej, w ła ś c i­ cielki W ierzchow n i na U krainie, z k tó rą , jak w iadom o, łą c z y ły B alzaca serd eczn e w ę z ły i k tó rą po latach, n iestety w sam y m roku sw ojej śm ierci, pojął jako m ałżonkę.

O tóż C laesow i chodzi o to, aż eb y w y n a le ść zam iast znanych d o ty ch czas p ierw iastk ó w chem icznych, jedną „ b e z ­ w zg lęd n ość“, jeden p ierw iastek , k tó ry b y łb y p o d sta w ą w szy stk ich innych, a pozn aw szy go, dojść do rozm aitych nie­ sły ch an y ch o d k ry ć, m iędzy innemi do tw o rzen ia d y am en tu i złota. W ierzy najm ocniej, że um iejętne w y siłk i jego u w ień czą jak najśw ietniejsze skutki. Pod w p ły w e m tej nam iętności, n aj­ lepszy dotąd i n ajczulszy m ąż, obojętnieje co raz bardziej dla kochającej go gorąco i kochanej żony, dla dzieci, k tó re b y ły d o tych czas n ajw ięk szą p rzyjem nością i ro zk o szą ojca. P o z o s ta ­ w ia żonie ca ły zarząd g o sp o d a rstw a dom ow ego, u rzą d z a sobie natom iast praco w nię, w której grom adzi najrozm aitsze p r z y ­ rzą d y i m a te ry a ły chem iczne. W tej to p raco w n i p rz e b y w a nie­ ustannie, w niej zam y k a się, niedopuszczając nikogo, prócz słu ­ żącego, ażeby m ógł w najzupełniejszym spokoju o d d aw ać się sw ojej ulubionej pracy . P rz y rz ą d y jednak i m a te ry a ły kosztują tak olbrzym ie sum y, że w krótkim czasie grozi m u i rodzinie m ajątk o w a ruina. W sw em zacietrzew ien iu nie sp o strzeg a jej B altazar, nie sp o strzeg a ani rozpaczy żony, ani choroby, w k tó ­ rą pogrąża sw em p ostępow aniem to w a rz y sz k ę życia. Żona i córka dopiero z w ra c a ją na to w sz y stk o jego uw agę. W ó w ­ czas stan m ajątku napełnia go przerażeniem , ale nie na długo. Z dob yw a się w k ró tce na sło w a pociechy. Z apew nia najbliższe sw oje otoczenie, że d o k o n aw szy zam ierzo n y ch o d k ry ć d y a ­ m entu i złota, z y sk a sam sław ę, a dom c a ły zasy pie prędzej czy później b o g actw em i skarbam i. Mimo tego jednak najzupełniej­ szego zaufania w pom yślną p rzy szłość i odzyskanie m ajątk u, p ro śb y żony, śm ierć jej i coraz w ięk sze p rzygnębienie n ajbliż­ szych, skłaniają niejednokrotnie Claesa, k tó ry z ach o w ał z a w sz e wdelką dobroć i czułość serca, do p rz e rw a n ia sw ojej tak k o ­ sztow nej p racy , lecz na to tylko, ażeb y niedługo potem ro zp o ­ cząć ją z tym w ięk szy m zapałem . A w ó w c za s w ra c a znow u w sz y stk o do daw nego stanu. P oza w y siłk am i w pracowmi nie chodzi mu już o nic w ięcej, jak tylko o zdo b y cie no w ych śro d ­ ków pieniężnych, ch ociażby podstępem i upokorzeniem się, nie- licującem i z jego godnością i w iekiem . C iągłe niepow odzenie w uchyleniu nieprzeniknionych tajem nic chem icznych nie z ra ż a

(6)

50 Bronisław Czarnik.

k tó ra zajm ie się kiedyś zbadaniem stosu n k u K raszew sk iego do B alzaca, w y p o w ie, czy d ata ta nie ulega żadnej w ątpliw o ści, m nie bow iem osobiście nie zale ż y ta-к b ard zo na tej d acie, sko ro raz w iem napew no, że a u to r D w óch Ś w iatów zapoznał się tak w cześnie z au to rem francuskim . W iadom o bow iem , że K ra ­ szew ski rozpoczął d ru k o w ać sw o je u tw o ry w r. 1830, a n a­ zw isko B alzaca zaczęło ro zb rzm iew ać dopiero od r. 1829. T y m czasem p ow iedzm y, że K raszew sk i ro zp ra w ia ł poraź p ierw sz y o B alzacu w arty k u le p. t. O polskich rom anso- pisarzach, d ru k o w an y m p ierw otnie w w ileńskich W ize ru n ka c h i roztrzasaniach n a u ko w ych ъ r. 1836. Ju ż sło w a tego a r ty ­

kułu c h a ra k te ry z u ją d o stateczn ie z a p a try w a n ia K raszew skieg o o au to rze Eugenii G randet. R ozpo czy n a on tam sąd sw ój o zna­ kom itym pisarzu następującem i sło w y : „ P rzy c h o d z im y n a­ reszcie do n ajsław niejszego, najoryginalniej i najtrafniej p iszą­ cego, do P. B alzac. N iepodobieństw o, a b y śm y go sądzić mieli, bo prócz poch w ał i ogólnych u w ag, nieb y śm y o nim do pow ie­ dzenia nie znaleźli. W ielu bard zo , k tó ry ch całem p ra w e m do sła w y są rom anse, poginie, nim B alzakiem się n acieszą...“ 7) W innym a rty k u le, o trz y lata późniejszym , broni K raszew sk i B alzaca przeciw n iek tóry m zarzu to m M ichała G rabo w skieg o, podniesionym w jego trzeciej części L itera tu ry i K r y ty k i; broni tego B alzaca, „którem u, jak pow iada, ze w zględu sztuki palm a p o w ieścio p isarstw a należy się“ . 8) W re sz c ie w jedn ym ze sw o ­ ich listów do G a ze ty W a rsza w sk ie j z r. 1852 p o w iad a K ra sze w ­ ski, że „D ickens w Anglii, B alzac w e F ra n cy i, Gogol w R ossyi now ą o tw o rzy li epokę, n ow ą szkołę pow ieści“, pow ieści m ają­ cej b yć odtąd o b razem w iern y m ż y cia i rzeczy w isto ści, o b ra ­ zem i h isto ry ą w spó łczesn eg o czasu i w sp ó łczesn eg o sp ołe­ czeń stw a w szy stk ich klas i w a r s tw .9) 1 jeszcze w sę d ziw y c h sw oich latach, bo w r. 1877, zdając s p ra w ę z d ru k o w an ej kore- spo n d en cy iB alzaca w w a rsza w sk im B lu s zc z u 10), m ów i o nim jako o „talencie sięg ający m p raw ie genialności“^ a później w tym sam ym arty k u le w p ro st jako o „g e n iu sz u “ . 11)

P c w y ż s z e są d y K raszew sk ieg o o B alzacu do w o d zą chyba aż nadto, jak d obrze znał on i w y so k o cenił tw ó rc ę

7) K r a s z e w s k i : Wybór pism, t. X., Warszawa, Lewental, 1 8 9 4 , str. 21.

Tani7i> cf#· QĄi .i—

9) K r a s z e w s k i : Wybór p ism, t. X, str. 7 1 0 i 7 1 2 .

10) fi. de Balzac, Bluszcz, r. 1 8 7 7 , nr. 20, str. 1 5 4 — 1 5 5 . n ) Sądzę, że dla czytelników Pamiętnika Literackiego nie będzie obojętna wiadomość, którą podaje nam w powyższym artykule sam Kraszewski, że w r. 1 8 4 7 poznał osobiście Balzaca, gdy autor Ojca Goriota wracał z Ukrainy, od pani Hańskiej.

(7)

Balzac i „Jasełka“ J. I. Kraszewskiego. 51

K o m e d yi L u d zk ie j i jak b ardzo z nim zg ad zał się co do zadań

pow ieści, z w ła sz c z a po r. 1840, gdy au to r P o e ty i Ś w ia ta o trz ą ­ sa ł się z ta k b a rd z o w idocznego daw niej w p ły w u obcych p isa rz y i k ro c z y ł co raz pew niej w łasn em i d ro g a m i.12)

A te ra z m ogę p rzy stąp ić do tego, o czem już w spom nia­ łem na sam em czele niniejszej notatki. Zw róciłem tam uw ag ę na w ielkie p od obieństw o hrabiego R ajm unda G órki z Jasełek K raszew skieg o do B a lta z a ra C laesa, głów nej postaci utw o ru B alzaca, p. t. La R echerche de l'absolu. C zy K raszew ski znał ten u tw ó r B alzaca, k tó ry w y sz e d ł z druku w r. 1834? W o bec tego, co p o w iedziałem pow yżej o stosunku jego do B alzaca, nale­ ż a ło b y to sta n o w cz o przypuścić, tem bardziej, że pow ieść ta jest jedną z najlepszych i tem sam em jedną z najbardziej zn a­ nych. Ale przy p u szczając to napew no, m ożem y także p rz y to ­ czy ć dow ód, k tó ry usu w a zupełnie w ątp liw o ść pod ty m w z g lę ­ dem. Z najdujem y go w a rty k u le K raszew skiego p. t. Z p r z y s z ło ­

ści rom ansu. M ów iąc o tem , jak rom ans objął sobą w sz y stk ie

dzied zin y lite ra tu ry i w iedzy, podaje polski pow ieściopisarz m iędzy innym i p rzy k ład am i n a stę p u jąc y : „B alzac opisuje w jedn y m ze sw3^ch (rom ansów ) procédera chem iczne...“13)

T y m jed y n y m rom ansem B alzaca, w k tó ry m do św iadczenia chem iczne zajm ują m iejsce naczelne, w k tó ry m ro zp raw ia się n iejednokrotnie o rozm aitych zagadnieniach z z ak resu che­ mii, jest La R echerche de l'absolu.14) A rty k u ł p o w y ższy d ru ­ k ow ał K raszew ski w T y g o d n iku P etersb u rskim z r. 1838, Jaseł­

ka zaś na łam ach w a rsza w sk ie j G a ze ty C odziennej z r. 1860,

osobno w Kijowie w r. 1862.

Kto zna p ow ieść B alzaca, przypom ina sobie doskonale jej naczeln ą postać, B a lta z a ra C laesa, tak św ietnie n a k re ślo ­ nego, tak m istrzo w sk o jednolitego w sw ej c h a ra k te ry sty c e . C złow iek u czo n y,n ieg d y ś uczeń genialnego c h em ik aL avoisiera, sam rów nież genialny, a do tego człow iek w ielce zam ożny, z a ­

12) We wspomnianym kilkakrotnie X-tym tomie Wyboru pism

mówi Kraszewski o Balzacu, obok miejsc już powyżej przytoczonych, jeszcze na str. 17, 24, 26, 25 1 , 2 6 3 — 4, 5 5 7 , 61 6 i 735.

13) Wybór pism, t. X., str. 25 1 .

14) Upoważnia mnie do tego twierdzenia nietylko znajomość znacznej liczby dzieł Balzaca, lecz także przeglądnięcie monografii o tym pisarzu Le Bretona i Fagueta, a przedewszystkiem przeglądnięcie w spa­ niałego, ogrom nego rozmiarami dzieła: C e r f b e r r e t C h r i s t o p h e :

Répertoire de la Comédie Humaine de H. de Balzac (Paris, Cal- mann-Lévy), które zawiera olbrzymi wykaz osób występujących w utwo­ rach Balzaca (z wyjątkiem kilkunastu utworów, nie wchodzących w skład

Komedyi Ludzkiej), a co najważniejsze, najszczegółowsze biografie tych osób.

(8)

Balzac i „Jasełka“ J. I. Kraszewskiego. 53

go w c a le. 1 ta k k ro czy już d ro g ą nam iętn y ch badań aż do s ta r ­ czego zdziecinnienia, aż do chwili zgonu. I w ó w czas u m iera­ jący p o szu k iw acz „bezw zg lęd no ści“, którem u sparaliżow anie odjęło m ow ę, o d zyskuje ją na chw ilę i, z a p atrzo n y już w z a ­ ś w ia ty , w o ła głosem p rz e ra ź liw y m : Eureka. N iestety! nie jest już w stan ie p rze k a z ać nauce sw eg o odkrycia.

T akim jest B a lta z a r Claes, a h rab ia Rajm und O ó rk a? P rz y stę p u ją c do p o ró w n an ia dw óch ty ch postaci, podnieśm y p rze d c w sz y stk ie m to, co ich zbliża do siebie i to zbliża w spo­ sób tak u d erzający , że p o rów nanie n arzu ca się sam o p rze z się. J e s t niem n am iętn y zapał do w y n a la zk ó w i n a stę p stw a tego zap ału dla w łasnej osoby i otoczenia. A w ięc hrabia Rajm und, w łaściciel w ielkiego m ajątk u ziem skiego, posiada rów nież zu ­ pełnie osobną p racow n ię w y n a la zk ó w z zak resu m echaniki go­ spodarsk iej, b ęd ącą tak sam o sanctuarium zam kniętem dla w sz y stk ic h : hrabia nie znosi p rzeszk ad zający ch mu w p rac y ciągłej i uporczyw ej. T a k sam o traci w pracow ni napróżno czas i pieniądze, zaniedbując g o spo d arstw o i s p ra w y m ajątko ­ w e, k tó re stopniow o g m atw a ją się co raz bardziej i z a g rażają rów n ież ruin ą jemu i rodzinie. T a k sam o nie zdaje sobie jasno s p ra w y z tej ruiny, aczkolw iek sam z a rz ą d za m ajątkiem , i ró w ­ nież ta k sam o jest św ięcie p rzekonany, że prędzej czy później w y k o ń c z y z najpom yślniejszym skutkiem sw oje w ynalazki m e­ chaniczne i że te w y n alazk i p rzyniosą mu w p rzyszłości sław ę i niezm ierne b o gactw a. T o też oby d w aj au torow ie, zaró w n o B alzac jak K raszew ski, z g ad zają się zupełnie ze sobą w osta- teeziiem określeniu sw oich postaci, n a z y w a ją c je „m onom a- n a m i'\ 14)

W sposobie jednak p rzed staw ien ia tej „m onom anii“ i w pojęciu nią o w ład n ięty ch są w ielkie różnice u obu naszych am o ró w . C laes jest u B alzaca głów ną postacią w iększego ro z­ m iaram i u tw o ru i w ciela w sobie jego zasad n iczą m yśl. Jeżeli a u to r porusza tutaj inne jeszcze zagadnienia i to n aw et bardzo p cw ażn e, to tylk o dlatego, ażeby tem lepiej i w szechstronniej sc h a ra k te ry z o w a ć osobę uczonego chem ika. G enialny pisarz francuski daje nam tutaj jeden z ty ch wielu sw oich typów , w k tó ry ch pew ne w łaściw o ści usposobienia lub ch a ra k te ru do­ chodzą do najw yższego napięcia. A w ięc w tym w y padku typ c zło w iek a opanow anego nam iętnością badań naukow ych, pro­ w adzo n y od jej zaczątk ó w aż do szczy tu rozw oju, aż do o s ta t­ nich chwil pobytu ziem skiego; ty p w yko ńczon y i psycholo­ gicznie św ietn ie w y cien io w an y , o k azan y w rozm aitych oko­

14) B a l z a c : La Recherche de l’absolu w Oeuvres complètes,

Paris, Ollendorff, 1901 str. 1 7 0 i 236. — K r a s z e w s k i : Jasełka,

(9)

54 Bronisław Czarnik

licznościach życia, dochodzący w sw em zap am iętan iu aż do obłędu, u trzy m aneg o jednak ze stan o w isk a sztu ki w granicach praw do po d o b ień stw a.

K raszew ski nie stw o rz y ł w sw oim h rab i R ajm undzie po­ staci tak głęboko pom yślanej, ani bow iem nie m iał zam iaru do­ konać czegoś zupełnie podobnego, czego d okonał B alzac, ani tego rodzaju stu d y a typów , pow iedzm y, m o liero w sk o -b alza- kow sk icłi nie leżały w zak resie jego talentu. A do tego h rab ia R ajm und nie jest w u tw o rze K raszew sk ieg o p o sta c ią głów ną, ale tylk o jedną z głów nych, aczkolw iek w drugiej jego części o d g ry w a bard zo p ow ażną rolę. Nie jest też ta k ą jednolitą p o sta ­ cią, jak B altazar, u której źró dłem tego w sz y stk ie g o , co m yśli i czyni, staje się nam iętność, k tó ra go o p an o w ała. H rab ieg o po­ znajem y w pow ieści z kilku ro zm aitych s tro n jego c h a ra k te ru i usposobienia, nie pozostający ch w zw iązk u z jego m anią w y ­ nalazczą. N astępuje n aw et chw ila, p raw d a , ż e dopiero u sa m e ­ go końca pow ieści, w której zniechęcony niepow odzeniam i, od­ w ra c a się od niej p raw ie zupełnie. Co w ięcej, K ra sze w sk i nie daje nam tak, jak B alzac, historyi w z ro stu i co ra z w ięk szeg o po­ tęg o w an ia się tej nam iętności hrabiego. G d y p o ra ź p ierw sz y p rze d staw ia G órkę czytelnikow i w o bszerniejszej nieco ch a­ ra k te ry s ty c e i zaznajam ia go z niepom iernem zam iłow aniem d a w y n alazk ó w i z p raco w n ią m echaniczną przed staw io neg o, to okazuje nam to zam iłow anie odrazu w najp ełniejszy m roz­ kw icie.

A w reszcie zaznaczm y najp o w ażniejszą i b a rd z o zasad n i­ czą różnicę, k tó ra c h a ra k te ry z u je w y b o rn ie obu p isa rz y . Claes i hrabia, p ałając w ró w n y m stopniu nam iętno ścią do w y n a la z ­ ków , nie są w cale siłami tej sam ej m iary , a w sk u te k teg o zu­ pełnie inaczej p rze d staw ia się stosunek n a szy c h a u to ró w do po­ staci przez siebie stw o rzo n y ch . C laes jest genialnym uczonym , skrom nym jednak i pozbaw ionym w szelkiej zarozum iałości, k tó ry zapom ocą .w skazów ek d o starczo n y ch mu p rz e z d o ty ch ­ czaso w y stan nauki nie m oże w żaden sposób d o trz e ć do w y ­ k ry cia p ożądanych tajem nic w z ak resie chem ii. B alzac p rzed ­ sta w ia go z całym spokojem i p o w ag ą psychologa. W sk azu je nam z jednej stro n y , co jest w ielkiego i sz cz y tn eg o w takiem zupełnem zaparciu się dla idei naukow ej, w takiej w alce z czem ś nieznanem , niedającem się pokonać, boleje nad niepo w o dze­ niami, k tó rych uczony jest ciągłą ofiarą, z drugiej jednak s tro ­ ny o d k ry w a przed nami w całej nagości w sz y stk ie złe skutki działalności isto ty , opanow anej tak n iep o h am ow aną żąd zą, nie tylko dla niej, ale p rzed ew szy stk iem dla jej otoczenia. Taki pełn y typ człow ieka, uosobiającego w sobie jak ąś jedną w ielką nam iętność, z jej w szy stk iem i w łaściw o ściam i dodatniem i i ujem nemi (najczęściej jednak z p rz e w a g ą ujem nych), to jest

(10)

Balzac i „Jasełka“ J. I. Kraszewskiego. 55

w łaśn ie, jak już pow ied ziałem pow yżej, typ stw o rz o n y zupeł­ nie w duchu B alzaca.

K raszew sk i n ato m iast w p ro w a d z a do swojej pow ieści zu­ pełnego nieuka, k tó ry o m echanice niem a żadnego w y o b rażen ia i zab iera się do sw o ich w y n a la zk ó w , jak zapew n ia au tor, tylko na p o d staw ie kilku p rze c z y ta n y c h książek. H rabia Rajm und nie zdołał d o ty ch czas w y k o ń c z y ć żadnego ze sw oich pom y­ słów , m imo to m a się za „geniusz w y n a la zk ó w “ , geniusz w ro dzony, ale przez w sz y stk ic h zapoznany. Z aw sze b raku je mu do w y k o ń czenia jakiejś drobnostki, na k tó rą nigdy nie natrafia, z a w sz e przeszk o d zi mu ktoś w chwili najodpow iedniejszej, zepsuje najlepszą sposobność. C ałe otoczenie lek cew aży i w y ­ śm iew a p rac ę i tru d y niby n aukow e tego człow ieka, k tó ry rów nież w sp ra w ac h ży cia p rak ty czn eg o jest w w ysokim stop ­ niu nieporadnym , on jednak trw a zaw sze w sw em dobrem m niem aniu o sobie, u w a ż a ją c natom iast innych za niedołęgów i głupców . N aturalnie, że K raszew ski, opow iadając nam o po­ dobnych o b jaw ach naukow ości, w y sz y d z a niem iłosiernie z a ­ rów no hrabiego, jak i jego nieszczęśliw ie pom yślane w y n a ­ lazki. A p rze d staw ia n ie tego rodzaju postaci w ielce odpow ia­ dało skłonnem u do s a ty ry talentow i a u to ra P o e ty i Św iata.

Na tem jednak nie koniec różnic w usposobieniu i c h a ra k ­ terz e B a lta z a ra C laesa i hrabiego R ajm unda. B a lta z a r poza sw o ją nam iętnością chem iczną jest najlepszym m ężem i ojcem, dla bliższych znajom ych b ard zo m iłym to w arzy szem , n a tu ra l­ nie w chw ilach, w k tó ry ch nam iętność ta nie zasłan ia mu w szy stk ieg o , co nie jest z nią w zw iązku. H rabia natom iast, człow iek „bez s e rc a i uczucia“, ciem iężca w domu zaró w no dla żony i córki, istot n ajpoczciw szych w św iecie, jak dla c a ­ łego otoczenia, człow iek zarozu m iały i u p arty , k tó ry od nikogo nie przyjm ie żadnej uw agi, chociażby najrozsądniejszej. B alta­ z a r n a w e t w czasach najw iększej sw ojej zam ożności ani sam nie m yśli o niej, ani nie da nikomu jej odczuć. H rab ia całe życie baw i się w wielkiego pana i, n a d sza rp a w sz y m ajątek, ratuje chociaż p o zo ry pańskości. Z raża w szy stk ich sw y m zi­ m nym tonem fałszy w ie pojętego a ry sto k ra ty zm u . A co w re ­ szcie n ajw ażn iejsze: B a lta z a r jest człow iekiem nieposzlakow a­ nej uczciw ości, h rab ia nie w a h a się w y rz ą d zić b ratan k o w i naj­ w iększej k rz y w d y , gdy ta m a p ozory praw ne, i niechce płacić sw oich długów , gdy w ierzyciele nie upom inają się o nie s ta ­ now czo·15)

S tie sz c ze n ie w ięc w kilku sło w ach pow yższy ch w y w o ­ dów w ypadnie wr ten sposób: T a sam a nam iętność i te sam e jej n a stę p stw a p o w ta rz a ją się w dw óch postaciach zupełnie od­

(11)

56 Bronisław Czarnik.

m iennego c h a ia k te ru i usposobienia. B alzac jednak stosow nie do założenia sw ego u tw o ru p rz e d sta w ia ją z nieporów nanie w ięk szą głębią i na daleko szerszej podstaw ie, aniżeli K ra­ szew ski.

To pew ne jednak p o w in o w actw o Jasełek do La R echerche

de Vabsoïu nie kończy się jeszcze na tem . S ięga ono dalej. W i­

dzę je rów nież w p odobieństw ie żon i roli, k tó rą te żo ny o d g ry ­ w a ją w obec m ężów . P rz y p a trz m y się ty lk o tem u podobień­ stw u bliżej. A ,więc naprzód pani Claes. P o sta ć to niezw ykle zajm ująca! P o w ieść B alzaca n a b ie ra w łaśn ie dla czy telnik a tak w ielkiego interesu, że jej zagadnienie g łów ne łączy się z ogrom nie pow ażn y m d ram a te m m ałżeńskim . B alzac opiera d ram at ten znow u na głębokim podkładzie psychologicznym i odm alow uje w sz y stk ie p rzejścia i stopnie d ram atu tego z w ła - ściw em sobie, n ad zw y czajn ie staran n em w ycieniow aniem . W iem y już, że najserdeczniejsze w ę z ły m iłości łąc z y ły to m ał­ żeństw o. T rw a ło to aż do zak iełk o w an ia nam iętności C laesa, k tó ra zaczyn a odtąd tw o rz y ć coraz bardziej zw ię k sz a ją c ą się przeg rodę m iędzy m ałżonkam i. M ąż zapom ina stopniow o coraz w ięcej o żonie i rodzinie. Nie dziw w ięc, że pani C laes śledzi z najw yższem zaniepokojeniem rozw ój nam iętności od p ie rw ­ szej chwili jej pojaw ienia się. D la niej, żyjącej ty lko m iłością dla B a lta z a ra i pragnieniem szczęścia rodzinnego, cios to s tr a ­ sznie bolesny, tem bardziej, że łączy się zarazem z co raz gro- źniejszem zniszczeniem w spólnego m ajątku. M iotają nią ko­ lejno n ajrozm aitsze uczucia. W a lc z y w ięc nieznużenie o o d z y ­ skanie m iłości m ęża, w y d a rte j jej p rzez naukę, usiłując w y d o ­ b yć go ze szponów tej „ ry w a lk i“, a rów nocześnie ratu je w sz e l­ kimi m ożliw ym i sposobam i m ajątek od ostateczneg o upadku. C okolw iek bądź jednak czyni, p rzejęta jest dla B a lta z a ra u czu­ ciem gorącem i niezm iennem , tem sam em , k tó re św ieciło 11 z a ­

rania m ałż eń stw a tak szczęśliw eg o i dobranego. U w aża go z a ­ w sze za „olbrzym a n auki“ i „g eniusza“ 16), k tó ry chociaż ch w i­ low o zaniedbuje rodzinę i zap rz e p asz c z a m ajątek, to p racuje ciągle dla o k ry cia jej w p rzyszło ści w ielką sła w ą i zd obycia dla niej ogrom nych bog actw . T o też gd y n aw et w y m oże na B a lta z a r ie u ro cz y ste p rzy rzeczen ie, że nie będzie nadal zajm o ­ w a ł się chem ią ze w zględu na k a ta stro fę g ro żącą rodzinie, zw alnia go od niego, skoro w idzi, że ży cie bez ty ch badań tra c i dla uczonego w szelkie p o w ab y i zajęcie. Co w ięcej, czyni o d ­ tąd w si'elkie w ysiłki, ażeb y mu nie z a b ra k ło do nich śro d k ó w pieniężnych, sam a przejm uje się nam iętnością do prac m ęża i przechodzi z nim razem w sz y stk ie w alki „nadziei i b ezn

a-ie) „Un géant de scien ce“ (str. 60.) et „plein de gen ie“ (str. 148).

(12)

Balzac i „Jasełka“ J. I. Kraszewskiego. 57

dzif jncści“ 17). I w k tó ry m ś z dni „b eznad ziejn o ść“ ta i zupełne zw ątpien ie w o w o cno ść sw oich tru d ó w ogarniają B a lta z a ra z całą siłą. W ó w c z a s „żona staje się jego o p iek un ką“18) i po- cieszy cielką: dodaje m u otuchy i w p ro w a d z a go znow u do opu­ szczonej chw ilow o pracow ni. O piekunką nie b y ła długo. Ciągłe wałki i zm agania się na sk rz y ż o w a n ia ch ro zm aity ch dróg w y ­ czerpują jej siły, sp ro w a d za ją ch o rob ę i zgon. Śm iertelne łoże nie zm ienia jednak tej niepospolitej kobiety i dotychczasow ego kierunku jej m yśli. W ostatnich chw ilach w y tę ż a w p raw d zie w szelkie siły, a ż eb y zabezpieczyć do pew nego stopnia m ajątek dla dzieci, ale z a ra z em d o c h o w y w a stałej swojej i gorącej m i­ łości m ężow i, p rzed k tó ry m u k ry w a n aw et długi czas ro zpa­ czliw y stan sw eg o zd ro w ia, ż y w i w sobie niezachw ian ą w iarę w jego uczoność i geniusz, p rzek azu je w reszcie dzieciom tę m iłość i ten szacunek dla niego, k tó re zdobiły całe jej życie.

H rabin a M arja G ó rk o w a z Ja sełe k różni się pod pew nym i w zględam i od pani C laes. Kto jed n ak bliżej zapozna się z niemi, sp o strz eż e odrazu, że to, co je ,w życiu najbardziej zajm ow ało, co stan ow iło niejako tre ść ich ży cia, to czyni je nadzw yczajnie podobnem i do siebie. J e st to n ap rzó d n iezw y k ła m iłość ku m ę­ żom, a potem p ostępow anie ich w o b ec sm utnych, a tak bardzo podobnych stosunków , w k tó ry c h zn alazły się z pow odu n a­ m iętności m ężów do badań z z a k re su chemii i m echaniki, rozw i­ niętych u nich ponad w szelk ą m ożliw ą m iarę. Lecz dow iedzie­ liśm y się pow yżej, że B a lta z a r C laes i h rab ia Rajm und p rze d ­ s ta w ia ją inny rodzaj c h a ra k te ru i usposobienia, to w ięc musi n aturalnie spow odow ać pew ne nieco odm ienne odcienia w z a ­ chow aniu się żon w zględem m ężów .

H rabina M ary a zjaw ia się nam rów nież jako bardzo m iła postać — dobra, poczciw a, pobożna, rozsądna, a przytem ci­ cha, b a rd z o skrom na, n a w e t nieśm iała. Rodzaj uczucia ku m ę­ żow i jest nieco inny, jak u pani C laes, ta sam a jednak jego s ta ­ łość. Idąc za m ąż za hrabiego, nie koch ała go „m oże“ tak ą go­ rąc ą m iłością, „ale m iała dlań szacunek, p o w a ż a ła go, lubiła, a d m iro w a ła “ . O kazało się n ieste ty , że hrabia nie m iał tych przym io tó w , które M ary a w nim u p a try w a ła , posiadał ow szem , jak to w idzieliśm y, w ielce niep rzy jem ne w ad y. S p ostrzega to jednak zapóźno. Mimo to nie daje m ężow i n a w e t poznać, że zm ieniła w sobie to w y o b rażen ie, k tó re pow zięła o nim przed­ tem , zastosow uje się i nadal do jego ży czeń i w ym agań. O bo­

17) Str. 114.

ie) Str. 116: „L’épouse devenait la protectrice du mari“ . Sygie- tyński w przekładzie polskim: Poszukiwanie Bezwzględności ( B a l ­ z a c , Komedya Ludzka, t. VIII., Warszawa, Lewental, 1884, str. 72.) oddał bardzo odpowiednio ten wyraz przez „opiekunka“.

(13)

58 Bronisław Czarnik.

w iązki żony spełnia zaw sze z tem sam em p rzejęciem się i po­ św ięceniem , zasłan iając w obec innych z całą usilnością jego słab e stro n y i raż ą c e w łaściw o ści jego usposobienia i ch a­ rak te ru .

N am iętność hrabiego do w y n alazk ó w z a cięży ła tak sam o pow ażnie nad cały m dom em , jak nam iętność C laesa. M ajątko­ w i grozi coraz w ięk sza ruina. Ale ten stan jest tem b ardziej beznadziejny, że żona, jak i całe otoczenie, nie w ierzą zupełnie w uzdolnienie hrabiego do w y n a la zk ó w m echanicznych, a w ięc tak ż e w zdobycie przez niego dzięki ty m w y n alazko m jakichś nadzw y czajn y ch sk arb ó w . Pod ty m w zględ em znajduje się hrabina w innem położeniu, aniżeli pani Claes. I ow szem , w s ty ­ dzi się w obec innych i rumieni, ile ra z y h rab ia Rajm und chw ali się swoim i pom ysłam i i sw oją p raco w n ią, chociaż i w ty m w y ­ padku, jak w każd y m innym , broni go i k aże w ierzy ć, że te w y ­ cieczki hrabiego w dziedzinę w y n a la zk ó w w sk a z u ją w nim człow ieka niezw ykłego. H rabina ocenia daleko rozsądniej po­ łożenie m ajątkow e, aniżeli hrabia, „w idzi g ro źb y p rzy sz ło śc i“, lecz nie m oże w y stą p ić tak o tw arcie ze sw ojem i p rz e d sta w ie ­ niami w obec m ęża, jak pani Claes. H rabia nie przyjm uje od nikogo żadn ych rad. Żonę lek cew aży zresztą, u w a ż a ją „za ko­ biecinę niew ielkich zdolności“, nie b ę d ącą „w stanie podnieść się na w y ż y n y , z k tó ry c h b y go pojęła“ . W o b ec tego hrabin a M a ry a „usiłuje... w strz y m a ć go od fantazyi k o szto w n y ch i ruj­ nujących po cichu, ostrożnie..., ale gdy się to jej nie udaje, p rz y j­ muj 2 to jak karę B ożą z p*okorą“. Jeżeli m ożna coś ukradkiem

ocalić, ocala z pom ocą Żółtow skiego, poczciw ego i najzupełniej oddanego jej rządcy . Sądzi z re sz tą , że to, co pozostanie z m a­ jątku, będzie d o stateczne dla córki jedynaczki. P o z a tem m oże się tylko pocieszać m odlitw ą i płaczem , ale łzy sw oje i bole ch ow a tylko w sobie, „dla ś w ia ta m a z a w sz e uśm iech i w e ­ sele“, jest żoną zadow oloną i szczęśliw ą. „P o zo staje z a w sz e tąż sam ą służebnicą pokorną i pełną dlań poszanow ania, jak g d y b y w w yższo ść m ęża w ie rz y ła niezłom nie“ ; „chodzi jej tylko o to, b y on w pokoju i bez ciężkich zaw o d ó w d o ży ł w złudzeniu do k ońca“. I gdy K raszew sk i kończy ten ob raz poddania się losow i zapew nieniem , że M a ry a „ b y ł a c i c h ą s z c z ę ś c i a p i a ­ s t u n k ą “ m ęża, to sły sz y m y iak b y dosłow ne pow tórzenie B al- zakow skieg o: „ Ż o n a s t a w a ł a s i ę o p i e k u n k ą m ę ż a “. T rw a to tak długo, dopóki h rabia nie stanie w zupełnej s p rz e ­ czności z z a p atry w an iam i etycznem i hrabiny, z a g arn iając b e z ­ p raw nie dobra b rata n k a. W ó w c z a s odsłania nam ona no w ą s tro ­ nę sw eg o c h a ra k te ru : jest ten c h a ra k te r nie ty lk o nieskazitelny, ale w chw ilach pow ażny ch stan o w czy . O puszcza z córk ą dom m ęża i zam ieszkuje w sw ojej w łasn ej w si. N aw et jednak w tem tak bolesnem położeniu czu w a h rab in a nad tem , aż eb y ze stro n y

(14)

Balzac i „ Jasełkau J. I. Kraszewskiego. 59

innych osób nie doznał R ajm und jakichś p rzy k rości i ubliżenia. A gdy w sk u tek zbiegu w y p a d k ó w u kładają się sm utne te zaj­ ścia z m ężem pom yślnie, hrab ina w ra c a do domu — iwraca, niestety , złam ana s tra s z n y m ciosem . W ty m czasie stra c iła córkę. I h r a b h zm ienia się. Z arzu ca pom ału tę m echanikę, któ ra d o ty ch czas w y p e łn ia ła p raw ie w zupełności jego życie. Zostaje m arszałk iem szlach ty , a z tą o b y w atelsk ą godnością spadają na niego ogrom ne nieprzyjem ności. W ó w czas hrabina, chociaż pogrążona w żałobie, u w a ż a znow u za swój obow iązek w y ciąg n ąć ręk ę ku m ężow i i pocieszać go w ciężkich s tr a ­ pieniach.

H rabina w ięc M ary a, p o w tó rzę raz jeszcze, żyje i boleje w odm iennych nieco stosunkach, ale w sw oich w alkach i cier­ pieniach, V' całem sw ojem zachow aniu się w zględem m ęża, jak ud erzająco przypom ina panią C laes! T ylko znow u uw aga. Tego rodzaju pełnem i tak delikatnie stopniow anem studyum , jak pani Claes B alzaca, nie jest hrabina. K raszew ski dał dobrą jej c h a ra k te ry s ty k ę (w pew n ych szczegółach są jednak sp rze­ czności), ale taką, jak ą ją poznajem y z a ra z z początku, w idzim y ją już aż do końca u tw o ru , z w y jątk iem tej jednej chwili, w k tó­ rej, o burzona nieszlachetnym czynem m ęża w ględem b rata n k a, rozdziela się z nim na czas nieco dłuższy.

T ak w ięc stan ęliśm y u kresu zestaw ien ia B a lta z a ra C laesa z hrab ią Rajm undem G órką i pani Claes z hrabiną M ary ą G ór- kow ą. A jednak p rzy ro zw ażan iu zajm ujących nas tutaj pow ie­ ści n ap ra sz a ją się do takiego zestaw ien ia jeszcze dw ie bardzo ciek aw e postaci służących, k tó rz y pom agają panom w p rac o ­ w niach : L em ulquiniera w La R echerche de Гabsolu i M alczaka w Jasełkach.

Z aró w no B alzac, jak K raszew ski p rze d staw ia ją ich obu czy ­ telnikow i już zew n ętrzn ie b ard zo c h a ra k te ry sty c z n ie . W a rto w ięc p rz y p a trz y ć się bliżej ty m starcom , p ozostającym długie lata w służbie u sw oich panów . P rz ed e w sz y stk ie m tw a rz e ich są dziw nie napiętnow ane. O Lem ulquinierze pow iada B alzac: „T w a rz , w kształcie tró jk ąta, b y ła szeroka, w y so k a i pok iere­ szo w an a ospą, k tóra n ad ała jej fa n ta sty c z n y pozór, p ozo staw ia­ jąc na niej m nóstw o ry só w b iały ch i św iecących. C hudy i w y ­ sokiego w zro stu , m iał on chód p o w ażn y i tajem niczy. M ałe oczy pom arańczow e, jak p eru k a żółta i gładka, k tó rą m iał na głow ie, rzu c a ły spojrzenia tylko u kośne“ 19).

P odobnież M alczak, „ ż y w y , m aleńki czło w ieczek“ . „...W cale już nie b y ł m ło d y : posiw iał, zesechł nad robotą,

19) Cytaty przytaczam według doskonałego przekładu Sygietyń- skiego, porównawszy w każdym wypadku cytat z oryginałem: Poszu­ kiwanie Bezwzględności str. 51.

(15)

6 0 Bronislaw Czarnik.

sk u rc z y ł się, tw a rz m ial p a rg a m in o w ą, żółtą, usta od n a tu ry sk rz y w io n e w sk u tek jakiegoś w rz o d u , k tó ry mu tw a rz , gd y był dzieckiem , skaleczył. S ku tk iem tego w y k rzy w ien ia, z jed­ nej stro n y w idziany, z a w sz e m iał m inę sz y d ersk ą ; z drugiej spokojną i niezn aczącą: nigdy dojść nie było m ożna, czy śm iał się, czy płakał. Ł ysin a jego w y ż ó łk ła , plam ista, resztą tylko w ło só w siw iejących b y ła oto czo n a“ 20).

Jakim iż służącym i są te o ry g in aln e p o staci? A w ięc L e- mulquinier. S łu żący francuskiego chem ika pełni nie ty lk o b a r­ dzo gorliw ie sw oje obow iązki w zg lęd em B a lta z a ra i jest do niego serdecznie p rzy w ią z a n y , lecz w ie rz y zarazem św ięcie w jego potęgę w y n alazczą. Z aw sze z a ję ty w spólną p rac ą z p a­ nem w pracow ni, k tó ra od p ew nego czasu s ta ła się jedynem polem ich działania, tw o rz y z nim jak b y jakieś niero zerw an e stadło. Słow em , jak pow iada B alzac, „poślubił jego sza leń ­

s tw o “. 21) „ P o w sta ło w nim dla B a lta z a ra uczucie przesądne,

m ieszanina trw ogi, uw ielbienia i egoizm u“. 22)E goizm u dlatego, że m yśli z a w sze o tej obfitości złota, które, jak b rzm iały ciągłe obietnice pana, m iało popłynąć k ied y ś z labo ratoryu m . A z cza­ sem , gdy ten pan stra c ił m ajątek i w y je c h ał na życzenie rodziny do B retanii, ażeb y objąć tam p o sadę poborcy, Lem ulquinier łą ­ czy się z nim jeszcze ściślejszym w ęzłem . W szy stk ie sw oje oszczędności, d w ad zieścia ty się c y franków , pożycza panu na opłacenie dośw iadczeń, a po ich zw ro cie, p rzy now ej sposobno­ ści, chcc mu je znow u ofiarow ać. M a w ięc B a lta z a r aż n ad to dow odów głębokiego i szczereg o p rzy w ią z a n ia Lem ulquiniera, jest mu za to szczerze w d zięczny, a do usług jego i w spólni- c tw a w urniłow anem zajęciu tak p rz y z w y c z a ił się, że bez nich nie m oże już ani obejść się, ani żyć. M iędzy panem a słu żącym w y ro b ił się stosunek najzupełniej poufały. P ra c e , k tórych do­ konują, uczucia, k tó re opanow ują ich p rzy nich — są w y ­ łącznie tajem nicą dw u ty ch ludzi. I b y ło b y w sz y stk o dobrze, g d yby w B a lta z a rz e nie z a sz ły pow ażne zm iany. W sk u tek coraz bardziej posu w ający ch się lat i przygnębienia, spow od ow an eg o stałem niepow odzeniem na polu w y nalazkó w , z e sta rz a ł się, a co gorsze, popadł w w idoczne osłabienie w ład z u m ysłow ych. W ó w czas Lem ulquinier, k tó ry sam rów nież ze ­ s ta rz a ł się i zm ęczy ł ciągłą p rac ą i k tó ry zdaje sobie s p ra ­ w ę z teraźn iejszeg o stanu pana, zw ięk sza jeszcze bardziej sw o ją trosk liw o ść o niego — do daw n eg o uw ielbienia p rz y łą ­ cza się niepokój o zdrow ie. I w ó w c za s to „słu ch ał najm niejsze­

20) I, 23 5 i 236.

21) „En aidant Baltazar dans ses manipulations, il en avait épousé la fo lie “. Oryginał str. 78.

(16)

Balzac i „Jasełka“ J. 1. Kraszewskiego. 61

go jego sło w a z uszanow aniem , śledził najdrobniejsze jego po­ ruszen ia z rodzajem czułości, m iał pieczę o uczonym , jak m atk a m a pieczę o d ziecku ; często m ógł m ieć pozór, jak gd y b y się nim opiekow ał, p o n iew aż opiekow ał się nim n a p ra w d ę w po­ spolitych p o trzeb ach ży cia, o k tó ry c h B a lta z a r nie m yślał ni­ gdy. Ci dw aj s ta rc y , ow inięci w jedną m yśl, ufni w rz e c z y ­ w isto ść swojei nadziei, niepokojeni tem sam em tchnieniem , je­ den p rz e d staw ia jąc y osłonę, a drugi duszę ich w spólnego bytu, tw o rzy li w idow isko z a ra z em okropne i ro zrzew n iające“.25) C zyż w obec tego w sz y stk ie g o będziem y dziwili się, że B a lta ­ zar, gdy już zupełnie zdziecinniał w o statnich latach sw eg o życia, znalazł w Lem ulquinierze n ajtkliw szego piastuna.

T akim jest L em ulquinier dla B alta z a ra . C zy takim dla w szy stk ich w dom u? Z achow anie się jego pod tym w zględem jest b ard zo c h a ra k te ry sty c z n e . „D um ny z tego, pow iada o nim B alzac, że był niezbędnym dla sw ojego pana, nad to w a r z y ­

sza m i mial rodzaj w ła d z y kłótliw ej, z któ rej k o r zy s ta ł sam , o trzy m u ją c u stęp stw a , robiące z niego nawpół pana dom u.

W p ro st przeciw nie, niż słu żb a flam andzka (Lem ulquinier b ył pochodzenia flam andzkiego), k tó ra nad zw y czajnie p rz y w ią z a ­ na jest do domu, był ż y c z liw y m ty lk o dla B altazara“.2*) O in­ nych członków rodziny nie dba zupełnie. P an i Claes okazuje jedynie „uległość p y s z a łk o w a tą “ . O burza go to zaw sze do ż y ­ w ego, gd y żona lub có rka przeszk ad zają B altazaro w i w zaję­ ciach, k tóry m oddaje się w p raco w ni lub gd y k tó ra z tych osób okazuje chociażby tylko niechęć dla ty ch zajęć. O dy pani Claes ciężko zacho ro w ała, nie· m iał najm niejszej ochoty ru szy ć się ani po księdza, ani po d okto ra, n aw et w ó w czas, gdy w z y w a go do tego n a jsta rsz a có rk a dom u, M ałgorzata. Zasłania się tem , że pan kazał mu u p o rząd k o w ać praco w n ię chem iczną. Spełnia rozkaz dopiero z polecenia sam ego B altazara. T a nie­ życzliw ość dla rodziny pana n a ra ż a ła go na ciągłe przycinki i kłótnie z resztą p rzy w iązan ej do domu słu ż b y .25)

Z w róćm y się teraz do M alczaka i zap y tajm y , jakim jest stosunek jego do pana hrabiego. W ty m celu użyjm y najlepiej słów a u to ra : „C złow ieczek ten b y ła to anima dam nata h rab ie ­ go, jego najukochańsza w św iecie istota, jed y ny , co go pojm o­ w ał i rozum iał... Z e sta rza ł na posługach hrabiego, d o sta w szy

prawie równego m u obłąkania (przypom inam , że B alzac to s a ­

mo pow iedział o L em ulquinierze i użył ty ch sam ych w y r a ­

23) Str. 142. 24) Str. 51.

25) Dla poznania stosunku wzajemnego Baltazara i Lemulquiniera zobacz jeszcze, obok cytatów podanych już powyżej, stronice przekładu: 5 0 — 51, 70, 7 3 — 74, 114, 1 4 4 — 1 4 6 , 1 4 9 , 15 3 i 1 5 5 — 157.

(17)

62 Bronisław Czarnik.

z ó w ).26) Rajm und m iał go za jedno ze sw y c h dzieł i w istocie gło w ę mu n rzew ró cił : M alczak w ie rz y ł w hrabiego, on w Mal- czaka, kochali się, kłócili, a pan o stateczn ie nabył przekonania, ż e to b ył g eniusz u k ry ty ; sługa, że h ra b ia niepospolitym w y ­ n alazcą, lubo z o czów jego cza sem je s z c z e s z y d e r s tw o p atrzało.

Oba bez siebie ż y ć nie m ogli (a w ięc tak, jak C laes i Lem ulqui-

n ier), M alczaka na dw o rze niecierpiano, ale hrabia nie ty lko go osłaniał i bronił, lecz dopuszczając do ucha, uczynił w szech ­ m ocnym pośrednikiem “.27)

jeż e li jednak ,.z oczów M alczaka czasem jeszcze s z y d e r­ stw o p a trz a ło “, to pow iernik hrabiego nie m ógł u w a ż a ć go za „niepospolitego w y n a la z c ę “. K raszew ski zestaw ił tu sprzeczno ­ ści, k tó re nie dad zą się ze sobą pogodzić. T o też później p rze d ­ sta w ia rzecz inaczej. M alczak, p raw ią c hrabiem u nieraz naj­ w iększe p ochlebstw a, „ w duchu uśm iechał się“ i d w o ro w a ł so­ bie z niego. „K rzy w a gęba w ielce mu ku tem u b y ła pom ocną, że choć się czasem i rozśm iał z pana, w y r a z sz y d e rs tw a niknął w tych fałdach k a le c tw a i od kry ć w nich nie b y ło podobna, bo zaw sze m iał m inę zło śliw ą“.28) G dy h rab ia i M alczak byli sam i i bez św iad k ó w , „w ó w cz a s za ciera ły sic położenia różnice, w y stę p o w a li tylko dw aj ludzie, z k tó ry c h jeden łaknął uw iel­ bień, drugi m u je głodnem u d o sy ć n iezręcznie p rzyp ra w io n e

podaw ał.“29) W obec innych w p raw d zie nie p rzy jm o w ał h rab ia

tak w p ro st i bez ogródek w y p o w ied zian y ch p ochlebstw M al­ czaka, w rzeczy w isto ści jednak b y ła m iędzy nimi ta k a sam a poufałość, jak m iędzy B alta z a re m i Lem ulquinierem , ty lk o B al­ ta z a r, jako n a tu ra p ro sta i sz c z e ra i z a ję ty jedynie p o w ażn ą sp ra w ą sw oich odk ryć, nie z w a ż a ł na to, co pom yśli sobie oto ­ czenie o tym stosunku pana do służącego.

Dlaczegóż M alczak tak pochlebia h rab iem u ? M iał on w tem w ielkie w y rach o w an ie. Ujm ując sobie w ten sposób h ra ­ biego, „um iał mu później, co chciał, pow oli w m ó w ić“ . „P ew ien , że hrabia obejść się bez niego nie potrafi, k o rz y sta ł ze sw ojeg o położenia w sposób b ard zo z ręczn y i p ó ty nudził, kłócił się, m il­ czał, chorow ał, g d y chciał czego dopiąć, póki h rab ia m u nie uległ i nie zezw olił na to, czego żą d ał.“ 80) Do u p atrzo n eg o celu d ą ż y zaw sze z n a jw y trw a lsz y m uporem .

26) Balzac powiedział powyżej o Lemulquinierze: „il en avait épousé la folie“ Baltazara. Sygietyński przełożył wyraz ten przez „szaleń­ stw o “, wyraz, który można tak samo przełożyć wyrazem „obłąkanie“, a więc tym samym, którego użył Kraszewski.

27) I, 2 3 5 — 2 3 6 . S8) IV, 35 i 37. 29) IV, 35. 30) II, 67.

(18)

Balzac i „Jasełka“ J. I. Kraszewskiego. 63

M alczak jest to człow iek zły , p rze w ro tn y i chciw y. T ego w ięc sw ego przem ożnego w p ły w u na hrabiego u ż y w a w b a r­ dzo b rzy d k ich celach. „ T a isto ta niepozorna stra sz n ą potęgą b y ła w Z aru b iń cach ; obaw iali się jej Żółtow ski (rządca), hra­

bina, nie m ów ię ju ż o s ł u g a c h M alczak w szy stk ich podsłuchuje

i podpatruje, o w szy stk iem w ie, co dzieje się w domu i o w sz y stk ie m donosi hrabiem u, p rze d staw ia jąc rzecz w ta ­ kich b a rw a ch , w jakich chce ją p rzed staw ić, a że jest bard zo złośliw y , w b a rw a c h dla oskarżo n eg o wielce nieko rzy stn ych . T akiem ch y tre m postępow aniem n a ra ż a innych na rozm aite p rzy k ro śc i ze stro n y hrabiego, a sam d ąży do zapan ow an ia nad c a ły m dom em . I dlategoto w łaśn ie tak boją się go w szy scy , a z a ra z em niecierpią. S zczęściem , że jest sk ąpy i b ard zo chci­ w y . C hciw ość tę p osuw a do teg o stopnia, że w y łu d za od sw ego pana piem ądze, że go oszukuje i okrad a, p rzed k ład ając ra ­ chunki za sp o rząd zane w spólnie m achiny i p rzy rz ą d y . M ożna go w ięc p izek up ić pieniędzm i lub podarkam i. „Kupow ali go też w sz y sc y , p o cząw szy od słu g do pani, kto czem mógł. H ra ­ bina d a w a ła mu prezenciki, b o b y inaczej ciągle na p rzek ór jej m ęża n a s tra ja ł; Ż ółtow ski przy m ilał się, jak um iał, by jak po­ w iad ał, gębę mu z a tk a ć ; s łu d z y m ałeńkie robili p r z y słu żk i:

M alczak, m rucząc, w sz y stk o p rzy jm o w a ł“. 31)

D oszło do tego, że g d y h rab ia po sprzedaniu w ioski, odziedziczonej po bracie, u p o rząd k o w ał sw ój m ajątek i chciał w y je c h ać do P a ry ż a , M alczak „m iał p o zostać w Z arubińcach z w ła d z ą d y sk recy o n aln ą i n ad zo rem nad w sz y stk ie m “. W y ­ jazd h rabiego nie przychodzi do skutku, lecz w ó w czas M alczak m a odw ag ę p o d sy cać ro zm aitem i now inkam i rozdział m iędzy h rab ią a żoną, k tó ra, jak w iem y, opuściła z córką na jakiś czas m ęża, a później b u n to w ać h rab ieg o p rzeciw m ałżeń stw u córki z b ratan k iem Je rz y m , k tó reg o c ó rk a kocha m iłością gorącą, a k tó reg o nie znosi hrab ia R ajm u n d .32)

T e szczegóły zach o w an ia się M alczaka w o bec najbliż­ szy ch hrabiego i jego służb y w y w o łu ją n aty ch m iast w naszej pam ięci Lem ulquiniera, lecz z a ra z e m zm uszają do zaw o łan ia: C óż za ogrom na różnica m ięd zy tym i ludźm i!

A kończąc ten ustęp o słu żący ch , zw ró c ę u w ag ę na rzecz bardzo c h a ra k te ry s ty c z n ą p rzy porów naniu La Recherche de

l'absolu i Jasełek. Nad objaw em poufałości w zajem nej pana ze

sługą z a sta n aw ia ją się obaj au to ro w ie, jako nad objaw em b a r­ dzo zajm ującjm i i takim , k tó ry dom aga się bliższego w y ­ jaśnienia i zbadania. U B alzaca z a sta n a w ia się nad tem córka, M ałg o rzata: „C zy lokaj m iał nad panem tę p rzew ag ę, jaką

31) II, 6 7 — 69, 76, 183. III, 6, 3 4 — 35. IV, 3 9 . 32) IV, 3 1 — 32, 3 7 — 46.

(19)

6 4 Bronisław Czarnik.

um ieją w ziąć nad n ajw ięk szy m i um ysłam i ludzie bez w y ­ k ształcen ia, czujący się po trzeb n y m i i um iejący, od u stę p stw a do u stę p stw a , iść do o p an o w an ia z tą w y trw a ło śc ią , jak ą daje m yśl utkw iona w jed n o ? Albo też, czy pan n a b ra ł do sw eg o lokaja tego rodzaju uczucia, k tó re się w y ra d z a z p rz y z w y c z a ­ jenia i jest podobne do tego, jakie robotnik m a dla sw ojego na­ rzędzia tw órczego, jakie A rab m a dla sw ojego w ie rz c h o w c a - w y b a w ic ie la ? “ 38)

Do jakiego w y n iku doszły b ad an ia panny M ałg o rzaty , 0 tem nie dow iadujem y się już później od B alzaca, ale sam au to r p rzed staw ił w' sw ojem stu d y u m pow ieściow em tak w szechstro n n ie stosunek p ana i słu żąceg o do siebie, iż dla n as stosunek ten jest zupełnie jasn y ! Na p ytanie panny M ałg o rzaty , a w ięc tak że au to ra, trz e b a odpow iedzieć, że zachodzi tu nie­ w ątpliw ie w y p a d e k jeden i drugi.

A K raszew ski znow u ro zm y śla : „ Jak p rzy długiem zżyciu się z człow iekiem , p ro ste często stw orzen ie, w y k sz tałc en ie m niższe, sercem m niejsze, potrafi z a w ład a ć silniejszą isto tą, jest d o p raw d y jedną z tajem nic słab o stek ludzkich. C h w y ta ono zręcznie za objaw ione mu życiem chorobliw e oznaki, często śm iesznie, często niezgrabnie ciągnąc p rzez nie potem gdzie 1 jak zażąda. O p an o w an y czuje naw et, że się poddał w niew olę, a oprzeć się jej nie um ie: tak się i tu działo“. 34)

K raszew ski odpow iada poniekąd na zad ane przez się p y ­ tanie, zastosow uje jednak odpow iedź do tego rodzaju ludzi, ja ­ kimi są h rab ia i Mai czak, a z w ła sz c z a M alczak.

Jak k o lw iek b y jednak w y p a d ła odpow iedź au to ró w na to rzeczy w iście ciekaw e pytanie, form a, w jakiej je w sw oich u tw o rach podnoszą, jest, przynajm niej w pew nej części, bardzo podobna.

P o rów n an ie to Lem ulquiniera i M alczaka p ro w ad zi n as do zupełnie podobnych w y n ikó w , jak te, do k tó ry c h p ro w a ­ dziły nas p orów nania osób poprzednich. S ą p odobieństw a, k tó re w p ro st uderzają, są też w ielkie różnice, w y n ik ające p rzed e- w szy stk iem z różnic c h a ra k te ró w i usposobień p o ró w n y w a ­ nych osób. Rola, k tó rą o d g ry w a ją w o b ec sw oich pan ów ci słu ­ żący, te już zew n ętrzn ie c h a ra k te ry sty c z n e postaci, posiw iałe w długoletniej służbie, p rz e d sta w ia się (przynajm niej na oko) zupełnie tak sam o. S ług a z panem tw o rz ą jakoby jedno ciało; pracow n ia chem iczna dla Lem ulquiniera, m echaniczna dla M alczaka, stan o w ią w y łą c zn e pole ich działania. A ta ciągła w spólna p raca w y ra b ia u obu pom ocników ten sam zu ­ pełnie poufały stosunek do panów , to sam o tro szczen ie się

33) Str. 145. 34) IV, 39.

(20)

ty lk o o p an a, a lek cew ażenie re sz ty otoczenia dom ow ego, od pani i dzieci dom u p o cząw szy, aż do służby. L ecz z a ra z e m ja k b a rd z o odm iennem i są postaci Lem ulquiniera a M alczak-i. U Lem ulquiniera m oże nas razić ty lk o jego nieży czliw o ść dla rodziny B a lta z a ra , o bjaw iająca się n ieraz n a­ w e t b ard z o szo rstk o . P o z a te m jednak w idzim y już u niego ty lk o podziw dla pana, ogrom ne p rzy w iązan ie i pośw ięcenie się b ez granic, dla pana, człow iek a rzeczy w iście uczonego i naj­ poczciw szego w św iecie. U K raszew skiego inny pan, inny też sługa. S ług a dziw nie zły i c h y try , pochlebia w oczy panu nie­ ukow i i m ającem u b rzy d k ie w a d y nie ty lk o usposobienia, ale tak ż e c h a ra k te ru , a po cichu drw i sobie z niego i w y zy sk u je go w sposób b a rd z o niski, podobnie jak jego rodzinę i do­ m ow ników .

Kto z n a Ja sełka K raszew skiego, tem u m oże n asunąć się jeszcze jedna uw aga. J e st w tej pow ieści słu żący P a w e ł, nie­ zm iernie p rz y w ią z a n y do sw e g o pana i ty lk o dla niego żyjący. P a n ten, to H erm an G órka, b ra t w łaśn ie o w ego R ajm unda G órki, k tó ry m zajm o w ałem się do ty ch czas ta k szczegółow o. O tó ż ten P a w e ł z Ja sełek m ógłby s w e m p r z y w i ą z a n i e m do pana p rzypom inać Lem ulquiniera. Niema jednak żadnej pod­ s ta w y do tego, aż eb y w tej postaci P a w ła d o p atry w ać się jakie­ goś w p ły w u B alzaca. P a w e ł jest ty lk o uosobieniem służącego, k tó ry sw eg o pana, w y c h o w an k a od lat najm łodszych, otacza n iez w y k łą tro sk liw o ścią i słu ż y mu z najw iększem oddaniem się. Lem ulquinier n ato m iast łączy w sobie obok ogrom nego p rz y w ią z a n ia do pana, tak ż e z a ch w y t dla jego prac che­ m icznych i nadziei z tem i p racam i zw iązanych. T e w sz y stk ie p ierw iastk i tak p o łączy ły się u B alzakow skiego służącego, że niepodobna ich od siebie oddzielić. Z resztą w iadom o, że w u tw o rac h K raszew skiego sp o ty k am y niejednokrotnie takich s ta ry c h służący ch , n ad zw y czajn ie m iłujących sw oich panów i pośw ięcający ch dla nich całe życie, że przypom nę ty lk o S ta ­

rego S ługę i O statniego z S ie k ierzy ń skic h .

P o p rz esta ję na p o w y ż sz y c h uw agach o stosunku Jasełek do P o szukiw ania bezw zg lęd n o ści. P rz y d a d z ą się one niew ątpli­ w ie dla tego, kto b y chciał zająć się szczegółow em studyum o stosunku K raszew skiego do B alzaca. C zy takich podobieństw bardziej u d erzający ch będzie ilość w ię k sz a ? M ożnaby po­ w ą tp ie w a ć w obec odm ienności talentu obu tych p isarzy. L ecz nie uprzedzajm y w y p a d k ó w — czekajm y na takie studyum .

L w ów .

Balzac i „Jasełka“ J. I. Kraszewskiego. 65

Cytaty

Powiązane dokumenty

ną treść jej życia.. wojewody wykazuje zupełną bierność i powolność, gdyż, „wola męża była dla niej święta."1) Choć ból przeszywa jej serce, nie

i dotyczyły wpływu FAME zawartego w biopaliwach: B10, B20 i B30 na efektywność pracy wtryskiwaczy pie- zoelektrycznych w nowoczesnych, turbodoładowanych silnikach o

The second refers to the spread of urban functions across the urban region, namely the different ways domi- nant capitals and ‘weaker’ second-tiers are able to exploit the scale

Zrezygnował ze stanowiska asesora i od tego momentu swoją uwagę skoncentrował wyłącznie na problematyce religijno-mistycznej, całkowicie poświęcając się

Recenzowana praca jest doSi poka2na objqtoSciowo, ale bogaty dorobek Kolady nie zdola siE zmieScii w caloSci w jakiejkolwiek jednej ksi4zce. SpostrzeZenia pani Marori

Maar toen ik in 1981 voltijds ging lesge- ven aan Princeton liep mijn aandacht voor geschiedenis en voor het probleem van het historisch geheugen parallel (hoewel het daar los

trum f). Dwie kulki z bronzu, prawdopodobnie od kolczyków. Skręt drutu bronzowego. Kawałek drutu bronzowego od kolczyka. Szpilka żelazna z odłamaną główką.. 53 Inne

Słusznie zatem autor zastrzega się, że proponowane przez niego rozwiązanie będzie miało miejsce jedynie wtedy, gdy sąd nie nałożył obowiązku naprawienia