• Nie Znaleziono Wyników

Pięć listów Onufrego Korzeniowskiego do Gustava Schwaba

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Pięć listów Onufrego Korzeniowskiego do Gustava Schwaba"

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

Pięć listów Onufrego

Korzeniowskiego do Gustava

Schwaba

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 67/4, 213-227

(2)

P a m i ę t n i k L i t e r a c k i L X V I I , 1976, z . 4

PIĘ Ć LISTÓ W ONUFREGO KO RZENIOW SKIEGO DO GUSTAVA SCHW ABA

Opracował STANISŁAW MAKOWSKI

W artykule „ K on rad W a lle n r o d ” — e u r o p e j s k im B e lw e d e r e m , ogłoszonym w „Roczniku Towarzystwa Literackiego im ienia Adama M ickiewicza” (1974), po­ dałem inform ację o zespole listów Onufrego Korzeniowskiego (1807—1868), kapitana artylerii w powstaniu listopadowym , pisanych w latach 1832—1835 do jednego z czołowych przedstaw icieli grupy poetyckiej „Schwäbischer D ichterkreis”, Gu- stava Schwaba (1792—1850). Ponieważ listy te dotyczą m. in. jeszcze jednego przekładu K o n r a d a W a llen ro d a na język niem iecki, a równocześnie informują o typowych — nie tylko zresztą dla Polaków — marzeniach i usiłowaniach zmierzających do tego, aby uczynić utwór M ickiewicza im pulsem i hasłem rew o­ lucji także w innych krajach Europy, opublikowanie wyboru tej korespondencji w ydaje się w pełni uzasadnione. Wynika ono również z konieczności w ypełnienia istotnych luk w biografii Korzeniowskiego, którą z pietyzm em zrekonstruował Stefan K ien iew iczł. Nie do pogardzenia wreszcie są w tych listach informacje w yśw ietlające mniej znane, naw et specjalistom , przejawy życia literackiego i po­ litycznego W ielkiej Emigracji, a zwłaszcza działalność stowarzyszenia Réunion des Étudiants Polonais à Strasbou rg2.

Najciekawsza jednakże jest tu sprawa zabiegów Korzeniowskiego o przekład

W a l le n r o d a na niem iecki i wiązane z tym nadzieje polityczne. Na uwagę zasługuje fakt, że pom ysł udostępnienia tego utworu czytelnikowi niem ieckiem u zrodził się w głow ie polskiego artylerzysty najprawdopodobniej już w styczniu 1832, kiedy przejeżdżając przez Regensburg, Ulm i Stuttgart, zetknął się z niemieckim środo­ w iskiem literackim , m. in. z Gustavem Schwabem, Gustavem Pfizerem i Georgiem

1 Zob. P o ls k i sło w n ik b iograjiczny, t. 14/2; tu informacja o innych zespołach listów Korzeniowskiego.

2 W inwentarzu rękopisów Bibl. U niwersyteckiej w Tybindze stowarzyszenie to figuruje rów nież pod hasłem „Société Littéraire etc.” Istniało ono od grudnia 1832 do 31 III 1833, tj. do m omentu deportacji jego członków przez rząd francuski do departam entów południowych. Datę 31 III 1833 nosi pisany na w yjezdnym ze Strasburga, pożegnalny list Korzeniowskiego do Schwaba (pominięty w niniejszej edycji). Prezesem stow arzyszenia był — wym ieniany często przez K orzeniowskie­ go — Tomasz Korejwo (zob. list 1, przypis 6). O Réunion, jako o Towarzy­ stw ie Naukowym w Strasburgu, wspom ina M. S t r a s z e w s k a {Zycie literackie

(3)

M oserem 3. Zasadniczy w p ływ na krystalizację tego pomysłu m iały panujące w ów ­ czas w społeczeństw ie niem ieckim nastroje polonofilskie i republikańskie oraz po­ w szechne oczekiw anie na mającą wybuchnąć w Niemczech rewolucję, która prze­ kształci się w rew olucję ogólnoeuropejską 4.

Początkowo tłum aczem W allen roda, upatrzonym ze względu na dobrą znajomość polskiego (?), m iał być Georg Moser, którego K orzeniowski poznał wcześniej niż Schwaba i P fiz e r a 5 i któremu już w styczniu 1832 obiecał przysłać tekst poematu w języku polskim i francuskim . Z powodu jednakże trudności związanych ze zdoby­ ciem w Strasburgu przekładu francuskiego sprawa przeciągnęła się do jesieni t. r. W tym czasie K orzeniowski zorientował się dokładniej w skali talentów literackich trzech poznanych poetów i zdecydował powierzyć przekład najwybitniejszem u z nich, tj. G ustavowi Schwabowi. Form ułowana natom iast w niektórych listach sugestia, aby przekład W a lle n r o d a stał się w spólnym dziełem Schwaba i Pfizera, m iała jedynie, jak się w ydaje, charakter kurtuazyjny. K orzeniowskiemu zależało bowiem, aby przekładu utw oru M ickiewicza na niem iecki dokonał ktoś obdarzony talentem i wyobraźnią poetycką, by tłum aczenie nie zagubiło tych w szystkich w ła ­ ściw ości utworu, które, jak to kilkakrotnie Korzeniowski podkreśla, zaginęły zu­ pełn ie w tłum aczeniu francuskim 6.

Mimo życzliw ego przyjęcia przez Schwaba propozycji przekładu inicjatyw a Ko­ rzeniow skiego nie została jednakże zrealizowana. Przyczyną tego był zapewne fakt, że już w ów czas przygotowywano rów nolegle dwie inne edycje W a llen ro d a w języku niem ieckim: lipską i stu ttgarck ą7. A le o tym na przełomie lat 1832 i 1833 przeby­

3 Gustav S c h w a b jest postacią na ogół znaną. — Gustav P f i z e r (1807— 1890) to poeta i tłumacz, członek „Schwäbischer Dichterkreis”, przyjaciel Uhlanda (zob. przypis 9) i Schwaba, autor w ierszy związanych z powstaniem listopadowym; w r. 1831 w ydał w Stuttgarcie G e d ic h te oraz anonimowo, w spólnie z bratem Paulem i Herm annem Hauffem , F ü n fze h n p olitisch e G ed ich te. Zamykający ten tomik wiersz Pfizera przytacza A. Z i e l i ń s k i w P o e z j i p o w s a tn i a listo p a d o w e g o (Wrocław 1971, s. 257). — Georg H einrich M o s e r (1780—1858) — doktor filozofii, pedagog, rektor gim nazjum i szkoły realnej w Ulm, autor tłum aczeń z łaciny do w yd aw a­ nej od 1825 r. przez Ch. N. Osiandera i G. Schwaba biblioteki „Griechischen und römischen D ichter und Prosaiker”.

4 O roli M ickiewicza w propagowaniu idei rewolucyjnych w latach 1832— 1833 p isze obszernie S. S k w a r c z y ń s k a (M i c k ie w ic z a r e w o lu c j a f r a n k fu r c k a w 1833

roku . W: W k r ę g u w ie l k ic h r o m a n t y k ó w polskich. W arszawa 1966).

5 Św iadectw em tego jest list M o s e r a do Schwaba datowany w Ulm 16 I 1832, a polecający m. in. udającego się do Stuttgartu Korzeniowskiego oraz infor­ m ujący o założeniu w Ulm stowarzyszenia w spierającego polskich uchodźców (Bibl. U niw ersytecka w Tybindze, sygn. 755/431).

8 Autorowi listów chodziło tu najprawdopodobniej o francuski przekład prozą poem atu M ickiew icza w następującej edycji: [A. M i c k i e w i c z ] , K o n r a d W a l le n ­

ro d, récit h is to r i q u e tiré d e s an n a les de L it h u a n ie e t d e P ru ss e. L e Faris. S o n n e ts d e Crim ée. Traduit du polonais par MM. F élix M iaskowski et G. Fulgencé. P a­ ris 1830.

7 A. M i c k i e w i c z , K o n r a d W a lle n r o d . [...]. ü b ersetzt von K. L. K a n-

n e g i e s s e r . Leipzig 1834. — A. M i c k i e w i c z , Conrad W allenrod. W zbiorze:

N o rd lic h te r. Ein e S a m m l u n g poln isch er D ic h tu n gen . In ’s deutsche übertragen von L. N a b i e 1 a к, J. В. W e r n e r . Mit Bildern von Fellner. Erstes Bändchen. S tu tt­ gart 1834 (razem z F a r y s e m i Grażyną).

(4)

wający w Wildbadzie i Strasburgu Korzeniowski niestety nie wiedział. Schwab n a­ tomiast, zorientowawszy się w sytuacji, z tłumaczenia poematu oczywiście zrezy­ gnował. Rozbudzone jednakże, m. in. pod w pływem Korzeniowskiego, jego zainte­ resowania twórczością M ickiewicza zaowOcowały wkrótce przekładem na język n ie­ m iecki i trzykrotną edycją S o n e tó w k r y m s k i c h 8. Podstawą tego tłum aczenia był, w edług w szelkiego prawdopodobieństwa, przesłany przez Korzeniowskiego egzem ­ plarz poezji Mickiewicza w przekładzie francuskim, o którym już w yżej w spo­ mniano.

Korespondencja zaś, jaka się z tej okazji nawiązała między Korzeniowskim a Schwabem, odsłania po latach nie tylko nadzieje pokolenia w iązane z polityczną funkcją W a llen ro d a i kulisy jeszcze jednej próby przełożenia go na język n ie­ miecki. Mówi również o atmosferze przyjaźni i szerokiego patronatu środowisk n ie­ mieckich, zwłaszcza poetyckiej grupy „Schwäbischer Dichterkreis” oraz personalnie Schwaba, Pfizera, Mosera i U hland a9 wobec naszej emigracji popowstaniowej oraz wobec żywotnej w ów czas sprawy polskiej. Lektura listów Korzeniowskiego utw ier­ dza w przekonaniu, że ta interesująca tematyka, podejmowana zresztą już kilka­ krotnie przez badaczy polskich i n iem ieck ich 10, wym aga jeszcze dalszych kwerend i ustaleń.

Listy Korzeniowskiego przynoszą również sporą garść informacji o życiu i dzia­ łalności em igracyjnych środowisk demokratyczno-republikańskich, które w ów czes­ nej Europie odgrywały rolę rozsadników „epidemii politycznej” (sformułowanie z listu z 31 III 1833) i były przedmiotem różnych represji, m. in. ze strony monar- chistycznej Francji.

Zespół listów , o których tu mowa, składa się z 7 pisanych po francusku jedno­ stek korespondencyjnych z lat 1832—1835 i przechowywany jest w rękopiśm iennym archiwum Gustava Schwaba w Bibliotece Uniwersyteckiej w Tybindze pod sygn. Md 755. (Kserograficzne kopie listów w posiadaniu autora opracowania.)

Do publikacji w języku polskim wybrano z tego zespołu 5 listów. Pozostałe 2: z 6 (?) X 1832 z Wildbadu i z 31 III 1833 ze Strasburga — ze względu na ich je­ dynie kurtuazyjno-osobisty charakter — pominięto.

Francuszczyzna Korzeniowskiego nie jest najwyższej próby. Pomijając ew i­ dentne błędy ortograficzne — skomplikowana i niejasna jest zwłaszcza pod w zglę­ dem składniowym.

Na język polski w ybrane listy przełożyła Teresa Garnysz-Kozłowska.

8 Ogłosił je kolejno w: „Literaturblatt” (1833); w wydaw anym w spólnie z A. v. Chamisso „Deutschen M usenalmanach” (1834); oraz oddzielnie.

9 Ludwig U h l a n d (1787— 1862) — znany poeta, uczony i działacz polityczny, czołowy przedstaw iciel „Schwäbischer Dichterkreis”, autor m. in. w iersza A n M ic­

k i e w i c z (1833); w latach 1829—1833 profesor uniw ersytetu w Tybindze.

10 J. G a l i c z, P o w s ta n ie listo p a d o w e w p o e zji n iem ieck iej. Cieszyn 1911. —

A. G e r e с к e, D as d eu ts ch e Echo auf die poln ische Erhebung v o n 1830. W ies­

baden 1964. — H. К о с ó j, N ie m c y a p o w sta n ie li s to p a d o w e [...]. Warszawa 1970.

1 Szanow ny Panie!

K iedy będzie P a n przerzucał k a rtk i swojego pięknego album u, po­ m iędzy nazw iskam i Polaków , k tó rzy m ieli szczęście w pisać się do niego,

(5)

znajdzie P a n i m oje nazw isko. W sty czn iu m iałem przyjem ność zaw rzeć znajom ość z P an em , jak rów nież z p anam i P fizerem i M oserem 1. P an u M oserowi obiecałem p rzysłać egzem plarz K onrada W allenroda pióra n a ­ szego poety M ickiewicza razem z tłum aczeniem francuskim , zarów no po to, a b y m u u łatw ić p rzek ład tego poem atu na niem iecki, co nam obie­ cyw ał, jak po to, ab y pozostaw ić m u p am iątk ę m iłych chw il spędzonych w w aszym tow arzystw ie. Było m i bardzo tru d n o dostać w ydanie fra n ­ cuskie 2, k tó re je s t od d aw n a w y czerpane i z n a jd u je się w yłącznie w r ę ­ k ach osób p ry w atn y ch . W końcu, po długich poszukiw aniach, udało m i się znaleźć w S tra sb u rg u jed e n egzem plarz, k tó ry chciałbym m u p rze­ słać. Poniew aż bardzo m i zależy n a tej książce, m ógłbym ją pow ierzyć tylko osobie godnej zaufania. P rzypuszczam , że P a n m usi m ieć zn ajo ­ m ości w kołach litera c k ic h w ty m m ieście, p rosiłbym w ięc P an a o w sk a ­ zanie m i kogoś, k to m ógłby dostarczyć P a n u książkę, P a n zaś sk iero w ał­ by ją zgodnie z przeznaczeniem .

Jed nakże teraz, kiedy m ogę lepiej ocenić ta le n ty poetyckie — P an a P fizera i P ań sk i — b yłb ym b ardziej sk łon n y pow ierzyć jed n em u z P an ów to tłum aczenie. P a n M oser, choć zdolny odczuć piękno oryginału, nie po trafiłb y m oże oddać go z tak ą siłą i arty zm em , na jak ie stać każdego z Panów . K iedy p rzeczyta P a n poem at, zrozum ie P a n pow ody, dla k tó ­ ry c h zależy m i ta k ogrom nie na tłum aczeniu niem ieckim . M yśl p rze­ w odnia tego dzieła w y w arła głęboki w p ły w na naszą rew olucję, być m oże w y w a rła b y rów nież w p ły w na rew o lu cję w E uropie. Z nad zieją na p e łn y sukces pow ierzam P a n u tę książkę, k tó re j tłum aczenie f r a n ­ cuskie otrzym a P a n na pam iątk ę, a oryginał stan ie się w łasnością p ana M osera, zgodnie z m oją p oprzednią obietnicą 3.

Pozw oli P an, że sko rzystam z tej sposobności, ab y przekazać P a n u w y razy praw dziw ego szacunku i szczerej przy jaźni, k tó rą zawsze dla niego zachow am .

C hciałbym n a ty m zakończyć, lecz ośm ielony serdecznym przyjęciem , jak ie m i P an p rzy pierw szym sp o tk an iu zgotow ał, pozwolę sobie o b ar­ czyć P an a m isją, k tó ra d la człow ieka pió ra nie pow inna być zb yt u c ią ­ żliw a, sp raw i jed n a k nieco kłopotu, za co przepraszam ; zm usza m n ie je d n a k do tego m oja sy tu acja.

P rzeb y w am w tej chw ili w W ildbadzie, gdzie zam ierzam pozostać co na jm n ie j m iesiąc, m im o że sezon się kończy. P o d y k to w an e je st to s ta ­ nem m ego zdrow ia. Pozbaw iony zupełnie książek francusk ich, jedynych, jak ie czytam bez trudności, nie w iem , ja k zużytkow ać czas, a p rz y n a j­ m niej m ile go spędzić. P rz y je ż d ża ją c tu m iałem nadzieję, że zn ajd ę m ożliwość k o n tak tó w ze S trasb u rg iem , k tó re u łatw ią m i zdobycie k sią­ żek; poniew aż jed n a k rozdziela nas niem iecka granica celna, zostałem całkow icie odcięty od tego źródła lek tu ry . Z w racam się w ięc do P a n a ,

(6)

aby był P a n łaskaw zakupić kilka książek fran cuskich za niew ielką kw otę dołączoną do tego listu. Chodzi mi zwłaszcza o ładne w ydania „L ivre des C ent e t un", drukow ane, jak sądzę, w S tu ttg arcie lub B erli­ nie 4, podobno bardzo tanie. G dyby tego nie było, proszę m i w y brać jakąś książkę z w ydaw nictw lipskich: Histoire de Napoléon pióra N orvinsa albo H istoire de la R évo lu tio n Thiersa, jeżeli się już u k a z a ła 5 i jeżeli jej cena nie przekroczy m ałej sum y, k tó rą dołączam do listu.

Być m oże zdziwi się P an, że m y, ludzie nie m ający gdzie się schro­ nić i pozbaw ieni zasobów, ludzie żyjący w łaściw ie z jałm u żny od osób hojnych i szlachetnych, pozw alam y sobie na tego ty p u w y d atki. Ale niech m i wolno będzie w yjaśnić Panu, że przybyw szy do W ildbadu w celu przeprow adzenia k u racji, odłożyłem niew ielką sum kę w y sta rc z a ­ jącą na ten zakup. Poniew aż spotkałem tu ta j zacnych Niemców, k tórzy robiąc dla m nie w ięcej, niż m ógłbym się spodziewać, nie pozw alają mi w ydać ani grosza na u trzy m an ie, jest więc w ybaczalne, że przeznaczę część ty ch pieniędzy na zaspokojenie potrzeb um ysłow ych, rów nie, jak sam P a n przyzna, naglących. Dzieło tego ro dzaju pomoże m i poza ty m spłacić długi wdzięczności, k tó re zaciągnąłem w S trasb u rg u . Jeżeli po zakupieniu książki z serii „C ent et u n ” pozostanie P a n u jeszcze jak aś kw ota, prosiłbym , a b y n ab ył P a n w ty m sam ym celu k ilka ładnych pejzaży z W ildbadu, jeśli P an na nie n a tra fi, lub k ilk a ry cin p rze d sta ­ w iających m o ty w y zw iązane z Polską. Proszę łaskaw ie przysłać m i je w raz z książkam i pod adresem : à M r K o r e w a 6, officier de santé, a u x E a u x de W ildbad, dans la maison de M r K lu m p , m aître de poste à W ild- bad.

T ysiąckrotnie P an a przepraszam za kłopot, k tó ry spraw iam , i proszę 0 przyjęcie ukłonów w raz z w yrazam i wysokiego pow ażania, z jakim pozostaję.

P ański pow olny sługa

K orzenio w ski K a p ita n a rty le rii 1 w rześnia 1832

W ildbad

N B. P o rto załączonej sum y 20 florenów reńskich jest opłacone do S tu ttg a rtu .

1 Zob. wstęp, przypis 3.

2 Mowa tu najprawdopodobniej o edycji wspomnianej we w stępie (s. 214, przy­ pis 6). Krytyczne opinie o tym tłum aczeniu wyraża Korzeniowski w listach z 30 X i 10 XI 1832.

3 Plan ten okazał się trudny do zrealizowania ze względu na brak egzem pla­ rza w języku francuskim. Ostatecznie Korzeniowski w ysłał z Wildbadu również

(7)

Schwabowi Walle n ro d a w języku polskim (zob. list następny), a przekład francuski przesłał dopiero ze Strasburga razem z listem z 10 XI 1832.

4 Chodzi o książki ze zbiorowego w ydania dzieł 101 pisarzy francuskich, pt. „Paris,( ou le livre des Cents et un” (t. 1—12. Stuttgart 1831— 1833), będącego częś­ ciowym powtórzeniem 15-tomowej edycji pod tym samym tytułem , zrealizowanej przez paryskiego w ydaw cę Ladvocata w latach 1831— 1834.

5 Korzeniowskiemu chodzi zapewne o następujące edycje: J. M. N o r v i n s ,

H isto ire de N apolé on. T. 1—4. Leipzig und Pesth 1828, oraz o dopiero przygotowy­ waną wówczas w spólnie przez francuskich i niem ieckich wydawców: L. A. T h i e r s ,

H isto ire de la r é v o l u t i o n fr ançaise. T. 1— 10. Paris 1835.

4 Aleksander Tomasz Wiktor K o r e w a (К o r e j w o ) (1803—1874) — w ówczas jeszcze niedyplom owany lekarz wojskowy, (officier de santé), major kawalerii po­ w stańczej na Litwie, następnie lekarz w e Francji i Am eryce (zob. P o lsk i s ło w n ik

biograficzn y, t. 14/1).

2

Szanow ny P anie,

Nie uw ierzy P an , ja k ró żny ch uczuć doznaw ałem czytając P a ń sk i list. Miło m i było otrzym ać now y dowód P ań sk iej p rzy jaźni, a ró w n o ­ cześnie ogarnęła m n ie ogrom na radość, k ied y m się dow iedział, że zdecy­ dow ał się P a n przetłu m aczy ć uw ielbianego przeze m nie W allenroda. B y­ łem więc ro zrad o w an y i gdyby nie zasm ucił m nie trochę w spaniały p rez e n t od P a n a , uw ażałbym tę chw ilę za jed n ą z najp rzy jem n iejszy ch , jeżeli nie najszczęśliw szą, jakiej od d aw na ju ż nie przeżyłem . Z tłu m a ­ czeniem ty m w iążę w ielkie n ad zieje i z gó ry się cieszę; ale radość m oja będzie pełna dopiero wów czas, k ied y dow iem się, że po przeczytan iu poem atu nie zm ienił P a n sw ojej o nim opinii, i jeżeli w p ły w m oralny, jak i dzieło w y w rze w Niem czech, będzie podobny do tego, jak i w y ­ w arło w Polsce. T ak w ięc z w ielkim niepokojem oczekuję listu, jak i zechce zapew ne P a n napisać do m nie po p rzeczytaniu przekładu f ra n ­ cuskiego. P rz y k ro m i niezm iernie, że w tej chw ili m ogę P a n u przesłać tylko tek st polski, a nie tłum aczenie; nie czekam n a w e t na jego n a d e jś­ cie ze S trasb u rg a, ab y je w ysłać razem z polskim egzem plarzem , co może P a n a przekonać, ja k b ardzo m i pilno, ab y ten polski sk a rb mógł trafić do serc niem ieckich, tak bliskich sercom polskim przez sw e uczucia.

A le w róćm y do Pańskiego p rezen tu . M uszę P a n u w yjaśnić, jakie uczu­ cia w e m nie w zbudził i ja k i u ży tek pozw oliłem sobie z niego zrobić. U pom inek ów p rzy p o m niał m i nadzw yczają P ań sk ą dobroć i sp raw ił jednocześnie, że odczułem , jak tru d n e są w yrzeczenia, do któ ry ch zm usza nas nasza sy tu a c ja. Jak o pielgrzym i św iata nie m ożem y n a w e t zachow ać pam iątek od przy jació ł, jeżeli nie m ieszczą się w naszych ciasnych, czę­

(8)

sto zm ienianych m ieszkaniach, w k tó ry ch z n a jd u ją się w szystkie nasze P ena ty. Byłem ju ż gotów w yrzec się w ielkiego i pięknego poszytu u k a ­ zującego piękno krajo b razó w niem ieckich *, kiedy przypadkow o spotka­ łem p ew ną panią, przy b y w ającą z m oich rodzinnych stron, k tó ra u p rze j­ m ie podjęła się doręczyć ten m iły dowód P ańskiej p rzy jaźn i m ojej sta re j m a tc e 2. Będzie to dla niej pociechą w sm u tn y ch dniach starości, że w odległym k ra ju jej syn znalazł życzliwe serca. Przeżyje chw ilę r a ­ dości, a to jeszcze bardziej zw iększy wdzięczność, jak ą w obec P ana żywię. M am nadzieję, że w ybaczy m i P a n mój postępek. W praw dzie P ań sk a tak bardzo up rzejm a siostrzenica 3 upow ażniła m nie do rozdania sztychów przyjaciołom , jed nak gdyby nie szczęśliw y tra f, nigdy bym się nie zdecydow ał na krok, k tó ry tu opisałem . O becnie sk łaniam się ku m yśli, że upom inek w y słan y m atce je st jak b y depozytem , i cieszę się chw ilam i nadzieją, że jeśli po w ielu b urzach pow rócę kiedyś do ojczys­ tego dom u, odnajdę tę m iłą pam iątkę, k tó ra będzie m i przypom inać uczucia sym p atii Pańskiego n aro d u i P ań sk ą przyjaźń.

Z anim nadejdzie ten uprag nio n y dzień, będę się radow ał p rz y n a j­ m niej tym , że upom inek spraw i przyjem ność w m oich rodzinnych s tro ­ nach. A jeśli powiedzie się rów nież z tłum aczeniem W allenroda, k tó re nam P a n obiecał, to w łaśnie Panu, mój drogi P rzy jacielu , będę za­ w dzięczał dwie najszczęśliw sze chw ile na w ygnaniu.

O biecuje P an pisyw ać do m nie, za co byłbym praw dziw ie wdzięczny; m am nadzieję, że przyszła P ań sk a p raca na tym nie ucierpi. Spodzie­ w am się, że w ysław szy tłum aczenie fran cuskie będę jeszcze m iał za­ szczyt poruszyć z P anem ten tem at. Poniew aż jed n ak lada chw ila w y ­ jad ę z W ildbadu i nie będę m ógł otrzym ać tu ta j P ańskiej odpowiedzi, proszę o łask aw e p rzesłanie jej pod adresem : M onsieur Frédéric T r a u t, père, citoyen de la ville de Strasbourg, rue des P etits Frères N. 3.

Poniew aż obraca się P an w kołach literackich, proszę, by zechciał P a n dołączyć do swego listu dokładny w ykaz książek, k tóre ukazały się w S tu ttg a rc ie, a dotyczą ostatnich w y d arzeń w h istorii naszego n arodu, zaznaczając, jak a je st cena. B yłbym szczęśliwy, gdyby w zam ian zechciał m nie P a n obarczyć jakim iś poleceniam i, k tó re byłbym w sta n ie spełnić.

Proszę złożyć w y razy mego najw yższego szacunku P ańskiej m ałżon­ ce 4, jak rów nież siostrzenicy, tak dla m nie łaskaw ej. Proszę przekazać je j słow a, k tó re powiedzieć pragnąłem , lecz przeszkodziła m i m ała w p ra ­ w a we francuszczyźnie. Jestem przekonany, iż nie poniosę uszczerbku czyniąc P an a tłum aczem . D aję więc P a n u carte blanche prosząc, by znalazł P a n najstosow niejsze w yrazy oddające wdzięczność dla panienki ta k dobrej, m iłej i uczynnej. R ezerw uję sobie praw o uczynić to osobiś­ cie, jeżeli tylko kiedyś będę m iał przyjem ność być w S tu ttg arcie.

(9)

Proszę, by przy p o m n iał m nie P a n pam ięci p a n a M osera i p ana P fize- ra oraz podziękow ał tem u o statn iem u za p r e z e n t5, którego nie om iesz­ kam w y korzystać dla dobra naszej sp ra w y i za k tó ry je ste m m u p ra w ­ dziw ie wdzięczny. P rag n ąłb y m , aby p a n P fiz e r w niósł swój w k ład w dzieło przyszłego pańskiego tłum aczenia, gdyż w k ilk u w ierszach po­ kazał, że um ie w nikać w nasze uczucia; będzie więc rów nież w stanie pojąć idee narodow e w yrażone przez poetę naszego stulecia, choć tłu m a ­ czenie fran cu sk ie osłabiło je i pozbaw iło barw . N ie w ątpię, że P a n osiąg­ n ąłby to sam; jed n ak połączyw szy obu P anów w e w spom nieniach n a ­ szego pierw szego spotkania, w y m arzy łem sobie, że połączy ich też dzieło, do którego tak bardzo jeste m przyw iązany. Są to jed y n ie m arzenia, któ re pokazują, jakie uczucia zachow ałem w sercu dla obu Panów , a zw łasz­ cza dla Pana, k tó ry dał mi ty le dowodów dobroci.

30 października [1832] W ildbad

K o rzen iow ski Polak

N B . L ist ten, w raz z egzem plarzem poem atu W allenrod po polsku, zostanie P a n u doręczony przez p ew n ą bardzo up rzejm ą osobę, pann ę K arolinę de M arpaln, k tó ra w raz z m atk ą 6 przebyw ała jak iś czas w W ild- badzie i była łask aw a podjąć się tej przysługi. Proszę przekazać jej m oje gorące podziękow anie.

Na nie zapisanej stronicy listu, w ysłanego bez koperty: à M on sieu r / M onsieur

G u s t a v e S c h w a b / à S tu t tg a r t.

1 Zbioru tych sztychów nie udało się zidentyfikow ać. Być m oże chodzi tu o jakąś publikację sam ego Schwaba, np. o Die N e c k a r s e i te d er S c h w ä b is c h e n A lb ,

m i t A n d e u t u n g e n ü b e r d ie D o n a u s e it e [...]. Stuttgart 1823.

2 Tj. Tekli z M o c z u l s k i c h K o r z e n i o w s k i e j . Jak w ynika z listu

z 8 I 1835, przesyłka dotarła do adresatki.

3 Siostrzenicę Schwaba, Marie J ä g e r , K orzeniowski znał, zdaje się, tylko z korespondencji (zob. list z 8 I 1835). Imię i nazwisko osoby zawdzięczam A. K a n - n e g i e s s e r o w i , który ustalił je na podstaw ie pracy: K. K l ü m p f e l , G u s ta v

S c h w a b . S e in L e b e n u n d W i r k e n . В. m. 1858, s. 270. 4 Sophie Karolinę G m e 1 i n.

5 Z nie publikowanego tu listu z 6 (?) X 1832 wiadomo, że Korzeniowski stra­ cił, w ypożyczyw szy jakiem uś N iem cow i w Paryżu, „poezje polityczne” otrzymane od Pfizera i w związku z tym prosił Schwaba, aby zechciał poinform ować o tym ofiarodawcę. Chodziło zapewne o F ün fzeh n p olitisch e G ed ich te, które ze sprawą Schwaba Pfizer ponow nie przesłał Korzeniowskiemu. M ógł to być również zbio­ rek: H a r fen k lä n g e. P o le n s E rin n eru n gen u n d seinen H e im a th lo s e n g e w e ih t . Gesam ­ m elt aus D ruckschriften und Zeitblättern und m it Hinzufügung m ehrerer bis jetzt noch ungedruckten G edichte von Ph. B o p p , K. B u c h n e r , G. P f i z e r , Ph. S с h 1 i n к u. A. [...] Zur Unterstützung heim athloser Polen. Darm stadt 1832.

(10)

3 Mój Drogi P rzy jacielu .

Po przy j eździe do S tra sb u rg a pierw szym moim sta ra n ie m było w y ­ dostać tłum aczenie W allenroda (które przez nieporozum ienie nie dotarło do m nie w Niemczech) i przesłać je P an u co ry chlej, gdyż każdy dzień zw łoki w realizacji P ańskich zam iarów ciążył m i na sum ieniu jako dzień stracony. P rzed zapakow aniem przeczytałem rzecz ponow nie i ubolew a­ łem jeszcze m ocniej niż zazw yczaj nad słabością francuskiego przekładu. Są to jed y n ie zary sy pięknych zw rotów poetyckich, k tó ry ch m ożna r a ­ czej dom yślić się, niż je odnaleźć. Ale Pan, m ając duszę poety, uniknie ty ch niedostatków i in sty n k to w nie odtw orzy w artości arty sty czn e u tw o ­ ru zagubione w tłum aczeniu francuskim .

N ajw ażniejsza jest m y śl przew odnia dzieła; zrezygnow ać w ięc trzeb a ze zbytniej w ierności przekładu, gdyż m owa polska i niem iecka są z n a ­ tu ry tak dalece różne, że n a w e t przy d o brej znajom ości obu języków pow stają pow ażne trudności — tym bardziej zaś w P ańskiej sytuacji. Proszę więc tylko przedstaw ić idee, gdyż to jest dla nas najw ażniejsze. Bez w zględu na form ę, jak ą nada P an utw orow i, pozostanie m yśl prze­ w odnia i — jestem p rzekonany — ona w yw rze swój skutek.

Niech P a n nie będzie zaskoczony, że w poem acie w taki sposób po­ trak to w an o m iano Niemca. W iemy, kim są Niem cy w naszym stuleciu, a P a n je st z pew nością n ajb ard ziej pow ołany, by przyczynić się do zm iany naszych w ieloletnich przekonań. Teraz zaczyna się dla n as no­ w a era.

Do tej pory nasze m atk i uczyły dzieci nienaw idzić R osjan i N iem ­ ców pospołu, teraz będą uczyć m iłości do Niemców, a przyjaźń, k tó ra się w przyszłości zrodzi, stan ie się źródłem ożywczej nadziei dla ludzkości.

Jeśli w swej p racy będzie P an potrzebow ał bliższych w yjaśnień, p ro ­ szę zwrócić się do m nie. P rzeb y w am m iędzy N iem cam i, będę w ięc mógł udzielić P a n u wskazówek, n aw et w języku niem ieckim , jeśli byłoby to potrzebne. Proszę zawsze m ną rozporządzać i w ierzyć, iż chw ile pośw ię­ cone tem u celowi zaliczam do najszczęśliw szych.

Poniew aż jestem tu dopiero od k ilk u godzin, nie mogę P an a poinfor­ m ow ać o tu tejszy ch w ydarzeniach politycznych; czekam też Pańskiego listu, aby zorientow ać się, jakie wiadomości zna P a n z gazet, jak ich zaś oczekuje P a n ode m nie. Proszę p rzy jąć w yrazy p rzy jaźn i i złożyć m oje uszanow anie P ańskiej m ałżonce, jak rów nież pow tórzyć tysiące m iłych słów przedobrej siostrzenicy. Na zakończenie serdeczne ukłony dla panów P fizera i M csera.

K o rzen iow ski S tra sb u rg 1832, 10 listopada K ap. a rty le rii

(11)

Mój adres: à M r F rédéric T ra u t ! à Strasbourg. R ue des P etits-F rères N. 3.

Na nie zapisanej stronicy listu, w ysianego bez koperty: à Monsieur / Monsieur

G ustave Schwab / à Stuttgart.

4

20 lutego 1833 D rogi Panie!

Oto dw a listy, k tó re dzieli długi okres czasu, a k tó re otrzym a P an ró w n o c z eśn ie 1. Moi ro d acy przygotow ali załączony tu p a k ie t dopiero dzisiaj, co opóźniło w ysłanie pierw szego listu i pozbaw iło m nie ta k długo wiadom ości od P a n a . D aw ny m ój list nie m oże więc obyć się bez u z u ­ pełnień.

N ajp ierw p rag n ą łb y m p rzeprosić P an a, że to za m oją sp ra w ą moi ziom kow ie będą P a n a niepokoić; poniew aż jed n a k sta le pow racam do tego tem atu , pom inę go ty m razem m ilczeniem , a licząc na P a n a dobroć przedstaw ię szerzej ich prośbę. Proszą m ianow icie, b y zechciał P a n zo­ stać ich pom ocnikiem i pośrednikiem . I bez czekania n a P a ń sk ą zgodę, przekonani, dzięki m em u św iadectw u, o P ań sk iej uczynności, nie w a h a ją się obarczyć P a n a poleceniam i. O trzy m a więc P a n przesyłkę, k tó ra za­ w iera:

1° — p ak iet do U lm dla pasto ra M osera;

2° — 15 egzem plarzy lito g rafii p rzed staw iającej lan sje ra p o lsk ie g o 2, z listem do pana P fizera w Tybindze;

3° — 15 in n y ch egzem plarzy tej sam ej lito g rafii z prośbą, by raczył P a n je sprzedać ty m przyjaciołom Polaków , k tó rz y k u p u jąc je zechcą w te n sposób zw iększyć fun d u sze R éunion L itté ra ire des Polonais É tu ­ d ian te à S trasb o urg .

Cena egzem plarza w ynosi jed en fra n k . Jeśli uda się P a n u znaleźć nabyw ców lito grafii, ośm ielam y się prosić, by za uzy sk an ą sum ę zechciał P an kupić dla naszego S tow arzyszenia książki lub bro szu ry w ydane w W irtem bergii, a zw iązane w jak ik olw iek sposób ze sp ra w ą polską.

Zaliczam do nich: a) opis w ielkiego tygodnia naszej rew olu cji, w tłu ­ m aczeniu polskim ; b) opis rew o lu cji w Polsce 1794 roku; c) ra p o r t P io tra W ysockiego o w y d arzen iach nocy 29 listopada..., i inne m a te ria ły opubli­ kow ane w w ydaw nictw ie półpericd y czn ym u k azu jącym się w S tu ttg a r­ cie, pod ty tu łem „D as n eue W eld” [!] 3, oraz podobne pozycje.

Stow arzyszenie prosi p an a M osera i pana P fizera, by zechcieli P a n u przysłać sum ę u zy sk an ą ze sprzedaży litografii, a P an a — by zużył ją na ten sam cel. Je śli nie będzie P a n przesy łał książek przez okazję, tylko przez pocztę, proszę adresow ać je do pana K orew y 4 w S tra sb u rg u ,

(12)

L ange S trasse N. 8, a na zew n ątrz um ieścić adres n astęp u jący: à M R Louis K uichling, m édecin à K e h l 5. G dyby zaś P a n w ysłał coś dodatkow o przez okazję, wówczas p an K orew a zwróci P a n u za w szystko i pokw ituje.

A teraz pozwoli P an, że przedstaw ię prośbę po części osobistą. Chodzi o to, aby był P a n łask aw przy jąć w upom inku od k ilk u z nas p o rtre t najgodniejszego z P olaków naszej epoki, L e le w e la 6, i zechciał w ręczyć pozostałe egzem plarze p an u Schottow i, przew odniczącem u K om itetu P o l­ skiego 7, i panu U hlandow i, posłowi. Niech p rzy jm ą te n m ały poda­ ru n e k jako dowód naszej wdzięczności i praw dziw ego szacunku Polaków , k tó rz y p o trafią ocenić o fiary ponoszone dla ich spraw y. J e s t to upo­ m inek bardzo skrom ny, m am y jed n ak nadzieję, że praw dziw i p rz y ja ­ ciele p o trafią w nim dostrzec w izerunek najgodniejszego przedstaw iciela sp ra w y europejskiej i zrozum ieją powody sk łaniające nas do okazania im naszych uczuć. Inni praw dziw i przyjaciele Polaków nie w ezm ą nam za złe, że tak niew ielu osobom m ożem y w yrazić uczucia, k tó re zacho­ w am y dla n ich na zawsze; dysponow aliśm y jednak m ałą ilością egzem p­ larz y i niew ielkim i środkam i pieniężnym i. Prosim y, Drogi P anie, aby zechciał n am P a n oddać ogrom ną przysługę i przy słał listę zaw ierającą nazw iska tych, k tó rz y w W irtem bergii okazali się n ajlepszym i p rz y ja ­ ciółm i naszej spraw y.

Proszę m i nie odpisyw ać, że to jest rzeczą niem ożliw ą. Tak, zgadzam się, że nie sposób byłoby w ym ienić w szystkich naszych zw olenników , ale może poda P a n nazw iska tych, którzy m ieli okazję najw ięcej zdzia­ łać. Jeśli n a w e t nie będziem y m ogli w yrazić im naszej wdzięczności w ysyłając m ały upom inek, poznam y przyn ajm n iej nazw iska naszych do­ broczyńców i będziem y m ogli uczcić ich w naszych sercach.

Proszę o to jako o dow ód przyjaźni, k tó rą m nie P a n zaszczyca. O grom ­ nie m i na ty m zależy i liczę, że się nie zawiodę.

A teraz żegnam P an a, prosząc o jak n a jry ch lejszą odpowiedź. Mój d a w n y a d res k o respondencyjny nie uległ zm ianie. G dyby zaś p rzy p a d ­ kiem w ysyłał P a n książki dla Stow arzyszenia na m oje nazwisko, a nie p ana K orew y, proszę kierow ać je rów nież do pana K uichlinga, którego ad res należy um ieścić na zew n ętrzn y m opakow aniu.

1 Ów wcześniejszy list nie jest znany.

2 Litografii tej nie udało się zidentyfikować. W grę może tu wchodzić m. in. litografia lansjera-krakusa wykonana przez V. G r u c h a r d a , wklejana jako w i - nieta do broszury S. B r a t k o w s k i e g o Les Krakuses. Cavalerie polonaise (Lyon 1832).

3 Chodzi tu o następujące publikacje: a) [Κ. В. H o f f m a n ] , Die grosse Woche

der Polen oder Darstellung der merkwürdigen Begebenheiten in Warschau vo m 29 N ove m ber bis zum 5 Dezember 1830. Aus dem Polnischen übersetzt. Leipzig 1831;

(13)

polnischen Revolution vo m Jahre 1794. Leipzig 1833; Geschichte der polnischen Revolution v o m Jahre 1830. Т. 1—2. Leipzig 1833 — wydane jako trzy pierwsze to­

miki w serii: „Taschenbibliothek aller Revolutionen der neueren Zeit”; c) P. W y- s о с к i, Wiadomość o T a jn y m T o w a rz y stw ie zaw iązan y m w celu zmienienia rządu

i ustalenia sw obód kon stytucyjn ych w K r ó lestw ie Polskim oraz działania wojenne S zkoły Podchorążych Piechoty w nocy z 29 na 30 listopada. „Kurier Polski” 1830,

nr z 10 XII, oraz jako dodatek do „Kuriera W arszawskiego” 1830, nr z 14 XII; czy broszurę tę opublikowano w latach 1831— 1833 w Niem czech — nie udało się ustalić; d) na publikację pt. „Das neue W elt” nie natrafiono; m owa tu najpraw­ dopodobniej o pierwszym tom ie serii „Das neue Jahrhundert”: H. L a u b e , Polen. Fürth 1833 (jest to zbeletryzowana nieco historia Polski i powstania 1830 r.); mniej prawdopodobna byłaby seria W. Menzela: „Taschenbuch der neuesten G eschichte”, w ydaw ana w Stuttgarcie od r. 1829, przynosząca w t. 2 i 3 opis powstania listo ­ padowego.

1 Zob. przypis 6 do listu 1.

E Kehl jest przedm ieściem Strasburga leżącym po prawej stronie Renu.

6 Ten znany portret L elew ela w ykonał Nicolas M a u r i n , a litografow ał go

w 1832 r. François V i l l a i n .

7 Albert Christian S c h o t t (1782—1861) — prawnik, działacz polityczny, poseł

do I.andtagu W irtembergii i Zgromadzenia Narodowego w e Frankfurcie n. Menem; przewodniczący „Stuttgarten P olenverein”.

δ

Tuluza, 8 s ty c z n ia 1 [1]835 S zanow ny P anie,

M iałem przyjem ność pisać do P a n a o statn i raz w końcu m arca 1833 roku 2, korzy stając z p o śred n ictw a jednego z m oich b liskich przyjaciół. Była to odpowiedź na P ań sk i list z 11 m arca, stanow iąca jednocześnie reko m end ację dla pew nego zacnego człow ieka. N iestety, mój przyjaciel, zam iast sam się nią posłużyć, pow ierzył pismo innej osobie, k tó ra n a d ­ użyła naszego zaufan ia i okazała się zdrajcą. D ow iedziałem się o ty m dopiero niedaw no; lękam się, czy te n człow iek nie w y k o rzy stał m ojej korespondencji do sw ych niecnych celów. Jeśli więc o trzy m ał P a n mój list in n ą drogą niż przez pocztę, niech się P a n strzeże osób, k tó re go doręczyły. Jeśli przesy łk a owa n ig d y nie nadeszła, ty m lepiej: nie p rz y ­ w iązyw ano w idać do niej w agi i zniszczono ją. Może być P a n pew ien, że m ój list w żadnym w y p ad k u nie m oże P a n a skom prom itow ać; oba­ w iałem się jed yn ie, aby doręczyciel nie posłużył się n im dla naw iązania k o n tak tu z P a n e m i z osobami, k tó re okazały m i przychylność.

A teraz naszkicu ję P a n u w k ilk u słow ach m oje losy od czasu, k iedy pisałem do P a n a ze S tra sb u rg a. R ząd fran cuski, nie u fając uchodźcom politycznym p rzeb y w ający m w p row incjach, k tó re graniczą z N iem ca­

(14)

m i, zm usił nas do opuszczenia tam ty ch stro n w ciągu trzech dni, nie dając najm niejszego uzasadnienia swojej a rb itra ln e j decyzji.

Byłem w liczbie tych, k tó ry c h ten niespraw iedliw y w yrok rzucił do Besançon, dokąd przy b y łem w m omencie, kiedy większość m oich ro d a­ ków opuściła to m iasto i udała się do Szw ajcarii. Żal m i było, że ich ju ż nie zastałem . P ostanow iłem rów nież w yjechać z Besançon i dla p o rato ­ w ania zdrow ia w y ru szyłem do wód w Luxeuil. K iedy sezon się skoń­ czył, pojechałem w A lpy francuskie, gdzie znalazłem zatru d n ie n ie w gór­ nictw ie. Pozostałem tam aż do jesien i roku 1834, kiedy to odbyłem podróż po południow ej F ran cji, i w reszcie osiadłem w Tuluzie. Zostałem gise- rem . Obecnie będę się s ta ra ł zostać ko n stru k to rem m aszyn dla w szel­ kiego rod zaju przem ysłów i dla celów w ojskow ych; stanę się człowie­ kiem pożytecznym dla społeczeństw a, nie poniecham wszakże całkow icie m ojego rzem iosła, k tó ry m jest zabijanie ludzi, kiedy ojczyzna lub s p ra ­ w a wolności będzie tego w ym agać.

Piszę do P a n a z Tuluzy, ab y przypom nieć się P ańskiej łaskaw ości i przy jazn ej pam ięci. M am nadzieję, że m oje długie m ilczenie zostanie m i w ybaczone i że zechce m nie P a n jeszcze zaszczycić listam i, w k tó ry ch znajd ę w iadom ości o P an u , p anu Pfizerze i o P ańskiej siostrzenicy. Znam ją tylko z korespondencji, ale w ym iana listów zw iększyła jeszcze sym ­ p atię, ja k ą żyw ię dla P ana, i do tego stopnia podnieciła m oją ciekawość, że dałbym wiele, a b y móc poznać kiedyś bliżej tę osobę. Spodziew am się, ze zechce P a n rów nież podzielić się ze m ną now inam i politycznym i i li­ terackim i. C hciałbym wiedzieć na przykład, czy ru ch um ysłow y w N iem ­ czech błąka się ciągle na falach m etafizyki, czy też zniżył się do sp raw tego św iata? Czy idzie w ty m sam ym k ie ru n k u co w ro k u 1830, 31 i 32, czy — podobnie ja k na giełdzie — k u rs się obniżył pod w pływ em n ie­ powodzeń? Proszę m i także donieść, czy p an P fizer napisał jakieś nowe w iersze? Czy tłum aczenie W allenroda cieszy się dostateczną p opularnoś­ cią? J e s t też tysiąc in n y ch tem atów in teresu jący ch dla człowieka, k tó ry długi czas spędził jak w zam knięciu m iędzy dwom a łańcucham i górskim i i je s t praw ie całkow icie pozbaw iony wieści o tym , co się dzieje w w a­ szych stronach, z k tó ry m i południow a F ra n c ja nie m a bliższych kon­ taktów .

Po w yczerpaniu listy p y ta ń zacznę w ym ieniać prośby. Od sam ego początku naszej znajom ości nie byłem pod ty m w zględem pow ściągliw y i n adużyw ałem P ańskiej uprzejm ości; podobnie i ty m razem zw racam się do P ana, od którego dośw iadczyłem ty le dobroci.

Oto m oje prośby: 1° proszę zapoznać się z ogłoszeniem o odkryciu p ra sy litograficznej, załączonym do niniejszego listu. O dkrycia dokonał jeden z najzacniejszych Francuzów , jak ich znam , ale człow iek n iezby t

(15)

zam ożny 3. Ma on nadzieję, że dzięki owej p rasie będzie m ógł zostaw ić dzieciom jak iś niew ielki m ają te k . O trzy m ał ju ż w e F ra n c ji p a te n t na swój w ynalazek, s ta ra się o p a te n t na A nglię, chciałby go m ieć rów nież na N iem cy. Nie w ie jed n ak , jak ie u sta w y obow iązują w P ań sk im k ra ju i jak ie korzyści m ógłby z tego ty tu łu uzyskać. N iech P a n będzie łaskaw udzielić m u m ożliw ie n a jb a rd zie j szczegółow ych inform acji. Może uda się P a n u znaleźć osobę, k tó ra chciałaby zostać w spólnikiem w ty m p rzed ­ sięw zięciu? O czekuję P ań sk iej odpowiedzi prosząc, by zechciał P a n zająć się tą spraw ą, gdyż chodzi o w artościow ego człow ieka, a cnota pow inna być n agrad zan a przez tych, k tó rz y p o tra fią ją ocenić. M oja d ru g a proś^ ba w iąże się z listem s io s tr y 4, k tórego u ry w ek c y tu ję : „Czy nie m ogli­ byśm y pisać do ciebie pod adresem tego pana Schw aba, k tó ry ofiarow ał ci w idoki niem ieckie i sp ra w ił przez to ty le p rzyjem ności naszej m atce? 5 Poproś go, może nie odmówi. Ja k im szczęściem byłoby korzystać z po­ średn ictw a tego zacnego człow ieka, zw łaszcza w tedy , k ied y chcielibyśm y ci przysłać tro ch ę pieniędzy. M ielibyśm y pew ność, że doszły; tym czasem a d re su jąc je do F ra n c ji n a ra ż a m y się n a w ielkie ryzyko i nie jesteśm y w cale pew ni, czy je o trzy m asz” .

P roszę m i napisać, co m am odpowiedzieć? Czy w yrazi P a n zgodę? M oja rodzina n apisze do P a n a pod jak im k o lw iek p retek stem , a P a n mi przekaże listy, k tó re oczywiście p o tra fię odczytać. Je śli chodzi o drobne p rzesyłki pieniężne, to do jakiego b a n k ie ra je kierow ać, aby d o tarły do P a n a ? P ow in ien to być b an k ie r, k tó ry m a k o n ta k ty z B rodam i (w G a­ licji) lub z O dessą (w Rosji). N iew ykluczone, że nie czekając na m oją odpowiedź rodzina pozw oliła sobie n apisać do P a n a z ta m ty c h stro n ; jeśli tak, proszę m i przy słać list, a ja w y jaśn ię całą zagadkę.

W każdym razie proszę pow iadom ić m nie, czy zechce P a n w yrazić zgodę? Może w oli P a n podać a d re s poczty w S tu ttg a rc ie — tam m ogłaby pisać m o ja rodzina, a P a n o d b ierałb y listy i p rzek azy w ał je do m nie. Można by się posłużyć ty m sposobem , jeśli chodzi o zw y kłą ko resp on ­ dencję, ale nie p rzy p rzek azy w an iu pieniędzy 6.

N iecierpliw ie oczekuję odpowiedzi; n iech P a n będzie łask aw sk iero ­ w ać ją do p ana T ra u ta , kupca w S tra sb u rg u , ulica des F rè re s N. 3, a na w e w n ętrzn e j kopercie um ieścić m ój adres. P a n T ra u t nie będzie m iał tru d n o ści z p rzesłan iem m i listu.

Ż egnając P a n a , zapew niam Go o m oim głębokim szacunk u i p rz y ­ jaźni.

P ań sk i oddany K orzeń.

(16)

Na nie zapisanej stronicy listu, w ysłanego bez koperty: Monsieur / Monsieur

Gustave S chwab / Professeur de VAcadémie / à Stuttgart.

Stem pel pocztowy: Strasbourg (67), 17 Janv. 1835

1 Umieszczona na końcu listu data 9 I 1835 wskazuje, że list ten był pisany

w ciągu dwóch dni.

2 Listu tego, pisanego 31 III 1833 na odjezdnym ze Strasburga, w niniejszej

publikacji nie uwzględniono.

3 Osoby konstruktora nie udało się zidentyfikować.

4 Mowa o jednej z dwu sióstr autora listu: Marii Reginie (1793—1874), w ydaw ­

czyni atlasów historycznych, albo o Teodorze, późniejszej S y r o c z y ń s k i e j .

5 Zob. list z 30 X 1832.

6 O pomoc i pośrednictwo w przesyłaniu korespondencji do południowej Rosji

Cytaty

Powiązane dokumenty

[r]

Zaskoczenie budzi fakt, że wkrótce po ich wystawieniu, 4 stycznia 1337 r., inny książę śląski, mianowicie Henryk jaworski, tytułuje się panem Głogowa i oznajmia o

Ukazał się oczekiwany drugi zeszyt tomu czwartego Bibliografii filozofii polskiej 1896-1918, bardzo cennego przedsięwzięcia, realizowanego od wielu lat w Instytycie Filozofii

Bazuje się tutaj w dużym stopniu na wiedzy studentów wyniesionej jeszcze ze szkoły oraz z kursu matematyki na pierwszych semestrach studiów, między innymi na wiedzy z zakresu

- piętro koron drzew (do 40 m wysokości), tworzoną przez w pełni dojrzałe rośliny drzewiaste (różne gatunki zależnie od zbiorowiska roślinnego, w Polsce: sosna, świerk, buk,

[r]

o Obraz dowolnego punktu w zwierciadle powstaje w wyniku przecięcia się co najmniej dwóch promieni odbitych( obraz rzeczywisty) lub przedłużeń promieni odbitych( obraz pozorny). o

Widać już, że coś się zmieniło i zmienia się z dnia na dzień.. Co znaczy, gdy przyjdzie odpowiedni człowiek na odpowiednie