• Nie Znaleziono Wyników

Refleksje w związku z przemówieniem Jana Pawła II do Roty Rzymskiej w dniu 5 lutego 1985 r.

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Refleksje w związku z przemówieniem Jana Pawła II do Roty Rzymskiej w dniu 5 lutego 1985 r."

Copied!
10
0
0

Pełen tekst

(1)

Marian Al. Żurowski

Refleksje w związku z

przemówieniem Jana Pawła II do

Roty Rzymskiej w dniu 5 lutego 1985

r.

Prawo Kanoniczne : kwartalnik prawno-historyczny 31/3-4, 99-107

(2)

31 (1988) nr 3—4

K S. M. AL. ŻUR OW SK I

R EFL EK SJE W ZW IĄ ZK U Z PRZEM ÓW IENIEM J A N A PA W Ł A II DO ROTY R ZY M SK IEJ W D N IU 5 LUTEGO 1987 R.

1. W prow ad zen ie

Na początku przem ów ienia Ojciec św. podziękow ał pracownikom Trybunału R oty Rzym skiej za ofiarną w spółpracę w w y k o n y w a ­ niu trudnego zadania, jakim jest spraw ow anie sądow nictw a w ca­ łym K ościele niezależnie od różnic językow ych i kulturalnych. W yraził rów nież sw oją w dzięczność za w ierność E w angelii i Tra­ dycji, oraz za podjęcie w ysiłk u , którego w ym aga spraw ow anie spraw iedliw ości w sposób zaspakajający aktualne potrzeby K o­ ścioła, a w ynikające ze zm ienionych w arunków życia. We w szy ­ stkich jednak okolicznościach, zaw sze, n ależy poznać praw dziw ą, autentycznie całościow ą, a nie tylk o w yłącznie naturalną, rzeczy­ w istość człow ieka, czyli zarów no naturalną jak i naśw ietlon ą przez Praw dę Objawioną.

Z w yp ow ied zi zatem Papieża pośrednio w ynika, że ani odm ien­ ność języka, a tym bardziej kultury, n ie m oże uniem ożliw iać czy sprzeciw iać się poznaniu autentycznych w artości człow ieka i pa­ trzeniu na nie w św ietle E w angelii. W spółdziałanie w dziele zba­ w ienia stanow i rówmież zadanie tych, którzy spełniają funkcję sę­ dziego kościelnego.

Specjalną uw agę chce zw rócić O jciec św . w tym przem ów ieniu na 'konieczność uw zględnienia przez sądy kościelne w ielk iego po­ stępu, jaki się dokonał w dziedzinie psychiatrii i psychologii w sp ół­ czesnej. N auki te pozw alają lepiej w yjaśn ić procesy zachodzące w psychice ludzkiej zarów no św iadom e jak i nieśw iadom e. O kreśla­ ją one rów nież, na ile można w p ływ ać na n ie za pomocą środ­ ków farm aceutycznych zw iązanych z w yk on yw an iem odnośnej te­ rapii.

Chociaż osiągnięcia te są w ielk ie i n ik t ich n ie kw estionuje, jeśli są praw dziw e i udokum entow ane zgodnie z w ym aganiam i staw ianym i osiągnięciom rzeczyw iście naukow ym . N ie można się bow iem opierać tylk o na hipotezach czy początkow ych teoriach. Pom im o całego respektu dla praw dziw ej nauki, stw ierdza Papież, osiągnięcia te i odkrycia n ie są w stanie dać pełnej, integralnej w izji osoby ludzkiej, w szczególności jej znaczenia i pow ołania, czyli ukierunkow ania docelowego.

(3)

100 Ks. M. Al. Żurowski, [2]

W tej to w łaśnie m aterii w iele prądów, które jaw ią się w dzie­ dzinie psychologii czy psychiatrii w spółczesnej przekracza sw oją specyficzną kom petencję, podobnie jak to ma m iejsce czasem rów nież w innych dziedzinach nauki. W oparciu bow iem o p ew ­ n e i dobrze udokum entow ane osiągnięcia naukow e, zaczyna się filozofow ać, i stw arzać w łasną wizję, która przekracza uzasadnio­ ne, naukow e kom petencje jej tw órcy. Takie w łaśnie postępow anie, czyli w łasna hipotetyczna interpretacja faktów czy spostrzeżeń, m oże prowadzić w ielok rotn ie do m yln ych sądów, czy niepraw dzi­ w ych konkluzji, nie dających się pogodzić z antropologią chrześci­ jańską !.

W łaśnie w tym punkcie, a n ie w praw dziw ych osiągnięciach w ied zy psychologicznej leży głów na przyczyna i trudność dialo­ gu z ludźm i tej dziedziny. W szczególności jednak ma to m iejsce, gd y chodzi o w yciąganie konkluzji antropologicznych, etycznych, a także praw nych. Z w olennicy w yżej w spom nianych prądów i tendencji oceniają sw oje uzupełnienia jako naturalną a co gorsze kom pletną w izję osoby ludzkiej. W oparciu o nią w yjaśniają też dane naukow e 2.

Jasną jest rzeczą, że przy rozw ażaniu stanów psychicznych osób, sędziow ie kościelni muszą posługiw ać się danym i dostarczonym i przez psychiatrów , czy psychologów . Ci bow iem w inni w yłącz­ n ie i tylko zgodnie ze sw oją w iedzą i kom petencją w yjaśnić na­ turę oraz stopień chorobow ego procesu psychicznego, który może ograniczyć nie tylk o sam o działanie, ale i zdolność osoby do pod­ jęcia w łasnej um otyw ow anej decyzji. Jest to niezbędne dla sę ­ dziego kościelnego, ażeby m ógł dojść do w niosku, czy konkretna osoba jest w stanie w yrazić w ystarczającą zgodę, a także przyjąć w ynikające z niej obow iązki, istotne dla m ałżeństw a, a także ró­ w nocześnie przekazać w sposób w ystarczający, tj. • przynajm niej 1 W ta k im k o n tek ście stw ierd za O jciec św . „...Certe corenti della p sico lo g ia contem poram ea, (...) si sipingono in ta le territorio e in esso si m u o v o n o so tto la sp in ta di p raesu p p osti an trop ologici non co n cilia b ili eon a n tro p o lo g ia cristian a. D i qui le diifficoltà e g li ostacoli n el dia­ lo g « fra le sedenze p sy ch o lo g ich e e q u elle meitaÆisiohe .noÆic'he etiehe. D i consequenza, la tratazion e d élie cause di n u llité di m atrim onio per liimita.zio.ni psdehiche o psichiatrdohe esige, d a una parte l’a-iuito di e sp e r ti in ta li d iscip lin e, i q u ai valu tin o, secondo la propria co m p eten - za, la n atu ra ed il grado dei p rocessi p sich ioi ch e rigruardano in con­ se n s« m a trim o n ia le e la cap acita d ella perso.na ad assu m ere g li ob ligh i esse n z ia li d el m atrim on io;

d a l’altra non d isp en sa il giuddce ecclesia stico , n el uso d élie perizie, del d o v ere di non la scia rsi su g g esio n a re da con cetti antrop ologici dnaccetta- b ili, fin en d o per e ssere co in v o lto in, fr a in ten d im en ti circa ala v erità dei fiatti e dei sig n ific a ti ....”, G i o v a n n i P a u l o II, D iscorso alla

R o ta R om an a, B o lletin o n. 45— 5. II 1987 str. 3.

2 Z. G r o c h o l e w s k i , II g iu d ice e c c le sia s tic o d i fr o n te alle p e rizie

(4)

globalnie św iadom y i sam odzielny, upraw nienia w łaściw e dla tego aktu zawarcia m ałżeństw a. Innym i sło w y chocki o zdolność pod­ jęcia decyzji niezbędnej dla osiągnięcia celu praktycznego. Musi też on, tzn. sędzia kościelny, ocenić zdolność danej osoby do w y ­ pełnienia pow yższych istotnych zobowiązań.

W tym jednak w ypadku istn ieje niebezpieczeństw o, że b ieg ły obok zgodnych z w iedzą i sw oją naukow ą kom petencją, a niezbęd­ nych dla sędziego faktów , które należą do kom petencji biegłego, przedstaw i rów nież sugestie w ynikające z w łasnych, można po­ w iedzieć filozoficznych założeń, opartych na niechrześcijańskiej koncepcji człow ieka. J eśli w ięc, m ów iąc innym i słow y, będzie rów nież, oprócz naukow ego w yjaśn ien ia sam ych fak tów chorobo­ w ych, in terpretow ał po sw ojem u „stan osób” sugerując się już sw oim i założeniam i antropologicznym i, niezgodnym i z chrześci­ jańskim i, w ów czas tego rodzaju kom entarze i interpretacje, po­ niew aż są oparte na innych koncepcjach i założeniach aniżeli chrześcijańskie, n ie m ogą być brane pod uw agę przez sędziego kościelnego.

N ie do przyjęcia jest w ięc fakt, że orzeczenia biegłego zaw ie­ rałyby w sobie sugestie „oceniające” w ed łu g innej, niechrześcijań­ skiej w izji człow ieka. Co innego bow iem są fak ty naukow e i stw ierdzenia o stanie zdrow ia konkretnej osoby, a co innego ocena zdolności tejże osoby w ed łu g innych k ryteriów aniżeli te, które obow iązują w sum ieniu sędziego i są zgodne z doktryną katolicką. K ryteria bow iem tej oceny w ujęciu danego psychologa czy psychiatry m ogą być sprzeczne z kryteriam i obow iązującym i sędziego kościelnego, który m usi uw zględnić też inne fak ty w y ­ nikające z akt procesow ych.

N ie m ożna bow iem jednostronnie oceniać człow ieka tylko w oparciu o dane m edyczne czy dalsze interpretujące w nioskow anie filozoficzne, czy n aw et w yłączn ie teologiczne, ale na ile to jest osiągalne w szechstronnie, n ależy spojrzeć na stan psychofizyczny danej konkretnej osoby. Taką ocenę m oże tylk o ułatw ić uzyskanie m ożliw ie pew nych w yników , w ramach ludzkich m ożliw ości, do­ starczonych przez eksperta psychologa czy psychiatrę.

Z tej racji m iędzy b iegłym z dziedziny psychologii czy psychia­ trii a sędzią kościelnym m usi być w ym iana inform acji, jednak bez w p ływ u ubocznych założeń, teorii czy hipotez kom entujących po sw ojem u, a jakże często niezgodnie z chrześcijańską w izją czło­ w ieka. Takie bow iem uboczne elem en ty w ypaczają w łaściw y obraz rzeczy i prowadzą do m yln ych kanonicznie konkluzji.

W w ielu bow iem w ypadkach św iat pojęć w którym obraca się b iegły psychiatra czy psycholog, jest, jak m ów i Ojciec św., św ia ­ tem pojęć zam kniętym . Taki expert n ie rozumie, lub nie chce ro­ zum ieć innych w artości czy sposobów działania i oceny poza jego

(5)

102 Ks. M. Al. Żurowski [4]

w łasnym i. N atom iast sędzia k ościelny m usi brać pod uw agę ca­ łą rzeczyw istość z uw zględnieniem indyw idualnego celu człow ie­ ka i zadań rodziny, nie tylk o naturalnych. U w zględnić trzeba po­ m oc łaski tak potrzebnej do sam ozaparcia się, n ie tylko użytecz­ nego, ale i koniecznego w ofiarnym tw orzeniu w spólnoty i słu­ żenia innym . Jeżeli istnieje w yżej w spom niana rozbieżność m ię­ dzy ekspertem a sędzią kościelnym , to w ów czas nie będzie m iędzy n im i ow ocnego dialogu.

G dyby natom iast sędzia kościelny bezkrytycznie przyjął punkt w idzenia biegłego, w ów czas n ie potrzeba bardzo skom plikow anych dociekań, ażeby dojść do w niosku, że z takiego stanu rzeczy, muszą w yniknąć fałszyw e w nioski i konkluzje. Prowadzą one często do n iepraw dziw ego orzeczenia niew ażności m ałżeństw a, co n iew ą tp li­ w ie zagraża dobru osób i K ościoła. Takie bow iem orzeczenia są krzywdzące, rów nież dla stron zainteresow anych. Stw ierdzenie bow iem niew ażności, czy orzeczenie w ażności m ałżeństw a, jest n ie­ praw dziw e.

2. O drębne sp ojrzen ie antrop ologiczn e

Źródłem w yżej w spom nianych nieporozum ień jest fakt, że czę­ sto teorie antropologiczne inspirujące niejednego z psychologów , czy psychiatrów , n ie dopuszczają do ich św iadom ości ukierunko­ w ania się człow ieka na m iłość Boga i bliźniego, jako na zasadni­ cze pow ołanie osoby ludzkiej 3.

P rzedstaw ienie bow iem w izji człow ieka bez uw zględnienia pra­ w d y, że stw orzony jest on na obraz Boga, którego m oże poznać i pokochać jako sw ego Stw órcę (KDK 12), a rów nocześnie sam w sobie jest podzielony (tamże n. 10), nie ujm uje osoby ludzkiej całościowo.

N iektóre z prądów psychologicznych w yłaniają się z idei p esy­ m istycznej. W edług niej człow iek nie może pojąć innej aspiracji jak tylko tę, która opiera się na im pulsach i uw arunkow aniach socjalnych. Na tym dla tych ludzi św iat się kończy. Inne z kolei prądy psychologiczno-psychiatryczne w yw odzą się z idei przesad­ nie optym istycznej, uznającej zdolność człow ieka do sam orealiza­ cji, czyli osiągnięcia w łasnej doskonałości, innym i sło w y celu, do jakiego zmierza 4, ale w sferze tylko naturalnej.

3 „...Tale pericolo n on e soltamto ip otetico se con sid eriam o ch e la v is io n e antropologica, da cui m u ovon o n u m erosi correnti n el cam po d e lle ściern e p sy ch o lo g ich e del tem p o m oderno, e d eeisa m en te, n el suo in siem e in co n cilia b ile eon g li elem en t! essen zia li d ell’ antropologia eri- stian a, perché ch iu sa ai v a lo ri e sig n ifica ti ch e trascen d on o il dato im m a n ete e ch e p erm etton o a il’ uom o d'i orien ta rsi v erso l’am o re di D io e del p rossim o com m e u ltim a v o ea zio n e.” G. P a u l o II, d. c. str. 4.

(6)

W e w spom nianym przem ów ieniu papieskim stw ierdza się, że w niejednych prądach psychologicznych w izja m ałżeństw a jest ograniczona do zjednoczenia się m ałżonków jako zw yk łego środka w zajem nej w dzięczności (zaspokojenia) albo autorealizacji, czy też odprężenia (dekom presji psychologicznej) B.

O czyw iście ci psychologow ie i psychiatrzy, n aw et jako biegli, inaczej pojm ują n i e m o ż l i w o ś ć zrealizow ania m ałżeństw a konkretnych osób. Często biorą oni pod u w agę osobę taką, jaka im się przedstaw ia ze sw oim i wadam i, brakami, słabościam i. To spra­ w ia, że łatw o stw ierdzają oni, że m ałżeństw o jest nieszczęśliw e lub w ręcz się rozpada, tzn. w ed łu g ich pojęć nie istnieje.

T ym czasem sędzia kościelny m usi brać pod uw agę niezdolność do realizacji w łasn ego w yżej w spom nianego pow ołania w m ałżeń­ stw ie tj. najm niejszej w spólnocie kościelnego życia i m iłości, przez w ykorzystanie w łasn ych zdolności, nie w yłączając rów nież ofiary i św iadom ości przezw yciężenia tr u d n o ści6.

Każdą bow iem przeszkodę w ym agającą w iększego w ysiłk u albo też w yrzeczenia się, tym bardziej gd y jaw ią się objaw y nieudane­ g o m ałżeństw a, w spom niani b iegli bardzo łatw o identyfikują z n ie ­ m ożnością w yrażenia praw dziw ej zgody m ałżeńskiej, czy też rea­ lizacją danego zw iązku. Stąd dla ludzi, którym obce są teorie w yrzeczenia się i ofiary, w artościow anie każdego napięcia będzie inne, tzn. uw ażane za znak n egatyw n y i w skaźnik słabości, a n a ­ w e t niezdolności do życia w m ałżeństw ie. N ie do pojęcia jest św iadom ie podjęte w yrzeczenie się i ofiara, dzięki której można p rzezw yciężyć trudną s y tu a c ję 7. N ie uw zględniają oni również działania w spom agającej łaski, która to człow iekow i u m o ż liw ia 8. N ie trudno przew idzieć, że tacy psychologow ie czy psychiatrzy łatw o rozszerzą niezdolność do w yrażenia zgody m ałżeńskiej na w szystk ie w ypadki, w których zaistnieją jak iek olw iek n aw et n ie ­ uśw iadom ione w p ły w y utrudniające znacznie w spółżycie. Tym

cza-p essim istica , secon d o cui 1’uom o non cza-p otreb b e con cecza-p ire altra ascza-p ira- zion e ch e q u e lla im p o sta dai su oi k n p u lsi o dai con d izk m am en ti so zia li o, per 1’opposto, daiP id ea esa g era m en te o ttim istica secondo la q u ale l ’uom o a vreb b e in se, e p otrebbe raggiu n gere da solo, la su a realizza- zdone.” J.w . stor. 4.

8 „...La v isio n « d el m atrim on io secondo certe correnti p sieologich e e ta le da ridurre il sig n ifica to d el’u n ion e con iu gale a sem p lice m ezzo di g ra tific a zio n e o di a u to -rea lizza zio n e o di d ecom p ression e p sico lo - g ica ...” T am że, str. 4.

6 Z. G r o c h o l e w e k i, dz. c., sfer. 190 III nr 3 ai.

7 „...in p ratica n on comsiderano il d overe da parte d eg li sp on si a su -

p erare, an ch e a costo dei sa crific i e ren u n ce, g li ostacoli ch e si fra p - pongono alia realiczazion e del m atrim on io e quindi v a lu ta n o ogn i ten sio n e com e seg n o n e g a tiv e ed in d ice di debolezza ed in cap acity a v iv e r e il m atrim oniio...” G. P a u l o II, dz. c. str. 4.

(7)

104 Ks. M. Al. Żurowski [6]

sem w takim w ypadku chodzi tylko o pew ne zm niejszenie w na­ szym rozum ieniu, n ie zaś o ' p o z b a w i e n i e zdolności do podję­ cia w olnej decyzji określonego przez siebie i w ybranego celu. Jakiż m oże być skutek, jeżeli bezkrytycznie tego rodzaju w n ios­ ki i orzeczenia biegłego zostaną zaakceptow ane przez sędziego Kościelnego?

O czyw istą jest rzeczą, że tego rodzaju orzeczenia będą się opie­ rały na niew łaściw ych przesłankach, a w konkluzji doprowadzą do niezgodnego z nauką K ościoła wyroku.

3. S p ojrzen ie a n tro p o lo g ii ch rześcija ń sk iej

N ikt znający doktrynę i naukę Kościoła o m ałżeństw ie nie ma w ątpliw ości, że pow yższa w izja m ałżeństw a, w łaściw a niektórym tendencjom i teoriom psychologicznym , czy psychiatrycznym nie da się pogodzić z chrześcijańskim pojęciem m ałżeństw a jako „in­ tym nej w spólnoty życia i m iłości, w której m ałżonkow ie w za je­ m nie się sobie oddają i przyjm ują”. (KDK 48), (por. kan. 1055

§ 1).

W edług pojęć chrześcijańskich, jak w dalszym ciągu przypo­ mina Papież, człow iek jest w ezw an y do zjednoczenia się z B o­ giem jako ze sw oim celem ostatecznym . Znajduje on sw oją pełną realizację pom im o istnienia pew nych przeciw ności w realizacji tego w łaśnie powołania.

O siągnięcie to nabiera znacznie w iększej w artości przez w y si­ łek człow ieka w sparty łaską Bożą. Trzeba też tutaj w spom nieć o opanow yw aniu i przeciw staw ianiu się sw em u pożądaniu, jak to m ów ił Sobór Trydencki, bo brak rów now agi jest zakorzeniony w sam ym sercu człow ieka (KDK 10). W sam ym bow iem człow ieku w iele elem en tów zw alcza się naw zajem . C złow iek będąc stw orze­ niem , doświadcza z jednej strony w ielorakich ograniczeń, a z dru­ giej czuje, że nie zna granic w sw oich pragnieniach i został pow o­ łany do w yższego życia. Przyciągany w ielu ponętam i m usi w ciąż w ybierać m iędzy nim i i w yrzekać się niektórych, (tamże).

D latego też realizacja i znaczenie jedności m ałżeńskiej typow ej . dla K ościoła i zakorzenionej w Jego nauce, dokonuje się poprzez w zajem ne oddanie się m ałżonków , i jest m ożliw e tylko przez sta ły w ysiłek . Zawiera też w sobie n ieodw ołalnie w yrzeczenie się i ofiarę. Miłość natom iast m ałżeńska m usi być wzorow ana na m iłości Chrystusa, jak m ów i św. P a w eł w liście do Efezjan, bo i C hrystus w as um iłow ał i sam ego siebie w yd ał za nas w ofierze. (Ef. 5.2, 5.25). D latego też dalej m ów i O jciec św. w e w spom nia­ n ym przem ów ieniu, że zgłębienie kom plikacji psychicznych nie m oże anulow ać w izji człow ieka takiego, jaki jest: tj. w ezw anego do Boga, i przez N iego zbaw ionego (KDK 10 i 13).

(8)

łane przez Boga jako podstaw ow a w spólnota nie tylko w spółdzia­ łająca z B ogiem w stw orzeniu, ale i w dziele zbaw ienia, przez co stanow i w spólnotę zbaw iającą, tj. doprowadzającą sw ych człon­ ków do zbaw ienia i uśw ięcenia, czyli udoskonalenia w sferze n ie tylk o naturalnej.

4. W n iosk i dla sęd zió w k o ścieln y ch

O pow yższych faktach i założeniach nauki Kościoła n ależy za­ tem pam iętać przy korzystaniu z opinii b iegłych opartych o in n e spojrzenie na człow ieka. Te, nie zaw sze ew identne w p ły w y obce mogą być okazją, że sędzia u legn ie ułudzie i nie zauw aży za­ w artego w exp ertyzie biegłych dwuznacznika antropologicznego. W tym kontekście jakże łatw o pom ieszać pojęcie dojrzałości p sy­ chicznej, jako punktu dojścia w rozwoju ludzkim zgodnie z te ­ oriam i niekościelnym i, a tym kanonicznym m inim um dojrzałości w ym aganej przez K ościół do w ażności m ałżeństw a. O kreślam y to słow am i m i n im u m n e c e s s a r iu m, m inim um konieczne.

W dalszym ciągu sw ego przem ów ienia Ojciec św. zwraca u w a ­ gę, że dla kanonisty w inno b y ć -ja sn e , że tylk o niezdolność do podjęcia decyzji, a nie jakaś w ielk a trudność jest pow odem n ie ­ w ażności m ałżeństw a. O czyw istym jest, że K ościół bierze pod uw agę konkretnego człow ieka, a w ięc m ów i się o niezdolności indyw idualnej osoby. W tym punkcie rozważań jakże łatw o o pom yłkę. W poprzedzających przem ów ienie papieskie w yrokach rotalnych spotykam y się często ze stw ierdzeniem , że ciężkość schorzenia pow oduje już niezdolność do podjęcia decyzji niezbęd­ nej do zaw arcia m ałżeństw a, decyzji, w której człow iek b yłby panem sam ego siebie. Inni natom iast m ów ią o. trudności podjęcia decyzji, czyli um otyw ow anego sam ozdeterm inow ania się.

Gdy jest m ow a o niezdolności, na co m am y w skaźnik w prze­ m ów ieniu papieskim , pow inno w ów czas chodzić o konkretną a n o­ m alię psychiczną, n a r u s z a j ą c ą w r z e c z a c h i s t o t n y c h z d o l n o ś ć p o d j ę c i a d e c y z j i , czyli taką, która narusza zdolność sam odzielnego zdeterm inow ania się tj. zam ierzenia i chcenia tego „m inim um zgody” m ałżeńskiej (d e v e in t a c c a r e s o - s t a n n z i a l m e n t e le c a p a c ita d i in t e n d e r e e/o d i v o l e r e d e l c o n t r a - e n te .) .

O czyw iście poszczególne schorzenia, patologie, czy anom alie n ie u w szystkich ludzi jednakow y w yw ołu ją skutek i dlatego, tak jak w innych spraw ach tyczących się w ażności m ałżeństw a, za­ w sze trzeba m ieć przed oczyma konkretną osobę. N ie można sto­ sow ać ' szablonu, który jakże często m ógłby być krzyw dzący. A zatem w przem ów ieniu Ojca św. n ie chodzi o „ciężkość” tj. trud­ ność podjęcia decyzji, ale o ciężkość schorzenia, która podważa w rzeczach istotnych zdolność podjęcia decyzji, czyli pow oduje

(9)

106 Ks. M. Al. Żurowski [8] praktyczną niezdolność do w yrażenia praw dziw ej zgody. Zdaniom audytorów rotalnych ciężkość schorzenia jest przyczyną rela ty w ­ nej niezdolności, czyli w ystęp u je to tylko u niektórych szczegól­ n ie w rażliw ych osób. Zobaczym y, czy jurysprudencja nie zm ieni

sw ego stanow iska po przem ów ieniu papieskim .

Dopiero w ięc niezdolność do podjęcia decyzji stanow i podstawę stw ierdzenia niew ażności. Takie rozum ow anie jest zgodne z prze­ m ów ieniem papieskim , poniew aż ciężkie schorzenie m oże już u niektórych słabszych psychicznie osób naruszać istotnie zdolność- do podjęcia sam odzielnej decyzji. Chodzi tutaj o niezdolność w m om encie zaw ierania zw iązku m ałżeńskiego, a n ie późniejszą.

Jasną jest w ięc rzeczą, że nie łatw a jest funkcja sędziego. W ym aga nabytej rów nież przez dośw iadczenie um iejętności rozróż­ niania tego, co praw dziw e i spraw iedliw e. W orzeczeniu bow iem n iew ażności m ałżeństw a oprócz tego, co pow ie b iegły, trzeba uw zględnić cały kontekst istniejący przed zawarciem , w trakcie jego zaw ierania, i po nim,., także w oparciu o dokum enty i ze­ znania św iadków .

Papież w nr 8 sw ego przem ów ienia stw ierdził, że sędzia nie m oże żądać od biegłego orzeczenia w ażności m ałżeństw a, bo to n a ­ leży do sam ego sędziego. B ieg ły w inien m u tylko dostarczyć n ie­ których elem entów oraz w ykazać na podstaw ie jakich m etod i sposobów dochodzi do ostatecznego w niosku i na jakich argum en­ tach opiera sw oje tw ierdzenie, (kan. 1578 § 2). D latego też K o­ dek s Praw a K anonicznego w kan. 1578 § 3 i 1579 żąda od sę­ dziego, ażgby k rytycznie w artościow ał zeznania biegłych.

Sędzia kościelny, jak się wyraża Sekretarz Sygnatury A postol­ skiej Bp. Z. G rocholew ski, jest biegłym biegłych. W inien on wśród danych dostarczonych mu przez biegłych w yróżnić, jeśli tak w olno pow iedzieć, elem en ty „wewnętrzne", należące do ich kom petencji, od „zew nętrznych”, polegających na w łasnej inter­ pretacji experta, będącego zw olennikiem w spom nianych w yżej założeń czy hipotez antropologicznych jeszcze nie udowodnionych, czy konkretnej tendencji panującej w śród psychologów , czy psy­ chiatrów.

Sędzia ocenia w ięc wrartość danych dostarczonych przez biegfe- go, w agę jego stw ierdzeń w porów naniu z innym i ekspertyzam i, jak rów nież w św ietle całego kontekstu,, jakim sędzia z innych źródeł d y sp o n u je 9. W razie potrzeby b iegły m oże być w ezw an y dla udzielenia dalszych w yjaśnień, by zeznania jednego biegłego m ogły być porów nyw ane z zeznaniam i innego eksperta.

Ponadto sędzia k ościelny w in ien m ieć na uwadze tzw . „kryte­ rium k liniczne”, że norm alnie b iegły w ierzy stronom (bo. chory, który chce się w yleczyć ma interes w tym by m ów ić lekarzow i

(10)

prawdę). Inaczej jednak ma się sprawa w procesach m ałżeńskich, gdzie relacjonujący ekseprtoWi jest często św iadom y, do czego zmierza. Pragnie bow iem dostarczyć konkretne dane u m ożliw ia­ ją ce uzyskanie deklaracji o niew ażności zw iązku m ałżeńskiego. W takim w ypadku ma w tym swój interes. D latego samo zeznanie ■stron nie jest w stanie zapew nić w ystarczającej w iarygodności (por. kan. 1536 § 2). Sędzia w ięc w inien się starać zrozumieć, o jakiej rzeczyw istości jest m owa w ekspertyzie: strony leczonej dla u zyska­ nia zdrowia, czy strony badanej dla potrzeb p ro c e su 10. Nic w ięc •dziwnego, że obecny K PK staw ia sędziom kościelnym w ielk ie w y ­

m agania (por. kan. 14£0; § 4; 1421 § 3; 1435).

O czywistą jest"rzeczą, że od sędziego w ym aga się w ielk iego w y sił­ ku, ażeby sprostał sw ojem u zadaniu w służbie praw dy spraw ied li­ w ości i m iłości. W szelkie .bowiem schem atyczne podchodzenie do stw ierdzeń niew ażności m ałżeństw a, czy bezkrytyczne przyjm ow anie w łasnej interpretacji biegłego, w szczególności w odniesieniu do m ałżeństw nieudanych, dowodzą nie tylko niespełnienia zadania, jakie mu K ościół zleca, ale w ręcz przekształcają w ym iar sp raw ie­

dliw ości w nadużycie w ładzy, a tym sam ym w niespraw iedliw ość. R iflession i sul discorso tenuto da G iovanni Paolè II

alla Rota Rom ana il 5 febbraio 1987

D a lla dich iarazion e d el P apa d ériva in d iretta m en te, che ne la d iffe - ren za d elle lin g u a , a tamto m en o d ella cu ltu ra possono ostacolare degli a u te n tic i v a lo ri d e ll’uom o. — I tribum ali ecclesia stic! ten gan o conto d el grande p ro g resse a v u to si n el l ’am bito d élia p sich ia tria e délia p si- c o lo g ia contem poranea. N essu n o puô d ubitare quando q u esti su ccessi sono v e r i e b en d ocum entât!. N on si puo tu ttavia' basare soltan to su ip o te si o su teo rie in iziali.

S econ d o i c o ren tî n el cam po d élia p sico lo g ia o d élia p sich iatria contem p oran a, m o lti au tori — b asan d osi in fa tti su sooperte sc ie n tifi- ch e e b en docu m en tate, s ’inoom inciaino a filo so fa re e creare una pro­ p ria v isio n e, che oltrep assa la com p eten za sc ie n tific a del autore. E pro- pnio qui, sono in sistite le p rin cip ale cause e le d iffico ltà di dialogo con giu d ice ecclesiiastico. ^

S e il p erito accanto alla spiegaziom e sc ie n tific a dei sol-i fa tti m orbosi, in terp retera „a m odo su o ” lo sta to d elle persone. S e il giuddce e c c le - sia stic o a cceta sse aeritica m en te ta li i.m postazioni . del perito, le co n clu ­ sion ! del g iu d ice saramno fa lse. L a v a lu ta zio n e di ogni ten zian e sara d iv ersa , e le teorie d ella rin u n cia e del sacrificio sono per q u esti p érit! estran ee.

S o lta n to l’in cap acita a pren d ere una deciisione constitudsce p ertanto la base per ricon oscere la n u llité d el m atrim on io, m a in ca p a cité seco n ­ d o i criterii an trop ologici ca tto lici q u ali risp etta n o la natu ra d el l ’uom o, n e lla lu ce d ella R ivelazion e.

A llo ra il p ericolo non e n ella v era scienza, m a n ella in teg ra zio n e d élia scien za „a m odo su o ”.

Cytaty

Powiązane dokumenty