• Nie Znaleziono Wyników

SOLIDARNOŚĆ 1980–1981

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "SOLIDARNOŚĆ 1980–1981"

Copied!
1032
0
0

Pełen tekst

(1)

CZAS PRZEŁOMU. SOLIDARNOŚĆ 1980–1981

(2)
(3)

pod red. Wojciecha Polaka Przemysława Ruchlewskiego Jakuba Kufla

CZAS PRZEŁOMU

SOLIDARNOŚĆ 1980–1981

Gdańsk 2010

(4)
(5)

Wstęp

Książka niniejsza stanowi owoc konferencji zorganizowanej w Gdańsku w dniach 10–11 czerwca 2010 r. przez Europejskie Centrum Solidarności. Jej tematem była działalność Solidarności w latach 1980–1981. Przedstawione referaty dotyczą bardzo różnorodnych zagadnień. Wynika to oczywiście z faktu, że Solidarność pełniła nie tylko rolę związku zawodowego, ale przede wszystkim ruchu społecz- nego, w którym społeczeństwo pokładało ogromne nadzieje. W niniejszym zbiorze zamieszczamy teksty dotyczące: genezy Solidarności, strajków sierpnio- wych 1980 r., organizowania niezależnego związku, spraw programowych, napięć społecznych w latach 1980–1981, działalności SB wobec związkowców, aspektów socjologicznych ówczesnych wydarzeń, oddźwięku wypadków w Polsce na świe- cie, odzwierciedlenia przełomu solidarnościowego w kinie i działaniach artystycz- nych. Sądzimy, że wszystkie przekazane treści są ciekawe i będą inspiracją do dalszych przemyśleń i dociekań. Mamy też nadzieję, że przybliżą one początki Solidarności ludziom młodym, dla których analiza niedawnej przeszłości może być kluczem do zrozumienia wielu zjawisk dzisiejszego życia społecznego i poli- tycznego.

Wojciech Polak Jakub Kufel Przemysław Ruchlewski

(6)
(7)

część 1.

IDEE

(8)
(9)

JAN SKÓRZYŃSKI

U źródeł Solidarności.

1976 – środowiska opozycyjne w obronie robotników

Warszawscy opozycjoniści co roku gromadzili się na imieninach Jana Józefa Lipskiego (24 czerwca), tradycyjnie obchodzonych jako bal u prezydenta. Pre- zydentem przyjaciele nazywali Lipskiego. Jacek Kuroń w 1976 r. rozpytywał gości, czy reakcją na podwyżki będzie wybuch społeczny – tylko on był o tym przeświadczony1.

Następnego dnia pojawiły się wiadomości o protestach w Radomiu, Płocku i Ur- susie. Komentując odwołanie podwyżki cen przez rząd, Jacek Kuroń i Seweryn Blumsztajn oceniali, że władze już po raz trzeci w tej dekadzie, licząc Grudzień 1970 i kampanię w sprawie zmian w konstytucji, natrafiły na opór społeczny.

„Wystarczy dobrze krzyknąć, a oni usłuchają – mówił Kuroń. – Trzeba tylko dobrze krzyknąć, bo jak cicho krzyczysz, to oni cię kopną”2. Była to uproszczona wersja nowej strategii opozycji.

Bezpieka miała w tych gorących dniach najważniejszych opozycjonistów na oku.

Jeden z funkcjonariuszy donosił: „W dniu 27 czerwca 76 r. […] adw. Jan Olszew- ski ok. godz. 9.00 jadąc z domu, na frontonie kościoła przy ul. Senatorskiej nakleił klepsydrę (wielkości 28–36 cm) o następującej treści: «W intencji poległym w czerwcu 1956 roku robotnikom Poznania, w XX rocznicę odprawiona będzie msza św. w kościele św. Jacka (ul. Freta) dnia 29 czerwca o godz. 17,00. Ro- dacy». Po naklejeniu klepsydry J. Olszewski udał się do kawiarni «Harenda», gdzie spotkał się z J. J. Lipskim, Jackiem Kuroniem, Jackiem [powinno być:

Jakubem – J. S.] Karpińskim i Ewą Budrewicz. Następnie wym. [mienione] oso- by udały się do Zakładu Niewidomych w Laskach na spotkanie z Adamem Michnikiem”3.

Michnik pisał tego lata w Laskach – miejscu o szczególnej atmosferze duchowej otwartości – książkę Kościół, lewica, dialog. Od eseju na temat stosunku laickiej lewicy do katolicyzmu oderwały go bieżące wydarzenia. 27 czerwca przyjaciele

(10)

8

z opozycji przyjechali do niego, by się zastanowić, co robić. Punktem wyjścia było przekonanie, że nie może się powtórzyć sytuacja z Grudnia ‘70, gdy inteligencka opozycja pozostała bierna wobec wystąpień robotniczych, że trzeba uczynić gest solidarności. Od razu powstał szkic listu otwartego w tej sprawie4. Pracę nad listem kontynuowano nazajutrz w gronie: Ludwik Cohn, Jakub Karpiński, Jacek Kuroń, Jan Lityński, Adam Michnik, Jan Olszewski, Władysław Siła-Nowicki, Aniela Steinsbergowa5.

Sygnatariuszy szukano w kręgu ludzi, którzy półtora roku wcześniej złożyli podpis pod Listem 59, zawierającym program demokratycznych zmian ustrojowych6. Toteż liczba czternastu osób, które ostatecznie podpisały oświadczenie, mogła budzić rozczarowanie, któremu w swoim dzienniku dał wyraz Stefan Kisielewski7. Oprócz niego List 14 sygnowali Jakub Karpiński, ks. Stanisław Małkowski, Jan Olszewski, Władysław Siła-Nowicki oraz dziewięciu przyszłych członków KOR: Ludwik Cohn, Jacek Kuroń, Edward Lipiński, Adam Michnik, Józef Rybicki, Anie- la Steinsbergowa, Adam Szczypiorski, Wacław Zawadzki i ks. Jan Zieja. Dokument został wysłany do marszałka sejmu, prymasa Wyszyńskiego i do „Życia Warsza- wy”. W oświadczeniu datowanym na 28 czerwca 1976 – w rocznicę poznańskiej rewolty z 1956 r. – domagano się poszerzenia swobód demokratycznych, rzeczy- wistej reprezentacji pracowniczej, wolności zrzeszeń i niezawisłej prasy. Postu- laty były daleko idące, ale ton dokumentu umiarkowany. Chwaląc władze za odwołanie podwyżki, argumentowano, że jeśli system polityczny nie zostanie zreformowany, to „jedyną formą ujawniania się rzeczywistych postaw obywateli [będą] groźne w skutkach wybuchy niezadowolenia społecznego”8.

Wkrótce po Liście 14 powstało oświadczenie grupy osób z młodszej części opozycji. Połączyło ono uczestników harcerskiej Gromady Włóczęgów, dawnych k o m a n d o s ó w i młodych działaczy Klubu Inteligencji Katolickiej. Inicjatorem i głównym autorem tekstu był Antoni Macierewicz, którego wiadomości o robot- niczych protestach oderwały od pisania doktoratu. Ogłoszone 2 lipca Oświadczenie 11 potępiało oszczerczą kampanię propagandową władz i udział w niej „milczącej rzeszy spędzonej na stadiony inteligencji”. Wyrazom solidarności z polskimi ro- botnikami towarzyszyło przypomnienie hasła strajków studenckich z 1968 r.: „Nie ma chleba bez wolności”. Podkreślano, że protesty inteligenckie i robotnicze idą w tym samym kierunku – wprowadzenia demokratycznych form sprawowania wła- dzy w postaci niezależnych związków zawodowych, wolnych wyborów i wolnej

(11)

JAN SKÓRZYŃSKI U ŹRÓDEŁ SOLIDARNOŚCI. 1976 – ŚRODOWISKA OPOZYCYJNE W OBRONIE ROBOTNIKÓW

prasy. „Piszmy listy otwarte do władz, gazet, osób cieszących się społecznym za- ufaniem. Społeczeństwo i władze muszą znaleźć demokratyczną drogę wyjścia”9. To wezwanie do obywatelskiej aktywności sygnowali ludzie z pokolenia ‘68, m. in. Wojciech Arkuszewski, Seweryn Blumsztajn, Andrzej Celiński, Jan Lityński, Kazimierz Wóycicki i Barbara Toruńczyk. 6 lipca ogłoszono jeszcze jeden list solidarnościowy podpisany przez najmłodszą generację niepokornych, głównie studentów UW10.

Dopóki choć jeden z Was…

Dalsze głosy protestu pojawiły się w drugiej połowie lipca. Jacek Kuroń napisał list otwarty do Enrica Berlinguera, szefa Włoskiej Partii Komunistycznej. Pomysł ten ostro skrytykował Adam Michnik11. Kuroń jednak nie dał się od niego od- wieść. 18 lipca przekazał tekst warszawskim korespondentom agencji ANSA, AP i Reutera12.

Zamysł listu do włoskiego komunisty wyrastał z lewicowych sympatii Kuronia, ale miał też sens pragmatyczny. Berlinguer był czołowym przedstawicielem tzw.

eurokomunizmu – nurtu, który próbował pogodzić komunizm z demokracją parla- mentarną i manifestował niezależność od Moskwy. Odmowa interwencji w obronie polskich robotników popsułaby ten wizerunek. Warszawa nie mogła z kolei zupełnie zignorować opinii WłPK, najpotężniejszej partii komunistycznej na Zachodzie.

„Zwracam się do Pana, jako szefa partii robotniczej, jako do polityka, który walczy o socjalizm zgodny z prawami człowieka, jako do komunisty, ponieważ w moim kraju komuniści sprawują niepodzielną władzę” – pisał Kuroń do Berlinguera13. Apelował do niego o pomoc dla polskich robotników prześladowanych za demon- stracje czerwcowe, o domaganie się dla nich amnestii. „Robotnicy, nie posiada- jący własnych organizacji i pozbawieni informacji, są całkowicie bezbronni wobec represji. Reakcja władz zaostrza nastroje nienawiści i desperacji. Następny wybuch mógłby stać się tragedią dla narodu polskiego i oznaczać może polityczne ban- kructwo całej lewicy w Europie”.

Sprawę podjęła od razu prasa włoska, w tym organ WłPK – „L‘Unita”, a dziennik watykański „L‘Osservatore Romano” opublikował cały list Kuronia. Komuniści z Italii interweniowali 20 lipca, wyrażając zaniepokojenie procesami i wzywając polskich towarzyszy do umiarkowania14. Odpowiedź z Warszawy nadeszła do

(12)

10

Rzymu dopiero po miesiącu, ale już w końcu lipca rozpoczęto zwalnianie skaza- nych przez kolegia robotników Radomia i Ursusa.

Do zagranicznej opinii zwróciło się także 13 opozycyjnych intelektualistów15. Rzecz zainicjował Adam Michnik, tekst napisali Stanisław Barańczak, Kazimierz Brandys i Andrzej Kijowski. „Zwracaliśmy się po nazwisku do intelektualistów, takich jak Günter Grass, Eugene Ionesco, Heinrich Böll i prosiliśmy ich, by się publicznie wypowiedzieli” – wspomina Michnik16. W liście otwartym zaapelowano do wszyst- kich, którym „droga jest sprawa demokratycznego socjalizmu, do wszystkich, którzy bronili prześladowanych w Chile i Hiszpanii, w Czechosłowacji i ZSRR”, aby domagali się uwolnienia robotników w Polsce.

Przywołanie przykładów Chile i Czechosłowacji pozwalało umieścić sprawę polskich robotników w tej samej kategorii politycznych prześladowań i skupić uwagę liberalno- -lewicowych obrońców praw człowieka na represjach w PRL. Apel 13 został opubli- kowany we francuskim tygodniku „Le Nouvel Observateur”. Był on, wraz z listem Kuronia, przekroczeniem ważnej granicy – adresatem opozycyjnych tekstów staną się odtąd, obok władz krajowych, rozmaite ośrodki zagraniczne: redakcje gazet, partie polityczne, związki zawodowe, znane postacie świata kultury i nauki.

Zachodni intelektualiści odpowiedzieli na ten apel. „W sercu Europy polscy pra- cownicy zasłużyli sobie za cenę krwi, poświęceń i łez na prawo do zarządzania swymi własnymi organizacjami i na to, by w razie, gdy protestują, nie nazywano ich chuliganami i nie wtrącano do więzienia” – napisał Jean-Marie Domenach.

Katolicki myśliciel apelował do chrześcijańskich i socjalistycznych związków zawodowych o czynną solidarność z polskimi robotnikami. Głos zabrali także Heinrich Böll i Günther Grass. „W skazaniu robotników, którzy strajkowali przeciw podwyżce cen z 24 czerwca 1976 roku widzimy smutną powtórkę wydarzeń z 1970 roku” – stwierdzili niemieccy pisarze. Zaapelowali do szefa PZPR, „aby zrealizo- wał zapowiedziane reformy, a odpowiedzialnych za ostatnie wydarzenia szukał w kręgu swoich współpracowników. Żaden socjalista nie może się pogodzić ze skazaniem strajkujących robotników”17. Jesienią Böll przekaże na fundusz KOR 50 tys. zł – honorarium za polskie wydania swoich książek.

Pod koniec lipca list „Do prześladowanych uczestników robotniczego protestu”

ogłosił Jerzy Andrzejewski. Są w Polsce ludzie, którzy zachowali zdolność od- różniania prawdy od kłamstwa i „widzą w Was […] bojowników o prawdziwą de- mokrację socjalistyczną oraz swobody społeczne, bez których wolność zamiera,

(13)

JAN SKÓRZYŃSKI U ŹRÓDEŁ SOLIDARNOŚCI. 1976 – ŚRODOWISKA OPOZYCYJNE W OBRONIE ROBOTNIKÓW

oszukańczy frazes zaczyna rządzić życiem publicznym” – podkreślał. „Domagamy się amnestii dla niewinnie skazanych i więzionych, zwolnienia bezpodstawnie aresztowanych, rehabilitacji skrzywdzonych i oszkalowanych, przywrócenia możliwości pracy tym, którzy jej zostali pozbawieni – pisał Andrzejewski w imie- niu „polskiej inteligencji postępowej”. – Dopóki choć jeden z Was, uczestników robotniczego protestu, będzie narażony na przemoc i gwałt, przymusowo oddzie- lony od rodziny i społeczeństwa lub szykanowany w pracy oraz w życiu cywilnym, będziemy […] stawać w obronie Waszej: Polska jest nie tylko naszą wspólną ojczyzną, lecz również wspólną własnością. Brońmy jej!” 18.

Głos znanego literata miał kapitalne znaczenie. Nazwisko Andrzejewskiego jako poczytnego pisarza i autora książki Popiół i diament, będącej lekturą szkolną, rozpoznawano w najszerszych kręgach społecznych, przydawało ono opozycji publicznej wiarygodności. W liście pisarza, który dwa miesiące później znajdzie się w gronie założycieli KOR, znaleźć można nie tylko motywy powołania komite- tu, ale też jego podstawowe postulaty. Andrzejewski formułował zadania opozy- cji na najbliższe miesiące: walkę o amnestię i przywrócenie do pracy prześlado- wanych uczestników Czerwca.

Spotkanie w sądzie

Przełom dokonał się w momencie, gdy autorzy listów solidarnościowych przeszli od słów do czynów. Pierwszy apel Komitetu Obrony Robotników został ogłoszony 23 września 1976 r., ale w istocie KOR narodził się dwa miesiące wcześniej – na korytarzu warszawskich sądów na Lesznie. Od 16 lipca toczył się tam proces robot- ników z Ursusa. Na rozprawie pojawiło się kilkanaście osób z kręgów niezależnych.

Podczas trzech dni procesu (16, 17 i 20 lipca) do sądu przychodzili m. in.: Teresa Bogucka, Seweryn Blumsztajn, Ludwik Dorn, Stefan Kawalec, Jacek Kuroń, Jan Józef Lipski, Jan Lityński, Antoni Macierewicz, Adam Michnik, Jan Olszewski. „Zachowanie figurantów […] było bardzo nonszalanckie i prowokacyjne (wskazywanie funkcjona- riuszy palcami, uszczypliwe uwagi, prowokacyjne wypowiedzi)” – raportowało SB19. Na salę rozpraw, chronioną kordonem esbeków i milicjantów, nie zostali wpusz- czeni. Dostała się tam jedynie Marta Miklaszewska, dziennikarka tygodnika „Li- teratura”20. Jej relacja o tym, co usłyszała na sali sądowej, ujawniła wymiary poczerwcowego dramatu – nieprzestrzeganie elementarnych procedur, łamanie

(14)

12

praw oskarżonych, bicie w śledztwie. „W pewnym momencie człowiek, którego brata sądzono właśnie za drzwiami, wstał, ściągnął koszulę i pokazał mi czarne od razów plecy. Tak dowiedziałem się o ś c i e ż k a c h z d r o w i a. […] Opowia- dał mi o torturowaniu ludzi wziętych z ulicy, z łapanek” – wspomina Kuroń21. Te relacje zrobiły na warszawskich opozycjonistach wielkie wrażenie.

„Rodziny, najczęściej żony i matki, były całkowicie załamane, bliskie uwierzenia, że pokazywane w telewizji wiece wyrażały opinie społeczeństwa, że prawie wszyscy uważają ich synów i mężów za «warchołów» i «wichrzycieli», którzy zakłócili konsultacje władzy ze społeczeństwem i których należy za to surowo ukarać” – opisywał Kawalec22. Toteż gesty współczucia okazane ludziom bezrad- nym wobec machiny komunistycznego państwa były niezwykle ważne. Jeszcze tego dnia rodzinom oskarżonych robotników przekazano pierwsze pieniądze, które przewidująco miał ze sobą Jan Józef Lipski, dysponujący opozycyjną kasą zapomogową i funduszami z Duszpasterstwa Miłosierdzia23.

Następnego dnia, 17 lipca, w gmachu sądów zebrała się jeszcze liczniejsza grupa. Wspomina Henryk Wujec: „Usiłowałem się zapisać do wejścia na salę, stając w kolejce z całymi rodzinami (tu zostały nawiązane pierwsze kontakty).

Niektóre osoby z tych rodzin chciały napisać podanie o widzenie czy wypiskę, nie wiedziały, jak to robić, więc Gajka [Grażyna Kuroń], która już miała doświadcze- nie, pomagała”. Nieufność ludzi z Ursusa wobec nieznanych warszawskich inte- ligentów przezwyciężyła Małgorzata Łukasiewicz, pocieszając rozpaczające ko- biety. „Wszystko to było bardzo trudne: dużo ludzi się pętało, podejrzewali nas, że jesteśmy ubekami, ale w sytuacji takiej rozpaczy lody zostały przełamane. […]

Jeszcze na korytarzu sądowym podszedł do mnie Antek [Macierewicz] i zapytał, czy bym się nie włączył w akcję pomocy dla tych ludzi. Zgodziłem się” – opowia- da Wujec24.

SB odnotowało, że 20 lipca, po ogłoszeniu wyroku Lityński i Macierewicz wręczali rodzinom skazanych kwiaty, wyrażali współczucie i oferowali pomoc prawną25. Ludziom z Ursusa zaproponowano darmową pomoc opozycyjnych adwokatów.

Tego dnia Olszewski i Siła-Nowicki przyjęli pierwsze pełnomocnictwa jako obroń- cy oskarżonych. Z rozmów z robotniczymi rodzinami wyłaniał się obraz zaszczu- tych, pozbawionych wszelkiej nadziei ludzi, dla których wyroki dla mężów i ojców oznaczały pozbawienie środków do życia. Stawało się jasne, że aby im pomóc, potrzeba czegoś więcej niż okazjonalne gesty solidarności.

(15)

JAN SKÓRZYŃSKI U ŹRÓDEŁ SOLIDARNOŚCI. 1976 – ŚRODOWISKA OPOZYCYJNE W OBRONIE ROBOTNIKÓW

Wieczorem debatowali na ten temat Kuroń, Lipski, Lityński i Macierewicz. Zwo- lennikiem podjęcia natychmiastowego działania był Macierewicz, pozostali mieli wątpliwości, czy uda się zmobilizować ludzi podczas wakacji26. Macierewicz nie dał się jednak przekonać i zaproponował uruchomienie regularnej akcji pomocy z udziałem harcerzy z Czarnej Jedynki. Lityński miał się zająć listami protesta- cyjnymi, a Kuroń postanowił napisać wspomniany wyżej list otwarty do szefa Włoskiej Partii Komunistycznej.

Akcja Ursus

Po wysłaniu listu do Berlinguera, Kuroń został powołany do wojska, a wielu innych opozycjonistów rozjechało się na wakacje. Organizacją pomocy dla prześladowanych robotników z Ursusa zajął się Macierewicz i krąg jego przy- jaciół z Gromady Włóczęgów, grupującej harcerską kadrę Czarnej Jedynki.

„Byliśmy przekonani, że zorganizowanie akcji pomocy jest sprawą absolutnie najważniejszą, że to jest właśnie to, czego szukaliśmy od 25 czerwca” – opo- wiada27. Najpierw zaangażował do tego Wojciecha Onyszkiewicza, a kilka dni później Piotra Naimskiego. „Moje mieszkanie było dobrym punktem kontaktowym, koło dworca Śródmieście, więc stamtąd się jeździło pociągiem do Ursusa, a nocą ci, co jeździli, przychodzili do mnie do domu zdawać relację” – wspomi- na Naimski28. Wkrótce dołączyli Wojciech Fałkowski i Dariusz Kupiecki. W akcji ursuskiej uczestniczyło w sumie około 50 osób, m.in. Urszula Doroszewska, Ludwik Dorn, Marcin Gugulski. Pod koniec lipca dołączył Henryk Wujec i inne osoby z KIK: Jan Tomasz Lipski, Jacek Michałowski, Agnieszka Wolfram, Rafał Zakrzewski.

Akcja była zorganizowana z harcerską dyscypliną – ze ścisłym podziałem zadań i przestrzeganiem zasad podstawowej konspiracji. Jedni zajmowali się koordy- nacją działań, gromadzeniem informacji, inni – zbiórką pieniędzy, jeszcze inni – jeżdżeniem do konkretnych osób. „Jeździłem dość regularnie do Ursusa do osób, do których byłem kierowany – opowiada Gugulski. – Było to w takim rygorze:

dostawałem zadanie, wykonywałem zadanie. Wracałem, odmeldowywałem się i cześć”29. Niemal codziennie jeździł pod Warszawę Wujec. On też wspomina o obowiązkowej wizycie u Naimskiego. „Piotrek […] miał prowadzić «centralę», więc zawsze po każdej jeździe, gdzieś tak około dwudziestej czwartej, kiedy

(16)

14

wracała z Ursusa ostatnia kolejka, szło się do niego, zdawało sprawozdanie, on to notował i wtedy można było wrócić do domu”30.

Od początku tej akcji najważniejsze były – tak samo, jak w późniejszej działalno- ści KOR – dwie rzeczy: konkretna pomoc ludziom skrzywdzonym przez władze i rzetelna wiedza o represjach. Toteż wiele czasu poświęcano na gromadzenie relacji o protestach z 25 czerwca i dokumentowanie wydarzeń. Podsumowania zebranej wiedzy o odwecie władz na zbuntowanych robotnikach oraz informacje o zasięgu akcji ursuskiej dokonał 25 sierpnia Antoni Macierewicz. Z jego opraco- wania wynika, że wiedziano wówczas o 88 osobach aresztowanych. Dokładne informacje udało się zebrać o 54 osobach, stałą pomocą objęto 31 rodzin, wydat- ki sięgnęły 35 tys. zł. Autor przewidywał, że potrzebne będą znacznie większe pieniądze w miarę docierania do kolejnych poszkodowanych31. Tak też się stało, ale już skala pomocy udzielonej w pierwszym miesiącu była imponująca, jeśli pamiętać, że było to przedsięwzięcie grona prywatnych osób podjęte spontanicz- nie, bez żadnych przygotowań. Pomocy można było udzielić dzięki zapałowi kilku- dziesięciu młodych ludzi, dzięki gotowości kilku adwokatów, by bronić w sądach PRL antypaństwowych wichrzycieli, dzięki ofiarności wielu tysięcy osób przeka- zujących datki na rzecz prześladowanych robotników.

Kierunek: Radom

Pod koniec lata szeregi ludzi pomagających robotnikom znacznie się powięk- szyły. „W drugiej połowie sierpnia – na początku września w akcji pomocy poja- wili się ludzie z kręgu walterowców” – opowiada Piotr Naimski32. Posiłki nadeszły w sam czas. Okazało się bowiem, że obok Ursusa przed wolontariuszami stoi znacznie poważniejszy problem – Radom. Liczba aresztowanych i wyrzuconych z pracy była tam kilkakrotnie wyższa, a warunki życia jeszcze gorsze. Poważnym problemem dla warszawiaków był też brak kontaktów w tym prowincjonalnym mieście.

Pierwszy kontakt z Radomiem nawiązano w drugiej połowie sierpnia. „Któryś z naszych podopiecznych z Ursusa siedział w areszcie z kimś z Radomia, zapa- miętał jego nazwisko i adres” – wspomina Naimski33. Poprowadzenia akcji pomo- cy w Radomiu podjął się jeżdżący już do Ursusa Mirosław Chojecki, którego Naimski znał ze studiów chemicznych na UW, a Macierewicz jeszcze z harcerstwa.

(17)

JAN SKÓRZYŃSKI U ŹRÓDEŁ SOLIDARNOŚCI. 1976 – ŚRODOWISKA OPOZYCYJNE W OBRONIE ROBOTNIKÓW

Początkowo w te podróże jeździł sam albo z Bogumiłem Studzińskim, działaczem KIK, który miał znajomych w Radomiu. Na początku września dołączył Andrzej Rosner, asystent na Wydziale Historycznym UW. Wciągnęła go koleżanka ze studiów, żona Chojeckiego Magda Bocheńska, dając mu do przeczytania wstrzą- sające relacje robotników z Ursusa. „Nazajutrz spotkałem się z Mirkiem, dostałem od niego plan Radomia, życzenia wszystkiego najlepszego i pierwsze adresy” – opowiada Rosner34. Następne adresy zdobywał już na miejscu. Przywoził ludziom pieniądze, które dostawał od Chojeckiego albo Macierewicza i zbierał sam.

Wkrótce włączyli się Zofia i Zbigniew Romaszewscy, których wprowadził Henryk Wujec. Energiczne, znakomicie zorganizowane małżeństwo Romaszewskich przejęło w listopadzie od Chojeckiego kierowanie akcją radomską. Oni koordy- nowali ruchem emisariuszy, u nich była kartoteka, przez nich przechodziła lwia część pieniędzy dla robotników. Grupę radomską tworzyli także m. in. Grzegorz Boguta, Konrad Bieliński, Jan Lityński, Stefan Starczewski i Bogdan Zalega35. Rzecz była zorganizowana zgodnie z wzorami wypracowanymi w Ursusie – po- działem zadań, gromadzeniem informacji, zachowywaniem podstawowej konspi- racji. Starano się, by emisariuszami były osoby nienotowane przez SB, ściśle rozgraniczając udział w akcji pomocy i wyjazdy na procesy.

W pierwszych miesiącach emisariusze musieli jeździć bardzo często – kilka razy w tygodniu. Była to prawdziwa mordęga, tym bardziej że starano się unikać pociągów czy autobusów w obawie przed policją i łapano na drodze wylotowej z Warszawy tzw. okazję lub łepka. Na miejscu postępowano tak samo, jak w Ursu- sie: odnajdywano represjonowane rodziny, ustalano fakty i oceniano zakres po- trzebnej pomocy, wręczano pieniądze, kierowano do adwokatów, spisywano re- lacje. „Od ludzi, do których trafialiśmy – wspomina Jan Cywiński – trzeba było się dowiedzieć, jak wyglądały strajki, starcia pod radomskim Komitetem Wojewódzkim i akcja ZOMO; jak zachowywała się milicja na komendach wobec zatrzyma- nych (okazało się, że w Radomiu było ich ponad 600), kogo wyrzucono z pracy (w Radomiu prawie 1000 osób)”36.

Opowieści o biciu w aresztach były jeszcze bardziej dramatyczne. Poinformowa- nie opinii publicznej o bezlitosnym odwecie władz na robotnikach – i tych zaan- gażowanych w protest, i tych zupełnie przypadkowych, aresztowanych podczas przypominających czasy okupacyjne łapanek – było jednym z celów zbierania relacji. Drugim – udokumentowanie łamania prawa przez milicję i złożenie for-

(18)

16

malnej skargi do prokuratury. „Namawialiśmy wszystkich bitych przez milicję, żeby takie skargi składali – pisze Cywiński. – Oni opowiadali, a my notowaliśmy i re- dagowaliśmy ich relacje. Przepisane na maszynie teksty wracały do autorów, którzy je podpisywali i wysyłali”37. Od jesieni 1976 do wiosny 1977 r. złożono ponad 100 takich skarg.

Zdobywanie informacji o zasięgu represji w spacyfikowanym mieście nie było łatwe. W ciągu kilku tygodni zdołano jednak zidentyfikować 70 uwięzionych osób i dotrzeć z pomocą do 30 rodzin. Skala potrzeb był ogromna. Tylko na koszta sądowe we wrześniu wydano ok. 20 tys. zł, a wiele rodzin wymagało stałych zasiłków. Zakładano, że liczba potrzebujących szybko wzrośnie do 200 rodzin, a zatem już w październiku budżet akcji powinien sięgnąć 300 tys. zł – pisano w Komunikacie nr 1 Komitetu Obrony Robotników. Znalazła się też w nim wia- domość o zabójstwie ks. Romana Kotlarza „przez nieznanych sprawców” i śmier- telnym pobiciu pałkami Jana Brożyny, co dobrze świadczyło o informacyjnej sprawności i rzetelności uczestników akcji pomocy38.

W połowie września warszawiacy spotkali w Radomiu niespodziewanego sojusz- nika. Był to Bogdan Borusewicz, który przyjechał z Gdańska. Grono związane z duszpasterstwem akademickim – tworzyli je m. in. Piotr Dyk, Aleksander Hall, Maciej Grzywaczewski, Dariusz Kobzdej i Arkadiusz Rybicki – zebrało pieniądze dla prześladowanych i Borusewicz zawiózł je do Radomia. Dopiero za drugim przyjazdem udało mu się znaleźć kobietę, której syn siedział. Dał jej pieniądze, ale nadal nie miał adresów innych represjonowanych. Po raz trzeci przyjechał do Radomia 16 września. Poszedł do sądu z nadzieją, że natrafi na rozprawę uczest- ników protestów39.

Trafił nie tylko na rozprawę, ale także na grupę warszawskich opozycjonistów, którzy przejechali na proces. Obok Antoniego Macierewicza i Antoniego Libery byli wśród nich Ludwik Dorn i Jan Tomasz Lipski – studenci socjologii UW, Sta- nisław Puzyna z Wydziału Ekonomii UW oraz studentki matematyki – Zofia Kra- jewska i Zofia Winawer40. Warszawiaków zatrzymała policja, ale Borusewiczowi udało się uciec.

Zatrzymanie w radomskim sądzie stanowiło pierwszą policyjną kontrakcję prze- ciwko ludziom pomagającym robotnikom. Było brutalne: mężczyzn skuto kajdan- kami, a podczas przesłuchań obrzucano groźbami i wyzwiskami. Szczególnie znęcano się nad Ludwikiem Dornem. Wszystkich przetrzymano w areszcie do pół

(19)

JAN SKÓRZYŃSKI U ŹRÓDEŁ SOLIDARNOŚCI. 1976 – ŚRODOWISKA OPOZYCYJNE W OBRONIE ROBOTNIKÓW

do pierwszej w nocy. Sytuacja powtórzyła się tydzień później, 23 września, gdy do Radomia znowu przyjechali Dorn i Macierewicz, a także Grażyna Jaglarska i Marek Tomczyk. Cała czwórka spędziła wiele godzin na komendzie; funkcjona- riusze pobili Tomczyka i Dorna, który tym razem dostał pałką w gołe pięty41. Chodziło o to, aby skutecznie zniechęcić warszawskich niepokornych do przyjaz- dów do Radomia. Jednak asystowanie podczas procesów robotników było równie ważnym gestem solidarności, co pomoc finansowa i prawna. Uderzenie w opo- zycyjnych obserwatorów zapowiadało policyjną ofensywę przeciwko całej akcji pomocy. Palącej aktualności nabrała sprawa utworzenia jakiegoś parasola ochron- nego nad jej młodymi uczestnikami.

Założenie komitetu

O społecznym komitecie firmującym akcję pomocy myślano już w drugiej połowie sierpnia. Przede wszystkim dążyli do tego ludzie kierujący akcją ursuską – Ma- cierewicz, Naimski i Onyszkiewicz, a także Chojecki i Wujec42. Projekt gorąco popierał Kuroń, który jednak nie mógł stale uczestniczyć w przygotowaniach, bo trzymano go w wojsku. „Byliśmy przekonani – my we trójkę, to znaczy Antek, Wojtek Onyszkiewicz i ja – że taki komitet trzeba stworzyć. Nazwę Komitet Obro- ny Robotników wymyślił Antek” – opowiada Naimski. Chodziło jednak nie tylko o ciało stworzone do jednej konkretnej kwestii. „Tak naprawdę od samego po- czątku […] – najmocniej to reprezentował Antoni Macierewicz – była świadomość, że oto jest taki moment, w którym można zbudować jawną, opozycyjną organi- zację” – wspomina Onyszkiewicz43.

Sprawa została przesądzona w pierwszych dniach września podczas zebrania uczestników akcji pomocy. Radomscy i ursuscy emisariusze opowiedzieli się za utworzeniem komitetu44. Prace w tym kierunku wśród sygnatariuszy listów i apeli poczerwcowych prowadził Jan Józef Lipski.

10 września o projekcie powołania organizacji pomocy dla uczestników protestów czerwcowych debatowali Ludwik Cohn, Jan Olszewski i Aniela Steinsbergowa.

Sądząc z podsłuchanej przez SB rozmowy, nie zastanawiano się już nad tym, czy powołać niezależną instytucję, tylko jak. Opozycyjni prawnicy zgadzali się, że trzeba dążyć do jej legalizacji. Władze zostaną poinformowane, że powołano instytucję zajmującą się pomocą dla ofiar 25 czerwca 1976 r. Utworzenie orga-

(20)

18

nizacji będzie miało wielkie znaczenie jako – jak to ujął Olszewski – „pierwsze publiczne zamanifestowanie stanowiska polskiej inteligencji w zakresie czynnej solidarności ze środowiskiem robotniczym”45.

Zebranie opozycyjnych autorytetów w mieszkaniu prof. Lipińskiego, podczas którego miano powołać komitet, zwołano na 12 września. W przeddzień Lipski, Macierewicz, Naimski, Olszewski i Onyszkiewicz zredagowali tekst dokumentu założycielskiego. „Ustaliliśmy […] między sobą, że chcemy powołania komitetu, że spotkanie będzie próbą jego zawiązania i że to się będzie nazywało KOR” – twierdzi Naimski46.

U Edwarda Lipińskiego zgromadziło się około dwudziestu osób. Byli tam ludzie z kręgu literatury i sztuki – Jerzy Andrzejewski, Jacek Bocheński, Kazimierz Brandys, Andrzej Kijowski, Antoni Libera i Halina Mikołajska; naukowcy – gos- podarz, Stanisław Hartman i Jan Kielanowski; weterani PPS i AK – Ludwik Cohn, Józef Rybicki i Aniela Steinsbergowa. Młodzież prowadzącą akcję pomocy re- prezentowali Mirosław Chojecki i Piotr Naimski, zebranie prowadził Jan Józef Lipski.

Lipski, Chojecki i Naimski przedstawili obraz ostrych represji, jakie spotkały uczestników Czerwca. Z ich relacji wynikało, że pomocą objęto już około 80 rodzin, wydatkując 95 tys. zł47. Na zebranych musiało to wywrzeć duże wrażenie. „Wszy- scy uczestnicy dyskusji – zanotowało SB – zgodnie stwierdzili konieczność kon- tynuowania akcji pomocy robotnikom, którzy w wyniku udziału w wydarzeniach w Ursusie [i Radomiu – JS] ponieśli jakiekolwiek konsekwencje”. Powołując się na rosnący zasięg akcji i potrzeb, Lipski zaproponował powołanie KOR. Zebrani skłaniali się ku mniej wyrazistej formule – przedstawionej przez Józefa Rybickie- go – Komitetu Obrony Praw Człowieka i Obywatela, który miał patronować pu- blicznej zbiórce pieniędzy48. Pierwszym krokiem miało być opracowanie imiennej listy ofiarodawców, poprzedzonej krótkim wstępem: „W zrozumieniu ciężkiej sy- tuacji, w jakiej znaleźli się robotnicy dotknięci akcją represyjną po wydarzeniach 25 czerwca 1976 r. niżej podpisani oświadczają gotowość niesienia pomocy im oraz ich rodzinom. Pomoc pieniężna jest jednocześnie wyrazem poparcia ich w walce o prawa ludzkie i obywatelskie”. Uzgodniono także, iż zespół roboczy – Rybicki, Olszewski i Steinsbergowa – przygotuje szczegółowy projekt Komitetu Obrony Praw Człowieka na następne spotkanie, które miało się odbyć za 2–3 tygodnie49.

(21)

JAN SKÓRZYŃSKI U ŹRÓDEŁ SOLIDARNOŚCI. 1976 – ŚRODOWISKA OPOZYCYJNE W OBRONIE ROBOTNIKÓW

W poczuciu młodych było to odsunięcie sprawy. „Piotrek wyniósł z tego spotkania przekonanie, że nic z tego nie będzie, że ci ludzie nigdy się na to nie zdecydują”

– wspomina Macierewicz50. Zgnębiony Lipski opowiadał tego samego dnia Ol- szewskiemu, że „właściwie nic z tego nie wyszło, bo «starsi państwo» powie- dzieli, że oczywiście zbiórkę pieniędzy trzeba robić, ale wprowadzanie oficjalnie nazwy Komitet Obrony Robotników to równoznaczne z prowokowaniem represji i że to upadło”51. W swojej historii KOR Lipski napisał, że dla starszych uczestni- ków zebrania koncepcja komitetu była szokująca: „Mało kto miał ochotę na samą demonstrację prowadzącą prosto do więzienia”. Podkreśla jednak także, że byli to ludzie poważni, którzy zdawali sobie sprawę z odpowiedzialności, jaką brali na swoje barki i chcieli radykalną propozycję przemyśleć52.

Opozycyjna młodzież nie zamierzała opuszczać rąk. „Uważaliśmy, że trzeba […]

przełamać tę niemożność, stworzyć instytucję, a jeżeli potem nas zamkną, to zjawią się następni, którzy to poprowadzą. Zdecydowaliśmy, że my to tworzymy”

– mówi Naimski53. Młodzi mieli wsparcie Lipskiego, który mimo wątpliwości również uważał, że nie ma na co czekać. 13 września mocno poparł ich Jacek Kuroń, który dostał przepustkę z wojska. Akces Kuronia był kluczowy z uwagi na jego autorytet w środowisku komandosów i wśród tzw. „starszych państwa”. Kilka dni później, podczas spotkania u Libery Macierewicz, Naimski, Lipski i Kuroń zdecy- dowali, że utworzą komitet niezależnie od tego, czy uda się pozyskać do tej idei opozycyjnych pisarzy i weteranów PPS54. Na ich determinację musiała wpłynąć radomska akcja policji z 16 września. To, czego się dotąd jedynie obawiano – re- presje wymierzone w uczestników – stało się faktem.

Grupa inicjująca podjęła rozmowy z potencjalnymi sygnatariuszami apelu zało- życielskiego, napisanego już przez Macierewicza. Zwracali się jednak do nich z nową propozycją – podkreśla Naimski – „nie rozważania sensowności zakłada- nia komitetu, tylko przyłączenia się do istniejącego już Komitetu Obrony Robot- ników”55. Akcja miała dość szeroki zasięg. 16 września Chojecki namawiał Boru- sewicza do wstąpienia do powoływanej organizacji – KOR – w której nazwiska i adresy członków będą jawne. Mówił, że udział zadeklarował już znany ekono- mista Edward Lipiński56. Istotnie, Lipski miał od profesora Lipińskiego, który wyjechał za granicę, zgodę na dysponowanie jego nazwiskiem. Do wstąpienia do komitetu Jan Józef przekonał Ludwika Cohna, Anielę Steinsbergową, Adama Szczypiorskiego i Wacława Zawadzkiego z dawnej PPS. A także weterana AK

(22)

20 20

i WiN Józefa Rybickiego, Wojciecha Ziembińskiego i księdza Zieję. Ze środowiska Ruchu do komitetu miał dołączyć Emil Morgiewicz, namówiony przez Kuronia57; z Poznania przyłączył się Stanisław Barańczak. 22 września Macierewicz i Naim- ski zdobyli podpis Jerzego Andrzejewskiego58.

Determinacja opozycyjnej młodzieży i namowy Kuronia oraz Lipskiego odniosły skutek. 22 września w mieszkaniu pani Steinsbergowej powstał Komitet Obrony Robotników. Pełnej listy uczestników tego spotkania nie znamy. Wiemy wszakże, że oprócz gospodyni byli tam Cohn, Lipski, Macierewicz, Naimski i Olszewski.

Macierewicz przyniósł napisany przez siebie tekst apelu założycielskiego, który zgodziło się już podpisać kilkanaście osób. Jednak tego wieczora raz jeszcze dały o sobie znać obawy przed podejmowaniem tak radykalnego kroku. Dyskusja dotyczyła użycia w nazwie powoływanej instytucji słowa „komitet”. Obawiano się, że da to władzom podstawę do posunięć prawnych przeciwko nielegalnej orga- nizacji. Debatę przeciął jednakże Macierewicz, który oświadczył, że nazwa po- zostaje bez zmian i że niezależnie od tego, czy zebrani zdecydują się na to, czy nie, komitet i tak zostanie założony. 23 września wysłano apel KOR wraz z listem podpisanym przez Andrzejewskiego do marszałka sejmu59. Komitet Obrony Ro- botników stał się faktem.

W pierwszym apelu KOR pokrótce opisano prześladowania uczestników robotni- czego protestu, podkreślając łamanie prawa przez organy władzy. „Po raz pierw- szy od wielu lat aresztowaniom i przesłuchiwaniom towarzyszył masowy terror fizyczny” – stwierdzano. „Ofiary obecnych represji nie mogą liczyć na żadną pomoc i obronę ze strony instytucji do tego powołanych […]. W tej sytuacji rolę tę musi wziąć na siebie społeczeństwo, w interesie którego wystąpili prześlado- wani. Społeczeństwo bowiem nie ma innych metod obrony przed bezprawiem jak solidarność i wzajemna pomoc. Dlatego poniżej podpisani zawiązują Komitet Obrony Robotników celem zainicjowania wszechstronnych form obrony i pomocy”.

Droga rozpoczęta powołaniem KOR, pięć lat później doprowadzi do powstania Solidarności.

(23)

SŁAWOMIR DRELICH

Postulaty Gdańskie w kontekście założeń ludowego populizmu oddolnego

Postulaty Gdańskie a ludowy populizm oddolny – wprowadzenie

Postulaty Gdańskie będące niewątpliwie fundamentem pierwszej fali ruchu Soli- darność można rozpatrywać jako nie tylko przejaw konkretnych politycznych żądań, ale również jako egzemplifikację szerzej rozumianej myśli politycznej.

Politologiczna analiza 21 punktów pozwala wskazać w ich ramach wątki natury ideologicznej, doktrynalnej i polityczno-programowej. Celem niniejszego tekstu jest wskazanie, że rzeczywiście takie treści w postulatach gdańskich występują, a ponadto, że dostrzec można szereg analogii między nimi a założeniami nurtów tzw. ludowego populizmu oddolnego. Nie zostaje tutaj postawiona teza, iżby ruch pierwszej Solidarności zaliczyć można do nurtów populistycznych, co najwyżej, że da się dostrzec pewne cechy wspólne i dlatego można mówić o wystąpieniu owych – charakteryzowanych w dalszej części – analogii. Pozwoli to zobaczyć w Solidarności i 21 punktach nie tylko przejaw protestu przeciwko władzy komu- nistycznej i autorytarnemu czy wręcz totalitarnemu reżimowi, ale także emanację swoistego sposobu myślenia o instytucjach, państwie i organizacji społeczeństwa polskiego.

Trzeba jednak wskazać, że znaczenia terminu „populizm” w tym tekście nie na- leży mylić z jego publicystycznymi użyciami, z jakimi przeciętny czytelnik czy widz politycznych wydarzeń niewątpliwie nieustannie się spotyka. Populizm w tym tekście traktowany jest jako eklektyczna doktryna polityczna, która opiera się na pewnych presupozycjach ideologicznych, a na ich bazie buduje pozytywny program przebudowywania struktur państwa1. Na oznaczenie populizmu rozumianego jako doktryna polityczna – w przeciwieństwie do populizmu pojmowanego jako pewna praktyka uprawiania polityki, utożsamianego z demagogią – użyto sformułowania

„populizm oddolny”2. Przez populizm odgórny trzeba by rozumieć wówczas

(24)

22

wszelkie przejawy stosowania demagogii przez wszystkie zapewne ugrupowania i środowiska polityczne w krajach demokratycznych. Jeśli zaś chodzi o populizm ludowy, to jest to taka jego forma, w której odwołania do warstw chłopskich, ro- botniczych i szerokich mas społecznych, a także podkreślanie ważności gospo- darowania ziemią, płodami rolnymi czy też zapewnienie socjalnej opieki najbied- niejszym, dominują nad innymi elementami programowymi3.

Przykładem ruchu polityczno-społecznego, a później również partii politycznej, którą można określić mianem ludowego populizmu oddolnego, była amerykańska Populist Party, działająca w Stanach Zjednoczonych na przełomie XIX i XX wie- ku. Populist Party wniosła do amerykańskiego dwupartyjnego systemu politycz- nego swoisty powiew świeżości i przez pewien czas funkcjonowała nawet jako trzecia siła polityczna. Ostatecznie wyparta została przez dwie wielkie partie, a jej najaktywniejsi działacze zasilili ich struktury4. Tekst niniejszy będzie stanowił charakterystykę analogii, których doszukać się można między myślą polityczną pierwszej Solidarności, reprezentowaną w tym wypadku przez postulaty gdańskie, a ideologią, założeniami doktrynalnymi i programowymi amerykańskiej Populist Party, będącej klasycznym przykładem ludowego populizmu oddolnego.

Analogie na poziomie ideologicznym

Ideologiczne wątki myśli politycznej danego ugrupowania bądź środowiska poli- tycznego składają się na sposób interpretowania przez to środowisko rzeczywis- tości społeczno-politycznej, zbiór stosowanych metod opisu społeczeństwa, symbolikę i mitologię, którymi się ono posługuje. W Postulatach Gdańskich nie ma co prawda bezpośrednich odniesień do symboliki ludu, tak mocno podnoszo- nej i nieustannie pojawiającej się w wypowiedziach politycznych działaczy Popu- list Party, jednak lud został w nich w sposób specyficzny zdefiniowany. Lud to – w duchu Postulatów Gdańskich – ci, którzy należą do niezależnych od partii organizacji społecznych (pkt 1), których pozbawiono wolności słowa (pkt 3), którzy w walce o swoje prawa stracili pracę i poddani zostali represjom (pkt 4), którzy w największym stopniu dźwigają ciężary kryzysu gospodarczego (pkt 6 i 11). Sam fakt, iż są to postulaty skierowane do komunistycznych władz, każe zdefiniować lud jako wszystkich tych, którzy przez władzę zostali w jakikolwiek sposób pokrzywdzeni. Idea kolektywna ludu zostaje więc nie wprost zdefiniowa-

(25)

SŁAWOMIR DRELICH POSTULATY GDAŃSKIE W KONTEKŚCIE ZAŁOŻEŃ LUDOWEGO POPULIZMU ODDOLNEGO

na poprzez skontrastowanie jej z inną ideą kolektywną: przedstawicielami reżimu komunistycznego5. Podobnych zabiegów dokonywali działacze Populist Party opowiadający się przeciwko ówczesnemu amerykańskiemu establishmentowi, który był przez nich niejako wykluczany z owego ludu. Wszelkie zło, jakiego do- znaje lud, dokonane zostało – zdaniem działaczy Populist Party – przez tych, którzy z tym ludem nie mają nic wspólnego, przez swoistych „obcych”6. Dla ame- rykańskich populistów byli to politycy tzw. establishmentu, dla działaczy Solidar- ności – komuniści.

Ponieważ swoiście zdefiniowany lud w obu tych ruchach społeczno-politycznych wskazywany jest jako suweren czy też zbiorowy podmiot politycznych i społecz- nych żądań, toteż symbolikę szczególną uzyskać musi również figura woli ludu.

Wyrazicielem woli ludu w wypadku Postulatów Gdańskich miał być naówczas Międzyzakładowy Komitet Strajkowy, którego propozycje miały zagwarantować przywrócenie porządku społecznego i praw przynależnych ludowi. Podobnie u populistów amerykańskich, politycy i przedstawiciele wielkiego przemysłu oskarżani byli o ignorancję i bezczynność w trosce o spełnianie woli ludu, wyda- wali się być – zdaniem działaczy Populist Party – głusi na głos społeczeństwa7. W obu wypadkach podnoszenie woli ludu ma w efekcie dowodzić całkowitego odrzucenia hegemonii jednej grupy społecznej, warstwy czy też klasy, czego skutkiem okaże się stworzenie – przeciwko grupie dotychczas rządzących – sze- rokiej koalicji niezadowolonych mas społecznych8. Idea woli ludu ma szczególne znaczenie w wypadku ruchów o charakterze antysystemowym, a takimi niewątp- liwie były Populist Party i Solidarność – oparcie się na owej idei stanowić ma swego rodzaju legitymację.

Odwołaniom do kolektywnej figury ludu czy powoływaniu się amerykańskich działaczy Populist Party na wolę ludu towarzyszy nieustannie dychotomizowanie rzeczywistości społeczno-politycznej. Wskazują oni, że tak jak siły rządzące światem podzielić można na siły dobra i zła, tak też amerykańskie społeczeństwo podzielić można na dobrych i złych, swoich i obcych. Dobrzy i swoi, to ci, którzy zaliczeni zostali do owego ludu bądź ludzie współpracujący z nim, natomiast źli to polityczny establishment czy też ci, którym przypisuje się działanie przeciwko ludowym interesom. Obcy zdefiniowany w postulatach gdańskich wyłania się jako człowiek z partyjnego przywództwa państwa bądź komunistyczny aparatczyk, stosujący represje względem studentów i robotników (pkt 4) czy też łamiący za-

(26)

24

pisane w konstytucji wolności i prawa (pkt 3), to osoba, która bardzo często uzyskała pracę dzięki przynależności partyjnej, nie zaś według klucza kompeten- cyjnego (pkt 12), do obcych zalicza się także uprzywilejowanych funkcjonariuszy milicji lub służb bezpieczeństwa (pkt 12). Swoiste oderwanie owych obcych od uprzednio zdefiniowanego ludu jest ewidentne: są to ludzie, którzy w sposób nieuprawniony pozyskali pewne dobra lub przywileje, których pozycja społeczna wynika wyłącznie z ich politycznego umocowania. U populistów amerykańskich znaleźć można szereg haseł wzywających do pozbycia się wroga, obcego, co miałoby być jedynym skutecznym sposobem na zbudowanie społecznej harmonii i przywrócenie sprawiedliwości społecznej9. W postulatach gdańskich z oczywi- stych względów takiego wezwania nie ma. Był to bowiem z jednej strony wykaz żądań i oczekiwań strony opozycyjnej wobec rządu, z drugiej zaś – propozycja porozumienia i konsensusu, nakierowana na zapoczątkowanie współpracy Soli- darności z komunistami. Nie można więc widzieć w wykazie 21 punktów narzędzia do kontrastowania społeczeństwa, jego dychotomizowania czy też otwierania nowych osi konfliktów.

Kolejna analogia o charakterze ideologicznym to występowanie w obu analizo- wanych nurtach społeczno-politycznych swego rodzaju hiperpatriotyzmu, jak to nazywa Margaret Canovan. Wskazuje ona, że hiperpatriotyzm to zjawisko pod- kreślania szacunku do państwa, narodu i narodowych tradycji, przyznawania sobie roli obrońcy narodu i państwa bądź strażnika tradycji i historii10. W wypadku Solidarności i Postulatów Gdańskich zapewne użycie określenia „hiperpatriotyzm”

jest nieadekwatne, jednak elementy zbliżone także tu występują. W punkcie 3 przywoływana jest konstytucja Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej jako gwarant praw i wolności obywatelskich – paradoksalnie opozycjoniści powołują się na dokument, który przecież niejednokrotnie był przez nich podważany. W punkcie 6, w którym strajkujący domagają się „podjęcia realnych działań wyprowadzających kraj z kryzysu”, zauważalna jest troska opozycjonistów o ojczyznę rozumianą nie inaczej jak dobro wspólne. Podobne podejście dostrzec można w żądaniu „reali- zacji pełnego zaopatrzenia rynku” i przeznaczaniu wyłącznie nadwyżek na eksport (pkt 10). Patriotyzm w obu tych wypadkach – zarówno u populistów amerykań- skich, jak i w postulatach gdańskich – dotyczy zawsze wierności i troski o państwo i społeczeństwo. Relacja ta nie przekłada się na stosunki z obozem rządowym, który może być w dalszej kolejności definiowany jako wręcz antypaństwowy czy

(27)

SŁAWOMIR DRELICH POSTULATY GDAŃSKIE W KONTEKŚCIE ZAŁOŻEŃ LUDOWEGO POPULIZMU ODDOLNEGO

niepatriotyczny. Pamiętać jednak należy, że w omawianym wypadku polskim tak rozumiany patriotyzm nie miał konotacji nacjonalistycznych czy etnicznych, jak to bywało w wypadku populistów amerykańskich. Ów swoisty patriotyzm jest tym samym ostatnim z wątków ideologicznych, które znajdujemy w postulatach gdań- skich, a które przypominają ideologiczne założenia amerykańskiego populizmu ludowego.

Analogie na poziomie doktrynalnym

Więcej analogii znaleźć można, rozważając sferę doktrynalną Postulatów Gdań- skich, czyli propozycje podjęcia konkretnych rozwiązań mających na celu reformę struktur państwa bądź społeczeństwa. Sfera doktrynalna to nic innego jak ogólna charakterystyka założeń dobrego państwa, tak jak wyobrażają je sobie konkretne grupy czy środowiska polityczne, wraz z propozycjami dotyczącymi przebudowy instytucji oraz mechanizmów działania tegoż państwa. Analogie między propozy- cjami, jakie zarysowane zostały w Postulatach Gdańskich, a tymi, których auto- rami byli populiści amerykańscy z Populist Party, można przydzielić do trzech głównych obszarów: 1. rozwiązań o charakterze państwowo-politycznym, 2. roz- wiązań o charakterze gospodarczym, 3. rozwiązań o charakterze socjalnym.

Trudno oczywiście w wypadku Postulatów Gdańskich– zapisanych przecież w zaledwie dwudziestu jeden punktach – mówić o jakiejś spójnej i pełnej koncep- cji reformy ustrojowej, jednak lektura nie pozostawia wątpliwości co do ich refor- matorsko-modernizacyjnego charakteru.

Za główne wytyczne dla proponowanych zmian w wypadku Postulatów Gdańskich służą punkty: 1, 2, 3, 4, 5 i 12, które należy uznać za zrąb polityczno-państwowych propozycji reformatorskich obozu Solidarności. Znaleźć można tam żądania:

zalegalizowania niezależnych związków zawodowych (pkt 1), zagwarantowania prawa do strajku (pkt 2), zapewnienia wolności słowa, druku i publikacji (pkt 3), zniesienia represji za przekonania polityczne (pkt 4), upublicznienia poprzez media masowe 21 żądań (pkt 5), a także rezygnacji z kierowania się kluczem politycznym przy desygnowaniu na stanowiska kierownicze (pkt 12). Podobne postulaty znaleźć można w deklaracjach programowych tworzącej się Populist Party: od żądań dotyczących zmiany systemu wyborczego, dzięki czemu do partycypacji w rządzeniu państwem miałby zostać dopuszczone również ugrupo-

(28)

26

wania małe i średnie, po odwoływanie się – dość sloganowe czasami – do zasa- dy równości dla wszystkich obywateli i odrzucenie wszelkich przywilejów11. Za- równo w wypadku populistów amerykańskich, jak i polskich opozycjonistów pierwszej Solidarności, dostrzec można pewną bezsilność wobec instytucji pań- stwa12. Prowadzi ona nieuchronnie do przekonania o konieczności przeprowa- dzenia zmian instytucjonalnych czy też systemowych, choć w wypadku pierwszej Solidarności ich oczekiwanie – co widać w 21 punktach – nie było jeszcze wprost zwerbalizowane. Punktem zwrotnym, jak twierdzi Antoni Dudek, w działalności ruchu Solidarność był tzw. kryzys bydgoski13. Zmienił on w znacznym stopniu podejście opozycji do władz, w pewnym stopniu zradykalizował oczekiwania niektórych kręgów, jednocześnie demotywując inne.

Takiego punktu zwrotnego brakowało w rozwoju populizmu amerykańskiego, co oczywiście wiąże się z tym, że władze amerykańskie – demokratyczne wszak – nie stosowały represji względem działaczy Populist Party. Tak jak pierwsza Solidarność (ze względu na utrzymywanie pozorów poparcia dla komunizmu w PRL), tak też amerykańscy populiści (ze względu na brak represji politycznych), nie podnosili kwestii reform polityczno-państwowych jako pierwszoplanowych. Na pierwszym planie pozostawały zawsze reformy gospodarcze. Nie bez przyczyny niewydolność systemu gospodarczego Polski Ludowej jest wskazywana przez historyków i ekonomistów jako jedna z istotniejszych przyczyn rozpadu systemu komunistycznego w Polsce14. W punkcie 6 Postulatów Gdańskich znajduje się oczekiwanie od władz, że te podejmą „realne działania wyprowadzające kraj z kryzysu”. Żądania ustabilizowania sytuacji gospodarczej w kraju znaleźć można także w wypowiedziach i deklaracjach amerykańskich populistów15. W wypadku obu ruchów za najważniejszy mechanizm modernizacji gospodarki państwowej uznawane były interwencjonizm państwowy oraz aktywna rola państwa we wspie- raniu przedsiębiorczości. Wśród Postulatów Gdańskich znajdują się i takie, w których domagano się „zagwarantowania wzrostu płac równolegle do wzrostu cen” (pkt 9), „realizowania pełnego zaopatrzenia rynku” (pkt 10), „zniesienia cen komercyjnych” (pkt 11). Populiści amerykańscy domagali się podobnych regulacji rynkowych, jak chociażby: podniesienia poziomu inflacji czy zagwa- rantowania przez państwo tanich kredytów dla farmerów16. Interwencjonistycz- ne oczekiwania Populist Party w rzeczy samej musiały mieścić się w mechaniz- mach gospodarki kapitalistycznej, natomiast gospodarcze propozycje pierwszej

(29)

SŁAWOMIR DRELICH POSTULATY GDAŃSKIE W KONTEKŚCIE ZAŁOŻEŃ LUDOWEGO POPULIZMU ODDOLNEGO

Solidarności wydawały się dość spójne z systemem gospodarki centralnie planowanej.

Gospodarcze propozycje obu ruchów współgrały z ich postulatami socjalnymi.

Faktycznie większość – bo aż 13 spośród 21 punktów Międzyzakładowego Ko- mitetu Strajkowego z 17 sierpnia 1980 r. – należałoby umieścić w grupie postu- latów o charakterze socjalnym. Pojawiają się tutaj wspomniane już wcześniej żądania o „zagwarantowanie wzrostu płac równolegle z wzrostem cen” (pkt 9) czy też „zniesienia cen komercyjnych” (pkt 11), ale również żądanie wypłaty strajkującym wynagrodzeń za okres strajku (pkt 7), podniesienia płac (pkt 8), diet i dodatków (pkt 19), „wprowadzenia bonów żywnościowych na mięso” (pkt 13),

„obniżenia wieku emerytalnego” (pkt 14), „zrównania rent i emerytur starego portfela” (pkt 15), poprawy warunków działania opieki zdrowotnej (pkt 16), zwięk- szenia liczby miejsc w żłobkach i przedszkolach (pkt 17) czy też liczby nowo oddawanych mieszkań (pkt 19), wprowadzenia trzyletnich urlopów macierzyńskich (pkt 18) oraz skrócenia tygodnia pracy do pięciu dni (pkt 21). W zakresie postu- latów o charakterze socjalnym na pewno w wypadku populistów amerykańskich – ze względu jednak na ich funkcjonowanie w ramach gospodarki wolnorynkowej – było ich trochę mniej. Skupiały się one przede wszystkim na podejmowaniu przez państwo działań mających na celu likwidację skutków kryzysu gospodar- czego w rodzinach robotniczych i farmerskich. Chodziło głównie o obniżenie podatków bądź wprowadzenie ulg i zwolnień podatkowych dla najbiedniejszych, podjęcie działań mających na celu obniżenie kosztów związanych z przewozem towarów, pomoc państwa dla zadłużonych farmerów, skrócenie dnia pracy w prze- myśle, wprowadzenie zasiłków dla bezrobotnych oraz systemu robót publicznych17. Tak postulaty populistów amerykańskich, jak i 21 punktów pierwszej Solidarności, w dużej mierze nie zostały zrealizowane i pozostały żądaniami na piśmie. W obu jednak wypadkach niektóre z powyższych haseł przejmowane były przez przed- stawicieli innych ugrupowań i środowisk politycznych i – w miarę możliwości – wcie- lane w życie przez elity polityczne lat późniejszych.

Analogie na poziomie funkcjonalnym Warto przyjrzeć się jeszcze analogiom między pierwszą Solidarnością i jej Postu- latami Gdańskimi a amerykańską Populist Party i jej programem politycznym na

Cytaty

Powiązane dokumenty

W przypadku biskupstwa lubuskiego, zanim rozw ażym y zasadność hipotez tyczących się jego misji ruskiej, zatrzymać się należy nad jego początkami. Gębarowicza,

19 — spory pomiędzy krajami a Rzeszą, nie- mające charakteru prywatnoprawnego, rozpatrywał Trybunał do spraw Państwa (Staatsgerichtshof) z siedzibą w Lipsku. Do Prus

27 , ale ponieważ własnością cystersów został dopiero w 1432 r., wskutek zamiany z kanonikami z Trzemesz- na, zatem nie stanowił konkurencji w momencie powstawania miasta

Oto lista podmiotów, u których legalnie można obstawiać zakłady bukmacherskie:.. Nazwa spółki

Przykład: Jeżeli overlay wynosi 20%, kursy 2.40, a bankroll 1000 zł, Metoda Full Kelly poleci obstawić 143 zł, czyli 14,3% twojego bankrolla.. FRACTIONAL KELLY

Jak się okazuje, nie jest to jednak sprawa taka prosta, ponieważ większość bota- ników, czyli naukowców, którzy przecież zawodowo zajmują się roślinami, ma

rodne formy kultury lokalnej, a kraje Trzeciego Świata stają się obiektem nowej formy imperializmu - ekspansji środków masowego przekazu (Giddens

Nie zawsze leczenie chirurgiczne jest w stanie zniwelować szkody powstałe w wyniku zastosowania innych metod, odwrócić ich nie­..