• Nie Znaleziono Wyników

Noc w Belwederze. Epizod na tle historycznem w 1 akcie

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Noc w Belwederze. Epizod na tle historycznem w 1 akcie"

Copied!
48
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)
(3)
(4)
(5)

^Ueatr d(a

9 f r . 111.

EßlZOD NA TLE HISTORYCZNEM W JEDNYM AKCJE

NAPISAŁ

• ADAM STASZCZVK

l w ó w ,. ; ;

NAKŁADEM- KSIĘG A RN I PO L SK IEJ U. KOLONIECKIEGO.

NEW YORK — PO LISH B OOK IM PORTING CO, INC.

(6)

Teatr dla wszystkich

w ychodzi n a k ła d em K sięg arn i Polskiej w e Lw ow ie ja k o w y d a ­ w n ictw o w y b o ro w y c h u tw o ró w scen iczn y ch d la te a tró w a m a ­ to rs k ic h p o d re d a k c y ą zn an eg o zasz cz y tn ie lite ra ta i k ry ty k a te a tra ln e g o HENRYKA CEPNIKA. W y d aw n ictw o to o b ejm u je u tw o ry , k tó re tre ś c ią s w ą i ła tw y m i w a ru n k a m i w y sta w ie n ia n a d a ją s ię d la sc e n a m a to rsk ic h i m o g ą liczyć na n ich n a trw a łe

po w o d zen ie.

D o t y c h c z a s p o j a w i ł y s i ę :

Grube ryb y. Komedya w 3 aktach Michała Baiuckiego.

Kor. 1.60.

G odzien lito ści. K om edya w 3 ak tach A leksandra h r. F r e ­ d ry . Kor, 1.60.

Komedya o człow iek u, który redagował gazetę rolniczą.

Ż a rt scen iczn y w 2 a k ta ch w edług M arka Tw aina.

K or. —.80.

W ielbiciel m uzyki. K om edya w 1 akcie G astona C ronier.

Kor. —.80.

M ąż z grzeczności. K om edya w 3 ak tach A. A braham ow icza i R. R uszk o w sk ieg o . K or. 1.60.

D w adzieścia dni kozy. K om edya w 3 ak tach M aurycego H ennequina. K or. 1.60.

Polow anie na m ęża. K om edya w 3 a k ta ch M ichała B ałuckiego.

Kor. —.80.

Św iat bez m ężczyzn. K om edya w 3 ak tach E. Engla i J.

H o rsta . K or. —.80.

Klub kaw alerów . K om edya w 3 a k ta ch M. B ałuckiego.

Kor. 1.60.

Komedya o człow iek u, który zaślu bił niem owę. Ż a rt scen i­

czn y w 2 a k ta ch Anatola F ran c e . K —.80.

Pan Grajcarek idzie w kumy. O b razek ludow y ze śpiew am i w 2 odsłonach J. S. P o b raty m ca . D o d atek m uzyczny opr. Ja ro sła w L e szc z y ń sk i. Kor. 1.60.

Ciotka Karola. Komedya w 3 aktach T. Brandona Kor. 1.60.

Pacyent z prow incyi. Komedya w 1 akcie G. Timmory.

Kor. —.80.

R ad cy pana radcy. K om edya w 3 a k ta ch M. B ałuckiego.

Kor. 1.60.

O ddajcie mi żonę. K om edya w 3 ak tach A. A braham ow icza i R. R uszk o w sk ieg o . Kor. 1.60.

Drużba. K om edya w 3 a k tach M. B ałuckiego. Kor. —.80.

T eść. K om edya w 3 a k ta ch A. A braham ow icza i R. R u sz ­ kow skiego, K or. 1.60.

D ziesiąty pawilon. Obraz d ra m a ty c zn y w 1 akcie Adama S ta szc z ^ k a . K or. —.80.

W spomnienie. O braz d ra m a ty c zn y w 1 akcie G ry fity . K —.80.

Stary mundur. O b raz d ra m a ty c zn y na tle p o w stan ia w 1 akcie S tan isław a W iśniow skiego. Kor. —.80.

O św iadczyny. K om edya w 1 ak cie A. C zechow a. Kor. —.80.

Lustracya u pana w ójta. O b razek lu d o w y w 1 akcie (ze śp ie ­ w am i) J. S. P o b raty m ca . Kor. —.80.

W Gołębniku. K om edya w 3 ak tach Ignacego N ikorow icza.

Kor. 1.60.

(7)

NOC W BELWEDERZE

(8)
(9)

TEÄTR d l ä w s z y s t k ic h

Nr. 111.

NOC W BELWEDERZE

EPIZOD NA TLE HISTORYCZNYM W 1 AKCIE

N71PISÄL

ÄDÄM STÄSZCZYK

LWÓW

NÄKLÄDEM KSIĘGARNI POLSKIEJ (B. POŁONIECKIEGO) NEW YORK - POLISH BOOK IMPORTING Co, INC.

(10)

frj£>

5

,

5

' ^

j Ia. l \ {kAxA-^9AA>

, ( c - (

rH^QArvv,

. a ' ^ . 6 3

i o _ f /|'V

2 DRUKÄEKI „ ai?H F II“ , LWÓW, UL. CHORĄŻCZYZNY 2T.

(11)

O SO BY :

W IELKI KS. K O N STA N TY

JO A N N A Z G R U D ZIŃ SK IC H , jego żona K U RU TA , jenerał

R O Ż N IE C K I, jen erał żan d arm ery i W A SIL E W SK I, sta ry żołnierz

SKA ŁK A , uczeń ze szkoły p o d ch o rąży ch O F IC E R SŁUŻBOW Y

STU K O ŁK IN , c h o rą ż y grenadyerów JA N , kam erdyner księżnej

ZUZIA, pokojow a księżnej

Św ita księcia. Ż ołnierze n a służbie.

Rzecz dzieje się w W arszaw ie w B elw ederze d. 29. li sto p a d a 1830.

(12)

s p i f f s

-

W S m M. • --V ^ 'i-:*'*;:-

M SB m m

(13)

Scena przedstawia dużą salę dla posłuchań, — w głębi przecię­

cie arkadowe z kotarą — z prawej drzwi do pokojów Joanny — z lewej do pokojów W. księcia, i po tejże duże okno — z pra­

wej biurko założone papierami, pod którem skóra z białego niedź­

wiedzia — w głębi w prawym rogu scen y obok drzwi wisi obraz Ś -g o Michała podług zw yczaju w rosyjskich domach, nieco dalej obraz M. B. C zęstochow skiej, przed obrazami klęcznik, na nim krucyfiks, książki do modlenia i różaniec, na głównem miejscu ściany w isi w bogatych ramach złoconych portret cara Mikołaja I-go, na scenie sym etrycznie porozstawiane krzesła, nieco bliżej okna stoi krótka otomanka. w kątach sceny na rzeźbionych pod­

stawach kandelabry, w środku wisi pająk ze Świecami, w lewym kącie stoi mała chorągiew z czasów K ościuszki, podług oryginału znajdującego się obecnie w muzeum ks. Czartoryskich w Krako­

wie. — Za podniesieniem kurtyny widać w głębi za przecięciem przez uchyloną kotarę przechadzających się żołnierzy z karabi­

nami na w arcie i oficera służbow ego; mundury pułku 4.

S C E N Ä P IE R W S Z Ä .

Zuzia (młoda, zręczna gar-

Z U Z IÄ , potem J O Ä N -

derobiana, z okryciem na

N A i J A N

ręku, podsłuchuje z za­

ciekawieniem pod drzwia­

mi księżnej z prawej, oglądając się często bojaźli- wie w głąb, czyjej kto nie widzi).

Aha ! . . . znowu coś mruczy, nie mogę zrozumieć wyrazów... a tu ci żoł­

nierze suwają nogami i tupią, jakby im kto do ma­

(14)

z u ra p rzygryw ał... jeszcze p om yślą, żem ciekaw a...

(od­

chodzi od drzwi). R

przecież ciekaw ość m nie pali...

otóż...

(zbliża się do drzwi)

na złość będę p o d słu ch i­

w ać... D laczego ten sta ry Jan od kilku dni ciągle coś księżnie opow iada, nudzi j nudzi, a m nie nic pow iedzieć nie chce... i zw ykle w tenczas, ile ra z y k siężn a w ybiera się do m iasta... sk ą d ta po u fało ść Ja n a do ta k wielkiej pani, ja k n a sz a W ielka k siężna...

(słucha),

znow u cisza

[odskakuje),

a, w ychodzą...

(zatrzymuje stę w głębi).

Joanna (z prawej, za nią Jan. Joanna młoda, bardzo piękna, rysy twarzy drobne, delikatne, z wyrazem przygnębienia, wzrost niski, włosy ciemne, prawie brunetka, ubrana ja k db wyjścia, z torebką do modlenia — wychodząc, domawia rozmowy, usiłując zatrzeć niepokój).

F an tazy a, u ro ­ jeniam i m ęczysz sw oją siw ą głow ę, m ój Janie.

Jan (lat 60, siwy, poważny, ubrany w obcisłe spodnie, w kamaszach ze sukna, z klamrami, frak z galonem, ze złotymi guzikami i szeroko wyłożo­

nym kołnierzem, wszedł zasępiony za Joanną).

Ja ­ śnie k siężn a pani w ybaczy sta re m u słudze, ale w m oim w ieku n iem a u ro jeń .

Joanna.

G dyby tak było, jak o p ow iadasz, pierw ­ szy k siążę w iedziałby o tem ... b ąd ź spokojny.

Jan.

K sięciu p an u b o ją się praw dy p o w ied zieć!

M oje oczy, co już tyle w idziały, u m ią ro z ró ż n ić chm urę p rz e lo tn ą od tej, co b u rze sp ro w ad za... D latego też po k o rn ie proszę, b y Jaśn ie księżna zab ezpieczyła się.

Joanna (z udanym uśmiechem).

Zaciekaw iasz m nie i stra sz y sz , jak dziecko.

(15)

J a n . K siężna p an i nie uw ierzy, tak, jak nie wie­

rzo n o starem u Ukraińcowri, W ern y h o rze... S am ojciec Ja śn ie księżnej, ś. p. p an m arszałek G rudziński, śm iał się z jego przepow iedni, kiedy m ałej, pięcioletniej Joasi przepow iedział, że m o carze św iata k ła n ia ć się jej będą, a w ręku sw oim dzierżyć będzie dwie k o ro n y , a na głowie m itrę... a czy się nie sp raw d ziło ?

{dobrodusznie, ja k do siebie).

Czy m oja m ała, śliczn a jak anioł Jo ­

a sia nie jest W ielką k s ię ż n ą ?

{całuje rękę Joanny Z czułością).

Jam nie W e rn y h o ra , z gw iazd czytać nie um iem , ale jasn o poznaję z ru ch ó w ludu, że niebezpie­

czeństw o za g ra ż a.

Joanna (j. d. S.).

P raw da. Ten dziw ny W ernyhora o d g ad ł mój los w dzieciństw ie... ale dodał, że będ ą także chw ile, gdzie chętnie zam ieniłabym p ałac na ch atę wie­

śn ia c z ą .

(p. chw.)

K sięcia lękam się p y tać... m ógłby mi w tej spraw ie w iele pow iedzieć R ożniecki, gdyby nie o d raza, jak ą czuję do niego... zapytam się K uruty, on m oże pow ie, on, k tó ry ta k tęskni do swojej G recyi, jak ja do P o lsk i w skrzeszenia...

(z rezygnacyą)

H a !...

(woła)

Zuziu, podaj mi o k ry cie! niech pow óz czeka!...

Zuzia {która stała w głębi, dając znaki Janowi, aby nie nudził księżnej).

N aty ch m iast, Jaśn ie p a n i ! J a n

(z niepokojem).

Jaśnie księżna koniecznie c h ce w yjechać, n a ra ż a ć s ię !...

(Rożniecki wszedł głę­

bią, a spostrzegłszy Joannę, zatrzymuje się, w y­

dając ręką zlecenia straży).

Joanna (do Jana).

C hcąc m ieć pew ność, m uszę się sa m a p rz e k o n a ć !

(ubiera się).

G dyby się książę p y tał o m nie, pow iedz, żem p o jech ała do F a ry ...

(za-

__ 9 _

(16)

Mera książkę z Mącznika i różaniec, — Wycho­

dząc spotyka u wyjścia Rożnieckiego, z wyrażem wstrętu). R \

R o ż m e d d

(wiek więcej niż średni, w stroju jenerała żandarmeryi, postać nikczemna, przeżyta, płaszczy się przed wyższymi, kłaniając się nisko Joannie, z ukrytą obłudą i szyderstwem).

Jego Ces.

W ysokość już w ra c a z p a ra d y n a S askim placu.

j o a i m a

(ze wstrętem).

D ziękuję!

(odchodzispie­

sznie w głąb, Zuzia za nią. Jan patrzy za odcho­

dzącą).

SCENÄ DRUGA., RożniecM (d. s.) Do podo-

R Ó Ż N IE C K I, JH N . bnie okazyw anej mi p o g ard y naw ykiem w ciągu m ojej służby!

(patrzy za nią).

Bezw ładna k siężno! niezdolna ani je­

dnego uw olnić, p o d czas, kiedy ja dziennie setki więźniów zam ykam ... A le ró b m y sw oje

(spostrzega Jana).

H ej!

ty sta ry , tu, do m n ie ! s ł y s z !

J a n

(niechętnie).

K siążę i księżna p an i zwą m nie tu taj Janem .

RożniecM. R,

p o u fa ło ś ć ! ja ciebie p rzed księciem przed staw ię! Ty d o n o sisz jak ieś w ieści księżnie, a to niew olno! T obie się zdaje, że w ielka księżna Ł ow icka, żo n a carew icza K o nstantego, jest jeszcze Jo a n n ą G ru ­ d zińską! strzeż się tej poufałości.

J a n . Byłem w iernym słu g ą dom u G rudzińskich i ta ­ kim też jestem dla księstw a.

R o ż n ie c M . Ja zn am tę w aszą w iern o ść! A teraz

— 10 —

(17)

p row adź m nie do tej najgłębszej piw nicy, gdzie w m u­

ro w an e łań cu ch y .

J a n

(z goryczą).

H a, wiem, że p an jen erał m a przywilej w szystkie lo ch y Belwederu m ieć n a sw oje ro z ­ kazy. O to klucze.

Rożniecki.

Idź n a p rz ó d .

{Jan oddala się. Zwraca się do Straży).

P a tro l! p ro w ad zić w ięźnia sch o d am i b o c z n e m i! m a r s z

! {wraca na [ront, z zadowoleniem).

No, m yślę, że książę, ten dziki szalen iec, ch o ciaż się dowie, puści w niepam ięć w szystkie m oje spraw ki, jak m u takiego tuza do nóg przy p ro w ad zę. Ä otuż

{słychać bębny)

w racają. To m u n iesp o d zian k ę sp raw i!

{odcho­

dzi w głąb, śmiejąc się).

SCEN/I TRZECIA. (Scena przez chwilę pn~

K SIĄ Ż Ę — K U R U T H

sta, podczas tego słychać ŚW1TB. bębny i na trąbce marsz

jeneralski, poczem dola­

tuje komenda).

B a czn o ść! P re z e n tu j b ro ń !

Książę (wzrost średni, barczysty, silnie zbu­

dowany, szyja krótka, twarz okrągła, wygolona, marsowata, nos krótki, nieco zadarty, dolna warga mocno wydęta, włosy krótkie, rudawe i takież baki, zachodzące na policzki, brwi duże, krzacza­

ste. Ciemnozielony mundur z wywiniętemi połami z tylu, kołnierz wysoki, stojący, szlify złote z lite­

rami M. I. (Mikołaj /.), wyłogi rękawów obszyte złotem, przepasany złotą wstęgą, na której szpada, od prawego ramienia założona wstęga z niebieskiej mory, pod szyją na pąsowej wstędze krzyż, na

u

(18)

piersiach mnóstwo orderów i dwie wielkie gwiazdy.

S zn ury złote, plecione, spadają od prawej szlify do guzika munduru. Spodnie białe, łosiowe, buty palone z ostrogami. Na głowie kapelusz stosowany z pióropuszem białym i żółtym, kapelusz nasunięty ä la Napoleon na bakier w poprzek głowy, tak, ż e koniec prawie dotyka prawego ramienia. Glos chrapliwy, szorstki, u ry w a n y — ruchy żywe, ner­

wowe, dłonie prawie zaw sze zaciśnięte w pięście, łokcie odsądzone od korpusu. Wpada na scenę ja k huragan, za nim świta, ustawiając się frontem z lewej — bębny milkną — ściągając rękawiczki białe, przechadza się dużymi krokami po scenie).

H m ! nic tęgo p o szła dzisiaj p a ra d a , nie tęgo! nie we w szy stk ich ż o łn ierzach b y ła jednakow a sp ręży sto ść i p o ­ s ta w a , ru c h y ociężałe, a ja chcę, żeb y to było o stro , sztyw no, sp ię to !... To niedbalstw o kom endantów srogo a p rzy k ład n ie będę k a rał... słyszycie! k a rać będę! P o d ­ c z a s defilady w zrok i p o staw a żołnierzy m iały w sobie c o ś w yzyw ającego, coś, co ś... co mi się po d o b ać nie m ogło. K u ru ta ! czy jakie depesze?

Kuruta (z depeszami w ręku, stary jenerał, w zrost niski).

T ak W.

C.

W ysokość

(chce mu oddać).

Książę (nie biorąc).

To na potem ... połóż na

*

biu rk u ... D alsze ra p o rta .

Kuruta (kładzie depesze na biurku, podaje pa­

pier księciu).

O to ra p o rta i sp is żołnierzy, k tó ry ch

W.

C es. W yso k o ść zaw ezw ać ro zkazał.

Książę (przegląda papier).

/A ha!... O ficer służ­

bow y ! podaw aj tego p o d c h o rą ż e g o

! (Oficer salutuje

— 12 —

(19)

i

idzie

w g łą b

za kotarę)

Tc z a jśc ia uliczne p o m ię­

dzy żo łn ierzam i, k tó re się c o raz częściej pow tarzają^

m uszą m ieć głębsze znaczenie, ale b iad a, jeżeli zw iązek z jakim spiskiem m ają.

(Oficer wprowadza Skałkę).

S C E N A C Z W A R T A . K s i ą ż ę

(do Skałki).

Bliżej!

CIŻ — SK A ŁK A , po- bliżej, paniczu! jak się n a - tem STU K O ŁK IN . zyw asz ?

Skałka (lat 16, mina

j u ­

nacka, ubrany w paradny mundur szkoły podcho­

rążych piechoty, staje przed księciem, po wojsko­

wemu salutując i meldując się).

Sew eryn S k ałk a, u czeń ze szkoły p o d c h o rą ż y c h , do u sług W aszej C es.

W ysokości.

K s ią ż ę . Ju n ak z ciebie! ale o tobie p o licy a d o ­ niosła, żeś aw an tu rn ik , ch ciałeś się pojedynkow ać, a p o ­ biłeś żo łn ierza. R adbym w iedzieć, czyś do n au k i ta k i sk o ry ?

Skałka.

D o w szystkiego, W. Ces. W ysokość.

K s ią ż ę . T ak ? m u sztrę z n a s z ? U m iesz b ro n roze­

b rać, w yczyścić, złożyć, n ab ić i w y strzelić, c o ?

Skałka.

T ak, i trafić um iem , W. Ces. W y so k o ść.

K s ią ż ę . H m ! trafić...

(do Oficera).

P o d aw aj tego pobitego!

(Oficer służbowy wprowadza Stukołkina.

Książę z podziwem patrzy na niego).

To te n ? ...

ten p o b ity ? ... ten p o b ity ?

Stukołkln (grenadyer, chłop rosły, silnie zbu­

dowany, podchodzi do Księcia, meldując się i staje

o b o k

Skałki).

W aszu Im p erato rsk o je W ysoczestw o, Mi­

— 13 —

(20)

c h a ł W asilew icz S tukołkin, p ra p o rsz c z y k grenadierskaw o p ó łk a .

Książę (mierząc to Skałkę, to Stukołkina wzro­

kiem, zwraca się do świty).

J a k to ? o n , ten m alec, p o b ił c ieb ie? g re n a d y e ra, takiego d ra b a ?

S t u k o ł k i n . T ak toczno, W asze Im p erato rsk o je W y- so czesiw o , niem nożko m enia n ak ałatał, e to t niczew o nie s ta it! (znaczył).

Książę (z całej surowości wybucha głośnym śmiechem).

H a, h a, h a ! S zk o d a, że księżna nieobecna, u b aw iłab y się tym w id o k iem ! P a trz , K uruta, tak i bęben, n a co się p oryw a, ha, h a !

(nagle urywa śmiech i za­

pytuje groźnie Skałkę).

O co to p o s z ło ? o co ? S k a ł k a . W. Ces. W ys.I C zęsto żołnierze rosyjskich pułków u w łaczają nie tylko naszej g o d n o ści osobistej, a le i narodow ej.

Książę.

R osyjskiem u żo łnierzow i w szystko w olno!...

D a le j!...

S k a ł k a . Było to w Ł azien k ach , p rzed pom nikiem n aszego k ró la S o bieskiego, z którego się n aig raw ali r ó ­ żn y m i d ocinkam i, m iędzy nim i n a jsta rsz y był Stukołkin.

G d y m m u zw rócił uw agę n a niew łaściw ość w yrażeń i n iep oszanow anie n a sz y c h p am iątek n aro d o w y ch , od­

rzek ł b ru taln ie, że tu nie m a n ic naszego, żeśm y tu P o ­ la c y przez R osyę przyjęci i ro sy jsk im żyw ieni chlebem , a przecież w szystkim w iadom o, że rzecz m a się zupeł­

n ie przeciw nie.

K s i ą ż ę

(gniewnie).

M ilcz I O t, panow ie kom en­

d an ci, o ficerzy ! To w asza sz k o ła ? h ę ?

(do Skałki).

M ów d a le j!

— 14 —

(21)

Skałka.

G dy na żądanie nie c h c ia ł odw ołać obel­

żyw ych słów, w yzwałem go n a pojedynek... poniew aż odm ów ił, ro zp raw iłem sig z nim m niej honorow o... ale sk u te c z n ie !

Książę (do Stukolkina). W

jaki s p o s ó b ? uderzył c ię ? g d z ie ?

S t u k o ł k i n . W m o rd u , po ukazu, W asze Im p e ra to r­

skoje W ysoczestw o — łu tsze, k ak n a sz pułkow nik.

Książę. H ty co?

S tu k o ł k i n . Ja u szo ł siej m inutu, da dołożył na- szom u k o m an d iru .

Książę (do Skałki).

Jak ty śm iałeś zniew ażyć ro ­ syjskiego ż o łn ie rz a ? T obie p o jed y n ek ?... Ä w iesz ty, czem to p a c h n ie ? Jak się to k o ń c z y ? h a ?

Skałka.

W iem , W. C es. W ys. P ojedynek kończy się ra n ą , albo śm iercią.

Książę.

S ybirem ! k n u ta m i! sz u b ien icą! T y nędzny ro b ak u , zerw ałeś się n a tego k o lo s a ? O n cię do to rn i­

stry schow a, czap k ą jak w róbla n a k r y je !... P a trz na tego o lbrzym a, to R o s y a ! S am so n , k tó rem u d o ść oślej szczęki, ab y wy tłu c ta k ic h ja k ty Filistynów ! Ä znasz ty bi­

b lię ? h a ?

Skałka.

Znam , W. Ces. W ys., i wiem o królu D a ­ widzie, k tó ry p o k o n ał G oliata.

K s ią ż ę . T obie do D aw id a!... m leko p o d nosem , ręk a zaledw ie k a ra b in dźw ignie, ju n ak do bitki, a na widok b ro n i, skierow anej w piersi, u ciek łb y ś, tch ó rzu , lub o p a rd o n wołał.

S k a ł k a , f ln i m yślę, W . C es. W ys.

— 15 —

(22)

Książę.

M ilcz!

(po chwili).

W szyscy jesteście

poddanym i jednego Im p e ra to ra . P rz e p ro ś go... p o d ajcie sobie ręce... no!

Skałka i Stukołkin (podają sobie ręce; Skałka tak ścisnął dłoń Słukołkina, że ten krzyknął).

H a ! sk a tin a ! Ja tebia d a m ! n u ! uw id im sia!

K s ią ż ę . O dprow adzić p o d ch o rążeg o ! zam knąć w k o ­ sz a ra c h aż do d alszy ch ro zk azó w !

(Oficer służbowy wyprowadza Skałkę).

K uruta! kom endantow i szkoły p o d ch o rą ż y c h udzielić pisem nej n ag an y za niesfo rn o ść uczniów i w całej szkole p rzep ro w ad zić śledztw o.

Kuruta.

N a ty c h m ia st!

(siada przy biurku).

K s i ą ż ę

(zbliża się do Słukołkina).

Ty d ra b ie ! Z daw ałoby się, że dzw on Iw ana w M oskwie w eźm iesz na b ark i, a ty ś się uląkł takiego d z ie c ia k a ? ! h ę ?

Stukołkin.

W inow at, W asze Im p erato rsk o je W yso- czestw o, każyt sia, czto o n w ierno k o ro l D aw id, k ażd a tro c h nie b o jał sia. W inow at.

Książę,

fl, d u ra k !... Ty c h o rą ż y ?

S t u k o ł k i n . T ak toczno, W asze Im p erato rsk o je W y- socześtw o, grenadierskaw o półka.

Książę.

Jeżeli tak b ędziesz b ro n ił pułkowej c h o rą ­ gwi, jak h o n o ru , to ci ją o d b io rą ! T rzeba było sta n ą ć do pojedynku, ro z u m ie sz ? — w yłożyć m a lc a n a kolano...

o t pojed y n ek ! ro z u m ie s z ? !

S t u k o ł k i n . P a n iał, W aszu Im p erato rsk o je W ysocze- stw o, tak to czn o , zd iełaju po ukazu!

(d. S.)

ju ż ja jem u dam ! w sie zuby w ybiję!

Książę (przedrzeźniając).

U h m !... po u k azu...

P a sz o ł w on!

— 16 —

(23)

Stukołkin (salutując).

S lu szaju ’s, W asze Im p. W y- so c z e stw o !

(odchodzi).

Książę.

O ficer służbow y! p o daw aj tego starego w oltyżera.

SCENA PiąT A . Książę (do wchodzącego).

K S IĘ Ż Ę , K U R U Tfl, Ä, to ty, sta ry c ie m ię g o ! bli- ŚW IT fl, O FIC E R żej, o stro , podw ójnym krokiem , SŁUŻBOW Y I W Ä - m a rsz ! raz, dwa! raz, dwa!

SILEW SK I. s t ó j ! K rok ociężały, nóg nie w y rzu ca!... Co to za ż o łn ie rz !...

Ja lubię zgrabnie, spięto, wcięto, po form ie! W szystkich k a ra ć będę za tak ą dziadow ską m u sztrę, niedbalstw o w m u n d u rz e ! W idziałeś, żem m ajorow i w aszego szw a­

d ro n u zerw ał publicznie oficerskie szlify za niedbalstw o w s tro ju ?

Wasilewski (lat 41, z krzyżem).

W idziałem .

Książę.

T akiem lekcew ażeniem form odznaczają się praw ie w szyscy n ap o leo ń scy żołnierze. Skąd ta opiesza­

ło ść ? h ę ?

Wasilewski.

W asza Ces. W ys., w n aszy ch p ułkach s ą przew ażnie sta rz y żołnierze, m yśm y nogi zerw ali w b o ja c h n ap o leo ń sk ich , id ąc z H iszpanam i n a M oskwę, stam tąd p o d Lipsk.

Książę.

H a, h a ! M oskw y w am się za c h c iało , c o ? Czemuż po w as niepoznać ty ch zuchów na p arad zie, c o ?

Wasilewski.

W. Ces. W ys. P a ra d ą N apoleon nie wygryw ał bitew, ale zaw sze dzielnością żołnierza.

K s i ą ż ę

(zbliża się).

Ty d ek o ro w an y ? gdzie? za c o ? od k o g o ?

— 17 — 2

(24)

W a s i l e w s k i . Jeden za S am o -S ierrę, drugi z pod L ipska, byłem św iadkiem śm ierci k sięcia Józefa, a w od­

w rocie k o rp u s nasz pod w odzą pułkow nika Skrzyneckiego zasłan iał N ap oleona, inaczej byłby się niechybnie dostał w ręce m oskali...

(poprawia się)

p rzep raszam ... w nie­

wolę...

K s ią ż ę . H a ! k a n a lio !

Wasilewski.

P rz e p ra sz a m W. Ces. W ys., ale

tak

było.

K s i ą ż ę

(z gniewem).

To wy, b andyci, p o d Lipskiem przeszkodziliście nam pojm ać takiego tuza, jak N ap o ­ le o n !? G łupcy w y! Całem u św iatu służyliście, począw szy od Sobieskiego, aż do Legionów , i za c o ? ... co m acie z tego

(trąca go po krzyżach).

O t takie, jak te, bły­

skotki, czy nie ta k ?

W a s i l e w s k i . Św ięta p r a w d a ! W szyscy n as zaw iedli!

K s ią ż ę . D o sy ć! nie poto cię tu wezw ałem ! Co to m iało znaczyć, że ty p o d c z a s defilady n a Saskim placu schyliłeś się po co ś z k o n ia n a ziem ię, i to w pełnym biegu, ze zw innością kota. To uchodziło m oże u N ap o ­ leona, tak m ogłeś h a sa ć p o d S a m o -S ierrą, pod P iram i­

dam i, ale u m nie podo b n e w ykroczenia są srogo k arane.

C hcę w iedzieć, po co ś się z konia schylił, co ś p o d ­ n o sił?

Wasilewski (zmieszany).

To... W. Ces. W ys., na p am iątkę...

(Oficer służbowy zbliża się do piszącego Ku- ruty i oddaje mu pismo, ten czyta je z pewnem zakłopotaniem; Oficer się oddala).

Książę.

H a, h a, h a :

(do świty).

Słyszycie pano-

18

(25)

wie jeneraiy, k o m en d an ci: czy uczycie żołnierzy, podczas p a ra d y pam iątki z b ie ra ć ?

(do Wasilewskiego).

Pewno Jaka duleynea rzu ciła n a ciebie bukietem , c o ? pokaż to!

Wasilewski (dobywa z pod munduru szlifę złotą, oficerską).

Książę (bierze ją).

Co to ? szlifa ? co to znaczy ?

Wasilewski.

Szlifa, k tó rą W. Ces. W ys. dziś na p a ra d z ie oberw ał n aszem u kom endantow i

(zaniepokoje­

nie obecnych).

Książę.

W ięc to p a m ią tk a ? Ty śm iesz nazyw ać to pam iątką, co ja n a zagładę sk azałem ? O t, tak w as rzuęę p o d nogi

(rzuca szlifę i depce)

i zm iażdżę, jak tę szlifę! S y b ir! k nutam i zatłu c każę!

(chodzi, potem zwraca się do świty).

Oto dow ód, jaki duch p rz e ­ w rotny panuje w wojsku. Oto w asz d o zó r n a d wojskiem i k o n tro la !... Hej, K uruta !

Kuruta (wstaje).

N a ro zk azy W. Ces. W ys.

Książę.

Żeby zapobiedz dalszym d em onstracyom g łupiego w spółczucia, każ n a ty c h m ia st uwięzić kom en­

danta.

Kuruta (z papierem w ręku).

W łaśnie m am za- ra p o rto w a ć W. Ces. W ys., iż przyniesiono pism o od ko­

m en d an ta placu...

K s i ą ż ę . J a k ie ? ... czytaj!

Kuruta.

Że m ajo r, o k tórym m ow a, po odjęciu mu szlif, p rzebił się sz p a d ą we w łasnem m ieszkaniu.

K s ią ż ę . Z abił się !... bez m ojej w iedzy?

(wybucha dzikim Śmiechem).

H a ! h a ! ha! Z abił Się! B ohater!

tc h ó rz !

(przechadza się, spojrzawszy na Wasilew-

— 19 —

(26)

skiego).

Ä tobie c o ? b e c z y sz ? Ż ołnierz n apoleoński i b eczy ?! Pew nie z żalu, c o ?

Wasilewski (z wyrzutem).

T ak, W. Ces. W ys., z żalu. Razem służyliśm y w lekkokonnej g w a rd y i; p rze­

był on ran am i okryty w śród g rad u kul wąwóz S am o- S ie rra . N apoleon za w aleczność krzyżem go o zd o b ił.

Z nosił tru d y w ojenne i skw ar afrykańskiego słońca w Ä1- gierze...

(dobitniej):

a dziś za m arn y guzik zerw ałeś m u książę, oficerskie szlify, k tó re na p lacu boju od N ap o ­ leona otrzym ał. Tak straszn ie odczuł w y rząd zo n ą mu obelgę, że ją życiem przypłacił.

Książę (staje przed nim w największem roz­

drażnieniu).

M ilczeć! B rać go! Z am k n ąć! O kuć w k a j­

d a n y !

(Oficer zbliża się do Wasilewskiego).

Wasilewski.

D aj Boże, aby to była o statn ia o fiara!..„

T o n a p am iątk ę!

(podnosi szlifę z ziemi, całuje i od­

dala się z żołnierzami).

K s ią ż ę . W ary at! co za śm iałość tego b an d y ty n a ­ poleońskiego !

(do świty). R

św ita, m oi ciałochroniciele sto ją, ja k m alow ani, — w ysłuchali ty c h obelg i żaden z n ich nie w yciągnął szpady, by u k a ra ć tego zuchw alca ?, P recz mi w szyscy z o c z u ! p r e c z !... ty, K uruta, zo stań i

(salutują i odchodzą).

SCENK

S Z 0 S T Ä . K s ią ż ę . Jednak to daje dużo K SI/^ŻĘ, K U R U TfL do m y ślen ia: ta. zapalczyw ość tego m alca i szalona zuchw a­

ło ść w obec m nie tego ro zb itk a z wielkiej arm i... te n duch nieokiełzany, jaki panuje w w ojsku, to odnogi Pe~

stla z 25 roku, kiełkujące jeszcze. W idzę, że tryum fy

— 20 -

(27)

lipcow ej rew olucyi w P a ry ż u tu sw oje zap u szczają korze­

nie, k tó re w yrw ę bez litości, wytępię, zniszczę!.,. S łu­

chaj, K uruta! tego ułana ju tro u w o ln ić!... on k o ch ał swego przełożonego

{siada zmęczony).

Czytaj depesze.

Kuruta {z papierami w ręku).

O to są, W. Ces.

W ys. P ierw sza n ad eszła z P e tersb u rg a...

{czyta)

: „N aj­

jaśniejszy P a n M ikołaj I .“

K s ią ż ę . Z g a d u ję ,' co mi pisze mój b ra t cesarz Mi­

kołaj I.: zaleca czujność i sto p n io w e'zacieran ie praw n a ­ rodu, aż do zaniku. Ja to bez tego robię. P olitykę tę prow adzi się od c z a su H lek san d ra I., w szak jaw ne sejm y z o sła ły zniesione, ośw iata stłum iona i w olność o g ran i­

czona, tak, że już dziś n a ró d ro sy jsk i niem a czego za­

z d ro ścić P olakom . Czego chce jesz c z e ?

Kuruta. Z

dodaniem m alej uwagi, ab y W. Ces.

W ys. m niej pośw ięcał czasu n a w ykształcenie polskiego w ojska, a więcej się zajął rosyjskim i pułkam i.

Książę {urażony).

Ä cóżto on m y śli? jam

•mu tro n u u stąpił, niechże sa m p racu je n ad nim i. Jabym m oich 4 0 .0 0 0 polskiego w ojska nie oddał za całą arm ię r o s y j s k ą ! — Jakie w ieści z P a ry ża ?

K u r u t a (z

drugiej depeszy),

„ P ary ż. K ról Filip

„Ludw ik pokonany, p ro le ta ry a t zw yciężył, lecz znow u się

„burzy przeciw now em u an arch isty czn em u rządow i, gdyż

„m u przyrzeczeń nie d o trzy m a!.“

Książę.

Bezkrólew ia dłużej ścierp ieć nie m ożna, d a­

ło b y to po ch o p do now ego w ybuchu w R osyi. A n a r­

chizm się stłu m i! Z buntow ani niedługo czekać będą, kiedy zw ycięska a rm ia ro sy jsk a w kroczy tryum falnie do P a ry ż a , by z a p ro w ad zić d y n asty ę R om anow ów we F ra n -

- 21 —

(28)

c y i! To będzie odw et za n ajście M oskw y! h a ? ! O tóż w to mi g ra j! W ojna! O t, p o ż ą d a n y żyw ioi! Jedyny sp o só b n a te buntow nicze duchy, k tórym się m arzy czapka czerw o n a!... W ojna!

{śmieje się Z ironią).

R o ­ sy jsk a m uzyka z a g ra im do b o ju „Jeszcze P olska nie zg in ęła“ — i p rzy dźw iękach ty ch p ó jd ą śm iało w ogień.

I cóż ty pow iesz n a mój plan, K uruto ?

Kimita (z lekką ironią).

G ienialny, W. Ces. W ys.

A ni N apoleon nie m iał tak głęboko obm y ślan y ch planów .

Książę.

S zy b k o ść działania zależeć będzie od pie- niędzy* dlatego m uszę ra z jeszcze stanow czo pom ów ić z m in istrem sk arb u .

K u r u tą . Zgodnie z w olą W. Ces. W ys. m in iste r sk a rb u m a zaszczy t ośw iadczyć, iż je st w m ożności ze sk a rb u k ró lestw a polskiego każdej chw ili p o k ry ć k o szta w ojenne.

Książę (zadowolony).

B ra w o ! ten m inister p osiada szczególny talen t do w ynajdyw ania podatków , niedługo n ało ży h a ra c z od noszenia p olskich wąsów , h o ! h o ! Ä h, gdybym m iał tak znakom itą policyę, jak m inistra sk arb u , zasy p iałb y m spokojniej... ale, ale...

ä propos

p olicyi!... O ficer służbow y ! p o sła ć po g en erała Rożnie- ckiego, n aty ch m iast.

Oficer.

M am zaszczy t oznajm ić, iż jen erał R óżnie- cki czeka n a ro zk azy W . C es. W ys.

Książę.

N iech w ejdzie!

(Oficer odchodzi). Ty,

K uruto, spiesz do m in istra, czekam n a niego, — a prze- dew szystkiem dla w szelkiego bezpieczeństw a każem y sk a rb polski przew ieść do P e tersb u rg a.

Kuruta.

D o u słu g W. Ces. W ys.

(odchodzi).

% — 22 —

(29)

SCENA SIÓDMA. Rożiiiecki (wchodzi chyłkiem KSIĄŻĘ — ROŻ- i trwożliwie staje przed Księ-

N IECK I.

ciem).

N a ro zk azy W. Ces.

W ysokości.

Książę (oparty o biurko wpatruje się przeszywa­

jąco W niego).

D oniesiono m i, że spiskow i znow u się sch o d zą w zaczarow anym zam ku n a D y n a sa c h , a ty, stró ż u bezpieczeństw a, zam iast służbę pełnić, h u lasz po n o cach , pijesz, tra c isz pieniądze i naw et za w ysoką płacę nie um iesz słu ży ć w iernie N ajjaśn iejszem u P an u .

R o ż n i e c k i

(j. w.)

P ra g n ę dow ieść!,..

Książę,

Ja cenię czyny, nie ch ęci. Pow iedz m i, jaki cel tw ojego ż y c ia ? O jczyzny nie m asz, b o ś się jej w yrzekł, o h o n o r i sław ę nie d b asz, ro d zin y nie masz., a b rn iesz w złem do z a p a m ię ta ło ś c i!

Rożniecki.

T o m ów ią ludzie, k tó rzy m i zazd ro szczą łask W. Ces. W ys.

Książę.

K ła m ie sz ! Gdzie m asz o rd e r w ysadzany b ry la n ta m i, k tórym cię niedaw no odznaczył mój b ra t,

a twój p an i cesarz, c o ?

R o ż n i e c k i

(zmieszany, w trwodze).

W asza Ces.

W ys., cen iąc w ysoko d a r łask i m onarszej, — noszę tę odznakę... tylko w dni galow e.

K s ią ż ę . K łam iesz! Z astaw iłeś go w czorajszej n ocy ń a k a rty i b a c h an ałic.... a ja go w ykupiłem

(wyjmuje order z biurka i pokazuje),

ale go więcej nie d o sta­

n iesz, b o ś nie u m iał cen ić odznaki, danej ci p rzez ce­

sarza. D ziś stajesz p rzed em n ą nie jako w ierny poddany, ale jako obw iniony

(siada).

D oniesiono mi, że w k ra ­ dzieży k a sy wojskowej u m aczałeś ręce, d o n o szą mi

— 23 ~

(30)

o licznych n ad u ży ciach , ale na w szystko p atrzałbym przez palce, g d y b y ś um iał tak zręcznie w ynajdow ać sp i­

skow ych, jak n adużyw asz m ego zaufania. Co m asz na sw oją o b ro n ę ? co ? m ów ?

Rożniecki.

N ic, W. Ces. W ys., przy zn aję się do winy, ale um rę spokojnie, bom spełnił najgorętsze' ży­

czenia W. Ces. W ys.

Książę.

Ja k ie ? ... m ów !

Rożniecki.

S chw ytałem Ł ukasińskiego.

Książę (zrywa się).

Ł ukasińskiego, tego h erszta sp isk o w có w ? gdzie on je s t?

(podchodzi w głąb i pa­

trzy upojony radością—Łukasińskiego publiczność jednak nie widzi).

H a ! to o n ! Ł u k asiń sk i w m oim ręk u ... f l h ! ten h erszt, ten b an d y ta, n a którego oczy zw rócili w szy scy buntow nicy. Już s tą d nie w róci do sw o ich , nie zachw ieje tronam i, jak obiecyw ał! dziś, tu, sk ru szę, zm iażdżę, ale pierw ej z g a rd ła m u w yduszę n a ­ zw iska w szystkich spiskow ych. P rzy g o to w ać dla niego piw nicę tu w B elw ederze, okuć w łań cu ch y ... okuć w kajdany.

Rożniecki.

Już w ykonano!

Książę.

Czy był b a d a n y ? co w yznał?

Rożniecki.

D o tą d nie! Sądzę, że w obec pow agi W. C es. W y s. pow ie w szystko.

Książę.

M usi. P rzy p ro w ad zisz mi go tutaj do m o­

jego gabinetu, niech się n a c ie s z ę ! — S łuchaj, R ożniecki, g d y b y ś cały b an k polski o k rad ł, ujęciem Ł ukasińskiego zm azałbyś w szystkie w iny... W racam ci o rd e r

(chce mu przypiąć order).

- 24 —

(31)

Rożniecki (pada na kolana).

W asza Ces, W ys.

{chce pocałować w rękę Konstantego).

Książę {wstrzymuje się ze wstrętem, odsuwa rękę, rzucając mu order).

P re c z ! tak ich , jak ty, p o ­ trzebuję, ale nimi pogardzam

(odchodzi do drzwi bo­

cznych na lewo).

SCENA ÓSMA. RożnieckUpodnosi order,wstaje

R O ŻN IEC K I po- i

przypina go sobie z dziką

tem ŁU K H SIŃ SK l

radością).

H a, h a ! Jestem znowu (w otoczeniu żol- niep o szlak o w an ą o so b isto ścią... Ci, nierzy). co m ię zgubić chcieli stru ch leją,

jak im b ły sn ę tym ord erem przed o c z y ! Tego szalonego księcia tylko p rz e stra sz ać , a na p ask u da się p row adzić...

{zwraca się za księciem).

G łupcze! z to b ą, jak z wilkiem w le s ie : w y starczy rzucić ofiarę n a żer, b y ś w innych pu ścił b ezk arn ie — h a ! h a ! h a !

(wola).

P ro w ad zić w ięźnia!

(Żołnierze wprowa­

dzają Łukasińskiego; — do niego):

N o, w asanie Ł ukasiński, ciesz się, m ajorze, wielki cię zaszczy t sp o ­ tyka. je g o Ces. W ys. b a d a ć cię będzie. W ydaj w szyst­

kich... za m ojem p o p arciem u zy sk asz przebaczenie za p o ­ lityczne zb ro d n ie, inaczej lękaj się gniewu księcia.

Łukasiński (lat przeszło 40, brunet, z pełnym zarostem, ubrany po cywilnemu, we wysoko spię­

tym surducie. R ysy twarzy szlachetne z nacecho­

waną siłą woli i hartu duszy — na rękach łań­

cuchy — słuchał Rożnieckiego z pogardą).

N ik­

czem n y ! T y drżyj, w yrodku polski, o sw oją skórę... ja się nie lękam niczego i nikogo. Jeżeli p ra c ę n ad o d ro ­

- 25 -

(32)

dzeniem w ydartej O jczyzny nazyw acie zb ro d n ią, jak n a - zw ać tw oje niecne postępow anie, k tó ry krew polską w rogow i s p rz e d a je s z ! ?

Rożniecki {rozkazująco).

Prow adzić zu ch w alca!

(wskazuje lewe drzwi, gdzie Żołnierze wprowa­

dzają Łukasińskiego).

Łukasiński {śmieje się gorżko, zobaczyw szy Konstantego przez drzwi otwarte).

H a ! h a ! Witaj:

m ości K siążę! Z am ieniliśm y role... te raz ja będę b ad ał, coś ty z P o lsk ą z ro b ił? ...

(wchodzą

— z a

nimi Roż~

niecki).

S C E N Ä

DZIEWIĄTA. Joanna

(p o

małej pau-

JO Ä N N /i, po tem JÄ N

zie wchodzi głębią spie-

i Z U ZIÄ .

sznie ze wzrokiem wle­

pionym w ziemię, do­

patrując śladów, za którymi idąc, zastanawia się kilka razy, nim dojdzie do drzwi lewych, przy których się zatrzymuje).

K rew ... i tu krew ... dokąd te ślad y krw i p row adzą... aż tu... do gab in etu 1 (z

coraz większą trwogą).

W ielki B o ż e ! lękam się w ejść...

czyby tu p opełniono z b ro d n ię n a oso b ie k się c ia ?

(roz­

gląda się i spostrzega w głębi fana).

J a n . K siążę p an k azał p ro sić Jaśn ie księżnę, by się raczy ła zatrz y m a ć u siebie.

Joanna

(

j. w.)

Ä le ta krew...

J a n . O d k ajd an z rą k w ięźnia, którego w łaśnie k siążę p a n b ad a.

J o a n n a

(odetchnąwszy).

H c h !... ale i to okropne.

T o pewnie sp raw a R ożnieckiego. Któż jest ten więzień ?

- 26 —

(33)

j a n . Tego nie wieitl.

Z u r i a . K siężna pani pozwoli zd jąć okrycie...

Joanna (Zuzia zdejmuje).

O dejdźcie, m usze p o ­ m ów ić z księciem , m uszę po zn ać tego w ięźnia.

ja n (d.

s .) . ja k pies czuw ać będę i b ro n ić w ejścia do pokojów księżnej

(odchodząc, do Zuzi).

D ziś nikt oka nie zm ruży!

(odchodzą).

Joanna (sama — podsłuchuje pod lewemi drzwiami).

K siążę krzyczy, tupie nogam i, boję się wejść tam , a tu każde m gnienie oka drogie... a, w ychodzą...

(spieszy do drzwi bocznych z prawej i staje za pół uchylonemi drzwiami).

SCENÄ DZIESIĄTA. Łukasiński(wychodząc)

JO A N N A , K SIĄ Ż Ę , RO Ż- H a, ha, h a ! K siążę ch ce N IEC K I, ŁU K A SIŃ SK I, m ieć listę sp isk o w y ch ? dw óch Żołnierzy. m a rn a tw oja w ładza...

S zukasz z d ra jc y ! ot, m a sz R ożnieckiego! on zd rad zi i ciebie i ojczyznę, ale Łuka­

siński nigdy!

Joanna (d. s.).

W ięc to Ł ukasiński.

Książę.

H a rd a duszo, m iast się ta rz a ć u nóg m o ich i ż e b ra ć p rzeb aczen ia.,, ty śm iesz m nie o b rażaćf tu, w m oim pałacu...

Łukasiński.

Co tu jest tw ojego? Po ćo wy

tu

przyszli ?!

K s ią ż ę . P re c z z nim ! D o lóchów , p rzy k u ć ła ń c u ­ cham i. Głową mi za niego odpow iesz, Rożniecki.

Rożniecki (odchodzi z Łukasińskim i Żołnie­

rzami).

- T l —

(34)

Łukasiński {spostrzega chorągiew na ścianie, podbiega do niej).

Co w id zę?! p ro p o rz e c k o ściu sz­

kow ski!

{chwyta wiszący koniec zębami. Żołnierze wyprowadzają go przemocą).

O ddajcie nam p ro p o rc e ! O ddajcie nam P o lsk ę!

(za sceną głos niknie).

Książę (chwilę sam).

N ic i nic...

(rzuca się zmęczony na otomanę).

Ä ch , jak ciężka spraw a z tym i Polakam i.

J o a n n a

(zbliża się z prawej do Konstantego).

K siążę! ach , n a jd ro ższy , książę i panie!

Książę (wstaje szybko i podchodzi do niej).

H ch , Joanno droga, dobrze, że w racasz, po b u rzy miło sp o jrz e ć w sło ń c e ; chodź, u siądź przy m n ie ; po tru d a c h ciężkiego rząd u prag n ę ukojenia p rzy boku mojego a n io ła.

J o a n n a

(w obawie).

N ie czas po tem u w chwili w ielkiego niebezpieczeństw a. D o sto jn y książę, lud się b u r z y !

Książę (żartobliwie).

K tóż to rozsiew a nied o rze­

czne w ieści i stra sz y m ojego a n io ła ?

J o a n n a . N ie dając pogłoskom w iary, postanow iłam p rzek o n ać się sam a, w tym celu p o jechałam do F ary , a to, com sp o strzeg ła w m ieście upew nia mnie, że się n a g ro zę zanosi.

Książę (j. w.), O!...

Joanna.

Po u lic a c h w idać jak ieś niezw ykle ru ch y , lu d się grom adzi, w ygraża głośno... m ów ią o jakim ś

g. .

oficerze, k tó ry sobie życie o d eb rał z pow odu zerw ania m u szlif...

Książę. Ä!

śm ią o takie głupstw o sz e m ra ć ?

— 2« —

(35)

Joanna.

Mówią o żo łnierzach, co się n a drzewach?

targ n ęli n a w łasne życie z obaw y p rz e d k a rą — m ów ią o ucisku, o n aru szen iu praw k o n sty tu cy jn y ch , m ów ią z p ogróżką, żeś dostojny książę polecił sk a rb polski przew ieść do P etersb u rg a... a c h — nie, nie zdołam w szystkiego w yrazić.

Książę {poważnie).

Ftież, u sp o k ó j się, nie d aj plotkom w iary, Joanno. W iem, że je st spisek, k tó ry u ró sł n a pow odzeniu lipcowej rew ołucyi w P a ry ż u ... a nim u n a s do tego przyjdzie, pierw ej w szystkich Polaków w ojną w yniszczę.

J o a n n a . K siążę m ówi o tern, co n astąp i, ja o tem . co już jest

{wyjmuje z kieszeni zm ięty plakat).

O to plakat, z d a rty ze sz ta c h e t belw ederskiego p ałacu , jakich m nóstw o ro z rz u c ają po m ieście.

Książę {bierze plakat, niby żartobliwie).

O, już odezwa rew olucyjna... T akich odezw ro sy jsk ie a rch iw a p o siad ają ty siące. C zytajm y:

{czyta Z przesadą)

„R o­

d a c y !“ — tak się w szystkie z a c zy n ają — „Z rzućm y ty rań sk ie jarzm o K ałm uków i B aszkirów “ — zaw sze te sam e w yrazy, a kończy się {z

ironią)

hasłem „Jeszcze P o lsk a nie zg in ęła“ — i n a tem koniec; a ■ nakrzyczaw -- szy się n a m oskali, pokręciw szy w ąsa, kładą łagodnie te głowy z czap k ą ro g a tą w ro sy jsk ie h o m o n to — h a ! h a!

Z abaw ne? c o ?

J o a n n a . K siążę ż a rtu je w chwili, kiedy ja drżę n a m yśl o niebezpieczeństw ie, k tó re z a g ra ż a tobie, do sto jn y książę. Ratuj się, na B oga, u c h o d ź !

Książę

(z

powagą).

C o ? c o ? c o ? J a m am u ch o ­ d z ić ? Jeżeli tak jest, ja k m ów isz, niech p rzed moim.

- 29 —

(36)

-griiewem u ch o d z ą zbuntow ani P olacy. W szak jesteśm y o toczeni stra ż ą ,., w pobliżu ßelw ederu m am y ko­

sz a ry ułańskie, g w ardyjskje i k irasy ersk ie! k tó re n a ski­

n ienie w pył ro z p ró sz ą tłum y!

Joanna.

B łagam cię, książę, u c h o d ź ! lub zażegnaj burzę... p rz e b a c z politycznym w ięźniom ... uw olń Ł uka­

siń sk ieg o !...

K s i ą ż ę

{groźnie),

ju ż ra z zakazałem ci m ieszać się do sp raw politycznych !

{przystępuje nagle do niej).

S k ąd wiesz o Ł u k asiń sk im ? kto się o tern tobie donieść p o w aża? C hcę i m uszę w iedzieć!

Joanna.

L ud to głośno mówi. Tu p rzy jd ą go szukać!

Książę.

N ie z n ajd ą.

Joanna.

D ojdą po ślad ach krwi

{wskazuje),

k tó rą z b ro c z y ł sa lo n y księcia.

Książę {patrzy na ślady). Rl... {dzwoni — Jan wchodzi).

Zm yć to.

ja n {ze ścierką w ręku).

W łaśnie m yję, krew na sc h o d a c h nie p u szcza.

Książę.

W y r ą b a ć !

J a n

{odchodząc, d. S.).

P rzy jd ą rą b a ć , oj, p rzy jd ą!

(odchodzi).

Joanna {klęka).

B łagam cię, książę, n a klęczkach, p o słu c h a j ra z jeden k o chającej cię Jo an n y

(wskazuje na biurko).

O to pap ier, p ió ro ...w y d a j odezw ę!.,. Ogłoś, że będziesz ojcem tego n a ro d u , n ad k tórym łos p a n o ­ w ać ci p rzeznaczył, a uspokoisz w zburzone um ysły i bę­

dziesz tak kochanym , jak dziś jesteś nienaw idzonym . P o ­ słu c h a j Jo a n n y !

Książę (ze zdumieniem).

Jo a n n o ! w ierzyć mi się - 30 -

(37)

nie chce, w to, co słyszę, ale p rz e b a c za m mojej m ał­

żonce, jeżeli przez m iłość, z obaw y o m oje życie, zap o ­ mina co i do kogo m ówi.

J o a n n a . Z aklinam cię, k siążę!

K s ią ż ę . J o a n n o ! Jeżeli się lękasz, to b ie ra d z ę u c h o ­ dzić. Z ostaw iam ci w olny w ybór m iędzy obow iązkiem żony a Polki. ,

Joanna (z imponującą godnością).

C arew iczu K o n sta n ty ! Z ostaw szy ż o n ą tw oją, nie p rz e sta ła m być Poiką. „R iż cię n ie opu szczę aż do śm ie rc iK — p rzy ­ sięgłam u sto p n i o łta rz a Bogu i tobie. W jakiejkolw iek doli, w ierna Jo a n n a jak cień będzie p rz y to b ie!... Nie słuchasz, książę, p rz e stró g m oich... N iech m nie Bóg wy­

s łu c h a !

(klęka na klęczniku i modli się — ściem­

nia się).

Książę (jak do siebie, pasuje się z sobą, na­

myślając się, czy ma napisać odezwę, — siada przy biurku).

Ja — p o s łu c h a ć ? d a ć tym baśniom w ia rę ? !

{śmieje się dziko, mnąc bezwiednie jedną ręką papiery na biurku, następnie rzuca wzięte przed chwilą do ręki pióro).

H a ! h a ! N ie w ierzę!

mnie się boją... bać się m u szą i d rż e ć p rzed potom kiem W ielkiej K atarzy n y !

SCEMÄ

J E D E N A S T A . K u r u t a

{wpada zmie-

CłŻ — K U RU TA .

szany).

W asza Ces. Wys.!

Książę {zrywa się ner­

wowo, z przestrachem).

Kto to? a, to ty, K uruta?

Czy idzie m in ister sk a rb u ?

Kuruta.

N a razie p rzy jść nie m oże, drogi zatam o- - 31 —

(38)

w ane

(rozgląda się)

; ale, jak widzę,

W.

C. W. nie jesteś przygotow eny.

Książę.

N a c o ? nie pojm uję!

Klimta.

B unt ogólny, W. C. W.! w ojsko polskie odm ów iło posłuszeństw a, p o sp ó lstw o ro zp u szcza więźniów p olitycznych. L ud rozju szo n y , do w szystkiego zd olny.

Za chw ilę buntow nicy m ogą o to czy ć Belw eder... ratu j n a s i siebie, W. Ces. W ys.

Książę (zaniepokojony).

O niby śm ieli n a p a ść na B elw eder? ta rg n ą ć się n a cesarsk ieg o b ra ta ? (za

sceną szmery, idzie do okna).

Co tam za w rzaw a?... i i ! ...

to p o ż a r!

Kuruta. Tak.

P o ż a r m agazynów na S olcu, um ó"

w ionę h a sło b u n tu !

(d.

S . ) H a, tru d n o , trzeb a się ra to ­ w ać! M oże jeszcze zdążę zaalarm o w ać k o szary gw ar- d y jsk ie!

(odchodzi spiesznie).

Książę (niespostrzegłszy odejścia Kuruty — odstępuje od okna).

To h asło do b untu...

(stopniuje przestrach).

G łosy ro zszalałeg o tłum u d o latu ją z d ala!

B unt n a m a je sta t! K u ru ta! każ w ojskom oto czy ć p a ła c ! alarm o w ać c a łą załogę!

(spostrzega nieobecność K u­

ruty).

G dzie K u ru ta ? R ożniecki! gdzie dow ódzca s tra ż y ?

(biega po scenie, ja k w obłędzie).

H d ju tan ci! gdzie m oja św ita ?

(rozsuwa kotary).

I tu niem a s tra ż y !

(wraca).

N ik o g o ! Ż adnego z ty ch , k tó rzy strzedz p o ­ winni m ojej carsk iej o so b y ! P o d li! N iew dzięczni! Wielki B o ż e ! w szyscy m nie o p u ś c ili!

Joanna (wstaje z klęcznika i zbliża się doń).

W szyscy, p ró cz żony.

Książę (błagalnie).

Joanno, żono m oja n ajd ro ższa...

— 32 —

(39)

jesteśm y zgubieni. — Słyszysz ten złow rogi g w ar?... oni m nie p rzy jd ą zam o rd o w ać, a ja się lękam śm ierci...

(tuli się do niej).

R atuj m n ie ! tobie się o d d a ję !

Joanna.

N ie obaw iaj się, p iersiam i zasłonię m ał­

żonka... ale czas nagli, uchodźm y stąd , tęd y najbliżej d o sta ć się do k o sz a r

(słychać zdała kilka strzałów).

Głosy (za sceną).

P recz z ty ra n a m i! precz z m o­

skalam i.

Książę.

S ły sz y sz ! h a!... p atrz!... to w alka ze stra ż ą p ałaco w ą!

(patrzy trwożliwie w okno i cofa się często ukradkiem, aby nie został dostrzeżonym).

Jesteśm y ocaleni, nadbiegły oddziały rosyjskie, te nas osw obodzą!... Co widzę, szkoła p o d ch o rąży ch atakuje g renadyerów !...

Joanna.

U chodźm y, k s ią ż ę !

Książę (w scenie tej artysta powinien uwyda­

tnić całą gamę uczuć, t. j. dumy na widok pol­

skich żołnierzy, których sam wyćwiczył, oraz prze­

strachu grozy przed następstwami, i gniewu, że rosyjskie wojsko nie zdoła powstrzymać niebez­

pieczeństwa).

To mi żołnierz! B raw o, p o d ch o rążo w ie!

P a trz , Joanno, jak tłucze m oskali moje dzielne, polskie w o js k o ! U h m ! k a cap y n ie z g ra b n e ! nie um iecie p o konać tej g arstk i w a le c z n y c h ! ani o b ro n ić w aszego c a re ­ wicza !

Joanna (rozgląda się trwożliwie po drzwiach).

K sią ż ę !

Książę.

H a, ten m ały p o d c h o rą ż y toczy bój z c h o ­ rąży m g re n a d y e ró w !

(za sceną strzał).

— 33 — 3

(40)

SCENÄ DWUNASTÄ. jan (ranny, wchodzi głę-

CIŻ — JR N .

Mą chwiejnym krokiem)

Jaśn ie księżno... książę...

Joanna.

T yś ra n n y ?

Jan. To

nic

(wskazuje w prawo).

Tędy, co żywo...

już są n a s c h o d a c h !

Joanna (Merze z klęcznika krzyż i pociąga księcia za rękę).

U c h o d źm y ! N iech n as krzyż p ro ­ w adzi.

Książę (j. w.).

H a! m alec zdobył c h o rąg iew ! B raw o !... P rzed takiem w ojskiem nie w styd mi u chodzić!

(odchodzą w p ra w o , za nimi Jan; mała pauza;

w głęM kilku cywilnych ludzi uzbrojonych prze­

biega scenę w różnych kierunkach, mówiąc) :

N ie­

m a k sięcia, uciekł!

SCENÄ TRZYNASTA. Skałka (wpada ranny

SK A ŁK A i STU K O ŁK IN .

z pałaszem w jednej, a rosyjską chorągwią w drugiej ręce, broniąc się).

N ie d ostaniesz jej! to odw et za M a ciejo w ice!

Stukołkin (wpada za nim i naciera nań).

Nie u jd io sz ! U biju, iii oddaj p ra p o rz e c !

(chwilę trwa walka na pałasze, poczem Skałka wytrąca Stukołkinowi pałasz, ten widząc się bezbronnym, rzuca się z rę­

kami na Skałkę, starając się odbić chorągiew.

Skałka podrywa mu nogę, tak, że Stukołkin pada na ziemię ja k kłoda, poczem przebiwszy mu pierś staje na niej jedną nogą, trzymając w ręku cho­

rągiew).

34 —

(41)

Skałka.

G iń!

Stukołkin.

O, carze! zacziem ty n as p risłał siuda w P o lsz u !

(kona).

Głosy (za sceną).

Z w ycięstw o! N iech żyje P olska!

(Zasłona spada).

— 35 —

(42)
(43)

Na łonie natury. F r a s z k a sceniczna w 2 a k ta ch M. B ałuckiego.

K or. —.80.

Z ło ty w iek ry c e rs tw a . K om edya w 3 a k ta ch Ch. M arlow ea.

Kor. 1.60.

W k a to rd z e . Jed en a k t m a rty ro lo g ii p rzez Edm unda L ib ań ­ skiego. K —.80.

J ed y n y w łam yw acz w e w si. K om edya w 1 akcie T rista n a B ern ard a. K or. —.80.

Igraszki trafu i moralności. K om edya w 1 akcie T rista n a B ern ard a. K or. —.80.

^ D w ie rady. K om edya w 1 ak cie Jó zefa B affico. K or. —.80.

Ę g m p ła w dówka. K om edya w 3 a k ta ch M. B ałuckiego. K or. 1.60.

Cyrano de Bergerac. R o m an ty czn a k o m edya w 5 ak tach Edm. R o sta n d a , w p rz e k ł. J. K asp ro w icza. K or. 1.60.

O dwiedziny. K om edya salo n o w a w 1 akcie D aniela R iche.

Gwiazda S yb eryi. D ram at w 4 a k tach L. h r. S tarzeń sk ieg o . Z dodatkiem m uzycznym . K or. —.80.

Skazaniec. D ram at w 1 akcie na tle w y padków w arsz a w sk ic h w r. 1905 p rzez J. K. O sterlo ffa. Kor. —.80.

W g ó rę s e rc a . O b raz d ra m a ty c zn y w 4 a k ta ch na tle d zie­

jów 1863 r. p rz e z F ran c iszk a D om nika. Kor. 1.60.

W gospodzie pod sroka. H um oreska sceniczna ze śpiew am i w 1 akcie p rz e z J. S. P o b raty m ca . Z d o datkiem m u zy ­ cznym . K or. —.80.

P o cieszn e w y k w in tn isie. K om edya w 1 akcie (p ro za) M oliera.

Kor. —.80.

M ałżeństw o z musu. K om edya w 1 akcie (p ro zą) M oliera.

Kor. —.80.

Nasi jad a. Epizod z c za só w w alk o osw obodzenie Polski w r. 1809. J. P o b raty m ca . K or. —.80.

M iłość lekarzem . K om edya w 1 akcie (p ro zą) M oliera.

K or. — .80.

M izantrop. K om edya w 5 a k ta ch (w ierszem ) M oliera. K 1.60.

Flirt. K om edya w 4 a k tach p rzez M. B ałuckiego. Kor. 1.60.

Lekarz m im owoli. K om edya w 3 a k ta ch (w ierszem ) M oliera.

K or. —.80.

G rzeg o rz Dandin. K om edya w 3 a k ta ch (p ro zą) M oliera.

K or. —.80.

Gęsi i gąski. K om edya w 5 a k ta ch M. B ałuckiego. Kor. 1.60.

Skąpiec. K om edya w 5 a k ta ch (p ro zą ) M oliera. K or. 1.60.

Pan de Pourceaugnac. K om edya w 3 ak tach (p ro zą) M oliera.

K or. —.80.

M ieszczuch szlachcicem . K om edya w 5 ak tach (p ro zą ) M o­

liera. K or. 1.60.

Chory z urojenia. K om edya w 3 ak tach (p ro zą). K or. 1.60.

Tartufe czyli Ś w iętoszek . K om edya w 5 a k ta ch (w ierszem ) M oliera. K or. 1.60.

Pan p re z y d en t w kło p o tach . K om edya w 2 ak tach J. N arzym - skiego. K or. —.80.

E m ancypow ana. K om edya w 3 a k ta ch p ro zą M. B ałuckiego.

Kor. 1.60.

Dzwon zato p io n y . B aśń d ra m a ty c zn a (w ierszem ) w 4 ak tach G. H auptm ana. K or. 1.60.

K ościuszko w Petersburgu. O b raz d ra m a ty c zn y w 1 akcie A. S ta szc z y k a . Kor. —.80.

M arsz, marsz Dąbrowski. Epizod d ra m a ty c zn y w 1 akcie Z. P a r v i‘ego. Kor. —.80.

H anusia k ro żań sk a. O braz d ra m a ty c zn y w 2 odsłonach Z. P a rv i‘ego. Kor. —.80.

DALSZE TOM IKI W PRZY G O TO W A N IU .

Cytaty

Powiązane dokumenty

Rzecz dzieje się w mieście, w pomieszkania pana Inickiego... i

Otóż wianek przypięty — teraz za chwileekę Cepek dla panny młodej owinę w chusteckę... (Zabiera czepek.) Śpiew

Zosia, Lord później Antoś i John. Lord (we

(Zeskakuje na dół.) Smyczkowski (w okienku z prawej.) Zarygluj pani drzwi

Widzę, że pani jest jednak bardzo porządną osobą, z którą się wkońcu jednak dogadać można.. Ale ta

Wojciech (po krótkiem milczeniu.) Piękną dziś mamy pogodę. Gertruda (spuszczając cezy.) O

50 Przed siedmiu wiekami obrazek dram. 50 Przygody i kłopoty Fotografa,

SKAŁKA (lat 16, mina junacka, ubrany w paradny mundur szkoły podchorążych piechoty, staje przed księciem, po wojskowemu salutując i meldując się)?. Seweryn Skałka, uczeń