• Nie Znaleziono Wyników

Opowieść o zegarze

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Opowieść o zegarze"

Copied!
44
0
0

Pełen tekst

(1)

SU BIBLIOTEKA WW

SOKOŁY POWSZECHNEJ

i S JANINA KRÓLIŃSKA S

Z CYKLU2

P R Z E D M IO T Y M Ó W IĄ

NAKŁADEM- PAŃSTW. WYD. KSIĄŻEK SZKOLNYCH

(2)

PHNSTW. WYDAWNICTWO KSIĄŻEK SZKOL. WE LWOWIE Ul. K urkow a 21. — Nr. telef. 80-20. — Konto czek. P. K. O. Nr. 141.751

BIBLJOTEKA SZKOŁY POWSZECHNEJ

m a za zadanie dostarczyć m łodzieży szk ół p ow szech n ych w szystk ich stopni, oraz m łodzieży pozaszkolnej pożytecznej i zajm ującej lektury, która p ierw szym uzupełni i p ogłębi nauczanie szkolne, drugim roz­

szerzy w idnokręgi um ysłow e, pobudzi zainteresow ania i w olę czynu, u ła tw i sam okształcenie, zachęci do tw órczości indyw idualnej i zb io­

row ej. U patrzeni A utorow ie w jasnych, barw nych i ciekaw ych tomi­

kach op ow ied zą m łodzieży o tern, co m łodzież p ow inn a w ied zieć z p rzeszłości i teraźniejszości i co napraw dę czyteln ik ów zajm uje.

T anie gQ g p tom iki pozw olą m łodzieży tw orzyć w łasn ą „B ibljotekę“.

Wyszły z druku następujące tomiki Biblioteki Szkoły Powszechnej:

1. W a cła w S iero szew sk i. — Józef P iłsu d ski

2 / K a zim ie rz C zach ow ski. — O H enryku Sienkiew iczu 3. J ó ze f R ączkow ski. — Polska w rodzinie n arod ów

4. K a zim ie rz P ie k a rczy k . — Czego się Kuba od harcerzy n au czył 5. Jan Kuglin. — Jak pow staje książka

6 ^ Brunona B ruchnalska. — N a w łasnej ziem i. O oszczęd ności /■x 7. M arja C zeska-M ączyńska. — O pow ieść o Sw. Kindze

8. Z ygm u n t N o w a k o w sk i. — Cuda teatru U. J u l ja Jaw orska. — Rok 18G3

^JrdT H elena L oren sow a. — Im ieniny Maku 11. F r y d e r y k P a p ie . —- L w ów

12. H en ryk Opieńslci. — Paderew ski

13. T adeu sz D o brow olski. — P olsk a rzeźba ludow a

14. B ro n isła w D u ch ow icz. — D aw niejsze i n ow oczesn e ośw ietlen ie 15. T adeu sz S iłn icki. — Klasztory

16. C zesław Z akaszew ski. — W łasną pracą

1 7 ., B ron isław a S tein ow a. — Święty Stan isław Kostka J.S. Józef W atra P rze w ło c k i. — P olacy w A m eryce

19. Jan usz S ta sze w sk i. — ...Niem asz pana nad ułana 20. F eliks P ohorecki. — Targi i jarm arki

21. ,K a zim ie rz K on arski. — W arszawa 22. B ern ard C hrzan ow ski. — Poznań K23. J erzy G utsche. — N arodziny gazety

24. M arja C zeska-M ączyńska. — T eofila Sobieska, m atka króla Jana 25. E. M. S ch u m m er Ś zerm en lo w sk i. — Litw a

26.','A dam S k a lk o w sk i. — N apoleon

2 l. Jan B ogum ił S o k o ło w sk i. — O ptaszkach, gniazdkach i pisklętach

?,S. S ta n isła w R ach w al. — Ksiądz biskup Bandurski

§. P io tr Laurecki. — Chemja czarodziejka 0. W alerja S za la y Groele. — M ilusińscy 31. Jan M isiew icz. — Służba P olicji P aństw ow ej 32. . M ajer T au ber i J erzy W ajn garten. — Żydzi 3 3 ' K a zim ie rz B u czkow ski. — Kraków

',3C T adeu sz N atjder. —- Mikołaj K opernik ' 3 5 ..M a r j a Jaw orska. — Marszałeic F och

.,.36. M arja S w obodzian ka. — Sobieski pod W iedniem

(3)

B1BLJ O T E K A SZKOŁY POW

JANINA KRÓLIŃSKA

OPOWIEŚĆ 0 ZEGARZE

NAKŁADEM

PAŃSTWOWEGO WYDAWNICTWA KSIĄŻEK SZKOLNYCH LWÓW - 1934

(4)

PAŃSTWOWE WYDAW. KSIĄŻEK SZKOLNYCH

U L , K U R K O W A 21. ~ ' '

LWOWIE

D r u k a r n i a J . Ż y d a e z e w s k ie g o , L w ó w , u l. L e o n a S a p ie h y 77. — T e l e f o n 4-96.

(5)

PIE RW SZY Z EG A R EK W ŻYCIU.

Gmina kl. VI B. uchwaliła pomóc w nauce Staszkowi Midowiczowi, który z powodu cho­

ro b y przez długi czas nic chodził do szkoły i musiał przerobić wszystko, co zaniedbał. Zgło­

sił się na ochotnika Janek. Odwiedzał Staszka codziennie i pomagał m u w nauce. Rodzice Staszka byli z tego bardzo zadowoleni i ofiaro­

wali Jankow i na imieniny zegarek. Jan ek m iał więc własny, prawdziwy zegarek. Pierwszy ze­

garek w ż y c i u !

Był n ap raw d ę śliczny ! Z błyszczącego niklu, na długim, cienkim łańcuszku. Można go nosić w kieszeni m u n d u rk a i wyjmować co chwilę, by zobaczyć, która godzina. A jak przyjem nie nakręcać go wieczorem, potem zaś położyć na stoliku obok łóżka i słuchać cichego szeptu

„tik, tak... tik... lak...“

Lecz to tajemnicze „tik-tak“ nie dawało chłopcu spokoju. Co tam w ewnątrz lak ty k a ? Jak a siła porusza wskazówki ? T o przecież trzeba zobaczyć! Koniecznie!

Długo się wahał, lecz raz uległ pokusie. Tak długo m ajstrow ał kolo zegarka, aż zewnętrzna

(6)

4 Z e p s u ł y z e g a r e k

koperta odskoczyła, ukazując zakryte dotąd w nę­

trze: jakieś ustawione obok siebie zazębiające się kółeczka. To było zajm ujące odkrycie, ale ta­

jemnica ru c h u wskazówek i tykania pozostała nadal niewyjaśniona. Trzeba b a d ać dalej. Jan e k podważył jedno z zębatych kółek, n ap raw d ę cał­

kiem delikatnie i nagle.., trrrach... lirach... ci­

chutki trzask, a potem zupełna cisza. Kółka widocznie zatrzymały się w biegu i tykanie umilkło. Co się stało? Może trzeba nakręcić ze­

garek ? Może potrząsnąć nim trochę, to kółka ruszą z miejsca ? Wszystko na n i c ! Zegarek sta­

nął. Popsuty.

Prżez całe popołudnie chodził Jan ek zgnę­

biony; Wymówił się od podwieczorku i nic miał ochoty na wieczerzę. Zauważyła to matka.

— Co ci jest, Ja n k u ? — spytała troskliwie. — Może cię co boli ?

— Oj, mamusiu, strasznie mię boli serce.

— Serce ?

— Tak, mam wielkie zmartwienie.

— Cóż takiego ? — pytała m atk a zaniepo­

kojona,

Janek ze Izami w oczach opowiedział wypadek z zegarkiem.

Matka westchnęła.

— Widzisz Janku, znów nie pamiętałeś o tern, że trzeba szanować swoje rzeczy, nie niszczyć ich, nie psuć. Zegarek jeśl drogi, a teraz takie ciężkie czasy, tak tru d n o o pieniądze...

— Wiem, mamusiu. I ja n ap raw d ę nie chcia-

(7)

leni, nie myślałem, że on zaraz sianie. Ale mo- żeby się dało jakoś poradzie, żeby znowu cho­

dził ? A ja zawsze już będę u w a ż a ł !

Postanowiono udać się do wujcia Janka, p an a Bielańskiego: jest przecież zegarmistrzem.

Sklep p a n a Bielańskiego znajduje się przy jednej z głównych ulic miasta. Można go p o ­

znać już zdaleka po dużym, okrągłym zegarze, umieszczonym obok wejścia, ponad chodnikiem.

Xa tarczy błyszczy napis: J a n Bielański, zegar­

mistrz miejski.

W ystawa jest bardzo piękna. Tuż za szybą, na błękitnym aksamicie, lśnią długie rzędy zegar­

ków srebrnych i złotych. Dalej stoją n a niskich, szeroko rozstawionych nóżkach, budziki, o b u ­ ziach ja k księżyc okrągłych i uśmiechniętych.

Pomiędzy, nimi leży tajemnicze pudełko z n a p i­

sem: — D okładny czas. — Jest lam także zegar, kołyszący się na trąbie ogromnego słohia — i drugi, przykryły, jak ser szwajcarski, szklanym kloszem — i dużo innych, jeszcze piękniejszych.

Ale to nic wobec tego, co znajduje się w sa­

mym sklepie. Zegary, i zegarki zapełniają tam ściany, szafki, półki i szuflad}’. Jakież to różn o ­ rodne, ruchliwe i gadatliwe towarzystwo ! Bły­

szczące w ah ad ła chwieją się m iarow o tam i na- powról, tam i napowrót. U kryte w ewnątrz ze­

garów' mechanizm y napełniają sklep gwarem, a od czasu do czasu ponad cały ten c h ó r wybija się. głos jakiegoś osobliwego zegarka, który albo gra, albo odzywa się jak kukułka.

(8)

6 C h o r y z e g a r e k w y m a g a n a p r a w y

Nie m ożna było jednak przyglądnąć się do­

kładniej tym wszystkim zegarom, bo właśnie wuj wyszedł z pracowni, znajdującej się w tyle, za sklepem, witając serdecznie m am ę i Janka.

— Przychodzim y z wielką p ro śb ą o n a p r a ­ wienie zegarka J a n k a — powiedziała mama.

P a n Bielański wziął zegarek do ręki, naci­

snął lekko jakąś niewidzialną sprężynkę i oto ku zdumieniu J a n k a koperta odskoczyła bez­

głośnie. A on tak długo musiał się męczyć, nim tego d o k o n a ł ! Potem wuj nasadził n a oko o p r a ­ wione szkło powiększające, t. zw. lupę i patrzył do w nętrza przez chwilę, wreszcie pokiwał głową i rzekł:

— Zegarek jest chory, bardzo chory, ale może go za jaki tydzień wyleczymy. Trzeba dać nową sprężynę.

— No, widzisz, — powiedziała m a tk a do J a n k a — już się nie martw, wszystko będzie dobrze.

— Cały tydzień ! — myślał ze smutkiem J a ­ nek. — Jak ja się obejdę przez cały tydzień bez

ukochanego zegarka... <

Tymczasem w i j odłożył lupę, przywiązał do Jankowego zegarka karteczkę z num erem , scho­

wał go do szufladki i zapytał:

— A teraz przyznaj się, Janku, jak to było.

Pew nie zegarek wypadł ci z kieszeni, gdy g ra ­ łeś z kolegami w piłkę podczas przerw y ?

— Ależ nie, wujciu, 011 wcale nie upadł, to ja sam umyślnie...

(9)

O b ie t n ic a w u ja 7

— Jakto um yślnie? >

— Chciałem powiedzieć, że otworzyłem ze­

garek i troszkę poruszałem tam w środku, żeby zobaczyć... żeby zobaczyć, jak tam jest wewnątrz, jak urządzony taki zegarek.

— Nie wiele skorzystałeś z tego, mój ciekaw­

ski. Nie taka to p ro sta i łatw a sprawa. Bo też i wiele trzeba bjdo czasu i pracy, zanim ludzie zdołali wymyślić i udoskonalić tę cudowną m a ­ szynkę !

Jankow i zaiskrzyły się oczy.

— A wujcio wie, uczył się o tern? Proszę mi opowiedzieć... bardzo proszę.

— Dobrze, dziecko, opowiem ci przy spo­

sobności.

I wkrótce spełnił obietnicę.

II.

O K REŚLANIE CZ A SU PR Z Y POM OCY SŁOŃCA.

Poran ek niedzielny był słoneczny i ciepły, więc pan Bielański wstąpił po nabożeństwie po J a n k a i wziął go z sobą n a przechadzkę do parku.

Obeszli p a rk dokoła, oglądnęli z zachwytem ró ­ żnobarw ne kwietniki, poczem usiedli na ła­

weczce. I wówczas n a prośbę J a n k a wuj rozpo­

czął swoją opowieść.

— Wiesz już zapewne, że w ciągu jednej doby ziemia w ykonuje obrót dokoła swej osi.

Ruchów ziemi nie widzimy, lecz dostrzegamy tylko pozorny obrót sklepienia niebieskiego.

(10)

8 S ło ń ce i gw ia zd y określają cza s

W dzień zw racam y uwagę przedewszystkiem na położenie słońca. W ydaje się. nam , że w ęd ru je po niebie: ukazuje się od strony wschodniej ni­

ziutko, tuż nad widnokręgiem czyli horyzontem , stopniowo wznosi się tukiem wyżej, osiąga najw yż­

szy punkt t.-zw. górowania, i znów po luku sta­

cza się w dół, coraz niżej, aż wreszcie znika po stronie zachodniej, za widnokręgiem. W okre­

sie najkrótszych dni zimowych, luk, po któ­

ry m poru sza się pozornie słońce, jest n a j­

krótszy i najniższy. W okresie zaś najdłuższych dni letnich tuk ten jest najdłuższy i najwyższy.

Według położenia słońca m o żn a określić czas.

Jest to. najstarszy i najprostszy sposób, stoso­

wany i dziś jeszcze, zwłaszcza przez wieśniaków», pracujących w polu.

— No tak wujciu, to naw et niebąrdzo trudnej ale w jaki sposób można rozpoznać czas, kiedy słońce zajdzie?

— W nocy zw raca się uwagę, n a położenie gwiazd i gwiazdozbiorów. One bowiem m ają także swoje pozorne, podobnie, jak słońce, wschód}', p u n k ty górow ania i zachody. Astro­

nomowie potrafią, na podstawie położenia pew­

nych gwiazd na sklepieniu niebieskiem, ok re­

ślić dokładnie, przy pomocy m apy nieba i p rz y ­ rządu, zwanego „horyzontem “, któ ra godzina.

Ale i ludzie prości określają w przybliżeniu czas, przypatrzywszy się położeniu pewnych gwiazdo­

zbiorów, np. „kosiarzjr“ lub „kwoczki“. Znasz zapewne piękną, jasno świecącą planetę W enus ?

(11)

Jak w sta ro ży tn o ści d zielo n o dobę 9

Zależnie od p o ry ro k u ukazuje się ona u nas wczesnym ran k iem albo wieczoi'em, toteż lud nasz nazyw a ją gwiazdą p o ra n n ą lub wieczorną i wedle niej ocenia czas świtu i zmroku.

Ponadto od najdawniejszych czasów z w ra ­ cano uwagę na nocne pianie kogutów, św iad­

czące o tern, że północ minęła.

Na podstawie wszystkich tych zjawisk, u m o ­ żliwiających poznanie czasu w ciągu d n ia i nocy, rozróżniano w najdawniejszych czasach 3 główne części dnia: ranek, południe i popołudnie, oraz 5 części nocy: zmierzch, wieczór, północ, pianie kogutów i świt.

Podział doby n a 2 4 godzin wymyślili w od­

ległej starożytności Babilończycy i za ich p rz y ­ kładem wprowadzono go stopniowo do innych krajów. Początek doby określano u różnych n a ­ rodów rozm aicie; Babilończycy, Persowie. Sy-

ryjczycy i H indusi liczyli dobę, od jednego wschodu słońca do następnego, Żydzi, Grecy i Arabowie od zachodu do zachodu, Egipcjanie i Rzymianie od północy do północy, a więc my obecnie czynimy tak samo, jak Rzymianie. P o ­ dział n a godziny rozpowszechniał się zazwyczaj równocześnie z wprowadzeniem pierwszych ze­

garowe

— A jakie były pierwsze zegary, w ujaszku?

Zamiast odpowiedzieć na to pytanie, wuj za­

gadnął J a n k a z uśmiechem:

— Czy widzisz len słup. czworograniasty, stojący naprzeciw- naszej ławki, n a polance?

(12)

10 Z egar sło n eczn y

— Widzę, wujciu.

— Jak myślisz, co io może być?

— Nie wiem. Byłem tu kilka razy, ale nigdy nie zwróciłem n a ten słup uwagi. To pewnie jakiś pomnik.

— Skoro nie wiesz, lo podejdźmy bliżej i przypatrzm y się temu, jak powiadasz, p o m ­

nikowi.

Wstali z ławki i podeszli p a rę kroków naprzód.

Słup był wysoki, może n a 3 metry, z czer­

wonej cegły. Jed n a ściana boczna m iała kierunek od wschodu na zachód, dru g a z północy na po ­ łudnie. U szczytu bieliła się k w adratow a t a r ­ cza, podzielona n a drobniejsze części, szeregiem kresek dłuższych i krótszych, mniej lub więcej ukośnie biegnących. Z jej śro d k a wystawał uko­

śnie cienki pręt żelazny. Cała tarcza zalana była blaskiem słonecznym, tylko pręt rzucał w ąską smugę cienia. Cień padał w pobliżu najdłuższej, prostej kreski, przecinającej dolną krawędź ta r­

czy n a połowę. N a pozostałych trzech ścianach słupa znajdow ały się zupełnie p o d obne tarczę z prętami.

— I cóż J a n k u — zapytał p a n Bielański — Czy nadał sądzisz, że to pom nik ?

— N i e ! Przecież n iem a tu żadnej figury ani napisu. Może to raczej tarcza, do której się strzela? Trzeba pewnie trafić w sam śro dek!

— Nie, Jan k u . To zegar.

(13)

C ie ń w s k a z ó w k ą z e g a r a

— Zegar? Jakto, wujciu, zegąr bez w ska­

zówek ?

— Za wskazówkę służy cień pręta.

V

Z E G A R S Ł O N E C Z N Y .

— No dobrze, ale tu niem a oznaczonych godzin !

— Owszem, są. Trzeba tylko policzyć uważ­

nie owe długie, ukośne kreski. Cień żelaznego pręta posuwa się w ciągu dnia kolejno od jednej

(14)

12 C zas sło n eczn y i cza s przyjęły, ufcywany

kreski do drugiej, a zawarło między niemi od­

stępy odpow iadają godzinom.

Jan ek p rzypatrzył się uważnie kwadratowej tarczy i kierunkowi cienia, poczem zawołał ze zdumieniem:

— Ależ wujciu, to być nie może! Ten zegar pokazuje pó ł do siódmej !

— Widzisz Janku, trzeba jeszcze wiedzieć o tem,. że owa najdłuższa kreska, k tó ra p o ­ towi dolną krawędź tarczy, oznacza południe.

Po lewej stronie biegną kreski określające go­

dziny przedpołudniowe, po praw ej p o p o łu d ­ niowe. Słońce poruszając się pozornie z w schodu n a zachód rzuca cień, który po su w a się z za­

chodu n a wschód. Cień pręta posuw a się zatem po tarczy w kierunku przeciwnym, niż w ska­

zówka zegarka.

— To w takim razie zegar pokaźfije pół do dwunastej i

— Tak. Pop atrz teraz na mój zegarek.

Jan e k spojrzał i zawołał z uciechą: — P r a ­ wic tak samo!

— Zegar słoneczny pokazuje w tej samej chwili n a każdym południku inny czas. Go­

dzina 12 w południc, wedle słońca, jest w P o ­ znaniu praw ie o pół godziny później niż we Lwowie. Nasze zaś zegary wieżowe i kieszon­

kowe pokazują w danej chwili ten sam czas w całej Polsce, a więc czas n a zegarze słonecznym musi różnić sic od czasu w życiu codziennem używanego. Wspólny czas dla całego k ra ju jest

(15)

P och ylen ie pr£(a je sl rów noległe do osi ziem skie! 13

pożądany ze wzglądu n a ru c h pociągów kole­

jowych i wielu innych powodów.

— Ale proszę mi powiedzieć, wujciu, dla­

czego pręt n a tarczy tej stoi krzywo?

— Cała tajemnica zegara słonecznego polega n a tern, aby wiedzieć, ja k pochyło należy przy ­ twierdzić pręt n a tarczy. Trzeba bowiem wie­

dzieć, że nic w każdem mieście i nie n a każdej 4 ścianie pochylenie p rę ta będzie jednakowe. To już nie jest rzeczą zegarmistrza; do założenia dobrego zegara słonecznego potrzeba pom iarów inżynierskich i obliczeń dość zawiłych.

Teraz już p rzynajm niej wiesz, Janku, jak wygląda dawniejszy zegar słoneczny. Znano go już w starożytnym Egipcie. A i obecnie, jak sam się przekonałeś, można go jeszcze zobaczyć tu i ówdzie, najczęściej w p a rk a ch , ogrodach lub n a m urach starych kościo łó w 1).

,ł ) Często sp otyk am y w parkach zegary słon eczn e z tarcza ustaw iona poziom o. Z środka jej w ych odzi też pręt p och ylon y (gnom on). D laczego len pręt jesl p och ylon y i w jakim kierunku? M usi on zajm ow ać stale ten sam kierunek pom im o ruchu ob rotow ego i p ostępow ego ziem i, tak w ciągu każdego d nia jak w ciągu całego roku, jeśli cień jego m a poruszać się w yłącznie wskutek pozornego ruchu słoń ca a w ięc jeśli ma w skazyw ać zaw sze czas rzetelny w każdej porze dnia przez cały rok. Stały, n ie­

zm ienny k i e r u n e k na ruchom ej ziem i posiada tylko oś ziem ska, a w ię c i pręt zegara słon eczn ego m usi posiadać taki sam kierunek l. j. m usi być lak sam o p och ylon y jak oś ziem ska. Zegar słon eczn y z tarczą poziom ą w ska­

zuje czas przez cały role i o każdej porze dnia, o ile niebo jesl sjtiaeczne.

(16)

14 W ady i braki zeg a ró w sło n eczn y ch

— To przecież doskonały p rz y rz ąd ! Nie trz e b a 'g o nawet n a k ręcać! I... i nie m ożna go lak łatwo zepsuć... — mówił zachwycony Janek.

— D oskonały? Bynajmniej. Posiada b ra k i i to duże.

— J a k i e w u j c i u ?

Jeżeli tarczę zegara słon eczn ego u staw iono pionow o, w ów czas pręt m usi Być także od pow iedn io n ach ylon y, ho zaw sze musi być rów n oległy do osi ziem skiej.

Słup kwadratow y z czterem a tarczami zegarow em i ustaw ia się lak, by jedna para jego płaszczyzn rów n ole­

głych szła d okładnie z w sch odu na zachód (zegar p ołud ­ n iow y i p ółn ocn y), zaś druga para z południa na p ółn oc (zegar p oran n y i w ieczorny).

O ile słoń ce św ieci, w skazuje zegar p o 111 d n i o w y w szystk ie godziny dnia w p ółroczu zim ow em ; w p ó ł­

roczu lelniem co najw yżej czas od godz. G rano do G w ie­

czorem . Zegar p ó ł n o c n y w skazuje w p ółroczu lelniem , gdy dnie są najdłuższe, tylko n ajw cześn iejsze godziny p oran ne i n ajp óźn iejsze godziny w iec zo r n e; w zi­

m owem p ółroczu w cale n ie w skazuje czasu. Tarcza p o ­ r a 1111 a w skazuje w yłączn ie czas przedpołudniow y, tar­

cza w i e c z o r n a tylko czas p opołudniow y. Z tego oka­

zuje się, że zakładając tylko jedną tarczę zegara słon ecz­

nego np. na ścianie budynku, najkorzystniej w ybrać ścianę, zw rócon ą na południe.

W reszcie znam y zegary słon eczn e, których tarcze n ie są ani poziom e ani pionow e, lecz rów n olegle do.

p łaszczyzny rów nika czyli zgodne z p łaszczyzną rów n o­

leżnika danej m iejscow ości. Pręt na tarczy takiego ze­

gara (ck w inok cjaln cgo) jest rów nież rów n oległy do osi ziem i, a w ięc w tym w ypadku prostopadły do tarczy. Po­

niew aż ziem ia obraca się d okoła osi z prędkością jed no­

stajną, przeto w tym zegarze kreski dla w szystk ich godzin m ają rów n e odstępy.

(17)

Z egar piaskow y 15

Wuj bez słowa wskazał m u znowu tarczę słonecznego zegara. I oto Jan e k spostrzegł ze zdumieniem, że smuga cienia, zastępująca w sk a­

zówkę, zniknęła. Szybko jednak odgadł przyv- czynę tego zjawiska: słońce schowało się za chmury.

— Praw da, wujciu, zapomniałem, że ten ze­

g ar pokazuje godzin}’ tylko wtedy, gdy słońce świeci. A jak starożytni ludzie oki'eśM i czas w dnie deszczowe, albo w ciągu nocy ?

— Chciałem ci właśnie o tern opowiedzieć.

Ale pójdziemy już powoli do domu.

Szli przez aleje p a rk u i ciche, zamiejskie ulice, a wuj ciągnął dalej swoją opowieść:

III.

PIE RW SZE ZEG AR Y NIE Z AL EŻ NE O D SŁOŃCA.

— Po zegarze słonecznym wymyślili ludzie zegar niezależny od słońca i pogody, m ianow i­

cie zegar piaskowy. Składał się on z dw u prze­

źroczystych naczyń, połączonych z sobą w ąską szyjką. Piasek, zaw arty w górnem naczyniu przesypywał się przez ciasny otw ór do dolnego i kiedy napełnił je po brzegi, oznaczało to, że m inęła godzina.

— Zdaje mi się, wujciu, że już kiedyś w i­

działem taki przyrząd... Aha, już wiem, w Rabce, w łazience, w której braliśm y kąpiele solankowe.

T am bardzo przyjem nie się kąpać, ale za długo nic można, niezdrowo. Zegarki lam bardzo się

(18)

16 Z eg a r w od n y c zy li klepsydra

psują, bo w powietrzu dużo pary. więc um ie­

szczono w łazienkach zegary piaskowe. Kąpać się. m ożna lak długo, jak długo piasek sypie się.'zj górnej ru rk i cło dolnej. Ten przyrząd n a ­ zywali klepsydrą.

— A widzisz, że starożytne zegary mogą nam i dziś jeszcze oddawać pewne usługi. Gosposie używają też zegarków piaskowych do gotowania jaj na miękko. Ale nazwa klepsydry oznacza właściwie zegar wodny.

— Jest i taki w ujaszku?

- - Był i taki. Z wyglądu p o ­ czątkowo zupełnie podobny do piaskowego, tylko naczynia były obszerniejsze, a zam iast piasku sp a d a ła kroplam i woda. W ym y­

ślili ten przyrząd Babilończycy 600 lal przed Nar. Chi*. W krótce rozpowszechni] się po całym Wschodzie, stam tąd w prow adzono go do Grecji, a później do Rzy­

mu. W Rzymie w prow adzono ze-

z e g a r p i a s k o w y , gar wodny dopiero w r. 159 przed

Nar. Ghr. Używano go przy ro z ­ p raw ach sądowych, do w yznaczania czasu p rz e ­ mówień obrońców oraz do zmiany w arty noc­

nej żołnierzy. Z czasem udoskonalano go co­

raz bardziej. N ajpierw opatrzono go podziałką z cyframi, oznaczającemi godziny, potem o k rą ­ głą tarczą ze wskazówkami, poruszanem i przy pomocy wałeczka ' i sznurka przez pływak,

(19)

'Z e g a r y ś r e d n io w ie c z n e 17 unoszący sic ha powierzchni ,wody. N a j­

lepsze zegary wodne w yrabiano na Wschodzie, w Aleksandrji, K onstantynopolu i Damaszku.

Jeden z takich zegarów przysłał kalif arabski, H a ru n al Raszyd, cesarzowi Karolowi Wiel­

kiemu. Ryl to wspaniały zegar, z pozłacanego bronzu, ozdobiony figurkami i nietylko p o k a­

zywał godziny, ale nawet je wydzwaniał.

— N a p raw d ę ? W takim r a ­ zie ten zegar był już całkiem podobny do naszych ?

— Nie, Janku. Mechanizm naszych zegarów jest zupełnie inny. Wymyślono go dopiero w średnich wiekach. Ale o Lem powiem ci następnym razem, bo oto i twoja ulięa.

— J a k a szkoda ! A ja taki jestem ciekawy ! I jeszcze ciągle nie wiem, co jest w środku mojego zegara... — skarżył się Janek.

— Poczekaj, poczekaj tro-

clię, mój niecierpliwski i na to . ^ przyjdzie kolej. Ile masz ju tro lekcyj>\£ ^ k o l e ? Pięć ? No, to doskonale. P oproś Voęjz]cow, by pozwolili ci wstąpić po szkole do]ft$jegjo sklepu.

Masz- ochotę?

— Och i ja k ą wujciu ! Alei^die wujcio p rze­

cież zam yka sklep o p ie n ^ ś* ^ '’!

\

Z F ,G A 1 K \ \'Ó 1

(20)

18 T ajem nicza w ycieczka z wujem

— Nie zostaniemy w sklepie, lecz pójdziemy n a m ałą w y cieczkę!

— N a wycieczkę? Cudownie! A dokąd wujciu ?

— To już m o ja tajemnica. Więc cóż, p ó j­

dziesz ?

— N a t u r a l n i e ! O, jaki wujcio d o b r y ! — za­

w ołał Janek, — i pożegnawszj^ się serdecznie z w ujem biegł po dw a schody n a piętro, by jak- najprędzej pochwalić się w domu, że ju tro wuj pragnie zabrać go z sobą n a ja k ąś tajemniczą wycieczkę.

IV.

ZEG AR Y MECHANICZNE.

N azajutrz o pierwszej popołudniu wyszli r a ­ zem ze sklepu, w stronę śródmieścia. Przecięli n a ukos rynek, pełny jeszcze straganów i zdą­

żali ku wysokiemu gmachowi, wznoszącemu się pośrodku.

— Czy idziemy do ra tu s z a ? — zagadnął ze zdumieniem Janek, gdy doszli do szerokiej, na oścież otwartej bramy.

— Tak. A właściwie na wieżę ratuszową.

— N a wieżę? To świetnie! — ucieszył się chłopiec. — Jeszcze nigdy nie byłem n a wieży r a tu s z o w e j!

P a n Bielański zapytał woźnego, stojącego opodal wejścia, czy drzwi n a wieżę są otwarte.

— Otwarte — odpowiedział woźny. — Cze­

ladnik z pańskiego zakładu pracu je tam jeszcze.

(21)

Zegar na w ieży ratuszow ej 19

Gdy wychodzili na górę, p a n Bielański w y­

tłumaczył Jankowi, że jako zegarmistrz miejski m a pod swoją opieką wszystkie zegary wieżowe miasta: ratuszowy, kościelne, n a gm achach gim­

nazjum i poczty. Czeladnik m usi je codzień n a ­ kręcać, a od czasu do czasu kontrolow ać i r e ­ gulować. Dziś zajęty jest jak ąś d ro b n ą n a p ra w k ą zegara ratuszowego.

Minąwszy najwyższe piętro budynku, poczęli w spinać się po wąskich krętych schodach, aż wreszcie znaleźli się w obszernym, kw adratow ym pokoju, przez którego okienka rozpościerał się malowniczy widok n a miasto. Pokój nie miał po ­ wały, a właściwie znajdow ała ,się o na bardzo w y ­ soko. Świadczyła o tern o p a rta o belkowanie drabina, której szczyt ginął w m roku. Zapewne od tego dalekiego, niewidocznego stropu zwi­

sały grube, m ocno w yprężone liny, wygląda­

jące jak sznury wielkich dzwonów, które Janek oglądał kiedyś n a dzwonnicy kościelnej.

— Dzień dobry, panie Stanisławie ! — zawo­

łał głośno pan Bielański, a ku zdumieniu Jan k a odpowiedział m u natychm iast wesoły głos m ło ­ dego człowieka z mrocznej wysokości.

— Czeladnik jest tam, n a szczycie drabiny, widocznie ogląda sznury przy wagach — o b ja ­ śnił p a n Bielański.

Spojrzawszy w górę i oswoiwszy trochę oczy z p a n u jącą tam ciemnością zauważył Janek istotnie zarysy stojącej n a drabinie postaci. Tro-

(22)

20 Z egar w a g o w y

Z E G A R W A G O W Y . ( W id o k 7 b o k u ) .

(23)

M e c h a n i z m z e g a r a w ie ż o w e g o 21

clię. niżej, n a owych grubych linacjh, wisiały: dwa ogromne, żelazne ciężary.

— Ale tarczy zegara nie mogę zobaczyć.

Gdzie ona jest, w u ja sz k u ? — zapytał chłopiec.

Z E G A R W A G O W Y . (W id o k z f r o n tu ) .

— Tarcza znajduje się wysoko, n a zewnątrz wieży. Te grube liny, które widzisz nad sobą, łączą wskazówki zegara z jego mechanizmem.

(24)

22 Ciężary poruszają m echanizm zćgara

— Ależ tu nigdzie nie widać żadnego m e ­ chanizmu !.

Wuj otw arł obszerną szafę, zajm ującą śro ­ dek pokoju. Okazało się, że zaw iera ona jakąś dużą, p o ru szającą się i głośno, a m iarow o stu­

kającą maszynę. Uwagę J a n k a pociągnęło prze- dewszystkiem obracające się powoli koło zębate.

— Podobne kółko, tylko o wiele mniejsze, całkiem maleńkie, widziałem w swoim zegarku 1 A ten stuk p rz y p o m in a troszeczkę tykanie m a ­ łego zegarka, chociaż mój tyka ciszej i szybciej !

Widząc zajęcie się chłopca, wuj począł mu w yjaśn iać tajemnicę budow y zegara wieżowego.

■— Masz przed sobą zegar ciężarowy, czyli wagowy. Nazwa pochodzi od ciężarów, czyli wag, które widzisz tam wysoko. Wagi te, zawieszone za pom ocą grubych sznurów n a ru chom ym walcu, sp adają powoli ale bezustannie, coraz ni­

żej i niżej. Wskutek tego walec obraca się do­

koła swojej psi, w p raw iając w ruch duże kolo zębate i inne kółka, połączone ze wskazówkami n a tarczy zegarowej. Po upływie 24 godzin, wagi znajd u ją się na dole i trzeba wówczas zegar tą oto k o rb ą nakręcić, czyli wyciągnąć wagi na- pow rót n a górę.

— Nigdy nie myślałem, że to taka ogrom na m a s z y n a ! — i'zekł Janek. — A kto był wynalazcą zegara wagowego ?

— Niewiadomo. Zegary wagowo - kołowe znane były podobno w X stuleciu po narodzeniu

(25)

Z e g u r w a h a d ł o w y 23 Chrystusa, a jeden z pierwszych zbudować miał m nich francuski, Gebert, który późhiej został p a ­ pieżem i p rzy b rał imię Sylwestra II. Ale rozp o ­ w s z e c h n i j się w większych m iastach Europy, zwłaszcza we Włoszech, Anglji i Niemczech, do­

piero w wieku XIII i XIV. Umieszczano je n a b ra m a c h miejskich, r a tu ­

szach i wieżach kościelnych.

Były to jednak zegary niedo­

skonałe, określały czas nie­

dokładnie, bo ru ch m echa­

nizmu kółkowego, kierujące­

go wskazówkami, nie miał jednostajnej szybkości. W a­

dy te usunięto dopiero w kil­

kaset łat później, uzupełnia­

jąc mechanizm zegara Wago­

wego dodatkowein urządze­

niem. Czy widzisz u dołu ze­

gara ten długi pręt, z ak o ń ­ czony krążkiem, który koły­

sze się m iarow o i w strzy­

m u je w regularnych odstę­

pach czasu obrót zębatego koła ?

, . . Z E G A R W A H A D Ł O W Y

— A idzę, wujciu. huyghensa.

— Jest to wahadło, zw a­

ne przy zegarach pendułem. Dzięki niemu cały mechanizm zegara porusza się. z szybkością je­

dnostajną, a wskutek tego wskazówki określają czas dokładnie, bez spóźnień lub przyśpieszeń.

(26)

24 Zegar w ybija godziny

Pierwszy zegar pendułowy złożył w połowie XVII w e k u znakomity fizyk i astronom h olen­

derski, C hrystjan Huyghens.

— W tej chwili w mechanizmie zegara usły­

szał Jan e k krótki, przem ijający, ostry zgrzyt.

— Co to było ? — zapytał.

— Nie domyślasz się? To znak, że lam n a szczycie wieży, żelazny młotek uderzył w dzwon dw a razy; jest już dwa k w adranse po pierwszej, czyli, jak się zwykle mówi, pół do drugiej.

Tym czasem czeladnik zszedł już z drabiny n a dół, by zdać p an u Bielańskiemu spraw ę z w y­

konanej pracy. Po krótkiej rozmowie, w czasie której Janek oglądnął raz jeszcze cały m e ch a ­ nizm, czeladnik zam knął szafę zegarową n a klucz i wszyscy trzej opuścili więżę. Gdy znaleźli się n a chodniku przed b r a m ą ratuszową, zegar bił właśnie trzy kw adranse n a drugą.

— Ale te dawne, średniowieczne zegary na- pewno nie biły tak p i ę k n i e ! — rzekł Jan e k do wuja, słuchając z przyjem nością dźwięcznego głosu zegara.

— Owszem, J a n k u — odpowiedział wuj z uśmiechem. — Owe średniowieczne zegary byw ały czasem istnemi cudami pomysłowości i zręczności ludzkiej.

I po drodze opowiedział chłopcu o dawnych zegarach wieżowych, sławnych n a całą Europę.

Niektóre z nich wskazywały nietylko godziny, lecz także dni tygodnia, fazy księżyca i ruchy

(27)

S ły n n e z e g a r y ś r e d n io w ie c z n e 25 planet. Ozdobione były zazwyczaj ogromnemi fi­

gurami, z żelaza lub bronzu. Co 'kw adrans lub co godzinę, figury te zdawały się ożywiać: ryce­

rze uderzali mieczami o dzwon, koścista śmierć podnosiła kosę do ciosu, aniołki fruwały, ptaki trzepotały skrzydłami. W południe prócz bicia dzwonów zegarowych słychać było pianie kogu­

tów, lub donośne dźwięki trąb. W niektórych zegarach otwierały się wówczas tajemnicze drzwiczki n a galerję, wychodziła przez nie p r o ­ cesja dw u n astu , apostołów, pozdraw iających Chrystusa, lub rozgrywały się inne sceny znane z Ewangelji, jak zjawienie się A rchanioła Ga- b rjela w izdebce Pan n y Marji lub pokłon- trzech m ędrców wschodnich w stajence betlejemskiej.

—• To musiało ślicznie wyglądać. Jaka szkoda, że dziś nie m ożna zobaczyć takiego ze­

g a ra ! — westchnął Janek.

— Niektóre z nich dochowały się do naszych czasów i możemy je n adal podziwiać, naprzy- kład w katedrze francuskiego m iasta S tras­

burga, albo n a starym ratuszu w P rad ze czeskiej.

— Musiała to być wielka sztuka wykonać laki zegar z piejącemi kogutami, muzyką i p r o ­ cesją, p ra w d a w ujciu?

— Istotnie. Najdawniejsi - zegarmistrze b y ­ wali doskonałym i m echanikam i i długie lata swojego, życia poświęcali n a zbudowanie ta­

kiego niezwykłego zegara. P racę tę powierzali im do w ykonania królowie, lub zarządy miast, z których każde chciało pochwalić się zega-

(28)

26 Z egar katedry w Strasburgu

Z E G A R K A T E D R Y W S T R A S B U R G U .

(29)

Podania i leg en d y o zegarach 27

rem, budzącym ogólny podziw. Zegary były po­

czątkowo bardzo drogie. Pro sty 'lud, nie wie­

dzący, n a czem polega ich mechanizm , uważał zegarmistrza za czarnoksiężnika, a dokoła zega­

rów osnuwał różne podania i legendy. Opowia­

dał o zegarmistrzach, którzy zaprzedali djabłu d u ­ szę za-cenę, w y k o n an ia i,akiego niezwykłego m echa­

nizmu, o zegarmistrzach, którzy po złożeniu wspaniałego zegara ślepli i nigdy już nie mogli stworzyć podobnego dzieła, albo ginęli naglą śmiercią w czasie pracy i nikt jej nie potrafił dokończyć, bo tajemnicę mechanizm u zabierali z sobą do grobu. I dziś jeszcze ludzie nieoś wie­

cem łączą z zegarami różne przesądy. Zatrzy­

m anie się zegara bez wiadomego im powodu uw ażają za w różbę bliskiego nieszczęścia.

— A u nas, w Polsce, czy były także zegary na wieżach? — zapytał Janek.

— Owszem, z przed kilkuset lat dochowały się wieści o zegarze wieżowym n a katedrze gnieź­

nieńskiej, n a kościele M arjackim w Gdańsku i n a ratuszu warszawskim. N a wieży jednego z kościołów był za czasów J a n a Kazimierza ze­

gar, wskazujący prócz godzin także odmiany księżyca i ozdobiony dw om a postaciami, które co godzinę szczękały zębami tyle razy, ile go­

dzin minęło.

■— Szczękały zębami? Dziwny pomysł.

A można jeszcze ten zegar oglądać? — zapytał Janek.

-— Niestety, najdawniejsze nasze zegary wie­

(30)

28 Od c ze g o pochodzi sło w o „zegar“

żowe uległy zniszczeniu. Gdy jednak w czasach późniejszych, w XVI i XVII stuleciu, zegary ro z ­ powszechniły się n a całym świecie i prócz zega­

ró w wieżowych poczęto w yrabiać w wielkiej ilości także zegary stołowe i ścienne, nie za­

brak ło ich i w Polsce. Bardzo piękne i ko­

sztowne zegary ofiarowywali królowie polscy ob­

cym p an ującym i dostojnikom. Król Zygmunt August darow ał nuncjuszowi papieskiem u Gae- tano zegar srebrny w kształcie świątyni. Gdy bila godzina, p rocesja wychodziła z kościoła, Ojca św. niesiono n a krześle, rozbrzmiewał głos trąb i kotłów. W spisach skarbów m agnackich notowano nieraz ponad dwadzieścia zegarów bronzowycli i złoconych, okrytych rzeźbami, bi­

jących lub grających. W dw orach szlacheckich i kamienicach możniejszych mieszczan były także zegary czyli, jak je dawniej nazyw ano — godzinniki.

— Godzinniki ? To bardzo ładnie ! A dlaczego teraz nie mówi się „godzinriik“ tylko zegar ? — zapytał chłopiec.

— Słowo „zegar“ pochodzi podobno od n a ­ zwiska zegarm istrza niemieckiego, pracującego w Poznaniu, Saegera. Nic myśl jednak, że daw ni zegarmistrze polscy byli cudzoziemcami. Mie­

liśmy znakomitych polskich „godziniarzy“, p o ­ chodzących z Krakow a, T orunia, Przemyśla, N o ­ wego Sącza. Słynne n a całą E u ro p ę zegary w y ­ rab ian o w Gdańsku. W śród znanych zegarm i­

strzów polskich byli i zakonnicy, np. kś. Bona-

(31)

I! w u ja w s k le p ie 29

wenlura, reform at z Wielkopolski rodem. Sporo bardzo pięknych, a u nas w ykonanych zegarów podziwiamy w muzeach narodow ych, w niejed­

nym zaś domu zobaczysz jeszcze przechow any z czcią zegar, który pamięta kilka pokoleń. P a rę takich staroświeckich zegarów m am także w swoim sklepie i mogę ci je pokazać, gdy do mnie przyjdziesz.

— O, bardzo prószę, w u ja s z k u ! — zawołał z radością Janek. — A kiedy mogę znowu przyjść d o wuj a '?

— Spodziewam się twych odwiedzin z k o ń ­ cem tygodnia. Masz przecież odebrać swój ze­

garek z n a p raw y ' ;■— rzekł z uśm iechem pan Bie­

lański. Tymczasem śpiesz do domu. T am już pewnie czekają z obiadem!

IV.

W SK L E PIE

I W PRACOWNI ZEG AR M ISTR ZO W SK IE J.

— I cóż ? Który z tych zegarów podoba ci się najbardziej ? —- zapytał wuj Janka, który przyszedł w oznaczonym dniu odebrać swój ze­

garek z naprawy, a korzystając ze sposobności rozglądał się ciekawie po sklepie.

— Nie wiem, wujciu. Może ten z wystawy, na trąbie Słonia... Przyjem nie byłoby postawić go n a b iu rk u ! A może tamten, który wisi w kącie, rzeźbiony. Wagi m a zupełnie podobne do szy­

(32)

30 ■55egar kurantowy

szek i zamiast bić godziny kuka jak praw dziwa k u k u ł k a !

— Jest to jeden z tych stary ch zegarów ściennych, o których ci kiedyś w spom niałem — rzekł p a n Bielański. — W dawnej Polsce bardzo lubiano takie zegary z d rew n ian ą kukułką, k tó ra co godzinę, a naw et co kw adrans, u k a ­ zuje się w otw artych drzwiczkach, kukając głośno. N a kom inkach zaś w naszych m odrze­

wiowych dw ork ach stawiano zazwyczaj zegary podobne do tego, który widzisz w oszklonej szafce.

I wuj wskazał Jankow i nieduży, ale bardzo piękny zegar, o ciemnej tarczy, wspierającej się.

n a czterech smukłych, alabastrow ych kolum ien­

kach. — Dziń, dziń, dziń! — zadzwonił zegar srebrzyście.

— Śliczny m a głos! — przyznał Janek.

Wuj pociągnął za zwisający obok w ah ad ła sznureczek i oto zegar rozśpiew ał się jakąś me- lodją niby taneczną, cichutką i słodką.

— Zaraz, zaraz, — zastanowił się Janek. — Już kiedyś coś podobnego słyszałem... Tak, już w i e m ! To było w teatrze. D awano operę pod tytułem „Straszny d w ó r“ — i tam był zegar, który grał tak samo !

— Rzeczywiście, m elodja trochę p o d obna — potwierdził p a n Bielański. — A słyszałeś może o tern, ja k pewnego razu, przed wielu, wielu laty m łody panicz wrócił ze szkół do domu i...

(33)

Z e g a r k i k ie s z o n k o w e 31

„N aw et siary Stojący zegar kurantowy

W drew nianej szafie poznał u w nijścia alk ow y I z d ziecinną radością p ociągn ął za sznurek, B y stary D ąbrow skiego p o sły szeć mazurek...“

— N aturalnie, wujaszku. To przecież w y­

jątek z „ P a n a T adeu sza“ — zawołał Janek.

Teraz wuj otworzył szeroką szufladę, w któ­

rej znajdowało się kilkanaście zegarków kieszon­

kowych. N iektóre z nich były ozdobione kolo-

Z E G A R E K K I E S Z O N K O W Y Z X V I W I E K U . ( N ie c o p o m n ie js z o n y .)

ro w ą emalją, t. j. trw ałą i lśniącą b a rw n ą po­

lewą, inne miały koperty pięknie rzeźbione, albo pokryte p o rtreta m i strojnych dam, lub znanych osobistości historycznych.

Jan ek oglądał je z zaciekawieniem, a potem z a p y ta ł:

— To są pewnie najdaw niejsze zegarki kie­

szonkowe ?

Wuj potrząsł głową przecząco.

(34)

32 „Jajka n orym b ersk ie“

— N ajdaw niejszych nie mogę ci pokazać.

Zobaczysz je może w muzeum. Wyglądały one nieco inaczej, od tych, któ re widzisz przed sobą;

wielkością i kształtem przyp o m in ały jaja. N a ­ zywano je początkowo „jajkam i n o ry m b er- skiemi“.

— A dlaczego n o ry m berskiem i ?

— Dlatego, że ojczyzną ich było miasto nie­

mieckie, N orymberga. Zegarmistrz tamtejszy,- P io tr Hele, sporządził około r. 1500 pierwszy zegarek sprężynowy. Motorem, w praw iającym w ru c h cały zegarek jest długa, cienka, sta­

lowa sprężyna, umięśżczona w t. zw. „bębnie“.

Po nakręceniu zegarka czyli zwinięciu a więc , napięciu sprężyny, zaczyna się ona rozwijać, o bracając bęben. Ruch ten przenosi się n a stę p ­ nie — lak, jak przy zegarach z wagami n a dalsze części m echanizm u. Oczywiście, trzeba i tutaj przy pomocy odpowiednich urządzeń d o d a tk o ­ wych, a mianowicie t. zw. „ślimacznicy“ u je d ­ nostajnie szybkość, rozw ijania się sprężyny i ru c h całego przyrząd u kółkowego.

— A w m oim zegarku sprężyna pękła i dla­

tego przestał chodzić. P ra w d a w u jaszku?

— Tak. Ale teraz już chodzi. Pójdziemy go odebrać — rzekł p an Bielański.

Weszli do przyległego pokoju, w którym mieściła się pracow nia. Był tam stół, oświetlony ja sk raw y m blaskiem p a ru żarówek, na stole zaś leżały ciche, nieme zegarki, o nieruchom ych wskazówkach, albo d ro b n e cząstki składowe po-

(35)

Z e g a r s p r ę ż y n o w y 33

Z E G A R S P R Ę Ż Y N O W Y .

Pomocnik w yjął zegarek z szuflady, odpiął dołączoną doń karteczkę i wręczył go Jankowi, mówiąc z uśmiechem:

— Teraz jest już zupełnie zdrowy !

— Tak, tak ! Tak, tak ! — potwierdził r a d o - ( śnie zegarek.

Jan e k spojrzał n a ń z uciechą. Po tygodniu, j w ciągu którego tak bardzo czuł jego brak, wy­

dał się. chłopcu jeszcze piękniejszy i milszy.

Z du m ą umieścił go w kieszonce m unduru. A po-

O p o w ie ś ć o z e g a r z e . 3

psu ty ch mechanizmów. Dwaj pomocnicy ze­

garm istrzow scy pochyleni nad stołem, zajęci byli pracą. Oczy ich były zmęczone, a ru ch y

zręcznych palców delikatne i ostrożne.

— Panie Stanisławie, proszę o zegarek m o ­ jego siostrzeńca, — rzekł do jednego z nich pan Bielan

(36)

34 F a b r y k i z e g a r k ó w

nieważ byl w pracow ni po raz pierwszy, po­

prosił wuja, by pozwolił m u pozostać tu przez chwilę i przyglądać się p ra c y zegarm istrzow ­ skiej.

— Czy p a n robi nowy zegarek? — zapytał p a n a Stanisława.

— Nie, m y wykonujem y tylko n a p ra w ki — odpowiedział miody zegarmistrz.

— No dobrze, ale skąd się w takim razie b io rą nowe zegarki ? — zapytał zdziwiony chłopiec.

Wuj wytłum aczył mu, że obecnie sporządza się zegarki przeważnie sposobem fabrycznym . N ajsław niejsze fab ry k i zegarków są w Szwaj- carji, zwłaszcza w mieście Genewie, także we F rancji, Anglji i Niemczech. Z a tru d n iają one wielu robotników, z których jedni w y konują tylko tarcze zegarowe, dru d zy wskazówki, inni tw orzą szkic mechanizmu, in n i zajm ują się w y­

kończeniem szczegółów, osobnej grupie pow ie­

rz o n a jest bardzo żm udna p ra c a regulow ania golowych już zegarów. Osadzenie mechanizm u zegarowego w szafce, ozdobienie go rzeźbami, em alją i t. p. należy oczywiście do zawodowych pracowników. Zegarek w ykonany w obecnych czasach jest przeto dziełem p ra c y zbiorowej, ce­

lowa) i sprawmie zestrojonej.

— To bardzo ciekawe, wujaszku. Muszę kie­

dyś oglądnąć tak ą fabrykę. I n atu ra ln ie robi się tam. zegary k u rantow e albo z ruszającem i

(37)

Punktualność n ajw ięk szą zaletą zegara 35

się figurkami, jeszcze lepsze od tycji, o których wuj opowiadał ?

— Nie, dzisiaj nie robi się takich zegarów.

— Dlaczego ? Czy teraźniejsi zegarmistrze już lego nie potrafią ?

— Owszem, potrafią. Ale obecnie dążenia zegarmistrzów są zupełnie inne.

Z kilku leżących na stole zegarków wuj przy su n ął bliżej jeden, umieszczony n a skórza­

nej branzoletce i rzekł do Janka:

— Spojrzyj na ten zegarek. W jego wyglądzie n iem a w praw dzie nic nadzwyczajnego, ale po­

siada m echanizm w ykonany bardzo dokładnie,, wskazuje czas punktualnie i niełatwo się psuje.

Dlatego m aw iają o nim (jest to zegarek słynnej m a rk i Omega), że może starczyć na całe życie.

— Ale przecież m usiano go oddać do n a ­ p ra w y ! — zauważył Janek.

— To tylko szkiełko się stłukło, — w yjaśnił wuj. — ¡Dobierzemy nowe, z silnego, nietłukącego się szkła i będzie służył swemu właścicielowi.

Wuj odłożył zegarek i obaj z Jan k ie m w r ó ­ cili do sklepu. Tu pan Bielański pokazał mu jeszcze francuski zegarek kieszonkowy, zwany repetjerem , bijący godziny, a następnie chro>- noskop, który za pociśnięciem guzika m ożna puszczać w ru c h i zatrzymywać. Używa się go do obliczania czasu trw ania jakiejś czynności lub zjawiska.

— Widziałem już taki przyrząd ! — powie-

3*

(38)

36 Zegary, elek tryczn e

dział Janek. - Przy jego pomocy obliczano czas naszych biegów do m ety n a szkol nem boisku sportowem , gdyśmy stawali do zawodów o od ­ znakę sportow ą '

Z zaciekawieniem słuchał Jan e k opow iada­

nia o zegarach elektrycznych, p o ruszanych p r ą ­ dem elektrycznym i o zegarach, które n a k rę ca się raz n a miesiąc, lub raz n a kilka miesięcy.

— Wujcio ma słuszność — przyznał wkoii- c u — dzisiejsze zegary są o wiele lepsze od tam ty cli, sta r oś w ieck ich.

— Ale nie trzeba zapom inać o tern, mój chłopcze, ile trzeba było czasu i wysiłku, ile genjalnych umysłów i zręcznych r ą k p ra c o w a ć ' m usiało przez lata i wieki, by doprow adzić ze­

gar do tego stanu bliskiego doskonałości, w j a ­ kim się znajduje obecnie — rzekł p a n Bielański.

— Bardzo dziękuję! że mi wujcio to wszystko w ytłumaczy! i pokazał. Zawód zegarm istrza jest b ard zo piękny, p ra w d a ?

— Każdy zawód piękny, moje dziecko, jeśli się go kocha i wypełnia sumiennie swoje obo­

wiązki.

— Ale jab y m bardzo chciał zostać zegarmi­

strzem. I chciałem wujcia zapytać... Czy wujcio nie w z iąłb y 'm n ie do swej pracow ni n a praktykę, gdy skończę szkołę ? Może założyłbym kiedyś wielką polską fabrykę zegarków ? A może u d a ­ łoby mi się wymyśłeć taki zegar, który jeden jedyny raz n ak ręcony chodzić, będzie bez­

ustannie ?

(39)

C zas ucieka 3 7

— Pomówim y jeszcze o leni — rzeki wuj z uśmiechem. Ale narazić do tego daleko. A n a ­ pisałeś już wszystkie zadania n a j u tr o ? Jeszcze nie? To radzę ci jak najprędzej zabrać się do roboty. Popatrz na zegar! Czas ucieka!

VI.

SEN JAN KA.

Po powrocie do doinu i rzuceniu okiem na ju trzejszy podział godzin ocenił Jan ek w całej pełni słuszność rady wuja. Trzeba było w y p ra ­ cow ać zadanie rachunkowe, powtórzyć historję i narysow ać mapkę. Część tej pracy można było właściwie wykonać jeszcze przed kii koma dniami, ale Jan e k zwlekał z robotą do ostatniej chwili. — To d ro bnostka — m yślał — jest dużo czasu, p ręd k o się z tern up o ram !

Tymczasem, gdy zabrał się do pracy, wska­

zówki n a zegarze wiszącym w jadalni poczęły posuwać się z zadziwiającą szybkością. — Śpiesz się ! Spiesz s i ę ! — mówił wielki zegar. A mały zegarek J a n k a potakiwał: lak tak! tak tak!

Jan e k wykonał wreszcie wszystkie zadania, ale poszedł spać później niż zwykle i sen miał niespokojny.

Śniły mu się zegary. Były rozmaite: duże, m ałe i maleńkie, skrom ne i ozdobne, staro ­ świeckie i najświeższej fabrykacji, ale wszystkie m ówiły zgodnym chórem o czasie, który szybko ucieka, którego nic wolno marnować. Potem zaś.

(40)

38 N iesp ok ojn e s n y Janka

u jrz a ł wielki tłum ludzi, śpieszący w różnych kierunkach. Wszyscy patrzyli w tarczę, zegara i nadsłuchiwali, kiedy bić rozpocznie. 1 oto, gdy wreszcie wybiła oczekiwana godzina, wszczął się olbrzymi ru c h i odezwały się przeróżne głosy.

T u rozbrzm iew ały dzwony kościelne w zyw ające w iernych na nabożeństwo, tam zaśpiewała d o ­ nośnie, przenikliwie sy re n a fabryczna, obwie­

szczając robotnikom rozpoczęcie pracy. Dźwię­

czały dzwonki szkolne n a korytarzach, p rzepeł­

nionych dziatwą. T u i ówdzie zgrzytały p o d n o ­ szone żaluzje sklepów i zawiasy otw ierających się, drzwi. Hallo ! I l a l l o ! T u Polskie Radjo W a r ­ szawa“ — w ołał głośnik radjow y. Gościńcem i ulicami toczyfy się wozy i automobile, dudn iły pociągi po stalowych szynach w p rost na Janka..*

Poruszył się Jan e k niespokojnie, obrócił się n a drugi bok, odetchnął z ulgą, bo niebezpieczeń­

stwo minęło, i... śnił dalej: — Zegary mówią — p rzypom niał mu się głos w ujcia — zegary, to jak b y żywe istoty, stworzone w tym celu, by s łu ­ żyły ludziom, jak dobre duchy z bajki...

— Oj źle, bardzo źle — szepce zegarek leka­

rzowi, k ló iy siedzi u łóżeczka chorej dziewczynki i liczy jej tętno — sto dwadzieścia uderzeń n a minutę. Radź panie doktorze, ra tu j chorą, ratuj...

— Zwolnij b i e g ! — doradza maszyniście, prow adzącem u pociąg. — Przyspieszyłeś ja zd ę o dwie m inuty, a to grozi niebezpieczeństwem...

— Przestaw zw rotnicę! Pociąg nadejdzie za m in u tę i gotów w jechać n a to r niew łaściw y

(41)

O czern szep ta ły zegary 39

i ulec k a t a s t r o f ie — upom ina zegar zwrotniczego w budce u w jazdu n a stację... ■

— Czas ucieka, czas ucieka, tak, tak, tak, tak.

Raz, dwa, raz, dwa, raz, dwa, — śpiesz się śpiesz — w ołają cliórem zegary i same idą, idą niestrudzenie dzień i noc. Kołyszą się w a ­ h a d ła , sp adają n a dół wagi, k rążą po tarczy wskazówki, znaczące godziny pracy, zabawy, od­

poczynku, snu i r a d o ś c i !

— Przyjrzałeś mi się dobrze — mówi mały .zegarek — widziałeś wszystkie moje kółka, kó­

łeczka. Każde z nich m a w yznaczoną pracę, w a ż n ą i odpowiedzialną — wszystkie zaś tw o ­ r z ą jeden przedziwnie spraw ny organizm. Jaki

tu ład ja k a karność i zgoda!

— My, zegary, widziałyśmy wiele, bardzo wiele. Pam iętam y m inione wieki i daw no po ­ m a r ty c h wielkich ludzi — szepce trzęsącym się głosem stary zegar z kominka. Jeśli chcesz, o p o ­ w iem y ci wiele ciekawych zdarzeń...

I sn u ją swe opowieści o daw nych miastach, o m odrzewiowych dw orkach, o zamczyskach o b ro n n y c h , k u k ają d rew niane kukułki, ro z­

b rz m ie w a metod j a k uranta, b rz m ią trąby, przy któ ry ch dźwięku wychodzi procesja kam iennych posągów, żelazne olbrzymy biją m łotam i o k ra ­ w ędź srebrnego dzwonu. Raz, dwa, trzy, cztery,

pięć, sześć, siedem..

— Co to ? Ach, to zegar ścienny wybił siódm ą. Nad sennym jeszcze Jankiem po ch y la się znana, słodka, najdroższa twarz.

(42)

40 O ozem m arzył J an ek

— Wstawaj J a n k u — m ów i m am usia. — Spałeś bardzo niespokojnie. Czy ci co dolega, m oje dziecko ?-

— Nie, m am usiu, tylko te zegary śniły m i się całą noc. Jeden z nich mi powiedział, że s m uszę zostać zegarmistrzem, że w ynajdę jakiś, iłowy zegarek...

— No, dobrze, dobrze. Ale narazie... sp ó jrz n a swój zegarek i wstawaj prędko, żebyś się;

nie spóźnił do szkoły.

(43)

njv /!r""‘ _____

37. F ran ciszek Ł aben dziń ski. — O gruźlicy i sp osobach zw alczania jej 38. W ito ld T aszijcki. — N asza m ow a ojczysta

39. T adeu sz K ro k o w sk i. — Wujko Czarodziej 40. S ta n isła w D edio. — Igrzyska olim pijskie

4L T adeu sz K ro k o w sk i. — Kuźnia olbrzym ów «non .0 0 - ?

^42T S tan isław a S ło w ik o w sk a . — P otw ory św iata roślinnego 43. Jan Biliński. — Marsz, marsz, D ąbrow ski

T adeu sz Sinko. — Spór pióra z ołów kiem 45. G ustaw M orcinek. — Łysek z pokładu Idy

46. J e rzy D o b rzy c k i. — W it Stw osz, W ielki rzeźbiarz śred niow iecza

47. K arol G órski. — Toruń nM i -W '

48. F r y d e r y k P ayée. — Święty Kazim ierz K rólew n a Polski 49. M. G um ow ski. — Zaczęło się od grosza f f l l l -fl-j- u i 50. Jan A. K raśn y. — Sam olot kaprala Orwicza * '

51. Zenon K o sid o w sk i. — Mówi do Was ratjjo 52. F elicja Gosieniecka. — Zdobnictwo ludow e 53. S te/a n P ayée. — P rezydent Ignacy M ościcki 54. W ito ld A d o lyh . — D zień w m row isku

55. W ito ld T a szy ck i. — A postołow ie S łow ian św . Cyryl i M etody 56. Z ofja L iy k o w sk a . —- Gdynia

57. B ron isław a W ó jc ik -K e u p ru lia n . — Ormianie P olscy

58. Jan B ogum ił S o k o ło w sk i. — Obrazki z życia ptaków w zimie 59. Józef K o r y a la — M aszerują Strzelcy, m aszerują...

60. Jan usz S ta sze w sk i. — Z w ycięstw o pod W iedniem

61. Janusz D om an iew ski. — Poch odzen ie zwierząt dom ow ych.

62. Jan D em b o w sk i. — M owa zwierząt.

63. Jadw iga V iew egerow a. — W ędrówki ryb.

64. P a w e ł R oszko. — O w ojn ie gazowej.

65. Jan D em b o w sk i. — D żdżow nica.

66. W ito ld A d o lyh . — Świat mrówek.

67. Jan B iliński. — Dąbrow ski w Poznaniu.

68 Halina Z d zito w ie ck a Jasieńska. — Bibljoteki daw niej i dzisiaj.

69. A n d rze j Zand. — Łódź.

70. Józef W a tr a -P r z e w ło c k i. — W izymir.

71. Jadw iga V iew egerow a. — Światło w morzu

72. Z ygm u n t W o jciech ow ski. — Przyczyny upadku dawnej P olsk i 73. Jan A. K ra śn y . — Alarm gazowy

74. Józef Jarzgb. — Jak zachow ać zdrow e zęby 75. Z ygm u n t H etyer. — Poznaj tajniki chem ji 76. Jan D em bow ski. — Świat zw ierzęcy staw u 77. M arjan S tę y o w sk i. — W dżungli poleskiej

jS i. W ito ld H u lew icz. — Stanisław Moniuszko, król p ieśn i polskiej 79. M ieczysła w B rahm er. — W łochy

80. A lo jzy F lorczak. — Brat Albert i Jego dzieło

81. K a zim ie rz C zach ow ski. — W acław Sieroszew ski, człow iek i patrjota 82. W ito ld A dolyh . — P a ją k -tk a cz , inżynier i m yśliw y

83. B ron isław P a w ło w sk i. — Som o - Sierra 84. B ron isław P a w ło w sk i. — Stoczek

85. K r y sty n a Sinko. — Szlakiem Polski m urowanej Kazim ierza Wielk.

86. T om asz K luz. — H istorja i znaczenie lotnictw a 87. Rom an P etelen z - Ł u kasiew icz. — T elefon iści baterji 88. S tan isław a Izdebska. — Jak się lepi garnki?

89. G ustaw O lechow ski. — W krainie reniferów i fjordów 90. Stefan B orucki. — Korsyka

Cytaty

Powiązane dokumenty

Jako siedmiolatek, wspomagany przez Elementarz muzyczny autorstwa swojej matki, „uczy się »porządnie« i systematycznie tylko muzyki”.7 Zapał muzyczny Witkacego z

Napisać inne uwagi warte uwzględnienia w planowanym wydawnictwie albumowym o Platerówkach - możne dołęczyć oddziolnę rosieję jako załęczonik do ankiety ... Ilość

The constant lighting of sun-synchronous orbits permits the use of lower effi ciency thin fi lm cells in the ANT-2 platforms, while the frequent eclipses of a polar orbit

Pewnie nie będzie dużym ryzykiem wyciągnięcie z poezji Maja, a zwłaszcza Polkowskiego, wniosku, że współzależność motywu miłości i śmierci osiąga u tych

A przecież nie zgodził się na likwidację Związku Pisarzy Polskich w stanie wojen­. nym i na utworzenie nowego związku z tą samą nazwą, ale pod

Kierując się takim współczuciem można pójść tylko dwiema drogami. Jedną z nich poszedł sam Platon, gdy odbył pielgrzymkę na dwór tyrana z Syrakuz w

5.) W polskiej polityce wschodniej uwzględnianie interesu polskiej ludności wysiedlonej po wojnie z Kresów Wschodnich II RP (tzw. Polaków – Zabużan, Polaków – Kresowian) i