Jerzy Pilch
Zwycięstwo sobowtóra
Teksty : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 4-5 (28-29), 221-227
n y ch zasad danego k o n tek stu autorskiego. K ry ty k a au to rsk a i tw ó r czość w zajem nie się definiują. Lecz nie w bezpośrednich sensach zdań — zdań dających się łatw o w yłączyć z k on tekstu i skontrolow ać co do w artości logicznej — a poprzez w ym agającą czułej re k o n stru k cji historycznoliterackiej kom plem entarność zasad dystry b u cji jed no stek obu tych stylów.
Marian Plachecki 2 2 1 R O Z T R Z Ą S A N IA I R O Z B IO R Y
Zwycięstwo sobowtóra
Czytelnicy 13 bajek z królestw a Lailonii pam ię ta ją zapew ne b ajkę zaty tu łow an ą Garby.
B ajka ta opow iada o k am ieniarzu Ajio, k tó ry zachorow ał n a prze dziw ny garb. G arb ten, wciąż rosnąc i rozw ijając się, zaczął n ab ierać ludzkich kształtów , aż objaw ił się nieszczęsnem u kam ieniarzow i w postaci sobow tóra; sobow tóra bezczelnego i ekspansyw nego, coraz w swym n atręctw ie śmielszego, a z biegiem czasu głoszącego w p ro st (co przy w rodzonej nieśm iałości i lękliw ości kam ien iarza przyszło m u tym łatw iej), iż to on — g arb — je s t praw dziw ym kam ieniarzem Ajio. Skargi jego były wielce sugestyw ne: gdy w m ieście w y nale ziono cudow ny lek n a garb y — n ie b iednem u kam ieniarzow i go podano, lecz sobowtórowi, w w y n ik u czego A jio znikł, a pozostał — i przez to w pew nym sensie zw yciężył — jego garb.
T radycja tego ty p u alegorycznych histo rii opow iadających o zw y cięstw ie sobow tóra jest, ja k w iadom o, dość bogata; fa k t jednak , że zwycięzcą je st w tym w y pad k u garb czyli ułomność, n ad aje opowie ści sens w yższy a m orałowi, jak i z niej w ynika, znam iona p rzew ro t ności. G arb kam ieniarza w pew nym m om encie zatraca sta tu s garbu, a u zyskuje statu s osobowy. S taje się doskonałą im itacją bohatera, repliką tak sugestyw ną, iż zw ycięża ona oryginał. Z częściowym zw ycięstw em repliki nad oryginałem m am y do czynienia w tedy, gdy je st ona w jakiś sposób lepsza od oryginału. O dpow iednio k o n k rety zując i rozszerzając znaczenie term in u „ re p lik a ” — n a przykładzie parodii a n a w e t ad aptacji film ow ej u tw o ru literackiego — bez tru d u odnajdziem y rep lik i doskonalsze od pierw ow zorów . U tw ór w zam ie rzeniu będący repliką, a sw oją jakością a rty sty c z n ą przew yższający oryginał, uniew ażnia jakb y pew ne sw oje uzależnienia genetyczne, nie likw idu je n ato m iast oryginału jak o takiego. Przeobraża i p rzew ar- tościow uje hierarchię, nie naru szając b y tu . N astępn y k ro k w drodze do absolutyzacji repliki to w łaśnie lik w id acja b ytow a oryginału. Sobow tór w bajce osiągnął sta n pełnej wolności nie tylko dzięki w y w yższeniu się n a d kam ieniarzem , ale poprzez całkow ite jego u n i cestw ienie. A nalogiczna w sensie dosłow nym sy tu acja w lite ra tu rz e je st oczywiście możliwa. Łatw o sobie w yobrazić, a także z k o n k ret
nej historii piśm iennictw a przytoczyć przypadki, w k tó ry ch oryginał uległ zaprzepaszczeniu, a to, co pozostało, je s t jed y n ie rep lik ą: odpi sem, skrótem czy przekładem . S y tu acja tak a zaistnieć może jedynie dzięki ingerencji sił zew nętrznych. Sam a lite ra tu ra pozbaw iona jest n ieste ty owej niezbędnej porcji sił w italnych, k tó re zdolne byłyby w im ieniu rep lik unicestw iać oryginały. Pozbaw iona takich sił lite ra tu ra odw ołuje się do m istyfikacji.
Uczłowieczony g arb kam ieniarza A jio w sw ej pysze m ógłby n a po w ró t ogłosić się tylko garbem i propagow ać w tóm o ść swej egzysten cji: n ik t zapew ne — wobec b rak u p u n k tu odniesienia — nie dałby m u w iary. Jego rzeczyw ista w tórność w stosunku do kam ieniarza przestała istnieć. Obecnie w swej pysze (czy n a w e t skrusze?) m oże tę w tórność jedynie pozorow ać i m istyfikow ać. W ty m względzie lite r a tu ra je s t w lepszej sytuacji, jej zdolności i um iejętności w m isty fikow aniu są większe. L ite ra tu ra stw arza u tw o ry rzekom o będące om ów ieniam i innych dzieł, k tó re to dzieła w rzeczyw istości nie ist nieją. K reu je utw o ry oryginalne, pozorując ich w tórność. Każe czy tać recenzje nie istniejących książek. Tw orzy rep liki pozbaw ione pierwow zorów .
Zjaw isko to, naznaczone piętnem „nowoczesności”, m a przecież da leko sięgające tradycje. Z jednej stro n y książki Lem a i Borgesa bę dące rep rezen taty w n y m i przykładam i tego konceptu, z drugiej zaś „n aw et Rabelais nie b y ł pierw szym , k tó ry go użył” i . „U kładanie obszernych książek to pracow ite i zubożające szaleństw o: rozw ijanie n a pięciuset stronach idei, której doskonały u stn y w ykład zajm u je kilka m inut. Lepiej udaw ać, że tak ie książki już istn ieją i p rzed sta w iać ich streszczenie, kom entarz” — pow iada żartobliw ie Borges w Prologu do F ikcyj 2.
Znam ienne, że k ry ty k a o d n ajd u jąca u Borgesa patos in te le k tu a ln y : la b iry n ty idealizm u i otchłanie a b so lu tu nie zapom ina o owej żar- tobliwości. C hętnie c h a ra k te ry z u je Borgesa jego językiem . Jo h n B a rth pisze: „ktoś m nie kiedyś oskarżył złośliwie, że go (Borgesa) w ym yśliłem ” 3. W ty m sam ym szkicu a u to r w spom ina o nie istn ie jącym pam flecie zatytułow anym T rze j szalbierze, a skierow anym przeciw Mojżeszowi, C hrystusow i i M ahom etowi, k tó ry podobno k rą żył w X V II w. a w w ieku X V III doczekał się fałszyw ych odpisów. K ry tyk , jak by w łączając te n epizod do tekstów Borgesa, dziwi się, dlaczego nie zrobił tego sam ego pisarz, k tó ry przecież przeczytał wszystkie, w tym rów nież nie istniejące książki.
W eseju A dam a W ażyka zatytułow anym Borges i in n i zn ajdujem y taki frag m en t: „Dziwi m nie, że nie n a tra fiłe m u B orgesa (...) n a echo pew nej próby odczytania pism M ajów ogłoszonej w P ary żu zim ą 1939 r. (...) A u to r o niem ieckim nazw isku, k tó re m i daw no uciekło 1 S. Lem: Doskonała próżnia. W ielkość urojona. Kraków 1974, s. 7.
2 J. L. Borges: Fikcje. Warszawa 1972, s. 9.
z pamięci, założył, że tek sty M ajów należy czytać w e w szystkich kie runkach, poziomo, pionowo i n a krzyż: w ted y o trzy m uje się poem aty kosmogoniczne” 4. Również i ten passus je st jak b y w y ję ty z tekstów A rgentyńczyka.
C harakterystyczne je st owo pozostaw anie k ry ty k i w obrębie czysto literackich konw encji. Odzew języka k ry ty k i n a język tekstó w Bor- gesa w y daje się rów nie w ażny jak ich m erytoryczne in terp retacje, dobitnie bowiem m anifestuje w spólnotę p isarstw a krytycznego i li terackiego. W szkicu Pogranicza k r y ty k i literackiej K azim ierz B ar- toszyński zarysow uje linię ew olucji k ry ty k i literackiej, której eta pem ostatnim je st w łaśnie g atu n ek recen zji z nie istn iejących ksią żek 5. Subtelnie analizując w zajem ne przen ik an ie się lite ra tu ry i k ry tyki, au tor dochodzi do następującego w niosku: „m aksym alnie n asy conym «twórczością» tekstem k ry ty czn y m je st im itacja k ry ty k i, a w is tocie tek st tw órczy (klasyczny przykład: «recenzje» Lema). P rze jaw em zaś m aksym alnie ukrytycznionej działalności poetyckiej jest
im itacja twórczości: pastisz, tek st w istocie k ry ty c z n y ” 6. W arto
zwrócić uwagę n a isto tn y i znaczący paradoks, jak i w idoczny jest w e w niosku B artoszyńskiego. Oto te k s t w sw ej istocie tw órczy, czy sto literacki, m a kry ty czn o literack ą trady cję, je st rezu ltatem ten d en cji rozw ojow ych k ry ty k i literackiej i przez n ią n iejak o został u kształ tow any. Jego zaw artość je st statyczna, n ie c h a ra k te ry z u je się żad nym i właściwościam i gatunkow ym i, k tó re m ogłyby znaleźć odniesie nie w tradycji. Pozostaje anegdotą p rzefiltro w an ą tylko przez język k ry ty k i. P aradoks ten świadczy o ważności k ry ty k i literackiej, w skazuje n a to, że choć w ty m k o n k retn y m p rzy p adku je s t ona tylko im itow ana — m oże być rów nocześnie trak to w an a jako siła napędow a.
Oprócz owego m odelu genetycznego zarysow uje też B artoszyński idealny model opisowy funkcjonow ania k ry ty k i i lite ra tu ry . Zgodnie z tym m odelem w ypow iedź kry ty czn a m iałaby się charakteryzow ać następującym i cecham i:
a) je s t w ypow iedzią sem antycznie w tó rn ą dotyczącą tekstów , b) je s t głosem późniejszym wobeę w ypow iedzi literackich, c) o p eru je układam i konw encji i kontekstów literackich,
d) nie jest m an ifestacją indyw idualności oraz w łaściw ych jej poszu kiw ań w zakresie św iata poetyki i w artości.
Szczególnie in te resu jąc e są p u n k ty p ierw szy i drugi. Ich sens oczy w isty i niepodw ażalny (z p u n k tu w idzenia definicji genetycznej oraz pew n ych idealnych m odeli opisow ych) może ulegać zasadniczym zm ianom w procesie recepcji czytelniczej. W społecznym funkcjo now aniu lite ra tu ry le k tu ra tek stu krytycznego w yprzedza bowiem
223 R O Z T R Z Ą S A N IA I R O Z B IO R Y
4 A. Ważyk: Gra i dośw iadczenie. Warszawa 1975, s. 129.
5 K. Bartoszyński: Pogranicza k ry ty k i literackiej. W: Badania nad k rytyk ą literacką. Pod red. J. Sławińskiego. Wrocław 1974, s. 95—121.
często le k tu rę właściw ego tek stu literackiego, w pew nym sensie go zastępuje; n iejed n o k ro tn ie ów w tó rn y obraz dzieła ukształto w any w k ry ty c e zw raca dopiero uw agę n a sam o dzieło. P rzy w spółczesnej, m asow ej prod u kcji literackiej p ierw szeństw o k ry ty k i s ta je się oczy w istością. Z łatw ością też m ożna sobie w yobrazić ta k i m odel pew nego sta n u k u ltu ry , w k tó ry m k ry ty k a ja k o zastępstw o lite ra tu ry zdobyw a przew agę n a d sam ą lite ra tu rą . W ówczas ów k ry ty czn y s u b sty tu t dzię ki przew adze ilościowej p rzy b iera z w olna pozory naturalności. P u bliczność literack a karm iona dłuższy czas su b sty tu tam i pow oli uzn aje je za pożyw ienie n atu raln e. W yobrazić sobie m ożna całe pokolenia w ychow ane n a rep lik ach i uzn ające je za elem en t n a tu ra ln y . W kon sek w encji m oże dojść do sy tu acji, w której p ro d u k t n a tu ra ln y — o ry ginał — zostanie odrzucony jak o elem en t w świecie pow szechnej sztuczności w łaśnie niesztuczny, czyli rela ty w n ie n ien a tu ra ln y . Sens b a jk i o kam ieniarzu Ajio zostałby przez tak ą sy tuację w iern ie od tw orzony.
M odel k ry ty k i literack iej B artoszyńskiego zm ienia się w życiu spo łecznym następująco:
a) w świadom ości czytelniczej k ry ty k a literack a może być głosem w yprzedzającym w ypow iedzi literackie;
b) k ry ty k a zachow uje w praw dzie sw ą w tóm ość sem antyczną, tj. od
nosi się do tekstów , ale rów nie mocno dopuszcza do głosu św iat przedm iotów , być może n a w e t u jaw n ia ty lk o św iat przedm iotów , lecz w w ersji swoiście uproszczonej, uschem atyzow anej, p rze filtro - w anej przez język k ryty k i.
W podobny sposób m o dy fik u ją się dalsze w yróżnione przez B a rto szyńskiego elem enty w ypow iedzi k ryty cznej, statu s ich w zasadzie nie zm ienia się, w w iększym ty lk o sto pniu dopuszczają do głosu właściw ości dzieła literackiego: jego sw oiste konw encje poetyckie i a u to rsk ą ekspresję.
W pew nej odm ianie obiegu społecznego k ry ty k i języ k jej jak b y p rze zroczy ścieje. Być może, iż się swoiście przez to w y n atu rza, a być m oże też, wzbogaca. K ry tyk a, k tó ra w społecznej recepcji w yp rzedza lite ra tu rę , m ówi nie tylko o tek stach literackich, ale i o przedm io tach, do k tó ry ch te tek sty się odnoszą, dostarcza n ie tylko zadow ole nia intelektualnego, jakie tow arzyszy lek turze tekstów d y sk u rsy w - nych, ale dostarcza też swoiście przez ow ą dyskursyw ność k ry ty k i przecedzonych satysfak cji estetycznych.
N a tle takiej sy tu acji tłum aczyć się dopiero m ogą zaśw iadczenia Le m a i Borgesa, k tó re dezorien tują czytelnika, pozorują te k st k ry ty c z ny, fałszyw ie zapew niając o istn ien iu literackiego pierw ow zoru. P rzynależność całej praw ie twórczości S tanisław a Lem a do g a tu n k u
science-fiction w pew nym sensie osłabia ową dezorientację. Św ia
dom ie zresztą u nika on m y lących pozorów; w W ielkości urojonej pisze recenzje i w stęp y do książek, k tó re nie tylko nie istn ieją, ale któ re n a razie przy n ajm niej nie m ogłyby istnieć. Zam ysł in te le k tu a listy fu tu ro lo g a przesuw a realizację ty ch dzieł w przyszłość, czy
tel-n ik bez tru d u o rie tel-n tu je się, że tak ie książki ja k E ru tel-n tyka , Historia
litera tu ry b ity c zn ej czy E kstelopedia V estranda w 44 m agnetom ach
to science-fiction w form ie spotęgow anej; bardzo w sw ej strateg ii literackiej znam ienna, lecz stosunkow o m ało (w łaśnie ze w zględu n a ew id en tn ą przynależność do lite ra tu ry fantastycznej) przew rotna. Rów nież w tom ie Próżnia doskonała Lem ujaw nia, ty m razem po przez o sten tacy jn ą parodię, reg u ły zabaw y. Les Robinsonades paro d iu ją Defoego, G igam esch Jo y ce’a i lite ra tu rę w okół Jo y ce’a narosłą,
O dys z Ita k i to p arod ia H om era i parod ia u tw o ró w parodiu jący ch
Hom era. Lem posługuje się konw encją w sposób d em onstracyjny, w przeciw ieństw ie do Borgesa, k tó ry u jaw n ia w praw dzie w prologu do F ik cy j ty tu ły pom ieszczonych w tom ie utw orów , będących notam i 0 książkach urojonych, lecz robi to chyba w celu w y w o łania tym w iększej dezorientacji odbiorcy. Zaiste u tw ó r zaty tuło w any P oszuki
wanie A l-M u ta sim a — c h a ra k te ry sty k a urojonego dzieła — je s t tak
naznaczony praw dopodobieństw em , iż czytelnik dośw iadcza uczucia żalu, że książka ta nie istn ieje i doznaje absu rd alnej chęci odszukania nazw iska jej a u to ra w katalogu biblioteki. D ezorientacja staje się w takich w a ru n k ach odm ianą pozytyw nego doznania estetycznego. Na ów re z u lta t arty sty c z n y składa się cały szereg czynników . P rze de w szystkim przedziw na dokładność szczegółów, c y ta ty z rzekom ego oryginału, detale w yposażenia edytorskiego („editio princeps P oszu
kiw ania A l-M u ta sim a uk azała się w B om baju p rzy końcu 1932 roku.
P a p ier b y ł niem al p ap ierem gazetow ym , obw oluta pow iadam iała nabyw cę, że chodzi tu o pierw szą powieść k ry m in a ln ą nap isaną przez m ieszkańca B om bay-C ity. W ciągu kilku m iesięcy publiczność w yczerpała jej 4 nakłady, każdy po tysiąc egzem plarzy” 7), a także dbałość o zachow anie rów now agi pom iędzy kształtem anegdotycz n ym opow iadanej książki a k ry ty czn y m językiem tego opow iadania. Lem, streszczając książki n ie istniejące, pogrąża się w ich w arstw ie anegdotycznej, porzuca jęz y k k ry ty k i i przem aw ia językiem n a rra c ji literackiej. Borges d y sta n su m iędzy lite ra tu rą a k ry ty k ą n ie n a ru sza, odbiorca nigdzie nie m a w ątpliw ości, że czyta te k st k ryty czno li teracki i dzięki owej p erfek cji w arsztatow ej w zrasta też w jego oczach praw dopodobieństw o istn ien ia o ry g in ału literackiego. W re zultacie jed n a k — n a w yższym p iętrze — potęguje się jego dezorien tacja.
K iedy prezen to w an a je s t n ie istn iejąca m onografia o p ew n ych po w inow actw ach czy podobieństw ach m yśli K artezjusza, Leibniza 1 Jo h n a W ilkinsa w y d a n a w 1903 r. w Nîm es 8, nie w iadom o czy ist n ie ją książka pt. Coat of m a n y colours (M anchester 1948), dzieło doktora N ahum a C ordorero, m ów iące o kom plikacjach greckich i póź- nołacińskich, o B en Jonsonie, o pom ysłach G eorga M oora i Eliota i w reszcie o o pow iadaniu p rzy p isy w an em u antykw ariuszow i
Jozepho-225 R O Z T R Z Ą S A N IA I R O Z B IO R Y
7 Borges: op. cit., s. 29. 8 Ibidem , s. 37.
w i C arthaphilusow i 9 oraz K rólow a W ieszczek S p en sera — w czy teln ik u rodzą się podejrzenia obejm u jące sw ym zakresem także utw o ry bez w ątp ien ia istniejące, a w ięc w ty m k o n k retn y m p rzy pad ku u tw ó r Spensera. A nuż ow a K rólow a W ieszczek, o której pisze B or ges, je st w praw dzie id en ty czn a ze Spencerow ską w jej kształcie w idzialnym , lecz stanow i u tw ó r w gru n cie rzeczy zupełnie inny, n i czym ów Don K ichote P ie rre M enarda, którego stro nice zbiegały się słowo po słowie, zdanie po zdaniu ze stronicam i C ervantesa, ale b y ły dziełem w łasnym P ie rre ’a M enarda?
R ecenzja z urojonej książki to g a tu n e k nie ty lko im itu jący k ry ty k ę literacką, ale także w y raźn ie ją parodiujący. J e st to odm iana parodii w yk o rzy stu jąca nie właściwości konk retn eg o tekstu, ale właściwości określonego zespołu tekstów . Parodystyczność, zw ykle u jaw n ia jąc a się w zestaw ieniu dwóch tekstów , tu ta j u jaw n ia się w zestaw ieniu te k stu danego i całej klasy tekstó w m u podobnych.
Nie je s t n ato m iast skażony paro d ią ów elem ent czystej lite ra tu ry zaw arty w ty m g a tu n k u : pozostaje on anegdotą, szkicem sytuacji czy n a w e t zam k niętą now elą. M am y tu w ięc do czynienia z tek stam i o ch arak terze n arracy jn o -literack im , przy sw ajający m i sobie elem enty d y sk u rsu krytyczn oliterack ieg o i p oddającym i je parodii. Je śli k r y ty k a je s t zawsze w pew nej m ierze p aro d ią lite ra tu ry , to w tym w y p ad k u stykam y się z rea k c ją sam oobronną tej ostatniej. L iteratu ra, jak b y uśw iadom iw szy sobie darem ność lojalnego spo ru z k ry ty k ą, jak b y przew idując, iż n ie czeka ją ze stro n y k ry ty k i nic prócz u p o k a rzającego przedrzeźniania, parodię w łaśnie w yk o rzy stu je jako oręż. D aje k ry ty ce u tw ó r ju ż jak b y przez k ry ty k ę przetraw io ny . W p ew n y m sensie w yręcza k ry ty k ę, dając jej recepcję z fikcyjnej książki: u tw ó r zarazem n ap isany i uschem atyzow any w recepcji krytycznej. J e s t to jed e n z przejaw ów istotnego d ram a tu lite ra tu ry w spółczes nej — świadom ej doskonale w szystkich sw ych przypadków , ko n - wencyj... i bezradnej w obec nich w sensie pozytyw nym , skazanej n a obronę poprzez w artości n egatyw ne, jak im i są parodie, im itacja czy m istyfikacja. Tego d ram atu , k tó ry pięknie scharak teryzow ał Tom asz B urek, zabierając głos w d yskusji o lite ra tu rz e la t siedem dziesiątych: „jedną z tendencji bardzo wyraźnych — po upowszechnianiu się i rozpłynięciu jakby w żyw iole literackim kolejnych różnych awangard literackich X X w ie ku — jest dla mnie powstanie jakiejś nadświadomości literatury. Literatura po pierwsze, wątpi w ogóle w sztukę jako taką, w dzieło sztuki jako takie, a po drugie, zaczyna w ielką grę z w szystkim i formami, gatunkami i m iesza niem tych gatunków. A le w obrębie tej swoistej gry literackiej pojawia się też nurt kwestionow ania «demontażu» w szelkich skostnień kultury, walki przez śmiech ze wszelkim i jej mechanizmami obezwładniającymi, z wszelkim i pro duktami alienacji tworów kulturalnych. Jest to w ielki proces, który można przyporządkować częściowo procesom kontrkultury, ale może on się łączyć
227 R O Z T R Z Ą S A N IA I R O Z B IO R Y
także z racjonalizmem, intelektualizm em , z demaskowaniem w szystkiego co jest absurdem politycznym w e w spółczesnym świecie. Jest to tendencja, którą w skrócie nazwałbym literaturą destrukcji i demaskacji a jednocześnie lite rackiej autodemaskacji. U nas ten nurt od dawna istniał na płaszczyźnie czysto racjonalistycznej u Słonimskiego, ale ogarniał i Leca, i Mrożka, docho dząc aż do Lema z jego ostatnimi tomami Doskonałą próżnią i W ielkością urojoną (...)” 10.
Zza tej diagnozy w yłan ia się problem kolejny, o nie m niejszej istot ności — problem pow olnego „przepoczw arzania się” owej powszech nej parodii w pow szechny patos. P aro dia ogarniająca całość p rzestaje być parodią — zlikw idow ane zostają bowiem w szelkie „nieparodys- tyczne” p u n k ty odniesienia. P ra k ty k a literack a diagnozę tę zdaje się potw ierdzać: iro n ia najnow szej poezji polskiej bliższa je s t patosow i niż komizmowi. Być m oże jesteśm y św iadkam i k ry stalizow an ia się now ych odm ian jakości estetycznych, obszerne jed n a k i zasadne udo k um entow anie tej diagnozy to te m a t osobny.
Jerzy Pilch
Jerzego Kwiatkowskiego zapiski z datą
O m ów ienie najnow szej książki felietonów J. K w iatkow skiego 1 jak o p rzy k ład u walczącej publicystyki k ryty cz noliterackiej p odejm uję z upodobaniem , gdyż — pow iem słowami B achelarda — lub ię tow arzyszyć strum ieniow i w dobrym k ierunku. K w iatkow ski tow arzysząc kilku ju ż generacjom poetów , stał się św iadkiem , kronikarzem i an ality k iem sta n u i przeobrażeń poezji pow ojennego trzydziestolecia. A przecież, jeżeli n aw et szczęśliwe po kolenia literack ie szybko zry w ają z tem a ty k ą pokoleniow ą (90), to szczęśliwi k ry ty c y z tem a ty k ą tą w iążą się trw ale, chociaż w takim zw iązku ich dorobek k ry ty czn oliterack i z w olna się zm arm urza w hi storię lite ra tu ry najnow szej. K w iatkow ski spogląda jed n a k nie tylko n a w zgórza pokoleń. Uw ażnie, ostro i uporczyw ie p rzygląda się bie żącem u życiu literackiem u, a reag u jąc n a w idziane zjaw iska, staje się jego w ażnym uczestnikiem . Wie, że z reg u ły w iersze z czasopism w p ad ają w otchłań m ilczenia nieraz n a całe la ta (87) i przeciw staw ia się tej regule p rzez w yróżnianie i om aw ianie ty ch w łaśnie w ierszy (gotów jed n em u u tw orow i przypisyw ać znaczną doniosłość; 54—55), a n aw et przez ogłaszanie — n a podstaw ie k ilk u u tw o ró w — poja w ienia się nowej indyw idualności poetyckiej (47). Podobnie odnoto w u je p asjo n u jący a rty k u ł (178), w nikliw y esej (37) czy — rzecz ja sn a — czyjś najnow szy to m poezji (32, 53).
10 „Literatura” 1975 nr 8, s. 9.
1 J. K w iatkow ski: N otatki o poezji i k rytyce. Kraków 1975. Do tej książki odsyłać będzie albo niem ianowana liczba w nawiasie, albo liczba poprzedzona literą N. Litera R oznacza tegoż autora R em ont Pegazów. Szkice i felietony. W arszawa 1969.