Elżbieta Feliksiak
Tomasz Mann i Nietzsche
Teksty : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 3 (51), 138-149
R O Z T R Z Ą S A N I A I R O Z B IO R Y 1 3 8
Tomasz Mann i Nietzsche
1. N ietzsche fascynow ał Tom asza M anna przez całe życie — jest to tw ierdzenie banalne nie ty lk o dla badaczy
.M annowskiej tw órczości i m yśli k ry ty c z n ej. W ydaje się ono oczy w iste dla każdego czytelnika w ypow iedzi Tom asza M anna o N ietz schem , k tó re zawsze niem al d a ją bezpośredni w y raz owej fascy n a c ji. P rz estrz e ń sp oru o tw iera się dopiero wówczas, gdy opisyw anem u
stanow i rzeczy to w arzyszą p y tan ia o k ry te ria sugero w an ych przez T om asza M anna ocen, o ich trw ałość lub zm ienność w czasie. Nie je st też w cale oczyw iste, co m ianow icie było dla Tom asza M anna „w sp raw ie N ietzschego” w ażne i czy zawsze w ażne było to samo i tak samo. U w zględnienia dom aga się i rozm aitość sposobów w y pow iedzi: od bezpośrednio form ułow anego sądu do pośredniego w y ra z u sym bolicznych obrazów.
‘Szczególnie godne uw agi są cztery tek sty . Dwa z nich to w ielkie •eseje, k tó re w y znaczają jak gdyby dw a brzegi duchow ej biografii do końca nieobojętnej na tra d y c ję N ietzscheańską: B etrach tun gen
ein es U npolitischen, 1918 (R ozw ażania człow ieka apolitycznego)
i N ietzsch e’s Philosophie im L ich te u n serer E rfahrun g, 1947 (Filo
zofia N ietzschego w św ietle naszego doświadczenia). Żaden z ty ch
esejów nie ukazał się w polskim tłum aczeniu. Ale żywa pam ięć T om asza M anna o N ietzschem rów nie dobitnie p rzejaw iła się w te k
stach k reu ją cy c h św iat fab u ły i fig u r m itycznych: w d zienniku- -opow ieści Podróż przez Ocean z «Don K ichotem » ( 1934) i w D okto
rze F austusie (1947).
M ogłoby się zdaw ać, że zarów no m o n u m en taln e Rozważania... w o kół filozofii k u ltu ry , h isto rii i w łasnego życia w ew nętrznego (a ta k że — w b rew ty tu ło w i — polityki), jak i skupiony m onotem atycznie na N ietzschem odczyt z 1947 r. (w ygłoszony w zurysk im PE N -C lu- "bie) op eru ją środkam i pojęciow ej analizy i dyskursyw neg o wyw odu, nie zaś sym bolizującym obrazem czy fig u rą m itu. A jedn ak okazu je się, że oba te k s ty różnią sie pod ty m w zględem dość istotnie. W p ierw szym z nich w ątek n ietzscheański przew ija się w zw iązku
z p rzy w o ły w an y m i w arg u m e n ta c ji poglądam i filozofa i w zw iązku z dośw iadczonym przez Tom asza M anna zafascynow aniem jego m y sia. N ietzsche b ył w ted y dla Tom asza M anna k ry ty k ie m k u ltu ry , w ielkim w sw ym rad y k aln y m an ty rad y k alizm ie (,,i był on więc
a n ty ra d y k a ln y w n iesp oty k any m dotąd i do praw dy r a d y ka ln y m
znaczeniu i sto p niu (...)”) 1. W tekście Rozważań... rozszyfrow ać m oż na prześw iadczenie co do tego, że radykalizm może być argum entem w polem ice z inn y m (odw rotnym ) radykalizm em . W N
ietzscheań-1 T. Mann: B e tra ch tu n g en e in es U n p o litisch en . W: W erk e. T asch en au sgabe in 8 B än den . D as e s s a y is tis c h e W e rk . Hg. von H. Bürgin. Frankfurt/M ain 1968 Fischer Bücherei. Moderne K lassiker (MK) 116, s. 61.
sk im buncie przeciw k u ltu rz e zagrożonej klęsk ą coraz to bardziej a b s tra k c y jn y c h , bo znieruchom iałych w swej oczywistości ideałów, Tom asz M ann spodziew ał się znaleźć bezpośrednio skuteczn y k o n tr a rg u m e n t. Ję z y k Nietzschego jaw ił m u się w ted y jako w łaściw y ję z y k k ry ty k i rad y k aln ej. D estru k cy jn a stro n a d o k try n y zdaw ała się
być bliższa G oethow skiem u „etosow i osobistem u” („persönlicher E th o s”) niż patos idealistycznej reto ry k i. 1 ona to funkcjonow ała w M annow skim eseju jako arg u m en t ro zstrzygający.
.Nietzsche z drugiego tek stu , pisanego po II w ojnie św iatow ej z p e r sp e k ty w y „naszego dośw iadczenia” , to przede w szystkim człow iek 0 w ym iarze m itycznym , k tó ry — ja k niejeden już p rzed nim — p o d ją ł się zadania rad y k aln ej p rzem iany św iata i załam ał się pod jeg o ciężarem . K luczow ą fig u rą b o h atera eseju Filozofia N ietzsch e
go... je st H am let, odpow iednik przyśnionego kiedyś Don K ichota.
Ale znajdziem y w ty m eseju jeszcze dw ie inne stylizacje, a k c en tu ją c e m ęczeńską ofiarę i pogańsko relig ijn ą ekstazę w p arad o k saln ej
służbie życiu: N ietzsche jaw i się w arg u m en tacji jako ten , k tó ry „u m iera na k rzy żu m y śli” (jako C h ry stu s więc, nie jako A n ty c h ry s t), oraz jako k ap łan oddany k u lto w i Dionizosa.
Różnice m iędzy dw om a esejam i, k tó re dzieli la t przeszło trzydzieści (i cała epoka historyczna), nie dziw ią wobec w idocznej w ty ch la tac h coraz to bardziej u Tom asza M anna u g ru n to w an ej przew agi p o s ta w y o tw a rte j nad postaw ą kategorycznie a u to ry ta ty w n ą . Sądzę, iż to w ielo rak a stylizacja m ityczna i egzystencjalne rozum ienie N ie tzschego jako człowieka w h isto rii sp raw iają, że przeprow adzonej w eseju Filozofia N ietzschego... analizy m yśli N ietzscheańskiej i jej ro li w dziejach k u ltu ry euro p ejsk iej nie o dbieram y w k ategoriach ro zu m o w a ń rozstrzygających, a raczej w idzim y się zaproszonym i do m y śle n ia w spółtw órcam i h erm en eu ty czn ej p rzestrzen i otw artego sp o ru .
D w oista rola Nietzschego w M annow skim świecie m yśli i w yobraźni ty m w y raźn iej p rzejaw ia się w dziełach będących zarazem opowie ścią i diagnozą sta n u k u ltu ry . N ietzscheańska sty lizacja postaci w D oktorze Faustusie w spółtw orzy niezw ykle bogatą w znaczenia 1 nośną em ocjonalnie analizę sy tu acji człowieka, k tó ry sta n ą ł na g ran ic y możliwego napięcia m iędzy biegunam i to taln ej w olności wo l i i bezsilnej statyczności oświeconego rozum u. W iadom o bow iem —
i to z M annow skich au to k o m en tarzy — że stylizacja ta nie ograni cza się do dem onicznej postaci A driana L ev erk ü h n a, a w dużej m ierze dotyczy rów nież rzetelnego h u m an isty S eren usa Zeitblom a. Z eitblom i L ev erk ü h n to dw ie w ersje losu uw ikłanego w tę sam ą an ty n om ię. O bydw ie kończą się k a ta stro fą, k tó ra je st i k a ta stro fą zbiorow ości. Pod koniec naszych rozw ażań wrócić p rzyjd zie do t r a gicznego d y lem a tu Zeitblom a, k tó ry to dylem at nie ty lko p o tęgu je o b raz klęski w świecie odw róconych w artości, ale i relaty w izu je jeg o kategoryczność. Z p e rsp ek ty w y zakończenia pow ieści pod zna k iem zap ytan ia staje sensow ność antynom icznej w izji św iata, a do
piero co opow iedziana próba zrozum ienia całości otw iera się na spór m ożliw y do podjęcia w świecie rzeczyw istości społecznej ju ż poza ho ryzon tem dzieła.
L iteracki obraz Nietzschego zdaje się pełnić nie m niej kluczow ą rolę w tekście od D oktora F austusa o dziesięć la t w cześniejszym . W sty lizow anym na dziennik eseju Podróż p rzez Ocean z «Don K ich o tem '» Tomasz M ann opowiada sen, w k tó ry m N ietzsche jest Z a ra tu s trą i Don K ichotem zarazem . Na pograniczu snu i jaw y, zw ielokrotnio ny m itycznie obraz w yłania się z głębin nieśw iadom ego i n ad aje w y m iar sym boliczny owej podróży z E uro py do A m eryki, gdy r u chom y pokład tra n s a tla n ty k u staje się — poprzez le k tu rę Don K i
chota — pom ostem pam ięci m iędzy zagrożoną k u ltu rą tra d y c y jn ą
Zachodu a św iatem w artości a rb itra ln y c h i obcych. O braz rycerza z M anczy o tw a rz y Nietzschego i o im ieniu Z a ra tu s try syg n alizu je id en ty fik ację m ityczną. F u n k cja trw ająceg o w pam ięci m itu jest przy ty m głęboko historyczna. Nie ty lk o w spółtw orzy on p u e n tę opowieści, ale i otw iera przed czytelnikiem nowe obszary reflek sji. W czas h istoryczn y w p lata się m it w iecznego pow rotu. N asu w ają się p y ta n ia już nie ty le o poznanie sy tu a c ji historycznej, ile o po w tarzaln y , antropologiczny sens historii. Nie m a tu jed n ak k ateg o rycznej oczywistości. To przecież sen i to sen opow iedziany, w łą czony w to k arg u m en tacji. I jeżeli w izja o tw a rz y Nietzschego pełni fu n k cję głosu w w ielopodm iotow ym sporze o rozum ienie św ia ta, którego — bezpośrednio i pośrednio — doświadcza a u to r eseju (a d a ty dziennika są z m aja 1934 r.), to dzieje się tak na zasadzie a rg u m e n tu przez analogię. Ale analogia jest środkiem sy g n alizu ją cym chw iejność proponow anej w y kład ni św iata i przeto w zm aga się w eseju napięcie m iędzy in d y w id u alnym , osobistym w yborem w a r tości a m ożliw ością odm iennych p u n k tó w w idzenia. Oto n ajp ierw w toku m yślenia przy w o łany został m it starego św iata i objaw ił się w zn aku budzącym „ból, miłość, w spółczucie i bezgraniczny sza cu n ek ” 2. Em ocje, k tó re zrodziły się w rzeczyw istości snu, zyskały następ nie akcep tację świadom ości i odcisnęły się na dalej dośw iad czanym dniu: „i w ty m n a stro ju p rzy b ijałem do b rzeg u ” . Pogranicze snu i jaw y, nocy i dnia okazało się — na tym , sym bolicznym w isto cie, tra n s a tla n ty k u — bliskie pogranicza oswojonego trw an ia i nie pokojącej zm iany. N ietzsche w eseju Podróż przez Ocean z «Don
K ichotem » b y łb y więc zarów no arg u m en tem filozoficznym , jak
i w ypełnieniem jednego z toposów k u ltu ry Zachodu — toposu sy tu acji, w k tó re j idea spotyka się z rzeczyw istością. W ypowiedzi To m asza M anna o N ietzschem w yraźnie świadczą o tym , że rozum ie nie k u ltu ry było dla niego nieodłączne od rozum ienia życia.
2. W spom niane tu przem iany w sposobie w
i-R O Z T i-R Z Ą S A N I A I i-R O Z B IO i-R Y
2 T. M ann: P o d ró ż p r z e z O cean z «Don K ic h o te m ». Przeł. M. Ż urow ski. W: T. M ann: E seje. W arszaw a 1964, s. 344.
dzenia nie b yły być może u Tom asza M anna tak zasadnicze, jak to się zw ykło sądzić. W yraźna zm iana o rien tacji politycznej po I w o j nie nie b y ła rów noznaczna z przejściem w odm ienny św iat w a rto ści. W ydaje się naw et, że w gruncie rzeczy u podstaw R ozw ażań... leżała ta sam a dążność do zachow ania rów now agi, do ro zład ow yw a nia krańcow ych napięć i do analizy u w aru n k o w ań św iadom ości r a d y k aln ej co w tek stach późniejszych. W okresie R ozw ażań... głów ne źródło zachw iania rów now agi w k u ltu rz e euro p ejsk iej w idział Tom asz M ann w jed n o stro n n ej p refe re n c ji w artości a b stra k c y jn y c h i racjon alistycznych dogm atów oczywistości, a także w n iw elujących h asłach „cyw ilizacji”, k tó ra w im ię pozytyw nych p raw d i społecz
nego porząd ku zatracała — jego zdaniem — niem ożliw ą do jedn o znacznego określenia p raw d ę realnego życia. Od polity czny ch asp ek tów tej polem iki, uderzającej m .in. w Rom ain R ollanda i H en ry k a M anna, w ideologię akty w izm u i ekspresjonizm u, Tom asz M ann od żegnał się częściowo ju ż w pierw szych latach R epubliki W eim arskiej. N ie w y rzekał się jed n ak swego wczesnego dzieła jako św iadectw a sta n u w łasnej świadomości. I ten obszar pam ięci w spó łtw o rzył jego osobowość. Złudzenia co do skuteczności radykalnego a n ty ra d y k a - lizm u w duchu nietzscheańskim u tra c ił n ato m iast szybko, gdy epo ka pow ojenna zaczęła się w idow iskiem rew olucji i n a ra stają cy c h k a tastro f. Począw szy od C zarodziejskiej góry zajm uje go coraz b a r dziej analiza już nie ty lk o u w aru n k o w ań, ale i skutków rad y k a ln ej kategoryczności (św iadczą o ty m zarów no niezliczone w ypow iedzi w esejach i listach, jak i chociażby postacie dwóch różnych „ ra d y k ałó w ” N a p h ty .i S ettem briniego, „czarodzieja” Cipolli, A d rian a L e- v e rk ü h n a i Zeitblom a). R adykalizm Nietzschego był — pow ie To m asz M ann w eseju z 1947 r. — p ro je k tem idealnym , jego n iep ro szonym kon tekstem okazała się historia, k tó rej N ietzsche (sądzi Tom asz M ann) nie rozum iał nigdy. Ju ż na k a rta c h R ozw ażań... sw oje zafascynow anie m yślą N ietzschego łączył Tomasz M ann z a k cep ta cją K aniow skiego p rzed staw ien ia antynom ii praktycznego rozum u, w te d y jed n ak w im p eraty w ie kategorycznym cenił sobie zw łaszcza „bojow ą kategoryczność” („dies kriegerisch-kategorische E inschrei te n K an ts gegen die volle L ib eralisieru n g d e r W elt(...)”) 3 K a n ta w w alce z liberalizacją nieograniczoną i ze sceptycyzm em . Osobli w ie m ilitary styczne uzasadnienie pojęcia p raw d y jako obowiązku (nieobce m entalności p ru sk iej) pojaw i się później w C zarodziejskiej
górze w ustach Joachim a Ziem ssena, ale w ted y już w w ielow y m iaro
w ej p rzestrzen i sporu, w jak iej rozw ija się ta powieść. Obok dogm a- ty zm u N ap h ty i pozytyw istycznej kategoryczności S ettem brinieg o czytelnik zetknie się p rzed e w szystkim z postaw ą H ansa C astorpa. To C astorp, nieskłonny do przy jm o w an ia p raw d y narzuconej — tak czy inaczej — przez innych, najbliższy jest im peratyw ow i K an to w
R O Z T R Z Ą S A N I A I R O Z B IO R Y 142
skiem u jako podstaw ie zasady spraw iedliw ości. Z kateg orią p ra w d y w iąże on poczucie odpowiedzialności osobistej, gdy jest ona zarów no obow iązkiem , jak i zobowiązaniem . Ale tak a in te rp re ta c ja im p e ra
ty w u (w d u c h u filozofii m oralności) potencjalnie zaw ierała się ju ż w Rozważaniach..., gd y Tomasz M ann zam iast słowa „ P flic h t” (obo wiązek) pisał „V erp flich tu n g ” (zobowiązanie). W nietzscheań sk im nu rcie R ozw ażań... na p lan pierw szy w ysuw a się jed n ak n ie k ry ty c z nie u jm o w an y dualizm poznania i woli. Ryzyko takiego stan ow iska nie było jeszcze dla Tom asza M anna przedm iotem troski, a n a d z ie ja na zachow anie rów now agi nie w ydaw ała się zawodna.
Zauw ażm y naw iasem , że krańcow y dualizm św iata i życia, pozna nia i woli w p ro st przeciw ne rozw iązanie niż u Nietzschego o trz y m a ł w filozofii A lb erta Schw eitzera. Podobnie ja k S ch op enh auer i N ie tzsche, S ch w eitzer przem ienił etyczną p ersp ek ty w ę K a n ta w irra c jo nalizm („w szelki głęboki św iatopogląd jest m isty k ą ”) 4, ale ponow ne odkrycie nieuw aru n ko w an eg o m yślenia i rezy gn acja z „iluzo ry cz nych m ostów nad przepaścią” okazały się dla niego w y razem a p rio rycznej pew ności, że życie i św iat m ają w artość. Schw eitzerow ska e ty k a czci dla życia w yrosła z etycznej afirm acji św iata, podczas gdy w y b ó r N ietzschego zrodził się z buntu. Ryzyko w o lu n tary z m u widoczne jest w tej a ltern aty w ie. Zachow ujący rów now agę H ans C astorp m iew a skłonności do fascynacji życiem raczej w d uch u S chw eitzera niż Nietzschego.
R zeczyw iste ryzyko zaczyna się wówczas, gdy w o lu n tary zm nie je s t sprzężony z zasadą spraw iedliw ości. N ietzsche — jak wiadom o — odrzucał zasadę spraw iedliw ości w imię a rb itra ln e j h ierarch ii u g ru n
tow an ej na wolności in sty n k tu pojm ow anego biologicznie, jako siły k ategorycznie po rządkującej św iat i d y k tu ją c ej duchow i now e p ra wa. D ynam izm nowej m oralności m iał być to ta ln ą negacją tra d y c ji. Ale negacja ta w yn ik ała przecież z u przedniej diagnozy św iata i je go ety k i zbudow anej w ysiłkiem in telek tu . Można zatem pow iedzieć, że m oralistyczn y ek sp ery m en t instynktow nego życia odrzucał m o ralność jako zasadę duchow ą św iata i ud arem n iał w szelkie porozu m ienie w świecie w spólnych w artości (tradycji). Z takiego p u n k tu w idzenia duch był to ów „duch k sz ta łtu ją c y ” („form en der G eist”), służebny wobec tw órczego życia, o k tó ry m N ietzsche pisał w W oli
m o cy (Der W ille zu r M acht. V ersuch einer U m w e rtu n g aller W erte )T
iż jaw i się on tylko w sztuce jako „ostatniej czynności m etafizycz nej pośród europejskiego nih ilizm u ” („die letzte m etaphysische T ä tig k eit in n erh a lb des europäischen N ihilism us”) 5. R elaty w izacja
4 A. S ch w eitzer: W y b ó r p ism . W: I. L a za ri-P a w ło w sk a : S c h w e itz e r . W arszaw a 1976, s. 166 i n a stęp n y cy ta t s. 164.
s W n a jn o w szy m w y d a n iu k rytyczn ym (N ietzsch e: W erk e. K r itis c h e G e sa m t a u sg a b e. (KGW ). Hg. v o n G. C o lli und M. M ontinari. B erlin — N e w Y ork 1967 W. de G ruyter) odstąpiono od d oty ch cza so w ej p ra k ty k i w y o d ręb n ia n ia sk o m p ilo w a n eg o dzieła D e r W ille zu r M ach t i po raz p ierw szy op u b lik o w a n o
w szelkich sy stem ów m o raln y ch w imię tego, co now e i rów nie po d atne na zm ianę, okazuje się więc w ostatecznej in sta n c ji śro d k iem abso lutn ej e ste ty z a c ji życia, k tó re wznosi się k u tra n sc e n d e n c ji. Św iat p o zostaje w ru in ach . Ale ta prow o kacy jna re d u k c ja m oże mieć fu n k cję oczyszczającą. O tyle, o ile zdoła nas w y trącić z b ie r nego trw a n ia w tra d y c ji sk o stn iałej, więc m a rtw e j, lu b z u p o je n ia burzącym n o w ato rstw em . I w ty m w łaśnie w idzieli tw ó rczą ro lę Nietzschego Tom asz M ann, K a rl Jasp ers, P a u l R icoeur.
W a rty k u le N ietzsch e und C h riste n tu m (1938) Ja sp e rs stw ierd za, że dopiero w te d y , gdy u p rzy to m n im y sobie totalność N ietzsch eań sk ie- go nihilizm u, zdołam y pojąć zaszyfrow ane w nim w ezw anie do n a szej wolności. Z atrzy m an ie się na k tó ry m ś z torów jego m yśli spo tęg uje ty lk o naszą klęskę. Jego filozofia zostaw ia nam szansę ot w arcia: „Nie w sk azu je nam drogi, nie naucza żadnej w iary , nie staw ia na p e w n y m gruncie. Ju ż raczej nie daje nam spokoju, d ręc z y nas b ezu stann ie, przepędza z każdego schronienia, odm aw ia w szel kiej m aski. I w łaśnie przez to, że um ieszcza nas w sam ym środk u nicości, p rag n ie ofiarow ać n am b ezm iar p rzestrzeni; w łaśnie przez, to, że unaocznia nam nasze w ykorzenienie, pragnie um ożliw ić n am dosięgnięcie podłoża, z któ reg o się w yw odzim y” 6. P rz y k ate g o ry cz - ności N ietzschego jest to przecież jed n ak otw arcie parad o k saln e. To otw arcie pola spustoszonego przez nihilizm zupełny. T rzeba też do dać, że w łaśnie w tej pobudzonej aktyw ności człow ieka, k tó ry — o tw ierając się na m yśl filozofa — w ypełnia w artościam i za sta n ą pustkę, k ry je się w spom niane ryzyko.
P rag m aty czn y asp ek t filozofii życia sp raw ia, że jest to p rzede w szy stkim ryzyko społeczne. D em agogią jest jed n ak ocena filozofii tylko· z p e rsp e k ty w y jej recepcji ideologicznej, będącej ta k często zw y k ły m nadużyciem . R yzyko stw arza filozof, ale w iną w olno obarczać tego, kto w ychodzi m u naprzeciw ze sw ym k o n k retn y m i u sy tu o w a nym histo ryczn ie św iatem w artości — o ile, oczywiście, k a te g o rie w iny i k a ry są w danej sy tu a c ji w ogóle sensow ne. W ta k im p o lu w idzenia N ietzsche jaw i się jako fig u ra m oralnych dy lem ató w D ok
tora Faustusa.
3. We w spom nianym już tu n ie je d n o k ro tn ie eseju Filozofia N ietzschego w św ietle naszego dośw iadczenia To
sk ła d a ją c e się n a jego p rojek t szk ice i a fo ry zm y w o ry g in a ln y m u k ła d z ie z n o ta tn ik ó w , w ra z z fra g m en ta m i in n y ch ro zw ija n y ch w la ta ch 1885— 1888 k o n cep cji, częścio w o w z m o d y fik o w a n ej red a k cji. D w a c y ta ty stąd n ie c h a j w e sp r ą m oją arg u m en ta cję: „d ie letzte F orm des N ih ilism u s, w e lc h e den U n g la u b e n an e in e m e ta p h y s is c h e W e lt in sich sch ließ t (...)” (K G W V III 11 (99) oraz „die K u n s t a ls die e ig e n tlic h e A u fg a b e des L eb en s, d ie K u n st a ls m e ta p h y s is c h e T ä tig k e it” (K G W V III 14 (21)) i to sam o z w a ria n tem „ a ls d e ss e n m e ta p h y sisch e (...)” (K G W V III 17 (3)).
8 K. Jasp ers: N ie tz sc h e u n d C h ris te n tu m . W: A n eig n u n g u n d P o le m ik . M ün ch en 1968, s. 387.
R O Z T R Z Ą S A N I A I R O Z B IO R Y 1 4 4
m asz M ann zdecydow anie rozróżnia m iędzy oryginalną m yślą N ie tzschego a jej późniejszym i w ykładniam i. Rozróżnia więc m iędzy N ietzschem a nietzscheanizm em . Ale przecież m yśl filozofa nie trw a n a kształt izolowanej m onady, lecz odnaw ia się w ciągu in te r p re ta cji. I dlatego to przede w szystkim N ietzsche jest dla Tom asza M an na postacią tragiczną. N iem al dosłow nie pow raca w późnym eseju form uła, k tó ra w eseju -d zienn ik u Podróż przez Ocean z «Don K icho
tem » odnosiła się do w ieloznacznej w izji sennej, a tera z — p ro je k
tow ana w stecz — m a określać stosun ek Tom asza M anna do H am le- tow ej m aski N ietzschego: „Jeżeli chodzi o m nie, to jako głęboko p rz e ję ty czytelnik i «obserw ator» z pierw szego pokolenia następców m uszę przyznać, że w cześnie od k ry łem tu pok rew ieństw o (z H am le tem — E. F.) i dośw iadczyłem p rzy ty m ow ych m ieszanych uczuć, k tó re szczególnie w latach m łodzieńczych b y w ają czym ś tak bardzo now ym , niezw ykłym i p o ru szający m do głębi: by ła to m ieszanina czci i litości” 7. A w in n y m m iejscu Tom asz M ann w zm acnia H am - letow ą fig urę Nietzschego i dąży do w zbudzenia w spółczucia (czyżby to m iało być b ud u jące katharsis tragedii?) w czytelniku: „Byłoby czym ś w najw yższym sto pn iu nieludzkim , gdybyśm y te w szystkie ostre i w ysilone prow okacje p o w itali d rw in ą i przek leń stw em — ale byłoby też zw ykłą głupotą, gdybyśm y zareagow ali m o raln y m oburzeniem . M am y oto przed sobą los H am leta, trag iczn y los po znania, k tó re okazało się ponad siły(..)” 8. To nie N ietzsche stw o rzy ł podw aliny faszyzm u, to ju ż raczej — pow iada Tomasz M ann — faszyzm stw orzył N ietzschego o tyle, o ile filozofia m ocy w spół b rzm iała z n u rta m i epoki i została po tem przez in ny ch dop row a dzona do sk ra jn y c h konsekw encji, k tó re zresztą N ietzsche przeczu w ał i przed k tó ry m i ostrzegał.
4. N adzieję na tw órcze przekroczenie N ietzsche- ańskiego dośw iadczenia uzasad n iał Tomasz M ann przekonaniem
o ak ty w n ej roli czynnika duchow ego w k u ltu rz e i przekonaniem o n o rm aty w n ej fu n k cji m oralności wobec życia. Pogląd to zdecydo w anie polem iczny w obec w łaściw ej N ietzschem u rad y k aln ej opozy cji życia i etyki. Taką a lte rn a ty w ę uw ażał Tom asz M ann za jeden z głów nych błędów N ietzschego. To este ty k a jest przeciw ieństw em ety k i — stw ierdzał, polem izując z estetyzm em N ietzscheańskiej fi lozofii życia, p rzy znający m życiu zdolność tran scen d en cji kosztem ducha. O drzucenie k o n tro ln ej in stan cji ducha to przecież zarazem rezyg nacja z tra d y c ji jako h o ry zo n tu żyw ej pam ięci. M annow ską polem ikę z N ietzscheańskim przeciw staw ieniem życia i ducha m oż na by więc in terp reto w ać rów nież jako niechęć do skrajneg o eks p e ry m e n tu jako działania całkiem irracjonalnego, k tó re nie jest
7 T. M ann: N ie tz sc h e ’s P h ilo so p h ie im L ic h te u n se re r E rfah ru ng. W: M K 115, s. 21.
w stanie naw iązać tw órczego k o n tak tu z tra d y c ją jako horyzontem k ry ty czn y m . T rzeba też n a ty ch m iast dodać, że z dru g iej stro n y rezy g nacja z kategoryczności owego przeciw staw ienia pozbawia kategoryczności tra d y c ję , k tó ra otw iera się na spór z m otyw ow a nym n o w ato rstw em . N a rzecz tak iej in te rp re ta c ji przem aw ia fak t, że w sam ych początkach lat dw udziestych, gdy relację m iędzy d u chem a życiem ujm ow ał Tom asz M ann jeszcze w k ategoriach w y raźnie antynom icznych, rów nież tra d y c ja i e k sp ery m en t ujm ow ane b yw ały w m ocnym przeciw staw ien iu .
G dy Tom asz M ann m ówi w swoim eseju o N ietzschem na tem a t dialektycznego zw iązku m iędzy „życiem ” a „duchem ”, o „czasowej k o re k tu rz e ” św iadom ości i rozum u przez in sty n k t oraz o n ieu stan n ej i „wiecznie p o trz e b n e j” k o rek tu rze życia ze stro n y ducha, to jest on w ted y bardzo bliski filozofii k ry ty c z n ej. D ialektyka granic oka zu je się w ty m w y p ad ku filozofią o tw a rtą na spór podm iotowości, k tó ry c h wolność n ap o ty k a odm ienne p y tan ia w ram ach zastanej sy tu acji. T w orzenie now ych form , a w istocie w szelkie w ogóle dzia łanie tw órcze skazane jest bow iem na ograniczający horyzont: „ro dzim y się bow iem z ograniczonym h ory zo n tem ” .
P olem ika Tom asza M anna z n iek tó ry m i tezam i filozofii życia, sfo r m ułow an ym i przez N ietzschego, zdaje się świadczyć o tym , że nie rezygnow ał on z etycznej in te rp re ta c ji św iata. In te rp re ta c ji takiej to w arzyszy jed n a k u Tom asza M anna ironia, n ad er często akcento w ana i w prost sygnalizow ana czytelnikow i. T radycja, w ykształcenie (G oethow skie „B ild u ng ”) jest dla niego przedm iotem k ry ty k i b y n a j m n iej nie bezosobow ej, lecz k ry ty k i ze stanow iska egzystującego tu i teraz podm iotu. Św iadczy o ty m nie tylk o posługiw anie się k a te gorią życia czy osobowości przeży w ającej (to było jeszcze w Roz
ważaniach...), ale także dialek tyczn e problem atyzow anie odniesień
m iędzy h isto rią a m item (chociażby w tetralo g ii o Józefie i w eseju o lek tu rze Don Kichota). Z ab łąkan y m iędzy w ykształceniem a ży ciem jest M annow ski b o h a te r prob lem aty czn y, H ans C astorp. Do m in u jąca w całej tw órczości Tom asza M anna zasada „sowohl... als a u c h ” („nie tylko... lecz tak że...”) dochodzi do głosu i w jednym z ostatnich jego esejów Lob der V ergänglichkeit, 1952 (Pochwala
przem ijania), o któ ry m m ożna powiedzieć, że jest rzadkim p rzy k ła
dem bogactw a reflek sji filozoficznej połączonego ze zwięzłością ję zyka i z jego urodą. Dochodzi tam do głosu w niezdecydow anej do końca akceptacji filozofii życia, gdy scjen ty sty czn a o rien tacja w św ie- cie zostaje zakw estionow ana w imię tran scen d en taln eg o p o stulatu sensow nej całości, k tó ry nie pow ołuje się jed n ak na sub iek ty w n ą pew ność, lecz na egzystencjalne przeczucie: „In tie fste r Seele hege ich die V erm u tu n g (...)” (,,W n a jta jn ie jsz y m zakatku duszy żywię przeczucie(...)”) 9. A jeżeli posłucham y utrw alonego na płycie głosu
8 T. Mann: Lob d e r V e rg ä n g lic h k e it. W: M K 119, s. 393.
R O Z T R Z Ą S A N IA I R O Z B IO R Y 1 4 6
Tomasza M anna czytającego Lob der V ergänglichkeit, to okaże się, że w szystkie odcienie sceptycyzm u i nadziei, k tó ra płynie z filozo ficznej niew iedzy (w tak im sensie, w jakim rozum iał ją Ja sp e rs), w y rażają się w ironicznej in te rp re ta c ji słów: „Die A stronom ie, eine große W issenschaft(...)” („A stronom ia, owa znakom ita nauka(...)”). Tomasz M ann nie zgadzał się z d eterm in isty czn y m w y jaśnian iem duchow ej sy tuacji człow ieka, z jedn ostronnie naukow ą w y k ładnią św iata k u ltu ry , jej dotychczasow ej h isto rii i p raw rozw oju. Nie znajdziem y jed n ak u niego ta k rad y k aln ej rezygnacji (w sensie „odm ow y”) z poznania całości, z udziału św iatopoglądu w b u d ow a niu afirm acji życia i św iata, jak to było u S chw eitzera i u N ie tzschego (przy biegunow o różnych w yborach). Tom asz M ann p rz y w iązyw ał wagę do czynnika nieprzew idyw alnego, k tó ry nazy w ał „irraco n aln y m ” — do tego więc, aby w iedzy o rzeczyw istości lu d z
kiej nie sprow adzać do sy stem u koniecznych (lub m atem atycznie praw dopodobnych) uw aru nk o w ań. W iedza w y k raczająca daleko poza sferę poznania naukow ego i bliska pojęciu „ E rk en n e n ” u N ietzsche go stanow iła — jego zdaniem — jeden ze środków w spom agających tak ą refleksję o życiu, k tó ra chciałaby m ienić się krytyczną. P isał w praw dzie jeszcze w Rozważaniach...: „P ersö nlich keit ist Sein, nich t M einen(...)” („Osobowość jest byciem , a nie m niem aniem (...)”) 10, aie nie w ykluczał przecież i pró b orzekania o świecie i godził się na ich niekonsekw encje. Interesow ało go poszukiw anie m ediacji.
Także wówczas, gdy Tom asz M ann dystansow ał się od ek sp resjo - nizm u, była to nie ty le k ry ty k a eksp ery m en tow an ia, ile raczej n ie chęć do totalizującego języka negacji. Nie ty le chodziło o etyczne potępienie este ty k i ek spresjonistów (jak czynili inni adw ersarze), ile — na o dw rót — o d y sta n s wobec p rogram u now ej całości abso lu ty zu jącej. W okresie Rozważań..., gdy p rzew ażała u niego k ry ty k a ideologicznej d eterm in acji aktyw istów , sądom Tom asza M anna nie brakło jednostronności. P rz y zn a jm y jednak, że nie była to jedn o stronność pły n ąca z p o staw y rad y k a ln ej n ieto leran cji, k tó ra cecho w ała w dużej m ierze w łaśnie atakow anego przeciw nika (to o re d a k torze pism a „Die A ktio n ”, F ra n zu Pfem fercie, napisał jed en z k ry tyków : „er d u ld ete keine an d ere G esinnung neben sich” — „nie tolerow ał odm iennych poglądów w swoim otoczeniu” n ). Podobnie ek sp ery m en ty fu tu ry stó w sp o tk ały się z M annow ską k ry ty k ą nie z racji cech este ty k i, lecz ze w zględu na k o n tek sty społeczne. W ogłoszonym niedaw no, bo w 1977 r., pierw szym tom ie dzienników Tomasza M anna przeczytać m ożna pod d a tą 17 III 1933 r. n a stę p u jące zdanie: „O drażająco m od ern istyczn y tu p et, psychologicznie od
10 Mann: B e tra c h tu n g e n ein es U n p o litisch en ..., s. 366.
11 Ich sch n eid e d ie Z e it aus. E x p re ss io n is m u s u n d P o litik in F ra n z P fe m je r ts «A ktion » 1911— 1918. Hg. v o n P. R aabe, M ünchen 1964, s. 10 (w stąp P. R a a b e go).
pow iadający chw ili wobec k u ltu ra ln e j, duchow ej i m oralnej inw o- lucji. P ełn e rozm achu nowoczesne tem po, fu tu ry z m w służbie w ro giego przyszłości b rak u ideologii, gigantyczna reklam a nicości” 12. To nie p o tęp ien ie nowoczesności w sztuce, lecz raczej odrzucenie koncepcji w olności to ta ln e j, k tó ra — sprzym ierzona paradoksalnie z totalnym determ in izm em — spraw ia ostatecznie, że wolność pod m iotow ej, osobiście m otyw ow anej decyzji okazuje się b ru ta ln ie ogra niczona.
5. W róćm y na koniec jeszcze do Doktora Fau
stusa, gdzie spraw a totalności k ry ty k i i ek sp ery m en tu z jednej
strony, a sp raw a determ in isty czn eg o skostnienia tra d y c ji z drugiej w zasadniczy sposób w spółtw orzą sens dzieła. N ihilistyczny ekspe ry m ent A drian a jest k ry ty k ą to ta ln ą i dlatego przekracza granice sztuki i staje się rów nież p ro te ste m etycznym . D ąży do zniszczenia tra d y c ji jako w artości tak rad y k aln ie, jak to było u Nietzschego. Ale taka k ry ty k a to ta ln a w te d y jest m ożliwa, jeżeli — z drugiej strony — tra d y c ja jaw i się jako całość nakazująca kategoryczną powinność. W tedy bowiem przeciw staw ne racje zachow ania i zm ia ny jaw ią się w biegunow ej opozycji, zam knięte na spór i w zajem nieprzenikalne. I w ted y e k sp ery m en t może znaleźć się w św ietle dw uznacznym , jako działanie w oli kategorycznie p rzym uszającej. To w takim kontekście, jak sądzę, Zeitblom w idział analogię m iędzy winą A driana a w iną Niem iec. M etafizyczna p ersp ek ty w a owej w i ny — nie w ykluczonej jako dzieło diabła, czyli w szech d eterm inują- cej złej woli — była nieodłączna od naiw nej w ia ry Zeitblom a w je dnoznaczność etycznej in te rp re ta c ji św iata. G dy załam ała się p e rs pektyw a klasycznej kalokag ath ii, a św iat etyczny jako królestw o boskiego p raw a n a tu ry okazał się ideałem bezsilnym wobec zniew a lającego p orządku pań stw a, Zeitblom ow i pozostało w ycofanie się w sam otność. W alka jed n o stki z całością nie w ydaw ała się z takiego stanow iska m ożliw a. Całość bow iem pozostaw ała sobą, w „grze chach” sw ych w m ocy diabła, ale i nadal zam knięta przed podm io tow ą asp iracją do spraw iedliw ości w imie słusznego praw a. Analogia m iędzy losem A driana a losem Niemiec by łab y więc uw aru n k o w an a determ in izm em to taln y m , wobec którego ek sp ery m en t — jako idea rad y k aln ej zm iany — może okazać się w innym zniszczenia tra d y c ji jako całości etycznego św iata. Na podobnej zasadzie m ożna by p rze prow adzać p aralelę m iędzy losem A driana a losem Nietzschego oraz m iędzy losem N ietzschego a losem Niemiec.
Podobnie jak w m itycznie zw ielokrotnionym obrazie Nietzschego w eseju Podróż p rzez Ocean z «Don K ichotem », m am y więc i w Do
k to rze Faustusie do czynienia z pow tarzalną, m ityczną sytu acją. Do
jej rozum ienia p rzy d a tn a jest w ty m w y p ad k u K antow ska katego
12 T. M ann: T a g e b ü c h e r 1933— 1934. Hg. von P. de M endelssohn. F ran k fu rt/ M ain 1977.
R O Z T R Z Ą S A N I A I R O Z B IO R Y 1 4 8
ria zła rad y k aln eg o 13. Z daniem K an ta, wola będąca podstaw ą zła radykalnego niszczy zarazem podstaw ę w szelkich zasad i w yciska swe piętno n a w e t na tak im działaniu, k tóre jest obiektyw nie dobre. Można by w ięc pow iedzieć, że krańcow y w o luntaryzm A driana, jego odrzucenie w szelkich więzów tra d y c ji i rezygnacja z u w aru n k o w ań bliskością in n y ch ludzi otw ierały drogę złu rad y kalnem u . S y tuacja w gruncie rzeczy ta k bardzo nietzscheańska. Nie wzgląd na zasadę etyczną by ł dla A d rian a podstaw ą wyborów , lecz — przeciw nie — dążność do realizacji fo rm y w świecie sp raw dzalnym em pirycznie. Byłoby to w ięc owo odw rócenie porządku w arunków , burzące po stu la t całości i nazw ane przez K anta „skłonnością do zła” („H ang zum Bösen”). W ty m św ietle diabelski zakaz m iłości traci swój cha ra k te r ontologiczny, a jaw i się raczej jako granica w sferze ra d y k a l
nego zła.
Ryzyko, o k tó ry m m ów iliśm y już tu ta j przy okazji ety k i w o lu n ta ry - stycznej, u jaw n iło się oto w postaw ie negacji ru jn u ją c e j. Nie p rz y padkiem n ih ilisty czn a d e k laracja A driana sform ułow ana została w rozm ow ie z Z eitblom em , naiw nie nie rozum iejącym isto ty owego b u n tu . A przecież „o d ebrać” I X sym fo n ię — tzn. przede w szystkim „odebrać” S ch illero w sk ą Odę do radości i przeto zaprzeczyć ideało wi człow ieka, k tó ry jako klasyczny kaloskagathos pom im o w szyst ko a firm u je życie i św iat. K antow ski kontekst zła radykalnego oka zuje się w D oktorze F austusie chw iejny ze w zględu na to, że za rów no zło, ja k i m o d litw a o łaskę sk łan iają się nieodparcie ku onto- logii. O bserw acy jn y p u n k t w idzenia, jak i — m im o chęci uczestni ctw a — za jm u je Zeitblom , gdy nie szuka zarzew i zła także we w łas nym świecie, w iedzie w istocie do neu tralizacji radyk aln ego zagro żenia m oralnego, do zredukow ania jego m ożliw ych źródeł. K arl Jasp ers w sw ojej analizie 14 K antow skiej ro zpraw y o złu rady kaln ym zwrócił u w agę na tak ą w łaśnie tendencję do niw elującego up rzed m iotow ienia, chociażby u H egla i Nietzschego; gdy K a n t natom iast staw iał człow ieka w obec p y tan ia skierow anego ku sobie sam em u. W świecie A d rian a u przedm iotow ienie nigdy nie jest doprow adzone do końca. To w jego św iecie rodzi się przecież tegoż św iata dotyczące p y tanie: czy diabeł rzeczyw iście jest? P y ta n ie to znaczy w ątpliw ość, a więc i p o jaw ienie się granicy. A zatem m ożna sądzić, że wiedza o granicy — p o zw alająca oddzielić estetykę od etyki (co, ja k pam ię tam y, Tom asz M ann postu lo w ał w polem ice z N ietzschem ) — w spół tw orzy św iat D oktora Faustusa. Ale nie będzie to już ów św iat opo w iadany przez Z eitblom a i w idziany jego tylk o oczyma, lecz ten św iat, k tó ry o tw iera się przed czytelnikiem pragn ącym zrozum ieć
13 I. K ant: D ie R e lig io n in n e rh a lb d e r G ren zen d e r b lo ssen V e rn u n ft. W: W erk e. B erlin 1925. Bd. 6. Tu część za ty tu ło w a n a Ü ber d a s r a d ik a l Böse in d e r m e n s c h lic h e n N a tu r.
jego przedziw ną i tak w y raźn ą dwoistość, jego w ew n ętrzn e p ęk n ię cie i darem n ą nadzieję na scalenie. W tak niezw ykle złożony spo sób N ietzscheańska fig u ra D oktora Faustusa — jej realn y, m ożliw y i zm itologizow any sens — w y d an a jest sądow i czytelnika.
6. N ietzsche jako podm iot rad y k aln eg o m yśle nia i jako człow iek rad y k a ln ie cierpiący, a także N ietzsche jako
„w ielki m iłośnik m ask i” obecny był w sam ym śro d k u obszaru ży w ej pam ięci, na którego podstaw ie budow ał Tom asz M ann sw oją filozofię k u ltu ry . O dw oływ anie się do precedensów tra d y c ji — w a r
g u m entacji tekstó w eseistycznych i w k reo w aniu św iata w yobraźni zacierającego granicę m iędzy p ra w d ą a fikcją — było w ty m budo w aniu zasadą pierw szą. Ciągła re in te rp re ta c ja w artości zastanych, ocalanie tożsam ości pośród p y ta ń niesionych p rzez życie, to była w rozum ieniu Tom asza M anna p raw dziw a tw órczość „stw arzająca czas” 15. W tak iej w ielopodm iotow ej p rze strz e n i sp o ru jaw ił się N ietzsche, gdy Tom asz M ann podejm ow ał coraz to nowe p róby zm ierzenia się z sy tu a c ją w y b o ru m iędzy w artościam i niejedno znacznej przeszłości a niepew nej co do sw ych konsekw encji zm iany. W łaśnie ze w zględu na ten ogólniejszy aspekt M annow skiej filozofii k u ltu ry spróbow ałam raz jeszcze zastanow ić się nad — tak często ju ż rozw ażanym — stosunkiem Tom asza M anna do postaci i m yśli Nietzschego.
E lż b ie ta F e lik sia k
Recepcja myśli Nietzschego w Hiszpanii *
W śród k rajó w europejsk ich, do k tó ry c h dociera i w ielostronnie oddziaływ uje m yśl tw órcy Z a ra tu stry , niepoślednie m iejsce zajm u je H iszpania. R ecepcja N ietzschego w ojczyźnie C er- v an tesa przechodzi, podobnie jak gdzie indziej, przez różne fazy n a tężenia i p red ylek cji do określonych w ątków i tem ató w tak w aspek cie przekładow o-w ydaw niczym i k ry ty czn y m , ja k w zakresie w p ły w u poglądów niem ieckiego filozofa na o ryginalną tw órczość pisarzy i m y ślicieli hiszpańskich w okresie od początku la t dziew ięćdziesią ty ch X IX w. do połow y X X w.K lim a t in te le k tu a ln y końca europejskiego X IX w.: rozczarow anie do dotychczas dom inujących d o k try n polityczno-społecznych, teorii i p rio ry te tó w w dziedzinie n au k i i k u ltu ry , do czego należy dodać —
15 M ann: Lob d e r V e rg ä n g lic h k e it..., s. 392.
* A r ty k u ł ten p o w sta ł na p o d sta w ie stu d iu m h iszp a ń sk ieg o h isto ry k a lite r a tu ry G. Sobejano pt. N ie tz sc h e en E spaüa. M adrid 1967, ss. 687.