6433
i i i
Opłata u iszczo n a ry c z a łte m . Cena je d en zło ty.
ROK I. W A R S Z A W A , LIPIEC 1930 R, ZESZYT 6.
„WILNO JEST MOJE"
Z m ow y M a rsza łk a Piłsudskiego na Z je żd zie Legionistów w Wilnie, Sierpień 1928 r.
Znamienne oświadczenie redaktora prof. Waidemarasa:
„Litwa albo o trzym a Wi/no, a/bo n a leże ć będzie do Polski".
„Taukisilm* Keli&s".
s
K O MT U R I
o
Międzynarodowa W y s t a w a I K o m u n i k a c j i i T u r y s t y k i !
W P O Z N A N I U
<u»8
u&
ou o
W W y s t a w i e b i o r ą u d z i a ł 30 p a ń s t w §
§ z p i ę c i u k o n t y n e n t ó w §
s ©
s &
i O T W A R C I E DNI A 6 L I P C A 1930 8
9 «fó>
3 g
3 . «
"m; •! •! iT II i! ii Ii Ii li Ii Ii Ii Ii IM li li li li li i! i! ii i! i! i! i! i! i! i! i' ii iT i! i
l l i = l l l = l l l = l l i = I I I E I I I = i l l = H i = i | | E l l S i E i l i E i l l = ] i ! E I I I E I i l E l i f E I H E I I I E I I i E I I I = H I
HI =
III jjj
m iii
D R U S K I E N I K I
III
1
|T | ... ... .... ... ...
Hi Z A K ŁA D Z D R O J O W Y P O Ł O Ż O N Y NA BRZEGU NIEM NA
=: śród rozległych lasów sosnowych — stacja klim atyczna |jy E Kąpiele solan k o w e, borow inow e i k w a so w ę g lo w e , III
0 ! K Ą P IE L E ' RZECZNE W [NIEMNIE .1 KA SK ADO W E W ROTNICZANCE. =
m m m
iii
UJ P rzyro d o le czn ictw o (kąpiele powie trzno-słoneczne)
j j j HY DROPA TJA, ELEK TR O TER A PJA , INHA LA TORIU M .
rr. Pobyt urozm aicony przez w y cie czki w bliższe i dalsze
— okolice, czółna na jeziorach, zabawy I gry sportowe
E S e z o n t r w a o d 1 5 » g o m a j a d o 3 0 - g o w r z e ś n i a , j j i
III E
ss Ceny kart kuracyjnych i wanien zniżone, III
III E
E ILI
E I I I S I I I E I I I E I I I E I I I E I I I E I I I E I I * E i l S E I I « E I M E l l l E l i l E M E I I I E I I 1 E I I I E I I 1 E I I I E I I I =
PRENUMERATA KWARTALNA Zł. 6, PÓŁROCZNA Zł, 12. ROCZNA Zł, 24,
K O N T O
P K, O, N r.
C Z’ E K O W E ’ W a r s z a w a
21,560]
T A R Y F A O G Ł O S Z E N I O W A N>A . O S T A T J N I E J SjT R] 0 N I E
W A R S Z A W A LIPIEC 1539 r.
Z J A Z D C Z Ł O N K Ó W K. N. III.
P.O.W. „W SCHÓD”
RE D A K C JA i A D M IN IS T R A C JA w W A R SZA W IE , ul. CHM IELNA M "21 m. 3, TELEFOM 415-76.
W dniu 1 czerwca 1930 r. w kościele garnizonowym w War
szawie odbyło się nabożeństwo żałobne za tych bohaterskich członków P. O. W. „Wschód", którzy polegli w walkach party
zanckich, lub ponieśli śmierć najstraszniejszą — z ręki zbi
rów G. P. U,
Liczne miasta, dworki i zaścianki kresowe za kordonem naszych granic, oddały Polsce najdroższą ofiarę krwi — życie swych najukochańszych w Rodzinie. I jeśli mózgi zawodowych polityków spopiela pył zapomnienia o tych bezimiennych ofia
rach, to społeczeństwo polskie nie może nigdy o nich zapomnieć!
Po nabożeństwie, w gościnnych salonach Zrzeszenia pra
cowników P. K. O. (pl. Napoleona) otwarty został zjazd człon
ków P. O. W. „Wschód" (K. N. 111).
Ustępującemu Zarządowi, zebrani uchwalili jednomyślnie
absolutorium i wyrazy uznania. Prezesem nowego Zarządu wy
brano Wojewodę Wołyńskiego p. Henryka Józefskiego, a vice- prezesem mjr. Ziemiańskiego.
Zjazd zaszczycili swą obecnością m. in. Prezes Rady Mi
nistrów, Walery Sławek i podsekretarz stanu, pułk. Schaetzel.
Po zjeżdzie, w malinowej sali hotelu „Bristol" odbyła się koleżeńska wieczerza, na której, wśród serdecznego nastroju, przypomniano sobie dawne dzieje z „roboty peowiackiej" na Ukrainie, w Rumunji, na Kaukazie, Kubaniu, w Mińszczyźnie, Moskwie, Petersburgu i na Murmanie, albowiem zasięg tej „ro
boty", aż tak dalekie zakreśla kola. O tej ofiarnej pracy, po
dajemy na str. 10 „Kresów Wschodnich" wyczerpujący artykuł.
M. G.
2 K R E S Y W S C H O D N I E
N a m a r g i n e s i e p o d r ó ż y w i l e ń s k i e j Prezydenta Rzeczypospolitej.
Rów nocześnie z pobyłem F eldm arszałka Hinden- burga na wyw czasach w Prusach W schodnich zapadła uchwała gabinetu R z e s zy N iem ieckiej o u jed n o sta j
nieniu programu politycznego dla Prus W schodnich.
Zgodnie z p rzy ję ty m programem 7 m nisterstw gospo
darczych w spółdziałać będzie nad realizacją tych w ażkich planów. Ze w zględu ńa konieczność w y a sy gnowania specjalnych kred ytó w na ten cel, kred ytó w dw um iliardow ych, odnośny p ro jekt ustaw y został już skierow any do parlam entu. Tak się d zieje w N iem czech, które wierne sw em u hasłu ,,drang nah osten“ me w y r z e k ły się idei rewanżu. D yscyplina w ew nętrzna, praca i oszczędność oraz należycie zorganizowana propaganda prasowa — oto drogi rozumnego postępo- wania państw owo m yślących niemców.
A to li u nas inaczej, inaczej...
Stracone ze szczytóuj w ła d zy partyjnictw o pro
wadzi celowo i konsekw entnie ,,sw oja p o litykę re
w a n ż u ': po przez zohydzanie Polski zagranica, p rzez oddanie M inistra Skarbu Czechowicza pod sad T ry bunału Stanu — doszło ju ż do szczytu absurdu, żąda
jąc ustąpienia Pana P rezyd en ta R zeczyp o sp o litej. Co najciekaw sze, że żądanie to w ysuw a się w momencie, k ie d y w upalne dni czerw cow e nasz M ajestat P ań
stw o w y miast w ypoczyw ać w zaciszu, pełni bez chwi
li. w ytchnienia sw ój ciężkj obowjązek.
O b jeżd żją c placów ki naszej pracy kulturalno- gospodarczej na ziem iach Kościuszki, R ejtana, Trau- guta, M ickiew icza i P iłsudskiego, P rezyd en t R z e c zy pospolitej p rzy jm u je ho łd y i m em orjały od narodów z nami zw iązanych — od białorusm ów i U twinów, ba
da ich troski i bóle, w nika w potrzeb y m ieszkańców tej krainy „łez i krw i", by po powrocie do sto ljcy w y dać odnośne zarządzenia panom ministrom, za rząd ze
n ia ,'k tó re przyn a jm n iej częściowo ulżą c ię żk ie j dolj ludności kresow ej.
I oto w przededniu p rzyja zd u do W arszaw y spo
tyk a Pana P rezyd en ta histeryczn y wniosek o oddania Go pod sąd T ryb u n a łu Stanu, jakikolwiek broniona przez opozycję ko n stytu cja w yraźnie mówi, że odpo
w iedzialnym i za rzą d y w kraju są li tylk o m in istro wie. N ie p rzyp u szcza m y ani na chwilę, aby m ożna b y
ło posądzić m enerów opozycji centrolew ej o zdradę kraju, atoli n iestety! ich ostatnie w y b ry k i są tak gru
bo nieprzyzw oite, że zasługiw ałyby w yłącznie na milczącą pogardę, g d yb y nie w chodził tu ta j w grę interes państwa.
S ytu a cja m iędzynarodow a i ciężki k ry zy s gospo
darczy w kraju, w ym agają od niezależnej opinji pu
blicznej i od całego społeczeństw a — postawienia kropkj nad i. M usim y się domagać od m iarodajnych c zyn n jk ó w zakończenia okresu próbnych rozgryw ek, obliczonych na opamiętanie sę zaciekłych par ty j ni- ków. O statni swoim postępow aniem dow iedli, że nje chcą sen tym entu w stosunku do siebie od tych, k tó rzy pam iętając d zieje w alk w spólnych o w yzw olenie Pol
ski -— nie moga się zdecydow ać na radykalne rozwią
zanie przew lekłej, szko d liw e j dla kraju, walki.
R zą d posiada inicjatyw ę i zb y t w iele środków na zlikw idow anie te j now ej konfederacji obrażonych m ę
żów stanu, k tó rzy od tylu lat mącą u m y sły ludu pra
cującego m am idłem w ła d zy .,robotniczo - włościań
sk ie j“ a mimo to od zarania N iepodległości rozbijają celowo w ielki ruch lu do w y — miast .do połączyć i zor
ganizować w jeden w ielki obóz włościański.
Ci fa łszy w i obrońcy d e m o k r a c i k t ó r z y broniąc sutych obrażonych am bicyi, narażaj a w ielka idee d e mokracji na zo h yd zen ie. m usza raz wreszcie być usu
nięci z areny życia politycznego P olski. Stare m eto
dy, dobre w zgrzybia łej A u strii, nie moća być dła m ło dego i ofiarnego pokolenia Polski — szkołą n a u k i rzą
dze ni a państivem. Taką szko łę stw orzyć n a leży jak- najrychlej, likw idując papierowych rewolucjonistów>
drogą jeśli nie zm iany ustroju, to przyn ajm n iej dro
gą — rozwiązania parlam entu, zadekretow ania nów ei ordynacji w yborczej, w której to zmianie należy uw zględnić okręgi jednom andatow e, aby dać m o ż
ność głosować na ludzi, a nie na zw odnicze cyf ry ano
nim ów p a rtyjnych.
Ziemie W schodnie będą w dzięczne Panu P re zy dentow i, a z niemi reszta R zeczyp o sp o litej, o jle po powrocie do stolicy — przyw róci zakłócony spokói w kraju, tak jedn ak niezbędny dla dalszego szybkiego rozw oju gospodarczego.
Ten spokó j potrzebny jest nam, na Kresach W schodnich i Zachodnich, w obliczu naszych wrogów, k tó rzy od zachodu sygnalizują sw oje właściw e zam ia
ry, prow okując in cy d e n ty graniczne, a od północy u żyw a ją bratniej nam L itw y! dla w ytw orzenia Piemon tu Polskiego. Jeśli dodam y, że od W schodu nadcho
dzą raczej wieści, stw ierdzające uspokojenie w ew nątrz rządu sowieckiego m iast spodziew anej anarchji na ostatnim zje źd zie sowietów , to zachowanie sję na
szych groźnych sąsiadów powinno się stać dla nas w skaźnikem co nam uczynić należy.
Michał Gonerko.
K R E S Y W S C H O D N I E 3
B ro n isła w Tokaj
Wiejski Uniwersytet Ludowy w świetle potrzeb Kresów Wschodnich
II.
W poprzednim a rty k u le w stępnym podałem k ró tk ą historję pow stania U n iw ersy tetu Ludow ego w Danji, przeniesieniu się jego idei do Polski i w re szcie konieczność po w stania podobnej placów ki na K resach W schodnich. W niniejszym a rty k u le pragnę w ykazać bliżej po trzeb y wsi kresow ej w św ietle U. L. Nie mogę tu mówić o w szystkich p o trzeb ach życiow ych K resów, poniew aż jest ich ta k w iele i są tak różnorodne, że nie sposób w szystkich nazw ać i określić- Będę się natom iast s ta ra ł poruszyć tylko te kw estje, k tó re mogą być om aw iane w ram ach tJ.L.
Przy określeniu owych p o trz e b najlepiej będzie, gdy zejdziem y z p ied estału naszycn stanow isk zgóry, a p ostaram y się wejść m iędzy ludzi do w iosek k r e sow ych i tam na miejscu przyjrzeć się bliżej ich p r a cy i życiu.
Zacznijmy od życia gospodarczego; od stan u p o siadania i od form y p rac y na roli. Je że li w eźm iem y p rze c ię tn e gospodarstw a, złożone z 8 — 10 dziesię
cin ziemi średniej w artości, to w p orów naniu z po- dobnem gospodarstw em w Danji, zobaczym y tu b a r dzo niski stan k u ltu ry rolnej; przed ew szy stk iem z a uw ażym y n ied o stateczn ą upraw ę ziemi, b ra k od p o w iednich narzędzi rolniczych, nieznajom ość w artości ziemi, b ra k naw ozów sztucznych, odpow iednich g a
tun ków zbóż, hodowli bydła, trzo d y chlew nej, d ro biu i t. p. oraz zupełnie inną stopę życiow ą ludzi.
Sieje się, orze, sadzi, ale ziem ia daje zaw sze go
rszy plon, niżby należało. Z roli ta k upraw ionej nie w ystarcza bardzo często n aw et na w yżyw ienie w ła snej rodziny.
N arzędzia rolnicze, naw ozy sztuczne, odzież oraz inne a rty k u ły codziennej p otrzeb y ro lnika są drogie, niew spółm ierne do cen arty k u łó w sprzed aży własnej.
S tąd b ra k pieniędzy. B rak ich na ubranie, na naukę, na p o trzeb y gospodarskie, ba... b ardzo czę
sto na sól.-.
Czy tylko sam rolnik choruje na b ra k pieniędzy!
Nie! Z tej przyczyny horuje inteligencja, rząd, sam o
rząd y i organizacje społeczne. D latego jesteśm y św iadkam i załam ania się w ielu p rac z tego pow odu, a może jeszcze więcej z b rak u um iejętności celowej organizacji p ra c y i um iejętnego w ydaw ania p ien ię dzy,.. T aki stan jest w szędzie u nas.
Życie jest ciężkie, Ludziom b ra k zm ysłu radości
życiowej. Ję c z ą z biedy, a nie um ieją się jej pozbyć.
Chłop powie, że on prosty, nieuczony. Nie wie, jak zaradzić biedzie, nie daje się jej, ale ona silniejsza...
Z aczyna opuszczać ręce.
C złow iek o wyższej k u ltu rze um ysłowej, in te li
gentny, prędzej znajduje wyjście z biedy. P rz e d e w szystkiem sta ra się jej zapobiec- Najczęściej nędza m aterjalna pow oduje ubóstw o duchowe.
K iedy się rozm aw ia z ludem np. o szkole, sły szy się bardzo często niepochlebne rzeczy: niechęć do niej, do nauczycielstw a, do w ładz szkolnych, do ośw iaty, bo mu się w ydaje, że w szyscy chcą, by chłop był ciemny, głupi — bo łatw iej z niego b ra ć p ien ią dze; a zresztą, gdzieżby tam chcieli chłopa dopuścić do zdobycia nauki, do w ładzy, do rządu. Sądzi, że dlatego na wsi nie ma pełn ych 7 klas szkół powsz., że dlatego dzieci zostają po p a rę lat w tych sam ych oddziałach i t. p.
Szkolnictw o pow szechne spełnia w ielkie z a d a nie, ale posiada jeszcze ogrom ne braki. P rzed ew szy st
kiem b ra k pełn ych 7 kl. szkół pow sz., k tó re d a w a łyby m łodzieży pełn e e lem en tarn e w ykształcenie.
Dziś zaledw ie nieliczne jednostki m ają m ożność k o rzy stan ia z tak ich szkół. Szkoły średnie ogólno
k sz ta łcą c e dla ludu, jak już poprzednio w spom niałem , są niedostęp ne; rolniczych oraz innych zaw odow ych brak.
Z resztą dzisiejszy system szkolny jest straszny, p ełen biurokracji, niew olniczego trzym ania się p ro gram ów m inisterjalnych, nakazujący nauczycielstw u bezw zględne ich w ykonanie. Do program ów tych n a rzucone są podręczniki, k tó ry c h nauczycielstw o się trzym a, jak to n ący brzytw y. To sk rępo w an ie zabija n a w e t u zdolnych jed n o stek sam odzielne p o szu kiw a
nie lepszych m etod w ychow aw czych, rado ść w p r a cy, p iękno w duszach m łodzieży; nie pozw ala na w y tw orzen ie się sw obodnej i radosnej atm osfery w za
jem nego w spółżycia m iędzy nauczycielstw em , a d zie
ćmi; m iędzy nauczycielstw em , a w ładzam i szkolne- mi, sk ąd płyną szykany, nienaw iści i obniżanie z n a czenia w artości wychow aw czych- N auczycielstw o od dzieci w ym aga nadm iernych w ysiłków , zapam iętania przepisan y ch w iadom ości, w ielu książek, zeszytów i t. p. m aterjałów ,
Tym czasem dzieci są biedne, bardzo często gło
dne, źle odziane, skutk iem czego pozbaw ione sił i zdolności do przyjm ow ania w yznaczonych porcyj nauki. Na w ychow anie b ra k czasu. W tak ich w a ru n
k a c h dzieci się p sują od m aleńka, a nauczycielstw o się denerw uje, bije je pokryjom u, bo oficjalnie nie wolno, o czem w iedzą niety ik o rodzice, ale i dzieci, sk u tk iem czego dzieją się na tem tle najrozm aitsze tragedje szkolne, dom owe i społeczne.
W ioski kresow e, to m ieszanina różnych n a ro dow ości: polskiej, ruskiej, białoruskiej, litew skiej i rosyjskiej. N arodow ości te posiadają różny stopień k u ltury, ró żn e zw yczaje i obyczaje, w łaściw ości;
ró żne religje, w ierzenia narodow e, trad ycje oraz n aj
rozm aitszy stop ień posiad an ia dobr m aterjalnych.
W ioska podzielo n a jest niekiedy na dwie lub trz y części, albo zupełnie pom ieszana n arodow ościo
wo. W jednej części żyją polacy, w drugiej białorusi- ni, w trzeciej litwini, albo pom ieszani w szyscy razem .
P a ra lja k a to lic k a jest tu ż obok praw osław nej, albo ta o sta tn ia obok pierw szej, albo jedn a mieści się na tere n ie drugiej.
Zycie prywatne, społeczne, narodowe i religijne krzyżuje się ze sobą i wszyscy jakoś godzą się ze sobą. Jedni arugim pomagają, jak mogą, żenią się ze sobą i nikt tam nie wie dobrze, jaki kto jest. Chyba, że specjalnie klos przybył zdaieka do wioski, a do
brze mu się powodzi, posiada lepsze gospodarstwo, dużo pieniędzy, kłoś o nim z władz, czy organiza- cyj pamięta, wówczas przychodzi świadomość, że to PolaK, czy .Litwin, że pewnie od rządu otrzymuje pie
niądze lub od organizacji i zaraz idą wyrzekania na rząd, na sejm i t. d-, i t, d,, a nikt nie pomyśli, że 011 sam sob*e zapracował na wszystko. Podobne sytua
cje zdarzają się, jeśli w tej samej wiosce jest szkoła białoruska i polska, albo mieszana. Zawsze jedne dzieci są lepiej traktowane od innych, zależnie od pochodzenia nauczyciela, albo od celu, w jakim da
na szkoła powstała... Lud widząc to, zaczyna spo
strzegać różnice i szukać ich przyczyn.
M ożna pow iedzieć naogoł, ze lud żyje i żyłby n ad al w atm o slerze zgody narodow ościow ej i religij- nej, gdyby nie różnice m ajątkow e, albo gdyoy nie ci, k tó rz y celow o p rac u ją n ad p o rozniem ein ludu m ię
dzy sobą, Ludzie stojący na wysoKim poziom ie k u l
tu ry prędzej znajdują w spólny język w ew n ętrzn y i w spom ą nić porozum ienia, niż ludzie sto jący na n i
skim poziom ie. Jed n o cześn ie inaczej reagują na ró ż ne żormy życia, pły n ące zzew n ątrz. A le w tak ic h w arun kacn , jak ie dziś m am y na K resach, b ra k jest sam odzielnego tw órczego życia. \V łaśnie różni b u dziciele, z a rab iacze i dorabiacze się n a krw aw ym pocie ludzkim ro b ią swoje. To kusiciele ze w scho du- F o tem księża i popi w y d zierają sobie w zajem nie grosz i dusze ludzkie, w p ro w ad zają zam ęt i k łótnie narodow ościow e i religijne do w iosek kresow ych.
W szyscy obiecują raj. J e d n i na ziemi, drudzy w niebie, a są i tacy, k tó rz y obiecują i tu i tam . Lud słucha. Je d n i w ierzą i czekają, opuszczając się je
dno cześn ie w p rac y ; inni „spluną" z b o k u n a to w szy
stk o i trw ają przy swojem, a są i tacy , k tó rz y s p rz e dają się za pieniądze. Czas płynie, Zam iast lepiej, robi się gorzej. N ikt nikom u darm o nic nie dał. T rz e ba sobie sam em u w szystko w ypracow ać. Ludzie się rozczarow ują, zam ykają w ew n ętrznie i stają się obo
jętn i na w szystko, n aw et na tak ie rzeczy, k tó re p o w inny ich poruszyć do głębi. Nie w idać tam ra d o ści w życiu na wsi. Panuje jakaś szaro ta codzienna, zadum anie i sm ętek.
J e śli się zajrzy do w ioski i dłużej w niej p osie
dzi, w ów czas widzi się jak ludzie często w lecie w y
chodzą p rze d ch aty w k ożuchach zim owych, boso, albo w łapciach : chudzi, bladzi, niezaradni jak n ę dzarze. W nocy śpią na ty ch sam ych kożuchach i przy k ry w ają się nimi na piecach i ta k ciągle zimą i latem . Czy m oże być m ow a o higjenie w tak ich w a ru n k a c h ? A przecież sp o ty k a się ch aty obszerne, w ygodne, a n aw et zam ożne'.. W w ielu dom ach bez żadnej tru dn ości m ożnaby życie urządzić zupełnie inaczej. J e s t tyle słońca, a ludzie go nie czują i nie w idzą. W szędzie sp o ty k a się u ludzi b ra k w iary we w łasne siły, b ra k w iary w lepsze jutro ,b rak w iary w ludzi, w ich do b rą wolę, w ich uczciw ość, szla- techność i bezinteresow ność.
Przychodzi się na wieś, widzi się, że trz e b a k o m uś pom óc, np. pożyczki na podniesienie gosp o dar
stw a, obiecuje się to uczynić bezinteresow nie. W re szcie s ta ra n ia z o stały uw ieńczone pom yślnym s k u t
kiem , pożyczkę dostał, a jednak lęk a się i p o d ejrze
wa, że to nie był czyn bezinteresow ny, że m usiał m ieć w tem swój in te res ten, k to się do tego p rz y czynił. W idzi się, że k to ś jest biedny, płacisz więc za niego lek arza, czy szkołę, albo za m leko, w imię m iłości b ratniej, a on cię posąd za o in te res w tem.
Je śli chcesz gdzieś w wiosce, w k tó re j m ają ziemię w k ilk u n a stu p o rzn ięty ch pasach, skom asow ać — nie ch cą się za nic zgodzić, bo podejrzew ają cię o w y
zyskanie ich, o osobisty w tem in te res; w olą się m ęczyć, ale nie chcą się zgodzić na zm ianę. Jeśli przyjdzie do w yboru kogoś na k o m endan ta straży pożarnej m iejscowej, na p rez e sa k oła m łodzieży, k ó ł
ka rolniczego, albo do w yboru z arząd u spółdzielni, nie m ogą znaleźć uczciw ych ludzi i zgóry p rzesydzają u danie się roboty. Je śli znów nauczyciel, czy ktoś inny p rag n ie w prow adzić w e wsi jakieś ulepszenia, m uszą nieraz całe la ta czekać, aż im się to uda, bo znów nie w ierzą w sk uteczn ość ty ch zmian, I ta k na każdym kro k u. P rzy k ład ó w m ożnaby przytoczyć całe setki. Ludzie nie w ierzą sobie i k łó cą się ze so
bą, n ap ra w d ę nie w iedząc o co. D op atru ją się jedni w drugich zła, a nie chcą w idzieć dobra. S potyka się to zarów no w sto sunk ach rodzinnych, sąsiedzkich, w gminie, w organizacjach społecznych, w życiu na- rodow em i narodow ościow em .
J e śli głęboko w nikniem y w psychikę chłopa, w jego h istoryczne w arunk i życia, zależność od in
nych, złe tra k to w a n ie jego osoby, stanow isko sp o łeczne i t. p., to łatw iej będzie nam zrozum ieć dzi
siejsze jego w łaściw ości, tem bardziej, że i dziś spo
ty ka się jeszcze z faktam i podobnego tra k to w a n ia ludu, np. przez obyw atelstw o, księży, albo u rzęd n i
ków, k tó rz y każą w tej samej spraw ie po k ilk a razy przychodzić do urzędu, nieraz z odległości 30 -— 50 lkm., lub w yczekiw ać p rzed okienkiem całem i godzi
nami. Nie ma dobrej woli w poszanow aniu człow ie
ka, jego p ra c y i czasu. T ak samo ksiądz i pop nie w nika w to przy załatw ian iu p o trzeb religijnych, czy parafianin ma co w g arn ek włożyć, czy nie. P o dobnie robi apo sto ł polityczny, czy narodow ościow y, k tó ry w ychodząc na b a rk a c h ludu, zd ziera z niego o statn ie grosze, mówi mu o poczuciu narodow em , a sam dobrze wie, do jakiej narodow ości należy. Czy lud p a trz ą c na tak ie życie może mieć zaufanie? Czy zdolny jest zobaczyć w duszy w łasnej, swego są sia da, czy bliźniego lepsze życie, skoro mu go n ikt nie p o k azu je? S k ąd ma mieć w iarę w dob rą wolę in
nych, skoro jej nie ma we w łasnej duszy, w siebie sam ego?
Skąd ma on robić dobrze bliźniem u, sąsiadow i, kied y jem u nikt nie p okazuje jak ma to robić!
Pow iada, że nauczyciel uczy, bo mu płacą, to musi, ale ta k uczy, aby tylko nie u tra c ił posady.
Nie w ierzy w jego ideow ą, b ezin tereso w n ą pracę.
R ząd ta k robi, żeby wziąć jak najw ięcej podatków , bo z czego żyliby u rzęd n icy ? PoSeł jest w tedy do
bry, kiedy są w ybory, bo chce, żeby go w ybrali do następnego sejmu, in stru k to r pięknie mówi, bo ma za to d o b rą p łacę i t. d., i t. d. T ak m ówią starzy, a m łodsi słuchają, p a trz ą się na świat, obserw ują i uczą się.
D latego na wsi kresow ej panuje w szędzie n ie
w ia ra i gnuśność, bo w szędzie widzi chłop inne ży
cie, niżby chciał, a jeśli w ystąpi z czemś, to p rz e k onają go, że nie ma racji i boi się drugi raz w y stę pow ać. P rz esta je w ierzyć w p racę szlach etn ą innych, w e w łasne siły, w to, co sam robi i w to, co dzieje się w okół niego, obojętnieje i staje się nieczuły.
S k u tk i tego są te, że nie bierze się do żadnej p rac y wyższej, nie w ierzy w postęp, w to, że m oże być lepiej i że on sam będzie m iał siły coś zmienić. Umie jedynie trw a ć w egzystencji życiowej, bo musi, ale nie p osiad a żadnej zaradności w p o stępo w aniu n a p rzó d w budow ie lepszego życia, w p rzetw arzan iu istniejących w aru nk ów na lepsze, w przebudow ie życia na inne, odpow iadające jego potrzebom .
P osiada ziemię, gospodarstw o, ale nie um ie z n ie go w ydobyć odpow iednich w arto ści; nie zdaje sobie spraw y, co z tego m ożna zrobić; nie widzi siebie i swojej roli w tem gospodarstw ie jako b udow nicze
go, jako człow ieka czynu...
B rak jest św iadom ości tego, co dobre. Szuka się
złego b ardzo często tam , gdzie jest dobro. Nie umie się w yciągnąć r ą k po rzeczy piękne, b rać je, h arm o nizow ać w codziennem życiu i dlatego jest źle.
W praw dzie ludzie tęsk n ią w szędzie do czegoś le p szego, p ragną zm iany na lepsze, ale ta tęsk n o ta jest ta k a nieokreślona. W ije się w duszy każdego czło
w ieka pasm o za pasm em , ale jakaś ta k a nieznana, obca nieśw iadom a i daleka... O t ta k a jakaś biedna tęsknota...
To, cośm y wyżej poruszyli, to tylko drobne m i
gaw ki życia, ale z tych m igaw ek m ożna sobie w y prow adzić ogólne w nioski i ogólny stan dzisiejsze
go życia na K resach. J e s t on znany w szystkim . Czy u n iw e rsy te t ludow y jest w stan ie zm ienić w szystko na lep sze? W szystkiego nie. A le U. L. w Danji wy- dźw ignęły n aró d duński z upadku, nędzy i p o niże
nia. A co ma do zrobienia w tak ic h w a ru n k ach W iej
ski U n iw ersy tet Ludow y na K resach W schodnich?
O tem w następn ym num erze.
Wągrodno, dnia 10.VI.30 r.
ECHA Z KOWIEŃSZCZYZNY
ZGUBNE SKUTKI FILONIEMIECKIEJ POLITYKI LITWY.
Fatalne dla Litwy skutki dotychczasow ej poli
tyki Kowna, zaprzedającej kraj Niemcom, nlie dały na siebie długo czekać. O sławiony traktat handlo
wy litew sko - niem iecki, robiący z Litwy kolonję niemiecką, już zgóry skazywiał ją ma zagładę gospo
darczą. Ostatnia podw yżka ceł agrarnych niem iec
kich uderzyła przedewazystkiem Litwę, stwarzając w ręcz katastrofalną sytuację dla jej eksjportu.
W obrotach zagranicznych Litwy, Niem cy zajmo
w ały dotychczas pierw sze miejsce 60% eksportu li
tew skiego szło do Niem iec, z drugiej zaś strony im
port z Niem iec na Litwę dosięgnął w r, ub. pow aż
nej kw oty 150 milj. litów na w artość ogólną 306 milj.
litów całego imp|ortu. Dla Litwy ziatem handel z Niemcami staniowił dotychczas podstaw ow ą po
zycję bilansu handlowego' i płatniczego. O statnie jednak cła niem ieckie uniemożliwiają już dla Litwy w szelką kalkulację w yw ozow ą do Niem iec, jak to wykażą najlepiej następujące przykłady: przeciętny koń roboczy w Niem czech kosztuje 710 litów, na Litwie 400 litów. N ow e cło od konia tego typu w y nosi 360 litów, co już naw et bez kosztów triansiportu uniemożliwia w yw óz do N iem iec, Podobnież z nie
rogacizną: 50 kg. żywej wagi w N iem czech kosztuje 150 litów, na Litwie 106, Jeżeli doliczym y do tego koszty transportu, to również wywóiz nie m oże się opłacać. W reszcie masło: na Litwie certa za kg.
w ynosi 6 litów, w Niem czech 6,25 lit,, cło 1.2 lit.
Przytoczony stan rzeczy, istniejący dla w szystkich prawie produktów hodowlanych, uniemożliwia zu
pełnie ekspert litew ski, to też sjytuacja, jaka się w y tworzyła, wzbudziła w ielkie zaniepokojenie gospo
darczych sier litew skich. Odbywają się zebrania organizacyj gospodarczych, izb handlowo - przemy
słow ych etc,, które zastanawiają się, w jaki sposób zaradzić złu,
W . B.
kach dzieci się psują od maleńka, a nauczycielstwo się denerwuje, bije je pokryjomu, bo oficjalnie nie wolno, o czem wiedzą nietylko rodzice, ale i dzieci, skutkiem czego dzieją się na tem tle najrozmaitsze tragedje szkolne, domowe i społeczne,
Wioski kresowe, to mieszanina różnych naro
dowości: polskiej, ruskiej, białoruskiej, litewskiej i rosyjskiej. Narodowości te posiadają różny stopień kultury, różne zwyczaje i obyczaje, właściwości;
różne religje, wierzenia narodowe, tradycje oraz naj
rozmaitszy stopień posiadania dobr materjalnych.
Wioska podzielona jest niekiedy na dwie lub trzy części, albo zupełnie pomieszana narodowościo
wo. W jednej części żyją polacy, w drugiej białorusi- nd, w trzeciej litwini, albo pomieszani wszyscy razem.
Paratja katolicka jest tuż obok prawosławnej, albo ta ostatnia obok pierwszej, albo jedna mieści się na terenie drugiej.
Zycie prywatne, społeczne, narodowe i religijne krzyżuje się ze sobą i wszyscy jakoś godzą się ze sobą. Jedni arugim pomagają, jak mogą, żenią się ze sobą i nikt tam nie wie dotirze, jaki kto jest. Chyba, że specjalnie kłos przybył zdaieka do wioski, a do
brze mu się powodzi, posiada lepsze gospodarstwo, dużo pieniędzy, kłoś o mm z władz, czy organiza- cyj pamięta, wówczas przychodzi świadomość, że to PolaK, czy JLitwin, że pewnie od rządu otrzymuje pie
niądze Iu d od organizacji i zaraz idą wyrzekania na rząd, na sejm i t. d-, i t. d., a nikt me pomyśli, że on sam sobie zapracował na wszystko. Podobne sytua
cje zdarzają się, jeśli w tej samej wiosce jest szkoła białoruska i polska, albo mieszana. Zawsze jedne dzieci są lepiej traktowane od innych, zależnie od pochodzenia nauczyciela, albo od celu, w jakim da
na szkoła powstała... Lud widząc to, zaczyna spo
strzegać rozmce i szukać ich przyczyn.
Można powiedzieć naogoł, że iud żyje i żyłby nadal w atmosferze zgody narodowościowej i religij- nej, gdyby me rozmce majątkowe, albo gdyDy nie ci, którzy celowo pracują nad porozmemem ludu mię
dzy sobą. Ludzie stojący na wysoKim poziomie kul
tury prędzej znajdują wspólny język wewnętrzny i wspuxxią nić porozumienia, niż ludzie stojący na ni
skim poziomie. Jednocześnie inaczej reagują na róż
ne formy życia, płynące zzewnątrz. A le w takich warunkacn, jakie dziś mamy na Kresach, brak jest samodzielnego twórczego życta. Właśnie różni bu
dziciele, zarabiacze i dorabiacze się na krwawym pocie ludzkim robią swoje, i o kusiciele ze wscho
du- Potem księża i popi wydzierają sobie wzajemnie grosz i dusze ludzkie, wprowadzają zamęt i kłótnie narodowościowe i religijne do wiosek kresowych.
W szyscy obiecują raj. Jedni na ziemi, drudzy w niebie, a są i tacy, którzy obiecują i tu i tam. Lud słucha. Jedni wierzą i czekają, opuszczając się je
dnocześnie w pracy; inni „spluną" z boku na to w szy
stk o i trw ają p rzy swojem, a są i tacy, k tó rz y sp rz e dają się za pieniądze, Czas płynie. Zam iast lepiej, robi się gorzej. N ikt nikom u darm o nic nie dał. T rz e ba sobie sam em u w szystko w ypracow ać, Ludzie się rozczarow ują, zam ykają w ew nętrznie i stają się o bo
jętn i na w szystko, n aw et na ta k ie rzeczy, k tó re p o w inny ich poruszyć do głębi. Nie w idać tam ra d o ści w życiu na wsi. Panuje jak aś szaro ta codzienna, zadum anie i sm ętek.
Je śli się zajrzy do w ioski i dłużej w niej p osie
dzi, w ów czas widzi się jak ludzie często w lecie w y chodzą p rz e d ch aty w k ożuchach zim owych, boso, albo w łap ciach : chudzi, bladzi, niezarad ni jak n ę dzarze. W nocy śpią na tych sam ych kożuchach i przy k ry w ają się nimi na p iecach i ta k ciągle zimą i latem . Czy m oże być m owa o higjenie w tak ic h w a ru n k a c h ? A przecież sp o ty k a się ch aty obszerne, w ygodne, a n a w e t zamożne-., W w ielu dom ach bez żadnej trud n ości m ożnaby życie urządzić zupełnie inaczej. J e s t ty le słońca, a ludzie go nie czują i nie widzą. W szędzie sp o ty k a się u ludzi b ra k w iary we w łasne siły, b ra k w iary w lepsze jutro ,b rak w iary w ludzi, w ich dob rą wolę, w ich uczciw ość, szla- techność i bezinteresow ność.
P rzychodzi się na wieś, w idzi się, że trz e b a k o m uś pom óc, np. pożyczki na podniesienie gosp o dar
stw a, obiecuje się to uczynić bezinteresow nie. W re szcie s ta ra n ia z o stały uw ieńczone pom yślnym s k u t
kiem , pożyczkę dostał, a jed nak lęk a się i p o d ejrze
wa, że to nie był czyn bezinteresow ny, że m usiał m ieć w tem swój in te res ten, k to się do tego p rz y czynił. W idzi się, że k to ś jest biedny, płacisz więc za niego lek arza, czy szkołę, albo za m leko, w imię m iłości bratniej, a on cię p osądza o in te res w tem.
Je śli chcesz gdzieś w w iosce, w k tó re j m ają ziemię w k ilk u n a stu p o rzn ięty ch pasach, skom asow ać nie ch cą się za nic zgodzić, bo podejrzew ają cię o w y zyskanie ich, o osobisty w tem in teres; w olą się m ęczyć, ale nie ch cą się zgodzić na zm ianę. Jeśli przyjdzie do w y bo ru kogoś na ko m en d an ta straży pożarnej m iejscowej, na p rez e sa k oła m łodzieży, k ó ł
ka rolniczego, albo do w yboru z a rz ą d u spółdzielni, nie m ogą znaleźć uczciw ych ludzi i zgóry p rzesydzają udanie się roboty. Je śli znów nauczyciel, czy ktoś inny p ragn ie w prow adzić w e wsi jakieś ulepszenia, m uszą n ieraz całe la ta czekać, aż im się to uda, bo znów nie w ierzą w sk uteczn ość ty ch zmian. I ta k na każdym kro ku . P rzy k ład ó w m ożnaby przytoczy ć całe setk i. Ludzie nie w ierzą sobie i k łó cą się ze so bą, nap raw d ę nie w iedząc o co. D o p atru ją się jedni w drugich zła, a nie chcą w idzieć dobra. S po tyk a się to zarów no w sto su n k ach rodzinnych, sąsiedzkich, w gminie, w organizacjach społecznych, w życiu na- rodow em i narodow ościow em .
J e ś li głęboko w nikniem y w psychikę chłopa, w jego h istoryczne w aru n k i życia, z a le ż n o ś ć od in
K R E S Y W S C H O D N I E 5
nych, złe tra k to w a n ie jego osoby, stanow isko spo
łeczne i t. p., to łatw iej będzie nam zrozum ieć dzi
siejsze jego w łaściw ości, tem bardziej, że i dziś spo
ty k a się jeszcze z faktam i podobnego trak to w an ia ludu, np. przez obyw atelstw o, księży, albo u rzę d n i
ków, k tó rz y każą w tej samej spraw ie po k ilk a razy przychodzić do urzędu, nieraz z odległości 30 — 50 lkm., lub w yczekiw ać p rzed okienkiem całem i godzi
nami. Nie ma dobrej woli w poszanow aniu człow ie
ka, jego p rac y i czasu. T ak samo ksiądz i pop nie w nika w to przy załatw ian iu p o trzeb religijnych, czy parafianin ma co w g arnek włożyć, czy nie. P o dobnie robi apo sto ł polityczny, czy narodow ościow y, k tó ry w ychodząc na b a rk a c h ludu, zdziera z niego o statn ie grosze, mówi mu o poczuciu narodow em , a sam dobrze wie, do jakiej narodow ości należy. Czy lud p a trz ą c na tak ie życie może mieć zaufanie? Czy zdolny jest zobaczyć w duszy w łasnej, swego są sia da, czy bliźniego lepsze życie, skoro mu go n ik t nie p o k azu je? Skąd ma mieć w iarę w dobrą wolę in
nych, skoro jej nie ma we w łasnej duszy, w siebie sam ego?
Sk ąd ma on robić dobrze bliźniem u, sąsiadowi, kiedy jem u nikt nie pokazuje jak ma to robić!
Pow iada, że nauczyciel uczy, bo mu płacą, to musi, ale ta k uczy, aby tylko nie u tra c ił posady.
Nie w ierzy w jego ideow ą, b ezin tereso w n ą pracę.
R ząd ta k robi, żeby w ziąć jak najw ięcej podatków , bo z czego żyliby u rzęd n icy ? Poseł jest w ted y do
bry, kiedy są w ybory, bo chce, żeby go w ybrali do następnego sejmu, in stru k to r p ięknie mówi, bo ma za to do b rą p łacę i t. d., i t. d. T ak m ówią starzy, a m łodsi słuchają, p a trz ą się na św iat, obserw ują i uczą się.
D latego na wsi kresow ej panuje w szędzie n ie
w iara i gnuśność, bo w szędzie widzi chłop inne ży
cie, niżby chciał, a jeśli w ystąpi z czemś, to p rz e ko nają go, że nie ma racji i boi się drugi raz w y stę pow ać. P rz esta je w ierzyć w p rac ę szlach etn ą innych, w e w łasne siły, w to, co sam robi i w to, co dzieje się w okół niego, obojętnieje i staje się nieczuły.
S k u tk i tego są te, że nie b ierze się do żadnej p racy wyższej, nie w ierzy w postęp, w to, że m oże być lepiej i że on sam będzie m iał siły coś zmienić. Umie jedynie trw a ć w egzystencji życiowej, bo musi, ale nie p osiad a żadnej zarad n ości w p o stęp ow an iu na~
p rźó d w budow ie lepszego życia, w p rze tw a rza n iu istniejących w arunk ó w na lepsze, w przebudow ie życia na inne, odpow iadające jego potrzebom .
P osiada ziemię, gospodarstw o, ale nie um ie z n ie go w ydobyć odpow iednich w arto ści; nie zdaje sobie spraw y, co z tego m ożna zrobić; nie widzi siebie i swojej roli w tem gospodarstw ie jako b udow nicze
go, jako człow ieka czynu...
B rak jest św iadom ości tego, co dobre. Szuka się
złego bardzo często tam , gdzie jest dobro. Nie umie się w yciągnąć r ą k po rzeczy piękne, b rać je, h arm o nizow ać w codziennem życiu i dlatego jest źle.
W praw dzie ludzie tęsk n ią w szędzie do czegoś le p szego, p ragn ą zm iany na lepsze, ale t a tę sk n o ta jest ta k a n ieokreślona. W ije się w duszy każdego czło
w ieka pasm o za pasm em , ale jakaś ta k a nieznana, obca nieśw iadom a i daleka... O t ta k a jakaś biedna tęsknota...
To, cośm y wyżej poruszyli, to tylko drobne mi
gaw ki życia, ale z tych m igaw ek m ożna sobie w y prow adzić ogólne w nioski i ogólny stan dzisiejsze
go życia na K resach. J e s t on znany w szystkim . Czy un iw ersy tet ludow y jest w stan ie zm ienić w szystko na lepsze? W szystkiego nie. A le U. L. w Danji wy- dźw ignęły n aród duński z upadku, nędzy i p o niże
nia. A co ma do zrobienia w tak ich w aru n k ach W iej
ski U n iw ersy tet Ludow y na K resach W schodnich?
O tem w następ n ym num erze.
Wągrodno, dnia 10.VI.30 r.
ECHA Z KOWIEŃSZCZYZNY
ZGUBNE SKUTKI FILONIEMIECKIEJ POLITYKI LITWY.
Fatalne dla Litwy skutki dotychczasow ej poli
tyki Kowna, zaprzedającej kraj Niemcom, nie dały na siebie długo czekać. Oslawloiny traktat handlo
wy litew sko - niemiecki, robiący z Litwy kolonję niemiecką, już zgóry skazy wiał ją nia zagładę gospo
darczą. Ostatnia podw yżka ceł agrarnych niem iec
kich uderzyła przedewazystkiem Litwę, stwarzając w ręcz katastrofalną sytuację dla jej eksportu.
W obrotach zagranicznych Litwy, Niem cy ziaimo w ały dotychczas pierw sze miejsce 60% eksportu li
tew skiego szłso do Niem iec, z drugiej zaś strony im
port z Niem iec na Litwę dosięgnął w r, ub, pow aż
nej kw oty 150 milj. litów na wartość ogólną 306 milj.
litów całego imp|ortu. Dla Litwy ziatem handel z Niemcami statóowił dotychczas podstaw ow ą po
zycję bilansu handlowego i płatniczego. Ostatnie jednak cła niem ieckie uniemożliwiają już dla Litwy w szelką kalkulację w yw ozow ą do Niem iec, jak to wykażą najlepiej następujące przykłady: przeciętny koń roboczy w Niem czech kosztuje 710 litów, na Litwie 400 litów. N ow e cło od konia tego typu w y
nosi 360 litów, c«o już naw et bez kosztów transportu uniemożliwia w yw óz do Niem iec. Podobnież z nie
rogacizną: 50 kg. żywej w agi w Niem czech kosztuje 150 litów, na Litwie 106, J eżeli doliczym y do tego koszty transportu, to również w yw óz nie m oże się opłacać. W reszcie masło: na Litwie cena za kg, w ynosi 6 litów, w N iem czech 6,25 lit., cło 1.2 lit.
Przytoczony stan rzeczy, istniejący dla w szystkich prawie produktów hodowlanych, uniemożliwia zu
pełnie ekspert litew ski, to też sytuacja, jaka się w y tworzyła, wzbudziła w ielkie zaniepokojenie gospo
darczych sier litew skich. Odbywają się zebrania organizacyj gospodarczych, izb handlowo - przemy
słow ych etc., które zastanawiają się, w Jaki sposób zaradzić złu.
W . B.
6 K R E S Y W S C H O D N I E
W iktor S zr e n ia w a
Na dalekich szlakach Chrobrego
II.
Kijów — m iasto, obejm ujące pow ierzchni 399 km 3, liczy obecnie 538.099 (na 1.1.28 r.) m ieszkań
ców, w tem 216.528 U kraińców , 125.514 Ro,sjan, 13.706 P o lak ów i 104.256 żydów. Zaznaczyć należy, że w r. 1912-tym, gdy Kijów liczył 497.187 m iesz
k ańców — sk ła d narodow ościow y p rz e d sta w ia ł się zupełnie inaczej. P o la k ó w było w ów czas 41.025, ży dów zaś tylko 58.172. Podczas w ojny liczba Polaków zw iększyła się do 60.000. Z z estaw ien ia cyfr p o w y ż
szych w idocznem jest, iż po dczas gdy ilość P o la ków, w sk u te k m asowe) em igracji do kraju, w zg lęd
nie rozp ro szen ia po w siach, zm niejszyła się praw ie p ię c io k ro tn ie , ilość żydów, n iek ręp o w an y ch obecnie stre fą osiadłości, zw iększyła się przeszło d w u k ro t
nie. N iem niej ciekaw e b ę d ą cyfry c h a ra k te ry z u ją c e w zro st K ijow a w ciąg u ostatn ieg o stulecia. W ro k u
1825 Kijów liczył 45.000 m ieszkańców , w r. 1857—
57.000, w r. 1897 — 247.000, w r. 1914 — 626.000.
Z z estaw ien ia pow yższego w idocznem jest, iż ciągły w zro st ilości m ieszk ańcó w w Kijowie, po wojnie, a zw łaszcza po rew olucji nie ty lk o u s ta ł zupełnie, lecz n a w e t w p ro st p rzeciw n ie: liczba m ieszkańców od ro k u 1914 zm niejszyła się p raw ie o 100.000.
Mimo ta k pow ażnego o d se tk a (około 50%) U kraińców , Kijów, jak to iuż w spom niałem wyżej, nie jest bynajm niej m iastem ukraiń sk iem . N a u l i cach języ ka ukraińskiego , po za w łościanam i p rz y jezdnym i, p raw ie 'nikt nie używ a. M iasto to ma a k u ra tn ie ty le icech i p r a w p rzy obecnym stanie rzeczy do nazw y u k raiń sk ieg o , ile nasze W ilno do ty tu łu stolicy litew skiej. P o lity k a narod o w o ściow a sow iecka jest zbyt skom plikow ana i p o sia d a zbyt w iele sprzeczności, by m ożna ją p om inąć m ilcze
niem. i j ; \Ą\
J u ż w czasie w ielkiej wojny, a zw łaszcza w o k resie porew olucyjnym na tere n ie całej U k ra i
ny, zarów no w śród sfer inteligencji, jak m ieszczań
stw a i bardziej uśw iadom ionego w ło ściań stw a uk raiń sk ieg o , p o w sta w a ć zaczęły b a rd z o p o w ażne sam o rzu tn e p rą d y narodw e, o p iera ją c e się pr>zede- w szystk iem na zasad ach całk o w iteg o sep araty zm u i nie wolne, rzecz p ro sta , jak zaw sze w p o c z ą tk a c h k sz ta łto w a n ia się pod bnego ruchu, od objaw ów ja skraw ego, c z ę sto k ro ć szowinizm u.
U strój sow iecki, dając fikcyjne p ra w a p o sz c z e gólnym narodow ościom ,, zam ieszk ały m na te re n ie b. Im perjum Rosyjskiego, do som oo k reślenia, s tw o rzyw szy rzekom o niezależne rap u b lik i n aro d o w o ściow e, nie obliczył w w ielu w y p ad k ach tych e fe k tów, jakie pod ob neg o rodzaju p o lity k a n a ro d o w o ściow a, p rz y ogólnem niezad o w o leniu ludności z obecnego sta n u rzeczy, m oże spow odow ać. N ie
zależnie bow iem od pro g ram u cen traln ego , k tó ry przew iduje ruch naro d ow ościo w y , tylk o w tak ic h ram ach, by nie m ógł on zaszk o dzić in te re so m Zw iąz
ku Sow ieckiego i polityce p artji, uśw iadom ienie n aro d o w e p o g łębia się coraz bardziej, lecz p o w o duje co raz częstsze odchylenia i zm uszając w ładze
c e n tra ln e do ciągłych „zm ian", „ p o p raw ek ", „uzu- pełnień" i t. p., w sum ie stan ow iących cały szereg sprzeczno ści i ndekonsekw encyj. P o do bn y sta n rz e czy m a m iejsce na K aukazie, w repu b likach T a ta r skich, a p rze d e w sz y stk ie m na U krain ie. W innych rep ublikach, jak n a p rz y k ład w B iałoruskiej, s to sunki nie są ta k n a p rę ż o n e dla zupełnej obojętności ludności, w zestaw ien iu z k tó rą , stale p o d k reśla n y w ybitnie narodow ościow y c h a ra k te r tych republik jest zdecyd ow aną fikcją.
O środkiem , gdzie m ożna z pow odzeniem p r z e p ro w a d z ać studja m eto d sow ieckiej polityki n a ro dow ościow ej jest w łaśnie Kijów. Pomimo pozo rn ej
„ukrainizacji" bolszew icy nie śpieszą się bynajm niej z w yrugow aniem czarnosecińskich cech tego zru sy
fikow anego d o szczętu o środka. Kijów ma widocznie służyć jako p u n k t zespolenia elem entów rosyjskich, w ła sn ą sw ą graw itacją, h am ujący ch zb y t gorliwie w y ko nan ie plan ów ukrainizacyjnych. T em należy rów nież tłóm aczyć ciągłe dążenia M oskw y do n a w iązania b ezpo śred n ieg o k o n ta k tu z Kijowem, omi
jając C harków . I aczk olw iek dla zachow ania p o z o rów pozo staw io n o w Kijowie w szystkie n ajw ażniej
sze u k raiń sk ie ośrodk i k u ltu ra ln e , m uzea, uczelnie, p o sta ra n o się jednocześnie sk ręp o w ać je w p o su n ię ciach do tego stopnia, iż m ow y być nie m oże o p ra w dziw ym rozw oju ruchu narodow ego. Z resztą, ja s k ra w ym p rzy k ła d em teg system u by ł nied aw n o z a k o ń czony p ro c e s Z w iązku W yzw olenia U kriny, w skład którego, p ro w k a c ja G. P. U. w ciągnęła n ajw ybitniej
szych p ro fe so ró w u k raiń skich . S p raw a ta jest z a ra zem dow odem , że niezależnie od „kazionnej" (rzą
dowej) ukrainizacji, ruch sam o rzu tn y potężnieje z dnia na dzień .U k rain izacja przym usow a na tere n ie
„ P raw o b rz e ż a" n a p o ty k a znacznie trudniejsze w a runki, aniżeli to m a m iejsce na „L ew obrzeżu", gdzie zarów no sk ła d n aro do w o ściow y ludności, jak też i jego n astro je są m niej skom plikow ane. U kram iza cja ta, ograniczająca się w łaśnie do czysto form al
nej stro ny , n a polu k u ltu raln em o strożnie balansuje, by nie w zbudzić tendencyj szow inistycznych. W łaści
w ie w szy stk o p o leg a nie na ro-zwoju k u ltu ry n a ro dowej i szczepieniu rzeczy now ych w ścisłem uzgod
nieniu z m ożliw ościam i i p o trzebam i lokalnem i, lecz na dosłow nem tłu m aczeniu w szystkiego na język ukraińsk i, któ reg o form y gram atyczne i słow nictw o dotychczas z re sz tą nie uzgodniono.
Z arów no1 po m iastach i m iasteczkach , jak też po w siach, gdzie chłop nie rozum ie isto ty u k ra in i
zacji sow ieckiej i n ie odgranicza zu pełnie U k rain y S ow ieckiej od re s z ty Zw iązku, k w e stja , czy m iej
scowi u k ra iń c y n ależą do u k raińsk iej k o m u nisty cz
nej p a rtji, ozy też w ogóle do p a rtji kom unistycznej, bez p o d k re śle n ia narodow ości, nigdy nie b yła ak tu aln ą, a w rez u lta c ie k ilk u letn ich rządów c h a r
kow skiego „u riad u " p o w sta ła tylko grupa t. zw ukraiń ców - m oskiew skich, k tó ra to grupa m a p e w ne znaczen ie ty lk o w szkolnictw ie i w w ojsku, w in
nych zaś d ziałach i w a rstw ac h społeczny ch nie w y chodzi p oza ram y, c h a ra k te ry z u ją c e lojalnych w zglę
dem rząd u obyw ateli.