• Nie Znaleziono Wyników

Dekonstrukcjonizm w teorii literatury

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Dekonstrukcjonizm w teorii literatury"

Copied!
31
0
0

Pełen tekst

(1)

Ryszard Nycz

Dekonstrukcjonizm w teorii

literatury

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 77/4, 101-130

(2)

RYSZARD NYCZ

DEKONSTRUKCJONIZM W TEORII LITERATURY

Dekonstrukcjonizm można rozumieć najogólniej jako literaturoznaw ­ czą orientację ukształtow aną przez badaczy am erykańskich zainspirowa­ nych filozoficzną twórczością Jacques’a D erridy, której w głównej mie­ rze zawdzięczają oni filozoficzne oraz operacyjno-analityczne podstaw y swej refleksji krytycznej. Określenie takie ma charakter restrykcyjny. Nie uwzględnia bowiem innych aspektów i zakresów oddziaływania myśli dekonstrukcjonistycznej — jako stanowiska filozoficznego, strategii poli­ tycznego działania, ogólnometodologicznej kry ty k i podstaw nauk hum a­ nistycznych, itd. Pomija w zasadzie także ukształtow aną w kręgu idei D erridy teoretyczną praktykę badaczy innych narodowości, przede wszy­ stkim francuskich (Agacinski, Benoist, Kofmann, Lacoue-Labarthe, N an­ cy), ale także angielskich, australijskich czy niemieckich. Wydaje się prze­ cież, że nigdzie indziej dekonstrukcjonizm nie osiągnął takiego stopnia ważności, upowszechnienia, system atyzacji i instytucjonalizacji — prze­ sądzających o w ykształceniu jego modelowej postaci — jak właśnie wśród badaczy literatu ry pracujących w Stanach Zjednoczonych 1.

Przez entuzjastów dekonstrukcjonizm traktow any tam bywał, w sk raj­ nych przypadkach, jako szkoła tajem nej wiedzy o uniwersalnej mocy w yjaśniania lub przeciwnie — po prostu jako niepowtarzalna okazja w łą­ czenia własnego krytycznego dyskursu w „wolną grę” sygnifikacji, w y­ zwoloną z naukowych rygorów ścisłości i racjonalności. Przez przeciwni­

1 Świadczy o tym najlepiej opinia Jacques’a Derridy, zauważającego, że dekon­ strukcja jest uznawana w Europie za produkt am erykański (choć ani on, ani de Man nie są Amerykanami) i że nawet on sam zw ykł traktować dekonstrukcję jako coś specyficznie am erykańskiego, łatw o i trw ale zasym ilowanego przez instytucje kształcenia uniw ersyteckiego oraz głęboko związanego z charakterem am erykań­ skiej kultury. Z jego punktu widzenia „tautologią jest m ówić o dekonstrukcji w A m e­ ryce — dekonstrukcja jest Am eryką”. Zob. streszczenie fragm entu wykładu J. D e r ­ r i d y D econ stru ction in A m erica , w ygłoszonego wiosną 1984 w Irvine, dokonane przez J. H i l l i s a M i l l e r a w jego w ypow iedzi na sympozjum pn. „ M a r x ism an d D e c o n s tr u c tio n ”, a zamieszczone w: „Genre” 1984, nr 1/2 („Special Topics”, [nr] 9: D e c o n s tr u c tio n a t Yale ), s. 87. Dziękuję prof. dr. M ichałowi G ł o w i ń s k i e m u za uprzejm e zwrócenie mi uwagi na ten numer „Genre’u”.

(3)

102 R Y S Z A R D N Y C Z

ków natomiast uznaw any bywał on odpowiednio albo za rodzaj m afij­ nego stowarzyszenia badaczy dążących do opanowania dyscypliny, jak również umysłów mniej krytycznych słuchaczy, sugestyw ną retoryką przekazu swych dziwacznych poznawczo i szkodliwych wychowawczo po­ glądów, albo też, kiedy indziej, za w yraz nieszkodliwego „derridadaiz- m u”, którego hedonistyczny nihilizm pełnić m iałby funkcję kom pensa­ cyjną dla literaturoznaw ców znużonych jałowością swych w yrafinow a­ nych dociekań, zniechęconych marginalnością swej pozycji czy nieistot- nością swej wiedzy 2. Tak czy owak, płynąca z powierzchownej fascyna­ cji bądź pryncypialnego potępienia sekciarsko-ludyczna atm osfera tow a­ rzyszyła dekonstrukcjonizmowi od początku, tyleż przydając m u rozgło­ su i popularności, co przyczyniając się do zminimalizowania w artości jego rezultatów poznawczych, których istotną dwuznaczność, tj. własność nie- rozstrzygalności, bardzo trudno jest niekiedy oddzielić od dwuznacznej au ry jego społecznego funkcjonowania.

W dwudziestoletniej już historii dekonstrukcjonizm u (który nb. sam nie chce być ani teorią, ani metodą, ani szkołą) wyodrębnić można trzy fazy, typowe zresztą dla dziejów każdej teorii w szerokim rozum ieniu okresy konstytuującego rozwoju, instytucjonalizacji oraz adaptacji i k ry ­ tycznych przekształceń. Za mom ent spektakularnej inauguracji tego ru ­ chu uznaje się powszechnie referat pt. Struktura, znak i gra w d ysku r­

sie nauk hum anistycznych, wygłoszony przez D erridę na konferencji, jaka

pod hasłem „Języki badań literackich a nauki hum anistyczne” odbyła się jesienią 1966 na Uniwersytecie Johnsa Hopkinsa w Yale 3. Żyw y od­ dźwięk i w zrastające zainteresowanie, jakie wzbudziły sformułowane tam po raz pierwszy na gruncie am erykańskim idee i procedury analityczne Derridy, stymulowały zarówno kolejne prace filozofa, które ukazały się w następnych latach i w krótce przełożone zostały na an g ielsk i4, jak

2 Zob. m.in. M. H. A b r a m s , The D e c o n s tr u c tiv e A ngel. „Critical Inquiry” 1977, nr 3. — D. D o n o g h u e , D e c o n str u c tin g D econstruction. „New York R eview of Books” 1980, nr 12. — F. L e n t r i e c h i a , A f t e r th e N e w C riticism . Chicago 1980. — M. H. K e e f e r , D e c o n s tr u c tio n a n d th e G nostics. „The U niversity of Toronto Quarterly” 1985, nr 1. Zob. też uwagę P. d e M a n a (P r e f a c e . W: A l l e ­ gories of Readin g. Figurai L a n g u a g e in R ousseau, N ie tz s c h e , R ilk e , a n d P rou st. N ew H aven and London 1979, s. X) o częstych błędnych przedstawieniach dekon- strukcji, „lekceważonej jako nieszkodliw a akademicka gra lub denuncjowanej jako terrorystyczna broń”.

s J. D e r r i d a , S tr u c tu r e , Sign, an d P l a y in th e D iscourse of th e H u m a n Sciences. W zbiorze: T he S tr u c tu r a l is t C o n tr o v e r s y : th e L a n g u a g es of C ritic ism an d th e Scie nces of Man. Ed. by R. M a c k s e y and E. D o n a t o . Baltim ore 1970. (Przekład polski M. A d a m c z y k ; w: „Pamiętnik Literacki” 1986, z. 2).

4 Oto lista w ażniejszych prac J. D e r r i d y przełożonych na język angielski: De la g r a m m a to lo g ie . Paris 1967 — O f G r a m m a to l o g y . Transi, and Preface G. Ch. S p i v a k . Baltimore 1974; L ’É c r itu r e et la d ifférence. Paris 1967 — W r itin g and D ifferen ce. Transi. A. B a s s . Chicago 1978; L a V o ix e t la p h é n o m è n e : in tro d u c tio n

(4)

i energiczna aktywność badawczo-dydaktyczna grupy uczonych z uniw er­ sytetu w Yale, w tym zwłaszcza Paula de Mana, Jam esa Hillisa Millera oraz G eoffreya H. H artm ana. Za orientacyjną datę zamknięcia tej pierw ­ szej, założycielskiej i badawczej fazy literaturoznawczego dekonstrukcjo­ nizmu uznać w ypada rok 1979. Ukazała się wówczas antologia Decon-

struction and Criticism (traktow ana jako spóźniony m anifest tej „szko­

ły ”), zaw ierająca teksty de Mana, Millera, H artm ana, Blooma i D erridy (który przez pew ien czas w ykładał w Yale), a poświęcona w większej lub mniejszej m ierze T ryu m fo w i życia, nie ukończonemu poematowi Shelleya. W tym że roku opublikowano również: najważniejszą z dekon- strukcjonistycznych książek de Mana Allegories of Reading; obszerną an­ tologię poststrukturalistycznych prac pt. T extual Strategies, z instruk- tyw nym w stępem Harariego; oraz trzecią ważną książkę zbiorową pt.

Martin Heidegger and the Question of Literature, konfrontującą D erri-

dański dekonstrukcjonizm z Heideggerowskim projektem destrukcyj­ nej poetyki.

Fazę drugą, analitycznej kodyfikacji oraz poważnej krytyki, świadczą­ cej o w ybitnej, ustalonej już pozycji nowej orientacji, wyznaczają książ­ ki m etakrytyczne, jakie jej wyłącznie, lub w przeważającej mierze, po­ święcono. Myślę tu o pracach Balsey i Lentricchii z r. 1980, o dwóch książkach Cullera (z r. 1981 i 1982), o dwóch książkach Norrisa (z r. 1982 i 1983) oraz o książkach Leitcha z 1983 i G oodhearta z 1984 r o k u 5. W tym okresie ukazują się także kolejne prace czołowych badaczy tej orientacji; prócz wspom nianych należy tu wymienić przynajm niej nazwiska B arba­

au p r o b l è m e d u signe d an s la p h é n o m é n o lo g ie de Husserl. P aris 1967 — Speech a n d P h e n o m e n a , and O th e r E ssays on H u s s e r l’s T h e o r y of Signs. T ransi. D. B. A 11 i- s ο n. E v a n sto n 1973; La D iss ém in a tio n . P aris 1972 — D issem ination. T ransi, w ith an In trod u ction B. J o h n s o n . C hicago 1981; Positio ns; e n tr e ti e n s a v e c H enri Ronse, Julia K r i s t e v a , J e a n -L o u is H oudebine, G u y S c a r p e tta . P aris 1972 — Positions. Transi. A. B a s s . C hicago 1981; M a r g es d e la philosophie. P aris 1972 — M argin s of P h ilo­ soph y. T ransi. A . B a s s . C hicago 1982. W an g ielsk im przekładzie ukazało się po­ n adto k ilk a n a ście in n ych , p om n iejszych pism D erridy, p u b lik o w a n y ch zarów no w czasop ism ach , jak w od d zieln ych edycjach .

5 C. B a l s e y , C ritica l P ractice. L ondon 1980. — L e n t r i c c h i a , op. cit. — J. C u l l e r : T h e P u r s u i t of Signs: S e m i o ti c s , L it e r a tu r e , D eco n str u ctio n . Ithaca, N ew Y ork, 1980; On D econ stru ction . T h e o r y a n d C r i t i c i s m a f t e r S tr u c tu r a l is m . Ithaca, N e w Y ork, 1982. — Ch. N o r r i s : D econ stru ction : T h e o r y and Practice. London 1982; D e c o n s t r u c t i v e Turn. L ondon 1983. — V. B. L e i t c h , D e c o n s tr u c tiv e C ritic ism . A n A d v a n c e d In tro d u c tio n . N e w York 1983. — E. G o o d h e a r t , The S k e p t i c D isp o s itio n in C o n t e m p o r a r y C r itic is m . P rin ceto n 1984. P rócz ow ych prac, w y k o rzy sta n y ch w n in iejszy m a rty k u le, w y m ie n ić p rzyn ajm n iej n ależy: U n ty in g of th e T e x t: A P o s t - S t r u c t u r a l i s t R ea d er. Ed. R. Y o u n g . B oston 1981. — M. R y a n , M a r x i s m a n d D eco n str u ctio n : A C ritica l A r ti c u la t io n . B altim ore 1982. — The Y a le Critic s: D e c o n s tr u c tio n in A m e r i c a . Ed. J. A r a c, W. G o d z i с h, W. M a r t i n . M in n eap olis 1983. — J. D o u g l a s A t k i n s , R e a d in g D ec o n s tr u c tio n / D e c o n s tr u c ­ t i v e R ea d in g . L ex in g to n 1983. — Ch. N o r r i s , T h e C o n te st of Faculties. P h ilo ­ s o p h y a n d T h e o r y a f t e r D econ stru ction . L ondon 1985.

(5)

1 0 4 R Y S Z A R D N Y C Z

ry Johnson, Josepha Riddela, Jeffreya M ehlmana, Shoshany Felm an czy Rodolphe’a Gasché.

Wreszcie okres aktualny, adaptacji i krytycznych przekształceń, cha­ rakteryzuje się — jak można sądzić na podstawie lek tu ry czasopism — zarówno dążeniem do rozszerzenia operacyjnego zasięgu oddziaływania dekonstrukcjonizm u na nie spenetrowane dotąd tereny wiedzy o litera­ turze, jak eksterioryzacją jego metod na obszary innych dyscyplin. A tak ­ że: konfrontacją jego głównych założeń z koncepcjam i współczesnej teo­ rii nauki z jednej, a estetyki i teorii sztuki z drugiej strony; próbami, w końcu, w ykorzystania jego kluczowych idei do zadań nowego progra­ m u edukacyjnego 6.

W obecnej postaci dekonstrukcjonizm jest przedm iotem wykładów i składnikiem uniwersyteckiego program u nauczania; prace dekonstruk- cjonistyczne zaś są stałym elementem lub naw et dominującą częścią czo­ łowych czasopism i almanachów am erykańskiej nauki o literatu rze („New L iterary H istory”, „Critical Inquiry”, „Modern Language Notes”, ^Dia­ critics”, „Glyph”, „Yale French Studies”, „Boundary 2”, „Sub-stance”, „The Georgia Review” i in.). Bibliografia przedm iotowa dekonstrukcjo­ nizmu obejmuje do tej pory przynajm niej kilkaset pozycji; najw ażniej­ sze książki w tej lub innej mierze z nim związane tw orzą już niemałą biblioteczkę, a sam system atyczny w ykład dekonstrukcjonizm u jest z re ­ guły sporym tomem. Dwadzieścia lat to przecież w historii XX-wiecz- nych doktryn literaturoznaw czych wiek w pełni dojrzały. Wiele wska­ zuje też na to, że dekonstrukcjonizm — o ile to było możliwe w przy­ padku ruchu określającego się głównie przez negację założeń i metod do­ tychczasowej wiedzy — etap konsolidacji i krystalizacji badawczego pro­ gram u ma już poza sobą. Późne prace D erridy raczej, jak się uznaje, do­ pełniają, niż podważają wcześniejsze kategoryczne sformułowania. Śmierć Paula de Mana, drugiego obok D erridy ojca-założyciela dekonstrukcjo­ nizmu w Ameryce, oraz Eugenia Donato, wybitnego organizatora i inspi­ rato ra poststrukturalistycznego literaturoznaw stw a, były — poza innym i względami — także czynnikami stabilizującym i ruch w dotychczasowej postaci. Wreszcie, zarówno samo powstanie system atyzujących prac me- takrytycznych Cullera, Norrisa czy Leitcha, jak ich dość zbliżone rezul­

6 Zob. m.in.: G. Ch. S p i v a k , R e v o lu t io n T h a t A s Y e t H a v e No Model: D e r ­ r i d a ’s „L i m i t e d Inc.” „D iacritics” 1980, W inter. — G. L. U l m e r , T he P o s t- A g e . Jw ., 1981, F all. — D. M a c C a n n e l l , J. F. M a c C a n n e l l , T h e T im e of th e Signs. B loom ington 1982. — In n o vation /R en ovation . N e w P e r s p e c t i v e s on th e H u m a ­ nities. Ed. I. H a s s a n , S. H a s s a n . The U n iv ersity o f W iscon sin P ress, 1983. — T h e A n t i - A e s t h e t i c : E ssays on P o s t m o d e r n C u ltu re . Ed. H. F o s t e r . P ort T ow n set 1983. — D e co n str u ctio n at Y a le. „G enre” 1984, nr 1/2. — G. L. U l m e r , A p p l i e d G r a m m a to l o g y : P o s t( e )-P e d a g o g y f r o m J. D errid a t o J. B e u y s . 1984. — A. T h i h e r , W o r d s in R eflec tion . M o d er n L a n g u a g e T h e o r y a n d P o s t m o d e r n Fiction . C hicago 1984.

(6)

ta ty (w generalnych kwestiach), były tyleż świadectwem owego stanu rzeczy, co czynnikiem m ającym swój istotny udział w jego utrw aleniu.

Sytuacja ta pozwala — w krótkim arty ku le — zająć się tym jedynie, co najbardziej istotne. Zrezygnować w ypada w szczególności z omówie­ nia literaturoznawczego kontekstu: nie tylko tak oczywistych dla dekon­ strukcjonizm u systemów odniesienia, jakie stanowią strukturalizm i h er­ m eneutyka, lecz także estetyki recepcji w jej różnorodnych postaciach, psychoanalizy, teorii aktów mowy oraz szeregu inicjatyw teoretycznych obejmowanych zazwyczaj ogólnym m ianem poststrukturalistycznych ba­ dań literackich 1. Trzeba jednak pamiętać, że ich wzajemne oddziaływa­ nie, a także dekonstrukcyjna metoda form ułowania własnych tw ierdzeń w trybie krytycznej analizy innych stanowisk sprawiają, iż wiele dekon- strukcyjnych poglądów dałoby się prościej przedstawić i staje się bardziej zrozumiałych, gdy rozpatruje się je w tych ramach. Należy jedynie zauważyć, że ze względu m.in. na późną recepcję strukturalizm u, jego rolę (głównego początkowo negatywnego układu odniesienia) pełniła na am erykańskim gruncie, na poły zastępczo, Nowa K rytyka — jako do­ m inująca i najbardziej zinstytucjonalizowana wówczas postać upraw ia­ nia badań literackich — i jej to właśnie metody i założenia stały się przede wszystkim obiektem dekonstruowania. Pominąć również trzeba, z konieczności, charakterystykę poszczególnych odmian dekonstrukcioniz- mu, rozw iniętych m.in. przez de Mana, Hillisa M illera czy H artm ana, by wymienić postaci najgłośniejsze. Niemniej należy wiedzieć, że każdy z nich ujaw niał nieco inne preferencje tematyczno-metodologiczno-ter- minologiczne, które w konsekw encji różnicowały ich stanowiska także w podstawowych sprawach.

Filozoficzna twórczość Jacques’a D erridy jest bez wątpienia niekwe­ stionowanym źródłem dekonstrukcjonizm u w teorii literatury. Nie nale­ ży jednak wnioskować na tej podstawie, że omawiana orientacja badaw ­ cza jest rezultatem zwykłego zaadaptowania czy przekładu idei D erridy na język nauki o literaturze. Badacze am erykańscy wnieśli tu wkład odrębny, szczególnie w zakresie analizy retorycznych trybów organizacji

7 Związki dekonstrukcjonizmu ze w spółczesnym i kierunkam i filozoficznym i i li­ teraturoznawczym i obszernie om awiają w ym ienione książki m etakrytyczne. Zob. także: D. C. H o y, The Critical Circle. L it e r a tu r e , H istory, an d P hilosophic al H e r ­ m e n e u t ic s . Berkeley 1978, s. 77—84 (Gadamer — Derrida). — E. W. S a i d , T he P r o b l e m of T e x t u a l i t y . W: Beginnings: In t e n ti o n an d M ethod. Baltimore 1978 (Fou­ cault — Derrida). — S. R. S u l e i m a n , I n tro d u c tio n : V arieties of A u d ie n c e — O r ie n t e d C r itic is m . W zbiorze: T h e R e a d e r in th e T e x t. E ssays on A u d ie n c e and I n t e r p r e t a ti o n . Ed. S. R. S u l e i m a n , I. C r o s m a n . Princeton 1980 (estetyka re­ cepcji — dekonstrukcjonizm). — S. F i s h , W i th th e C o m p l im e n ts of th e A u t h o r : R e fle c tio n on A u s t i n a n d D errida. „Critical Inquiry” 1982, nr 4. — T. K. S e u n g , S t r u c t u r a l i s m a n d H e r m e n e u t ic s . N ew York 1982, s. 268 n. — T. E a g l e t o n ,. L i t e r a r y T h e o r y : A n I n tro d u c tio n . M inneapolis 1983.

(7)

106 R Y S Z A R D N Y C Z

tek stu oraz teorii lektury; sam D errida zaś z kolei nie mógłby zapewne zaakceptować wielu rozwiązań przez nich stosowanych (jak traktow anie dekonstrukcji jako metody czytania czy też zachowanie odrębności i pew ­ nego uprzyw ilejow ania pozycji dyscypliny). Nadto nie można nie zau­ ważyć, że kluczowe pojęcie dekonstrukcji nieco inny sens implikowało w kontekście stricte filozoficznym, zarówno tradycyjnym , jak i w ra ­ m ach współcześnie zróżnicowanych stanowisk (m.in. Platona, Kanta, Rous­ seau, Hegla, Nietzschego, Husserla, Heideggera, Austina, W ittgensteina, Levinasa), do których w polemicznym czy — rzadziej — aprobatyw nym try bie odwoływał się D errida wypracow ując swe poglądy. Co innego zaś znaczyło w obrębie sem iotyczno-literaturoznawczej problem atyki oraz kwestionowanych czy rozwijanych wcześniejszych ujęć (zwłaszcza póź­ nych pism B arthes’a, koncepcji intertekstualności K ristevej, semiotycz­ nych pism P eirce’a, dzieł B urke’a czy Bachtina). Toteż zrekapitulowane tu zostanie stanowisko D erridy jedynie w niezbędnym wymiarze; w trzech kolejnych punktach ujm ujących kw estie o największych, jak sądzę, praktycznych i teoretycznych konsekwencjach dla dekonstrukcjo­ nizmu. Będzie mowa mianowicie o najogólniejszym sensie filozoficznego projektu D erridy; o głównych aspektach jego filozofii języka; o opera­ cyjnym znaczeniu dekonstrukcyjnej strategii i roli związanych z nią „nie­

rozstrzygalnych” pojęć.

Jakkolw iek dzieje dekonstrukcjonizm u świadczą o praktycznej insty­ tucjonalizacji — ruchu w ram ach literaturoznaw stw a, trudno przeoczyć fakt, że istotny — i deklarow any — sens tej krytycznej teorii polega, rzec można, na generalnym „przewartościow aniu wszystkich w arto­ ści” , tzn. na zakwestionowaniu nie tylko innych teorii literatu ry , lecz i powszechnie dotąd akceptowanych pojęć, metod, założeń, a niekiedy i racji bytu samej dyscypliny. K ry tyk a ta przyniosła już płodne rezulta­ ty: spowodowała nowe ujęcie w ielu podstawowych zagadnień (w tym zwłaszcza reprezentacji, mimetyczności i fikcjonalności); wniosła inspi­ rujące idee do typologii form i koncepcji form acji dyskursyw nych; po­ staw iła w nowy sposób kwestie podmiotowości i autobiograficzności; spro- blematyzowała złożone relacje między literatu rą a k ry ty k ą (w jej sze­ rokim rozumieniu). Przede wszystkim jednak zwróciła uwagę badaczy na konieczność krytycznej analizy procesów legitym izacji stosowanych metod i teorii, a także ich niestem atyzow anych i nieuśw iadam ianych założeń, które w istotnej mierze w arunkują, czasem zaś naw et w yraźnie determ i­ n u ją kształt i znamiona przedm iotu poznania. Z tej obfitej problem atyki w ypada w ybrać tu jedynie dwa kręgi zagadnień, stanowiące zresztą n aj­ częstsze obiekty dekonstrukcjonistycznych analiz: status tekstu i problem tekstualności oraz status in terpretacji i problem możliwości czytania. Od­ powiednio do zainteresow ań tym i badawczymi perspektyw am i dekon­ strukcjonizm określany bywa albo jako szczególna poetyka „podwójne­

(8)

go związania” bądź techniczna procedura roztrząsania aporetycznej logiki tekstu, albo też jako metoda czy sposób czytania.

Pięć poniższych punktów o dekonstrukcjonizm ie jest więc próbą w y­ artykułow ania w możliwie zwięzłej i czytelnej zarazem postaci pięciu tez decydujących, moim zdaniem, o bulw ersującym radykalizm ie metodolo­ gicznym tej orientacji. Pisał Friedrich Nietzsche, że często jedyną drogą zwrócenia powszechnej uwagi na jakąś praw dę czy kwestię jest przed­ stawienie jej w postaci potwornego paradoksu 8. Dekonstrukcjonizm moż­ na — m iędzy innym i — traktow ać jako eksperym entalną zmianę p unk­ tów widzenia; świadomie ekstrawagancki, w yrafinow any retorycznie, pa­ tetyczny w tonacji i skrajny we wnioskach sposób mówienia o kluczo­ wymi problem ach badań literackich. W w yrazistym nacechowaniu sty li­ stycznym tych tekstów zobaczyć wówczas można celowy zabieg, zm ierza­ jący do zatarcia nazbyt sztywnej granicy oddzielającej literatu rę od k ry ­ ty k i i do promowania innego, bliższego literaturze i dawnym tradycjom interpretacyjnej sztuki, stylu literaturoznawczego pisarstwa. W osobliwej strategii czytania, ujawniającej niezwykłą logikę, której badane teksty są podporządkowane bez względu na to, za czym jawnie obstają i co

explicite głoszą — dostrzec wypada intrygującą próbę podważenia n aj­

bardziej bodaj niewzruszonego literaturoznawczego paradygm atu, w yzna­ czonego przez ideę całościowości tekstu, i traktow ania go jako nosiciela stabilnego (acz ukrytego i skomplikowanego) sensu oraz działań krytycz­ nych nastaw ionych na poprawne w yjaśnienie owej formalno-znaczenio- wej integralności poszczególnych utworów. Wreszcie, w radykalnej k ry ty ­ ce metodologicznej bezwiednie przyjm owanych (bo uznawanych za n atu ­ ralne czy oczywiste) założeń, do której w konsekwencji z reguły docho­ dzi, rozpoznać przynajm niej należy dążenie do uwyraźnienia trudności myślowych danych stanowisk, zwrócenia uwagi na ukryte w nich an ty ­ nomie jak też wzajemne ich uw arunkowania, które zwykle nazbyt ła t­ wo byw ały pomijane czy neutralizowane — docenić, krótko mówiąc, w ar­ tość refleksji o najogólniejszych w arunkach upraw iania dyscypliny. W tej perspektyw ie widziany, byłby więc ów ruch krytyczny nieprzypadkową reakcją na odczuwany impas badań literackich. Zapewne, sam dekon­ strukcjonizm nie wyprowadza literaturoznaw stw a ostatecznie z owego impasu. Czyni go jednak z pewnością czymś możliwie trudnym do znie­ sienia. „K rytyczny dyskurs jest krytyczny — powiada H artm an — po­ zwala nam na zachowanie, lecz nie na substancjalizowanie naszych ilu-

zji” ».

8 F. N i e t z s c h e , L u d z k ie a r c y l u d z k ie . T. 1. Przełożył K. D r z e w i e c k i . Warszawa 1910, § 307.

9 G. H. H a r t m a n , C rossin g O ver: L i t e r a r y C o m m e n t a r y as L itera tu r e. „Com­ parative Literature” 1976, Summer.

(9)

1 0 8 R Y S Z A R D N Y C Z

1

Jak zauważył Richard R orty — jeden z nielicznych krytycznych sym­ patyków dekonstrukcjonizm u wśród filozofów — niezwykły im pet filo­ zoficznego projektu D erridy w ynika z przem yślenia konsekwencji proste­ go spostrzeżenia: f i l o z o f i a j e s t r o d z a j e m p i s a r s t w a 10. Tymczasem — streszczam najkrócej stanowisko D erridy — filozofowie piszą wprawdzie, lecz nie są skłonni uznać, by mogło to w decydującej mierze warunkować zakres i charakter ich działalności. Przeciwnie: tra k ­ tując pisanie jako nieuniknione narzędzie m ediacji (tym lepsze, im b ar­ dziej zdaje się neutralne), określają zazwyczaj specyfikę swych zadań z (nieprzypadkowym) pominięciem roli pisma czy, ogólniej, języka — zwróconych bowiem bezpośrednio ku fundam entalnym porządkom zna­ czenia, myśli, rozumu czy Słowa. Filozofia w swej typowej, profesjonal­ nej postaci stara się zatem, rzec można, zignorować lub zatrzeć swój tekstualny status; jednak zarówno ślady tych usiłowań, jak i faktycz­ na rola języka mogą zostać zdekonspirowane w dekonstrukcyjnej uważnej lekturze, ujaw niającej rozmaite sposoby, dzięki którym bezwiednie stoso­ w ane figury i retoryczne strategie języka zniekształcają i rozkładają ex­

plicite sformułowane filozoficzne programy.

Nobilitacja retorycznej „m aszynerii” języka nie dokonuje się oczy­ wiście bez konsekwencji dla statusu literatu ry i kry ty k i literackiej. Kom­ petencje k ry ty k a w zakresie technik retorycznej analizy, dotąd niezbyt

doceniane — teraz staw iają go w roli głównego eksperta badań nad wszelkimi dyskursyw nym i dyscyplinami. L iteratu ra natomiast, samoświa- doma wszak od dawna swej retorycznej n atury, przesuwa się zdecydo­ wanie ku centrum dyskursywnego pola, skąd z kolei musi zostać wyco­ fana, w skutek swego uw arunkow ania filozoficznymi założeniami, jakie nieświadomie zaaprobowała. Dekonstrukcjoniści, nie rezygnując z u trzy ­ m ania odrębności obu dziedzin, często pokazują wzajemne związanie i zmienną hierarchię między nimi, zwracając uwagę w szczególności na samoobalające efekty aporetycznej logiki, jaka charakteryzuje ich od­ działywanie. Do tego sposobu czytania — trochę „podejrzanie starom od­ nego” w opinii R orty’ego — potrzebne są dwie prostoduszne osoby od­ miennego rodzaju:

[potrzebny jest] profesjonalny filozof, który czuje się osobiście dotknięty su­ gestią, by on mógł być podporządkowany determ inantom tekstualnym . oraz naiw na w ytw órczym literatury, której rzednie mina, kiedy dowiaduje się, że jej utwór m oże być podtrzym yw any przez filozoficzne opozycje. Filozof m yśli o so­ bie jako o m ówiącym klarow nym , czystym, przezroczystym językiem. Poetka żyw i nieśm iałą nadzieję, że jej bezpośredni notatnik będzie się podobać. Oboje w padają w przerażenie, kiedy dekonstrukcjonista ujaw nia, że każde z nich uży­

10 Zob. R. R o r t y , P h ilo s o p h y as a K i n d of W r itin g : A n Essay on D errida. „New Literary H istory” 1978, nr 1.

(10)

w a ło złożon ych id iom ów , do k tó ry ch ta druga osoba isto tn ie się p rzy czy n iła . O bojgu w szy stk o rozpada się na k a w a łk i od tej w iad om ości. D ziki b ezład o p a ­ n o w u je ich słow a, a g ło sy ich łączą się w n iem ilk n ą cy m a n d ro g y n iczn y m sk a m ­ len iu . D ek o n stru k cjo n isty czn a in te r w e n c ja w y tw o r z y ła znow u d oskonałe, roz­ p rzestrzen ia ją ce się n iero zstrzy g n ięcie [u n decidable] n .

Fikcyjny ten przykład dobrze ilustruje pewne, uderzające na pierw ­ szy rzut oka, cechy nastawienia badawczego dekonstrukcjonistów. Zesta­ wienie wyróżnia przedstawicieli filozofii i literatury, gdyż dyskursy obu tych dziedzin dostarczają modelowych postaci dwóch aspektów (pozornie przez nie rozdzielonych) semantycznej organizacji właściwych każdemu tekstow i (pismo, jak mówi Derrida, jest zawsze „gąszczem filozofii i lite­ ra tu ry ”) 12. N atura sprzężenia zwrotnego, jaka charakteryzuje ich współ-

występowanie w rozmaitych w ariantach (literalne i figuralne, konsta- tyw ne i perform atyw ne, referencjalne i retoryczne), jest tu obiektem uważnych i szczegółowych roztrząsań. Stereotypowe postawy w ykorzy­ stane w tym przykładzie uzm ysławiają główny kierunek analitycznej refleksji, zmierzającej przede wszystkim do kry ty k i oczywistości (tj. tego, co bezpośrednie i bezzałożeniowe), do dekonstruowania „dogmatów” za­ równo zdrowego rozsądku, jak wiedzy filozoficznej czy literaturoznaw ­ czej. Profesjonalny dyskurs filozofa cechuje przeświadczenie o n eu tra l­ ności medium i w iara w bezpośrednie odniesienie do tego, co jest poza wszelkimi reprezentacjam i; naturalna dykcja literata zdaje się polegać na uznaniu poetyckiej „mowy innej” jako afilozoficznej i aintelektual- nej. Pierw szy pomija rolę pisma („écriture”) jako „źródłowej” m ediaty- zacji i prym arnej różnicującej aktywności oraz języka, będącego efektem tego pierwotnego procesu. D rugi nie bierze pod uwagę nieuchronnych ukrytych założeń o rozmaitym, także najogólniejszym charakterze, które, naw et gdy w ystępują w najbardziej tryw ialnej postaci (potocznych hipo­ tez o rzeczywistości), noszą ślady metafizycznych opozycji.

Badanie funkcji tych pominiętych czynników, które z ukrycia rządzą dyskursam i, opiera się na rozpoznaniu faktycznego charakteru samych opozycji oraz roli pisma w ogólności. Wedle D erridy bowiem myśl w za­ chodniej tradycji filozoficznej jest strukturow ana zawsze w term inach opozycji: bycia/nicości, istoty/zjawiska, wewnętrznego/zewnętrznego, rze­ czywistości/przedstawienia, rzeczy/znaku, dobra/zła, prawdy/fałszu, du­ cha/m aterii, duszy/ciała, życia/śmierci, natu ry /k u ltu ry , świadomości/nie­ świadomości, bezpośredniego/zmediatyzowanego, tożsamości/różnicy, mo­ wy/pisma, znaczonego/znaczącego itd., itd. Opozycje te jednakże nie pole­

!l R. R o r t y , D e c o n str u c tio n a n d C ir c u m v e n ti o n . „C ritical In q u iry” 1984, nr 1. 12 Zob. G. H. H a r t m a n , S a v in g th e T e x t. L i t e r a t u r e / D e rrid a / P h ilo so p h y . B altim ore 1981, s. X V III. — Zob. też E. D o n a t o , T he I d i o m s of th e T e x t: N o te s on th e La n g u a g e of P h il o s o p h y a n d th e Fictio ns of L it e r a tu r e . „G lyph. Johns H op ­ kins T ex tu a l S tu d ies” t. 2 (1977). — Z n a k i sem io za . Z z a g a d n i e ń s e m i o t y k i t e k s t u li te r a c k ie g o . K atow ice 1985.

(11)

110 R Y S Z A R D N Y C Z

gają na polaryzacji równoważnych i odrębnych jednostek, lecz zestawio­ ne są w sposób hierarchiczny i w artościujący; tak mianowicie, że pierw ­ szy z tych term inów w każdej parze ma charakter pry m arn y i dodatni, podczas gdy każdy drugi — w tórny i negatywny. Tak oto hierarchiczne opozycje rządzące zachodnią filozofią uprzyw ilejow ują stale podobnego typu kategorie: jedności, tożsamości, bezpośredniości, praw dy, dobra,

esencji..., a bycie określają zawsze w term inach obecności13.

K rytyka D erridy zogniskowana jest na — pozornie — m arginalnym przypadku takich asym etrycznych uporządkowań: na uprzyw ilejow aniu mówionego słowa nad pisanym, gdzie uznanie prym atu naturalnej mowy łączy się bezpośrednio z możliwością odsłonięcia praw dy oraz samoobec- nością tego, co istnieje; gdzie zatem w jednym akcie rozpoznać można zasadnicze rysy owej postawy filozoficznej, łączącej (w term inach D er­ ridy) fonocentryzm z logocentryzmem i m etafizyką obecności. Powszech­ nie przyjęty model kom unikacji ma, wedle niego, charakter f o n o c e n - t г у с z n y, tzn. uprzyw ilejow ujący głos kosztem pisma (uznawanego za m istyfikujący substytut mowy), a sygnifikat kosztem sygnifikansu (trak­ towanego jako neutralne medium dla porządku myśli). W koncepcji tr a ­ dycyjnej, jednym słowem, mowa rozumiana jest jako proces bezpośred­ niego i spontanicznego ujm owania znaczenia. Zatarcie sygnifikansów w mowie (będące implicite zatarciem pisania) ma istotne konsekwencje filozoficzne; łącząc „możliwość obiektywności, tj. powtarzalność m anife­ stacji, z prym atem znaczenia nad zjawiskiem” 14 — staje się bowiem za­ sadniczym w arunkiem idei praw dy. W ten sposób fonocentryczna opcja daje podstawę nastaw ieniu l o g o c e n t r y c z n e m u , polegającemu na wierze w samoobecność znaczenia, na uznaniu prym atu i uprzyw ilejow a­ nego statusu rozumu, który zdaje się obywać bez pomocy języka w do­ ciekaniu fundam entalnej praw dy. Najprostszym i najwym owniejszym za­ razem przykładem rozpowszechnienia i współzależności fonocentryzmu, logocentryzmu i m etafizyki obecności jest dla D erridy akt recepcji w łas­ nej mowy (,,s’entendre parler”), a także sytuacja bezpośredniej rozmowy, gdzie słyszenie i rozumienie zdają się utożsamiać, sygnifikansy zaś za­ cierają się w swej naturalnej przejrzystości otwierając podmiotowi bez­ pośredni dostęp do jego świadomości; gdzie mówimy, co chcemy powie­

dzieć, i wiemy, co mówimy.

S y stem języ k a sk ojarzon y z fo n e ty c z n o -a lfa b e ty c z n y m p ism em jest ty m , w ew n ą trz k tórego lo g o cen try czn a m eta fizy k a , o k reślająca sen s b ycia jako o b ec­ ność, m oże b yć w y tw o rzo n a . T en logocen tryzm , ta e p o k a pełn ej m ow y, jest zaw sze u m ieszcza n a w n a w ia sie, z a w i e s z a n a , n atom iast tłu m ion a dla is to t­ n y ch p o w o d ó w jest w szelk a r e fle k sja o źródle i sta tu sie p ism a [...] 15.

18 Zob. D e r r i d a : S t r u k t u r a , z n a k i gra w d y s k u r s i e n a u k h u m a n i s t y c z n y c h ; O f G r a m m a t o l o g y , s. 12 n.

14 C u l l e r , O n D eco n str u c tio n , s. 108. Por. D e r r i d a , Of G r a m m a to l o g y , s. 7— 8.

(12)

2

Poglądy D erridy o naturze i funkcjach języka nie w yprowadzane są nigdy wprost, lecz zawsze w toku dekonstrukcyjnej analizy dominujących stanowisk; w ty m w ypadku ogólnych koncepcji sygnifikacji, łączących się zasadniczo z trad ycyjn ą ideą języka jako nom enklatury i taksonomii. Główne elem enty jego stanowiska: o języku jako systemie różnic, o nie- zdeterm inowaniu znaczenia, o nieuniknienie figuralnym charakterze ję­ zyka — zaw arte są w krytycznych roztrząsaniach tekstów de Saussure’a, Austina oraz w naw iązaniu do myśli Hegla, Heideggera i Nietzschego.

Oto najzw ięźlejszy schemat stosowanego rozumowania. De Saussure definiuje język jako system znaków. Znaki są arbitralne i diakrytyczne; każdy z nich określa się nie przez swe esencjalne, odrębne własności, lecz przez różnice — co ostatecznie prowadzi do konkluzji, że „w języku istnieją tylko różnice b e z s k ł a d n i k ó w p o z y t y w n y c h ” 16. W re­ zultacie przyjęcia nieumotywowanej n atu ry znaku oraz koncepcji języka jako system u różnic powstaje paradoksalne pojęcie ustanowionego „śla­ du („tracę”) o stru k turze nieskończonych odniesień, jako możliwości wspólnej w szystkim systemom sy g n ifik acji17. Nie ma więc w tym sensie w języku żadnej jednostki podstawowej; ślad bowiem, czy raczej zarys (w znaczeniu zarysu czegoś/po czymś), sam nie istnieje („istnieć to zna­ czy być, być jednością, być-obecnym” 18), lecz tylko m anifestuje się w grze różnic pisania. W Kursie językoznaw stw a ogólnego jednakże po­ jęcie znaku jest term inem pozytywnym. Opiera się ono na rozróżnieniu między tym , co zmysłowe, a tym, co pojęciowe (łączy „pojęcie i obraz akustyczny”) — rozróżnieniu tego rodzaju, że sugeruje ono czasem zwią­ zek dwóch odrębnie istniejących rzeczy, z których pierwsza w ydaje się podporządkowywać sobie drugą, obie zaś razem w ykluczają pismo jako

istotny elem ent języka:

p ism o sam o w so b ie jest obce w e w n ę tr z n e m u sy s te m o w i języka.

J ęzy k i pism o to dw a odrębne sy s te m y zn ak ów ; jed y n ą racją b ytu p ism a jest to, że je s t ob razem języka; p rzed m iotu języ k o zn a w stw a n ie o k reśla p o­ łą cze n ie w y ra zu p isa n eg o i w y ra zu m ów io n eg o : p rzed m iotem ty m jest w y łą c z ­ n ie w y ra z m ó w io n y 19.

16 F. d e S a u s s u r e , K u r s j ę z y k o z n a w s t w a ogólnego. T łu m a czy ła К . К a s - p r z y k . W arszaw a 1961, s. 128. O h isto ry czn y m zn aczen iu tej k o n cep cji języ k a zob. J. L a 1 e w i с z, De Saussure: p r o g r a m l i n g w i s t y k i n i e r e d u k c j o n i s t y c z n e j . W zbiorze: U p r o g u w s p ó łcz esn o ści. Z d z i e j ó w d o k t r y n a n t y p o z y t y w i s t y c z n y c h .

W rocław 1978.

17 Zob. D e r r i d a , O f G r a m m a to l o g y , s. 46 n. Zob. też C u l l e r , O n D e c o n - struction, s. 108 n.

is D e r r i d a , Of G r a m m a to l o g y , s. 167. 19 D e S a u s s u r e , op. cit., s. 39.

(13)

112 R Y S Z A R D N Y C Z

Pismo zaś jest zew nętrznym uzupełnieniem, przedstaw ieniem przed­ stawienia, jedynie technicznym środkiem zapisu i utrw alenia znaku. K ie­ dy jednak trzeba określić relacyjną naturę językowych jednostek, to oka­ zuje się wówczas, że pismo, systematycznie degradowane w tekście K u r­

su językoznaw stw a ogólnego, stanowi najlepszą ilustrację uniw ersalnych

cech języka 20. Stąd konkluzje rozważań D erridy zm ierzają do odwróce­ nia i przeform ułowania hierarchicznej opozycji mowy i pisma poprzez dostrzeżenie, iż jeśli naw et pismo jest określone tylko przez cechy tr a ­ dycyjnie mu przypisywane, to mowę można uznać za pew ną formę pi­ sania (w szerszym znaczeniu). Ten nowy, generalny sens pisania, archi- -pisania czy proto-pisania, obejmuje teraz i sytuuje w nowym kontekście

dawną opozycję.

A rgum entacja D erridy zmierza: do ujaw nienia sprzeczności między radykalnym i im plikacjam i koncepcji języka jako system u różnic a rów ­ noczesną afirm acją „logocentryzm u” w koncepcji znaku; następnie do dem onstracji szczególnej logiki rządzącej nierozstrzygalną grą między ty ­ mi ujęciami na przykładzie opozycji mowa/pismo; wreszcie do pewnego rodzaju rozwiązania czy stem atyzowania tych sprzeczności dzięki powtó­ rzeniu na poziomie m etateoretycznym owego try b u postępowania, który tu prowadzić ma od lingwistyki do gramatologii jako nauki o piśmie i tekstualności w ich najogólniejszych znaczeniach. Nie chodzi tu więc, co wymaga podkreślenia, o próbę dowodzenia pierwszeństwa pisma nad mową (w ich zwykłych znaczeniach); choć, jak przyznają naw et sym pa­ tycy, niepohamowana skłonność filozofa do w ykorzystyw ania wszelkich możliwości skojarzeniowych dla swego celu przyczyniła się, zwłaszcza w De la grammatologie, do niejasności w tej kwestii. Idzie o pew ną za­ sadę badania — polegającą na rozpoznaniu w tym, co dodatkowe i w tór­ ne, modelowych postaci generalnych cech obu antagonistycznych form badanego zjawiska. Idzie nadto o odkrycie niezwykłej logiki suplem en- tarności (będzie o niej mowa niżej), rozsadzającej od w ew nątrz klasycz­ ne zasady myślenia. Idzie wreszcie o uchwycenie prym arnego procesu czasoprzestrzennego różnicowania, owej różni („différance”), która, jak próbuje D errida pokazać, jest podstawą i w arunkiem tego, co w ydaje się bezpośrednie i samoobecne. Samoobecność znaczenia czy świadomości jest z tego punktu widzenia iluzją wytworzoną w efekcie stłum ienia zróżnico­ w anych stru k tu r, którym zawdzięcza ona swe istnienie.

Jeśli lektura K ursu językoznaw stw a ogólnego posłużyła Derridzie, n aj­ ogólniej biorąc, do analizy znaczenia elem entarnych jednostek języka jako system u różnic, to lektura How to Do Things w ith Words Austina w ykorzystana została zasadniczo do wyjaśnienia kwestii znaczenia wypo­ wiedzi poprzez analizę system u aktów mowy. Jak wiadomo, A ustin roz­ poczyna swe dociekania od rozróżnienia dwóch klas wypowiedzi:

(14)

statywów, czyli zwykłych wypowiedzi, które mogą być prawdziwe lub fałszywe, oraz perform atyw ów (uznawanych dotąd za m arginalne i de­ wiacyjne przypadki pseudozdań), które nie podpadają pod to kryterium , a wypowiadanie jest tu zarazem wykonywaniem tego, o czym mowa. K ryterium praw dy/fałszu wskazuje na relację, która zawsze obowiązuje; k ryteriu m stosowności/niestosowności, którem u podlegają perform atyw y, ma natom iast ch arakter społecznej konwencji, zinstytucjonalizowanego uznania — zmienić się zatem może w raz ze zmianą w arunków wypowie­ dzi. W toku dowodzenia okazuje się jednakże, że w pew nym sensie wszelkie (także konstatywne) wypowiedzi są „zarażone” perform atyw - nością: ze względu na to, że można je traktow ać jako perform atyw ne akty konstatacji, że ubocznie spełniają one także akty typowo perform a­ tywne, że wreszcie wszystkie podpadają pod kry terium stosowności. Ana­ liza rozpoczęta od opozycji między norm alnym i zdaniami a dew iacyjny­ mi form am i prowadzi zatem do wniosku, że konstatyw y mogą być fak­ tycznie szczególnym przypadkiem zgeneralizowanej perform atyw ności21. Zachodzi tu zjawisko często wskazywane przez dekonstrukcyjne opera­ cje, kiedy to w ew nętrzne zróżnicowanie cech wypowiedzi hipostazowane jest jako różnica między odmiennymi em pirycznym i typam i wypowie­ dzi 22.

Odrzuciwszy opozycję mówienia i robienia, A ustin wprowadza kon­ cepcję innego zróżnicowania aktów mowy — ze względu na ich moc lo- kucyjną, illokucyjną i perlokucyjną. Znaczenie wypowiedzi wyjaśnione tu zostaje zasadniczo ze względu na zaakceptowanie konwencjonalnej pro­ cedury, a więc na swe kontekstowe uw arunkow anie (Austin utrzym uje jednak również k ryterium znaczenia intencji obecnej dla świadomości podmiotu w akcie wypowiedzi, a relacje między tym i kryteriam i są przed­ miotem osobnej uwagi Derridy). Celem A ustina jest tu odróżnienie „po­ ważnych” wypowiedzi naturalnego języka jako podstawowych, podpa­ dających pod kry terium praw dy/fałszu i respektujących konw encjonal­ ną procedurę ich uznawania, od „niepoważnych” : wypowiedzi fikcyjnych, scenicznych, cytatów etc. — jako pochodnych, im itujących faktyczne akty

mowy i pasożytniczo uzależnionych od ich spełnienia.

A rgum entacja D erridy zmierza tu do wykazania dwóch rzeczy. Po pierwsze, jeśli w arunkiem znaczenia jest spełnienie konwencjonalnej, pow tarzalnej procedury, to „im itacyjność” (w najogólniejszym sensie) nie jest zjawiskiem pochodnym w stosunku do „oryginalnej” wypowiedzi, lecz odwrotnie: stanowi jej w arunek możliwości. Jakakolw iek językowa

21 Zob. J. D e r r i d a , S ig n a tu re E v e n t C o n te x t . W: M argin s of P h ilo so p h y . (Część 1 tego eseju , pt. P is m o i t e l e k o m u n i k a c j a , w tłu m a czen iu J. S k o c z y l a s , ogłoszon a została w „T ek stach ” <1975, nr 3)).

22 Zob. B. J o h n s o n , R ó żn ic a k r y t y c z n a . P rzełożyła M. A d a m c z y k . „ P a ­ m iętn ik L ite r a c k i” 1986, z. 2.

(15)

114

R Y S Z A R D N Y C Z

sekwencja może być znacząca i zrozumiała tylko o tyle, o ile jest pow ta­ rzalna, o ile może być odtwarzana w różnych sytuacjach i przez różne osoby. I t e r a b i l n o ś ć — szczególna zasada odkryta przez Derridę, która wiąże w sposób konieczny powtórzenie z innością, odróżnieniem i zm ianą — jest tu uznawana za generalny w arunek inteligibilności, o znacznych konsekwencjach filozoficznych. Z tej perspektyw y m.in. „niepowtarzalność” jest inną nazwą dla pełnej i bezpośredniej obecności, a powtarzalność — koniecznym w arunkiem czytelności 23. Po w tóre, sko­ ro znaczenie i illokucyjna moc wypowiedzi zależy w istotnej mierze od kontekstu i jego rozpoznania, to teoria aktów mowy w inna być zdolna zasadniczo do przewidzenia i specyfikacji każdej ew entualnej cechy kon­ tekstu, która mogłaby wpłynąć na powodzenie danej wypowiedzi. Jak też zauważył Austin, „całkowity ak t mowy w całkowitej mownej sytua­ cji jest jedynie aktualnym zjawiskiem, które, w ostateczności, musim y być zdolni ocenić” 24. Wszelako całkowity kontekst jest nie do pojęcia ani praktycznie, ani teoretycznie (ze względu na jego niewyczerpalność w opisie oraz samorództwo nowych kontekstów, które owe opisy same wprowadzają). Znaczenie jest zatem kontekstowo uw arunkowane, lecz. sa­ me konteksty nie mogą zostać domknięte czy ograniczone. D errida pisze:

Oto jest m ój p u n k t w yjścia: żadne zn aczen ie n ie m oże b y ć o k reślon e poza k o n tek stem , ale n ie m a k o n tek stu w p ełn i n asycon ego. To, co tu o m a w ia m , n ie je s t b o g a ctw em su b sta n cji, sem a n ty czn ą p łodnością, a le raczej stru k tu rą, str u k ­ tu rą pozostałości czy itera cji* 5.

Toteż w miejsce znaczenia danego w tekście i odkrywanego w akcie le k tu ry czy_ interpretacji Derrida proponuje ujęcie znaczenia znaczenia jako „nieskończonej im plikacji”, rozumianej jako proces dyseminacji, przeciw staw ny wobec kontrolowanej polisemii języka.

Przebieg myślowy zaw arty w eseju Biała mitologia 26, by poprzestać w ty m w ypadku jedynie na ogólnej konkluzji, poświęconym analizie roli m etafory w filozoficznym dyskursie, dokonuje się, generalnie biorąc, w podobnym trybie i podobne też przynosi dekonstrukcyjne rezultaty. M etafora, uznawana za m arginalny chw yt czy nieistotny ornam ent pier­

28 O itera b iln o ści zob. J. D e r r i d a , L i m i t e d Inc. T ransi. S. W e b e r . „ G lyp h ” t. 2 (1977), s. 190, 200—201, 241—249. O filo zo ficzn y ch im p lik a cja ch zob. F i s h ,

op. cit.

24 J. L. A u s t i n , H o w to Do T hin gs w i t h W ords. W yd. 2. Ed. J. O. U r m s ο n, M. S b i s â . O xford 1976, s. 148.

25 J. D e r r i d a , L iv i n g On. T ransi. J. H u l b e r t . W zbiorze: D e c o n s tr u c tio n a n d C r itic is m . Ed. H. B l o o m et al. N e w York 1979, s. 81. Zob. też C u l l e r , O n D e c o n str u c tio n , s. 123.

re T ek st ten d ostęp n y jest w języ k u p olsk im . Zob. J. D e r r i d a , Bia ła m i t o ­ logia. M e t a fo r a w t e k ś c ie f i lo z o f ic z n y m . P rzeło ży ła W. K r z e m i e ń . „P am iętn ik L ite r a c k i” 1986, z. 3. Zob. też d y sk u sję R icoeura z p ogląd am i D erridy: P. R i c o ­ e u r , M e t a - f o r y c z n e i m e t a - f i z y c z n e . T łu m aczył T. K o m e n d a n t . „T ek sty ” 1980, nr 6.

(16)

w otnie dosłownego języka, rządzi, jak się okazuje, całym polem „za­ chodniej m etafizyki”, przejrzystość referencjalnego języka zaś rozpozna­ na zostaje jako efekt zatarcia czy zapomnienia jego fundam entalnie figu­ ralnej natu ry . A sym etria binarnego modelu — mowy i pisma, konsta- tywnego i perform atyw nego, dosłownego i figuralnego — oraz rodzaj sprzężenia zwrotnego w ystępujący między jego członami tworzą nieroz­ strzygalną stru k tu rę stałej oscylacji znaczeń i niestabilnej, ciągle zmie­ niającej się hierarchii, którą z nieznużoną konsekwencją i uporem odsła­ niają dekonstrukcyjne lektury 27.

3

D e k o n s t r u k c j a , c z y l i r o z b i ó r k a . Najprostsze znaczenie dekonstrukcji najbliższe jest też swojskiemu dla badaczy literatu ry poję­ ciu analizy, w jej etymologicznym znaczeniu roztrząsania i ro zb io ru 28. Z tego p u n ktu widzenia można by dekonstrukcjonizm określić po prostu jako rygorystyczną w założeniu analitykę tekstualności. W pierwszej w er­ sji De la grammatologie D errida używ ał innego jeszcze określenia: poję­ cia destrukcji w Heideggerowskim znaczeniu, a więc jako swego rodza­ ju „oczyszczenia” fundam entalnej stru k tu ry z m istyfikujących i tłu ­ miących ją późniejszych w arstw dyskursu 29. W ostatecznej w ersji De la

grammatologie stosowane jest, obocznie z dekonstrukcją, pojęcie de-sedy-

m entacji (wywodzące się z kolei z Husserlowskiego pojęcia sedym enta­ cji — zestalania czy osadzania). W tym znaczeniu dekonstrukcja była­ by — cytuję określenie Harariego — „przebyciem drogi wśród tekstual- nych w arstw w celu pobudzenia i ujaw nienia zapomnianych czy uśpio­ nych osadów znaczenia, jakie narosły i osadziły się w m aterii tek stu ” ; „techniką roz-w arstw iania (de-sedymentacji) tekstu w celu wydobycia z pow rotem na powierzchnię tego, co z a w s z e j u ż wpisane było w jego te k stu rę” 30.

Przyw ołane określenia wskazują na wstępny, „archeologiczny” czy też po nietzscheańsku: „genealogiczny”, w ym iar jej krytycznego działania, identyfikującego antynomiczne, lecz zawsze też zhierarchizowane zasa­ dy semantycznej organizacji, które skrycie rządzą znaczeniem k o nkret­ nego tekstu, a na jego powierzchni ujaw niają się często pod postacią

27 P rzy k ła d y d ek o n stru k cy jn y ch str a te g ii i s ty ló w czy ta n ia zaw ierają p rzeło ­ żon e n a języ k p o lsk i p race D erridy, de M ana, D on ato („P am iętn ik L itera c k i” 1986, z. 2—3) oraz R id d ela i C ullera (w druku).

ss Zob. J o h n s o n , op. cit. — S. C i c h o w i c z , B e z z łu d ze ń . „T ek sty” 1975, nr 3.

23 Zob. G. Ch. S p i v a k , T r a n s l a to r ’s P re fa c e . W: D e r r i d a , O f G r a m m a t o - logy, s. X L IX .

s,) J. V. H a r a r i , In trodu ction . W zbiorze: T e x t u a l S tr a te g i e s . P e r s p e c t i v e s in P o s t - S t r u c t u r a l i s t C ritic ism . Ed. J. V. H a r a r i . Ith aca, N ew Y ork, 1979, s. 37. Zob. też D e r r i d a , O f G r a m m a t o l o g y , s. 86.

(17)

116

R Y S Z A R D N Y C Z

dwuznaczności, sprzeczności, niekonsekwencji czy niezrozumiałości. W przypadkach szczególnie spektakularnych cała dekonstrukcyjna ope­ racja rozwija jakby jedynie dekonstrukcyjny potencjał zaw arty w nie­ w innych i m arginalnych sformułowaniach kluczowych „nierozstrzygal­ nych” pojęć. Taka jest rola „suplem entu” w tekście Rousseau, któ ry użyty tam do określenia relacji między natu rą i kulturą, mową i pismem, kopulacją i m asturbacją, do oddzielenia, przeciwstawienia i zhierarchi­ zowania ich między sobą, sygnalizuje równocześnie faktycznie dokonu­ jący się w tekście proces rozkładu i specyficznego odwrócenia tych opo­ zycji 31. Taką dekonstrukcyjną funkcję pełni „pharmakon” u Platona,

„parergon” u Kanta, ,,h ym en ” u Mallarmégo czy wspomniane już „pis­

mo” u de Saussure’a. D errida stara się pokazać że w każdym z tych przypadków dokonuje się w ram ach tekstu w ew nętrzna k ry ty k a bezpo­ średniej argum entacji; „nierozstrzygalniki” (nazwane tak przez analogię do pewnych zdań, które — według tw ierdzenia Gödla — wchodząc w skład systemu, nie są wyprowadzalne z jego aksjomatów, co decyduje o niezupełności danego system u logicznego) należą do argum entacji, lecz nie dają się wpisać w ram y binarnych opozycji, pozostając jednakże m ię­ dzy nimi — co w konsekwencji powoduje ich rozkład i przeobrażenie, restrukturyzację całego układu, bez wprowadzania trzeciego term inu, jak też stosowania zewnętrznych wobec tekstu metod jego rozbioru.

Ważną cechą tych operacyjnych kategorii — i wszystkich innych z Derridańskiego słownika: różni („différance”), archi-pisania, śladu, dy- beminacji etc. — jest to, ż e n i e m o g ą b y ć d o s t r z e ż o n e p r z e z p i s z ą c e g o (niczym ślepa plam ka na siatkówce oka) i w jakiś sposób refleksyjnie stem atyzowane — są bowiem tym , co z zasadniczych przy­ czyn wymykać się musi jego kontroli. Jak zauważa Derrida:

pisarz p isze w język u i w lo g ice, k tó ry ch sy stem u , p raw i ży cia jego d ysk u rs z d efin icji n ie m oże op an ow ać b ezw zględ n ie. U ż y w a ich tylk o, p ozw alając, by rządził nim w p ew ien sposób i do p ew n ego stop n ia ó w sy stem . A lek tu ra m u si za w sze dążyć do p ew n ego, n ie p rzew id zia n eg o p rzez pisarza, p o w ią za n ia tego, czym on w ład a, z tym , nad czym n ie p a n u je sp ośród form język a, k tórego używ a. To p ow iązan ie n ie jest ok reślon ym ilo śc io w y m ro zd zielen iem cien ia i św ia tła , sła b o ści i siły, lecz znaczącą stru k tu rą, k tórą k ry ty czn e czy ta n ie p o ­

w in n o w y t w o r z y ć 82.

Uwaga ta brzm i jak dalekie echo herm eneutycznej dewizy: „lepiej zrozumieć autora, niż on sam siebie rozum iał” 33. Istotnie, wydaje się, że dekonstrukcja działa na analogicznym poziomie, konfrontując to, co bez­

!1 Zob. D e r r i d a , Of G r a m m a t o l o g y , rozdz. „...That D angerous S u p p le m e n t...” 82 Ibidem,, s. 158.

83 F orm u ła W. D i l t h e y a (P o w s t a n i e h e r m e n e u t y k i . W: P is m a e s t e ty c z n e . P rzeło ży ła K. K r z e m i e n i o w a . O pracow ał, w stę p e m i k o m en tarzem op atrzył Z. K u d e r o w i c z , W arszaw a 1982, s. 319). O filo lo g ic z n o -filo z o fic z n y c h d ziejach tej h erm en eu ty czn ej d ew izy zob. A. B r o n k , R o z u m i e n i e — d z i e je — j ę z y k . Filo­ z o f ic zn a h e r m e n e u t y k a H. G. G a d a m e r a . L u b lin 1982, s. 279— 287.

(18)

wiednie stosowane czy nieświadomie zakładane, z prowadzoną explicite argum entacją tekstu. Nie lekceważy też wypracowanych w tradycji her- m eneutycznej sposobów odczytywania. Zupełnie inne przynosi jednak re­ zultaty. W yprowadzone na powierzchnię sprzeczne porządki znaczeń wy­ tw arzają nieodmiennie efekt niekonkluzywności, nierozstrzygnięcia i dys­ persji sensu, pozbawionego kontekstowych granic — a zatem i możliwości wykroczenia poza różnicującą aktywność języka. Nietrudno też zauwa­ żyć, że same operacyjne kategorie naznaczone są owymi am biw alentny­ mi, w ew nętrznie sprzecznym i semantycznym i rysam i (nieco podobne w tym do „płynnych pojęć”, o których onegdaj Lévi-Strauss pisał we

W prowadzeniu do twórczości Marcela Maussa). Cechy narzędzia badania

współbrzmią tu nieodparcie z charakterystyką przedm iotu poznania. Tak­ że i z tego względu konieczne jest więc wyprowadzanie dekonstrukcyj- nych operatorów każdorazowo z tekstury obiektu badania. Obserwacja ta pozwala dostrzec racjonalne uzasadnienie znamiennej cechy dekonstruk- cyjnych strategii, ściśle związanych z „indagowanymi” tekstami, oraz wielokrotnie przez D erridę wypowiadanego poglądu, iż nie można ich określać w oderw aniu od lekturow ej praktyki; nie ma i nie może być,

wedle niego, żadnej uniw ersalnej metody dekonstruowania.

Postulowana jako zmienna, wieloraka i niedefiniowalna, dekonstruk- cyjna strategia tekstualna (pisania/czytania), „dzięki środkom podwójne­ go gestu, podwójnej nauki, podwójnego pisania dokonująca obalenia kla­ sycznych opozycji o r a z generalnego p r z e m i e s z c z e n i a syste­ m u” 34 — została w toku teoretyczno-krytycznej działalności, co nie­ uchronne, faktyczne zinstytucjonalizowana, jako rozpoznawalna, specy­ ficzna i pow tarzalna metoda czytania. W ujęciu Jonathana Cullera (któ­ re zdążyło już stać się nieomal klasyczną definicją), podsumowującego dekonstrukcyjną praktykę w formule standardowego zachowania, w yglą­ da ona następująco:

zd ek o n stru o w a ć op ozycje, ta k ie jak o b ecn ość/n ieob ecn ość, m ow a/p ism o, filo z o ­ fia /litera tu ra , d o sło w n e/m eta fo ry czn e, c e n tra ln e/m a rg in a ln e — to n ie zn aczy zn iszczyć je, dochodząc do ja k ieg o ś n ow ego m onizm u, w e d le k tórego p o w in n y być jed y n ie n ieob ecn ość, p isa n ie, literatura, m etafora czy m argin aln ość. Z de­ k o n stru o w a ć o p ozycję to zn a czy rozw iązać i p rzem ieścić ją, dla od m ien n ego jej u sy tu o w a n ia . S ch em a ty czn ie rzecz biorąc p ow od u je to k ilk a od ręb n ych p o­ sunięć:

(A) u d o w o d n ien ie, że o p ozycja jest m eta fizy czn ą im p ozycją poprzez (1) u w y ­ d a tn ien ie jej założeń — zad an ie, k tóre m oże w y m a g a ć ob szernej a n a lizy lic z ­ n ych te k s tó w — i (2) p ok azan ie, jak jest ona p od w ażan a w tek stach , k tó r e ją a rty k u łu ją i na niej się opierają.

L ecz (B) ró w n o cześn ie u trzy m u je się op ozycję poprzez (1) p o słu żen ie s ię nią w ra m a ch argu m en tacji (ch a ra k tery sty k i m ow y i p ism a n ie są b łęd a m i, k tórych trzeb a się w yprzeć, le c z isto tn y m źród łem dow odzenia) i poprzez (2) p ow tórn e za in sta lo w a n ie jej w o d w rócen iu , gd zie o trzym u je ona od m ien n y s t a

(19)

118 R Y S Z A R D N Y C Z

tus i fu n k cję. K ied y m ow a i p ism o są od różn ion e jak o d w ie w ersje u o g ó ln io ­ n ego p roto-p isan ia, op ozycja n ie m a ty ch sa m y c h im p lik a cji, ja k w ó w cza s, g d y p isa n ie jest p ojm ow an e jako tech n iczn e i n ied o sk o n a łe p rzed sta w ien ie m ow y. R óżnica m ięd zy d o sło w n y m i fig u ra ln y m , isto tn a w d y sk u sji o fu n k c jo n o w a ­ n iu język a, p racu je in aczej, k ied y d ek o n stru k cy jn e o d w ró cen ie id en ty fik u je d o­ s ło w n y język jako figu rę, k tórej fig u ra ln o ść m a b yć zap om n ian a, niż w ó w cza s, gd y tra k tu je się fig u rę jako o d ch y len ie od w ła śc iw e j, n orm aln ej d o s ło w n o ś c i85.

Trzy kwestie w ymagają w związku z tym dobitnego podkreślenia. Po pierwsze, dekonstrukcja niczego nie odrzuca. Nie zmierza do wyelimino­ wania dominującego stylu myślenia w kategoriach binarnych opozycji — wpisuje je natom iast w ram y odkrytego przez siebie układu uw arunko­ w ań i rein terp retu je wedle swej wiedzy o aporetycznej logice sygnifika- cji, jaka w tekstach najrozmaitszego rodzaju faktycznie funkcjonuje. Nie dyskw alifikuje też istniejącego rep ertuaru pojęć i technik analityczno- -interpretacyjnych — sytuuje je jednak w kontekście, k tó ry pozwala pod­ dać to, co wydaje się obowiązujące, n aturaln e czy bezdyskusyjne, k ry ­ tycznej problem atyzacji, odsłaniającej historyczne i kulturow e procesy uprawomocniania takich pojęć i twierdzeń. ,,Ta kry ty k a nie pyta, co to zdanie znaczy, ale: z czego się zrodziło? co ono zakłada?” 36 Po w tóre nie proklam uje dekonstrukcjonizm ani idei „bezsensowności” tekstu, ani całkowitej swobody czytelników w przypisyw aniu mu dowolnych zna­ czeń. K westionuje natom iast przekonanie o istnieniu określonego jedno­ litego znaczenia oraz możliwość dokonania jego właściwej i, by tak rzec, ostatecznej w ykładni („tekst znaczy w więcej niż jeden sposób i na roz­ m aitych poziomach eksplicytności” 37). Po trzecie wreszcie, nie aspiruje dekonstrukcjonizm do statusu obiektyw nej nauki i ustalenia niepodwa­ żalnej wiedzy. Pryncypialnie antydogm atyczny, świadom jest też uwa­ runkow ań własnego stanowiska jak i możliwości pojawienia się innych odczytań oraz płodniejszych poznawczo strategii krytycznych 38.

4

,,N i e m a n i c p o z a t e k s t e m [il n ’ y a p a s d e h o r s - t e x -

t e]” — powiada D e rrid a 39 — a rozumieć to wypada zapewne w obu

znaczeniach: zarówno w tym , że tekst nie ma poza sobą żadnej podsta­ wy, a wszelkie odniesienia zew nętrzne są iluzjam i czy „m irażam i” re ­ torycznych strategii języka; jak i w tym , że tekst nie ma granic, a teks- tualność w najogólniejszym znaczeniu jest także właściwa sposobowi ist­

*® C u l l e r , O n D eco n str u c tio n , s. 150.

M B. J o h n s o n , T r a n s l a t o r ’s In tro d u c tio n . W: D e r r id a, D iss em in a tio n , s. XV. 87 I b i d e m , s. X IV .

88 Zob. L e i t c h , op. cit., s. 178— 182.

(20)

nienia tego, co rzeczywiste. Tekst w tej nowej postaci to fragm ent wy­ cięty z pola owej uniw ersalnej tekstualności. W jego znamionach, co nietrudno zauważyć, kulm inują cechy kluczowych pojęć z Derridańskie- go słownika. Choć re p e rtu a r ich jest obszerny, nie wszystkie pełnią rów­ nie ważną rolę w dekonstrukcyjnej strategii. Najogólniej biorąc można je zgrupować wokół trzech najważniejszych językowych procesów: różni, dysem inacji oraz suplem entacji.

Różnią („différance”) to neologizm (ewokujący równocześnie znacze­ nia słów: „différer” — ‘różnić się, odraczać’; „différent” — ‘odmienny’; „différend ” — ‘różnica zdań’; „différence” — ‘różnica’) wprowadzony dla określenia prym arnej aktywności czasoprzestrzennego różnicow ania40, w ystępującej u podstaw również tego, co w ydaje się bezpośrednie i sa- moobecne, i nadającej swe charakterystyczne cechy wszystkim nadbudo­ wanym nad nią procesom semantycznej organizacji. Jest ona „grą w y­ tw arzającą różnice”, tak jak archi-pismo jest „splotem śladów”, a teks- tualność „tkaniną szczepów”. Podobne określenia pozwalają myśleć o ana­ logicznych funkcjach tych procesów na kolejnych poziomach języka. Jak pokazuje przyw oływ any tu już parokrotnie Culler, pojęcia szczepu i szczepienia (w sensach ogrodniczo-medyczno-grafemicznych) odznacza­ ją się niezwykłą rozrodczością i zdolnością rozprzestrzeniania. W kate­ goriach tych odtworzyć można całą dekonstrukcyjną mapę „zachodniej m etafizyki”, opisać raz jeszcze wszystkie aporie między dyskursami, zde­ finiować na nowo dekonstrukcyjną strategię; wszystko, można powie­ dzieć, stać się może potencjalnym szczepem lub szczepieniem, gdy się od niego rozpoczęło klasyfikowanie rzeczy i stosunków. Z tego punktu widzenia również tekst jest tkanką szczepów i rozszczepionym pisa­ niem 41 — rozszczepionym mianowicie w szczególności przez dwa proce­ sy: rozsadzania sensu, czyli d y s e m i n a c j i , oraz zaszczepiania, czyli s u p l e m e n t a c j i . Oba m ają doniosłe znaczenie, które łatwo pojąć, jeśli zważyć, że dyseminacja im plikuje teorię intertekstualności, a suple- m entacja rządzi m.in. wszelkimi zjawiskami samozwrotności, autorefe- rencjalności i metatekstowości.

Pojęcie dysem inacji („dissémination”), przywołujące znaczenia samo­ czynnego rozsiewania, dążności do nieograniczonego rozprzestrzeniania i roztrw aniania się w tym procesie — określane jest przez D erridę w re­ lacji do pojęcia polisemii, do którego, jak powiada enigmatycznie, „nie daje się zredukować” 42. Obszerne rozważania poświęcone Drame i

Nom-*9 Zob. J. D e r r i d a , R ó ż n ią . P rzeło ży ła J. S k o c z y l a s . P rzek ład przejrzał S. C i c h o w i c z . W zbiorze: D rogi w s p ó ł c z e s n e j filozofii. W ybrał i w stęp em opa­ trzył M. J. S i e m e k . W arszaw a 1978.

41 Zob. C u l l e r , O n D ec o n s tr u c tio n , rozdz. 2, p. 3: G r a fts a n d G raft. Por. D e r r i d a , D iss e m in a tio n , cz. 2, p. 10: G r a ft s , a R e t u r n to O v e r c a s t in g (R e to u r au su rjet), s. 355— 359.

Cytaty

Powiązane dokumenty

W przestrzeni dyskretnej w szczególności każdy jednopunktowy podzbiór jest otwarty – dla każdego punktu możemy więc znaleźć taką kulę, że nie ma w niej punktów innych niż

Spoglądając z różnych stron na przykład na boisko piłkarskie, możemy stwierdzić, że raz wydaje nam się bliżej nieokreślonym czworokątem, raz trapezem, a z lotu ptaka

Bywa, że każdy element zbioru A sparujemy z innym elementem zbioru B, ale być może w zbiorze B znajdują się dodatkowo elementy, które nie zostały dobrane w pary.. Jest to dobra

Następujące przestrzenie metryczne z metryką prostej euklidesowej są spójne dla dowolnych a, b ∈ R: odcinek otwarty (a, b), odcinek domknięty [a, b], domknięty jednostronnie [a,

nierozsądnie jest ustawić się dziobem żaglówki w stronę wiatru – wtedy na pewno nie popłyniemy we właściwą stronę – ale jak pokazuje teoria (i praktyka), rozwiązaniem

W przestrzeni dyskretnej w szczególności każdy jednopunktowy podzbiór jest otwarty – dla każdego punktu możemy więc znaleźć taką kulę, że nie ma w niej punktów innych niż

Zbiór liczb niewymiernych (ze zwykłą metryką %(x, y) = |x − y|) i zbiór wszystkich.. Formalnie:

też inne parametry algorytmu, często zamiast liczby wykonywanych operacji rozważa się rozmiar pamięci, której używa dany algorytm. Wówczas mówimy o złożoności pamięciowej;