• Nie Znaleziono Wyników

"Niemcy w Poznańskiem wobec polityki germanizacyjnej 1815-1920", Bolesław Grześ, Jerzy Kozłowski, Aleksander Kramski, pod red. Lecha Trzeciakowskiego, Poznań 1976 : [recenzja]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Niemcy w Poznańskiem wobec polityki germanizacyjnej 1815-1920", Bolesław Grześ, Jerzy Kozłowski, Aleksander Kramski, pod red. Lecha Trzeciakowskiego, Poznań 1976 : [recenzja]"

Copied!
7
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

liczby) to Polacy. Tabele 15 i 16 (s. 205 n.) zawierają dane statystyczne o składzie w yznaniow ym studentów; jak podkreśla Szczetinina, duża część spośród ponad pół­

tora' tysiąca katolików to rów nież Polacy.

U wag szczegółowych nie jest w iele i dotyczą one głów nie tabel. Suma 7 liczb, z których największą jest 672, z pew nością nie w ynosi 648 (s. 73, tab. 3). W podsu­

m owaniu nie obliczono odsetka osób w oln ych od opłat za naukę; zrezygnowano z te­

go rów nież w następnej tabeli (s. 74). W skaźników procentowych brak też w tab. 5 (s. 168), gdzie przydałaby się ponadto bardziej szczegółowa analiza statystyczna.

Zestaw ienie na s. 181 pozbawione jest niezbędnych objaśnień. Autorka nie zawsze wyjaśnia, czy pom inięcie niektórych uniw ersytetów spowodow ał niedostatek źródeł, czy też było to w ynikiem św iadom ego w yboru (np. tab. 8, s. 193). Liczby podane w rozważaniach na s. 182, dotyczące · nieruchom ości posiadanych przez profesorów uniwersyteckich, zdają się sobie przeczyć; być może rzecz polega na om yłce dru­

karskiej. Porównawcze zestaw ienie liczby kilom etrów kwadratowych, jaka przypa­

dała na jeden uniw ersytet w poszczególnych krajach Europy (s. 221), choć efek tow ­ nie podkreśla zacofanie carskiej Rosji, nie jest najszczęśliw szym pomysłem ; nale­

żało posłużyć się raczej liczbą m ieszkańców. W pracy można się też dopatrzeć kilku powtórzeń, np. w stępny projekt reform y ustaw y uniw ersyteckiej referuje się szcze­

gółowo na s. 110— 115, skrótowo zaś na s. 127 n.

W sum ie jest jednak książka Szczetininy opracowaniem nader pożytecznym, chociaż z racji n iew ielkich rozm iarów dalekim od w yczerpania tem atu. Dla history­

ków polskich wartość jej polega nie tyle na wspom nianej powyżej problem atyce, co na inform acjach o funkcjonow aniu w yższych uczelni, o interpretacji i stosowaniu przepisów, które ich się tyczyły, o sytuacji profesorów i studentów itp. Stanie się ona z pewnością cenną pomocą dla badaczy, którzy idąc śladam i m.in. W. К a r- b o w i a k a , R. K o ł o d z i e j c z y k a i J. T a b i s i a * zechcą się zająć młodzieżą polską studiującą w Rosji. Przyda się też dla lepszego zrozum ienia dziejów pow sta­

łego w 1869 r .na bazie Szkoły Głównej U niwersytetu W arszawskiego, który przecież działał w podobnych warunkach i .podlegał tym sam ym ustawom .

A n d rze j S zw arc

B olesław G r z e ś , Jerzy K o z ł o w s k i , A leksander K r a m s k i , N iem cy w P ozn ańskiem w obec p o lity k i germ a n iza cyjn ej 1S15—1920, pod redakcją Lecha T r z e c i a k o w s k i e g o , Studium Niem coznawcze In­

stytutu Zachodniego, nr 29, Poznań 1976, s. 472.

T ytuł książki budzi zainteresowanie. W iele się już pisało u nas i gdzie indziej o w a lce poznaniaków z naporem germ anizacji, a także o polityce germ anizacyjnej rządu pruskiego. Tu jednak idzie o postaw ę m iejscow ej ludności niem ieckiej wobec tej w alk i i tej polityki. Skoro m ow a jest: „Niem cy w obec”, znaczy to, że tem atem pracy mają być takie głów nie zachow ania się ludności niem ieckiej, które n ie po­

kryw ają się z polityką rządową.

Trzej autorzy, w ychow ankow ie U niw ersytetu Poznańskiego, są autoram i n ie- drukowanyoh jeszcze dysertacji, pośw ięconych stosunkom polsko-niem ieckim w Poz­

nańskiem w następujących chronologicznych odcinkach: do roku 1864 (J. K o z ł o w - s к i), do końca stulecia (B. G ł z e ś) oraz iw w iek u X X (A. K r a m s k i ) . Pierw szy z siedm iu rozdziałów książki ma charakter w prowadzenia: w następnych zastoso­

w ano cezury: 1847, 1849, 1864, 1894, 1917. J. Kozłowski napisał pierw sze cztery roz-

3 A . K a r b o w i a k , M łodzież %>olska akadem icka za granicą 11951910, K r a k ó w 19X0;

B . K o ł o d z i e j c z y k , S t u d e n c i polscy w Inst y ^ i c i e In żyn ieró w K o m u n i k a c j i w P e t e r s b u r g u ,

„ S t u d i a i M a t e r i a ł y z D z ie j ó w N a u k i P o l s k i e j ” s e r i a D , t . I I I , s . 39—56; J . T a b l ś , P o l a c y n a U n iw ersytecie K ijo w sk im 1834—1863, K r a k ó w 19Г74.

(3)

działy, В. Grześ rozdział V, A. Kram ski rozdział VII. Dwaj ostatni autorzy opraco­

w ali w spólnie rozdział VI (1894— 1917). Periodyzacji niniejszej nie ma nic do zarzu­

cenia; nie bez racji też punkt ciężkości położono na bliższe nam czasy. Pierwsza połowa om awianego stulecia w ypełnia 4ff°/o tekstu; ostatn i rozdział, zatytułowany:

„W obliczu klęski” i obejm ujący zaledwie trzy lata, stanow i szóstą część całości.

Wykaz źródeł i opracowań, zam ieszczony na końcu tom u i skonfrontowany z przypisami, w skazuje na rozległą i pracowitą kwerendę. Swą w iedzę o Niemcach w Poznańskiem autorzy czenpali z trzech kategorii źródeł:

pochodzenia rządowego — tu wchodzą w grę akta w ładz centralnych, prowincjo­

nalnych i lokalnych pruskich (niemieckich), w ydobyte z trzech archiwów polskich i dwóch w NRD. Tu należy także w liczyć urzędowe publikacje statystyczne, zbiory ustaw itp.

pochodzenia polskiego — głów n ie publicystyka, pam iętniki, trochę materiału aktowego (Archiwum A rchidiecezjalne, Biblioteka Raczyńskich).

niem ieckich pozarządowych — przede w szystkim wchodzi tu w grę prasa, uzu­

pełniona w ielu broszurami. Autorzy przerobili 163 roczniki 22 dzienników i perio­

dyków niem ieckich, obok 153 roczników dziewięciu dzienników i czasopism pol­

skich. W ysiłek im ponujący, chociażby wchodziło w grę tylko pobieżne przejrzenie tylu num erów na przestrzeni z górą stulecia. Lista opracowań w ypełnia 11 stron petitu.

Każdy typ źródeł m a sw oje m ankam enty, obok zalet. Urzędnicy pruscy, jeśli zdaw ali sprawę z zachowania się m iejscowej ludności niem ieckiej, rejestrow ali głów nie to, co odbiegało od normy, a w ięc postaw y niezgodne z doktryną rządową;

nieraz też użalali się na bierność lub polityczną obojętność ludności uprzyw ilejo­

wanej, a tym sam ym zobowiązanej do aktywnego udziału w nagonce antypolskiej.

Źródła polskie na ogół utożsam iały postaw ę niem ieckiej ludności cyw ilnej z lin ią działania władz zaborczych; uw ypuklały tylko nieliczne w ystąpienia przyjaciół spra­

w y polskiej pośród N iem ców. Na koniec źródła niem ieckie nierządowe nie repre­

zentują dokładnie poglądów m iejscow ej ludności niem ieckiej: pochodzą od dzienni­

karzy lub od nielicznych outsiderów — ekscentryków, publikowane są raczej z m y­

ślą o urabianiu opinii, niż o odzw ierciedleniu stanu faktycznego. Źródła publicy­

styczne w ym agają zawsze konfrontacji z korespondencją poufną i z pamiętnikami, lecz autorzy nie dysponowali p raw ie w cale niem ieckim i źródłami tego typu.

N aw et jeśli historyk lic zy się ze zniekształceniam i, jakie w ystępują w dostęp­

nych m u źródłach, pozostaje od nich zależny co do rodzaju otrzym yw anej infor­

macji. W raportach landratów i naczelnych prezesów, w polem ikach prasowych polskich i niem ieckich autorzy nasi znajdow ali o w iele w ięcej danych o polityce pruskiej, o oporze społeczeństw a polskiego, o konfliktach polsko-niem ieckich, o dzia­

łalności różnych partii niem ieckich, an iżeli o spraw ach związanych z tem atem pracy, który brzm iał (przypominam): „Niem cy wobec polityki germ anizacyjnej”. Odbiło się to na zaw artości książki. Opis działań antypolskich rządu oraz przeciwdziałania Polaków zajm uje w niej w ięcej m iejsca aniżeli analiza zachowania się Niem ców z rządem nie związanych. N ie znaczy to, by w ow ych partiach, nie należących do głów nego tematu, nie było nowych i interesujących szczegółów; chyba jednak można było potraktować te w ątk i dużo zw ięźlej, zwłaszcza że m ają one własną, obszerną literaturę.

Na to b y ocenić postaw ę jakiejś społeczności na przestrzeni z górą lat stu trzeba zacząć od określenia jej rozwoju liczebnego oraz przemian jej w ew nętrznej struk­

tury. Oba problem y zostały uwzględnione w książce, jakkolw iek nierównom iernie.

J. Kozłowski oibrachowuje liczebność N iem ców w połow ie X IX w ., B. Grześ pod koniec stulecia. Trudność zadania polegała na konfrontacji danych w yznaniow ych z językow ym i. Utożsam ienie ew angelików z Niemcami, a katolików z Polakami

(4)

to tylko pierwsze przybliżenie. Różni autorzy odmiennie oszacowują odsetek kato­

lik ów narodowości niem ieckiej (5—6°/», według Kozłowskiego; 8®/o według Grzesia) i protestantów narodowości polskiej. Pytanie też, od jakiego momentu należy w szyst­

kich Żydów w ielkopolskich zaliczać do Niem ców. Co się tyczy danych o języku, statystyki pruskie operowały, jak wiem y, kategorią „dw ujęzycznych”. Obaj auto­

rzy uznają za N iem ców tylko piątą część „dwujęzycznych”, co zdaje mi się i tak szacunkiem zawyżonym. W istocie Niemiec, członek narodowości uprzyw ilejowanej, nie m iał żadnego powodu podawania się za „dwujęzycznego”. Trafiali do tej k ate­

gorii albo Polacy zmuszeni do ukrywania sw ej narodowości, albo znajdujący się dopiero na w stępnym etap ie germ anizacji, albo na odwrót: N iem cy praw ie doszczęt­

nie spolszczeni. Może też wchodzić w grę potom stwo m ałżeństw m ieszanych, ale nikt nie próbował ocenić, ile tych m ałżeństw było. Grześ stwierdza (s. 196), że osza­

cowanie liczby katolików — Niem ców wymagałoby skrupulatniejszego przerobie­

nia akt kościelnych w Poznaniu i Gnieźnie. Trzeba wreszcie pom yśleć i o tym, co rozum iemy pod terminam i „Polaka” i „Niem ca” w X IX w ieku. Idzie tu przecie o po­

granicze językowe w erze dojrzewania świadomości narodowej — szkoda, że auto­

rzy nie skorzystali, w analizie tego zjaw iska, z teoretycznych obserw acji J. C h 1 e- b o w c z y k a . N iesłusznie chyba pisze J. Kozłow ski (s. 16), w związku z okresem rozbiorów, o masach ludowych „nie zdających sobie jeszcze dobrze sprawy ze swej przynależności etnicznej”. Ta ostatnia była oczywista, natom iast świadomość przy­

należności narodowej kształtowała się wśród poznańskich Polaków powolniej, niż wśród poznańskich Niem ców. Gdybyśm y byli w stanie określić stosunek liczbowy św iadom ych Polaków i świadom ych N iem ców w W. K sięstw ie Poznańskim, około 1850 i około 1900 roku, uzyskalibyśm y obraz przemian o w iele bardziej plastyczny.

N ie wystarcza jednak stw ierdzenie, że w 1815 r. N iem cy stanow ili 27°/o, a w 1910 r. 38% ludności Poznańskiego. N ależy jeszcze zbadać, kim b yli ow i Niemcy?

Tutaj książka przynosi nam zawód. J. Kozłowski stwierdza po prostu (s. 24), że

„brak m ateriałów źródłowych nie pozw ala na dokładniejsze przeanalizowanie struk­

tury zawodowej i społecznej ludności Poznańskiego w pierwszej połow ie X IX w ieku z rów noczesnym jej podziałem narodowym ”. B. Grześ dla schyłku stulecia (s. 252—

265) przytacza na ten tem at sporo danych szczegółowych, lecz bez próby podsumo­

wania, co jest tym bardziej dziwne, że ogłosił przed paru laty (w tom ie VI „Społe­

czeństw a polskiego X VIII i X IX w iek u ”) rozprawę na ten w łaśn ie tem at. Odnośna tablica na s. 239 ukazywała strukturę zawodowo czynnej ludności niem ieckiej w W ielkopolsce w latach 1882, 1895 i 1907. Ludność ta została rozbita na trzy grupy:

rolnictwo, leśnictwo, ogrodnictwo; przem ysł, górnictwo; handel i kom unikacja z ga­

stronomią — z podziałem każdej z tych trzech grup na kategorie: sam odzielni, urzę­

dnicy, niesam odzielni. Przedruk ow ej tablicy w recenzowanej tu książce nie zabrałby w iele m iejsca. Nie iżby zaspokajała w pełni naszą ciekawość. Radzibyśm y d ow ie­

dzieć się, chociażby w przybliżeniu, ilu było w Poznańskiem niem ieckich w łaścicieli ziemskich, chłopów gospodarzy i robotników rolnych; ilu kupców i przem ysłowców;

ilu urzędników państw ow ych i pryw atnych, nauczycieli, adwokatów i lekarzy, pa­

storów i księży; ile w reszcie przem ysłow ego proletariatu. Niektóre dane tego typu znajdujem y rozsiane w różnych partiach książki, ale i te niekiedy budzą w ątpliw o­

ści. Tak w ięc liczba 702 niem ieckich m ajątków ziem skich w 1857 r. nie musi odpo­

w iadać liczbie niem ieckich ziemian faktycznie rezydujących w prowincji. Podobnie ze stwierdzenia, że w 1898 r. w ielka w łasność niem iecka liczyła 4,3 min mórg, zaś polska 2,4 min, nie wynika autom atycznie, że „wśród obszarników przeważał jednak elem ent niem iecki” (s. 253). Trzeba bowiem uwzględnić w rachunku niem ieckie do­

meny i apanaże, w łaścicieli nie rezydujących i fortuny w ielofolwarczne, częstsze za­

pew ne wśród Niem ców, niż wśród Polaków, jj·

Dlaczego byłoby nam tak potrzebne rozbicie według zawodów osób głównych narodowości niem ieckiej, w paru chronologicznych przekrojach, chociażby dane te

(5)

opierały się na przybliżeniach? Poniew aż radzibyśmy w iedzieć, w jakim kierunku ew oluow ała ta struktura. N iem cy stanow ili w Poznańskiem m niejszość panującą.

Struktura społeczno-zawodowa m niejszości tego typu bywa zazwyczaj zwichnięta, zaw ody w yżej notowane w hierarchii społecznej są tu liczniejsze, w porównaniu do przeciętnej ogółu ludności. Idzie w ięc o zbadanie, czy i w jakim tem pie anomalie te pogłębiały się w ciągu X IX wieku? Przecież w łaśnie one stanowią podłoże, na któ­

rym kształtują się p ostaw y i m entalności „narodu panującego ’. W szelkie obserwacje tych postaw i m entalności nie odniesione do pierwszej przyczyny, stanowią in tere­

sujący zbiór faktów — logicznie nie objaśniony.

Obserwacji tych jest zresztą w iele i stanowią też nowość dla polskiego czytel­

nika, który zazwyczaj skłania się do identyfikow ania antypolskiej tendencji rządu i całej społeczności N iem ców m iejscowych. Różnice postaw (choć zapewne nie anta­

gonizmy) były zjaw iskiem stałym , książika przytacza na to liczne dowody, skądinąd wym agające usystem atyzowania. Można rózróżnić dwa w arianty konfliktów pom ię­

dzy rządem a uprzyw ilejowaną m niejszością prowincji kresowej. Pierw szy to ten, gdy owa mniejszość sprzeciw ia się nazbyt liberalnej („abdykacyjnej”) polityce rzą­

du w obec ludności podbitej. Przykład klasyczny, to francuscy pieds-n oirs w Alger ii.

Ta sytuacja nie w ystępow ała w Poznańskiem aż do I w ojny św iatow ej, kiedy to polityka polska Bethm anna-H ołlw ega zaczęła budzić w ątpliw ości wśród N iem ców poznańskich. Przed rokiem 1914 charakterystyczny b ył w ariant drugi: kiedy n ie­

które grupy N iem ców poznańskich podejm ow ały krytykę lin ii politycznej rządu wobec Polaków, uznając ją na nazbyt ostrą. C zyniły tak ze w zględów ogólnonaro­

dowych (opozycja liberałów poznańskich przeciw pruskiej reakcji 1849—1863), w y ­ znaniowych (potępienie K ulturkam pfu przez katolików niem ieckich), lub też k la so ­ w ych (niechęć obszarników kresowych do ustawy wywłaszczeniowej; pryncypialna opozycja SPD przeciw uciskow i narodowemu). Jeżeli jednak pominąć polonofilów - -ekscentryków , takich jak L. Koenigk, czy J. Metzig, ów krytycyzm N iem ców poz­

nańskich dotyczył metod zwalczenia polskości przez rząd, nie zaś celów ; innym i sło­

w y, nie oznaczał rezygnacji z uprzyw ilejow anej pozycji, jaką cieszyli się N iem cy na Wschodzie. Jasno w ynika to z całego toku książki: lokalna opozycja niem iecka obstaje niezmiennie przy praw ie N iem iec do „Provinz Posen”.

Można by zresztą w skazać jeszcze trzeci w ariant rozbieżności pomiędzy rządem a niem czyzną kresową: to ten, gdy władza narzeka na obojętność N iem ców wobec toczącej się w alki narodowej. Ow brak zaangażowania osiąga dno w latach reakcji po W iośnie Ludów, kiedy to do w yborów sejm ow ych i sam orządowych staje niekiedy ledw ie czwarta część uprawnionych do głosu. Bierni są zresztą w yborcy polscy na równi z niem ieckimi; można też b yło postawić kropkę nad i — że m ianow icie chło­

pi, zarówno niem ieccy, jak polscy, stracili zainteresowanie dla polityki, po załatw ie­

niu ustaw y regulacyjnej. W ogóle książka n iew iele nam m ówi o politycznej po­

staw ie w si niem ieckiej; dowiadujem y się, że obszarnicy i urzędnicy niem ieccy sta­

nowili k lien telę konserw atystów , zaś drobni kupcy i rzem ieślnicy popierali partię

„w olnom yślnych” — ale co naprawdę m yśleli zam ożni i m niej zamożni rolnicy, aż po proletariat w iejski, tego z książki się nie dowiem y. Prawda, że nie jest to łatw e badanie, mało co m ówią w yniki wyborów, jako że partie niem ieckie blokow ały się praw ie zaw sze przeciwko Polakom. Tym bardziej jednak warto przeanalizować wypadki wyborczego w spółdziałania niem ieckiej lew icy z Polakam i oraz zastanowić się: jak w ów czas głosow ali chłopi? Jak duży procent zamożnego chłopstwa należał,

dajm y na to, do „Bund der Landw irte”?

W reszcie zjaw isko O stflu ch t, o którym autorzy piszą w ielokrotnie, nie podkre­

ślając jednak, że była to też uboczna (może i nieświadom a) form a uchylania się od w alki z Polakami. N ie spróbowali w ięc autorzy obliczyć, ilu N iem ców i Żydów opuściło Poznańskie w drugiej połow ie X IX w ieku oraz z jakich grup społecznych ci w ychodźcy się w yw odzili.

(6)

N ie będzie dyskw alifikow aniem pracy, jeżeli przekonany o konkretnych jej osiągnięciach, w yrażę jednak żal, iż nie posunęła analizy jeszcze głębiej, albo iż cze­

goś jeszcze nie dopowiedziała. Tak np. chciałoby się dowiedzieć czegoś w ięcej o ma­

sonerii niem ieckiej w Poznańskiem , jej liczebności, składzie społecznym , ideologii, postaw ie politycznej. A także o duchow ieństw ie katolickim narodowości niem iec­

kiej; arcybiskup Dinder został dwukrotnie wspom niany mimochodem, tak że nie dowiadujem y się w cale o stosunku ow ego kościelnego dygnitarza Niem ca do „poli­

tyk i germ anizacyjnej”. N a s. 248 czytam y, że 13 tys. rodzin osiedlonych w Poznań­

skiem do 1910 r. odpowiadało 78 tys. osób ludności niem ieckiej. W przypisie pow o­

łano się na akta Naczelnego Prezydium, szacujące ówczesną rodzinę robotniczą na 6 osób. Tym czasem ze s. 252 zdaje się w ynikać, że w 1907 r. zatrudnionych było w rolnictw ie 286 tys. N iem ców , zaś z członkami rodzin utrzym ywało się z rolnictwa 425 tys. osób. Mamy tu w ięc do czynienia z o w iele m niej licznym i rodzinami.

Na s. 145 niedokładnie scharakteryzowano trzyklasow e prawo wyborcze z 1849 r.

podając, że w w yniku tego prawa „mniej niż 3% ogółu 'ludności Prus w ybierało jedną trzecią posłów ”. Pierw sza (najw yżej opodatkowana) klasa w yborców obierała trzecią część elektorów i tą drogą zapewniała sobie znaczny w pływ na obiór posłów, w drugim stadium wyborów. Lecz sam ych posłów nie obierano osobno w każdej z trzech klas, jak to się działo np. w system ie kurialnym.

Ze spraw drobniejszych: indeks złączył w jedną osobę dwóch różnych Colom- bów i dwóch różnych Dziem bowskich. Trafiają się też w książce nieporozumienia z dw uczłonow ym i nazw iskam i w łaścicieli ziem skich. Urzędowa praktyka pruska dopisywała nazwę majątku do nazwiska obszarnika. Bismarck, w łaściciel dóbr Schönhausen, nazyw ał się Bismarck-Schönhausen. W korespondencji rządowej bra­

cia Maciej i Sew eryn M ielzyńscy figurują jako „Graf M ielzynski — Chobienice” i

„Graf M ielzynski — M iłosław ”. W języku polskim można śm iało opuszczać te koń­

cówki; polska publicystyka ubiegłego w ieku n ie bez racji określała znanego nie­

m ieckiego spółdzielcę jako „Schultzego z D elitzsch”. Skoro już o nazw iskach m o­

wa, na s. 220 w ym ieniono „rody k siążęce Badenich”, gdy idzie o panującą dynastię Badeńską...

Wbrew zw yczajow i zakorzenionem u w literaturze polskiej autorzy nie od m ie­

niają w yrazu „Kulturkam pf”, piszą np. „w okresie Kulturkam pf”, co brzmi nie­

zręcznie. Nie m ają takich skrupułów gdzie indziej, pisząc sw obodnie np. o landra- tach, Landtagu, Reichstagu itp. (s. 292). N ie w iem dlaczego „Posener T ageblatt” trak­

tują autorzy jako twór rodzaju żeńskiego („Posener Tageblatt uw ażała” — s. 329 i in.). Jest też nieporozum ieniem um ieszczenie w m ianow niku polskiego zdania nazw y „Kölnischer Zeitung”, gd y w deklinacji niem ieckiej jest to dopełniacz lub celow nik (s. 308). H ebun gspolitik (s. 266) to raczej polityka „podnoszenia” niż „pod­

niesienia”. „Jego m ajestat” na s. 334 to niew łaściw e tłum aczenie „Seine M ajestät’’.

Pow inno być: najjaśniejszy pan. N a s. 193 czytam y o zw iększeniu liczby pow ia­

tów w 1887 r. do 42; na s. 241 — tylko do 40. D wukrotnie zacytowano, za „Posener Zeitung”, że jedno gospodarstwo utw orzone przez K om isję Kolonizacyjną koszto­

w ało 60 tys. marek (s. 331 i 339). Zabawna pomyłka na s. 169: „secesjoniści z partii Vinckego zw ani M łodolitw inam i” — ma być: „m łodoliberałam i”. Błąd gram atycz­

ny na s. 240: „stosunek w olnom yślnych wobec ustaw y osadniczej”!

Te i podobne potknięcia vnie przesłaniają faktu, że om awiana książka przyno­

si dużo nieznanych lub m ało znanych szczegółów o zróżnicowaniu postaw ludno­

ści niem ieckiej wobec problem u germ anizacji Poznańskiego, a tym sam ym pogłę­

bia naszą ocenę konfliktu polsko-niem ieckiego w tej prowincji. A utorzy mają rację twierdząc (s. 277 п.), że „wyrażenie stosunku do germ anizacji zbiorowości niem iec­

kiej, która nie stanow iła pod w zględem i pkonom icznym , społecznym , politycznym i w yznaniow ym zintegrowanej społeczności, n ie jest m ożliw e w w ielkościach w y ­ m iernych, lecz przez zobrazowanie różnych przejaw ów postaw m iejscow ych N iem ­

(7)

ców ”. Te „różne przejaw y” zostały zobrazowane w sposób konkretny i drobiazgo­

w y. Do najciekaw szych należą paragrafy o partii „w olnom yślnych” na przełomie stuleci (s. 306—313), paragraf o stosunku różnych grup społecznych i zawodowych, a także „Niem ców bezpartyjnych” do polityki germ anizacyjnej (s. 325 n.), a zw łasz­

cza rozdział końcowy o zachowaniu się Niem ców poznańskich w ch w ili klęski i re­

w olucji 1918 roku. W ydaje mi się, iż ob fity m ateriał tak pieczołow icie zebrany przez autorów okaże się przydatny n ie tylko przy budowaniu syn tezy dziejów społecz­

nych W. K sięstw a Poznańskiego, ale i w szerszym zakresie: przy konstruowaniu teorii o zachowaniu się w szelkich uprzyw ilejow anych m niejszości w prowincjach kresowych.

S tefan K ien iew icz

Maria P a r a d o w s k a , Polacy w A m ery ce P ołu dniow ej, Zakład Narodowy im. O ssolińskich — W yd aw n ictw o, W rocław — Warszawa — Kraków — Gdańsk 1977, s. 315.

0 w kładzie jaki w n ieśli P olacy w różne dziedziny życia gospodarczego, społecz­

no-politycznego i kulturalnego A m eryki Łacińskiej dotychczas pisano sporadycz­

nie *. Zagadnieniam i tym i zajm uje się M. P a r a d o w s k a w książce, która jest pierwszą tego typu publikacją podejm ującą tem atykę w tak szeroki sposób.

Autorka, pracownica Zakładu Etnografii IHKM PAN w Poznaniu, zajm uje się przede w szystkim historią etnografii. Z tych zainteresow ań zrodziła się recenzo­

w ana książka, mimo iż etnograficzne zagadnienia w kładu Polaków do poznania kultury Indian południowoam erykańskich nie zajmują w niej naczelnego miejsca.

Paradowska w zw ięzłej, niem al encyklopedycznej form ie przedstawia związki Polaków z Ameryką Łacińską — poczynając od XVIII w ieku, poprzez em igracyjne fale popow staniow e, osadnictw o w okresie gorączki brazylijskiej, a kończąc na czasach nam w spółczesnych. Ta panorama w ychodźstwa do Am eryki Łacińskiej uzupełniona została ponadto interesującym i opisam i kilkunastu m ało znanych sy l­

w etek w ybitnych Polaków, którym przyszło działać w krajach południowoam erykań­

skich.

Ta część książki zasługuje na szczególną uwagę. Autorka poświęca w iele m iej­

sca obrosłym już w legen dę postaciom Krzysztofa A rciszew skiego i Ignacego D o­

m eyki. Szczególnie historia życia Dom eyki, podróżnika, etnografa, geologa i m inera­

loga, rektora uniw ersytetu w Santiago, obrońcy A raukanów zasługuje na w yróż­

nienie jako przykład udanej k ariery Polaka w A m eryce Łacińskiej. Zasługi D o­

m eyki zostały w p ełn i docenione po jego śm ierci. W ydano zbiór prac naukowych, odsłonięto w stolicy C hile pom nik Dom eyki, jego im ieniem nazwano kilk a m iej­

scowości. Zupełnie inaczej u łożyły się, ciekaw ie przedstawione przez autorkę, losy w ybitnego entom ologa i botanika Feliksa W oytkowskiego, nieznane praw ie w spół­

czesnem u czy teln ik o w i2. Pom im o bez w ątpienia olbrzym ich osiągnięć w swojej pracy naukowej, odkryciu k ilk uset nieznanych nauce ow adów , W oytkow ski w skraj­

nej nędzy powrócił po latach do Polski.

Interesująco przedstaw ia autorka życie i działalność Józefa Siem ieradzkiego, etnografa, geologa, zoologa 1 geografa, K onstantego Jelskiego ornitologa, Jana K ali­

now skiego, Jana Sztolcm ana, Tadeusza Chrostowskiego i w ielu innych. Zajęła się także losam i polskich inżynierów , których prace można do dzisiaj oglądać w Peru:

Ernesta M alinowskiego, Edwarda Habicha, Aleksandra M iecznikowskiego i innych.

Pow ażne jednak zastrzeżenia m u si budzić ta część książki, która zajm uje się

1 K . G r o n i o w s k i , A em igraçao polonesa para a A m erica L atina nos secules X IX e X X . A s fo n te s historicas e o estado dos estudos, w d r u k u ( w r a z z m a t e r i a ł a m i k o n f e r e n c j i

„ E m i g r a c j e e u r o p e j s k i e d o A m e r y k i Ł a c i ń s k i e ] w X I X i X X w i e k u ” ), K ö l n 1975.

г P o r . F . W o y t k o w s k i , P e r u m oja ziem ia nie obiecana, W r o c ł a w 1974.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Może przez to właśnie widoczna jest pewna niefrasobliwość -warsztatowa (przy bogatym zestawie przypisów autor na ogół nie powołuje się na poprzedników).. Zresztą

structie materialen g enomen kunnen wor d e n.. Het in water onoplosbare dodecylbenzecn is als zodanig niet geschikt voor ge bruik als actief materiaal in

Biorąc ten fakt pod uwagę, jak również liczne opisy przy- padków oraz badania RCT wskazujące na zwiększone ryzyko wystąpienia SJS/TEN podczas terapii lamotryginą, szczególnie

W reakcji drugiej strony na skargę o orzeczenie nieważności małżeństwa spotykamy się nieraz z powołaniem się na nierozerwal­ ność małżeńską.. Bywa to szczere,

jak: troska o obronę wiary i obyczajów; nauczanie dotyczące właściwego używania środków społecznej komunikacji; podstawowe prawa komuni- kacji; środki społecznej

Jeśli przyjmuje się, że w pojęciu osoby ludzkiej zawiera się aksjologicznie i me- tafizycznie uzasadniane przekonanie, iż osoba jest to byt, który może istnieć osobno i w

W artykule opisano kluczowe teorie internacjonalizacji przedsiębiorstw, specyfikę internacjonalizacji firm z branż high-tech, przede wszystkim ich wczesną i szybką

The population movement from rural to urban areas has played a significant role in these changes, resulting in that rural-urban migrations in Croatia were often spontaneous