• Nie Znaleziono Wyników

Indeks : pismo Uniwersytetu Opolskiego. 1996, nr 1-2

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Indeks : pismo Uniwersytetu Opolskiego. 1996, nr 1-2"

Copied!
63
0
0

Pełen tekst

(1)

wersytet - ratunek dusz

zdobyć fundusze na

inwestycje

str.16-17

Pismo uniwersytetu Opolskiego

01(01) październik 1996 rok

(2)

październik 0 1 (0 1 ) 1996 r.

Rozpoczął działalność Instytut Prawa i Adm inistracji

Absolwent z licencjatem

Indeks numeru

Rozmowy i wywiady

Z rektorem prof. dr, hab. S ta­

nisław em S. N icieją

„N ie jestem człow iek im - orkiestrą” - str. 3.

Z prof. Jerzym W iatrem , m i­

nistrem edukacji narodowej,

„Trzeba zrobić coś skanda­

liczn ego” - str, 10.

Z ostatnim prezydentem RP na uchodźstw ie, Ryszardem Kaczorow skim ,

„E m igracja - okno w y sta ­ w ow e - str. 13.

Pulicystyka

Prof. dr hab. M arian M. D ro­

zdowski,

„Wielka radość znać praw ­ dę” - str. 7.

Stanisław Chabik,

„B okiem do w ładzy”

- str. 14.

Anna Skrzypczyk, A rtu r Tru- dzik,

„Rozm ach kontrolow an y”

- str. 16-17.

Reportaż

Diana Bzdyra,

„Anka - opow ieść p raw ­ dziw a” - str. 8-9

Seminaria, konferencje i sprawozdania

Na stronach - 21, 22, 26, 27, 28, 29

Sylwetki i nagrody

prof. Gerhard N ickel - str. 4 prof. dr hab. M ichał Lis - str. 6

dr Jan Krasicki i dr inż. Jan Zaleski - str. 23 - 24

Informacje

Na stronach - 2, 12, 29, 30, 31 Felietony

Na stronie 25

Redakcja: W iesława Piąt- kow ska-Stepaniak - redak­

tor naczelny, M ałgorzata Lis - sekretarz redakcji, korek­

ta: K rzysztof Kleszcz. Adres - O p o le , u l. O le s k a 48 (Gmach główny UO, pokój nr 194, tel. 54-58-41 w. 24-06) oraz ul. Plebiscytow a nr 5 (pokój nr 120 i 121). Wydaw­

ca - Uniwersytet Opolski

12 października zainau ­ g u r o w a ł sw ą d z ia ła ln o ś ć In sty tu t P raw a i A d m in i­

stracji. Dyrektorem nowego instytutu został profesor dr hab. Stanisław M alarski.

- Chcieliśm y stworzyć ośro­

dek in te g r u ją c y śro d o w isk o pracowników i administratywi- stów O p o lsz czy zn y - p o w ie ­ dział prof. M alarski inauguru­

ją c d z ia ła ln o ś ć - m am y też ambicję w spółdziałania z admi­

n istracją państw ow ą i sam o­

rządow ą oraz organam i spra­

w iedliw ości, służąc k on su lta­

cjam i i poradnictw em z zakre­

su prawa.

P rof. S ta n isław G aw lik został w ybrany 1 paździer­

nika br. na stanowisko dzie­

kana Wydziału Historyczno- P e d a g o g ic z n e g o . D z ie k a ­ nem Wydziału Filologiczne­

go został prof. Zdzisław Pia­

secki.

Prof. S. G aw lik zw iązan y je s t z opolską u czelnią od 15 la t , p r a c u je w I n s t y t u c i e N a u k P e d a g o g i c z n y c h , a fu n kcję dziekana - w cześniej W ydziału F ilologiczn o-H isto- r y c z n e g o - p o w ie r z o n o m u p ie r w s z y r a z w u b ie g ły m roku, gdy rektorem był prof.

F ran ciszek M arek.

U czelniana K om icja R e­

krutacyjna ogłosiła 22 lipca wyniki naboru na I lata stu­

diów stacjon arn ych na 17 k ieru n k a ch (24 sp ecja ln o ­ ściach) oferow anych przez Uniwersytet Opolski w roku akademickim 1996/97.

Nowi teolodzy

5 października br., w auli W ydziału - w gm achu M u ­ zeum Diecezjalnego, odbyła się uroczystość immatrykula- cyjna studentów Wydziału Te­

o lo g iczn eg o, p o p rzed zo n a mszą świętą inauguracyjną, k o n celeb ro w a n ą przez bp prof. Alfonsa Nossola.

WP

W ram ach Instytutu pow o­

łane zostały zakłady: A dm in i­

stracji Publicznej, Porów naw ­ czego Praw a A dm in istracyjn e­

go i Prawa Ochrony Środow i­

ska, P ra w a G o s p o d a rc z e g o , P raw a P ra cy i U b e z p ie c z e ń Społecznych, Problem ów P ra­

wnych Rodziny i Praw Człow ie­

ka oraz Praw oznaw stw a i Pra­

wa Cywilnego. O bsadę nauko­

w o-dydaktyczną stanowią w y­

kładowcy z Opola, W rocławia i Katowic oraz praktycy w ym ia­

ru sprawiedliw ości. N aukę na nowym kierunku rozpoczęło 65 osób na stu d ia ch d zien n y ch oraz 100 na zaocznych.

W sk ład W ydzia łu H is to ­ ryczno-P ed agogiczn ego w ch o­

dzą In stytu ty: H istorii, N auk P e d a g o g iczn y ch , P e d a g o g ik i W c zesn o sz k o ln e j, N auk S p o ­ łe czn y ch , S ztu k i oraz K a te ­ dra P sy ch olog ii.

Prof. Z. Piasecki jest kierow ­ nikiem Katedry Literatury Po­

zytywistycznej i M łodopolskiej Instytutu Filologii Polskiej LTO, od kilkudziesięciu lat zw iąza­

ny z opolską uczelnią.

W ydział F ilologiczn y to In ­ stytuty: F ilologii P olsk iej, F i­

lolog ii G erm ań skiej, F ilologii A n gielsk iej i F ilologii W scho- dn iosłow iań sk iej.

N a o g ó ln ą lic z b ę 3 .7 4 4 , przystępujących do egzam inów w stępnych, było 2.603 kobiet.

W w yniku tegorocznej rek ru ­ tacji na I rok studiów przyjęto 1.377 osób (905 dziew cząt).

D o n a jb a r d z ie j p o p u la r ­ nych k ieru n k ów n ależą: filo-

Obecnie mamy ok. 5500 stu­

dentów zaocznych, na Wydziale Historyczno-Pedagogicznycm - 2850, Matematyki, Fizyki i Che­

mii - 900, Filologicznym - 700, Ekonomicznym - 600 oraz na Tfe- ologicznym - 450.Najdroższymi kierunkami są filologie - germań­

ska i angielska - tylko 1600 zł za rok. Nieco tańsze (1200 zł za rok)-

Studia na tym kierunku są trzyletnie i będą kończyć się li­

cen cja tem . N a razie nie ma m ożliwości uzyskania m agiste­

rium, ale planuje się uruchomić 2-letnie studia m agisterskie.

In stytu t Praw a i A d m in i­

stracji chciałby w przyszłych latach zw ięk szać rekru tację, przyjm ując na studia dzienne 80-100 studentów, a na zaocz­

ne 120-150. W bieżącym roku akademickim ten kierunek cie­

szył się dużą popularnością - o jed n o miejsce ubiegało się dzie­

sięciu kandydatów.

Początek tradycji

27 września wręczono dy­

plom y ukończenia studiów grupie 43 absolw entów kie­

runku m atem atyki U niw er­

sytetu O polskiego.

Charakter uroczystości nawią­

zywał do rodzącej się właśnie w naszej uczelni tradycji takich spo­

tkań. Ubrani w togi i birety ab­

solwenci przyjęli gratulacje i ży­

czenia od władz UO: prorektora ds. dydaktyki dr hab. Krystyny Boreckiej, prodziekana Wydziału Matematyki Fizyki i Chemii dr.

Jerzego Wiechuły, wicedyrektora Instytutu Matematyki dr. Jerze­

go Krawczyka oraz wykładow­

ców: dr. Jana Kowolika i dr. Dy­

mitra Słeziona - opiekuna roku.

DS

logia polska, ochrona środow i­

sk a , e k o n o m ia , p e d a g o g ik a (różn e sp ecjaln ości), chem ia, h istoria. Tradycyjnie ju ż duży (100 osobow y) lim it m iejsc na m atem atyk ę i fizykę sprawia, że na k ieru n k i te m ożna do­

stać się je s z c z e po za koń cze­

niu rekru tacji. W norm alnym te r m in ie zg ła sza się na nie m niej kandydatów .

język biznesu i kierunki na Wy­

dziale Ekonomicznym; II rok eko­

nomii, administracja oraz marke­

ting. Najtaniej można studiować matematykę i teologię - za jedyne 700 zł rocznie, oraz fizykę, filolo­

gię polską i historię - zaledwie 800 zł. Pozostałe kierunki mieszczą się w przedziale 900-1100 zł.

Z. Ambrożewicz M ałgorzata Lis

Dziekani wybrani

WP

Rekrutacja na rok akademicki 1996-1997

Bean w liczbach

JF

Zaoczny wyceniony

2

(3)

Nie jestem

człowiekiem-orkiestrą

Z prof. dr. hab. Stanisławem S. Nicieją, rektorem U O rozmawia Małgorzata Lis

P anie rek to rze, tw ierd zi pan , że transformacji naszej uczelni tow arzy­

szą zmiany w mentalności kadry nau­

kowej i studentów. Czy te zmiany za­

chodzą szybko i dotyczą także starszej kadry naukowej?

- K westia zm iany m entalności to rzecz długofalow a, która nie odb y­

wa się rew olucyjnie. P roces ten je d ­ nak trw a, u n iw ersy tet d osta je co roku zastrzyk świeżej krw i, w chodzą nowe roczniki. G eneracja czterd zie­

stolatków, tu w ykształcona, pow oli obejm uje w ładzę i będzie za jm ow a­

ła coraz w ażniejsze stanow iska. D zi­

siejsi asystenci będą staw ać się dok­

torami, następnie profesoram i. To są już ludzie innej mentalności. Innej niż ci, którzy tkwili w uczelni pedagogicz­

nej na w skroś, byli przez nią w y­

kształceni i często obciążeni kom ple­

ksem prowincji, bo Opole było prze­

cież prowincją naukową. Sprawa szyl­

du Uniwersytetu Opolskiego przyspie­

sza te zmiany. Sprawia, że ludzie stąd mogą poczuć się wyemancypowani-tak jak ktoś, kto osiąga tytuł profesora i czuje prestiż tej pozycji.

Młodzież, która zdaje egzaminy na uniwersytet ma też inne nastawienie, niż gdy stara się o przyjęcie na uczel­

nię pedagogiczną. Coraz głośniej się mówi, że nie ustępujemy innym uni­

wersytetom w kraju. Mamy coraz w ię­

cej dyscyplin na poziomie ogólnopol­

skim - np. slawistykę, historię, chemię.

Czy kom p lek s p ro w in c ji to je d y ­ ny problem w m e n ta ln o ści n a u k o w ­ ców i stu d iu jących ?

- N ie, bo to też k w estia za w ężen ia m yślenia, że k ształcim y tylk o n a u czy cie ­

li. M usim y zrozum ieć, że kształcim y u n i­

w ersaln ego człow ieka, który m usi dostać pew ne quantum wiedzy, by m ógł się zn a­

leźć w każdym m iejscu , obojętn ie, gdzie go los rzuci. M am y w ielu studentów na

zaoczn ych studiach, na kierun kach tzw.

hobbystyczn ych , po których nie dostaje się pracy, ja k np. po h istorii, bo rynek je s t ju ż nasycony. S tud iują w łaściciele sklepów i h urtow n i, bo m ają taką potrze­

bę. Ta m en ta ln ość zm ienia się w yraźnie.

Uniw ersytet potrzebuje licznej ka­

dry naukowej. To też rodzi problemy?

- M am y zdecyd ow an ie za m ało asy­

stentów, ich liczba je s t śladowa w uniw er­

sytecie. N ie m a dla nich preferencji, by szybko robili doktoraty, nie m a w a­

runków, by ich przyjm ow ać. Gdy zatrudniam asystenta, nie zysku­

ję żadnych dotacji, tak ja k przy za­

trudnieniu profesora belwederskie- go. W Polsce je s t w tej chw ili około 6000 profesorów belw ederskich, z tego 4000 przekroczyło sześćdzie­

siąty rok życia. W ciągu pięciu - siedm iu lat te osoby znajdą się poza u czelniam i ze w zględów em erytal­

nych. P rofesorów czterd ziestolet­

nich je s t znikom a liczba. W ielu jest za to tzw. przerośniętych adiunk­

tów , 15 -20 la t po d o k to r a c ie , z którym i nie m a co zrobić.

Jeśli ten problem nie zostanie roz­

wiązany, polskiej nauce grozi zapaść.

Kadra profesorska jest przeciążona zajęciami i nie ma siły kształcić, a musi jeszcze prowadzić doktorantów.

Na to też trzeba pomysłu. Niestety ciągle tkwimy w tradycyjnym ukła­

dzie: magisterium - doktorat - habi­

litacja - profesura nadzwyczajna - zwyczajna. Profesorowie zwyczajni są solą uniwersytetu. Liczy się statysty­

ka, bez nich uniwersytet ma złe no­

towania. Nieważne, w jakiej kondy­

cji jest ten profesor, na wagę złota jest jego tytuł. Nie ma tradycji zatrudniania wy­

bitnych indywidualności nie utytułowanych.

Ta bolączka dotyka i naszego uniwersy­

tetu i trzeba robić wszystko, by ja k najszyb­

ciej awansowali młodzi ludzie po habilita­

cjach na profesorów belwederskich. CS"

Miejsce dialogu

Od dwóch lat nasza uczelnia jest uniwersytetem. W tym roku rozpoczęła się kadencja nowego rek­

tora. Przybywa dużych inwestycji.

W pierwszych miesiącach no­

wego roku akademickiego gościli­

śmy znanych i uznanych przed­

stawicieli nauki i polityki. W paź­

dzierniku odwiedzili nas m.in.

prezydent Ryszard Kaczorowski, Kira Gałczyńska. W tym samym miesiącu Uniwersytet Opolski nadał doktorat honoris causa Ge­

rhardowi Nickelowi.

Wcześniej odbyło się kilkanaście konferencji i seminariów naukowych.

Większość z nich miała zasięg mię­

dzynarodowy. Na spotkania chemi­

ków i językoznawców przybyli nau­

kowcy z całego świata.

l i n z konieczności krótki i po­

bieżny rejestr wydarzeń uświada­

mia, iż opolska nauka coraz szyb­

ciej opuszcza opłotki prowincji.

lim po i charakter przemian w naszym środowisku wymaga rów­

nież nowego sposobu wzajemnej ko­

munikacji. Mamy nadzieję, że nowa

formuła pisma uniwersyteckiego będzie szansą na samopoznanie i integrację opolskiego środowi­

ska akademickiego.

Chcemy być nie tylko inde­

ksem spraw ważnych i donio­

słych ale rów n ież rejestrem w szelkich w ydarzeń lezących się z życiem n a szej u czeln i.

C hcem y być foru m w ym iany myśli, kontrowersji, dyskusji, a czasem - intelektualnej p row o­

kacji. Chcemy, by na naszych lam ach toczył się nieustanny dialog.

Mamy nadzieję, że na stronach

“Indeksu” znajdzie się wy raźne odbicie świata nauki i akademic­

kiej prozy życia.

Dlatego dziś na równych pra­

wach “Indeks” przedstwia repor­

taż o osamotnionej studentce i rozważania o tym, czym może i powinien być uniwersytet. Dlate­

go piszemy w tym samym nume­

rze o kosztownych błędach inwe­

stycyjnych i przedstawiamy liczą­

cy się dorobek naukowy pracow­

ników uniwersytetu. Dlatego w tym samym wydaniu publikuje­

my rozmowy z prezydentem IIR P i współczesnym ministrem.

Mamy nadzieję, że poziom i za­

wartość naszego pisma będzie za­

leżeć w coraz większej mierze od stopnia intensywności kontaktów z naszymi Czytelnikami.

Redakcja

3

(4)

październik 0 1 (0 1 ) 1996 r.

Prof. Gerhard N ickel uhonorowany piątym tytułem dr. honoris causa naszej uczelni

Podwójne wyróżnienie

Pięciokrotnie nasza uczel­

nia nadała ju ż tytuły dokto­

ra honoris causa, w tym dwa razy za czasów uniwersyte­

tu. Ostatnim wyróżnionym tym tytu łem je s t p ro feso r G erh ard N ic k e l, k tó ry 22 października tego roku ode­

brał z rąk rektora Stanisła­

wa Nicieji dyplom Honoris Causa Doctoris.

- Jest to podw ójne w yróż­

nienie - pow iedział prof. Fran­

ciszek M arek - U n iw ersytet O p o lsk i h o n o ru je w ie lk ie g o syna Śląska O polskiego, ale i ten syn przyn osi w ielk ie za ­ szczyty uniwersytetowi. Pom a­

gał i pom aga nam w w ielkim stopniu, a teraz, po przejściu na emeryturę w N iem czech, pod­

ją ł w tym roku akadem ickim pracę na naszej uczelni.

- Z głębokim poruszeniem odebrałem honorowe wyróżnie-

P rofesor G erh a rd N ick el je s t czołow ym ję z y k o z n a w ­ cą e u r o p e js k im i ś w ia t o ­ w ym , je d n y m z n a jw y b it­

n i e j s z y c h a n g l i s t ó w n a św iecie, człow iek ie m w iel­

k iego ta len tu , szerok ich za­

in teresow ań i w ysok iej po­

zycji n au k ow ej w środ ow i­

sku językozn aw ców . W sw o­

ich p od ró ża ch n a u k ow y ch odw iedził k ilk a d ziesiąt u n i­

w ersytetów i p row a d ził w y ­ k ła d y n a u n iw e r s y te ta c h w szy stk ich k on tyn en tów , w tym ta k że na u n iw e rsy te ­

ta ch polsk ich : w K atow icach , G dań sku , Toruniu, i w e W ro­

cław iu, W arszaw ie, Łodzi, a w 1992 r. rów n ież w O polu.

G erh ard N ick e l u ro d ził się na Śląsku O polskim w K oście­

lisk ach . S tu d ia w yższe u koń ­ czył na U n iw ersytecie w P ołu ­ dniow ej K arolinie; w Stanach Z jedn oczon ych także dok tory­

zow ał się i habilitow ał. W sw o­

je j n iezw ykle bogatej karierze zaw odow ej pełnił fu nkcję dy­

r e k t o r a I n s t y t u t u J ę z y k o ­ znaw stw a na U niw ersytecie w Stuttgarcie, był doradcą ję z y ­

k ow ym przy R adzie E u rop y w Strasburgu oraz U N E SC O . Od 1966 r. jest redaktorem naczel­

nym m iędzynarodow ego czaso­

pism a n au k ow eg o IR A L , p o ­ św ięcon ego przeglądow i ję z y ­ k o zn a w stw a sto so w a n e g o w nauczaniu języka. Jest człon­

kiem założycielem w ielu k om i­

tetów w ydaw n iczych w E u ro­

pie, A m ery ce, A fr y c e i A zji.

O publikow ał kilkadziesiąt roz­

praw, artyk u łów i p u blik acji zw artych. O statn io pośw ięcił się badaniu nad rolą, ja k ą świa- dom ośćjęzyk ow a będzie odgry­

w ać w k ształtow an iu się sto­

su n k ów m iędzynarodow ych.

Godnym podkreślenia jest udział prof. G. N icekla w pro­

m ocji polsk iego języ k ozn a w ­ stw a i p om oc w organizow a­

n iu stypendiów dla polskich a n g lis t ó w w N ie m c z e c h , U S A , W ielkiej B rytan ii i in ­ nych k rajach Europy. Od po­

nad 20 lat w spółpracuje z an­

glistam i polskich uczelni, a od 1 9 9 3 r. ta k ż e z n a s z ą uczelnią, w spom agając angli­

stykę i germ an istykę.

JTF

d®1 U czelni brakuje asystentów , ale w tej g ru p ie, któ ra p r a c u je , są też osoby m ierne. Czy będzie się je w ta­

kim w ypadku elim in o w a ło?

- Powinno się to robić. Problem tkwi jed ­ nak gdzie indziej. Zostały zahamowane, zu­

pełnie niesłusznie, hospitacje zajęć asy­

stentów przez ich prom otorów czy kierow ­ ników zakładów. Pow inno się raz w sem e­

strze pójść na zajęcia asystenta i ocenić je,d ora d zić. Taka ocena była odbierana ja k o kontrola, poniżenie, a w m oim m nie­

maniu, tutaj liberalizacja poszła za dale­

ko. Trzeba to przyw rócić, by pom óc asy­

stentom.

P an ie re k to rz e , czy p r zy jm o w a ł pan prezen ty od stu den tów ?

- Często po obron ach prac m agister­

skich m agistranci okazują swoją w dzięcz­

ność ofiarow ując kw iaty czy trunki. Ja to zawsze bardzo zw alczałem , chociaż tego chyba się nie da przełam ać. Tym bardziej, że czasem m ożna drugiej stronie zrobić przykrość. Nie widzę nic zdrożnego w tym, że student dem onstruje w dzięczność.

K w iaty kw iatam i, a co z łap ó w k a ­ m i, drogim i prezentam i i k opertam i?

Czy będzie m ożna pow iedzieć o U n i­

w ersytecie O polskim , że tu n ikt nie bierze?

- Jeśli w ogóle te zjaw isk a w y s tę p u ­ ją na n aszym u n iw ersy te cie to in cy d e n ­ ta ln ie i to na stu d iach za oczn ych . Tam je s t często w ielk i lęk przed e g z a m in a ­ m i, p a n ik ow a n ie przed k om p ro m ita cją i szu k a n ie sp osobu , ja k tem u za pobiec.

A le je s t też w tych o p ow ieścia ch w iele m ito log ii, dokła dn ej sk ali zja w isk a nie

znam . J e ż e li je d n a k n am ierzym y taką sy tu a cję, za rea gu ję zd ecyd ow a n ie. M u ­ szę m ieć je d n a k n iep od w aża ln e dowody, bo in a cze j b a rd zo łatw o k ogoś sk rzy w ­ dzić, sp ow od ow ać dram at. Na pew no k o­

ru p cja d otyczy ba rd zo m ałej liczby osób.

C zasem się o ta k ich lu d zia ch m ów i, lecz b a rd zo en igm atyczn ie. To zjaw isko o g ó l­

n op olsk ie, tru dn e do zdiag n ozow an ia . U n a s d o t y c h c z a s n ik t n ie p o w ie d z ia ł w p ro st - ta osob a b ierze. D om n iem ania nie są dow odam i.

To ozn acza, że o łapów ce pow inien na przy k ła d donieść stu den t, który sam ją w ręczył?

- K w estia p ro w ok a cji m oże w ch odzić w grę. N a in n y ch u cz e ln ia ch co ja k iś czas p o ja w ia się sk a n d al zw iązan y z ła ­ pów k am i, nas je s z c z e nie dotkn ął. ZacS"

nie przyznane mi przez Wysoki Senat tego m ło­

dego, ale ju ż prężnego Uniw ersytetu - dzięko­

w ał p rofe so r G erh ard Nieckel. W wyróżnieniu tym upatruję nie tylko w ielkodusznego uhono­

row ania m oich zasług, ale rów nocześnie czer­

pię z niego m otyw ację dla mnie do tego, by po praw ie trzy d ziestop ię­

cioletniej i w łaśnie za­

kończonej pracy profe­

sorskiej w RFN, poświę­

cić wszystkie pozostałe rezerw y energii na ba­

dania i pracę naukową na tutejszej uczelni.

W swoim w ystąp ie­

niu profesor Nickel za­

uważył, że sukcesy w życiu od­

nosi się nie tylko dzięki własnej pracy, bo one często pochodzą

nauczycielom i probo­

szczow i z K ościelisk, k t ó r y n a le g a ł , by m im o p ro b le m ó w f i ­ nansow ych w rodzinie N ickelów dalej k ształ­

cić m łodego Gerharda.

D zięsieciolecia po tym w ażnym duszpasterzu decydu jącego zn acze­

nia życiu prof. G. Nie- c k e la n a d a ł b is k u p opolski prof. dr hab.

A lfon s N ossol, który je s z c z e d o g łę b n ie j uśw iadom ił mu zako­

rzenienie w Małej O j­

czyźnie.

- Przyrzekam uro­

czyście uczynić wszyst­

ko, co w mojej mocy, by um acniać reputację tej ze ź r ó d e ł, k tó re w y d a ją się instytucji - zakończył uroczy- przypadkow e. I tak, on w iele stość profesor Nickel.

zawdzięcza Stwórcy, rodzicom , m l

4 H M H 85

(5)

październik 0 1 (0 1 ) 1996 r.

Inauguracja roku akadem ickego 1996/1997

Magia uniwersytetu

Insygnia przekazane.

Radość tw orzenia niech nie gaśnie w u m ysłach i sercach . Tym h asłem rozpoczęła się 3 październ ika br. in­

auguracja roku akadem ickiego dla 11 tys. studentów stu diów dzien n ych i zaocznych na pięciu w ydziałach UO.

Nowy rektor UO prof. Stanisław S. Nicieja, przyjmując z rąk ustępującego rektora prof.

Franciszka Marka insygnia władzy: berło kie­

rowania, sygnet (pierścień zaręczynowy) i łań­

cuch dostojeństwa, przyrzekł godnie kierować uczelnią przez najbliższe trzy lata.

Inaugurację uśw ietnili dostojni goście - były prezydent RP na uchodźstw ie R y­

szard K aczorow ski, K ira G ałczy ń sk a z mężem, rektorzy uczelni w Polsce i zaprzy­

jaźnionych uczelni zza granicy, biskupi, gospodarze miasta i w ojew ództw a, dyplo­

maci, parlam entarzyści i studenci.

Dobrze spełniony obowiązek

Mam poczucie dobrze spełnionego ob o­

wiązku, m yślę, że postępow ałem w łaści­

wie, nie kierowałem się pryw atnym in te­

resem, moim, ani m oich przyjaciół, przez to może wielu ich utraciłem . Doczekałem momentu utworzenia uniwersytetu w O po­

lu, zostałem je g o pierw szym rektorem i dobrze się czułem w tej odpow iedzialnej pracy - może nieco ponad m oje siły - ale dającej mi n iejedn ą ale wiele godzin szczę­

ścia. Dziękuję za te szczęśliw e dni - po­

wiedział prof. Franciszek Marek.

M agia u n iw ersy tetu działa . N a n ie ­ których kierunkach o jed n o m iejsce w al­

czyło nawet 10 osób - m ów ił rozpoczyn a­

ją cy urzędow anie rektor. W przyszłości studia mają być jeszcze bardziej atrakcyj­

ne. Dzisiejszy sposób studiowania musi się zmienić, zapowiedział rektor. Studenci będą mogli w przyszłości wybierać z bogatej ofer­

ty przedmioty, które chcą studiować, dziś jeszcze takiego wyboru nie mają.

Stwierdził również, że uczelnia to w iel­

ki plac budowy, dający rozmach, ale i w y­

magający ważnych, strategicznych wręcz

i® 1 w yciągnięcie ręki po pieniądze p rofe­

sorow ie zostali relegow ani.

Co w ydaje się panu n ajtru dniejsze do zrobienia w n ajbliższym czasie?

- U n iw ersytet to ogrom n y plac b u d o­

wy, objęty w ielkim planem in w e sty cy j­

nym i to n ajcięższa rzecz w m ojej k ad en ­ cji. Na żadnym polskim u niw ersytecie nie buduje się tak dużo, ja k na n aszym . W ie­

rzę, że potrafię w tym za kresie coś zro­

bić. Trzeba podjąć ryzyko. N iedługo skon ­ centruję się tylko na spraw ach budowy, zapom nę o sw oim p isa rstw ie i o w ielu innych rzeczach.

Rektor to nie je s t człow iek - orkiestra, który gra na w szystkich instru m en tach , a tak niestety jestem postrzegany. R ek ­ tor ma być dyrygentem , który prow adzi orkiestrę i w yłapuje m u zyków fa łszu ją ­

decyzji. Szczegól­

nie stw ierd zen ie to odnosiło się do n ajn ow szeg o n a ­ b y tk u u c z e ln i - bu d y n k u p o s zp i­

talnego przy pl.M . K o p e r n i k a . O grom n e k o szty rem ontu i konser­

w a to r s k ie te g o obiektu nie mogą być sprawą tylko u czeln i. M usi tu w spółd ziałać cała sp ołeczn ość; w ła ­ d ze m ia sta , w o ­ jew ództw a, środo­

wiska polityczne i s p o łe c z n e . N ie można w centrum

miasta zostawić zabytkowej ruiny - powie­

dział rektor. Przypominałoby to piękną ko­

bietę, która zlekceważyła stan swego uzę­

bienia.

Rektorowi odpowiedział wojewoda Ry­

szard Zembaczyński, zobowiązując się do podpisania z uczelnią czteroletniej umowy o współfinansowaniu inwestycji przez budżet państwa. Jednocześnie poprosił, by budynek oddać do użytku do końca XX w. Wojewoda, dziękując prof. F. Markowi za spełnioną w pięknym stylu misję rektorowania, pogra­

tulował również prof. S. Niciei. Zaapelował do pracowników nauki o szersze włączenie się w życie Śląska Opolskiego.

Owacje dla prezydenta

Zebrani na stojąco ow acyjnie przyw ita­

li byłego prezydenta RP na uchodźstw ie Ryszarda K aczorowskiego.

Brak mi słów, bym złożył odpowiednio serdeczne życzen ia i podzięk ow a n ia za przyjęcie, jakie tu mnie spotkało - powie­

dział dostojny gość, który przebywał na UO po raz drugi.

cych . T eraz, w p ierw szy ch ty g o d n ia ch urzędow ania m uszę robić sto innych rze­

czy, w iele osób przychodzi do mnie z drob­

nymi sprawam i, które pow inny być zała­

tw ia n e na n iższych szczeb la ch , m uszę pośredn iczyć w rozm ow ach, gdzie nie po­

winienem być potrzebny. W krótce to się skończy. Zajm ę się tylk o in w estycjam i, deb ata m i w m in isterstw ie, szu k a n iem inw estorów . N iek tórzy koledzy będą to postrzegać ja k o separację od środow iska, m egalom anię, znajdą się tacy, którzy po­

w iedzą, że uderzyła m i w oda sodowa. A ja m uszę m ieć czas na m yślenie k on cep­

cyjne. Trudno, to są koszty pełnienia ta ­ kiej funkcji. Chcę, by każdy zajął się sw o­

im i spraw am i, by ludzie byli sam odziel­

ni. D yrektor instytutu m a być ja k k a p i­

tan na statku, określać lim it przyjm ow a­

W spom inając czasy w ojny naw iązał do ów czesnych trudności zdobywania wiedzy.

P rzyp om n iał słow a je d n eg o z oficerów , który m ówił, iż z w iedzą to jest tak, ja k ze zdobyw aniem gór. “Im wyżej wchodzisz, zdob yw asz w yższe szczyty, w idzisz ja k daleko je s t horyzon t i ja k jeszcze wiele trzeba się nauczyć”.

Do nauki, czyli poszukiw ania prawdy o samym sobie, o świecie, o wszechświecie, o Bogu, naw iązał również w swoim w ystą­

pieniu Wielki Kanclerz Wydziału Teologicz­

nego UO bp prof. A lfons Nossol. Podkre­

ślił, że uniw ersytet, to w szechnica nauko­

wa, za którą zawsze stoi człowiek. I w y­

łącznie człow iek się liczy, je st przedm io­

tem i podm iotem poszukiw ań nauki.

Im m atrykulacja studentów pierwszych lat studiów oraz w ykład inauguracyjny, w ygłoszony przez prof. M ariana M arka Drozdowskiego na tem at “Październik ‘56”

zakończyły uroczystości.

P iękną opraw ę in au gu racji stanow ił w ystęp chóru akadem ickiego pod dyrek­

cją m gr Elżbiety Trylnik.

WP

n y ch stu d e n tó w , k o m p le to w a ć k ad rę.

Podobnie dziekani. Teraz m am y setki nie­

potrzebnie długich zebrań, na których cią­

gle coś się ustala. Pow inniśm y m ieć k rót­

kie, sztabow e odprawy.

C zego m ożna życzyć panu rektoro­

wi na n ajbliższy czas?

- W ytrw ałości i zdrow ia. Oddam całe serce, w ysiłek i zdolności tej sprawie. Nie będę liczył godzin i nieprzespanych nocy - m am niestety zbyt lekki sen. Trzy lata chcę pośw ięcić uniw ersytetow i bez reszty.

Po półtora roku rektorow ania będę w ie­

dział, czy jes te m dobrym rektorem , czy w szystko fu nkcjon uje tak, ja k powinno.

Jeśli nie — w racam do nauki i do Soplico- w a - do św iata m oich fascynacji in telek­

tualnych.

M AŁG O RZATA LIS

5

Zdcie: JanuszFijak

(6)

październik 0 1 (0 1 ) 1996 r.

Senat w szpitalu

K ło p otliw y dar w o je w o d y opolskiego, jakim jest budynek po W ojew ódzkim Szpitalu Z e ­ spolonym przy pl. M . Koperni­

ka zmusił Senatorów UO do pod­

jęcia strategicznej decyzji doty­

czącej rozbudowy uczelni.

26 września br., na pierwszym po­

siedzeniu Senatu w jego nowej trzy­

letniej kadencji, ponad 40 pracowni­

ków naukowych i administracyjnych uczelni debatowało nad przyjęciem lub odrzuceniem tej oferty.

Świetna lokalizacja i ciekawa historia zabytkowego, ogromnego obiektu - 4 tys. m kw. powierzch­

ni użytkowej - to atuty przemawia­

jące za zaakceptowaniem daru.

Wstępne szacunki kosztów nie­

zbędnego remontu oscylują wokół

kwoty 4 0 -5 0 miliar­

dów starych złotych.

W y so k o ść tej sumy sprawiła, że w śród obradujących pojawiło się sporo wątpliwości, d otyczą cych szansy podołania tak kosztow­

nemu przedsięw zię­

ciu. Rektor UO, prof.

dr hab. Stanisław Sła­

w om ir N ic ie ja , w

swym wystąpieniu wskazał, że ta inwestycja nie jest tylko wewnę­

trzną sprawą uczelni, ale ma zna­

czenie dla całego regionu, a na­

wet kraju.

Nie można w centrum miasta pozostawić zabytkowej ruiny - stwierdził rektor.

W kosztach remontu ma party­

cypować wojewoda. Biorąc pod uwagę ogrom tej inwestycji, będą to kwoty groszowe - może miliard starych złotych, wygospodarowa­

ny z przyszłorocznego budżetu - mówił rzecznik w ojewody Jaro­

sław Majcher. Dołożą się też: mia­

sto, mniejszość niemiecka (w wy­

remontowanym gmachu mieścić ni się będzie, obok administracji, fi-

§ lologia germańska), kuria bisku- 0. pia, oraz remont kaplicy św. Woj-

E ciecha.

Ś Po pierwszej części obrad senato- rowie udali się na oględziny obiektu.

q Po powrocie na salę obrad se-

^ natorzy dyskutowali jeszcze ponad

^ dwie godziny. W wyniku głosowa­

nia okazało się, że, wśród ponad 40 obecnych członków Senatu i dyrektorów instytutów, jest tylko jedna osoba przeciwna przyjęciu budynku (dwie wstrzymały się od głosu).

Po dw óch tygodniach senat mial przyjąć zasadnicząuchwałę w

tej sprawie. w p

Prof. dr hab. M ichał Lis laureatem nagrody im. Karola M iarki

Historyk, działacz, redaktor

Bolesław a Reinera (1982), następnie kie­

rował Zakładem H istorii (1987-1991).

Z dniem 1 stycznia 1992 roku został za­

trudniony w Państw owym Instytucie N a­

u kow ym Instytu t Śląski na stanow isku profesora. W tym też roku, 1 październi­

ka przechodzi na etat w Wyższej Szkole Pedagogicznej w Opolu. Aktualnie pracu­

je w In sty tu cie H isto rii U n iw ersytetu O polskiego.

Jest organizatorem w ielu konferencji i sesji h istory czn y ch , w spółredak torem w ie lu w yd a w n ictw , m .in . k w a rta ln ik a

“W czoraj, Dziś, Ju tro”, “K alendarza O pol­

skiego”, “Studiów Śląskich”, autorem oko­

ło tysiąca n otatek o książkach dotyczą­

cych Śląska publikow anych w “Trybunie O p o ls k ie j” - o b e cn ie “N ow ej T rybun ie O p o ls k ie j” w stw orzon ym przez siebie kącik u pt. “S ilesiaca”.

U cze stn iczą c w ru ch u region aln ym , działa od początku istnienia w Opolskim T ow arzystw ie K ultu ralno-O św iatow ym , obecnie ja k o w iceprezes zarządu.

Jako historyk uczestniczył we wszystkich ważnych inicjatywach badawczych Instytu­

tu Śląskiego - jako współautor opracowań syntetycznych o regionie, rozpraw o poszcze­

gólnych miejscowościach i zakładach pracy, zeszytów - wypisów historycznych dla szkół, poświęconych poszczególnym dawnym po­

wiatom , wreszcie - jako w spółredaktor i współautor Encyklopedii Powstań Śląskich.

Pokazując los Ślązaków podczas ostatniej wojny, opublikował dwa zbiory listów z obo­

zów koncentracyjnych. jyjj

Jednym z laureatów N agrody im ie­

nia K arola M iarki przyznanej w 1996 roku je st pracow n ik Instytutu H isto­

rii Uniw ersytetu O polskiego prof. dr hab. M ichał Lis. N agroda ta je st uho­

norow aniem osób, które w działalno­

ści naukowej, społecznej i kulturalnej n a w ią z u ją do id e i r e a liz o w a n y c h przez Karola M iarkę i w noszą trwale wartości do kultury narodow ej.

M ic h a ł L is urodził się 2 li­

s t o p a d a 19 35 r o k u w O p a - kach, w pow ie­

cie złoczowskim na P od olu . Ze Śląskiem O pol­

sk im z w ią z a ł się w 1950 roku, podejm u­

jąc naukę w Li­

ceu m P e d a g o ­ gicznym w Brze­

gu. Po skończe­

niu liceum pra­

c o w a ł w P a ń ­ stw o w y m D o ­ m u D zieck a w K uźni R acibor­

s k ie j, sk ą d w 1957 r. wcielono

go do wojska. W 1959 rozpoczął studia h i­

storyczne w W yższej Szkole P edagogicz­

nej w Opolu. Pracę m agisterską o recep ­ cji pow stań śląskich we w spom nieniach

ich uczestników napisał w 1964 roku pod kierunkiem prof. Józefa Kokota.

Po studiach pracow ał ja k o in spektor szkolny w N iem odlinie (1964-1967), potem jako instruktor m etodyczny w Okręgowym Ośrodku M etodycznym w Opolu.

W 1969 roku podejm uje pracę w Insty­

tucie Śląskim w Opolu. Przechodząc w szy­

stkie szczeble w tajemniczenia naukowego, M ichał Lis był w Instytucie Śląskim In­

stytucie N aukow o-B adaw czym sek reta ­ rzem naukowym (1978-1982), krótko k ie­

rował placów ką po tragicznych odejściach prof. Franciszka H aw ranka (1981) i doc.

6 M I ] ®

(7)

październik 0 1 (0 1 ) 1996 r.

Wolny wykład: prof. dr hab. M arian M arek Drozdowski, Polski Październik 1956

Wielka radość znać prawdę

P r z e d e w s z y s t k im , c h c ia łb y m zwrócić uwagę, że nie należy p o lsk ie­

go Października odryw ać od św ia to ­ wego kryzysu kom unizm u. K ryzys ten rozpoczął się po śm ierci Stalina dra­

m a ty cz n ą w a lk ą o w ła d z ę m ię d z y Chruszczow em a B erią, która skoń ­ czyła się zw ycięstw em N. Chruszczo- wa. Dzięki tem u m onolit totalitarnej władzy zaczął pękać.

W atm osferze k ry zy su k ierow n ictw a KPZR, miały miejsce takie wydarzenia jak, powstania w gułagach sowieckich, pow sta­

nie berlińskie w 1953 r., a później ujaw nio­

ne przez dyrektora X departam entu zbro­

dnie, dokonane przez członków agentury NKWD i polską bezpiekę w czasie likw ida­

cji polskiego podziem ia przy stopniowym usuwaniu przeciwników politycznych, m a­

sowych aresztowaniach chłopów, itp.

Najpierw było to Stronnictw o N arodo­

we, następnie zlik w id ow ano n iezależny ruch chrześcijańsko-dem okratyczny (gru­

pę Karola Popiela), nie dopuszczając ich do norm alnego funkcjonowania.

Później zaczęto w ram ach zjednoczenia PPS usuwać w artościow e grupy PPS zw ią­

zane z PPS W RN, co skończyło się proce­

sami WRN-owców, a następnie zaczęto li­

kwidować tzw. odchylenia praw icow o-na- cjonalistycznego.

Trzeba powiedzieć, że nurt dogm atycz­

ny w PZPR był na tyle silny żeby jeszcze po śmierci Stalina doprow adzić do uw ię­

zienia Stefana W yszyńskiego i kilku in ­ nych biskupów.

Tym niemniej zostały ujaw nione zbro­

dnie nagłośnione dzięki aktyw ności pol­

skiej em igracji politycznej, która inform o­

wała o rzeczywistości.

Także w ielu studentów, czy działaczy społecznych, poprzez radio W olna Europa, BBC, dowiadywało się o polskiej rzeczy­

wistości - mimo stacji zagłuszających. Była to “w ielka radość” , a także sm utek dla wielu poznawania prawdy.

W dziejach Października wyeksponow a­

łem dwa następujące nurty:

Rola polityczn ej em igracji. M ieliśm y wtedy trzy centra politycznej em igracji.

Pierwsza grupa skupiała się w okół prezy­

denta RP Augusta Zalew skiego i Rady N a­

rodowej, czyli nam iastki parlam entu. Był to tzw. “Zam ek”, jed n a Z istotnych, choć nie większościowych grup em igracyjnych.

Druga, konkurencyjna w związku z roz­

biciem polskiej emigracji, skupiała się w o­

kół Rady Trzech, tzn. wokół osoby gen. W ła­

dysława Andersa, Edwarda Raczyńskiego, gen. Tadeusza K om orowskiego-Bora oraz E gzekutyw y Z jedn oczen ia N arodow ego, której przewodniczył Adam Ciołkosz, Tym­

czasowej Rady Jedności Narodowej z Ta­

deuszem Bieleckim na czele.

Ugrupowania te oczyw iście ze sobą ry ­ walizowały o tzw. “rząd dusz” na em igra­

cji, ale w sp ra w a ch k om u n izm u m iały podobne zdanie.

Trzecią grupę coraz bardziej się izolującą od pozostałych, coraz bardziej otwartą na Kraj i krytykującą niezłomną postawę antyjałtańską

Prof. M arian M arek Drozdowski urodził się w 1932 r. w Łasku. Jest absolwentem Wyższej Szkoły Ekono­

micznej i Instytutu Nauk Społecznych w Warszawie. Od 38 lat jest pracow­

nikiem naukowym Instytutu Historii PAN, kierownikiem Pracowni Dziejów W arszaw y i Z espołu S tudiów P ół­

nocnoamerykańskich. Specjalizuje się w historii Polski i USA XIX i XX w ie­

ku. Jest autorem takich m.in. pozy­

cji: “Alarm dla m iasta W arszaw y”,

“Ludność cywilna w Powstaniu War­

szawskim” , “Stefan Starzyński, pre­

zydent Warszawy”, “Z dziejów stosun­

ków polsko-am erykańskich”, “Euge­

niusz Kwiatkowski. Człowiek i dzie­

ło”, “Polonia Stanów Zjednoczonych Am eryki 1910-1918”.

“polskiego Londynu”, była grupa Instytutu Li­

terackiego w Paryżu i “Kultury”, polskiej, gru­

py której przywódcą był J. Giedroyć.

“Kultura” paryska popierała zbuntowa­

ne elity Z M P -ow skie, literackie, PPZR- owskie (a więc o rodowodzie stalinowskim), które się zbuntowały po ujawnieniu zbrodni stalinowskich w referacie Chruszczowa.

Drugim problem em , który łączy się z Październikiem je s t rola Kościoła. Należy

pam iętać, że to w łaśnie 16 grudnia mija 40 rocznica ukonstytuow ania się diecezji opolskiej. Tak w ięc struktura kościelna zaczęła się krystalizować.

Kościół był ostoją niepodległości i nieza­

leżności, Kościół mający wiele ofiar ateistycz­

nego systemu, których symbolem był los prymasa Stefana Wyszyńskiego. Istniało w tym czasie wiele zamkniętych seminariów, zniszczonych zakonów, zamkniętych szkół.

K o ś c ió ł, p r z e ciw s ta w ia ją c się tem u organizuje najw iększą m anifestację, jak ą było m ilionow e spotkanie w dniu święta M atki Boskiej Częstochowskiej 26 lipca w Częstochowie. K ościół upom inał się o pry­

masa, o aresztow anych biskupów i księży, o obecność religii w życiu publicznym.

Prymas powrócił 28 października po 10- cio tysięcznej m anifestacji w Warszawie na której tłum skandow ał 24 października przed gm achem KC - “Wyszyński do War­

szaw y”, “Rokossow ski do M oskwy”.

Trzeci nurt, to nurt młodzieżowy. Ruch studencki był najpotężniejszy w Warszawie, w Krakowie i innych miastach akademickich.

Ruch stu d en cki “ro złoży ł” ZM P ja k o z b iu r o k r a ty z o w a n ą tr a n sm isję p a rtii, która nie sprostała nowoczesnym w ym a­

g an iom k szta łce n ia m łodzieży. Później podzielon o go adm in istracyjn ie na dwa nurty Zw iązek M łodzieży Wiejskiej i Zwią­

zek M łodzieży Rewolucyjnej.

Pragnę stwierdzić, że studenci odegra­

li piękną rolę, m ając swoje stowarzysze­

nie w Opolu. M ianow icie mieli swoje pi­

sm o “W m a rszu ” i stw orzyli w spaniały ruch, który domagał się informacji o losach ludności autochtonicznej.

N astępnym bardzo istotn ym nurtem jest ruch robotniczy, przy czym dominował on w pow staniu poznańskim , był to ele­

m ent w alki zniszczonego przez centralną biurokrację i deptanego jeśli chodzi o god­

ność osobistą robotnika. Był to ten nurt, który stworzył rady robotnicze, które były alternatyw ą aparatu partyjnego w zakła­

dach pracy i próbą naw iązania do starych PPS-ow skich rad zakładowych.

N urt ten przez czworokąt - dyrekcja, podstaw ow a organizacja partyjna, organi­

zacja związkowa i rada robotnicza został zniszczony. Ruch polsk iego P aździern i­

ka został zaham ow any przede wszystkim po zd ław ien iu pow stan ia b u d a p eszteń ­ skiego przez sow ieckie czołgi. Ta tragedia przypom inała, co nam grozi, tym bardziej, że przed obradam i VIII plenum zaob- BS“

7

(8)

październik 0 1 (0 1 ) 1996 r.

R E P O R T A Ż

Anka - opowieść prawdziwa

Zdjęcie: Iwona Mandryk, Aneta Warzocha W lustrze odbija się tw arz.

Popielate włosy, zim na szarość oczu, blada k reska ust. K obie­

ta. D ziew czyna. A nka.

M a 21 lat i życie stoi przed n ią otw orem . P r z y n a jm n ie j ta k je j m ó w ią . N a r a z ie - przed n ią - otw arte okno. Zza firanki dobiegają co głośn iej­

sze śmiechy. Co ja k iś czas ktoś kogoś w oła, o czym ś p rzy p o­

m ina, o coś pyta...

Popołudnie w akadem iku.

Czy napraw dę m ożna być sa­

m otnym w śród tylu ludzi?

* * *

H istoria za czyn a się zw y ­ czajnie. Jak każda praw dziw a.

P rzyjechała z m ałego m iasta, w c iś n ię te g o g d z ie ś w p o łu ­ d n io w y s k r a w e k w o je w ó d z ­ twa. N ajpierw autobus, potem pociąg - jed en i drugi, i w re­

szcie O pole. O d e g z a m in ó w była tu tylko raz. Z ałatw iała ja k i e ś z a ś w ia d c z e n ie d la mamy, która w łaśnie przech o­

dziła na rentę. To był przeło­

m ow y rok w ich rodzinie. O jca d op a d ł d ru g i za w a ł, m a m ie p ow ażn ie da ła się w e zn ak i cukrzyca, a ona... O na d osta­

ła się na studia. I teraz w re­

szcie sk oń czyły się w akacje.

Była w Opolu.

Jak dziś pamięta, pierwszy dzień na uczelni. Uroczystą in­

augurację, na którą zresztą m o­

gli wejść tylko zaproszeni goście, puste jeszcze korytarze gmachu głów nego, ledw o w yczuw alną zapowiedź nieznanego.

Całe szczęście, że wywalczy­

ła miejsce w akademiku. Zdąży­

ła się już zorientować, że wyna­

jęcie prywatnej stancji znacznie

przekracza jej możliwości finan­

sowe - to znaczy, jej rodziców.

Idąc uliczkam i m iasteczka akadem ickiego, n aw et bez in ­ deksu - czuła się studentką.

K ubeł zim nej w ody w isiał nad progiem w pokoju.

O bie w spółlokatork i ju ż się zadomowiły. Ładne dziew czy­

ny, w idać, że ju ż się poznały i polubiły. W ejście A n k i p rze ­ rw ało ożyw ioną rozmowę.

Chłodne - cześć i dwie pary oczu zlustrowały jej postać. Adi­

dasy “po przejściach”, wytarte dżinsy, flanelowa koszula...

W ręce śpiwór pamiętający jeszcze czasy harcerskie. Poczu-

i® serw ow ano ru ch y w ojsk sow ieck ich stacjon u jących w P olsce, a ta k że o d d zia ­ łów p o ls k ich k ie r o w a n y c h p rze z m a r ­ szałka R ok ossow sk iego. Te ostatn ie były ściągane pod W a rszaw ę za zgodą B iura P olityczn ego.

N aw et gdyby nie doszło do za p e w n ie ­ nia G om u łki, że on w ła sn y m i ręk a m i da sob ie radę z n a c jo n a lis ta m i p olsk im i, g roziło nam p o w tó rz e n ie d ośw ia d czeń w ęgiersk ich , w tedy je s z c z e A rm ia C ze r­

w ona i ap arat sow ieck i by ły bard zo s il­

ne. L iczył się z nim i sam E isen h ow er, kiedy ja k o prezyd en t Stan ów Z jed n oczo­

n y c h d o p r o w a d z ił do k o m p r o m is u z ZSR R czasiew k ry zy su su eskiego.

Pragnę przypom n ieć piękn ą k artę n a ­ szej kadry ofice rs k ie j, k tóra u p om n ia ła s ię o p o ls k ą p o d m i o t o w o ś ć a r m ii.

P odm iotow ość ta nie została zrea lizo w a ­ na p on iew aż is tn ia ł U k ła d W a rszaw sk i, a w ięc u z a le ż n ie n ie d e c y z ji p o ls k ie g o M O N -u od decyzji dow ódcy U kładu. Tym niem niej ta au ton om ia została p oszerzo­

na, gdyż p a trioty czn a je d n o ś ć części o fi­

cerów z ruchem stu d en ck im i ro b o tn i­

czym d op row a d ziły do u su n ięcia R ok os­

sow sk iego i w ielu g en era łów sow ieck ich z naszej arm ii. O gran iczona została ró w ­ nież siatk a in form a to rów sow ieck ich i przede w szystkim ograniczano zależn ość n a s z e g o p r z e m y s łu od p r z e m y s łu s o ­ w ieck iego, przez obrócen ie części p o te n ­ cjału p rod u k cy jn e g o na rzecz p rod u k cji cyw iln ej.

Idea m oja je s t p o le m iczn a do d o m i­

nującej ten d en cji w n aszej w sp ółczesn ej h isto rio g ra fii, k tóra e k sp on u je odn ow ę w p artii i ZMP, a nie d ocen ia p rocesów za ch od zą cy ch w za k ła d a ch pracy, b u n ­ tu chłopów , ak tyw iza cji K ościoła i e m i­

g ra cji. T rw a łą zd ob y czą P a ź d z ie r n ik a b y ła ob y w a te lsk ia ak tyw n ość i zd ob ycie du żej a u to n o m ii dla K o ś c io ła , n a u k i, sztuki. O tw arcie Polski na Zachód. P rzy ­ pom n ijm y te czasy W. L u tosła w sk ieg o, K. P en d ereck ieg o. P ozosta ł nasz w sp a ­ n iały sp ort, k tóry był rów n ież sposobem

m a n i f e s t o w a n ia s w y c h n a r o d o w y c h uczu ć. W sp a n ia ły p olsk i “W u n d ertea m ” zb u d ow a n y przez Ja n a M u la ka, dzięki k tó re m u m o g liś m y w y sta w ić w ów czas dw ie r e p re ze n ta cje rów n orzęd n e, które d z ię k i sw oim w y b itn y m z a w o d n ik om za jm ow ały czołow e pozycje w sporcie eu ­ ro p ejsk im .

K oń czą c p rag n ę p ow ied zieć, że z k o ­ le g a m i przyg oto w a łem dw ie pu blikacje:

K ro n ik ę W a rszaw sk iego P a źd ziern i­

k a , E m ig r a c ja a P a ź d z ie r n ik 1956.

Jestem szczęśliw y, że m ogę to p ię k ­ n e m i a s t o , ja k im j e s t O p o le c ią g le o d w ie d z a ć i o d d a ję tym h o łd sw em u ojcu , który w a lczy ł tu taj w 1921 r. i brał u d zia ł, w w alk a ch w trzecim pow stan iu śląskim .

(W ykład w ygłoszon y podczas inau­

g u r a c ji ro k u a k a d e m ic k ie g o 1996/

1997, z a r e je str o w a n y p rze z A dam a Zalasa).

Cytaty

Powiązane dokumenty

Spoglądając z różnych stron na przykład na boisko piłkarskie, możemy stwierdzić, że raz wydaje nam się bliżej nieokreślonym czworokątem, raz trapezem, a z lotu ptaka

Następujące przestrzenie metryczne z metryką prostej euklidesowej są spójne dla dowolnych a, b ∈ R: odcinek otwarty (a, b), odcinek domknięty [a, b], domknięty jednostronnie [a,

nierozsądnie jest ustawić się dziobem żaglówki w stronę wiatru – wtedy na pewno nie popłyniemy we właściwą stronę – ale jak pokazuje teoria (i praktyka), rozwiązaniem

W przestrzeni dyskretnej w szczególności każdy jednopunktowy podzbiór jest otwarty – dla każdego punktu możemy więc znaleźć taką kulę, że nie ma w niej punktów innych niż

Zbiór liczb niewymiernych (ze zwykłą metryką %(x, y) = |x − y|) i zbiór wszystkich.. Formalnie:

też inne parametry algorytmu, często zamiast liczby wykonywanych operacji rozważa się rozmiar pamięci, której używa dany algorytm. Wówczas mówimy o złożoności pamięciowej;

„Kwantechizm, czyli klatka na ludzi”, mimo że poświęcona jest głównie teorii względności i mechanice kwantowej, nie jest kolejnym wcieleniem standardowych opowieści o

Wieczorem 9 kwietnia Księżyc pokaże się 2 ◦ na północny wschód od Aldebarana, zaś jeszcze przed swoim zachodem zbliży się mocno do widocznej przez lornetkę gromady