• Nie Znaleziono Wyników

Pokłosie Szkolne. R. 2, z. 3 (1928)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Pokłosie Szkolne. R. 2, z. 3 (1928)"

Copied!
30
0
0

Pełen tekst

(1)

R o k II. P ło c k , listopad 1928 r. Z e s z y t 3.

M I E S I Ę C Z N I K

P O Ś W I Ę C O N Y S Z K O L N I C T W U P 0 W 5 Z E C H N E M U .

O R G A N

Nauczycielskich Konferencyj Rejonowych na Mazowszu Płockiem.

PIO TR A U G U STY N .

O S Z K O Ł Ę J U T R A .

(Dokończenie.)

U podwalin całego gmachu wychowania nowa szkoła kła­

dzie jako p o stu la ty : 1) sam odzielność w zdobyw aniu w iedzy drogą doświadczeń i bezpośredniej obserwacji rzeczy i zjawisk;

tylko bowiem przez samodzielny wysiłek rozwinąć się mogą po­

trzebne dyspozycje i sprawności. Należy tedy dać młodemu pokoleniu sposobność zetknięcia się z takiemi zjawiskami i zagad­

nieniami życia, które same przez się staną się bodźcem do samo­

dzielnej reakcji, pokonywania oporów, rozwiązywania trudności, jednem słowem do samodzielnego przekształcania rzeczywistości.

2) uspołecznienie m ło d zieży, a więc wplatanie jednostki w krąg potrzeb społeczności, w której żyje, kształcenie tą drogą poczucia swej roli i odpowiedzialności za swoje czyny czy zanie­

dbania obowiązku, a tem samem przygotowanie do szerszego, pełniejszego życia.

3) zróżniczkow anie m łodzieży jak najdalej idące, dla wy­

dobycia z każdej jednostki jak największej sumy dobra przez jak najdalej posunięty rozwój tej jednostce właściwych cech duchowych, przez najbujniejszy rozwój osobowości.

(2)

życia wpełni przygotowanej, a poziomem intelektualnym odpo­

wiadającej poziomowi wykształcenia średniego. R ezultaty tego systemu były bezsprzecznie dodatnie i wiele obiecujące, skoro rząd pruski w ostatnich latach wzniósł pod Berlinem olbrzym 1 zakład tego samego typu, a w wielu szkołach przeprow adził da­

leko idące reformy w duchu Landerziehungsheimu.

Pozostaje jeszcze wspomnieć o wynikach, osiąganych przez te i im podobne szkoły. N aogól stwierdza się, że wychowanko­

wie „nowej szkoły" mają bezwzględnie więcej kultury duchowej niż uczniowie zakładów innych, chociaż wykazują mniej erudycji.

Nie są oni wprawdzie żywemi i chodzącemi encyklopedjami wszech nauk, ale ich wiedza jest lepiej uporządkowana i mniej chwiejna. Co umieją, umieć będą na zawsze. Ponadto posiadają więcej pewności w sądach, są bardziej intelektualnie rozwinięci, nie mówiąc już o cennych wartościach charakteru.

Jeszcze słów parę należy poświęcić próbom reformy szkoły w duchu nowoczesnych wymagań we W łoszech. Nie miejsce tu.

mówić szerzej o zmianach na tem polu w ogólności, wprowadzo­

nych przed paru laty przez ministra Gentile, czy o współczesnym duchu i kierunku wychowania we W łoszech. C hcę tylko pod­

kreślić ze względu na odrębność pewną ujmowania i rozwiązywania problemu nowoczesnego wychowania akcję w kierunku stwarzania szkół o charakterze regjonalnym. Szkoły te, zasadniczo czyniące zadość postulatom nowoczesnej pedagogiki, wyróżniają się z pośród innych tem właśnie, że wychowanie młodzieży, program i zakres nauki, jej sposób ujęcia wyrasta niejako z miejscowych warunków, harmonizuje z lokainemi odrębnościami tak przyrody samej czyli podłoża, jak i lu d n o ści: jej właściwości psychicznych, odrębności gwarowych, zwyczajów, przeszłości dziejowej, upodobań, zajęć i zainteresowań. Inicjatorem i organizatorem tego typu szkół, popieranych dziś bardzo przez czynniki państwowe, jest znany w świecie pedagogicznym, niezmordowany pisarz i propagator no­

wych poglądów : Giuseppe Lombardo - Radice. W pokrewnym duchu działają: Prezzolini, redaktor pisma „La voce“, oraz Bene- detto Croce, redaktor „La critica“. — Z szeregu artykułów, rozsianych w tych pismach, a zwłaszcza w znakomicie redagowa- nem piśmie „Nuovi D overi“ (Nowe obowiązki), wynika, że szkoła regjonalna nie poddaje się pod jeden szablon, a jest raczej em a-

(3)

3 i uznanej przez młodzież potrzeby podziału pracy, za którą jed­

nostka jest odpowiedzialna wobec całości. Potrzeba jest matką wynalazków, najlepszą mistrzynią ulepszeń i samorzutnej inicjaty­

wy. Niema również ściśle określonych program ów, a jest zaba­

wa i zajęcia, wypływające z naturalnych zainteresowań. W spólne zainteresowania wiążą jednostki w grupy, stwarzają warunki zbio­

rowej pracy, dają potrzebny grunt dla szlachetnego współzawod­

nictwa. Nauczyciel i wychowawca w jednej osobie przebywa z dziećmi stale, bawi się z niemi i pracuje, zboku tylko czuwa i kieruje pracą, bacząc, by poszukiwanie prawdy nie zbłąkało się w ślepe uliczki, nie zeszło na manowce. Z dziećmi dzieli on ra­

dość z odkrycia, żywością sweg-o zainteresowania sugestjonuje i popycha do dalszego szukania. Jednem słowem nauka sposo­

bem pracy laboratoryjnej, prac ręcznych w przyrodzie i w pra­

cowni, w polu, w ogrodzie, w gospodarstw ie rolnem. Z koniecz­

ności tedy szkoły te są organizowane na wsiach i są odpow ied­

nio uposażone. — Duch w takiej szkole, w atmosferze wzajemnej życzliwości, zaufania i serdecznej przyjaźni wytwarza zczasem nierozerwalne nici, które wiążą wszystkich w szkole i długo jesz­

cze poza szkołą, niema! do grobu.

Zakłady te, każdy w swoim kraju, pobudzając inicjatywę prywatną i rozgałęziając się, ściągały na siebie coraz więcej uwa­

gę rodziców i społeczeństwa, oraz władz, sięgały swym wpływem nawet do organizacji oficjalnych szkół państwowych.

Ruch ten przenosi się zczasem do Niemiec i znajduje w osobie Herm ana Lietza gorliwego propagatora t. zw. „Lander- ziehungsheim’ów“, których prototypem był zakład, otw arty w r.

1898 w llsenburgu, u stóp Harzu. Zasadą wychowawczą tego zakładu, wzorowanego poniekąd na N ev-School d ’ A bbotsholm e, b y ło : żadnego autorytetu, lecz zwyczaj, dobrow olne dostosow a­

nie się do całokształtu obyczajów „państewka szkolnego*', zharmo­

nizowanie jednostki z duchem szkoły, poszanowanie siebie i dru­

gich, entuzjazm i zapał do życia czynnego na tle wielkiej przy­

rody.— Zakład ten był przeznaczony dla dzieci od 7 do 14 lat.

W r. 1901 powstaje w Haubinda dalsza budowa, niejako piętro, w r. 1904 zaś w starożytnym zamku ■ koło Fuldy w Bieberstein Il-e piętro systemu naukowo-wychowawczego, obliczonego w ca­

łokształcie na wychowanie jednostki czynnej i pożytecznej, do

(4)

„szkoła laboratoryjna" systemu daltońskiego — wszystkie one wychodzą z jednej wspólnej zasady: „Dziecko winno rozwijać się od wewnątrz, a nie być urabiane od zewnątrz".

Na zarysowanem tle prób i dążeń do zmiany szkoły dzisiej­

szej czy wczorajszej na nową szkołą jutra staje przed nami problem wychowania zbiorowego w Polsce, zagadnienie doniosłe, dotyczą­

ce charakteru, celów i m etod szkoły polskiej.

Mimowoli zadajemy sobie p y tan ia: czy szkoła dzisiejsza w Polsce czyni zadość potrzebom życia? czy treścią swych urzą­

dzeń, programów i m etod czyni zadość tym zasadniczym postu­

latom pedagogiki nowoczesnej ?

A jeśli dziś tak często słyszeć się dają słowa krytyki i na­

rzekania na szkołę tak ze strony rodziców, jak i prasy, winniśmy zdać sobie sprawę co najrychlej z istoty tych niedomagań, win­

niśmy odnaleźć przyczyny i źródła zła i zło to usunąć.

Ze szkoła polska nie jest ideałem, że owszem daleka jest jeszcze od ideału, trudno przeczyć. Posiada ona wiele braków, wynikających choćby z osobliwych warunków, w jakich się kształ­

towała. Z chwilą odzyskania niepodległości odziedziczyliśmy po zaborcach trzv różne systemy szkolnictwa o trzech różnych pro­

gramach, różnych poziomach, różnym duchu.

Podejm ując ze szlachetnym zapałem trud wielkiej budowy sam orządnego Państw a Polskiego zdawaliśmy sobie z tego spra­

wę, „że, aby gmach nie runął, trzeba tęgo wypalanych cegieł, charakterów jednostkowych, czystych, bezinteresownych, jak naj- najwięcej trzeba wysokiej kultury etycznej w śród zbiorowości, narodu na niezawodną zaprawę".*) Rozumiejąc, że osiągnąć to możemy głównie przez odrodzoną, wolną szkołę polską, jęliśmy się jej budowy. A że czas naglił, gdyż okrągła połow a obywa­

teli pogrążona była w analfabetyzmie, zostawiliśmy szkolnictwo wyższe, a więc dach, w ramach dawnego ustroju; zmieniliśmy niektóre szczegóły w program ach szkoły średniej, w tych wyż­

szych kondygnacjach szkolnictwa, wkońcu z całem poczuciem wagi i znaczenia zajęliśmy się fundamentem, szkołą powszechną.

W rezultacie dach i ściany nie odpowiadały fundamentom, a spra-

*) St, P i g o ń : D o p o d s t a w w y c h o w a n i a n a r o d o w e g o — L w ó w 1921.

(5)

5 nacją warunków i potrzeb środowiska czy to wiejskiego (szkoły rolnicze), czy nadm orskiego (szkoły rybackie), czy wreszcie małomiejskiego.

W obec ciasnych ram referatu pomijam Amerykę i jej system wychowawczy, sam w sobie niesłychanie interesujący, głęboko przemyślany i znakomicie dostosowany do istotnych potrzeb bie­

żących tam tejszego społeczeństwa. Nie wymieniam całego szeregu nazwisk wybitnych współczesnych pedagogów, zarówno teoretyków jak i organizatorów nowego typu szkoły, bo uważam, że dziś, w drugiej ćwiartce XX wieku, „wieku dziecka", po dziesiątkach lat eksperymentowania i walki o prawa dziecka nie potrzeba już przekonywać o konieczności reformy szkoły dzisiejszej, o potrze­

bie szkoły nowej, szkoły jutra, lecz raczej należy z dotychczaso­

wych rezultatów wyciągnąć praktyczne wnioski i realizować je, wcielać w życie, którego zmienione warunki domagają się zmiany przygotowania do życia młodego pokolenia. „C horobą, która trapi naszą cywilizację — mówi wspomniany już Ferriere — jest brak równowagi nerwowej. Nasze wynalazki m aterjalne mszczą się na naszych organizmach. W spółczesne napięcie życia spo­

łecznego wymaga ludzi dostosowanych do tego nowego świata, tak całkowicie odmiennego od dawnego. Jeśli takich zbraknie, jeśli jednostki bogate w energję nie będą podtrzym ane przez masę, wyczerpią się, przyjdzie zaćmienie cywilizacji". Jakiż śro­

dek na to ? pyta on. „Szkoła — szkoła dziś, a jutro rodzina, podniesiona przez szkołę do roli szkoły wiedzy i zdrowego postępu".

O braz konkretny tej szkoły zarysował się przed naszemi oczyma. Szkoła taka rodzi s;ę i upowszechnia w walce z dziwnym bezwładem, z oportunizmem, z niechęcią do zdecydo­

wanego wysiłku, do zmiany starych konstrukcyj myślowych, przeżytków chwili obecnej. Pow stają coraz nowe ogniska, pro­

mieniujące szeroko blaskiem nowych idei. Zjawiają się coraz nowe kuźnie nowych myśli, nowych m etod, istotnie kształcących i roz­

wijających zdolności i charaktery. W szystkie one, aczkolwiek różniące się nazwami, a więc czy to „szkoła pracy" w Niemczech (K erschensteiner), czy „szkoła praktyczna" w Ameryce (Devey), czy „szkół twórcza" we Francji i Belgji, upowszechniona dziś w Austrji i w pewnej mierze w Niemczech (Decrolly), czy wreszcie,

(6)

a przymuszony do ich stosowania, przeważnie je parodjował, lub co jeszcze było najlepsze, bronił się przed niemi zachowując pozory.

Dość przypomnieć zalecaną t. zw. heurezę. W tym stanie rzeczy, ów maksymalny program nauki dla szkoły powszechnej zaczął wykazywać coraz większe rysy w arkadach, wiążących naukę z życiem i jego potrzebami. W myśl programu uczono rozwią­

zywania równań 2-go stopnia z 2-ma niewiadomemi, wbijano w głowy pojęcia funkcyj trygonometrycznych, a nie było czasu na utrwalenie tabliczki mnożenia, a nie nauczono, jak napisać rachunek, wypełnić blankiet przekazu pocztow ego, jak prowadzić książkę handlową, wymaganą dziś przez władze skarbowe od kupca czy rzemieślnika. Program wymaga w wieku 13-14 lat lektury i analizy dzieł literackich, system atycznego traktowania historji piśmiennictwa, więc brak czasu na ugruntowanie pisowni, na wyrobienie poprawnego pisma, na wyrobienie jasnego i po­

prawnego stylu.

Lecz poco mnożyć przykłady ? Rzecz to znana i znalazła swój wyraz nietylko w prasie, ale i ' na konferencjach nauczy­

cielskich. Nauczycielstwo, świadome swej roli i odpowiedzialności, pracuje z zaparciem, budzącem podziw u obcych. Przełamuje się samo w sobie, próbuje dróg nowych z myślą, że one pozwolą czy ułatwią pozytywne osiągnięcie celów, zamierzonych przez programy. Jakie mamy dane po temu, by twierdzić, że dziecko polskie zdoła skutecznie i trwale przyswoić sobie cały ogrom wiedzy, może i pożytecznej nawet, objętej programami ? Narze­

kania i utyskiwania na dzisiejszą szkołę winny być i pod tym kątem widzenia rozważone. Program y realne, dostosowane do istotnych pc ..zeb życia, ułatwią wypracowanie właściwych metod, obmyślenie środków i sposobów najprostszego i najłatwiejszego trafienia do duszy dziecka polskiego, rozwinięcia w niem tych wartości, które stanowią nasz, z ukochania Polski wykwitający ideał obywatela.

Reasumując powyższe uwagi na tem at potrzeby zmian, jakie w szkole polskiej jak najprędzej należałoby przeprowadzić, pod­

kreślam : 1) jednolita budowa szkolnictwa od fundamentów do szczytów, przepojona jedną myślą konstruktywną, z jednego wiel- kiegb ideału wychowawczego w ysnutą; 2) położenie głównego nacisku na wychowanie przy jednoczesnem jak najdalej idącem uwzględnieniu postulatów nowoczesnej p edagogiki; 3) rewizja

(7)

wa jednolitości szkoły polskiej jest jeszcze dziś niezałatwiona i wysoce aktualna. To jedna ujemna strona szkoły polskiej.

Zasugestjonowani, z jednej strony palącą potrzebą upowszech­

nienia oświaty, z drugiej strony ogromem wiedzy nowoczesnej, niezbędnej dla przeciętnego obywatela, odpowiedzialnego wszak za losy państwa, położyliśmy nacisk na stronę nauczania, na pro­

gramy i metody pracy. W ychowanie natom iast leżało odłodiem.

Rozumieliśmy bowiem, że o ile przy nauczaniu można i trzeba skorzystać z doświadczenia innych, zapożyczyć wzorów u innych, o tyle programu wychowania, opartego o pewien ideał, jak słusz­

nie mówi Wł. Radwan, „nie można pożyczyć od przeszłości, sprowadzić z zagranicy, wymędrkować i z kawałków zeszyć. Trzeba go samodzielnie wypracować". Ta okoliczność była przyczyną, że szkoła dzisiejsza raczej jest jeszcze uczelnią niż instytucją w pełnem słowa znaczeniu wychowawczą. Dziś próbujemy roz­

maitych dróg, szukamy najodpowiedniejszych sposobów, „jak przez grubość ludzkiej natury odszukać we wnętrzu ów zalążek wyższego, jasnego człowieczeństwa, jak rozchylić kompleks łupin i oskorupień, co go wiążą, i jak wypielęgnować rześki, wiosenny pęd życia duchowego. O budzenie więc „ruchu ducha", głodu moralnej do­

skonałości, niewygasającej woli przetw orzenia się na wyższy typ czł owi eka. . jest naszym celem wychowania, który mamy zre­

alizować.

Budując program szkoły powszechnej, zakreśliliśmy mu ramy olbrzymie, nie licząc się z możnością wykonania w realnych wa­

runkach współczesnych.

Stworzyliśmy program maksymalny, nie dając jednak ram minimalnych, koniecznych, dzis obowiązujących wymagań. Zro­

dziła się z tego pewna dowolność w praktycznem traktowaniu całości, ponadto wobec przeładowania programu powierzchowność tak szkodliwa w nauce szkolnej.

W zakresie m etod pracy szkolnej, zrywając zasadniczo z bezpośrednią przeszłością, o której jak najrychlej chcieliśmy zapomnieć i ślady jej zetrzeć, usiłowaliśmy pchnąć szkołę polską odrazu na nowoczesne tory, dorównać pod tym względem innym narodom , których życie i szkolnictwo w innych, dogodniejszych rozwijały się warunkach. Importowaliśmy tedy bez zastrzeń wszystkie „nowości", obce wzory. A le cóż, kiedy nauczyciel, zżyty z dawną m etodą, nie umiał ich stosow?ć praktycznie,

(8)

Dr. Tchórznicki j

Dr. Chełchowski > doktorzy-higjeniści.

Dr. Themerson )

Scena I.

W łaściciel stajni (do doktora Themersona).

D oktorze ! Ważną ci sprawę poruczę : Masz tu żelazne od mej stajni klucze, Tam niema koni — są szkoły, chedery, W szystko to kryją grube brudu „dery“, Spraw więc Ty, jędrnym tytana wysiłkiem,

By z szkół, chederów brud wymknął się chyłkiem.

A nie spiesz zbytnio. Badaj, czyść powoli — Szybkie czyszczenie z brudu bardzo boli.

(W ręcza klucze d-rowi Themersonowi, który znika w stajni na... kilka miesięcy, a po upływie tego czasu wychodzi zpowrotem, trzymając w ręku sporą rozprawkę o higjenie).

Dr. Themerson. (wręcza broszurkę właścicielowi Stajni) W ładco, w twej Stajni, mógłbym przysiąc,

Spędziłem zimy pół i lato,

Zbadałem w szkołach dzieci tysiąc, Brud rozkopując wciąż łopatą.

Składam tu badań oczywistych, Wynik, jak we wszechnicy docent — I naliczyłem dzieci czystych

Zaledwie jakieś dziesięć procent.

Reszta to brudas na brudasie;

Błotem okryte ciało, głowa;

W ich włosach się robactwo pasie, Jak na pastwisku wół lub krowa.

W łaściciel Stajni (widocznie zmartwiony):

W ięc jakiż pomysł przyszedł Ci do Głowy, By z stajni mojej wywieźć brudu kupy?

Dr. Themerson;

Jedyny środek — przymus kąpielowy.

W łaściciel stajni (zapalczywie):

(9)

9 programów nauki pod kątem istotnych potrzeb życia i taka ich zmiana, by programy te treścią swą w życie wrastały, do życia czynnego sposobiły.

Dopiero w płaszczyźnie realnego ustosunkowania się do warunków życiowych i do wymogów rozwoju dziecka winna roz­

począć się wielka praca doświadczalna, wypracowanie swoistych, właściwościom polskiego dziecka odpowiadających m etod naucza­

nia. Dokonywać się to winno w nielicznych, ale n?leżycie zorga­

nizowanych szkołach doświadczalnych, któreby skrupulatnie konsolidowały swe próby i wyniki, wypracowywały i udoskonalały metody. Na podstaw ie dopiero ścisłych danych zmiany winny być upowszechniane drogą kursów, konferencyj i zjazdów.

4. selekcja młodzieży, dziś niedoceniana i lekceważona, która winna być rozumiana nietylko jako wyeliminowanie dzieci anor­

malnych z grona normalnych, ale jako zróżniczkowanie normalnych na szybciej i wolniej się rozwijające lub zapóźnione. Ileż zaoszczę­

dzilibyśmy w ten sposób marnowanej dziś energji, jeśli zważymy, że przeciętnie 20°/0 ogółu młodzieży szkolnej pozostaje rok rocznie w tej samej klasie.

Stajemy dziś wobec ogromu pracy, której jąć się musi przedewszystkiem nauczyciestwo, w której sfery rodzicielskie i całe społeczeństwo winny wziąć czynny udział. Pojmując wychowanie przez szkołę jako proces nieustannego kształtowania się człowieka, proces, któremu kierunek ma wytknąć szkoła, połóżmy u podwalin tej szkoły najwyższe ideały e ty c z n e : wolność, pracę i syntezę dwóch pierwszych: twórczości i w nieustannym trudzie realizujmy wskazania, zrodzone z naszych tęsknot, z naszych trosk o przy­

szłość, z naszego ukochania Polski.

Dr. MIECZYSŁAW THEM ERSON.

T rzydziestolecie martyrologji lekarza szkolnego. (D .c .n .)

„Trzech herkulesów" czyli „Uczmy dzieci porządku".

O s o b y :

W łaściciel wielce zanieczyszczonej stajni.

Mama Higjena, osoba chodząca w czystej bieliźnie i myjąca się cztery razy na dzień.

(10)

D-rzy Tchórznicki i Chelchowski (pieszczotliwie) Mamciu, doprawdy nie brak nam ochoty, Lecz na kąpiele trzeba dużo floty.

Mapa Higjena.

mięc o to idzie ? O, kochane dziatki, Alboż sposobów mało macie na to ? Toć po Kurjerach można zbierać datki, Koncert urządzić. Teraz przecież la to ? Zresztą nie moja głowa w tem, lecz Wasza.

I oto powiadam Wam, z marsem na czole, Niech mi się żaden tutaj nie naprasza, Dopóki czystość nie zabłyśnie w szkole.

D-rzy Tchórznicki i Chełchowski (odchodzą płacząc, po- czem mówią:)

Dalej do dzieła. O, ty, brudu hydro, Nasze Cię ręce z dziatwy ciała w y d rą!

Na bój idziemy dziś z tobą — na noże, Lecz niech Izrael nam też dopomoże.

Koniec".

Czy Mucha kąśliwa sarkazjnem gwałtu wypędziła muchę z nosa ospałego społeczeństwa, wskażą dalsze dzieje drogi żmud­

nej, którą kroczyć musiała awangarda lekarzy-higjenistów...

O tóż lekarz-pionier umówił się z właścicielem kąpieli pry­

watnych w grodzie, co strzela ku niebu wieżycami katedry, że dzieci szkolne płacić będą po 5 kop. (25 groszy), za łaźnie, gdzie zbierać się będą partjami w oznaczonych godzinach z zastrzeże­

niem, że każde dziesiąte dziecko kąpane będzie bezpłatnie, aby dać możność kąpania się zupełnie biednym. To zastrzeżenie, tak widocznie humanitarne, nie powstrzymało jednak złośliwego języ­

ka od insynuacji i pomawiania szkoły o robienie interesu na dzie­

siątym procencie. W ogóle ludzie tak mało skłonni byli do bez­

interesowności, że nie mogli nie upatrywać w najhumanitarniejszej sprawie ukrytego celu, bo wszędzie ten „homo homini lupus“ wę­

szy przywary swego zmaterjalizowanego ducha.

Zorganizowano pierwsze kadry „kąpielowiczów" pod kontrolą lekarza i niektórych szlachetniejszych nauczycieli, bo nie _ wszyscy traktowali tę reformę poważnie i uchylali się niektórzy od wszel-

(11)

11 Co?! Woda! Prędzej trup, albo dwa trupy,

Będą z mojego jedynego ciała, N iili pozwolę, by na moje mienie Jedna kropelka wody się wylała.

(Łapie broszurkę d-ra Them ersona i rzuca nią z całej siły w głowę autora).

Precz ! Eskulapa nędzne pokolenie ! Dr. Themerson (ucieka, aż się kurzy):

Jak straszny herkulesów los, W szędzie, gdzie niechluj panuje, Bo w brudzie siedząc po sam nos, Nie widzi brudu i... nie czuje (O ciera łzy batystow ą chusteczką)

Zresztą, czy z kw estją tą krytyczną — Nie lepiej będzie, miast te treny, Przez sekcję, zwaną Higjeniczną, Zaapelować do Higjeny.

(W chodzi: Całuje poufale mamę — H igjenę w rączkę, po­

tem nachyla się i szepcze jej coś do ucha, okropnie przytem giestykulując).

Scenka II.

Mama Higjena (do d-rów Tchórznickiego i Chełchowskiego).

B ył tu przed chwilą młody W asz kolega, To co mi mówił, straszne są to rzeczy, O brudzie, który po szkołach zalega...

(Drzy Tchórznicki i Chełchowski spuszczają oczy, widocz­

nie zawstydzeni).

Co ? ! W ięc to prawda, skoro nikt nie przeczy ? (Zaczyna płakać).

Zaiste, wciąż Wam powtarzam, o dzieci, Ze próżnujecie, a czas szybko le c i!

Ze gdy gdzieindziej czynią bardzo wiele, B udują piękne dla dziatwy kąpiele, Wy na tej niwie nie pragniecie orać, Szkoda Wam widać i pracy i trudu, Nie zamierzacie wcale się uporać Z tą rozszalałą u nas hydrą b ru d u !

(12)

z niej bowiem łatwo sporządzić naczynie z odpływem, duży lejek, statyw do doświadczeń z elekrycznością, butelkę lejdejską, kry- stalizator i t. p.

Trzeba tylko posiąść pewną wprawę w obcinaniu naczyn szklanych.

Z pośród wielu sposobów obcinania butelek podam tu najprostrzy, chociaż nie najpewniejszy.

Daną butelkę owijamy w miejscu, w którym zamierzamy ją przeciąć, miękkim grubym sznurkiem, zrobionym np. z waty.

Następnie trzymając butelkę poziomo, zapalamy sznurek przepo­

jony spirytusem i obracając butelkę dookoła jej osi, czekamy aż sama pęknie. Nie należy przytem polewać butelki wodą, bo szkło popęka w różnych kierunkach.

Wyniki osiąga sie zazwyczaj dobre tak, że na pięć butelek obcinanych w ten sposób najwyżej jedna nam się zepsuje.

Miejsce nawinięcia sznurka zależne bę­

dzie od tego, jakie przeznaczenie będą miały obcięte części butelki.

1°. Chcemy mieć naczynie z odpływem.

Obcinamy butelkę blizko dna, przyczem dolna część butelki może służyć nam jako krysta- lizator. Z górnej części przygotowujemy na­

czynie z odpływem w ten sposób, że wy­

ginamy odpowiednio szklaną rurkę tak do­

pasowaną, jak wskazuje rys. 1 ; następnie jeden koniec rurki umieszczamy w korku, którym szczelnie zamykamy butelkę. Górny koniec rurki powinien znajdować się nieco- niżej krawędzi szerszego otworu butelki.

Takie naczynie z odpływem, umocowane w statywie, może służyć do mierzenia objętości ciał nieforemnych nie mieszczących się w cylindrze miarowym, do sprawdzania prawa archimedesa i prawa pływania.

2°. Tak samo obcięta butelka może służyć, jako część skła­

dowa przyrządu wyjaśniającego zasadę naczyń połączonych, i działanie fontanny. (Rys. 2)

(13)

13 kiej współpracy, pilnowania terminów, sarkając półszeptem na le­

karza, że przysporzył im tylko roboty.

Ale i ze strony rodziców wydatek 5 kop. napotkał na opór, co wpływało na frekwencję dzieci. Gdy zaś pewnego razu wy­

chowawca przez pomyłkę zapowiedział kąpiel bezpłatnie, zgłosili się wszyscy. Kiedy po wykąpaniu 160 chłopców wyszło na jaw, że to było jedynie nieporozumienie, że trzeba teraz po 5 kop. za­

płacić, żaden z nich nie chciał dać pieniędzy, motywując odmowę tem, że gdyby był wiedział, że za pieniądze, to by nie poszedł do kąpieli. Pow tórnie namówić do kąpieli za pieniądze można było z tej szkoły zaledwie 16-tu.

Rodzice wykręcali się przeważnie obawą o przeziębie­

nie i t. p.

(c. d. n.

Co można zrobić z e z w y k ł ej b u t e l k i .

W pracowni fizycznej, oprócz przyrządów i materjałów objętych spisem, przydać się mogą różne materjały i drobiazgi, które w innych warunkach uważalibyśmy za nadające się do wy­

rzucenia. Tak np. plomby od worków lub paczek, gwoździe, kawałki blachy, ścinki tektury, puste pudełka i t. p. rzeczy mogą okazać się nieraz bardzo użytecznemi.

Do takich właśnie rzeczy napozór mało użytecznych zaliczyć należy zwykłą butelkę, choćby od spirytusu skażonego. Można

(14)

czukową z zaciskiem, będziemy mieli zbiornik do gazów, np. do tlenu. (Rys. 5). Po wypełnieniu butelki gazem, wciskamy ją do wody coraz głębiej, otwierając jednocześnie wylot rurki kauczu­

kowej ; gaz będzie wtedy wychodził przez rurkę z dowolną szybkością, zależną od głębokości zanurzenia butelki.

5°. Zazwyczaj duży kłopot sprawia nam otrzymywanie wo­

doru i dwutlenku węgla zwłaszcza, gdy niema aparatu Kippa.

1 tu pewne usługi może nam oddać zwykła butelka. W tym celu robimy w dnie półlitrowej butelki otwór, uderzając końcem pil­

nika w środek d n a ; jeżeli uderzenie będzie dostatecznie silne, otrzymamy dość foremny nieduży otwór, przyczem dno nie potrzaska. Teraz szyjkę butelki szczelnie zamykamy korkiem, w którym tkwi szklana rurka, zgięta pod kątem prostym; na rur­

kę tę nasadzamy rurkę kauczukową z zaciskiem. (Rys. 6).

Rys. 5. Rys. 4.

Chcąc otrzymać gaz np. wodór, wrzucamy do butelki ka­

wałki blachy cynkowej i wstawiamy ją dnem do naczynia, (np*

zwykłej miski glinianej) z rozcieńczonym kwasem siarkowym. Gdy otworzymy zacisk zamykający wylot rurki kauczukowej, kwas wejdzie do butelki i zetknie się z cynkiem; wtedy zamykamy za­

cisk, a wydzielający się wodór wypchnie kwas z butelki. W ten sposób otrzymamy przyrząd, zastępujący kosztowny aparat Kippa.

6°. Gdy wreszcie będziemy chcieli zrobić butelkę lejdejską, obcinamy -zwykłą butelkę bliżej szyjki; wtedy dolna część okle­

jona zewnątrz i wewnątrz cynfolją (3U wysokości naczynia), sta­

(15)

nowić będzie niezłą butelkę lej­

dejską ; górna część (szyjka) może służyć jako lejek.

Z powyższych przykładów widać dostatecznie, jakie usługi może nam oddać zwykła bu­

telka i w jaki sposób minimal­

nym kosztem można sporządzić szereg przyrządów w dowolnej ilości egzemplazy, służących do ćwiczeń własnoręcznych.

Jan P niew ski.

17

R y s . N r . 6 .

Zasól) materiału ćwiczebnego dla dziatwy 6 do 8 lat wieku fizjologicznego.

(W edług notatek z wykładów ppułkownika W alerj. Sikorskiego).

Ć W ICZEN IA N Ó G .

1. K r z a c z k i i wysokie drzewa. Przysiad i wspięcia.

2. M a r s z swobodny dwójkami, (bez komendy, którą do­

piero w drugim roku stosujemy).

3. P i ł k a o d b i j a j ą c a się od ziemi (mała i duża) — po- skoki w miejscu.

4. S k o k z b r z e g u do wody — z brzegu ławeczki.

5. S k o k i p a j a c a z nogami rozkrocznemi.

6. S k o k i p a j a c a na jednej nodze, druga w bok.

7. S k o k i k r u k a (w przysiadzie obunóż).

ĆW ICZENIA RAM ION.

Mają na celu wyrobienie ruchomości w stawach, wydłużenie mięśni piersiowych, a przykrócenie mięśni grzbietu.

1. S e n p t a k a — siad skrzyżny z ramionami i głową skulonemi i wyprost ramion w bok, z ruchem ramion (trzepotanie).

2. L o t p t a k a wielkiego — małego.

3. L o t p t a k a wielkiego z krokami dużemi — małego z krokami drobnemi.

4. W s k a z y w a n i e wiewiórki w różnych miejscach.

5. W i a t r a k — krążenie ramienia lub ramion.

6. W i a t r a k — krążenie ramienia lub ramion w siadzie skrzyżnym.

7. R u c h y ramion pajaca.

(16)

8. R u c h y w a h a d ł o w e zegara.

9. W i e s z a n i e bielizny.

10. Z r y w a n i e jabłek lub orzechów z drzewa.

Powyżej wymienione ćwiczenia można wykonywać w staniu i siadzie.

ĆW ICZENIA SZYI.

1. R u c h y g ł o w y konia — w siądzie.

2. C h o r ą g i e w k a — skręty głowy.

3. Naśladowanie ruchu zegara głową (skłony).

4. K l ę k p o d p a r t y i szukanie czegoś na ziemi.

ĆW ICZENIA TU ŁO W IA .

Przedewszyztkiem stosujemy ruch dynamiczny (praca mięśni w skurczu i wydłużeniu).

A. P ł a s z c z y z n a s t r z a ł k o w a .

1. C h ó d k o t a po przebudzeniu się — na czworakach wyciąganie grzbietu do góry. W ydłużenie mięśni lędźwi.

2. K o ł y s k a — siad skrzyżny, chwyt za końce palców nóg i przechylanie się wprzód i wtył.

3. R o z w i j a n i e s i ę i zamykanie kwiatka w siadzie skrzyżnym.

4. P t a c t w o w o d n e nurkuje. Siad klęczny i schylanie i prostowanie głowy. Przygotowanie do ukłonu japońskiego.

5. Ł a b ę d ź wyciągający szyję.

6. R o z b i j a n i e k a m i e n i ; (w siadzie płaskim, rozkro- cznym, oburącz. Wpływ ujemny na klatkę piersiową, trzeba ćwiczenia przeciwdziałającego).

7. L e ż e n i e p r z o d e m — i naśladowanie pnia.

8. L e ż e n i e p r z o d e m — z klaśnięciem dłońmi.

9. L e ż e n i e p r z o d e m — chwyt palców nóg i naśla­

dowanie wahania się łodzi przodem i bokami.

10. K l ę k i ł a p a n i e motyla w powietrzu i na ziemi.

11. N a ś l a d o w a n i e d z w o n u — siad skrzyżny i skło­

ny tułowia wprzód i wtył.

12. W i o s ł o w a n i e — w siadzie rozkrocznym na ławeczce.

13. K r ę c e n i e k o r b ą z pochyleniem się wprzód i wtył.

14. L e ż e n i e t y ł ę m , marsz w powietrzu — później jazda rowerem.

15. R o z k r o k , ram. wzwyż i rąbanie oburącz drzewa.

16. L e ż e n i e p r z o d e m — i ruchy pływackie ramion.

17. L e ż e n i e t y ł e m i ruchy pływackie nóg.

(17)

19 18. R o z k r o k , opad i skłon — oraz pow rót do podstawy przez opad. Należy unikać skłonów tułowia w płaszcz, strzałko­

wej w siadzie płaskim, skrzyżnym i o nogach skurczonych, gdyż są one dla małej dziatwy za trudne. Po wszystkich ruchach, które ujemnie wpływają na klatkę piersiową należy stosować ćw.

korektywne, jak np. poprawna postawa.

B. P ł a s z c z y z n a c z o ł o w a .

1. P r z e c h y l a n i e ż e g l o w c a na morzu pod wpły­

wem wiatru.

2. C h w i a n i e s i ę d r z e w pod wpływem wiatru (małe­

go i dużego.

3. C h w i a n i e s i ę d r z e w wysokich (ramiona wzwyż).

4. W a h a d ł o z e g a r a w prawo i w lewo (najpierw wielkiego, średniego i małego).

5. K r ę c e n i e k o r b ą , stojąc do niej bokiem — mała korba i wielka korba.

C. Płaszczyzna poprzeczna.

1. S i a d n a ł a w e c z c e , chwyt bioder i skręty tułowia w prawo i w lewo. Skręty wykonane w stawie biodrowym i sko­

kowym, w kręgach lędźwiowych i piersiowych. D la dziatwy stosujemy skręty małe z ustalonemi biodrami. Najlepiej ustalamy biodra przez siad płaski. Skłony boczne tułowia jak również skręty należy wykonywać w obydwie strony jednakową ilość razy.

2. T o s a m o z wymachem ramion.

3. S k r ę t y t u ł o w i a w siadzie skrzyżnym.

4. S k r ę t y t u ł o w i a w siadzie kucznym.

5. S k r ę t y t u ł o w i a w siadzie rozkrocz. lub klęcznym.

6. S k r ę t y t u ł o w i a w podp. klęcznym z wymachem ramion.

7. S k ł o n p o d p a r t y i wymachy ramion ze skrętem tułowia.

8. S t a n i e r o z k r o c z n e i chwytanie motyla w po­

wietrzu — skręty tułowia z wymachem ramion. Powyższe wszystkie ćwiczenia stosujemy w formie zabawowej.

9. C h w y t a n i e m o t y l a w klęku lub siadzie klęcznym.

10. W s k a z y w a n i e p t a k a na drzewie — skręty tułowia z wymachem ramion.

11. R z u c a n i e śnieżkami.

12. R ż n i ę c i e d r z e w a we wszystkich postawach. Dwój-<

kami nawprost, wsparcie i naprzem ianstronny ruch ramion.

(18)

13. T o s a m o w siadzie na ławeczkach.

14. M i e r z e n i e s u k n a — skręty z wypr. ramion 15. S i e w — pełny ruch ze skrętem i chodem.

16. K o ś b a — ruchy obu rąk ze skrętem tułowia i schy­

leniem się wprzód.

17. W y c i ą g a n i e długiej sieci z wody.

18. O b r a c a n i e s i ę dwóch walców. Dwójkami wspar­

cie plecami, ram. wzwyż (tram między dwójkami) i obroty wzdłuż tramu.

Ć W ICZEN IA R Ó W N O W A Ż N E . 1. B o c i a n na jednej nodze.

2. C h w y t o b u r ą c z za stopę i przyciąganie jej do czoła, 3. P r z e w l e k a n i e n ó g przez splecione dłonie.

4. K o t i d ą c y n a czworakach po ławeczce.

5. T o s a m o p o o d w r ó c o n e j ławeczce, lub skośnie pochyłej.

6. P r z e j ś c i e r ó w n o w a ż n e po ławeczce w normal- nem położeniu.

7. T o s a m o z zamkniętemi oczyma. (Na wycieczce, przejść po kład w nocy).

8. P r z e j ś ć po kamykach przez wodę.

9. M a r s z z k r ą ż k a m i na głowie.

MARSZE I BIEGI.

1. M a r s z n a 4 t e m p a z zaznaczeniem pierszego kroku.

2. N a r s z z k l a ś n i ę c i e m dłońmi na 1.

3. M a r s z z z a z n a c z e n i e m pierwszego tem pa z kla­

śnięciem w tyle.

4. M a r s z z z a z n a c z e n i e m czw artego tempa.

5. K r o k t r ó j d z i e l n y z zaznaczeniem pierwszego tempa.

6. T o s a m o z k l a ś n i ę c i e m zprzodu, ztyłu oraz ponad głową.

7. M a r s z b e z w ł a d n y z krzykiem na „aaa“ (rozwój płuc).

8. N a d a n y z n a k marsz lekki, cichy bezwładny.

9. M a r s z w o j s k o w y z liczeniem na 4-y tempa.

10. C h ó d n i e d ź w i e d z i a na 2 nogach.

11. M a r s z z p o d n o s z e n i e m nóg — jak kogut.

12. M a r s z j a k b o c i a n — kroki długie z nogami wy- prostowanemi.

13. C h ó d k o n i a —• podnoszenie nóg wysoko z grze- bnięciem nóżką przed rozpoczęciem kroku.

(19)

21 14. P o c i ą g - — rząd, wsparcie na barkach poprzednika, z naśladowaniem lokomotywy.

15. W c h o d z e n i e d o sypialni — wspięcie.

16. Z b l i ż a n i e s i ę d o m o t y l a , krzaka lub ptaka, celem złapania go.

17. K o ń k ł u s e m — bieg- z podnoszeniem nóg.

18. K o ń w g a l o p i e — podskoki na obu nogach.

19. P o c i ą g p o ś p i e s z n y — bieg w tempie.

20. L o t k u r y — bieg z ruchami ramion.

21. L o t g o ł ę b i a — lot ślizgowy z zatrzymaniem ra­

mion w tyle.

22. B i e g w ę ż o w y — z trzymaniem się za ręce.

23. T o s a m o m i ę d z y ławeczkami.

24. T o c z e n i e k r ą ż k a po ziemi i bieg za nim. Biegi najlepjej jest stosować w formie gier bieżnych, jak Czarny lud, Rybacy i t. p.

ZWISY.

1. P i e s i k o t y .

2. Z r y w a n i e j a b ł e k z drzewa — drabinka.

3. M a l o w a n i e lub bielenie ściany — z drabinki.

4. M y c i e o k i e n — z drabinki.

5. S k o k i z g a ł ę z i n a g a ł ą ź — poskoki na drabince.

6. S k o k i n a b o k na drabince.

7. P o w ó d ź . Zwisów w formie ścisłej stosować nie na- leży, jak również i zwisów wolnych.

SKOKI.

A. S k o k i w o l n e .

1 O d b i j a n i e s i ę p i ł k i , (lekkie poskoki, wspięcia).

Tempo szybkie i wolne.

2. W y s o k i e d o g a ł ę z i — raz prawą, drugi raz lewą ręką.

3. P o d s k a k i w a n i e za motylem.

4. P o s k o k i d o ś w i e c y — w celu zgaszenia.

5. P o s k o k i w k ą p i e l i — pojedyńczo i dwójkami.

6. P o s k o k i z a r a k i e t ą z klaśnięciem w dłonie.

B. S k o k i s t o s o w a n e .

1. S k o k z ł a w e c z k i na kamień w wodzie, następnie na brzeg.

2. P r z e j ś c i e p o k a m i e n i a c h przez strumyk.

3. P r z e s k o k i p r z e z p i e ń (ławeczka).

(20)

4. P a d a n i e k r o p e l d e s z c z u — dzieci zeskakują z ławeczki — luźno.

5. S k o k z b r z e g u d o ł o d z i , (z ławeczki na ziemię)*

6. S k o k i z a j ę c z e .

6. S k o k i z a j ę c z e z przeszkodą.

8. P o s k o k i n a p a l c a c h na krążku.

9. P o s k o k i n a p a l c a c h na krążku z obrotem . 10. Ć w i c z e n i a s z n u r k i e m .

ĆW ICZENIA G Ł O W Ą W D Ó Ł.

1. P r z e w r o t y na materacu.

U W A G A ! Przy układaniu lekcyj gimnastyki d la te g o wieku należy w opowieściach ruchowych dostosow ać się do otoczenia i zmian klimatycznych, opowieści ruchowe winny być w każdej lekcji inne, lecz ruch powstaje ten sam aż do opano­

wania go.

Zabawy należy tak dobierać, by wszystkie dzieci mogły brać w nich udział.

K R O N I K A .

K O M U N I K A T .

Uchwałą W alnego Zebrania Członków C entralnego Biura Kursów dla Dorosłych z dnia 21 października 1928 roku nazwa instytucji została zmieniona na

INSTYTUT O ŚW IA T Y D O R O S Ł Y C H (dawniej C entralne Biuro Kursów dla Dorosłych).

K O N K U R S .

I N S T Y T U T O Ś W I A T Y D O R O S Ł Y C H dawniej C entralne Biuro Kursów dla Dorosłych

ogłasza k o n k u r s wśród prowincjonalnych nauczycieli wieczoro­

wych kursów dla dorosłych na k r y t y c z n ą o c e n ę swego

„Trzystopniowego programu kursów dla dorosłych".

Krytyczna ocena, poparta dziennikiem — protokółem le­

kcyjnym, obejmując jeden d o w o l n i e wybrany przedm iot, jak jęz. polski, arytmetyka, gografja i nauka obywatelska, odpowie-, dzieć musi następującym wymaganiom :

1. U z a s a d n i ć uwagi krytyczne i wnioski argum entam i opartemi na własnych d o ś w i a d c z e n i a c h , ujawnionych w for­

(21)

mie r o z u m o w e g o d z i e n n i k a l e k c y j n e g o , załączonego do uwag.

2. Z a p r o j e k t o w a ć zmiany, uzasadniając je danemi z życia, opartem i o protokóły lekcyjne.

Dziennik — protokół w i n i e n u w z g l ę d n i ć następujące m om enty:

1. Numer kolejny i datę.

2. Plan i treść każdej lekcji.

3. O dchylenia od pow ziętego planu i ich przyczyny, oraz konsekwencje tych odchyleń dla następnych lekcyj.

4. O bserw acje osobiste nauczyciela, pow stałe na tle współ­

pracy ze słuchaczami.

Za najlepszą pracę z jęz. polskiego, arytmetyki, geografji i nauki obywatelskiej w y z n a c z o n e są w obrębie k a ż d e g o przedm iotu na d o w o l n i e wybranym jednym z t r z e c h stopni nauczania d w i e n a g r o d y : p i e r w s z a nagroda w wysokości 300 zł., d r u g a — w wysokości 200 zł.

Termin nadsyłania odpowiedzi do dnia 1 m a j a 1 9 2 9 r.

pod adresem : I n s t y t u t O ś w a t o t y D o r o s ł y c h (dawniej Centralne Biuro Kursów dla Dorosłych), W arszawa, H ipoteczna 8.

Prace konkursowe należy przesyłać w zamkniętych kopertach, z wypisaniem na nich tylko obranego przez siebie godła; w drugiej zapieczętowanej kopercie, oznaczonej tym samym godłem, należy podać swoje nazwisko i adres.

Sąd Konkursowy, złożony ze specjalistów — pracowników oświatowych, rozstrzygnie konkurs d o d n i a 1 - g o p a ź d z i e r ­ n i k a 1 9 2 9 r.

II Konferencja rejonowa odbędzie się dnia 17 grudnia b. r.

w szkole męskiej im. St. Jachowicza w Płocku z następującym programem :

O godzinie 10 lekcje wzorowe i referaty w 5 sekcjach, a mianowicie :

1. Sekcja pierwszych lat nauczania. Lekcja z rachunków w oddz. 1 (p. J. Zmysłowska). R eferat związany z lekcją (p. M.

Rzepniewska). R e fe ra t: „Jak wykorzystać lampę projekcyjną w szkole powszechnej (p. F. Kamzlowa).

2. Sekcja humanistyczna. Lekcja z języka polskiego w od­

dziale IV — czytanka (p- H. Kozowa). Referat związany z lekcją (p. B. Popławski).

23

(22)

3. Sekcja przyr.-geograficzna. Lekcja z geografji w oddz.

V (p. L. Dorobek). Referat: „Znaczenie wycieczek i jak należy je prowadzić (p. B. Pniewska).

4. Sekcja fizyko-matematyczna. Lekcja z fizyki w oddz. VI (p. D. Różówna). Referat związany z lekcją (p. J. Zmysłowski).

5. Sekcja artystyczna. Lekcja rysunków w oddz. IV (p. J.

Pomorska). Referat związany z lekcją (p. J. Gutkindówna).

O d godziny 14 do 15 przerwa obiadowa.

O godzinie 15 wygłosi p. A leksander Patkowski, dyrektor Wyższego Kursu Nauczycielskiego, referat na te m a t: „O pozna­

waniu środowiska pracy".

Ponadto o godzinie 20 wygłosi p. dyrektor Patkowski w te­

atrze miejskim wykład o „Regjonaliźmie“.

Od Redakcji: Komunikujemy, że wobec wzrostu kosztów na­

kładu miesięcznika „Pokłosie Szkolne" — nie chcąc podwyższać prenumeraty, wstrzymujemy z dniem 1 stycznia 1929 r. wysyłkę egzemplarzy gratisowych z wyjątkiem egzemplarzy wymiennych.

Święto odzyskania Niepodległości w Płocku. Dzień 10 listo­

pada, który dla całej Polski był dniem obchodu państwowego specjalnie przez młodzież wszystkich szkół w Płocku, miał prze­

bieg niezwykle uroczysty i imponujący. O d samego rana, już o godzinie 8-ej gromadziła się młodzież w szkołach, skąd ze sztandarami udała się do kościołów na nabożeństwa.

W przeciwieństwie do dżdżystego tygodnia od rana świeciło słońce, zdając się uśmiechać ogólnej radości. W promieniach słońca zalśniły sztandary wszystkich szkół powszechnych i śred­

nich, skupione wokoło płyty Nieznanego Żołnierza. W okół zgro­

madziła się cała młodzież wraz z wychowawcami, zapełniając szczelnie cały Plac Kanoniczny i skwer. Na trzykrotny sygnał trąbki w uroczystem milczeniu złożyła delegacja uczniowska (uczennice seminarjum nauczycielskiego i dwoje najmłodszych dzie­

ci ze szkół powszechnych) wspaniały wieniec na płycie Niezna­

nego Żołnierza od wszystkiej młodzieży szkolnej m. Płocka z na­

pisem: „Bohaterom, poległym w walce o wolność — młodzież szkolna m. Płocka11.

O godz. 11 odbyła się defilada młodzifeży szkołami przed przełożonymi szkół i władzami szkolnemi. O tw ierały defiladę szkoły powszechne żeńskie, zamykały — średnie męskie.

(23)

Przed oczyma licznie skupionej publiczności przesuwało się 5000 dziatwy szkolnej przy niemilknących dźwiękach orkiestr szkolnych i wojskowych. Po defiladzie młodzież szkół powszech­

nych udała się kolejno do kin miejscowych, gdzie wyświetlano dla niej specjalne filmy.

U roczystość zakończyły w każdej ze szkół obchody we­

wnętrzne, na które składały się przemówienia nauczycielstwa, re­

feraty uczni, deklamacje i śpiew; w szkołach im. Jachowicza i Królowej Jadwigi odbyły się przedstawienia dla dzieci.

Z okazji 10-lecia odbyła się nazajutrz uroczystość wręczenia sztandaru w szkole Nr. 4, w obecnonści dzieci i rodziców, za­

szczycona przez P. S tarostę, Pp. Inspektorów szkolnych, Pp. Prezy­

dentów miasta, P. Rabina miejscowego^ Pp. Przedstawicieli Gmi­

ny żydowskiej i Pp. Członków M agistratu i licznie przybyłych gości.

Uroczystość zostawiła niezatarte wspomnienie w sercach młodzieży i rodziców.

Pracownia fizyczna w 7-mio kl.'Szkole Powsz. w Wyszogrodzie.

Rozumiejąc znaczenie ćwiczeń własnoręcznych uczniów, postano­

wiłam mimo wielkich trudności zapoczątkować pracownię dla przyrody martwej. Trudności było wiele, a z nich dwie największe:

brak sali i pieniędzy. W reszcie udało się wynaleźć na mieście spory pokój, który mógłby się nadać na pracownię; po otrzyma­

niu od Dozoru Szkolnego skromnej sumy sprowadziłam pierwsze najpotrzebniejsze przyrządy i materjały do ćwiczeń (niektóre przyrządy dzieci wykonywują własnoręcznie z pom ocą nauczycielki) Ćwiczenia własnoręczne rozpoczęliśmy od początku roku szkolnego. Z przyjemnością można obserwować zainteresowanie młodzieży, krzątającej się przy własnoręcznych ćwiczeniach.

Oczywiście narazie nie wszystkie doświadczenia dadzą się prze­

robić jako ćwiczenia własnoręczne, większość doświadczeń prze­

rabia się jako pokazowe. O ile jednak D ozór Szkolny każdego roku będzie przeznaczał choćby niewielką sumę, to po kilku latach można będzie większość doświadczeń przerabiać na ćwi­

czeniach własnoręcznych. Zaopatrzenie pracowni w przyrządy obliczone jest na 5 grup. Ponieważ jednak w od. VI jest 56 dzieci, wypadło cały oddział podzielić na 2 grupy, z których jedna ma przyrodę, druga roboty. B . P.

Cytaty

Powiązane dokumenty

czynia się przedewszystkiem charakter pracy umysłowej, ciągłe napinanie uwagi i woli, by nie tylko nauczać, lecz i utrzymywać w karności całą klasę, nieraz

jącej się przewidzieć przyszłości nasz parlament nie może mieć wspólnego ideału wychowawczego, a co zatem idzie, nie może być czynnikiem decydującym o

Zarodkiem państwa jest małe zbiorowisko ludzkie z podziałem pracy dla rolnika, budowniczego, tkacza i szewca, mający na celu zadośćuczynienie trzem zasadniczym

sowym programem, materjałem nauczania, rozkładem godzin. Przyjmuje się, jako zasadę bezprogramowość w nadzieji, że samo życie, zdarzenia aktualne stworzą

Teorja wychowania Platona tak samo jak jego polityka opiera się na przekonaniu, że istnieje idealne wychowanie, które daje ludziom rękojmie szczęśliwego bytowania w

wa Państwa, Symbol naszej Mocy Państwowej, naszej niezłomnej Jedni, ucieleśnienie naszych Ideałów. Dla nas „okutych w spowiciu&#34; Prezydent Rzeczyposposlitej jest

Jakkolwiek Pan Prelegent przez całe cztery tygodnie tak niestrudzenie rzucał światło na te .dróżki labiryntu wychowania fizycznego, po których dotychczas

Zdaje mi się, że może on znaleźć zastosowanie tylko w szkole o doskonałych warunkach, głównie przy małej liczbie dzieci, gdzie można zająć się pisaniem