• Nie Znaleziono Wyników

Jutro. R. 1, nr 15 (1924)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Jutro. R. 1, nr 15 (1924)"

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

Warszawa, 25 październiKa 1924*

T R E Ś Ć : A lehf mja Grabskiego K. S . — Cbleb w yniesion y z domu M egalom anja G enerał-G uberfiatorska K. S . — C.-K. G ene­

rał „Cyka* po polsku. — B e ijn a n k f Jo. — Bank ludo-żerczy.

Mundur G eneralski.—W obronie pokrzyw dzonych.— W od­

pow iedzi „Robotnikowi*. — J a k ł i ę komu pow odzi.

A b C H E N J A GRA BSKI E GO .

Dziwne rzeczy dzieją się w laboratorium sanacyjjiem p Grabskiego.

Czy ktokolwiek w Polsce, nie w yłączając p. prem jera i je­

go praw ej ręki, p. Kauzika, rozumie, co się w tern laboratorjum dzieje?

Mamy w rażenie, że jak w całej polityce naszej w ew n ętrz­

nej i zagranicznej, tak i w polityce skarbow ej decydującym momentem jest przypadkow ość.

Zbudowano domek z kart, któ ry nazw ano program em na­

praw y skarbu i kazano nam uw ierzyć, że jest to Dom Szczę­

ścia, potężny gmach, w którym rozw iązane zostanie zagadnie­

nie alchemji: otrzym anie sztucznego złota.

Uwierzyliśm y. W iara ta była jedynym ratunkiem. O gar­

niająca nas rozpacz zmusiła nas do uw ierzenia w to naw et, co w ydaw ało się niemożliwem.

J n , Opłacono ryczałtem.

ROK I. Cena 25 gr. Nr. 15.

(2)

Zdawaliśmy i zdajemy sobie spraw ę z tego. że jeśli sfery posiadające m iały — choćby proporcjonalnie do zasobów — ponieść ciężar sanacji skarbu, to powinno było być przede- w szystkiem rozw iązane zagadnienie: Kto ma zostać^ministrem skarbu.

Odpowiadano stale: tylko fachowiec.

Takich też m inistrów skarbu mieliśmy: b. bankier, b.

przem ysłow iec lub b. obszarnik.

Zrozum iałą jest rzeczą, że bankier nie pójdzie w brew in­

teresom bankierów, przem ysłow iec — przem ysłow ców , ob­

szarnik — obszarników.

Bardzo rzadko się zdarza, by działacz polityczny lub sk ar­

bow y obejmował szersze horyzonty i wzbił się ponad swoje sfery.

Tej w yjątkow ości spodziewano się po p. Grabskim. Lecz napróżno.

I jego lot nie był lotem orlim. W zbił się jak balon na sznur­

ku, który trzym ali na dole obszarnicy.

Gdy program napraw y skarbu dotykał tylko ich stanu po­

siadania, pociągano za sznurek i skrócano zapędy w yzw oleń­

cze uzdrow iciela skarbu.

Nie poddając narazie głębszej analizie kw estji uzdrowienia skarbu polskiego, stw ierdzam y tylko: jeśli naw et brać bez­

krytycznie spraw ozdania m inisterstw a skarbu, to i w tedy na­

w et otrzym am y fatalny obraz realny.

O peracja się udała, lecz pacjent umiera.

W aluta stabilizowana, w budżecie zw iązano koniec z koń­

cem, lecz obyw atel pracujący, nigdy nie był w takiej nędzy, w jakiej jest dzisiaj.

Zapomniano o kardynalnej rzeczy : napraw a skarbu musi być ściśle zw iązana z kw estją dobrobytu obyw atela, a w ięc nie może być profesorskim eksperym entem w laboratorjum skarbow em .

W rócim y jeszcze do tego zagadnienia. Obecnie zatrzym a­

m y się na jednym przykładzie.

Na ostatniem posiedzeniu Państw ow ej R ady Spożyw ­ ców — pod przew odnictw em p. m inistra Hubnera — ośw iad­

czono się za ograniczeniem spożycia, powołując specjalną ko­

misję dla opracow ania szczegółów. Pozatem polecono rządo­

2 ________________ J U T R O .V 15

(3)

w i grom adzić w dalszym ciągu zapasy zboża, podw yższyć opłaty w yw ozow e od zboża, względnie zakazać wogóle w y ­ wozu ziarna.

W ów czas, gdy cały św iat w skazyw ał na zły urodzaj te­

goroczny, w ów czas, gdy widmo głodu stanęło przed Rosją gro­

źniej niż kiedykolwiek, gdy dalej Niemcy, dotknięte również zostały klęską nieurodzaju — m yśm y w ywozili masami zboże zagranicę.

Bo p. G rabski tak się ułożył z obszarnikami. Cieszyliśmy się, że uzyskujem y w ysokie ceny i zapas obcych walut.

Pom ijam y już fakt, że podnosiliśmy w ten sposób ceny na rynku w ew nętrznym , że więc do kieszeni obszarników szły grosze ludzi pracujących. •

Chodzi o rzecz poważniejszą, Niemcy płacili każdą cenę byle zgrom adzić zapasy ziarna w przew idyw aniu fatalnych skutków nieurodzaju.

M yśm y więc sami zapasów nie robili, a gwoli dogodzenia garstce wielkich obszarników ogałacaliśm y w łasne śpichlerze, zapełniając polskiem ziarnem śpichlerze niemieckie.

W przededniu niemal katastrofy rząd „poszedł po rozum do gło w y “ i po skonstatow aniu „niepomyślnej sytuacji aprow i- zacyjnej z powodu nieurodzaju11 w prow adza ograniczenia spo­

życia, którego można było z całym spokojem uniknąć, w zględ­

nie przy ograniczonym spożyciu rzucić zapasy na rynek w ce­

lu obniżenia cen.

Lecz tego obszarnicy nie chcieli, a rząd poszedł im na rękę.

P. G rabski szamocze się w ten sposób w każdej dziedzinie gospodarczej.

W ydaje „drakońskie14 zarządzenia, cofa je, znowu coś

„zarządza11 i tak długo kręci, aż cały ciężar n apraw y skarbu spada na lud pracujący.

1 to jest najpewniejszą zapowiedzią upadku p. Grabskiego.

Jeśli p. Grabski dotąd się utrzym ał na stanow isku, to tylko dla­

tego, że po udzieleniu mu pełnomocnictw skarbow ych stronnic­

tw a sejmowe boją się podjąć spadek sanacyjny.

Naszym zdaniem, nie pomoże p. G rabskiemu tarcza obron­

na w postaci generał-prem jer...

JNE 15___________ _____ J U T R O ___________ 3

(4)

4 J U T R O j\? 15 Ani generał-prem jer, ani generał-w ojew odow ie, ani żadne inne generalne zmiany nie uchronią przed upadkiem ministra skarbu, który nie potrafił oprzeć sanacji na dobrobycie sfer p ra­

cujących.

A w ypuszczenie złotego w tych w arunkach, w jakich uczy­

nił to p. G rabski jest złudnem zw ycięstw em alchemika.

Alchemja jest może m uzyką przyszłości.

Obecnie czynnikiem decydującym jest stosunek rządu do pracy i kapitału.

Pewnemu ży d o w i, znanem u ze sw ego dowcipu kupieckiego opo­

w iedziano, że p. prem ier G rabski m ia ł się odezw ać do pewnej d e ­ le g a c ji przem ysłowców, która p o sta w iła z b y ł daleko idące żą d a n ia : ,,M nie niepotrzebna je s t P o lsk a p rze m y sło w a; P olska j e s t krajem roln iczym" ...

P o m y ś la w s z y nad ty m a fo ryzm e m sa n a cyjn ym , ż y d odpo­

w iedział:

J a k wiadom o, żydom nie wolno je ś ć chleba w lV ielkanoc, Chleb musi być wyniesiony z dom u. a potem dopiero może być w niesiona „maca". Otóż spotykam w w ig i/jt ś w ią t znajom ego ży d a i, w ita ją c się z n im , z a d a ję m u stereotypow e pytanie:

Jakie tam , p rzyszyk o w a ł pan j u ż święta'?

Takodpowiada z westchnieniem mój zn a jo m y , chleb j u ż z domu wyniosłem , ale „m acy” je s z c z e nie m am ...

T ak i p. G rabski: p r z e m y s ł j u ż zru jn o w a ł, lecz... rol­

nictw em je s z c z e się nie z a ją ł...

K. S

(5)

^ 15 J U T R O 5

M E G A L O M A N I A

G E N E R A Ł - G U B E R N A T O R S K A .

Zw rot w naszej polityce kresow ej, która doprow adziła do masow ego bandytyzm u i znienawidzenia przez mniejszości na­

rodow e w szystkiego, co polskie, zapoczątkow any został mia­

nowaniem generał-w ojew odów .

Na Kresach uzdraw ia stosunki policja i wojsko.

P an M iklaszewski, jako minister ośw iaty czeka, aż mu oczyszczą teren dla w prow adzenia w życie ustaw y językowej i innych ochłapów wolności narodowościowej.

Tym czasem zaś w prow adzono dla Kresów jeszcze jednego dostojnika generalnego (czy może generalskiego?).

Rząd postanowił utw orzyć dla Kresów stanow isko gene­

ralnego delegata rządu.

1 ani słow a o tem. Jakgdyby spraw a sytuacji na Kresach, jak i spraw a mniejszości narodow ych wogóle, była spraw ą tyl­

ko kłótliwej rodziny, nazyw ającej się Prezydjum R ady Mini­

strów .

Czem-że ma być ów generalny delegat rząd u ? Jak daleko sięgać będzie jego w ładza w stosunku do generał-w ojew o­

dó w ?

Jak wiadomo, generał-w ojew odow ie mają przy sobie sztaby w ojskowe. Któż nie domyśla się, że w ładza cywilna de­

legata w stosunku do wojewódzkich sztabów w ojskowych sprow adzona zostanie do zera, a w najlepszym w ypadku—do uprzejm ych konferencyj z generał-wojew odam i.

Pozostaje więc m ianować generalnym delegatem rządu znowu generała.

A w tedy stw arza się ciekaw a sytuacja: na odcinkach wo­

jewódzkich — generał-w ojew odow ie, a nad całym „frontem K resowem“ — generalny delegat, niejako głów nodow odzący sił zbrojnych.

Można sobie w yobrazić, co zyska Rzplita w oczach św iata całego po w ytw orzeniu podobnej sytuacji.

Nie chcemy oddaw ać się refleksjom na ten temat.

P ragniem y dać tylko w y raz opinji publicznej, zaniepokojo­

nej tą now ą „stinck-bom bą“ generalną, rzuconą przez Radę M inistrów niewiedzieć do jakiego celu.

Zw ażm y w ięc inną ewentualność. Przypuśćm y, że general­

ny delegat m ianowany zostaje w charakterze podsekretarza stanu dla spraw kresow ych, czyli miałby za zadanie przystąpić do realizacji jakiegoś, nieznanego jeszcze, program u politycz­

nego.

(6)

6 .1 U T R O JMa 15 Pocóż tedy było mianowanie generał-w ojew odów .

Czy tylko po to, by znękana ludność kresow a nie zapo­

mniała starych dobrych czasów generał-gubernatorskich?

Pozostaje przypuszczenie trzecie.

Stanow isko generalnego delegata utw orzone zostaje w zw iązku z ochroną granic wschodniej Rzplitej.

Zupełnie niezrozumiałem jest w ted y w yłączenie z kompe­

tencji generalnego delegata w ojew ództw a Tarnopolskiego i S ta­

nisławowskiego.

W ogóle traktow anie przez rząd granicy na terenie M ało­

polski W schodniej i na ziemiach b. zaboru rosyjskiego przypo­

mina nam powieściowe postacie Gogola: „Dama prijatnaja w o wsiech otnosźenjach i dam a prijatnaja w niekotorych otnosze- njach“ (w przekładzie w olnym : dam a niezwykle miła i dama miła do pewnego stopnia).

Udajemy, że M ałopolska W schodnia niema żadnych po­

trzeb odrębnych, że w ięc zagadnienie narodow ościow e istnieje tylko na ziemiach wschodnich. To też zdaniem rządów dotych­

czasow ych lepiej nie wspom inać o tych spraw ach. Ludność, jak im się zdaje, upominać się o swoje praw a kulturalne nie będzie.

Łatw o jest przew idzieć, że jeśli, jak to cała prasa nasza stw ierdza Rosja zainteresow ana jest w w yw oływ aniu ruchaw - ki zbrojnej na naszych kresach, to, oczywiście, akcja d yw ersy j­

na przeniesiona zostanie na odcinek granicy W schodniej M ało­

polski.

Jak w ykle, w ów czas dopiero rozpocznie się bieganina po w szystkich ministerjach, obcinanie kredytów jednym, dodaw a­

nie kredytów drugim, tw orzenie baonów granicznych, budowa strażnic, koszar i t. d.

W tedy dopiero przypom ną sobie nasi domorośli politycy, że przecież istnieje jeszcze jeden odcinek graniczny i w ostat­

niej chwili zrobione zostanie jeszcze jakieś... generalne głup­

stwo.

W zw iązku z utw orzeniem generalnej delegatury dla k re­

sów pow staje jeszcze jedno pytanie: przed kim generalny dele­

gat rządu będzie odpowiedzialny, względnie jaki minister par- fem entarny ponosić będzie odpowiedzialność za niego.

Jest to może złośliwe pytanie parlam entarzysty, bowiem

„na mieście opow iadają14, że generalny delegat ma być jako- w ąś nieodpowiedzialną przed sejmem figurą.

To byłoby najciekaw sze: najpierw pełnom ocnictwa sk ar­

bowe, a potem powoli pełnom ocnictw a polityczne.

Może Bóg da, że w niedługim czasie sejmowi, nic nie pozo­

stanie do roboty i umrze śm iercią naturalną...

Sądząc z dotychczasow ych kroków rządu, mamy podsta­

w y przypuszczać, że rząd polski w szedł na drogę znaną ze sta­

(7)

rych carskich czasów , a definiującą się w Stołypinowskim afo- ryźm ie: „najw picrw uspokojenie, a potem reform y".

U tw orzenie stanow iska G eneralnego delegata w ydaje się być jednym z etapów na drodze nie reform, a właśnie „uspo- kojenia“.

Stąd też w y p ły w a cala megalomanja generalna, czy gene­

ralska.

Nie wolno jednak zapom inać o tem, że jeśli będziemy na tej drodze szukać rozw iązania mniejszości narodow ych na Kre­

sach, to dalszym etapem będzie konieczność zjawienia sie na naszym horyzoncie politycznym jakiegoś rodzimego Trepow a, któ ry w yda rozkaz: „nie żałow ać prochu", czy droga ta pro­

wadzi jednak do zw ycięstw a idei scalenia P a ń stw a ?

Nad tem należałoby się zaw czasu poważnie zastanowić.

K. S.

' M 1 5 ______ __________ J U T R O ___ 7____

C.-K. G EN ERAŁ

„CYKA” PO POLSKU.

D otychczas „unarodowieniem*1 Kresów zajmowało się (przynajmniej powinno się było zajmować) Ministerjum O św ia­

ty i... Ministerjum S praw W ew nętrznych.

Obecnie „polonizuje41 K resy Ministerjum Spraw W ojsko­

wych...

Tak się dzieje na K resach W schodnich. Drogą zrozumiałej assocjacji zw róciliśm y uwagę na następujący fakt na Kresach Zachodnich.

W G rudziądzu istnieje C entralna Szkoła K awaleryjska.

Dowódca jest taki Bogu ducha winien cesarsko-królew ski generał, a obok niego tej-że m arki pułkownik.

C.-K. dow ództw o to coś jeszcze w y -cy k a po polsku służbo­

wo. Lecz w domu... któżby tam sobie język łam ał?

Tam się mówi naw et z ordynansam i po niemiecku.

Jak wiadomo, M. S. Wojsk, pow ołało specjalną Komisję polonistyczną, która m iała za zadanie egzam inowania oficerów, do majorów włącznie, z języka polskiego i historji Polski.

Oficerowie musieli się uczyć tych, częstokroć trudnych dla nich przedmiotów.

Czy p. minister spraw w ojskow ych nie znalazł chwilki czasu — w śród naw ału zajęć dokoła przygotow ania się do prem jerostw a — dla w ysłania komisji polonistycznej do G ru­

dziądza i spraw dzenia, jak „tam tejsze" dow ództw o „cyk a“ po polsku?...

(8)

8 J U T R O ■Ns 15 Może tedy obowiązek uczenia się języka polskiego i historji Polski rozciągnięty zostanie na w ychow aw ców oficerów jazdy polskiej.

Bowiem dow ództw o szkoły kaw aleryjskiej w Grudziądzu z całej historji Polski zna jednego tylko Sobieskiego i to dlate­

go tylko, że... był pod Wiedniem.

O nim więc w szyscy c.-k. oficerowie dow iadyw ali się z hi­

storji Austrji...

BANK LUDO ŻERCZY.

Istnieje w W arszaw ie bank pod nazw ą „Bank ludowy".

Bank ten poszedł za przykładem wielu innych banków i...

zbankrutow ał.

Nie zdziwiłoby to nikogo, gdyż taki los musiał spotkać instytucje, które żyły spekulacją, żerując na spadku marki polskiej.

Lecz Bank ludow y zorganizow any został przez C.K.W.

P.P.S. i miał za zadanie finansowanie społecznych instytucyj robotniczych, jak rów nież różnych partyjnych przedsięwzięć.

B ankructw o takiego banku interesuje nas, choćby dlate­

go, by na przyszłość uchronić od upadku instytucje finansowe, zorganizow ane przez partje robotnicze.

A propos... k rążą już pogłoski, że N arodow a P a rtja Ro­

botnicza zaangażow ała kapitały sw e w Polskim Banku Han­

dlowym, a w ięc też nie w banku robotniczym.

Cóż więc było powodem upadku Banku ludow ego?

Niestety, spekulacja...

W pierw szym roku sw ego istnienia Bank ludow y istot­

nie finansował spółdzielnie robotnicze i inne instytucje spo­

łeczne.

W drugim roku nie w y trzy m ały serca socjalizujących za­

łożycieli. Żądny, jak w szystkie banki, łatw ego i szybkiego zbogacenia się, Bank ludowy „zagrał“ na walucie, a, mówiąc poprostu, zajął się spekulacją w alutową.

Trudno, by socjalistom udała się spekulacja.

Bank „grubo“ przegrał na tranzakcjach w alutow ych i w rezultacie w 3-im roku istnienia zbankrutow ał.

(9)

łft 15 J U T R O 9 Lecz m yliłby się ten, ktoby sądził, że P.P.S. niema w pły­

w ów w śród możnych tego św iata.

Dopóki żyje nam p. poseł Diamand, w pływ ten jest zape­

wniony.

Ludzie, znający stosunki sejmowe, pow iadają naw et (i to bez przekąsu!), że Sejmem trzęsie dwóch rekinów : pp. Dia­

mand (P.P.S.) i W ierzbicki (Zw. Lud.-Nar.).

Dla uratow ania banku p. poseł Diamand uchylił kapelu­

sza przed p. wicem inistrem K larnerem i po kilku poufnych rozmowach, spraw ę załatw ił, gdyż zarów no p. wicem inister Klarner, jak i sam p. prem jer Grabski, w iedzą dobrze, że z p.

Diamandem żartów niema. Zna się nie gorzej może od nich na spraw ach finansowych i może narobić rządow i dużo „kaw a- łów “ w sejmowej komisji budżetowej.

Bank ludowy otrzym ał tedy kilkaset tysięcy złotych po­

życzki rządowej.

Na zdrowie.

Dlaczegóżby nie miała otrzym ać pożyczki instytucja, któ­

rej akcjonarjuszami są w pewnej części robotnicy, i której za­

daniem jest finansowanie instytucyj robotniczych?

Lecz Bank ludowy w szedł na drogę, zgoła już instytucji socjalistycznej nie odpowiadającą.

Członkowie C.K. P.P.S., k tó rzy mieli w iększość akcyj, a więc stanowili o w ładzach banku i o charakterze operacji bankow ych, oddali swój portfel do rąk nowej grupy pepesow- sko-endeckiej: pp. Demideckiego (P.P.S.) i braci G rzym ałow - skich (endecy).

P. Demidecki, który i przedtem zasiadał w radzie banku, znał doskonale stosunki i wiedział, oczywiście, w czyich rę­

kach znajduje się mniejszość akcji, mimo to jednak na walnem zebraniu nie dopuścił ani jednego robotnika do w ładz banko­

w ych, korzystając z p raw a większości.

Gdy jeden z robotników ośmielił się łagodnie zaprotesto­

wać, tłumacząc, że w banku musi zostać chćby jeden przed­

stawiciel robotników, że bank mija się w przeciw nym razie z celem, dla którego pow stał — odebrano mu głos, ośw iad­

czając, że spraw y tej niema na porządku dziennym (a oma­

w iana była kw estja w yboru w ładz).

(10)

10 J U T R O MŁ 15 Nie protestow ał więc kom isarz rządow y ani rejent. Zapro­

testow ał p. Demidecki.

W ten sposób zakończyła żyw ot jeszcze jedna finansowa placówka robotnicza.

W numerze poprzednim „Ju tra" odnotow aliśm y fakt po­

łączenia się spółdzielni robotniczych (które b y ły niepodzielnie pod w pływ em P.P.S.) z mieszczańskiemi, w obec czego spół­

dzielniom grozi utracenie pierw otnego charakteru swego.

Obecnie dla porządku notujem y fakt zaprzepaszczenia drugiej „twierdzy** finansowej P.P.S. — Banku ludowego, któ­

ry stał się bankiem ludożerczym, gdyż pożarł w pły w y robot­

ników.

Rozumiemy dobrze, że oddając bank w ręce obce, główni akcjonarjusze, a w ięc C.K .P.P.S., ratow ali się przed ruiną.

Nie mniej jednak zw racam y na ten fakt uw agę ogółu, za­

znaczając z naciskiem, że i to nie stanow i o wralce naszej z P. P. S., a tylko o walce z tymi pepeesowcam i, którzy zamiast zasady obrony z ludem interesów ludu, wprowadzili zasadę obrony ludem interesów w łasnych.

Taki tylko m orał w yw odzim y z bankructw a Banku ludo­

w ego i ukonstytuow ania now ych w ładz banku.

M UNDUR GENERALSKI.

Rada W ojenna zrobiła p. m inistrowi spraw w ojskow ych ogrom ną przykrość.

Pan minister przedstaw ił projekt nowego munduru galow e­

go. Był do tego stopnia przekonany, że nie czekając na decy­

zję, zam ówił u k raw ca now y mundur, w którym miał jechać do P ary ża. A tu... masz ci los! Rada wojenna projekt odrzuciła. P ie­

niądze u kraw ca przepadły. A m inister musiał jechać w starym mudurze do Francji.

Tak ślicznie i bojowo leżał ten now y mundur.

Pan minister w yglądał w nim jak... praw dziw y minister.

I to się nazyw a popraw a bytu oficera: nie tylko nie dają na now y mundur, lecz- kasują zam ówiony za w łasne pieniądze.

K rąży pogłoska, że dotknięty tem minister, kazał umieś­

cić now y mundur w muzeum w ojskowem z napisem :

W zór odrzuconego przez Radę Wojenna w 1924 roku munduru...

1

(11)

Mi 15 J U T R O 11

W O B R O N I E

P O K R Z Y W D Z O N Y C H .

O trzym ujem y od czytelnika-inw alidy poniższy artykuł, który zam ieszczam y, nie w chodząc w ocen ę założenia i słu szn ości proponow a­

nych przez autora środków zaradczych.

Redakcja.

Niewdzięczność społeczeństw a naszego w stosunku do szarej grom ady b. bojowników o w olność kraju, przekracza granice zw ykłej uczciwości obywatelskiej.

N iedawny bohater chwili, żołnierz odrodzonej Polski, któ­

rego polskie kobiety w roku 1920 zasypaw ały na ulicach W a r­

szaw y kwiatami, dziś, po wypełnieniu swego zadania — inw a­

lida niezdolny do pracy, zmuszony jest w yciągać rękę na uli­

cach tej samej W arszaw y, którą piersią sw ą zasłaniał przed nie­

przyjacielem.

Może więc serjo zdewocjonowane społeczniczki nasze uw ierzyły w w yłączne w tym w ypadku działanie cudownych mocy w ody wiślanej, nie w bohaterstw ie żołnierzy, lecz w „cu­

dzie W isły“ w idząc przyczyny wielkiego zw ycięstw a.

Faktem jest, że tysiące serc m ężnych obrońców ziemi oj­

czystej w tym czasie bić przestało, a tysiące okrytych rana­

mi i w kalectw ie ciężkiem opuściło szeregi artnij, spodziewając się od rządu i społeczeństw a należnej im teraz pomocy i opieki.

W rzeczyw istości jednak spotkała ich (z małymi wyjątkam i) zupełna obojętność i brak jakichkolwiek zarządzeń celowych w akcji pomocy rządow ej.

O becna pomoc rządu dla inwalidów wojennych jest tak znikomą, że sprow adza się niemal do zera.

Społeczeństw o zaś nasze, po 4 latach pokoju, zdążyło już otrząsnąć się z przeżytych w rażeń i.... strachu i dziś, pogrążo­

ne w sybarytyźm ie, bardzo niechętnie reaguje na wszelkie obo­

wiązki w stosunku do swoich obrońców.

Nie zatrzym ując w ięc dłużej uw agi nad losem pokrzyw ­ dzonych obrońców swoich, przeszło się nad tą spraw ą do po­

rządku dziennego.

(12)

12 J U T R O Mi 15 I w rezultacie m am y dziś na ulicach stolicy tłum y żebrzą­

cych i częste w ypadki rozpaczliw ych kroków ze strony tych ofiar obowiązku.

Tak dłużej być nie może.

Nikczemność tych, co starają się zapomnieć, lub wogóle zniw elow ać zasługi praw dziw ych tw órców Polski, znaną jest ogółowi naszemu. Nie możemy jednak pozwolić na to, by garść pasożytów narodow ych decydow ała obojętnie o życiu i śmierci tysięcy najbardziej zasłużonych spraw ie ojczystej ludzi.

Zażądać w ięc musimy od sfer rządow ych zastosow ania bardziej radykalnych środków walki z nędzą inwalidów przez zakładanie i urządzenie tak zw anych ognisk inwalidzkich, któreby zabezpieczały inwalidzie dach nad głow ą i dalszą egzystencję.

Jeśli na to niema środków, to niechby w zam ian projekto­

wanego, kosztow nego pomnika „nieznanemu żołnierzow i11, pow stały ogniska dla inwalidzkiej braci jego.

Zamieńcie tw ard e kamienie na chleb dla głodnych i za­

niedbanych, a znanych z nazw isk żołnierzy.

Inwalida

Organ Centraln. Kom. P .P .S . „Robotnik", z a sz c z y c ił pism o n asze no­

tatką, zam ieszczoną, że tak p ow iem y, w „Kąciku dla inteligencji".

W kąciku tym „Robotnik" niejednokrotnie klepał pobłażliw ie a pro­

tekcjonalnie po ramieniu lew ico w có w , w zględ n ie pisma le w ic o w e , które nie god ziły się z m etodam i „walki" P olskiej Partji Socjalistycznej...

Cel notatki, jeśli m iało nim b yć w y w o ła n ie artykułu program ow ego, jest chybiony.

Zadania n asze sform ułow aliśm y, o ile to się dało ująć w form ę krót­

kiego artykułu. Z resztą, ujaw niam y je w każdym poszczególn ym artykule.

Jeśli w ięc notatką „Robotnika" zajm ujemy, to 1 tylko dla podkreślenia zw ro tó w obliczonych na efekt.

„...Jutro" z e stanow iska p ań stw ow ego nam iętnie zw a lcza „komunis­

tów"... — czytam y w „Robotniku".

Nie w a lczy m y z ideami, ani n aw et z programami.

P ro szę p rzeczy ta ć pisane program y w szy stk ich stronnictw p olitycz­

nych, p o czą w szy od Demokracji N arodow ej, sk o ń c z y w sz y na Komuni­

styczn ej Partji R obotniczej Polski. W szy stk ie obiecują raj na ziem i.

A głów n ie, w sz y stk ie niemal opiekują się ludem pracującym .

(13)

Mi 15 J U T R O 13

Program polskiego stronnictw a polityczn ego w okresie niew oli byt mom entem w ażkim , ba, bodaj że decydującym . B ow iem w ó w c z a s ludzie w a lczy li krw ią ociekając, o urzeczyw istn ien ie sw o ich program ów .

A w p ierw szym rzędzie czyniła to konsekw entnie i ofiarnie P. P . S.

P o zdobyciu niepodległości d ziałaczom p olitycznym zaw róciła w g ło ­ w ie t. z w praca realna. Ruch roboiniczy sprow adzono na m anow ce u stę­

pliw ością na rzecz pasożytującej reakcji i w sk azyw an iem na najróżniejsze

„konieczności".

W yp u szczon o w ład zę z rąk z ob a w y przed zb y t daleko idącym ra­

dykalizm em mas, nie w y zy sk a n o potęgi robotniczych organizacji poli­

tyczn ych i za w od ow ych .

I to rów nież d o ty czy w p ierw szym rzędzie P .P.S., która miała w śród polskich mas pracujących n ajw ięk szy posłuch, g d y ż przedtem pchała ma­

s y te do nieubłaganej w alki o niepodległość.

Nie w a lc z y m y w ię c nam iętnie ani z komunistam i, ani z P .P .S . U w a ­ żam y, że jedni i drudzy utknęli w kom entowaniu doktryny Marksa (patrz artykuły p. N ied ziałk ow sk iego) i postaw ili lud pracujący w ob ec kon iecz­

ności bądź pozostaw ania w niew oli u kapitału, bądź te ż w yrzyn an ia bur- żuazji.

Na rachunek „ p rzyszłego szczęścia" nic się nie robi — albo bardzo m ało— dla popraw y bytu czło w iek a pracy w życiu d oczesn em

O to „życie doczesne" Polski pracującej nam chodzi.

N ie prow adzim y w ięc w alki program ow ej, a w każdym razie nie jest to naszem zadaniem .

Jeśliśm y w artykule p. t. „Komunista, c z y szpieg", w ystąp ili przeciw ­ ko komunistom polskim, zam ieszanym w aferach szp iegow sk ich na rzecz Rosji, jeśliśm y w skazali na fakty takie, jak deklarow anie przynależności do partji kom unistycznej przez szp ieg ó w rosyjskich — to tylko dlatego, że w obecnych w arunkach w sp ó łży cia państw robota taka przejmuje nas obrzydzeniem . Jest to niew ątpliw ie zaśm iecanie ruchu robotniczego.

O tw arcie o św ia d czy ć m usim y, że rów nie niem iłym z n aszego punktu w idzenia zg rzytem b y ły usługi, oddaw ane przez niejednego z w ybitnych naw et p ep eeso w có w d efen zy w ie cyw ilnej i w ojskow ej.

Nie posądzam y tych p oszczególn ych człon k ów P .P .S . o nieu czciw ość.

W iem y, że czyn ili to dla w alki z przeciw nikam i sw y m i — komunistami w obronie pań stw ow ości polske.j a w ię c działali w dobrej w ierze.

Nie mniej jednak w yk lu czam y podobne środki w alki, gdyż, jak już niejednokrotnie zaznaczaliśm y, — odbi|a się to ujemnie na sile sam ego ru­

chu robotniczego.

Ż y czy lib y śm y sobie w śród robotników w alki czy stej, ideow ej, w zm a­

cniającej, a nie osłabiającej ruch ten.

R ów nież frazesem , obliczonym na efekt jest ironiczne p ow oływ an ie się „Robotnika" na to, że „Jutro" „ w z y w a gorąco do popierania budow y w ojskow ej floty pow ietrznej".

Z aznaczyliśm y w yraźnie, że rządy się zmieniają, a środki obrony po­

zostają.

(14)

14 J U T R O JS® 15

Z jeszcze w ięk szy m naciskiem zaznaczam y, że ży c z y lib y śm y sobie, b y polską flotą pow ietrzną nie k iero w a ły ani czynniki obecnie znajdujące się u w ła d zy , ani n aw et czynniki, w erbujące się z P.P.S., która w o b ec­

nym składzie w ła d z partyjnych i przy obecnie stosow an ych m etodach w a l­

ki o „dobro ludu pracującego", nie jest w stanie w y ło n ić rządu p racy i w ła ­ dzę tę utrzym ać.

N atom iast chętnie p rzyczynim y się do b u d ow y polskiej floty p ow ietrz­

nej, jak i innych środow isk obrony, w ierząc, że w reszcie przejdą do rąk w ła śc iw y c h i będą napraw dę środkiem obrony.

Jeśli „Robotnik" w jednym w ypadku „niekoniecznie rozumie", a w drugim „na dobre nie rozumie" zadań n aszych — to trudno.

M am y liczne d ow ody, że c zy teln icy nas zrozum ieli.

D la tych zaś, k tórzy „na dobre" nas nie zrozum ieli, postaram y się d aw ać artykuły popularniejsze, poruszając raz jeszcze — w miarę m oż­

ności — zagadnienia, o których już się w yp ow iad aliśm y.

W reszcie „Robotnik" tonem w yrob ion ego w y c h o w a w c y uspakaja c z y ­ telników sw y ch , tw ierdząc, że artykuły n asze stanow ią „chyba w y ra z fer­

m en tów w śród jakiejś grupy m łodzieży"...

O śm ielam y się zapew nić redakcję C. K. P .P .S ., że okres „ferm entow a­

nia" przeszliśm y daw no i, opierając się w łaśn ie na d o tych czasow ej działal­

ności polskich partyj robotniczych, w y cią g n ęliśm y z tego w nioski, jakim w łaśn ie w y ra z dajem y i d aw ać b ędziem y na łam ach „Jutra", którego ak­

tualną d ew izą jest: dem agogja polskich partyj robotniczych musi ustąpić szczerej i nieugiętej w a lce o dobro sp o łeczeń stw a pracującego już dzjś, już w ramach obecnego ustroju sp ołeczn ego.

b e z H a s k i .

Rozpoczynają się posiedzenia Sejmu. Trybuni nasi, po dłu­

gich w yw czasach letnich, przystępują dziś „ze zdwojoną ener- gją“ do... ekw ilibrystyki językowej nad losami kraju i ludu, którego opinję reprezentują na fotelach poselskich od 1922 r.

Dwa lata pracy sejw ow ej nie przyniosły ludności pracują­

cej żadnych dodatnich zmian, żadnego polepszenia w arunków ich pracy i bytu. Niema dziś naw et żadnych widoków na te oczekiwane oddaw na zm iany ku lepszemu.

Zmiana środka płatniczego w yraźnie ludność pracującą zubożyła. Nic nastąpiło bowiem jednocześnie z w prow adze­

niem złotego ukrócenia apetytów i samowoli różnego rodzaju aferzystów , rządzących dziś na terenie w ytw órczości i handlu krajowego.

(15)

Ae 15

J U T R O

15

Sejm zaś nie potrafi! zainicjonować żadnej skutecznej obro­

ny dla społeczeństw a przed w yzyskiem całej kliki rozbestw io­

nych i ośmielonych nieudolnością rządu paskarzy.

W rezultacie stoim y dziś wobec grozy dewaluacji złotego polskiego.

Komisja statysty czn a w ykazuje znów w zrost drożyzny w kraju, co pozw ala tym, co żerują na organizmie społeczeń­

stw a, podw yższać ceny na arty k u ły pierw szej potrzeby.

Za nimi pójdzie zw yżka cen na m aterjały odzieżowe, obu­

wie etc. i pracujący zm uszony będzie znów żądać podw yższe­

nia płacy zarobkowej.

W yw oła to u tratę zaufania do nowej w aluty naszej i stw o­

rzy niezadowolenie i rozgoryczenie w śród tych, którzy liczyli już na bezpow rotność czasów dewaluacji polskiej w aluty.

Obowiązkiem w ięc rządu jest — ratow ać społeczeństw o przed now ym niebezpieczeństwem , grożącym poważnemi po­

wikłaniami w w ew nętrznych stosunkach kraju.

Miękkie zaś fotele Sejmowe, z których głębokości nie pa­

dło dotychczas żadne tw órcze słowo, niosące Jsto tn ą korzyść znękanej ciągłym, pow racaniem ku minionemu złu ludności p ra­

cującej, powinny być złożone w muzeum narodow em na w iecz­

ną rzeczy pam iątkę i dla odstraszenia na przyszłość myśli o po­

dobnej reprezentacji zbiorowej.

Bowiem na luksusow y ten system rządzenia ludność pra­

cująca kraju pozwolić sobie nadal nie może, zw ażyw szy, że Polską rządzi (a nie tylko nadaje ustaw y) 555 posłów i senato­

rów. Na ludzie pracującym oparta jest cała przyszłość Polski jutrzejszej, która potrafi stw orzy ć silny i godny zaufania mas robotniczych, rząd pracy.

Rząd ten musi zdjąć z Polski maskę pseudo-dem okratyczną i bez maski zmusić mniejszość pasożytującą do podporządko­

w ania swoich interesów interesom pracy, stanow iącej treść i decydującej o przyszłości każdego państw a i całego świata.

Io.

(16)

16 J U T R O Jf i 15

JAK S IĘ KOMU POWODZI.

W iadom o, że k oszta utrzym ania w stosunku do r. 1914 podniosły się o 63%. T. zw . w skaźnik sta ty sty c z n y w P o lsc e w y n o si 163 (1914 r. == 100).

A jak podniosły się zarobki?

W edług danych, dotąd nigdzie nie ogłaszanych, zarobek przeciętny obliczony dla 150,000 górników G .-Śląska w y n o sił w czerw cu r. b. 92,2%

zarobku z 1913 roku. W przem yśle w łók ien n iczym B ielsk a — B iałej pro­

cen t ten w aha się od 86 — 96% (w stosunku do 1914 r.).

W fabryce Szeib lera w Łodzi obliczona dla 3,530 robotników p rze­

ciętna płaca w y n o si 4 zł. 11 gr., czy li 102 zł. 75 gr. m iesięcznie.

W B orysław iu zarobki dzienne zależnie od kategorji robotników — od 1 zł. 55 gr. do 4 zł. 90 gr.

W szy stk ie te dane pochodzą z m. czerw ca, bądź w cześn iejszy ch m ie­

sięcy .

Od teg o czasu drożyzna w zrosła, ale zarobki nigdzie się nie podniosły.

Na G.-Sląsku przeprow adzono n aw et redukcję płac.

P ła ca robotnika w P o lsce w y n o si w ię c dziś 60 — 70% realnej płacy przedw ojennej.

Od Administracji.

Wszelką korespondencję prosimy nadsyłać do Administracji ul. Nowogrodzka Ns 48

m. 9, telefon Ns 301-77.

Adres: Redakcji Św. Krzyska 35 m. 10.— Administracji: Nowogrodzka 48 m. 9.

Godziny urzędowania: od 5 — 6 p. p. — Konto czekowe P. K. O. Ni 9272.

Warunki prenumeraty: Miesięcznie 1 zloty w kraju — 2 zł. zagranicą RED A K T O R -W Y D A W C A : B R U N O N G R O S I C K I .

Druk. Spółka Akc. W yd.-Druk. .P r a c a ”, F r. B ogucki, K redytow a 2/4.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Oczywiście do uzyskania większej ilości masy używamy wielokrotności mąki i soli np.. Zacznijmy od tego, że do głębokiej miski wsypujemy mąkę

Mechanizm leżący u  podstaw podwyższonego ciśnienia tętniczego u  osób z  pierwotnym chrapaniem nie jest w pełni wyjaśniony, ale może mieć związek ze zwiększoną

Następnie nauczyciel rozdaje malutkie karteczki i prosi uczniów, aby zapisali na nich wymyślone przez siebie imię i nazwisko, najlepiej takie, które zawierałoby litery

Polityka mafijna ustąpić musi. Bowiem wysunąć musimy na porządek dzienny zagadnienie: jak rządzić Polską, by się ostać mogła... Mamy swoje koncepcje, którym

• Na kartkę e-papieru można załadować cały zasób BZ oraz wiele innych tytułów gazet i książek, który łatwo zaktualizujemy dzięki podłączeniu do Internetu. podłączeniu

Profesor Krzysztof Simon, kierownik Kliniki Chorób Zakaźnych i Hepatologii Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu, przyznaje, że młodzi ludzie w stolicy województwa

Katalońska Agencja Oceny Technologii Me- dycznych i Badań (The Catalan Agency for Health Technology Assessment and Research, CAHTA) zo- stała utworzona w 1994 r. CAHTA jest

Systemy Unit-Dose działają zazwyczaj w szpitalach mających powyżej 400 łóżek, w tej grupie liczba zautomatyzowa- nych systemów indywidualnej dystrybucji leków wzrasta już do